Ewa, do czego to? Do dupy, Adam, do dupy, czyli suplement do części poprzedniej (IV)
27 kwietnia 2019
Adam i Ewa
Szacowany czas lektury: 26 min
I stało się - po raz kolejny historia Adama i Ewy zaczęła żyć własnym, nie do końca zaplanowanym życiem. Niektóre wątki nie zmieściły mi się do części III, i tak rozrośniętej ponad miarę, a do planowanej IV już nie pasowały. Dlatego podrzucam wam takie krótkie uzupełnienie, przy okazji zmieniając (znowu!) nieco sposób narracji. Narzekaliście, że jest za dużo opisów, a za mało dialogów, to macie najbardziej "mówioną" ze wszystkich części. I o chyba o największym stosunku seksów do reszty. O tym, czy ilość przechodzi tu w jakość, lepiej nie pytam.
.
Aha, uprzedzam, że jeżeli ktoś czeka na finał opowieści (o ile są tacy) to sobie poczeka, bo z powodów zawodowo-rodzinnych publikacja kolejnej (kolejnych?) części mocno się opóźni.
.
PS Specjalne pozdrowienia dla dyskutanta o nicku "Kitu", przez którego uwagi stężenie spraw związanych z dupą w niniejszej części zostało skorygowane. Chociaż niekoniecznie w oczekiwaną stronę.
PPS Nawet jeśli ta część jest tylko dodatkiem, to i tak nadaję jej kolejny numer, tak samo jak w przypadku II. BoNie jest to najlepsze rozwiązanie, m.in. z powodu bardzo dużych różnic objętościowych, ale lepszego chyba nie wymyślę.
Od dobrych kilku minut zastanawiał się, czy powinien zaczynać jakąkolwiek dyskusję. Zwłaszcza w położeniu, w jakim się aktualnie znajdował. Ale im dłużej zwlekał, tym bardziej ciążyło mu poczucie niepewności.
– Ewa… Ewcia, najdroższa moja, słyszysz mnie w ogóle? Miałbym takie jedno pytanie…
– Teraz ci się zebrało na dyskusję? Serio? W takim momencie? – przerwała mu z nieukrywanym wyrzutem.
– Przepraszam, ale nie mogę przestać o tym myśleć. Odpowiedz mi wprost: czy my nie przesadzamy?
– Że niby z czym? – prychnęła, coraz bardziej poirytowana.
– No z tym… Wszystkim. Oczywiście jest mi cudownie i bardzo się cieszę, że tobie też to sprawia przyjemność, ale… Przecież nie kochaliśmy się tak nigdy przez cały zeszły rok, a teraz robimy to który raz? Czwarty? W ciągu półtora dnia?
– I co z tego? Adam, ja mam ochotę na seks, a nie telewizję śniadaniową!
– Ja też! Tylko się zastanawiam, czy nie za posuwamy się trochę za daleko? Bo odnoszę takie wrażenie, że gdyby nie to, co stało się w piątek, to…
– To co? To nie dymałbyś mnie teraz w dupę? – odparowała złośliwie.
– Przecież wiesz, że to nie tak! – oburzył się.
– A jak? A niby gdzie teraz trzymasz swojego… Zresztą nieważne! Po prostu chcę tego, Adam! Chcę się nacieszyć chwilą! Chcę się nacieszyć tobą! Nami! Tutaj i teraz! – nieoczekiwanie eksplodowała emocjami. – Bo nie wiem, co przyniesie jutro! Skąd ty możesz to wiedzieć? Skąd wiesz, czy nadal ze sobą będziemy? Skąd ja wiem, czy dożyję i…
– Ewa! Nie mów tak! Nie wolno ci tak mówić! – przerwał jej przestraszony.
– Będę mówiła, co tylko zechcę! I robiła, co zechcę! Od dzisiaj pieprzę zasady i pieprzę konwenanse! To jest moje życie i moje szczęście i dlatego pieprzę to, co inni sobie myślą! Powiem więcej – pierdolę to! – nakręcała się z każdą chwilą coraz mocniej. – Pierdolę wszystko i wszystkich! A ty pierdol mnie teraz, jakby jutra miało nie być! Jakby… No nie, kurwa, masz zamiar teraz przestać? Jak jestem taka podniecona? Dobra, sam tego chciałeś! Wysuń się ze mnie! No już, wychodź!
Posłusznie – i bardzo ostrożnie – wyciągnął swoją męskość spomiędzy lśniących od żelu nawilżającego pośladków Ewy. Pomyślał, że może wreszcie teraz porozmawiają spokojniej, ale szybko stracił złudzenia – od razu jak tylko obróciła się w jego stronę, złapała go za kark, przyciągnęła mocno i wpiła się ustami w jego usta. Namiętnie, pożądliwie, aż ich ślina spłynęła po jej brodzie, szyi, dekolcie. Położyła jego jedną rękę na swojej piersi, a drugą wcisnęła między uda.
– Tyle razy ci mówiłam, że uwielbiam jak mnie bierzesz tak mocno i zdecydowanie! Więc bierz!
Jej dłoń chwyciła jego nadal śliskiego od lubrykantu penisa, przesuwając się szybko w górę i w dół. Za szybko.
– Dość! Zaczekaj! – odsunął się od niej gwałtownie, z grymasem bólu na twarzy.
– Nie będę czekać! Chcę tego! Chcę ciebie, teraz i zaraz! Wyliż mnie! Wyliż mi cipkę, wyliż mi dupcię! Tak, jak tylko ty potrafisz! Przeleć mnie! Zerżnij mnie do nieprzytomności! A jeśli poczujesz, że już nie dasz rady, to nie przerywaj tylko dojdź we mnie i skończ palcami! Jak zacznę krzyczeć, to zatkaj mi usta i ruchaj dalej! A potem niech wali się świat! I nie chcę słyszeć słowa „nie”!
Rzuciła poduszkę na łóżko i wygodnie ułożyła się na niej brzuchem. Mocno wypięła pośladki w jego kierunku, głęboko wbiła w nie palce i rozsunęła najszerzej, jak tylko potrafiła.
– Patrz na mnie! Podziwiaj! I nie myśl, że tylko swoje zachcianki mam zamiar spełniać! Twoje też! Skoro lubisz mnie taką naturalną, to obiecuję ci, że od dzisiaj będę goliła tylko nogi. Cała resztę zostawię taką zarośniętą, jak tylko sobie zażyczysz! A może chciałbyś, żebym jeszcze bardziej się zaokrągliła? Była taka, jak za moich młodych lat? Jak ci wtedy pokazywałam? Żebym była… Gruba? – celowo to podkreśliła i roześmiała się lubieżnie. – Tak, wiem doskonale że cię to podnieca, nie zaprzeczaj! Przyznaj, że podniecają cię grubaski. Dojrzałe, owłosione grubaski! Przecież widzę, z jaka pasją się ze mną kochasz! Jak uwielbiasz miętosić moje pulchne kształty, lizać moje apetyczne krągłości, wsuwać się w moją mięciutką…
– Ewa, przestań proszę! – spróbował wejść jej w słowo, ale bezskutecznie.
– Nie przestanę! Akurat w moim wieku i przy moich skłonnościach do tycia to żaden problem, żebym złapała kilka dodatkowych kilogramów. Powiedz tylko, że tego chcesz, a zrobię to dla ciebie! Ale uprzedzam, będę wtedy jeszcze bardziej napalona! Będę miała jeszcze większe cycki, jeszcze szerszą dupę, jeszcze pełniejszy brzuch – w tym momencie zamaszyście zatrzęsła podniesionymi wysoko biodrami. – I kupię sobie nową bieliznę. Specjalnie numer za małą, żeby tym bardziej wrzynała mi się w ciało. Żebym się z niej wylewała! I koniecznie białą, żeby jeszcze wyraźniej podkreślała mój zarost! I będę się w nią ubierać na co dzień. Zacznę chodzić po domu w pończochach i biustonoszu, albo gorsecie, albo w całym body, ale na pewno bez majtek! – droczyła się. – Za każdym razem czysta i świeża, tak żebyś nie musiał czekać, tylko od razu mnie wziął. Także od tyłu! Będę cię prowokować i kusić, aż mnie złapiesz i… Adam! Dlaczego ściągasz…? Nie tak ostro, kochany! Co ty mi…?
Nie miał zamiaru jej odpowiadać. Zamiast tego jedną splątaną pończochą skrępował jej ręce, wykręcone na plecach, a drugą wepchnął w usta.
– Ostrzegałem cię, Ewa! Wielokrotnie! – zaczął do niej mówić na tyle łagodnie, na ile tylko był w stanie. – Tak, szaleję za twoimi krągłościami. Za cyckami, tyłkiem, udami, boczkami, za cała tobą. Ale wierz mi albo nie, ja naprawdę wolę się kochać z tobą spokojnie, delikatnie, czule… Uwielbiam adorować twoje ciało, wycałowywać każdy jego fragment, upajać się jego kształtami, zapachem i smakiem. I nigdzie się przy tym nie spieszyć. – rozchylił Ewę od tyłu i powoli przeciągnął językiem po całej długości zarostu: od pulchnego wzgórka, przez rozpaloną łechtaczkę, wilgotne wargi, aż po nasadę ogromnych pośladków. – Ale skoro ty masz ochotę na coś innego, to spełnię twoje życzenie! Chciałaś, żebym cię najpierw wylizał? A może ja nie chcę? Może od razu w ciebie wsunę? Albo mam jeszcze lepszy pomysł! Tylko poczekaj, wstanę na chwilę i wyjmę z szuflady… No co tak na mnie patrzysz? Sama mnie zachęcałaś, to teraz masz za swoje! Przecież dobrze wiem, co tam trzymasz. Nie bój się, zobaczysz że ci się spodoba.
Wyciągnął z jej ust pończochę i włożył w nie wibrator – niewielkie, silikonowe jajeczko zaopatrzone w długi, giętki uchwyt. Poruszał nim dość energicznie, tak że po chwili całość spływała jej śliną, ale i ostrożnie, żeby nie sprawić Ewie przykrości. Dopiero kiedy uznał, że już wystarczy, wyjął go i momentalnie znów zakneblował ją zwitkiem materiału.
– Zgadza się, dobrze wtedy powiedziałaś! Ubóstwiam twoją wielką, dojrzałą dupcię. I tak, chcę żebyś się nie goliła, bo im bardziej zarośnięta jesteś, tym bardziej mnie podniecasz! Nie, nie będę zaprzeczał. Nie mam właściwie pojęcia dlaczego, ale tak właśnie jest! Wystarczy, że cię zobaczę taką i choćbym nie wiem jak był zmęczony czy zestresowany, to od razu mam na ciebie ochotę. I nie udawaj, że o tym nie wiesz! Przecież regularnie mnie kusisz w ten sposób! Niby nic się nie dzieje, niby nie mam nastroju, ale wystarczy że zdejmiesz majtki, odwrócisz się do mnie tyłem i…
Najpierw delikatnie wprowadził w jedną dziurkę Ewy erotyczną zabawkę, od razu włączoną na pełna moc, a dopiero potem usiadł na niej okrakiem i, tym razem zdecydowanie, samemu wszedł w drugą. Wcisnął kciuki w dolinkę na granicy jej pełnych ud, a pozostałe palce wbił w miękkie pośladki, równocześnie napierając na nie całym sobą. W tej sposób zanurzał się w jej pupie tak głęboko, jak tylko był w stanie.
– Nie jęcz! Albo jęcz, jęcz sobie ile tylko chcesz! Z wibratorem w cipce i moim kutasem w tyłku. W twoim tyłeczku. Ogromnym, gorącym, mokrym tyłeczku. A czy chciałbym, żeby było go jeszcze więcej? Cóż, nie wiem… Tutaj decyzję zostawię chyba tobie. Najważniejsze, żebyś dobrze się ze sobą czuła, no i żeby to nie miało złego wpływu na twoje zdrowie. Chociaż, nie powiem, pespektywa jest bardzo interesująca! Skoro już teraz tak mocno pociągają mnie twoje krągłości, to naprawdę nie wiem jak bym się zachował, gdybyś… – przez dłuższą chwilę zastanawiał się, co i jak właściwie chce powiedzieć. – Zgodnie z twoimi własnymi słowami – gdybyś była gruba. Gruba, Ewa. Gruba, gruba i jeszcze raz gruba! Big beautiful woman pełną… Dupą. – zaśmiał się. – Tak, bardzo bym chciał, żebyś dosiadała mnie taka, żebyś się na mnie kładła, żebyś dawała się wycałowywać. A potem posuwałbym cię taką grubą, aż łóżko by trzeszczało! Ruchałbym twoją grubą piczkę, grubą dupcię, ugniatałbym… Albo nie. Natarłbym twoje grube ciało olejkiem, a potem też posuwał twoje grube cycki, grube uda i spuszczał się na twój gruby brzuch.
Samo wyobrażenie sobie Ewy w takiej sytuacji było wystarczające do przywołania rozkoszy, ale nie chciał się spieszyć. Dlatego zwalniał stopniowo, aż w końcu całkowicie się zatrzymał. Klepnął ją kilka razy po pupie, poprawił pozycję, po czym znowu wszedł w nią jak najgłębiej, ale tym razem tylko dla wypełnienia. Resztę powinno zrobić brzęczące jajeczko.
– Jest ci teraz dobrze? Chyba tak, bo stękasz coraz głośniej. A stękaj sobie, stękaj, i tak nikt cię nie usłyszy! Lubisz, jak cię klepię po tyłku! I jeszcze raz! I mocniej! Czuję, jak mocno wibrujesz! Jak to uczucie rozsadza cię od środka, jak… Ewa, to już? Tak szybko? No nie wierzgaj, zachowaj siłę na dalszy ciąg! – przytrzymał jej unieruchomione ręce na plecach. – Tak, będzie dalszy, bo ja dzisiaj wcale nie mam zamiaru skończyć tak od razu! Przyznaję, że nie wiem, co to właściwie było, ale wtedy w nocy zrobiłaś się taka mokra, dużo bardziej niż zwykle… A może teraz specjalnie uda mi się do tego doprowadzić? Bo czytałem gdzieś – głośno myślał – że jeśli się kocha z kobietą analnie i zacznie mocno pobudzać jej łechtaczkę i uciskać dół brzucha, to wtedy może mieć… Wytrysk? U was to się też tak nazywa? Tak czy inaczej zaraz się przekonamy, jak to faktycznie działa. Tylko wezmę więcej żelu i cię lekko obrócę, bo… O nie, nie uciekniesz mi! Nawet nie próbuj! I tak ci się nie uda!
Siedzieli na ławeczce w pustym, zaśnieżonym parku. On zamyślony, jakby nieobecny, wpatrzony w bliżej niesprecyzowany punkt gdzieś w oddali. Ona wyraźnie senna, z półprzymkniętymi, rozmarzonymi oczami, uśmiechająca się do zimowego słońca stojącego akurat w zenicie.
– Wiesz co, Adam?
– Hmm? – jego myśli nadal krążyły w nieokreślonej czasoprzestrzeni.
– Następnym razem, jak będziemy chcieli tak naprawdę zaszaleć, to chyba jednak zrobimy sobie dzień czy dwa przerwy na zebranie sił. Aha, i koniecznie musimy trzymać koło łóżka jakiś duży ręcznik, bo…
– Ale czego ty się wstydzisz? No nie rozumiem, najpierw sama zachęcasz do odważnego seksu, a potem udajesz, że go nie było? Ale chwila, co ty taka blada jesteś? Źle się czujesz?
– Cudownie się czuję! Tylko jestem tak wykończona, że mogłabym spać do jutra i… Zaraz, to nie twój telefon? – dalszą dyskusję przerwał złowrogi motyw marsza imperialnego.
– Mój. Ale kto i co chce o tej porze?
Zaskoczenie było udawane. Bardzo dobrze wiedział, kto dzwoni, bo akurat ten sygnał miał ustawiony tylko dla dwóch osób. Na dodatek niezależnie, która z nich akurat dzwoniła, to i tak robiła to zwykle w towarzystwie tej drugiej.
– No odbierzże wreszcie! – burknęła zniecierpliwiona Ewa.
– Jesteś tego pewna? – odburknął Adam.
– Mnie się pytasz? Przecież to do ciebie dzwonią! A właśnie, kto w końcu…
– Halo? – przerwał jej gestem ręki, jednocześnie podnosząc się z ławki – Jakbym nie mógł rozmawiać, to bym nie odebrał! Nie, mamo, nie jesteśmy w domu. Ale dlaczego… Aha. To zaczekajcie kilka minut.
– Ale jak to „zaczekajcie”? – Ewa też się zdziwiła, tym razem szczerze.
– Zastanawiałaś się, co będziemy robić po południu? No to już wiesz. Moi rodzice nad odwiedzą. – odpowiedział, wciąż wpatrując się w ekran.
– Ale przecież mówiłeś, że nie znają adresu!
– No to już znają, bo stoją pod furtką.
Jak mówi prastare hotentockie przysłowie: strzeżcie się, bo nie wiecie kiedy mamusia z wizytacją przybędzie. Zwłaszcza z obstawą tatusia, w ewidentnie nowym futrze i z pełnoletnim, butikowym single maltem pod pachą. Co prawda po drodze i Ewa i Adam zdążyli przedyskutować burzliwie co ciekawsze opcje pozbycia się niespodziewanych gości, ale ostatecznie, kiedy już stanęli przed domem, stwierdzili że są jakieś granice przyzwoitości. Zwłaszcza, że salon i tak był sprzątnięty, sypialnia szczelnie zamknięta, a kuchnia zaopatrzona w ciasto, herbatę i kawę. A gdyby zaszła taka potrzeba, to także tłuczek do mięsa, wałek, tasak i inne potencjalne narzędzia mordu.
– To zanim zaczniecie, spytam wprost: skąd dowiedzieliście się, gdzie teraz mieszkam? – zaczął Adam, kiedy już wreszcie wszyscy się rozsiedli, robiąc krótki wstęp do latte z makowcem.
– A naprawdę musimy odpowiadać?
– A naprawdę nie chcecie stąd wyjść jeszcze szybciej, niż weszliście?
– Adam, proszę…
– Co „Adam, proszę”? Zasialiście wiatr i teraz się dziwicie, że nadeszła burza? I to taka, która rozniosła wam chałupę w drzazgi? A w ogóle, to raz – nadal czekam na wyjaśnienia. I dwa – może byście wreszcie przeprosili? Nie, nie mnie! – zaprzeczył i kiwnął głową w kierunku Ewy. – Ona tam siedzi, jeśli nie zauważyliście.
– Dobrze. Ewa, przepraszamy. Po prostu martwiliśmy się o naszego syna, chcieliśmy przecież dla niego jak najlepiej i…
– Wiem. Już mi to państwo powiedzieli ostatnim razem. I to bardzo dobitnie. – skrzywiła się.
– Nie państwo, Ewa. Już nie. Mów mi Agata, a mojemu mężowi Andrzej.
Podali sobie ręce, ale na tym zakończyli czułości.
– Dziękujemy. I tym bardziej cię przepraszamy, bo adres też znaleźliśmy przez ciebie. A konkretnie przez twoją pracę – kontynuował Andrzej.
– Ale jak… Kto… – Ewa była szczerze zaskoczona.
– Teraz to ja cię proszę, nie udawaj zdziwionej – przerwała nagle Agata, tonem zniecierpliwionej nauczycielki, tłumaczącej że dwa razy dwa daje mimo wszystko cztery. – Przecież znaliśmy twoje imię, nazwisko, zawód… Wystarczyło dotrzeć do pracodawcy, a potem odpowiednio z nim porozmawiać. A skoro już rozmawialiśmy, to… No nie szturchaj mnie! Jesteśmy jej to winni! – spojrzała z wyrzutem na Andrzeja, a potem przeniosła wzrok z powrotem na Ewę. – To przy okazji dowiedzieliśmy się o tobie więcej. Wybacz, ale musieliśmy.
– Musieliście? No chyba wam się kurwa do reszty w główkach popierdoliło! Jeśli przyszliście tu tylko po to, żeby… – Adam zionął ogniem, mało co nie podpalając obrusu.
– Synu, przestań! Dość już powiedziałeś. Chociaż masz rację – nie musieliśmy. Chcieliśmy. Wierz nam albo nie, ale naprawdę bardzo cię kochamy i naprawdę zależy nam na twoim szczęściu. I dlatego tym ciężej nam to przyznać, że… Myliliśmy się. I co do ciebie, Adam, i przede wszystkim co do Ewy. – Andrzej zwrócił się bezpośrednio do niej. – Bo twój szef – swoją drogą bardzo fajny z niego gość – powiedział nam, że nigdy nie miał tak solidnego, odpowiedzialnego, sumiennego, uczciwego, sympatycznego… – wyliczał po kolei na palcach – No dużo tych komplementów było. Ogólnie takiego super pracownika… Pracownicy… Tak, to dokładnie jego słowa, nic nie koloryzujemy!
– I nagle zapałaliście do niej wielką miłością? Bo jest dobra w pracy? Może jeszcze nagle zrobiła się młodsza, bogatsza, albo szczuplejsza? – Adam objął Ewę w sposób dobitnie podkreślający jej pełne kształty i bezczelnie pocałował ją w dekolt.
– Nie, nie zrobiła. Ale to twoja decyzja, że z nią jesteś. Już raz wybraliśmy ci kobietę. I wszyscy wiemy, jak się to skończyło. Dlatego teraz uznaliśmy, że nawet jeśli – przepraszamy jeszcze raz, Ewa – nie jesteś idealna dla nas, to dla naszego syna już tak. I jeśli on uważa, że będziesz dla niego najlepsza, to widocznie tak jest. Przecież widzimy, jak zgodną jesteście parą i jak mocno się kochacie!
Ewa spojrzała na Adama, nadludzkim wysiłkiem starając się nie posikać. Tym razem ze śmiechu. Za to jemu chyba nie udzieliła się ogólna wesołość.
– No dobrze, ale tak właściwie to dlaczego zadaliście sobie tyle trudu, żeby odwiedzić nas tutaj? Mogliście przecież umówić się z nami gdzieś na mieście?
– A co mamy ci mówić? Że chcieliśmy zobaczyć jak mieszkacie, jak dajecie sobie radę i… – wyjaśniał Andrzej, wyraźnie poirytowany że musi mówić o tak oczywistych sprawach.
– Daj spokój, ojciec! Od lat żyję na własny rachunek, naprawdę! Zresztą skoro sprawdziliście gdzie pracuje Ewa, to też chociaż mniej więcej wiecie, ile zarabia. Tak, czy nie?
– No tak. Ale gdybyście chcieli zainwestować czy w ogóle potrzebowali większego zastrzyku gotówki, to wiecie, że zawsze możecie na nas liczyć! – dodała Agata.
– Tak, wiemy. I nie, nie potrzebujemy.
– A co z waszym ślubem? Bo chyba planujecie? I co z… Przepraszam, ale musze zapytać. Co z powiększeniem rodziny?
Do tej chwili Adam nawet nie podejrzewał, że konsumpcja makowca może się skończyć tak gwałtownym zakrztuszeniem. I jak szerokie pole rażenia mają wyplute bakalie. Za to Ewa tylko zamyśliła się chwilę i odetchnęła głęboko. Dobrze wiedziała, że prędzej czy później i tak poruszą ten temat.
– Nie musi pani… Nie musisz przepraszać. Ale odpowiem wprost, bo w końcu mnie to dotyczy najbardziej – gromadki potomstwa raczej nie radzę się spodziewać. I uprzedzając kolejne pytanie – nawet nie chodzi o mój wiek, bo starałam się o dziecko z moim byłym mężem, kiedy byłam sporo młodsza. I wtedy też nic z tego nie wyszło. Jeden lekarz mnie badał, potem drugi, trzeci i wszyscy orzekli, że moje zajście w ciążę jest bardzo mało prawdopodobne. Nawet w przypadku in vitro. Nie wiem dlaczego, nie znam się na tym.
– W razie czego znamy bardzo dobrego lekarza! – przerwała jej Agata. – I gdybyś tylko chciała, to…
– To akurat są moje intymne sprawy i wchodzić w szczegóły nie mam zamiaru. Zresztą gdzieś mam wyniki badań, ale to teraz nie jest istotne. Natomiast nie ukrywam, że poczyniliśmy z Adamem pewne starania w tym temacie, i to niemałe – uśmiechnęła się sama do siebie, ale aluzja przeszła bez echa – ale bez rezultatu. Dlatego rozważaliśmy też opcję adopcji, chociaż na razie tylko ogólnie. Ostatecznie jesteśmy ze sobą dopiero rok.
– Dopiero? Chyba już! Jak ja z tobą tyle wytrzymałem, to sam nie wiem! – główny zainteresowany włączył się do rozmowy.
– Przyganiał kocioł garnkowi! A właśnie, może teraz ty coś powiesz? Na przykład o ślubie?
– Co? A tak… To słuchajcie uważnie, bo nie będę powtarzać. Co do uroczystości, to zdecydujemy się na nią na naszych warunkach. I tylko naszych, od razu zaznaczam! My wybierzemy lokal, styl, menu, oprawę muzyczną i wszystko inne. A przede wszystkim my zaprosimy gości. My, nie wy! – wskazał palcem swoich rodziców. – I nawet nie próbujcie przekupstwa typu „zaproście ciotuchnę bo wypada, a my wam za nią zapłacimy”, bo to się wam nie uda! Nie. Ma. Takiej. Opcji. Zrozumieliście?
– Zrozumieliśmy, Adam, zrozumieliśmy. – odpowiedziała Agata zrezygnowanym tonem. – I nawet jeśli nam się to nie podoba, to uszanujemy wasze wybory. Ale chciałabym cię prosić o jedno – przestań się już na nas wyżywać. Naprawdę. Wiem, zachowaliśmy się jak… Jak ostatnie… Długo by wymieniać. Ale wybacz nam. Wybaczcie oboje. Tym bardziej, że chcielibyśmy zacząć od nowa. Ułożyć sobie z wami tak dobre relacje, na ile tylko będzie to możliwe. Co prawda nie spodziewałam synowej w wieku własnej młodszej siostry… – rzuciła podniesionym tonem, jakby chciała jeszcze coś dopowiedzieć, ale powstrzymała się w ostatniej chwili. – Ale skoro taką kobietę sobie wybrałeś, synu, to szanujemy twój wybór – dokończyła już spokojnie – i życzymy wam jak najlepiej. I naprawdę, gdybyście tylko czegokolwiek potrzebowali, to…
– Wiemy.
– W takim razie, skoro wszystko już wiecie… To co Andrzej, masz jeszcze coś do dodania? – szturchnęła męża.
– Nie, chyba nie – odparł nerwowo, podnosząc się z sofy. – Może będziemy się zbierać? Bo zasiedzieliśmy się trochę.
Wstali oboje, powoli ubrali się i stanęli przed drzwiami. W pewnym momencie Agata spojrzała jeszcze raz na Ewę, wyciągając ku niej rękę na pożegnanie.
– Aha, jeszcze jedno mi wybacz. Nie dam rady mówić do ciebie „córko”. Naprawdę. A przynajmniej jeszcze nie teraz.
– Nie ma problemu – Ewa wzruszyła ramionami. Ona też miała ochotę dodać od siebie coś złośliwego, ale uznała, że powinna odpłacić szczerością za szczerość. – To w takim razie zwracajmy się do siebie po imieniu. Wszystkim chyba będzie najwygodniej.
I zamiast odwzajemnić uścisk dłoni, podeszła do Agaty i objęła ją wpół. Ku nieukrywanemu zdziwieniu nie tylko samej objętej, ale i wszystkich pozostałych obecnych. Na które to zaskoczenie odpowiedziała jednym ze swoich najbardziej uroczych – i najefektywniejszych – uśmiechów. Tym z odrzuconymi do tyłu włosami i uroczymi dołeczkami w policzkach.
A może Adam jednak miał rację? Przyjemność przyjemnością, żądza żądzą, ale chyba naprawdę będą musieli ściągnąć nieco wodze zdziczałej namiętności. Tym bardziej, że po nocno-wieczorno-porannych (s)ekscesach doskwierały jej także te partie ciała, których wolałaby nie nadwyrężać. Jak tak dalej pójdzie, to maść na ból dupy będzie jej potrzebna nie tylko w internetach. Ale zanim to nastąpi, zanim za kilka godzin ten szalony weekend dobiegnie końca, urzeczywistni jeszcze jedną fantazję.
Osobiście nie uważała, żeby męski tyłeczek był jakoś specjalnie interesujący. Owszem, jeśli Adam podkreślił go dobrze skrojonymi spodniami, to niejednokrotnie zawieszała na nim oko. Podobnie w pracy, gdzie regularnie spotykała praktykantów, stażystów, czy jakichkolwiek innych młodych pracowników, na których czasami po prostu nie dało się nie spojrzeć. Zwłaszcza, że niektórzy jakby celowo wchodzili jej w pole widzenia, i to tak żeby spędzić tam jak najwięcej czasu. Ciekawe, czy miało to coś wspólnego z jej cokolwiek wysokim stanowiskiem? Albo z wyjątkowo głębokimi dekoltami, które ostatnimi czasy preferowała? Bo to też mógł być jakiś powód.
Lubiła też, w przypływie namiętności, powbijać w ten element męskiej anatomii – tym razem już tylko i wyłącznie w jeden konkretny, należący do konkretnego mężczyzny – paznokcie. Ale nawet wtedy jej uwaga skupiała się na samych pośladkach jako takich, a nie tym, co znajdowało się pomiędzy. Nie, żeby istnienie tej sfery obrzydzało ją w jakikolwiek sposób. A już na pewno nie była aż taką hipokrytką, żeby samemu żądać od swojego ukochanego regularnego zajmowania się jej drugą dziurką, a jednocześnie z założenia odrzucać samą myśl o odwdzięczeniu się w analogiczny sposób. Anal-logiczny. Ale ani jakoś nigdy Adam ją o to nie prosił, ani ją niespecjalnie kusiło, żeby mu się tam dobierać. Aż do dzisiejszego poranka. Bo już wtedy, kiedy sprawiał jej kolejny orgazm, myślała o tym bardzo intensywnie.
Spięła nadgarstki Adama jednym z kilku nie do końca poważnych gadżetów erotycznych, jakie posiadała, czyli kajdanek z czerwonym futerkiem, i kazała położyć się na brzuchu, z poduszką pod biodrami. Widziała, że mocno go to zaskoczyło, ale skoro nie zaprotestował, to ten pierwszy krok miała już za sobą. Tym bardziej, że od razu siadła mu na plecach – tym razem całkowicie nago, bez żadnej bielizny czy innych ozdobników – tak, że nie miał zbyt wiele do gadania. Zresztą mogła założyć, że już w trakcie wspólnej kąpieli mógł się czegoś domyślić, więc niech teraz nie marudzi. Wycisnęła na palec ten sam żel antybakteryjny, z którego dobrodziejstw Adam hojnie korzystał rano, i roztarła go pomiędzy jego zgrabnymi pośladkami.
– Ewa, ja chyba wiem co ty kombinujesz… Za to nie wiem, czy mam na to ochotę.
– Wstydzisz się?
– To nawet nie o to chodzi, tylko… Przecież ja wcale nie jestem tam seksowny. Chociaż właściwie to tak, masz rację – trochę się wstydzę – przyznał zmieszany.
– To zaczekaj, przygaszę światło. I nie, nie daruję ci, nie licz na to! Ty mnie wykorzystałeś rano, to teraz ja odwdzięczę się tym samym! Aha, od razu uprzedzam – jeśli ci się nie spodoba, to drugi raz tego nie powtórzę. Tak samo jeżeli sama dojdę do wniosku, że mnie to nie bawi. Pasuje ci taki układ?
– Cóż, skoro pasuje tobie, to ja właściwie też nie mam nic przeciwko. Ale… – zawahał się – jeśli oboje uznamy, że chcielibyśmy częściej urozmaicać tak nasze pożycie, to czy będziemy to powtarzać?
– Pytasz dzika, czy jak sobota, to tylko do lidla? – zaśmiała się.
Wstała i kolejno zgasiła wszystkie światła, zostawiając tylko jedną lampkę nocną, dającą stłumione, ciepłe światło. I z racji położenia rzucającą długie, głębokie cienie, tańczące na ścianach i suficie. Przysiadła na Adamie ponownie, i od razu zaczęła go ponownie gładzić palcami. Zataczała nimi niewielkie kręgi, równocześnie naciskając coraz mocniej. W końcu, tak niespodziewanie i łatwo że aż ją samą to zaskoczyło, weszła w niego na głębokość drugiego paliczka. W odpowiedzi usłyszała westchnienie i poczuła wyraźne, nagłe napięcie mięśni. Odczekała chwilę, aż ucisk ustąpi, po czym wysunęła i dyskretnie obejrzała palec. Był czysty, bo niby jaki miałby być? Bez przesady, akurat w kwestii higieny Adam był chyba nawet większym pedantem niż ona sama. Co nie oznaczało, że wciąż nie był wyraźnie spięty.
– Rozluźnij się. – poprosiła go czule. – Albo wiesz co, może klęknij, powinno być ci łatwiej. Ale nie tak, pochyl się bardziej do przodu.
– Jesteś pewna? Nie chciałbym, żebyś się zmuszała do czegokolwiek.
– Nie bój się. Aha, jeszcze jedno… Jak mnie rano pieściłeś, to powiedziałeś że czytałeś o tym. Moim zdaniem musiałeś to oglądać i to nie raz, bo wyglądałeś jakbyś bardzo dobrze wiedział co robić i jaki efekt to przyniesie. Ja natomiast nie będę niczego ukrywała – widziałam wielokrotnie filmy o tym, co teraz planuję, i mam tylko nadzieję, że… Ci wszyscy faceci naprawdę tego nie udawali.
Uklękła dokładnie za Adamem, położyła dłonie na jego pośladkach i lekko je rozchyliła. Światło było przygaszone, ale nie na tyle, żeby nie widziała wszystkiego, co chciała zobaczyć. Czy w takim razie był to dla niej widok jakoś szczególnie podniecający? Z początku faktycznie nieszczególnie, ale im dłużej się nad tym zastanawiała, tym coraz mocniej ją intrygował. A już najmocniej podniecała ją myśl o odwróceniu ról. Ubóstwiała chwile, w których Adam brał ja z całym impetem od tyłu. I nawet jeśli nie czuła się wtedy w żaden sposób poniżana czy upokarzana, zwłaszcza że działo się to niemal zawsze na jej wyraźne życzenie, to jednak było w tym sporo dominacji z jednej strony i uległości z drugiej. Za to teraz to ona byłą panią sytuacji. To Adam klęczał przed nią w raczej jednoznacznie uległej pozie, odsłaniając całą swoją intymność.
Pochyliła się ku niemu i zaczęła muskać go swoimi wargami. Najpierw jego odchyloną do tyłu męskość, ale że w tej pozycji nie było to zbyt wygodne dla obojga, to szybko przeniosła się niżej – czy z tej perspektywy raczej wyżej – w kierunku jąder. Wzięła w usta jedno, potem drugie, lizała przestrzeń pod nimi, coraz dalej i dalej, aż w końcu zatrzymała język dosłownie centymetr od jego słoneczka. Włożyła do ust swój kciuk, pośliniła i ucisnęła Adama w to miejsce.
– Jeśli w którymkolwiek momencie przestaniesz mieć ochotę, od razu mi o tym powiedz. Dobrze, kochanie? – spytała miękkim jak jedwab głosem.
– Oczywiście. Ale… Nie przestawaj, proszę. Jest mi bardzo przyjemnie.
W takim razie nie musiała już na nic czekać. Ostatni raz przeciągnęła palcem po jego kształtnym guziczku, jeszcze raz upewniając się, czy wszystko w porządku. Oczywiście, że w porządku! Sprawdzała to przecież. Dlatego ponownie rozchyliła pupę Adama, tym razem szerzej, i przeciągnęła po niej nawilżaną, hipoalergiczną chusteczką.
I pocałowała.
I co? I nic. A czego właściwie miała się spodziewać? Skóra jak skóra. Co prawda o dziwnej fakturze i nie poddająca się tak łatwo jak myślała naciskowi języka, ale nic poza tym. Smakowała i pachniała dokładnie tak samo, jak wszystko inne dookoła. Czyli napalonym facetem. I niczym ponadto. Absolutnie niczym. Chociaż… No nie, faktycznie, czuła coś obcego. Dziwną, słodkawo-perfumową mieszankę resztek żelu nawilżającego i chusteczek odświeżających. I tylko ją. Dlatego tym mocniej przylgnęła do niego ustami. Wciąż nie była do końca pewna jak jemu, ale jej zaczynało się to coraz bardziej podobać. Co prawda nadal nie słyszała fanfar rozkoszy, ale… Puściła jego pośladki i jedną dłonią złapała go za miejsce za jądrami, a drugą za penisa, ciągnąc równocześnie w dół.
– Ewa, wystarczy…
– Przepraszam, nie będę już. Za mocno?
– Nie o to chodzi. To jest… Poczułem się tak, jakbym zaraz miał przeżyć orgazm. Ale taki bardzo mocny, jak po długim… Co ty robisz?
Wstała z kolan i ponownie zmieniła pozycję – tym razem usiadła, kładąc swoje uda na łydkach Adama, dzięki czemu było jej dużo wygodniej. Ale nie tylko.
– Opuść głowę i spójrz na mnie między swoimi nogami. Co widzisz?
– Nie wiem, ciemnawo tu… Ewa! Ciebie widzę! Twoją rozchyloną kobiecość widzę, twój brzuszek, twoje swobodne piersi…
Tym razem wcisnęła w niego język tak głęboko, jak tylko mogła sięgnąć, do tego śliniąc się obficie. Kciukiem uciskała mocno miejsce u nasady męskości, a drugą dłonią objęła główkę i masowała, ale tutaj dla odmiany delikatnie. I chociaż nie mogła opędzić się od myśli, żeby był to tylko wstęp do dalszych, znacznie odważniejszych pieszczot, to dzisiaj postanowiła ograniczyć się tylko do tego.
– Mam nadzieję, że jest ci przyjemnie. Bo mnie bardzo i chyba chciałabym to kiedyś powtórzyć. – przerywała na chwilę lizanie, mówiła jedno czy dwa zdania i znowu wracała do całowania. – Może kiedyś pójdziemy o krok dalej? Może wsunę w ciebie cały palec i będę cię pieściła tam w środku? Tak, jak wtedy kiedy na tobie siedziałam? Albo dwa palce? Albo może w ogóle wezmę jakiś niewielki wibrator, kto wie? A może położysz się na plecach, tak żeby było ci wygodnie, podciągniesz nogi w ja wtedy wejdę ci w… Adam, czy wszystko dobrze? Uspokój się chwilę, nie tak szybko… Albo zamiast klęczeć tak przed tobą, to na tobie usiądę? Tyłem, tak jak lubisz? I dam ci się wycałować? Chciałbyś? Wiem, że tak! Pochyliłabym się nad tobą, a ty lizałbyś moja pupę! O tak! A ja w tym czasie wzięłabym cię głęboko w usta. Naprawdę głęboko, do samego końca. I w tej samej chwili wcisnęła ci palec w twój seksowny tyłeczek. A jakbyś chciał to i drugi i wtedy… Adam? Kochanie, co ci…
– Liż mnie jeszcze.
Starała się spełnić jego prośbę, ale napiął mięśnie tak silnie i odsunął się od niej tak daleko, że nie była w stanie dłużej go całować. Za to jeszcze mocniej złapała jego nabrzmiałą męskość, pociągając ją w dół wraz z jądrami. I w tej samej chwili, w akompaniamencie nieartykułowanego, gardłowego jęku, Adam wystrzelił w jej dłoniach. Raz po raz pulsował gorącymi, zdającymi się nie mieć końca falami spermy, zalewającej jej ręce, piersi i brzuch, ściekającej aż po kobiecość. A kiedy wydawało się, że naprawdę ma już dość, spiął się raz jeszcze i kolejną, tym razem naprawdę ostatnią porcją namiętności, ochlapał jej sutki. I osunął się półprzytomnie na łóżko.
Spojrzała na jego wciąż sterczącego sztywno, lśniącego od żądzy penisa. Nagle dopadła ją chęć, żeby i tym razem doprowadzić swojego kochanka do ponownego orgazmu. Wziąć go w usta i w ten sposób przebudzić, a kiedy znowu będzie przytomny, oddać się najgłębiej skrywanym perwersjom. Położyć się na Adamie tak, żeby rozsmarować na nim jego własne nasienie, a potem to wszystko zlizać. Pieścić swoim ciałem jego ciało, ugniatać i masować, aż do momentu w którym znów oboje będą nieprzytomni z rozkoszy.
Ale wtedy stwierdziła, że mimo wszystko nie chciałaby mieć Adama na sumieniu, więc tylko wyszła do łazienki, zmyć z siebie nie tylko jego dziką namiętność, ale i własne co bardziej wyuzdane pomysły.
Utwór chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie w całości lub fragmentach bez zgody autora zabronione.
Zdjęcie w tle: Agnessa Novvak
Wiem, że to bezczelna autopromocja, lecz jeśli Drogi Czytelniku / Szanowna Czytelniczko podobało ci się powyższe opowiadanie, czekasz na więcej oraz masz ochotę docenić moją pracę – będzie mi niezmiernie miło, gdy polubisz (i dołączysz do obserwowanych oczywiście, by nie przegapić żadnej nowości) moją stronę autorską na facebooku:
facebook.com/agnessanovvakstronaautorska/
Z góry dziękuję!
Agnessa