Egzamin dojrzałości (I)
20 maja 2015
Egzamin dojrzałości
Szacowany czas lektury: 13 min
Moje pierwsze opowiadanie w ogóle. Mam nadzieję, że się spodoba. Kolejne części już gotowe.
- Dzień dobry pani profesor.
Brak odpowiedzi.
Jak ta nauczycielka mnie wkurza, już czwarty roku uczy mnie w technikum angielskiego, a zachowuje się jak by pierwszy raz na oczy mnie widziała albo raczej nie widziała mnie w ogóle.
Uczę się bardzo dobrze, zbliżająca się matura to pestka. Powinna choć trochę zwracać uwagę na mnie zwłaszcza, że planuje studiować filologie angielską. Zazdrosna jest o moje dobre wyniki czy co?
Nie mam pojęcia dlaczego tak podoba się reszcie chłopaków.
Przyznam, że jest ładna. Drobna brunetka z włosami do ramion. Dziś była ubrana w obcisłe jeansy, które uwydatniają jej zgrabne nogi, a do tego żakiet z dekoltem. Piersi ma raczej małe, ale równie zgrabne co tyłek. Na oko powiedziałbym, że ma nie więcej jak 30 lat. Jednak jej sposób odnoszenia się do mnie psuł wszystko.
Nieważne, nie ma co się przejmować. Niebawem kończę szkołę i będę miał ją z głowy. Mam znacznie ważniejsze sprawy do załatwienia niż myślenie o tej jędzy.
- Cześć Asiu! - krzyknąłem
- Oo, cześć Łukasz. - odpowiedziała i ślicznie się do mnie uśmiechnęła.
Moja koleżanka z klasy Asia. Przeniosła się do naszej szkoły rok temu. Szczupła, wysoka blondynka z włosami splecionymi w warkocz niemal sięgającym pasa. Miała niesamowicie długie nogi, które zresztą lubiła pokazywać zakładając krótkie lub ledwie sięgające połowy uda spódniczki. Piersi też miała całkiem pokaźne. Rezolutna i wiecznie uśmiechnięta. Strasznie mi się podobała. Niedawno dowiedziałem się, że też chce studiować filologie.
Postanowiłem działać.
- Na ostatnim sprawdzianie z angola nie poszło naszej klasie najlepiej, prawie nikt nie dostał nawet czwórki. - zagadałem.
- Nikt oprócz ciebie. Ja dostałam trzy minus - powiedziała z smutną miną. - Przez ten sprawdzian moje świadectwo nie będzie wyglądać tak jak chciałam.
- No właśnie ja w tej sprawie, to znaczy może chciała byś ze mną zrobić referat na lekcje. Jeśli dobrze pójdzie dostaniemy po szóstce, a nasza średnia wrócić na właściwy tor. To jak?
Wystąpienia publiczne to coś czego nie cierpię, ale mogę poświęcić te 45 min strachu w zamian za możliwość spędzenia czasu z Asią. Może nawet uda mi się ją zaprosić do siebie.
- Pewnie! Z tobą na pewno się uda - odpowiedziała uradowana.
- Świetnie, w takim razie skocze do nauczycielki zapytać kiedy możemy przedstawić referat i bierzemy się do roboty. Spotkajmy się jutro po lekcjach w bibliotece, ok?
- Oki, mi pasuje.
- To na razie - krzyknąłem idąc w stronę klasy języka angielskiego.
Boże jak ja nienawidzę tych schodów. Klasa języka angielskiego była na trzecim piętrze. Trudno, szybko to załatwię i wracam do domu.
- Dzień dobry pani profesor. - „Po raz drugi, łaskawa jaśnie pani” pomyślałem.
Spojrzała na mnie jakby ducha zobaczyła, a potem odwróciła wzrok i próbowała zamknąć drzwi od klasy na kluczyk. Lekko trzęsły jej się ręce.
- Słucham, o co chodzi? - odpowiedziała gdy w końcu uporała się z drzwiami.
- Mam taką prośbę do pani. Na ostatnim sprawdzianie nie najlepiej mi poszło, może mógłbym przygotować referat i przedstawić go klasie za dwa tygodnie na lekcji, oczywiście na ocenę. Chciałbym poprawić swoją średnią. - Zgódź się i miejmy to z głowy.
- Nie - odpowiedziała wciąż nie patrząc mi w oczy.
- Co?! Dlaczego?
- Jesteście w klasie maturalnej, nie mogę marnować czasu, którego mamy i tak mało. - Podniosła swoją torebkę z podłogi i chciała odejść.
Byłem zdesperowany. Bardzo mi zależało na tym referacie, a raczej na możliwości spędzenia czasu sam na sam z moją sympatią. Złapałem nauczycielkę za ramię i delikatnie obróciłem ją w moją stronę, tak żeby spojrzała mi w oczy.
Prawie krzycząc powiedziałem - Sorko, ale ja bardzo proszę, obiecuję, że zrobię go na temat, który powinniśmy przerabiać tego dnia na zajęciach.
Trochę mnie poniosło. Patrzyła teraz na mnie z zdziwionym wyrazem twarzy. Przez chwilę tak staliśmy w milczeniu, a ja miałem okazję przyjrzeć się jej twarzy. Duże brązowe oczy, mały nosek i usta choć nie pomalowane szminką to wciąż pastelowo różowe, wyglądały świetnie na jej blado różowej twarzy. Zauważyłem też, że nie używała makijażu.
Chyba była zła. Obym nie dostał z liścia. Na korytarzu chodziło kilka osób, a ja nie chciałbym żeby zobaczyli coś takiego.
W końcu się odezwała.
- Jak już powiedziałam, nie mogę marnować czasu lekcyjnego na referaty. Wybacz, ale śpieszę się.
Odwróciła się w stronę schodów i odeszła szybkim krokiem.
Następnego dnia opowiedziałem o wszystkim Asi.
- Faktycznie, nie ciekawie to wygląda, ale nie martw się, tym razem ja pójdę do niej. Dostałam gorszą ocenę od ciebie więc może się zgodzi. Dodatkowo zaproponuje, że referat zajmie tylko połowę lekcji.
- Okej, tylko nie mów, że robimy referat razem, bo odmówi.
- Dobrze, a tak swoją drogą, chyba powinieneś przeprosić naszą nauczycielkę. Po klasie i tak krążą już plotki, że nie przepadacie za sobą. Będzie niedobrze jeśli inni uczniowie dowiedzą się o waszej wczorajszej rozmowie.
- Nie mam zamiaru ją przepraszać, poza tym nie zrobiłem nic złego.
Tydzień później Asia poszła zapytać o pozwolenie na referat. Nauczycielka oczywiście się zgodziła, pod pewnymi warunkami, ale jednak. Strasznie mnie to wkurzało. Na mój referat to się nie zgodziłaś jędzo.
Przez dwa tygodnie prawie codziennie po szkole spędzałem czas z Asią. Spotykaliśmy się w szkolnej bibliotece albo w małej kawiarence blisko szkoły. Ostatniego dnia odwiedziliśmy centrum handlowe żeby uczcić zakończenie pracy. Zwiedziliśmy chyba wszystkie sklepy, zjedliśmy trochę w kfc, a na koniec poszliśmy zagrać w bilard.
- Zasady są bardzo proste, musisz tą białą kulką wbić pozostałe do otworów w stole. - To był jej pierwszy raz gdy grała w bilard.
- Tak jest! Proszę pana - odpowiedziała śmiejąc się do mnie. Była naprawdę słodka. - Kto pierwszy?
- Możesz zacząć jeśli chcesz.
Uradowana wzięła kij w swoje drobne rączki i podeszła do stołu. To zdecydowanie był jej pierwszy raz. Kij trzymała strasznie niezdarnie, a przy pierwszym uderzeniu nie trafiła nawet w białą bile.
- Hahah, ale z ciebie ciamajda. - Roześmiałem się.
Stosunki między nami każdego dnia były coraz lepsze.
Strzeliła udawanego focha i powiedziała - więc powiedz mi jak to się robi, panie profesjonalisto.
Wstałem od stolika i kazałem jej jeszcze raz przymierzyć. Oparła się o stół i lekko wypięła tyłek, ależ to był widok. Miała na sobie jaskrawożółty t-shirt, niemogący w najmniejszym stopniu ukryć jej pokaźnych piersi, które w tej chwili lekko opierały się o blat. Do tego założyła ciemno fioletowe ciasne jeansy wspaniale uwydatniające jej krągłości.
- Pokażę ci jak powinno to wyglądać.
Podszedłem bliżej i nachyliłem się nad nią. Moja klatka piersiowa stykała się z jej plecami, a dłonie oparłem na jej dłoniach by pomóc odpowiedni przymierzyć. Twarzą znalazłem się parę centymetrów od jej głowy. Poczułem wspaniały zapach jej włosów.
Puk. Kij uderzył w białą bilę, a ta potoczyła się w kierunku pozostałych. Nie było to silne uderzenie, ale wystarczyło by jedna z bil wpadła do dołka.
- I co! Kto jest najlepszy?! - Niemal krzyczała z radości.
- Całkiem nieźle jak na pierwszy raz.
Graliśmy dość długo. Ona nie mogła trafić, a ja nie trafiałem celowo, więc miałem wiele okazji by co rusz podejść i jej "pomóc".
Po wszystkim odprowadziłem ją na przystanek, było już ciemno, nie chciałem żeby sama chodziła po mieście o tej porze dnia. Autobus mógł się zjawić w każdej chwili.
- Naprawdę świetnie się dzisiaj bawiłem.
- Ja też, chociaż w bilarda mogłeś dać mi wygrać.
- Więc może zabiorę cię następnym razem na randkę i zagramy znowu?
Było widać zakłopotanie na jej twarzy. Podejrzewałem, że nie myśli o mnie w tych kategoriach, ale nie zamierzałem się poddać.
- Wiesz, naprawdę cię lubię i ciesze się, że o to pytasz, ale... zbliża się matura, a poza tym niedawno rozstałam się z swoim chłopakiem, myślę, że chyba powinnam trochę poczekać.
Szlak, miałem nadzieję, że się zgodzi, a tu taka niejednoznaczna odpowiedź.
- Rozumiem...
I co ja mam teraz powiedzieć? Próbować dalej po tym jak dostałem kosza...? Wiem!
- Więc może niech los za nas zdecyduje?
- Los? Co masz na myśli ?
- Jeżeli z jutrzejszego referatu dostaniemy po piątce pozwolisz zabrać się na randkę. Tylko jedna randka.
- Hmm... dobrze, niech będzie - odpowiedziała uśmiechając się.
W tym momencie nadjechał autobus. Zrobiła krok w moją stronę. Miała duże błękitne oczy, w których teraz odbijały się światła miasta. Dała mi buziaka na pożegnanie. Gdy jej pełne wargi mnie musnęły poczułem jak ciepło rozlewa się na moim policzku. Odwróciła się i wsiadła do autobusu.
Nadeszła godzina zero, wszystko albo nic. Strasznie boję się wystąpień publicznych, nawet jeśli słuchacze to raptem dwadzieścia parę osób, które w dodatku znam. Strach minął, gdy zobaczyłem niemal zszokowaną nauczycielkę, kiedy zorientowała się, że referat to wspólna praca Asi i moja. Nic nie powiedziała, krzątała się tylko po klasie przenosząc jakieś książki i podręczniki z kantorka na końcu klasy.
- The Elizabeth Tower (previously called the Clock Tower), named in tribute to Queen Elizabeth II in her Diamond Jubilee year, more popularly known as... as... Big Ben.
Szło nam całkiem nieźle, w przeciwieństwie do Asi zdarzyło mi się kilka drobnych potknięć, ale mało znaczących.
Referat był naprawdę świetnie przygotowany. Mieliśmy szczegółowe opisy, ciekawostki, trochę wplecionych dowcipów, a nawet obrazy w dużym formacie. Odwróciłem się w stronę ławki, żeby podnieść właśnie jeden z takich obrazów. Wciąż byłem poddenerwowany wystąpieniem dlatego nie zauważyłem, że na drodze do ławki znajduje się moja "kochana" pani profesor. Zderzyliśmy się dość mocno, ale ponieważ byłem od niej wyższy prawie o głowę i dużo cięższy odbiła się ode mnie jak piłka. Złapałem ją za talię w ostatniej chwili nim zdążyła upaść. Jednak prawa fizyki są bezlitosne. Zbyt mocno się pochyliłem i upadłem razem z nią na podłogę. Moja ręka, którą ciągnąłem sorkę w swoją stronę trochę zamortyzowała upadek nauczycielki, właściwie to ledwie dotknęła podłogi. W zamian za to oberwał nadgarstek mojej drugiej ręki i kolana. Klęczałem tak nad nią grymasząc z bólu, a ona leżąc przyglądała mi się. Tylko przez ułamek sekundy nasze spojrzenia się spotkały, ale to wystarczyło żebym zauważył jej zarumienione policzki i ten wyraz twarzy. Taki sam jak wtedy, gdy prosząc o pozwolenie na referat złapałem ją za ramię.
Widocznie złość ją zalewała. Uczeń który najpierw zrobił ją w balona teraz "rzuca" nią o podłogę.
Pomogłem jej wstać i pozbierać książki, które upuściła. W tym samym czasie w klasie nastąpił wybuch śmiechu.
- Hej, hej, panie kolego, pobicie nauczyciela na lekcji podchodzi pod paragraf - Żartowali sobie koledzy.
Ciesze się, że tak zareagowali, trochę rozładowało to napięcie, które odczuwałem.
Dalsza część wystąpienia przebiegła bez niespodzianek. Nadszedł czas oceny naszej pracy.
- Całkiem nieźle wyszło wam to wypracowanie
Mówiąc to nauczycielka siedziała za swoim biurkiem, było dość masywne i wysokie. Zdaję mi się, że siedząc tam była trochę pewniejsza siebie.
- Tak więc wystawię wam oceny. Asia bardzo poprawiłaś swoją gramatykę od pierwszej klasy. Pięć z malutkim minusikiem za błędy w wymowie.
Przewertowała kilka razy dziennik klasowy szukając karty z ocenami z języka angielskiego, a potem szukała jeszcze Asi na liście uczniów. Przyznam, że trochę jej to zajęło i robiłem się niecierpliwy. Czy ona musi być tak nieporadna?
- Niech nas pani nie trzyma w niepewności, jaką ocenę dostanie nasz klasowy bandyta pani profesor? - zażartował jeden z moich kumpli.
- Cztery
Cztery?! Miałem gdzieś oceny i świadectwo, tu chodziło o moja randkę z Asią.
- Tylko cztery? Dlaczego? Przecież wypracowanie było wspólne, powinienem dostać pięć.
- Miałeś znacznie więcej błędów niż twoja koleżanka, nie tylko leksykalnych, ale i gramatycznych. Wiem, że jesteś dobrym uczniem, ale wszyscy też wiecie, że każdy sprawdzian i każdego ucznia oceniam indywidualnie.
To co mówiła było prawdą, ale nie mogłem pozwolić na taki przebieg sprawy. Spokojnie, uspokój się, załatwimy to polubownie.
- Proszę pani, tak jak mówiłem wcześniej, nad wypracowaniem pracowaliśmy wspólnie i włożyliśmy w to tyle samo wysiłku. Uważam, że powinniśmy dostać tą samą ocenę.
- Dobrze, więc wstawię wam obojgu po czwórce plus.
A to przebiegła suka.
- Takie rozwiązanie wam odpowiada? Czy zostać przy poprzednich ocenach? - zapytała wciąż uważnie przeglądając dziennik.
- Nie proszę pani, zostańmy przy poprzednich ocenach.
Odpowiedziałem spokojnie, ale w środku, aż się gotowałem ze złości.
Po zakończeniu lekcji Asia złapała mnie na korytarzu.
- Hej, nie martw się, cztery to nadal bardzo dobra ocena. Jeśli się postarasz powinieneś dostać piątkę na koniec roku.
- Wiem Asiu, ale przecież wiesz, że nie o ocenę mi chodziło.
- Tak wiem, dlatego postanowiłam jeszcze się zastanowić nad naszą randką.
Na te słowa, aż podskoczyłem.
- W tym tygodniu będę dość zajęta, ale potem dam Ci odpowiedź.
Więc nadal nie wiem czy wyjdziemy gdzieś razem.
- Okej, będę czekał - odpowiedziałem z wymuszonym uśmiechem.
Poszedłem przebrać się do szatni zanim ją zamkną.
Kurde, znowu te schody, jak ja ich nienawidzę.
- Hej, kolego, nie wiesz że po szkole chodzimy w obuwiu na zmianę. - Złapała mnie sprzątaczka naszej szkoły.
- Tak wiem, przepraszam, ale muszę jeszcze koniecznie porozmawiać z jednym z nauczycieli, a szatnia jest już zamknięta.
- Tym razem ci odpuszczę, ale na przyszłość załatwiaj takie sprawy wcześniej.
- Dobrze, przepraszam.
Nie mogłem znieść myśli, że jeden z nauczycieli się na mnie uwziął, muszę z nią pogadać i zapytać o co jej tak właściwie chodzi.
Byłem tak zdenerwowany, że wszedłem do klasy bez pukania. W środku była tylko sorka, też kończyła lekcje. Drzwi były lekko uchylone, więc w pierwszej chwili nawet mnie nie zauważyła. Siedziała przy ławce na środku klasy odwrócona do mnie bokiem, chyba o czymś rozmyślała. Przez moment jej się przyglądałem. Miała na sobie gruby, ciemno szary sweter. Odnosiłem wrażenie, że jest na nią troszkę za duży. Delikatnie zwisała na jej barkach odkrywając całą szyje i część lewego ramienia. Wyglądała jak małe dziecko w ubraniach rodzica. Do tego nosiła jednolitą, bordową spódnice sięgającą do kolan i grube czarne rajstopy, idealnie oplatając jej zgrabne łydki. Właśnie zdejmowała swoje małe pantofelki bez obcasów, w tym samym kolorze co spódnica. Ależ ona wydawał się teraz taka bezbronna i delikatna. Gdyby tylko nie miała takiego paskudnego charakteru.
Puk, puk. Stuknąłem delikatnie do drzwi żeby mnie zauważyła. Tak się wystraszyła, że w ułamku sekundy stanęła na baczność. Stała tak teraz boso wpatrując się we mnie. Trochę mnie to rozbawiło. Pomyślałem, że skoro już się tak wystraszyła to załatwię to na spokojnie. Podszedłem do niej. Staliśmy od siebie na mniej niż wyciągnięcie ręki.
- Sorko, przepraszam, że zapytam tak wprost, ale dlaczego mnie pani tak bardzo nie lubi?
Aż drgnęła słysząc to. Trafiłem?
- N... nie, ja cię... nie nie lubię, znaczy...
Przyznam szczerze, sprawiało mi radość gdy się tak męczyła. Zrobiłem krok w przód.
- Więc dlaczego, mnie panie unika, nie mówi dzień dobry, nigdy nie bierze do odpowiedzi?
- Nie, to nie tak, źle to zrozumiałeś. - Już prawie krzyczała, miałem wrażenie, że zaraz się rozpłacze.
- Więc jak mam to rozumieć? Zresztą nie ważne, niedługo kończę szkołę i już nigdy więcej się nie zobaczymy.
Na te słowa zamarła w bezruchu. Staliśmy tak przez chwile nic nie mówiąc.
W końcu podniosła głowę tak, że teraz patrzyła przed siebie, a jej wzrok utkwił na wysokości mojej brody. Tym razem to ona zrobiła krok w moim kierunku. Mogłem usłyszeć jej lekko przyśpieszony oddech. Staliśmy dosłownie kilka centymetrów od siebie. Wspięła się na palcach otulonych czarnym materiałem idealnie gładkich rajstop. Podniosła wzrok jeszcze wyżej i poczułem ciepło jej warg na swoich ustach. Były niesamowicie delikatne, niemal eteryczne. Pocałunek trwał dwie może trzy sekundy, po czym znów stanęła na całych stopach, spojrzała na mnie, a ja zauważyłem ten sam rumieniec i ten sam wyraz twarzy jak wtedy, gdy szarpnąłem ją za ramie i wtedy gdy się na nią przewróciłem.
Zamurowało mnie, nie wiedziałem co powiedzieć. Ona też chyba zaczęła sobie uświadamiać, co się właśnie wydarzyło. Podbiegła szybko do swoich rzeczy, wskoczyła w buty na zmianę, po czym zmierzała w stronę wyjścia.
- Przepraszam, ale muszę już iść, zaraz mam zajęcia dodatkowe dla studentów.
Prawie wybiegła z klasy, a ja zostałem sam z swoimi myślami.
Ciąg dalszy nastąpi.