Angelique d'Audiffret-Pasquier (VIII)
10 października 2010
Angelique d'Audiffret-Pasquier
Szacowany czas lektury: 12 min
Paryż był dokładnie taki, jakim go sobie wyobraziłam. Przywitał mnie gwar setek przechodniów, okrzyki handlarzy, chaos barw, stylów, ludzi wszystkich klas i ras. Stojąc na dworcu czułam się oszołomiona, ale było to szczęśliwe oszołomienie. Oddychałam pełną piersią, wyzwolona z mojej małej wioski. Witaj Paryżu!
Nie zauważyłam nadchodzącej cioci Donatienne. Wyglądała tak, jak ją pamiętałam - śródziemnomorska uroda, czarne włosy, wielkie, ciemne oczy i pełne, dojrzałe ciało, którego krągłości rzucały się w oczy, przyciągały wzrok mężczyzn. Towarzyszyło jej dwóch tragarzy, którzy zerknąwszy na mnie z zaciekawieniem, bez słowa chwycili bagaże i skierowali się w stronę powozu.
Ciocia z wielkim uśmiechem pocałowała mnie w policzki i chwyciła za dłonie.
- Angelique! Jak miło cię wiedzieć. Wyrosłaś na piękną kobietę. Kiedy widziałam cię ostatni raz? Czekaj... - podniosła do góry wzrok.
- Dwa lata temu - podpowiedziałam. - Odwiedziłaś nas. W lecie.
- Ach, tak. Miło, że pamiętasz. - Popatrzyła na mnie z zagadkowym uśmiechem, po którym spłoniłam się po same uszy. Będę musiała zastanowić się nad tym uśmiechem - pomyślałam.
Dom cioci znajdował się jakieś pół godziny od dworca. Przy wejściu powitała mnie służba - cztery pokojówki, jeden starszy pan, w stroju lokaja i dwie kucharki, młodsza i starsza kobieta, wnioskując po tuszy i podobnych do siebie rumianych, prostackich twarzach domyśliłam się, że to matka z córką. Ciocia Donatienne przedstawiła mnie wszystkim. Z gniewem zwróciła się do jednej z pokojówek:
- Zawołaj Eveline.
Powiedziawszy to, uśmiechnęła się do mnie przepraszająco, ale nic nie powiedziała. Po chwili po schodach zeszła naburmuszona kuzynka. Zbliżyła się niechętnie i pocałowała mnie w policzki. Oj, ta dziewczyna nie była zadowolona z mojego przyjazdu.
Następnie ciocia pokazała mi mój pokój. Wzięłam kąpiel, którą wcześniej przygotowano w drewnianej balii. Kwiecisty zapach wypełnił całą łazienkę. A później uroczysta kolacja.
Było nas tylko troje. Mąż cioci zmarł kilka lat temu w czasie wyprawy handlowej do Indii. Mama wspominała, że od jego śmierci, o ciocię ubiegało się wielu amantów, ale ona pozostawała obojętna.
Eveline była w złym humorze, cały ciężar konwersacji spoczywał więc na cioci i mnie. Nie przeszkadzało mi to zresztą. Byłam szczęśliwa i podekscytowana. Z przyjemnością rozmawiałam z ciocią i po raz pierwszy od długiego czasu myślałam o tym, jak kilka lat wcześniej oglądałam jej igraszki z własną cipką. Przyznam się szczerze, że miałam nadzieję na powtórkę przedstawienia. Wcześniej, czy później znajdę sposób. Rozglądałam się po jadalni i patrzyłam z przyjemnością na kobiety, które ofiarowały mi swoją gościnę.
- Oh, ciociu, nawet nie wiesz, jak się cieszę, że mogę tu być - zawołałam w końcu i pod wpływem impulsu podbiegłam i pocałowałam ją mocno w usta. Roześmiała się, lekko zmieszana, ale mile połechtana.
- My też się cieszymy - powiedziała. - Prawda? - dodała, zwracając się do Eveline. Kuzyneczka wstała od stołu i ukłoniwszy się lekko, wyszła.
Ciocia westchnęła i popatrzyła na mnie przepraszająco.
- Nie wiem, co w nią wstąpiło. Jest taka, odkąd dowiedziała się, że przyjeżdżasz. - Ostatnie słowa wypowiedziała z zażenowaniem. - Nie chcę, żebyś się czuła źle. Coś między wami zaszło, kiedy u was mieszkała?
Wzruszyłam ramionami.
- Nie mam pojęcia, o co chodzi. Może nie byłyśmy najgorętszymi przyjaciółkami, ale miałam wrażenie, że mnie lubi. Ja w każdym razie bardzo ją polubiłam.
- Może z nią porozmawiasz? - zaproponowała. - Dobrze takie sprawy załatwić zaraz na początku.
Czułam się, jakbym miała deja vu. Uśmiechnęłam się.
- Mogę z nią porozmawiać nawet zaraz.
I tak zrobiłam.
Eveline oczywiście nie była zadowolona z odwiedzin. Kiedy weszłam, popatrzyła jak na niebezpieczny gatunek węża. Podeszłam bliżej i usiadłam na brzegu łóżka, starając się wyglądać jak najbardziej niewinnie i potulnie.
- Wiem, dlaczego mnie nienawidzisz - powiedziałam cicho.
- O, naprawdę? - odpowiedziała zjadliwie Eveline.
Podniosłam oczy. Wiedziałam, jak niewinnie i słodko potrafią wyglądać moje ciemne oczy, myślę, że udało mi się nawet zaszklić je łzami.
- Myślisz, że jestem dziwką, brudną ladacznicą. I masz do tego całkowite prawo. Ale gdybyś znała całą historię, nie oceniałabyś mnie tak bezwzględnie.
Nie odpowiedziała, patrzyła tylko badawczo. Czułam, że zaczynam odzyskiwać kontrolę. Nie planowałam niczego, moje słowa były zupełną improwizacją, ale z każdym zdaniem wiedziałam coraz lepiej, co powiedzieć.
- Wtedy, w pokoju, kiedy próbowałam... - schyliłam głowę, w geście zawstydzenia - kiedy się dotykałam... Nie mogłam nic na to poradzić.
- Jesteś zwierzęciem?!
- Nie zawsze taka byłam. Nie wiem, czy spotkałaś naszych koniuszych. Jean’a i Bastien’a.
Pokręciła zdecydowanie głową. Nie wiedziała, że zdaję sobie sprawę z tego, że widziała nas razem w lesie. I na tym opierał się mój plan.
- Rok temu... - zadrżał mi głos. Zadrżał i nabrzmiał łzami. Była mistrzynią! - Przechadzałam się po lesie, sama. I wtedy spotkałam ich... Nie miałam żadnych szans. Przewrócili mnie i... - w tym momencie zapłakałam. - I zgwałcili.
Twarz Eveline zmieniła wyraz. Teraz zamiast odrazy widniał na niej szok i ślad współczucia.
- Zgwałcili?! Ale... Dlaczego nikomu nie powiedziałaś?!
Pokręciłam smutnie głową.
- Powiedzieli, że to samo zrobią mojej matce. A może jeszcze gorzej.
- I co zrobiłaś?
- Wróciłam do domu i starałam się zapomnieć... - odpowiedziałam.
- Ciągle nie rozumiem, co to ma wspólnego z twoim zachowaniem...
- Po kilku dniach spotkałam ich na podwórku. Kazali mi przyjść do lasu, w to samo miejsce. Znów mi grozili.
- Poszłaś?!
- A co miałam zrobić? Bałam się. Tam w lesie... znów mi to zrobili. To i jeszcze inne rzeczy, o których nie chcę mówić. I na tym się nie skończyło. Musiałam przychodzić prawie codziennie. Tak się bałam, nie mogłam nic zrobić. Oni byli tacy straszni. A później... - zasłoniłam twarz dłońmi i zaczęłam szlochać. - Zaczęłam tego potrzebować. Nienawidziłam się za to, ale nie mogłam nic poradzić. Może w ten sposób broniłam się przed gwałtem? Nie chciałam być tak poniżana, dlatego szukałam w tym przyjemności? Nie wiem. To stało się jak choroba. I teraz chcę z tego wyjść... - Padłam na łóżko i szlochałam coraz bardziej. - Uprosiłam matkę, żeby wysłała mnie do Paryża. To był jedyny sposób, żeby uciec, zacząć nowe życie. Proszę... Nie oceniaj mnie... Nie odrzucaj... Jeśli mnie nie przyjmiesz, będę musiała tam wrócić, a to najgorsze, co mogłoby się mi przytrafić... Błagam...
Poczułam na głowie delikatny dotyk dłoni. Kuzyneczka pogłaskała mnie miękko.
- Nie płacz już - powiedziała. - Wszystko będzie dobrze.
Usiadłam i popatrzyła na nią przez łzy. Eveline uśmiechnęła się i wyciągnęła ręce. Uścisnęłyśmy się mocno. Pociągnęłam mocno nosem, delektując się jej zapachem. Czułam się jak mała diablica i w tamtym momencie trochę się tego wstydziłam.
Od tej pory stałyśmy się najlepszymi przyjaciółkami.
Moja pierwsza erotyczna przygoda w Paryżu nie była jednak związana z Eveline.
Trzeciej nocy w Paryżu, kiedy pierwsze dotknięcie snu porywało mnie już ze świata jawy do krainy sprośnych snów, usłyszałam ciche skrzypienie podłogi na korytarzu. Kroki zatrzymały się przed drzwiami i to właśnie wyrwało mnie ze snu. Przez chwilę trwała cisza. Już zaczynałam myśleć, że doznałam złudzenia, kiedy ktoś nacisnął klamkę. Drzwi otwarły się bezdźwięcznie. Poczułam lekki przeciąg.
Leżałam twarzą do drzwi, ale nie widziałam zbyt wiele, mój pokój znajdował się od strony ogrodu, więc światła ulicy nie miały wstępu do środka. Ujrzałam tylko niewyraźną postać.
Czy się bałam? Ani trochę. Kurewka wewnątrz mnie wyczuwała lubieżne zamiary w intruzie, ktokolwiek by to nie był. Po kilku dniach nie mogłam nie zauważyć pożądliwych spojrzeń, jakimi obrzucała mnie służba (bez względu na płeć). Zastygłam w oczekiwaniu. A może to kuzyneczka postanowiła sprawdzić, jak bardzo nie mogę nad sobą zapanować?
Zacisnęłam mocno oczy i czekałam na rozwój wypadków. Po chwili czyjeś ciało wślizgnęło się pod kołdrę. Poczułam obfite kształty, pełne piersi dotykające moich pleców. Wstrzymałam oddech. Czyjaś dłoń zaczęła delikatnie przesuwać się po moim biodrze, coraz niżej, aż sięgnęła krawędzi koszuli nocnej. Wtedy zaczęła podróż powrotną, przesuwając skrawek materiału w górę. Miałam wrażenie, że serce wyskoczy mi z piersi. Boże, jaka byłam podniecona. Próbowałam jednak powstrzymać coraz szybszy oddech.
Kim był właściciel tajemniczej ręki? Wiedziałam już, że to nie kuzynka. Wyczuwałam też, że w gościu było za dużo pewności siebie, to nie mogła być żadna ze służących. Czyli pozostawało jedno - ciocia Donatienne. Zaskoczyła mnie na całej linii.
Kiedy krawędź koszuli nocnej zawędrowała na biodro, gorąca dłoń cioci zsunęła się na moją pupę i zaczęła delikatnie miętosić pośladki. Nie udało mi się powstrzymać jęku. Zresztą wystarczyło, żeby dotknęła mojej cipki, a wiedziałaby, że jestem daleka od spania. Śluz spływał po udach.
- Nie śpisz? - zapytała miękko, nie przestając obmacywać moich pośladków.
- Nie - odpowiedziałam.
Przez chwilę panowała cisza, cała moja uwaga skupiła się na palcach wędrujących po tylnej stronie ud. Kilka razy wcisnęły się głębiej, między pośladki i wtedy odruchowo zaciskałam tyłek, jakby nikt wcześniej mnie tam nie dotykał. Prawdę mówiąc czułam się jak dziewica (którą technicznie ciągle byłam). Pierwszy raz w życiu, to nie ja kierowałam zabawą. Za uchem słyszałam szybki oddech starszej, a jak ponętnej kobiety. Było mi wspaniale. Mogłam tak leżeć i pozwolić jej obmacywać mnie i gładzić całą noc.
Dłoń przesunęła się do przodu i zaczęła bawić się moimi włosami łonowymi. Tam zatrzymała się na chwilę.
- Podoba ci się? - zapytała chrapliwie ciocia.
- Bardzo - westchnęłam i w napadzie odwagi chwyciłam ją za rękę i spróbowałam przesunąć niżej, na pulsujące krocze. Ze zdziwieniem napotkałam na opór. - Proszę... - jęknęłam.
- Podobało ci się wtedy? - zapytała. Od razu wiedziałam, o czym mówi. - Myślałaś, że śpię, tak?
- Tak.
- A to było specjalnie dla ciebie - kobieta zachichotała. - Miałam ubaw widząc twoje wielkie oczy wpatrujące się w moją cipę. A później, przy śniadaniu widziałam, jak na mnie patrzysz. To było miłe. Myślałaś o mnie, kiedy wyjechałam?
- Wiele razy - szepnęłam. Poruszałam lekko biodrami, delektując się tym, jak blisko cipki jest jej dłoń, jak jej palce przesuwają się po szorstkich włosach.
- Chciałabyś zobaczyć ją teraz?
- Tak...
Kobieta odsunęła się ode mnie. Po chwili usłyszałam trzask zapalanej zapałki. Zapłonęła świeczka. Mętny blask oświetlił jej czerwoną z pożądania twarz, drżące wargi i rozpalony wzrok. Popatrzyła mi w oczy i ściągnęła przez głowę koszulę. Zaparło mi dech.
Klęczała na rozszerzonych nogach. Ciężkie piersi falowały w rytm przyśpieszonego oddechu, pełne biodra odcinały się cieniem od wąskiej, zgrabnej talii. Pomiędzy białymi, lśniącymi od potu udami widać było czarną gęstwinę włosów.
Ciocia patrzyła na mnie, zadowolona z efektu, jaki wywołała. Oblizałam wargi, spijając wzrokiem piękno jej ciała. Miałam wrażenie, że czuję zapach jej mokrej, wielkiej szpary. Jakby czytając moje myśli, kobieta sięgnęła środkowym palcem do cipki, zanurzyła go głęboko, następnie podsunęła ku mojej twarzy. Pociągnęłam głęboko nosem. Cóż za oszałamiający zapach! Wyciągnęłam języczek i nieśmiało polizałam. Naprawdę czułam się, jakbym nigdy nie kurwiła się z chłopakami koniuszego. Wydawało mi się, że ta noc jest przedłużeniem tej pierwszej, kiedy ciocia masturbowała się przede mną, dwa lata wcześniej.
Widząc moją uległość, uśmiechnęła się lubieżnie i usiadła wygodniej, podciągając do góry kolana. Jej mokry rowek zalśnił w płomieniu świecy. Kiwnęła palcem. Wiedziałam, czego oczekuje. Wstałam, schyliłam się i jak mała suczka zaczęłam obwąchiwać jej cipkę. Moja własna wydawała się płonąć, ale teraz chciałam odwlec rozkosz. Wiedziałam, że mogę dojść, kiedy zechcę. Teraz chciałam zaznać nowych rozkoszy, posmakować cipy, szczególnie, że o tej konkretnej tyle razy marzyłam.
Ciocia chwyciła mnie za włosy i przyciągnęła lekko.
- Zacznij wreszcie lizać, kurewko - rozkazała ochrypłym głosem.
Posłusznie wyciągnęłam język i najpierw delikatnie, później z coraz większym entuzjazmem zaczęłam przebierać językiem w mokrej, miękkiej szparce. To było cudowne, czułam się jak prawdziwa kurwa, bardziej chyba jeszcze, niż kiedy Jean i Bastien rżnęli mi tyłek. Lizałam ją zapamiętale, a jej wielkie uda ściskały mi głowę. Po chwili ciocia opadła na plecy i zaczęła wypychać biodra do przodu w coraz szybszym rytmie. Wreszcie zatrzymała się.
Myślałam, że to już, ale ona wstała i popatrzyła na mnie płonącymi oczyma.
- Nie chcę jeszcze dojść. Pokaż mi twoją dziurkę.
Położyłam się na plecach, ale ciocia odwróciła mnie brutalnie na brzuch, a następnie podciągnęła lekko za biodra, aż mój tyłek znalazł się przy jej twarzy. Oparłam się policzkiem o poduszkę i starałam się widzieć, co dzieje się z tyłu.
Najpierw gorące usta obsypały pocałunkami mój zgrabny, wzniesiony tyłeczek, czułam jak wargi rozmazują ślinę po pośladkach, kobieta jęczała przy tym coraz głośniej, głośniej nawet, kiedy ja sama lizałam jej łechtaczkę. Miałam nadzieję, że ściany są tutaj grube.
Kiedy nasyciła się już tą "platoniczną" pieszczotą, poczułam jak twardy języczek próbuje wbić się w mój ciasny odbyt. Rozluźniłam dupę, starając się ułatwić jej wysiłki. Ona sama rozszerzyła lekko moje pośladki. Język wszedł głęboko, jęknęłam czując w tyłku jego szorstkość i miękkość. Ciocia jęczała, wbijając mi go rytmicznie do środka. Widać nie było jej tego dosyć - nagle włożyła do wewnątrz palec. Odruchowo ścisnęłam pośladki. Po chwili dołączył do niego drugi. Lekki ból zwiększył przyjemność. Zaczęłam poruszać rytmicznie pupą, równocześnie ściskając i rozluźniając odbyt.
Ciocia zniżyła głowę i zaczęła lizać mnie po ociekającej sokami szparce. Nie omieszkałam zauważyć, że szybko sprawdziła palcem, czy ciągle mam swoją błonkę. Usatysfakcjonowana badaniem, zaczęła lizać mnie z jeszcze większym entuzjazmem, przekonana, że deprawuje niewinne dziewczę. No ale skąd mogła wiedzieć, jaka ze mnie kurewka i że jej przedstawienie sprzed dwóch lat, było tylko początkiem mej edukacji?
Czułam się rozkosznie, ale najchętniej pogmerałabym jeszcze w jej dziurkach. To było takie nowe i tyle czasu marzyłam o tym momencie.
Zaskakując zarówno ciocię, jak i siebie, opuściłam tyłek i chwyciwszy ją za ramiona, popchnęłam lekko na plecy. Patrzyła z oczekiwaniem. Odwróciłam się tyłem i przełożyłam przez nią nogę, tak że jej cipka znalazła się przed moimi ustami, a moja, przed jej. Nieraz stosowałam tę pozycję z koniuszymi. To było dziwne mieć teraz przed oczyma nie grube, czerwone prącie, ale pachnącą cipę.
Zaczęła się symfonia lubieżności, nasze języki gubiły się to w jednej, to w drugiej dziurce, dołączały do nich palce, wpychane czasami głęboko, czasami drażniące tylko delikatnie, wąchałyśmy się nawzajem, spijałyśmy soki miłości (i mogę przysiąc, że w jednym momencie moja wyuzdana partnerka popuściła nawet troszkę moczu, i jestem pewna, że zrobiła to celowo, aby sprawdzić, na ile jestem gotowa), jęczałyśmy i podrygiwały.
Wielkie pośladki mojej kochanki zaczęły drżeć w tej samej chwili, kiedy moje podbrzusze wezbrało pierwszą falą orgazmu. Szczytowanie wypchnęło nam powietrze z płuc, w najgorętszym momencie przestałam ją lizać, skupiona w pełni na rozkoszy wylewającej się spomiędzy mych własnych ud, ale ona zadbała o siebie - podniosła się, popchnęła mnie na plecy i usiadłszy mi na twarzy, zaczęła pocierać się o nią gorączkowo.
Skończyłam pierwsza, tak więc spłynęła ze mnie cała przyjemność, i czułam się trochę zabawnie, kiedy ona ciągle szczytując, podrygiwała na mojej twarzy, rozmazując po policzkach gorący śluz.
Kiedy wreszcie skończyła, zastygła na chwilę w omdleniu, a wreszcie podniosła tyłek i popatrzyła z góry, na moją mokrą twarz. Uśmiechnęła się lubieżnie.
- Jakaś ty piękna. Szczególnie z moją cipką nad buzią - powiedziała omdlałym głosem.
Wyobraziłam to sobie i stwierdziłam, że faktycznie muszę wyglądać teraz przepięknie.