Angelique d'Audiffret-Pasquier (V)

26 kwietnia 2010

Opowiadanie z serii:
Angelique d'Audiffret-Pasquier

Szacowany czas lektury: 6 min

Kolacja przebiegła w nader napiętej atmosferze. Biedna Eveline unikała mojego wzroku, jak mogła. Kiedy poprosiłam ją o podanie imbryka z herbatą, o mało nie zemdlała. Połowa dzbanuszka skończyła na obrusie. Speszona kuzynka rozpłakała się i uciekła do swojego pokoju.

- Bardzo nerwowa ta moja siostrzenica, nie sądzisz Angelique? - spytała mama, podnosząc w dezaprobacie brwi. - To tylko kilka kropel herbaty, nie koniec świata.

- Pewnie tęskni za domem, to pewnie od tego... - odpowiedziałam współczująco. - Sama, z dala od przyjaciółek. Musi strasznie cierpieć.

Mama pokiwała głową.

- Masz rację, drogie dziecko. Jestem pewna, że o to chodzi. Może powinnaś do niej pójść, porozmawiać. Niech się otworzy. Co ty na to? - spytała.

Z trudnością pohamowałam śmiech.

- Chcesz, żebym teraz do niej poszła? - spytałam drżącym z radości głosem.

Mama odprawiła mnie gestem dłoni. Wstałam od stołu, ukłoniłam się i pobiegłam na górę, do pokoju mojej ogarniętej tęsknotą kuzyneczki.

Tak jak myślałam, drzwi były zamknięte na klucz. Zapukałam energicznie.

- Eveline! Wszystko w porządku?

Najpierw odpowiedziała cisza. Dziewczyna musiała jednak stwierdzić, że jeśli nie chce wzbudzać podejrzeń, powinna odpowiedzieć.

- Wszystko dobrze. Dziękuję...

Jeśli myślała, że pozbędzie się mnie tak łatwo, była w błędzie.

- Otwórz. Mama prosiła, żebym z tobą porozmawiała.

Znowu cisza. Rozumiałam bardzo dobrze, że Eveline nie zdawała sobie sprawy, że zauważyłam ją w lesie, kiedy podglądała mnie w trakcie igraszek z Bastienem i Jeanem. Jeśli zaczęłaby zachowywać się nienormalnie, mogłaby wzbudzić we mnie podejrzenia, a tego nie chciała. Poza tym... byłam pewna, że tej udającej oziębłą matronę dziewczynie, spodobało się przedstawienie w lesie.

Zachrobotał klucz. Drzwi otworzyły się powoli. Oblana rumieńcem, zawstydzona twarz Eveline wyjrzała nieśmiało.

- Przepraszam za zabrudzenie obrusa... - wydukała.

- No, coś ty - odpowiedziałam rezolutnie i odsuwając ją na bok, weszłam śmiało do środka. Kuzynka patrzyła bezradnie, jak siadam na łóżku, podciągając sukienkę do kolan. Poklepałam miejsce obok siebie. - Chcesz porozmawiać? - spytałam.

Zrezygnowana, przymknęła drzwi, zostawiając jednak bezpieczną szparę, po czym podeszła bliżej i usiadła obok, choć nie tak blisko, jak chciałam.

Pierwszy raz od wypadku w lesie, mogłam przyjrzeć się uważniej. Początkowe wrażenie wcale się nie zmieniło - kuzyneczka była śliczną, pociągającą dziewczyną, żywym odbiciem swojej matki. Jeśli jednak na początku odepchnął mnie jej chłód, to teraz widziałam ją zupełnie inaczej. Z zachwytem spijałam urodę jej twarzy - pełnych warg, lśniących ciemnych oczy, delikatnych płatków uszu, długiej szyi. Najwidoczniej zmieszała ją natarczywość mojego wzroku, gdyż odwróciła głowę. Pozwoliło mi to opuścić dyskretnie oczy na kształtny, spory jak na jej wiek, tyłeczek. Jak jej mama. Dokładnie jak jej słodka mama. Poczułam jak wilgotnieje mi krocze. Przełknęłam głośno ślinę. Trzeba było przerwać jakoś milczenie. Pochyliłam się i chwyciłam jej dłoń. Wzdrygnęła się, ale nie cofnęła ręki. Co mogło być złego w niewinnym dotyku kuzynek?

- Opowiedz mi o sobie, Eveline - powiedziałam z entuzjazmem. - Większość czasu spędzasz sama, a musisz mieć przecież tyle rzeczy do opowiedzenia.

Wzruszyła ramionami.

- Cóż mogłabym powiedzieć. Nic ciekawego - burknęła.

- Nic ciekawego? W Paryżu? - oburzyłam się teatralnie. - Nie wmówisz mi, że twoje życie nie jest ciekawe! Pomyśl, co ze mną. Na wsi, sama, za towarzystwo mając jedynie wiejskie dziewczęta... i chłopców - dodałam, świadomie rozdzielając dziewczęta od chłopców delikatną przerwą. Eveline wzdrygnęła się i rzuciła mi szybkie, badawcze spojrzenie. "Czyżbym wiedziała? Czy jakimś cudem widziałam ją podglądającą?". Uśmiechnęłam się z całą niewinnością, na jaką było mnie stać i spojrzałam wyczekująco.

- Są... bale. Teatr. Koncerty... - zaczęła.

- Bale! Opowiedz o balach! - krzyknęłam i przyciągnęłam ją ku sobie, kładąc jej dłoń na swoim łonie. Oczywiście, całkiem przypadkowo. Przysunęłam również bliżej twarz, czują teraz zapach mej słodkiej kuzyneczki. Pachniała potem i lasem. Wyobraziłam sobie, że od wycieczki do lasu pewnie nie wzięła kąpieli. Jak musiała pachnieć teraz jej cipka? Pociągnęłam mocno nosem, ale nie udało mi się złowić ukrytego pod warstwą ubrań zapachu. Przycisnęłam jej dłoń jeszcze mocniej do swojego wzgórka. Czy wyczuwała, co dotyka?

- U nas w domu, bale odbywają się raz w tygodniu. Czasami bywa ponad sto osób...

- Sto osób?! - zawołałam z niedowierzaniem. - A chłopcy? - dodałam, przybierając poufny ton. Musiałam dobrać się do jej cipki. Nie chciałam jednak jej wystraszyć. Powoli. Bez napastliwości.

Ale chyba wystraszyłam.

- Co z chłopcami? - wyrwała rękę, patrząc na mnie z wyraźnym wstrętem. Widać przypomniałam jej scenę z lasu. Pomyślałam o spermie spływającej mi po twarzy i kutasie wbijającym się w tyłek. Jeśli kuzynka była całkiem niedoświadczona, to co zobaczyła, musiało ją zszokować. Ale przecież sama byłam młodą dziewczyną! Czułam pewność, że jakaś część Eveline czerpała przyjemność z podglądania ruchających mnie chłopców. Gdybym tylko mogła dostać się do tego ukrytego miejsca w jej duszy. Nawet teraz, gdy patrzyła na mnie ze wstrętem, mogłam widzieć jak podnoszą się jej piersi w ciężkim oddechu. Czy był to oddech podniecenia? Nie mogłam dłużej czekać.

Rzuciłam się na biedną kuzyneczkę i zaczęłam obsypywać pocałunkami twarz i odsłonięty dekolt. Zaskoczona dziewczyna zareagowała krótkim okrzykiem, ale bojąc się zaalarmowania mojej matki, w cichym zmaganiu spróbowała mnie z siebie zrzucić. Szamotałyśmy się przez chwilę w gorączce - ja, próbując całować usta i włożyć dłoń pod spódnicę, ona jedną ręką przytrzymując materiał, drugą odpychając moją natarczywą twarz. Wreszcie udało się jej mnie zepchnąć. Upadłam na podłogę. Eveline szybko przesunęła się w kąt łóżka i nakryła kocem po szyję. Patrzyła na mnie ze zgrozą i gniewem.

Wstałam, patrząc bezradnie na moją niedoszłą ofiarę. Boże, jak płonęła mi cipka. Nie wiedziałam, co zrobić. W desperacji podbiegłam do drzwi i zamknęłam na klucz. Eveline cofnęła się jeszcze bardziej. Stanęłam tuż przed łóżkiem i nie spuszczając wzroku z jej oblanej rumieńcem twarzy, podciągnęłam sukienkę do góry, opuściłam majtki, które zawisły na kolanach, po czym bezwstydnie zaczęłam się masturbować. Pojękując, gładziłam się szybkimi ruchami po szparce. Widok osłupiałej twarzy kuzynki zwiększył jeszcze moje podniecenie. Przebierałam dłonią coraz szybciej. Palce cicho mlaskały w ociekającej sokami szparce. Ugięłam lekko nogi.

Eveline nie spuszczała ze mnie wzroku. Ze wstrętem patrzyła na poruszającą się pomiędzy moimi udami rękę. Było to tak, jakby jej wzrok pieścił mnie dodatkowo ciemnym dotykiem. Prawie mogłam czuć gorący oddech na szparce, dotyk ocierających się o łono policzków, nosa zanurzanego w mokrej dziurce... języka ślizgającego się w środku... pijącego ze mnie... Wreszcie, poczułam narastający wybuch. Mój tyłek rozkołysał się do rytmu palców, aż wreszcie potężny orgazm wyrwał mi z gardła zachrypnięty jęk. Osłabła, oparłam się o łóżko, nie przestając gładzić cipki, aż nie ucichła ostatnia fala orgazmu.

Kiedy skończyłam, opuściłam fałdy sukienki i wytarłam palce o koc, nie podnosząc wzroku na kuzynkę. Uświadomiłam sobie coś szokującego: wstydziłam się! Pomimo moich świńskich zabaw z Bastienem i Jeanem, teraz oblałam się gorącym rumieńcem, niczym niewinna nastolatka, która pierwszy raz odkryła, że ma cipkę.

Eveline musiała zauważyć moją przemianę.

- Wynoś się! - wskazała na drzwi.

- Ja... przepraszam... - wydukałam.

- Wynoś się - powtórzyła jeszcze raz, wkładając w głos całą pogardę i wstręt na jaki było ją stać.

Posłusznie wyszłam i zamknęłam cicho drzwi. Oparłam się o ścianę, dysząc ciężko i próbując opanować wzburzenie. Jak to się stało, że z drapieżnika zamieniłam się w roztrzęsioną idiotkę? To ja miałam ją uwieść, omotać, zamienić w niewolnicę, jak zrobiłam to z koniuszymi, a zamiast tego upokorzyłam się, zrobiłam z siebie głupca. Zachowałam się jak zwierzę. Czy wcześniej się tak nie zachowywałam? Tak. Ale całkiem inaczej jest to robić z kimś, kto także opanowany jest zwierzęcym pożądaniem, a nie przed kimś, kto się nas brzydzi, i przed kim nie potrafiliśmy opanować pożądania.

Uciekłam do swojego pokoju i pogrążona we wstydzie, zasnęłam, chcąc jak najszybciej zapomnieć o doświadczonym upokorzeniu.

c.d.n.

Ten tekst odnotował 27,389 odsłon

Jak Ci się podobało?

Średnia: 8.27/10 (7 głosy oddane)

Pobierz w formie ebooka

Z tej samej serii

Komentarze (0)

brak komentarzy

Dodaj komentarz

Zaloguj się

Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.