Tylko Ty i ja (IV)
30 sierpnia 2014
Tylko Ty i ja
Szacowany czas lektury: 11 min
To ostatnia część z tej serii. Miłej lektury.
Byłem przekonany, że to już koniec. Dom wydawał się taki pusty bez niej, choć minęło zaledwie parę dni. Telefony były bezskuteczne. Wyglądało to jak jakiś żart, nietypową lub raczej stereotypową, banalną historię. Zdradzona i oszukana dziewczyna ucieka, a facet stara się ją odzyskać. Tylko to zupełnie inaczej wygląda z mojej perspektywy. Między nami wydarzyło się tak wiele, choć pozostawiało niedosyt na ustach jak i ciele. Dokonując kateksji, przekonałem się, że mogę zmienić siebie, co nie zdarzyło się do tej pory. Zdałem sobie sprawę, że byłem zakochany we własnej "siostrze", co równocześnie przerażało, jak i zdumiewało. Przede wszystkim, zamierzałem wyjaśnić tą sprawę z narzeczoną i uporządkować sprawy z Laurą. Zachować się wreszcie jak dorosły mężczyzna. Z ulokowanych oszczędności, z niewielką pomocą rodziców oraz banku, kupiłem sobie auto, bo tamto faktycznie nadawało się tylko do kasacji. Pozałatwiałem formalności z prawem jazdy, a ponieważ minęło już parę tygodni odzyskałem je, a moje urazy w wyniku tamtego wypadku pozostały praktycznie wspomnieniem, ręka powoli dochodziła do siebie. Wprawdzie musiałem pracować dużo ciężej, by spłacić kredyt, zatrudniłem się na weekendy w pobliskim barze, a pod koniec wakacji miałem wrócić do kancelarii i pracować w większym wymiarze godzin. Usatysfakcjonowany, mogłem spokojnie odetchnąć, choć największy problem nie był jeszcze rozwiązany, a Laura nie odbierała telefonów. Rodzice również nie wiedzieli o co chodzi, a gdy tylko ich odwiedzałem, tłukąc się autobusem, czego szczerze nienawidziłem, Laury dziwnym trafem, nie było. Od nich dowiedziałem się, że znalazła sobie chłopaka i wygląda to na coś dosyć poważnego, co kompletnie mnie zaskoczyło i załamało.
Praca w barze nie należała do najłatwiejszych, zwłaszcza z gipsem, ale zakres moich obowiązków ograniczał się do stania przy kasie i ewentualnej pomocy kelnerowi, albo ochroniarzowi, słynne "przynieś, podaj, pozamiataj", nie przeszkadzało mi to, była to jedynie praca sezonowa. Dostałem ją chyba tylko dlatego, że kobieta z którą o niej rozmawiałem, ewidentnie była chętna na coś więcej niż stosunki zawodowe. Tak więc, piątkowe i sobotnie wieczory spędzałem obsługując rozkapryszone i napalone idiotki, albo całkiem zagubionych facetów.
- Hej, przystojniaczku, wystawisz mi w końcu ten rachunek, czy mam tu korzenie zapuścić? - z myślenia wyrwał mnie głos brunetki siedzącej przy barze, ale jakiej... O czerwonych ustach i wielkich oczach. Zwykła czarna sukienka dodawała jej takiego seksapilu, że niepotrzebne były jakieś wyuzdane krótkie kiecki.
- Przepraszam, należy się 35, 50. Gotówką czy kartką? - starałem się mówić profesjonalnie.
- Seksem czy pieniędzmi? - mówiła, unosząc brew.
Spojrzałem oniemiały, instynktownie się uśmiechając.
- Nie ważne, reszty nie trzeba. - kontynuowała, wręczając mi banknot o nominale 50.
Delikatnie się podniosła, zabierając swoją małą torebkę i ruszyła do wyjścia.
Nie wiem co mi odbiło, naprawdę nie wiem, może fakt, że patrzyło na nią tyle mężczyzn, a ja od dawna nie miałem żadnej przy sobie, a może po prostu to, że była piękna i tajemnicza. Ruszyłem za nią, nie zważając na tłum ludzi czekających przy barze. Chwytając za ramię, przyciągnąłem ją do siebie.
- Zaczekaj... - mówiłem zdyszany.
Patrzyła lekko zdumiona, wyrywając się z uścisku.
- Nie umawiam się z przybłędami. - mówiła, drwiąc.
- Ja też.
Wymienialiśmy się jednoznacznymi spojrzeniami, a między nami czuć było napiętą atmosferę.
- Gdy spytam Cię o imię i numer, będzie to dość pospolite, byś mogła się zgodzić na spotkanie? - czułem się pewny siebie.
- Może, ale nie oczekuj zbyt wiele.
Wręczyła mi kartkę i zaraz jej nie było. Odprowadziłem ją wzrokiem, a raczej jej kształtne i jędrne pośladki, które doskonale opinała sukienka, natomiast w moich spodniach robiło się coraz mniej miejsca.
Musiała być zainteresowana. Czy chłopak z gipsem był tak atrakcyjny, czy raczej żałosny?W duchu miałem nadzieję na to pierwsze, a kontynuując pracę, wciąż zastanawiałem się nad przebiegiem całej sytuacji.
Wracając któregoś dnia z zakupów, pod swoimi drzwiami zastałem Sandrę. Jej ubranie, a raczej jego praktyczny brak wskazywało na cel tej wizyty. Stojąc blisko niej poczułem intensywne perfumy, od których aż kręciło mi się w głowie.
- Nie mogłam bez Ciebie wytrzymać Kochanie, nie lubię jak się tak bawisz. - dłońmi wodziła po moim ciele, gdy walczyłem z zamkiem od drzwi.
- Nie mam nastroju Sandra, odezwę się innym razem, naprawdę.
Jednoznacznie ją odepchnąłem, otwierając drzwi. Może i było to niemiłe, zważając na nasze stosunki.
- Och, gniewasz się o tą prostytutkę w twoim mieszkaniu? - mówiła z miną niewiniątka.
Nagle coś mnie olśniło.
- Prostytutkę? O czym Ty mówisz do cholery? - przyciągnąłem ją do siebie z taką siłą, że lekko pisnęła.
- No, tą młodą blondyneczkę, którą u Ciebie zastałam. Widać, że nie mierzysz wysoko, co do wyboru zabaw na wieczór, ale ta była wyjątkowo amatorska.
Coś we mnie pękło, czy to było możliwe, że to wszystko zrobiła właśnie ta Sandra, która czasami miała mnie kompletnie gdzieś?
- Powiedziałaś jej, że jesteś moją narzeczoną? - praktycznie zabijałem ją wzrokiem.
- No... mogłam coś powiedzieć, coś w tym stylu. - szeptała wymawiając te słowa.
Rozwścieczyła mnie do granic możliwości. Rzuciłem nią o podłogę, co nigdy wcześniej mi się nie zdarzyło, a zakupy popchnąłem gdzieś w kąt.
- Przecież ja chciałam tylko numerku jak zawsze, a Ty? O co Ci właściwie chodzi z tą smarkulą?
Była zaskoczona i poirytowana.
- Chcesz seksu? To będziesz go miała.
Chwilę potem, byłem zupełnie nagi, a ona skulona w kącie, czekała na mnie, jak na swojego Pana.
- Masz mi obciągnąć. Rozumiesz?
Mój penis stał na baczność, a ja chciałem się zabawić jej kosztem.
- Nie. - odpowiedziała sucho.
- Nie? Nie? Ja Ci dam nie.
Jednym ruchem przyciągnąłem ją za włosy ku sobie.
- Masz go ssać, jak coś najlepszego na świecie i mówić do mnie, gdy masz go w ustach, rozumiesz?
Praktycznie wepchnąłem go do jej ust. Wyrywała się jak nigdy, krztusząc się i pojękując, a ja z odchyloną głową, wydawałem z siebie pomruki zadowolenia, gdy mój członek był w jej gardle.
- Wyliż go.
Posłusznie wykonywała polecenia. Cała rozmazana, szarpała się, gdy wpychałem go głębiej, co utrudniało mi tą zabawę, dlatego w pośpiechu, pociągnąłem ją za włosy aż do mojej sypialni i w przerwach między jej krzykiem, skułem w kajdanki, a nogi związałem ze sobą. Rozrywając i tak prześwitującą bluzkę czułem niezmierną satysfakcje.
- Co robisz idioto?! Była cholernie droga, od... - nie zdążyła dokończyć, bo wymierzyłem jej siarczystego policzka, za jej nieposłuszeństwo.
- MÓWIŁEM Z PENISEM W USTACH.
Ponownie włożyłem członka, aż po gardło, co teraz było dużo łatwiejsze, bo nie mogła wykonać zbyt wielu manewrów, lub chciała być tak traktowana.
Poczułem nadciągające spełnienie, a jej opuchnięta i czerwona twarz, również wskazywało na to, że miała tego dosyć.
- To może inaczej się pobawimy. - mówiłem unosząc brew.
Spojrzałem w jej pełne strachu oczy. Tułów pchnąłem na łóżko, tak by mieć dostęp do jej pięknie zgrabnej pupy. Ta obcisła i krótka spódniczka wiele nie zakrywała, dlatego podniesienie jej, zupełnie wystarczyło. Nie nosiła bielizny, zawsze była przygotowana na wszystko. Wszedłem w nią jednym ruchem, sprawiając, że krzyknęła z bólu, wyrywając się na wszystkie strony. Rżnąłem ją jak nigdy, jak prawdziwą zabawkę, tylko dla własnej rozkoszy, a gdy znudziło mi się i to, wpadłem na zupełnie inny pomysł.
- Używałaś tej drugiej dziurki, dziecinko?
Spojrzała na mnie, z takim strachem, a rozmazany make-up dodawał efektu.
Nie chciałem jej dać przyjemności. Schyliłem się do jej krocza i polizałem drugą dziurkę, którą swoim penisem zamierzałem spenetrować.
- Ty CHAMIE!!! Jak możesz? - krzyczała najgłośniej jak potrafiła. Chciałem tego słuchać. Chciałem chłonąć smak jej słów, najlepszego odwetu. Wdarłem się z nią w taką siłą, bez żadnych olejków, czy innych pomocy. Musiało ją to cholernie zaboleć. Poczułem jak zaciska się na mnie i przyjmuje mnie do środka. Towarzyszyła temu niewyobrażalna rozkosz, której dotąd nie zaznałem. Poruszałem się powoli, zwiększając tempo do naprawdę szybkiego, a nadciągające spełnienie, zagłuszyło jej płacz i krzyki. Czując orgazm, wyszedłem z niej i odwróciłem ku sobie, mocno szarpiąc za włosy i zalewając jej twarz strumieniami spermy, która spływała po jej szyi, piersiach i zbrudziła spódnicę. Poczułem się naprawdę spełniony, a wyraz jej twarzy, był triumfem.
- Jesteś użyta jak należy, a teraz wynoś się stąd, nim się rozmyślę i pozbawię resztek twojej godności.
Mówiłem oddalając się od niej i pozostawiając ją skuloną na podłodze.
Zapewne zastanawiające jest to, co z tą pięknością z klubu. Parę randek i zabawa oralna nie przysłoni mi pragnienia mojej siostry. Co było oczywiste, już od samego początku.
Parę tygodni później, jako piękny przypadek odbyła się ceremonia, a raczej święto moich rodziców. Ich 15 rocznica ślubu, czyż to nie boskie? Ta cudowna uroczystość miała nastąpić w naszym majestatycznym ogrodzie, wraz z tłumem znajomych. Postanowiłem zaprosić Klarę, moją oszołamiającą nową znajomą, bo hańbą by było pójść na to wydarzenie zupełnie samym, tym bardziej, że fakt, iż moja siostra będzie z jakimś nowym fagasem podbudowywał we mnie chęć wzbudzania w niej zazdrości, a upijanie się na tego typu imprezach i uwodzenie zagubionych półnagich studentek, wcale nie fantazjowało mnie tak jak kiedyś. Kiedy wbiłem się w znienawidzony przeze mnie krawat i tandetny garnitur, który porządnie ogołocił mój portfel, wraz z Klarą, w czerwonej satynowej sukience, ruszyłem do domu moich staruszków. Nasz układ nie był ani trochę wiążący, erotyczne zabawy i pół czułe słówka były jedną z jego cech, a długotrwały i zazdrosny związek nie wchodziły w grę. Należała do pewnych siebie feministek, które poszukiwały niebanalnej historii, po prostu była zakochana w kimś, kogo tożsamości przede mną nie odkryła. Cudownym zrządzeniem losu okazał się fakt, iż Laura przyszła z dobrze znanym mi policjantem, a widok mnie z nową kobietą sprawił, iż jej twarz niemal spurpurowiała i zniesmaczona odwróciła się na pięcie. Klara wyparowała gdzieś w tle, podczas gdy to święto zamieniało się w przepełnione pijanymi osobami wesele, a gdy ją znalazłem, zupełnie obnażoną w krzakach wraz z tym fagasem mojej siostry, życie stało się dla mnie istną ironią. Postanowiłem poszukać Laury, by wyjaśnić całą sprawę, choć wydawało mi się to zupełnie niemożliwe. Fakt, iż znalazłem ją w naszym sadzie, oddalonym parę minut od naszego domu, nie był dla mnie zaskoczeniem, gdyż jako dzieciak przesiadywała tam zrywając jeszcze niedojrzałe jabłka. Wciąż na tym samym drzewie, w niewinnej bieli prezentowała się przepięknie, czysta, idealna, nieporuszona. Mój widok zupełnie jej nie wzruszył, zwinnie zeskoczyła, porzucając gdzieś w dal swoje szpilki i stając przede mną twarzą w twarz, z oburzeniem w oczach, podparła się o konar jabłoni.
- No co, chcesz to wszystko wyjaśnić braciszku? - jej ironia biła na kilometr.
- Właściwie tak...
Patrzyła zdumiona, rozglądając się do wokoło.
- Myślę, że nie ma czego, ta biedna kobieta jest twoją kolejną narzeczoną?
Skuliła się siadając na trawie.
- Nie chciałam wiele, a Ty zwodziłeś mnie niczym głupie dziecko, gdy tak naprawdę chciałam się poczuć przy Tobie prawdziwą kobietą.
Zadałem jej ból i tak właściwie zrozumiałem, że nie jest to po prostu opis jakiegoś idiotycznego romansidła, a raczej fakt, iż jest po prostu zakochana.
- Dziewictwo straciłam z kimś innym, nie martw się.
Monolog. A miałem jej tak wiele do opowiedzenia. Dziewictwo? To ona była dziewicą? Cóż, może i podniecało mnie to jeszcze bardziej.
- Kłamiesz siostrzyczko. - z premedytacją spojrzałem w jej oczy. - Ona nie była narzeczoną, nigdy jej nie miałem. Doskonale o tym wiesz.
- Może i jeszcze raz może, ale i tak zawiodłam się na Tobie. - położyła się na trawie, a ja tknięty impulsem, na niej.
Nie zareagowała, schowała twarz we włosach i cicho nuciła piosenkę.
- Gdybym Ci powiedział, że Cię kocham, tak naprawdę jako pierwszą, a prawiczkiem przestałem być już w wieku 13 lat, nie jestem kompletnie stabilny i lubię uprawiać niewiążący seks... zmieniłoby to coś?
Patrzyła w niebo. Scena niczym z filmu, a ja wciąż bezradny, nie wiedziałem co mam powiedzieć.
- Kocham Cię Laura. - przyciągnąłem ją do siebie.
Spojrzała w moje oczy.
- Ja też Cię kocham Bartku, ale nic z tego nie będzie.
Podniosła się i ruszyła w stronę domu. Zerwałem się niczym poparzony i wziąłem ją w swoje ramiona.
Była niepewna, a może i głupia?
Odepchnęła mnie i stając przede mną, zsunęła swoją śnieżnobiałą sukienkę, pod którą miała jedynie koronkowe majtki. Oddychała niespokojnie, a ja zbliżając się do niej, traciłem zmysły. Długie włosy sięgały jej bioder, znów poczułem się jakbym miał te naście lat i bał się, że nakryją mnie rodzice.
- Uczyń mnie kobietą Bartek... ale nic nie obiecuj.
Chwilę później leżeliśmy zupełnie nadzy w trawie, a ona wtulona we mnie czekała na ten moment, gdy poczuje mnie w sobie.
- Na pewno tego chcesz kochanie? - byłem zły na siebie, bo miałem wrażenie, że nie chciała czegoś więcej.
Całując policzki, żuchwę i obojczyki dotarłem do jędrnych i pełnych piersi, a twarde sutki aż drażniły mój tors. Jej wystające żebra, delikatny brzuch, długie nogi. Pospiesznie zsuwałem bieliznę, a mój penis był bliski erekcji, tym razem nie była zupełnie gładka, to dodawało uroku jej niewinności. Patrzyłem w jej oczy, nie chciałem jej rżnąć, chciałem kochać i mieć. Pocałowałem ją i jednym szybkim ruchem wdarłem się w gorące wnętrze. Krzyknęła, a w jej oczach pojawiły się łzy, wtuliłem się i czując jak pręży się pode mną, zacząłem przyspieszać, by dać jej tą upragnioną rozkosz. Objęła moje uda, uniosła nogi, a z ust słyszałem ciche jęki, by te zamieniły się w krzyki, które doprowadzały mnie do szaleństwa.
- Dobrze mi Bartek. - mówiła przerywanym głosem. Krzyczała ile miała sił w płucach, gdy jej ciałem zawładnął orgazm, a ja nie mogłem się na niej utrzymać, drżała i piszczała. Czułem nadchodzący finał. Zdyszany zacząłem pokrywać jej szyję pocałunkami i mając w sobie wszystko co do tej pory tłumiłem, trysnąłem w nią całym sobą. Nie słyszałem niczego, jedynie własny przeciągły jęk, który sprawił, że wokół nastała nicość. Opadłem na Laurę, jej włosy wręcz kleiły się do mnie, a ona promiennie się uśmiechała. To było więcej niż piękne.
- Nie obiecuje, że przestanę Cię kiedykolwiek kochać, że nie poproszę Cię o rękę.
Zaśmiała się.