Tylko Ty i ja (III)
2 sierpnia 2014
Tylko Ty i ja
Szacowany czas lektury: 12 min
Przepraszam, za tak długą przerwę, ale urok wakacyjnej atmosfery całkowicie mnie pochłonął. Opowiadanie krótkie, zapowiedzią następnego. Miłego czytania :)
Chciałam byś mnie dotknął. Byłeś tak blisko. Blask twoich oczy rozgrzewał me ciało. Szukałeś w sobie odpowiedzi, dlaczego tak bardzo mnie pragniesz. Szukałeś mnie... w sobie. Twój zapach nasycał moje zmysły, a gesty paliły skórę. Gdybyś tylko mógł być tym pierwszym. Dlaczego tak myślę? Czuje jaka jest wilgotna, pieszczę ją palcami, zanurzając je w niej coraz szybciej, drażnię ją ustając przed szczytowaniem. Czuje twój zapach w pościeli. Czuje spływającą po palcach wilgoć. Chcę być twoją własnością. Chcę byś się mną zabawił. Twoje oczy, ciało, usta, zapach, dotyk, uśmiech. Jesteś moją obsesją.
Spała. Patrzyłem na nią, bez skrępowania stojąc nad jej łóżkiem. Poruszała się niespokojnie, raz po raz odsłaniając mi jakiś kawałek swego ciała. Czułem, jakbym patrzył na arcydzieło. Nie zamieniliśmy słowa od tamtego zdarzenia, a dzień minął monotonnie w rutynie. Było dosyć wcześnie, więc krzątałem się w kuchni jak najciszej potrafiłem. Chciałem jej zrobić niespodziankę. Romantyczne śniadanie do łóżka, czy jak to zinterpretuję. Chciałem by urzekł ją mój urok. Pragnąłem dać jej wszystko co najlepsze. Ubrałem się i szybko pobiegłem do sklepu po świeże pieczywo, bardzo je lubiła. Wycisnąłem sok z pomarańczy i ukradłem różę z ogrodu sąsiadki. Ta kradzież była słuszna, prawda? Rozważałem to w duchu ze śmiechem. Do tego dwa syte omlety z warzywami. Pamiętam jak za nimi przepadała. Wchodząc do jej pokoju, a raczej mojej sypialni, ujrzałem rozczochraną kobietę z podwiniętą kusą bluzeczką. Nie miała bielizny, miała tylko ją. Niosąc tacę tylko w jednej ręce było mi podwójnie ciężko, dodatkowo widząc jej zgrabne nogi i zarys pośladków.
- Wstawaj księżniczko - mówiłem spokojnym cichym głosem.
- No wstawaj Mała. - chyba mogłem mówić w nieskończoność, bo nawet nie drgnęła.
Odłożyłem tacę na pobliski stolik, delikatnie odwracając ją na plecy. Bluzka podwinęła się całkiem, a ja ujrzałem idealnie wydepilowaną, zaróżowioną kobiecość. Stałem oniemiały chłonąc ten widok. Oddychała tak spokojnie, że żal mi było ją obudzić. Jednak moje pragnienia były silniejsze. Siadając obok niej, musnąłem jej udo. Była gładka, miękka i ciepła. Szalałem za nią. Dłonią dotarłem do krocza. Była tak wilgotna, że chciałem tylko jej posmakować.
Co ja robię... jest moją siostrą. Musiałem przestać, ale gdy spostrzegłem, jak w śnie pręży się niczym kotka, zacząłem pieścić nabrzmiałą już łechtaczkę, a drugim palcem stymulować ujście pochwy. Czułem jej wilgoć, ciepło. Była inna, wydawała się taka niewinna. Poruszyła się wciąż śpiąc, a ja, jak najsubtelniej mogłem, dawałem jej rozkosz. Nachyliłem się, wtulając się w jej włosy. Byłem dosyć nieporadny z tym gipsem, ale nie myślałem wtedy o tym. Była rozgrzana i cicho mruczała. Budziła się. Bałem się jej reakcji, jednak nie chciałem przerywać.
- Bartek... - wyszeptała
- Tak Kochanie ?
Otworzyła oczy. Po chwili zorientowała się co się dzieje, a ja zrozumiałem, że moje imię wypowiedziała przez sen.
Zrzuciła mnie z siebie, stając koło łóżka.
- Czy Ciebie całkiem pogięło? Co Ty wyprawiasz zboczeńcu? - była cała czerwona.
Pomimo tego, jej urok, jej zaspane oczy, rozczochrane włosy i wymięta koszulka cudownie podkreślały jej urodę.
- Tylko bez zboczeńców - mówiłem, wstając.
- A jak to inaczej nazwać, dotykasz moich intymnych miejsc, przecież... Jak mogłeś?
- Sama nie potrafisz lepiej - odparłem, wiedząc, że ją zawstydzę.
Jej reakcja, była godna podziwu, ze złości, chwyciła pobliską szklankę i rzuciła nią we mnie krzycząc z impetem.
- Oszalałaś do reszty? To wszystko było dla Ciebie - krzyczałem, gdy ta rozbiła się o ścianę pozostawiając wielką plamę.
- A nie dla Sandry? - rozzłoszczona wybiegła z pokoju i zamknęła się w łazience.
Tu ją bolało. Bolała ją Sandra, a raczej moje stosunki z nią, czy jak to nazwać.
- Laura, Kochanie, o co chodzi? - spytałem zza drzwi toalety
Otworzyła je tak gwałtownie, że odsunąłem się o parę kroków.
- O co chodzi? O CO CHODZI? A może o to, że zachowujesz się jak ktoś niepoczytalny. Kochasz się, czy Bóg wie co robisz z tamtą kobietą, a mnie zwodzisz i uwodzisz jak małą dziewczynkę, ot co!
Nie wytrzymałem. Podnieciła mnie jej furia, jej gniew, gorycz słów. Mimo mojego chwilowego kalectwa, jednym susem wepchnąłem ją do łazienki, pod prysznic. Przekręciłem kurek i polała się na nas woda, to nic, że gips był cały mokry, wszystkie opatrunki i całe ubranie, to wszystko było nie ważne na tle jej przesiąkającej koszulki coraz bardziej podkreślającej jej nagość. Szamotała się, krzycząc jakim szaleńcem jestem, ale nacisk mojego ciała, nie pozwolił jej na wiele. Przylgnąłem do niej tak, że czułem każdy jej zakamarek, zapach.
- Spokojnie mała, nie zrobię Ci krzywdy - mówiłem błądząc dłońmi po jej ciele.
Wilgoć naszych ciał splatała nas w jedno, gorąca fala wody podgrzewała i tak napiętą atmosferę.
Zacząłem szeptać wprost do jej ucha.
- Będziesz moja. Gdy zapragniesz mnie tak mocno jak ja Ciebie oddasz mi się zupełnie, a ja pokażę Ci taką rozkosz jakiej nie zaznałaś. Dotknij mnie, a zobaczysz jak Cię pożądam.- szeptałem, kierując jej dłoń na mego twardniejącego członka, który mimo szortów, był wyczuwalny.
- Ja...
Powoli ulegała. Przylgnęła do mnie mocniej, wtulając swoją twarz w mój tors.
- Wiąże nas więź, która sprawi, że nasz seks, będzie idealny. Chcę Cię smakować, chce dniami i nocami mieć Cię przy sobie.
Szukała odpowiedzi, jej oczy rozpromieniały. Wpatrywała się we mnie dogłębnie, muskając mój policzek ustami. Dotknęła warg cicho pojękując.
- Uwielbiam Cię... uwielbiam - mówiłem zamykając oczy.
- Umówiłam się z tym policjantem za godzinę, więc weź prysznic, a ja wejdę do łazienki po Tobie - odparła, wymigując się z uścisku.
- Miłego prysznica braciszku.
Zamknęła drzwi.
- Co? Czy ja się właśnie przesłyszałem? - mówiłem do siebie.
Miałem potężną erekcje, a ona również nie pozostawała bierna, a nagle odsuwa się i mówi, "Heja idę do innego", to chyba jakieś żarty. Stałem pod tym prysznicem jak głupi, w końcu ściągając przemoczone ubrania i biorąc prysznic. Chwilę później, owinięty w ręcznik wyszedłem a ona po prostu siedziała na krześle jedząc przyrządzone przeze mnie śniadanie.
- Mmmm... pyszne. Postarałeś się braciszku - mówiła szybko przełykając.
- Nie spiesz się i tak nie wychodzisz. - powiedziałem rozzłoszczony.
- Ponieważ? - wstała patrząc z niedowierzaniem.
- Bo ponieważ młoda.
- Podaj mi jakiś argument, jestem na tyle odpowiedzialna, by z nim iść.
Była uparta.
- Masz 17 lat i jesteś pod moją opieką, w pewnym sensie, więc nie zgadzam się żebyś się z nim spotykała, tym bardziej, że to obcy człowiek.
- Jakie Ty robiłeś rzeczy będąc młodszym ode mnie, co? - mówiła podnosząc głos - Czyżbyś zapomniał? Jeśli chcesz zadzwoń do ojca, albo do twojej mamy, od razu powiedzą Ci, że jesteś jakiś szalony, skoro nawet oni by się zgodzili. Jesteś po prostu zazdrosny i wiesz co... A..wypchaj się i tyle!
Zamknęła się w łazience.
Dobrze, może miała trochę racji z tą zazdrością, ale miałem pozwolić by ktoś inny się wokół niej kręcił? To niedorzeczne. Po 40 minutach, wyszła. Ubrana w krótką obcisłą spódniczkę i szpilki wyglądała nieziemsko. Wstałem, patrząc oniemiały, jednak nim zdążyłem coś powiedzieć, poszła, zatrzaskując za sobą drzwi.
- Laura... - pospiesznie krzyknąłem.
Cholera, czyżby ten typ jej się podobał? Byłem uwiązany do tego domu, bo nawet nie miałem czym się poruszać, a i tak nie wiedziałem gdzie jest.
Przez cały dzień nie mogłem znaleźć dla siebie miejsca, krzątałem się po domu bez celu, tu coś oglądając, tu czytając czy idąc do sklepu. Ciągle myślałem o Laurze. Dochodziła godz. 18, a jej wciąż nie było. Martwiłem się. Z tego wszystkiego zapomniałem o Sandrze, która wysłała mi już chyba 4 wiadomości, bym się odezwał. Gdy minęła 1 zacząłem wydzwaniać do siostry. Zazdrość to jedno, ale to poczucie, że mogło się coś stać jest wiele gorsza. Stałem przy drzwiach zastanawiając się co zrobić, gdy nagle tak po prostu weszła do domu, potykając się o własne nogi. Byłem zdumiony, tym bardziej, że wyczułem od niej alkohol.
- Piłaś? - spytałem chwytając jej dłoń.
- Puść. - Miała cichy głos.
- Zapytałem o coś.
Byłem naprawdę rozgniewany.
- Dziwne, że będąc w towarzystwie policjanta piłaś alkohol, mając 17 lat, gdzie byłaś? - naprawdę nie żartowałem, poczułem się za nią odpowiedzialny. Miała potargane włosy i pomięte ubranie.
- Laura, spójrz na mnie, ktoś Ci coś zrobił? Ten cholerny typ ze szpitala? - mówiłem, krzycząc.
- Nie. Pieprzyłam się z nim tak ostro, że zapomniałam o świecie, BRACISZKU - patrzyła na mnie z premedytacją, ledwo stojąc na nogach.
- Odwołaj to małolato. -Zabijałem ją wzrokiem.
- Nie, było naprawdę bosko, a co więcej, chce jeszcze.
Polizała moje usta, wtulając się we mnie. Dłoń skierowała na swoje krocze, dociskając i cicho jęcząc. Chciałem coś powiedzieć, ale patrzyłem jak zahipnotyzowany. Zaróżowione policzki, rozczochrane włosy. Musiała być moja.
Pociągnąłem ją za włosy zmuszając by była jeszcze bliżej.
- Bądź mym pierwszym...
Nim zdążyłem cokolwiek dodać, pobiegła do toalety. Zacząłem jej współczuć. Sam nie wiem czemu. Po prostu, zwyczajnie się upiła. Nie wierzę. Czyli to co mówiła było nieprawdą? Naprawdę chciała bym był jej kochankiem? Po 30 minutach nieobecności wszedłem do łazienki, by zobaczyć czy wszystko w porządku. Leżała na podłodze, zasnęła. Nawet zupełnie pijana wyglądała tak cudownie.
- Co ja z Tobą mam Laura... - mówiłem, delikatnie ją podnosząc. Jedną ręką ująłem ją w pasie, a gipsem podtrzymałem posturę. Musiało to komicznie wyglądać, ale nie miałem możliwości zrobić tego inaczej. Przerzuciłem ją przez ramię i skierowałem się do sypialni. Szczęście w nieszczęściu, że miała na sobie krótką spódniczkę, która automatycznie się podwinęła ukazując mi koronkowe stringi opinające jędrne pośladki.
- Naprawdę co ja z Tobą mam siostrzyczko - powtarzałem do siebie.
Nim położyłem ją na łóżku chwile przyglądałem się krągłej pupie, by potem delikatnie ułożyć ją na pościeli. Gdzie była i co robiła? Chyba wolałbym nie wiedzieć, ale pokusa poznania prawdy była silniejsza, dlatego sięgnąłem do jej torebki po telefon. Zablokowany. Cholera, nie znałem kodu, najśmieszniejsze jest to, że naprawdę nie miałem pojęcia i wciskając pierwszy lepszy, datę moich urodzin, schlebiając sobie, zgadłem. Po prostu nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Niestety, z sms-ów, połączeń nic nie wynikało. Rzuciłem go na bok, obiecując, że więcej tego nie zrobię. Każdy ma prawo do prywatności. Zmęczony i zatroskany ułożyłem się obok niej, wtulając jej drobne ciało do siebie. Myślałem, by urządzić romantyczną kolację i wyznać jej swoje plany, wobec niej. Była moją przyrodnią siostrą, a ja chciałem prosić ją o rękę, nawet nie sypiając z nią, chyba naprawdę się zakochałem. Nawet nie wiem kiedy zasnąłem.
~***~
Tak bardzo bolała mnie głowa, nawet nie pamiętam jak się znalazłam w tym łóżku, a każde szukanie wspomnienia przysparzało mnie o jeszcze większe rozdrażnienie. Leżałam sama, Bartka jak zwykle nie było od rana. Ledwo zwlekając się, wzrokiem doszukałam liściku leżącego obok szklanki z jakimś napojem.
"Pewnie jesteś nie do życia. To powinno Ci pomóc. Będę za niedługo. Twój B."
Słodkie. Ale co wczoraj zaszło? Czy coś w ogóle zaszło? Patrząc na swoje odbicie, omal się nie przestraszyłam. Rozmazana, rozczochrana, potargana. Idąc do łazienki z zamiarem ogarnięcia całej siebie, dostrzegłam perfekcyjny porządek. Ucieszyłam się, że Bartek tak dba o mieszkanie. Pożądałam go. Owijając się ręcznikiem, usłyszałam dzwonek do drzwi, a raczej dobijanie się do nich.
- Zawsze zapomina kluczy... co za głupek
Otworzyłam je pospiesznie i ujrzałam coś, a raczej kogoś, kogo nigdy bym się nie spodziewała. Rudowłosa dziewczyna, o niebanalnej urodzie spojrzała na mnie ze zdziwieniem, potrącając mnie i wchodząc do mieszkania.
- Przepraszam bardzo, ale czy... - zaczęłam, odwracając się w jej kierunku.
- Nie ma za co dziecinko. - Spojrzała na mnie zjadliwie.
- Dziecinko? Wypraszam sobie.
- Co, MÓJ Bartuś zaprosił Cię na weekend? Można się było tego po nim spodziewać, no ale cóż... - mówiła, rozglądając się po mieszkaniu.
- Akurat jestem jego... - patrzyłam na jej ogromne piersi, które nie mieściły się w tej jej obcisłej, prowokującej bluzeczce.
- Dziwką? Z resztą nie obchodzi mnie kim jesteś, mój narzeczony rezygnuje z twoich usług. - Usiadła na sofie.
- Narzeczony, żarty sobie robisz wariatko?
Chciałam ją zabić. Ta nienaganna sylwetka i cera. Była wręcz cudem.
- Tak, czasem robimy sobie przerwy, a niedługo się pobieramy. Ach... zostawiłam tu gdzieś... - szeptała, grzebiąc pod sofą.
Chwilę potem wyciągnęła zakurzony stanik, czerwony, wyuzdany, koronkowy. Boże, jak ja mogłam być taka głupia. Przecież dzwoniła do niego jakaś laska, a on chciał się ze mną kochać, jak mógł. Usiadłam na podłodze zanosząc się łzami.
- Oh, nie wyobrażaj sobie za wiele, cóż spójrz na mnie i na siebie. Ile masz latek? 16? I pewnie żelazna dziewica. Nie bierz tego do siebie, po prostu... wygrałam. - Schyliła się do mnie, klepiąc mnie po głowie, ujrzałam jej wysokie, chyba 15 cm szpile i fakt, iż była naprawdę zgrabna.
- Spieprzaj stąd, zdziro.
Krzyczałam, ile miałam sił w płucach, a ta unosząc się śmiechem, wyszła. Układając swoje włosy w kucyk i zmywając make-up, choć łudziłam się, że usunę ten wyraz twarzy i czerwień oczu, zdecydowałam się wrócić do domu i skontaktować się z rodzicami, iż nie mogę zostać z Bartkiem. Ubrana w białą koszulkę i jeansy, pakowałam się jak najszybciej potrafiłam, biorąc to co najpotrzebniejsze i najbardziej pod ręką.
- Oh, Laura, nawet nie wiesz ile się nabiegałem za twoimi rogalikami, jesteś okropna - usłyszałam jak wchodzi i krząta się po kuchni, prawdopodobnie szukając mnie.
- Naprawdę nie uwierzysz... a... Laura, co jest? co Ty robisz? - Spojrzał na mnie, tak jakby zobaczył ducha, rozdrażniony i zaskoczony.
Akurat gdy kończyłam się pakować, zarzuciłam torbę na ramię i z zamiarem wyminięcia go bez słowa, skierowałam się do drzwi. Zagrodził mi drogę, swoim ciałem i przytrzymując ramię, spojrzał z niedowierzaniem.
- Co Ty wyprawiasz? Co się stało? - patrzył poirytowany.
Chciałam się wyplątać z tego uścisku, ale nie potrafiłam.
- Nigdzie nie pójdziesz, póki nie powiesz mi co się stało. Gdzie zamieszasz iść, co? Tak Ci źle ze mną?
- Spytaj narzeczonej, kłamco.
Wymierzyłam mu siarczystego policzka, co było okazją do umiejętnego wyminięcia jego osoby i szybkiego skierowania się do drzwi.
- Laura, nigdzie nie idziesz, jaka narzeczona?
Otworzyłam drzwi, a on ruszył za mną nawet ich nie domykając, biegłam ile miałam sił w nogach, złapał mnie przy aucie, gdy wkładałam do niego swoje rzeczy.
- Mała... o co chodzi? Przestań, wrócimy i porozmawiamy. - Chwycił mnie w tali.
- Puść, moja noga tu więcej nie postanie, rozumiesz? Nie chcę Cię znać.
Odepchnęłam go z całej siły, wsiadając do auta i wciskając z całej siły pedał gazu. Łzy spływały po moich policzkach, a serce biło jak oszalałe. To był koniec, koniec czegoś, na czym mi cholernie zależało.
~***~
- Kocham Cię Laura, słyszysz?! - krzyczałem, biegnąc za rozpędzonym autem.
Poddałem się przy skrzyżowaniu. Boże... co się stało. O czym ona mówiła? Czy to był koniec? Miałem kompletny mętlik w głowie. Wracając do mieszkania, ujrzałem uchylone drzwi. Byłem tak roztargniony, że nawet zapomniałem ich zamknąć. Usiadłem na sofie zastanawiając się, co poszło nie tak. Patrząc na otwartą łazienkę, zobaczyłem jej piżamę i kosmetyki przy umywalce. Spieszyła się tak bardzo, że nawet je zostawiła. Co ją tak zdenerwowało i jaka narzeczona...?
Jeszcze nie zdawałem sobie sprawy, ale odpowiedzią moich problemów była Sandra.
Cdn.