Kamila i Daniel (I). Jak to się zaczęło?
19 lipca 2013
Kamila i Daniel
Szacowany czas lektury: 32 min
Czasami myślę, że niektórzy z was znają mnie lepiej, niż ja sama.
Czasami myślę, że niektórzy nie znają mnie w ogóle.
Czasami myślałam, że lepiej byłoby wziąć pióro w swoje ręce i napisać wszystko od początku.
Tak więc witajcie. Jestem Kamila i chcę sama opowiedzieć tę historię.
Jestem jedynaczką. Moi rodzice zawsze dbali, by było mi dobrze, ale jednocześnie trzymali mnie krótko. Najważniejsza była nauka, przyszłość. Matka pracowała jako nauczycielka w liceum, później zostając wicedyrektorką. Ojciec kombinował po swojemu, akurat w okresie mojego dorastania miał warsztat samochodowy. Różnie mu szło, raz lepiej, raz gorzej. I tak było w domu, nigdy się nie przelewało, ale też nigdy nie żyliśmy w nędzy.
Byłam nieco wyrośnięta, acz bez przesady. W liceum doszłam do 176 centymetrów i tak zostało. Waga wahała się między 60-65 kilogramów. Nigdy nie chciałam mieć wyglądu anorektycznej modelki, ale z drugiej strony pilnowałam, by nadmiar kilogramów nie zepsuł mojej figury. Jestem naturalną brunetką i nigdy nie kombinowałam ze zmianą koloru włosów. Zmieniałam za to fryzury, czasami miałam włosy opadające na plecy, czasami ledwo zasłaniały kark. Czasem rozpuszczone luźno, innym razem związane luźniej, lub mocniej z wysoko sterczącą kitką. Ciało? Nigdy jakoś o nie, nie dbałam. Nie chodziłam na siłownię, bardzo rzadko pojawiałam się na basenie, czy w ogóle gdzieś na wodą, by się poopalać. Stąd jego kolor przez większą część mojego życia był dość jasny. Inne szczegóły? Pominę milczeniem, może z wyjątkiem biustu, o którym już wiadomo, że imponujących rozmiarów nie osiągnął. Z jednej strony, czasem nachodziła mnie zazdrość widząc bardziej rozwinięte koleżanki, czy inne obce dziewczyny, ale z drugiej, mniejszy biust, to wygodniejsze życie.
Całość prezentowała się podobno dość atrakcyjnie. Oczywiście ja miałam spory dystans do swojej fizyczności, ale wzrok wielu chłopaków wbijany we mnie podczas różnych sytuacji, uświadamiał mnie w tym, że jestem uważana za ładną dziewczynę, atrakcyjną. Niektórzy nawet określali mnie mianem księżniczki, co mnie lekko bawiło a z drugiej strony deprymowało.
Moi rodzice byli konserwatywni. Jak już wspomniałam, pilnowali mnie jak oczka w głowie. Do czasów osiągnięcia pełnoletniości nie mogłam wracać do domu później niż o dwudziestej drugiej. Zrobili wyjątek raz, czy dwa, przedłużając granicę o dwie godziny. Zresztą po osiemnastce zmieniło się niewiele. Mogłam wychodzić na imprezy nieco częściej, ale i tak pilnowali godzin powrotu. Granicę wyznaczała najczęściej druga w nocy.
Na dobrą sprawę jednak, tylko przez jakiś czas miałam do nich o to żal. Kilka wizyt w dyskotekach, klubach, czy domowych imprezach przekonało mnie, że to nie mój świat. Jedyne co mnie tam ciągnęło to parkiet, gdyż od zawsze uwielbiałam tańczyć. Ale ludzie, atmosfera? Na mojej pierwszej domówce, którą była osiemnastka kolegi z klasy, obserwowałam niekończące się kolejki do toalety i dochodzące stamtąd odgłosy wymiocin. W międzyczasie do moich uszu docierał pijacki bełkot i jeszcze bardziej pijackie śpiewy. Nie dość, że pijackie, to jeszcze sprośne, obsceniczne. Czułam się zażenowana takimi występami. Jeszcze gorzej, gdy wchodziłam do głównego pokoju a tam stosy śpiących kolegów i koleżanek zaś z odległości kilku metrów czuć było odór wódki.
Druga domówka, która miała miejsce cztery tygodnie później a była nią kolejna osiemnastka, tym razem koleżanki, wyglądała jeszcze gorzej. Spóźniłam się nieco, tym samym w momencie mojego wejścia, towarzystwo było już trochę wstawione. I odważniejsze. Był już początek czerwca i z okazji wysokiej temperatury ubrałam się niezbyt grubo. Miałam na sobie dość krótką, dżinsową spódniczkę i taką samą kurteczkę. Tę ostatnią, po przybyciu na miejsce, oczywiście zdjęłam. Ubranie niby dość normalne, ale ja rzadko ubierałam się w ten sposób. Spódniczka w połączeniu z białą, odsłaniającą fragment brzucha koszulkę wywołała liczne komentarze.
- Ale zrobiłaś wejście smoka – stwierdził z uśmiechem jeden z kolegów. To jeszcze nie było złe, ale...
- Wreszcie pokazałaś nam swoje nogi – zakpił drugi, bezczelnie wpatrując się w okolice moich kolan.
- Czemu chodzisz wciąż w dżinsach, skoro masz takie superanckie koniczyny? – tonem dość mocno wskazującym na sporą ilość alkoholu dorzucił trzeci. I użył takiego właśnie sformułowania, "koniczyny". Rozbawiło to naszych kolegów z klasy, zresztą koleżanki też. W tym śmiechu utonął kolejny komentarz.
- Ciekawe, kto je dzisiaj wyrucha – zapamiętałam, że autorem tych słów był Kuba, który przez trzy lata liceum sprawiał wrażenie zatopionego w myślach, nieśmiałego okularnika. A tu takie coś...
Przywitanie nie wypadło zachęcająco a i później nie było lepiej. Co jakiś czas, ktoś próbował rzucić w moim kierunku jakieś zdanie z podtekstem. W końcu doszło do dwóch zdarzeń, które mocno mnie zdenerwowały.
Chłopakiem wiodącym rej w naszej klasie był Kamil. Nie za wysoki, raczej szczupły, ale dość energiczny, wygadany i mocno wyluzowany. Zawsze miał coś do powiedzenia. Niby dowcipnego a częściej głupiego, ale znajdował posłuch w towarzystwie i bywał jego duszą. Tego wieczoru jak zwykle pokręcił się przy bardziej towarzysko nastawionych koleżankach, niż ja, ale w końcu i mnie poprosił o jeden taniec. Niespecjalnie miałam na to ochotę, ale nie dał się spławić. Natychmiast przykleił się do mnie i jego ręce objęły mnie w talii. Po jakimś czasie poczułam jak jego dłonie zjeżdżają niżej próbując obłapić moje pośladki. Nie pozwoliłam i na to i błyskawicznym ruchem zawróciłam je na swoje miejsce. Nie rezygnował i ponowił próbę. Znów nieudaną. Przy trzeciej, wkurzyłam się i szepnęłam mu udo ucha, nie chcąc robić zamieszania.
- Jeżeli spróbujesz zrobić to jeszcze raz, dostaniesz w gębę – zagroziłam, bardziej wyczuwając, niż słysząc lekkie ożywienie za moimi plecami. Zrozumiałam, że od jakiegoś czasu nasza para stała się przedmiotem uważnej obserwacji klasowych kolegów.
- Ale Kamila, nie bądź taka, co to takiego jest, no powiedz? – oponował nie znoszącym sprzeciwu tonem i po raz kolejny spróbował dopiąć swojego celu. Gdy dotknął swoją dłonią zewnętrznej strony mojego uda, nie wytrzymałam. Wyrwałam się i wymierzyłam mu ostry policzek. Osłupiał. Przez sekundę panowała cisza, po czym nastąpił wybuch niekontrolowanego śmiechu stojących za nami kolegów. Wykorzystałam to, by wyjść z pokoju.
Dalsza część imprezy płynęła spokojnie, bo większość uczestników zaczęła zasypiać. Ostałam się ja, dwie koleżanki i dwóch kolegów, jednym z nich był solenizant, Dawid. W którymś momencie zaczął bezczelnie prosić mnie, bym uniosła swoją spódniczkę w górę. Teraz ja osłupiałam.
- No zrób to dla solenizanta – mamrotał, będą wyraźnie pod wpływem. Z ust czuć było wódką.
- Chyba oszalałeś – nie chciałam robić scen w dniu jego święta, więc wykazałam się cierpliwością. Do czasu, gdy brakło mu jej jemu. Widząc, że nic nie wskóra słowem, sam zaczął się do mnie dobierać.
- Kamila, jeden raz, na chwilę. Zrobisz to dla mnie. – przysunął się do mnie i próbował objąć jedną ręką, gdy drugą położył na kolanie, usiłując podnieść spódniczkę w górę. Oszczędziłam go, zwyczajnie odpychając. Wzięłam kurtkę i wyszłam z mieszkania, uznając, że nie mam tu czego szukać.
Nie miałam ochoty na kolejną domówkę, ale była nią kolejna osiemnastka, bliskiej koleżanki, Agnieszki. Nie mogłam odmówić. Z uwagi na lipiec i ponad trzydziestostopniową temperaturę w dzień nie mogłam założyć niczego innego, niż lekkiej, zwiewnej spódniczki w kolorowe wzorki kończącej się tuż nad kolanami. Znów lekko się spóźniłam.
Impreza płynęła spokojniej, ale w którymś momencie zorientowałam się, że z biegiem czasu koledzy szeptają, patrząc na mnie ukradkiem. Dwukrotnie wychodziłam, by uważnie przejrzeć się w łazience. Nie zauważyłam niczego ciekawego, wiec uznałam, że musi chodzić o co innego.
Po jakimś czasie atmosfera rozluźniła się i zaczęły się tańce. Tym razem trzymałam się bardziej na uboczu, nie wchodząc na środek pokoju zamieniony w prowizoryczny parkiet. Z nudów popijałam drinka. Zrobiło mi się trochę cieplej. W błyskawicznym tempie kolejne osoby podnosiły się z krzeseł i znikały wśród roztańczonej gromady. W końcu i ja uznałam, że nie ma co zamulać. Kilkanaście minut na parkiecie uśpiło moje obawy.
Chwilę później poszła nieco wolniejsza muzyka, część towarzystwa podobierała się w pary, ja zostałam sama. Nie na długo, pierwszy podszedł Dawid, drugi Kuba. Mimo, że na poprzednich imprezach nie zapisali się w mojej pamięci zbyt dobrze, tym razem nie sprawiali problemów i byli grzeczni. To znów mnie trochę uśpiło.
Trzeci podszedł Michał. Znany mi z widzenia kolega Agnieszki, rok od nas starszy, kilkanaście tygodni wcześniej zdał maturę. Nawet dość przystojny i trochę szalony, więc gdy przytulił się nieco mocniej, jakoś specjalnie nie protestowałam. Rzewny kawałek, naprawdę uśpił moją uwagę, zamyśliłam się dość mocno.. Że coś jest nie tak, zorientowałam się z opóźnieniem, gdy poczułam, że jego dłonie obejmujące moja biodra, w sprytny sposób delikatnie a potem szybciej uniosły w górę moją spódniczkę. Śmieszek kolegów przeradzający się w głośniejszy śmiech i oklaski sprawił, że odskoczyłam jak oparzona. Czerwieniejąc na twarzy, ze złością skierowałam się ku Michałowi, ale on zniknął w tym małym tłumie. Widocznie nie chciał podzielić losu Kamila z poprzedniej balangi. Kompletnie przeszła mi ochota na imprezę.
- Kamila, czemu nie nosisz stringów? – usłyszałam kpiący głos jednego z klasowych kolegów.
- Nie gadaj, te białe majteczki, też fajne – odezwał się drugi.
- Gdzie się wybierasz? Michał musi odebrać jeszcze nagrodę.
- Jak ona mu nie zapłaci, to trudno i tak już wygrał.
"Jaką nagrodę? I co wygrał?", zapytałam samą siebie. Nie wiedziałam, dopóki minutę później jedna z koleżanek, Kinga nie wyjaśniła mi wszystkiego.
- No wiesz... Zakładali się o ciebie – mówiła, nie patrząc mi w oczy. – Wyznaczali jakieś tam sobie cele, kto cię pomaca po tyłku, kto uniesie spódniczkę a nawet kto pierwszy przeleci.
- Czemu nikt mi nie powiedział? – nie ukrywałam żalu.
- Ja się o tym dowiedziałam dzisiaj, krótko przed twoim przyjściem. Zdążyli wypić co nieco i się pochwalili. Chciałam powiedzieć, ale nie było okazji – tłumaczyła dość pokrętnie.
- Fajne mam koleżanki – mruknęłam ze złością.
- Przecież wiesz, że tamte cię nie lubią. Martyna, Paulina i ich grupa. Wiesz za co... - Nie wiedziałam, mogłam się tylko domyślać. Za to, że chłopacy patrzą na nie jak na laski do wydymania na raz. A na mnie trochę inaczej. Szczerze mówiąc, wcale mi to nie imponowało.
Być może niektórzy z was śmieją się czytając te słowa i myślą, że robię z igły widły. No cóż, ja mam inne poglądy. Nikt nie ma prawa dotykać mnie, bez mojego pozwolenia. Pal licho jeszcze jakieś neutralne fragmenty, jak ramiona, czy talię. Ale bardziej intymne części ciała jak pośladki, są moje i nigdy nie miałam najmniejszej ochoty pozwalać na to, by macał je jakiś napalony i nawalony koleś z klasy, który akurat poczuł na to ochotę. Jeżeli ktoś tego nie rozumie, to trudno.
Na dobrą sprawę, w klubach, czy na dyskotekach, nie było lepiej.
W zasadzie nigdy nie byłam typem towarzyskiej, imprezowej dziewczyny szczebiocącej o wszystkim co jej ślina przyniesie na język. Nie zajmowałam się plotkowaniem. Wolałam jakieś poważniejsze rozmowy o literaturze na przykład. To odstraszało część chłopaków, którzy na imprezach, delikatnie mówiąc nie mieli głowy do czegoś takiego. Inną grupę stanowili z kolei ci, którzy sami nie mieli nic choćby ćwierć mądrego do powiedzenia. Podobno całkiem liczną grupę stanowili ci, których z kolei odstraszałam ja. Swoim wyglądem. Tak przynajmniej mówiły mi obie najbliższe koleżanki, które twierdziły, że swoją urodą onieśmielam sporą liczbę chłopaków, wychodzących z założenia, że takiej ślicznotki nie poderwą, więc dają sobie spokój na starcie. Zawsze przyjmowałam takie opinie z dystansem, ale, codzienność upewniała mnie, że mogą mieć, przynajmniej w jakiejś części, rację. Utkwione we mnie spojrzenia mężczyzn w różnym wieku, gdy szłam chodnikiem, szkolnym korytarzem, wchodziłam do sklepów, zajmowałam się przydomowym ogródkiem i w wielu innych miejscach, z jednej strony denerwowały i onieśmielały mnie a z drugiej w pewien sposób mile łechtały moja kobiecą próżność. Ale nie miało to żadnego przełożenia na dużo bliższe kontakty.
Różne tego typu śmieszne zachowania przeżyłam w tym okresie.
Raz, któregoś letniego dnia wybrałam się do centrum miasta piechotą. Jakieś dwieście metrów po wyjściu z domu, przepuścił mnie jakiś chłopak, tylko po to by znaleźć się za moimi plecami i patrzeć na mnie, pewnie na moje nogi i pośladki. Szedł tak w odległości kilku metrów przez dobre dwa kilometry, aż nasze drogi rozeszły się, gdy weszłam do sklepu z damską odzieżą. Szalone...
Innym razem na przykład, w trakcie podobnej wycieczki, podobno zaabsorbowałam swoją osobą całą ekipę remontową, naprawiającą jezdnię. Sama nie zwróciłam na to uwagi, opowiadała mi to potem jedna z koleżanek, która przez mieszkała akurat obok i śmiała się, mówiąc, że gdyby szła wtedy za mną całkowicie naga, to i tak nikt nie zwróciłby na nią uwagi.
Ale jak już powiedziałam, to wszystko, nie miało przełożenia na żadne bliskie kontakty.
Miałam dwadzieścia lat i byłam dziewicą. Akurat tego nie żałowałam. Mój wybór i nie miałam prawa się skarżyć. Wychowana w duchu konserwatywnym marzyłam, że będę miała w życiu tylko jednego mężczyznę i wyższa liczba mnie nie interesowała. Ale ja byłam dziewicą, dość niezwykłą, jeżeli mogę użyć takiego określenia. Tak naprawdę wszystko było dopiero przede mną, nie tylko seks, ale w ogóle jakieś pieszczoty a nawet prawdziwy pocałunek. I brak tych rzeczy, powoli zaczynał mi doskwierać.
Aż do tego tragicznego w skutkach wieczoru.
Byliśmy w klubie. Ja, koleżanka i dwóch kolegów. I pojawił się on. Miał na imię Robert, był pięć lat starszy. Mimo mocno nażelowanej fryzury, dość męski, interesujący, rozmowny. Zawsze śmieszyli mnie faceci z nażelowanymi włosami, ale on był inny, miał w sobie to coś. I dałam się ponieść czarowi. Wpływ na to, miał też pewnie fakt, że byłam już w momencie drugiego drinka.
Tańczyliśmy raz, drugi. Za trzecim, przytulił się do mnie mocniej a ja nie oponowałam. Czułam ciepło rozlewające się po moim ciele. Po raz pierwszy w życiu poczułam pewnego rodzaju podniecenie. W pewien sposób, także po raz pierwszy ujawniły się moje perwersyjne skłonności. Był nieco niższy ode mnie i sprawiał wrażenie chłopaka mogącego mieć prawie każdą dziewczynę. Alkohol działał. Kręciło mnie to, że z takiego dość niewysokiego chłopaka bije taka siła, której się poddawałam. Że pozwalam na tyle komuś, kto może wrócić do klubu jutro i podrywać sobie inną Kaśkę a o mnie już nie pamiętać. Poddałam się chwili. W sumie zresztą, śmiesznie to brzmi, skoro tak naprawdę nie pozwoliłam mu na tak wiele. W zasadzie, nie tyle ja nie pozwoliłam, ile on nie wziął. Po raz pierwszy zetknęłam się z męskimi ustami. Ale jego ręce w przeciwieństwie do rąk moich kolegów, napaleńców z licealnej klasy nie pchały się w zakazane obszary. Przynajmniej wtedy.
Wróciliśmy do boxu. On odszedł na chwilę do swoich kolegów i wrócił po dwudziestu minutach. Umiejętnie wzbudził we mnie niecierpliwość i pewien rozkoszny niepokój. Minęła już północ a ja siedziałam z trzecim drinkiem. Przysiadł się w końcu, pogawędziliśmy chwilę neutralnie a potem nieco przyatakował. Objął mnie jedną dłonią a drugą położył na kolanie. Miałam na sobie spódniczkę założoną na nagie nogi. Drgnęłam. To był pierwszy tak bliski kontakt fizyczny z facetem. Rozum buntował się, ale ciało chciało. Jego palce po jakimś czasie próbowały wjechać w wzwyż moich ud. Serce zabiło mi mocniej, ale zasady zwyciężyły. Przesunął się tylko kilka centymetrów, gdy zacisnęłam swoją dłoń na jego. Zrozumiał i nie próbował więcej, zadowalając się niezwykle przyjemnymi pieszczotami mojego kolana. Poczułam ulgę. Nie wiem, jakby to się skończyło, gdyby spróbował po raz drugi, czy trzeci. To znaczy, na pewno nie poszłabym na całość, ale jest całkiem możliwe, że Robert zaliczyłby jakieś kolejne, jak to mówią chłopcy, bazy.
Tak się złożyło, że Robert znał pobieżnie moich kolegów. Konkretnie jednego mniej, drugiego bardziej. Rozmawiali trochę w trakcie imprezy. Nie wiem o czym, to znaczy wtedy nie wiedziałam.
Oszczędzę szczegółowego opisu dalszych wydarzeń, bo ani mi się nie chce do tego wracać, ani was to nie powinno interesować. Robert powiedział, że chce wpaść do domu po pieniądze, bo mu się skończyły. Wyszliśmy z klubu całą piątką i pojechaliśmy. Przedawkowałam drinki i było mi źle. Oni weszli do mieszkania, ja zostałam na zewnątrz, powiedzieli żebym pilnowała, choć nie zajarzyłam czego miałam pilnować. Skupiłam się zatem na pilnowaniu by ewentualne wymiociny nie poszły w kierunku moich butów, czy co gorsza spódniczki. Wrócili podekscytowani, ale w złym tego słowa znaczeniu. Z niewiadomych przyczyn zamiast imprezować dalej, odwieźli mnie do domu. W sumie lepiej, bo w związku z alkoholem straciłam ochotę na coś więcej. Było mi tylko żal, że Robert odjechał nie zostawiając żadnego kontaktu.
A później... Policja, sprawa, szok i wkurzenie rodziców, większość z was wie o tym. I młody, początkujący adwokat z pasją i zacięciem. Ojciec bezdyskusyjnie zdecydował, by to on wziął sprawę w swoje ręce. Co by o moim ojcu nie mówić, to znał się na ludziach. Zresztą zawsze wiadomo, że lepiej gdy za robotę bierze się ktoś pełen zapału, niż ktoś, kto przychodzi odbębnić swoje i wrócić do domu, bo czeka talerz pomidorowej. Dlatego z dwojga darmowych prawników, musiałam zaakceptować trzeciego. Daniela, który ładnie zakręcił rodziców, mnie zresztą też.
No i tak do końca nie był darmowy, ale to też już wiecie. Cały ten cyrk wymyślił mój ojciec. Nie miał pieniędzy a że zawsze starał się być dumnym i honorowym człowiekiem, to pod wpływem olbrzymich emocji, wymyślił takie kuriozum. Także dlatego, by dać mi jakaś nauczkę. Widać uznał, że miałam za dobrze w domu i zaproponował Danielowi taką swoistą służącą w postaci mojej osoby. Ojciec zawsze był dla mnie autorytetem a dodatkowo w takiej sytuacji, nie byłam w stanie wyrazić swojego sprzeciwu. Więc nie dość, że go nie zgłaszałam, to jeszcze w obliczu poważnych kłopotów z prawem, gorliwie zapewniałam Daniela, że będę mu posłuszna, spełniając każde jego życzenie. Chyba trochę się zagalopowałam, więc miałam okazję zobaczyć jego sympatyczną, zaskoczoną a na końcu niemal roześmianą minę. No cóż, mnie do śmiechu nie było. Na szczęście tylko przez jakiś czas. Niesamowita nerwówka zakończyła się zawiasami, czyli sukcesem. Wyrok oznaczał dla mnie także zmianę miejsca zamieszkania. Następnego dnia z sercem na gardle (choć nieporównywalnie mniejszym), zapukałam do drzwi Daniela.
Nasze relacje na początku były dość dziwne. W zasadzie, gdy przypominam sobie te pierwsze dni, to chce mi się śmiać. Na swój sposób, jedno bało się drugiego. Ja po trochu obawiałam się, że nazbyt dosłownie potraktuje moje zapewnienia, że jestem zdecydowana na wszystko. On nie chciał wyjść na egoistycznego pana i władcę, któremu w głowie tylko jedno. Zresztą niepotrzebnie, bo szybko zauważyłam, że w głowie to on ma całkiem dużo innych i często fajnych rzeczy. W zasadzie to nawet byłam zaskoczona, że traktuje mnie z pewnym dystansem, woląc nieraz zamknąć się w pokoju i spędzać samotnie czas z książką w dłoni. Najczęściej historyczną, których miał i ma do dziś sporą kolekcję. Nie chcę wyjść na zarozumiałą księżniczkę, zwyczajnie do tej pory byłam przyzwyczajona do innego, bardziej nachalnego, często obscenicznego traktowania mnie przez facetów. Daniel był inny. A przynajmniej sprawiał takie wrażenie.
Dlatego mocno zaplusował u mnie i po dwóch, trzech tygodniach pobytu, zaczęłam spoglądać na niego inaczej. Nie jak na fajnego kolegę, z którym można pogadać i w którego towarzystwie człowiek dobrze się czuje. Zaczął mi imponować jako mężczyzna. Młody, ale dość pracowity. Z uwagi na grę w lokalnej drużynie piłkarskiej, cieszący się umiarkowaną popularnością w mieście. Może niezbyt przystojny, ale z pewnością niebrzydki. Wiedzący czego chce, z reguły zdecydowany a czasami rozbrajająco nieporadny. Inteligentny, oczytany, z poczuciem humoru. Umiejący zachować dystans do siebie. Wreszcie czasami odpływający myślami gdzieś w siną dal, na wody Trafalgaru, czy pola Gettysburga, tak, że mogłabym chodzić mu przed nosem nago a on i tak nie zwróciłby uwagi. Spełniał w tym względzie wiele moich oczekiwań. Dlatego, gdy i ja zauważyłam, że jego spojrzenia częściej kierują się na mnie niż na kolejną książkę o generale Franco, czy krucjacie do Jerozolimy, poczułam i satysfakcję i pewnego rodzaju przyjemność.
Nasz relacje zaczęły zmieniać się bardzo, ale to bardzo powoli. Jakbyśmy oboje bali się zrobić się dłuższy krok w naszym kierunku. Ale jednak, powolutku, powolutku... W czwartym tygodniu, w piątek doszło do pewnego przełomu. Daniel przyniósł trochę alkoholu i posiedzieliśmy długo razem w jednym pokoju, oglądając jakieś filmy. Ale wiadomo, że filmy miały znaczenie drugo a tak naprawdę trzeciorzędne. Znaczenie tego wieczoru, miała nasza najdłuższa do tej pory rozmowa, ciągnąca się dobrze do drugiej w nocy. Była nie tylko najdłuższa, ale i najintymniejsza. Rozkręcający się Daniel z biegiem czasu wyciągał ode mnie osobiste informacje na temat mojego dotychczasowego życia erotycznego, moich marzeń. Wstydziłam się, ale z drugiej strony nakręcała mnie rozmowa z nim na ten temat. Nie wszystko ze mnie wyciągnął, ale dowiedział się, że jestem dziewicą i najintymniejszym przeżyciem jak do tej pory był zwykły pocałunek i męska dłoń na kolanie. Odbierałam go też raczej jako konserwatystę, więc liczyłam, że zareaguje raczej pozytywnie i nie rozczarowałam się. Nie chciało nam się kończyć tej rozmowy. Trochę bałam się, że naturalnym jej zwieńczeniem mogło być wspólne zaśnięcie w jednym łóżku, ale chyba brakło mu jeszcze odwagi by to zaproponować. Albo zwyczajnie nie chciał naciskać. I skończyliśmy w swoich, osobnych pokojach a ja po raz pierwszy tej nocy wyobrażałam sobie, że zasypiam u jego boku. Tylko tyle i aż tyle.
Następnego dnia spotkaliśmy się rano w kuchni. Rano, czyli coś przed jedenastą. Czułam się niewyspana, ale jego uśmiech mocno poprawił mi humor. Robiąc sobie coś do jedzenia czułam także jego wzrok na sobie. W końcu usłyszałam i głos.
- Kamila, czemu zawsze chodzisz w długich spodniach, jeansach, albo dresie?
- Pewnie dlatego, że mamy styczeń – odparowałam.
- No tak, prawda – stropił się nieco a ja powstrzymywałam się, by nie parsknąć śmiechem. – Ale w mieszkaniu jest ciepło, więc mogłabyś spokojnie chodzić w czymś lekkim.
- Nie mam tutaj spodenek, musiałbyś kupić – starałam się go jakoś zniechęcić do tego pomysłu. Ale zareagował zupełnie inaczej.
- No to fajnie. Zjedz coś i za pół godziny polecimy do miasta.
Było mi nieswojo wyciągać od niego jakieś prezenty, ale on nie chciał słyszeć o odmowie. Uznał, że pomysł jest jego, więc on zapłaci. Wobec tego wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy. Weszliśmy do jednego ze sklepów, bez problemu znajdując to czego szukaliśmy. Zaczęłam przebierać w ofercie. Znalazłam jasnobrązowe spodenki z cienkiego materiału.
- Może takie? – zwróciłam się do Daniela.
- To jeszcze zależy komu mają się podobać, tobie, czy mnie – pokazał dołeczki na twarzy.
- Musiałabym przymierzyć... - wypaliłam szybko, nie wiedząc, że właśnie wpadłam jak śliwka. Daniel natychmiast to wykorzystał.
- Dobry pomysł, chodźmy do przymierzalni, o tu jest, obok – wskazał dłonią.
- My? – zdumiałam się lekko.
- No my, też chcę zobaczyć – zaciągnął mnie niemal siłą do niewielkiego pomieszczenia.
- Ale będę musiała zdjąć spodnie – zareagowałam niezbyt inteligentnie.
- No tak, chyba masz majtki na sobie? – uśmiechnął się lekko, acz trochę niepewnie, unikając mojego wzroku. Nie stawiałam oporu. Nie było sensu, poza tym trochę obawiałam się jego reakcji, ewentualnego rozczarowania. Zawahałam się jednak na chwilę, czując konsternację.
Mimo styczniowej pory, było niemal dziesięć stopni na plusie, więc miałam na sobie lekką kurteczkę. Zdjęłam ją i podałam Danielowi. Zaczęłam zdejmować buty a potem rozpinać jeansy. Szczęśliwie na górze miałam dość obszerną bluzę, która generalnie zasłaniała moją bieliznę. Czułam, że krew szybciej krąży w moich żyłach. Poniekąd dokonywałam pierwszego striptizu przed chłopakiem, który zresztą wciąż pozostaje tylko kolegą. Ale było coś jeszcze. Oprócz skrępowania poczułam także motylki w brzuchu.. Nie wiedziałam co się dzieje, ale prezentując przed nim kompletnie nagie nogi poczułam całkiem dużą przyjemność ogarniająca moje ciało. Lekko oszołomiona nieznanym mi uczuciem, włożyłam na siebie spodenki.
- I jak? – zapytałam, przeglądając się w lustrze.
Takiej reakcji się nie spodziewałam. Oparł delikatnie moją kurtkę o ścianę i stanął tuż za mną. Jego dłonie objęły moją talię. Drgnęłam jak oparzona. Ale nie zrobiłam żadnego innego ruchu, szukając w lustrze jego oczu. Wyglądały niesamowicie i patrzyłam w nie jak urzeczona. Jego dłonie nieznacznie przesuwały się po moim brzuchu a ja skamieniała nie byłam w stanie się ruszyć. Staliśmy tak długi czas a ja czułam, jak na moim ciele zaczyna pojawiać się gęsia skórka. Obok w sklepie chodzili ludzie a ja stałam w przymierzalni i oddawałam się dość niewinnym w istocie pieszczotom Daniela. Niewinnym, ale jak do tej pory, kompletnie mi nieznanym. Daniel był mojego wzrostu, ale w jego objęciach czułam się jak dziecko. Było mi po prostu dobrze. To było ekscytujące i z pewnym poczuciem wstydu przyznawałam w duchu, że nie mam ochoty przerywać. Ale nie mogliśmy tam stać do wieczora.
- Daniel – szepnęłam i spojrzałam na niego. Zrozumiał. Jakby na pożegnanie, przycisnął mnie do siebie nieco mocniej, pocałował delikatnie w kark i puścił. Poczułam niesamowite mrowienie. Nie mówiliśmy nic więcej. Ubrałam się, wyszliśmy, zapłaciliśmy za towar i wróciliśmy do domu.
Ta sytuacja jakoś dziwnie na nas wpłynęła. Zamiast rozwijać ją, stanęliśmy w miejscu. To znaczy, głównie Daniel stanął. Jakby bił się z myślami, co mu wolno a czego nie. Myślałam, że znów nie chce poddawać mnie presji wynikającej z moich obietnic. Dodatkowo, niekorzystnie wpłynął na niego natłok pracy i zaczynające się treningi piłkarskie. Nie było go całymi dniami a ja usychałam w domu, gapiąc się bezmyślnie w telewizor, bądź z nudów sięgając po którąś z jego książek. Nieoczekiwania złapałam się na tym, że zaczyna mi brakować jego obecności. Taka, momentami trochę irytująca sytuacja trwała przez praktycznie dwa tygodnie.
Nadeszła jednak kolejna sobota.
Tego dnia samotność doskwierała mi bardziej, niż wcześniej. Kij z dniami powszednimi, ale tę sobotę chciałam spędzić jak dwa tygodnie wcześniej. Zrobiłam co swoje i czekałam na jego powrót. Pomyślałam, że nawet mogłabym zrobić mu jakaś niespodziankę i po raz pierwszy w domu włożyłam na siebie te spodenki. Niestety godziny mijały i nic. Wiedziałam, że wróci późno, ale nie aż tak. Gdy wybiła dwudziesta, zrezygnowana postanowiłam porządnie się wykąpać. Siedziałam w wannie z dobre pół godziny i szykowałam się do wyjścia, gdy usłyszałam delikatny hałas w mieszkaniu. Domyśliłam się, że to Daniel.
Lekko zaniepokojona uświadomiłam sobie, że nie mam tu żadnego świeżego ubrania. Wszystko wylądowało w koszu i jedynym przyodziewkiem mógł stać się tylko ręcznik. Owinęłam się nim, widząc, że ledwo zakrywa moje łono i pośladki. Trudno, liczyłam, że może jakoś prześlizgnę się do pokoju.
Niestety, nie prześlizgnęłam się, tylko poślizgnęłam. Wychodząc ostrożnie, znienacka natknęłam się na Daniela. Lekko wystraszona tym zetknięciem, wykonałam jakiś nerwowy ruch i bach, wylądowałam na podłodze. Szczęściem ręcznik pozostał na miejscu, ale Daniel mógł zobaczyć moje uda w całej okazałości, być może nawet też jakiś fragment pośladków. Próbowałam się zebrać, ale nieporadnie. Wtedy do akcji wkroczył Daniel. Nim zdążyłam zaprotestować, pochylił się, wziął mnie mocno na ręce i zaniósł do swojego pokoju. Serce załomotało mi gwałtownie. Jego akcja, jego ruchy i męski zapach, obezwładniły mnie na chwilę.
- Wszystko gra? – położył mnie na łóżku i przyjrzał się mojej stopie. Jako piłkarz miewał do czynienia z takimi urazami.
- Nic mi nie jest. Trochę boli, ale zaraz przestanie – wyjaśniłam zawstydzona swoim upadkiem i tą sytuacją.
- Czyli jednak bolało. To dobrze, mogłem wypełnić swoją bohaterską misję – uśmiechnął się nieznacznie.
- Jestem ci za nią bardzo wdzięczna – usiłowałam odpowiedzieć w ten sam sposób. Wciąż czułam się obezwładniona, przede wszystkim tym, że w centralnym punkcie jego wzroku znajdują się moje nagie nogi. Nerwowo złączyłam uda i wsunęłam między nie swoją dłoń, zawstydzona unikając kontaktu wzrokowego z Danielem. Ręcznik był tak krótki, że gdybym tego nie uczyniła, mógłby zobaczyć o wiele za dużo.
- Całe szczęście, że nie zostałem na imprezie klubowej. Mimo wszystko przepraszam, że się spóźniłem, wiem, że chciałaś obejrzeć coś wcześniej.
- W takim razie ja przepraszam za mój niekompletny strój – ostrożnie zbierałam się z łóżka próbując wstać w jakiś korzystny sposób, nie ukazując zbyt wiele nagości.
- Nie, to ja przepraszam, że wciąż jestem ubrany – kontynuował ten festiwal uprzejmości Daniel. Rozładował tym zdaniem część napięcia.
- Wobec tego, przepraszam, ale jeśli pozwolisz, ubiorę się – spróbowałam wstać z łóżka.
- Ja również przepraszam, ale niestety, nie pozwolę ci na to – odparł natychmiast, przyciągając mnie ramieniem do siebie. Lekko zaparło mi dech w piersiach.
- Daniel, widzisz jak wyglądam – próbowałam mu to wyperswadować. - Będzie jednak lepiej, jak się ubiorę.
- Widzę, jak wyglądasz, nie podpuszczaj – opacznie przekręcił moje myśli. – i jednak bez tych jeansów wyglądasz jeszcze lepiej – pokiwał z entuzjazmem głową.
- Czyli mam spędzić ten wieczór, siedząc skrępowana i odziana w ten ręcznik dla liliputa?
- Jest na to sposób – zauważył bardziej stanowczym głosem i spojrzał na mnie przenikliwie. – Najlepiej będzie, gdy po prostu zrzucisz ten ręcznik – serce znów mi zabiło, ale wróciły i uprzednie lęki.
- Daniel... - po kilku sekundach, postanowiłam zapytać wprost. – Chcesz po prostu odebrać to co ci obiecałam wtedy?
- Nie – stanowczo zaprzeczył i spojrzał mi w oczy. – Gdybym chciał cię tak potraktować, to zrobiłbym to już pierwszego dnia – tak, ten argument miał sens.
- No to dlaczego...?
- Wiesz, ze jesteś dla mnie kimś więcej, niż tylko koleżanką, czy służącą, czy... - przerwał a ja słuchałam uważnie, nie wtrącając się. – Nie chcę wywierać presji, czy coś, ale, no cóż... Chcę być blisko ciebie.
- Ale teraz przecież jesteś – odparłam tym samym, stonowanym głosem.
- Ale nie aż tak – odparł i wciąż obejmując mnie prawą dłonią, lewą położył na moich ugiętych kolanach. Poczułam jak przyjemna fala ciepła rozpływa się po ciele. Walczyła z takim samym stopniem zdenerwowania.
- I co chcesz zrobić? – próbowałam stawiać jednak opór. Chyba to wyczuł i zmienił nieco ton.
- Chcę żebyś wstała. I stanęła tu przede mną – wskazał stanowczym tonem.
Cała ta sytuacja dziwnie na mnie wpłynęła. On, kompletnie ubrany, poniekąd pan i władca. Ja, półnaga niewolnica. Jego oczy błyszczały. Wydał mi się męski, przynajmniej na tyle, że nie miałam siły protestować. Coś mnie zniewoliło. Ostrożnie uniosłam się z łóżka. Nogi lekko mi zadrżały, gdy zrobiłam te trzy kroczki, stając do niego tyłem. W głowie kłębiło się tysiące myśli. Co chce zrobić? Co się stanie? Czy to ten dzień? Czy liczy się ze mną, czy myśli tylko o sobie?
Na chwilę przyszła mi do głowy myśl, żeby rzucić to wszystko w diabły i uciec. Ale nie. Nie mogłam.
Po sekundzie usłyszałam skrzypniecie łóżka, po drugiej jego oddech na karku. Poczułam mrowienie i odruchowo pochyliłam lekko głowę. Wykorzystał to, kładąc delikatnie swoje dłonie na moich nagich ramionach. Jednocześnie jego oddech na moim karku stał się jeszcze wyraźniejszy. Wyczułam, że jest podniecony. Rozgrzało mnie to delikatnie i w taki sam sposób przestraszyło. Chciałam bliskiego kontaktu z nim, było mi dobrze, ale bałam się, że będzie chciał pójść na całość a na to nie byłam gotowa. Za szybko, za wcześnie. Jeszcze nie ten level. Dlatego gdy po kilkunastu sekundach poczułam jak majstruje z boku, przy zawiązaniu, z walącym jak młot sercem, cofnęłam się lekko, opierając o jego tors i zwracając ku niemu głowę.
- Daniel... Wiem, że mam wobec ciebie zobowiązania, ale pamiętasz co ci mówiłam dwa tygodnie temu... Wiesz, to trochę...
- Kamilo – przerwał mi w pół słowa z żarem w spojrzeniu. – Nie bój się niczego, nie mam zamiaru robić niczego na siłę i na pewno nie będę chciał ci niczego wtykać – urwał na chwilę, uśmiechając się, z widocznym jednak napięciem. – Chcę tylko zobaczyć, tu... dotykać... i... no wiesz... – nie wiedziałam, ale się domyśliłam. Jego urywany głos w jakimś stopniu uspokoił moje obawy i wzniecił pożar w moim ciele.
Wciąż trzymał mnie przy sobie, ale znalazł tyle miejsca, by jednak dojść do miejsca zawiązania. Odetchnęłam głośniej i poczułam panikę. Za chwilę po raz pierwszy stanę kompletnie naga przed facetem! I to nie swoim. Cały mój świat miał się wywrócić do góry nogami i nie mogłam zareagować. Czułam się zniewolona i było mi z tym przerażająco dobrze. Po raz pierwszy odkryłam to uczucie. Dodatkowo Daniel, jakby zaczął się ze mną przyjemnie drażnić. Rozwiązał mi ręcznik, ale wciąż trzymał go, torturując mnie w ten sposób bardzo przyjemnie. Zaowocowało to tym, że po paru sekundach zaczęłam drżeć na całym ciele, nie mając kompletnie pojęcia, co stanie się dalej. Daniel to zauważył, odsunął się jakieś pół metra do tyłu i wziął ręcznik, rzucając go na łóżko.
- Daniel...! – jęknęłam wysokim tonem. Nie mogłam ukryć drżenia i lekko świszczącego oddechu. Stałam kompletnie naga. Zamknęłam oczy i znieruchomiałam, nie będąc w stanie wykonać żadnego gestu. Sparaliżowało mnie zawstydzenie i niesamowita magia całej sytuacji. W głowie kołatała tylko jedna myśl. Co będzie dalej?
Usłyszałam za sobą szelest ściąganej bluzy i koszulki. Nie, to nie może być... Znów przeszły mnie dreszcze i zachwiałam się lekko na nogach. Daniel szybko przytrzymał mnie. Moje plecy oparły się o jego klatkę piersiową. Jego lewa dłoń wylądowała na moim brzuchu a prawa na dekolcie. Od razu przesunął ją w stronę szyi, obejmując ją i zmuszając w ten sposób, bym oparła głowę na jego ramieniu. Miał mnie zamkniętą w uścisku a ja poczułam się totalnie zniewolona i zdana na niego. Było to niezwykłe uczucie i skrępowanie z wolna zaczęło ustępować zaskakującej rozkoszy. Zaczęłam szybciej oddychać, moja pierś unosiła się lekko w górę przyciągając jego uwagę. Palce jego dłoni w niezwykle delikatny sposób zaczęły masować mój biust, zataczać na nim kółka aż dotarły do sutków. Czułam, że naprawdę mi się to podoba. Podobało mi się także to, że Daniel nigdzie się nie spieszył, rozgrzewał mnie wolno i cierpliwie, wzbudzając tym samym we mnie zaufanie do niego.
Znów odsunął się ode mnie na chwilę, wykorzystując ten czas na szybkie zdjęcie spodni. Ten gest sprawił, że ponownie się zmieszałam. Gdy przytulił się po raz kolejny poczułam z ulgą, że jego bokserki zostały na miejscu. Poczułam jednak też coś, czego nie dało się nie wyczuć. Jego penisa ocierającego się delikatnie o moje pośladki. Znów wrócił do poprzedniej pozycji, obezwładniając mnie swoimi dłońmi. Zniewalał mnie jeszcze bardziej, gdy jego lewa dłoń znalazła się na moim podbrzuszu. Zajmował się nim w taki sam delikatny sposób, jak wcześniej moimi piersiami. To już naprawdę doprowadzało mnie do coraz większej rozkoszy i oddychałam coraz ciężej. Poczułam wtedy coś bardzo ważnego, mianowicie to, że robi to nie tylko dla zaspokojenia swoich własnych potrzeb, ale także dla mnie. Że chce by było mi najprzyjemniej jak tylko może być. Tym samym zniewolił mnie praktycznie całkowicie i sprawił, że porzuciłam jakiekolwiek myśli o stawianiu oporu.
Moment później, po raz drugi tego wieczoru wziął mnie na ręce i ponownie położył na łóżku. Tym razem na wznak a sam wylądował na mnie, zniewalając mnie swoim ciałem. Mogłam wreszcie zobaczyć jego ciało. Nieco owłosioną klatkę piersiową, napięte bicepsy i inne mięśnie ramion. Żadnego kulturyzmu i masy, po prostu wszystko było tak jak trzeba. Jego dotyk, jego zapach i moje ubezwłasnowolnienie sprawiły, że po raz pierwszy w życiu zrobiło mi się tak naprawdę wilgotno między udami. A on nie dał spokoju mojemu ciału. Całował mnie z góry na dół, od szyi przez piersi, brzuch aż do podbrzusza. Krępowałam się nieco czując jego usta na moim wzgórku, ale to co robił było niezwykle przyjemne, aż poczułam, że muszę położyć ręce na jego głowie. A on nie przestawał, w końcu zdecydowanym ruchem rozchylił moje nogi i jego oczom ukazała się moja cipeczka. Na sekundę zamknęłam oczy zawstydzona nagością. Rozum krzyczał "nie!" a zmysły coś zupełnie innego. Potem otwarłam i zauważyłam z jakim podnieceniem Daniel wpatruje się w to miejsce.
W końcu pochylił się, ulokował głowę między moimi nogami i przez chwilę delikatnie jeździł palcami, doprowadzając mnie do jeszcze większej wilgoci a następnie przywarł ustami. Po raz kolejny drgnęłam jak oparzona, nie będąc przygotowaną na takie doznania. Moje ciało zaczęło się unosić, moje uda to zaciskały się na jego głowie, to rozkładały się bezwstydnie szeroko. Z moich ust wydobywały się już nie westchnięcia, ale pierwsze ciche jęki. Było mi cudownie, aczkolwiek, jak się okazało, droga do orgazmu była jeszcze daleka. Dopiero poznawałam swoje ciało, jego reakcje i mimo całej szokującej przyjemności, na orgazm było jeszcze za wcześnie. Daniel zrozumiał to i po dobrze kilkuminutowym drażnieniu mojej łechtaczki, uniósł się i po chwili znów jego głowa znalazła się przy mojej. Tym razem jednak położył się bokiem do mnie.
Oszczędzę drobiazgowego opisywania tego co działo się dalej. W zasadzie Daniel powtarzał to zrobił uprzednio. Delikatnie, dość leniwie pieścił moje ciało, moje piersi, brzuszek, ramiona, wzgórek, nogi, naprzemiennie, to dłońmi, to językiem. Było mi cudownie i mimo wciąż tlącego się tam gdzieś w środku poczucia wstydu, nie chciałam by ta noc się kończyła. Nie mówiliśmy nic. Nie było takiej potrzeby. Wystarczyło, że z każdą kolejną sekundą czułam jak mnie zniewala, jak staje się moim panem.
W którymś momencie Daniel, po raz kolejny położył się na boku i jednocześnie wsunął pod moje plecy swoją rękę obracając mnie tak, bym też znalazła się w takiej samej pozycji, zwrócona twarzą do niego.
Mimo tego, że wciąż przebywał w bokserkach, widziałam, że jego penis jest spragniony pieszczot. Pomyślałam, że pewnie chciałby, bym sprawiła mu tą przyjemność. Odruchowo położyłam dłoń na jego biodrach. Zawahałam się i spojrzałam w jego twarz.
- Pewnie chciałbyś... - nie dokończyłam zdania.
- Tylko wtedy, kiedy sama masz ochotę to zrobić – odparł dość pewnym tonem. – Jeżeli nie chcesz, to nie, dam sobie radę.
Nie mogłam się przemóc. Nie, to jeszcze nie był ten poziom. Wyczuł to i nie nalegał. Ale ciekawość mnie paliła. Zdobyłam się na niezwykłą jak na mnie odwagę.
- Widzisz mnie kompletnie nagą a ja... Zdejmiesz...? – zapytałam z lekka nieśmiałością co do jego reakcji. A na moich ustach pojawił się także nieśmiały i pełen zawstydzenia uśmieszek, gdy uświadomiłam sobie o co poprosiłam.
Wykonał kilka akrobacji i po sekundzie leżał dokładnie tak samo nagi jak ja. Mój wzrok od razu skupił się na tej części ciała, którą miałam okazję widzieć na żywo po raz pierwszy w życiu. Ostrożnie położyłam na nim swoją dłoń. Byłam zaskoczona, że jest ciepły. Nie stał twardo, był raczej w fazie pół wzwodu, aczkolwiek mój dotyk dość wyraźnie go ożywił, co skwitowałam kolejnym, lekkim rumieńcem na twarzy. Wydawał mi się duży, dopiero po jakimś czasie i obejrzeniu kilku tematycznych filmów zrewidowałam swój pogląd z "dużego" na "normalny".
Czułam, że Daniel chce, bym zajęła się jego penisem poważniej. Ale nie mogłam. Nie wtedy, gdy i tak przekroczyliśmy już tyle granic. Poprzestałam na lekkim masażu i delikatnym dotyku. Daniel nie zmuszał mnie do niczego. Było mi z nim naprawdę cudownie. Gdy w końcu zaspokoiłam swoją ciekawość dotyczącą jego penisa i wypuściłam go z dłoni, przyciągnął mnie do siebie jeszcze mocniej i tak leżeliśmy aż do momentu, gdy zmorzył nas sen. To znaczy jego, bo ja po tych wszystkich oszałamiających wydarzeniach, długo nie mogłam zasnąć, próbując przemyśleć, przeanalizować to wszystko do czego doszło tego wieczoru i w zasadzie już nocy. To stało się tak szybko i wytrąciło mnie z równowagi. Ale bliskość Daniela, jego zapach, poczucie bezpieczeństwa, które stwarzał, wrażenie, że dba o mnie, dawały mi nadzieję, że zaczyna się coś naprawdę ważnego w moim życiu. Może wtedy było to trochę naiwne, ale jak już wiecie nadzieja przerodziła się realne uczucie.
Daniel spał a ja dopiero wtedy odważyłam się przysunąć do niego naprawdę blisko. Delikatnie dotykałam palcami jego ramion, fragmentów jego klatki piersiowej, szyi, twarzy. To było dziewicze doświadczenie. Po raz pierwszy miałam przed sobą nagiego mężczyznę, słodko śpiącego i chyba nieświadomego mojego zainteresowania jego ciałem. Czułam jego penisa na swoim łonie. Był już dość miękki, ale jego dotyk momentami bardzo mnie nakręcał. Po raz pierwszy w życiu zaczęłam sobie wyobrażać, że wchodzi on w moją pochwę. Zastanawiałam się, jakie to może być uczucie i czułam jak po raz kolejny tego dnia robię się wilgotna. W moich myślach pojawiła się wizja Daniela będącego bliziutko mnie, tak jak teraz. Obezwładniającego mnie swoim dotykiem, zamykającego mnie w swoich ramionach i penetrującego swoim penisem moją cipeczkę. Zrobiło mi się potwornie gorąco i mokro.
Po raz pierwszy zrozumiałam, jak bardzo mogę się zmienić, gdy zaistnieją stosowne ku temu okoliczności. Ale nie mogłam jeszcze wiedzieć, że to dopiero wstęp do całej gamy niezwykłych perwersji, które ten chłopak miał mi zafundować w niedalekiej przyszłości.
Kamila.