Kamila i Daniel (III). W heroicznej obronie
1 listopada 2013
Kamila i Daniel
Szacowany czas lektury: 25 min
Prawdopodobnie ostatnie opowiadanie z tego cyklu. Przynajmniej na długi czas.
Będzie jeszcze coś z serii "Niewolnica", jedna historyjka, może prosta, ale i długa, dla starych fanów lubiących klimaty. Będzie to także najpewniej ostatnia część zamykająca cały cykl.
Od kilkunastu dni piszę coś nowego, jest to coś w rodzaju telenoweli, z długimi dialogami nie prowadzącymi donikąd, z opisami sytuacji nie mającymi nic wspólnego z erotyką a już na pewno nie prowadzącymi do żadnego seksu. Nie zabraknie tylko mordobicia - tyle mogę obiecać:).
Aha, tytuł owej telenoweli to "KiDs". Każdy może go sobie interpretować dowolnie:). Publikację zacznę (o ile rzecz jasna zacznę), gdy będę miał napisanych przynajmniej pięć części.
Pozdrawiam.
E: Zachęcam również do odwiedzania mojego profilu na Facebooku, gdzie będzie można znaleźć moje wszystkie opowiadania, tak stare, jak i nowe, tak te które można znaleźć na portalu Pokątne, jak i te, których nie będę publikował nigdzie.
https://www.facebook.com/profile.php?id=100003821539713
Nie była sobą. Wróciła z pracy do domu, jak zwykle. Podrzucił ją samochodem jeden z kolegów. Arek, nauczyciel geografii, był jedynym, który kontaktował się z nią, nie wysyłając żadnych niedwuznacznych propozycji, stąd tylko z nim utrzymywała względne kontakty.
W domu czekały dzieci i jej własna matka. Kamila zrobiła na szybko obiad i pożegnała matkę, która wzięła parę dwuletnich bliźniaków do siebie. W ten sposób nauczycielka mogła spędzić wieczór spokojniej, z mężem. Problem był taki, że godziny mijały a Daniel się nie pojawiał.
Nie było to może nic nad wyraz niezwykłego, bo często w piątek zdarzało mu się zasiedzieć. Najpierw w pracy, potem zaliczał jeszcze trening w drużynie. Tyle, że był to już czerwiec. Sezon piłkarski właśnie się skończył, piłkarze dostali wolne na trzy tygodnie. Zero zajęć z piłką, zero treningów.
Dodatkowo, w przypadku przedłużającej się pracy, Daniel zawsze uprzedzał Kamilę o tym, że się spóźni. Tym razem telefon milczał. Nie robiła problemu, gdy na zegarze wybiła szesnasta. Zaczęła zastanawiać się, gdy wskazówki wybiły siedemnastą. O osiemnastej, poczuła niepokój.
Niepokój umotywowany wydarzeniami ostatnich dni przywołanymi z pamięci. Daniel nie był sobą. Nie chciał zdradzać jakichś szczegółów, napomknął tylko o trudnej sprawie, którą teraz zajmuje się jego zespół. W sumie sama nie naciskała. Nie interesowały ją zbytnio prawnicze niuanse. A w mieście brak było jakichś wystrzałowych spraw, którymi żyłaby lokalna społeczność.
Teraz przypomniała sobie, że wczoraj był jeszcze bardziej zamknięty. Niby nic nowego, często mu się to zdarzało, ale... Nie tknął kolacji, nie tknął żony. Chodził tylko od swojego pokoju, do pokoiku dzieci, sprawiając wrażenie nieobecnego.
O osiemnastej postanowiła zadzwonić. Próby okazały się daremne. Telefon był wyłączony a niepokój się wzmógł.
Przez chwilę chodziło po mieszkaniu, usiłując się uspokoić. Po chwili pomyślała, że najlepszym wyjściem będzie włączenie telewizora. Posiedzi, potem spróbuje zadzwonić jeszcze raz.
Niemal podskoczyła, gdy po kilkuminutowej sesji z kanałem Polsat News, rozległ się dźwięk dzwonka w jej komórce. Numer dzwoniącego był nieznany. Odebrała.
- Tak, słucham.
- Czy pani Kamila, żona Daniela? Prawnika? – usłyszała w słuchawce silny, zdecydowany, lekko chropowaty głos.
- Tak, to ja, o co chodzi? – uczucie niepokoju zwiększyło się momentalnie.
- Czyli dobrze... Więc tak – nastąpiło chrząknięcie. – Czy wie pani, czym się zajmował mąż w ostatnich dniach?
- Nie mam pojęcia – nerwy miała napięte, ale starała się zachować spokój. – Nie mówi mi o takich sprawach, w ogóle nie wiem z kim rozmawiam, mógłby się pan przedstawić.
- Wobec tego panią poinformuję. Przynajmniej w skrócie. Otóż zajął się tym, czym nie powinien. To znaczy, zajął się ludźmi, którym nie miał prawa wchodzić w drogę. Bo tak... - urwał lekko, jakby szukając słów. – I dlatego... Taka sytuacja... Jest u nas. U nas w domku. I pani zadaniem jest przyjść tutaj.
- Ale jak przyjść?! Gdzie? I w ogóle o chodzi? Bo zaraz zadzwonię po policję...
- Posłuchaj głupia babo – głos w słuchawce wyraźnie się wkurzył i zaostrzył. – Jeśli zadzwonisz na psy, to będziesz miała spory problem, by kiedykolwiek jeszcze zobaczyć swojego męża, rozumiesz?
- Dobrze, rozumiem – odparła potulnie spanikowana Kamila.
- No... Teraz sprawa wygląda tak. On ma w mieszkaniu pewne materiały dotyczące sprawy. Wyśpiewał nam, że leżą w szafce w jego pokoju, w teczce z napisem „Arkana”, rozumiesz? Więc weźmiesz tą teczkę i przybiegniesz do nas w tri miga.
- Ale gdzie konkretnie mam przyjść? Nic nie rozumiem... - Kamila zerwała się z fotela i na drżących nogach udała się o pokoju, by sprawdzić, czy znajdzie wskazaną teczkę. Znalazła po kilku sekundach. A więc ten, jak przypuszczała, gangster, mówił prawdę.
- Wiesz, gdzie iść lasem na Trąbę? To jest taki mały most...
- Wiem, wiem – odparła szybko. Wiedziała, bo była tam kilka razy z Danielem.
- Więc dojdziesz do Trąby a potem... Potem my cię nakierujemy, albo będzie ktoś na ciebie czekał. Wszystko jasne?
- Jasne... - odparła starając się ukryć drżenie głosu. Czuła się jak w jakimś horrorze.
- Aha, jeszcze jedno, takie wskazówki... Będzie lepiej, jeśli weźmiesz ze sobą jakiś plecak, rozumiesz?
- Rozumiem – chodź prawdę mówiąc nie rozumiała kompletnie po co jej plecak.
- I ostatnia rzecz – głos znów stał się silny i szorstki. – Będziesz spełniać każde nasze polecenie, rozumiesz? Każde, bez szemrania! To nie są zabawy, tu idzie o olbrzymią stawkę, więc nie radzę, byś stroiła jakieś fochy. Czy wyrażam się jasno?! – głos niemal przerodził się w krzyk.
- Jasno, wszystko rozumiem... - Kamila dopiero teraz poczuła prawdziwy lęk.
- No to ruszaj zaraz. Masz maksymalnie godzinę, żeby tu dotrzeć.
Zapadła cisza.
Oniemiała Kamila przez chwilę pomyślała, że to tylko sen. Ale otrząsnęła się. Z bijącym sercem, wzięła się w garść. Pięć minut później była już w drodze do lasu.
Czerwcowe popołudnie, było na szczęście ciepłe. Wyszła z domu, tak jak stała, w jeansach, koszulce i sportowych butach. Koszmarnie zestresowana, nie pomyślała, że może się ochłodzić. Gdy dotarło to do niej, było już za późno, by wrócić. Machnęła ręką, w tym momencie takie pierdoły schodziły na trzeci plan.
Las zaczynał się niecałe pół kilometra na wschód od ich domu. Znała dobrze te tereny, przynajmniej te bliższe. W każdym razie wiedziała jak dojść na Trąbę. Wiedziała, że zajmie jej to niecałe pół godziny. I tak było w rzeczywistości. Pół godziny nerwowego podbiegania przy akompaniamencie bijącego serca i tysięcy myśli przebiegających przez mózg. Co się stało? Komu naraził się Daniel? Co jest w tej teczce? Co będzie dalej? Wręczy teczkę z materiałami i...? Puszczą ich z powrotem do domu? Może tak właśnie będzie i żadne konsekwencje znane z filmów gangsterskich ich nie spotkają? Umierała z niepokoju i jednocześnie pocieszała się przyjmując tę najkorzystniejszą wersję.
Doszła do małego mostu nad rzeczką. Mostu funkcjonującego wśród społeczności jako „Trąba”. Poziom zdenerwowania wzrósł. Rozejrzała się, wokół nie było nikogo. Ruszyła do przodu. Nie zdążyła postawić pięciu kroków za mostkiem, gdy usłyszała dzwonek telefonu. Odebrała błyskawicznie.
- Słucham...
- I jak mała? Z moich wyliczeń wynika, że powinnaś już być koło mostu, tak? – głoś był wyraźny i silny, jak poprzednio.
Właśnie przez niego przeszłam...
- Wspaniale. Masz teraz przed sobą dwie dróżki, jedną szerszą na lewo i drugą, węższą na prawo, tak? Więc skręcisz w tę drugą, węższą. Rozumiesz co mówię?
- Tak, rozumiem – cicho i potulnie potwierdziła nauczycielka.
- No, przejdziesz jakieś pół kilometra i wyjdziesz na małą polankę. A potem... Potem już się tym zajmiemy, rozumiesz?
- Rozumiem – powtórzyła Kamila.
- I jeszcze jedno – głos stwardniał. – Nie chcemy żadnych niespodzianek, nie wiemy, czy nie przyprowadziłaś kogoś za sobą, czy nie masz przy sobie czegoś, tak? Więc... Więc jest rozkaz, abyś się rozebrała...
- Co takiego? – osłupiała Kamila.
- Masz zdjąć z siebie ubranie, w sensie spodnie, bluzę, koszulkę, co tam masz. Możesz być najwyżej w samej bieliźnie...
- To chyba żart! – Kamila poczuła chwilowy przypływ odwagi. – Mam tak iść, przez...
- Posłuchaj mała pindo! – ostry głos, natychmiast sprowadził Kamilę do pionu. – Już powiedziałem wcześniej, że to nie są żadne przelewki! Masz spełniać nasze rozkazy i koniec! Jeżeli zobaczymy, że nie spełniłaś naszych warunków, podwsię... podwsięziemy... kurwa, będziemy mieli podstawy do tego, by czuć, ze coś ukrywasz i wtedy będzie bardzo źle! Więc wybieraj, byle szybko, bo dwa razy nie będę powtarzał!
- Dobrze, zrobię to – obiecała przestraszona dziewczyna.
- No! To do dzieła i w drogę...
Znów poczuła się w ciężkim szoku. O co w tym wszystkim chodzi? Czego się boją? Że ona, zwykła dziewczyna wyciągnie zza pleców kałasznikowa, czy co? Przecież to absurd! Ale nie miała wyjścia. Zgodziła się i musiała przystać na warunki.
Z bijącym sercem rozejrzała się dookoła. Nikt nie pojawił się w zasięgu wzroku. Stanęła pod jednym z drzew. Zdjęła z siebie koszulkę. Na szczęście nie zapomniała o staniku. Poczuła lekki chłód na swoich ramionach, na dekolcie.
Zdjęła buty. Na chwilę, tak by zeszły również jeansy. Z łomoczącym sercem, rozpięła zamek i zdjęła spodnie. Znów rozejrzała się dookoła. Zrozumiała do czego miał być potrzebny plecak. Schowała w nim ubranie, włożyła na stopy buty i ubrana w samą tylko, niebieską bieliznę, ostrożnym krokiem ruszyła w drogę.
Serce łomotało z podwójnego strachu. Do obawy o męża doszła teraz obawa o to, że mogłaby spotkać kogoś na swej drodze. Na szczęście dróżka była wąska, w zasadzie tylko dla jednej osoby, schowana między drzewami i pewnie rzadko uczęszczana, w przeciwieństwie do tej obok, dużo szerszej. Ale takie ryzyko zawsze istniało. Co gdyby nagle natknęła się na kogoś, kogokolwiek, czy to ucznia z klasy, czy to jakiegoś sąsiada, czy... Zresztą obojętnie kogo, mogłaby to być nawet jakaś siwa emerytka. Jak by to wyglądało? A niech jeszcze tym kimś okaże się jakiś niezrównoważony osiłek? Co sobie pomyśli, gdy zobaczy samotną dziewczynę wędrująca lasem w samej tylko bieliźnie?
Mimowolnie przyspieszyła kroku. Paradoksalnie, przed niepożądanym spotkaniem mogło ją uratować tylko szybkie dotarcie do polany, na której miały się rozstrzygnąć dalsze losy. Przed ewentualnym gwałtem mieli ją uratować jacyś podejrzani gangsterzy. Paranoja kompletna.
A może oni też...? Może dlatego kazali jej zdjąć ubranie? W sumie bez sensu, gdyby chcieli ją... To i tak nie ma szans przy silnych, pewnie uzbrojonych mężczyznach..
Czuła lekki chłód na sobie. Paradoksalnie w środku było jej gorąco. Czuła szybkie krążenie krwi i ucisk w podbrzuszu. Oddychała coraz szybciej. Cała ta sceneria wprawiała ją w dziwny nastrój. Z jednej strony lęk, wręcz panika, z drugiej...
Rozglądała się wokół. Na szczęście nikogo nie dostrzegła. Z kroku na krok, coraz wyraźniej widziała przed sobą światło. Domyśliła się, że to wyjście na polanę. Co tam się stanie? To już jest ten ostateczny cel wyprawy? Czy może znów ktoś zadzwoni.
Zbliżając się, zwolniła kroku. Serce biło znacznie szybciej. A jeśli napatoczy się na kogoś niepożądanego?
Ostrożnie wyszła na polanę. Mimo, że słońce powoli planowało zniknąć za horyzontem, było bardzo jasno. Poczuła się w tym stroju niemal jak naga. Wykonała nerwowy gest, jakby chciała dłońmi zakryć swoje ciało. I dopiero wtedy zauważyła wysoką dziewczynę stojącą kilka metrów obok. Poznała niemal natychmiast.
- Dominika? – odezwała się niepewna jak i zdumiona. – Co ty tutaj robisz?
Była uczennicą w jej klasie. Dwa lata temu zdała maturę i od tej pory jej nie widziała. A pamiętała ją jako dziewczynę skromną, nieśmiałą, mimo dość ciekawej urody. Należała do grona lepszych uczennic w jej licealnej klasie. I miała jeszcze jeden powód by ją pamiętać. To z nią tak zapamiętale tańczył Daniel na wycieczce klasowej przed czterema laty.
Ale od pierwszej sekundy wiedziała, że wysoka blondynka nie jest tu przypadkowo. Powiedział jej to instynkt i jeszcze coś. Wyglądała trochę inaczej. Ubrana w spodnie moro i szeroką czarną koszulkę. Z ciężkimi glanami na stopach. Z pasem na biodrach. Pasem, przy którym wisiała kabura. A spojrzenie, którym obdarzyła byłą nauczycielkę, nie należało do życzliwych.
- Zostałam tu przysłana, przez... Wiadomo przez kogo – głos również był oschły.
- Przez nich...? – upewniła się Kamila.
Czuła jakiś absurd tej sceny. Stała na środku lasu w samej bieliźnie, przed swoją byłą uczennicą, wyglądającą jak mało sympatyczny ochroniarz. Gdzie się podziała, ta nieśmiała licealistka?
I nie przypuszczała, że za chwilę będzie jeszcze gorzej.
- Nieważne – ucięła krótko Dominika, starając się patrzeć prosto w oczy Kamili. – Zaprowadzę cię do domu – bezceremonialnie zaczęła zwracać się do nauczycielki, jak do koleżanki.
- Gdzie on jest?
- Jakieś dwieście metrów stąd. Zaprowadzę cię. Ale najpierw muszę dokonać ostatnich przeróbek – nadała swojemu głosowi silny ton.
- Jakich przeróbek, o co znów chodzi? – zaniepokoiła się Kamila.
- Po pierwsze przewiąże ci oczy opaską – wskazała na kawałek szmatki trzymany w dłoni.
- A po drugie? – zapytała nauczycielka.
- Po drugie, masz się rozebrać – odparła bezceremonialnie Dominika.
- Przecież jestem już naga! – zdumiała się, jak i oburzyła Kamila. - A jak mnie ktoś zobaczy?
- Po pierwsze, nie ma tu nikogo poza nami, po drugie, jakby się ktoś zaplątał, to trudno... - wzruszyła ramionami Dominika, delikatnie się uśmiechając. - I nie jesteś rozebrana tak, jak oni chcą – odparła była uczennica. – Zdejmij stanik i majtki.
Kamila stała zdumiona, niezdolna wykonać ruchu. Znów poczuła przypływ strachu.
- Powiedz o co tu chodzi? – wydusiła wreszcie z siebie. – Co to ma do rzeczy? Jestem już rozebra...
- Posłuchaj, nie dyskutuj i rozbieraj się! – Dominika przerwała, silnym, dźwięcznym głosem, zbliżając się do Kamili. – Jeśli nie wykonasz tego polecenia, nie wjedziesz do środka i nie zobaczysz Daniela. No więc... Ściągaj majtki i stanik!
Kamila przez chwilę była bliska omdlenia. Naturalny wstyd zablokował ruchy. Ale w końcu dotarło do niej, że nie ma innej opcji, Poczuła niezwykle silny ucisk w podbrzuszu.
- Buty też! – uprzedziła stanowczo Dominika. – To jest kawałek, nie zrobisz sobie krzywdy.
Poniżona Kamila, powoli rozwiązała sznurowadła i ściągnęła buty, pakując je do plecaka. Następnie, unikając wzroku uczennicy, rozpięła stanik, ukazując światu swój nagi biust. Z olbrzymią trudnością przyszło jej zdjęcie majtek. Ukrywając westchnienie, powoli, jakby czekając jakiegoś ratunku zabrała się za ściągnięcie ostatniej części garderoby. Ratunek nie nadszedł. Po kilku sekundach dokonało się.
Stała kompletnie naga przed swą byłą uczennicą. Nie była w stanie powstrzymać wypływającego na jej twarz rumieńca.
- I co teraz?- zapytała, czując kompletną bezsilność.
- Teraz jeszcze to – Dominika uniosła opaskę. Nałożyła ją na oczy Kamili, przewiązując z tyłu. Kamila stała nieruchomo, czując, że nie jest w stanie opanować drżenia na całym ciele.
Ruszyli. Powoli, bo Kamila, niczym małe dziecko stawiała drobne kroczki. Stąd droga przedłużała się w nieskończoność.
Świadomość tego, że kroczy nago po leśnej dróżce i ktoś może ją zobaczyć... Świadomość tego, że kroczy nago, mając obok siebie ładną, wysoką, dominującą nad nią zdecydowanie, choć mającą jedenaście lat mniej blondynkę obezwładniała ją totalnie.
A przecież to dopiero początek. W środku byli „oni”. Może tylko dwóch a może dziesięciu. Zresztą nawet gdyby tylko dwóch, co to za różnica...? I do czego może być im potrzebna naga? W głowie rysował się tylko jeden scenariusz.
Nie umiała pohamować drżenia swego ciała. Gnojki jedne! Niech już biorą co chcą, niech się bawią jej kosztem! Tylko niech to się skończy jak najszybciej, niech oddadzą jej męża, by mogli wrócić cało do domu.
- Jesteśmy, teraz schody – usłyszała w końcu głos Dominiki.
Ostrożnie stawiając stopy po zimnym betonie dotarła do celu. Weszły do środka budynku. Nie słyszała żadnych odgłosów, poza tymi, które wydawały one same. Czyli nie ma tu chyba żadnego tłumu facetów...?
Jedynym odgłosem były skrzypiące drzwi. Jak w horrorze. Znów poczuła strach i przygnębienie. Wyczuła, że znaleźli się w jakimś pomieszczeniu. Zrobiły jeszcze kilka kroczków i przystanęły.
- Unieś ręce w górę! – rozkazała Dominika.
Kamila wykonała polecenie. Było jej już obojętne, zresztą opór w tym momencie nie miał sensu. Poczuła jak Dominika przywiązuje jej dłonie do czegoś co jest w suficie. Tak, upewniła się o tym po kilkudziesięciu sekundach, gdy okazało się, że stoi wyprostowana a jej dłonie uwięzione są w górze.
Stała w jakimś pomieszczeniu. Kompletnie naga, kompletnie bezbronna. Z wyciągniętymi w górę dłońmi, których nie mogła uwolnić. I z opaską na oczach.
Jej położenie było więcej, niż przygnębiające. W tym momencie każdy mógł z nią zrobić dokładnie wszystko.
Udręczona, zastanawiała się, jak długo będzie tu stać, gdy zza drzwi dobiegł silny głos.
- Ruda! Już wszystko załatwione? – bez dwóch zdań, głos należał do tego samego człowieka, z którym Kamila rozmawiała przez telefon. Wzdrygnęła się.
- Tak, wszystko gotowe, tak jak chciałeś – odparła dość spokojnie blondynka, nie wiadomo czemu nazwana „Rudą”.
- No to kurwa weź się do rzeczy, nie czekaj na mnie! Ja będę za trzy, cztery minuty!
Agresja w głosie, doprowadziła Kamilę niemal do pomieszania zmysłów. Znów zaczęła drżeć. Słowa, ton... To wszystko sprawiało, że niemal pozbyła się złudzeń co do swojej obecności w tym miejscu. Boże, co oni z nią zrobią, gdzie jest Daniel?! I co ma znaczyć zachęta dla Dominiki?
Już po kilku sekundach zrozumiała odpowiedź. Poczuła ruch za plecami i oddech dziewczyny na swoim karku.
- Co robisz? – nie wytrzymała napięcia i zapytała.
- Słyszałaś, mam cię przygotować – głos Dominiki, jakby stał się mniej ostry.
- Do czego?!
- Zaraz się dowiesz... w ślad za słowami blondynki poszły czyny. Kamila poczuła dotyk dłoni na karku, na plecach... Palce blondynki sunęły w dół.
- Co robisz?! – jękliwie zapytała znów Kamila. – Nie dotykaj mnie, gdzie jest...? Aaaach... - wzdrygnęła się, gdy poczuła jak dłonie Dominiki silnie zaciskają się na jej pośladkach.
- Nie odzywaj się już! – w głosie uczennicy znów pobrzmiewała siła i agresja. – Mam zadanie takie jakie mam. Jeżeli nie będziesz przeszkadzać, wszystko skończy się dobrze, rozumiesz? Więc siedź cicho i czekaj na... Nieważne – ucięła krótko.
Kamila zamilkła. Słowa dziewczyny obudziły w niej lekką nadzieję. „Wszystko skończy się dobrze”... A więc jest jakaś szansa? Tylko jaką cenę będzie musiała za to zapłacić? Prawdę mówiąc spanikowana do granic, czuła, że byłaby w stanie zapłacić każdą.
I najważniejsze... Co ta Dominika chce zrobić...?
Tymczasem Dominika nie próżnowała. Lekko, delikatnie muskała swoimi palcami ciało Kamili. Jeździła nimi po tylnych partiach, jak plecy, pośladki... Czasem przenosiły się wyżej, na ramiona, nawet na dłonie. Dominika była o kilka centymetrów wyższa od nauczycielki, więc nie miała problemu z dosięgnięciem jej wyciągniętych w górę rąk.
Na swój dziwny sposób Kamilę uspokajał ten dotyk. Czuła się mocno niekomfortowo, stojąc kompletnie naga przed niedawną uczennicą. Czuła się mocno skrępowana, gdy czuła, że ta bezczelna blondynka penetruje jej ciało, jakby należało właśnie do niej. Ale jej dotyk był przyjemny. Jej oddech na karku, jej palce na ramionach, jej dłonie na pośladkach... Wszystko to w jakiś paranoiczny sposób uspokajało i relaksowało nauczycielkę. Z upływem czasu Dominika poczynała sobie coraz śmielej, jej dłonie od przodu dotarły do piersi. Nie zmieniła charakteru swego dotyku. Delikatnie, samymi końcówkami palców zataczała kółeczka po niewielkich piersiach nauczycielki. W końcu dotarła do sutków, ale nie poświęciła im większej uwagi, tylko lekko je masując. Kamila ni stąd, ni zowąd poczuła na swojej skórze gęsią skórkę. Może wpływał na to także narastający chłód? Nie zważała na to. Liczyło się to, że ta małolata w pewien sposób ukoiła jej strach.
- Zrobisz dla swojego mężczyzny wszystko? – usłyszała, cichy, spokojny głos niedawnej uczennicy.
- Tak, wszystko – w takim sam sposób odpowiedziała Kamila.
- Pewnie zaraz będziesz mieć okazję... - odparła Dominika i popchnęła nauczycielkę lekko do przodu. Ta zrobiła dwa małe kroki i zatrzymała się czując, że trafiła na jakąś przeszkodę.
- To stół – wyjaśniła Dominika, jednocześnie przesuwając w górze haki, tak, aby Kamila mogła zrobić te dwa kroki. Poluzowała także liny, opuszczając nieco dłonie swojej byłej wychowawczyni.
- Po co on tu? – zapytała zdezorientowana Kamila?
- Rób to co ci nakazuję – wyjaśniła blondynka. Przesunęła haki do przodu, w ślad za nimi poszły ręce Kamili. Tak, że nauczycielka poczęła się wyginać. Zmuszona do reagowania za podążającymi do przodu hakami, musiała położyć się twarzą na stole. Jej dłonie wyciągnęły się mocno do przodu, nim Dominika zatrzymała mechanizm. W ten sposób górna część ciała Kamili, wraz z twarzą, znajdowały się w pozycji leżącej na stole. Dolna część pozostawała przed nim w pozycji stojącej. Tym samym piękna nauczycielka bezradnie wypinała swoje nagie pośladki w kierunku drzwi.
Zdążyła jeszcze zarobić lekkiego klapsa w pośladek i jak za dotknięciem różdżki, zza drzwi dobiegł głos.
- Już? Masz ostatnie sekundy, za chwilę wchodzę!
- Tak, już – odparła Dominika, nie siląc się na podniesienie głosu.
- No dobrze, uwaga, wchodzę! – krzyknął. Zza drzwiami rozległ się rumor. Kamila usłyszała skrzypnięcie i poczuła lekki powiew wiatru. Usłyszała także szybko zbliżające się kroki. Poczuła jak jej ciało napręża się w proteście, jakby wiedziało co je czeka.
- Powiedziałaś, że zrobisz wszystko dla Daniela – rozległ się głos Dominiki. – To zacznij. Rozstaw szeroko nogi.
- Zaraz – zaprotestowała drżącym głosem Kamila. – Najpierw Daniel, co z nim, gdzie on jest, chcę go zobaczyć!
- Najpierw twoja kolej. Już powiedziałam, że zrobisz to co do ciebie należy, to wszystko skończy się dobrze.
Kamila zrozumiała, że nie ma wyjścia. Bezwiednie, rozstawiła nogi, tak by nie stracić równowagi. Czuła, że stojący za nią gangster widzi w tym momencie wszystkie intymne części jej ciała. Pośladki, co zrozumiałe, ale teraz także już cipkę.
Dziwiło ją, że się nie odzywa, ale w tej atmosferze strachu nawet nie zastanowiła się nad tym. Tym bardziej, że w końcu poczuła silne dłonie na swoich biodrach. Zjechały nieco w dół, w bok i objęły pośladki, ściskając je silnie.
Wzdrygnęła się mocno. Wiedziała od początku, że jest w rozpaczliwej sytuacji, ale dopiero ruchy rąk oprawcy uświadomiły jej to dobitnie. Stał między jej nogami i nie była w stanie w żaden sposób wygonić go stamtąd. Nie miała najmniejszych szans. Drżenie narosło, gdy usłyszała odgłos rozpinanych spodni. Odruchowo próbowała stawiać jakiś żałosny opór, ale stać ja było tylko na lekkie wiercenie się. Zakończone zresztą, gdy gangster zdecydowanym ruchem położył dłonie na biodrach nauczycielki, unieruchamiając ją.
Spanikowana poczuła główkę penisa między swoimi pośladkami. Tak jakby przymierzał się do gwałtu analnego.
- Nie! – jęknęła głośno. – Nie rób tego, to boli...!
Oprawca, jakby nie słyszał, wciąż bawiąc się tym drugim wejściem. Torturował w ten sposób nauczycielkę, wpędzając ją w niepewność. Ale po krótkim czasie poczuła palce gangstera na cipce. Masował ją lekko, wbijając się kawałek w głąb. Zrozumiała, że przygotowuje sobie grunt...
Wyczuła także, że jeżdżący po jej nagich pośladkach penis jest już duży, twardy. Gotowy do akcji.
A więc nie było już ratunku. Za chwilę zostanie zgwałcona.
Jej ciało zareagowało dziwnie. Ostatkiem sił na sekundę napięło się a potem kompletnie wyluzowało. Mięśnie zwiotczały. Choćby chciała, nie była już w stanie stawić żadnego oporu. Kompletnie podłamana i zrezygnowana nie dała rady się nawet odezwać. Czekała tylko na wyrok.
I ten nastąpił. Poczuła gorącego penisa na wargach sromowych. Potem zaczął przedzierać się do przodu. Ręce gangstera silnie przytrzymały jej biodra a jego penis wbijał się w nią coraz dalej, coraz głębiej, by w końcu zatrzymać się.
Stało się. Penis gwałciciela wypełnił ją całkowicie. Kamila głucho jęknęła.
Przez chwilę nic się nie działo, czas jakby stanął w miejscu. A potem oprawca zaczął się w niej poruszać. Powoli, wręcz bardzo powoli, jakby delektował się tym co robi, albo nie chciał zrobić swojej ofierze krzywdy. Nie wiedziała dlaczego tak się dzieje. Wiedziała tylko, ze po raz pierwszy ma w sobie zupełnie niechcianego penisa. Owszem była sytuacja, jedyna w jej życiu, gdy czwórka małolatów z drużyny piłkarskiej trochę ją upiła i w pewien sposób wykorzystała, ale to była jednak trochę inna bajka. Teraz ktoś ją ruchał. Czynił to bez jej zgody, bez jej akceptacji a w zasadzie przy jej zdecydowanym sprzeciwie, choć ten wyrażał się tylko w jej głowie.
Ruchał ją nieco szybciej. Ruchał, nie zważając na to, że Kamila nie ma to żadnej ochoty. Nauczycielka zamknęła i tak przewiązane opaską oczy, jakby nie chciała być świadkiem tego hańbiącego upokorzenia, jakby chciała się kompletnie wyłączyć. Ale nie dało się. Nieco szybsze ruchy posuwającego ją oprawcy trzymały ją przy świadomości.
Znów nieznacznie zwiększył tempo posuwania, twardo trzymając bezbronną dziewczynę za biodra. Kamila czuła jak jej ciało przesuwa się po stole w rytm ruchów gangstera. Tak oto znalazł się ktoś, komu zależało tylko na jej podobno nieziemskim ciele, na jej cipce. I teraz bezkarnie penetrował tę cipkę, swoim twardym penisem. Nieraz czuła się poniżona w trakcie łóżkowych igraszek, ale teraz skala poniżenia sięgnęła szczytów.
Dodatkowo ten stan potęgował fakt, że świadkiem upokorzenia była niedawna uczennica jej licealnej klasy. Pewnie patrzyła i... Kamila nie wiedziała co mogła czuć Dominika. Ale była, czuła jej obecność.
Gwałciciel ruchał ją coraz szybciej. Kamila coraz mocniej czuła wypełniającego ją penisa. Nie była w stanie zapanować nad swym ciałem, które teraz coraz szybciej przesuwało się po stole. Całkowicie poddała się woli oprawcy. Nie miała zresztą wyjścia. Nie panowała także nad swoimi ustami. Gangster pieprzył ją coraz mocniej i Kamila nie potrafiła powstrzymać odgłosów.
- Aaach... Aaach... - stękała cicho a potem nawet trochę głośniej. Sama nie do końca wiedziała dlaczego. Czuła, że za chwilę koszmar dobiegnie końca. Chyba, że siły bandyty były niespożyte i miał on w planach jeszcze jakieś niespodzianki. Nie była tego pewna.
Była tylko pewna, że jęczy coraz głośniej. Że zarobiła właśnie klapsa w tyłek. Jednego a potem drugiego i kolejne. I tego, że gangster osiągnął maksymalną szybkość. Trzymał ją mocno za biodra i wbijał się głęboko w jej cipkę, raz za razem, rżnąc ją bezpardonowo, Rżnąc jak swoją własność. W końcu usłyszała i westchnięcia dobiegające z jego ust. Pierwsze, drugie, trzecie... Czy wszyscy faceci muszą jęczeć tak samo?
Już wiedziała. Jeszcze pięć ruchów, jeszcze cztery, trzy, dwa, jeden...
I poczuła jak jej cipka zostaje zalana gorącym płynem. Zdobył ja na własność. Rozebrał, poniżył, zniewolił, wyruchał i spuścił się.
- O kurwa...! – usłyszała męski głos za swoimi plecami.
Potrzebowała dwóch, trzech, może czterech sekund, by ten głos do niej dotarł. Może nie tyle dotarł, ile tego by, jakkolwiek dziwnie to zabrzmi, go zrozumiała. W tym czasie nie miała już na swoich oczach opaski. Widziała Dominikę, rozwiązującą jej dłonie. I usłyszała raz jeszcze ten głos, powtarzający to samo słowo..
Wtedy zrozumiała.
Uwolniona, odwróciła się raptownie. Już wiedziała kogo zobaczy. Kto musi być tym gwałcicielem.
Patrzyła w osłupieniu. Nie wiedziała, czy ma się śmiać, czy załamać.
- Kochanie – usłyszała. – Właśnie spełniłem twoją największą fantazję. Miej to na uwadze, zanim zapragniesz mnie udusić.
Zamknęła oczy, nie wierząc, ledwo kontaktując. Te dwie godziny koszmarnego strachu, poniżenia i realnego gwałtu... Długo zbierała się do odpowiedzi.
- Nie mam sił mówić, ale zabić... To już prędzej.
- Dobrze, zabijaj, ale obiecaj, że przynajmniej będę miał grobowiec jak król na Wawelu – nabijał się Daniel, ewidentnie próbując przywrócić żonę do świata żywych.
- Będziesz miał nawet dziesięć. W jednym ręce, w drugim nogi, w trzecim flaki... W czwartym...
- Zaraz, zaraz – uniósł ręce w geście obrony. – Pamiętaj, że sama tego chciałaś. Napisałem o tym opowiadanie, czytałaś... Wszystko jest na papierze, ja jestem niewinny!
Milczała, kręcąc z niedowierzaniem głową. Emocje puszczały bardzo powoli. Wciąż była pod wrażeniem telefonów, wciąż czuła się jak zgwałcona. Zgwałcona na oczach uczennicy. Stała nieco z boku, taktownie nie zwracając uwagi. No właśnie, skąd ona tu się wzięła w tej historii? Dlaczego ona? Skąd Daniel ją zna? Przecież widział ją tylko raz, te cztery lata temu. Znów tysiąc pytań, ale innego rodzaju.
Daniel podszedł bliżej, obejmując żonę. Oderwała się od stołu, przytulając do męża. Jego dłoń zjechała w dół, głaszcząc nagie pośladki żony. Kamila przypomniała sobie w ten sposób, że wciąż jest naga. Ale nie miała sił, by zrobić choćby krok do przodu i ubrać się. Cóż, Daniel to Daniel a Dominika... I tak miała okazję pooglądać ją z każdej strony. I nie tylko oglądać. Niesamowita dawka emocji zupełnie rozbiła Kamilę.
- Opowiedz mi wszystko, jak to się stało? To znaczy, jak to wymyśliłeś i w ogóle? Kiedy?
- Co tu opowiadać. Chciałaś, to masz. Zacząłem kombinować wcześniej, kilka tygodni temu. Wymyśliłem fabułę, poskładałem klocek do klocka i to wszystko...
- Jesteś niemożliwy – westchnęła żona tak z rezygnacją, jak i podziwem. – A ten głos? Kto to był?
- To Maciej, brat Dominiki. Ma warunki werbalne, nie?
- Skąd on się wziął?
- Pracuje w mojej kancelarii. Dobry chłopak. Zadzwonił, pokrzyczał trochę i pojechał do domu.
- Ot, tak po prostu?
- Co masz na myśli? Z jednej strony, owszem chciał zostać i popatrzyć, ale z drugiej powiedział, że żona by go zabiła za uczestniczenie w takich bezeceństwach. A on młody żonkoś i zakochany, nie robi żonie świństw... - zaśmiał się lekko Daniel.
- Mógłbyś z niego czasem wziąć przykład... - mruknęła żona. Ale po prawdzie, jedynym uczuciem jakie ją w tym momencie ogarniało, była ulga i przede wszystkim szczęście. Tak, po tym koszmarze, z sekundy na sekundę, czuła się coraz bardziej szczęśliwa.
- No dobrze... - przerwał chwilowe milczenie Daniel. – Ubieraj się i jedziemy do domu. Względnie, jeśli chcesz, możesz jechać nago... - dodał z typowym dla siebie uśmieszkiem.
- Wolę się ubrać – Kamila poczuła się skrępowana, chodząc po tym dość obskurnym pomieszczeniu nago. Nago w obecności obcej osoby.
- Proszę, to ubranie – podeszła bliżej Dominika, przekazując plecak. Kamila wyczuła dyskretne spojrzenie dziewczyny na swoich piersiach, na brzuchu, na udach... - Mam nadzieję, że nie ma pani do mnie żalu. Zostałam w to wmieszana trochę niechcąco... - uśmiechała się niepewnie wysoka blondynka. Znów przypominała spokojną, nieśmiałą uczennicę.
- Tak, teraz wszystko będzie na mnie... - zakpił lekko Daniel.
- W sumie to ciężko mi uwierzyć, że tak łatwo dała się pani przekonać do mojej roli. Zagrałam osobę o tak odmiennym charakterze, że... - urwała, wzruszając ramionami.
- Teraz to łatwo powiedzieć – westchnęła Kamila. Wciąż czuła się skrępowana brakiem stroju. Wyjęła z plecaka bieliznę, próbując włożyć ją na siebie. – Może dalibyście mi chwilę? – skarciła ich z lekkim przekąsem.
- Wolę cię nie zostawiać samej, jeszcze dopadnie cię jakiś gwałciciel – swobodnie odparł Daniel. Dominika rzucając jeszcze raz okiem na nagie ciało nauczycielki, wyszła z pomieszczenia.
- Skąd tu się wzięła właśnie ona? – zapytała Kamila, powoli wkładając na siebie majtki.
- Dominika jest siostrą Macieja. Wpadła parę razy do kancelarii, do brata. Wpadliśmy parę razy na siebie. Wyobraź sobie, że poznała mnie od razu. Tak, zaplusowała dziewczyna...
- Hm, czemu mi nic nie powiedziałeś?
- Że raz na miesiąc wpada do naszej kancelarii twoja dawna uczennica? Czy to naprawdę takie interesujące? – wkładająca spodnie Kamila, musiała przyznać rację logice tej wypowiedzi.
- I tak, ni z gruszki, ni z pietruszki, zaproponowałeś jej udział w gwałcie na swojej żonie?
- To była bardziej skomplikowana operacja, ale przecież nie chcesz bym opowiadał wszystko z kompletnymi szczegółami? Zdradzę ci tajemnicę. Ona chyba wciąż czuje do mnie miętę. I chyba nie tylko do mnie... - zerknął na żonę.
- Kogo masz na myśli? – Kamila czuła, że pytanie było retoryczne. Chyba znalazła wytłumaczenie dla zachowania Dominiki i jej późniejszych spojrzeń.
- O tym może pogadamy już później. W domu, czy tam kiedy indziej. OK.? – Daniel wziął Kamilę pod rękę i oboje wspólnie opuścili arenę ostatnich zmagań.