Ilustracja: Gabriel Bastelli

Miniatury (III)

21 czerwca 2021

Opowiadanie z serii:
Miniatury

Szacowany czas lektury: 13 min

Oto kolejne dwa krótkie opowiadania.
Pierwsze jest mniej-więcej na czasie. Letnie przesilenie.
Drugie jest "tęczowe". Uprzedzam o tym już na wstępie.
Zapraszam do lektury.

Te i inne historie erotyczne można znaleźć na erotycznym blogu, do którego link znajduje się na moim profilu.

 

Jedyna taka noc

Na tę noc czekaliśmy wszyscy z wielką niecierpliwością i w ogromnym napięciu. Atmosfera gęstniała z każdą chwilą. Jakby coś wisiało w powietrzu. A wisiało... Wyczekiwanie stawało się coraz bardziej nerwowe. Czas powoli płynął. Można było odnieść wrażenie, że celowo zwolnił. Udręka oczekiwania była widoczna na twarzach.

Ja także robiłem się coraz bardziej spięty i podekscytowany, jak co roku o tej samej porze.

Nadchodziło bowiem święto ognia, wody, słońca i księżyca, urodzaju, płodności, radości i miłości, Nadchodził czas rozluźnienia i spuszczenia psów że smyczy.

 

Przez cały rok negatywna energia odkładała się i kumulowała osiągając krytyczne poziomy. Sperma uderzała do głowy. Budziły się najbardziej wyuzdane,

seksualne demony, dotychczas drzemiące po mrocznej stronie świadomości. Budziły się i wypełzały na powierzchnię.

Można było to określić jednym zdaniem:

Dupczyć mi się chciało!

 

I to bardzo. Samo walenie konia już mi nie wystarczało.

Czas był najwyższy, aby nacisnąć odpowiedni guzik i uwolnić się od męki. Po raz pierwszy miałem taką możliwość. Minąłem magiczną barierę szesnastu lat, więc już mogłem w pełni uczestniczyć w wielkim misterium.

 

Letnie przesilenie - to był ten czas.

Magiczny czas najkrótszej nocy w roku, gdy wszystko mogło się zdarzyć i wszystko było możliwe.

Jedna jedyna taka noc w roku.

 

Nie było żadnych zasad. Nie obowiązywały żadne prawa oprócz jednego: prawa do okazywania miłości cielesnej.

Czekałem z niecierpliwością na tę noc...

 

/////

 

Stanęliśmy naprzeciwko siebie i spojrzeliśmy sobie głęboko w oczy. Między nami przepłynęły sekretne iskierki. Niezwykłe impulsy, które decydują o tym, co się stanie. Pierwsze wrażenie jest najważniejsze.

To było prawie jak prąd elektryczny.

Po chwili już widzieliśmy oboje...

 

Między nami nawiązała się sekretna nić porozumienia.

– Pójdziesz ze mną szukać kwiatu? – spytała.

Pierwszy ruch zawsze należał do kobiety. Do niej należała decyzja. To ona wybierała. Ja mogłem się z tym tylko zgodzić. Nie było innego wyjścia.

Dziś każdy należał do każdego i nikt do nikogo.

Bez wyjątku.

Nie było żadnych hamulców, żadnego przestrzegania norm. Krótko, prosto i na temat.

– Tak – odpowiedziałem – pójdę.

Spodobała mi się. Zobaczyłem ją już wcześniej, ale nie przypuszczałem że podejdzie właśnie do mnie. Tak się jednak stało i moje serce wypełniło wielkie szczęście i niekłamane radość.

Była bardzo ładna. Miała długie, czarne włosy, które opadały wodospadem na jej plecy. Na głowie wianek upleciony z polnych kwiatów niedawno zerwanych. W jej oczach błyszczały zalotne iskierki. Ubrana była w prostą, zwiewną, białą sukienkę sięgającą do kolan. Dotknęła palcami swego policzka.

– Bardzo tego chcę – dodała – Bardzo chcę, abyś to był właśnie ty.

 

Wzięła mnie za rękę i poszliśmy razem w stronę lasu.

Słońce dawno już zaszło, więc chwila była odpowiednia by zacząć szukać kwiatu paproci. Poszliśmy więc szukać tego mitycznego kwiatu, wierząc w gorąco, że właśnie my znajdziemy go dzisiejszej nocy.

 

Do północy błądziliśmy po leśnych ostępach i mokradłach. W końcu dotarliśmy na łąkę. Było nadzwyczaj jasno, bo Księżyc w pełni szczodrze obdarzał swym blaskiem skąpaną w mroku ziemię. Nastrój był wręcz idealny.

Romantyczność, niezwykłość, podniecenie, pożądanie, tajemniczość mieszały się w doskonałych proporcjach i tworzyły genialną mieszankę. Wszystko było takie, jakie być powinno i takie, jakie sobie wyobrażałem przez ostatnie dni i tygodnie. Nie mogłem sobie wyobrazić lepiej.

Wszystko we mnie wrzało, jak gotująca się w czajniku woda. Znosiłem się na wyżyny. Byłem, jak zawieszony na cienkiej linie, wysoko nad ziemią. Miałem wrażenie że nie dotykam podłoża stopami.

 

Ona, której imienia nie znałem i nie poznam nigdy, stanęła odwrócona do mnie tyłem.

– Myślę, że to będzie odpowiednie miejsce – powiedziała.

Miejsce rzeczywiście było dobrze wybrane.

- Chcę, aby stało się to właśnie tutaj – dodała odwracając się w moją stronę. Przytaknąłem. Nie miałem absolutnie nic przeciw temu.

- Chodź – powiedziała wyciągając do mnie rękę – podejdź bliżej.

Zrobiłem to. W tej samej chwili ona zarzuciła mi ręce na szyję, a nasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku.

Gdy odsunęliśmy się na chwilę od siebie ona sięgnęła ręką pod swą sukienkę, zdjęła majtki i odrzuciła je daleko w bok . Następnie położyła się na trawie i szeroko rozłożyła nogi. Była gotowa.

 

Pomiędzy jej nogami znalazłem swój kwiat paproci. Wpatrywałem się w niego przez dłuższą chwilę syciłem nic się jego pięknem, niezwykłą budową i kształtem. To był najpiękniejszy kwiat, jaki widziałem w życiu.

Zachwycił mnie od pierwszego wejrzenia. Zatkało mi dech w piersiach. Przez całe moje ciało przeleciała wielka fala. Natychmiast na skórze pojawiły się krople potu. Właściwie to poczułem się tak jakbym wpadł w ubraniu do studni pełnej wody. Od dłuższego czasu byłem już niesamowicie podniecony. Wszystko we mnie było zwarte, silne i przygotowane do rozpoczęcia działań.

Wszystkie impulsy docierały do mnie ze zdwojoną siłą. Ucichły odgłosy nie dalekiego lasu i słyszałem tylko szum przepływającej w moich żyłach krwi.

A ona wciąż leżała na miękkim posłaniu z trawy. Patrzyła na mnie wyczekująco.

Nie mogłem więc pozwolić jej dalej czekać, chociaż upłynęło zaledwie kilka sekund.

Ściągnąłem spodnie.

 

Położyłem się na dziewczynie wsuwając w nią swego członka. Zerwałem jej kwiat szybkim i zdecydowanym ruchem, w który włożyłem całą siłę. To było bezpardonowe wejście, gwałtowne wtargnięcie do środka.

Ona jęknęła z rozkoszy, A to dopiero był początek tej wspaniałej symfonii. Kontynuowała ją nieprzerwanie. Każdy mój ruch wywoływał rozkoszny dźwięk. Z każdą upływają sekundą te dźwięki przybierały na sile i częstotliwości. Ja także żywo reagowałem, ale moje odgłosy były zdecydowanie cichsze. Znakomicie jednak zsynchronizować cały się z jej jękami rozkoszy.

To była prawdziwa symfonia. Wszystkie te najpiękniejsze, stworzone przez klasyków muzyki poważnej, były przy niej niczym.

To była muzyka dla naszych uszu.

 

Złota kopulacja. Bez dwóch zdań: złote połączenie, które zrównywało nas z wszystkimi możliwymi Bóstwami każdej, nawet dawno wymarłych i kompletnie zapomnianych Mitologii. W tej właśnie chwili stworzyliśmy swoją. Co prawda była ona patykiem na wodzie pisana, bo jutro już nas nie będzie, to jednak warta odnotowania.

Dziś bowiem wszystko było możliwe. Dziś wszystko mogło się zdarzyć. To, co jest niemożliwe, także. I właśnie się zdarzało.

 

To było samo sedno i kwintesencja tego czasu, tej magicznej nocy . Do tego właśnie wszystko się sprowadzało. Do nieskomplikowanej i bezproblemowej kopulacji.

Tutaj była meta. Tutaj było ujście tej rzeki.

Płynąłem nią przepełniony szczęściem aż do spełnienia, które wlałem w jej cipkę.

Ten fakt spowodował moje całkowite rozluźnienie. Czułem się lekki, jak ptasie pióro. Nie było szczęśliwszego człowieka ode mnie.

Oto oboje spełniliśmy się w tę jedyną w roku noc. Tradycja była kontynuowana...

 

Po wszystkim, gdy już doszliśmy do przytomności, wstaliśmy i doprowadziliśmy się do porządku. Milczeliśmy całą powrotną drogę.

 

 

Adam

To jeszcze świeża historia, bo wydarzyła się nieco ponad rok temu. Gdy przychodzi mi na myśl, to czuję się nieco dziwnie. Nie mam jednak żadnych odruchów wymiotnych, ani nie pluję na swoje odbicie w lustrze. Po prostu zdarzyło się i tyle.

Bardzo tego chciałem. Bardzo chciałem przeżyć to i zobaczyć, jak to właściwie jest. Tylko ze zwykłej ciekawości. Tylko dla zebrania kolejnych doświadczeń.

Aby o czymś powiedzieć, że jest fajne lub nie, to trzeba to przeżyć.

Mnie się udało i teraz z całą pewnością mogę powiedzieć, że to takie sobie. Owszem, jest niezwykle, ale żadnego wielkiego "halo" w tym nie ma, ani tyłka z wrażenia nie urywa. Nie wiem: czy to dobre porównanie, z tym tyłkiem, bo to różnie można interpretować, ale mogę tylko powiedzieć, że zaliczyłem to i przeszedłem dalej w swojej podróży przez drogi i bezdroża doświadczeń seksualnych.

Jestem człowiekiem z natury ciekawskim. Wszystko chciałbym spróbować empirycznie i robię to w miarę możliwości, więc i to zrobiłem.

Ale zacznijmy po kolei...

 

Stanął mi na jego widok. Nie zaprzeczam temu faktowi i powtarzam raz jeszcze: stanął mi na jego widok. Moja erekcja była niezwykle silna. Poziom podniecenia od razu podniósł się wysoko, można powiedzieć do stanów alarmowych.

Natychmiast w moich

slipkach zrobiło się niezwykle ciasno. Bardzo mnie to zaskoczyło. Nie przypuszczałem, że nastąpi to tak szybko. Momentalnie zrobiło mi się gorąco i jakoś tak dziwnie.

Pomyślałem sobie wtedy lubieżnie, że to właśnie jego chciałbym przelecieć. Nawet już, teraz, w tej chwili, na nic nie patrząc i niczym się nie przejmując.

To byłoby szaleństwo, ale z szaleństw przecież składa się życie, więc dlaczego nie...

 

Był osiemnastoletnim, dość przystojnym chłopakiem średniego wzrostu. Miał długie do ramion ciemnoblond włosy, Był fajnie zbudowany. Uroda jego była delikatna, ale

nie zniewieściała. Żadnych przesadnie kobiecych ruchów i gestów. Zachowywał się

całkiem zwyczajnie...

Im dłużej na niego patrzyłem, tym bardziej narastało we mnie przekonanie, że to właśnie z nim chciałbym przeżyć inicjację analną. To właśnie jemu chciałbym wsadzić swojego penisa.

Wydawał mi się odpowiedni.

 

Już wcześniej szukałem kandydatów do analnego połączenia, ale zawsze coś mówiło mi głośne i zdecydowane: nie!!

Biorąc pod uwagę, że nauczyłem się słuchać swoich głosów wewnętrznych i postępować zgodnie z tym, co mi krzyczały wprost do ucha, to zrezygnowałem.

Chciałem, aby mój pierwszy raz był dokładnie taki jak sobie zaplanowałem i wymarzyłem.

Adam nadawał się do tego celu.

To jednak była dopiero połowa drogi i to zdecydowanie ta łatwiejsza.

 

Zaczęliśmy rozmawiać. Nasza rozmowa była prosta i nieskomplikowana, dotycząca tematów ogólnych. Wiadomo: pogoda, sytuacja społeczno-polityczna, sport ze szczególnym uwzględnieniem piłki nożnej. I tak dalej i tak dalej...

Zauważyłem, że Adam także bacznie mi się przygląda. Wychwyciłem te jego ukradkowe spojrzenia na mnie i na miejsce poniżej pasa.

Czyli: można powiedzieć, że wszystko szło w dobrym kierunku.

Może nareszcie spełnię swoją fantazje i zapiszę ją w swojej galerii?

 

Poszliśmy do mnie. Jeśli już, coś, to chciałem czuć się pewnie w otoczeniu, które znam. Adam nie miał żadnych obiekcji, nawet odniosłem wrażenie, że się z tego ucieszył.

Obaj wiedzieliśmy już co się wydarzy i wzajemnie się zaakceptowaliśmy.

Powiedziałem mu dokładnie, czego oczekuję. Powiedziałem, że jestem całkiem niedoświadczony w tego rodzaju kontaktach, ale że chciałbym zobaczyć jak to jest.

W grę na pewno wchodził seks oralny, a jak dalej się sprawa potoczy, to się dopiero zobaczy. Postawiłem też sprawę jasno, że nie chciałbym żadnych namiętnych pocałunków w usta.

Jakoś się przed tym jeszcze wzbraniałem.

Wszystko zagrało, jak w dobrej orkiestrze symfonicznej. Wiedzieliśmy już co i jak, więc wystarczyło przystąpić do realizacji.

 

To była najbardziej przemyślana przeze mnie sprawa, jeśli chodzi o uprawianie seksu. Wcześniej nigdy nie planowałem niczego, tylko puszczałem sprawę na żywioł, a ona toczyła się do przodu i czasami prowadziła różne miejsca. 

No, tak...

Zawsze jednak były to kontakty hetero, więc nie pojawiał się tutaj żaden niepokój, że tak powiem moralno - obyczajowy.

 

Adam określał się jako panseksualny.

- Kocham ludzi – powiedział – I To niezależnie od tego, co mają między nogami. Jestem "ślepy na płeć".

To musiałem przyznać, że było bardzo ciekawe. O panseksualizmie słyszałem i czytałem już wcześniej, ale dopiero teraz spotkałem kogoś, kto w pełni tak się określał.

Nawet ulżyło mi, że nie jest zdeklarowanym gejem.

 

Stał przede mną.

Nago prezentował się równie dobrze, a nawet dużo lepiej. Jego ciało było symetrycznie zbudowane, a na nim ani jednego zbędnego włoska. Zachwyciło mnie to niezwykle. Wyglądał, jak antyczna rzeźba. W przytłumionym świetle kinkietu dawało to niesamowity efekt.

Jego czlonek był sporych rozmiarów. Z zazdrością stwierdziłem, że większy niż mój. Natura hojnie go obdarzyła. Przyjemnie było na niego popatrzeć.

 

Patrzyłem więc nie ruszając się ani na chwilę z fotela. Przedłużyłem chwilę, ale godzina "0" zbliżała się nieuchronnie i to coraz szybciej.

Przez moment ogarnęły mnie wątpliwości. Przez chwilkę chciałem przerwać to.

"Co ja, do cholery jasnej, robię? – pytałem sam siebie. Ambiwalentne odczucia otulały mnie, jak ciepły koc. Krzyczały głośno, starając nawzajem się przekrzyczeć i tworzyły tym samym zupełnie niezły mętlik w mojej głowie. Takiego huku nie było w niej od dawna.

We wzroku Adama także tliło się niecierpliwe oczekiwanie.

 

Wstałem z fotela.

Nieco trzęsącymi się z emocji rękami rozpinałem guziki swej koszuli. Nie ściągnąłem jej jednak. Później wziąłem się do luzowania paska i rozpinania rozporka. Zdunąłem spodnie do kostek. Po chwili zsunąłem też swoje bokserki.

Mój fiut stał, jak na zawołanie.

– Zrób mi to ustami – odezwałem się.

Nie namyślając się długo Adam przykucnął przede mną przecinak ujął w dłoń mojego członka, naciągnął skórkę aby całkowicie odsłonić żołądź i otworzył usta.

 

Obciągał mi, a ja z prawdziwą lubością poddawałem się tej oralnej pieszczocie.

Stałem oparty plecami o ścianę ze spuszczonymi spodniami. On klęczał przede mną trzymając w ustach mojego kutasa i ssał go niezmordowanie.

Patrzyłem na to, co robi z wielką ciekawością. Było to dla mnie nowe i niespotykane, bo nie liczę kadrów z filmów, które miałem okazję oglądać w swoim teoretycznym przygotowaniu.

To był bardzo ciekawy widok...

 

Adam poświęcił się temu całkowicie. Zupełnie tak, jakby nie istniało nic innego. Pełna mistyka robienia laski. Wszystko było tak, jak należy. Podręcznikowo. Po plecach przechodziły mi ciarki. Moje wrażenia podbijała do góry dodatkowo świadomość, że przecież robił to inny facet.

Poza świadomością tego faktu, nie odczuwałem żadnej różnicy w pieszczocie. Gdybym miał zamknięte oczy, to z pewnością nie poznałbym czy to robi kobieta, czy mężczyzna. No, może tylko robił to nieco delikatniej, niż kobiety. Jakby z większym uczuciem.

Chociaż, nie wiem... Może mi się tylko wydawało?

Ogólnie, to czułem się tak, jak Alicja w krainie czarów. Było mi wspaniale, ale nie do końca kumałem o co chodzi. Jakaś mgła spłynęła mi na oczy i przysłoniła cały obraz. Czułem tylko jego aurę. Ta aura była bardzo jasna i ciepła. Przyjemna dla oczu oraz dla ciała, bo rozlewała swe ciepło szerokim strumieniem

 

Było mi wspaniale. Właśnie tak sobie to wyobrażałem.

Mogłem się więc cieszyć, że nie zostałem sprowadzony na ziemię. Z marzeniami przecież różnie bywa. Wyobrażamy je sobie jako coś niebosiężnego, a okazać się mogą bardzo przyjemnymi a nawet podziemnymi. Takimi na dwa metry w głąb.

To jednak było naprawdę NIEŹLE!!!

 

A skoro tak, to będąc na fali uniesienia, mogłem spróbować pójść dalej.

Coraz bardziej zaczęła mnie kusić jego tylna dziurka. Coraz bardziej pragnąłem wejść w odbyt Adama. Jeśli się powiedziało A, to trzeba powiedzieć też B i C, żeby nie być D.

Oj, znowu nie wiem czy to dobre powiedzenie. D bowiem w tym przypadku kojarzyło się jednoznacznie.

I do D właśnie zmierzałem, a przynajmniej miałem taki zamiar.

 

– Chciałbym to zrobić – powiedziałem głośno – Chciałbym w ciebie wejść.

Adam milczał przez dłuższą chwilę.

W końcu jednak stanął na nogach i bez żadnego słowa przeszedł w stronę kanapy. Położył się na plecach, rozszerzył nogi, podniósł je i zgiął w kolanach, a potem narzucił na siebie odsłaniając swój odbyt. Dobrze widoczne było także jego przyrodzenie.

Ciągle był silnie podniecony.

W tym momencie poczułem lekki żal do siebie, że nie zdecydowałem się wziąć jego nabrzmiały męskości do ust i spróbować zrobić mu laskę, przynajmniej w połowie tak dobrą, jak on mi zrobił.

Ale jednak co ma wisieć, nie utonie. Może jeszcze kiedyś?...

 

Jego tylna dziurka stała więc dla mnie otworem. Brama była otwarta. Zapraszała do środka. Wystarczyło tylko w nią wejść. Wepchnąć do ciasnego korytarza naprężonego na maksa fiuta i pieprzyć bez wytchnienia, dopóki nie nadejdzie odprężenie a gorąca sperma nieoblepi ścianek tunelu.

 

Nasmarowałem swojego penisa i odbyt Adama przygotowaną wcześniej wazeliną. Przytknąłem główkę penisa do jego kakaowego oczka. Naparłem z całej siły na jego dziurkę.

 

Zrobiłem to!!!

Zrobiłem!!!

Naprawdę posuwałem innego faceta w dupę!

Tak. Po prostu posuwałem, żeby nie powiedzieć: pieprzyłem, bo z kochaniem nie miało to chyba nic wspólnego. To była taka zwykła bezuczuciowa kopulacja służąca rozładowaniu seksualnego napięcia.

Po wszystkim nie czułem żadnego zniesmaczenia ani kaca moralnego. Było wręcz przeciwnie.

Poczułem wielką ulgę, jakby z karku spadł mi ogromny ciężar.

 

 

 

Ten tekst odnotował 16,761 odsłon

Jak Ci się podobało?

Średnia: 9.2/10 (14 głosy oddane)

Pobierz w formie ebooka

Z tej samej serii

Komentarze (2)

0
0
"– Tak – odpowiedziałbym – pójdę." - czemu "odpowiedziałbym" a nie "odpowiedziałem"?
wpierw biała spódniczka potem biała sukienka... może jakby dopracować to byłoby całkiem ciekawe opowiadanie.. drugiego nie czytałem...
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
@Jakub
Dziękuję za wskazanie moich pomyłek. Popełniłem je przez zwykłe roztargnienie. Poprawię je, gdy tylko usiądę przy komputerze.
Zgadzasz się z tym komentarzem?

Dodaj komentarz

Zaloguj się

Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.