Tylko moja (V)
25 stycznia 2014
Tylko moja
Szacowany czas lektury: 8 min
Kolejna część :)
Igor jeszcze przez chwilę przeklinał przed drzwiami mojego mieszkania. Patrzyłam na niego z wściekłością i żalem. Może źle zrobiłam wyzywając go i wysyłając do diabłów? Pewnie chciał tylko pogadać i był zaskoczony. Jednak to nie było największym problemem. Wiedziałam, że jest nim rozmowa z obecnym jak na razie jedynym mężczyzną w moim mieszkaniu.
Popatrzyłam niewinnym wzrokiem w stronę Feliksa, który w przeciwieństwie do mnie stał opanowany z tym swoim cholernym chłodem w oczach. Zawsze taki był, kiedy kłóciliśmy się on stwarzał pozory mężnego bohatera, którego dobre imię zostało splamione, a ja byłam tą złą wiedźmą, przez którą wszystko co złe istnieje.
- Masz zamiar się wytłumaczyć? - spytał, opuszczając dłonie z klatki piersiowej i podszedł do mnie na bardzo bliską odległość - Kim on był?
- To... mój przyjaciel, który żeni się za około miesiąc. Chyba ten fragment usłyszałeś? No więc nie ma o co...
- Kim on naprawdę był! - przerwał donośnym krzykiem Feliks. Nie jest głupi i na tani bajer się nie nabierze nawet gdybym wciskała mu kłamstwa o tym jak dobrze znam się z Igorem, ale nic więcej nas nigdy nie łączyło. Przynajmniej dla mnie wyglądało to jak "nic więcej", a dla niego? Z każdym kolejnym spotkaniem był bardziej przerażający i jakby rozgniewany świadomością, że jestem szczęśliwa. Smuciła mnie ta myśl. Podświadomość jednak inaczej nazywała uczucia Igora względem mnie. Dała mu miano "zazdrośnika".
- Pierwszy do odstrzału. Pamiętasz... mówiłam Ci o kimś zaufanym, kto dopilnował mojego dziewictwa, że tak to ujmę, ale nie było między nami nic więcej. - ostatnie słowa zabrzmiały jak usprawiedliwienie po popełnieniu okropnego przestępstwa.
- Z nim?... kurwa! Teraz za każdym razem będę miał ochotę zabić tego gnoja...
- Słucham? Każdy miał swój pierwszy raz! Nie cofnę czasu, nie potrafię czarować, ale wiem co czuje...
- To prawda, ale chyba masz wpływ na teraźniejszość, a z tego co mi się wydaję to... on nadal w niej tkwi w dogłębniejszy sposób! - syknął przecierając swoją dłonią mokre od zdenerwowania czoło.
- Gówno prawda! Żeni się! To było dawno temu, świruje bo pożarł się ze mną po pijanemu i chciał pogadać, a rozgniewany był niemożnością zrobienia tego co chciał. Taki jest, jeżeli coś sobie ubzdura to musi to natychmiast wprowadzać w życie, a nie spodziewał się, że znajdzie się w takiej sytuacji. Dla niego obroną zawsze jest atak.
Feliks podszedł do mnie i przyciągnął do swoich ust. Pocałował z takim żarem, że o mało nie wypalił mi nim płuc. Był gorący, podniecony co czułam poprzez cienki materiał piżamki i jego dociśniętą do mnie męskość. W pocałunku wyczułam jednak także rozgniewanie.
Przerwał pocałunek i w między czasie kiedy łapałam oddech powietrza on syknął do moich ust.
- Jesteś Tylko Moja. I jeżeli zobaczę, że śledzi Cię wzrokiem, rozbiera swoimi myślami, a wiedz, że jestem dość spostrzegawczy... to zabije drania, a Ciebie ukarzę w przyjemniejszy sposób, po którym nie będziesz mogła chodzić tygodniami.
Podniecenie obrało apogeum. Złość, dominacja i temperatura poszły w górę. Podciągnął materiał mojej piżamki do góry, odpiął pasek i jednym zwinnym ruchem znalazł się w moim wnętrzu. Czułam ciepło i dreszcze rozchodzące się po całym ciele z każdym kolejnym ruchem. Po parunastu mocnych ruchach, odwrócił mnie do siebie tyłem i wydał komendę.
- Ręce na komodę! - warczał w moją stronę, znów wprowadził się w moje wnętrze tym razem nie swoim przyjacielem, a palcami. Powolnymi ruchami wykonywał taniec w mojej kobiecości, a na kolejną fale przyjemności nie musiałam długo czekać. Wyłam z podniecenia.
- Uwielbiam Cię taką mokrą - syknął. Kolejne mocniejsze tym razem ruchy, jego zręczne dłonie i wibracje mojego ciała również go podniecały. Nie minęło kilka minut gdy znów poczułam jego dłonie na moich biodrach, a potem wszedł we mnie całym sobą. Odchyliłam swoje ciało do tyłu. Rozerwał materiał mojego nocnego ubrania u samej góry, tak jak to zawsze miał w zwyczaju robić i zaczął pieścić moje piersi jednocześnie nie ustając w galopie, a potem lekko objął mnie w pasie i przywarł do mnie całym sobą.
Melodia naszych wspólnych krzyków zalała całe mieszkanie.
- Bardzo tęskniłeś - szepnęłam kiedy Feliks kąsał moją szyje. Po chwili jego język błądził po karku, a ja zwariowałam na samą myśl jak podniecająco musi wyglądać ta sytuacja. Robiliśmy to w przedpokoju! Nie zdążyliśmy nawet dojść do salonu. Był cholernie nienasycony, a ja nie byłam mu dłużna.
- Nela! - krzyknął łącząc się ze mną w jęku. Rytm w moim ciele przyśpieszył. Po kilu minutach Feliks eksplodował natychmiastowo. Ciepło powędrowało do mojego mokrego wnętrza z taką siłą, że przez moment nie mogliśmy oddychać.
Kiedy ostygliśmy Feliks wycofał się z mojego wnętrza, a moja podświadomość krzyczała, wręcz błagała o więcej. Był dla mnie jak obiekt uzależnienia. Odwróciłam się w jego stronę. Jego rozszerzone źrenice, wręcz spuchnięte od pocałunków i zabaw językiem usta działały na moją podświadomość jak narkotyk. Nie czekając chwili dłużej złożyłam na jego ustach kolejny pocałunek. Tym razem delikatniejszy, namiętny i pełen tęsknoty. Rewanż z mojej strony był konieczny. Stygliśmy w swoich objęciach jeszcze przez parę dobrych minut, a po nich Feliks patrząc w moje oczy znów podał "niegrzeczną" propozycje.
- Chodź musimy się wykąpać - złapał mnie za dłoń i pocałował w czoło.
- Znów masz zamiar mnie wykorzystać? - zaśmiałam się.
- Nie muszę nawet prosić. Twoje ciało Cię zdradza - uśmiechnął się i popatrzył na dłoń.
Tak, byłam cholernie podniecona, rozgrzana i pragnęłam go więcej i więcej. Dłoń drżała, a on dobrze mnie znając wiedział co siedzi mi w głowie. Po kilku minutach znaleźliśmy się pod prysznicem, a maraton trwał przynajmniej co najmniej... 6 orgazmów dłużej.
***
Tydzień minął spokojnie. Feliks i ja karmiliśmy się nałogowo naszym uczuciem, a mój świat przestał obracać się wokół Igora i jego decyzji oraz wypowiedzianych do mnie słów. W sobotni wieczór zadzwoniła do mnie Olga, prosząc o spotkanie. Nie miałam powodów by jej odmówić. Moje życie prywatne rozkwitało, jednak tliła się gdzieś myśl co będzie dalej? Mam wyjechać zaraz po ślubie? Czy nie dam Igorowi tym satysfakcji? Ah jednak gdzieś tam jeszcze siedzi - syknęłam w myślach. Następnego dnia około jedenastej spotkałyśmy się z narzeczoną mojego przyjaciela w kawiarence na rogu dzielnicy. Czekałam na nią dziesięć minut. Jednak robiła wrażenie. Od progu drzwi zobaczyłam krótkowłosą jasnowłosą blondynkę o czarnych oczach i nienagannej, wysportowanej figurze. Ponętne usta w kolorze dziecięcego różu i podkreślone oczy zachwycały nawet siedzących obok mnie gości. Podeszła do stolika i usiadła naprzeciw mnie. Odłożyła torebkę na bok i odgarnęła kosmyk włosów spadający na jej nieskazitelną cerę.
- Witaj Kornelio - powiedziała z ironicznym uśmiechem. - Pewnie nie wiesz dlaczego Cię tu ściągnęłam?
- Nie mam pojęcia - syknęłam i wyprostowałam się wygrywając tym razem walkę. Jeżeli chodziło o krągłości Olga była daleko w tyle.
- Igor był wczoraj u Ciebie, podobno porozmawiać, ale efektem tej rozmowy była kłótnia ze mną co jak wiesz już mniej mi się spodobało.
- Nie odpowiadam za humory Igora. Musisz zdać sobie sprawę na co się piszesz. Jego życie i jego sprawa. Nie rozumiem czemu winą obarczasz mnie - powiedziałam równie stanowczym tonem co ona przed chwilą i zmrużyłam oczy jak drapieżna kotka. Dopiero teraz zorientowałam się jak działa mi na nerwy.
- Owszem odpowiadasz. Dopóki się nie pojawiłaś nie kłóciłam się z Igorem. A tu proszę, zjawiasz się i bah! Nagle mamy powód do kłótni.
- Nie wiem o co się pokłóciliście, ale wiesz możliwe, że nie jesteś ideałem i Igor po prostu zaczął to zauważać? Może problem nie tkwi we mnie, ale w twojej niskiej wartości, którą podbudowujesz dopisując innym swoje wady?
- Przyjaciółeczka pokazuje pazurki? Może ty masz problem z tym, że zazdrość bierze nad tobą górę? Nie możesz zrozumieć, że nie jesteś nikim specjalnym dla Igora? Nie dotarło do Ciebie jeszcze po tych wszystkich latach liceum?
- Może to nie ja jestem tu małą zazdrośnicą? Wiesz Igor najprawdopodobniej był oburzony o to, że wczoraj zobaczył mnie z dwuznacznej sytuacji z moim mężczyzną. Jak to się nazywa... obojętność? Nie, no zapomniałabym... zazdrość. - uśmiechnęłam się ironicznie, a z jej twarzy zniknął promienny i odważny wzrok. Bała się. Dałam jej do myślenia, zaczęła kalkulować ze sobą fakty, i doszła do przerażającej prawdy? Nie wiem.
Wstałam po kilku minutach i zostawiłam ją zdezorientowaną w kawiarence. Nie miałam ochoty patrzeć na tą lalunie. Dobrze jej tak! - moje sumienie biło brawo. Dokładnie tak. Czułam dumę i w tamtym momencie miałam gdzieś fakt, że Igor będzie chciał ze mną o tym dyskutować. Jego sugestiami zajmie się Feliks. I wiem, że nie będzie tutaj przyjemniej rozmowy. Bowiem nic co związane z tematem Igora nie jest przyjemne.
Szłam w stronę mojego bloku, miałam dość wrażeń jak na ten tydzień. Feliks, Olga i Igor... dodatkowo Eliza, która mnie dezorientowała swoimi głupimi radami. Po parunastu krokach usłyszałam sms-a, który dotarł do mojego telefonu.
"Hej tu Karol. Musimy porozmawiać o Igorze i Oldze. Podobno Igor ma ochotę zwolnić Cię z obecności na ślubie. Jego narzeczona władowała mu niezły kit. Natychmiast się widzimy!"
Nie wierzę, ta małpa już do niego zatelefonowała. Pewnie przedstawiła mnie tutaj jako tą cholernie bezlitosną i bez serca złą przyjaciółkę, która jest zazdrosna i nie chce zaprzyjaźnić się z jego przyszłą żoną. Głupia paranoiczka. Już ja jej pokaże. Zdenerwowana odpisałam na sms.
"Dobrze. Wpadnij dzisiaj z Elizą do mnie. Przedstawię wam kogoś ważnego dla mnie i omówimy pewne szczegóły. PS : Olga to wredna małpa co nie? "
Po kilkunastu sekundach dostałam odpowiedź.
"Wpadniemy. Mam nadzieję, że jest Ciebie godny! :) Jeżeli nie, to skrócimy mu z Elżunią łańcuch. Ps: Jest o wiele gorsza niż myślisz".
Z uśmiechem na twarzy pomaszerowałam po schodach i po kilku minutach dotarłam do mieszkania. Otwarłam drzwi, a za nimi ujrzałam widok, który totalnie wprawił mnie w paranoje. Igor i Feliks kłócili się? Nie. To było coś o wiele gorszego. Praktycznie się szarpali. No to pięknie - pomyślałam i od razu krzyknęłam ze złości.
- Co to do kurwy ma znaczyć? - Igor popatrzył się na mnie jakby zobaczył ducha. Był przerażony. Feliks z natomiast z miną wilka wgapiał wściekłe oczy w moją twarz. Czyżbym o czymś nie wiedziała?