Przypadek (III)
24 marca 2019
Przypadek
Szacowany czas lektury: 55 min
To ostatnia część, mam nadzieję, że nie będzie wielkiego rozczarowania. Dziękuję za wszelkie rady i uwagi!
I
Tristan spodziewał się Anne dopiero wieczorem, dlatego tak bardzo zdziwił się, gdy zobaczył ją w drzwiach. Od razu zauważył, że wyglądała niezwykle apetycznie w wygodnym czerwonym stroju, który miękko otulał jej ponętną figurę. Ciemne włosy miała rozpuszczone, na co pozwalała sobie tylko w domu. Najbardziej lubił ją właśnie taką, swobodną i nieformalną. Zaskoczony wpatrywał się w nią bez słowa i nagle posmutniał. W normalnych okolicznościach rzuciłby się na nią z dziką ochotą, a seks w korytarzu byłby co najmniej świetny. Ale nie mógł udawać, że nic się nie stało. Anne patrzyła na niego z wściekłością i czekała na jego ruch. Westchnął i zadał jej wyjątkowo inteligentne pytanie:
– Co tu robisz?
– Mieszkam, idioto – to było tak absurdalne, że zachciało mu się śmiać. Zaledwie dwie doby temu zadał to samo pytanie Julii i otrzymał bardzo podobną odpowiedź. Teraz jednak nic nie zapowiadało równie miłego wieczoru. Spodziewał się burzy. – Zdążyłeś zapomnieć przez dwa dni?
Zrezygnowany pokręcił głową. Przecież nie mógł jej powiedzieć, że owszem, od dwóch dni był w innym świecie.
– Wpuścisz mnie?
Nie tak miało wyglądać ich powitanie. Anne była z powrotem w Londynie już w sobotę późnym popołudniem. To szef zaproponował, by ich mała delegacja wróciła przed czasem, bo wyjazd okazał się rozczarowaniem. Pewnie sam błyskawicznie zmienił swoje plany na sobotni wieczór. Oczywiście nikt nie protestował, zwłaszcza że premia za niedzielę i tak miała zostać wypłacona. Dzwoniła do Tristana, a kiedy nie odbierał, przypomniała sobie, że miał być w sobotę pracy. Chciała zrobić mu niespodziankę, pójść z nim na kolację czy do kina, ale równie dobrze mogła po prostu odpocząć w domu, napić się wina i najzwyczajniej w świecie poczytać książkę, która nie miała absolutnie żadnego związku z prawem i przepisami. Jednak gdy dotarła do mieszkania, zaniepokoiła się. Wyglądało, jakby Tristan w ogóle w nim nie nocował. To było coś więcej, niż tylko przeczucie. Oboje byli pedantami. Na przykład nigdy nie wychodzili rano z domu bez pościelenia łóżka czy odłożenia filiżanek do zmywarki, ale każde miało swój sposób na porządek. Na idealnie gładkiej narzucie w sypialni rozpoznała układ poduszek, który był jej dziełem, stworzonym w piątkowy poranek. Przeszło jej przez myśl, że może w piątek też miał „nockę”, ale to było raczej niemożliwe. Od razu pomyślała o Ikerze i nie spodobało jej się to. Oznaczałoby imprezę, zapewne pełną modelek. Ale kiedy Iker zadzwonił wieczorem z pubu, usiłując sprzedać jej jakąś żenującą bajeczkę o zagubionym telefonie, była bliska załamania. Albo go nieudolnie krył, albo naprawdę nie miał pojęcia o tym, co Tristan robił w piątkowy wieczór, co było wyjątkowo niepokojące. Zadzwoniła do szpitala i upewniła się, że doktor Bradshaw aktualnie pracował, ale na pewno miał wolne poprzedniej nocy. Nie zostawiła wiadomości, tylko poszła po wino.
A teraz stał na progu, gapił się na nią jak na okaz w zoo i udawał, że nic nie słyszy. Zajmowali dwupoziomowy apartament w domu w szeregowej zabudowie, w przyjemnej, cichej okolicy. Wchodziło się do niego wprost z ulicy, dlatego nie chciała robić sceny przy otwartych drzwiach. Zrobiła krok do tyłu i wpuściła go do mieszkania.
Tristan wszedł do środka i spojrzał na Anne wzrokiem zbitego psa, którego tak nienawidziła. Do tego momentu nadal łudziła się, że telefon jednak zawieruszył się w niewinnych okolicznościach, a ona zagalopowała się w swoich domysłach i przypuszczeniach. Dała mu szansę, by zaprzeczył i była gotowa uwierzyć we wszystko, co by powiedział. Ale zbyt dobrze znała ten wyraz jego twarzy. Zanim zdążył otworzyć usta, miała pewność. Marzyła, żeby to była pomyłka, żeby wyśmiał jej oskarżenie, a nawet skłamał. Żeby znowu był piątek, kiedy wszystko było jeszcze po staremu, a ona mogła w ostatniej chwili wykręcić się z tej głupiej firmowej wycieczki. Zrobiło jej się słabo i musiała oprzeć się o ścianę, by nie upaść. Pod powiekami zapiekły ją łzy i poczuła wzbierającą wściekłość.
– Ty chuju pierdolony…! Znowu! Jak mogłeś! – nagle rzuciła się na niego z pięściami i zaczęła chaotycznie okładać go po torsie. Złapał ją za ręce i unieruchomił, zanim wyrządziła mu jakąkolwiek krzywdę. Trzymał ją pewnie, ale nie ruszył się i nic nie mówił, czym rozsierdził ją jeszcze bardziej. Ostatnim razem usiłował ją objąć, przepraszał niemal na kolanach, błagał o szansę. Nie miała najmniejszej ochoty ani na jego dotyk, ani na żenujące wytłumaczenia, ale to, że nawet nie próbował, było ciosem.
– Przepraszam, Anne, przepraszam – powiedział w końcu, nadal ją trzymając, ale nie na takie przeprosiny czekała. Nie czuła żalu w jego głosie. Nie chciała, czy nie było go tam? Jednak przestała się szamotać. Puścił jej ręce i stał z opuszczoną głową, niczym skazaniec czekający na zasłużoną karę. – Nie chciałem aby tak wyszło…
„Serio? Tak jakoś samo wyszło? Jesteś żenujący!”, Anne popatrzyła na niego z obrzydzeniem.
– Ty gnido – wysyczała i wymierzyła mu siarczysty policzek.
Tristan nic już nie powiedział. Poszedł do łazienki umyć ręce i twarz. Znowu patrzył na swoje odbicie. Skóra na policzku była zaczerwieniona i obolała. Miał świadomość, że zachowywał się jak dupek. Że nim był. „Przynajmniej jestem szczery i niczego nie udaję” – pomyślał z przekąsem, patrząc sobie w oczy. Wcześniej nie chciało mu się nawet myśleć o poważnej rozmowie, którą jak najszybciej chciał mieć za sobą, a która nieoczekiwanie przybrała taki obrót. Przemknęło mu nawet przez myśl, że gdyby nie bezpośrednia konfrontacja, być może udawałby, że w ogóle nic się nie stało. Być może, bo teraz byłoby to wyjątkowo trudne. Nie mógł przestać myśleć o Julii. Był tym równie zdziwiony, co wkurzony. Zresztą teraz nie miało to już żadnego znaczenia.
Poczuł się cholernie zmęczony. Pomyślał o Anne. Od pewnego czasu coraz gorzej się dogadywali. Bywały wieczory, kiedy autentycznie wolał prasę medyczną od jej ciała, co obiektywnie było nie do wytłumaczenia. Ona też częściej go unikała. Może to przez nadmiar obowiązków w pracy. A może nie spełniał jej wyśrubowanych oczekiwań, potrafił ją wkurwić jak nikt inny. Z wzajemnością. Czy jego poprzedni spektakularny skok w bok był przyczyną czy już skutkiem? A jej oszustwo? Co za różnica, od pewnego czasu coś nie działało i żadne z nich nic z tym nie zrobiło. Może łudzili się, że nie jest tak źle i ciągle im się chce, bo kiedyś było dobrze i naprawdę im się chciało. Przecież nawet kupił ten cholerny pierścionek.
Znowu pomyślał o Julii, zuchwałej, miodowej dziewczynie, która niespodziewanie wdarła się w jego pozornie ustabilizowane życie i nieświadomie wypunktowała wszystkie jego braki. Czym go tak ujęła? Przywołał widok jej sterczących piersi i gładkiej cipki. Jej nieporadność i brak zahamowań w dążeniu na szczyt. Dotyk, który elektryzował. W głowie słyszał jej ciche jęki i to, jak wymawiała jego imię. Jego kutas też bardzo ucieszył się na te wspomnienia. Słodka i niewinna Julia… A może wyrachowana suka? On by nigdy nie spróbował jej podrywać. To ona pierwsza go pocałowała. Doskonale wiedziała, czego chce. A przecież znała Anne, nawet spotkały się parę razy. Tymczasem ani razu nie zawahała się, oddając mu siebie i biorąc wszystko, co tylko jej dał. Czarodziejka czy… czarownica? Bo zaczarowała go, co do tego nie miał wątpliwości. Dlaczego akurat ona, tak znienacka? Od dwóch dni nie mógł się na niczym skupić. Zaproponowała mu szaloną podróż w nieznane, a on ochoczo skorzystał. Albo nie zauważył, że chodziło o skok nad przepaścią.
Znowu umył twarz w zimnej wodzie. Wyciągnął z szuflady swoją kosmetyczkę i wrzucił do niej szczoteczkę, pastę, maszynkę do golenia i parę innych drobiazgów. Nie szykował się na noc na kanapie, wiedział, że powinien zaraz wyjść z tego mieszkania. Skąd Anne wiedziała, gdzie… Pewnie coś tylko podejrzewała, a on osobiście wyśpiewał jej wszystko. Inteligencji jej przecież nie brakowało. Jeśli telefon zostawił u Julii, a było to wielce prawdopodobne (pamiętał, że stał w jej kuchni i go wyciszał), to ona na pewno dała o tym znać Ikerowi. A ten kretyn zadzwonił do Anne. Chciał dobrze, a wyszło jak zwykle.
– Nie bądź niesprawiedliwy. I kto tu naprawdę jest kretynem? – zapytał swojego odbicia.
Anne chodziła nerwowo po sypialni. Na środku stała otwarta walizka, ta największa. Na chybił-trafił wrzucała do niej jego ubrania i książki, nie zwracając uwagi na te rzeczy, które nie trafiły do celu i lądowały na podłodze. Stanął w drzwiach i patrzył na to zrezygnowany.
– Ustalmy przede wszystkim, że to ja z tobą zrywam, ty pieprzony egoisto – Anne mówiła spokojnie i rzeczowo. Tak właśnie wyobrażał ją sobie na sali sądowej, gdy roznosi przeciwnika. Niemiłe skojarzenie. – Oddaj mi klucze i z łaski swojej zajmij się pakowaniem swoich śmieci. Masz dziesięć minut, potem spierdalaj z mojego życia.
Poszła do kuchni po wino. Nic nie powiedział, tylko wrzucił do walizki kosmetyczkę i parę drobiazgów, które leżały na wierzchu. Klucze położył na nocnej szafce. Będzie musiał wrócić po resztę rzeczy albo poprosić kogoś o pomoc. Chciał zadzwonić do Ikera albo chociaż po taksówkę, ale przypomniał sobie, że nie ma przy sobie telefonu. Przecież nie poprosi teraz o to Anne.
Zamknął walizkę. Zniósł ją po schodach i gdy zmierzał już do wyjścia, zajrzał do kuchni. Anne stała z kieliszkiem w dłoni i patrzyła na niego z pogardą. Oczy miała roziskrzone, pełne piersi podnosiły się i opadały szybko, w rytm jej nierównego oddechu. Zawahał się.
– Anne, przepraszam, że tak to wyszło. Wiesz, że…
– Nic nie mów, chuju. Mam cię dość! – z każdym zdaniem coraz bardziej podnosiła głos. To było do niej niepodobne. Czuł wstyd, że doprowadził ją do takiego stanu. – Żałuję, że dałam ci szansę! Zmarnowałeś mi rok życia! Ty pierdolony dupku!
– Przepraszam, naprawdę – odwrócił się i skierował do wyjścia.
– Jasne! Widzę! Długo ją rżniesz? Od kiedy znowu robisz mnie w chuja? Kim jest ta dziwka? – teraz już wrzeszczała.
– Ona nie jest żadną dziwką! – odpowiedział cicho, ale Anne usłyszała. Rzuciła w niego kieliszkiem, mijając jego głowę zaledwie o centymetry. Szkło rozbiło się o ścianę, czerwone wino zrobiło na niej wielką plamę i ochlapało mu płaszcz. Wyszedł, nic więcej już nie mówiąc.
– Spierdalaj! – zawołała za nim.
Anne chodziła wściekła po mieszkaniu, pijąc wino prosto z butelki. Wyrzucała rzeczy Tristana z szafy, szuflad, półek. Na dnie szuflady, w której trzymał ulubione krawaty i spinki do koszul, pod zestawami „na bardzo specjalne okazje”, znalazła małe granatowe pudełko. W środku był pierścionek, dokładnie taki, o jakim marzyła – na pewno sam by nie zgadł, że podoba jej się fikuśna, emaliowana biżuteria. Wspomniała mu kiedyś, że wbrew modzie i zwyczajom, ona by chciała właśnie taki. Zapamiętał, wszystko pamiętał. Zawyła z bólu i cisnęła pierścionkiem w ścianę, ale to było za mało. Na własne życzenie ją stracił, z radością dołoży do tego te nędzne dwa czy trzy tysiące funtów, które wydał na tę nieszczęsną błyskotkę. Otworzyła okno i wyrzuciła pierścionek na ulicę.
– Auć! – Tristan dostał pierścionkiem w głowę. Wciąż stał z walizką na chodniku. Kiedy wprowadził się do apartamentu Anne, wynajął swoje mieszkanie. Teraz zastanawiał się, dokąd powinien pojechać.
– Na co czekasz! Miało cię tu dawno nie być! Spier-da-laj! – wykrzyczała. Paru zaciekawionych przechodniów zatrzymało się, niektóre okna otworzyły, ale było jej już wszystko jedno.
– Anne, nie krzycz. Już idę.
– Albo wiesz co? Teraz poczekaj na swoje śmieci! – cofnęła się w głąb pokoju i wylała resztę czerwonego wina z butelki na stertę rzeczy, jaka piętrzyła się już na środku pokoju, i wyrzuciła ich część na ulicę. – Zabieraj to, zabieraj to ode mnie!
Pokazała mu środkowy palec i z furią zatrzasnęła okno. Pobiegła do kuchni. Nie mogła poradzić sobie z korkociągiem, więc chwyciła butelkę z oliwą i zalała nią resztę rzeczy. Gdy butelka była już pusta, usiadła obok brudnej, tłustej sterty i rozpłakała się.
Tristan pozbierał to, co zdołała wyrzucić, i zaniósł do kosza na śmieci. Pierścionek schował do kieszeni. Akurat najbardziej nielubiany sąsiad wracał ze spaceru z psem i patrzył na niego z głupim uśmiechem. Tristan zignorował go, z premedytacją się nie przywitał i poszedł w stronę głównej ulicy, gdzie chciał złapać taksówkę. Miał wrażenie, że słyszy za sobą rechot sąsiada. Jak na złość, jedyna czarna taksówka, która go minęła, już wiozła klienta. „Taka karma” – pożałował sam siebie, jakby brak taksówki był jego największym problemem. Ruszył ku stacji metra, ciągnąc za sobą wielką, różową i prawie pustą walizkę. Po drodze wstąpił jeszcze do sklepu i kupił dwa pudełka prezerwatyw, na wszelki wypadek. Do Ikera przecież może pojechać w każdej chwili, tłumaczył sobie.
Uwielbiał włóczyć się po swoim mieście i w normalnych okolicznościach poszedłby z Earl’s Court do Hammersmith na piechotę. Często nawet biegał do pracy, zamiast korzystać kilkuprzystankowej przejażdżki, zwłaszcza że szpital i tak był nieco oddalony od stacji. Ale ta niedziela była najbardziej nienormalną w jego dotychczasowym życiu. Dochodząc do peronu, zobaczył jeszcze tył odjeżdżającego pociągu.
– Co jeszcze…? – wściekle zapytał na głos, czym przestraszył mijającą go dziewczynę. Odwrócił się za nią, chcąc ją przeprosić i z impetem wpadł na nadchodzącego mężczyznę. Podniósł ręce w geście poddania się, potrząsnął głową i oparł się o ścianę, czekając już tylko na pociąg. Już w wagonie zorientował się, że zewnętrzne kieszenie jego okrycia były puste. W pierwszym odruchu spanikował i zaczął je przetrząsać w poszukiwaniu kluczy, ale szybko przypomniał sobie, gdzie i dlaczego je zostawił. Portfel miał w wewnętrznej kieszeni. Brak pierścionka jednak go zastanowił. Może to była szybka akcja tego faceta, który w niego wpadł? Ciekawe, czy się zdziwił? A może nie takie rzeczy zdarzało mu się wyciągać z kieszeni przypadkowych przechodniów?
Paręnaście minut później minął bramki, przy których dobę wcześniej pożegnał Julię i ruszył w kierunku jej mieszkania.
Doszedł do zielonego mostu i zawahał się. Co jej powie? Zapyta, czy przygarnie bezdomnego? A co, jeśli jej nie będzie? A może go po prostu nie wpuści? Mógł być szczery wobec siebie: nie szukał po prostu noclegu, pragnął Julii. Znowu poczuł się bardzo zmęczony. „Żałosne. Najpierw piwo” – pomyślał i skręcił w prawo, w stronę pubu, w którym spotkali się przypadkowo zaledwie dwa dni wcześniej.
II
Julia stała oparta o murek. Aż przystanął i przez chwilę podziwiał z oddali jej profil, widoczny na tle zimnego, zachmurzonego nieba. Odwróciła się, goniąc wzrokiem za przelatującą mewą. Miał wrażenie, że odkąd się na niego rzuciła, głupiał na sam jej widok. „Czyli jednak czarownica”, pomyślał. Miał nadzieję, że idąc do niej, nie popełniał kolejnej głupoty.
Zdawała się nie zwracać uwagi na coraz bardziej przenikliwy chłód, opatulona wielkim kolorowym szalem. Nie przywiązywała wagi do fryzury, nie była pomalowana. Chłodny wiatr tarmosił niedbały kok na czubku jej kształtnej głowy i rozwiewał luźne kosmyki. Miała na sobie jeszcze ciepłą kurtkę, sprane dżinsy i dwa różne martensy, co wielu jego znajomych uznałoby za dziwaczne, a jego zdaniem wyjątkowo do niej pasowało.
Nadchodził od strony mostu, ona nadal patrzyła w przeciwnym kierunku. Żałował, że było chłodno. Podejrzewał, że latem miałby o wiele lepszy widok, bo pewnie odsłoniłaby swoje obłędne nogi. Zdołał podejść do niej niepostrzeżenie i objął ją w pasie, aż podskoczyła przestraszona. Wyszeptał jej wprost do ucha:
– Często tu przychodzisz oraz co taka dziewczyna jak ty, robi w takim miejscu jak to?
Julia rozpoznała go szybko, uśmiechnęła się i odprężyła. Głęboki głos i ten seksowny, brytyjski akcent. Zadbane dłonie o długich, jakże sprawnych palcach spotkały się na jej brzuchu… Delikatne ugryzienie w płatek ucha wywołało nagły dreszcz, nogi się pod nią ugięły. Czyżby domyślił się, że czekała? Przyszedł! Szybko odzyskała rezon i wtuliła się plecami w jego tors na tyle, na ile pozwalały grube ubrania.
– Często, jestem tu lokalsem oraz topię smutki w alkoholu.
– Nikt ci nie mówił, że to niezdrowe?
– Nikt mi nie mówił, że będę w sytuacji, kiedy będę mieć to totalnie w dupie!
Odwróciła się do niego i zobaczyła ślad po uderzeniu na przystojnej twarzy. Nadal ją obejmował. Chciała mu tyle powiedzieć, przeprosić, podziękować, obrócić wszystko w żart, znów zabrać do domu, ale niespodziewanie łzy napłynęły jej do oczu. Zamiast mówić, wybuchnęła płaczem. Nie chciała, ale to było silniejsze od niej.
– Oj, Julia. Nie płacz, proszę – czuł się współwinny, ale miał już dość emocji jak na jeden dzień.
– Płaczę, bo od wczoraj tak mnie boli cipa, że siedzieć nie mogę – wycedziła. To też była prawda, choć akurat ten ból zupełnie jej nie przeszkadzał.
– Jestem lekarzem, mogę cię zbadać – spróbował zażartować, ale zabrzmiało to tak żenująco, że aż przewróciła oczami. Delikatnie chwycił jej twarz w dłonie i spróbował kciukami otrzeć łzy, ale było ich coraz więcej i więcej. Julia rozpłakała się na dobre, więc darował sobie głupie docinki i po prostu mocniej ją objął. „Nic nie mów, przeczekaj, to jej pierwszy raz. Może nie jest aż taka wyrachowana. Mam nadzieję!”, pomyślał. Chciał być na nią zły, ale nie potrafił. Tulił ją, całował po włosach, kołysał i czekał. Gdy w końcu uniosła głowę, oczy miała opuchnięte i zaczerwienione, ale już nie płakała.
– Bardzo nabroiliśmy? – spytała niepewnie.
– Bardzo – odparł cicho. Jęknęła.
– Przepraszam… – wyszeptała.
– No cóż, też przy tym byłem – uśmiechnął się krzywo. Nie odmówił sobie jednak małej złośliwości. – Ale to ty zaczęłaś.
– I co teraz?
Westchnął. Popatrzył na zielony most. Uwielbiał ten widok, zwłaszcza o tej porze, kiedy latarnie już się świeciły, a jego majestatyczna sylwetka odcinała się na tle jeszcze całkiem jasnego nieba. Zamknął na chwilę oczy. To było najkoszmarniejsze rozstanie w całym jego życiu, ale mimo wszystko poczuł ulgę.
– Nie ma już czego ratować – odpowiedział wolno. – Nie mam szans, ale przede wszystkim nie mam takiego zamiaru, Julia. To się musiało stać, choć na pewno nie powinno w taki sposób. – Popatrzył na nią. – Ale teraz… przyjechałem do ciebie.
Rzuciła okiem na obrzydliwą różową walizkę.
– Bo, kurwa, nie masz gdzie spać!
Tylko się zaśmiał i pogłaskał ją po włosach, jak dziecko.
– A, tak. Owszem, jestem dziś trochę bezdomny. Ale przecież mogłem pojechać do mojego brata, dobrze o tym wiesz – Julia uśmiechnęła się nieśmiało. Potrzebowała teraz takich zapewnień. Znów przyciągnął ją do siebie. Chciał powiedzieć, że zdążył stracić dla niej głowę, i miał nadzieję, że nie będzie tego żałował, ale ugryzł się w język. A jeśli się mylił? Prawdopodobieństwo było spore. Zresztą, nie chciało mu się gadać. – Uznałem, że ty masz lepsze cycki i może nawet pozwolisz mi ich dotknąć, hmmm?
Patrzył na nią z czułym uśmiechem. Julia miała mętlik w głowie, nie wiedziała, jak powinna się zachować. Chciała mu zadać tyle pytań, ale głośno powiedziała tylko:
– Wiesz co? Jak będziesz grzeczny, to może dzisiaj ci się uda. Idziemy na piwo?
Popatrzyła mu hardo w oczy. Uniósł brew w wyrazie uznania, bo dokładnie o takiej propozycji teraz marzył. Pocałował ją w usta. Nie wzbraniała się.
– Słodka jesteś, Julia – „jak słoik miodu”, dodał już tylko w myślach. Dziewczyna przewróciła oczami, ale była zadowolona. Tristan też. Piwo, święty spokój i obietnica seksu. Dokładnie tego w tym momencie potrzebował.
Było dość tłoczno, ziąb wygonił już ludzi do środka, poza tym była niedziela. Stanęli przy barze, blisko siebie. Tristan zamówił dla siebie London Pride, dla Julii jeszcze jedno Honey Dew. Stuknęli się szklankami.
– Za przypadkowe spotkania! – zaproponowała Julia.
– I miłe osoby wspomagające bezdomnych! – teraz on uciekał w żart. Łzy, emocje, awantury. Dociekania, „a co by było gdyby”, rozmyślania. Miał dość. W pewnym momencie zaczął obawiać się, że Julia będzie chciała „poważnie porozmawiać” i wzdrygnął się na samą myśl, ale wyglądało na to, że jednak odpuściła, bo nie próbowała więcej mówić o ich dziwnej sytuacji. Może czytała mu w myślach. Pił na tyle szybko, że zdążył zamówić sobie jeszcze drugie i trzecie piwo, zanim dziewczyna skończyła swoje. Alkohol, wesoła atmosfera ciepłego i gwarnego pubu, coraz ciemniejsze niebo za oknem. Śliczna Julia w śmiesznym swetrze, z każdym łykiem bardziej rozluźniona, uśmiechnięta, gadatliwa. Znowu przypominała piątkową wersję siebie. Poczuł, że wreszcie i on się relaksuje.
– Wiesz, czego się przestraszyłem? Że jednak się pomyliłem i to nie ty stoisz przy murku. Że podejdę i przytulę jakąś obcą laskę i na przykład dostanę w twarz.
Opuszkami palców, najdelikatniej jak potrafiła, dotknęła jego spuchniętego i zaczerwienionego policzka.
– To byłby dzisiaj już drugi raz, co? – spytała cicho.
– Yhm. Ale nie chciałem cię wołać, bo to by mi zepsuło wejście – uśmiechnęli się do siebie. – Pomyślałem: wzrost, kolorowe ciuchy, miodowe włosy. Ile takich wspaniałych kobiet stoi w zimne popołudnie przed tym właśnie pubem w Hammersmith? Swoje szanse oceniłem wysoko i postanowiłem zaryzykować. I proszę. Trafiłem!
– Gdyby objął mnie jakiś obcy facet, oberwałby, to pewne! Ale na ciebie czekałam.
Złapała go za szyję i przyciągnęła do siebie. Pocałowała w usta, jak za pierwszym razem, ale teraz Tristan był gotowy i zareagował błyskawicznie. Objął Julię mocno w pasie, wkładając dłonie pod jej sweter. Chciał jak najszybciej dotknąć jej nagiej skóry. Od razu zaczął ją głaskać po plecach i wzdłuż boków, aż zadrżała. Wpił się w jej miękkie usta, polizał wargi. Wyszła mu naprzeciw i ich piwne języki spotkały się w powolnym tańcu. Julia oparła jedną dłoń na piersi Tristana, szybko odkryła, że uwielbia to robić, drugą wplotła w jego miękkie pukle na karku. Westchnęła głośno. Tristan całował ją coraz śmielej. Jednocześnie włożył ręce pod jej majtki. Złapał ją za pośladki i mocno ścisnął, aż oboje westchnęli. Julia miała nadzieję, że długi sweter stanowił wystarczającą ochronę przed wzrokiem innych klientów pubu, Tristanowi było już wszystko jedno. Chciał stąd jak najszybciej wyjść. Niechętnie oderwał się od jej ust i zarządził błyskawiczny odwrót. Nie miała nic przeciwko. Szybko dopił piwo i pomógł jej założyć kurtkę oraz długi szal. Wreszcie sam się ubrał i wraz z różową walizką ruszyli do mieszkania Julii.
Było już ciemno. Szli wzdłuż rzeki, kółka walizki hałasowały na nierównej nawierzchni. Doszli pod most, kiedy Tristan zatrzymał się i znów ją pocałował.
– Myślałam, że wytrzymam do mieszkania, ale jednak nie, ty mała wiedźmo – wymruczał. Znowu włożył jej ręce pod sweter. Tym razem pieścił jej wspaniałe piersi okryte jedynie cienkim materiałem stanika. Brodawki sterczały na baczność. Był gotów się założyć, że nie z powodu zimna. Julia nie pozostała mu dłużna, rozpięła jego płaszcz i włożyła ręce pod sweter i koszulkę. Zatopiła palce we włoskach na jego torsie i mruknęła z zadowolenia. Bawiła się nimi przez chwilę, delikatnie ciągnęła, muskała skórę pod nimi. Wreszcie skierowała się ku jego brodawkom. Naśladowała to, co on robił z nią, żałując, że nie może ich teraz gryźć, lizać i całować. Ruszyła na południe po owłosionej ścieżce na jego wyrzeźbionym brzuchu. Czuła pod palcami, jak napinał mięśnie, a szeroka klatka, na której wciąż trzymała drugą rękę, zaczęła się coraz szybciej unosić. Rozpięła guzik jego spodni, ale kiedy głośno wciągnął powietrze, zamiast włożyć mu rękę w bokserki, uciekła na zewnątrz i tylko mocno potarła materiał spodni opinający jego sztywnego członka. Jęknął.
– Chodź! – powiedzieli równocześnie. On chciał biec! Lecz resztę drogi przeszli objęci, całując się i próbując pieścić pomimo zbyt wielu ubrań, co tylko ich spowalniało.
Julia miała problem, by trafić kluczem do zamka. Kiedy wreszcie wpadli do mieszkania, Tristan zrzucił z siebie płaszcz i pomógł Julii wyswobodzić się z kurtki i szalika, usiłując jednocześnie ją całować. Zrzucił swoje buty, ale kiedy zobaczył zasznurowane martensy dziewczyny, jęknął rozczarowany:
– Kurwa, naprawdę?
Roześmiała się i zabrała się do rozsznurowywania butów, przeklinając w myślach swój dzisiejszy wybór. Ale skąd mogła wiedzieć, że ten wieczór naprawdę potoczy się tak, jak marzyła? Tristan nie próżnował, sięgnął do swojej torby w poszukiwaniu prezerwatyw, jednocześnie pozbywając się ubrania.
Julia najszybciej, jak zdołała zdjęła buty i prawie całą resztę. Znalazła włącznik i korytarz zalało jasne światło. Chciała, by na nią patrzył i chciała go widzieć. Stanęła przed Tristanem w samej bieliźnie i, gdy tylko ich oczy przyzwyczaiły się już do nagłej jasności, rozpuściła włosy. Miękkie złote pukle opadły na plecy. Dzisiaj miała na sobie słodki niebieski zestaw w białe kropki. Tristan pokiwał głową z aprobatą.
– Jesteś doskonała – mierzył ją wzrokiem, bezwstydnie zatrzymując się na dłużej na piersiach i biodrach. Czekała na jego ręce.
– I ja nie mogę się na ciebie napatrzeć – wyszeptała Julia. Stała przed nim i też napawała się widokiem. Powiedziałaby, że jest piękny, ale pamiętała z dawnej przypadkowej rozmowy, że nienawidził, gdy tak o nim mówiono. Tristan stał oparty o ścianę przedpokoju. Wyglądał na spokojnego, patrzył na nią zadziornie spod półprzymkniętych powiek. Jedna ręka zwisała mu swobodnie wzdłuż boku, drugą leniwie gładził się po sztywnym fiucie.
– Naprawdę? – zapytał kpiąco.
– Jak posąg… – bezwiednie oblizała usta. Podobał mu się ten gest, bardzo. – Mógłbyś ze mną pracować. Choć pewnie kazaliby ci wyrwać włosy z klaty, a tego bym nie zniosła. Uwielbiam twoją owłosioną klatę! I brzuch…
– Naprawdę? – upajał się jej zachwytem. Wyciągnęła ręce i dotknęła jego piersi. Dłonie spoczęły na twardych mięśniach, palcami zaczęła kreślić kółka na jego skórze, przeczesywać złote włosy, dotarła do brodawek. Mruknął z aprobatą. Zrobiła krok w jego kierunku. Przyciągnął ją do siebie i mocno pocałował.
Julia czuła na brzuchu twardego członka. Ręce Tristana pewnie wędrowały po jej plecach w dół, wywołując rozkoszny dreszcz, i dotarły do majtek. Włożył je pod cienki materiał. Znów ściskał i ugniatał jej pośladki, ale teraz wreszcie nie krępowały ich żadne kurtki i spodnie. Sięgnął niżej i głębiej. Chciał poczuć, jak bardzo jest wilgotna – była mokra. Właśnie lizała i gryzła jego sutki, jęcząc przy tym coraz głośniej.
Tristan przez chwilę rozważał możliwości zabawy, nie mógł się zdecydować. „Powoli, powoli, nie wszystko naraz”, musiał się uspokajać. Wreszcie sięgnął do zapięcia biustonosza i ściągnął go, po czym obrócił Julię i popchnął ją tak, że plecami przywarła ściany.
– O, tak – wyszeptał. Julia była gotowa na wszystkie jego pomysły. Wiedział o tym doskonale. Jej piersi sterczały, czekając na jego dotyk. Schylił się i złapał zębami jedną brodawkę, zaczął ją kąsać, ssać i lizać. Ręce zajęły się jej ponętnym tyłkiem i drugą piersią. Julia oddychała coraz szybciej. Znowu złapała go za włosy, bawiła się miękkimi lokami, muskała płatki uszu, co bardzo mu się spodobało. Zamknęła oczy i oparła głowę o ścianę. Tristan przerwał pieszczoty i uklęknął przed nią. Pocałował jej brzuch i zażądał:
– A teraz patrz na mnie i zdejmij te mokre majtki.
Z wysiłkiem otworzyła oczy i spojrzała na niego z góry. Widok był genialny. Tristan klęczał i intensywnie się w nią wpatrywał. Jedną ręką pieścił się powoli, drugą głaskał ją po brzuchu, co chwilę zjeżdżając niżej. Gdy kciukiem dotykał łechtaczki, choć ciągle przez materiał i tylko na moment, jęczała. Sunął palcami po mokrych majtkach. Był zachwycony. Oddychał szybko, oczy mu błyszczały. Złote włosy mieniły się na szerokiej klacie. Nawet gdyby jej nie dotykał, zrobiłaby się mokra na sam jego widok. A tak…
– Zdejmuj i mów, dla kogo i po co to robisz – powtórzył żądanie, gotowy na małe przedstawienie. Zabrał rękę z jej ciała i ponaglił ją spojrzeniem, unosząc jedną brew. Podjęła grę. Wsunęła kciuki pod materiał na biodrach i zsunęła go zaledwie o kilka milimetrów. Rozchyliła nogi i zaczęła bardzo powoli kręcić biodrami tuż przed jego twarzą. Pokiwał głową i głośno wypuścił powietrze.
– Tristan – wymruczała. – Podoba ci się to, co widzisz?
– Tak…
– Tylko dla twoich oczu… – złapała go za głowę i przysunęła jego twarz do swoich majtek. Uwielbiał jej spontaniczne pomysły. – Czujesz, jaka jestem na ciebie gotowa?
– Mmm… – chciał złapać za jej majtki zębami, ale ku jego rozczarowaniu odsunęła go. Prawie jęknął zrezygnowany. Julia obróciła się przodem do ściany. Podparła się o nią rękami i zaczęła tańczyć, co chwilę pocierając pośladkami o jego twarz. Czekał, gotowy ją lizać i kąsać za każdym razem, gdy tylko się zbliżała.
– Jestem taka mokra na sam twój widok…
– Tak…
– Wiedziałeś, że umiem tańczyć?
– Nie. – Tak mało o niej wiedział. Teraz zwróciła uwagę na jej ruchy, to nie było zwykłe kręcenie biodrami, choć niczego więcej by nie oczekiwał. Poruszała się z gracją, nie gubiła rytmu, z łatwością robiła nieprawdopodobne skłony. – Doceniam…
Zerknęła przez ramię. Wpatrywał się w jej tyłek jak zahipnotyzowany.
– Tristan, to pierwszy taki pokaz, specjalnie dla ciebie. Żebyś mógł sobie dokładnie obejrzeć cipkę, którą zaraz będziesz pieprzyć – włożyła ręce pod materiał i zaczęła bardzo powoli zsuwać majtki. Jęknął. Gdy tylko w całości odsłoniła pośladki, poczuła jego dłonie na swoich biodrach. Nie wytrzymał, sam ściągnął z niej figi, gładząc przy tym jej nogi na całej długości. Przygotowała się na delikatne pieszczoty, ale Tristan nagle wstał i całym ciałem docisnął ją do ściany. Odsunął jej włosy i wtulił twarz z zgięcie szyi. Czuła jego wilgotne wargi i gorący oddech na ramieniu, twardego fiuta na pośladkach i niecierpliwe palce na swoim brzuchu. Zmierzał w dół, pewnie wsunął się między jej wargi. Jedna dłoń zaczęła drażnić łechtaczkę, druga sunęła głębiej. Julii zabrakło tchu. Zimna ściana drażniła jej piersi. Nie mając lepszego pomysłu, wygięła ręce i spróbowała objąć jego głowę za swoimi plecami.
– A teraz ja pokażę… ci jedną z moich… ulubionych… zabaw – był równie podniecony, jak ona. Nagle oderwał od niej ręce. Zadrżała. Usłyszała szelest folii. Tristan sprawnie założył prezerwatywę i po chwili znów dłonią torował sobie drogę do jej wnętrza. Kolanem rozchylił jej nogi. Oparł się o ścianę, Julia zrobiła to samo. Przysunęła się do jego dłoni i zaczęła ssać i gryźć mu palce. Gdy poczuła, jak powoli wsuwa się w jej rozpalone wnętrze, krzyknęła i bardziej wypięła pośladki. Czekała, aż wejdzie w nią cały, ale ku jej rozczarowaniu nie zrobił tego. Za to drugą ręką cały czas bawił się jej łechtaczką.
– Gotowa na moje małe przedstawienie? – wyszeptał. Mogła tylko jęknąć w odpowiedzi. – Chodź – zanim zorientowała się, co się dzieje, wysunął się z niej zupełnie i pociągnął ją w kierunku łazienki. Zapalił światło i oparł o blat przy umywalce. – Patrz na nas.
W wielkim lustrze zobaczyła swoją zarumienioną twarz i potargane włosy. Oczy miała roziskrzone, policzki zaczerwienione, usta rozchylone i wilgotne. Piersi o sztywnych brodawkach wyglądały wspaniale. Spodobała się sobie w takiej odsłonie. Tristan stał za nią i uśmiechał się w ten szczególny sposób. Szeroka pierś falowała w rytm głębokich oddechów. Patrząc Julii w oczy, zgarnął jej włosy i owinął sobie wokół ręki, którą położył na jej karku. Drugą delikatnie gładził ją po plecach, boku, pośladkach i udach.
– Widzisz, jak wspaniale wyglądasz?
– Tak – wyszeptała.
– Tak cię widzę.
Rozchylił jej nogi i zmusił, by mocniej się pochyliła. Wypięła swój słodki tyłek jeszcze bardziej. Miał wielką ochotę dać jej teraz klapsa. „Za wcześnie, po kolei”, powstrzymał się w myślach. Położył za to dłoń na wyrzeźbionym pośladku i westchnął z uznaniem. Julia w lustrze widziała, jak mierzy wzrokiem jej tyłek i uśmiecha się. Poczuła palce na wargach. Powoli i leniwie pieścił ją, co jakiś czas dotykając łechtaczki albo wsuwając czubek palca do gorącej pochwy.
– Jesteś niesamowicie mokra – przysunął się tak, że poczuła jego fiuta między pośladkami. – Masz na niego ochotę? Powiedz to…
Julia oddychała szybko. Przymknęła oczy i wyszeptała:
– Chodź, proszę…
– O nie, nie, nie… Popatrz mi w oczy i powiedz, czego naprawdę chcesz. – Powiedział to i zdecydowanym ruchem włożył jej całego palca do pochwy. Poruszył nim w jej wnętrzu i jednocześnie pociągnął ją za włosy. Jęknęła i otworzyła oczy. Popatrzyła na jego odbicie i drżącym głosem powiedziała:
– Tristan, chcę, żebyś wreszcie włożył we mnie swojego wielkiego, sztywnego kutasa, teraz! Chcę patrzeć, jak mnie pieprzysz!
– O, widzisz! Teraz rozumiem – wszedł w nią jednym płynnym ruchem.
Początkowo Tristan poruszał się powoli i delikatne, kręcąc biodrami w kółko i całując jej ramiona. Pozwolił im znaleźć sposób na utrzymanie równowagi i złapanie wspólnego rytmu. A potem przyspieszył. Julia ledwo stała, bała się, że ręce w końcu odmówią jej posłuszeństwa i po prostu położy się na blacie. Wypinała się i głośno przyjmowała coraz szybsze i mocniejsze pchnięcia. Nie była pewna, czy jeszcze wzdycha, czy już jęczy. Za każdym razem, gdy zamykała oczy, Tristan przywoływał ją do porządku, ciągnąc za włosy. Pożerał wzrokiem widok w lustrze i chciał, żeby ona też to robiła. Patrzyła na swoje otwarte usta. Na jego twarz. To, jak z każdym pchnięciem coraz mocniej zaciskał zęby. Patrzyła na jego wspaniały tors, teraz błyszczący od potu, na pracujące mięśnie. W końcu puścił jej włosy. Jedną ręką cały czas pieścił jej łechtaczkę, ale drugą złapał za biodra. Chciała go jakoś objąć, ale ruszał się tak mocno, że musiała opierać się o blat i lustro, by utrzymać równowagę.
– Jestem ciasna? – spytała znienacka. Z radości wbił się w nią jeszcze mocniej. Popatrzyli sobie w oczy.
– O, tak – wymruczał.
– Gorąca?
– Tak!
– Lubisz mnie pieprzyć?
– O tak, Julia, tak, tak! – cały czas patrzył na jej odbicie. – Uwiel… biam cię… pieprzyć!
Delektowała się jego palcami, sztywnym fiutem i widokiem w lustrze. Razem wyglądali fenomenalnie. Wrażenia były tak silne, że musiała przymknąć oczy, ale Tristan już nie zwracał na to uwagi. To szczególne gorąco i mrowienie w podbrzuszu zwiastowały nadciągający orgazm. Gdy wreszcie nadszedł, wydała z siebie głośny jęk i zacisnęła mocno uda. Mięśnie jej drżały. Opadła na swoje przedramiona. Cipka pulsowała wokół penisa, Tristan podniecony jej orgazmem w amoku wbił się w nią jeszcze parę razy i wreszcie przycisnął ją do blatu i sam doszedł, pochylając się nad nią i gryząc ją w kark. Zastygli tak, ciężko oddychając. Po chwili Tristan podniósł się, nadal trzymając Julię w objęciach. Patrzyła, jak odchyla głowę do tyłu, ściska jej piersi i mruga do jej dobicia, znowu uśmiechając się w ten szczególny sposób. Był wykończony, podobnie jak ona. Ostatkiem sił pomógł im bezpiecznie osunąć się na podłogę i usiadł, oplatając ją ciasno rękami i nogami. Wtuliła się w niego, wdychając jego intensywny zapach. Zamknęła oczy i głośno westchnęła. On oparł się o ścianę i delektował dotykiem jej ciepłego ciała. Odpoczywali. Nie chciało im się nic mówić, nie było takiej potrzeby.
Wzięli razem prysznic, myjąc się nawzajem. Tristan znów patrzył na Julię z zachwytem. Woda i śliska piana eksponowały jej apetyczne krągłości. Wykorzystał okazję, by dokładnie namydlić każdy zakamarek jej słodkiego ciała, ona nie pozostała mu dłużna. Z radością przesuwała dłońmi po jego wyrzeźbionej sylwetce i upajała się tym widokiem.
– Wyglądasz, jakby cię ktoś narysował w Photoshopie.
– Nawzajem.
– Masz u mnie dziesięć na dziesięć, przystojniaku.
– Ty u mnie jedenaście, czarownico.
– Dlaczego ciągle nazywasz mnie czarownicą?
– Bo zmieniłaś porządnego, szanowanego obywatela w wariata myślącego tylko o jednym…
Spojrzała na niego w taki sposób, że wybuchnął śmiechem.
Julia zabawiła w łazience dłużej, bo chciała jeszcze rozczesać włosy i wmasować w siebie swoje kremy i balsamy. Tristan zdążył w tym czasie posprzątać bałagan w przedpokoju i stał nad swoją otwartą walizką.
– Kochanie, muszę zrobić pranie. Obawiam się, że to jedyne majtki, skarpetki i T-shirt, jakie aktualnie posiadam. – W pierwszej chwili chciało jej się śmiać. Jednak samo wyobrażenie tego, co musiało wydarzyć się między Tristanem a Anne, studziło wszelką wesołość.
– Jasne, jest funkcja suszenia, będziesz miał je gotowe na rano. – Zaniosła jego rzeczy do pralki i nastawiła pranie. – Co jeszcze masz?
– Na szczęście laptopa i czytnik, choć bez ładowarek, dokumenty, karty i trochę gotówki, kosmetyczkę i kluczyki do auta. Powiedzmy, że to najważniejsze. Auto na szczęście stoi u Ikera. Oprócz tego dzieła Shakespeare’a, wybór, sztuk osiem, pięć kryminałów Agathy Christie, dwa numery Lanceta, dwa swetry, ulubione dżinsy, więc w końcu coś, z czego skorzystam, jeden garnitur, dwa zegarki, trzy koszulki polo i jeden krawat.
– Nie jest tak źle, pół walizki, a masz dzieła dwóch spośród trzech najbardziej poczytnych autorów wszech czasów – jednak nie mogła powstrzymać się od małego żartu.
– Kto jest trzeci?
– Pierwszy. Bóg.
Tristan tylko przewrócił oczami, ale uśmiechnął się.
– Jestem głodny. Czy oferta noclegu obejmuje wyżywienie?
– Zazwyczaj nie, ale mogę dla ciebie zrobić wyjątek. Wynagrodzisz mi to, prawda?
– Za kanapkę zrobię wszystko! – odparł ze uśmiechem i zrzucił ręcznik ze swoich bioder. Julia zaczerwieniła się, ale skorzystała z okazji i pogłaskała go po fiucie. Jęknął i przytrzymał jej rękę, ale wyrwała się ze śmiechem. Musiała odpocząć. Poszli do kuchni.
Julia szybko przyrządziła prostą sałatkę, podała pieczywo i oliwę. Poprosiła Tristana, by otworzył butelkę z tanim winem, które wyjątkowo jej smakowało. Przenieśli się z kolacją na kanapę i włączyli muzykę. Byli naprawdę głodni, bo rzucili się na jedzenie i przez dłuższą chwilę nic nie mówili.
– Jak pracujesz jutro? – zapytała Julia, gdy zaspokoili już pierwszy głód. – Masz może wolne?
– Tak, poniedziałki często należą do mnie, bonus za piątki. Chociaż ten mam już raczej zorganizowany. Nie sądzę, bym szybko odzyskał moje rzeczy, więc czekają mnie małe zakupy.
– Jadę jutro do Ikera, bo mamy pewną sprawę do omówienia. Może pojedziesz ze mną? – to była spontaniczna propozycja. Nagle zmartwiła się, że on może nie mieć więcej ochoty na jej towarzystwo. – To znaczy… Co powiesz na zakupy w Notting Hill i wspólny lunch?
– Tak. Zrobimy sobie miły poniedziałek. Julia?
– Hmmm? – właśnie żuła kolejną bułkę z oliwą. Siedziała wygodnie na kanapie, owinięta ręcznikiem. Mokre włosy upięła na czubku głowy, kapały z nich kropelki wody. Trzymała talerz na kolanach i nie zwracała uwagi na spadające okruszki. Anne nigdy nie pozwoliłaby sobie na taki brak kultury i swobodę. Posiłki spożywali zawsze przy stole, wtedy oczywiście nie miał nic przeciwko, to było zwyczajne, takie normalne. Zresztą lubił porządek. Ale teraz wyjątkowo spodobał mu się ten luz. „Ciekawe, czy to jeden z tych uroczych drobiazgów, który po jakimś czasie staje się nagle tak bardzo wkurwiający?” – nie chciał, ale nie mógł się powstrzymać od obserwowania i oceniania każdego jej zachowania. I porównywania jej z Anne. Tymczasem Julia beztrosko opierała stopy o jego udo, głaszcząc je palcami. To było miłe i podniecające, teraz chciał się skupić właśnie na tym. Przecież nie musiał się jej od razu oświadczać.
– Powiedz mi coś o sobie, czarownico. Więc wyrosłaś, jesteś zaradna i samodzielna, umiesz tańczyć, właśnie przerzuciłaś się z kobiet na facetów i jesteś tym zachwycona, co jeszcze?
– Ho, ho, ho! Ledwo dwa wieczory niezłego bzykania, nie pochlebiaj sobie, może jeszcze zmienię zdanie! – kopnęła go lekko.
– Auć! „Niezłego bzykania”? To jakieś nowe określenie na gorący seks, w stu procentach zakończony orgazmami? – Był z siebie bardzo zadowolony i uśmiechał się zadziornie.
Odstawiła talerz i przysunęła się do niego, wypinając przy tym tyłek. Wyszeptała mu do ucha:
– Było naprawdę nieźle! – i pocałowała go lekko. Objął ją i nie pozwolił się odsunąć.
– Powiedz mi, wiedźmo – teraz on szeptał. – Jak naprawdę oceniasz seks z mężczyzną. Liczę na szczegółowe porównanie. Naukowa ciekawość, oczywiście.
– Oczywiście. Uwielbiam twoje palce i usta. Jesteś niezły.
– „Niezły” naprawdę brzmi jak najwyższy komplement w twoich słodkich ustach – dotknął jej pełnych warg. Ugryzła go delikatnie i zaczęła ssać palce. Zrobiło mu się gorąco, znowu.
– To wielki komplement. I musisz wiedzieć, że ja też jestem w tym niezła. To znaczy, wiesz, z kobietami, bo tylko tu miałam okazję trenować… – Zamknął oczy i jęknął. Wyobraźnia podsuwała mu gorące obrazy z Julią w roli głównej, przytulił ją mocniej. „Chciałbym cię zobaczyć w akcji, na żywo. I chciałbym być twoim królikiem doświadczalnym!”, pomyślał, ale Julia uśmiechnęła się pod nosem, jakby powiedział to na głos. Na pewno wyobrażał ją sobie z dziewczynami! – Twój fiut jest lepszy niż wibrator.
– Dziękuję, doprawdy doceniam – parsknął śmiechem, ale i poczuł się mile połechtany.
– Lubię seks i te wszystkie zabawy.
– Zauważyłem – znów uniósł jedną brew.
– Masz orgazmiczne pomysły, ucz mnie!
– Z dziką radością. Twoja pewność siebie i brak zahamowań są… zajebiste.
– Ale Tristan – uniosła się, opierając dłonie na jego piersi. Pogłaskała go po policzku, otworzył oczy. Patrzyła na niego z poważnym wyrazem twarzy. – Wiesz, że jesteś świetny. I dobrze wiesz, że było mi cudownie. Ale było mi tak dobrze, bo zrobiłam to z tobą. Bo to ty masz u mnie jedenaście na dziesięć. Bo szaleję za tobą.
Patrzyła mu odważnie w oczy. Przyciągnął ją bliżej i zaczął namiętnie całować i pieścić. To był jego sposób, by bez słów powiedzieć jej, że on też za nią szaleje. Kochali się znowu, długo i niespiesznie. Tak bardzo ucieszył się, że przyjechał do niej, a nie do Ikera.
Było już bardzo późno i marzyli o śnie, ale żadne nie chciało przerywać tej błogiej chwili. Leżeli przytuleni na kanapie i sączyli wino.
– Jednak powiedz mi o sobie, miodowa wiedźmo. Więc tańczysz.
– Tańczę, bo lubię. Matka zmuszała mnie do chodzenia na balet od piątego roku życia, bo sama zawsze chciała to robić, a nie miała możliwości. Klasyka. Nienawidziłam tego, nudziłam się przez to ciągłe powtarzanie tych samych ruchów. Ale chodziłam i tańczyłam, technicznie byłam nawet dobra, tylko zabrakło mi do tego serca. Jak miałam dziesięć lat, to się zbuntowałam. Rzuciłam balet raz na zawsze, ale nie przestałam tańczyć. Teraz to lubię, to mój sport, sposób na sylwetkę…
– Znakomity. Będę zapisywał moim pacjentom.
– Dzięki. I odreagowanie! Od tego czasu też buntuję się i zawsze idę po swoje – unieśli kieliszki w niemym toaście. – I jeszcze robię na szydełku, ten szalik sama sobie wydziergałam – uniósł brwi z aprobatą. – I uwielbiam śpiewać, chociaż nie umiem, to chyba tyle! Teraz ty.
– A ja umiem śpiewać! Ale nikt o tym nie wie, bo nie mam okazji się pochwalić. – Od dawna śpiewały tylko w aucie lub pod prysznicem, jeśli był sam. Jako dzieciak uwielbiał śpiewanie, należał nawet do szkolnego chóru, ale przestał po którymś z hucznych rozstań matki.
– Och, ja chcę to usłyszeć, chodźmy na karaoke!
Dla niej wszystko było takie proste. Tristan nigdy nie był na karaoke, sam właściwie nie wiedział, dlaczego. Po prostu nie przyszło mu to do głowy, bo jego znajomi, z którymi spędzał nieliczne wolne chwile, nie gustowali w tego typu rozrywce.
– To nie takie proste…
– Ale jak to? Po prostu idziesz, jeśli chcesz, to jest proste!
– Dobrze, niech ci będzie. Zatem zapraszam cię na randkę karaoke w pierwszym dogodnym terminie.
Roześmiała się.
– Teraz, kiedy możesz mnie pieprzyć, kiedy tylko chcesz, już się bałam, że etap randek mnie ominie! – „Jak zwykle palnęłam”, zganiła się w myślach, ale Tristan roześmiał się szczerze.
– Chcę chodzić z tobą na randki i chcę cię pieprzyć, Julia. Gdybym mógł, to bym cię zjadł.
Julia zostawiłaby naczynia na stoliku aż do rana, ale Tristan posprzątał.
– Musisz wiedzieć o mnie coś bardzo ważnego. Nienawidzę bałaganu, jestem pedantem, potrzebuję porządku.
– Och, to wspaniale. Możesz tu sprzątać, ile tylko chcesz.
– To nie żart. Mówię ci to teraz, żebyś nie miała pretensji, jak się wkurwię o bałagan.
Powiedział to tak zwyczajnie, wkładając naczynia do zmywarki, ale Julia miała ochotę skakać z radości. To brzmiało, jakby jego plany wykraczały poza dzisiejszy wieczór… „Czy już mogę o tobie marzyć, Tristan?”, patrzyła na niego maślanymi oczami, ale był zbyt zajęty ogarnianiem jej bałaganu w kuchni oraz swojego skromnego dobytku, by zwrócić na to uwagę. Choć pewnie zdawał już sobie z tego sprawę. Poszedł do przedpokoju, bo Julia zrobiła mu w szafie miejsce na walizkę. Długo wpatrywał się w wielki szalik złożony z małych dzierganych kwadratów.
Umyli zęby, szykując się wreszcie do snu. Znów stali w łazience, gdy znienacka Julia przytuliła się do Tristana. Objęła go mocno w talii, głowę położyła mu na torsie, wdychała jego pomieszany z aromatem mydła zapach.
– Przepraszam – wyszeptała. – Przepraszam, że cię pocałowałam, nie powinnam była nigdy tego robić, ale nie mogłam ci się oprzeć. Marzyłam o tobie. Więc… Nie powinnam, ale liczyłam… I... Przepraszam, że przez to masz teraz takie kłopoty. Przepraszam, że narobiłam takiego bałaganu. Pewnie powinnam, ale nie żałuję.
Tristan uśmiechnął, pocałował ją w czubek głowy i poklepał pocieszająco po plecach. Popatrzył na ich odbicie. Nie była niska, ale na tyle górował nad nią wzrostem i posturą, że mógłby ją zasłonić swoim ciałem. Westchnął. Idealnie wpasowała się w jego ramiona. I była taka piękna.
– Powiem ci to raz, bo naprawdę nie chce mi się nawet o tym myśleć. Ale jak zawsze będę szczery – uśmiechnął się krzywo. – To mój jednocześnie najlepszy i najgorszy weekend w życiu. Zrobiłem Anne – drgnęła na dźwięk jej imienia – ogromną krzywdę i… Zapamiętaj lepiej, do czego jestem zdolny – prychnął i pokręcił głową. Przeszedł ją nieprzyjemny dreszcz. – Powinniśmy się byli rozstać wcześniej, inaczej, wyszło fatalnie. Ale wieczór z tobą nie miał z tym nic wspólnego! – „No, może trochę”, pomyślał. – I naprawdę chciałem dzisiaj do ciebie przyjechać. Właśnie dzisiaj, po tym wszystkim, i tylko do ciebie. – „Bo rzuciłaś na mnie urok. I, jak dotąd, spełniasz wszystkie moje oczekiwania, ciekawe, kiedy to się skończy? Wariuję przez ciebie”, pomyślał, ale do ucha szepnął jej coś zupełnie innego. To było jedyne, czego był pewien w tych dniach. – Pragnę cię.
Uśmiechnęła się. Przytulił ją mocniej.
Gdyby potrafili czytać w myślach, pewnie zdziwiliby się, a może nawet zaśmiali, bo dokładnie to samo chodziło im w tym momencie po głowach: „Początki zawsze są miłe”. Tylko Julia nadal wierzyła, ze bajkowe „na zawsze” się zdarzają.
– Julia. Chodź do łóżka.
– Tak.
– I jeszcze jedno – stanął za nią. Zdjął z niej ręcznik i zadowolony zmierzył wzrokiem jej odbicie. Popatrzyli sobie w oczy. Nagle poczuła jego dłonie na swoim boku, brzuchu i piersiach. Bardzo powoli i delikatnie muskał jej skórę, aż dotarł do brodawek. Dotyk był ledwo wyczuwalny, ale przyprawiał ją o dreszcze. – Polubiłem twoją łazienkę. Bardzo. Mam zamiar pieprzyć cię tu przy każdej okazji. Myśl o mnie zawsze, gdy spojrzysz w to lustro. Jak będziesz patrzeć na swoje odbicie, przypomnij sobie, jak wyglądasz, gdy cię pieprzę, jak prosisz o więcej, jak nie możesz ustać, jak jęczysz. Jak bardzo ci się to podoba i jaka gorąca i mokra jesteś dla mnie. – Znów zadrżała z podniecenia. Zrobiła się wilgotna już teraz. Tristan przejechał dłonią wzdłuż jej kręgosłupa i delikatnie klepnął w pośladki. Przeszedł ją bardzo przyjemny dreszcz. Wsunął jeszcze rękę między jej nogi, by upewnić się, czy i jej spodobała się ta wizja. Uśmiechnął się i zaprowadził Julię do łóżka, zwinął w kołdrę i ułożył się obok.
– Śpij, Julia. Mam na ciebie wielką ochotę, ale nie chcę przesadzić. Twoja słodka cipka musi odpocząć, nie chcę, żeby cię znowu bolało. Śpij, moja miodowa wiedźmo. – Chciała, ale nie miała siły protestować. Tulił ją i głaskał po głowie, plecach i ramionach, dopóki nie zasnęła. Potem długo stał przy łóżku i patrzył jak śpi. Westchnął. Narzucił spodnie i płaszcz na gołe ciało. Znalazł swój telefon, paczkę papierosów i poszedł na balkon. Musiał w końcu zapalić.
Zobaczył, że ma nieodebrane połączenia od Ikera, ostatnie sprzed zaledwie kilku minut, chociaż było już dawno po północy. Oddzwonił.
– Ty żyjesz? – zapytał brat, który odebrał niemal od razu.
– Oczywiście, a o co chodzi? – odpalił papierosa i zaciągnął się głęboko.
– Dzwoniła Anne spytać, czy u mnie jesteś.
– O! Kiedy? Jak brzmiała? – Tristan nie spodziewał się tego i wystraszył się. Miał nadzieję, że nie zrobiła nic głupiego, bo nigdy nie widział jej w takim stanie. Aż do dzisiaj nie podejrzewał, że jest zdolna do rzucania kieliszkami. Znowu poczuł się winny.
– Ze dwie godziny temu. Normalnie, czyli jak zimna suka – Iker zaśmiał się ze swojego żartu. Nie było tajemnicą, że nie przepadali za sobą.
– Co jeszcze mówiła?
– Nic, tylko żebym upewnił się, że jesteś cały i zdrowy, bo martwi się o twoje zdrowie. Psychiczne. I żebym się nie zdziwił, jeśli jeszcze dzisiaj zapukasz do moich drzwi, więc czekałem na ciebie. Tristan, co się między wami odpierdoliło? Gdzie jesteś?
– Uhm. Zerwaliśmy.
– Znowu?
– Naprawdę, tym razem na zawsze.
– O. Pogratulowałbym, ale czy powinienem?
– Tak. Nie. Nie wiem. Zachowałem się jak ostatni chuj.
– Jesteś chujem, nic nowego. Gdzie jesteś? Jedziesz do mnie?
– Nie, dzięki wielkie, ale nie…
– Jesteś u jakiejś laski? O nią poszło? Kto ma takie szczęście? Albo pecha?
– Zgadnij.
Tristan milczał, puszczając kółeczka z dymu. Patrzył na rzekę i czekał, aż Iker domyśli się, o kogo chodzi.
– Nieee! Niemożliwe! Naprawdę? Julia? – Ikerowi zajęło chwilę, aż przypomniał sobie dziwną rozmowę o znalezionym telefonie i skojarzył fakty. Dzień wcześniej zupełnie nie domyślił się, o co chodzi! Tristan żałował, że nie widzi jego twarzy.
– Wygrywasz piwo.
– Ale ona jest homo! – Iker musiał być w szoku.
– Najwidoczniej jest po prostu bi, na moje szczęście – Tristan uśmiechał się szeroko.
– Ja pierdolę! – wyrwało się Ikerowi. – Jak na to wpadłeś? – „Dlaczego znowu ty? Gdybym tylko wiedział!”, poczuł ukłucie żalu.
– Gdyby się na mnie nie rzuciła, pewnie bym się nie domyślił.
– Nie wierzę, nie wierzę w to, co słyszę. Jesteś pierdolonym chujem i szczęściarzem, Tristan. Wisz, ze jestem umówiony z Julią jutro? Czekam na was w moim pubie. Widzimy się na lunchu, tylko wiesz, łapy przy sobie, to będzie poważne spotkanie biznesowe.
– Ciekawe, jaką masz teraz minę. Iker, powiedz mi jeszcze, co mówiłeś Anne, gdy do niej dzwoniłeś w sprawie telefonu.
– Nie pamiętam, byłem już po paru piwach, było głośno. Nic szczególnego, po prostu że zgubiłeś telefon, ale się znalazł, więc bez paniki.
– Powiedziałeś jej, od kogo to wiesz?
– Nie, chyba nie, a co?
– A nic. Ona nigdy nie lubiła Julii.
– Nigdy nie lubiła nikogo, choć jak widać tu miała nosa.
– Bez przesady! – A jednak, każda wzmianka o Anne bolała go. Nigdy nie lubił, kiedy Iker z niej kpił i to się nie zmieniło. – Muszę jakoś odebrać od niej swoje rzeczy i zastanawiam się, co mnie jeszcze czeka.
– Que sera, sera. Ale wiesz co, Tristan?
– Hmm?
– Nie lubię Anne, i bardzo się cieszę, że między wami koniec. Mimo to żal mi jej. Ale lubię Julię i jeśli wytniesz jej jakiś numer, to osobiście spuszczę ci wpierdol. Rozumiemy się?
– Dobranoc, Iker.
– Dobranoc. Do jutra.
Tristan przyniósł sobie resztę wina. Pił i palił, aż zupełnie zmarzł i uznał, że czas przytulić się do Julii i zasnąć. Gdyby wytrzymał jeszcze chwilę, podziwiałby wyjątkowo piękny tego dnia wschód słońca.
III
W swoim ulubionym butiku Tristan kupił niezbędny zestaw ubrań i dodatków. Odruchowo zamówił ich dostawę do mieszkania Julii. Zanim zdążył się nad tym zastanowić, po prostu poprosił ją o podanie adresu, a ona zrobiła to bez żadnych pytań i wątpliwości, wciąż będąc pod wrażeniem jego przymiarek (a dokładniej: momentów, w których musiał ściągać ubrania przed założeniem kolejnych). Dopiero gdy szli do pubu, zorientował się, co się stało.
– Podałem im twój adres.
– Nie ma problemu.
– To znaczy, że muszę być u ciebie jutro. Albo, ponieważ będę w pracy, muszę cię prosić o odbiór rzeczy. Mogę jeszcze zawrócić i podać adres Ikera.
– Tristan. Odbiorę te rzeczy, naprawdę nie ma sprawy. Oczywiście jak chcesz, możesz się przenieść do Ikera, ale pomyśl, ile będzie trwał twój dojazd do mnie. Czas spędzony w metrze moglibyśmy od razu wykorzystać na seks.
– Proponujesz mi mieszkanie? – zawahał się, a dziewczyna zarumieniła się. Chciała mieć to za sobą. Zatrzymali się. Julia stanęła na wprost Tristana i złapała za poły jego nowego płaszcza.
– Proponuję ci więcej seksu, o ile jeszcze masz ochotę. – „Dlaczego możemy pieprzyć się jak króliki, ale trudno powiedzieć to na głos?”, pomyślała. Położył dłonie na jej biodrach i uśmiechnął się, więc domyśliła się, że się z nią zgadza. – I tak, jeżeli będziemy w tym samym czasie w tym samym miejscu, będzie to znacznie prostsze. – Uśmiechnął się szeroko . – Tristan, po prostu dopóki sobie czegoś nie znajdziesz, możesz mieszkać u Ikera, albo u mnie, no chyba że wolisz w hotelu. Moje mieszkanie jest bliżej twojej pracy no i… wiesz… Zmieścisz się i naprawdę to dla mnie żaden kłopot. A nawet… – powoli sięgnęła do jego brzucha. Poczuła, jak pod cienką bluzą napięły mu się mięśnie. Jej ręce zaczęły błądzić po jego ciele. – Dopóki będzie ci… nam wygodnie. Po prostu, chcę cię mieć jak najbliżej, jak najdłużej. Tristan, nie proponuję ci małżeństwa! W każdej chwili możesz się wynieść. – Wspięła się na palce i musnęła go ustami w ucho. – Mam na ciebie nieustającą ochotę.
Dla niej wszystko było takie proste i oczywiste, ale doceniał to. Przynajmniej wiedział, na czym stoi. Złapał ją, podniósł i okręcił parę razy, po czym pocałował namiętnie na środku skąpanej w słońcu ulicy. Nie znosił komedii romantycznych, ale teraz poczuł się jak filmie i, o dziwo, całkiem mu się to spodobało. To było ich własne Notting Hill.
Wstąpili jeszcze do pralni, gdzie Tristan zostawił swój zachlapany winem płaszcz i ruszyli na spotkanie z Ikerem. Mijali kolorowe budynki, tłumy londyńczyków i turystów. Wiosna rządziła w mieście coraz śmielej. Szli, trzymając się za ręce. Tristan śmiał się w duchu z samego siebie. Oto pokłócił się z dotychczasową miłością swojego życia i tymczasowo zamieszkał u prawie obcej dziewczyny, która nagle okazała się nie być lesbijką, i z którą odbył zaledwie kilka (choć wyjątkowo przyjemnych) stosunków seksualnych oraz przegadał kilka godzin, i to wyłącznie na błahe tematy. Absurd. Gdyby tak zachował się któryś z jego kumpli, wyśmiałby go serdecznie. Z Ikera stroiłby sobie żarty przez długi czas i czuł, że brat też szybko mu nie odpuści. Jednak teraz nie miał już nic do stracenia i był gotowy sprawdzić, co z tego wyniknie. „W każdej chwili mogę jechać do Ikera” stało się jego aktualnym mottem. Postanowił wziąć przykład z Julii i nie komplikować prostych spraw.
Julia natomiast nie martwiła się niczym. Właśnie żyła swoim snem i zamierzała cieszyć się każdą minutą spędzoną z Tristanem.
Siedzieli we trójkę przy stoliku w ulubionym pubie Ikera, czekali na jedzenie i popijali piwo. Iker patrzył to na Julię, to na Tristana, nadal nie dowierzając, że przyszli tu razem. Domyślał się, że brat obmacuje Julię pod stołem, jak napalony nastolatek. Nie poznawał go. Z drugiej strony cholernie mu zazdrościł.
– Chciałem porozmawiać z Julią o bardzo istotnych sprawach – odwrócił się do niej i poważnym tonem poinformował ją o swoich planach. – Julia, lecimy w przyszły wtorek do Barcelony, zostaniemy chyba do niedzieli. To mój i Doreen mały prywatny projekt, więc jesteś w sytuacji idealnej. Nie dziękuj, tylko spraw się dobrze i wszyscy będziemy zadowoleni. Helen skontaktuje się z tobą w kwestii biletów i takich tam. A teraz w końcu… – rozsiadł się wygodnie na swojej kanapie i zrobił bardzo zdziwioną minę. – Opowiedzcie mi, co się tutaj dzieje?
Julia spuściła oczy, a Tristan uśmiechnął, mierząc brata wzrokiem.
– Zgadnij.
Iker przewrócił oczami. Powstrzymał się od złośliwej uwagi ze względu na Julię. Na szczęście kelner przerwał niezręczną ciszę, wybierając akurat ten moment na przyniesienie zamówionych dań. Jedli w milczeniu. Gdy po posiłku Julia poszła zadzwonić, Iker zwrócił się do brata z poważną miną.
– Gratuluję wam serdecznie, Tristan, co teraz wymyśliłeś? Gdyby mi ktoś o tym opowiedział, nie uwierzyłbym. Ale mam takiego pecha, ze cała wasza trójka z niewiadomych przyczyn pisze i dzwoni akurat do mnie, aby się pożalić i zostawić wiadomości. Jakbym był jakąś pieprzona prywatną recepcją. Nie wiem co, jak i dlaczego się wydarzyło, ale mam nadzieję, że wiesz co robisz…
– Absolutnie nie wiem, co robię.
– … i nie będzie płaczu. Anne jakoś sobie poradzi, choć pewnie marzyła już o ślubie. Ale uważaj na Julię, to jeszcze dzieciak. A wygląda, jakby naprawdę się w tobie zabujała. – „Biedna”, pomyślał Iker. Jak nikt znał słabości i grzechy Tristana. – Nie wytnij jej żadnego świńskiego numeru, proszę cię. Naprawdę ją lubię.
– Ej, a co ze mną? O mnie się nie martwisz? Być może to ja właśnie popełniłem największy błąd mojego życia?
– Błagam cię, nie pierdol. Po prostu jak się już znudzisz, zakończ to ładnie i z godnością. – Tristan nic nie powiedział, ale zabolała go ta uwaga. Teraz jeszcze nie myślał o tym, co będzie kiedyś, ale Iker mógł mieć trochę racji.
– Nie będę więcej chujem.
– Brawo. To nie jest takie trudne, wbrew pozorom. A właśnie. Dać ci klucze do mojego domu?
– Dzięki, nie trzeba. Pomieszkuję u Julii…
– Co? – Iker mało nie zakrztusił się piwem. Gdy odkaszlnął, zaczął nucić marsz Mendelsona pod nosem. – Halo, kim jesteś człowieku udający mojego brata?
Tristan tylko wzruszył ramionami. Iker pokręcił głową, ale nie drążył tematu. Póki co. Naprawdę nie poznawał brata.
– A właśnie, Tristan. To dziwne, ale Anne dzwoniła dzisiaj do mnie jeszcze po naszej rozmowie, jakoś po piątej nad ranem. Ale już spałem, więc niestety nie odebrałem i wiem, o co chodzi. Nie zostawiła żadnej wiadomości.
– Ciekawe, a nawet trochę niepokojące… – Pomyślał, że on też wtedy jeszcze nie spał. Zabawne. – Wybacz, że jesteś w to zamieszany.
– Wybaczam. Taka kara za to, że was poznałem, czego żałuję do dzisiaj. Cieszę się, że ją pożegnałeś, choć pewnie było wesoło.
– Było. Zachowałem się jak chuj.
– Pamiętaj, że to był twój ostatni raz. Trochę mi jej nawet żal, ale widzę, że ty się szybko otrząsnąłeś. Zadzwoń potem do mnie, chcę poznać twoją wersję, co? Wyglądasz… inaczej. Dawno nie byłeś taki, hmm, uśmiechnięty.
– Być może – sam czuł się, jakby był pod wpływem środków odurzających. – Julia jest… słodka. Jak słoik miodu.
– Tylko się nie porzygaj. Zdrowie!
Julia wróciła do stolika dokładnie w chwili, gdy „jej chłopcy”, jak o nich czule myślała, stuknęli się szklankami.
– To za twoje zdrowie, Julia – powiedział Iker. Uniosła swoją szklankę. Poczuła ulgę, że Hiszpan zaakceptował ją w nowej roli. „Chłopcy” wypili po jeszcze jednym piwie, po czym postanowili odprowadzić Ikera do domu. Po drodze wstępowali do różnych sklepów i kontynuowali uzupełnianie garderoby Tristana, świetnie się przy tym bawiąc.
Pod domem Ikera stał zaparkowany samochód dostawczy. Nie zwrócili na niego najmniejszej uwagi, ale kierowca od dłuższej chwili obserwował nadchodzącą grupkę. Śmiejąca się cały czas śliczna blondynka. Hiszpan, dobrze ubrany, taszczył torby i siatki i cały czas coś mówił. Ciekawe co, skoro w pewnym momencie dziewczyna zatrzymała się i zgięła wpół, nie mogąc się uspokoić. I uśmiechnięty wysoki facet, z szopą kręconych włosów. Też niósł jakieś pakunki. Wyglądał, jakby nie golił się od kilku dni. To musiał być on. Zrobił im kilka zdjęć zza szyby. Gdy tylko się zbliżyli, wysiadł z szoferki.
– Pan Tristan Bradshaw? – zapytał nieogolonego mężczyznę.
– Tak, o co chodzi? – wszyscy troje wyglądali na zdezorientowanych. Tristan zrobił krok do przodu, na wszelki wypadek zasłaniając sobą Julię.
– Mam dla pana przesyłkę i rachunek. Proszę podpisać.
Tristan odłożył swoje zakupy i zdziwiony wziął od kierowcy kartkę. Im dłużej ją czytał, tym bardziej marszczył brwi. Julia i Iker zerkali mu przez ramię, a posłaniec w tym czasie zaczął wypakowywać kartonowe pudła z furgonetki i ustawiać je na schodach i na chodniku przed domem Ikera.
– Dostawa… Czyszczenie dywanów… Malowanie… – mruczał Tristan, nic nie rozumiejąc. – Zakup materiałów, transport… Trzy i pół tysiąca funtów, o co chodzi?
– Tristan… – Iker był wściekły. – Zajrzyj do pudła.
Tristan pobladł i podszedł do otwartego przez Ikera kartonu. Rozpoznał swoje ubrania, poplamione i pocięte. W następnym zniszczone książki. Pudeł było w sumie kilkanaście. Usiadł na schodach, usiłując przetrawić to, co się właśnie stało. Julia osunęła się obok i objęła go bez słowa. Kierowca wypakował ostatnie kartony, po czym wyciągnął aparat i bez pytania zrobił Tristanowi jeszcze kilka zdjęć, błyskając mu lampą w twarz.
– Pani Wakelin pozdrawia serdecznie i liczy na pokrycie kosztów remontu i przeprowadzki w przeciągu tygodnia. – Posłaniec uśmiechnął się szeroko, wskoczył do samochodu i odjechał.
– O kurwa – powiedział Iker. – Jest weselej, niż myślałem.
– Och! – dodała zszokowana Julia.
– Cóż. Jakie to szczęście, że mój samochód zostawiłem u ciebie – Tristan prychnął. Popatrzył na brata z wdzięcznością. W rękach nadal trzymał bezużyteczną kartkę z rachunkiem od Anne. – Tanio wyszło. Chodźcie się napić.
Tristan przejrzał pobieżnie pudła i upewnił się, że żadna z jego rzeczy nie ostała się nietknięta. Wyciągnął swoją ulubioną, złamaną rakietę do squasha.
– Ech, chciałem iść dzisiaj zagrać. Ale muszę znaleźć sobie nowe miejsce oraz kupić ciuchy, o tym zapomniałem. Widzę, że wszystko można wywalić. Co za marnotrawstwo. Mogła to komuś oddać chociaż. Mogę to zostawić u ciebie?
– Jasne, zajmę się tym – Iker przygotowywał im drinki. Julia nerwowo chodziła po salonie, czekając na szklankę. Tristan przytulił zdenerwowaną dziewczynę. Przywarła do niego całym ciałem i objęła go mocno.
– Anne tak zawsze? – krzyknął Iker z kuchni. – Miałem ją za zimną flądrę!
– Nie wiem, Iker, pierwszy raz zerwaliśmy w taki sposób. – Ale pomyślał, jak bardzo musiał ją zranić, skoro pozwoliła sobie na takie zachowanie. Nie potrafił być na nią zły,był wściekły na siebie. Iker wyszedł z kuchni i wymierzył palec w brata.
– Ale nie pierwszy raz ją zdradziłeś. Wtedy tak nie świrowała. O, wybacz, Julia. – Wzruszył ramionami. – Ale tak było.
– Było inaczej. Proszę, nie drąż – Tristan popatrzył na brata i wzrokiem pokazał mu Julię. Iker odpuścił, póki co. Nad Tristanem zdąży się jeszcze pastwić.
– W każdym razie, mam nadzieję, że to już koniec tej telenoweli i możecie żyć długo i szczęśliwie. I moja drugoplanowa rola właśnie się kończy!
– Aha – Tristan przyjął szklankę whisky od Ikera. – W pewnej chwili pomyślałem nawet, że jesteśmy w ukrytej kamerze.
– Od razu ukrytej, koleś robił wam zdjęcia bez żadnego obciachu. Brawo, brat. Cokolwiek robisz, zawsze z rozmachem. – Iker uniósł swoją szklankę. – Cóż, moi drodzy, początek macie jak u Hitchcocka. Trzęsienie ziemi, ciekawe, co będzie dalej!
„Co za dzień. Co za weekend!” – Julia spoglądała przez szybę na Tristana. Stał na jej balkonie i palił papierosa, znów patrząc na rzekę. Odkąd wyszli od Ikera był mrukliwy i wyraźnie nie w humorze, czemu się specjalnie nie dziwiła. Nie chciała się narzucać, ale nie miała też zamiaru udawać, że jej tu nie ma. W końcu więc wyszła na balkon i objęła go.
– Jesteś głodny? Może chcesz piwa?
– Nie, dzięki. Już dość. Muszę być jutro od rana w formie.
– Idź pod prysznic, a ja przygotuję coś do jedzenia.
– Dobrze.
Dopalił papierosa i poszedł do łazienki. Wiedział, że tego wieczoru nie był wymarzonym towarzyszem. Zastanawiał się nawet, czy nie powinien był zostać u Ikera. Z drugiej strony był nawet ciekaw, jak Julia zniesie jego podły nastrój. Chyba mogła się spodziewać, że to wszystko nie było dla niego łatwe. Zresztą sama ruszyła tę cholerną lawinę. Nie mogła oczekiwać od niego samych orgazmów! Był na nią zły, chociaż nie dała mu ku temu żadnych powodów. Złapał się na tym, że sprawdza jej reakcje. Teraz oczekiwał świętego spokoju. Odkręcił wodę i sięgnął po mydło. Początkowo obawiał się, że Julia zechce do niego dołączyć, ale kiedy jednak nie przyszła, poczuł się zawiedziony. Długo stał pod strumieniem wody.
– Chodź. – Po kolacji Julia wzięła go za rękę i zaprowadziła do łóżka. – Kładź się na brzuchu i nie marudź.
– Dobrze… – Zaintrygowała go. Położył się, jak prosiła. Przykryła mu nogi kołdrą, usiadła na biodrach i położyła ręce na ramionach.
– A teraz po prostu odpoczywaj. Jak możesz, to nie myśl o niczym, a jak nie możesz to sobie myśl, ale leż spokojnie i oddychaj. – Ależ jesteś spięty.
Zaczęła masować mu ramiona i kark, powolnymi, ale pewnymi ruchami. Mruknął coś w odpowiedzi. To rzeczywiście nie było takie złe, wręcz przeciwnie. Początkowo myślał, że Julia lada moment będzie chciała sięgnąć do jego fiuta, ale tak się nie stało. W końcu się odprężył. Julia wzięła jakiś olejek czy krem. Masowała mu ramiona, kark, plecy. Czasem mocno, czasem pozwalając sobie na zabawy i rysowanie palcami abstrakcyjnych figur, to znowu skupiała się na rozmasowywaniu wyjątkowo napiętych mięśni. Tristan mruczał zadowolony. Sam nie wiedział, kiedy zasnął. Obudził się, gdy już świtało. Obejmował nagą Julię, wtuloną w jego tors. Był w dużo lepszym nastroju. Pogłaskał ją po włosach i pocałował w czubek głowy.
– Dzień dobry, królewno. Dziękuję ci za wczorajszy wieczór – wyszeptał, choć dziewczyna prawdopodobnie nadal spała. Z żalem wyplątał się z jej objęć oraz skotłowanej pościeli i wstał, by przyszykować się do całego dnia w pracy. Był już w przedpokoju i właśnie zakładał płaszcz, gdy zaspana Julia stanęła w drzwiach sypialni. Uśmiechnął się na jej widok. Podszedł i powoli zdjął z niej szlafrok. Dotknął jej piersi, zadrżała. Złapał za biodra i przyciągnął do siebie. Pochylił się, by móc zaciągnąć się jej odurzającym zapachem. „Muszę się nią naćpać, zanim wyjdę”, przeszło mu przez myśl. Z trudem oderwał się od niej i skierował do drzwi. W progu odwrócił się jeszcze i zapowiedział:
– Dziękuję. Obiecuję, że jak wrócę, wynagrodzę ci wczorajszy wieczór.
IV
Planowany wyjazd opóźniał się, ale w końcu nastąpiło nieuniknione: Iker zabrał Julię na osiem dni do Hiszpanii. Tristan chciał wykorzystać ten czas na nadrobienie zaległości w nauce. W przeszłości zawsze potrafił docenić i w pełni wykorzystać takie „wakacje”. Tymczasem cierpiał bardziej, niż się spodziewał. Miał ochotę wsiąść w najbliższy samolot, by tylko znów być przy swojej słodkiej dziewczynie. Chciał się z nią kochać, pieprzyć, całować. Albo po prostu leżeć przy niej. Wąchać, dotykać, lizać. Patrzeć na nią i słuchać. Odczuwał jej brak wszystkimi zmysłami. Wiedział, jak bardzo liczyła na ten wyjazd i perspektywy, które mógł jej dać. Do tego była pod opieką jego brata. A jednak czuł się parszywie i nie mógł sobie znaleźć miejsca. Nie rozumiał tego i to denerwowało go jeszcze bardziej. Z własnej woli wziął dodatkowy dyżur za kolegę, aby tylko mieć czym zająć myśli i czas.
Prawdziwy kryzys przyszedł w poniedziałek. Do powrotu Julii zostały jeszcze trzy długie dni, a on miał wolne i nie mógł się na niczym skupić. Rzadkie telefony i wiadomości mu nie wystarczały. Złapał się na tym, że wącha jej poduszki i ciuchy. Czuł się, jak jakiś nastoletni szczeniak. Pocieszał się, że ona reagowała tak samo.
Tego dnia odebrał wreszcie swój płaszcz z pralni. Okazało się, że znaleźli zagubiony pierścionek. Kieszeń miała małą dziurkę i błyskotka znalazła sobie drogę pod podszewkę. Chciał cisnąć ją do Tamizy, ale w ostatniej chwili powstrzymał się. Chociaż świecidełko przywoływało same nieprzyjemne wspomnienia, zatrzymał je, chyba za karę.
Znalazł sobie niedawno nową siłownię, niecałe trzy kilometry od mieszkania Julii i korzystał z tego tak często, jak tylko mógł. Lubił się przebiec tam i z powrotem, zaliczając solidny trening pomiędzy przebieżkami. Coś mu mówiło, że dzisiaj wieczorem czekał go naprawdę solidny wycisk.
Wykończony niemal wtoczył się do mieszkania, gdy na zewnątrz panował już mrok. Wziął prysznic i z talerzem w ręku zasiadł na kanapie. Dopiero wtedy zerknął na telefon. Miał trzy nieodebrane połączenia od Julii, dwa od Ikera, jedno od matki, do tego szereg wiadomości. Zaczął od nich. Matka chciała się umówić na lunch. Westchnął, przewracając oczami i obiecał sobie, że oddzwoni do niej z samego rana. Iker wysłał kilka zdjęć z ich spacerów i lunchu w knajpie z obłędnym widokiem na miasto i plażę. Wiedział, jak go wkurwić. Wiadomości od Julii zostawił sobie na deser. Julia… „Jest cudownie, ale byłoby jeszcze lepiej, gdybyś tu był. Tęsknię już za bardzo <3<3<3” – to było słodkie i banalne, ale proste i szczere. Wreszcie się uśmiechnął. Dołączyła swoje zdjęcie z plaży, puszczała mu buziaka. Nieświadomie cmoknął w odpowiedzi. Potem oni: Julia, Iker, Doreen i Pablo, przyjaciel brata z dzieciństwa, jeszcze sprzed wyjazdu do Londynu. Wznoszą kieliszki i szczerzą się do obiektywu, „Brakuje tylko ciebie”. Uśmiechnął się. Następnie Julia, udająca zaskoczenie, przykładająca dłoń do szeroko otwartych ust, na tle wystawy sklepowej ze swoją wielką podobizną w samej bieliźnie. Pytanie: „Znasz ją?”. Uśmiechnął się lubieżnie. „Dogłębnie”, pomyślał. Kolejne zdjęcie: jadła lody na słonecznej ulicy i śmiała się, zlizując z palców to, co zdążyło się stopić i spłynęło. I tekst, od którego zaszumiało mu w głowie: „A pamiętasz, co znaczą ‘lody’ po polsku?”. Pamiętał. Czasami tłumaczyła mu dosłownie różne słowa i powiedzenia. Po tym, gdy on wreszcie zaczął spełniać swoją obietnicę z pierwszej nocy i po kolei pokazywał, co jego fiut lubi najbardziej, wyjaśniła mu, o co chodzi z lodami. Zamknął oczy i sięgnął do rozporka. Jej, ich kolejny pierwszy raz… Westchnął.
Leżał wtedy już w łóżku, czytał i robił notatki, bo powoli szykował się do swojego pierwszego w życiu wykładu dla studentów. Choć starał się nie dać tego po sobie poznać, był tym bardzo przejęty. Julia stanęła w drzwiach i spytała, czy jest bardzo zajęty. Mruknął, że raczej tak i podniósł wzrok dopiero, gdy chrząknęła znacząco. Od razu zrozumiał, że więcej tego wieczoru już nie popracuje. Julia miała na sobie gładki srebrzysty komplet bielizny. Szła powoli ku niemu, kręciła biodrami i uśmiechała się nieśmiało. Patrzyła mu cały czas w oczy i bawiła się swoimi włosami. Stanęła przy łóżku i oblizała wargi.
– Szkoda, bo potrzebuję pomocy – wspięła się na materac i na czworakach podeszła do oszołomionego mężczyzny. Wyjęła mu z ręki książkę i tablet i odłożyła je na nocną szafkę. Do Tristana wreszcie dotarło, że coś powiedziała.
– Jak mogę ci pomóc?
– Widzisz, bo chciałabym ci wreszcie zrobić dobrze ustami, ale nie umiem.
Tristan najpierw zamrugał kilka razy, jakby upewniał się, że nie śni, a potem uniósł jedną brew i przyciągnął ją do siebie.
– Myślę, że jestem w stanie rozwiązać twój problem – powiedział poważnym tonem i pocałował ją mocno. Wepchnęła mu język w usta, jedną ręką złapała go za szczękę i kciukiem gładziła po policzku, drugą oparła mu na piersi. Wiedział już, jak bardzo polubiła jego klatkę piersiową. Jednak teraz całą uwagę skupił na działaniach jej języka, bo wyobrażał sobie, co zaraz będzie robić z jego fiutem i niesamowicie spodobały mu się te myśli.
W zasadzie nie wiedział, dlaczego doszło do tego dopiero teraz, skoro zamieszkał u niej już kilka tygodni temu. Może taka była u nich kolej rzeczy: to Julia robiła pierwszy krok, a on szedł za nią, szybko przejmując dowodzenie. Póki co, nie miał nic przeciwko. Zwłaszcza, że absolutnie się ze sobą nie nudzili. Miał nadzieję, że Julia nadal będzie taka chętna i głodna nowych wrażeń, bo miał jej jeszcze wiele do zaoferowania.
Całowali się. Tristan wodził palcami po gładkim staniku, czując ciepło jej piersi szczelnie wypełniających materiałową miseczkę. Sztywne brodawki już czekały na jego dotyk. Uwielbiał jej ciało i to, co pozwalała mu z nim robić. Zamknął jej piersi w dłoniach, kciukiem drażniąc brodawki i czekał na reakcję. Gdy wreszcie zadrżała i zgubiła rytm pocałunków, oderwał się od niej i opadł na plecy.
– Zapraszam – powiedział z lekkim uśmiechem i ułożył się wygodnie. Julia uśmiechnęła się niewinnie i przygryzła wargę, nieświadoma tego, jak ponętnie to wyglądało. Tristan nie odrywał wzroku od jej ust. Usiadła na nim, kolanami ściskając jego uda. Ręce położyła mu na ramionach. Bokserki nie pozostawiały złudzeń: jego fiut był gotowy na wszelkie jej pomysły. Położyła na nim dłonie i znieruchomiała.
– Co mam robić? – spytała zalotnie. Wyciągnął rękę i dotknął jej ust. Delikatnie oblizała mu palce i zaczęła je ssać.
– Mniej więcej to, a będzie dobrze – odparł szeptem.
Chwilę kontynuowała zabawę z jego dłonią. Wreszcie pochyliła się i pocałowała Tristana w usta. Oddał pocałunek z ochotą. Wyprostowała się i sięgnęła do brzegu koszulki. Uniósł się i pomógł ją zdjąć, po czym włożył sobie ręce pod głowę i znów zamarł w oczekiwaniu. Teraz Julia westchnęła, bo jego tors jak zwykle robił na niej piorunujące wrażenie. Zaczęła go delikatnie drapać i całować. Usłyszała pomruk aprobaty. Szczególną uwagę poświęciła wrażliwym brodawkom. Dotykała, lizała i ssała je tak zapamiętale, że Tristan w końcu jęknął. Wtedy skierowała się niżej. Całowała ścieżkę bursztynowych włosów na jego brzuchu, jej palce sunęły obok po skórze opinającej twarde mięśnie. Czuła, jak pracują pod skórą. Niespiesznie pieściła jego brzuch palcami i językiem. Gdy doszła już do materiału bokserek, wyprostowała się. Wiedziała, że się czerwieni i że Tristanowi bardzo się to podoba. Patrzył jej w oczy i uśmiechał się zachęcająco, ale nie pospieszał jej. Uniósł jedną brew, na co tylko czekała, bo dobrze już wiedziała, co u niego znaczy ten gest. Nie odwróciła wzroku od jego twarzy, tylko bardzo powoli przesunęła ręce na sztywnego penisa i zaczęła go pieścić przez napięty materiał. Uśmiechała się słodko, aż w końcu to Tristan zamknął oczy i westchnął przeciągle. Wtedy zsunęła bokserki i wzięła twardego członka w dłoń. Powoli przesuwała nią na całej jego długości, podniecona swoim nowym zadaniem. Umościła się między nogami Tristana i pochyliła się. Chociaż nie miała żadnego porównania, bo zdjęć i filmów nie liczyła, uważała jego fiuta za najpiękniejszego na świecie. A na pewno najważniejszego w jej życiu. „To do ciebie będę porównywać każdego, jakiego jeszcze spotkam w życiu”, przeszło jej przez myśl. Objęła go czule dłońmi, aż wystawała z nich tylko błyszcząca, czerwona główka. Pocałowała ją, polizała i powoli zamknęła w ustach. Tristan jęknął, co uznała za znak, że zaczęła nie najgorzej.
Jedną ręką oparła mu na biodrze, drugą cały czas lekko ściskała jego fiuta u nasady, delikatnie nią poruszając, tak jak lubił. Ssała główkę przez dłuższą chwilę, nie wiedząc, jak mocno powinna to robić. Spojrzała mu w twarz. Uśmiechnął się, patrząc na nią spod półprzymkniętych powiek.
– Z moim fiutem w ustach wyglądasz fenomenalnie – wyszeptał. – Pasujecie do siebie…
Nie odwracając wzroku, wystawiła język i zaczęła nim badać główkę. Potem wodziła nim na całej długości wspaniałego fiuta. Poczuła się pewniej i pozwoliła sobie na eksperymentowanie. Wspomagała się też dłońmi, bo w tym już miała pewne doświadczenie. Tristan wzdychał co jakiś czas, co było dla niej wystarczającą nagrodą.
Gdy znowu wzięła go do ust, Tristan wstrzymał oddech i zamknął oczy. Oplotła go wargami i wsunęła tak głęboko, aż jej usta spotkały się z dłonią. Zacisnęła ją mocniej i zaczęła nią szybciej ruszać. Tristan jęknął głośno i poczuła jego dłoń w swoich włosach. Delikatnie, lecz pewnie zaczął narzucać jej szybsze tempo. Zamknęła oczy i poddała mu się. Tak było dobrze.
– Julia… zaraz… – wyszeptał wreszcie i zwolnił nacisk ręki. – Jeżeli nie…
Ale Julia nie zwolniła tempa, tylko zajęła się jego fiutem z jeszcze większym zaangażowaniem. Patrzyła mu w oczy, gdy doszedł w jej ustach.
Połknęła cały ładunek spermy, bo miała na to ochotę i był ciekawa, o co tyle hałasu. Tristan był zachwycony. Nie ruszył się z miejsca, tylko zamknął oczy i oddychał głęboko. Uśmiechał się przy tym szeroko.
– Zdałam? – spytała cicho, kładąc się przy nim i wtulając głowę w jego bok. Od razu wsunęła palce we włosy na jego piersi i pocałowała go w bok. Była z siebie zadowolona, a teraz mogła się nim zachłysnąć w nagrodę. Intensywnym zapachem. Nowym, zaskakującym smakiem w ustach. Ciepłem skóry. Czuła swoją wilgoć pomiędzy nogami, tak bardzo go pragnęła.
– Na piątkę – wymruczał. Przytulił ją i zaczął głaskać po włosach i boku. – Chcę więcej.
Zaśmiała się cicho. Zaledwie „piątka” oznaczała, że będzie musiała solidnie ćwiczyć. Chciała zasłużyć na szóstkę, a on na pewno był gotów jej w tym pomóc. Nie mogła się doczekać. Leżeli dłuższą chwilę w ciszy, muskając się palcami i było im dobrze. Wreszcie Julia powoli skierowała swoją dłoń w dół, z zamiarem przywrócenia fiuta Tristana do stanu gotowości do działania.
– Tristan, kochanie. Wypieprzysz mnie teraz w jakiejś nowej, miłej pozycji?
Podniósł się i przewrócił ją na plecy, przygniatając własnym ciałem. Patrzył na nią przez chwilę, zanim zapowiedział, co z nią zrobi. Otworzyła szeroko oczy, drżąc z oczekiwania i podniecenia.
Tego wieczoru był z Julią absolutnie szczęśliwy i pomyślał, że przecież to naprawdę mogło trwać „na zawsze”.
Teraz była półtora tysiąca kilometrów od niego i musiał zadowolić się sam. Oglądał zdjęcia, które zdążył jej zrobić, zanim wyjechała. Najbardziej lubił to z łazienki. Wyczerpana i zaspokojona Julia opierała się plecami o jego pierś, bezwstydnie eksponując swoje nagie, perfekcyjne ciało. On się lekko uśmiechał, obejmował ją w talii i robił zdjęcie nich wspólnemu odbiciu. Przypomniał sobie tamten seksualny maraton, który swój finał miał właśnie przed lustrem i poczuł, że jest bliski szczytowania. Wybrał jej numer, licząc, że wreszcie uda mu się chociaż usłyszeć jej słodki głos, skoro na resztę musiał tyle czekać.
V
Zobaczyła go, jak tylko wyszedł ze szpitala. Rozmawiał z jakimś kolegą, razem podeszli do najbliższej popielniczki i przystanęli, szukając papierosów. „Lekarze!”, prychnęła, kompletnie nie rozumiejąc tego nałogu. Patrzyła na niego z oddali. Jej zdaniem miał już zbyt długie włosy, w totalnym nieładzie, czego nie pochwalała. Wyglądał też, jakby zapomniał się ogolić, choć do tego akurat mogłaby się przyzwyczaić. Musiała przyznać, że mimo wszystko wyglądał świetnie. Seksowna bestia. W końcu zgasili papierosy i pożegnali się. Kolega wrócił do budynku, a Tristan ruszył ku głównej ulicy. Wyciągnął telefon i coś napisał, uśmiechając się głupio do aparatu. Znowu przyspieszył i wreszcie ją zobaczył. Uśmiech natychmiast zniknął z jego twarzy.
– Anne. Cześć, jak się masz, co tu robisz?
– Witaj, Tristan. Dobrze, a ty? Chciałam z tobą porozmawiać.
– Zrobiłem ci przelew chyba ze dwa tygodnie temu. – Chciał uciec. Po ostatnich wybrykach bał się każdej możliwej reakcji ze strony Anne. Minął ją i skręcił w stronę stacji, ale złapała go za ramię i zatrzymała.
– Nie o tym chciałam mówić, i nie tutaj. Usiądźmy gdzieś, chyba tyle możesz jeszcze dla mnie zrobić?
Czuł, że jest jej winien znacznie więcej, niż głupi przelew, który do spółki z ostatnimi zakupami niemal pozbawił go oszczędności. A poza tym był ciekaw, dlaczego zadała sobie tyle trudu i przyjechała. Miał nadzieję, że zdołają się jakoś dogadać i zapanuje między nimi względna zgoda. Chciał wreszcie uciszyć swoje wyrzuty.
Wolał nie zabierać Anne do żadnego z nadrzecznych pubów, chociaż je uwielbiał. Teraz bywał tam z Julią. Zaproponował nieodległą knajpkę, którą mijał w drodze do pracy. Wyglądała zachęcająco, a jakoś nigdy nie miał okazji, by ją odwiedzić. Zgodziła się. Szli w milczeniu. Obcasy Anne stukały miarowo o chodnik. Czerwony płaszcz podkreślał jej włoską urodę i przyciągał spojrzenia przechodniów. A może to był efekt karminowej szminki? Wyglądała jak gwiazda filmowa. Nie przepadał za mocnym makijażem, ale akurat czerwoną szminkę uwielbiał. Wiedziała o tym. Tristan zacisnął zęby. Nie spodziewał się takiej wizyty, zwłaszcza dzień przed powrotem Julii z Hiszpanii.
Zamówił piwo dla siebie i lampkę wina dla Anne. Usiedli przy stoliku naprzeciwko siebie.
– Anne. Słucham cię.
– Przepraszam cię za moje zachowanie. To było niepotrzebne.
– No cóż, myślę, że rozumiem. Nie ma o czym mówić.
– Zamówiłam czyszczenie dywanów i malowanie ściany, ale oczywiście sama pokryłam koszty, bo sama nabałaganiłam. Detektyw i cała reszta to była moja… fanaberia. Nie myślałam wtedy racjonalnie, to było dosyć żenujące. Chociaż trochę poprawiło mi wtedy nastrój, wstyd się przyznać. Wybacz. Oddam ci te pieniądze.
– Nie musisz – powiedział, chociaż aktualnie korzystał z oszczędności „na czarną godzinę” ulokowanych na specjalnym koncie, aby mieć na bieżące wydatki. W końcu dla niego była to czarna godzina.
– Nalegam.
– Anne, wpłać je na jakąś fundację czy gdzieś. To… chociaż tyle byłem ci winny za ten… bałagan.
– No dobrze, niech będzie – upiła łyk wina. Nie miała zamiaru kłócić się o pieniądze. „Rachunek za złamane serce jest nie do uregulowania”, pomyślała gorzko. Tristan wziął swoją szklankę do ręki. Krępująca cisza się przedłużała. Pomyślał, ze chociaż mieszkali ze sobą ponad rok, teraz nie wiedział ani co, ani jak miał jej powiedzieć.
Nie potrafił nawet spojrzeć jej w oczy, więc skupił wzrok na jej szczupłych dłoniach z pomalowanymi na czerwono paznokciami. Dużo czerwonego, uwielbiał ten kolor na niej. Przypomniał sobie, ile razy drapała go nimi po plecach i jak bardzo to uwielbiał. Czuł zapach jej perfum. Przeszedł go dreszcz. „Pojebało cię?”, upomniał sam siebie.
Tymczasem Anne patrzyła na niego ze smutkiem. Powoli pokręciła głową, nie spuszczając z niego wzroku. „Co ona ci zrobiła? W czym jest lepsza ode mnie? Albo od innych koleżaneczek twojego pojebanego brata? To jeszcze dzieciak! Maturę chociaż zdała? Ledwo ją znasz!”, myśli kłębiły jej się w głowie, poczuła wzbierające łzy. „Co ona sobą reprezentuje! Płacą jej za świecenie cyckami! Do tego lesba! Czy ty widzisz, że robisz z siebie pośmiewisko? I jak się przy niej zapuściłeś? Chodzisz rozczochrany, nieogolony… Takie jak ona nie potrafią docenić takiego mężczyzny! Trafiło się jak ślepej kurze! Zaraz się nią znudzisz, jak zawsze, początkowa euforia zawsze trwa krótko. Chyba że… daje ci dupy, tak? Czy tym cię kupiła? Na pewno nie ma żadnych oporów, tylko tak zatrzyma cię na dłużej!”
– Anne, wiem, że jestem ci winien przeprosiny i wyjaśnienia – Tristan nagle się odezwał. Wróciła do rzeczywistości. Pustej, samotnej, poniżającej. – Ale ta rozmowa do niczego nie prowadzi. Staram się zrozumieć, jak się czujesz, ale…
– Pojęcia nie masz, jak się czuję ani jak wyglądały moje ostatnie tygodnie. – Drgnął. To była prawda, ale on też o niej myślał. Nie musiała jednak wiedzieć, jak bardzo się o nią martwił, bo nic z tym nie zrobił. Ale wiele razy wahał się, czy do niej zadzwonić. Nadal nie wykasował ich wspólnych zdjęć z telefonu. – Ale wiesz co? Ja przynajmniej nie mam sobie nic do zarzucenia. – Powiedziała to spokojnie, choć miała ochotę się rozpłakać. Upiła kolejny łyk wina. Patrzyła na niego i zastanawiała się, czy bardziej chce mu dać w twarz, czy jednak wskoczyć na kolana i pocałować. Nienawidziła siebie w tej chwili za to, że w ogóle rozważała tę drugą opcję.
Tristan znowu opuścił głowę i nic już nie powiedział. Nie umiał znaleźć odpowiednich słów. O tym, jak bardzo cenił czas, który spędzili razem. Mieli wspólne plany, marzenia, powoli zaczynali je spełniać. Chociaż Anne nie zgadzała się na realizację wszystkich jego fantazji, to w łóżku przecież było im dobrze, przynajmniej do czasu. Była inteligentna, oczytana, potrafili rozmawiać przez całą noc. I taka piękna… To nie przypadek, że wybrała na dzisiaj czerwony kolor, jakby specjalnie dla niego. Wyglądała obłędnie i doskonale wiedziała, jaki ma na niego wpływ. Westchnął. Kiedyś byli tacy szczęśliwi, a on koncertowo to spierdolił. „Czy aby na pewno żałuję?”, zapytał sam siebie.
– Tristan – Anne złapała go nagle za rękę. Podniósł wzrok, zaintrygowany nagłą zmianą w tonie jej głosu. Od dotyku jej palców przeszedł go dreszcz. Ścisnęła mocniej jego dłoń. Oddychała coraz szybciej, jej pełne piersi falowały, opięte czerwonym materiałem. Bezwiednie oblizała usta. Zapatrzył się na nią tak, że w pierwszej chwili nie usłyszał, co powiedziała. – Wróć. Wybaczę ci.
Drgnął i spojrzał jej prosto w oczy. Zaskoczyła go tym wyznaniem, ale od razu wiedział, jak zareaguje. Nie miał żadnych wątpliwości.