Przypadek (II)
7 lutego 2019
Przypadek
Szacowany czas lektury: 22 min
Mam nadzieję, że nie zawiedziecie się... Trudno jest coś opublikować po tak miłym przyjęciu. Wasze uwagi były niezwykle cenne, więc jeżeli widzicie potencjał, to liczę na nie i tym razem :)
„O, nie! Nie, nie! Co teraz?!” – to była pierwsza myśl spanikowanej Julii. Właśnie minęły najgorsze trzy sekundy jej usłanej różami dorosłości. Trzy sekundy temu pocałowała Tristana, a on się nawet nie poruszył. „Tylko spokojnie, oddychaj, oddychaj, trudno, wnukom opowiesz, że nigdy się nie poddawałaś”, myślała gorączkowo. Nie odwróciła wzroku, tyle mogła dla siebie zrobić, tylko popatrzyła Tristanowi głęboko w oczy. Powoli zaczęła się od niego odsuwać, muskając jeszcze dłońmi jego ramiona i tors. Poczuła łzy zbierające się pod powiekami. Nagle Tristan złapał ją w talii, płynnym ruchem obrócił i posadził na blacie, o który dopiero co się opierał. Kolanem zrobił sobie miejsce między jej nogami i wziął ją w objęcia.
– A to niespodzianka – wyszeptał w jej rozchylone usta i oddał pocałunek.
Smakował kawą. Julia objęła go nogami i przyciągnęła do siebie. Nieśmiało pozwoliła dłoniom błądzić po jego szerokiej klatce piersiowej. Tristan trzymał ją pewnie i bawił się jej ustami: to całował delikatnie, ledwie muskając jej wargi swoimi, to znów kąsał je zębami i walczył językiem o dostęp do wnętrza jej ust. Choć walka to była żadna, dziewczyna nie stawiała prawie żadnego oporu. Z wrażenia zakręciło jej się w głowie.
Tristan chwycił twarz Julii w obie dłonie i oparł się czołem o jej czoło. Oddychał szybko, kciukami muskał jej policzki. Powoli uniósł powieki i spojrzeli sobie w oczy.
– Ty… Naprawdę mnie zaskoczyłaś. Zawsze robisz to, na co masz ochotę? – wyszeptał, ale uśmiechał się przy tym przyjaźnie.
– Zawsze. Ty nie? – była szczera. Powoli zaczęła wyciągać jego koszulę ze spodni.
– Uhm – westchnął, gdy czubkami palców dotknęła jego nagiego brzucha. – To dobrze, kochanie. Ja też. Tak trzeba żyć.
– To dlaczego dopiero teraz…
Tristan roześmiał się cicho i pocałował w czubek nosa. Dobre pytanie!
– Bo aż do teraz byłem pewny, że wolisz cipki w majtkach. Cieszę się, że jednak jest jakaś nadzieja dla brzydszej połowy świata.
– Lepiej późno niż za póź… – nie skończyła, bo pociągnął ją za koński ogon. Odchylił jej głowę, by odsłonić szyję. Westchnęła. „Całuj i pieść mnie” – nie była pewna, czy powiedziała to na głos, czy tylko pomyślała, ale Tristan zrobił dokładnie to.
Zaskoczyła go tak bardzo, że nie do końca wiedział, co się właściwie dzieje. Zawsze to on rozdawał karty, a teraz jakaś nieopierzona małolata była panią sytuacji, choć być może nawet nie zdawała sobie z tego sprawy. No, nie byle jaka małolata, na szczęście, tylko Julia. I już nie małolata, uff… Była miła i śliczna, jasne, ale sam pewnie nigdy nie spróbowałby jej podrywać. Owszem, nieraz o niej fantazjował, ale przecież nie była jedyną bohaterką jego gorących wizji. Naprawdę był przekonany, że interesują ja tylko dziewczyny. Tymczasem nieoczekiwany rozwój wypadków ucieszył go bardziej, niż się spodziewał. Nie myślał o ciągu przypadków, które przywiodły go do tego mieszkania właśnie dziś, ani tym bardziej o konsekwencjach. Myślał tylko o dotyku skóry Julii i jej zapachu, swoim sztywnym fiucie i najlepszym możliwym powitaniu wiosny.
Niewiele myśląc, wpił się w jej szyję i zrobił malinkę. „Prostackie, ale skuteczne” – pogratulował sobie znakomitego pomysłu i realizacji, odsunął na krok i napawał widokiem oszołomionej dziewczyny.
Siedziała na blacie, nogi zwisały rozchylone, jakby zapraszały go pod pogniecioną spódnicę. Naciągnięty top odsłaniał jedno ramię. Policzki miała zaróżowione, włosy lekko potargane, patrzyła na niego nieprzytomnie. Wilgotne, rozchylone wargi uśmiechały się niewinnie, różowa malinka znaczyła jej szyję. Piękny widok.
– Chodź – podał jej rękę. Zsunęła się z blatu i przytuliła do niego, bo teraz naprawdę potrzebowała oparcia. Pochylił się jeszcze, by pocałować ją i odurzyć się jej zapachem. Znowu się zatracił: całował, wąchał, smakował jej dekolt, a ręce błądziły po jej ciele, ciągle chronionym przez cienkie warstwy kolorowych materiałów. Nie spieszył się, to był dopiero pierwszy zwiad, wiosna dopiero się zaczynała… Pozwalała mu na te słodkie pieszczoty, oddawała się im, cichutko mrucząc i pojękując. Bez trudu podniósł Julię i zaniósł do sypialni.
„A więc to takie proste!” – ach, myślała o nim wcześniej! Emma odchodząc, kazała jej się poważnie zastanowić, czy jest pewna, że nie ma na horyzoncie nikogo innego. I czy przypadkiem nie jest to jakiś facet. Wtedy gwałtownie zaprzeczyła, ale wyglądało tak, jakby ona i… Anne?, przecież wyczuwała jej ogromną niechęć, przeczuwały coś, o czym ona jeszcze nie miała pojęcia. Albo nie chciała się do tego przyznać, choć w którymś momencie musiała zauważyć, że obecność akurat Tristana wyjątkowo ją peszy.
Aż do dzisiaj. Gdy przypadkowo („Czy to jeszcze była niewinna schadzka?”, myślała, choć nie miało to teraz żadnego znaczenia) przyszedł do jej mieszkania, gdzieś w głębi duszy wiedziała, że jak zwykle pójdzie za głosem serca. Albo cipki. Bum! Trafiony, zatopiony.
Stanęli naprzeciwko siebie, mierząc się wzrokiem.
– Tristan… – pragnęła go teraz tak bardzo i gdy wreszcie mogła spełnić swoje marzenie, zaczęły drżeć jej ręce. Niespiesznie zaczęła rozpinać guziki jego koszuli, jakby rozpakowywała długo wyczekiwany prezent. Tristan zastygł w bezruchu i zadowolony pozwolił jej działać, obserwując spod półprzymkniętych powiek. Powoli zsunęła koszulę z muskularnych ramion i mruknęła zadowolona. Wyrzeźbiony tors pokrywały złociste włosy, zatopiła w nich palce, by trochę je uspokoić. Bawiła się nimi chwilę i gładziła szeroką pierś, zanim ruszyła dalej. Dotknęła sztywnych brodawek, Tristan zamruczał z aprobatą, więc chwilę drażniła się z nimi tak, jak lubiła to robić ze sobą, i skierowała się niżej. Ścieżka ciemniejszych włosów prowadziła od pępka do zapiętego wciąż pasa spodni. Speszyła się i zatrzymała.
– Uhm, wow! – Julia oderwała wzrok od swoich dłoni i spojrzała Tristanowi w twarz.
– Podoba ci się to, co widzisz? – był cudownie arogancki. To nie brzmiało jak pytanie, miała tylko potwierdzić tę oczywistość. Objęła go zatem i zanurzyła twarz w złotych włosach na torsie. Pachniał tak, że zakręciło jej się w głowie. Wysunęła język – smakował równie pysznie.
– Bardzo… – wymruczała. Zaczęła go lizać, kąsać, całować, jej ręce dołączyły do pieszczot, usta znalazły brodawkę. Tristan wciągnął głośno powietrze i usiadł na materiałowej słomie. Dosiadła go i przewróciła na plecy. Ułożył się wygodnie, formując prowizoryczną poduszkę z dostępnego fragmentu kołdry i własnych rąk pod głową. Patrzył, jak pożera go wzrokiem. Czekał, aż znowu położy na nim swoje ręce. I usta.
– Tak właśnie namalowałabym Adonisa – ręce Julii wróciły na jego tors.
„Ale banał, ja to naprawdę powiedziałam?”, zganiła się w myślach, ale Tristan wyglądał na zadowolonego. Kreśliła dłońmi abstrakcyjne figury na jego klatce piersiowej i brzuchu. Na pośladkach czuła dotyk twardego penisa. „I co teraz?”– pierwszy raz od dawna nie wiedziała, co powinna zrobić. Albo: jak to zrobić!
– Mmm… – Tristan zupełnie nie wyglądał na speszonego. – A wiesz, nawet chciałem zapytać, czy gołego faceta nie widziałaś, ale w twoim wypadku to niekoniecznie byłby żart. Naprawdę nie wiem… Widziałaś gołego faceta? – uśmiechał się do niej promiennie. „Chyba jest z siebie dumny, gwiazdor jeden” – pomyślała z lekką nutą złośliwości. – „Choć ma powody, oj, ma!”.
– Tylko na plaży i w pracy, nigdy w sypialni – odparła szczerze – ale nigdy takiego przystojniaka – „niech wie, niech wie wszystko!” – A poza tym, zawsze tyle gadasz?
Nie bardzo wiedziała, jak powinna się teraz zająć Tristanem, więc zajęła się sobą. Oderwała od niego dłonie i powoli, patrząc mu w oczy i uśmiechając się niewinnie, zdjęła z siebie top.
– No proszę – wyszeptał, bo widok i jej słodkie wyznanie podnieciły go jeszcze bardziej. – A ja cię taką widziałem, ale na billboardzie, z bliska też nigdy… – zamilkł i ze świstem wciągnął powietrze, bo nadal siedząc na jego biodrach, zaczęła mocować się ze spódnicą. Zdejmując ją, mocno ocierała się o jego nabrzmiałego fiuta, ciągle uwięzionego w spodniach. – Masz ładne… majtki! – powiedział, gdy w końcu ją zdjęła i razem wybuchnęli śmiechem.
– Podoba ci się to, co widzisz? – zadowolona odbiła pytanie. Siedziała teraz na nim w samej bieliźnie. Komplet był czarny, bawełniany i wygodny, bez fikuśnych wstawek, pasował do niej idealnie. Zaśmiała się cicho, bo ona też pytała tylko dla formalności. Za taki wygląd jej płacili, zdjęcia jej ciała w zwykłej bawełnie spowodowały znaczący wzrost sprzedaży bielizny w sieci, z którą współpracowała już od roku. Ale rozszerzone źrenice Tristana, jego płytki oddech i cisza warte były w tym momencie więcej, niż każdy z dotychczasowych kontraktów.
– Rozpuść włosy – wyszeptał.
„To prośba czy rozkaz?” – co za różnica, posłuchała bez szemrania. Miękkie miodowe pukle opadły na plecy i piersi.
– Uhmmmm… Jesteś taka piękna – żartobliwy ton zniknął, spojrzenie miał intensywne. Tristan uniósł się i oparł na przedramionach, szukając jej ust. Ponownie opadł na łóżko, tym razem ciągnąc ją za sobą. Jednocześnie nieco niezgrabnie, ale skutecznie zdołał uwolnić się ze spodni.
Leżeli w słomianej pościeli i całowali się jak para niewinnych nastolatków. Nie starał się być przesadnie delikatny. Po prostu robił to, na co miał ochotę, a miał ochotę delektować się Julią. Podniecał go jej zapał, brak oporów i lekka nieporadność, a może po prostu niecierpliwość. Wdychał zapach jej włosów, od których dotyku miał ciarki. Dłońmi muskał jej szyję i policzki, gładził plecy. Z radością przyjmowała każdy dotyk jego ust, rąk, ciała, poddała się jego delikatnym pieszczotom, ale przemknęło jej przez myśl, że, cholera jasna, powinien był się już dawno na nią rzucić i po prostu ją przelecieć! Doprowadzał ją do szaleństwa, choć dotąd nawet nie tknął jej piersi, brzucha, o okolicy ładnych majtek nie wspominając. W końcu sama postanowiła pozbawić się resztek ubrania.
Julia oderwała się od niego i usiadła. Sięgnęła do zapięcia biustonosza i popatrzyła mu wyzywająco w oczy, chociaż to ona pierwszy raz w życiu rozbierała się przed mężczyzną.
– Jesteś gotowy? – Julia była. Powoli zdjęła biustonosz i rzuciła go gdzieś za łóżko.
Uśmiechnął się i sięgnął do jej piersi. Jęknął z zachwytu, były idealne. Zamknął je w dłoniach i zatopił twarz pomiędzy nimi.
– Od dawna – wyszeptał.
Bawił się jej piersiami. Coś do nich mruczał, ale nie zwracała już uwagi na słowa. Na zmianę ssał, całował i pocierał brodawki palcami. Jęczała cichutko, a on przedłużał te słodkie tortury. Ręka Julii powoli powędrowała do jej majtek, potrzebowała gwałtowniejszych pieszczot. Dotknęła rozgrzanych warg i łechtaczki. Ledwo zdołała dotrzeć do wilgotnego wejścia i wsunąć czubki palców, kiedy Tristan zareagował. Wyciągnął jej dłoń i włożył ją sobie do ust, po kolei oblizując każdy palec.
– O nie, moja mała, teraz to należy do mnie. To moje palce i usta przygotują cię na mojego kutasa.
– Och… – nie mogła się już doczekać.
Tristan uklęknął przy łóżku i wsunął palce pod jej figi. Jęknęła głośno. Poczuła gorący oddech na swoich najwrażliwszych miejscach. Polizał materiał i spróbował chwycić przezeń łechtaczkę zębami. I choć nie udało mu się ten manewr, Julia krzyknęła rozpalona:
– Proszę…!
Nie protestował, nie przedłużał, tylko wreszcie ściągnął jej wilgotne majtki i przywarł ustami do rozpalonych warg. Smakował ją całym językiem, a gdy poczuł jej dłonie we włosach, skupił się na nabrzmiałej łechtaczce. Ssał ją i całował, trącał językiem, bawił, aż w końcu do ust dołączyły palce. Powoli badał jej rozpalone płatki. Gdy wsunął palec w rozgrzaną i wilgotną pochwę, była już na granicy wytrzymałości. Dołożył drugi i trzeci, powoli ruszał nimi w jej wnętrzu. Gdy zwiększył tempo, poczuł pierwsze skurcze. Zamruczał z radości i delikatnie ugryzł łechtaczkę.
Julia krzyknęła „Tristan!”, ścisnęła jego głowę udami i pociągnęła za włosy.
– Jesteś wyjątkowo słodka – powiedział, bardzo zadowolony z siebie, gdy dochodziła do siebie. Leżała rozgrzana, oszołomiona, z bezwstydnie rozłożonymi nogami. – Wyglądasz cudownie – dodał i ułożył się koło niej tak, aby znów móc ją pocałować w usta. Łapczywie spijała z niego swoje soki.
– Nie wiem, czy jestem zachwycona tym, co właśnie mi zrobiłeś, czy jednak rozczarowana, że nadal nie zdjąłeś gaci! – wyszeptała, gdy oderwał się od jej ust i ruszył ku jej piersiom.
– Uznajmy, że zdecydowanie to pierwsze. Julia… to dopiero początek naszej pierwszej nocy. Ale uwagę o gaciach potraktuję priorytetowo. – Nie zauważyła, że za oknem jest już zupełnie ciemno. Tristan znowu przywarł do niej, całując i pieszcząc, ale tym razem był bardziej zdecydowany. Jego ręka pewnie powędrowała w dół, nie omijając piersi, ku jej wciąż rozpalonej cipce. Wreszcie, wreszcie, zdjął bokserki. Poczuła sztywnego penisa na swoim brzuchu. Spojrzała w dół i wyciągnęła do niego rękę.
– Tristan, ja jeszcze nigdy… – zarumieniła się jeszcze bardziej. Rzadko traciła pewność siebie. – Och, jaki on twardy. I wielki… I taki… taki twój… – Tristan złapał ją za rękę i pokazał, jak ma go chwycić. Powoli przesuwał jej dłoń po swoim trzonie, nagradzając ją jękami zadowolenia. To, że był jej pierwszym nauczycielem, podniecało go i cieszyło bardziej, niż gotów był przyznać przed samym sobą.
– Mmmmm… A owszem, jest nieco ponadprzeciętnej długości i grubości. I urody, mówię ci to jako lekarz. Ale wróćmy do meritum – szeptał jej do ucha, co jakiś czas wsadzając tam język lub przygryzając płatek, podczas gdy swoją dłonią przesuwał jej wzdłuż gotowego do działania penisie. – Myślę, że nadszedł czas, byście poznali się bliżej…
– Tristan! Wreszcie! Teraz już na pewno nie pozwolę wam uciec! – „Chwilo trwaj!”, pomyślała.
– Ależ kochanie, absolutnie nigdzie się nie wybieramy…
Tristan pozwolił Julii zapoznawać się z nową zabawką, oddychał przy tym coraz szybciej. Trzymała go w dłoniach, zachwycona i niepewna, co dalej robić. Delikatnie głaskała, pocierała, co chwilę pytając, czy tak jest dobrze. Kiwał głową z aprobatą. Palcami próbowała zmierzyć jego obwód i długość. Była zachwycająco chętna i zagubiona, a jednocześnie nie zdawała sobie sprawy, że mimo wyjątkowej delikatności i braku doświadczenia, a może właśnie dlatego, doprowadza go na skraj rozkoszy. Gdzieś na łóżku zdołał wymacać swoje spodnie. Odnalazł portfel, z którego wyłuskał trzy prezerwatywy.
– Julia, wariatko, dziewico-niedziewico, jak zaraz cię nie przelecę, to oszaleję – wyznanie było tak rozbrajające, że wybuchnęła śmiechem, choć jednocześnie poczuła dreszcze.
– Przeleć mnie! Ale obiecaj, że potem nauczysz mnie wszystkiego o swoim ponadprzeciętnym fiucie – był gotów obiecać jej wszystko, ale gdy tylko skończyła gadać, pochyliła się i pocałowała czubek omawianego fiuta, więc tylko wyszeptał pełne rozkoszy „Oh fuck!” i kolejny raz przewrócił ją na miękką słomę.
– Mów do mnie – zażądała. – Kocham twój głos, choćbyś gadał bzdury!
– Żadne bzdury, zawsze mówię prawdę – zamruczał jej do ucha. I mówił. Banały, ale jak obiecał bardzo szczere, były dokładnie tym, czego pragnęła. Szeptał o tym, jaka jest piękna. Że pachnie i smakuje jak wiosna. Albo miód. Że marzył o niej, nawet o tym nie wiedząc. Że znowu da jej orgazm, ale tym razem będzie na szczycie razem z nią. Jednocześnie palcami cały czas uparcie i skutecznie szykował ją na siebie.
Julia oddychała szybko, bała się, że jak nie przestanie jej pieścić, zaraz dojdzie. Rękami wykonywała chaotyczne ruchy na jego plecach, torsie, brzuchu, ramionach. Ledwo usłyszała, jak otwiera prezerwatywę, ostatnie sekundy oczekiwania trwały wieczność.
– Chodź, proszę – jęknęła, rozkładając nogi. – Tak bardzo chcę się z tobą kochać, Tristan!
Posłuchał.
– A jak się nie zmieści? – zdołał włożyć już główkę, delektując się jej ciasnym wnętrzem, gdy zapytała, pół żartem, pół serio. Niechętnie wrócił na ziemię.
– Co…?
– Wolę się upewnić, panie Ponadprzeciętny…
– Obiecuję, że… się zmieści i nic ci się nie… stanie, a w razie czego służby… medyczne są na miejscu…
– Mmmm… Tak jest, doktorze… Ale nie możesz mi się dziwić… – wzdychała i jęczała coraz głośniej i częściej. – Jeszcze nigdy nic… tak dużego… Tristan… – powoli, lecz pewnie wchodził w jej rozpalone wnętrze, czując i obserwując każdy centymetr tej drogi.
– Ciii, Julia, jeszcze chwila… i zmieścisz mnie… całego… Jesteś…
Objęła go nogami i przyciągnęła do siebie. Uczucie wypełnienia było porażające. Wszedł w nią do końca i oboje jęknęli. Jak na zawołanie otworzyli oczy i uśmiechnęli się do siebie. Tristan wykonał kilka powolnych pchnięć, przygotowując Julię na to, co zaraz nadejdzie. W odpowiedzi przywarła do niego jeszcze bardziej i zaciągnęła zapachem. Zaczął poruszać się coraz szybciej. Zamknęła oczy i poddała się jego woli i działaniom. Nie była już w stanie wykonywać żadnych skoordynowanych ruchów, tylko jej biodra coraz śmielej wychodziły mu naprzeciw. Gdy Tristan ponownie zaczął pieścić łechtaczkę, nie wytrzymała.
– Tristan, ja zaraz…
I stało się, orgazm znów nią wstrząsnął. Poczuł, jak zaczęła rytmicznie zaciskać mięśnie pochwy wokół gorącego fiuta. Wtuliła się w niego, a on dołączył do niej z cichym „Ach, Julia!” na ustach i opadł, wtulając twarz w jej włosy.
– Tristan… To było… fajne.
– Fajne? Tylko fajne? – leżał na niej z zamkniętymi oczami, ale uśmiechał się. Uszczypnął ją w brodawkę. – Oczekiwałem jednak czegoś więcej.
– Au! Przemocą wymuszasz, bym powiedziała: bardzo fajne – chciała znowu zażartować, lekki ton pozwalał jej odwrócić uwagę od tego, o czym wcześniej pozwoliła sobie nie myśleć. Pierwszy raz z mężczyzną był lepszy, niż mogła to sobie wyobrazić. Zrobiła to z nim, z Tristanem! Ale uwiodła faceta, który ma dziewczynę. On sobie stąd pójdzie, może nawet zaraz, potem będzie jej unikać, a ona zostanie z wyrzutami sumienia i planem znalezienia jego substytutu, pewnie niemożliwym do zrealizowania.
– Hej, Julia. Mnie też było bardzo fajnie – nie żartował sobie z niej. Podniósł się i pocałował ją delikatnie. Zamknęła oczy i wtuliła się w niego, chcąc zatrzymać go przy sobie jak najdłużej.
– Idziemy na piwo? – Chyba się na nim zdrzemnęła. Tristan gładził ją po plecach i pośladkach. Nie wyglądał, jakby zaraz miał stąd uciec, jeszcze nie.
– Chcesz mnie upić i przelecieć? – powiedziała na głos i równocześnie jęknęła w myślach: „Najpierw myśl, potem mów… Albo nie, trudno, jestem trochę nienormalna i chuj!”.
– Miałem nadzieję, że już nie muszę inwestować w alkohol, aby zaciągnąć cię do łóżka. – Tristan zaśmiał się i pocałował ją. Nie pozwoliła mu przerwać.
Gdy skończyli się znowu kochać, okoliczne puby były już zamknięte.
Czy to koniec wieczoru? Tego momentu Julia tak się obawiała. Stali nago w kuchni, pijąc wodę. Nie chciała podejmować tej decyzji, nie chciała go wypraszać, ale nie była pewna, czy powinna zaproponować mu wspólne spanie. „Może lepiej skończyć to teraz, niż przeciągać nieuniknione” – pomyślała. Patrzyła na jego wspaniałe ciało, a gdy zniknął w łazience, miała ochotę się rozpłakać. - „Co ja, kurwa, najlepszego zrobiłam… Ale będzie kwas!”. Z coraz bardziej ponurych rozmyślań wyrwał ją wesoły głos Tristana. Wystawił uśmiechniętą głowę z łazienki i zawołał:
– Hej, mała, a masz zapasową szczoteczkę do zębów?
Miała.
Znowu. Tristan patrzył na swoje odbicie. Kolejny raz zdradził swoją dziewczynę. Jednak jest łatwym dupkiem, choć od pół roku wmawiał sobie, że potrafi być dojrzały i odpowiedzialny, jeśli tylko chce. A może nie potrafił albo… nie chciał. A jednak nie żałował, gotów był to powtórzyć choćby teraz, i aż zrobiło mu się żal Anne. Jednak z łatwością podjął decyzję: chciał spędzić z Julią jeszcze tę noc i nie myśleć o jutrze.
Julia nie była przypadkową laską. A seks, zwłaszcza jak na pierwszy raz, był świetny. Gdyby nadal była tak chętna i otwarta, mogłoby im być jak w wesołej pornobajce – aż zakręciło mu się w głowie na myśl o paru zabawach, które mógłby jej pokazać. Ale teraz chciał po prostu przytulić się do jej gorącego ciała, wtulić nos w miękkie włosy, porozmawiać swobodnie i pośmiać się, i zasnąć.
– Powinnaś przy mnie zawsze chodzić nago – nawet zęby myła w ponętny sposób. Puściła mu oczko, bo usta miała pełne piany. – Chcę dzisiaj z tobą spać, mogę zostać?
Prawie zakrztusiła się pastą.
– Możesz…
– Teraz kąpiel, później spanie, rano śniadanie. Nie nastawiamy budzików. Brzmi dobrze?
– Jasne! – gdzieś w środku krzyczała z radości, bo w ten sposób zyskiwała kolejne kradzione godziny z nim.
Pod prysznicem pokazał jej jeszcze, jakie pieszczoty ręczne lubi. Była niezwykle pojętną i pełną entuzjazmu uczennicą. Odwdzięczył jej się tym samym. Gdy wreszcie dotarli do łóżka, byli na wpół przytomni ze zmęczenia.
– Wiesz, co jest w tobie najlepsze? – wymruczał jej do ucha.
– Hmm? Wszystko?
– Wszystko, oczywiście, ale najbardziej twój brak autocenzury. Twoja szczerość mnie zachwyca.
– Uhm, wpędziła mnie w niejedne kłopoty.
– Mam nadzieję, że mnie do nich nie zaliczasz – ugryzł ją w ucho, choć uderzył go absurd własnej wypowiedzi. Sytuacja z każdą chwilą robiła się coraz bardziej kłopotliwa.
– Ja też mam taką nadzieję! – dała mu lekkiego kuksańca. – Zazwyczaj…
– Gdyby nie to, nie byłoby mnie tu teraz. Miałbym czego żałować.
Odwróciła się i pocałowała go w usta. Oczy jej się zamykały, położyła głowę na jego piersi i objęła go mocno.
– Julia…
– Co…
– I twój zapach. Wyglądasz jak milion funtów, ale pachniesz tak, że mam zwarcie mózgu.
– Bardzo romantyczne…
– Szczere! Julia…
– No co, śpię!
– Została nam jeszcze jedna gumka, wiesz?
Chciała się zaśmiać, ale zdołała tylko uśmiechnąć się i westchnąć. Przyciągnął dziewczynę do siebie i pozwolił jej zasnąć, gładząc po włosach i plecach. Wdychał jej zapach, dopóki sam nie odleciał.
Julia obudziła się. Ponieważ wieczorem ani w nocy nie zamknęła wewnętrznych okiennic, sypialnia była zalana światłem, musiała zmrużyć oczy. Chwilę trwało, zanim zorientowała się, gdzie jest i co się dzieje. Jęczała, bo wyjątkowo sprawne palce i usta właśnie doprowadzały ją do porannego orgazmu. Przesunęła dłońmi po sterczących piersiach w dół, wplotła palce we włosy Tristana i pozwoliła mu dokończyć dzieła.
Tristan oderwał twarz od jej łona i z szerokim uśmiechem spojrzał na nią.
– Dzień dobry, Julia!
– Po takim początku na pewno będzie. Dzień dobry, Tristan!
Tristan leniwie przesunął się w górę, całując po drodze jej brzuch, piersi i szyję, aż dotarł do ust.
– Poczekaj chwilę – pocałował ją szybko i wyskoczył z łóżka. Leżała oszołomiona i czekała, wsłuchując się w odgłosy kuchennej krzątaniny. Po chwili wrócił, niosąc na tacy kawę, rogaliki, które wczoraj kupiła i świeżo wyciśnięty sok pomarańczowy. – Pomyślałem, że zaczniemy od małego śniadania, abyś miała siłę na poranny seks.
– A ja myślałam, że właśnie jesteśmy po…
– To była tylko pobudka. Ale mamy dla siebie kilka godzin. Później niestety muszę jechać do szpitala – posmutniała. Nie musiał przypominać jej o upływającym terminie tej zakazanej radości.
Wypili sok i kawę, przegryzając je wczorajszymi rogalikami i wykorzystali ostatnią prezerwatywę z portfela Tristana. Zanim wyszli się z łóżka i przygotowali do wyjścia, Tristanowi zostało już niewiele czasu – musiał jeszcze podjechać do domu, by się przebrać i zdążyć wrócić do pracy. Poprosił Julię, aby odprowadziła go na stację metra. Ostatnia godzina.
Wyszli nad rzekę. Wiał lekki wiatr, na spacer bez kurtki było jeszcze za zimno, ale słońce przyjemnie świeciło. Julia rozglądała się wokół, jakby była tu pierwszy raz. Czerwone autobusy, czarne taksówki, barki i kajaki na Tamizie – wszystko wyglądało dziś inaczej, bardziej kolorowo, wesoło. Wiosna! Tristan złapał ją za rękę i powędrowali w stronę stacji, nie odzywając się. Julia bała się zapytać, co dalej, nie chciała psuć tego poranka, wolała poczekać na ruch Tristana, w końcu wszystko było w jego rękach. On szedł uśmiechnięty, ściskając jej palce, jak gdyby ostatnie kilkanaście godzin nie było niczym niezwykłym. „Może dla niego nie są, po prostu?”, pomyślała smutno. Gdy doszli do potężnego budynku stacji, odprowadziła go aż do bramek metra. Tristan złapał jej twarz w swoje dłonie i chwilę patrzył w oczy, nic nie mówiąc. Był poważny, łudziła się, że może też smutny. Pocałowali się namiętnie i przytuli mocno, Tristan wyszeptał „do zobaczenia” i odszedł w stronę pociągu. Julia stała jak sparaliżowana, ale po chwili otrząsnęła się. Ruszyła w stronę Tesco po małe zakupy i gazetę. Już za nim tęskniła.
Poszła do pubu, w którym spotkali się poprzedniego dnia i zamówiła takie samo miodowe piwo. Po maratonie seksualnym, jaki zafundował jej Tristan, bolało ją wszystko („Mięśnie, pizda, serce!” - pomyślała gorzko). Nie była w stanie usiąść, więc stała, opierając się o murek i patrzyła na rzekę. Pytanie od przypadkowej spacerowiczki o to, czy wszystko w porządku uświadomiło jej, że płacze. Dopiła piwo i wróciła do domu.
Rzuciła się na nieuporządkowane łóżko. Płakała głośno, nie mogła się uspokoić. Tak bardzo za nim tęskniła, chciała, by znów tu był, całował ją, przytulał, pieprzył. Jednocześnie świadomość tego, jak skrzywdzili Anne, nie pozwalała jej cieszyć się swoim krótkotrwałym szczęściem. Zawsze robiła to, na co miała ochotę, ale nigdy nikogo przy tym nie krzywdziła. Z drugiej strony, mógł wyjść, w każdej chwili! Kogo oszukiwała, nie słynął z twardych zasad moralnych… Na jej szczęście… Chciała, by się odezwał i bała się tego. A jeśli już nigdy się nie zobaczą? Wtuliła się w pachnącą Tristanem poduszkę i wstrząsana płaczem zasnęła.
Gdy się obudziła, niebo zasnute było chmurami. Wiosna tymczasowo się poddała. Poszła do kuchni przygotować sobie coś do jedzenia, choć pora lunchu już dawno minęła, mijała nawet pora polskiego obiadu. Na jej blacie leżał telefon Tristana. Dźwięk był wyciszony, ale ekran świecił się. Właśnie dzwoniła Anne.
Julia aż krzyknęła z wrażenia, spanikowana. Po chwili ekran zgasł, ale i tak poczuła się, jakby Anne tu była i wyciągała w jej stronę oskarżycielski palec. Nie miała jak dać znać Tristanowi, że jego telefon tu jest. Nie miał nawet konta na Facebooku, nie wiedziała, na jakim oddziale pracuje ani o której dokładnie miał być w szpitalu – dzwonienie na recepcję w takiej sprawie wydało jej się zwyczajnie głupie.
– Iker – powiedziała na głos. – Zadzwonię do Ikera.
Iker oddzwonił po niecałej godzinie.
– Co słychać, piękna? Masz pomysł na stylizacje i chcesz się wkupić w łaski fotografa?
– Cześć, nie, to znaczy to też, tak, mam i chcę, ale nie z tym dzisiaj dzwonię. Tylko, uhm. Spotkałam się wczoraj przypadkiem z Tristanem w pubie i, uhm… – „Jak to głupio brzmi, na pewno domyśla się, że nie o pub chodzi! Wie, że coś ukrywam. Na pewno wie co!” – on przypadkiem zostawił telefon i… ja go mam, więc… Nie mam jak mu dać znać, on chyba teraz ma dyżur, ale może ty jakoś go poinformujesz. Dzwoniła też…
– Ok, kotku, dam znać pani Bradshaw – „Ach, Iker, nie wiesz, co mówisz!” – zabolały ją te słowa, choć przecież wiedziała, jak jest – Może i jego kumplowi z pracy, jeśli mam numer. Luuuz, dziewczyno, przecież nic się nie stało.
– Uhm, dzięki… – „Gdybyś tylko wiedział, co się stało!”.
– A jak cię mam na linii, to ci powiem, że to jest świetny pomysł, abyś przyszła na tę sesję jako asystentka stylistki. Będziemy pracować z Doreen, lepiej na początek nie trafisz. Jesteś gotowa na parę dni darmowej roboty? Będzie ciężko, poleje się krew, pot i łzy, ale dzień z Doreen to jak miesiąc u kogoś innego. A poza tym ona jest naprawdę w porządku, ręczę za nią. Za ciebie też poręczyłem.
– Iker, dziękuję! To cudowny pomysł! – przynajmniej pozwolił jej zająć czymś myśli i czas.
– Przyjedź w poniedziałek do studia, pójdziemy na lunch i wszystko ci opowiem. A jak dzisiaj nie masz planów, to będziemy z ekipą w pubie Prince Albert po 20.
– Dzięki, Iker. W poniedziałek będę na pewno, dzisiaj raczej odpuszczę. Dziękuję za pomoc! Adios!
Tristan skończył zmianę w niedzielę wczesnym popołudniem. Wsiadł do pociągu i pojechał do domu. Zdążył się zorientować, że nie ma przy sobie telefonu, ale był zbyt zmęczony, żeby zaprzątać sobie tym głowę. Myślał o wieczornym powrocie Anne i wcale się z niego nie cieszył. Dotarł pod drzwi i wyciągnął pierwszy klucz. Zaczął nim kręcić, ale zanim sobie uświadomił, że drzwi jednak nie są zamknięte na zamek, te otworzyły się gwałtownie. Stała w nich Anne, piękna i wściekła.
– Dzień dobry, Tristan. Wiem, że zgubiłeś telefon i dobrze wiem, kto go ma. Czy możesz mi to jakoś, kurwa, wytłumaczyć?