Przygoda życia (I)
22 grudnia 2018
Przygoda życia
Szacowany czas lektury: 34 min
Cześć. Chciałbym opowiedzieć wam tytułową przygodę mojego życia. Historię romansu pięknej dojrzałej kobiety i młodego mężczyzny.
Jestem prawnikiem w dużym mieście. Mam 25 lat. Pracuję w kancelarii prawnej prowadzonej wspólnie przez ojca i córkę. Basia, bo tak ma na imię córka mojego szefa, ma 38 lat, męża i jedno (jeszcze) dziecko. Od początku świetnie się dogadywaliśmy. Wspólne poczucie humoru szybko skróciło między nami dystans. Często rozmawialiśmy na tematy prywatne. Pytała mnie czy jestem żonaty, mam dziewczynę i ogólnie jak mi się układa z kobietami. Odpowiadałem zgodnie z prawdą, że mam świetny kontakt z płcią przeciwną, zawsze dodając, że to dzięki swoim atutom. Pomimo tego, że ciągnęła mnie za język, nigdy nie chciałem jej powiedzieć jakie to atuty... Basia pomimo swojego wieku jest kobietą zjawiskową. Ponad 170 cm wzrostu, naturalne blond włosy, szczupła talia, duże i kształtne piersi, a przede wszystkim wielkie niebieskie oczy, w które można patrzeć bez końca. Basia zwierzała mi się często z domowych problemów. Mówiła, że z mężem dłuższy czas starają się o dziecko, ale bezskutecznie. Zazdrościłem jej mężowi tych starań. Seks z taką kobietą i to w dodatku bez prezerwatywy... marzenie każdego faceta. Zacząłem wyobrażać sobie siebie, jak bezkarnie spuszczam się w jej pochwie ,,na rachunek” męża. Stało się to moją obsesją, wówczas jak myślałem niemożliwą do zrealizowania.
Któregoś dnia, gdy przyszedłem do pracy, Basia siedziała zapłakana w swoim gabinecie. Okazało się, że zrobili z mężem badania, z których wynikało, że jej mąż jest bezpłodny. Jego plemniki mają zerową ruchliwość. To był dla mnie dar od losu. Zwietrzyłem swoją szansę. Od kilkunastu miesięcy marzyłem o tym, by zdobyć tę kobietę. W normalnej sytuacji nie miałbym na to szans. Ja, 25-letni smarkacz bez pieniędzy i pozycji, pożądałem ciała dojrzałej i jakże dystyngowanej kobiety. Wielokrotnie wyobrażałem sobie, jak kochamy się na wielkiej sofie umieszczonej w gabinecie jej ojca. Często miałem wzwód w jej obecności, którego nie dało się ukryć. Na pewno o tym wiedziała, ale nic sobie z tego nie robiła. Była do tego przyzwyczajona. Nawet klientom kancelarii rozrywało rozporki w jej obecności, gdy ubrana w niebieski żakiet siedziała z założonymi nogami przy biurku. Dla Basi dotychczas liczył się jednak tylko jej mąż.
– Co ja teraz pocznę, skoro tak bardzo chciałam tego dziecka ? – zapytała.
– Wiesz, jest teraz tyle rozwiązań – in vitro, naprotechnologia, inseminacja – próbowałem ją pocieszyć.
– Tyle że to wszystko na nic, skoro sperma mojego męża nie zdoła mnie już zapłodnić – odpowiedziała.
– Sperma twojego męża może nie, ale innego mężczyzny już tak... – odpowiedziałem bezczelnie.
– Co ty masz na myśli? – zapytała wyraźnie podniesionym głosem.
– Wiesz, są teraz przecież banki spermy... – wycofałem się.
– Nie ma mowy, ja nie mogłabym znieść myśli, że wychowuję dziecko faceta, którego nigdy nawet nie poznam. Dla mnie to nie do przyjęcia. Bardzo pragnę tego dziecka, ale musi być jakieś inne rozwiązanie.
– W tym momencie zauważyłem jak szybko w istocie przestała myśleć o swoim mężu jako ojcu tego dziecka. Nie powiedziała przecież, że wyklucza ojcostwo innego faceta, ale faceta, którego nie zna. Widać było po jej zachowaniu, że niezaspokojony instynkt macierzyński jest silniejszy od niej. Dobrze dla mnie. Było na czym budować... Dalsza rozmowa przebiegała w idealnym dla mnie kierunku. Musiałem być jednak bardzo ostrożny, żeby jej nie spłoszyć ani nie zasugerować nic wprost, bo dostałbym w twarz, a jej ojciec wylałby mnie z roboty z wilczym biletem. Byłoby po obiecującej karierze prawniczej.
– To może skorzystasz ze spermy faceta, którego oboje znacie albo którego przynajmniej ty znasz? –kontynuowałem... .
– Co to znaczy skorzystasz? – zapytała.
– Hmmm. któryś z przyjaciół rodziny spuściłby się do pojemnika, a ty za pomocą strzykawki dokonałabyś inseminacji... .
– Cholera, to jest jakiś pomysł. Nie zdradziłabym męża, bo do tego nie jestem zdolna, a z drugiej strony zostałabym ponownie matką, czego tak bardzo pragnę. Ten facet zostałby czymś w rodzaju wujka, gdyby zechciał. Ty zawsze masz fajne pomysły... powiedziała, lekko ściskając moją dłoń w geście podziękowania. Dostrzegalne było to, że w rozmowie kwestia zgody jej męża na to rozwiązanie w ogóle nie pojawiła się.
Na tym rozmowa się skończyła. Od początku, gdy tylko dowiedziałem się, że jej mąż nie może mieć więcej dzieci, przysiągłem sobie, że muszę ją uwieść. Potrzeba do tego było jednak bardzo subtelnej gry, manipulacji i przysłowiowego łutu szczęścia. Nie miałem bowiem żadnej pewności, że na rozwiązanie, które wymyśliłem, nie pójdzie jakiś kolega jej męża. Nie wyobrażam sobie faceta, który nie byłby podniecony na samą myśl, że taka kobieta może nosić w brzuchu jego dziecko. Inna sprawa, że taki facet wiedziałby, że w ciąży nie miał żadnego udziału. Zważywszy na to, jaką kobietą jest Basia, dla mnie taka myśl byłaby nie do zniesienia... Jak się okazało, dla innych facetów też.
Za dwa tygodnie zastałem w pracy zapłakaną Basię. Zapytałem co się stało.
– Nie mamy nikogo, kto zgodziłby się oddać spermę, żeby mnie zapłodnić. Absolutnie nikogo.
Modliłem się, by usłyszeć te słowa. Gdyby inny facet się na to zgodził, dla mnie oznaczałoby to koniec marzeń o Basi. Nie wiedziałem, czy to jest ten moment, ale dłużej już nie mogłem wytrzymać... .
– Słuchaj Basiu, wiem, że cierpisz. Bardzo chcesz mieć drugie dziecko. W tej sytuacji mogę oddać ci moją spermę...
– Co? Naprawdę mógłbyś to dla mnie zrobić?
– Jasne, bardzo cię lubię. Pomogę ci, nie widzę problemu.
– Nie wiem, mam wątpliwości. Mój mąż zna cię z widzenia ale jestem pewna, że się nie zgodzi. Będzie zazdrosny, że będę mieć dziecko z młodym, przystojnym facetem... Zaskoczyła mnie tymi słowami.
– Nie wiedziałem, że tak o mnie myślisz... Ale mam propozycję. Nie mów nic w ogóle mężowi. Gdy zajdziesz w ciążę, powiesz mu, że lekarze się pomylili i że to jego dziecko.
– Co ty, on w to nigdy nie uwierzy...
– Uwierzy, bo będzie chciał uwierzyć – ripostowałem.
– Ale jesteś przebiegły. Dobra, przekonałeś mnie... Jak to rozegramy? – zapytała.
– Powiedz mi kiedy masz dni płodne, a ja dostarczę ci niezbędny materiał – powiedziałem z szelmowskim uśmiechem na twarzy.
– Trudno mi przed tobą zdradzać takie intymne szczegóły, ale dobra, bądź gotów dokładnie za dwa tygodnie!
Tak naprawdę wcale nie chodziło mi o to, by jej pomóc, a już na pewno nie w ten bezinwazyjny dla niej sposób. Wiedziałem, że domowe inseminacje są nieskuteczne, ale potrzebowałem tego elementu, by Basia dała mi się przekonać do następnego kroku.
Przez dwa tygodnie nie masturbowałem się w ogóle. Nie mam teraz dziewczyny, więc bez problemu mogłem dochować abstynencji. Chciałem Basi zaimponować w najdrobniejszych szczegółach swojej męskości. Temu miało służyć dostarczenie jej tak dużej ilości spermy, jak tylko się da. Po takim okresie moje jądra były wielkości mandarynek, więc nie było z tym problemu... .
Umówionego dnia stawiłem się rano do pracy. Miałem przy sobie pojemnik z 30 mililitrów spermy... .
– Masz coś dla mnie? – zaczęła rozmowę.
– Bez słowa wręczyłem jej pojemnik. Z zaskoczeniem spostrzegłem, że zamiast schować go do torebki, bardzo uważnie się mu przygląda... .
– Jakim cudem tego jest tak dużo? – zapytała
– Przecież to jest standardowa objętość wytrysku u faceta... – bezczelnie skłamałem.
– Cały flakon? Nieprawda... u mojego męża to ledwie mała łyżeczka do herbaty... No i jaka ona jest gęsta, wygląda jak budyń.
– A czy to nie jest regułą? – celowo zapytałem się jej, starając się wzbudzić u niej podniecenie rozmową.
- U mojego męża jest przezroczysta. Takiej spermy to ja w życiu nie widziałam... .
Ku swojemu zaskoczeniu zauważyłem, że ta rozmowa zaczyna sprawiać jej radość, zaś kolejne lody między nami szybko topnieją.
– Wiesz, ja tak po prostu mam od zawsze. Pewnie kwestia genów albo odżywiania. Z resztą są sytuacje, w których tej spermy jest jeszcze więcej... .
– Ha, niby kiedy? – zapytała z zaciekawieniem.
– Kiedy mam wytrysk w pochwie kobiety... .
W tym momencie zauważyłem jak rozszerzają się jej źrenice i zaczyna zwilżać językiem usta... .
– Często ci się zdarza coś takiego? – podejmowała tę grę... .
Basia to taki typ kobiety, który mógłbym z łatwością spłoszyć, chełpiąc się swoim doświadczeniem. Gdyby wzięła mnie za Casanovę, nie chciałaby mieć ze mną nic wspólnego. Jeszcze niczego nie osiągnąłem, więc musiałem uważać na słowa.
– Ostatnio nie mam dziewczyny... – odpowiedziałem wymijająco.
– Na pewno wkrótce znajdziesz wartościową dziewczynę. Wiesz, szkoda, żeby taki materiał długo się marnował...puściła do mnie oczko. Myślałem, że penis rozerwie mi spodnie i wyskoczy na zewnątrz. Chciałem ją wziąć tu i teraz, ale to było niemożliwe.
Ku mojemu zaskoczeniu, Basia otworzyła pojemnik z moją spermą i zaczęła powoli zbliżać go do twarzy. Serce zaczęło mi walić tak, jak nigdy dotąd.
– Ma bardzo intensywny zapach... – powiedziała.
– Tak?, A czym pachnie według ciebie ? Ciągnąłem ją za język po mistrzowsku.
Patrzyłem jak zamyka oczy i wciąga powietrze nosem... To był cudowny widok.
– Nie wiem, po prostu ma bardzo intensywny zapach. Nie spotkałam się z czymś takim. Sperma mojego męża jest bezzapachowa.
– To może sprawdzisz jak smakuje? – sam przestraszyłem się swojej bezczelności.
– Hej. Nie za dużo sobie pozwalasz? Nie myśl sobie, że będę przy tobie próbować twojej własnej spermy. Jak będziesz tak pogrywał to zaraz wyleję ją do sedesu...
– Nie zrobisz tego... bo jej potrzebujesz... – odpowiedziałem.
Na te słowa schowała pojemnik do torebki i nie wracaliśmy już do tematu przez cały dzień. Zwróciłem uwagę na fakt, że powiedziała mi, że nie będzie przy mnie próbować mojej spermy, co nie oznaczało, że nie zrobi tego w ogóle, a z pewnością zrobi to w domowym zaciszu. Byłem tego pewny, patrząc na jej maślane niebieskie oczy.
Byłem zadowolony z przebiegu dnia. Moja rybka powoli, ale systematycznie połykała haczyk. Basia pozwoliła sobie na więcej, niż sam się spodziewałem. To wszystko był jednak dopiero niewinny flirt, który wcale nie musiał doprowadzić mnie do upragnionego celu. Chciałem kochać się z Basią długo i namiętnie, spuszczając się obficie w jej pochwie. Jeśli mam zapłodnić taką kobietę, to tylko metodą naturalną...
Do końca dnia nie wracaliśmy już do tematu. Wieczorem wysłałem jej SMS-a z zapytaniem, jak poszła inseminacja.
– Kochałam się z mężem, jak zwykle krótko, a potem poszłam wziąć kąpiel. W wannie jeszcze trochę się rozluźniłam i strzykawką wtryskałam całą zawartość do mojej myszki. Jeszcze nigdy nie miałam w sobie tyle spermy, co dzisiaj.
– Co to za uczucie? – zapytałem.
– Nie wiem, ale wreszcie czułam, że ona tam jest. Pa.
Bardzo spodobały mi się te słowa. Jej mąż, jak sama mówiła, nigdy nie strzelał jak z armaty, więc było to dla niej, 38-letniej kobiety, całkowicie nowe doświadczenie. Chciałem jej odpisać, że jeśli tylko zechce, może mieć w sobie o wiele więcej mojej spermy, ale na szczęście się powstrzymałem. Musiałem cierpliwie czekać.
Nie pytając Basi o zdanie, kolejnego miesiąca dostarczyłem jej nowy pojemnik ze spermą, a trzeciego miesiąca kolejny. Tak jak przewidywałem, domowe inseminacje na nic się zdały. Wstrzykiwanie spermy strzykawką to nie to samo, co wytrysk świeżego, gorącego nasienia z męskiego penisa pod samą szyjką macicy.
Po 3 miesiącach prób Basia przyszła do pracy zrezygnowana i z niewiadomych względów zła na mnie.
– Widzisz, jednak twoja sperma nie jest taka skuteczna, jakby się wydawało – zaczęła mnie zaczepiać. Za ilością nie idzie w parze jakość. Mówiła to z nieukrywanym żalem.
– Byłaby skuteczna moja droga, tylko że metoda zapłodnienia jest niewłaściwa... – zagrałem va banque.
– Aha... ty bezwstydny szczeniaku! Od początku o to ci chodziło tak? Chcesz mnie przelecieć, żeby się potem chwalić przed kolegami. Powiem o tym mojemu ojcu, pożałujesz tego!
– Byłem pewny siebie i wcale nie przejąłem się tymi słowami. Wiedziałem, że pierwsza reakcja taka właśnie musi być. Wiedziałem, że teraz nie mogę odpuścić, bo muszę zasiać ziarno niepewności w jej umyśle.
– Posłuchaj mnie Basiu... zacząłem. Nie przeczę, że mi się bardzo podobasz. Jesteś piękną kobietą. Nie chcę cię przelecieć, jak to określiłaś... .
– Tak, to co chcesz zrobić? – zapytała.
– Chcę się z tobą kochać. Długo i namiętnie. Chcę dać ci orgazm, jakiego nigdy nie zaznałaś, a na końcu złożyć w twoim łonie takie ilości spermy, że za pierwszym razem zajdziesz w ciążę.
– Co? Chyba żyjesz w innym świecie. Ciebie kompletnie porąbało! Już myśl o sobie jako bezrobotnym. Załatwię ci to!
– Zastanów się Basiu na spokojnie nad tym, co ci powiedziałem.
– Ani myślę zboczeńcu! Trzasnęła drzwiami i tyle ją widziałem.
Wiedziałem, że zagrałem za ostro, ale nie dbałem o to. Wiedziałem też, że nie poleci z tym do ojca, bo sama by się wstydziła obrotu wydarzeń. Musiałaby wyjawić przed nim całą prawdę, a w tej sytuacji jej ojciec, człowiek surowy i zasadniczy, zrobiłby jej piekło.
Żeby posunąć sprawę dalej, potrzebowałem pomocy. Sam już niczego nie mogłem zdziałać.
Znałem koleżankę Basi Alę, której ta z wielu rzeczy się zwierzała. Postanowiłem poprosić ją o pomoc. Zgodziła się. Ala była mi winna przysługę, więc wysłała do Basi kilka SMS-ów. Basia opowiedziała w nich o swoich problemach z zajściem w ciążę. Powiedziała też Ali o mojej propozycji. Jej koleżanka zamiast odwodzić ją od tego pomysłu, według naszej umowy miała ją do niego zachęcić.
– Słuchaj Baśka, ja na twoim miejscu bym się nie zastanawiała. Z twojego starego nie masz już pożytku. Sama mówiłaś, że nigdy nie miałaś z nim orgazmu. Teraz prawie każdy z tych młodych chłopaków to już doświadczony ogier. Oni mają długie i grube penisy. Nasi mężowie nawet nie wiedzą, że takie można mieć. Ja ci zazdroszczę Baśka. Nie zastanawiaj się głupia tylko łap okazję. Skoro, jak opowiadasz, on jest na tyle bezczelny, to znaczy, że ma sporo w spodniach i wie jak tego używać. Przegapiona szansa już nie wróci.
– Ale ja kocham męża mimo wszystko – odpisała.
– To go kochaj dalej. Ale dziecko też chcesz mieć. Poza tym przesyłam ci tu link do artykułu medycznego o najnowszych badaniach, jak orgazm pomaga w zapłodnieniu... Tak się złożyło, że ten link pochodził ode mnie.
– Cholera nie miałam pojęcia, że to prawda – odpisała koleżance Baśka.
– To sama decyduj... On da ci więcej, niż śmiesz oczekiwać, zobaczysz.
Następnego dnia rano w pracy Basia wtargnęła do gabinetu jej ojca, w którym ja pracowałem. Widać było po niej, że ta noc była nieprzespana.
– Zgadzam się – odpowiedziała.
– Na co się zgadzasz – chciałem to usłyszeć.
– Zgadzam się byśmy uprawiali seks. Mam jednak kilka warunków. Po pierwsze ja będę cały czas bierna. Nie licz na żadne pieszczoty. Tobie też na takie nie pozwolę. Włożysz mi go, zrobisz swoje i bez pytań wyjdziesz, ok?
Zgodziłem się, choć wiedziałem, że nie tak to wszystko będzie wyglądać.
– Kiedy i gdzie to zrobimy – zapytałem.
– Dzisiaj wieczorem tu w kancelarii – odpowiedziała. Wieczorami nikogo tu nie ma. Ja powiem mężowi, że muszę dłużej popracować na miejscu. On by tego nie przeżył, gdyby się dowiedział.
– Dobra zgadzam się. O dwudziestej w kancelarii.
Tego dnia na skutek rosnącego z każdą godziną podniecenia nie byłem już w stanie dobrze pracować. Wyszedłem wcześniej, wróciłem do domu, wziąłem prysznic, a następnie robiłem wszystko, żeby tylko ten czas oczekiwania jak najszybciej upłynął.
O dwudziestej stawiłem się w kancelarii. Ona już tam była. Nie była ubrana w szczególny sposób. Nie musiała. Buty na obcasie odsłaniające piękne stopy, smukłe niebieskie dżinsy i czarna bluzka w zupełności podkreślały jej wyjątkową urodę. Do tego czerwona szminka i włosy upięte w kok. Niczego więcej nie było mi potrzeba.
Chciała szybko przejść do rzeczy, więc położyła się na sofie w gabinecie ojca, mówiąc nieprzyjemnym tonem... Rób co masz robić.
Powolnymi ruchami zacząłem zdejmować z niej bluzkę. Wyłonił się spod niej czarny koronkowy biustonosz typu push up. Podniecony chciałem go szybko rozpiąć. Zablokowała mi rękę.
– Tyle musi ci wystarczyć – powiedziała.
– Nie wiem co sobie myślisz, ale mężczyzna nie podnieca się na sam widok piersi okalanych biustonoszem. Doświadczony mężczyzna... .
– A ty jesteś doświadczony? – zapytała... .
– Bardzo, ale nie będziemy o tym mówić – odpowiedziałem.
– Powiesz, ile miałeś kobiet?
– Każdą, którą chciałem mieć.
Ta odpowiedź zatkała ją. Bez słowa podniosłem ją z sofy i rozpiąłem biustonosz. Już nawet nie udawała sprzeciwu. Moim oczom ukazały się piękne piersi. Duże i jędrne, ze sutkami sterczącymi już do góry. Była podniecona, choć sama przed sobą się do tego nie przyznawała... .
Nagle wstałem i poszedłem do kuchni, w której mieliśmy lodówkę. Wróciłem z kilkoma kostkami lodu na talerzu.
– Po co to? – zapytała. Ciągle miała w sobie ten agresywny ton kobiety, która wie co się stanie, ale udaje, że wcale tego nie chce...
– Milcz i daj się ponieść chwili – odpowiedziałem. Byłem stanowczy, wręcz bezczelny, ale wiedziałem, że moje słowa trafiają na podatny grunt. Tego dnia była już moja bez reszty.
Przyłożyłem kostkę lodu do jej prawej piersi. Jęknęła natychmiast. Patrzyła na mnie wielkimi rozszerzonymi źrenicami. Wiedziałem, że takie pieszczoty to dla niej pierwszy raz. W najskrytszych marzeniach nie podejrzewała, że mężczyzna może w taki sposób rozbudzać kobietę. Zacząłem zataczać kostką lodu kręgi wokół jej sutków. Zrobiły się maksymalnie wyprężone. Czułem jak jej serce bije w szaleńczym tempie. Imprezę trzeba zaczynać mocnym wejściem, prawda? Moje serce biło równie szybko. Pocierałem kostką lodu jej sutki na przemian zgodnie i przeciwnie z ruchem wskazówek zegara. Raz szybciej raz wolniej. Zamknęła oczy i odchyliła głowę do tyłu. Podświadomie rozstawiła szeroko nogi, więc miałem łatwy dostęp do jej piersi. Klęczałem przed nią. Cały czas cichutko pojękiwała. Lód rozpuszczał się szybko. Zimne krople lodu spływały po jej piersiach w dół. Mimowolnie zaciskała wtedy mięśnie. Zwróciłem uwagę na jej piękną figurę. Miała płaski brzuch z charakterystyczną linią na środku. Natura była dla niej zdecydowanie zbyt hojna. Jej urodą można było obdarzyć kilka kobiet.
Kontynuowałem pieszczoty jej piersi. Obie trzymała już w dłoniach. Masowała je, ugniatała, co raz zwilżając palce pieściła drugiego sutka, gdy ja zajmowałem się pierwszym. Widać było, że to u Basi wrażliwa strefa erogenna. Dało się także wyczuć, że kompletnie zaniedbana... .
Wtedy stało się coś nieoczekiwanego. Basia złapała się za lewą pierś i zaczęła ją namiętnie ssać... . Postanowiłem zareagować.
– Basiu, to dyshonor dla faceta, gdy kobieta w jego obecności sama ssie piersi. To zadanie mężczyzny, pozwól, że ja się tym zajmę... .
Bez oczekiwania na przyzwolenie zabrałem jej rękę i zacząłem ssać jej lewą pierś. Pod wilgotnym językiem wyczuwałem aksamitną skórę. Była taka delikatna i jędrna. Przytuliła mnie do siebie i złapała za głowę. Oczy miała cały czas zamknięte. Językiem kręciłem kółka wokół jej sutka. Na przemian przykładałem do niego kostkę lodu, by następnie zachłannie go ssać. Różnica temperatur między kostką lodu a językiem zrobiła swoje. Basia zaczęła się wić na sofie. Jej biodra zaczęły taniec w rytm jej rosnącego podniecenia... Była bliska osiągnięcia orgazmu sutkowego, o którego istnieniu wcześniej nawet nie wiedziała.
W tym momencie zaprzestałem pieszczot. Zobaczyłem jej spojrzenie pełne żalu i braku zrozumienia. Uznałem, że jeżeli już teraz osiągnie orgazm, może to wywołać u niej poczucie winy i jeszcze będzie gotowa mi uciec. Dlatego też powiedziałem: Przechodzimy dalej Moja Droga.
Drżącymi już rękami rozpiąłem pasek jej spodni. Zacząłem powoli opuszczać jej dżinsy. Zobaczyłem piękne koronkowe czarne majtki. Spodnie odrzuciłem na stojące obok krzesło. Spojrzałem po raz pierwszy na jej waginę i przeżyłem szok. Majtki dosłownie ociekały jej śluzem. Widać było, że są wyraźnie ciężkie.
– Powiedziałem... mam przy sobie lubrykant, ale widzę, że nie będzie on już potrzebny.
Mocno zaczerwieniła się. Spojrzała na mnie pogardliwym wzrokiem. Była wyraźnie zła na siebie. Nie zamierzała sobie pozwolić na taką słabość. Chciała grać twardą, ale nie była w stanie wytrzymać podniecenia. Moje doświadczenie dało znać o sobie.
Sprawnym ruchem zdjąłem jej majtki. Moim oczom ukazała się wagina, jakiej mogły pozazdrościć młode dziewczyny. Łechtaczka była już nabrzmiała. Lekko wystawała spod napletka. Był to guzik rozkoszy tylko czekający na męski wprawiony język. Z łechtaczką łączyły się bardzo małe wargi sromowe, takie jakie lubię. Odsłaniały widoczne już z łatwością wejście do pochwy. Wpatrywałem się w nie dłuższą chwilę, nie kryjąc podziwu dla wdzięków mojej nowej kobiety. Zauważyła to. Pierwszy raz tego wieczoru uśmiechnęła się. Każdej kobiecie imponuje to, że podoba się mężczyznom.
Ponownie uklęknąłem przed nią. Nie mogłem się doczekać, kiedy wilgotnym językiem dotknę jej łechtaczki. Przeliczyłem się... .Kiedy już zbliżałem do niej głowę, ona przykryła ją swoją ręką, mówiąc... to rezerwuję tylko dla męża. A teraz chcę zobaczyć twojego penisa. Powiedziała to na tyle stanowczo, iż uznałem, że nie będę z nią teraz o to walczyć. Chwilowo niech nie wie co traci.
Szybko zdjąłem koszulkę i spodnie. Przez slipki był już widoczny nabrzmiały penis. Kiedy zdjąłem je, mój przyjaciel szybkim ruchem wyprostował się, główką ustawiając się na wprost Basi.
– Ohhhhhhh – westchnęła. Nieprawdopodobne. Jeszcze nigdy nie widziałam tak dużego penisa.
Penis to mój główny atut w relacjach z płcią piękną. Natura była wobec mnie hojna. Od najmłodszych lat lubiłem go mierzyć. Ostatecznie urósł do 19 centymetrów długości, zaś w obwodzie ma 14 centymetrów. Odznaczał się dużą główką, wyraźnie grubszą od trzonu. Właśnie za tę cechę był najbardziej uwielbiany przez moje dotychczasowe dziewczyny. Mówiły mi, że największą rozkosz sprawia im, gdy jego główka przenika przez wejście do pochwy. Dla mnie to uczucie forsowania bramy też było najlepszym momentem współżycia. Poza wytryskiem, rzecz jasna.
Basia wprost nie mogła oderwać wzroku od mojego penisa. Jest jakieś dwa razy grubszy od penisa mojego męża – w jej głosie można było wyczuć nutę pretensji do życia... I do tego ta długość... nagle zobaczyłem smutek na jej twarzy.
– Co się stało Basiu? – zapytałem.
– Przecież on we mnie nie wejdzie – odpowiedziała głosem przepełnionym poczuciem zawodu.
– Pozwolisz, że oboje to sprawdzimy – powiedziałem.
Położyła się na sofie, szeroko rozkładając nogi. Mimowolnie przejechała ręką po łechtaczce i wargach sromowych. Między palcami jej dłoni pozostał lepki śluz. Była już gotowa. Wprost nie mogłem uwierzyć w swoje szczęście i w to, co miało zaraz nastąpić.
Przytrzymując penisa dłonią przyłożyłem go do wejścia do jej pochwy. Cała drżała już z podniecenia. Miała świadomość, że po raz pierwszy od kilkunastu lat odda się innemu mężczyźnie niż mąż. Wmawiała sobie, że to wszystko z konieczności, bo chce mieć drugie dziecko, ale w głębi duszy wiedziała, że nie to jest już dla niej najważniejsze. Miała 38 lat i wielki żal do życia. Kiedy koleżanki na babskich spotkaniach opowiadały jej jacy to ich mężowie są wspaniali w łóżku, ona albo milczała zaczerwieniona albo zmyślała, że w jej małżeństwie seks jest tak dobry, jak nigdy. Miała poczucie traconego czasu. Wiedziała, że po trzydziestce kobieta jest najbardziej rozbudzona seksualnie. Jej mąż nie umiał tego jednak wykorzystać. Oczywiście, kochali się regularnie, ale Basia niczego praktycznie nie czuła. Penis jej męża był krótki i cienki. Ani nie drażnił jej szyjki macicy, ani nie rozpychał jej pochwy, tak by czuła, że jest brana przez mężczyznę. W dodatku jej mąż cierpiał na przedwczesny wytrysk. Teraz jeszcze okazało się, że jest bezpłodny. To wszystko spowodowało, że Basia była w stanie puścić wszelkie swoje hamulce, by poczuć się wreszcie jak prawdziwa kobieta.
Główką maksymalnie naprężonego penisa zacząłem masować na przemian łechtaczkę i wargi sromowe, omijając jednak wejście do pochwy. Drażniłem się z nią. Skoro nie chciała, bym pieścił jej łechtaczkę ustami, postanowiłem zrobić to penisem. Zataczałem koła na jej łechtaczce, dociskając ją. Po kilku chwilach jednak usłyszałem...
– Wchodź albo cię zabiję, rozumiesz ?
Nie było lepszego sposobu wyrażenia jej akceptacji dla moich działań.
Przyłożyłem główkę penisa do wejścia do pochwy. Zacząłem powoli je forsować. Już niewielki napór penisa spowodował, że z pochwy obficie wypłynęła struga soków miłości. Trząsłem się z podniecenia jak jakiś małolat. Basia była bardzo nawilżona, ale niewiele to pomogło. Jej pochwa miała rozmiary młodej i niedoświadczonej kobiety. To wszystko była ,,zasługa” jej męża. Wejście do pochwy było bardzo wąskie. Po rozchyleniu płatków jej róży widoczny był jedynie niewielki otwór, do którego weszłyby maksymalnie dwa palce, a nie główka penisa o szerokości blisko 5 cm.
– I co my teraz zrobimy ? – zapytała z żalem Basia.
– Postanowiłem wykorzystać sytuację. Chcesz mieć dziecko, Basiu ?
– Przecież wiesz, że tak.
– To zamknij oczy i nie protestuj cokolwiek, by się nie działo.
Znowu poszedłem do kuchni i zabrałem z lodówki dwie kostki lodu. Po powrocie uklęknąłem między nogami Basi i bez uprzedzenia przyłożyłem jej kostkę lodu do nabrzmiałej łechtaczki. Słowami nie da się wyrazić jej krzyku. To był krzyk bólu i rozkoszy jednocześnie. Otworzyła szeroko oczy i z przerażeniem wpatrywała się w swoje łono. Ręką próbowała odciągnąć mnie od swojej łechtaczki, ale w tym momencie ani myślałem przestać. Wykonałem kilka kółeczek kostką lodu wokół jej łechtaczki i zacząłem ją lizać. Złapała mnie za włosy tak mocno, że niektóre wyrwała. Zasysałem jej łechtaczkę i lizałem na przemian. Basia poddała się całkowicie. W tym momencie już tylko kręciła biodrami, dostosowując się do ruchów mojego języka. Pieściłem ją bardzo delikatnie. Lizałem jej łechtaczkę od góry i po bokach, nie dotykając samej jej główki. Bezpośrednie jej pieszczoty mogłyby być dla niej zbyt bolesne, co zepsułoby tak mozolnie budowane napięcie. Nie wiedziała jeszcze jaki mam w stosunku do niej plan. Chciałem dać jej tego wieczoru jeden mega silny orgazm na samym końcu naszego tańca godowego, a była dopiero godzina 20.30. Włożyłem od razu dwa palce do jej pochwy. Natychmiast pokryły się jej soczkami. Zacząłem masować przednie sklepienie pochwy. Basia zaczęła uciskać dłonią swój brzuch. Poczułem jej palce od wewnątrz masując jej punkt G. To było niesamowicie podniecające. Razem zaczęliśmy pieścić jej łono. Ona od góry, a ja od dołu. Nasze palce poruszały się rytmicznie, wzajemnie ustępując sobie miejsca. W ten sposób jeszcze nie pieściłem żadnej kobiety.
Basia powoli, ale konsekwentnie stawała się coraz bardziej gotowa na przyjęcie mojego grubego przyjaciela. Z upływem kolejnych minut do pieszczot włączyłem trzeciego palca dłoni, dzięki czemu wiedziałem, że Basia jest na tyle pobudzona, że możemy już spróbować. Pojawiły się u niej pierwsze silne rumieńce na twarzy. Była bardzo blisko orgazmu, jednak znowu nie chciałem, by zbyt szybko do niego doszła. Zaprzestałem pieszczot jej punktu G i wysunąłem palce z jej pochwy. Zrozumiała, co zaraz nastąpi, bo zobaczyłem w jej spojrzeniu walczące ze sobą pożądanie i przerażenie. Chyba już wiedziała, że jak raz pozna smak prawdziwego mężczyzny, nie będzie mogła z niego zrezygnować.
Kolejny już raz przyłożyłem główkę penisa do wejścia do pochwy Basi. Jednym zdecydowanym ruchem wszedłem w nią na połowę długości mojego penisa. Poczułem niesamowite uderzenie gorąca. Przypływ energii, którego trudno opisać. Pochwa Basi oplatała mojego penisa bardzo szczelnie. Była ciasna niczym pochwa dziewicy. W pierwszej chwili moje jądra uniosły się do góry. Pragnienie wytrysku było ogromne. Tylko dzięki wyćwiczonym mięśniom udało mi się powstrzymać spermę, która zaczęła już podpływać do cewki moczowej. Myślę, że niewielu mężczyzn byłoby w stanie nie spuścić się po kilku ruchach w takiej kobiecie jak Basia.
Basia wygięła się w łuk, przez co mój penis wszedł w nią jeszcze głębiej, niż do miejsca, w którym napotkałem na duży opór. Syknęła z bólu, krzycząc instynktownie – Nieeeeee! Zatrzymaj się, proszę! Ja nie wytrzymam... .
Nie miałem zamiaru jej słuchać. Chwyciłem ją za obie ręce, próbując dać jej poczucie bezpieczeństwa. Basia uniosła głowę do góry i nie odwracała wzroku od swojego łona. Obserwowała jak mój penis zaczyna miarowo poruszać się w jej pochwie. Przy każdym pchnięciu z pochwy wypływał gęsty biały śluz. Już po chwili mój penis był nim pokryty. Niewiele jest w życiu piękniejszych widoków, niż taki, stanowiący dla mężczyzny dowód jego męskości.
Musiałem bardzo uważać, ponieważ mój penis wchodził jedynie do połowy swojej długości. Nie wiedziałem jeszcze, na ile głęboka jest moja nowa kobieta, stąd każde mocniejsze wejście mogłoby spowodować uderzenie w szyjkę macicy i koniec zabawy. Musiałem być bardzo cierpliwy. Dlatego taniec naszych ciał rozpocząłem od powolnych ruchów. Jednostajne, pchnięcia, ale niezbyt szybkie. Bądź co bądź pochwa Basi musiała się przyzwyczaić do tak dużego ciała obcego. To był dla niej jak drugi pierwszy raz. Basia była tak ciasna, że wraz z posuwającym się do przodu i do tyłu penisem podążały za nim jej wargi sromowe. Chowały się gdy on napierał, zaś rozciągały się, gdy wychodził. Towarzyszył temu szalenie podniecający dźwięk. Pierwszy raz w swoim życiu Basia była maksymalnie wypełniona. Jeszcze z żadną kobietą nie czułem się tak zjednoczony, czując tak silny nacisk ze strony ścianek jej pochwy. Na brzuchu Basi widziałem każdy ruch mojego penisa. Świadomość, że to moje dzieło doprowadzał mnie do szaleństwa.
Po oczach Basi było wyraźnie widać, że boi się swoich dalszych reakcji. Ta piękna kobieta w gruncie rzeczy nie wiedziała, jak będzie przeżywać orgazm, ponieważ nigdy go jeszcze z mężczyzną nie miała. Teraz była świadoma zbliżającej się nieuchronnie rozkoszy. Sama nie wiedziała, czy jest na nią gotowa. Wpierw nie chciała zdradzić swojego męża, a teraz nie mogła oderwać wzroku od grubego penisa torującego sobie drogę w jej wnętrzu. Była zawstydzona tym, że na skutek działań młodego szczeniaka odczuwa coś, co nigdy nie miało i zapewne nie będzie mieć już miejsca z udziałem jej męża.
Po kilkudziesięciu sekundach błogiego stanu, w jakim się znajdowałem penetrując łono mojej kobiety, znowu poczułem pragnienie wytrysku. Z niejednego pieca chleb jadłem, ale ten piec był najlepszy z jakiego miałem przyjemność jeść. Gorący, wilgotny i niewyobrażalnie wąski. Na chwilę zastygłem w bezruchu. Moje jądra znowu uniosły się do góry. Basia to zauważyła i ku mojemu zdziwieniu zachowała się jak wytrawna kochanka. Chwyciła mnie za jądra i odciągnęła je w dół, mówiąc...
– Kochany... to o wiele za wcześnie. Czekam na orgazm, który mi obiecałeś.
– Bądź spokojna... – odpowiedziałem. Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem.
Basia nie wypuściła z dłoni moich jąder. Wciąż trzymała je w garści. Zaczęła je lekko ugniatać. Podniecała ją myśl, że trzyma w dłoni coś co de facto ma jej zapewnić upragnione drugie dziecko. Podnosiła moje jądra i opuszczała je, jakby próbując je zważyć. Podniecało mnie to do granic wytrzymałości. Oto kobieta masuje mi jądra, chcąc ocenić, na ile owocny może się okazać dzisiejszy wieczór. Postanowiłem przerwać te zabawę i powiedziałem... mam wszystko czego Ci potrzeba Basiu. Odpowiedziała - No widzę. Nie wiedziałam, że facet może mieć tak duże jądra. Mój mąż ma takie dwa małe ziarenka, a twoje jądra ledwo mogę objąć jedną dłonią. Sądzę, że masz tam spory ładunek...
– Przekonasz się – odpowiedziałem.
Miałem już dosyć tej powolnej zabawy. Nie w taki sposób doświadczony facet powinien zaspokajać kobietę. Basia leżała na sofie, a ja opierałem się rękami nad nią. Nagle ona sama podniosła nogi i oplotła nimi moje plecy. Był to sygnał, że chce oddać mi się całkowicie. Przyspieszyłem swoje ruchy. Teraz wykonywałem na przemian kilka szybkich ruchów i dwa powolne pchnięcia. Basia zaczęła mnie dopingować. Krzyczała – nie przestawaj, tak, bierz mnie, jestem teraz twoja... To niesamowite, jak szybko zapomniała już o mężu, który wraz z synem czeka na nią w domu z kolacją, zupełnie nieświadomy co wyprawia jego żona z młodym aplikantem.
Dopiero na skutek rosnącej rozkoszy mojej kochanki, jej szyjka macicy stopniowo zaczęła unosić się do góry. Cały czas obserwowałem jak penis wchodzi i wychodzi z pochwy. Po kilku minutach zaczął w nią wchodzić coraz głębiej, co było widać po linii białego śluzu odznaczającego się na moim penisie. Linia ta posuwała się coraz niżej i niżej, aż przy kolejnym pchnięciu mój penis wszedł w nią na całe 19 cm, uderzając jądrami w przestrzeń pomiędzy jej pochwą a odbytem. Wiedziałem, że dopiero od tego momentu zacznie się, to, co najlepsze tego wieczoru.
Zacząłem kochać Basię szybkimi, zdecydowanymi ruchami, w stałym tempie, wchodząc w nią zawsze na pełną długość penisa. Przy niektórych pchnięciach mój penis lekko uderzał w szyjkę macicy, co jak się okazało stanowiło dla Basi nie źródło bólu, a dodatkowej rozkoszy. Przy każdym takim pchnięciu Basia lekko wzdrygiwała się, uroczo kwiląc. Byłem w siódmym niebie. Jej pochwa była tak samo ciasna na każdym jej odcinku. Kiedy dochodziłem do jej szyjki macicy ucisk na główkę był tak duży, że cały czas musiałem mieć napięte mięśnie PC. Inaczej wystrzeliłbym całą zawartość swoich jąder, kompromitując się w oczach przyszłej mamy.
Po kilkunastu minutach tej obopólnej rozkoszy, Basia zaczęła intensywnie jęczeć. Wiła się, rzucała głową na boki. Brałem ją bez żadnych zahamowań, a i ona nie miała już najmniejszych oporów. Starałem się wykonywać takie ruchy, by stale drażnić jej punkt G, a na końcu pchnięcia już zawsze uderzać w szyjkę macicy. Dawało to zamierzony efekt. Zacząłem czuć skurcze pochwy Basi. Zaprzestałem ruchów. Nie mogłem tego wytrzymać. Żaden mężczyzna nie wytrzymałby.
– Co ty robisz? – zapytała z wściekłością. Basia.
– Nie zamierzam ci pozwolić tak łatwo dojść – odpowiedziałem.
– Pozwolić ? – była wściekła. Dosyć tego chamstwa, nie pozwalaj sobie. Nie zapominaj jaka jest tu twoja rola. Nie jesteś moim kochankiem, tylko masz mi dać dziecko. Nie pozwolę się tak traktować.
Podniosła się i zaczęła sięgać po spodnie leżące na krześle. Wtedy złapałem ją za przeguby dłoni, sam przewracając się plecami na sofę. Trzymałem ją za biodra by nie upadła i zanim się tylko spostrzegła już siedziała na mnie z szeroko rozwartymi nogami. Jednym szybkim ruchem nakierowałem swojego penisa na jej pochwę i wszedłem w nią do oporu.
– Boże, co ty ze mną robisz – wyjęczała.
– Prowadź dalej. Jestem cały twój – powiedziałem.
– Nie, nie mogę. Tak nie wypada. Nie taka była umowa.
Chciała się już podnieść, ale przytrzymałem ją za biodra. Cały czas pozostawałem wewnątrz niej.
Nie wytrzymała. Byłem tak władczy i pewny siebie, że nie mogła się temu oprzeć. Czuła mojego penisa w swojej pochwie. Nawet w bezruchu sprawiał jej nieopisaną przyjemność. Zatrzymałem ją na drodze do orgazmu, więc pozostawała podniecona, ale niezaspokojona. Nie mogła sobie pozwolić na wyjście w takim stanie. Nie myślała już o niczym innym, niż swoim orgazmie, który chciała wreszcie osiągnąć.
– Draniu – wyszeptała.
Zaczęła powoli podnosić się i opadać na mojego penisa. Mogłem podziwiać jej ciało w pełnej okazałości. Chwyciłem jej piersi i zacząłem je pieścić. Basia zaczęła stopniowo przyśpieszać. Musiała przejść przyspieszony kurs jak poruszać się w pozycji na jeźdźca. Nie uprawiała seksu z mężem w tej pozycji. Jego penis zbyt często wypadał z jej pochwy, co ją ostatecznie zniechęciło. Teraz jednak zdała sobie sprawę, jak bardzo może polubić tę pozycję. Nie miała nawet pojęcia w jakich konfiguracjach mężczyzna może kochać się z kobietą, gdy dysponuje odpowiednim sprzętem. Wszystko było jednak dopiero przed nią. Miałem nadzieję, że nasze spotkanie nie będzie pierwszym i ostatnim. To jednak miało zależeć przede wszystkim od skutków dzisiejszego wieczoru. Gdyby Basia zaszła w ciążę po naszym pierwszym seksie, moja rola byłaby skończona. Tak wtedy myślałem...
Basia opadła na mnie, tuląc się do mojej klatki piersiowej. W tej pozycji zaczęła mnie ujeżdżać jak rasowa kotka w rui. Poczułem, jak nowa porcja jej soków miłości ścieka po moim penisie na podłogę. Nasze ciała były całkowicie zjednoczone. Czułem słodki ciężar jej piersi uciskających moją klatkę piersiową.
– W tej pozycji jesteś panią swojego orgazmu. Dojdziesz, kiedy sama będziesz chciała – powiedziałem do niej.
– Dłużej już nie wytrzymam, a ty zatrzymałeś mnie na środku drogi. Więcej tego nie rób – odpowiedziała.
– To wyprostuj się Basiu, odchyl mocno do tyłu i kontynuuj.
– Dlaczego do tyłu?
– Przekonaj się sama... .
Położyłem się wzdłuż sofy. Basia usiadła na mnie, nakierowując mojego penisa na swoją pochwę. To był pierwszy raz, gdy dotykała go ręką. Był cały śliski. Nie mogła się powstrzymać, by nie złapać go i kilka razy przejechać dłonią od główki do trzonu i z powrotem. Widać było w jej oczach podziw. Zauważalne było, że ledwie mogła go uchwycić swoimi kobiecymi dłońmi.
Ustawiła się bezpośrednio nad nim i opuściła się na niego, ręką pieszcząc łechtaczkę. Towarzyszyło temu przeciągłe – ohhhhhhh. Odchyliła się do tyłu, jak jej mówiłem, opierając rękami o moje nogi i rozpoczęła galop. Delektowałem się widokiem jej piersi podskakujących w rytm uderzeń jej pośladków o moje biodra. Widziałem pojawiające się grymasy na jej twarzy w każdym momencie, gdy główka mojego przyjaciela zagłębiała się w jej łono. Przyzwyczajając się do nowej pozycji, zaczęła coraz bardziej przyspieszać.
– Nigdy tak się jeszcze nie czułam – wyjęczała. Nie ma we mnie żadnego miejsca, którego byś nie uciskał. To jest fantastyczne.
Moja kochanka pragnęła już tylko osiągnąć orgazm. Dążyła do niego w każdym kolejnym miłosnym pchnięciu, raz za razem unosząc pośladki jak najwyżej, tak by penis wysuwał się z niej i zgłębiał na całą swoją długość. Widziałem w tej chwili świadomą swoich potrzeb dorosłą kobietę, zaniedbaną przez męża, która chciała podczas jednego wieczoru nadrobić wszystkie stracone lata. W tym momencie nie zamierzałem robić już nic, poza biernym przyglądaniem się staraniom mojej kochanki. Poczułem delikatne skurcze jej pochwy, raz za razem muskające mojego penisa, które z minuty na minutę przekształcały się w coraz mocniejszy ucisk. Basia zaczęła oczami błądzić po ścianie. Wiedziała, że nadchodzi orgazm, ale nie orgazm łechtaczkowy, który potrafiła sobie zadać pod prysznicem, nakierowując strumień ciepłej wody na swój skarb. Czuła, że nadchodzi orgazm pochwowy, o którym jak dotąd tylko czytała w damskich czasopismach. Nie spodziewała się jedynie, że po tym jak ją zatrzymałem w drodze do orgazmu, przyjdzie on znienacka i będzie o wiele bardziej spotęgowany, niż jej najlepszy orgazm łechtaczkowy, jaki osiągnęła pod wspomnianym prysznicem podczas swojej pierwszej ciąży.
Zbliżając się do bram raju, Basia zatraciła wszelkie hamulce. Przestała przeżywać swoją rozkosz w ciszy. Zaczęła głośno jęczeć i wykrzykiwać: Taaaak, rozpychaj mnie, rozpychaj, to jest to, to jest to!... Zaraz dojdę, zaraz wreszcie dojdę... Ahhhhhh.
Nagle zamknęła oczy. Zaprzestała jakichkolwiek ruchów, mocno ściskając kolana ze sobą. Cała się trzęsła.
– Co się stało? – zapytałem.
– Nie mogę dalej, to co nadchodzi jest zbyt silne, boję się – powiedziała.
– Basiu, to logiczne, że towarzyszy ci strach przed nieznanym. Pamiętaj, że obiecałem ci orgazm, a nie może być tak, że z nie swojej winy nie dochowam obietnicy – starałem się ją uspokoić.
– To przestań tyle gadać i daj mi go wreszcie. I zapłodnij mnie dzisiaj – zażądała. Nic nie mówiąc, uśmiechnąłem się tylko szeroko.
Wziąłem Basię na ręce i położyłem na plecach na sofie. Pociągnąłem ją za biodra tak, aby jej pupa znajdowała się na krawędzi sofy. Rozłożyłem jej nogi szeroko i uniosłem je do góry. Jednym szybkim ruchem wszedłem w nią aż po same jądra.
– Uuu... nie jesteś już delikatny... i to mi się podoba. Spiesz się. Już powinnam wracać do domu – powiedziała. Pomyślałem w tej chwili, co by było, gdyby jej mąż dowiedział się, że jego przykładna Basia uprawia bez zabezpieczenia seks z młodym facetem, który z rozkoszą wyręcza mężusia w obowiązkach małżeńskich... Albo chciałby ją zabić, albo chciałby na to patrzeć. Żartując w myślach dopowiedziałem sobie, że być może się o tym przekonam... .
Po kilkunastu płytkich pchnięciach, koniecznych, bym unikając falstartu ponownie przyzwyczaił się do środowiska pochwy mojej nowej partnerki, rozpocząłem nasz wspólny marsz do rozkoszy. Teraz jednak nie byłem ani delikatny, ani czuły. Brałem ją, tak jak samiec bierze swoją samicę, gdy ma na to ochotę. W tym momencie nie tyle kochałem się z nią, co używałem jej pochwy. Wykonując ruchy frykcyjne w szalonym tempie, oczekiwałem na reakcje jej ciała...
Basia oczy miała cały czas otwarte. Patrzyła na centrum akcji, zaś jej wzrok zdradzał wszystkie skrajne emocje – od bólu, po niepewność, strach i nieopisaną przyjemność. Jej pochwa wydzieliła kolejną tego dnia porcję białego śluzu. Ucieszyło mnie to, bo wiedziałem, że dzięki temu trudniej będzie mi dojść. Basia cały czas jęczała, wypowiadając bezskładnie słowa, których teraz pewnie nie pamięta... nareszcie, w końcu, tyle lat... na co ja czekałam, itp. Słowa te napawały mnie dumą, ale i przerażeniem, jak wiele ta kobieta była w stanie poświęcić dla utrzymania swojego małżeństwa. Czułem coraz silniejsze skurcze jej pochwy, przez które nie mogłem wchodzić w nią na pełną długość penisa. Z zaskoczeniem spostrzegłem, że Basi guzik rozkoszy był już całkowicie wysunięty z napletka. Dzięki obwodowi mojego penisa był masowany także od wewnątrz pochwy. Dotąd nie widziałem jeszcze kobiecej łechtaczki w takim wzwodzie. W odstępie kilkunastu sekund, ów guzik jeszcze dodatkowo nabrzmiewał, co było dla mnie sygnałem zbliżającego się gigantycznego orgazmu. Sprawy potoczyły się jednak w dość nieoczekiwanym kierunku, bowiem nagle Basia zaczęła bowiem przeraźliwie krzyczeć...
– Ohhhhhhh... Przestań, natychmiast przystań słyszysz, ja zaraz, ja zaraz... .
Fontanna przezroczystego płynu zalała mi brzuch i klatkę piersiową, Na taki widok natychmiast miałem potężny wytrysk. Cały czas penetrując jej pochwę, składałem w niej kolejne porcje swojego nasienia. Uniosłem tylko wzrok ku sufitowi i wydałem z siebie ryk dzikiego zwierzęcia. Myślę, że porcji mojej spermy było blisko dziesięć ... . Zastałem w bezruchu, pozostając w jej pochwie. Basia zaczęła mi się jednak wyrywać.
– Zostaw mnie, idź sobie, nie widzisz, że się siebie wstydzę – powiedziała.
– Nie bądź głupia Basiu...odpowiedziałem. To było coś fantastycznego. Pewnie nawet nie wiesz nawet co to było?
– Wiem... To mocz.
– Co? Miałaś wytrysk. Leż teraz spokojnie w takiej pozycji, żeby jak najwięcej mojej spermy w tobie pozostało.
Posłuchała i zamknęła oczy. Wpatrywałem się w jej piękną twarz, zauważając, jak mało jest na niej zmarszczek. Nie na darmo klienci żartowali, że ta pani to starsza siostra swojego syna. Nie było w tym cienia przesady.
Po dziesięciu minutach wyszedłem zwiotczałym już penisem z jej pochwy. Z Basi wypłynęło bardzo niewiele spermy. Pomogłem się jej ubrać i na pożegnanie dałem jej soczystego buziaka, na którego ani myślała zaprotestować. Była moja. Teraz już wiedziałem, że niezależnie od tego, czy Basia zajdzie w ciążę za pierwszym razem, czy też nie, na jednym spotkaniu nasza przygoda z całą pewnością się nie skończy. W najskrytszych snach nie podejrzewałem jednak, jakie żądze jeszcze w niej wyzwolę...