Przygoda życia (IV)
9 lutego 2023
Przygoda życia
Szacowany czas lektury: 1 godz 5 min
Tego dnia więcej już nie rozmawiałam z Marcinem na ten temat. Ilekroć wchodził on jednak do mojego gabinetu, obdarzał mnie tym swoim szelmowskim uśmiechem, wyraźnie nawiązującym do zapowiedzi tego, co zamierza ze mną zrobić na oczach mojego męża. Wychodząc z pracy, dał mi zwykłego buziaka w policzek, choć nie omieszkał wcześniej zatrzymać się na chwilę na wysokości moich ust, drocząc się ze mną w swoim stylu. W każdej spędzonej z nim chwili czułam, że ten facet ma klucz do moich emocji… Bynajmniej nie miałam na myśli tego klucza, który ma między nogami.
– Hej kowboju, słyszałeś może kiedyś, że kobietę można zastać niezaspokojoną, ale zostawić nigdy? – rzuciłam w jego kierunku, gdy odwrócony tyłem kierował się do drzwi. Nie chciałam się z nim jeszcze żegnać.
– Baśka! – powiedział podniesionym głosem, po czym odwrócił się do mnie i przycisnął do siebie.
– Prosisz się o problemy – oznajmił mi w sposób, po którym wiedziałam, że naprawdę mówi to, co myśli. Nie zdążyłam mu jednak odpowiedzieć, gdy zatopił swój język w moich ustach. Poczułam, że odrywam się od ziemi. Który to już raz z kolei? Na przestrzeni kilku ostatnich dni to znajome dla mnie uczucie. Bardzo uzależniające.
– Tyle na razie musi Ci wystarczyć – to były jego ostatnie słowa, po których wypowiedzeniu wyszedł.
Wracając do domu, spodziewałam się, że czeka mnie kolejna rozmowa z mężem, który – jak się okazało – słusznie podejrzewał, że jestem już po rozmowie z „tym mężczyzną”. Zastałam go w domu siedzącego na kanapie w salonie w oczekiwaniu na mój powrót. Towarzyszyła mu pusta szklanka whisky, co wskazywało na to, jak bardzo to przeżywa. Zaskoczył mnie jednak tym, że nie próbował mnie już odwieźć od podjętej decyzji.
– Kochanie, czy Ty nie blefowałaś, mówiąc, że ja znam tego faceta? – rozpoczął.
– Tak się składa, że znasz – odpowiedziałam oschle.
– Sądzę, że to ktoś starszy od nas, to powinien być ktoś starszy od nas – poprawił się, próbując mi narzucić po raz kolejny swoją wolę.
– Darek, powiedziałam Ci, że to ja wybieram, a w zasadzie już wybrałam tego faceta. Mogę Cię tylko zapewnić, że dobrze wybrałam – starałam się zakończyć tę rozmowę jak najszybciej.
– Czy moje zdanie w ogóle się tu nie liczy? – spytał żałosnym głosem.
– Kochanie, mam Ci przypomnieć, co wydarzyło się wczoraj? – zripostowałam krótko, i jak się okazało, skutecznie.
– Ok, czyli już go wybrałaś. Jak rozumiem, zgodził się?
– Oczywiście, że tak – poinformowałam go z radością w głosie, nie potrafiąc ukryć poczucia triumfu nad nim.
– Tak po prostu się zgodził? Dlaczego? – Darek nadal drążył temat.
– Powiedzmy, że chce mi pomóc, ponieważ jesteśmy dobrymi znajomymi. Poza tym żaden mężczyzna nie odmówi kobiecie seksu, jeżeli ta go o takowy prosi, no chyba że jest … – przygryzłam sobie język, nie dopowiadając słów, które cisnęły mi się na usta.
– Powiedział Ci, jak on to widzi? – wciąż dopytywał.
– Właśnie, zapomniałabym. Ma jeden warunek. On nie uznaje prezerwatyw – oświadczyłam Darkowi, z trudem powstrzymując się od uśmiechu.
– Ja się na to absolutnie nie zgadzam, słyszysz?! Koniec tematu. Wyjątkowo bezczelny typ Jesteś moją żoną! – krzyczał, choć nie jak agresywny mężczyzna broniący swojej strefy wpływów, a raczej jak dziecko, któremu ktoś próbuje odebrać jego zabawkę.
– Darek, do jasnej cholery, skoro inny facet ma mnie zapłodnić, to po co Ci ta prezerwatywa? Nie widzisz, że to żałosne? – starałam się mu wyperswadować ten pomysł.
– Nie udawaj, że nie rozumiesz. Należysz do mnie i ta pieprzona gumka ma być dla mnie tego dowodem! – Darek pierwszy raz w tej rozmowie brzmiał jak facet.
– Dobrze, niech będzie po Twojemu – odpowiedziałam, zdając sobie sprawę z tego, że temat jak bumerang wróci na stronę Marcina. Darek – kontynuowałam. Wystarczy już tego przesłuchania. Pan przyjdzie do nas do domu, to sobie porozmawiacie – ironizowałam.
– Chwila. Jeszcze jedna kwestia. Kiedy on przyjdzie?
– W dniu, w którym będę najbardziej płodna – ta odpowiedź zabolała mojego męża do tego stopnia, że wbił wzrok w podłogę i odpuścił sobie dalsze przepytywanie mnie.
Poprzedniego dnia powiedziałam Darkowi, że abyśmy jeszcze kiedyś mogli żyć jak przykładne małżeństwo, musi mnie zdobyć na nowo. Wciąż na to liczyłam, ale nie widziałam, by zrobił w tym kierunku, chociaż pierwszy krok. Szczerze mówiąc, zaczynałam wątpić w to, że kiedykolwiek to nastąpi. Jego cechy charakteru, które od zawsze posiadał, wydawały mi się teraz szalenie nieatrakcyjne. Wszystko przez to, że w moim życiu pojawił się nowy punkt odniesienia co do wzoru męskości. Absolutnie tego nie żałowałam.
Następnego ranka spotkała mnie w pracy niemiła niespodzianka. Przed drzwiami kancelarii czekał już mój ojciec z jakąś młodą dziewczyną, z pewnością młodszą od Marcina. Rzadko zwracam uwagę na inne kobiety, ale ona wyglądała po prostu zjawiskowo. Moim oczom ukazała się równa mi wzrostem brunetka w typie śródziemnomorskim, z falowanymi włosami, czarnymi oczami i jakże pełnymi ustami. Ubrana była w dobrze dobrany, obcisły żakiet. Buty na wysokim obcasie doskonale dopełniały jej klasyczną garderobę.
Ta dziewczyna mogłaby z łatwością robić za Hiszpankę albo Włoszkę – podsumowałam ją w duchu. Muszę przejąć jej sprawę, zanim ona wpadnie w orbitę Marcina, bo wtedy mogę mieć problem – kiedy zdałam sobie z tego sprawę, poczułam ucisk w żołądku.
– Cześć Basiu – powitał mnie tata. Przedstawiam Ci panią Izabelę, która…
– Wchodźcie, wchodźcie – przerwałam mu, przystępując do otwierania drzwi wejściowych. Spieszyłam się, żeby załatwić jej sprawę jeszcze przed przybyciem Marcina. Poczułam się tak zazdrosna o tę dziewczynę, że nie można było ode mnie oczekiwać racjonalności.
Po zaproponowaniu kawy lub herbaty, których obydwoje na szczęście odmówili, to ja zaczęłam rozmowę, pytając wprost – Z jaką sprawą Pani do nas przychodzi?
– Basiu, pani Izabela jest studentką III roku prawa i od dzisiaj zacznie u nas pracować – dziewczyna z pewnością zauważyła po mojej mimice, że jest mi to nie w smak.
– Ale jak to? – zapytałam zaskoczona.
– Pani Izabela to najmłodsza córka mojego wieloletniego przyjaciela. Poprosił mnie o pomoc w znalezieniu dla niej praktyk, a ja od razu zaproponowałem moją kancelarię.
– Oczywiście tato, to zrozumiałe – odpowiedziałam dyplomatycznie.
– Nie dość tego, pomyślałem, że niech się młodzież dogaduje ze sobą. Panią Izabelę będzie prowadził Pan Marcin. Na użyte przez mojego ojca słowo „prowadził” dziewczyna uśmiechnęła się tak zalotnie, że od razu skojarzyło mi się to ze wszystkim, tylko nie z pracą.
– Ależ tato, Marcin ma już teraz za dużo obowiązków. Ja z przyjemnością zajmę się Panią Izabelą – próbowałam jeszcze doprowadzić do zmiany decyzji ojca.
– Przepraszam, ale jeśli to nie problem, ja lepiej dogaduję się z mężczyznami – siksa wypaliła mi prosto w twarz.
– No co Ty nie powiesz, czy przypadkiem to nie dlatego inne kobiety Cię nie znoszą?! – chciałam ją o to zapytać, ale nie miałam innego wyjścia, jak zachować to pytanie dla siebie.
– Widzisz? Postanowione! – oznajmił tata, kierując się do wyjścia ze swojego gabinetu. Poprosił mnie o wyjście z nim na korytarz.
– Basiu, od kiedy kwestionujesz przy obcych moje decyzje! Żeby mi to było ostatni raz! – złajał mnie jak za czasów liceum. Widząc jednak moje zmieszanie, chwycił mnie za ramię i wyjaśnił powody swojej decyzji.
– Widzisz, z jej ojcem znamy się jeszcze z lat dziewięćdziesiątych. Powierzam ją Marcinowi, bo mam w tym ukryty cel. Wiesz dobrze, że czasami param się swataniem. Nawet kilka razy skończyło się to ślubem. Ja myślę, że oni mogliby pasować do siebie. Marcin, z tego co wiem, jest wolny, ją też o to dyskretnie zapytałem. To byłaby świetna para, jak z okładki – mówił z pasją w głosie.
– Muszę lecieć, ale powiedz mi, jak tam, staracie się dalej z Darkiem o dziecko? – nie mogłam sobie wylosować gorszego pytania w tamtej chwili.
– Tak – zdobyłam się tylko na to jedno słowo. Kiedy tata zamknął za sobą drzwi, po twarzy spływały mi już łzy. Ten dzień zaczął się dla mnie fatalnie.
– Czy coś się stało Pani Barbaro? – och przepraszam, czy mogę tak do Pani mówić? – zapytała nasza nowa współpracownica, widząc moje zaszklone oczy.
– Tak możesz. Nie, nic się nie stało – skłamałam.
– Chodź Iza, wyjaśnię Ci wszystko, co i jak masz robić – od razu przeszłam z nią na ty. Jednostronnie.
Po krótkim instruktażu podstaw zdałam sobie sprawę, że laska jest nieźle kumata jak na III rok. Z pewnością nie był to jej prawniczy pierwszy raz.
Za około godzinę przybył do pracy Marcin. Jak zwykle na luzie, zabiegany, ale z uśmiechem na ustach, który ma – jak to określam – w pakiecie podstawowym. Mnie tymczasem szlak już trafiał – na ojca i na tę tam siedzącą w pokoju obok.
– Godzinka spóźnienia raptem – oznajmiłam mu z wyrzutem.
– Przepraszam, jak zwykle sprawy służbowe. Pójdę do gabinetu Twojego ojca.
– Poczekaj Marcin, tam siedzi nasza nowa współpracownica – uznałam za zasadne uprzedzić go.
– Co? Nic nie wiedziałem, od kiedy?
– Od dzisiaj. Mój ojciec tak postanowił.
– Dobra, to lecę się przywitać – powiedział Marcin, wcale nie zwracając na mnie uwagi. Widziałam, jak otwiera drzwi gabinetu mojego ojca i … to nie był koniec przykrych wiadomości na tamten dzień.
– Iza?! – skubany poznał ją po sylwetce. Nawet laska nie musiała się odwracać.
– Marcin?! – Niemożliwe, Ty tu pracujesz? – powitała go, nie kryjąc entuzjazmu.
– Jak widać słońce. Teraz będziemy pracować razem! – Od razu ją sobie rezerwował. Nikogo nie pytał o zdanie.
– Kiedy to widzieliśmy się po raz ostatni? – zapytała go.
– Jak zgadnę, idziemy po pracy na kawę, ok? – nie wierzyłam własnym uszom.
– Chętnie! – odparła zachwycona.
– Na imprezie w klubie studenckim dwa lata temu – zdawał się pamiętać wszystko, co z nią związane. Cóż, chyba już przepadłam – tak wówczas myślałam.
– No tak, tańczyłeś ze mną wolnego. Dwa razy.
– Powiesz mi, dlaczego nie ulotniłem się z Twojej pamięci? – adorował ją Marcin w swoim stylu.
– Dobre pytanie – odpowiedziała mu wymijająco.
Szanowna młodzieży do pracy! – krzyknęłam na nich dyscyplinująco. Miałam już dosyć tych godów w ich wykonaniu.
– Marcin, daj spokój Izie, dałam jej zadanie do wykonania, a Ciebie proszę do mnie – starałam się mu to przekazać bez ujawniania targających mną emocji.
Odwróciłam się do okna i wpatrywałam się w ulicę. Marcin wszedł do mojego gabinetu, domyślając się, że powinien zamknąć za sobą drzwi.
Stanął za mną tak blisko, że czułam jego oddech na moich włosach.
– Marcin, jest mi bardzo przykro. Wiem, że to jest Twoje prywatne życie. Wiem, że nie mam prawa od Ciebie niczego oczekiwać. Wiem, że możesz się wycofać w każdej chwili… szamotałam się w gąszczu słów.
– Po takim wstępie to już musisz mi powiedzieć, o co chodzi – oświadczył szczerze zaniepokojony.
– Bzykałeś ją? – obróciłam się i powiedziałam mu to w twarz, patrząc mu prosto w oczy. Liczyłam, że w nich rozpoznam czy kłamie.
– Kogo? Izę? – czy ty kobieto zwariowałaś? Za kogo Ty mnie masz. Za psa na baby?
– Mylę się?! A kto powiedział, że miał każdą, którą chciał mieć. Pamiętam wszystkie Twoje słowa. Znałeś ją wcześniej.
– Po pierwsze, obraziłaś mnie i to bardzo. Po drugie, nigdy więcej nie zadawaj mi takich pytań. Po trzecie, choć nie muszę Ci odpowiadać na to bezczelne pytanie… – kontynuował wyliczanie.
– Ja muszę to wiedzieć Marcin. Jak mi odpowiesz, powiem Ci dlaczego – starałam się załagodzić sytuację.
– Nie, nie spałem z nią, choć Marcin, którego masz w swojej głowie, na pewno by jej nie przepuścił. Może i ja nie powinienem – w jego głosie słychać było, że poczuł się dotknięty moimi słowami.
– Marcin przepraszam Cię najmocniej, jak tylko potrafię. Skoro jednak sprawa zaszła tak daleko, powiem Ci, dlaczego tak postąpiłam. Mój ojciec widzi w Was parę – wyjaśniłam mu.
– Tak Ci powiedział? Teraz już wiem, dlaczego mnie pytał, czy jestem wolny. Odpowiem Ci tak. Nikt mi życia za mnie układał nie będzie. Koniec tematu. Powiedz lepiej, co powiedział Twój mąż.
– Zgadza się, ale chce, byś cały czas był w gumce – streściłam mu przebieg tej rozmowy nie wdając się w zbędne dla niego szczegóły.
– Przygotuj się na to, że i tak będę Cię brał bez prezerwatywy. Jak to zrobię, to już moja sprawa – orzekł twardo.
– Chyba będziesz musiał go związać – poczułam się wyraźnie, lepiej rozmawiając z Marcinem o naszych sprawach.
– Nie będę musiał. On się będzie trząsł z podniecenia, jak zobaczy nas razem.
– Myślisz?
– Baśka, Twój mąż ma zadatki na rogacza. Sprawdź sobie kto to taki. Będziesz wiedziała, jak z nim postępować. A teraz chodź tu do mnie… – powiedział, łapiąc mnie za biodra i przyciągając do siebie.
– Powinienem Cię teraz zerżnąć tak, żeby ta małolata słysząc nas, bawiła się sama pod drzwiami. Najlepiej patrząc przez dziurkę od klucza. Myślisz, że ona może z Tobą konkurować?
– Jest zajebista i Ty dobrze o tym wiesz – stwierdziłam fakt.
– Ile czasu zajmie Ci zorientowanie się, że jesteś o mnie zwyczajnie zazdrosna? – nazwał rzeczy po imieniu.
– Przesadzasz. Chodziło mi o to, żebyś się nie wycofał – skłamałam.
– I ja i Ty możemy to zrobić w każdej chwili, niezależnie od okoliczności, nieprawdaż?
– Masz rację – nie pozostało mi nic innego, jak się z nim zgodzić.
Dopiero później zdałam sobie sprawę z tego, że popełniłam błąd, przez który mogłam go stracić już podczas tej rozmowy. W sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy, nie miałam prawa stawiać mu żadnych żądań. Z tego powodu musiałam z bólem przełknąć, że jeszcze tego samego dnia Marcin zabawiał Izę na kawie.
– Ha, ha! Poważnie, nasz profesor wyrzucił własnego syna z egzaminu? – wykrzyczała na cały lokal, wzbudzając zainteresowane ludzi siedzących przy stolikach obok. Wykorzystałem ten moment.
– Nie wiem, czy wiesz, ale wszyscy ludzie na nas patrzą – oznajmiłem, jedynie udając zażenowanie.
– Przepraszam, ale ta historia to bomba! – odpowiedziała wyraźnie rozbawiona.
– Nie tylko dlatego, spójrz na tego faceta po lewej, tego, który teraz odwrócił wzrok. Skanuje Cię odkąd tu weszliśmy.
– Jak myślisz, o co mu chodzi? – zapytała, chichocząc pod nosem, co świadczyło o tym, że jest w pełni świadoma swojej atrakcyjności. Podobało mi się to. Nie ma nic gorszego, niż dziewczyna, która będąc łabędziem, udaje brzydkie kaczątko.
– Najprawdopodobniej upatrzył sobie nową ofiarę – zażartowałem.
– Mówisz? Co mógłby zrobić takiej niewinnej dziewczynie jak ja? – zapytała, puszczając do mnie oczko.
– Wszystko, na skutek czego przestałaby być niewinna – odpowiedziałem asekuracyjnie, powstrzymując się od bardziej bezczelnego komentarza. Nie znałem Izy na tyle, by wiedzieć, czy łatwo się obraża, choć podejrzewałem, że tak nie jest i że ma ona spore poczucie humoru. W końcu siedziała ze mną na kawie, śmiejąc się i bawiąc swoimi włosami. Dogryzała mi, a ja dogryzałem jej.
– To brzmi kusząco – odparła, potwierdzając moje przypuszczenia. Nasze spojrzenia skrzyżowały się na dłuższą chwilę.
– W takim razie miej się na baczności także przede mną – zaintrygowany przebiegiem rozmowy próbowałem jeszcze podkręcić temperaturę naszego flirtu. Zawiodłem. Te słowa najwyraźniej ją speszyły.
– Chodźmy już. Mam coś jeszcze do załatwienia na mieście – oznajmiła, nie patrząc mi w oczy. No ładnie Marcin, nieźle schrzaniłeś – wyrzucałem sobie w myślach. Niepotrzebnie.
– Znasz się na damskiej bieliźnie? – nie wierzyłem własnym uszom. Dziewczyna wpierw chciała zrzucić mnie ze skały, a teraz podaje mi rękę.
– Parę razy doradzałem siostrze – wolałem nie wchodzić po raz drugi na grząski grunt.
– Doradzisz teraz mi? Upatrzyłam sobie dwuczęściowy komplet w sklepie w centrum, ale nie wiem, czy będzie mi pasował – stwierdziła z uśmiechem na ustach.
– Zatem prowadź – wyraziłem zgodę.
Proponując Izie „przysłowiową kawę”, miałem na myśli wstępne zintegrowanie się, tak, żeby nam się lepiej pracowało. Skoro jednak sprawy same toczą się w interesującym kierunku, czemu nie dać się ponieść chwili i zagrać trochę na nosie tej drugiej, zazdrosnej złośnicy? – znalazłem dla siebie szybkie usprawiedliwienie.
Spacerując z Izą po mieście, byłem zdumiony, ile facetów odwracało się na jej widok. To niewiarygodne, że gatunek męski nie poddaje się zmianom. Rządzi nami instynkt i wszyscy jesteśmy tacy sami. Ona zupełnie nic sobie z tego nie robiła, ponieważ nie było to dla niej nic nowego. Chwilami sam celowo zwalniałem kroku, by podziwiać dostojny sposób, w jaki stawiała kroki na bruku ulicy. Dziewczyna ma szyk, to pewne – zauważyłem.
Po dotarciu do sklepu okazało się, że Iza rozpisała dla mnie o wiele mniejszą rolę, niż zakładałem. Owszem wybraliśmy dla niej bieliznę, ale postanowiła nie pokazywać mi się w niej. Nie omieszkałem jej tego powiedzieć.
– Jesteś facetem. Użyj wyobraźni – przez takie prowokujące teksty nabrałem chęci, by ją bliżej poznać. Zdecydowanie bliżej…
Siedząc w domu wieczorem, nie mogłem przestać myśleć o zachowaniu Baśki, które zdecydowanie mi się nie podobało. Świadczyło jednoznacznie o tym, że kobieta zaczyna się angażować. Z pewnością już nie chodzi jej tylko o dziecko, choćby nawet sama temu zaprzeczała. Mogło jej o nie chodzić, ale tylko na początku. Potem zwyczajnie odkryła zalety dobrego seksu i teraz chce się w nim zatracić, ryzykując swoim małżeństwem. Jej mąż nic mi nie zrobił. Znałem go tylko przelotnie, choć zdążyliśmy przejść na „ty”. To wszystko zaczynało się komplikować. Poza tym wciąż miałem w pamięci słowa Baśki o jej ojcu, który rzekomo chce nas z Izą wyswatać. Ta dziewczyna jest po prostu zajebista – rozmarzyłem się. Czy jednak dla kogoś, kto zasmakował starszej od siebie kocicy, młoda studentka nie jest wciąż podlotkiem? Niejeden powiedziałby mi, że zwariowałem, ale wtedy tak to widziałem.
Z niekończących się rozmyślań wyrwał mnie dźwięk wiadomości. Baśka czy Iza? – nie widziałem innych możliwości o tej porze.
– Hej, tak żebyś jednak nie musiał używać wyobraźni, bo mógłbyś coś przekłamać – napisała mi główna bohaterka dnia.
– Tego byśmy nie chcieli, prawda? – doskonale wiedziałem, co ma na myśli.
– Zdecydowanie. Masz zdrowe serce? – zapytała mnie ni z gruszki, ni pietruszki.
– Wszystko mam zdrowie – odparłem. Za chwilę zrozumiałem, do czego piła.
Otrzymałem od Izy jej zdjęcia w świeżo kupionym komplecie. Były robione najpewniej w jej pokoju, przy dużym lustrze. Poczułem uderzenie krwi w skroniach. Ta dziewczyna doskonale wiedziała, jak się prezentować. Założyła czarne szpilki na wysokim obcasie, do zdjęć starannie dobierając oświetlenie i makijaż. To, co jednak było w niej najlepsze, to jej sylwetka. Sto procent kobiecości i jeszcze plus dziesięć. Długie nogi, odpowiednio szerokie biodra, wąska talia i dość obfity biust. Całość okraszona bardzo seksownym kolczykiem w pępku imitującym diament. Materiał był nieprześwitujący, co nie było jego wadą, jako że fakt ten pozbawiał ów strój elementu banalności.
– Tylko nie zaprzeczaj, musiałaś pracować jako fotomodelka – zagaiłem, nie ujawniając zachwytu nad jej urodą.
– Stare dzieje – potwierdziła, że miałem rację. Powiesz mi coś jeszcze?
– Nie będę Ci prawił banałów, bo do takich zdążyłaś już przywyknąć – odpowiedziałem.
– Przestań, nie jestem tak rozchwytywana, jak myślisz – takiego wyznania się nie spodziewałem. Zacząłem się nawet zastanawiać, czy Iza mnie nabiera, czy też ma to do siebie, że traci przy bliższym poznaniu.
– Masz wspaniałą figurę Iza, ale dalsze przebywanie z Tobą będzie dla mnie niekomfortowe – chciałem ją zaskoczyć.
– Jesteś na dobrej drodze, żeby mnie obrazić Marcin – odpisała na spokojnie, z przymrużeniem oka.
– Skądże. Chodzi o to, że przy Tobie moje serce może jednak nie nadążyć – wyjaśniłem jej, co miałem na myśli.
– Ha, ha! Patrzcie, jaki się dziadek znalazł. Podoba mi się Twoje poczucie humoru.
Wspaniale nam się rozmawiało przez blisko godzinę. Nawiązując do jej śródziemnomorskiej urody, dowiedziałem się, że jej babcia była Włoszką. Ustawiło to naszą rozmowę na tory kuchni włoskiej oraz mody.
– Iza, ponieważ nie lubię braku wzajemności, zapytam, czy chcesz ode mnie jakieś zdjęcie? – uznałem, że będzie to dobry sposób na zakończenie rozmowy.
– Dobrze, że nie widzisz, jak poczerwieniałam. Nie zabij mnie jutro, ale jak już zacząłeś, to poproszę o Twoje zdjęcie bez koszulki.
– Mówisz, masz. Poczekaj chwilę, zrobię aktualne.
Rozmowa z Izą oraz jej zdjęcia wywołały u mnie potężną erekcję. Żeby ją przed nią ukryć, na bokserki nałożyłem jeszcze dresy do ćwiczeń i zrobiłem zdjęcie.
– Ciacho z kremem! – zaskoczyła mnie bezpośredniością, po czym dodała – Ale ten push-up naprawdę mogłeś sobie darować. Cześć.
– Chwila, poczekaj, jaki push-up? Nie wiem, o co Ci chodzi?
– O tę wkładkę do bokserek…
– Tam nie ma żadnej wkładki, istnieje w ogóle coś takiego? – zapytałem, wtenczas nie wiedząc, że coś takiego rzeczywiście istnieje. Dopiero po naszej rozmowie uzmysłowiłem sobie, że chodziło jej o wkładkę powiększającą optycznie zarys penisa w bieliźnie. Czego ten świat nie wymyśli?
– Przepraszam Cię Marcin, jest już późna pora, a jestem zmęczona. Coś musiało mi się pomylić – odpisała wyraźnie zawstydzona.
– Jasne, do zobaczenia w pracy – napisałem jej na pożegnanie, nie uzyskując już odpowiedzi.
Szybki prysznic po powrocie do domu jest dla mnie nieodzowny. Po takim doładowaniu baterii mam energię na cały wieczór. Do pracy, do eksperymentowania w kuchni, do zajmowania się ogrodem czy do seksu z mężem. Ups, to ostatnie od kilku tygodni przestało być aktualne. Nasze pożycie zamarło po moim pierwszym seksie z Marcinem. Kto ponosi za to winę? – dręczyło mnie to pytanie. Pewnie, jak to w życiu, zawsze obie strony. Marcin był tu tylko „czynnikiem wywoławczym” naszych z Darkiem problemów. Wina mojego męża polegała na tym, że od lat nie umiał sprawić, bym czuła się przy nim prawdziwą kobietą. Nie zaspokajał mnie ani seksualnie, ani emocjonalnie. Darek przyzwyczaił mnie do tego stanu tak bardzo, że uznałam, że właściwie tak wygląda typowe małżeństwo. Sprawił, że przestałam prosić o więcej. Teraz jednak pojawił się on… Z kolei moja wina była w tym, że jak już spróbowałam nowego, nieznanego mi soczystego owocu, to zatraciłam się w jego smaku. Jakby tego było mało, zaczęłam obawiać się, że stracę ten owoc na rzecz młodszej ode mnie kobiety. Przyznałam to przed sobą i postanowiłam działać, żeby do tego nie dopuścić.
Na początek przejrzałam kilka stron internetowych o tematyce zdrady kontrolowanej. Uznałam, że jeżeli Marcin miał choć trochę racji w tym, co mówił, to Darek nie jest klasycznym rogaczem. Nazwałabym go raczej rogaczem utajonym, który sam nie przyznaje się przed sobą, że nim jest. Stara się to wypierać, a jednocześnie pragnie brnąć w to dalej. Jeżeli wycofuje się, to tylko dlatego, że się boi, a nie dlatego, że nie chce. Cała ta tematyka była jednak dla mnie odpychająca. Może są kobiety, którym odpowiada to, że ich mężowie oddają je innym facetom, ale dla mnie to przekreślenie męskości. Według mnie facet powinien być zazdrosny, zachłanny i musi bronić swojego terytorium. W obliczu tego uznałam, że jeżeli Darek rzeczywiście zatraci się w tym, co zobaczy i będzie chciał ode mnie więcej, z przykrością będę zmuszona odejść od niego.
Zdałam sobie sprawę z tego, że już mogłam być w ciąży. Przecież w szczycie owulacji trzy razy strzelił we mnie młody facet, w którego płodność nie śmiałam wątpić. W dodatku taki facet, którego natura obdarzyła obfitym wytryskiem. Trudno – uznałam. W takiej sytuacji trzeba będzie wszystko odwołać i żyć dalej. Skrycie miałam jednak nadzieję, że jeżeli los przyniesie mi dziecko, to zrobi to dopiero w następnym miesiącu…
Na szybko wyliczyłam najbardziej prawdopodobną datę naszego szalonego mityngu – piątek za trzy tygodnie. Wspaniale! – uznałam. Koniec tygodnia bardzo mi odpowiadał. Marcin zarzekał się, że weźmie mnie na oczach mojego męża tylko raz. Nawet jeżeli mówił szczerze, podjęłam decyzję, że nie wypuszczę go z domu wcześniej, niż w sobotę po śniadaniu… Jeżeli to ma być nasz ostatni raz, to wycisnę z Marcina ostatnie soki – postanowiłam.
Następnie wybrałam, w co się ubiorę, tak żeby obu panom na mój widok od razu opadły szczęki i stanęły penisy. Uznałam, że nie będę bawić się w żadne spódnice ani obcisłe spodnie, które i tak długo na mnie nie pobędą, choć pewnie mój mąż życzyłby sobie, żebym miała otwór wycięty w majtkach specjalnie na ten wieczór i nie musiała ich w ogóle zdejmować. O nie, kochanie. Mój strój będzie dla ciebie zaskoczeniem i upokorzeniem jednocześnie.
Najlepszym miejscem do naszych zabaw wydał mi się salon na parterze z dużą kanapą, naprzeciwko której stoi fotel. Niech to będzie spektakl z najlepszą miejscówką dla tego jedynego widza. Rolety będą zasłonięte, a światło będzie nakierowane dokładnie na ciała dwóch pierwszoplanowych aktorów.
Uznałam, że skoro mój mąż koniecznie chce prezerwatyw, to niech sam je kupi. Nie omieszkałam mu tego natychmiast przekazać.
– Darek, możesz do mnie podejść? – zawołałam mojego męża. Kiedy już to zrobił, przekazałam mu – mój znajomy zgodził się na prezerwatywę.
– Wiedziałem! Nie miał wyjścia – chełpił się. Było to dla mnie bardzo frustrujące.
– Tylko to Ty musisz je kupić – zgasiłam go.
– Ja mam mu gumki kupować? – był wyraźnie zirytowany.
– A czyj to był warunek, kochanie? Jego czy Twój? – postawiłam sprawę jasno.
– Niech będzie – odrzekł zrezygnowany. Kiedy wydawało mi się, że ta rozmowa zmierza ku końcowi, Darek spojrzał mi głęboko w oczy, zawahał się i zapytał – Wiesz jaki rozmiar powinienem kupić?
W mgnieniu oka zrozumiałam, o co mu tak naprawdę chodzi. Mój mąż z pewnością wolałby, aby „ten” facet miał podobny rozmiar penisa do jego. Widocznie Darek był świadomy swoich mankamentów, choć nigdy o tym nie rozmawialiśmy. Dobrze wiedziałam, co powinnam odpowiedzieć.
– Rozmawiałam z nim o tym. Wyszło na to, że macie taki sam rozmiar – spostrzegłam, że mój mąż z trudem ukrywa zadowolenie.
– Nie zapomniałeś jeszcze o czymś? – zapytałam go.
– To chyba było najważniejsze – słychać było ulgę w jego głosie.
– Jest jeszcze jedna rzecz, kup dla mnie jakiś dobry lubrykant.
– Masz rację kochanie – uradował się. To oczywiste, że będziesz go potrzebować. Wszystko rozumiem – odparł, nie zdając sobie sprawy, że w istocie rozumie z tego niewiele.
Po tym, jak mój mąż wrócił do swoich zajęć, wpadłam na pewien szalony pomysł. Odnalazłam w telefonie zdjęcie, które robiłam w wannie dla Marcina po naszym pierwszym spotkaniu. Była na nim moja cipka z pięknie odsłoniętym wejściem, z której wypływała strużka śluzu. Zdjęcie poszło do niego z zapytaniem – Zastanawiam się, jak ją przystroić na nasze spotkanie? Jakieś sugestie?
– Widzę, że chcesz mi ciągle przypominać, gdzie jest moje miejsce? – odpisał niemal natychmiast.
– No jasne, zamieszkaj między moimi nogami – odpowiedziałam ironicznie, po czym dodałam – Zaznaczam, że nie chodzi mi o bieliznę.
– Hmmm, zrób sobie nad nią paseczek w kształcie litery „M”, dla męża oczywiście – słodko kłamał.
– A nie dla Marcina?
– Cicho. Niech każdy z nas myśli, że to dla niego – odpisał.
– W zasadzie wszystko z Darkiem ustaliłam. Szykuj się na piątek za trzy tygodnie.
– Mam coś wziąć ze sobą? – zapytał tajemniczo.
– Nie mam żadnych oczekiwań – odpowiedziałam, nie do końca rozumiejąc, co ma na myśli.
– Wezmę kajdanki. Na wszelki wypadek – poinformował mnie.
– Chciałabym widzieć, jak go nimi skuwasz.
– Żaden problem, niech tylko spróbuje się stawiać.
– To zależy od Ciebie, ale szykuję się na najgorsze, bo Ty zawsze prowokujesz – stwierdziłam fakt.
– Czyli to dobrze, że je wezmę – odpisał z przymrużeniem oka i kontynuował – Piekielnie mnie teraz podnieciłaś.
– Powiedz mi lepiej, dlaczego chcesz, żebym była maksymalnie niezaspokojona przed naszym spotkaniem? Czyżbyś tylko takiej kobiecie potrafił dogodzić? – chciałam mu pokazać, że nie trzymam go na piedestale.
– Baśka, puszczę to mimo uszu. Potrafię zapewnić rozkosz każdej kobiecie. Póki co, czerpiesz garściami z mojego doświadczenia – zagiął mnie.
– Dalej zamierzam to robić – prowokowałam go. Dobrej Nocy Marcin.
– Dobrej Nocy piękna – pożegnał się.
– Basiu, co Ty tu robisz tak wcześnie? – zapytałem, widząc ją szukającą kluczy przed drzwiami kancelarii następnego dnia.
– Ojciec zapomniał wziąć ze sobą akt. Mam mu je zawieźć.
– Daj, otworzę to szybciej od Ciebie – zadeklarowałem pomoc, biorąc od niej wspomniane klucze.
Po uporaniu się z dwoma zamkami i wejściu do środka pomogłem Basi znaleźć te akta. Kiedy miała już wychodzić, rzekła z uśmiechem – Wiesz, że zapomniałeś się ze mną przywitać?
W odpowiedzi dostała ode mnie jedynie subtelne cmoknięcie w twarz w okolicy jej prawego ucha. Nie miałem ochoty z rana na żadne gierki. Jej to jednak nie wystarczało.
Jedną ręką złapała mnie za kark i pocałowała tak mocno, że aż przygryzła mi dolną wargę. Drugą rękę włożyła między moje nogi, ściskając mnie za jądra. Nie poznawałem tej kobiety od jakiegoś czasu, ale teraz zdałem sobie sprawę, że staje się ona seksualną bestią.
– Chcesz go? – spojrzałem jej głęboko w oczy.
– Przecież wiesz, że tak…
– To klękaj – rozkazałem.
– Co? Marcin, nie mam teraz czasu. Ojciec czeka na akta. Nie stawiaj mnie w…
– To klękaj, straciłaś 10 sekund. Nie wiesz, co masz robić?
Basia bez słowa odpięła pasek od moich spodni, ściągając je oboma rękami razem z bokserkami. Splunęła na swoją dłoń, natychmiast kierując ją na główkę mojego penisa.
– Marcin, ja mam góra 5 minut…
– To dlaczego tracisz czas na rękę? – odpowiedziałem bezczelnie.
Basia znalazła się na kolanach. Natychmiast poczułem jej wilgotny język na wędzidełku. Kilka delikatnych muśnięć i następnie cała główka znalazła się w jej gorących ustach. Zasysała ją raz, drugi, trzeci, mocno i zachłannie, jakby miała w ustach słodkiego lizaka. Zamknąłem oczy. Ona, widząc to, włożyła moją męskość do ust tak głęboko, że nosem dotykała już mojego podbrzusza. Poczułem, że przekraczam granicę wejścia do jej gardła. Obydwoje zastygliśmy bez ruchu. Byłem u wrót nieba.
– Cudownie. Ssij go maleńka, tak jakby od tego zależał Twój los – dopingowałem ją.
Spojrzała na zegarek. Zostało jej cztery minuty. Trzymając ręką mojego drąga, który już dawno osiągnął przewidziany przez naturę maksymalny rozmiar, tańczyła na nim językiem dotychczas nieznane mi figury. Nie doceniałem jej umiejętności oralnych, zapominając, że to mężatka z kilkunastoletnim stażem. Tymczasem była to najlepsza w tego rodzaju seksie kobieta, z którą miałem okazję współżyć.
– Spodziewałeś się takiego początku dnia? – zapytała, natychmiast powracając do wykonywanej czynności.
– Gdybym zbudził się przy Tobie w tym samym łóżku, wręcz bym tego oczekiwał – odpowiedziałem.
Upływała ostatnia minuta. Basia zmęczyła się już na tyle, że zrobiła ze swojej ręki ciasną tuleję i już tylko masturbowała mnie od trzonu penisa do jego główki i z powrotem. Takie pieszczoty zawsze powodują u mnie drżenie nóg.
– No dawaj, chcę widzieć, jak się spuszczasz! – nie było to romantyczne z jej strony.
Nie zamierzałem spełnić jej żądania. Na drżących nogach udało mi się mocno zacisnąć mięsień PC. Po chwili wicia się jak piskorz było po wszystkim. Szczytowałem, nie dając jej oczekiwanej przez nią satysfakcji.
– Cham, nie mężczyzna! – skwitowała krótko, wstała, chwyciła akta i wyszła.
Zrozumiałem, że tym razem to nie zwykłe żarty i Basia poczuła się mocno urażona. Dlatego też, zanim wróciła od ojca czekał na nią w gabinecie bukiet czerwonych róż z celowo mylącym bilecikiem „Za pomyślne załatwienie sprawy. M.”.
Po naszej jakże intrygującej konwersacji na czacie, Iza starała się nie przebywać ze mną sam na sam oraz podświadomie unikała mojego wzroku, ilekroć na siebie wpadaliśmy. Zajęło jej dobrych kilka dni, by zaczęła ze mną normalnie rozmawiać.
Z upływem kolejnych dni dał się zaobserwować wyraźny wzrost napięcia pomiędzy obydwiema paniami. Winną tego stanu rzeczy nie była oczywiście Iza, jako że nie wiedziała nic o moich relacjach z Basią. Inicjatywa rywalizacji wyszła właśnie od tej drugiej. Baśka wprowadziła w miejscu pracy zwyczaje modowe rodem z włoskich wybiegów. Codziennie pojawiała się w coraz to nowych sukienkach, idealnie dopasowanych do jej fantastycznej figury. Co więcej, nie można było jej zobaczyć drugi raz nawet w tych samych butach. Eksperymentowała z różnymi fryzurami, nie zmieniając tylko koloru włosów. Może nie byłoby z tego takiej afery, gdyby Iza nie podniosła rzuconej jej rękawicy. Postanowiła dorównać kroku Basi, co było nie lada wyzwaniem. Dla kontrastu ubierała się na sportowo, przeciwstawiając szykowne sukienki Basi oraz buty na wysokich obcasach obcisłym spodniom i skórzanym snickersom. Zawsze dobierała bluzki w ten sposób, aby można było widzieć zarys jej delikatnie umięśnionego brzuszka z kolczykiem w pępku. Mój wzrok sięgał wielokrotnie w to miejsce, co nie spodobało się zaginającej na mnie parol lwicy.
Widać było, że Basia próbowała z tym walczyć, ale była wobec Izy szalenie nieuprzejma. Rozmowy pełne uszczypliwości, zlecanie zbędnych czynności biurowych i częstych wyjść z dokumentami były na porządku dziennym. Młoda znosiła to wszystko z godnością, czym okazała dojrzałość charakteru. Z pewnością jednak domyślała się, że stała się dla Baśki osobą niepożądaną.
Od czasu incydentu związanego z zostawieniem akt przez mojego szefa, moje kontakty z Barbarą uległy ochłodzeniu. Był to okres, w którym tak zacząłem ją nazywać w myślach. O naszym planowanym spotkaniu w ogóle nie rozmawialiśmy, a został do niego zaledwie tydzień. W tym okresie wystarczył jeszcze jeden wyskok tej kobiety, abym ostatecznie zrezygnował. Miałem dosyć jej zachowania. W międzyczasie zbliżyłem się do Izy. Pomogła nam w tym praca, ponieważ to ostatecznie ja więcej czasu spędzałem z nią w ramach nadzoru nad jej czynnościami. Iza jawiła mi się jako przeciwieństwo Barbary. Równie piękna co Barbara, ale miła, szczera i wyważona dziewczyna, choć nie wydawała się być mną szczególnie zainteresowana. Miało się wkrótce okazać, że jednak było inaczej.
– Marcin mam delikatną sprawę – zagaiła do mnie, zamykając drzwi do pokoju, w którym pracowałem. Było to znamienne.
– Jasne, o co chodzi? – odpowiedziałem.
– Na piątek mam mieć gotowy projekt na zaliczenie ćwiczeń na uniwerku, a jestem z nim w powijakach, może wpadłbyś do mnie do domu i mi pomógł. Gwarantuję rewanż – uśmiechnęła się zalotnie.
– Czyżbyś nie mieszkała z rodzicami? – zapytałem.
– Coś Ty, wynajmuję kawalerkę – uspokoiła mnie.
– Pewnie, z przyjemnością, to kiedy i o której mam być?
– We wtorek o 18, adres wyślę Ci w wiadomości.
– Brzmi świetnie jak dla mnie.
Tego samego dnia, w poniedziałek, udałem się do gabinetu Barbary celem ostatecznego wyjaśnienia mającej miejsce kosy między nami.
– Czego chcesz? – powitała mnie oschle.
– Basiu, ja rozumiem, że wtedy przegiąłem, ale…
– Nie wymyślaj nic na swoją obronę, upokorzyłeś mnie jako kobietę – oznajmiła łamiącym się głosem.
– To co, mam przyjść do Was w ten piątek, czy nie? – postawiłem sprawę jasno.
– Wiesz co… – tu nastąpiła długa chwila ciszy – ja będę na Ciebie czekać, ale jeśli masz się czuć do czegokolwiek zmuszony… – zachowywała się, jakby była równolatką Izy, a nie dojrzałą kobietą.
– Baśka, gadasz głupoty, do niczego mnie nie zmuszasz. Ustalmy sobie jedno, jeśli chodzi o relacje z kobietami, lubię się dobrze bawić. Lubię rywalizację, gry i przekomarzanie się. Dlatego zachowałem się wtedy w taki sposób. Pamiętaj, że to Ty złapałaś mnie za jaja, a nie ja Ciebie…
– Ta fraza okazała się przydatna dla rozładowania atmosfery. Oboje zaczęliśmy się śmiać, tym mocniej, gdy ona powiedziała – To chyba jedyna rzecz, której nie jesteś w stanie mi zrobić.
– Wreszcie czuję, że jesteś sobą – odpowiedziałem. Pamiętaj, w piątek w Twoim domu będą leciały wióry.
– Już tak nie obiecuj, bo jeszcze się okaże, że po dwóch minutach trzeba Ci będzie zamawiać taksówkę. Jesteś tak samo naładowany, jak ja.
– Nie mam na imię Darek – zripostowałem. Będąc w Tobie, nigdzie nie będę się spieszył.
– Ani mi się waż – zakończyła naszą rozmowę.
Ubrany w elegancką marynarkę, przystąpiłem do wyboru wina na zbliżające się spotkanie z Izą. Nie miałem zamiaru nas upić, chodziło mi o zapewnienie niezbędnego luzu w przyjemnej konwersacji. Wiedziałem, że sprawy Izy na uczelni nie są jedynym powodem, dla którego mnie zaprosiła. Złapaliśmy dobry kontakt, co mnie również zachęcało do poznania tej dziewczyny bliżej. Jak blisko, miało dopiero pokazać życie. Wybrałem półsłodkie gruzińskie wino, którego bukiet wydawał mi się idealnie komponować z atmosferą takiego wieczornego spotkania.
O umówionej godzinie stanąłem pod drzwiami mieszkania ślicznej brunetki. Niespodzianka, Iza nie otworzyła drzwi, a jej telefon milczał. Byłem daleki od podejrzewania czegoś złego, po prostu założyłem, że wystawiła mnie do wiatru. Nie chcąc odchodzić bez sprawdzenia, czy dziewczyna jest w domu, nacisnąłem klamkę drzwi. Nieźle laska jest roztargniona – stwierdziłem po tym, jak otworzyły się drzwi. Ostrożnie wszedłem do mieszkania, mając na uwadze, by nie przestraszyć Izy, gdyby jednak ta była w domu. Sprawdzenie przedpokoju, pokoju i kuchni było jednak bezowocne. Zostało mi już tylko jedno pomieszczenie …
Po wejściu do łazienki czekał mnie nieziemski widok – śpiąca królewna w wannie. Dosłownie. Iza najwyraźniej zasnęła, kiedy gorąca woda otuliła jej ciało. Nie byłbym mężczyzną, gdybym powstrzymał swój wzrok przed spojrzeniem na obszar położony znacznie poniżej jej wyrazistych kości policzkowych. Podniecające, a zarazem perwersyjne było dla mnie móc oceniać ciało Izy, gdy ona nie zdaje sobie z tego sprawy. Piękna w ubraniu, okazała się esencją kobiecości nago. Od razu zwróciłem uwagę na starannie wydepilowaną cipkę, nad którą pozostawiony był pasek gęstych, czarnych i krótko przystrzyżonych włosów w kształcie trapezu. Iza posiadała trochę bardziej wydatne od Basi wargi sromowe, które jednak perfekcyjnie pasowały do całości obrazu. Stanowiły bramę, za którą na jakiegoś szczęśliwca mogła czekać wyłącznie rozkosz. Idealność jej talii dopełniały dyskretnie zarysowane żebra, nad którymi spoczywały wydatne i kształtne piersi z dużymi sutkami i niewielkimi aureolami.
Ta dziewczyna jest stworzona do seksu – mój zalany endorfinami mózg nie mógł wysilić się na głębszą refleksję, ale miał w sobie na tyle rozwagi, by kazać mi natychmiast opuścić łazienkę Izy.
Stanąłem na powrót w jej przedpokoju i zacząłem głośno wymawiać jej imię, udając, że jej szukam i jeszcze nie znalazłem. Iza, już jestem! Gdzie jesteś? – pytałem.
– Jasny gwint!!! – wykrzyczała Iza. Obudziła się, zdając sobie sprawę z komiczności zaistniałej sytuacji. Jasny gwint!!! – powtórzyła, następnie rzucając przez drzwi – Marcin, czy to Ty?
– Jeżeli nie umawiałaś się z kimś jeszcze, to ja – odparłem, starając się zmniejszyć jej zawstydzenie odrobiną humoru.
– Marcin, bardzo Cię przepraszam, zupełnie nie wiem, jak to się stało, musisz na mnie poczekać z 15 minut – oznajmiła, starając się ratować nasz wspólny wieczór.
– Iza, nic się nie stało, ja teraz wychodzę i wrócę za kwadrans – oznajmiłem.
– Dziękuję Ci i przepraszam! – odpowiedziała.
Wyjście na dwór dobrze mi zrobiło. Musiałem ochłonąć po prezentacji, jaką nieświadomie zafundowała mi Iza. Ilekroć bowiem zamykałem oczy, widziałem jej boskie ciało. Z zadumy nad nim wyrwał mnie jej SMS – Zapraszam na górę!
Kiedy wchodziłem po schodach już czekała na mnie w drzwiach, oparta o framugę. Była ubrana w granatowe jeansy i białą bluzkę, co przy jej urodzie było absolutnie wystarczające, żeby każdemu facetowi na jej widok oczy wyszły na wierzch.
Po wejściu do mieszkania usiedliśmy w jej pokoju. Iza poszła do kuchni zrobić nam herbatę, a ja usiadłem na krześle, które najwyraźniej wcześniej dostawiła ona dla mnie. W oczekiwaniu na nią rozglądałem się po jej pokoju, w którym dało się spostrzec uderzający porządek, czystość i wiele, wiele książek. Do tego pejzażu nie pasował tylko jeden szczegół – paczka prezerwatyw ukryta między książkami …
– Proszę, oto herbata dla Ciebie – oznajmiła, wchodząc do pokoju z tacą zawierającą dwie filiżanki. Jak Ci się podoba mój pokój?
– Ładnie mieszkasz – odpowiedziałem zdawkowo. Widzę, że czytasz Fausta – rzuciłem celowo, ponieważ wspomniana paczka leżała właśnie obok niego.
– To jedna z moich ulubionych … – a co to u diabła jest? – wyrwało jej się.
– Słuchaj, mnie nie musisz się tłumaczyć – odpowiedziałem.
– Co? To nie tak, jak myślisz! Marcin, ja nie wiem, skąd się to tu wzięło – powiedziała łamiącym głosem. Miała czerwone ze wstydu policzki i była bardzo wzburzona.
– Daj spokój Iza, jesteśmy dorosłymi ludźmi – wzruszyłem ramionami.
– Nie rozumiesz Marcin – fuknęła w moją stronę – ktoś musiał mi to podrzucić. Możesz coś dla mnie zrobić? Wyrzuć to do kosza, który jest w kuchni – poprosiła.
Posłusznie chwyciłem ową paczkę i udałem się do kuchni. Przed jej wyrzuceniem zdążyłem sprawdzić, że była pusta. Po powrocie do pokoju poinformowałem ją o tym.
– To musiała być Agata. Wiedziała o naszym spotkaniu i zrobiła sobie ze mnie jaja. To mi pasuje do jej charakteru. Zadzwonię do niej – oznajmiła wciąż zdenerwowana.
– Poczekaj Iza, nic mi nie musisz udowadniać – odparłem, chwyciwszy ją za rękę. Instynktownie przytuliliśmy się do siebie. Wyczułem lekkie drżenie jej ciała. Uderzył mnie piękny, waniliowy zapach jej włosów.
– Nie rozumiem tylko jednego … – zagaiłem. Spotykamy się w sprawie Twoich studiów, a koleżanka zostawia Ci pustą paczkę prezerwatyw.
– Oj, za dużo byś chciał wiedzieć – odparła, nieśmiało się do mnie uśmiechając. W gruncie rzeczy domyślałem się od początku, o co chodzi. Iza była samotna, a koleżanka tym żartem chciała ją zachęcić do działania w kierunku zmiany tej sytuacji.
– Z Ciebie też jest świnia! – niespodziewanie rzuciła w moją stronę, uderzając mnie w pierś.
– Ze mnie, a co ja Ci zrobiłem? – zapytałem mocno zdziwiony jej słowami.
– Twoje perfumy w łazience są tak intensywne, że musiałeś do niej wejść! Przyznaj się!
– I jak się z tym czujesz? – odrzekłem z szelmowskim uśmiechem.
– Jesteś bezczelny, powinnam Cię teraz wyprosić – moją uwagę zwrócił dobór słów, z którego wynikało, że wcale nie chce tego zrobić.
– Przepraszam Cię bardzo, ale uznałem, że lepiej będzie Cię nie zawstydzać. Nie moja wina, że zasnęłaś w wannie. Żegnam – odpowiedziałem, zwracając się w kierunku wyjścia z jej pokoju.
– Zaczekaj! Nie sądzisz, że to jest niesprawiedliwe? – zaskoczyła mnie takim postawieniem sprawy. Jej wyraz twarzy uległ zmianie. Miała rozszerzone źrenice, oddychała ciężko…
– Co jest niesprawiedliwe? – zapytałem, oczywiście wiedząc, do czego ona zmierza.
– Ty mnie widziałeś nagą, a ja Ciebie nie! – gdybym usłyszał to, siedząc, spadłym z krzesła.
– Wiesz, nie jestem pewny, czy zasłużyłaś… – spodziewałem się po takiej ripoście ciosu w twarz. Gdyby mi go dała, byłby zasłużony.
– Masz cholernie duże ego – odparła zdecydowanie, ale spokojnie.
– Rozbieraj się – rozkazałem jej.
– Słucham? – zapytała z niedowierzaniem.
– Ty chcesz mnie zobaczyć nago, a ja Ciebie – oznajmiłem zgodnie z prawdą.
– Ty już swoje widziałeś, wtedy będzie dwa do jednego! – żartowała.
– Ok. Rozumiem, że się wycofujesz.
– Miałam Cię za dżentelmena, a Ty każesz się kobiecie samej rozbierać – wjechała mi na ambicję.
Nic nie mówiąc, złapałem Izę delikatnie za szyję i przyciągnąłem do siebie. Moje usta zatopiły się w jej ustach. Natychmiast zamknęła oczy i objęła mnie w pasie. Widać było, że marzyła o tym od dawna. Drżała z podniecenia. Jej język od początku prosił o wejście do moich ust, co było zajebiste, zważywszy na to, że nie każda kobieta to lubi. Tymczasem już po chwili to ona prowadziła nasze języki w tańcu. Momentalnie zmieniła się z infantylnie żartującej dziewczyny w kobietę, która wie, czego chce. Uwolniła swoje hamulce. Było to dla mnie duże zaskoczenie.
– Połóż się! – popchnęła mnie na łóżko. Muszę zobaczyć to, co zaintrygowało mnie na zdjęciu.
Zaskakiwała mnie coraz bardziej. Klamra od spodni w jej rękach ustąpiła szybko. Już tylko dwie warstwy materiału dzieliły ją od tego, co tak bardzo chciała zobaczyć. Moje spodnie opadły w dół.
– Ktoś tu jest bardzo podniecony – stwierdziła zalotnie, widząc moje slipy, na których odznaczała się już ciemna plama. Nie można było mi się dziwić. Odkąd kochałem się z Basią blisko miesiąc temu, nawet nie zrobiłem sobie dobrze. Wszystko chciałem zaoszczędzić dla niej z myślą o jutrze …
Iza masowała mojego penisa przez materiał, jednocześnie oblizując swoje wargi. Podnieciło mnie to. Tak jakby sama przygotowywała swoje usta do tego, co najwyraźniej zamierzała zrobić. Kiedy już chwyciła moje majtki po to, żeby je zdjąć, zdałem sobie sprawę z tego, że ona nie zrzuciła z siebie jeszcze żadnej garderoby. Powiedziałem jej to.
– Nie moja wina, że się ociągasz – odpowiedziała.
– Bezczelna! – drocząc się z nią, natychmiast podwinąłem jej bluzkę i zdjąłem z niej biustonosz.
– Z pewnością nie robiłeś tego pierwszy raz – stwierdziła, widząc, jak sprawnie mi to poszło.
– Przeraża Cię to?
– Odrobinę – odpowiedziała.
– Ok. To przerywamy… – bawiłem się z nią w najlepsze.
– Zamilcz wreszcie! – rzuciła w moją stronę, udając oburzenie.
Nie czekając na moją ripostę, Iza jednym ruchem zdjęła moje slipy. Na wprost jej twarzy wyskoczył mój penis w pełnej erekcji, gotowy do połączenia się z jej kobiecością.
– Zdjęcie nie zakłamywało perspektywy – oznajmiła z nieskrywanym zadowoleniem. Odkąd przesłałeś mi to zdjęcie, postanowiłam, że muszę Cię kiedyś sprawdzić – dodała z rozbrajającą szczerością.
– Sprawdziłaś, teraz mamy remis. Bierzmy się za Twoje zadanie z uczelni – jej mina po wypowiedzeniu przeze mnie tych słów sugerowała, że właśnie czuje, jakby przechodziła z nieba do piekła.
Nie chciałem tego dnia z Izą niczego więcej, choć ta dziewczyna kręciła mnie na maksimum. Miała nie tylko zajebiste ciało, ale i intrygujący charakterek, co tylko potwierdziła tamtego dnia. Trójkąty to jednak nie moja bajka, a taka figura przychodziła mi na myśl, gdybym wplątał nieświadomą dziewczynę w relację moją i Basi.
– Facet, który odmawia dziewczynie w takiej sytuacji, jest tchórzem albo… – zawahała się przed dokończeniem zdania.
– Albo… – ciągnąłem ją za język.
– Facetem z zasadami – wyjaśniła. Iza nie była obrażona, nie udawała takiej, a po prostu inteligentnie wybrnęła z niezręcznej dla nas sytuacji.
– Tak o mnie myśl – powiedziałem na zakończenie.
Po kolejnych dwóch godzinach, które spędziliśmy bardzo grzecznie w atmosferze wytężonej pracy i burzy mózgów, zadanie Izy, w którym miałem jej pomóc, było skończone. Po odprowadzeniu mnie do drzwi ta kruczoczarna piękność pocałowała mnie w usta i pożegnała się słowami – Marcin, chyba po dzisiejszym dniu dostrzegasz to, co powinieneś dostrzegać, a jeśli nie, to po prostu zapomnij o tym, co się dzisiaj wydarzyło.
Nie zdążyłem nic jej odpowiedzieć, zanim nie zobaczyłem numeru mieszkania na jego zamkniętych drzwiach. Iza najwyraźniej nie chciała poznać mojej odpowiedzi od razu, dając mi czas do namysłu.
– Kochanie! Możesz wejść do łazienki i mi pomóc? – zawołałam do swojego męża, który wkrótce stanął w drzwiach naszej łazienki. Zrobił wielkie oczy, ponieważ siedziałam na wannie taka, jaką mnie natura stworzyła.
– Czego chcesz, śpieszę się do pracy – po jego głosie słychać było, że nie ma ochoty ze mną rozmawiać. Starał się nawet na mnie nie patrzeć. Wiedział przecież, że to ten dzień…
– Kochanie, czy mógłbyś ogolić mi cipkę? – oznajmiłam bez owijania w bawełnę.
– Dla niego, tak? – zapytał agresywnym tonem, będąc już czerwonym na twarzy.
– Ależ Kochanie – mówiłam do niego celowo w przesłodzony sposób – Skądże znowu. Przecież depilacja to w dzisiejszych czasach standard. Co mój znajomy by o mnie pomyślał, gdybym dzisiaj była taka zarośnięta – brałam go pod włos.
– Zawsze robiłaś to sama – odpowiedział zażenowany.
– Bardzo Cię proszę – kontynuowałam.
– Niech Ci będzie – zgodził się.
– Tylko proszę, nie dotykaj jej palcami – w ten sposób chciałam mu przypomnieć moją wcześniejszą zapowiedź – „nie dotkniesz mnie, dopóki sama tego nie zechcę”.
– To jak mam to zrobić? – stwierdził poirytowany.
– Proszę, oto moja golarka.
Oczywiście kłamałam. Chciałam, by mój mąż, nie mogąc mnie dotknąć, przygotował mnie „tam” dla Marcina. Będzie o tym pamiętał, kiedy dzisiejszego wieczora przyjdzie mu oglądać, jak pokryty grubymi żyłami penis Marcina toruje sobie drogę we mnie.
– Ała! Wystarczy już! – przerwałam mu, udając, że mnie zadrasnął.
– Barbuś, przepraszam, nic Ci się nie stało?
– Nie Kochanie, ale sama już dokończę – odpowiedziałam mężowi, nie chcąc, aby zobaczył jaki paseczek zostawiam sobie nad aktualnie niedostępną dla niego cipką.
– Dobrze, do zobaczenia wieczorem – pożegnał się i wyszedł.
Po wyjściu Darka dokończyłam swoją część dzieła, kreśląc golarką równiutki paseczek w kształcie litery „M” bezpośrednio nad łechtaczką. Jak na pierwszy raz, wyszło bezbłędnie.
Tego dnia postanowiłam pracować zdalnie. W ten sposób miałam dla siebie więcej czasu, aby zaplanować przebieg wieczoru. Chciałam, żeby był on pod każdym względem przełomowy tak dla mnie, jak i mojego męża. Nie był to jednak wyłączny powód. Moja pochwa od rana ociekała śluzem w oczekiwaniu na mające przyjść spełnienie. Było to pokłosie prośby Marcina o to, abym przez cały czas od naszego ostatniego seksu nie zaspokajała się w żaden sposób. Drań chciał sprawić, żebym doszła w obecności męża tak mocno, jak nigdy z nim.
Do domu wróciłem późnym wieczorem i długo nie mogłem zasnąć, myśląc o tym, co się wydarzyło upływającego dnia. Stary, podrywają Cię dwie wyjątkowe kobiety – pomyślałem. Obie równie piękne, choć reprezentujące odmienne typy urody. Każda z nich interesująca, choć różna od drugiej z charakteru. Obie znajdujące się na różnym etapie swojej drogi życiowej – porównywałem je. Właśnie. Byłbym idiotą, gdybym to z Basią wiązał jakiekolwiek nadzieje na przyszłość. Moje serce bije mocniej przy niej, ale to przecież mężatka. Nie mogę zniszczyć jej rodziny. Seks z nią to przeżycie metafizyczne, ale związku nie stworzymy nigdy, to nierealne – tłumaczyłem sobie.
Jak tak dalej pójdzie, obie Panie znienawidzą się wzajemnie. Byłem o tym przekonany. Baśka już nie znosi Izy, a kiedy ta zorientuje się, dlaczego tak się dzieje, odpłaci jej pięknym za nadobne. Nie rozwal sobie życia i nie strać roboty! – ostrzegałem w myślach sam siebie. Tak czy owak, wiedziałem, że wkrótce nadejdzie dla mnie czas decyzji – będę musiał wybrać jedną z nich.
Kiedy przyjechałem do pracy, Baśki na szczęście w niej nie było. Izy też nie, ponieważ była wtedy na uczelni. Miałem cały dzień spokoju i mogłem efektywnie popracować.
Z pracy wyszedłem po piętnastej. Udałem się do sex-shopu po dwie rzeczy. Jedna z nich to kajdanki, kupione na wszelki wypadek z przeznaczeniem dla Darka. Najchętniej użyłbym ich jednak na jego żonie, ale na to – jak mi się wówczas wydawało – nie było żadnych szans. O drugiej rzeczy dowiecie się później…
Wracając do domu, kupiłem jeszcze paczkę prezerwatyw. Nie zamierzałem ich użyć, ulegając nonsensom Darka. Kupiłem je na wszelki wypadek, gdyby facet nie chciał w tej kwestii ustąpić. Potem szybki prysznic oraz wybór perfum i ubrania na wieczór. Gotowe. Podekscytowany mogłem wyjechać na spotkanie z mężem-rogaczem i jego żoną-hotką.
Punktualnie o osiemnastej dzwoniłem już do drzwi ich domu. Zgodnie z tym, czego się spodziewałem, otworzył mi Darek.
– Marcin, co Ty tu robisz o tej porze? Słuchaj, zostaw dla Basi to, co tam masz i zmykaj, bo zaraz mamy mieć gościa – nie spodobało mi się takie traktowanie mnie z góry przez tego nieudacznika.
– Ten gość, na którego czekacie, to ja – wypaliłem mu w twarz, śmiejąc się przy tym szyderczo.
Nie spodziewałem się aż takiej reakcji z jego strony. Facet złapał mnie za klapy marynarki i próbował podnieść, co było śmieszne, zważywszy na to, że nie miał do tego wystarczającej siły.
– Nigdy nie podnoś na mnie ręki! – ryknąłem na niego, miarkując cios, przed którym skulił się jak dziecko. Powinien dostać ode mnie w wątrobę, ale nie chciałem narobić sobie kłopotów.
– Skurwysynu, tak to sobie obmyśliłeś. Zachciało Ci się ciała mojej żony! – nie zamierzał się uspokoić, wobec czego przycisnąłem go do ściany.
– Jeszcze raz się tak do mnie odezwiesz, to będziesz leżał na wycieraczce pod drzwiami własnego domu! – ustawiłem go do pionu. W jednym masz rację, pragnę ciała Twojej żony i będę je dzisiaj miał – wyjawiłem mu to, zadając mu psychiczny ból. Facet nie rozumiał, że trochę spóźnił się z obroną swojej męskości. Kości już dawno zostały rzucone przez jego żonę.
Nie czekając na pozwolenie, wszedłem do ich domu. Nie będę opisywał jego wnętrza, dość powiedzieć, że mieszkali adekwatnie do swoich zarobków. Zająłem sobie wygodne miejsce na kanapie w salonie. Darek wszedł za mną, ale nie usiadł, tylko chodził w kółko z rękami na biodrach. Miałem z tego niezły ubaw, bo niby miał ochotę mnie wyrzucić, ale na szklanym stole leżały już damski lubrykant i paczka prezerwatyw. Jakich? – najmniejszy rozmiar na rynku. Mniejsza z tym, ale po co gość się rzuca, skoro sam przygotowuje takie rzeczy? – intrygowało mnie jego zachowanie.
Nastrój napięcia między dwoma samcami rozładował głośny stukot obcasów na drewnianych schodach. Oto schodziła po nich królowa wieczoru. Świetnie miała to zaplanowane. Dźwięk każdego uderzenia obcasa o kolejny schodek pojawiał się na tyle powoli, że miało się wrażenie, jakby ktoś odliczał sekundy do wejścia na scenę gwiazdy estrady. Moje serce w oczekiwaniu na widok Basi biło jak szalone. W skroniach słyszałem własny puls, a był to przecież dopiero początek naszego spotkania.
Jako że schody były nieoświetlone, Basia wyszła z cienia dopiero po zejściu na dół, w ten sposób przedłużając w nieskończoność nasze z Darkiem oczekiwanie na nią. Wiedziałem, że diablica ubierze się specjalnie dla mnie w taką kreację, żebym dostał erekcji na sam jej widok. Tak też się stało. Miała na sobie przepiękną, szytą na miarę sukienkę w kolorze burgund. Od razu spostrzegłem, że nie ma na sobie bielizny. Zdradziły ją sutki, wybijające się spod materiału jej sukienki. To, czego również nie założyła, to obrączki na palcu serdecznym prawej dłoni. Był to dla mnie sygnał, że tego wieczora należy wyłącznie do mnie. Kiedy zrozumiałem ten przekaz, uderzyło mnie uczucie gorąca, przez które człowiek musi się wysilić, by złapać oddech.
– Witam obu Panów, Ciebie mężu oraz Ciebie Marcinie – powiedziała bardzo oficjalnie, podchodząc do mnie i całując mnie w policzek. Z mężem nie przywitała się w podobny sposób.
– Jak widzisz mężu, to jego właśnie wybrałam do odegrania roli, którą sam wymyśliłeś – słowa Basi z pewnością były dla niego niczym kolce. To była zapowiedź tego, że ten wieczór będzie pełen takich uszczypliwości z jej strony.
Po jej słowach Darek, czerwony na twarzy z podniecenia i szoku, w jakim się wciąż znajdował z powodu wyboru swojej małżonki, podjął ostatnią próbę zachowania kontroli nad bieżącymi wydarzeniami, a w gruncie rzeczy nad swoją żoną i swoim życiem.
– Baśka, ale dlaczego właśnie on?! Przecież on jest od Ciebie o wiele młodszy – wyrzucił jej, popełniając kolejny błąd. Nigdy nie wypominaj kobiecie wieku jej kochanka – brzmi stara zasada, której mąż Basi nie znał.
– A co myślałeś Daruś, że oddam swoje ciało któremuś ze znajomych ojca lub Twoich kolegów? To ja wybieram faceta, z którym chcę mieć dziecko, a sam przyznasz, kandydata znalazłam niezgorszego… – kpiła z niego w żywe oczy, wbijając w jego serce kolejną szpilkę. Jeszcze chwila i zacznie mi być żal faceta, którego żona tak kastruje w mojej obecności – pomyślałem.
– Nie zgadzam się! – krzyknął w akcie rozpaczy. Wątpiłem jednak, by sam wierzył, że zdoła zapobiec nieuchronnemu.
– Czyżby? Kochanie, spójrz lepiej na swoje spodnie – postanowiła zakończyć dyskusję z mężem przez nokaut.
Facet wykonał jej polecenie i …. – nic już nie powiedział. Dlaczego? Sami się domyślcie.
– Nareszcie jesteś – powitała mnie ponownie Basia, siadając tuż obok mnie na kanapie. Był to piękny mebel obity czarną skórą, z którą nasze nagie, spragnione siebie ciała miały wkrótce wspaniale kontrastować.
– Niebiańsko pachniesz dziewczyno – powiedziałem jej na tyle głośno, żeby i mężuś to usłyszał. Uśmiechnęła się. Przybliżyłem nos do jej szyi i wciągnąłem powietrze do płuc, tak, żeby jeszcze intensywniej poczuć zapach, który dla mnie wybrała. Zacząłem bawić się jej starannie ułożonymi włosami, patrząc w jej duże, niebieskie oczy, po których było widać, że Basia znajduje się na emocjonalnym haju.
– Dlaczego musiałaś założyć właśnie nią? – przerwał nasz taniec godowy Darek, który, wciąż z wrażenia stojąc, cały czas obserwował swoją małżonkę.
– Dlaczego nie? Kupiłeś mi ją na wyjątkową okazję, a taka właśnie dzisiaj jest – odpowiedziała mu. Wtedy nie rozumiałem, o co mu chodziło. Później dowiedziałem się od Basi, że mąż kupił jej tę sukienkę na zbliżającą się rocznicę ślubu …
– Nie guzdrz się. Nalej nam po szklance Twojej szkockiej. Chcę się jej teraz napić – powiedziała do niego zimnym, pozbawionym szacunku tonem.
Daruś zrobił to niechętnie, ponieważ – jak słusznie zakładałem – był to jego ulubiony, koszmarnie drogi trunek. Poznałem to po dwunastoletnim okresie leżakowania tego alkoholu, który wynikał z jego etykiety. Baśka miała precyzyjny cel, w tym, co robiła. Chciała, żeby Darek podzielił się ze mną nie tylko ciałem swojej ukochanej żony, ale także wszystkim, co dla niego cenne.
– Dziękuję Kochanie – powiedziała do niego, zanim jej usta przylgnęły do krawędzi trzymanej przez nią szklanki. Po chwili dodała – Rozumiem, że zostajesz? To pytanie skierowała do męża. Nie odpowiedział jej na nie, ale było dla nas oczywiste, że w tamtej chwili najbardziej na świecie oczekiwał widoku jego żony oddającej się innemu.
– Dobrze Darek. W takim razie usiądź sobie naprzeciwko nas na fotelu. I pamiętaj, nie waż się nam przerywać, cokolwiek byś zobaczył – ostrzegła go.
Kiedy facet usiadł już wygodnie na fotelu ze szklaneczką w ręku, Basia wstała i odwróciła się tyłem do niego, a przodem do mnie. Poczułem się sparaliżowany obecnością jej męża, ponieważ zdałem sobie sprawę z tego, że nie wiem, na ile mogę sobie pozwolić. W końcu Darek myśli, że robimy to z Basią pierwszy raz. Nie chciałem, żeby ten pajac się na mnie rzucił. Gdyby nie to, już dawno namiętnie całowałbym jego żonę albo pieścił jedno z jej uszu.
Z tego letargu wybudziła mnie moja kochanka, zdejmująca subtelnie ramiączka swojej sukienki. Wkrótce miałem przyjemność oglądać jej bordowe, przepełnione krwią sutki, stojące przede mną karnie, jak żołnierze na apelu. Podniecała mnie myśl, że od blisko miesiąca nie były one w ustach żadnego mężczyzny. Zagwizdałem na ich widok jak nastolatek i wychyliłem się za jej ramię, żeby spojrzeć na Darka. W jego oczach widziałem nienawistne spojrzenie.
– Basiu, przecież nie musisz mu ich pokazywać – znowu próbował interweniować zazdrosny mąż. To nieprawdopodobne, ale on dalej udawał, że nie chce tego wszystkiego. Może ktoś by w to uwierzył, gdyby nie odznaczające się, widoczne z daleka wybrzuszenie w jego spodniach…
Basia odwróciła do niego tylko głowę, pozostawiając swój cudowny biust w zasięgu mojego wzroku. Co mówiłam do Ciebie Dareczku? – to rzekłszy, spojrzała na niego wymownie. Wystarczyło, by facet zamilkł.
Podniecony do granic możliwości, nie czekając na jej przyzwolenie, chwyciłem ją za biodra i ściągnąłem z niej sukienkę. Basia stała przede mną w pełnej okazałości. Skupiłem wzrok na podziwianiu jej łona, które było już wydatnie zwilżone. Z niecierpliwością czekałem aż wreszcie odwróci się w stronę męża, by ten mógł zobaczyć „grawer”, jakim jego żona przyozdobiła tę część ciała, którą uczyniła dla niego niedostępną. Basia cały czas trzymała swoje dłonie na moich. Zrozumiałem to jako pouczenie, że muszę trzymać fason przed jej mężem, nie mogąc rzucić się na nią jak wygłodniałe zwierzę.
– Stary, zazdroszczę Ci, masz w domu cud natury – zwróciłem się bezpośrednio do niego, trzymając dłonie z tyłu nad jej pośladkami. Początkowo utrzymał moje spojrzenie, by następnie opuścić wzrok w podłogę. Jako że zasłaniała mnie Basia, Darek nie widział, jak w powietrzu wykonuję przed nią łapczywe ruchy językiem. Chciałem w ten sposób przekazać jej, że najwyższy czas, bym zajął się jej guzikiem rozkoszy. Nie pozwoliła mi jednak na to, dyskretnie kręcąc głową. Widocznie uznała, że tej sceny jej mąż mógłby już nie wytrzymać.
Stojąc nadal tyłem do swojego męża, co było bardzo wymowne, dała mi znak, żebym podniósł się z kanapy, co też uczyniłem. Mój wzrok skupił się na jej ustach, co odebrała jako zapowiedź pocałunku. Wymownie spojrzała na sufit, czym wylała na moją głowę kubeł zimnej wody. Z pewnością lubowała się w kontroli, jaką teraz sprawowała nad dwoma rozpalonymi samcami. Miała nad nami pełnię władzy i w tym pomieszczeniu nie mogło się wydarzyć absolutnie nic, czego ona by sobie nie życzyła. Jakakolwiek inicjatywa z mojej strony nie była przez nią pożądana i musiałem szybko przyjąć to do wiadomości.
Patrząc mi głęboko w oczy, przystąpiła do rozpinania guzików mojej marynarki. Podziwiałem sprawność, z jaką podczas tej czynności poruszały się jej długie palce. Basia była podniecona, ale nie była zdenerwowana, ponieważ nie trzęsły jej się dłonie. Emanowała od niej pewność siebie kobiety, które wie czego chce i wie, że to dostanie. Po marynarce, która leżała już na podłodze ostentacyjnie przez nią tam rzucona, przyszła kolej na moją koszulę. Obawiałem się, żeby szalona nie wpadła na pomysł, by ją rozerwać, ale na szczęście nie zrobiła tego. Podczas rozpinania mojej koszuli dało się usłyszeć, jak ta piękna kobieta wącha moją szyję, starając się rozpoznać zapach moich perfum. Masz dobry gust nie tylko co do kobiet – wyszeptała mi do ucha. Moja koszula dołączyła wreszcie do marynarki.
Oczom Basi ukazał się mój umięśniony tors. Przejechała po nim wzdłuż obiema dłońmi, zahaczając paznokciami o moje sutki. Syknąłem z bólu, co jej się widocznie spodobało. Przestała wreszcie udawać przed swoim mężem, że celem naszego spotkania jest wyłącznie jej zapłodnienie. Sposób, w jaki ze mną pogrywała, sprawiał, że czułem się jak rzymski niewolnik, którego los zależy wyłącznie od swojej pani. Gdyby teraz w jej dłoni cudownie znalazł się pejcz, nie byłbym wcale zdziwiony. Poddałbym się jej we wszystkim.
Następnie Basia stanęła obok mnie, a bokiem do męża. Chciała, by Darek zobaczył oczywistą różnicę w budowie naszych ciał. W ten oto niewerbalny sposób pokazała swojemu mężowi, jak jej zdaniem powinien wyglądać mężczyzna, któremu gotowa jest oddać swoje ciało. Darek spojrzał na mnie jedynie na chwilę, by potem nie odrywać już wzroku od swojej kobiety. Ciekawiło mnie, czy w tamtej chwili żałował kroku, na który jej pozwolił. Jeżeli jeszcze tego nie robił, to z całą pewnością wkrótce zaczął. Basia nie zamierzała bowiem prowadzić żadnej gry wstępnej, wobec czego mój penis wystrzelił z bokserek zaraz po tym, jak klęcząc, zsunęła moje spodnie wraz z nimi. Musiała się odruchowo odchylić, by mój wyprostowany przyjaciel nie uderzył jej w twarz. Tak o to powoli zaczął dopełniać się los jej męża-rogacza.
– Wow, ale dorodna sztuka mięsa – stwierdziła, dobierając takie, a nie inne słowa dla podkręcenia atmosfery.
– Mówiłaś, że ma takiego samego jak ja! – wykrzyczał Darek z nieskrywanym żalem wobec swojej żony.
– Kochanie, skąd mogłam wiedzieć, jaki jest naprawdę? Tak mi powiedział – Basia bezczelnie go okłamywała z pokerową miną.
– Nie widzisz, że on jest dla Ciebie za duży? Zrobi Ci krzywdę! – facet brnął dalej, narażając się na śmieszność. Takie słowa musiały wkurzyć Basię.
– Mylisz się kochanie. Mam przeczucie, że będzie idealnie pasował. Nie zrobi mi krzywdy, tylko da mi dziecko – odpowiedziała mu. Nie wiem, który facet pozbierałby się po takim stwierdzeniu własnej żony.
Rozochocona Basia pchnęła mnie na kanapę, sama również kładąc się na niej tyłem do mnie. Mój żylasty kutas stał na baczność wprost na wysokości jej nabrzmiałej bułeczki. Zrozumiałem, że chce ona kochać się w pozycji na łyżeczkę, tak aby jej mąż widział każdy szczegół naszego aktu miłosnego. Od połączenia się naszych ciał dzieliło nas już tylko kilka centymetrów. W tej samej chwili kiedy ja chwyciłem swojego penisa, przygotowując się do wejścia w nią, ona ruszyła tyłkiem w moim kierunku. Znalazłem się już w przedsionku szczęścia, kiedy Darek postanowił znowu o sobie przypomnieć…
– Zaraz, zaraz, chyba nie wejdziesz tak w moją żonę kretynie! Nie widzisz, że jest na to nieprzygotowana! – znowu mówił do mnie podniesionym głosem. Na stole masz lubrykant! – pokazał mi go palcem.
– Stary, spójrz tylko na to – rzuciłem w jego stronę, sięgając dłonią do cipki jego żony. Włożyłem w nią głęboko dwa palce, by następnie pokazać mu, że całe lśnią one od jej soków. Basia patrzyła na mnie z przerażeniem w oczach. Widocznie uważała, że zaraz dojdzie do rękoczynów. Liczyłem się z tym. Zamiast tego Darek wbił wzrok w łono swojej ukochanej. Dostrzegł to samo, co ja wcześniej – różowe wargi i rozwarte wejście do pochwy wraz z odsłoniętą już łechtaczką. Zrozumiał wreszcie, że Basia chce tego całą sobą.
– Widzisz? Nie sądzę, żeby z tego, co tu przyniosłeś, cokolwiek było nam potrzebne – odpowiedziałem, patrząc mu prosto w oczy.
– Nie wejdziesz w nią bez gumki! – krzyknął.
– Jeszcze nie skojarzyłeś, że są za małe? – zaśmiałem mu się pogardliwie w twarz i kontynuowałem – Poza ty, co? Mam ją zdjąć, kiedy będę dochodził, tak to sobie wymyśliłeś? – mówiąc mu to, chciałem, by dostrzegł absurdalność swoich oczekiwań.
– Panowie dżentelmeni, nie uważacie, że w takiej sprawie ostatni głos należy do kobiety? – próbowała z nutą kpiny w głosie interweniować Basia.
– Inaczej się umawialiśmy – wyjęczał Daruś do swojej żony, która wydawała się być tym niewzruszona. Wtenczas przyszedł mi na myśl sposób, w jaki sposób mogę tymczasowo pogodzić zwaśnionych małżonków.
– Dobrze Basiu, niech będzie, w kieszeni spodni powinienem mieć jedną sztukę – poinformowałem ją. To zdecydowanie nie było to, czego oczekiwała. Spojrzała na mnie tak, jakby chciała mnie zabić. Wstała, by sięgnąć do moich spodni, z których kieszeni wyjęła prezerwatywę. Nie mówiła ani słowa. Była wściekła na mnie, ale jeszcze bardziej na swojego męża. Dlatego rozerwała opakowanie zębami, mocno chwyciła mnie za przyrodzenie i nałożyła na nie oczekiwany przez męża kapturek – tyle że swoimi ustami. Jęknąłem w ekstazie.
– Baśka! – ryknął Darek niczym zarzynane zwierzę.
– Chciałeś, to masz – syknęła. A tak na przyszłość kochanie, pamiętaj – Be careful what you wish for… – zanuciła do niego po angielsku. Facet był już totalnie zrezygnowany.
– Ty też mi się nie wcinaj – szepnęła do mnie, kładąc się ponownie obok mnie. Poczułem jej łokieć w moim brzuchu, jako dowód jej dezaprobaty wobec mojego działania. Rozumiesz? – zapytała retorycznie. A teraz rżnij mnie, jakbym była Twoją własnością. Pokaż mojemu mężowi, jak się powinno to robić, to może będę miała z niego jeszcze jakiś pożytek – dodała już na głos. Nie jestem pewny, czy Darek to usłyszał. Zapamiętałem go pogrążonego w apatii, wpatrującego się w stół. Może to dobrze, że nie zapytał Basi, skąd ten paseczek, jaki pozostawiła nad swoją kobiecością ani nie zauważył braku obrączki na jej palcu…
Nastał kulminacyjny punkt wieczoru, podczas którego Basia miała przyjąć w sobie mężczyznę innego, niż jej mąż. Dopiero drugiego w całym jej życiu, co mi później wyjawiła. Nie przeciągając tego momentu, ująłem w dłoń swojego penisa, który pomimo braku pieszczot nic nie stracił ze swojej długości i objętości i położyłem go na brzuchu Basi. Końcówka jego główki sięgała do wysokości jej pępka. Chciałem pokazać Darkowi, że wkrótce dotrę do takiego miejsca, do którego on nigdy nie będzie miał szansy dotrzeć. Jestem pewien, że ta stop-klatka zostanie z nim do końca życia. Cały czas wpatrywał się w krocze swojej kobiety, będąc tak przejętym, że jego powieki przestały mrugać. Potarłem kilkukrotnie trzonem mojego penisa o jej łechtaczkę, co Basia skwitowała rozkosznym dla moich uszu mruczeniem. Kiedy zacząłem powoli rozchylać jej wargi sromowe, okazało się jednak, że zupełnie nie tego oczekuje moja luba. Dała temu wyraz poprzez maksymalne dosunięcie swojej pupy do moich lędźwi. W jednej chwili cały znalazłem się w jej pochwie. To, co w tej chwili poczułem, można opisać tylko jednym słowem – „żar”. Było to uderzające uczucie gorąca niesamowicie ciasnego i wilgotnego tunelu, jakim natura obdarzyła tę kobietę. Nie można się temu dziwić, skoro Basia miała w tym czasie dni płodne. Uprawianie seksu z kobietą w te dni nie może równać innej porze cyklu.
Przeciągły jęk ukochanej Darka okraszony niecenzuralnymi jej słowami przeszył gęste powietrze w ich salonie. Basia czekała na tę chwilę od naszego ostatniego razu. Uzależniła się od rozkoszy, którą przeżywała z moim udziałem i chciała jak najszybciej przypomnieć sobie jej smak. Jej zachowanie wystraszyło jej męża.
– Tylko nie zrób jej krzywdy – poprosił mnie Darek.
– Nie myl krzywdy z rozkoszą – odpowiedziałem mu bezlitośnie, starając się nawiązać do stylu Basi rozmowy z nim.
– Jak będziesz kończył, zdejmiesz gumkę, wejdziesz raz jeszcze i zrobisz swoje, rozumiemy się? – wysilił się na rozkazujący ton.
– Jasne – serdecznie miałem dosyć jego gadania. Czy ten facet naprawdę myśli, że jestem taki jak on i spuszczam się po dwóch minutach? – przeszło mi przez myśl. To, że Ty nie umiesz smakować kobiecego ciała, nie znaczy, że tak mają inni…
– Zerżnij mnie wreszcie – słowa Basi ostatecznie przerwały moją konwersację z Darkiem. Przez cały ten czas byłem w niej, co pozwoliło mi przyzwyczaić się do obezwładniającej przyjemności, jaką mnie obdarzała. Teraz nie było już miejsca na sentymenty. Wiedziałem, czego chce moja kochanka i musiałem jej to zapewnić.
Patrząc już tylko w oczy jej męża, miarowo kochałem Basię, starając się, by każde moje pchnięcie docierało pod szyjkę jej macicy. Raz po raz uderzałem swoim podbrzuszem o jej tyłek, tak, że przesuwała się stopniowo pod drugi koniec kanapy. Towarzyszył temu cudowny dźwięk łączących się ze sobą ciał. To nie był waniliowy seks, jaki przez lata uprawiała ze swoim Darkiem. To, co robiliśmy, było pełnym poddaniem się kobiety woli mężczyzny. Podtrzymywałem prawą nogę Basi w górze, przez co jej mąż cały czas widział, co robię z cipką jego żony. Był podniecony równie mocno, co ja. Z pewnością nigdy nie zaspokajał swojej żony w taki sposób. Powoli chyba docierało do niego, jakim mężem był i jak wiele swoim postępowaniem stracił.
– Mmm! Tak! Tak! Nie przestawaj Marcin! – jęczała Basia, wreszcie przestając udawać przed mężem, że nie zbliża się nieuchronnie do bram raju. Bierz mnie mocniej!
Słysząc te słowa, miałem ochotę z całej siły trzasnąć ją w tyłek, ale w ostatniej chwili się powstrzymałem. Uznałem, że tego nasz rogacz mógłby już nie wytrzymać. Wbrew oczekiwaniu jego żony, nie chcąc, by doszła zbyt szybko, spowolniłem swoje ruchy. Przyniosło to efekt odwrotny do zamierzonego. Powolne ocieranie się penisa o punkt G spowodowało, że Basia zaczynała odlatywać w kosmos.
– O kurwa! – krzyknęła, wyginając się w łuk. Jej ciało przeszył kilkusekundowy, zajebiście mocny orgazm. Przeżywając go, zacisnęła się na mnie tak mocno, że cudem nie doszedłem wraz z nią. Po wszystkim Basia bezwolnie opadła na kanapę, oczy mając zamknięte. Spod jej powiek dało się zauważyć łzy. Przytuliłem się do niej i tak leżeliśmy. Wyjąłem z jej pochwy mojego penisa, wciąż niezaspokojonego i twardego jak stal. Z tego błogiego stanu postanowił wyprowadzić nas oczywiście nie kto inny jak Darek. W przypływie zazdrości odezwał się do Basi w niesłychanie chamski sposób.
– Jęczałaś przy nim jak dziwka, a jesteś przecież żoną i matką!
– Wstań! – rozkazała mu Basia, podrywając się z łóżka niczym oparzona. Nie czekając na moją reakcję, podeszła do niego, rozpięła mu spodnie, by następnie je zdjąć wraz z jego majtkami. Naszym oczom ukazał się malutki penisek Darka, którego ten ze wstydu starał się ukryć swoimi dłońmi.
– Pieprzony hipokryto. Spuściłeś się w majtki i chcesz mi wmówić, że coś Ci się nie podoba? – rozbroiła go do reszty. Widać było, że ta kobieta doskonale zna swojego męża. Ten nic jej nie odpowiedział.
– A Ty zdejmuj tę gumę! – rozkazała mi Basia.
Zanim zdążyłem wykonać jej polecenie, Basia sama zerwała ze mnie prezerwatywę i rzuciła ją w kierunku swojego męża. Ponownie popchnęła mnie na łóżko. Wchodząc sama na nie, odpięła swoje buty i stanęła nade mną okrakiem, przodem do Darka.
– Basiu, proszę Cię, opamiętaj się – zwrócił się Darek do swojej żony. Zauważyłem, że facet z wrażenia zapomniał nałożyć ponownie majtek, a jego mały penis ponownie mu stanął. Spostrzegła to też Basia. Kobieta chwyciła mojego penisa w dłoń i zrobiła coś, co wprowadziło w osłupienie nas obu. Z podniecenia i chęci zrobienia na złość mężowi zaczęła opadać na mnie, ale nie cipką, lecz drugą ze swoich dziurek. Podejrzewałem, że z tak pruderyjnym mężem Basia była analną dziewicą. Jej brak doświadczenia dał bowiem znać o sobie. Nie zdawała sobie sprawy z tego, że seks analny ze mną bez żadnego przygotowania będzie dla niej źródłem bólu, a nie rozkoszy. Oszczędzając jej nieuchronnego cierpienia, przerwałem jej bezskuteczne próby nabicia się na mnie tyłkiem, chwyciłem ją za biodra i nakierowałem na właściwą dziurkę. Następnie opuściłem ją w dół, dociskając do siebie. Nareszcie byliśmy zjednoczeni jak mężczyzna i kobieta, bez żadnych przeszkód.
– Teraz nie baw się ze mną, tylko zrób to, po co tu przyszedłeś – powiedziała hardo Basia. Po jej słowach Darek sięgnął szklanki i jednym łykiem wypił całą whisky, którą sobie nalał.
– Musisz się o to dobrze postarać – odpowiedziałem jej w swoim stylu.
– Naprawdę jesteś draniem – odparła zgryźliwie.
Po położeniu rąk na mojej klatce piersiowej Basia odchyliła się do tyłu, tak że jej włosy dotykały mojej twarzy. Szybko nauczyła się przy mnie, jak sprawić sobie rozkosz, opierając penisa na przedniej ścianie pochwy. Tak właśnie zamierzała doprowadzić mnie do realizacji mojego zadania. Rozpoczęła intensywny galop, prowadząc siebie i mnie ku ekstazie. Z każdym pchnięciem robiła wszystko, żebym prawie ją przebijał.
Darek stał przed nami, masturbując się pod wpływem widoku jego żony nadziewającej się na pal innego faceta. W końcu ujawnił on swoją prawdziwą naturę.
W pozycji, w której pochwa Basi ciągle stymulowała mojego penisa w jednym miejscu, czułem, że nie będę w stanie długo wytrzymać. Robiłem wszystko, że opóźnić ten moment, ale po kilku minutach ostrej jazdy, w której trakcie pot spływał już po naszych ciałach, byłem już na krawędzi spełnienia.
– Dalej Marcin, zalej moją cipkę swoją spermą! – dopingowała mnie Basia, krzycząc w przedsionku własnego orgazmu.
To było dla mnie już za wiele. Z głośnym westchnieniem zacząłem obficie zalewać jej formę życiodajnym płynem. Dobiłem kilka razy do końca jej ciasnego tunelu, potęgując przyjemność płynącą z kolejnych wystrzałów. Kiedy tylko Basia poczuła, że w niej dochodzę, jej nogi zaczęły drżeć, zwiastując nadejście jej drugiego tego wieczoru orgazmu. W końcu opadła na mnie wycieńczona.
Kiedy spojrzałem na jej męża, trzymał w dłoni swojego ptaka i właśnie kończył strzelać na dywan. Basia widziała to, ale jej to w ogóle nie obeszło. Dla niej dzisiaj jej mąż nie istniał. Wstała z kanapy i w stroju Ewy udała się do kuchni, komunikując nam, że teraz całą trójką zjemy kolację. W piekarniku miała gotową pieczeń.
Usiedliśmy wszyscy przy stole w jadalni. Ja po jednej stronie stołu, a ona przy mężu po drugiej. Miała już na sobie prześwitujący, jedwabny szlafrok. Podczas tej kolacji bezczelnie wpatrywałem się w jej obfity biust, który tego wieczoru został kompletnie zaniedbany. Atmosfera dalej była napięta. Darek w ogóle się nie odzywał, jakby za karę przełykając kolejne kęsy dania przygotowanego przez Basię. Nie można było mu się dziwić. Właśnie na jego oczach obcy facet zerżnął jego żonę na jej życzenie, w dodatku o niebo lepiej, niż zrobiłby to on sam. Z kolei Basia nadal zachowywała się jak szalona, kokietując mnie w jego obecności. Nawet w moim odczuciu, mogła sobie to już darować.
– Jak to możliwe Marcin, że nie masz dziewczyny? – zapytała mnie.
– Co w tym dziwnego Basiu? – odpowiedziałem pytaniem na pytanie.
– Bo wiesz, taki mężczyzna… – zaczęła swoją kwestię, ale trąciłem jej nogę pod stołem, dając jej znak, żeby wreszcie przestała.
– Jestem akurat po rozstaniu – przerwałem jej, wyjawiając o mnie fakt, którego wcześniej nie znała.
– I rekompensujesz sobie, zabawiając się z cudzymi żonami – wtrącił się Darek. Przemilczałem tę uwagę, rozumiejąc stan, w jakim facet się znajduje.
– Zjedliście już Panowie? – zaczęła Basia.
– Tak – odpowiedziałem za siebie. Dziękuję Ci bardzo Basiu. Na mnie już pora, zostawię Was samych. Macie pewnie do pogadania – w ten sposób chciałem się pożegnać i opuścić ich dom za nim, jak przewidywałem, skoczą sobie do gardeł.
– Dzisiaj śpisz ze mną – oświadczyła Basia pewnym siebie głosem. Początkowo nie zrozumiałem, co do mnie mówi. Zmarszczyłem brwi i spojrzałem na Darka, który był równie zdezorientowany, co ja. Dopiero w trakcie naszej wymiany spojrzeń dotarło do nas, czego oczekuje jego żona.
– Ty nie mówisz poważnie. Baśka, jeżeli to zrobisz… – syknął przez zęby Darek, mając zapewne zamiar poinformowania swojej żony, że jeżeli to zrobi, oznaczać będzie to koniec ich małżeństwa.
– Marcin, idź do naszej sypialni na górze i tam się rozgość. Zaraz dołączę do Ciebie – nie wierzyłem jej słowom. W tamtej chwili nasuwał mi się dość jednoznaczny wniosek, że Basia zaczęła szaleć, jak przysłowiowy pies spuszczony z łańcucha. Nie rozumiałem sensu ryzyka, jakie podejmowała.
– Basiu, ja… – chciałem jej powiedzieć, że nie chcę w tym dalej uczestniczyć, ale przerwała mi.
– Chcesz mi powiedzieć, że nie chcesz spędzić ze mną tej nocy? – zapytała mi pytanie, na które nie mogłem jej szczerze odpowiedzieć.
Nie czekając na moją odpowiedź, Baśka mocno chwyciła męża za rękę i zaprowadziła go do swojego gabinetu, który był położony na parterze ich domu. Po tym, jak się oddalili, mogłem bez słowa wyjść z ich domu i więcej tam nie wrócić. Jestem jednak tylko mężczyzną. Złamałem się wizją perspektywy spędzenia całej nocy z tą kobietą. Dlatego zgodnie z jej wolą udałem się do ich sypialni, czekając na rozwój wydarzeń.
– Baśka, oszukałaś mnie praktycznie we wszystkim – Darek pierwszy zaczął naszą rozmowę, od razu czyniąc mi wyrzuty.
– Dlaczego Darek, wyjaśnij mi to, proszę – chciałam się dowiedzieć, co konkretnie ma na myśli. Nie potrafił przekuć swoich myśli w słowa, więc kontynuowałam – Wiesz, co tak naprawdę odbiega od naszej umowy? Tylko to, mój drogi mężu, że nie brałeś pod uwagę tego, że ten chłopak może być lepszym kochankiem od Ciebie. Uznaj to za skutek uboczny Twojej propozycji – wygarnęłam mężowi, w czym ma problem.
– Zrobił to, czego od niego chciałaś. Dlaczego teraz chcesz mnie jeszcze bardziej upokorzyć? – pytał z niedowierzaniem mój mąż.
– Kochanie, nie traktuj tego w ten sposób. Pozostaję Twoją żoną, ale nie chcę Cię takiego, jakim byłeś dotychczas. Nie obchodzi mnie, czy teraz pierdolniesz drzwiami i wyjdziesz, czy pójdziesz na górę i będziesz obserwował dalej to, co sam powinieneś ze mną robić od wielu lat. Ja i tak to zrobię. Wiesz dlaczego? Bo jestem kobietą w kwiecie wieku i mam swoje potrzeby. Przestałam być kurą domową, do jakiej mnie sprowadziłeś przez lata naszego małżeństwa. Dzisiaj jestem tylko jego. Proszę Cię, dobrze przemyśl swoje zachowanie. Mówię Ci otwarcie, daję Ci szansę i tylko od Ciebie zależy, czy nasze małżeństwo przetrwa. Aby tak się stało, musisz się zmienić – wygłosiłam długi monolog, licząc na … właśnie na co?... że mój mąż odmieni się, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki?
Darek milczał, nie patrząc mi w oczy, by następnie zostawić mnie bez słowa. Usłyszałam pisk opon jego samochodu na podjeździe. Nie wiedziałam, co tak naprawdę myśli mój mąż. Wydawało mi się jednak, że stało się lepiej, że wyszedł, niżby dalej miał obserwować, jak kocham się z Marcinem i w dodatku samemu się masturbować. Szczerze mówiąc, brzydziło mnie, kiedy kątem oka widziałam, jak mój mąż robi sobie dobrze na widok własnej żony branej przez innego. Teraz to już będzie, co ma być – pomyślałam, udając się w kierunku schodów. Idąc po nich w górę, pozbyłam się zbędnego balastu w postaci szlafroka. Weszłam do sypialni, w której Marcin już na mnie czekał. Kiedy tak patrzyłam, z jakim błyskiem w oku na mnie patrzy, przyszedł mi do głowy scenariusz na dalszą część wieczoru. Pozostało mi go tylko zakomunikować mojemu kochankowi.
– Dziś w nocy zrobisz ze mną to, czego nigdy nie robiłeś z żadną – rzuciłam mu wyzwanie.
– Ach Baśka! – Marcin wpadł w zachwyt. Skoro tak, to muszę zejść po coś do samochodu – a jakże, bez wahania podjął rzuconą rękawicę.