Potęga terapii (I)
9 czerwca 2023
Potęga terapii
Szacowany czas lektury: 7 min
Znakiem czasów jest zastąpienie powszechnej “wiedzy” tą medyczną. Osądy znachorów, szeptuch, ba, nawet mądrości bez zapowiedzi rozrzucane przez co drugą starszą osobę, odchodzą do lamusa. Na każdą przypadłość dział medycyny ma już zarezerwowane miejsce w podręcznikach.
Nie inaczej jest z nauką o umyśle ludzkim. Psychologia coraz śmielej sięga do zakamarków umysłu ludzkiego, starając się poprzestawiać klepki tak, aby człowiek funkcjonował, według nich, lepiej.
Niektórzy mówią jednak, że “lepsze jest wrogiem dobrego”. Na koniec wydarzeń przedstawionej historii, do tych niektórych z całą pewnością dołączy Marcin.
Drobny, ciemnowłosy chłopak, stawiający pracę umysłu ponad wszelkie wysiłki ciała. Marcin jest osobą o szczerym sercu, mającym za swój pierwszy obowiązek pomaganie ludziom. Jego altruizm jest jego największą wadą, jak i największą zaletą. Jest to w końcu element ducha, na który szczególną uwagę zwróciła jego – obecnie już – dziewczyna, Marysia.
Marysia należy do ludzi, w całym znaczeniu tego słowa, nieświadomych. Jest nieświadoma swojej inteligencji, przez co nieczęsto się odzywa. Nie zdaje sobie sprawy z własnej wartości, przez co jej ulubionym miejscem na imprezach jest najdalszy kąt. Jest również nieświadoma swojego potencjału fizycznego, przez co, zamiast chodzić w kusych spódniczkach, wędruje dziarsko w niemalże męskich ubraniach.
Nade wszystko jednak Marysia nie należy do ludzi zdecydowanych. Będąc całe życie popychadłem, postanowiła zmienić wszystko, stawiając swoją dumę na szali. Udała się do psychoterapeuty, celem poprawy swojej samoświadomości. Stało się to co prawda za wyraźnymi sugestiami Marcina, ale przecież koniec końców, jej chłopak nie mógł pójść tam zamiast niej, prawda?
*****
- Jak rozumiem, to oznacza KFC?
Dobiegający jakby zza ściany głos Marcina przebił się wreszcie przez rozmyślenia Marysi.
- Jasne, czemu nie.
Momentalnie czując na siebie złość za niewypełnienie zadania domowego, Marysia z westchnieniem opadła na fotel. Kolejny raz zamawiają jedzenie na wynos, zamiast zrobić coś smakowitego w domu. A ona kolejny raz na to pozwoliła, zamiast – zgodnie z poleceniami Pani Beaty – postawić się i zaproponować alternatywę.
„Dwa miesiące terapii, jak psu w...” – pomyślała z poirytowaniem.
Marysia wydawała tygodniowo 200 złotych w tym jednym, jedynym celu. Aby poprawić swoją samoocenę i nauczyć się stawiać na swoim.
Brak pewności siebie wynika raczej z trudnych relacji z rodzicami niż problemów natury fizycznej. Bo natura z pewnością nie poskąpiła Marysi. Niska, ciemnowłosa dziewczyna z wąskimi ustami, próbująca niezgrabnie ukrywać swoje masywne piersi, zupełnie niepasujące do jej sylwetki. Szczupła talia współgrała ze zgrabnym tyłkiem, który również nie jest w centrum uwag, przez preferowaną garderobę. Jej śliczna buźka nieczęsto rozjaśniała się uśmiechem. Nie dlatego, że nie było do tego okazji. Raczej we znaki dawał się niepokój, który nie odstępował jej na krok.
Marcin często i ochoczo kibicował swojej Marysi, próbując podnieść jej samoocenę. W końcu zaproponował (i bardzo uparcie się tego trzymał) wizytę u psychoterapeuty. Wybór padł na Panią Beatę.
Marysia w zamyśleniu spojrzała w okno, przypominając sobie ostatnią wizytę.
*****
- Pamiętaj Marysiu, to jest bezpieczna oaza. Możesz śmiało podnieść wzrok i kontynuować opowieść patrząc mi w oczy.
Marysia z trudem wykonała polecenie. Jej wzrok padł na piwnooką, dojrzałą kobietę, siedzącą z założonymi nogami w krótkiej czarnej spódniczce i białej koszuli. Jej ubranie opasało bogate ciało, którego zazdrościć jej mogła niejedna nastolatka. Pani Beata w pełni zdawała sobie sprawę ze swoich atutów, podkreślając je wyraziście.
‘Też bym chciała mieć w sobie tyle odwagi’ Pomyślała Marysia, zanim wróciła do swojej opowieści.
- Zatrzymajmy się tu na chwilkę. – Pewny głos terapeutki przerwał Marysi w połowie zdania.
- Jeśli dobrze rozumiem, choć nie pomagasz mi swoją ogólnikowością i omijaniem kluczowych elementów. – Pani Beata zgromiła wzrokiem swoją podopieczną – To właściwie Twój pierwszy związek rozpadł się ze względu na szczenięce podejście Pani pierwszego partnera do miłości fizycznej – a konkretnie do Pani odmowy na jej uprawianie?
- W zasadzie… To tak.
Terapeutka zanotowała kilka uwag w ciszy. Przeklęta kobieta wyciągnie wszystko, co chce. Po chwili cisza została przerwana przez Panią Beatę.
- Wspaniale.
- … poważnie?
- Zgadza się.
- A czy mogłabym się dowiedzieć, co jest w tym wspaniałego?
- Otóż to, Marysiu – Mówiąc to, Pani Beata pochyliła się do przodu i złożyła ręce, opierając je na kolanach. Jej dekolt wyglądał, jakby miał zaraz wybuchnąć. – Że mamy wspaniały materiał do przepracowania i doskonałą okazję na odzyskanie Twojej władzy.
*****
Kino było przepełnione jak w każdy czwartek. Coś związanego ze studenckimi zniżkami, cholera wie. Marcin z westchnieniem rozpoczął mozolne przepychanie się przez falujący tłum ludzi, niejednokrotnie poprzebieranych w różne kostiumy. Być może wybranie się na premierę nowego filmu ze stajni Marvela nie było najlepszym pomysłem, ale Marcin nie chciał czekać.
Sala 4 znajdowała się na samym końcu wąskiego, przyciemnionego korytarza. Czerwona dywanopodobna wykładzina zawsze wprawiała Marcina w specjalny nastrój. Połączenie tego z charakterystycznym, acz niewytłumaczalnym zapachem kina wciskało chłopakowi uśmiech w usta.
Skręciwszy w swoje wejście, zwrócił uwagę, że rozpoczęły się już reklamy. Gapiąc się na zwiastun nowego filmu, Marcin, potykając się, wdrapał się na swój rząd. Spojrzał się na — jeszcze przed wyjściem do łazienki swoje — miejsce i zobaczył siedzącą tam, speszoną Marysię. A obok niej siedział chłopak, obok grupy swoich kumpli, rozprawiając głośno o oczekiwanym spektaklu.
- Co się dzieje? – zapytał głupkowato.
- No bo… Oni mieli bilety z internetu i chyba na to samo miejsce co ja miałam. Więc się przesiadłam.
- No kurde, ale co ja mam teraz zrobić? Przecież to jakiś scam jest. – Marcin zerknął niepewnie na niezwracającego na niego uwagi chłopaka. Był dużo większy od niego, poza tym obok miał kumpli. Kiepska sprawa.
- A zwróciłaś uwagę obsłudze? Przecież to jakaś pomyłka musi być.
Marysia siedziała w ciszy, w przyciemnionej sali widać było rumieniec wypływający na jej policzki.
Z cichym westchnięciem, Marcin usiadł obok swojej wybranki, czując, jak dobry humor wypływa z niego jak z przebitego balona.
*****
Gniewne buczenie Marcina ustało w końcu. Marysia siedziała speszona i wpatrywała się we wściekłą twarz swojego chłopaka.
Tej sceny nie zobaczył, tamtego nie widział. Tragedia normalnie.
Ma jednak dużo racji. Nie powinna była do tego dopuścić.
Marysia przygryzła wargę, zbierając się na odwagę.
- Marcin…
- No co?
- Bo jak byłam ostatnio na terapii…
- Oj warto było, efekty widać jak na tacy.
Marysia przerwała z kwaśną miną.
- Przepraszam no. Słucham.
- Pani Beata zaproponowała pewien eksperyment…
*****
- Ale jak… Zdominować?
- Tak, Marysiu. Zdominować.
- Ale… ale jak?
Pani Beata zdjęła okulary i zaczęła przecierać je ściereczką wystudiowanym ruchem. Starannie założyła z powrotem i rozpoczęła wykład.
- Widzisz, musimy wykorzystać możliwość bezpieczeństwa Twojej relacji, w której przejmiesz kontrolę, aby ją eskalować na zewnątrz relacji. Włączysz ją do codzienności swojego życia. Aby tego jednak dokonać, musisz się przyzwyczaić do tego uczucia. Niech ono Cię wypełni. Niech Tobą pokieruje. Masz je w sobie, tylko nie zdajesz sobie z jego istnienia sprawy. Trzeba ją wyciągnąć z odmętów Twojego ‘Ja’ na wierzch. I wierzę, że seks jest najszybszą i najpotężniejszą drogą do tego.
Pusty wyraz twarzy Marysi wywołał westchnięcie Pani Beaty.
- Słuchaj uważnie…
*****
Ciszę w mieszkaniu Marysi i Marcina przerywało ciche posapywanie kochanków. Przykryta kołdrą Marysia podskakiwała łagodnie po swoim chłopaku.
- Muszę pamiętać, żeby wysłać Twojej terapeutce kwiaty – wysapał Marcin.
Marysia uśmiechnęła się półgębkiem i kontynuowała jazdę. Jej wielkie piersi były uwolnione z okowów biustonosza. Podskakiwały bezwiednie razem z ruchem, nadawanym przez ich właścicielkę. Marcin nie mógł nacieszyć się widokiem swojej ukochanej, będącej na górze – gdzie jeszcze jej nie było.
Widząc wyraz coraz większego zadowolenia, Marcin poczuł wzbierające napięcie.
“Cholera, jeszcze nie, jeszcze chwilkę” Pomyślał w desperacji.
Nigdy nie był długodystansowcem, preferował ‘szybkie numerki’. Nigdy nie słyszał od swojej dziewczyny słowa sprzeciwu na taki stan, więc się tym specjalnie nie przejmował. Tym razem po prostu chciał nacieszyć się cudowną zmianą.
Kiedy już nie mógł dłużej kłócić się z przeznaczeniem, wysapał – Dochodzę.
Przygotował się w oczekiwaniu na nirwanę. Poczuł jednak, że zamiast przyspieszyć, Marysia zwolniła. Spojrzał na nią i zdał sobie sprawę, że jest niezwykle czerwona na całej twarzy.
- Nie… – Cichy szept wydobył się z ust Marysi.
- Co? – Zapytał się w porywie błyskotliwości Marcin.
Marysia przełknęła ślinę i się zatrzymała.
- Dojdziesz wtedy, kiedy Ci na to pozwolę.
Tym razem głos dziewczyny zabrzmiał głośniej, pewniej.
Zmieszany Marcin zaryzykował. – A czy… Mogę dojść?
Lekki uśmiech pojawił się na twarzy Marysi. – Jeszcze nie… Jeszcze chwilę.
Po czym rozpoczęła z powrotem ujeżdżać chłopaka.
Klask. Klask. Klask.
- Marysiu… Ja naprawdę zaraz dojdę!
- Jeszcze nie…
Klask. Klask. Klask.
- Maryśka, dojdę!
- Powiedziałam, jeszcze nie!
KLASK. KLASK. KLASK.
Zgrabny tyłek Marysi coraz mocniej podskakiwał i opadał na umęczonego Marcina. Wyraz ekstazy wykręcił twarz dziewczyny w dzikim grymasie. Zaczęła coraz głośniej oddychać. Spojrzała na biednego chłopaka i widząc walkę na jego twarzy, jeszcze mocniej zaczęła się nabijać na jego pałę. Kilka chwil dzieliło ją od orgazmu.
KLASK. KLASK. KLASK.
- OOOCH TAAAK. – Powietrze rozdarł przenikliwy krzyk Marcina, który w konwulsjach pompował swoją spermę w swoją dziewczynę.
Marysia opadła ostatni raz, z rozczarowaniem widocznym na twarzy.
- To było… Bardzo ciekawe – wykrztusił Marcin. – Przepraszam?
- Nic się nie stało. Następnym razem sobie dasz radę.
Marysia zsiadła ze swojego ukochanego, czując irracjonalny przypływ głębokiego podniecenia. Co prawda nie udało jej się osiągnąć orgazmu… Osiągnęła chyba jednak coś innego.
brak komentarzy