New girl (I)
9 maja 2012
New girl
Szacowany czas lektury: 15 min
PROLOG
Życie jest bezsensu. Przynajmniej moje. Jestem obrzydliwym mutantem, którego każdy omija szerokim łukiem. Szkolony by być bezlitosnym, by w razie potrzeby zabić z zimną krwią. A to wszystko przez moich "kochanych" rodziców, którzy posłali dziewięcioletniego synka by trenował walkę katanami. Po co im to było? Chyba tylko dla własnej satysfakcji.
Raduje ich to że ich, już dorosły syn nigdy nie ułoży sobie normalnego życia. Nie mogę się zakochać. Nie da się zakochać bez uczuć.
A tak poza tym Mateusz jestem. Przerośnięty facet. Metr osiemdziesiąt wzrostu. Sto kilo wagi. Sporo nieprawdaż. Kruczoczarne włosy. Brązowe oczy, w które wszyscy boją się spojrzeć. Blizna wzdłuż żuchwy.
Wiem, wiem odrażający jestem.
***
Kto rano wstaje temu pan Bóg daje. Szybka garderoba, szybka toaleta, szybkie śniadanie. Potem szybka przebieżka o poranku. No i szybki prysznic. Wszystko byle szybko. Oto cała ja. Łapie pięć srok za ogon naraz (oczywiście szybko). Optymistycznie nastawiona do świata kobieta z nienagannym poczuciem humoru. Znajomi pytają się mnie skąd mam tyle werwy. Żebym to ja wiedziała.
Do mężczyzn szczęścia nie mam. Trzymam się jak na razie na dystans. Było paru w moim życiu, z którymi chciałam spędzić resztę swojego życia. Każdy z nich okazał się zwykłym dupkiem.
Jestem inteligentną i zdolną blondynką. Nie taką z kawałów co wszyscy się nabijają, że mózg Bozia wykonała jej z kartofla. Co najważniejsze jestem bardzo skromna. Żarcik taki. Mam metr siedemdziesiąt pięć wzrostu. Skóra w kolorze kości słoniowej. Jej największy minus to, to że opalić mogę się najwyżej na lekki pomarańcz. Kolczyków mam bardzo dużo. W języku, w wardze, w uszach... no w wielu miejscach. Wiek? Kobiety o to się nie pyta.
I
Dzień zaczął się jak każdy. Pobudka o szóstej rano. Zwlekłem się z łóżka i poszedłem do łazienki. Po porannej toalecie przyszła pora na śniadanie. Miska płatków z mlekiem o dziwo mi wystarczyła. Włączyłem telewizor i nacisnąłem szóstkę na pilocie. Na ekranie pojawił się jakiś serial. Załączyłem opcję "telegazeta" . Wyświetlił się tytuł "Pierwsza Miłość".
- O Boże! – westchnąłem sam do siebie. Przeleciałem szybko wszystkie kanały. Niestety w większości tytułach pojawiało się słowo "miłość".
Włączyłem pierwszy lepszy kanał. Na ekranie pojawiła się romantyczna scena pocałunku dwojga aktorów. W tle pole bitwy. Buchające płomienie, żołnierze miotający pociskami z karabinów maszynowych. Przeżyta normalka. Wywróciłem oczami. Uczucie miłości jest mi obce od wielu lat. Dziewięć lat byłem szkolony na bezlitosną maszynę to zabijania. Gdy aktorka wplatało palce we włosy przystojnego aktora, myślałem o tym czy gdyby rodzice nie zmusili mnie do uczęszczania na treningi katan to mógłbym doświadczyć tego co postać filmowa.
Spojrzałem na zegarek. Dochodziło wpół do ósmej. Wziąłem plecak z kąta. Ubrałem skórzaną kurtkę, nowe buty i wyszedłem z domu zamykając za sobą drzwi na klucz, ale nie wyłączając telewizora. Zarzuciłem czerwono czarny plecak na ramię.
Szybkim tempem zbiegłem z szóstego piętra na parter. Już miałem wybiec przed blok gdy na drodze stanęła mi młoda dziewczyna. Wyraźnie młodsza ode mnie. Niosła przed sobą karton z książkami. Nie zdążyłem zatrzymać się i z impetem wpadłem w tą drobną osóbkę. Książki wypadły jej z rąk. Rzuciłem plecak na podłogę i schyliłem się aby pomóc.
- Przepraszam – powiedziała cichym tonem.
- Chyba ja powinienem przepraszać. Nic ci się nie stało. – popatrzyła mi w oczy. Tak jak sądziłem nie wytrzymała mojego wzroku. Spuściła głowę i zaczęła zbierać książki.
- Nic mi się nie stało. Mam nadzieję, książki się nie poniszczyły. – niewiele brakowało a dziewczyna rozbawiła by mnie. Mogłem ją połamać a ta martwi się o książki.
- Mieszkasz tutaj? Nigdy wcześniej cie nie widziałem.
- Niedawno wprowadziłem się tutaj z rodzicami. Właśnie przenosiłam ostatnie rzeczy z samochodu, kiedy...
- Kiedy cie staranowałem? – posłała mi ciepły uśmiech. Włożyłem ostatnią książkę do pudła. Podniosłem je i wręczyłem dziewczynie.
- Mateusz – wyciągnąłem w jej stronę rękę w powitalnym geście.
- Aurelia – Docisnęła pudło do siebie i podała mi oswobodzoną rękę. – Idź już bo się spóźnisz.
- Masz rację. To do zobaczenia. – schyliłem się i podniosłem plecak z podłogi.
- Do zobaczenia. – Odprowadziła mnie wzrokiem do drzwi wyjściowych.
Droga do szkoły zajęła mi dziesięć minut. Wchodząc do szkoły koło szafek zobaczyłem kumpli z klasy.
- Matist! – krzyknął do mnie Dominki. Nieco niższy ode mnie blondyn o brązowych oczach. Na jego twarzy wiecznie gościł promienisty uśmiech.
- Siema.
- Co ty taki nie w sosie. Newsa mam. Doboszowa jest chora. Nie będziemy mieć matmy. Zajebiście, nie?
- Nom – odpowiedziałem obojętnie wypakowując niepotrzebne książki do szafki.
- Dobra wal!
- Serio mogę? – podniosłem w górę zaciśniętą pięść.
- Nie w tym sensie! – wrzasnął do mnie odskakując w tył. – Chodzi mi żebyś powiedział co ci leży na wątrobie.
- Wiesz co, chyba zaszkodziła mi wczorajszy gulasz mojej siostry.
- Gościu ciężko się z Tobą rozmawia.
- Wiem – powiedziałem do niego z udawaną satysfakcją. Zatrzasnąłem szafkę przed nosem Dominika i poszedłem w stronę klasy, w której mieliśmy mieć lekcje.
Pod sala stały już dziewczyny z mojej klasy.
- Cześć Mateusz! Jak tam? – zapytała mnie Eliza, jedna z dziewczyn chodzących do mojej klasy. Eliza była "bossem" dziewczyńskiego klubu.
- Jak zwykle.
- Dzisiaj idziemy z dziewczynami do klubu, przyłączysz się? – zapytała mnie trzepocząc rzęsami (jakby to miało wpłynąć na moją decyzję).
- Wiesz... - na szczęście na horyzoncie pojawił się Dominik.
- Ooo nie! On idzie z nami. – Dominik złapał mnie za łokieć i pociągnął w stronę grupki chłopaków z mojej klasy.
- Łał nie wiedziałem, że gdzieś wieczorem idę.
- Heh! Ja też nie wiedziałem. No, ale chyba się cieszysz że nie będziesz kręcić piruetów na parkiecie.
- Nie wiesz nawet jak bardzo. – Dominik parsknął śmiechem.
Na moje szczęście zadzwonił dzwonek, ogłaszając rozpoczęcie się lekcji. Weszliśmy do sali. Usiadłem jak zwykle z Dominikiem. Usiedliśmy w trzeciej ławce tuż obok okna. Po chwili do klasy wszedł nauczyciel.
- Niestety pani Dobosz jest chora. Do końca tygodnia będziecie mieli zastępstwa – w klasie wybuchł okrzyk radości. Dominik wstał z krzesła i rzucił książkę do matmy w stronę drzwi, która wylądowała tuż pod nogami blondwłosej, drobnej dziewczyny. Schyliła się i podniosła książkę.
Dominika zatkało. Zresztą tak jak większość klasy.
- To jest Korin. Jest tu nowa, więc proszę abyście zachowywali się jak na prawie dorosłych przystało.
- Niech się pan nie martwi, będziemy dla niej bardzo mili. – zachichotał Krzysiek a razem z nim reszta chłopaków.
Trzeba było przyznać, że dziewczyna obdarzona jest nie małą urodą. Blond włosy sięgające do ramion. Nad lewym uchem krótko przycięte. Bystre bursztynowe oczy patrzyły na mnie i Dominika. Krwisto czerwone usta zdobił kolczyk. Była wysoka, nawet bardzo. Pomimo swojego wzrostu wydawała się drobniutka, krucha. Bluzka z długim rękawem w kolorze różowym opinała się na jej chudych rękach. Na tą bluzkę założyła jeszcze jedną tyle, że obszerną i żółtą z krótkim rękawem. Bluzkę zdobiła flaga Stanów Zjednoczonych i napis "USA my city". Różowe spodnie rurki jeszcze bardziej dodawały chwały jej szczupłej figurze.
- Usiądź proszę.
- Siadaj – Klaudia siedząca w ławce obok odsunęła krzesło i wskazała je Korin.
- Dzięki – jej głos był delikatny. Położyła torbę z pumy na podłodze koło stolika i usiadła. – Czy to twoja książka ?
Zwróciła się do Dominika.
- Tak dzięki. Dominik jestem. A to Mateusz. – wskazał ręką na mnie.
- Miło mi – kąciki jej ust uniosły się w serdecznym uśmiechu.
- Dobrze młodzieży, nie przygotowałem się do tego zastępstwa więc poproszę was o to byście się zajęli sobą w ciszy.
- No wie pan co! – krzyknął Krzysiek. Cała klasa wybuchła śmiechem.
- Wiecie co miałem na myśli. – Pan Kowalczyk spojrzał krzywo na Krzynę. – Muszę wyjść na chwilę. Mam nadzieję że będziecie zachowywać się w miarę cicho.
- Postaramy się. – powiedział figlarsko Dominik. Wiedziałem, że gdy tylko nauczyciel wyjdzie wszyscy zaczną się wydzierać.
Nie pomyliłem się. Gdy tylko kroki nauczyciela na korytarzu umilkły zrobił się szum. Krystian i Marcin odwrócili się do siedzących za nimi Klaudii i Korin.
- Krystian – podał Korin rękę w geście powitalnym. – A to Marcin.
- Miło mi.
- Skąd jesteś? Bo raczej nie z Nysy.
- Nie. Pochodzę z Ameryki, a dokładniej z Nowego Jorku.
- To wyjaśnia napis na koszulce i nietypowe imię – uśmiechnął się Marcin.
- Tak, wiem jest okropne.
Dominik spojrzał na nową uczennice z naszej klasy.
- Chyba żartujesz jest piękne.- Klaudia wydawała się zauroczona nową koleżanką.
- Klaudii, bo się zaraz zakochasz. – zażartowała Eliza. Widać było, że nie polubiła Korin. Nic dziwnego. Już nie jest najładniejszą dziewczyną w klasie. Uwaga Elizy nie spodobała się dziewczynie.
I wtedy stało się coś czego nikt by nie przypuścił.
- Co może jej zazdrościsz? Wiem, że jestem śliczna, ale żeby aż tak komuś zazdrościć?! – powiedziała Korin ze wścibskim uśmiechem. Marcin z Krystkiem spojrzeli po sobie rozbawieni.
- Czy ty się do mnie stawiasz?! – wrzasnęła zaskoczona Eliza. Wszyscy chłopcy z klasy zaczęli chichotać.
- Na a czemu by nie? – wzruszyła ramionami Korin zamalowując kratki w brudnopisie. – Nie zadaję się z tapeciarzami.
- Uuu, ale dowaliła! – krzyknął rozbawiony Krzyna.
- Chcesz sobie przepieprzyć od razu w pierwszy dzień? Jeśli tak to proszę. Nie dam ci żyć.
- Tak, tak. Na pewno. – powiedziała od niechcenia dziewczyna nie podnosząc wzroku na rozwścieczoną Elizę.
- Nie wierzysz mi? Jestem szychą w tej szkole.
- Nie wątpię. – westchnęła znudzona Korin. Eliza nie wytrzymała. Wstała ze swojego miejsca podeszła do ławki w, której siedziała Korin i uderzyła dłońmi w blat.
***
Co ona sobie wyobraża?! Myśli, że jest najlepsza. Bo co? Bo ma trzy kilo tapety na mordzie? Hamulce mi puściły.
Przejebała sobie u mnie jeszcze bardziej gdy bezczelnie podeszła do mojej ławki i zaczęła nerwy pokazywać. Nie będzie mi suka rękami walić w moją ławkę.
- Patrz! Przez ciebie wyjechałam poza kratkę – uniosłam w górę skoroszyt i pokazałam jej małą krateczkę. Każdy w klasie zaczął się śmiać (taki był mój zamiar). Nawet ponury Mateusz zaczął chichotać.
- Ty sobie ze mnie jaja robisz?
- Jaa! Ty dopiero teraz to zauważyłaś?! – powiedziałam sarkastycznym tonem.
- Nie przeginaj! – warknęła dominie. Chyba minie chciała przestraszyć.
- Weź idź usiąść, bo mi widoki zasłaniasz. – Marcin parsknął śmiechem. Elizka spojrzała na niego groźnie, ale chłopak nic sobie z tego nie robił.
-Zasłaniam ci tylko Dominika i Mateusza. Aż tak ci się podobają?! – wycedziła przez zęby.
- A pewnie! Czemu by nie. Na pewno wyglądają lepiej od ciebie. – Teraz to Dominik zaczął się śmiać. Klaudia patrzyła na tą scenę z uśmiechem na ustach.
- A ty co się głupkowato chichrasz?! Pozwoliłam ci?! – Klaudia zaczerwieniła się i spuściła wzrok. NIE! TO BYŁ SZCZYT!
- Co ty sobie w ogóle wyobrażasz?! – wstałam z krzesła przewracając je. Chłopaki siedzący przed nami odsunęli się, tak jakbym w przypływie furii miała pourywać im głowy. – Ona nie będzie cię słuchać. Ona nie musi nikogo słuchać! Nie będę trzymać języka za zębami bo jestem nowa! Zachowujesz się jak ostatnia dziwka! I co! Może teraz mi przywalisz w mordę?! Dawaj! Ale ostrzegam! Tylko sobie wstydu narobisz. – w klasie zapadła cisza. Nie obchodziło mnie to co sobie wszyscy pomyślą. To nie było ważne.
- Jeszcze się policzymy! – warknęła do mnie. Czułam że wszyscy w klasie patrzą właśnie na mnie.
- Mistrzostwo! Żółwik! – powiedział rozentuzjazmowany Dominik wystawiając zaciśniętą pięść w moja stronę. Przybiłam żółwika i wróciłam do bazgrania po zeszycie.
- Nie sądziłem, że się jej postawisz. – zagadnął Marcin. – do niej raczej nikt nie pyskuje.
Zaśmiałam się. Moi rozmówcy wydawali się być zaskoczeni.
- Zazwyczaj nie chodzę w takich ciuszkach. Wole spodnie melanż i zadurzą bluzę. Ryzyko to mój żywioł.
- Serio? Nawet bym nie pomyślał. – Odparł Dominik nieco zdziwiony. – Myślałem, że dziewczyny myślą wyłącznie o makijażu, tipsach i ciuszkach.
- No widzisz widocznie jestem nienormalna.
Gdy koledzy zaczęli się spierać jaka dziewczyna jest lepsza – dresiara czy tapeciara – przyjrzałam się Mateuszowi. Był bardzo przystojny. Miał minę jakby jutro miał umrzeć. Wpatrywał się tępym wzrokiem w okno. Nie udzielał się w rozmowie. Tak, jakby była mu całkowicie obojętna.
Nagle rozległy się kroki na korytarzu. W klasie zapadła grobowa cisza. Nauczyciel wszedł do klasy.
- Nie sądziłem, że zachowacie się cicho. – Krzysiek zakasłał próbując powstrzymać wybuch śmiechu.
Nauczyciel usiadł do biurka i zaczął oglądać książkę od biologii. W klasie na nowo zaczęły się rozmowy. Marcin i Krystian zapewniali Krzyśka, że dresiary są lepsze od lasek w rurkach i obcisłych bluzeczkach.
- Gdyby nie Korin to ślinili byście się na widok takiej laski – zakpił Krzysiek.
- Co , nie podobam ci się? – zapytałam go posyłając mu zalotny uśmiech.
- Nie, wręcz przeciwnie. Jesteś najładniejszą dziewczyna w klasie. - Eliza patrzyła na mnie groźnym wzrokiem, a ja po prostu to olewałam.
Co jakiś czas zerkałam na Mateusza. Przysłuchiwał się rozmowie w ciszy. Nie udzielał się.
Gdy chłopaki doszli do tematu czy dziewczyna powinna mieć duże cycki, czy wielką dupę zadzwonił dzwonek. Ucieszyłam się. Raczej nie chciała bym wiedzieć jak wygląda ideał któregoś z moich rówieśników.
Gdy wychodziłam z klasy w towarzystwie Klaudii minęła mnie Eliza.
- Policzymy się! – warknęła do mnie ze złością.
- Nie musiałaś tego robić. Przyzwyczaiłam się. – powiedziała Klaudii cichutkim głosem.
- jesteś moją przyjaciółka a przyjaciół nie zostawia się w biedzie. Ta suka nie będzie do ciebie pyskować. Zadbam o to. – posłałam jej przyjacielski uśmiech. Widziałam łzy szczęścia w jej oczach. Ta biedna dziewczyna była ofiarą klasowych żartów. Była ładna, ale nie umiała wydobyć z siebie tego piękna.
Gdy ja rozmawiałam z Klaudią miną nas Mateusz. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego jaki on jest wysoki. Z nim szedł żwawym krokiem Dominik.
- Choć teraz mamy biologię. Rachwałowa nie lubi jak się ktoś spóźnia.
- Aha... - nie za bardzo słuchałam swojej przyjaciółki. Przyglądałam się Mateuszowi z zaciekawieniem. Był inny niż reszta. Jego twarz nie wyrażała żadnych uczuć.
Poszłam z nowo poznaną przyjaciółką na drugie skrzydło szkoły. Weszłyśmy po schodach na górę. Po drodze minęłyśmy grupkę chłopaków, którzy zagwizdali na nasz widok.
- Jak ty to robisz, że podobasz się wszystkim? – zapytała mnie Klaudia zdziwiona.
- A może to do ciebie było – powiedziałam posyłając jej słodki uśmiech.
- Ta... już to widzę. – spuściła wzroki i przyśpieszyła kroku.
Koło Sali stali tylko Dominik, Marcin i... Mateusz. Stał podparty o ścianę i rozmawiał ze swoimi kolegami. Marcin bawił się czapką. Taką jak mi się zawsze podobała. Czarna czapka skate z różnokolorowymi symbolami.
Bez zastanowienia podeszłam do właściciela tego "cuda".
- Marcin, pożyczysz mi tę czapkę? Jutro ci ją oddam. – popatrzyłam na niego szczenięcymi oczkami.
- Hmmm... co ja z tego będę miał? – zapytał mrużąc oczy.
- Zależy co chcesz. – w odpowiedzi przyłożył wskazujący palec do policzka. Zrozumiałam. Co miałam do stracenia. Pewnie wyjdę na pusta lalę co da się przelecieć za pożyczenie czapki, ale trudno. Niech myślą co chcą. Wspięłam się na palcach oparłam dłoń na jego ramieniu i pocałowałam go w policzek. Zaskoczyłam go tym. Pewnie myślał, że zrobię obrót na pięcie i się na niego obrażę. Dominikowi szczęka opadła. Mateusz otworzył szerzej oczy. Marcin podał mi czapkę i uśmiechnął się szeroko.
- Jak pocałujesz mnie w usta do dostaniesz ją na tydzień. – No tak miałam rację uznał mnie za pustą lalę. O niee, nie dam się.
- Chciałbyś – założyłam czapkę na głowę i wróciłam do Klaudki.
- Szkoda, fajnie by było! – krzyknął za mną.
LEKCJA
- I ty miałaś na to odwagę?! – wypaliła Klaudia nagle, gdy nauczycielka wyszła wezwana przez dyrektora.
- Na co? – zapytałam zdziwiona.
- Na to by pocałować Marcina. – zniżyła głos. Zaśmiałam się.
- Jak mieszkałam w Nowym Jorku to tak zazwyczaj się witaliśmy.
- Ale ty go prawie nie znasz! – powiedziała stanowczo.
- Oj Boże! Pocałowałam go tylko w policzek. Chyba to nie zbrodnia – powiedziałam spokojnie poprawiając czapkę.
- Masz chłopaka? – zapytała wpatrując się we mnie.
- Nie.
- Jakbyś miała, to po tym byłby miedzy wami koniec.
- Przecież to był pocałunek w policzek. Coś ty taka staromodna. Jak moja babcia – powiedziałam do niej uśmiechając się.
- Nie wiem.
Reszta lekcji minęła spokojnie. Chodziłam po korytarzach w towarzystwie Klaudii i poznawałam szkolne zakamarki.
Po skończeniu lekcji wyszłam ze szkoły. Przy bramie stał Marcin z kolegami.
- Nie zapomnij czapki – powiedział do mnie.
- Nie martw się. – jego koledzy zlustrowali mnie przenikliwymi spojrzeniami.
Ruszyłam żwawym krokiem do domu. Miałam jakieś dwa kilometry drogi, ale to nie wiele w porównaniu z tym co musiałam przeżyć śmigając piętnaście kilosów w Nowym Jorku.
Droga zajęła mi pół godziny. Weszłam do domu, rzuciłam torbę w kąt i usiadłam na kanapie obok mojego brata.
Alan nie był zły. Dobrze gotował, lubił sprzątać. Miał tylko jedną wadę, uwielbiał mnie wkurzać. Gdy tylko nadarzał się okazja dogryzał mi na wszelkie sposoby.
- I co siostrzyczko? Jak tam nowa szkoła?
- W porządku – odpowiedziałam ściągając czapkę z głowy.
- Widzę, że wybrałaś się na zakupy.
- Nieee.
- To skąd to masz? – zapytał wskazując na czapkę Marcina.
- Kolega mi pożyczył.
- Pożyczył? – spojrzał na mnie podnosząc brwi. – Kolega?
- TAK. Kolega pożyczył mi czapkę za buziaka w policzek. – Alan zaśmiał się głośno.
- Rozumiem czemu ci pożyczył. Oj nienormalne z ciebie dziecko. – wzdychał. Złapałam leżącą obok mnie poduszkę i rąbnęłam go nią w twarz. Zamiast mnie opieprzyć zaczął się śmiać (to dopiero głupie dziecko).
***
Wróciłem do domu. W drzwiach czekał na mnie mój brat.
- Nie wyłączyłeś debilu telewizora.
- No i? – patrzyłem na niego obojętnym wzrokiem.
- Nie przeginaj Mateusz, bo dostaniesz w pysk – warknął na mnie jak wkurwiony pies. – Wiesz, że nie mam cierpliwości.
- No ja też – powiedziałem włączając telewizor. Mój brat też uczęszcza a treningi. Jest podobny do mnie. Usiadłem na fotelu i wyłożyłem nogi na stolik. Szymon machnął tylko ręką i poszedł do kuchni.
Siedziałem i myślałem o nowo-przybyłej. Cały czas wracało do mnie wspomnienie jej kłótni z Elizą. Odważna jest to fakt. Jej piękne blond włosy, zniewalający głos. Nie mogę zapomnieć tej dziewczyny.