Kamila nauczycielka (V). Gwałtowny bal
28 września 2012
Kamila nauczycielka
Szacowany czas lektury: 35 min
- Znów jesteś wczorajszy – krytycznie spojrzał na Łukasza Przemek. – Co tam jeszcze robiłeś u Kamili?
- Nic, gadałem z Danielem – zmitygował go kolega.
- A Kamila nie przyszła?
- Nie – skłamał Łukasz. O tym co przeżył, większość chłopaków rozpowiedziałaby wszystkim możliwym kolegom. Ale on był inny i zupełnie inaczej traktował swoją wychowawczynię. Nie jako przedmiot seksualny, tylko jako coś dużo piękniejszego.
Czwarty dzień wycieczki. I ostatni. Jutro wracali do domów. Jeszcze kilka godzin możliwości, by skorzystać z fajnej pogody, popływać w jeziorze, poopalać się na plaży, popatrzeć na swoje klasowe koleżanki w strojach kąpielowych.
- Nie mogliśmy cię znaleźć wczoraj, więc poszliśmy sami pod jej domek – poinformował do Przemek.
- Ni o co? – nadstawił uszu. Wiedział dobrze, co konkretnie mieli na myśli.
- No i nic. Nic ponadto, czego nie widzieliśmy za pierwszym razem. A nawet dużo mniej – wyżalił się rozczarowany kolega. Łukasz odetchnął z lekką ulgą. Nauczycielka wciąż była "jego". Tylko on widział ją niemal kompletnie nago i to mu odpowiadało.
Dzień upłynął raczej pod znakiem nudy. Trochę pływania, trochę rzucania piłką do kosza i tak zbliżył się wieczór. O dwudziestej w "Pyrze" miała zacząć się pożegnalna impreza z udziałem uczniów obu klas, jak i obu nauczycielek.
O tej właśnie godzinie sala zaczęła zapełniać się w błyskawicznym tempie. Z uwagi na wysoką temperaturę, zarówno chłopcy jak i dziewczęta ubrali się dość luźno. Uczniowie przyszli na ogół w krótkich spodenkach sięgających kolan, uczennice poszły ich śladem, tyle, że ich spodenki były dużo krótsze. Cześć miała na sobie krótkie spódniczki, reszta sukienki. Tylko pojedyncze osoby obu płci przybyły w spodniach.
Pojawiła się oczywiście pani Beata. Ubrana w obcisłe jeansy i białą koszulkę w niezwykle kuszący sposób podkreślającą jej duży biust wywołała pewne poruszenie wśród młodzieży. Kilkanaście minut później zawitała także druga nauczycielka a jej wejście znów zaparło dech w piersiach uczniów. Ubrana w czarną sukienkę, bez ramiączek, kończącą się kilkanaście centymetrów nad kolanami, z założonymi czarnymi pończochami i włosami związanymi wysoko w koński ogon po raz kolejny już na samym wejściu zwróciła uwagę całej sali a przynajmniej jej męskiej części. Wraz z mężem usiadła przy najmniejszym czteroosobowym stoliku przeznaczonym dla wychowawców.
Właściciel puścił muzykę, ale musiało minąć dobre kilkadziesiąt minut, by młodzież rozochociła się na tyle, by ruszyć na parkiet. W miarę upływania kolejnych minut, miejsca przy stolikach pustoszały kosztem wypełniającego się parkietu. Na nim rej wiódł Piotr z klasy Beaty, nie przepuszczając żadnej wolno stojącej dziewczynie. Te zresztą same garnęły się do niego, jak pszczoły do miodu.
- No to i my ruszamy do boju – klasnął w dłonie drugi Piotr, czyli mąż pani Beaty. Dość szybko zaczął wlewać w siebie mililitry alkoholu w postaci piwa, więc i szybciej niż reszta towarzystwa wpadł w imprezowy nastrój.
Kamila została sama z Danielem. Usiłowała wyluzować się trochę, jednak pierwszy wypity drink niespecjalnie jej w tym pomógł. Informacje, które przekazał jej kilka godzin wcześniej mąż, lekko ją zaszokowały i wytrąciły z równowagi. "Urugwaj" był tutaj, wczoraj – to właśnie przekazał jej Daniel.
- Powiedz raz jeszcze na co mu pozwoliłeś? – zwróciła się do męża.
- Chłopakowi? Mówiłem przecież, zdjął ci spodnie, popieścił trochę twoje nogi, popatrzył...
- Co widział?
- Nagi biust, uda. Ale twojego skarbu nie dał rady zobaczyć, choć bardzo się starał – uśmiechnął się szelmowsko jak zwykle.
- Drań jesteś – mruknęła, choć bardziej z zasady niż z faktycznego stanu rzeczy. Mimo upływu lat, Daniel potrafił odkrywać coraz to kolejne perwersje, które wprowadzały ją w świat magicznych doznań i kochała go za to bezgranicznie. Świadomość, że wczoraj jeden z jej uczniów pieścił niektóre części jej ciała, widział ją niemal kompletnie nago i był świadkiem jak przeżywa odlotowy orgazm doprowadzała ją do wrzenia. Tak pozytywnego jak i negatywnego. To pierwsze spowodowane było perwersją, uległością, pewnym poniżeniem. To drugie wynikało z faktu, że miała do czynienia z własnym uczniem. Gdyby jeszcze wiedziała, który to...
Ale nie wiedziała. I ta niewiedza wytrącała ją z równowagi a jednocześnie przyprawiała o niezwykle przyjemne dreszcze na ciele. Była niemalże niewolnicą swojego ucznia, mającego wstęp w jej niezwykle intymne sfery życia. To ją krępowało i tak samo podniecało.
- I oczywiście nie powiesz mi, kto to był?
- A... Dowiesz się w swoim czasie. Na pewno kiedyś podczas jakiejś klasówki, gdy nie będzie znał odpowiedzi na pytanie, napisze, że dał ci tyle radości, iż powinnaś mu dać piątkę bez gadania – Daniel cieszył się jak dziecko.
- I może zażąda jeszcze dodatkowych ulg w postaci poklepania po tyłku, przy okazji każdej kartkówki? – spojrzała pobłażliwie, kompletnie rozbrojona pomysłami męża.
- Może wystąpi z petycją, byś w ramach odstresowywania rozładowała jego silne napięcie metodą usta - prącie.
- A wczoraj nie zrobił sobie dobrze? – zapytała, chcąc dowiedzieć się czegoś więcej.
- Proponowałem, ale nie skorzystał. Może się wstydził. Żałujesz? – znów się uśmiechnął.
- Ty nie żałujesz. Musiałbyś potem migiem posprzątać – starała się odciąć.
- To jeszcze zależy gdzie by eksplodował. Twój dekolt pewnie zmieściłby jego ładunek.
- Ale wtedy dowiedziałabym się, że coś jest nie tak – zaoponowała Kamila starając się pociągnąć ten w pewien perwersyjny sposób rozkoszny temat.
- Byłaś związana. I tak zresztą uznałabyś, że to jedna z moich magicznych sztuczek – Daniel droczył się z żoną po swojemu.
- Jesteś magikiem – przyznała słodko uśmiechnięta żona. – I uwierzyłabym nawet w to, że wzniosłeś wczoraj modły do złych duchów, aby sprowadziły jakiś urok na Beatę. Ale o posiadanie dwóch penisów bym cię, kochanie moje nie podejrzewała.
- Ale ja podejrzewam, że chciałabyś poczuć drugiego. W sobie, na sobie, obok... - odciął się patrząc z typowym dla siebie błyskiem w oku.
- Nie – odparła siląc się na stanowczość, ale ta myśl natychmiast w niej zakiełkowała. Nigdy nie była z dwoma facetami naraz. Na początku znajomości Daniel zaaranżował różnego rodzaju zabawy z młodymi chłopakami, kolegami z drużyny piłkarskiej. Ale nigdy nie doszło do sytuacji z dwoma równocześnie w jej ciele. Zresztą to było dawno i od tego czasu nikt inny nie wkroczył w ich intymny świat. Aż do tego momentu, gdy pojawił się "Urugwaj".
- Panie Danielu – głos jednej z dziewczyn wyrwał ją z lekkiego zamyślenia. To Marta, jedna z jej uczennic. – Jedna z naszych koleżanek chciała z panem zatańczyć, ale się wstydzi. Niech pan ją poprosi – dokończyła chichocząc lekko.
- Ejże, nie robisz sobie ze mnie żartów? – spojrzał podejrzliwie, nieco rozbawiony Daniel.
- No, gdzież... Ona jest bardzo nieśmiała i chciałaby... O ile oczywiście pani profesor pozwoli – zwróciła głowę w kierunku Kamili.
- Idźcie – skinęła głową natychmiast.
Spokojnie dopiła drugiego drinka, czując jak robi się jej coraz cieplej. Rzuciła okiem na parkiet obserwując hasającego po nim Daniela z wysoką Dominiką. Kochała go niesamowicie za to wszystko, jaki dla niej był w łóżku i poza nim. Zastanawiała się, czy byłaby w stanie zrobić dla niego to samo, co on dla niej? Czyli pozwolić zbliżyć się do niego jakiejś fajnej dziewczynie. No, choćby tej Dominice, która wpatrywała się w niego nieśmiało, ale z uwagą, rozchylając lekko usta. Widziała jej skrępowanie, ale i oczy śledzące każdy ruch współpartnera. Znała ten język, wiedziała, że jej mąż wpadł w oko uczennicy.
Zawahała się. Kiedyś przy niej, Daniel przeleciał swoją starą koleżankę ze szkoły, piękną Wiktorię. To był jeden, jedyny raz, zresztą Wiktoria zabawiła się wtedy także z nią samą. Czuła wtedy olbrzymią zazdrość, ale także równie wysokie podniecenie. Imponowało jej strasznie, gdy widziała, jak ta błyskotliwa, wojownicza, nieustępliwa i pewna siebie indywidualistka jęczy pod ruchami jej chłopaka. Ale nie, dzisiaj nie dopuściłaby policjantki do takiej sytuacji. Ale na przykład Dominika? Wysoka blondynka, wyższa nawet od Kamili, miała pewnie ze 180 cm. Biust nieszczególnie imponujący, ale za to nogi... Długie do samej ziemi, ładnie opalone na kolor jasno czerwony. Ładne uda, odsłaniane teraz dzięki krótkiej spódniczce. Blond włosy, falami opadające na kark i ramiona. I przyciągająca wzrok, sympatyczna, choć nieco smutna twarz, rozjaśniona z rzadka uśmiechem i błyszczącymi czarnymi oczyma. Tak jak teraz. W ciągu tych kilku tańców, uśmiechała się pewnie dłużej niż przez cały rok szkolny.
Od tych rozmyślań zrobiło się jej cieplej na ciele. Choć było to przyjemne, otrząsnęła się z tego. Miała do powiedzenia mężowi coś ważnego. Bardzo ważnego a jednocześnie niełatwego. Wiedziała od kilku dni a jednak coś ją powstrzymywało. No nic, dzisiaj będzie ten czas, kiedy...
- Kamilo, nie siedź tu tak, dawaj na parkiet – to był mąż Beaty. – Chłopaki odbili mi żonę, muszę teraz zająć się tobą.
Dziewczynie średnio uśmiechały się tany ze starszym od niej o dekadę, wyraźnie lecącym na nią mężem koleżanki, ale nie umiała odmówić. Wstała. Czując lekkie szumy w głowie, obciągnęła nieco swoją sukienkę i dała się porwać w taniec starszemu z Piotrów.
Męska część grona uczniowskiego ożywiła się widząc swoją pięknie wyglądającą nauczycielkę w akcji. Szczególnie ci, którzy nie dali się wciągnąć na parkiet mogli poobserwować ją w spokoju.
- Seksowne ma te pończoszki – mruknął Błażej. – Ciekawe gdzie się kończą.
- Ktoś by musiał podciągnąć tą sukienkę, to byśmy się dowiedzieli – skwitował Przemek. – Ale odważnych pewnie braknie.
- Zbyt obcisła jest niestety – stwierdził inny z ich kolegów, Sławek – Gdyby miała coś luźniejszego, to może zaświeciłaby nam majtkami przed oczami.
- To pewnie takie dziwkarskie pończochy, z koronką. Kocham takie – oznajmił szczerze do bólu Przemek z wyraźnym podekscytowaniem w głosie.
- Pół życia oddałbym, by zobaczyć ją bez tej sukienki, w tych dziwkarskich pończochach – rzekł silnym tonem Bartek, który pojawił się tuż obok nich – Albo zapłaciłbym niemałą kasę temu, kto podciągnie tą sukienkę. Ktoś spróbuje? – rozejrzał się wkoło.
- Nierealne. Za ciasna, ciut za długa – trzeźwo skomentował Błażej.
- Nie taka długa, widać kawałek uda...
- Ale ciężko się podnosi, gdyby była luźniejsza, to może, niepostrzeżenie, w szalonym tańcu... A tak, lipa.
- Gadanie – prychnął Bartek, któremu krew w żyłach krążyła coraz szybciej i pozbawiała zdolności logicznego rozumowania. Ton jego głosu zdradzał, że w tych żyłach, płynie już niemała część alkoholu. A to dopiero początek imprezy.
- No to spróbuj twardzielu – mruknął Błażej.
- Nie odzywaj się tak – ostrzegł go nabuzowany Bartek. – Już ja z nią potańczę. Widziałem, że coś tam już sobie wypiła. Będzie łatwiejsza.
- Jak to zrobisz, to my ci zapłacimy – skomentował na wpół ironicznie Sławek.
- Wypchajcie się ze swoją kasą. Zrobię to tak, czy siak – Bartek poczuł, że wjechano mu na ambicję. A nie zwykł pozwalać sobie na ośmieszanie.
- Będą z nim kłopoty dzisiaj – stwierdził Przemek, gdy Bartek odszedł. – Czuję, że nawywija ostro.
- Co się nim przejmujesz? – wzruszył ramionami Błażej. – Jego życie, jego problemy.
- Wkurza mnie, myśli, że jak ma kasę od starego, to jest wielki.
- Tak go wychowali – skwitował milczący dotąd Łukasz. – Nie ma się co przejmować idiotą.
- Właśnie, zajmijmy się tym, kto pierwszy podejdzie do Kamili – zmienił temat Przemek na którego nauczycielka i jej strój działały nad wyraz podniecająco.
- Na razie wygląda na to, że ten napaleniec od Beaty jej nie wypuści – tonował jego emocje Błażej.
- No to poczekamy. A tymczasem otwórzmy kolejne browarki.
Kamila faktycznie musiała spędzić na parkiecie dobre kilkanaście minut, zanim postanowiła grzecznie podziękować Piotrowi i wrócić z powrotem do stolika. Zdążyła jeszcze zahaczyć o bar i zamówić trzeciego drinka, choć zastanowiła się, czy to nie za dużo. W końcu jednak uznała, że nie będzie to miało na nią jakiegoś negatywnego wpływu.
Posiedziała trochę przy stoliku sącząc drinka. Daniela nie było, czasem przemknął gdzieś w oddali, bawiąc się z Dominiką. Nie robiła z tego tragedii, ufała mu i była pewna, że nie wykręci żadnego głupiego numeru. W międzyczasie przysiadły się do niej dwie uczennice, z którymi porozmawiała trochę. W końcu odeszły i jak na zawołanie zmieniła się także muzyka. W miejsce popowych hitów pojawił się mocny, hipnotyczny trans. Poczuła jak ta muzyka w połączeniu z alkoholem robi swoje i wiedziała, że nie usiedzi w miejscu. Wstała i samotnie ruszyła na parkiet.
Tylko w pierwszych sekundach czuła się dość niezręcznie w otoczeniu swoich uczniów. Potem przestało to mieć znaczenie. Całkowicie oddała się muzyce, zamknęła oczy i dała się ponieść hipnotycznym dźwiękom.
- Patrzcie na to – szepnął rozpalony Przemek. W sumie nie musiał nic mówić, wszyscy patrzyli w to samo miejsce.
Mocno przygaszone światło, alkohol i atmosfera zrobiły swoje. Kamila traciła kontakt z rzeczywistością. Czuła jakby znajdowała się tu sama. Tylko ona i muzyka. W jej towarzystwie zapominała o otoczeniu. Tyle, że otoczenie nie zapominało o niej, wręcz przeciwnie. Jej zgrabna sylwetka, kuszący strój, ruchy ciała, rozpalały męskie zmysły. Na sali nagle zrobiło się gorąco. Nieświadoma tego, że w jej pobliżu gwałtownie rośnie liczba męskiej części wycieczki, Kamila wpadała w coraz głębszy trans, jej ręce błądziły po ciele, niczym dłonie ognistego kochanka. W niektórych momentach, potrafiła chwycić brzegi sukienki, jakby chciała przesunąć ją nieco w górę. Niestety, ku rozczarowaniu męskiej części publiczności, tylko ci obdarzeni doskonałym wzrokiem jak i znający się nieco lepiej na damskiej garderobie potrafili dostrzec w takich momentach na jej nogach fragment ciemnego materiału na swój wyrafinowany sposób informujący, że nauczycielka ma na sobie pończochy samonośne, albo "dziwkarskie", jak to określił Przemek. Tym, którzy doszli do takiego wniosku, robiło się naprawdę gorąco.
Muzyka powoli dobiegała końca. I długa chwila upłynęła zanim Kamila wróciła do świata realnego i otwarła oczy. Kolejnych kilku sekund potrzebowała by zrozumieć, gdzie się znajduje, co się dzieje i dlaczego wokół tyle rozpalonych spojrzeń. Czuła jak czerwieni się na twarzy, ale z uwagi na fakt, że nie była już nieśmiałą, grzecznie wychowaną nastolatką, uśmiechnęła się lekko zdając sobie sprawę z tego jakie wrażenie wywarła na chłopakach. Niestety, nigdzie wokół nie widziała tego najważniejszego, jej męża.
Po tym wyczerpującym tańcu, chyba wszyscy z ulgą przyjęli zmianę klimatu. Właściciel pełniący rolę DJa zaproponował dużo wolniejsze klimaty. Piotr z klasy Beaty, nie czekał ani chwili.
- Pani profesor... Nie odmówi pani – zwrócił się uśmiechnięty do Kamili.
Wahała się przed wchodzeniem w bliższy kontakt fizyczny z uczniami a coś jej podpowiadało, że ci będą chcieli wykorzystać to na swój sposób. Ale Piotr sprawiał wrażenie nieco innego, bardziej poważnego chłopaka. Więc nie odmówiła.
I faktycznie, Piotr kontrolował się, trzymając ręce na talii, nie próbując schodzić w bardziej intymne rejony ciała nauczycielki i tym samym przełamał jej opory wobec innych kolegów. Po zakończonym tańcu szarmancko pocałował ją w dłoń i zostawił pole do popisu całej reszcie.
Drugi odważył się Sławek i sytuacja się powtórzyła. Wprawdzie w głowie kiełkowała mu myśl rzucona podczas rozmowy z kolegami, ale ostatecznie nie odważył się na coś takiego. Jednak wychowawczyni, to wychowawczyni a nie jakaś tam Kaśka z ławki obok.
- Dobra, raz kozie śmierć – machnął dłonią Przemek, dopił piwo do końca i ruszył odważnie w stronę nauczycielki.
Tej niespecjalnie podobał się zapach alkoholu wydobywający się z ust ucznia, ale z uwagi na to, że nie byli w szkole, tylko na wycieczce, zrezygnowała z jakichkolwiek uwag. Przemek w przeciwieństwie do poprzednich kolegów przycisnął ją nieco mocniej do siebie, choć bez przesady. Kamila nie czuła się z tym zbyt dobrze, ale nie oponowała. Bardziej niepokoił ją fakt, że dłonie ucznia, zamiast wzorem poprzedników spokojnie spoczywać na jej talii, próbowały błądzić po jej ciele, sięgając dolnej części sukienki. Po jakimś czasie zrozumiała, że chłopak chciałby unieść nieco w górę tą część garderoby. Mimo krępującej sytuacji, czyli kilkudziesięciu ludzi obok, raczej ją to rozbawiło i wprawiło w dobry nastrój, aniżeli zdenerwowało. Sukienka była zbyt obcisła, musiałby użyć większej siły. W tej sytuacji dyskrecja i delikatność były niewskazane. Jak słusznie podejrzewała, nie było go stać na użycie tej siły, poddał się i po zakończonej piosence, zaczerwieniony zniknął wśród tłumu imprezowiczów.
Z bijącym sercem, na odwagę zebrał się w sobie Łukasz. Wykorzystał fakt, że większość uczestników imprezy zajęła się swoimi sprawami i już mało kto zwracał uwagę na piękną nauczycielkę. Ta przyjęła go ze zniewalającym uśmiechem, czując rozbawienie faktem, że teraz każdy uczeń będzie chciał ją przytrzymać w swoich dłoniach. To mogło się skończyć grubo po północy.
Łukasz zachował pewien dystans. Nie odważył przykleić się do Kamili tak jak przed chwilą Przemek. Nie musiał. Jej oszałamiający zapach obezwładniał go doszczętnie. Ich spojrzenia czasem spotykały się a chłopak przypominał sobie wciąż te niedawne intymne chwile i zastanawiał się, czy jego partnerka domyśla się, że to właśnie on oglądał jej nagi biust przed trzema dniami a raptem wczoraj posunął się jeszcze dalej. Czuł jak w spodniach robi mu się ciasno. Z trudem wytrzymał do końca piosenki i śladem Piotra, całując panią profesor w dłoń, czmychnął w głąb sali.
Dość przyjemny nastrój uleciał, gdy do nauczycielki zbliżył się wyraźnie już wstawiony Bartek. Z daleka było i widać i czuć, że jest mocno pod wpływem. Gdy usiłował objąć wychowawczynię, ta zrobiła krok wstecz, zasłaniając się dłońmi.
- No co jest? – bardziej wybełkotał, niż powiedział, z rozbrajającym zdziwieniem. – Tamci mogli a ja nie?
- Jesteś pijany – stwierdziła ostro Kamila. – Jak wytrzeźwiejesz to wróć.
- Eee tam, robi pani problem – wzruszył ramionami starając się zachować równowagę. – Czy to pierwszy raz?
- Nie wiem który i nie interesuje mnie to. Tutaj pozwalam pić, ale z umiarem.
- Nie bądź pani taka – stawał się coraz bardziej bezczelny, uśmiechając się lekko – Ten jeden raz i będzie po wszystkim.
- Dość, skończ już i nie rób scen, jestem twoją wychowawczynią – rzuciła stanowczo nauczycielka, próbując przywołać ucznia do porządku. – Gdyby to było u nas, skończyłbyś w biurze dyrektora, tutaj ci się upiecze, ale nie chcę cię widzieć – ostatnie słowa rzuciła z nieskrywaną odrazą.
Zwróciła się w innym kierunku, skąd nadeszło wybawienie w postaci jednego z uczniów sąsiedniej klasy. Upokorzony Bartek stał przez chwilę i czuł jak wzbiera się w nim agresja. Chciał powiedzieć coś ostrego, ale w ostatniej chwili się powstrzymał. Dobra, jeszcze będzie okazja – pomyślał i odszedł w głąb parkietu. Wprawdzie jego porażkę widziało niewiele osób, ale miał świadomość tego, że złośliwie rozpowiedzą o tym kolegom i koleżankom. Jego duma nie pozwalała mu znieść tej lekcji pokory.
Kamila dość szybko wróciła do równowagi, za to Łukasz potrzebował dużo większej ilości czasu, by podjąć decyzję, czy warto zagadać, czy nie. Może udałoby się wyrwać nauczycielkę gdzieś na zewnątrz? To już ostatnie chwile wycieczki. Być może już nigdy nie będzie miał okazji do popatrzenia na nauczycielkę w skąpej bieliźnie, lub bez niej. Chciał wykorzystać te ostatnie, już w zasadzie nie godziny, lecz minuty. Tylko co by tu zaproponować? Nie przychodziło mu do głowy nic wybitnego. Może najlepiej, zwyczajnie się odezwać? Wyjął komórkę i zaczął pisać.
"Dzień dobry. Jak widać lubi pani ruch, więc może to fajna okazja do tego by popływać po raz ostatni w jeziorku?" Z uwagą patrzył na reakcję nauczycielki. Ta odczekała, aż skończy się piosenka i sięgnęła po telefon. Poczuł się podekscytowany. Wiadomość podziałała na polonistkę tak, że postanowiła zrezygnować z kolejnych tańców i wzięła się za odpisywanie. Z niecierpliwością czekał na odpowiedź.
"A nie lepiej zwyczajny spacer po ośrodku, w świetle lamp? Mógłbyś poopowiadać o tym jak spędziłeś wczorajszy wieczór".
Speszył się i zaczerwienił lekko. W zakamuflowany sposób dała mu do zrozumienia, że wie o wczorajszych wydarzeniach. A więc Daniel jej powiedział. Ale chyba nie zdradził tego, kim jest? Speszenie szybko jednak ustąpiło miejsca podnieceniu. Ona wie i nie robi żadnych wyrzutów! No to jest fajnie...
"Spacer to też dobry pomysł, zwłaszcza, jeśli szedłbym jak Indianin po śladach gubionej garderoby", uśmiechnął się i wysłał wiadomość.
Kamila sama z trudem skryła uśmiech. Z minuty na minutę robiło się jej coraz przyjemniej. Już sama świadomość, że jest teraz wystawiona na jego widok, podczas, gdy ona sama nie była w stanie stwierdzić, który z uczniów pisze do niej, sprawiała, że robiło się jej ciepło. Ale nie chciała, by sprawy potoczyły się zbyt łatwo.
"Taka Indianka nie powinna poruszać się samotnie ciemnymi alejami. Zwłaszcza niekompletnie ubrana".
Hm, to nie brzmiało jak "nie i basta". Musiał szybko coś wymyślić.
"Dlatego owa Indianka będzie mieć opiekuna. Takiego kryjącego się za plecami i odganiającego drapieżną zwierzynę".
"Co mam z Tobą zrobić... Za chwilę wyjdę zaczerpnąć świeżego powietrza". Drgnął przeczytawszy odpowiedź. A więc jednak, może dziś zdarzy się jeszcze coś ekscytującego. Uważnie obserwował nauczycielkę dopijającą spokojnie colę a potem udającą się w kierunku wyjścia. Zawahał się. A jeśli stanie tam i będzie sprawdzać, kto wyjdzie za nią? Odczekał minutę, drugą i ruszył. Już przed wyjściem drogę zagrodził mu roześmiany Sławek.
- Widziałeś co się stało? - starał się przekrzyczeć głośną w tym miejscu muzykę – Krzychu wyrwał Iwoną i obmacuje ja sobie w kiblu.
- E, gadasz – nie dowierzał Łukasz. Iwona była całkiem ładną dziewczyną z sąsiedniej klasy, choć fakt, niezbyt rozgarniętą – Gdzie oni są?
- No tutaj, patrz – wskazał dłonią toaletę. Łukasz nie oparł się pokusie zajrzenia do środka. W tej z napisem "mężczyźni" Krzysztof namiętnie całował się z wyższą od niego blondynką w mini. No, no, wysoko uderzył. Łukasz na chwilę zapomniał o Kamili koncentrując się na widoku kolegi obłapiającego dość seksowną blondie.
- A nie przypadkiem Bartek ją sobie zarezerwował? – zapytał Sławka. – Gdzie on jest? Jak to zobaczy, to będzie dym.
- Wyszedł gdzieś kilka minut temu ze swoją ekipą, nie wiem, gdzie poszli.
- No to Krzychu ma szczęście... - skwitował Łukasz i dopiero po upływie kolejnych sekund przypomniał sobie, że jego też może spotkać dziś szczęście i to jednak dużo ważniejsze. – Ja też znikam, cześć.
Wyszedł i stanął na środku alejki. Nauczycielki ani widu, ani słychu. Przygryzł wargę. Iść w lewo, czy prawo? Lewo oznaczało kierunek jeziora, zaś prawo, niewielki lasek z rzadka oświetlany lampami. Wysłać smsa z zapytaniem? Nie miał wyjścia. Po trzech minutach przyszła odpowiedź.
"No i co bezbronna Indianka ma zrobić z takim kiepskim tropicielem? Duch prerii skierował mnie tam gdzie jest mroczniej".
Czyli poszła w prawo. Szkoda, bo ciemniej. Lepiej, bo intymniej. Z okazji imprezy, nad jeziorkiem mogły pojawić się jakieś szukające spokoju pary, do lasu prawie na pewno nikt by się nie wybrał. Westchnął, nabierając powietrza w usta i na drżących nogach ruszył w prawo. Nie spieszył się, nie chciał wpaść na czekającą być może gdzieś niedaleko nauczycielkę.
Kamila spokojnym krokiem maszerowała alejką. Była w przyjemnym nastroju, alkohol wciąż szumiał jej w głowie. Dla zabawy próbowała kroczyć jak modelka, przesadnie zamiatając nogami. W tym stanie było to utrudnione, ale uparcie kroczyła w nieznane, uświadamiając sobie w którymś momencie, że wygląda bardziej jak luksusowa call girl, niż modelka. Uśmiechnęła się do siebie i przystanęła. Telefon się nie odzywał, "Urugwaja" też nie było widać. Trudno, pomaszeruje sobie jeszcze kilka minut a jak nic się nie wydarzy, to zawróci. Przynajmniej dróżka jest prosta i nie ma szans by zabłądzić. Będzie miała okazję zastanowić się nad tym, po co w ogóle wyszła z klubu i na co mogłaby pozwolić swojemu adoratorowi.
Wieczorny wiaterek przyjemnie chłodził jej nagie ramiona i dekolt. Zaczęła myśleć nad tym, że faktycznie w tej scenerii wygląda trochę jak prostytutka i ta myśl, lekko ją podnieciła. Przez jej głowę przebiegały różne obrazy. Może "Urugwaj" będzie domagał się kolejnego striptizu? Hm, to nawet kuszące, ale przecież nie będzie zdejmować ubrania co chwilę i iść dalej a potem wracać i zbierać to wszystko. W zasadzie nie miała tak wiele na sobie, ostatecznie sukienkę mogłaby poświęcić. W ten sposób w samej bieliźnie i pończochach wyglądałaby faktycznie jak prawdziwa dziwka. Nakręciła ją ta myśl. Spełniłaby w ten sposób jedną ze swych najskrytszych, wyuzdanych fantazji. Poczuła jak zmiękły jej nogi. Tylko co potem? Przecież nie dałaby się przelecieć swojemu uczniowi. Choć teraz w tej chwili, kto tam wie, do czego byłaby zdolna...
Gdzieś niedaleko za nią trzasnęła nagle cicho jakaś gałąź. Drgnęła, ale szybko się uspokoiła. Ani chybi, tropiciel odnalazł ślad. Uśmiechnęła się, czekając na jakąś wiadomość w telefonie. Ale ta nie nadchodziła. A może spróbować, by sama przejęła inicjatywę? Zdjąć sukienkę tu, na środku alejki? Na kolejną myśl o takim rozwoju sytuacji, poczuła jak wilgotnieje w środku. Naprawdę, w tym momencie niewiele było jej trzeba do szczęścia. Zbliżała się do kolejnej kiepsko świecącej latarni, gdy zza pleców dobiegł ją kolejny cichy odgłos. No, co jest chłopcze, dlaczego nic nie piszesz? Nie wiesz o co poprosić, czego się domagać?
Wreszcie nastąpił jeszcze jeden, tym razem głośniejszy odgłos połączony z jakimś cichym okrzykiem. Zaniepokojona postanowiła się odwrócić, lecz nie zdążyła. Kątem oka zobaczyła tylko jakąś sylwetkę, która błyskawicznie znalazła się za jej plecami, chwyciła jaj głowę i zamknęła dłonią jej usta. Nie zdążyła zareagować, ani dostrzec napastnika. Oszołomiona tak, niespodziewanym napadem, jak i krążącym w jej ciele alkoholem nie była w stanie się bronić. Zorientowała się tylko, że napastników jest więcej, prawdopodobnie trzech. Nie była w stanie wzywać pomocy, zresztą, kto by tu ją usłyszał. Przerażenie odjęło jej mowę a napastnicy działali błyskawicznie. Zanim zdążyła pomyśleć cokolwiek racjonalnego, stała przywiązana przodem do latarni, z opaską na oczach i taką samą na ustach. Nic nie widziała i nie mogła nic powiedzieć. Ale mogła usłyszeć. Dlatego po sekundzie do jej uszu dobiegł znajomy głos.
- Dobry wieczór, to może teraz zatańczymy? – złośliwy ton, pijacki bełkot, nie miała wątpliwości. Zagotowało się w niej. To Bartek. To ten snobistyczny, niewychowany gówniarz. Posunął się aż tak daleko? Nie mogła w to uwierzyć. Nagle do głowy przeszła ją przerażająca myśl. A jeśli to on był "Urugwajem" i w tak łatwowierny sposób dała mu się wyprowadzić w pole jak małe dziecko? Poczuła straszną złość na siebie samą.
- No tak, nie odpowie pani, prawda, to logiczne – bełkotał dalej, uzmysłowiwszy sobie, że zakneblowana nauczycielka nie była w stanie wydać z siebie żadnego dźwięku. – No chłopaki a może zdejmiemy ten knebel, jesteśmy daleko i tak nikt nie usłyszy? – zwrócił się do towarzyszy. Kamila domyśliła się, że chodzi o Konrada i Tomka, jego wiernych druhów.
Opanowała strach. To tylko jej uczniowie, wygłupili się i nie zrobią jej nic złego. W tym momencie była zdecydowanie bardziej rozzłoszczona, niż przestraszona. W jej wnętrzu kipiało, by odgryźć się werbalnie gówniarzowi, ale knebel udaremniał tę możliwość. Zdołała wydusić tylko kilka ledwo słyszalnych i kompletnie niezrozumiałych dźwięków.
- O, chyba chce nam coś powiedzieć – roześmiał się bezczelnie Bartek, nie doczekawszy odpowiedzi ze strony kompanów. – Eee tam... Co może mieć do powiedzenia takie babsko? Będzie nawijać o tym Arys... Ariii... Arystotelesie, czy jak mu... Chuj z nim! No... To co robimy z nią?
- Idziemy, przecież mówiłeś, że chciałeś zrobić tylko jakiś żart - Kamila musiała mocno wytężyć słuch, by zrozumieć wypowiadane przez któregoś z chłopaków szeptem, słowa. Bali się dekonspiracji, tak jakby ich związki z Bartkiem były czymś, czego nie da się rozszyfrować.
- No zrobiliśmy. I co? To wszystko? – wybuchnął z agresją w głosie. – Macie przed sobą laskę ubraną jak dziwka i nawet sobie konia nie zwalicie?
Kamila wyczuła lekki strach u tamtych obu, poczuwszy go jednocześnie także u siebie. Chłopak wydawał się kompletnie nie myśleć logicznie. Świadczyło o tym słownictwo, bełkot i inne rzeczy. Co zamierza zrobić?
Tomek i Konrad faktycznie zaczęli główkować i szybko doszli do wniosku, że wybryk w zasadzie już w fazie początkowej przestał być wybrykiem. Teraz robiło się coraz poważniej. Zaczęli sobie zdawać sprawę z konsekwencji. Związana, bezbronna nauczycielka... to było niezwykle ponętne, ale jeszcze bardziej groźne. Zaczęli się wycofywać.
- Ach, uciekacie, boicie się... - wymamrotał przywódca. – A wiecie co ja na to? Patrzcie jak się boję.
Kamila poczuła jego pijacki oddech na karku i napór na tylnych częściach swojego ciała. Ale nie tylko. Oszołomiona uświadomiła sobie, że ten drań szarpie za górną cześć jej sukienki. Próbowała walczyć, odrzucić go od siebie, ale ta walka była kompletnie zdana na niepowodzenie. Po sekundzie z przerażeniem skonstatowała, że jej piersi są już nagie, na wolności. Przysunęła się jak najbliżej słupa, zasłaniając je ramionami, ale to nie koniec! Sukienka szła dalej w dół. Z jej ust wydobył się rozpaczliwy jęk. Nie minęło kilka sekund i sukienka leżała na ziemi a ona stała przywiązana przodem do latarni w samych majtkach i pończochach. Próbowała wierzgać nogami, ale chłopak był silniejszy. Uniósł najpierw jej jedną stopę, potem drugą i sukienka poleciała w bok. Myślała, że to jakiś koszmar. Nagle uświadomiła sobie, że to wszystko może skończyć się dużo gorzej, niż początkowo zakładała. Czuła jak ze strachu drżą jej nogi.
- Patrzcie na to! – krzyknął niemalże, upojony swoim sukcesem Bartek. – Widzicie? Dalej chcecie iść? Boicie się gołej baby? – spróbował wskoczyć im na ambicję.
Patrzyli pożądliwie. Jeszcze pięć minut wcześniej oddaliby pół życia za taki widok. Widok nauczycielki w ciemnych majteczkach i pończochach. Ale nie teraz, nie w takiej sytuacji. Pożądanie musiało przegrać z racjonalizmem. Jeden chwycił drugiego i zaczęli wycofywać się.
- Tchórze – próbował krzyknąć z pogardą Bartek, ale wyszedł z tego pijacki jęk.
Kamila zrozumiała, że tamci odchodzą. Nie, dlaczego? Z jej ust znów wydobył się stłumiony jęk przerażenia, będący rozpaczliwą próbą wezwania pomocy. Zostańcie i pomóżcie! Odpuściłaby im ostatecznie wszystkie grzeszki, gdyby zostali i skierowali swoją złość na lidera. Ale wokół panowała cisza.
- Poszli – usłyszała spokojny ton głosu Bartka. – Zostaliśmy sami, tylko ty i ja – poczuła, jak jej ciało przebiega zimny dreszcz. Poczuła także coś jeszcze gorszego. Jego dłonie na swoich ramionach, potem plecach...
- Boisz się ślicznotko? – nachylił swoje usta do jej uszu. – Chyba nie powinnaś a wiesz dlaczego? – jego słowa stawały się trochę składniejsze, być może adrenalina sprawiała, że myślał składniej. – Bo jesteś to poniekąd dobrowolnie – "Urugwaj"! Tylko on mógł to powiedzieć! W ułamku sekundy zrozumiała, że wszystko by się zgadzało. Chociaż jego następne słowa tego nie potwierdzały – Pomyśl logicznie. Co powiedziałby sąd? Przedwczoraj zafundowałaś nam striptiz na oczach dwóch klas. Wczoraj bawiłaś się w gry erotyczne. Ty zdejmowałaś z nas spodnie, my rozpinaliśmy twoje guziki. Jesteś taka niewinna? Mam pięćdziesięciu świadków na to, jak ściągałaś przed nami stanik i kręciłaś dla nas dupą. – Jego słowa płynęły coraz szybciej i coraz agresywniej, Kamila rozumiała, że testosteron robi swoje. Co gorsze, rozumiała, że jego dedukcja nie jest pozbawiona logiki, co załamało ją totalnie.
Dziwiła się tylko, dlaczego nie wspomniał o osobistym striptizie pierwszego dnia wycieczki. Może w ten sposób się maskował? Zresztą, to nieważne. Dużo ważniejsze było to, że poczuła swoją niemoc. Czuła, że jest bezwzględnie zdana na jego niełaskę. Już nie była w stanie ukryć swojego drżenia. Do jej oczu napływały łzy. Z odrazą i bezsilnością poczuła jego dłoń na swoim dekolcie. Po sekundzie zjechał na jej piersi, od razu dobierając się do sutków i szczypiąc. Przysunął się do niej bezpardonowo, tak, że na swych pośladkach poczuła jego sztywniejącego członka. Ostatkiem sił próbowała wyrazić jakikolwiek protest swoim ciałem. Oczywiście na nic.
- Nie wyrywaj się – wyszeptał rozemocjonowanym głosem. – No tak, zapomniałem, masz na sobie jeszcze majtki – zadrżała jeszcze bardziej na dźwięk tych słów. Kolejny rozpaczliwy protest wychodzący z jej ust, został skutecznie przytłumiony przez knebel. Nie miała szans na obronę. Poczuła jak jego ręka znika z jej biustu, dołącza do drugiej i obie chwytają za bieliznę. Mimo rozpaczliwej próby oporu, po dwóch sekundach stała już kompletnie nago, świecąc nagimi pośladkami w stronę alejki.
- Zajebiste są – stwierdził podniecony i od razu przyłożył do nich rękę, ściskając je mocno. Po chwili puścił je, tylko po to, by zasadzić ostrego klapsa. Usłyszał tylko przytłumiony, drżący jęk nauczycielki. – Ale wiesz, jeszcze bardziej zajebiste są twoje dziwkarskie pończochy. Wyglądasz teraz, jakbyś miała zagrać w pornosie. No, w sumie to zaraz zagrasz – powiedział nieco głośniej, tracąc kontrolę nad sobą. – Ale jeszcze na chwilę popatrzę na nie z dystansu – to mówiąc odsunął się na jakiś metr i delektował się widokiem nagiej wychowawczyni ubranej tylko w pończochy, kończące się koronkami, jakieś kilka centymetrów poniżej jej zgrabnych pośladków. Czuł, że jego penis jest już gotowy do akcji. Pomasował go przez spodnie, dając mu tym samym wstęp do dużo bardziej nieziemskich pieszczot.
Zachwiał się lekko na nogach zbliżając się ponownie do usiłującej stawiać opór polonistki. Nie wiedział, czy to efekt alkoholu, czy podniecenia, ale nie zastanawiał się nad tym. Nie zajmował się również konsekwencjami. Przecież wyłożył na tacy wszystkie argumenty świadczące o tym, że nauczycielka go prowokowała. Do tego ojciec ma chody w mieście. Cudownie jest być synem bogatego przedsiębiorcy. Teraz przeżyje najwspanialszą chwilę życia. Przeleci obiekt marzeń połowy miasta. Zbliżył się do ofiary, raz jeszcze kładąc dłoń na jej fantastycznych pośladkach. Zafascynowany jej nagim ciałem, nie zwracał uwagi na to co dzieje się wokół. To go zgubiło. Zbyt późno zwrócił uwagę na lekki szmer przeradzający się w poważniejszy hałas. Ułamek sekundy później leżał rozłożony na ziemi, nie wiedząc co się dzieje.
Łukasz nie spieszył się. Wolał dostrzec nauczycielkę z bezpiecznej odległości. Dodatkowo, w którymś momencie uskoczył w bok, między drzewka, gdy zobaczył dwóch zbliżających się do niego z przeciwnej strony ludzi. Rozpoznał ich, gdy go mijali. Nie zauważyli go, więc po kilkunastu sekundach ruszył dalej. Dziwił się, że nie było z nimi Bartka. To i ich nerwowe, podniecone szepty sprawiły, że poczuł jakiś irracjonalny niepokój.
Wzrósł on, gdy kilkadziesiąt metrów dalej dostrzegł niepokojącą sytuację. Podbiegł trochę a potem uznał, że lepiej wejść między drzewa. Serce zabiło mu w niewiarygodnym tempie, gdy zbliżając się zobaczył, że jego podejrzenia sprawdziły się. Schowany za drzewkiem po drugiej stronie alejki, patrzył jak jakieś dziesięć metrów przed jego oczami pijany Bartek zdejmuje majtki z ciała nauczycielki i ta pozostaje w tym momencie naga. Przez jego umysł i ciało przetoczyła się niesamowita burza hormonów. Z jednej strony naga piękność, z drugiej przymiarka do gwałtu. Z trudem przełknął ślinę. Wiedział, że nie może stać bezczynnie, ale co zrobić? Bartek był wyższy, lepiej zbudowany i choć nie sprawiał wrażenia żadnego killera, to jednak wzbudzał pewien respekt przed szkolnymi kolegami. A w tej sytuacji, niewątpliwie był mocno napompowany adrenaliną. Atakowanie go było ryzykiem. Postanowił odczekać jeszcze kilka sekund. Oprócz niezwykłego oburzenia, wstrząśnięty całą sceną Łukasz, czuł także pewnego rodzaju podniecenie widokiem nagiej wychowawczyni. Gdy oprawca odsunął się nieco od niej, wzrok chłopaka skupił się na jej niezwykle ponętnych nagich pośladkach. Zadrżał z niesamowitych emocji. Fala adrenaliny dopadła także jego i widząc ponownie zbliżającego się do polonistki Bartka, wiedział, że nie dopuści do żadnej potworności, choćby za cenę poważnego uszczerbku na zdrowiu. Poczuł prawdziwie wściekłą nienawiść do kolegi z klasy. Widząc go kładącego rękę na tyłku nauczycielki nie wytrzymał i wyszedł zza drzewka. Po sekundzie biegł już w stronę wroga. Wykorzystując zaskoczenie, lewą ręką chwycił go za twarz i wkładając w siłę całą swoją nienawiść grzmotnął oprawcą o ziemię.
Zawahał się tylko na ułamek sekundy, przestraszony swoim czynem. Szybko jednak zrozumiał, że jeżeli nie dokończy dzieła, to przeciwnik wykończy jego. Błyskawicznie przyklęknął nad powoli zbierającym się Bartkiem i z całej siły zdzielił go w twarz. Dłoń zabolała go mocno, ale wiedział, że nie może zrezygnować. Uderzył po raz drugi, trzeci i czwarty. Przestał, gdy na twarzy rywala dostrzegł krew. Zawahał się i wstał.
Kompletnie zamroczony Bartek nawet nie wiedział kim jest napastnik. Wolno zbierał myśli, więc zadziałał instynkt. Gdy, po którymś ciosie, napór atakującego zelżał, zerwał się z ziemi i uciekł alejką, nie patrząc nawet w stronę pola bitwy. Wiedział, że w tym stanie jedynym ratunkiem jest ucieczka. Biegł na tyle szybko, na ile pozwalał mu jego stan. Zwolnił dopiero po kilkudziesięciu metrach.
Łukasz oddychał ciężko starając się przywrócić logiczne myślenie. Powinien natychmiast rozwiązać nauczycielkę, ale w ten sposób zdekonspirowałby się. Z żalem stwierdził, że musi pomóc jej inaczej. Jego wzrok padł na leżącą obok spódniczki damską torebkę. Bez większego poczucia wstydu sięgnął po nią i przejrzał jej zawartość. Znalazł jej telefon. Wziął go w rękę i odszedł kilkanaście metrów studiując niewielki spis zapisanych numerów. Z ulgą znalazł tam ten do Daniela. Wcisnął przycisk "dzwoń" i niecierpliwie czekał na odbiór. No chłopie, przestań zabawiać Dominikę, bo tu twoja...
- No, co jest? – rozległ się w końcu męski głos.
- Posłuchaj, wyjdź natychmiast z klubu i idź alejką w prawą stronę. I to szybko. – starał się mówić wyraźnie, ale niezbyt głośno, by nie usłyszała go wychowawczyni.
- Cooo? Kto mówi? Gdzie jest... Kamila? – Daniel wydawał się być rozkojarzony, ale fakt, że z telefonu żony dzwonił jakiś chłopak, natychmiast wyostrzył jego zmysły.
- Jak nie przyjdziesz natychmiast, może być z nią źle – postraszył go lekko Łukasz, licząc, ze to otrzeźwi ostatecznie męża nauczycielki.
Wyłączył rozmowę i wrócił pod latarnię, chowając telefon do torebki. Liczył, że Daniel może tu się dostać w jakieś dwie, trzy minuty. Tyle miał czasu dla siebie i swojej królowej. Zastanowił się co może dla niej zrobić. Jak dać jej znak, że już jest po wszystkim i może poczuć się bezpieczna. Nie mógł wymyślić nic lepszego, ponad zdjęcie knebla. Zbliżył się do nagiej nauczycielki, czując jak rośnie w nim napięcie i sięgnął dłonią w kierunku jej ust.
Kamila w ciągu ostatniej minuty przeżyła istny rollercoaster. Najpierw paraliżujący strach, przed dłońmi Bartka krążącymi po jej nagich pośladkach. Potem nagła przerwa. Usłyszała hałasy za swoimi plecami i zrozumiała, że jej prześladowca został zaatakowany. Nie wiedziała przez kogo. Z histerycznym napięciem nasłuchiwała odgłosów walki, po czym zrozumiała, że ktoś wygrał a ktoś uciekł. Tylko nie wiedziała kto. Dopiero kolejne sekundy milczenia dały jej do zrozumienia, że Bartek został pokonany. Tylko co dalej? Strach wrócił, gdy usłyszała dźwięki znamionujące grzebanie w torebce, wciskanie klawiszy w telefonie i cichnące kroki odchodzącego wybawcy. Potem jakieś ciche, niezrozumiałe słowa i jego powrót. Z ulgą stwierdziła, że komórka wróciła na swoje miejsce, choć to nie musiało oznaczać niczego dobrego. Strach wrócił na sekundę, gdy poczuła jego dłoń na swoich włosach i ustach. Ale to był gest dobrego człowieka, który uwolnił ją od knebla. Ciężko oddychała przez kilkanaście sekund, gdy odważyła się otworzyć usta.
- Kim jesteś...? – zapytała drżącym głosem. Nie doczekała się odpowiedzi. Po kilku sekundach spróbowała raz jeszcze – Rozwiążesz mnie? Proszę... - Łukaszowi kroiło się serce, ale nie mógł tego zrobić. Dla własnej wygody. Poczuł jak nagle nieziemska królowa stała się zwykłą zapłakaną dziewczyną potrzebującą pomocy. Serce rwało się do tego, by objąć ją, przytulić do siebie, ale zimny rozum musiał wygrać.
Rzucił okiem na jej nagie, przywiązane do słupa ciało. Przypomniał sobie pierwsze pytanie, które zadał jej w trakcie tej niezwykłej rozmowy na gadu gadu. Te, dotyczące opalania nago. Teraz mógł skonfrontować to z rzeczywistością. Wbrew temu, co można było wywnioskować, jej pośladki były opalone, choć nie tak jak nogi. Widocznie często opalała się w stringach, pomyślał. Sytuacja doprowadzała go do rozstroju nerwów. Z jednej strony widok nagiej nauczycielki, jej ramion, pleców, nóg i przede wszystkim pośladków rodził pewne podniecenie, z drugiej nie potrafił zapomnieć, tego co wydarzyło się chwilę wcześniej i co mogło się wydarzyć, gdyby nie jego interwencja. To psuło zdecydowanie klimat intymności.
Westchnął. Co kilkanaście sekund rzucał okiem w bok. Za czwartym razem, dostrzegł biegnącą postać. Uznał, że to koniec intymnego spotkania z nauczycielką. Zniknął między drzewami, tym razem, tymi stojącymi po stronie latarni. Odczekał jeszcze chwilę, by upewnić się, czy przybywającym mężczyzną faktycznie jest Daniel, popatrzył na to jak rozwiązuje żoną, pomaga jej się ubrać i ruszył szybko do przodu. Wolał mieć ich za plecami, niż przed sobą. Po kilku minutach wyszedł obok "Pyry" i ruszył w stronę domku.
Niewiele rozmawiali ze sobą. Szli wolno, mocno przytuleni do siebie. Nie musieli nic mówić. Kamila szybko dochodziła do siebie, z ulgą przyjmując fakt, że cały ten dramat nie odcisnął na niej poważniejszego piętna. Choć z pewnością byłoby inaczej, gdyby nagle nie pojawił się tajemniczy wybawca. Jego obecność, telefon do Daniela i niechęć do ujawnienia się nasuwały jedną myśl. Jej wybawcą był "Urugwaj". Pięknie odwdzięczył się jej za striptiz sprzed trzech dni. Poczuła, że ma wobec niego spory dług wdzięczności.
Minęli "Pyrę" udając się w kierunku domku. Odeszła im ochota na imprezowanie. Kamila uznała, że tym razem jej koleżanka zakończy imprezę, wyganiając ostatnich uczestników do łóżek. Nie interesowało jej nic, poza znalezieniem się w domku.
Dopiero w nim, uspokojona już niemal całkowicie Kamila zdała szczegółową relację mężowi. Ten słuchał jej uważnie.
- Miał rację – mruknął po zakończeniu. – Przynajmniej w dużej mierze. Wypadki potoczyły się tak, że mógłby posyłać jedno usprawiedliwienie za drugim. Oczywiście sąd i tak uznałby, że popełnił przestępstwo, ale przy tylu kontrargumentach, cała gra byłaby niewarta świeczki. Nie mówiąc o tym, że wszystko co tu się działo wyszłoby na jaw i nie wywołałoby sympatii sądzących. I ewentualnej opinii publicznej – dodał po chwili.
- Więc mam mu odpuścić? – zapytała spokojnie.
- Ty tak, ja nie... - odparł z lekkim zacięciem.
- Co masz na myśli? – zapytała z lekkim niepokojem, domyślając się o co chodzi.
- No wiesz... - zawahał się i ostatecznie umilkł, gdy rozległ się dźwięk telefonu Kamili. Odebrała i na kilkadziesiąt sekund zajęła się rozmową.
- To Beata – wyjaśniła po zakończeniu. – Dzwonili do niej rodzice Bartka i poinformowali ją, że sami przyjadą po syna. No i dobrze – westchnęła - jeden problem rozwiązany. Jest jeszcze inny. Nie wyobrażam sobie dalej prowadzić lekcji z jego udziałem. Ktoś musi opuścić tą klasę a najlepiej szkołę. Albo on, albo...
- To też da się załatwić – przerwał jej w połowie słowa. – Zostały jakieś dwa tygodnia do końca roku szkolnego, weźmiesz jakieś L4 i po sprawie. A w tym czasie ja sobie pogadam z jego starym.
- Myślisz, że to coś da? To pewnie taki sam cwaniak jak i syn.
- On ma dużo więcej do stracenia. To biznesmen z pozycją. Na pewno nie byłoby mu w smak, gdyby rozeszła się wiadomość, że jego syn to gwałciciel. Pogadam z nim od tej strony. Jak dobrze wypadnę, to myślę, że nie będzie chciał ryzykować.
- Nie ma dowodów, nie ma świadków. To znaczy jeden jest, ale niekoniecznie będzie chciał się ujawnić...
- Nie bój się skarbie, wszystko opracuję sobie jutro i podejrzewam, że nikt nie będzie musiał się ujawniać. "Urugwaj" wciąż pozostanie "Urugwajem" – spojrzał w jej ufne, głębokie oczy i po raz kolejny objął ramieniem.
- Daniel... - urwała. Ten gest przypomniał jej, że miała mu przekazać coś ważnego. Zebrała się w sobie. – Oczywiście mi też nie zdradzisz, kim jest twój kolega?
- Kochanie, mi to zajęło chwilę a Tobie widać cały rok szkolny to za mało – spróbował ją zmusić choćby do lekkiego uśmiechu swoją ripostą.
- No tak, wiadomo, że jesteś mistrzem i tak pozostanie – odparła, wiedząc, że jeśli przesadza to niewiele. – Ale żeby nie było, ja też wiem coś ważnego, czego nie wiesz ty.
- Poważnie?
- Bardzo poważnie. Czekałam z tym kilka dni, do jakiejś bardziej podniosłej chwili. Ale nie mogę zwlekać.
- Co to takiego – zapytał lekko poważniejąc na chwilę.
Spojrzała w jego oczy. Wyczytała z nich, że się już domyśla. Nie było sensu przetrzymywać go w niepewności.
- Możesz już oficjalnie wybierać imię dla dziecka.