Uczniowska obsesja (II)
11 czerwca 2014
Uczniowska obsesja
Szacowany czas lektury: 18 min
Druga część. Jak zwykle proszę o opinie :)
Justyna była wciąż spięta, a stan ten utrzymywał się nawet po skończeniu lekcji i powrocie do mieszkania. Szybko zdjęła ciuchy, które kazał jej założyć, czując skrępowanie przez sam fakt, że było zobligowana do ich noszenia. Całe jej ciało trwożliwie zadrżało na dźwięk otrzymanego smsa. Była pewna, że to on. Przestraszona odczytała wiadomość:
„Gratuluję! Byłaś dziś bardzo posłuszną dziewczynką. Takie lubię najbardziej. Od jutra zaczniesz częściej pokazywać swoje zgrabne nóżki. Od dawna nie mogę przestać myśleć jak przyjemnie mogłabyś mnie nimi oplatać. Koniecznie załóż miniówkę i szpilki. Za jakieś protestowanie zostaniesz ukarana obowiązkiem przyjścia bez bielizny”.
Po przeczytaniu tego smsa miała ochotę rozpłakać się z poczucia bezsilności. Czuła się zupełnie bezradna wobec tego bezczelnego szantażysty. Jej intuicja podpowiadała z kolei, że to tylko wstęp do czegoś znacznie gorszego. Nie odważyła się jednak zaprotestować.
O ile jej poprzednia kreacja wywołała w szkole ożywienie, o tyle przyjście w mini spódniczce spowodowała komentarze, z których wygłaszaniem ich autorzy nie kryli się nawet przed nią. Ku przerażeniu Justyny na śmiałe komentarze pozwalali sobie również koledzy z pokoju nauczycielskiego, których wzrok momentami był nie do odróżnienia od spojrzeń jakimi obdarzali ją jej uczniowie. Podczas długiej przerwy przypadł jej dyżur razem z panem Grzegorzem – nauczycielem niemieckiego i wicedyrektorem w jednej osobie. Grzegorz był 38-letnim, dobrze zbudowanym mężczyzną, który stanowił postrach szkoły. Był miłośnikiem surowej dyscypliny, którą konsekwentnie wpajał podopiecznym. Kilkukrotnie był podejrzewany o stosowanie przemocy wobec nieposłusznych uczniów, ale za każdym razem, dzięki jego pozycji i znajomościom, udawało mu się zamieść całą sprawę pod dywan. Justyna od początku zauważyła, że Grzegorz zamiast obserwować wydarzenia na korytarzu lustrował wzrokiem jej ciało.
- Pani Justyno – odezwał się w końcu – tak sobie uświadomiłem, że pracuje już pani tutaj ładnych kilka tygodni a my w sumie praktycznie w ogóle się nie znamy... - zaczął dość ogólnikowo i oficjalnie.
- To chyba nie takie dziwne, zawsze jest tyle obowiązków – bąknęła w odpowiedzi zaskoczona nauczycielka.
- Ja myślę, że to jednak nie w porządku, skoro pracujemy razem nie powinniśmy traktować się jak zupełnie obcy ludzie – powiedział właściwym sobie, stanowczym tonem.
- Tak... tak... pewnie pan dyrektor ma rację... ja... – powiedziała rumieniąc się lekko.
- Proszę mi mówić po imieniu – odpowiedział przerywając jej wypowiedź – co by pani powiedziała na to, żebyśmy spotkali się na jakiejś kolacji i mogli porozmawiać spokojnie bez tego całego zgiełku? - powiedział to w taki sposób, że zabrzmiało jak pytanie retoryczne.
- Ja... to znaczy...dzisiaj... ja nie wiem... czy... czy... pasuje – Justyna zaczęła się jąkać zaskoczona.
- Świetnie! Cieszę się, że się Pani zgodziła. Mi też pasuje dziś wieczór – powiedział nie zważając na jej ciche tłumaczenie – przyjadę po panią o godzinie 19:00 – dodał a następnie, po rozbrzmieniu dzwonka – ukłonił się jej i poszedł do swojego gabinetu nie dając szans na odpowiedź.
Justyna została sama na korytarzu wciąż nie mogąc wyjść z szoku, że przed chwilą umówiła się, czy może raczej została umówiona na... „No właśnie – na co? Na randkę, na spotkanie pół zawodowe?” Wiedziała, że Grzegorz ma opinię służbisty, łudziła się więc, że widzi w tym element jakichś powinności zawodowych, integracji kadry itd. Przebiegał ją dreszcz na myśl, że może mu chodzi wyłącznie o randkę. Wicedyrektor był przystojnym facetem, ale jednocześnie wydawał jej się zbyt szorstki i stanowczy jak na upodobania Justyny. Z drugiej strony Justyna pomyślała, że może nie byłoby złym pomysłem zwierzyć się Grześkowi ze swoich problemów z szantażystą. Przecież bali się go wszyscy uczniowie, więc może poradziłby sobie i z tym gówniarzem, który ją dręczy? Nauczycielka rozpaczliwie złapała się tej myśli widząc w niej szansę na ratunek. Jednocześnie nie miała jednak pomysłu w jaki sposób zwierzyć się z tego Grześkowi. Postanowiła jednak, że spróbuje być dla niego miła, a jeśli nadarzą się sprzyjające okoliczności to poprosi go o radę.
***
Po powrocie do domu wzięła długą kąpiel. Od sytuacji ze zdjęciami codziennie sprawdzała wszystkie zakamarki w łazience upewniając się, że nie jest nagrywana. „Kolejna rzecz, którą zawdzięczam temu gówniarzowi. Może Grzegorz będzie potrafił mu się odwdzięczyć.” - pomyślała będąc już w wannie. Zastanawiała się w jaki sposób potoczy się dzisiejszy wieczór, w szczególności czy pojawi się okazja do zwierzenia na ten temat. Gorąca woda zupełnie ją rozleniwiła. Leżała tak kolejne długie minuty. Z tej odprężającej drzemki wyrwał ją dźwięk komórki dobiegający z drugiego pokoju. Jęknęła, przypominając sobie momentalnie o swoim psychofanie. Niechętnie wyszła z wanny i zawinęła się w ręcznik. Z typowym już dla niej drżeniem wzięła do ręki telefon i odczytała SMS:
„Dziś zrobiłaś prawdziwą furorę. Kumplom ciekła ślina i pewnie cieknie jeszcze i teraz. Zresztą, sama musiałaś to chyba zauważyć. Praktycznie każdy dziś marzył żeby Cię wziąć, nawet na jednej przerwie zastanawialiśmy się jak lubisz. Ja stawiałem na to, że lubisz się wypiąć, a inni że wolisz raczej klasycznie, kto miał rację?”
Zrobiło jej się gorąco po przeczytaniu tego bezczelnego pytania. Zdenerwowana odpisała krótko:
„Oni mieli rację”. Nie musiała długo czekać na jego odpowiedź:
„No to świetnie się składa! Będzie w końcu okazja, żebym to ja nauczył czegoś Ciebie xD. Żartuję, nie martw się, potrafię być prawdziwym dżentelmenem. Jeśli będziesz chciała się słodko kochać to będę pieścił Cię tak długo póki nie powiesz, że chcesz czegoś więcej. Zasługujesz na to. Nawet się nie spodziewasz do czego zdolny jest mój język xD”.
Przerażona z odrazą rzuciła komórkę na łóżko. Tak jak przypuszczała, ten smarkacz nie zamierzał poprzestać na przebierankach. To utwierdziło ją w przekonaniu, że musi koniecznie porozmawiać o tym z Grzegorzem. Spojrzała na zegarek – dochodziła godzina 18:00. „Jeśli zrobię na nim dobre wrażenie, może pomoże mi z tym gnojkiem” - pomyślała Justyna.
***
Punktualnie o 19:00 Grzegorz zadzwonił, aby poinformować, że czeka w samochodzie pod jej domem. Poczuła nerwowe mrowienie w brzuchu, chwyciła torebkę i wyszła z mieszkania. Schodząc na dół zastanawiała się czy jej strój nie zostanie źle odebrany. Założyła czarną sukienkę na cienkich ramiączkach, która sięgała do połowy uda. Dobrała do tego jasne pończochy, czarną koronkową bieliznę i szpilki. Zadbała przy tym o to żeby kawałek koronki stanika wystawał poza dekolt sukienki. Będąc już przed budynkiem chwilę wypatrywała Grzegorza jednak ten zauważył ją pierwszy. Wysiadł z samochodu i obchodząc go otworzył jej drzwi od strony pasażera, gestem zapraszając do środka.
- Dziękuję – powiedziała rumieniąc się przy tym lekko – dokąd jedziemy? - dodała gdy Grzegorz ruszył sprzed jej domu.
- Do mnie – powiedział w sposób jakby już wcześniej z nią to ustalił – przed wyjazdem wstawiłem pieczeń do piekarnika, dotrzemy na miejsce na kilka minut przed tym niż będzie gotowa.
- Yyyy... a co jeśli nie zdążymy na czas? - zapytała próbując przykryć zaskoczenie jakie wywołała u niej jego poprzednia odpowiedź.
- Nonsens, mam świetne wyczucie czasu i jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się niczego przypalić. To tylko kobiety myślą, że muszą pilnować wzrokiem piekarnika podczas gdy wystarczy tylko pilnować godziny – odpowiedział we właściwy dla siebie sposób.
- Kobiety wiedzą, że można ustawić czas pracy piekarnika zamiast ryzykować spaleniem mieszkania – mruknęła poddenerwowana jego uwagą na temat kobiet, po chwili skarciła się za to w myślach, przypominając sobie o tym, że chce zrobić dobre wrażenie.
Szczęśliwie dla niej Grzegorz sprawiał wrażenie jakby nie słyszał jej złośliwej uwagi. Dojazd do jego mieszkania zajął mu jakieś 10 minut. Ponownie otworzył jej drzwi przy wysiadaniu z auta po czym zaprowadził do swojego mieszkania położonego na czwartym piętrze. Justyna z ciekawością rozglądała się po jego mieszkaniu. Było urządzone w sposób dość kosztowny, ale bez zbytkownych ozdobników. Z zawstydzeniem musiała przyznać, że panuje u niego perfekcyjny porządek, którego może mu tylko pozazdrościć. W sposób dość oficjalny poprosił ją o zaczekanie w gabinecie podczas gdy on nakryje do stołu. Nie chcąc protestować zgodziła się skinieniem głową.
Gabinet Grzegorza był wypełniony książkami. Do każdej ze ścian szczelnie przylegał regał przy regale. Szybko spostrzegła się, że książki były ułożone tematycznie. Przez chwilę przyglądała się poszczególnym woluminom, zwłaszcza tym bogato oprawionym. Wysunęła „Annę Kareninę” Tołstoja zaskoczona, że i taka książka znajduje się w jego zbiorach. Zaabsorbowana przeglądaniem lektury nawet nie usłyszała kiedy Grzegorz stanął za jej plecami. Do rzeczywistości przywrócił ją dopiero jego głos:
- Kolacja gotowa – powiedział oficjalnym tonem.
- Ale mnie przestraszyłeś – zaśmiała się zdenerwowana – tak, oczywiście, już idę powiedziała i pospiesznie odłożyła książkę na miejsce.
- Nie lubię bałaganu – powiedział a w jego tonie dało się wyczuć niezadowolenie.
- Zaskoczona Justyna spojrzała na Grzegorza, który podszedł do regału i przestawił książkę, którą wcześniej wyjęła w inne miejsce.
Przepraszam, nie zwróciłam uwagi gdzie dokładnie leżała, myślałam że Tołstoja masz ułożonego tytułami – powiedziała zmieszana.
- Bo mam go ułożonego tytułami! – odpowiedział z naciskiem – ale książki ułożone są nie alfabetycznie, ale chronologicznie, według tego o jakich czasach traktują, dlatego „Wojna i Pokój” jest przed „Anną Kareniną” a przedzielają je „Kroniki Sewastopolskie”. Alfabetycznie książki układają tylko ci, którzy ich nigdy nie przeczytali - wytłumaczył zdziwionej Justynie.
- Przepraszam, nie wiedziałam – powtórzyła skrępowana – swoją drogą jestem trochę zaskoczona, że gustujesz również w powieści tego typu – wtrąciła usiłując zmienić temat.
- To ważna książka, bo dobrze pokazuje jak tragicznie może potoczyć się życie kobiety, która ucieka od swojego męża – powiedział tym samym beznamiętnym tonem.
- Może mąż powinien zadbać o to by nie miała powodu uciekać – odpowiedziała bez większego przekonania, wciąż negatywnie zdziwiona jego reakcją na ten drobiazg z przemieszczeniem książki.
- Kolacja stygnie – usłyszała jedynie w odpowiedzi.
***
Jedyne co było dobre w kolacji z Grzegorzem to fakt, że rzeczywiście był bardzo dobrym kucharzem. Konwersacja nie była jednak szczególnie przyjemna. Na pytania Justyny odpowiadał zdawkowo, sam zaś zadawał jej pytania w sposób, który kojarzył jej się z przesłuchaniem. Przez ten wieczór nie poczuła, aby stał się jej bliższy choćby odrobinę.
- gdzie nauczyłeś się tak gotować? - zapytała gdy Grzegorz zbierał już talerze ze stołu.
w domu, od mojego ojca – odpowiedział z właściwą sobie oszczędnością w słowach.
- Od ojca? - zapytała nie mogąc ukryć zaskoczenia. Powiedziała to jednak bardziej do pleców Grzegorza, który właśnie wynosił naczynia.
- Tak, od ojca – powtórzył po powrocie – ojciec szybko rozwiódł się z matką, gdy miałem zaledwie 5 lat. Musiał więc nauczyć się gotować, a gdy już to zrobił nauczył również i mnie. Zawsze powtarzał, że skoro kobiety potrafią to robić to nie może być to takie trudne – zakończył jedną z dłuższych wypowiedzi na jaką zdobył się tego wieczoru.
- Chyba Twoja matka nie czytała „Anny Kareniny” skoro rozwiodła się z Twoim ojcem - powiedziała złośliwie Justyna, na którą wszelkie tego typu szowinistyczne zdania działały jak płachta na byka.
- Tego nie wiem – odpowiedział jakby zupełnie nie wyczuwając zjadliwości w jej poprzednim zdaniu. Jednocześnie nalał jej kolejny, już trzeci tego wieczoru, kieliszek wytrawnego czerwonego wina – możliwe, że nawet i czytała, ale pewnie zrozumiała z tego tyle samo co większość kobiet.
- Czyli co? - zapytała wciąż rozjuszona dziewczyna.
- Czyli, że to była tragedia, ale że Anna Karenina miała tylko pecha i że to było w jakiś sposób do uniknięcia – odpowiedział.
- A ja myślę, że Ty z tej książki niewiele zrozumiałeś, zresztą jak i niewiele rozumiesz z tego, co przeżywają kobiety – burknęła zupełnie zapominając o postanowieniu z jakim tu przyszła.
- Staram się nie tracić czasu na rozumienie czegoś nieracjonalnego – odpowiedział i pierwszy raz tego wieczoru się uśmiechnął, był to jednak uśmieszek oznaczający politowanie.
- Chyba już pora na mnie, udowodniłeś że i mnie nie zrozumiesz – powiedziała zdenerwowana Justyna wstając od stołu i kierując się w stronę wyjścia.
Gdy obchodziła stół Grzegorz podniósł się objął ją w talii, przyciągnął ją mocno do siebie tak że jej plecy przylegały do jego szerokiej klatki piersiowej.
- A ja myślę, że rozumiem doskonale. Potrzebujesz seksu jak każda kobieta, gdy nachodzi Cię ochota zaczynasz wabić facetów. To, dlatego właśnie zaczęłaś się tak ostatnio stroić, to dlatego od razu zgodziłaś się na moje zaproszenie i przyszłaś do mnie tak wystrojona – powiedział jej pewny siebie do ucha.
- Nie, to nie tak. Puść! - powiedziała przerażona.
Oczywiście wiem, że musisz się teraz trochę poopierać, pokazać że wcale nie jesteś taka łatwa i wcale tego nie chcesz. Wszystkie tak udajecie, ale wszystkie tego chcecie, wszystkie chcecie być mocno zerżnięte od czasu do czasu, by móc znów udawać spokojne i pozbawione takich potrzeb – powiedział – a jego dłoń powędrowała pod sukienkę Justyny.
- Nie, ja naprawdę nie chcę! Ja nie po to tu przyszłam. Grzegorz... nie jestem Tobą zainteresowana... nie dlatego się tak ubierałam, chodzi o to, że... taki jeden... uczeń... on mnie... Ałłaa!! – przerwała swoje nerwowe mamrotanie gdy poczuła jak jego dłoń boleśnie ściska ją przez materiał majtek.
- Więc gustujesz w małolatach, w dodatku we własnych uczniach? – syknął wściekły – Suko, już ja... - głos uwiązł mu jednak w gardle.
Justyna korzystając z chwili jego nieuwagi odchyliła się i z całej siły uderzyła go łokciem. Na jej szczęście trafiła go w splot słoneczny. Nie było to w stanie powalić Grzegorza jednak pozwoliło jej wyswobodzić się z jego uścisku i rzucić się do drzwi wyjściowych. Zanim doskonale-wszystko-rozumiejący wicedyrektor zdołał zorientować się w sytuacji dziewczyna była już na klatce schodowej zbiegając po dwa stopnie naraz. Do tego momentu nigdy nie przypuszczała, że będzie w stanie poruszać się tak szybko w szpilkach. Będąc już na zewnątrz zamówiła taksówkę, na którą czekała schowana po drugiej stronie ulicy. Z ulgą stwierdziła, że Grzegorz nie próbował jej gonić.
Wracając do domu pomyślała, że szukając ratunku przed nastoletnim szantażystą zostałaby prawie zgwałcona przez neandertalczyka dobiegającego do 40. Zaśmiała się na głos nad tym w jakim znalazła się położeniu. Z drugiej strony w duchu powtarzała sobie, że jeżeli dała sobie radę z osiłkowatym męskim szowinistą to i poradzi sobie z nastoletnim napaleńcem. Z tą optymistyczną myślą wróciła do swojego mieszkania. Od razu udała się do sypialni chcąc się przebrać. Stanęła przed lustrem wbudowanym w szafę przyglądając się sobie. Pomięta sukienka wskazywała gdzie dotykał ją Grzegorz. Z tej chwili zadumy nagle wyrwał ją znajomy głos:
- Gdzie byłaś?
Justyna natychmiast odwróciła się zupełnie nieprzygotowana na stawienie czoła kolejnemu napastnikowi. Przez moment była pewna, że to Grzegorz podążył za nią do mieszkania. Z tym większym zdziwieniem rozpoznała więc Jarka.
Więc to TY – powiedziała zaskoczona.
- Liczyłaś na kogoś innego? - zapytał lekko się uśmiechając.
- Co tu robisz? - próbowała odzyskać kontrolę nad sytuacją.
- Nie mogłem już dłużej czekać – oznajmił.
- Na co? - zapytała choć doskonale domyślała się odpowiedzi.
- Przecież wiesz – uśmiechnął się i dodał – to powiesz gdzie byłaś?
- Na randce – wypaliła, a widząc jego zaskoczony wyraz twarzy od razu dorzuciła – byliśmy w kinie, mój facet zaraz tu będzie, szuka tylko miejsca parkingowego.
- Kłamiesz – odpowiedział z uśmiechem.
- Mój facet zaraz tu będzie więc sam się przekonasz, a zresztą spójrz na moją sukienkę, chyba nie odwiózłby mnie do domu i nie chciał dokończyć tego co zaczęliśmy w aucie, prawda? - zapytała starając się brzmieć maksymalnie naturalnie.
Była pewna, że tym go przekona, ale ku jej zaskoczeniu głośno się roześmiał.
- Widziałem przez okno, że przyjechałaś taksówką, więc o ile Twój facet nie pracuje na taryfie... - zawiesił głoś i zaśmiał się.
- Daj mi spokój – odpowiedziała zrezygnowana.
- Nigdy – odparł z uśmiechem.
Odruchowo cofnęła się o kilka kroków, gdy zaczął się do niej zbliżać. Gdy dotknęła plecami lustra wbudowanego w szafę zrozumiała, że nie ma już dokąd uciec. Jarek przysunął się do niej wciąż się uśmiechając. Spoliczkowała go. Natychmiast wzięła drugi zamach, ale tym razem w porę złapał jej rękę w nadgarstku. Zdecydowanym ruchem odwrócił ją plecami do siebie i przyparł ją do lustra tak, aby mogła widzieć jego twarz w odbiciu.
- Mógłbym to zrobić z Tobą tutaj i zaraz. Mógłbym brać Cię całą noc w każdym pokoju, na każdym meblu. Mógłbym, ale nie chcę. Wolę kosztować Cię po trochu, uczyć Cię uległości tak długo, aż zapomnisz co znaczy słowo „nie” - wyszeptał jej do ucha.
- Przestań – odpowiedziała błagalnym tonem.
Justyna zrozumiała, że po tym wszystkim co dziś przeszła, po ucieczce od nawiedzonego brutala pozostającego mentalnie w średniowieczu nie uda jej się uciec przed tym przebiegłym szczeniakiem. Tymczasem Jarek włożył obie dłonie pod jej sukienkę. Dziewczyna zacisnęła uda o sekundę za późno, aby móc skutecznie powstrzymać jego rękę, która wylądowała już w koronkowej bieliźnie. Druga dłoń zmierzała zaś ku piersiom.
- Zrobimy tak – zaczął Jarek – puszczę Cię, ale dopiero wtedy, gdy powiesz mi gdzie byłaś i kto tak pogniótł Ci sukienkę – powiedział jej do ucha.
- Jarek, nie rób teg... achhh – jęknęła gdy wepchnął w nią jeden palec.
- Mówiłem Ci już żebyś zapomniała o tym słowie – szepnął – gdzie byłaś? - powtórzył pytanie z naciskiem.
- Jarek, ja nie mogę Ci powied... ałł! - pisnęła gdy do środkowego palca dołączył palec wskazujący.
- Jak na nauczycielkę bardzo wolno przyswajasz wiedzę – powiedział wyjmując drugą dłonią pierś z miseczki stanika – no więc? Gdzie byłaś? - ponowił pytanie.
- U... Grzegorza... to znaczy u naszego wicedyrektora – powiedziała zaczerwiona.
- ... co takiego? - powiedział po dłuższej pauzie zaskoczony Jarek.
Jak każdy, który zdołał dotrzeć do klasy maturalnej Jarek zdążył mieć szereg konfliktów z tym służbistą i nienawidził go równie mocno jak wszyscy jego koledzy. W jego głowie kotłowało się teraz mnóstwo myśli. Wszystkie dotyczyły jednak tego samego. Wyobrażał sobie jak ten prawie dwumetrowy choleryk rżnie jego Justynkę nie fatygując się nawet by ją rozebrać. Odczuwał ból w klatce piersiowej na samą myśl o tym. Gdy zaś pomyślał, że jego słodkiej nauczycielce mogłoby się to podobać miał wrażenie, że w jego sercu ktoś wzniecił pożar.
- Opowiedz... wszystko, ze szczegółami – powiedział pospiesznie wiedziony masochistyczną ciekawością.
- Zaprosił mnie na kolację... zgodziłam się. Nie mówił, że jedziemy do niego, powiedział mi to dopiero w samochodzie, gdy po mnie przyjechał. W ogóle zgodziłam się z nim spotkać, bo bałam się Ciebie i chciałam poprosić go o radę. W czasie kolacji zachowywał się szorstko, a gdy chciałam wyjść on... on złapał mnie... i zaczął się do mnie dobierać. Błagałam go żeby mnie puścił, ale on twierdził że tylko udaję, no i wtedy... ach Jarek!! co ty robisz??!! - krzyknęła z bólu.
Słuchając jej opowieści Jarek mimowolnie zaciskał dłoń. „Ten bydlak zgwałcił MOJĄ Justynę! MOJĄ nauczycielkę, która miała należeć już tylko do MNIE!” myślał wzburzony zapominając, że zaciska dłoń na piersi Justyny. Jej krzyk wyrwał go z tego zamyślenia
- Przepraszam – powiedział wystraszony wyjmując obie ręce spod jej sukienki. Po raz pierwszy tego wieczoru wyglądał na zmieszanego. Objął ją czule w talii. - Co było dalej? - zapytał cicho perwersyjnie dążąc do poznania najgorszego.
- Uderzyłam go łokciem w klatkę piersiową, udało mi się jakoś wyrwać z jego rąk i szybko wybiegłam z mieszkania. Nie odważył się mnie gonić, albo może rzeczywiście zrozumiał, że go nie chciałam. Powiedział też... - zaczęła i zawahała się na chwilę – powiedział też, że według niego szukam faceta, bo zaczęłam się odważniej ubierać – dokończyła po chwili.
Jarek milczał przez kilka sekund. Justyna patrzyła w oczy jego lustrzanemu odbiciu. Po chwili usta Jarka zaczęły całować jej kark i szyję.
- Przepraszam – powiedział skubiąc delikatnie płatek je ucha – nie chciałem Cię narażać na takie sytuacje. Nie przypuszczałem, że ten bydlak posunie się do takich rzeczy. Całe szczęście, że wybrnęłaś z tego... Dzielna dziewczynka – powiedział zatrzymując usta na jej karku.
- Jarek... - zaczęła Justyna.
- Cii... nic nie mów, spokojnie, nie będę już kazał Ci się ubierać tak do szkoły, nie chcę żeby ten psychol zaatakował Cię na jakiejś przerwie – powiedział cicho.
Następnie Jarek puścił ją zupełnie i odszedł parę kroków. Justyna odwróciła się do niego twarzą, wciąż patrząc na niego wylęknionym spojrzeniem.
Weź sobie długą, gorącą kąpiel, obiecuję że nikt tego nie nagra, a na jutro Twoim jedynym zadaniem jest wzięcie sobie wolnego w szkole – zakończył i wyszedł z jej mieszkania.
Słysząc jego kroki na schodach dziewczyna szybko pobiegła do drzwi i zamknęła ja na oba zamki. „Może w lustrze zobaczył, że zachowaniem bardzo zaczyna przypominać Grzegorza” pomyślała będąc już w wannie.
***
Obudziła się wypoczęta i pełna optymizmu. Wczorajszej nocy dwukrotnie była blisko zgwałcenia i dwukrotnie wyszła z tego obronną ręką. Liczyła na to, że Jarek zawstydził się swojego zachowania i nie będzie jej więcej nękał. Do szkoły zadzwoniła dopiero przed południem informując zdawkowo, że nie mogła dziś przyjść z powodu „przyczyn osobistych o nadzwyczajnym charakterze”. Rozbawiło ją tylko poirytowanie sekretarki, która oddałaby nerkę za to, aby dowiedzieć się szczegółów, dla których wzięła urlop na żądanie. Zadrżała jednak, gdy usłyszała w słuchawce, że „Pan wicedyrektor Grzegorz Kosowski kilkukrotnie dziś o Panią pytał”. Dziękowała w myślach Bogu, że telekonferencje jeszcze się nie upowszechniły i sekretarka nie mogła zobaczyć wyrazu jej twarzy. Opanowując zdenerwowanie poprosiła uprzejmym tonem aby przekazać, że porozmawia z wicedyrektorem w poniedziałek. Po tej rozmowie ubrała się i udała się do kuchni, jednak zamarła w jej progu. Na stole stał wazon pełen czerwonych róż. Od razu zauważyła też leżący na blacie liścik.
Spałaś tak słodko, że nie chciałem Cię budzić. Mam nadzieję, że już czujesz się lepiej. Postaram się żeby następne zadania nie były tak prowokujące.
Autor nie zamieścił podpisu słusznie zakładając, że nie będzie miała problemów z domyśleniem się od kogo pochodzi ten prezent. Westchnęła rozumiejąc, że problem z Jarkiem jest daleki od pomyślnego dla niej zakończenia.