Czarci Jar (II). Niepokój
4 listopada 2015
Czarci Jar
Szacowany czas lektury: 35 min
Rafał wziął tydzień wolnego. I tak miał zaległy urlop, a trudno było mu przewidzieć, jak przebiegnie ich wspólna z Mirką wizyta w górach. Zadzwoniła do niego z Okęcia. Była podniecona swoim przyjazdem. Po nieco ponad godzinie dostał esemesa, że właśnie wsiada do pociągu. Spojrzał na zegarek, to dawało mu jakieś trzy i pół godziny, kiedy powinien ją odebrać z dworca. Ostatecznie wyszedł z domu o szesnastej trzydzieści. Po kilku minutach udało mu się znaleźć wolne miejsce na parkingu, zapalił i czekał, nie wysiadając z samochodu.
Jesień przyniosła ze sobą chłodny wiatr, zrywała liście z drzew i pozbawiła słońce jego blasku, brudząc niebo szarym depresyjnym odcieniem. Obserwował ludzi wylewających się z tunelu, po każdym przyjeździe pociągu. Każda kolejna fala uwalniała w jego krwi adrenalinę związaną z jej przyjazdem. Czy Mirka jest wśród tej szarej masy? Jak wygląda w rzeczywistości? Czy jej głos jest równie seksowny w realu, jak w słuchawce telefonu? Po chwili, kiedy tłum się rozchodził, a do niego nikt nie podchodził, emocje ulatywały z niego, jak dym trzymanego w ustach papierosa. Nadchodziła kolejna fala i wszystko zaczynało się od nowa. Nagle drzwi od strony pasażera się otwarły.
„Siema”, Mirka wskoczyła na fotel, wciskając między nogi parciany plecak.
„Cześć”, kiedy na nią spojrzał, poczuł ukłucie rozczarowania.
Mirka była malutka w dodatku założyła na siebie workowatą wojskową kurtkę i takie same spodnie. Ciężkie buty dopełniały obrazu rozpaczy. Jej włosy, miały kolor marchewki, a twarz tonęła w piegach.
„Nie byłam w Polsce z dziesięć lat”, przyglądała mu się, dużymi zielonymi oczami, szukając po omacku papierosów.
W końcu udało się jej i pogięty papieros wylądował w jej ustach.
„Fajną masz brykę”, rozejrzała się po wnętrzu insigni, a Rafał nie przestawał się jej przyglądać.
„Nie sądziłam, że jesteś nadziany”, skomentowała i zapaliła.
Najchętniej wyprosiłby ją, nie, wyrzuciłby ją z samochodu i odjechał w siną dal. Taki głos powinien należeć do gorącej laski, a nie do takiej rudej maszkary. Zaklął w myślach. Nagle poczuł wyrzuty sumienia. Nigdy przecież nie sugerowała, że faceci się za nią uganiają. Poczuł się podle. Dziewczyna pokonała tysiące kilometrów, a on zachowuje się jak gówniarz.
„Dobrze cię w końcu widzieć”, skłamał.
„Wzajemnie”, uśmiechnęła się do niego.
Tradycyjnie, ruch o tej godzinie był duży. Ciągnęli się w korku, który nie rozładował się, nawet kiedy opuścili miasto. Droga na południe zapełniona była samochodami, tirami i drogówką. Po trzydziestu minutach minął dwa patrole z fotoradarami ustawionymi na poboczach. Nie mógł jechać więcej niż siedemdziesiąt na godzinę i to w porywach.
Pogoda załamała się, rozpadał się deszcz ze śniegiem, niebo pociemniało jeszcze bardziej, a pracujące monotonnym ruchem wycieraczki, hipnotyzowały go, otępiały i po godzinie jazdy już miał dość. Przez pierwsze pół godziny rozmawiali, ale Mirka była wykończona i szybko zasnęła. Dziwiło go to, on nigdy nie zasnąłby w samochodzie prowadzonym przez obcą osobę. Z drugiej strony, zastanowił się, odprawa, przelot, a później podróż pociągiem. Pomyśleć, że robiła to wszystko dla siostry, której nie widziała od kilkunastu lat. Dla takiej szmaty... ugryzł się w język. Co by było, gdyby odmówił jej pomocy? Na samą myśl, że tułałaby się w góry stopem, czy busem, zrobiło mu się jej żal. Zrozumiał, że dobrze zrobił.
W górach droga stała się kręta, a on miał serdecznie dość. Mirka wciąż spała. Prowadził już trzy i pół godziny. Miał przekrwione oczy, był wyczerpany i rozpaczliwie poszukiwał stacji. Czuł, że zaraz pęknie mu pęcherz. Wreszcie zauważył stacje Orlenu i westchnął z ulgą. Zatrzymał się przy dystrybutorze, zatankował i ruszył do kasy. Kiedy wrócił z dwoma kubkami kawy, Mirka już nie spała.
„Dzięki, jesteś pieprzonym aniołem”, odebrała ostrożnie kawę, „Daleko jeszcze?”, rozglądała się zdezorientowana.
„Jesteśmy już blisko”, usiadł i włożył kubek na swoje miejsce, odpalił silnik i ruszyli dalej.
„To moja pierwsza kawa w Polsce”, wzięła łyk i zmrużyła oczy.
„I jak? Smakuje?”, sam upił odrobinę, „Dobre, bo polskie”, zażartował.
„Szczerze? To smakuje jak gówno”, zaśmiała się i siorbnęła jeszcze raz.
Po trzydziestu minutach dotarli na miejsce. To była mała mieścina. Nawigacja zaprowadziła ich prosto na parking rodzinnego motelu. Spojrzał na budynek, który z pewnością pamiętał czasy komuny. Zaparkował i zgasił silnik.
„Słuchaj, zanim zaczniemy pytać ludzi, o twoją siostrę, muszę się odświeżyć i coś zjeść, bo jestem wykończony”, rzucił, wysiadając.
Mirka ruszyła w ślad, za nim. Wyjął z bagażnika walizkę i ruszyli w stronę motelu. Zauważył, że po drugiej stronie ulicy znajduje się góralska karczma.
„Zjemy tam”, wskazał palcem chatę, zanim zniknęli we wnętrzu motelu.
Jak się domyślał, recepcja nie była duża. Za ladą siedziała młoda dziewczyna w granatowej garsonce. Uśmiechnęła się do nich bez entuzjazmu, odkładając kolorowe czasopismo.
„Doby wieczór”, odgarnęła warkocz z ramienia.
„Dobry wieczór”, Rafał rozejrzał się, „Szukamy wolnych pokoi”.
„Oczywiście”, recepcjonistka zajrzała do komputera, „Mamy wolną jedynkę”.
Rafał westchnął ciężko i spojrzał na Mirkę, zwracając się ściszonym głosem.
„Może poszukamy gdzie indziej? Zawsze możemy tutaj przyjść i popytać”.
„Co jest z tobą? Boisz się, że cię pogryzę?”, rzuciła mu wyzwanie spojrzeniem.
„Poprosimy”, rzucił do recepcjonistki.
Pokój wyglądał jak tysiące innych, jednak Mirka przyglądała się wszystkiemu z dziwnym błyskiem w oku. Przyjrzał się jej. Był zmęczony, głodny, a przez to poirytowany.
„Coś, nie tak?”.
„Janka mogła być w tym pokoju, to dziwne uczucie”.
Zawahał się chwilę, ale ostatecznie ugryzł się w język.
„Pójdę po walizkę”, zostawił ją w pokoju i ruszył szybkim krokiem na dół.
Górskie powietrze było świeże i orzeźwiające. Miało w sobie coś nieuchwytnego, co nieznacznie poprawiło mu nastrój. Na dworze zrobiło się już ciemno. Kiedy wrócił do pokoju, nie zastał w nim dziewczyny.
„Mirka?”, niespodziewanie poczuł ukłucie niepokoju.
Znalazł ją w łazience. Widział jej rozmazaną sylwetkę za matowym szkłem kabiny prysznicowej.
„Rafał? To ty?”.
Nie kurwa, Janosik. Pomyślał wściekły. Nie powinna była tak znikać.
„Tak”, powiedział na głos.
„Podasz mi ręcznik?”, wyciągnęła szczupłą pokrytą piegami rękę.
Po chwili wróciła do pokoju owinięta w ręcznik. Jej mokre włosy przybrały nieco ciemniejszą, mniej rażącą w oczy, barwę. Odniósł wrażenie, że wygląda nieco inaczej. Może po prostu zdążył się z nią oswoić?
„Wskakuj pod prysznic”, zachęciła go, rzucając się jednocześnie na łóżko.
Uznał, że jest zbyt energiczna, irytująca jak dziecko. Wyjął z walizki czyste bokserki i białą koszulkę. Machnął do niej ręką, chcąc dać jej do zrozumienia, że za chwilę wróci. Prysznic okazał się błogosławieństwem. Zupełnie jakby stojąc w strugach wody, pozwalał jej zmyć z siebie wszystkie trudy podróży. Znużenie, irytację i zmęczenie. Wiedział już, że do pełni szczęścia, potrzebował jedynie porządnej kolacji.
„O, jest nawet suszarka”, usłyszał jej głos tuż za szybą.
Zaczął się zastanawiać, czy ona przyjechała z Anglii, czy może z Afryki? Zgodził się ze sobą samym, że pewnie jest jedną z tych dziewczyn, które zachwyca byle pierdoła. Wyszedł z kabiny przepasany ręcznikiem. Mirka właśnie kończyła suszyć włosy. Spojrzała na jego odbicie w lustrze.
„Wypad stąd”, rzucił już bardziej żartobliwie.
Ogolił się, wtarł w twarz wodę po goleniu i poczuł się jak nowo narodzony. Mirka była już ubrana. Miała na sobie obcisłe błękitne dżinsy, lekkie buty na niskim obcasie i gruby wełniany sweter w kolorze granatu. Włosy odzyskały już swoją marchewkową barwę, ale mimo to, czuł się, jakby zobaczył ją pierwszy raz.
„Co tak patrzysz?”, spojrzała na siebie podejrzliwie.
„Nic. Może, mi się podobasz?”, sięgnął po swoje spodnie.
„No, ja myślę”, uśmiechnęła się.
Drewniana karczma była duża i bardzo klimatyczna. Panował w niej półmrok. Pośrodku znajdowało się ogromne palenisko, na którym płonęły wielkie szczapy drewna. W powietrzu unosił się zapach ziół i palonego świerku. Na ścianach wisiało mnóstwo góralskich gadżetów, z wypchanym ptactwem włącznie. Poczuł się odprężony. Nawet się cieszył, że wyrwał się z miasta.
Na drewnianym stole, płonęły dwie malutkie świeczki, które dodawały intymnej i spokojnej atmosfery, jednocześnie rzucając cienie na twarzy dziewczyny, która zajęła miejsce naprzeciwko niego. Przyglądał się jej. Teraz, bez tych bezpłciowych ciuchów, wyglądała zupełnie inaczej. Miała filigranową sylwetkę, zupełnie jakby była piętnastolatką, a jej nakrapiana piegami twarz, wydała mu się oryginalna i interesująca. Do tego te żywe, zielone oczy, które obserwowały wszystko z zainteresowaniem dziecka.
„Hej, znowu mi się przyglądasz. Nabrałeś na mnie ochoty?”, puściła do niego oko.
Do stolika podeszła starsza korpulentna kobieta w góralskim stroju.
„Co podać?”.
Zamówił dla siebie udziec z jagnięcia, zapiekane ziemniaki i zestaw surówek. Mirka poprosiła o oscypek smażony na maśle. Zauważył, że była przy tym skrępowana.
„Nie wygłupiaj się”, powstrzymał kelnerkę gestem dłoni.
Dziewczyna nachyliła się do niego.
„Jestem trochę spłukana, wykosztowałam się na podróż”, wróciła na swoje miejsce ze spuszczonymi oczami.
„Dla mojej przyjaciółki poproszę wędzonego łososia, frytki i zestaw surówek”, kobieta zanotowała w małym notesiku.
„Coś do picia?”, kobieta stuknęła ołówkiem w notes.
„Dla mnie grzaniec, a dla ciebie?”, Mirka przytaknęła, „Dwa razy”, uśmiechnął się do góralki. Kobieta nie odpowiedziała uśmiechem i odeszła złożyć zamówienie.
Grzańce dość szybko pojawiły się na ich stole.
„Skoro awansowałam do roli twojej przyjaciółki...”, podniosła swój kubeczek, „Za przyjaźń”.
Wypili, przyglądając się sobie. Patrzył, jak zlizuje z ust kroplę grzańca. Dookoła nich panował gwar, który również zdawał się poprawiać mu nastrój. Był zadowolony, że jest tutaj, że ona jest z nim i w ogóle, cieszył się, z rzeczy, który nie potrafił sprecyzować. Było mu głupio na samo wspomnienie tego, jak zareagował na dworcu. Może i nie była typem rudej femme fatale, ale zdążył ją polubić. Po dwudziestu minutach kelnerka przyniosła jedzenie.
To była trzecia kolejka grzańca. Czuł przyjemny szum w głowie. Był wstawiony. Wiedział, że to przez zmęczenie drogą, która dłużyła się niemiłosiernie.
„No więc? Zjadłam, teraz będziesz mnie chciał przelecieć, skoro nie mam kasy na rachunek?”, powiedziała to żartem, ale jej bezpośredniość nie przestawała go zaskakiwać.
„Nie ma takiej obawy”.
Przez chwilę mierzyła go wzrokiem.
„A tak na poważnie”, rozejrzała się dookoła, „myślisz, że powinniśmy popytać tutaj o Jankę?”.
„Może zróbmy tak, ty popytasz tutaj, a ja wrócę do naszego motelu i zapytam recepcjonistkę”.
„Na twoim miejscu też bym tak zrobiła”, puściła do niego oko, „Niezła dupeczka z tej góralki”.
„Do zobaczenia w pokoju”, podniósł się i zostawił ją przy stoliku, nie komentując jej słów.
Dziewczyna w recepcji zajęta była oglądaniem jakiegoś serialu. Malutki przenośny telewizor, stał w rogu, wciśnięty pomiędzy monitor komputera, a korytka wypełnione dokumentami. Nabrał powietrza i podszedł do niej.
„Mam do pani małą prośbę”, źle się czuł w roli detektywa, „Chciałbym się dowiedzieć, czy meldowała się tutaj Janina Walczak”.
Dziewczyna skrzywiła się, ale przyznał w duchu rację Mirce, recepcjonistka była ładna.
„Przykro mi, nie udzielamy takich informacji”.
Może gdyby był typem kobieciarza, potrafiłby z nią tak poprowadzić rozmowę, że dowiedziałby się wszystkiego. Może nawet udałoby mu się, zaprosić ją na piwo, ale problem polegał na tym, że nie był kobieciarzem. Sięgnął po portfel.
„Powiem pani szczerze. Mnie osobiście, nic ta osoba nie interesuje, ale dziewczyna, którą pani ze mną widziała, to jej siostra i niepokoi się o nią”.
„Niech się zgłosi na policję”, recepcjonistka rzuciła okiem na jego ręce, „Nas obowiązuje ochrona danych osobowych”.
Położył banknot stuzłotowy, czując się wyjątkowo zażenowany tą sytuacją.
„Pełna dyskrecja, wszystko zostanie między nami”, zachęcił ją.
Dziewczyna zamilkła i obserwowała banknot. Przez chwilę był niemal pewny, że wróci do oglądania serialu, ignorując zarówno jego jak jego pieniądze. Tymczasem po dłuższej chwili wzruszyła ramionami i wyciągnęła rękę. Sto złotych zniknęło w kieszonce jej białej koszuli. Pochyliła się nad klawiaturą.
„Walska?”.
„Walczak”.
Przez chwilę stukała w klawiaturę, później jej dłoń wylądowała na myszce. Rafał miał nadzieję, że nie będzie żadnego śladu po Jance. To uprościłoby całą sprawę.
„No proszę”, ożywiła się, „Była tutaj zameldowana, ale wie pan co? Miała wtedy wolne. Jutro będzie kolega, on może coś pamiętać, choć to zależy”.
„Zależy? Od czego?”, nie zrozumiał.
„Kolega jest wrażliwy... no wie pan... na kobiece piękno. Jeśli była ładna, to jest szansa, że ją zapamiętał”, uśmiechnęła się, choć dość oszczędnie.
„Bardzo pani dziękuję, życzę miłej nocy”, odwrócił się i ruszył ciężkim krokiem na górę.
Położył się w bokserkach i koszulce. Zastanawiał się, czy powinien okłamać Mirkę, że nikt niczego nie wie o jej siostrze, ale szybko uznał, że to głupi pomysł. Mogła przecież sama zapytać. Być może robiła to właśnie w tej chwili? Powinna już być z powrotem. Z drugiej strony, nawet gdyby miał taką możliwość, byłoby to z jego strony podłe. Nagle z rozmyślań wyrwała go Mirka.
„A ty, co? Zwarty i gotowy?”, uśmiechnęła się, zamykając drzwi na klucz.
„Jak ci poszło”.
„Słabo”, jej głos nieco posmutniał.
Wyłączyła światło główne, zostawiając jedynie lampkę nocną, która znajdowała się po tej stronie łóżka, którą dla niej zostawił. Zdjęła sweter, a on zerknął na jej płaski brzuch i czarny stanik. Rozpięła guziki dżinsów i kręcąc biodrami, zsunęła z siebie spodnie. Majtki również miała czarne. Bielizna kontrastowała z jej jasną, wręcz bladą skórą. W dodatku te piegi. Było ich tak dużo.
„To już trzeci raz, jak lampisz się na mnie”, odsunęła prześcieradło i wskoczyła pod nie, „To jak nic skończy się seksem”, zaśmiała się.
„Nie zapytasz, czy ja się czegoś nie dowiedziałem?”.
Zgasiła lampkę nocną, a ciemność momentalnie zalała pokój. Do środka wpadała jedynie słaba smuga światła z latarni, która stała na parkingu.
„Czego się dowiedziałeś?”, oparła się na łokciu i spojrzała na niego.
Zastanawiał się, czy go widzi. On widział ją słabo.
„No, gadaj”, ponagliła go.
Po raz pierwszy od dłuższego czasu czuł, że to on kontroluje sytuację. Założył ręce pod głowę i westchnął, dumny z siebie.
„Bo ja wiem?”, bawił się z nią.
Mirka przysunęła się do niego. Poczuł zapach jej perfum, który przypadł mu do gustu.
„Gadaj albo wyrwę ci siusiaka”, ostrzegła go żartobliwie.
Poczuł ruch pod kołdrą. Drgnął odruchowo, kiedy poczuł jej dłoń na swoim brzuchu. Wsunęła dłoń pod jego koszulkę. Jej ręka była nieco chłodna, ale nie to sprawiło, że drgnął.
„Masz zimne ręce”.
„Gadaj”.
Przesunęła dłoń po jego brzuchu. Zrobiła to powoli, tylko delikatnie go dotykając. Miała delikatną skórę i błyskawicznie, coś drgnęło w jego bokserkach.
„Być może porozmawiałem sobie z recepcjonistką”, westchnął.
„Rozmawiałeś, czy podrywałeś ją?”, wbiła palce w jego skórę.
„Zazdrosna?”.
„Może”, jej dłoń przesunęła się niżej, docierając do jego włosów łonowych.
Drgnął, odruchowo wciągając brzuch.
„Co jest? Rura ci mięknie?”, prowokowała go.
Jej twarz pochyliła się tuż nad jego. Poczuł jej ciepły oddech. Jego penis zesztywniał błyskawicznie. Jej palce znajdowały się zaledwie centymetr od celu.
„To jak będzie?”, ściszyła głos.
„Rozmawiałem z nią”, czuł, jak jej dłoń omija cel i przesuwa się po pachwinie, zatrzymując się tuż przy jądrach.
„I, co powiedziała?”, dostrzegł jej lśniące oczy.
„Że obowiązuje ją ochrona danych”, coraz trudniej mu się mówiło, oddychał płytko.
„Założę się, że sobie z nią poradziłeś”, niemal szeptała.
„Może mnie przeceniasz”, wiedział, że za chwilę będzie mógł, co najwyżej bełkotać niezrozumiale.
„A może nie?”, jej palce zacisnęły się na jego jądrach.
Westchnął, starając się oddychać jak najciszej. Czuł na twarzy jej oddech, świadomość, że Mirka również zaczyna dyszeć, podnieciła go jeszcze bardziej. Bawiła się ostrożnie jego jądrami, masowała je i ugniatała z wyczuciem.
„Była tu. Jutro będzie koleś, który powie nam coś więcej”, miał nadzieję, że go zrozumiała.
„Grzeczny chłopczyk”, jej głos również uległ zmianie, pochyliła twarz jeszcze bliżej jego, „Stoi ci?”.
„Sama sprawdź”.
Jej dłoń przesunęła się i po chwili poczuł ją na członku. Oplotła go palcami i zaczęła masturbować. Miał potężną erekcję. Niespodziewanie poczuł jej usta na swoich. Delikatnie musnął jej usta językiem. Spodobało się jej. Po chwili całowali się namiętnie. Jej dłoń poruszała się miarowym, powolnym ruchem. Nagle podniosła nieco głowę.
„Nie przyjechałam tutaj po to, żeby ci walić konia”, zsunęła się niżej.
Poczuł jej usta na swoim brzuchu. Pieściła go języczkiem, kreśląc wilgotny ślad zmierzający w dół. Wreszcie poczuł jej ciepły oddech na żołędzi. Musnęła ją ustami. Dotknęła ostrożnie językiem. Oddychała ciężko, otulając jego penis ciepłym powietrzem, aż zdecydowała się wziąć go w usta. Jęknął z rozkoszy. Mirka ssała go powoli, ale z każdym kolejnym ruchem jej głowy, stawała się coraz bardziej namiętna. Czuł, że jej usta są pełne śliny, a jej język coraz bardziej niegrzeczny. Było mu jak w niebie.
Mirka położyła się na brzuchu. Miała złączone uda, a w miejscu, w którym się kończyły i zaczynały jędrne pośladki, lśniła jej wilgotna szparka. Usiadł na niej delikatnie i wślizgnął się w nią z zapartym tchem. Mirka westchnęła głośno, właściwie jęknęła głosem wyrażającym ból, zaskoczenie i nieopisaną rozkosz. Wypuścił głośno powietrze. Miała miały, zgrabny tyłeczek, który nakrył niemal w całości dłońmi. Zacisnął palce na jej pośladkach i ugniatał je z pasją. Nie spodziewał się, że będzie taka ciasna. Sprawiała wrażenie liberalnej w tych sprawach.
Mirka czuła jego sztywny członek, który wbijał się w nią, rozpychał ją w środku, dając tym samym cudowne uczucie spełnienia. Czy właśnie tak kochał się z jej siostrą? Zawsze był taki namiętny? Wtuliła twarz w poduszkę. Krew spłynęła jej między nogi, wargi napęczniały i doznała uczucia swędzenia, które tylko on mógł zaspokoić. Czy kiedy kochał się z Janką, również dyszał ciężko? A może świntuszył jej do ucha... Wiedziała, że nie powinna się była mu oddawać. To był błąd, ale w pewnym sensie nieunikniony. Wiedziała to już wtedy, w Anglii. Zaczęła napierać na jego korzeń. Pragnęła dać mu rozkosz, anielski masaż, którego nigdy wcześniej nie doznał. Wtuliła twarz w poduszkę, zacisnęła na niej pięści. Z jej oczu wypłynęło kilka łez. Musiała zwalczyć pragnienie, żeby powiedzieć mu. Powiedzieć prawdę, właśnie, teraz kiedy odpływają wspólnie niesieni na fali rozkoszy.
Rafała obudziły ostre promienie słońca. Najwyraźniej pogoda uległa dużej zmianie. Przyszedł czas na piękną polską złotą jesień. Przyzwyczaił wzrok do dziennego światła i rozejrzał się dookoła. Mirka leżała wsparta na łokciu i przyglądała mu się z niepewnym uśmiechem.
„Dzień dobry, śpiochu”.
Długo mu się przyglądała, kiedy spał. Był taki słodki, nieświadomy jej obecności. Zastanawiała się, co może mu się śnić. Później przyszły bardziej ponure myśli. Obawiała się jego reakcji. Co sobie o niej pomyśli? Czy było mu dobrze?
„Cześć, muchomorku”, uśmiechnął się i zrobił ruch, jakby chciał ją pocałować.
Zawahała się na sekundę zaskoczona. Czy na pewno o to mu właśnie chodziło? Za nic nie chciała go spłoszyć. Spojrzała mu w oczy i zrozumiała, że właśnie o to mu chodziło. Pochyliła się i pocałowała go. Poczuła przyjemną ciepłą falę, która rozlała się w okolicy jej serca.
„Dobrze cię znowu widzieć”, podniósł się.
„Skąd się wzięła moja nowa ksywka?”, również wyszła z łóżka.
„To przez twoje piegi, wyglądasz jak muchomor”, uśmiechnął się.
„Wątpliwy komplement”, udała obrażoną.
Podszedł do niej, rozczochrał jej rude włosy i pocałował w ramię.
„Musimy się zbierać, na dole pewnie jest ten koleś, o którym ci mówiłem”.
Po trzydziestu minutach byli gotowi do wyjścia. Ruszyli schodami na dół. Mirka zarzuciła swoją torbę przez ramię, a on niósł swoją walizkę. W recepcji rzeczywiście był chłopak, na oko dwudziestolatek. Przywitali się z nim. Rafał zagaił go, o Jankę. Chłopak odszukał ją w komputerze.
„Faktycznie, pamiętam ją”, ożywił się nagle.
Rafał chciał mu zadać pytanie, ale Mirka wpadła mu w słowo, zaśmiali się, po czym Rafał zapytał, czy coś pamięta.
„Była z jakimś facetem, ale on się szybko zmył. Później nie widziałem jej z kimkolwiek. Najgorsze jest to, że ona uciekła stąd, nie płacąc”.
„Jak to uciekła?”, Mirka spojrzała na Rafała, później na recepcjonistę.
„No wie pani, zwinęła się bez płacenia. To zwykła złodziejka”.
Rafał spojrzał na Mirkę, było mu jej żal, ale wiedział, że skoro Janka uciekła, to raczej nie ustalą dokąd.
„Wygląda na to, że ktoś puścił twoją siostrę kantem i nie miała jak zapłacić. To chyba koniec”, wzruszył ramionami.
„Możemy popytać w okolicznych sklepach”, w jej głosie również pojawiła się rezygnacja.
„A może zechce pani zapłacić za siostrę?”, chłopak wyczuł szansę, na odzyskanie długu.
„Przykro mi, jestem spłukana”, zaczerwieniła się.
„Szkoda, pani siostra zostawiła telefon. Myślałem, że się dogadamy”.
Mirka znieruchomiała i spojrzała na Rafała błagalnym wzrokiem.
„Pokaż go pan”, Rafał wiedział, że znowu będzie musiał sięgnąć do portfela.
Chłopak wyjął z szuflady czarną nokię.
„To będzie trzy stówy”, położył telefon na ladzie, tuż obok siebie.
„Przecież nocleg kosztuje sto pięćdziesiąt”, Rafał wiedział, że to nie jest moment na targowanie się, ale musiał spróbować.
„Owszem, a ochrona danych osobowych?”, chłopak się uśmiechnął.
Na zewnątrz przywitał ich rześki jesienny wiatr. Zeschnięte liście przetoczyły się po parkingu. Rafał wrzucił walizkę i plecak Mirki do bagażnika. Po chwili wsiedli do samochodu. Dziewczyna ściskała w rękach telefon.
„Przejrzyj telefon, a ja zawiozę nas na śniadanie”, przekręcił kluczyk i insignia zamruczała cichutko.
Wyjechał na główną drogę i skręcił w lewo. Prowadził powoli, rozglądając się w poszukiwaniu jakiegoś lokalu. Sam nie wiedział, dlaczego nie skorzystali z karczmy. Jakby coś gnało go cały czas do przodu. Jego dobry nastrój psuło irracjonalne uczucie niepokoju. Zauważył restaurację obok malutkiego pawilonu handlowego. Zjechał, zaparkował i po chwili szli betonowymi schodami.
Zamówił dwie jajecznice na szynce z pieczywem i dwie kawy. Mirka nie odrywała wzroku od wyświetlacza nokii.
„Znalazłaś coś?”, rozejrzał się po lokalu, dziewczyna pokręciła przecząco głową.
Kelner zdążył przynieść zamówienie. Ledwie zostawił ich samych, Mirka krzyknęła.
„Mam!”, kilka osób odwróciło się w ich stronę, jednak szybko stracili zainteresowanie.
„Popatrz”, podała mu telefon.
Spojrzał na zdjęcie. Widok Janki, nie wywołał u niego żadnego uczucia. Jeszcze wcześniej, zastanawiał się, jak zareaguje, jeśli uda im się ją znaleźć. Teraz już wiedział. Po prostu nie zareaguje. Była mu kompletnie obojętna. Nawet już nie czuł do niej nienawiści. To było selfie. Najwyraźniej stała na poboczu drogi. Aparat trzymała w taki sposób, żeby obok jej uśmiechniętej twarzy, widać było niepozorną drewnianą tabliczkę, na której coś pisało. Wytężył wzrok i odczytał napis – Czarci Jar.
„To ostatnie zdjęcie w jej telefonie”, odebrała komórkę z jego dłoni.
Zjedli jajecznicę, choć wydawało się, że Mirka straciła apetyt. Niemal zmusił ją do zjedzenia swojej porcji i wypicia kawy. Później przywołał kelnera, który przyniósł rachunek. Mirka wykorzystała sytuację i pokazała mu zdjęcie.
„Wie pan, gdzie to jest?”.
„Nie bardzo”, podrapał się po głowie, „Ale przyprowadziłem się tu niedawno z Nowego Targu”, odwrócił się w stronę bufetu, „Ej”, krzyknął do kogoś, „Weź, zawołaj Byka”.
Po chwili do stolika podszedł kucharz. Wielki facet w białym fartuchu i czepku na głowie. Wziął telefon do ręki. W jego dłoni komórka wydawała się naprawdę miniaturowa. Przyglądał się chwilę, po czym oddał telefon dziewczynie.
„To kilka kilometrów stąd”.
„Jak tam dojechać?”, Mirka nie spuszczała z niego oczu.
„W sumie, nie ma żadnej filozofii. Pojedziecie do głównej drogi i skręcicie w lewo. Trzymacie się jej cały czas, aż miniecie kapliczkę Matki Boskiej. Trzeba za nią skręcić...”, zawahał się chwilę, „... też w lewo. Będzie jakieś osiem kilometrów i znajdziecie tabliczkę”.
Podziękowali mu i wstali od stołu. Jednak kucharz nie odszedł. Rozważał coś w myślach. Wreszcie spojrzał na Rafała.
„Jeśli nie macie kurewsko ważnego powodu, żeby tam jechać, to nie róbcie tego”.
Mirka spojrzała na Rafała później na kucharza.
„Co ma pan na myśli?”.
„W tych stronach, mówi się, że to złe miejsce”, zmienił ciężar ciała z lewej nogi na prawą, „Żaden miejscowy się tam nie zapuszcza”.
„Po pana minie, wnioskuję, że sam pan w to nie wierzy”, Rafał próbował rozładować dziwną atmosferę.
„Wierzę, nie wierzę”, westchnął, „Guza nie szukam. Nasłuchałem się w dzieciństwie różnych rzeczy o Czarcim Jarze”.
Po chwili podziękowali kucharzowi i się pożegnali. Ten dziwny gość, sprawił, że uczucie niepokoju nie opuściło Rafała. Uczucie niepokoju, które zalęgło się w jego brzuchu tuż po tym, jak wykupił telefon Janki, przybrało na sile.
Opuścili miasteczko, jadąc powoli. Kiedy dotarł do kapliczki, poczuł silną potrzebę, żeby się przeżegnać. Dziwne, nigdy nie był szczególnie religijny. Skręcił w lewo zgodnie ze wskazówkami kucharza. Mirka jeszcze przeglądała telefon siostry. Od chwili kiedy zjechał z głównej drogi, szosa stała się węższa, miała mnóstwo zakrętów i była gorszej jakości.
„Podasz mi okulary?”, wskazał palcem na schowek.
„Myślisz, że tam dotarła?”, podała mu okulary, które natychmiast założył.
„Nie mam pojęcia”, zapalił papierosa, „Ale nie podobało mi się ostrzeżenie tego kolesia”.
„No coś ty?”, w jej głosie pobrzmiewało zdziwienie, „Górale są przesądni. To zwykłe wiejskie pieprzenie”.
„Mirka, szukam dziewczyny, której nie mam ochoty spotkać. W dodatku w towarzystwie jej siostry, której nie zdążyłem dobrze poznać. Kucharz jest tylko kropką pod wielkim znakiem zapytania”, wystawił papierosa za okno i strząsnął popiół.
„Trochę już poznałeś”, zaczerwieniła się i spuściła wzrok w podłogę.
„To prawda”, uśmiechnął się, „I wierz mi, wolałbym cię poznawać dalej, zamiast szlajać się po górach w poszukiwaniu pieprzonej Janki”.
Spojrzała na niego zamyślona.
„Naprawdę tak uważasz?”.
„Nie rozumiem”, skręcił ostro w prawo.
„No wiesz, że chciałbyś mnie dalej poznawać?”.
Położył rękę na jej kolanie.
„Tak uważam”, odparł stanowczo.
Nachyliła się i pocałowała go w policzek. Jechali już ponad pół godziny.
„Musieliśmy to minąć”, zaczynał tracić wiarę czy dobrze jedzie.
Mirka zerkała to na otaczający ich krajobraz, to na zdjęcie. Szukała czegoś charakterystycznego. Jednak las wyglądał dla niej zawsze tak samo. Góry również, nie wyróżniały się niczym szczególnym. Sama tabliczka z nazwą miejscowości była łatwa do przeoczenia. Rafał zawrócił, ale dotarli do kapliczki i nic nie zauważyli. Zawrócił jeszcze raz, klnąc pod nosem. Mirka zaczęła się przyglądać poboczu widocznym na zdjęciu. W niedalekiej odległości od Janki znajdował się drogowy słupek złamany w połowie. Z betonu sterczał pręt. Spojrzała w okno. Obserwowała słupki, ale wszystkie były w porządku. Jeden był nieco przechylony, jej serce zabiło mocniej, ale to nie ten. Jechali dalej, kiedy zauważyła w oddali słupek, który wyglądał na złamany. Byli jednak za daleko. Im dystans pomiędzy nimi i słupkiem zmniejszał się, tym bardziej nabierała przekonania, że to ten. Po chwili dostrzegła nawet sterczący pręt.
„Stój!”, krzyknęła, a Robert zahamował gwałtownie.
„Zobacz”, podała mu telefon, „To ten słupek”.
Rozejrzeli się dookoła. Dopiero po dłuższej chwili zauważył tabliczkę. Niemal całkowicie zlewała się z drzewami.
„W życiu byśmy jej nie wypatrzyli”, wskazał palcem na drewniany drogowskaz, „Dobra robota”, pochwalił ją.
„Jesteś ze mnie dumny?”, uśmiechnęła się lekko, czerwieniąc się przy tym.
Przytaknął, wrzucił bieg i ruszył, skręcając ostro w leśną ścieżkę, którą wskazywała tabliczka.
„Trochę tu ciasno, może tam się nie da dojechać samochodem?”, pokręciła głową, dając mu do zrozumienia, że nie ma zielonego pojęcia.
„Jeśli chcesz, pójdziemy pieszo”, zaproponowała.
„To w ostateczności. Nie zostawię tu samochodu”.
Leśna ścieżka była nieprzystępna, ale przejezdna. Po chwili była jeszcze bardziej wyboista i kręta. Prowadził z duszą na ramieniu. Zagryzał zęby, żeby gałęzie nie zarysowały mu lakieru. Nagle na jednym z zakrętów las się skończył, odsłaniając im przepaść, która była na wyciągnięcie ręki. Zacisnął ręce na kierownicy, zdając sobie sprawę z wysokości, na jakiej się znajdują. Na szczęście po chwili znowu pojawiły się drzewa. Czuł, że się spocił. Droga zajęła mu dwadzieścia minut, które sporo go kosztowały.
„Odetkało mi uszy, chyba już zjechaliśmy”, próbowała bezskutecznie złapać jakąkolwiek stację radiową.
Teren stopniowo łagodniał. Las przerzedzał się i po chwili wjechali na polanę skąd mogli podziwiać znajdujący się jakieś sto metrów niżej Czarci Jar.
„Pięknie tu”, zauważyła zaskoczona.
Rafał zatrzymał samochód. Nie miał pojęcia, skąd u niego wzięła się chęć ucieczki. Nagle zapragnął zawrócić i odjechać stąd jak najdalej. Spojrzała na niego pytającym wzrokiem.
„Posłuchaj. Nie możemy tutaj po prostu wejść i rozpytywać o twoją siostrę”, wyglądała na zaskoczoną, „Jeśli coś jej się tutaj stało, to jak sądzisz, co stanie się z nami?”, chyba zrozumiała, ponieważ jej twarz pobladła.
Przez chwilę wpatrywała się w domy znajdujące się w dole.
„Mirka, rozumiesz? To nie jest zabawa w detektywów. Jeśli mamy tam zjechać, musisz mi obiecać, że nie zrobisz nic beze mnie. Nie piśniesz choćby słowem”.
Położyła dłoń na jego dłoni, którą zacisnął na drążku zmiany biegów.
„Teraz się boję”, spojrzała na niego „Będę cię słuchać. Przysięgam”.
Zdjął nogę z hamulca i insignia potoczyła się w dół. Widzieli słomiane dachy i dym unoszący się z kominów. Na ogrodzonych łąkach pasły się zwierzęta, a sam Czarci Jar otoczony był wysokimi górami. Wyglądało na to, że jechali jedyną drogą prowadzącą do tego niezwykłego miejsca. Miał tylko nadzieję, że nie będzie tego wszystkiego żałował.
*
Po tym, jak Natalia odwiedziła go, tamtej pamiętnej nocy, czuł się w domu niezręcznie. Jak ognia unikał pasierbicy, a już za żadne skarby, nie chciał zostawać z nią sam na sam. Trudno było mu udawać, że nic się nie stało. Nie potrafił już na nią patrzeć jak na swoją pasierbicę i niedojrzałą nastolatkę. Przecież wciąż pamiętał smak jej młodej szparki na swoich ustach. Ale równie trudno było mu patrzeć na nią, jak na kochankę. Przecież była nastolatką i jego pasierbicą. Dziewczyna również sprawiała wrażenie zawstydzonej, choć nie starała się go unikać za wszelką cenę. Jednym, z jakich pomysłów wiele zrodziło się w jego głowie, było wcześniejsze wychodzenie do pracy i późniejsze powroty do domu. Nawet nie chciał myśleć, co by się działo, gdyby Lucyna dowiedziała się, że zdradził ją z jej własną córka.
Nie wyganiając jej tamtej nocy ze swojej sypialni, skazał się na psychiczne piekło. Jednak bez względu na sumienie, które gryzło go niczym wygłodniały szczur, ilekroć zamykał oczy, widział Natalię, jej młode ciało i pożądanie. Te wspomnienia nieodmiennie wywoływały u niego erekcję. Nie potrafił powiedzieć, czy wspomnienia wracają same z siebie, czy też on sam je przywołuje. Najgorsze było to, że o ile w ciągu dnia, był zestresowany i czuł wyrzuty sumienia, to w nocy... w nocy oddawał się fantazjom na temat Natalii. Przy zgaszonych światłach znacznie łatwiej było mu przyznać, że ta sytuacja pomimo swojej perwersji, podnieca go. Natalia była młodziutka, śliczna i najwyraźniej napalona na niego.
Natalia wstydziła się tamtej nocy, choć każde jej wspomnienie sprawiało, że miała mokro. Była zaskoczona własną odwagą, może głupotą, nie potrafiła się co do tego zgodzić. Jednak czuła, że chce więcej. Właśnie z nim. Wolałaby, żeby to on do niej przyszedł, ale stało się, jak się stało. Często fantazjowała o tym, jak jego członek zesztywniał w jej dłoni. Pokazał jej wtedy, jak bardzo jej pożąda. Czuła, że ma nad nim moc. Choć początkowo sądziła, że ma wyrzuty sumienia z powodu matki, to szybko zrozumiała, że tylko to sobie wmawia. Tylko dlatego, że tak być powinno, podczas gdy ją, sama myśl, że uwiodła męża matki, podniecała do szaleństwa. Świadomość tego faktu początkowo ją przerażała. Czy coś jest z nią nie tak? Jednak z każdym dniem oswajała się ze swoją nową pasją i wiedziała już, że po raz kolejny presja otoczenia i samo wychowanie wywołuje w niej fałszywe lęki i wyrzuty sumienia.
Jurek rzucił okiem na komórkę. Dzwoniła Lucyna. Serce natychmiast podeszło mu do gardła. Przecież doskonale wiedziała, że nie lubi, kiedy przerywa mu w pracy. Mój Boże, gdyby tylko wiedziała, co zrobił, oskubałaby go w sądzie ze wszystkiego.
„Cześć skarbie”, usłyszał jej przyjazny ton głosu i odetchnął z ulgą, „Właśnie rozmawiałam z Natką. Prosiła, żeby ją odebrać z centrum handlowego o osiemnastej. Ja nie dam rady. Mogę cię prosić o pomoc?”.
Poczuł przypływ paniki na samą myśl spotkania z pasierbicą i nie chodziło mu tylko o wstyd, czy niezręczną sytuację. Bardziej bał się demona, który szeptał mu cichutko do ucha złe rzeczy. Złe rzeczy, którym coraz trudniej było się opierać.
„Kurczę, sam jestem zawalony pracą”, tłumaczył się pokrętnie.
„Bardzo cię proszę, to wyjątkowa sytuacja. Pomóż mi, a ja znajdę sposób, żeby ci się zrewanżować”, kusiła.
Obietnica rewanżu, nie wzbudziła w nim żadnych emocji. Rozmawiali chwilę, podczas której gorączkowo szukał pretekstu, ale szybko zrozumiał, że jeśli odmówi, będzie się musiał pokłócić z Lucyną.
„Załatwię to”, poddał się.
„Jesteś kochany, pa”, rozłączyła się.
Niebo ciemniało coraz bardziej. Zerknął na wskazanie termometru na desce rozdzielczej. Na zewnątrz było pięć stopni. Zimno. Zaparkował przy galerii i obserwował duży budynek oświetlony różnobarwnymi światłami. Galeria tętniła życiem. Była wypełniona ludźmi. Jedni wchodzili, inni wychodzili. Parking również pękał w szwach. Czuł tremę. Poczuł się znowu jak nastolatek, którego czeka niekomfortowe spotkanie. Nagle dostrzegł grupę nastolatek. Mrugnął światłami. Natalia pomachała mu, pożegnała się z koleżankami i podbiegła do samochodu. Zajęła miejsce z przodu. Cholera, zawsze siadała z tyłu.
„Cześć”, spojrzała na niego z mieszaniną strachu i nadziei.
„Cześć Natalia”, starał się na nią nie patrzeć.
Włączył się do ruchu. Czuł na sobie jej badawczy wzrok, zresztą sam starał się zerkać na nią kątem oka. Miała na sobie czerwony płaszczyk, który rozpięła, odsłaniając szczupłe uda. Na nogach miała czarne rajstopy i szare getry sięgające nieco za kolana.
„Dziękuję, że po mnie przyjechałeś”, odezwała się po dłuższej chwili.
Kiwnął głową, jakby się bał otworzyć usta. Odczuwał skrajne emocje. Był spięty i zawstydzony. Chciał jak najszybciej dotrzeć do domu. Niestety ciągnął się przed nim sznur samochodów. W dodatku ktoś z przodu zatrzymał się, żeby wpuścić do ruchu autobus. Wcisnął hamulec.
„Chciałbyś pogadać?”, Natalia wpatrywała się w swoje kolana.
Jurek zaczął szukać w schowku mentosów, zyskując w ten sposób chwilę na odpowiedź. Co miałby jej powiedzieć? Że to, co zrobili, było złe i nie może się powtórzyć? Tak zachowałby się dojrzały mężczyzna. Powinien jej to powiedzieć, ale wtedy usłyszał inny głos, spokojny i rozluźniony. Był to głos, który mówił mu – Popatrz na nią, czyż nie jest słodka? Taka młoda i napalona. Ilu twoich kolegów może się pochwalić takim osiągnięciem? Spójrz, jak pociera udami, na pewno ma mokro. I co, odpuścisz taką młodą cipkę? Każdy chciałby rżnąć małolaty, ale nie każdy ma jaja.
Żuł miętowego mentosa nerwowo.
„Chyba powinniśmy porozmawiać”, ależ mu waliło serce.
„Nienawidzisz mnie za to, co się wydarzyło tamtej nocy?”, jej głos był ledwie słyszalny.
„Oczywiście, że nie”, jak mogła tak pomyśleć, „Skąd ci to przyszło do głowy? Przecież jesteś dla mnie jak...”, ugryzł się w język. Jak co? Jak córka? Czuł na skroni spływający pot.
Przez chwilę panowała cisza. Samochody przed nim ruszyły. Skręcił w lewo na skrzyżowaniu. Natalia tupała nerwowo stopą o dywanik.
„Unikasz mnie, dlatego pomyślałam, że mnie... no wiesz, nienawidzisz”, wyrzuciła z siebie.
Zacisnął na chwilę powieki. Dlaczego jej wtedy nie wyrzucił? Zachowałby szacunek dla samego siebie, a ona znalazłaby inny obiekt pożądania.
„Unikam cię, ponieważ...”, przełknął ślinę.
Tak trudno było mu zebrać się na szczerość z nastolatką.
„...wstydzę się tego, co zrobiliśmy, to było niewłaściwe”, serce waliło mu jak szalone.
„Wiesz”, skubała rąbek miniówki, „Pierwszy raz ktoś lizał moją myszkę”.
„Nie mów tak”, czuł jak zalewa go purpura.
„Kiedy to prawda”, w jej głosie pobrzmiewała nuta buntu, „Na samo wspomnienie tamtej nocy, robi mi się mokro”, dodała spokojnym, rozmarzonym głosem.
Nie mógł tego słuchać. Po prostu nie potrafił. Jej słodki głosik i ta naiwna szczerość. Czuł rodzące się podniecenie. Zatrzymał ich korek. Ludzie przemykali chodnikiem poganiani jesiennym wiatrem. Zauważył, że zbielały mu palce zaciśnięte na kierownicy.
„Powiedz szczerze, podobało ci się?”, zapytała niespodziewanie.
Czuł wstyd, był zażenowany, a w głowie miał chaos. Samochody przed nim ruszyły.
„Jurek?”, ponagliła go niemal błagalnym szeptem.
„Natalia”, miał chrypkę, „Co mam ci powiedzieć...”, włączył migacz i skręcił w prawo.
Do domu zostało jakieś dwa kilometry.
„Prawdę?”.
„Tak”, nie potrafił powiedzieć więcej.
„Mogę zapytać o coś jeszcze?”, odzyskała pewność siebie.
„Słucham”, miał erekcję.
„Czy chciałbyś to powtórzyć?”, jej dłoń wylądowała na jego udzie.
Przysunęła się do niego. Patrzyła prosto w niego, ale on udawał, że skupia się na drodze. Co się z nim działo? Jego ciało drżało z podniecenia.
„Natka, to jest chore”.
„Może i chore, ale na samą myśl mam mokro. Teraz też mam”, zacisnęła uda.
Jej dłoń przesuwała się po jego udzie, a on modlił się, żeby nie zauważyła, jak bardzo jest podniecony.
„Wiesz, na co mam teraz ochotę?”, patrzyła na niego szklistym wzrokiem.
Pokręcił przecząco głową.
„Mam ochotę zrobić ci loda”, jej dłoń złapała go za przyrodzenie, „Jurek”, westchnęła zaskoczona, „Ale ci stoi, trzeba było mówić głuptasku”, rozsunęła mu rozporek.
Wyjęła jego penis na wierzch. Chwilę mu się przyglądała. Zaczęła go masturbować powolnym ruchem zaciśniętej dłoni. Przeniosła wzrok na jego twarz.
„Powiedz, że jestem panią twojego kutasa”, jej ręka przyspieszyła nieznacznie.
Jurek westchnął. Musiał zwolnić, żeby nie doprowadzić do kolizji. Krew w jego żyłach szalała. Był tak podniecony, że zaczynał ciężko dyszeć.
„Jesteś panią mojego kutasa”, jego zażenowanie zostało wyparte przez gorączkę, którą w nim rozpaliła.
Po chwili poczuł jej ciepłe, miękkie usta na żołędzi, którą masowała chwilę, żeby zaraz pozwolić mu wejść do buzi. Jechał coraz wolniej. Ktoś zatrąbił i wyprzedził go poirytowany, ale to nie miało znaczenia. Jego pasierbica ssała go przez resztę drogi. Robiła to powoli, bez pośpiechu i nerwowości. Kiedy dotarł na miejsce, za pomocą pilota otwarł bramę garażu. Zgasił silnik, ogarnęła ich ciemność. Natalia wysunęła jego penis z buzi.
„Dobrze ci?”, zapytała z nadzieją w głosie.
„Nie przerywaj, skarbie”, położył jej dłoń na głowie, a ona posłusznie wróciła do tego, co przerwała.
Bawił się jej włosami, wreszcie sam zaczął dyktować tempo. Złapał ją delikatnie za włosy i poruszał jej głową. Po kilku minutach sam zaczął poruszać biodrami. Czuł, że po raz kolejny Natalia doprowadza go, do niesamowitego orgazmu.
Od tamtej chwili, coś w nich pękło. Przestali walczyć z własnym pożądaniem. Wymieniali w domu ukradkowe spojrzenia, budując między sobą jeszcze większe napięcie. Jurek zaczął już marzyć o tym, żeby ją posiąść. Seks oralny przestał tutaj wystarczać. Właśnie dlatego, kiedy Lucyna zaproponowała wspólny wypad do Spa, zapytał ją bez zastanowienia.
„A co z Natalią?”, szybko ugryzł się w język.
„Nie jest dzieckiem, przeżyje weekend bez nas”, Lucyna podała mu folder reklamowy.
„A może ją zabierzemy? Jest nastolatka, pewnie będzie się dobrze bawić”, zerknął na folder reklamowy.
„Naprawdę zgodziłbyś się?”, jej powieki uniosły się zaskoczone.
„Pewnie”.
„Jesteś kochany”, pogłaskała go po ramieniu.
„W takim razie...”, rzucił okiem na folder, „Jedziemy do Czarciego Jaru”.
*
Seweryn miał wrażenie, jakby jego związek z Leną przeżywał drugą wiosnę. Odkryli przed sobą drugie ukryte dotychczas oblicza, jakby po tych wszystkich latach zrzucili przyłbice i to scementowało ich jeszcze bardziej. Seks był jeszcze lepszy i towarzyszyły mu większe emocje. Lena znalazła reklamę Spa, które zrobiło na niej ogromne wrażenie.
„Może powinniśmy się tam wybrać?”, pomachała mu wyrwaną kartką przed nosem.
„Skąd ty to wytrzasnęłaś?”, sięgnął po papierosa.
„Z magazynu”, Lena odwróciła się, chcąc po niego sięgnąć, „Dziwne”, rozejrzała się po całym pokoju, „Przecież leżał tutaj, zanim przyszedłeś”.
Popatrzył na nią z udawanym politowaniem.
„Skarbie, starość nie radość. Może powinnaś brać jakieś lekarstwa poprawiające pamięć?”, rzuciła w niego trzymaną kartką.
„Nie wymądrzaj się, chcę, żebyś mnie tam zabrał”, zażądała, przybierając pozę niegrzecznej, upartej dziewczynki.
Podniósł kartkę i chwilę ją studiował.
„Wygląda interesująco”, sprawdził drugą stronę, „Czarci Jar, to miejsce w sam raz dla ciebie”, zażartował.
„Moglibyśmy tam pojechać choćby jutro”, podnieciła się wizją pobytu w górach.
„Musiałbym wykonać kilka telefonów”, zastanawiał się chwilę.
Sięgnęła po jego komórkę leżącą na stole.
„Proszę”, podsunęła mu ją pod nos. Zabrał telefon i podniósł się. Załatwię to w gabinecie.
Wykonanie wszystkich telefonów zajęło mu pół godziny. Lena zaczynała się już niecierpliwić, kiedy wreszcie zjawił się w salonie.
„Nie jestem pewien czy na to zasługujesz”, podszedł do kominka i nalał sobie whisky.
Podeszła do niego.
„A ile żon włożyłoby kutasa swojego męża w cudzą cipkę?”, ścisnęła go przy tym za pośladek.
„Tylko ty”, uśmiechnął się.
„W takim razie zabierz mnie do tego Spa, może znajdę jakiś sposób, żeby ci się zrewanżować”, pocałowała go.
„Zatem, jutro jedziemy”, klepnął ją w pośladek.
„Ej, nie jestem jakąś pensjonarką, żebyś mnie klepał po tyłeczku”, udała obrażoną, „O raju, byłabym zapomniała, Nowakowscy dzisiaj do nas przychodzą”.
*
Jurek prowadził już czwartą godzinę. Senna jesienna aura sprawiała, że męczył się dwa razy szybciej. Powieki Lucyny stawały się coraz cięższe. Z nieba siąpiła mżawka, na zewnątrz było chłodno i wilgotno. Odsłuchiwali już czwarty kompakt. Kiedy zobaczył w szarzyźnie dnia majaczące na horyzoncie góry, odetchnął.
„Jak ci tam, Natka?”, Lucyna odwróciła się do córki, która siedziała z tyłu ze słuchawkami w uszach.
„Słucham?”, dopiero po chwili zorientowała się, że matka coś do niej mówi.
„Pytałam jak ci tam z tyłu”, Lucyna zasłoniła dłonią usta i ziewnęła.
„Jest ok, a co? Chcesz się zamienić?”.
Jurek natychmiast zerknął we wsteczne lusterko. Dostrzegł TEN błysk w jej oku. Miał ochotę posłać jej buziaka, ale się opanował.
„Nie miałabyś nic przeciwko?”, ucieszyła się Lucyna.
Zatrzymał samochód na poboczu. Z lewej strony ciągnął się las, a z prawej roztaczał się monotonny krajobraz zdominowany przez pola. Jurek rozciągnął kości i wciągnął świeże powietrze w płuca.
„Skarbie, ile nam zostało?”
„Maks dwie godziny, ale liczę, że wyrobimy się w półtorej”.
„OK, skoczę tylko zrobić siusiu i zdrzemnę się z tyłu”, Lucyna pobiegła do lasku po drugiej stronie ulicy.
Natalia podeszła do niego i przez chwilę patrzyli, jak Lucyna znika w krzakach. Dziewczyna złapał go za przyrodzenie.
„Cieszysz się?”, zacisnęła palce.
„Wiesz, że tak”, uśmiechnął się i klepnął ją w tyłek. Miała na sobie czarne legginsy. Ścisnął ją za pośladek, „Tylko mi tu nie szalej”, już czuł napływającą adrenalinę.
Po chwili Lucyna wróciła do samochodu i wyciągnęła się z tyłu, podkładając pod głowę poduszkę. Córka obserwowała ją czujnie w lusterku. Przez następne dziesięć minut, Natalia zerkała, chcąc upewnić się, że matka zasnęła. Kiedy poczuła się pewniej, pochyliła się do Jurka, kładąc mu dłoń na ramieniu.
„Nawet nie masz pojęcia, jaką mam chcicę”, szepnęła mu do ucha.
Spojrzał w jej duże jasne oczy. Położył rękę na jej udzie, ale złapała ją i przesunęła ją wyżej, wpychając jego dłoń między nogi.
„Cipkę mam tutaj”, szepnęła z wyrazem zadowolenia.
Chociaż dziewczyna starała się przysunąć jak najbliżej, nie była to dla niego wygodna pozycja. Natalia oparła jedną nogę o deskę rozdzielczą, żeby mu ułatwić zadanie. Od razu poczuł, że nie ma majtek. Jej szparka piętrzyła się tuż pod materiałem legginsów. Dziewczyna westchnęła, kiedy poczuła, jak napiera palcami na jej miękkie, wilgotne ciało.
Bawił się jej cipką dłuższą chwilę, jednak droga stawała się coraz bardziej kręta i rozbolało go ramię. Cofnął rękę. Natalia miała lekko zamglony wzrok, a on potężną erekcję. Bał się tego, bał się, że pragnie jej tak bardzo, że za chwilę zrobi coś potwornie głupiego. Zerknął szybko w lusterko. Lucyna spała.
Natalia spojrzała na niego, udając obrażoną. Wsunęła dłoń pod legginsy i sama zaczęła sobie dogadzać. Mruczała przy tym cichutko i zerkała na niego. Kiedy ich wzrok się krzyżował, miał wrażenie, że jest w tym coś magicznego, jakby miał w jej rozkoszy jakiś udział. Ich rozpalone spojrzenia zdawały się pieścić wzajemnie. Zauważył, że jej sutki sterczą pod bawełnianą bluzką. Miał na nią ogromną ochotę.
Natalia doszła, jej wzrok zmętniał, a kąciki ust wygięły się w dyskretnym uśmiechu. Spojrzała na niego i pozwoliła mu oblizać swoje lśniące od soków palce. Puściła do niego oko. Jeszcze miała wypieki na twarzy. On zresztą również.
W ciągu kolejnej godziny minęli jakiekolwiek zabudowania zaledwie kilka razy. Wreszcie zauważył tabliczkę z napisem Czarci Jar. Skręcił, choć nie podobało mu się, że do Spa prowadzi polna droga. Lucyna właśnie się przebudziła.
„Jesteś pewna, że to tutaj?”, zwolnił do trzydziestu na godzinę.
„Tak”, przeciągnęła się, „Ostrzegali, że miejsce jest odludne i trudno dostępne. Właśnie w tym cały urok”, sięgnęła po butelkę wody mineralnej.