Czarci Jar (III). Upiorna procesja
29 listopada 2015
Czarci Jar
Szacowany czas lektury: 30 min
Czarci Jar leżał u podnóża trzech porośniętych gęstymi lasami gór. Monumentalne, majaczące wysoko turnie, tonące w ciężkich ciemnych chmurach, zapierały dech w piersiach. Rafał prowadził ostrożnie, jechali drogą wijącą się pomiędzy drewnianymi domami, aż dotarli do największego budynku górującego nad resztą architektury swoją masywną, potężną bryłą. Sczerniałe bale świadczyły, że stoi tu od dawna. Rafał zatrzymał się na parkingu, wyłączył silnik i natychmiast ogarnęła ich cisza.
Kierowca spojrzał na Mirkę. W jej zielonych oczach wyczytał niepewność, nawet obawę. Na zewnątrz przywitał ich orzeźwiający, przesiąknięty świerkowym borem, wiatr. Dziewczyna wyjęła plecak z bagażnika, złapała Rafała za ramię i ruszyli w stronę wejścia do budynku, na którego drzwiach widniał napis: SPA Czarci Jar.
– Rafał. Chciałbym, żebyś wiedział, że jestem ci bardzo wdzięczna – zacisnęła palce na jego ramieniu.
– Za co?
– Za to, że jesteś tu ze mną.
Spojrzał na jej rude, niesforne włosy, którymi bawił się wiatr. Obecność i bliskość dziewczyny wywołała w nim ciepłą, przyjemną falę. Uśmiechnął się, chcąc dodać znajomej otuchy, pchnął drzwi i weszli do środka.
Znaleźli się w holu, w kształcie kwadratu. Kamienna podłoga kontrastowała z drewnianymi ścianami i sufitem. W czterech rogach holu ustawiono ogromne donice, w których rosły figowiec, filodendron i dwie jukki. Pod jedną ze ścian znajdowała się wysoka na dwa i pół metra i tyleż szeroka witryna z drewna sosnowego. Na ścianach znajdowały się regionalne motywy zdobnicze oraz kinkiety rozświetlające pomieszczenie. Rustykalne wnętrze nie było dla nich zaskoczeniem. W głębi można było dostrzec schody z piaskowca.
Bezszelestnie zjawiła się przy nich pracownica spa. Na twarzy miała grymas przypominający uśmiech, a jej strój do złudzenia przypominał mnisi habit. Tyle że był w kolorze różu. Rozłożyła ręce jak proboszcz podczas kazania.
– Witamy w Czarcim Jarze – rzuciła wyuczoną, rytualną formułę. – Nazywam się Liam. W czym mogę pomóc?
Rafał wyjaśnił, że szukają pokoju na trzy noce. Kobieta poprowadziła ich do pomieszczenia, pełniącego rolę czegoś pomiędzy służbowym gabinetem a recepcją. Na jednej ze ścian wisiały trzy rzędy kluczy. Widok kobiety wywołał w mężczyźnie swoisty dysonans. Z jednej strony wyglądała jak mniszka, ale z drugiej, było w niej coś wręcz przeciwnego. Coś bezbożnego, odstręczającego. Jej obecność wywoływała w gościu wewnętrzne napięcie i nie chodziło wyłącznie o strój, ale o jej fizjonomię. Proste, jasne i długie włosy sprawiały, że twarz Liam była pociągła, co w połączeniu z szarymi oczami, osadzonymi nienaturalnie blisko siebie, dawało niepokojący efekt.
Nie mógł zapłacić kartą, ale na szczęście miał w portfelu tysiąc pięćset złotych. Decydując się na wyjazd, nie sądził, że będzie musiał opróżnić cały portfel. Gdyby nie jego niechęć do kart płatniczych, byliby teraz w kropce.
Po dopełnieniu formalności opuścili gabinet. W holu czekała na nich inna pracownica. Była młodsza od swojej poprzedniczki, jednak ze starszą koleżanką łączył ją identyczny strój i oczy, może już nie tak bardzo, ale również osadzone zbyt blisko nosa. Kobieta poprowadziła ich kamiennymi schodami na piętro. Zatrzymała się przy jednych z drzwi, znajdujących się po obydwu stronach korytarza. Wręczyła Rafałowi klucze i wycofała się bez słowa. Jej kroki tłumił miękki dywan.
Mężczyzna puścił Mirkę przodem i choć poprosiła go, żeby zamknął drzwi na klucz, nie musiała tego robić. Sam czuł taką potrzebę.
Pokój był równie surowy, jak reszta hotelu. Na ścianie niedaleko wejścia stała jasna drewniana garderoba, nieco głębiej ogromna szafa, duży kredens, stół, dwa krzesła i przestronne łóżko. Tuż obok znajdowała się toaletka. Wszystkie meble wykonane były z litego drewna, wykończone woskiem. Zajrzeli do łazienki, gdzie wszechobecne drewno, kontrastowało z nowoczesną wanną z hydromasażem, kamienną umywalką, markową armaturą i innymi drobiazgami wykończonymi chromem. Wrócili do pokoju.
– I jak wrażenia? – Rafał usiadł na brzegu łóżka.
– Dziwne miejsce – trudno było jej sprecyzować własne odczucia.
– A te kobiety? Zwróciłaś uwagę na ich wygląd?
– Są trochę – dziewczyna szukała właściwego słowa – asymetryczne?
– Asymetryczne? – zaśmiał się ponuro – można i tak.
Przez chwilę milczeli, zatopieni we własnych myślach. Rafał rozejrzał się jeszcze raz po pokoju. We wnęce znajdował się nieduży aneks, minibarek i kilka szafek.
– Są też pozytywy – Mirka się uśmiechnęła.
– Coś przeoczyłem?
– Mają zajebistą wannę.
– No tak – mężczyzna podniósł się – więc ja pierwszy skorzystam.
W łazience było ciepło. Odkręcił wodę i się rozebrał. Wyłączył główne światło, które raziło w oczy. Zapalił dwa kinkiety znajdujące się po lewej i prawej strony wielkiego lustra. Na szafce znalazł płyn do kąpieli i wlał do wanny. Natychmiast pojawiła się piana. Szum wody odprężał go, rozpraszał ciemne chmury zbierające się nad nim, od dłuższego czasu. Przytulne pomieszczenie i rozbrajające ciepło sprawiły, że zaczął się odprężać. Jednak kiedy spojrzał na swoje odbicie w lustrze, zobaczył faceta o twarzy zdradzającej napięcie. Rysy twarzy ściągnęły się, wzrok nieco przygasł i w ogóle odniósł wrażenie, że wygląda starzej niż tydzień temu.
Ostrożnie zanurzył się w ciepłej wodzie. Wyciągnął ciało wygodnie, oparł głowę, wpatrując się w sufit, aż wreszcie zamknął oczy. Przyjemne bulgotanie pozwoliło wyciszyć się, nie myśleć o tym wszystkim, co wydarzyło się podczas ostatnich dni. Nagle poczuł czyjąś obecność. Podniósł powieki. Mirka stała tuż obok. Była naga. Spojrzał na jej zgrabne ciało pokryte piegami. Na jej łonie zauważył delikatny meszek, o dziwo nie tak rudy, jak mógłby się spodziewać. Zielone oczy dziewczyny wpatrywały się w niego z dziwnym błyskiem. Nie było to wyłącznie pożądanie. Bez słowa weszła i usiadła w przeciwległym końcu wanny. Ich nogi splotły się ze sobą pod wodą. Zerknął na jej nabrzmiałe sutki, częściowo zanurzone w pianie.
Relaksowali się bez słowa, każde starając się doszukać jakichś pozytywów z tej eskapady. Bezsprzeczną zaletą było ich spotkanie. Czuli się ze sobą bardzo dobrze. Cel podróży stawał się coraz mniej istotny. Mirka wyciągnęła się, kładąc stopy na barkach mężczyzny. Rafał sięgnął po jedną z nich i pocałował w duży palec. Ich spojrzenia skrzyżowały się, kiedy wziął jeden z palców do ust i zaczął delikatnie ssać. Dopiero po chwili dziewczyna przymknęła oczy i odchyliła głowę. Westchnęła cichutko. Mężczyzna pieścił ustami kolejno każdy palec jej stopy. Nie spieszył się. Dłonią złapał łydkę Mirki i masował ją coraz mocniej.
Dziewczyna wolną stopą odnalazła pod wodą penis. Zaczęła delikatnie ugniatać prącie podeszwą, aż poczuła, że zesztywniał. Trochę nieporadnie złapała członka pomiędzy palce i zsunęła skórę napletka. Rafał poczuł na żołędzi ciepłą wodę. Zamruczał zadowolony. Pieścili się dłuższą chwilę. Leniwie, nie spiesząc się. Ciesząc się bliskością swoich ciał.
Wreszcie Mirka podniosła się i położyła na nim. Zaczęli się całować, podczas gdy on gorączkowo próbował sięgnąć między jej uda. Dziewczyna podsunęła mu swoją pierś. Natychmiast zaczął zlizywać pianę z nabrzmiałego sutka. Po chwili wziął go w usta, ssał, pieścił ustami. Drażnił językiem. Mirka wyręczyła swojego kochanka w nieporadnych ruchach i sama wprowadziła spragnionego członka w swoją szparkę. Mruczeli, nie odrywając od siebie ust. Wojtek poczuł, że dziewczyna zaczyna powoli poruszać biodrami. Jej miednica falowała dyskretnie. Drażniła go niemrawym, ospałym ruchem.
Kochali się powoli, nie pozwalając zbyt gwałtownie wypalić się namiętności, która podgrzała krew w ich żyłach. Pragnęli się nawzajem. Pragnęli cieszyć się swoimi ciałami, bliskością. Chcieli przedłużyć rozkoszną chwilę. Oddychali miarowo tym samym rytmem. Pozwolili, żeby ich serca dopasowały się do siebie. Żeby biły jak jedno. W tej konkretnej chwili Rafał pragnął, żeby pieściła go swoją ciasną, a jednocześnie miękką, jedwabistą cipą, do końca świata. Nawet jeden dzień dłużej. Początkowo mężczyźnie było ciężko opanować swoją zwierzęcą chuć, domagającą się natychmiastowego spełnienia. Kiedy jednak udało mu się, ich seks stał się rozkoszą dla pobudzonych zmysłów. Był bardziej ucztą dla umysłu niż ciała. Zaczęli się całować. Ich języki wiły się, plotły ze sobą i rozplatały. Niczym dwa węże w godowym tańcu. Penetrował jej podniebienie, ona ssała jego wargi, kąsając je delikatnie drobnymi białymi zębami. Złapał ją za pośladek. Był jędrny, przyjemny w dotyku, a skóra dziewczyny gładka, delikatna i śliska od piany i wody. Dłoń Rafała dotarła do drugiej dziurki Mirki. Wsunął palec w ściśniętego anusa. Poczuł delikatny opór, ale wszedł głębiej. Dziewczyna jęknęła zaskoczona, jednak nie protestowała.
Ich ciała poruszały się spokojnie, ospale. Metodycznie delektowali się rozkoszą. Nerwy kochanków nabiegłe krwią stały się wrażliwsze na dotyk, mogli czerpać przyjemność z najdrobniejszych gestów. Penis Rafała stał się jednym wielkim, napuchniętym receptorem umiejącym chłonąć każdy milimetr jej wilgotnej szparki. Członek puchnął coraz bardziej nie mogąc nasycić się słodyczą, skrywaną między udami dziewczyny. Kochali się w zwolnionym tempie, nawet orgazm przyszedł powoli, opieszale jednak kiedy złapał ich w swoje szpony, wykręcił ciała kochanków w nieopisanym paroksyzmie rozkoszy. W ich mózgach nastąpiła eksplozja, która rozlała się w całym organizmie. Wcisnęło ich w dno wanny, owinęli się wokół siebie, chcąc złączyć się w jedno ciało. Euforia, która spętała bezwolne ciała, zniewoliła parę, odbierając siły. Wyciskając tlen z płuc. Mogli tylko jęczeć cichutko, postękiwać i mruczeć z zadowolenia. Rafał wypełnił Mirkę nasieniem.
Długo pozostali w bezruchu. Ona dyszała mu w ramię, on sapał jej we włosy, którymi nakryła mu twarz. Nie byli w stanie się poruszyć. Błogostan wyssał z nich wszystkie siły. Otrząsnęli się, dopiero kiedy ochłodziła się woda w wannie. Czuli się jakby odbyli szaloną podróż rollercoasterem. Jakby właśnie wrócili z wenus. Spojrzeniami zdradzali zaskoczenie, wzajemny szacunek i coś więcej, coś nieuchwytnego, niedającego się opisać słowami.
Wychodząc z wanny, musieli się podtrzymywać. Nogi wciąż pozostawały miękkie, niepewne, lekko drżały. Ogarnęła ich senność. Stanęli przed lustrem, patrzyli na swoje odbicia w gładkiej tafli. Rafał przesunął dłonią po jej płaskim brzuchu, objął ją w biodrach. Pochylił się, opierając podbródek na szczupłym ramieniu dziewczyny. Ich wzrok skrzyżował się w szkle.
– Może kiedyś udami się policzyć wszystkie twoje piegi – wodził wzrokiem po jej ciele.
Słowa mężczyzny zrobiły na Mirce duże wrażenie. Poczuła falę ciepła w podbrzuszu, w okolicy serca, a później na całym ciele. Jego słowa dawały nadzieję. Rozchyliła usta, jakby chciała coś powiedzieć. Wyrzucić z siebie prawdę, która domagała się słów. Jednak zrezygnowała. Nie chciała niczego zepsuć. W zamian za to sięgnęła po maszynkę do golenia.
– Zanim zaczniesz liczyć, może najpierw ogolisz mi cipkę?
Wziął maszynkę do ręki. Sięgnął po piankę do golenia i kazał jej wejść tam, skąd przed chwilą wyszli. Po chwili leżała wygodnie. Rozłożyła lubieżnie nogi, opierając je na brzegach masywnej białej wanny. Klęknął przed nią jak ministrant przed ołtarzem. Przez głowę Mirki przewinęła się fantastyczna, szalona myśl, że w ten sposób Rafał oddaje cześć jej waginie. Dostrzegła skupienie, z jakim przyglądał się jej kobiecości wystawionej pod jego nos jak na tacy. Nawet wulgarna poza, którą przyjęła, sprawiła jej przyjemność. Zanim nałożył piankę, zrobiła się wilgotna. Długo i starannie nakładał krem na jej ciało. Czuła się wspaniale. Po chwili przyłożył do jej skóry maszynkę i zaczął golić. Mirka czuła rozkoszne pulsowanie.
*
Seweryn zszedł z Leną na śniadanie. Złożyli zamówienie jednak żeby urozmaicić sobie oczekiwanie, wyszli na taras, z którego roztaczał się sielankowy, idylliczny widok. Po Czarcim Jarze rozrzucone były chaty z dachami krytymi strzechą. W oddali na łące pasły się kozy. Wdychali świeże powietrze, delektując się ciszą przerywaną jedynie szumem drzew dobiegającym z oddali.
– Spójrz w górę – zachęciła męża zachwycona Lena.
W porannym słońcu wysoko nad nimi srebrzyły się monumentalne turnie. Otaczające ich góry wyglądały majestatycznie, okazale, wręcz posągowo. Górowały nad krajobrazem i dawały poczucie izolacji od świata. W powietrzu unosił się zapach wilgotnych świerków i leśnej ściółki. Poranna rosa jeszcze nie zdążyła wyparować w promieniach jesiennego słońca.
– Chyba miałaś nosa do tego miejsca – przytulił ją.
– Mam nosa do wielu spraw – uśmiechnęła się – ale już zgłodniałam.
Wrócili do restauracji, gdzie dwie kobiety w różowych habitach obsługiwały całą salę. Gości nie było zbyt wielu. Seweryn zauważył trzyosobową rodzinę. Mężczyzna wyglądał na nieco starszego od niego, ale miał śliczną córkę, jasnowłosą nastolatkę, podobną zresztą do matki tyle, że najlepszy czas rodzicielki powoli przemijał. Zauważył jeszcze drobną rudowłosą dziewczynę z chłopakiem. W sumie zajętych było sześć stolików i panował znośny gwar. Była jeszcze para trzydziestolatków, być może małżeństwo. Zwrócił na nich uwagę, ponieważ kobieta była nieznacznie zaokrąglona tu i ówdzie, a jej partner był raczej szczupły. Nagle obserwowana kobieta skinęła Lenie, ta uśmiechnęła się i odpowiedziała tym samym.
– Kto to? Znasz ich? – Seweryn spojrzał na żonę zaskoczony.
– Zależy jak na to spojrzeć – Lena uśmiechnęła się zagadkowo, - poznałam ją w internecie.
– W internecie? Nie sądziłem, że bawisz się w takie rzeczy.
– Skarbie – westchnęła – wiem, że zawsze miałeś ochotę na kobietę, która jest trochę pełniejsza tu i tam.
– Nie rozumiem?
– Oj głuptasie, będziesz zadowolony – puściła do męża oko.
Nagle Seweryn zrozumiał, wciągnął powietrze w płuca zaskoczony i się uśmiechnął. Przyjrzał się kobiecie jeszcze raz. Miała ładną buzię, pełne policzki, duże oczy i uśmiech błądzący na ustach. Ze swojego miejsca nie mógł zbyt wiele zobaczyć, ale dostrzegł, jej duży biust.
– Ty diablico – uśmiechnął się do żony.
Po czterdziestu minutach, kiedy kelnerki zbierały ze stołów brudne naczynia, do sali weszła starsza kobieta. Zatrzymała się w takim miejscu, żeby mieć wszystkich gości przed sobą. Początkowo tylko kilka osób zwróciło na nią uwagę. Kobieta, której oczy sprawiały wrażenie małych i blisko osadzonych, rozejrzała się po gościach. Nie mówiąc słowa, po krótkiej chwili zyskała uwagę gości. Podniosła dłonie w geście pozdrowienia, a szerokie rękawy habitu odsłoniły chude, kościste ręce.
– Jeszcze raz pragnę wszystkich powitać serdecznie w Czarcim Jarze – kilka osób klasnęło nieśmiało – Nazywam się Hiara – uciszyła entuzjastów – Jak pewnie już zdążyliście zauważyć, żyjemy tutaj w odosobnieniu i według własnych zasad. Nasze spa nie jest takie jak inne ośrodki. Nie dbamy wyłącznie o ciało, ale też o ducha, co mam nadzieję, docenicie już wkrótce.
Rozbrzmiała salwa zdecydowanych oklasków. Hiara chwilę kiwała głową z aprobatą, po czym uciszyła salę gestem dłoni.
– Dziękuję bardzo. A teraz chciałabym zaprosić państwa na krótki spacer.
Goście skorzystali z zaproszenia. Rozległo się szuranie krzeseł, brzęk naczyń i ludzie zaczęli wychodzić wraz z prowadzącą, która zniknęła już w holu. Po chwili wszyscy znajdowali się na zewnątrz. Poranek nie był chłodny, powietrze było rześkie, a słońce coraz wyraźniej rysowało się nad ich głowami. Ruszyli polną drogą, pełną nierówności, kamieni i kolein. Szli w nieładzie, po kilka osób w szeregu, rozciągając pochód do kilkunastu metrów.
– To jest Lidia – przewodniczka wskazała kobietę, która właśnie wyszła z mijanego domu – opiekuje się domem, do którego serdecznie zapraszam wszystkich spragnionych sauny czy kąpieli zdrowotnych.
Lidia dla odmiany miała na sobie habit w kolorze turkusu. Pomachała mijającym ją ludziom i wróciła do swoich obowiązków. Tymczasem grupa podążała za przewodniczką, rozglądając się dookoła. Wszystko tutaj zdawało się znajdować w nieładzie, co było wyłącznie pozorem, mającym nadać okolicy sielski wygląd. Czas zdawał się tutaj zatrzymać wieki temu. Mijali niskie płotki plecione z chrustu. Pojedyncze drzewka i kępy traw sprawiały wrażenie, że to ludzie przystosowują się do przyrody, nie odwrotnie. Wszystko to sprzyjało odprężeniu.
Minęli kilka domów, które były do ich użytku. Była chata, w której odbywały się masaże, a nawet budynek przeznaczony na medytacje i wykłady. Opiekowała się nim Mada, młoda kobieta w turkusowym habicie z warkoczem sięgającym pasa. Minęli jeszcze karczmę, którą Chiara polecała wszystkim spragnionym i głodnym. Wreszcie po jakichś dwudziestu minutach wrócili do punktu wyjścia. Zapowiadał się ładny, słoneczny dzień.
*
Natalia była zachwycona Czarcim Jarem. Początkowo traktowała ten wyjazd jako pretekst, żeby być blisko ojczyma. Uznała, za romantyczne, że zrobią to na wycieczce. Jednak już od pierwszych chwil, poczuła czar tego miejsca. Ledwie wrócili ze spaceru, od razu zapowiedziała, że zamierza skorzystać z jednej z kąpieli zdrowotnych i z profesjonalnego makijażu.
Lucyna obruszyła się. Natalia spodziewała się takiej reakcji i nie zamierzała ustąpić. Na szczęście wsparł ją Jurek. Ten czaruś miał duży wpływ na matkę. Natalia obserwowała, jak Lucyna mięknie pod jego argumentami. Czy ona w ogóle ma swoje zdanie? Dziewczyna czuła coraz większą niechęć do rodzicielki, która irytowała ją najmniejszym drobiazgiem.
Lucyna wybrała zabieg rozjaśniająco odmładzający z witaminą C. Stwierdzili wspólnie z Jurkiem, że pójdą później na saunę, a jeśli starczy im sił, skorzystają z hydromasażu z algami. Natalia przysłuchując się ich rozmowie, nagle poczuła ukłucie zazdrości. Czy matce nie zachce się pieprzyć, kiedy już odpocznie i się odpręży? Jeszcze zajeździ Jurka i ten nie będzie miał siły na nią, a tego by nie zniosła.
– Natka, idziesz ze mną? Kąpiele są po drodze – Lucyna zatrzymała się w drzwiach.
– Idź, skoczę jeszcze do ubikacji, dogonię cię – ruszyła w stronę toalety, jednak kiedy za matką zamknęły się drzwi podeszła do ojczyma.
– Ty niecnoto – złapał ją w pasie i przysunął do siebie – Trochę przesadziłaś z tym makijażem.
Natalia wsunęła udo pomiędzy jego nogi, pocierając nim o przyrodzenie Jurka.
– Chcę być seksowna dla ciebie – spojrzała mu w oczy, przybierając minę niewinnej dziewczynki.
– I tak jesteś.
– Zobaczysz, jeszcze ci stanie na sam widok mojej ślicznej buźki.
Pocałował ją.
– Dzisiaj musimy To zrobić. Chcę pójść na całego – zerknęła na niego uważnie – chyba nie będziesz się pocił nad starą cipą, mając taką świeżynkę pod ręką?
– Nie martw się – uspokoił ją z uśmiechem.
Oderwała się od niego i pożegnała, posyłając całusa. Po chwili wybiegła za matką, a Jerzy został sam. Na samą myśl, o seksie z Natalią poczuł, jak krew zaczyna szybciej krążyć w jego żyłach. Zaczął się zastanawiać jak to zorganizować, żeby Lucyna nie nabrała podejrzeń. Od jakiegoś czasu łapał się na tym, że Lucyna w jego myślach coraz częściej jawiła się jako problem. Przeszkoda, którą należy umiejętnie ominąć. Świadomość tego faktu niepokoiła go. Czy w takim razie, to małżeństwo miało jeszcze sens? Mógł skończyć z Natalią i spróbować żyć, jak dotychczas, ale wiedział, że to nie wchodzi w grę.
*
Seweryn z Leną ustalili listę zabiegów, z których zamierzali skorzystać. Kiedy już każdy wybrał coś dla siebie, pożegnali się i Lena ruszyła do chaty, w której mogła oddać się prawdziwej rozkoszy. Miejsce to było jednym z najdalej położonych od hotelu. Kiedy weszła do środka, natychmiast poczuła przyjemny zapach wanilii. Za dębowym niedużym biurkiem siedziała młodziutka dziewczyna, która przedstawiła się jako Tonia. Lena wybrała piling ciała na bazie cukru i miodu, kąpiel w kozim mleku, a na koniec masaż ciała na z olejkiem kokosowym. Tonia wskazała jej szatnię, w której Lena przebrała się i po chwili była gotowa zatopić się w rozkoszy lenistwa i luksusu.
Ostatni zabieg miał miejsce w sali oświetlanej za pomocą świec. Było ich bardzo dużo. Intymne światło emanujące z malutkich płomieni sprawiało, że cienie tańczyły na suficie i podłodze, niektóre ściany kompletnie tonęły w ciemności, a atmosfera sprzyjała odprężeniu. Do uszu Leny docierała relaksacyjna muzyka. Cichutka i dyskretna niczym szept. Kobieta położyła się na przygotowanym łóżku. Zamknęła oczy i po chwili poczuła rozgrzany olejek na plecach. Masażystka była bardzo wprawiona i już po chwili mocne dłonie Toni, otworzyły przed Leną bramę do prawdziwej nirwany. Poddała się jej bez ograniczeń.
Kobieta czuła, że każdy masowany mięsień się rozluźnia. Dłonie masażystki poruszały się po niej płynnie i zwinnie. Tonia miała smukłe palce, bardzo delikatne i potrafiła gładzić skórę w taki sposób, że Lena co rusz czuła jak włoski na całym ciele stają jej dęba. Kiedy nasączone olejkiem, śliskie dłonie masażystki przesunęły się na pupę odprężonej mężatki, ta westchnęła.
– Czy coś nie tak? – kobieta znieruchomiała.
– Nie, wszystko w porządku Toniu, masz bardzo delikatne ręce.
*
Rafał długo namawiał Mirkę na skorzystanie z jakiejkolwiek oferty Spa. Ostatecznie udało mu się ją wysłać na dwa zabiegi. W tym czasie postanowił rozejrzeć się po okolicy. Ruszył na spacer, klucząc pomiędzy chatami, kierował się w stronę lasu u podnóża północnej góry. Nie miał żadnego planu, po prostu pozwolił własnym nogom nieść się dokądkolwiek. Sporadycznie mijał miejscowe kobiety, które zawsze przyjaźnie machały do niego ręką.
Minął ostatnie zabudowania. Szedł pięć minut polną ścieżką, prowadzącą w górę. Kiedy znalazł się przy pierwszych drzewach, odwrócił się. Znajdował się około dwudziestu metrów ponad Czarcim Jarem. Przed jego oczami roztaczał się widok niczym krajobraz uwieczniony na obrazie, malowanym pastelowymi barwami. Wszystko tak jak na płótnie było statyczne, trwało bez ruchu i gdyby nie dym unoszący się z kominów, przeraziłby go widok widmowej wsi.
Wszedł pomiędzy drzewa. Słońce nie docierało tutaj z takim natężeniem jak na otwartym terenie. Panował nieznaczny półmrok. Zapach mchu i leśnej ściółki niemal go odurzył. Próbował iść dalej, potykając się o kamienie, zeschnięte konary, ale szybko odeszła mu ochota. Wtedy kątem oka dostrzegł coś. Zatrzymał się i spojrzał przed siebie, nieco w górę. Postąpił kilka kroków w tamtą stronę. Niedaleko, za drzewami zauważył drewniane bale, pełniące funkcję schodów, prowadzące do groty. Dziura w kamiennej skale zionęła czernią.
– Przepraszam, tutaj nie wolno. To teren prywatny.
Nieoczekiwany damski głos przestraszył go. Drgnął, niemal się potknął. Odwrócił gwałtownie głowę w poszukiwaniu intruza. Tuż za nim stała kobieta, różowy habit, bliźniacze oczy do swoich towarzyszek, szybko zrozumiał, że to kolejna pracownica spa.
– Ale mnie pani wystraszyła.
– Bardzo pana przepraszam, nie chciałam – patrząc na wyraz jej twarzy, wcale nie był pewien, czy jest jej przykro.
– Ja tylko...
– Dobrze, że tędy przechodziłam. Te stopnie są zbutwiałe, mógłby pan sobie zrobić krzywdę. Mogę panu towarzyszyć w drodze powrotnej? – nie pozostawiła mu wyboru.
*
Lena rozmawiała z Jurkiem o planach na wieczór. Kiedy do pokoju weszła Natalia, kobieta natychmiast zamilkła. Matka spojrzała na córkę, nie kryjąc swojej dezaprobaty. Jurek musiał się postarać, żeby nie pokazać, jak bardzo podoba mu się metamorfoza pasierbicy. Makijaż trochę ją postarzał, ale jednocześnie dodał Natalii kobiecości. Miała mocne cienie na powiekach, czarne wydłużone rzęsy i krwistoczerwone usta.
– No nie wiem Natalia – Lucyna pokręciła głową.
– Czego nie wiesz? – dziewczyna zareagowała opryskliwym tonem.
– To nie jest makijaż dla nastolatki.
– Nie będziesz decydować, jak wyglądam – córka wyciągnęła zadziornie podbródek.
– Jak ty się do mnie odzywasz?
– Nie traktuj mnie jak dziecka.
– Dla mnie zawsze byłaś, jesteś i będziesz dzieckiem.
– Nie będę tego słuchała, idę na obiad – Natalia trzasnęła drzwiami.
Lucyna stała chwilę bez słowa, po czym przeniosła spojrzenie na Jerzego. Ten poczuł się skrępowany, nie widział jak się zachować.
– Co ty, o tym myślisz? – kobieta próbowała się uspokoić.
– Myślę, że trochę przesadzasz - sięgnął po szklankę z wodą mineralną i zmoczył usta.
– Przesadzam? Tobie podoba się ten makijaż?
– Słuchaj, Natalia jest śliczna tak samo z makijażem, jak i bez niego – musiał jeszcze raz, napić się wody.
– No nie wiem. Nie powinnam pozwalać jej, żeby wyglądała jak dziwka – spojrzała w drzwi, za którymi znikła jej córka.
Dłoń Jurka zacisnęła się na szklance tak mocno, że ta po chwili pękła. Pojawiła się krew. Nie mógł ścierpieć, że tak ją nazwała, ale też nie mógł jawnie stanąć w obronie Natalii. Gniew niemal go otumanił.
– Nie mów tak o niej – syknął.
– Słucham? – odwróciła się do niego wyrwana z rozmyślań i nagle dostrzegła, że Jurek krwawi – Jurek, ty krwawisz.
– Jasna cholera – zaklął zaskoczony.
Nie zauważył, kiedy szklanka skruszyła się w jego dłoni. Pamiętał tylko złość, wściekłość na Lucynę. Czuł, że gdyby jeszcze raz nazwała Natalię dziwką, mógłby ją uderzyć. Świadomość, że jest do tego zdolny, z jednej strony ostudziła go, ale z drugiej, pozwoliła zrozumieć, że ma nad Lucyną przewagę. W każdej chwili może z tym wszystkim skończyć. Choćby tu i teraz. Spojrzał na jej szyję. Żona przepłukała ranę pod bieżącą wodą i nałożyła plaster. Rozcięcie nie było zbyt głębokie.
– Nic się nie stało – cofnął dłoń – lepiej chodźmy na obiad, – i proszę cię, nie zamień tej wycieczki w piekło z powodu głupiego makijażu.
– Być może, masz rację.
*
Rafał siedział przy stole w karczmie. Zauważył, że Mirka uległa subtelnej odmianie. Jej skóra jakby pojaśniała, oczy nabrały większego blasku, a rysy twarzy uległy wygładzeniu. Kiedy na stole pojawił się obiad, a dziewczyna sięgnęła po sztućce, złapał ją za dłoń.
– Zabiegi, chyba ci służą?
– Kurcze Rafał, nie wiesz jak bardzo – uśmiechnęła się z wdzięcznością.
– Cieszę się. I naprawdę nie czai się, korzystaj ze wszystkiego. Zapłaciliśmy za to.
– Ty zapłaciłeś – sprostowała z nutą zażenowania.
– Mirka, zrobiłem to z rozkoszą.
– Jesteś cudowny.
Resztę obiadu zjedli w milczeniu. Obserwował ją z przyjemnością. Lśniła jakimś wewnętrznym blaskiem. Zupełnie jakby zapomniała, po co tutaj przyjechali. Była rozluźniona i pogodna. Wyglądała ślicznie w tym swoim wełnianym golfie. Nie chciał jej mówić o dziwnej grocie i jeszcze dziwniejszym pojawieniu się jednej z tych cudacznych kobiet. Zresztą wolał nie rozmawiać o takich rzeczach w miejscu publicznym. Nie miał pewności, czy ktoś nie przysłuchuje się im z uwagą. Odruchowo rozejrzał się po sali, jednak nikt nie zwracał na nich uwagi.
Zamówił butelkę wina na wynos. Kiedy wrócili do pokoju, odkorkował ją, rozlał do kieliszków, które stały na bufecie. Mirka skoczyła na sofę, podwijając kolana pod brodę. Przez chwilę przyglądała mu się uważnie.
– Coś się stało? Wydajesz się spięty.
Usiadł obok, podał jej kieliszek i spróbował wina.
– Wiesz, wybrałem się na spacer. Kręciłem się po okolicy, aż dotarłem do lasu, tego na północnej górze – odniósł wrażenie, że kompletnie nie rozumie, o którą górę mu chodzi, ale nie to było ważne – znalazłem w lesie grotę.
Dziewczyna znieruchomiała z kieliszkiem przy ustach.
– Spokojnie, ogólnie nic takiego. Chciałem to sprawdzić, ale nagle, pojawiła się jedna z tych dziwaczek w różowym habicie i dała mi wyraźnie do zrozumienia, że nie mam tam czego szukać.
– Myślisz, że...
– Na razie nic nie myślę. Chciałbym się przyjrzeć tej jaskini bliżej, ale trzeba to zrobić w nocy ewentualnie przed świtem.
– Jaskinia w górach, to pewnie normalka, co? – dziewczyna sprawiała wrażenie, jakby chciała, żeby powiedział cokolwiek, byle ją uspokoić – powiedz, że tak.
– Tak.
– Pójdziemy tam razem – zawyrokowała.
*
Niebo nad Czarcim Jarem wyglądało inaczej. Jakby czarna kopuła, na której skrzyły się gwiazdy, zawieszona była tuż nad głowami mieszkańców. Można było ulec wrażeniu, że wystarczy sięgnąć ręką po gwiazdy. W pokoju paliła się tylko nocna lampka. Lucyna zasnęła na swojej połowie ogromnego małżeńskiego łoża.
Jurek szturchnął żonę, ale nie zareagowała. Zawołał ją, ale również nie przyniosło to żadnego skutku. Wtedy do pokoju weszła Natalia. Miała na sobie białą koszulę przywodzącą na myśl szkolny mundurek, czerwoną spódniczkę mini w czarną kratę, białe pończochy i buty na obcasie. Rozpuściła włosy, pozwalając im, zmysłowo opaść na ramiona. Spojrzała na matkę.
– Nie masz jej co budzić, szybko nie wstanie – uśmiechnęła się przebiegle.
– Ile jej dałaś?
– Wrzuciłam jej cztery tabletki. Zazwyczaj jedna wystarcza, żeby unieruchomić ją na dwanaście godzin.
– Wiesz, że możemy ją w ten sposób wykończyć?
Natalia podeszła do niego. Oparła podeszwę buta na jego przyrodzeniu. Spojrzała mu prosto w oczy. Na jej twarzy pojawił się tajemniczy grymas.
– No i? – oparła się łokciem o swoją nogę – co w związku z tym?
– W zasadzie, nic.
Owinął palce wokół jej kostki. Przesunął dłoń wzdłuż łydki, zatrzymując się na chwilę i masując rozluźniony mięsień. Szybko zawędrował wyżej, prześlizgnął się po zgrabnym kolanie i dotarł do uda dziewczyny. Czuł jędrne młode ciało pod delikatnym poliamidem. Dotarł do miejsca, w którym pończocha kończyła się i wreszcie złapał gładką skórę. Ścisnął mocno trzymane udo i wsunął dłoń pod spódniczkę. Dotarł do pachwiny, wyczuwając ciepło bijące od dziewczyny. Wreszcie złapał napęczniały wilgotny wzgórek. Jej ciało w tym miejscu było miękkie, śliskie i pulchne. Masował palcami nabrzmiałą cipkę, wodząc opuszkiem palca w szczelinie, która była niczym przedsionek edenu.
Natalia patrzyła na niego bez mrugnięcia. Odchyliła nieznacznie udo. Jej oczy płonęły. Kciuk Jurka wsunął się między sklejone napuchnięte wargi. Poczuła palec napierający na ukrwione ciało. Kręcił nim we wszystkie strony, masując spragnioną pochwę z każdej strony. Naciągał ją, drażnił, podniecał. Złapała ojczyma za nadgarstek, cofnęła nogę, pochyliła się i wsunęła sobie do ust wilgotny kciuk. Ssała go, czując ostrą woń i cierpki smak swoich soków.
Położyła się na łóżku. Natychmiast przyklęknął pomiędzy udami dziewczyny. Uwolnił sztywny penis i złapał dziewczynę za kostki. Zadarł nogi Natalii wysoko w górę. Nie miała na sobie majtek. Przyłożył członek do jej lśniącego sromu. Pocierał nim wzdłuż rozgrzanych warg, nie wchodząc do środka. Kochanka zaczęła mruczeć. Jurek patrzył na swoją żołądź zanurzającą się nieznacznie pomiędzy lepkie wargi.
Wreszcie zdecydował się. Nie mógł dłużej czekać. Czuł mrowienie w jądrach, na kręgosłupie i chyba w samym mózgu. Jej pulsujący wzgórek lśnił jak niewinna stokrotka zwilżona poranną rosą. Jego sterczący drąg wyglądał przy niewinnym kwiatuszku monstrualnie, wulgarnie i władczo. Po chwili włożył go, choć tylko odrobinę. Robił to powoli, ostrożnie, z emfazą. Nie chciał jej zrobić krzywdy. Chciał jej dać rozkosz. Wszedł zaledwie kilka centymetrów, Natalia jęknęła, powstrzymała go dłonią. Dyszeli ciężko, ale posłuchał jej. Nie poruszył się choćby o jotę. Wreszcie dłoń dziewczyny cofnęła się, a on wgryzł się w jej ciało, bezlitośnie jak młot pneumatyczny. pasierbica zawyła, zacisnęła palce na kołdrze.
Kiedy z niej wyszedł, zauważył odrobinę krwi. Nie zważając na to, zanurkował ponownie. Penetrował ją dogłębnie. Natalia była ciasna, jej wnętrze zaciskało się na prąciu, oplatało go jak trujący bluszcz. Szybko doprowadził ją do orgazmu. Zaczęła drżeć, popiskując cichutko. Konwulsje kochanki dawały mu dodatkowe doznania. Drżąca pochwa pobudzała podwójnie. Pulsowała zaciśnięta na opuchniętym prąciu.
Przewrócił dziewczynę w taki sposób, że leżała teraz brzuchem na łóżku. Uniosła biodra, podnosząc nieco pupę. Widział jak na dole, w miejscu gdzie kończyły się pośladki Natalii, lśnił ściśnięty kwiatuszek. Wszedł w nią bez namysłu. Trzymając biodra kochanki, nadziewał na siebie, nie zważając na jęki i westchnienia. Złapał ją za włosy i wcisnął twarz w kołdrę. Dziewczyna szturchnęła matkę, która nie zareagowała. Nawet nie stęknęła przez sen. Jurek przyspieszył. Widząc pod sobą drobniutkie ciało Natalii, poczuł jeszcze większy napływ adrenaliny. Młoda była uległa, wiła się pod nim jak piskorz. Mógł przygnieść ją swoim ciałem. Miał wrażenie, że mógłby ją również rozerwać od środka. Nagle żołądź zaczęła pulsować, mrowić się i wtedy poczuł nadchodzącą eksplozję. W ostatniej chwili wyszedł z obrzmiałej cipki, wyślizgnął się z niej i dokończył ręką. Spuścił się na jej pośladki. Sperma spłynęła częściowo na wygięte plecy. Ścisnął sprężyste pośladki, rozchylił je i położył penis pomiędzy nimi. Patrzył, jak resztki nasienia sączą się, z pulsującej, zaczerwienionej żołędzi. Kiedy minął gwałtowny szał, klepnął ją w pupę.
*
Rafał wpatrywał się w gwieździste niebo. Stał w oknie, palił papierosa i rozmyślał. Nie mógł oprzeć się wrażeniu, że jeszcze nie widział takiego nieboskłonu. Było w nim coś niesamowitego. Może to przejrzystość, może złudna bliskość, a być może obcy, odmienny układ gwiazd? Wyczuwał w nim kosmiczną harmonię, uniwersalny ład. Czerń ziejąca pomiędzy jasnymi punkcikami wydawała się chłodna, permanentna i totalna. Widok jednocześnie przerażał i fascynował. Przez krótką chwilę chciał otworzyć okno. Otrząsnął się i spojrzał na Mirkę. Spała owinięta częściowo kołdrą. Jasne ciało dziewczyny majaczyło w ciemnym pokoju.
Zastanawiał się, czy ją budzić, czy pozwolić spać i pójść samemu. A jeśli coś mu się stanie? Jeśli ktoś go nakryje na buszowaniu po cudzej własności? Albo upadnie, skręci kostkę, utknie gdzieś w wilgotnej jaskini? Co stałoby się z Mirką? Bez samochodu i pieniędzy byłaby zdana na łaskę losu. Podszedł do łóżka i usiadł obok. Położył rękę na jej nodze. Gładził ją ostrożnie, przesuwając dłoń na wypiętą pupę. Spała w samych majtkach. Rozmyślał w ciszy, ale im dłużej gładził tyłek dziewczyny, tym mniej istotna stawała się jaskinia i wszystkie tajemnice z nią związane. Jeśli w ogóle jakieś tajemnice kryły się w Czarcim Jarze.
Dotknął kciukiem miękką bułeczkę, która wybrzuszała majtki pomiędzy nogami. Mięciutkie ciało poddawało się masażowi bez oporu. Gładził ją opuszkiem palca. Po chwili nie był pewny, czy spocił mu się kciuk, czy majtki Mirki zrobiły się wilgotne. Postanowił to sprawdzić. Wsunął serdeczny palec pod materiał i dotknął ciepłe ciało. Było wilgotne. Ostrożnie wsunął palec. Dziewczyna zamruczała przez sen, poruszyła głową i znieruchomiała. Na tę krótką chwilę wstrzymał ruch i oddech jednak kiedy odpłynęła, rozpoczął masaż.
Gmerał palcem dłuższą chwilę, robiąc to powoli, żeby jej nie obudzić. Sam miał już erekcję. Słyszał, że oddech Mirki stał się płytszy. Odnalazł jej łechtaczkę i zaczął drażnić palcem. Jednym, za chwilę dwoma. Miękki guziczek stwardniał pod nachalnym dotykiem. Nagle złapała go za nadgarstek. Nie był pewny czy to nieświadomy odruch, czy się obudziła. Zwiększył nacisk i pocierał dwoma palcami nabrzmiałą łechtaczkę. Mirka unieruchomiła jego dłoń. Jej miednicą szarpnęło, rzuciła bezwładnie nogami, po czym zwiotczała.
– Cudowna pobudka – szepnęła rozanielona.
– Choć, pokażę ci niesamowite niebo – podniósł się.
Dziewczyna wygrzebała się z pościeli i podeszła do niego.
– Ej, a co to? Tak się cieszysz na mój widok?
Złapała wypukłość w bokserkach Rafała. Zacisnęła palce i zaczęła go masturbować. Mężczyzna stał chwilę, oddając się pieszczocie, ale złapał ją w pasie, posadził na parapecie okna. Sama rozchyliła nogi. Wyjął twardy członek przez nogawkę bokserek i wszedł w nią zdecydowanym pchnięciem. Jakby zatopił się, w aksamitnym jeziorze.
Mirka oparła się o chłodną szybę. Dłonie trzymała na pachwinach kochanka. Wypełnił ją całą, pozwoliła mu na to, choć jej ciało jeszcze nie otrząsnęło się po ostatnim orgazmie. Po chwili rozgrzał ją i była gotowa do następnej eksplozji.
Rafał zamknął oczy. Poruszał się w ciele kochanki swobodnie, jakby znajdował się tam, gdzie jego miejsce. Czy miał partnerkę bardziej namiętną? Nie pamiętał, ale raczej nie. Ten drobny rudzielec potrafił zawładnąć nim bez reszty. Jej cipka była tak namiętna, rozpalona i pulsująca, że nie mógł się nią nacieszyć. Jakby gdzieś głęboko miała ukryty języczek, zdolny owinąć się na twardym członku, otulić go i pieścić zmysłowo. Otwarł oczy. Dyszał już ciężko, czuł nadchodzący wybuch, ale niebo na jego oczach odegrało niesamowity spektakl.
W miarę jak się poruszał, gwiazdy to oddalały się, to zbliżały do nich. Czując tętniącą pochwę Mirki, widział pulsujące gwiazdy. Wchodząc w dziewczynę, odnosił irracjonalne wrażenie, że zanurza się w kosmicznym absolucie. Oblewał go chłód, który nie czynił dyskomfortu. Jakby zanurzali się w srebrzystym księżycowym jeziorze. Nagle jego mózg uległ erupcji. Coś wystrzeliło, rozlała się gorąca fala, jak lawa zalała całe ciało. Tymczasem gwiazdy również uległy rozbłyskowi, feerie barw pokryły czarną kopułę. Wszechświat otwarł się przed nimi, dostrzegł ogromną czarną dziurę, jeszcze czarniejszą niż dotychczasowy mrok nieba. Ta dziura tętniła życiem, chciała ich wessać. Nie był pewny czy wciąż jest w Mirce.
Dziewczyna poczuła ciepłe nasienie wypełniające ja po brzegi, wykonała jeszcze kilka drobnych ruchów biodrami i ona również odpłynęła. Rozkleiła się na atomy, wirowała w powietrzu i po chwili wszystko wróciło na swoje miejsce. Nagle dostrzegła coś w oczach Rafała. Zmroziło ją, odsunęła się od niego. Złapała go za ramię.
– Rafał – potrząsnęła nim.
Sama już nie była pewna, czy jej się przywidziało, czy nie. Jego oczy były niczym dwa czarne jeziora, na których majaczyło kilka srebrnych gwiazd, zataczających koło. Szturchnęła go jeszcze raz i nagle mężczyzna drgnął, a jego oczy stały się na powrót tymi, które znała.
– Co się stało? – Rafał zdawał się oszołomiony i zdezorientowany.
– Nie – wtuliła się w niego – chyba mieliśmy zajebisty orgazm.
Stali chwilę w milczeniu chowając się wzajemnie w swoich ramionach. Mężczyzna wciąż był lekko oszołomiony. Nie pamiętał dokładnie ostatnich chwil. Czuł tylko atmosferę niesamowitości, jakby przydarzyło mu się, coś niezwykłego. Jakby doświadczył czegoś niewyobrażalnego. Wtedy zauważył coś za oknem.
– Co to? – odsunął dziewczynę.
Stanęli obydwoje w oknie i przyglądali się z uwagą. Z domu obok wyszła postać w habicie, tym razem z kapturem na głowie. W dłoniach trzymała świecę. Po chwili, z tego samego domu, wyszły jeszcze dwie zakapturzone postaci. Również ze świeczkami. Szły w stronę północną, a z kolejnych domów dołączały do nich inne pracownice Czarciego Jaru.
– Co one wyprawiają? – Mirka przysunęła się bliżej Rafała.
Przyglądali się w milczeniu, jak pochód składający się z kilkunastu osób szedł gęsiego, prosto przed siebie. Nie poruszali się szybko, nie skradali się. Po prostu szli majestatycznie, osłaniając przed wiatrem, płomienie świec. Było w tym widoku coś kompletnie niechrześcijańskiego, bluźnierczego. Było w tym coś, co mroziło krew.
– To wygląda jak jakaś procesja – Rafał poczuł niepokój.
– Nie strasz mnie – wtuliła się w niego jeszcze mocniej.
– I wiesz, co ci powiem? Oni walą prosto do jaskini, o której mówiłem. Mogę się założyć.
Dziewczyna nie była skłonna się zakładać. Przełknęła ślinę, jakby to był kaktus. Upiorna procesja płynęła ścieżką niczym senna mara. Rafał uchylił okno, ale wszystko odbywało się w całkowitej ciszy. Nie usłyszał niczego. Poczuł tylko powiew chłodu na twarzy i zamknął okno czym prędzej.
– Nie pójdziemy tam teraz, prawda? – w głosie Mirki słychać było obawę, wręcz strach.
– Nie sądzę.
Choć jego słowa przyjęła z ulgą, poczuła głęboko w zakamarkach umysłu panikę, która na razie łasi się niczym kocur, ale w każdej chwili może pokazać pazury. W cokolwiek wplątała się Janka, coraz mniej było w Mirce determinacji, żeby dociekać prawdy. Obserwowała, jak Rafał sięga po papierosa i zapala go, wypuszczając kłęby siwego dymu.
– Boję się – przyznała – może powinniśmy się spakować i spieprzać stąd jak najszybciej?
– Jestem skłonny to rozważyć – przyznał – tylko...
– Tylko, co?
– Zastanawiam się, czy nam na to pozwolą – odparł zamyślony.