Ilustracja: Andre Hunter

Życie to gra

10 października 2023

Szacowany czas lektury: 20 min

Drogi czytelniku! Opowiadanie zawiera liczne odniesienia do slangu graczy. Aby uniknąć spojlerów, umieszczam słowniczek pod tekstem, gdzie objaśnienia ułożone są zgodnie z kolejnością alfabetyczną.

Lubię grać w gry. Na komputerze, konsoli, nawet telefonie komórkowym. Pykam właściwie we wszystko. Strzelanki są fajne, strategie są fajne i przygodówki też. Nawet minigierki. Podobno do tych ostatnich mam talent, bo w mgnieniu oka odnajduję luki systemu i wykorzystuję je na swoją korzyść. Świat wirtualny jest ekstra. Można bić się na całego i nie czuć bólu, można bez strachu skoczyć w przepaść. Nie brak ograniczeń jest jednak najlepszy. Gry lubię przede wszystkim dlatego, że jestem w nich dobry. To wspaniała odskocznia od realu, w którym tak dobrze już mi nie idzie. Dlatego zawsze gdy staję przed wyzwaniem, powtarzam sobie, że życie to gra.

Moje życie toczy się wokół szkoły, a w niej mam osobliwe party: Hania, zwana Końską, zakompleksiona dziewczyna o twarzy przypominającej konia; Basia, inaczej Ruda, czerwonowłosa metalówa, co to z metalami dzieli nie tylko gust muzyczny, ale i częstość brania kąpieli; Szczur, o którym mało kto wie, że ma jakieś imię, zbierający wpierdol na każdej przerwie między lekcjami; no i ja, po prostu Rafał, zbyt nijaki, by zasłużyć sobie na pseudonim.

Powiedzieć, że nie jesteśmy zbyt popularni, to jak nic nie powiedzieć. O naszej pozycji dobitnie świadczy miejsce, w którym przesiadujemy większość czasu — podłoga w zacisznym korytarzyku na drugim piętrze. Mówiąc wprost, jesteśmy bandą noobów, ale nikt nie śmie nas tak nazywać.

Bo jest z nami Olga. Blondwłosa zdolniacha, której talent muzyczny daje boosta do szacunku. Roztacza wokół siebie dziwną aurę wyjątkowości. Na lekcjach bywa rzadko, bo albo szkoła muzyczna, albo jakieś wyjazdy. Kiedy już się zjawia, nie ćwiczy na WF-ie, bo jej pomykające po pianinie dłonie są podobno zbyt cenne, żeby narażać je na wybicie palca piłką do koszykówki.

Nie tylko jest dziewczyną, ale potrafi nią być. Każdy jej ruch wydaje się taki doskonały. Sposób, w jaki chodzi, w jaki trzyma torebkę… nawet zasłaniając ziewające usta, ma w sobie mnóstwo klasy. Uważam, że jest piękna, choć obiektywnie rzecz biorąc, długie nogi, które znajdą uznanie dopiero u starszych panów i zawsze smutny wyraz twarzy, plasują ją niewiele powyżej szkolnej normy.

Początkowo nie rozumiałem, dlaczego chciała się z nami zadawać. Z perspektywy czasu myślę, że wolała założyć własną gildię, niż być numerem dwa w cudzej, bowiem z Alicją, która — wszyscy w szkole jesteśmy o tym święcie przekonani — jest posiadaczką najlepszych cycków na świecie, szanse miała niewielkie.

Cieszę się, że Olga nie podjęła z nią walki. Nie tylko dlatego, że na tych ciężkich dojcach niechybnie połamałaby sobie te delikatne paluszki, ale też dlatego, że dzięki jej towarzystwu czas w szkole jest jakby mniej nieznośny.

Oczywiście niewystarczająco mniej, by odpuścić sobie dzień wagarowicza.

Z pomysłem zrezygnowania ze szkoły i wycieczki do Powiązek wychodzi Basia. Mamy jechać całą paczką, ale Szczur, którego starzy wyjeżdżają wczesnym rankiem do pracy, rzutem na taśmę postanawia zostać w domu.

Jestem wkurzony, bo doskonale wiem, że cały dzień będzie expił. Próbuję głupka przekonać, że będę od niego silniejszy, nawet gdy dogoni mnie z levelem, bo mam lepszy build i złotą halabardę, ale nie wytłumaczysz. Tak naprawdę nie chodzi wyłącznie o grę. Zależy mi na jego obecności, bo zawsze dobrze mieć przy sobie większego frajera od siebie. Zwłaszcza takiego, który niczym tank z prawdziwego zdarzenia bierze na siebie wszelkie pięści i drwiny. Potrzebuję go z jeszcze jednego powodu — przy samych dziewczynach robię się chorobliwie nieśmiały.

— Zostaję w domu — odpisuje mi w przeddzień wyjazdu z nietypową dla siebie asertywnością.

Niech to szlag.

 

Nazajutrz udaje nam się zająć w pociągu cały przedział. Końska jest szatynką, więc można powiedzieć, że mam do wyboru, do koloru. Ktoś z zewnątrz mógłby pomyśleć, że jestem luckerem, ale prawdę mówiąc, wolałbym pograć na kompie. Bez Szczura siedzę przy dziewczynach jak na szpilkach.

Gdy tylko ruszamy, Olga częstuje nas Raffaello. Aż się zapowietrzam, gdy odgryza połowę kokosowego smakołyku i nie spuszczając ze mnie oczu, wylizuje wnętrze pozostałej w dłoni półkuli. Czuję, jak podnosi się mój towarzysz broni i zakrywam krocze długą kurtką. W tym czasie Ruda, jak ostatnia fleja, kruszy sobie wiórki na czarny podkoszulek i Hania śmieje się z tego, jakże by inaczej, jak koń.

Kiedy wysiadamy na miejscu, jest już tylko gorzej. Godzinami szlajam się cały zasmarkany po zimnych ulicach miasta, które ledwo znam. Olga jest w swoim żywiole, bo przyjeżdża tu kilka razy w tygodniu na lekcje muzyki i doskonale zna okolice. Pokazuje nam budynek, w którym się uczy, a potem idziemy do galerii nieco się ogrzać. Dziewczyny ciągną mnie od ciucholandu do ciucholandu, bez przerwy prosząc o opinie na temat jakichś ubrań. Nie znam się na modzie, jak dla mnie wszystko jest OK.

Po opuszczeniu galerii szybko zaczynam tęsknić za pytaniami o ciuchy, bo do niskiej temperatury dołącza silny wiatr. Mimo to, robimy powolny obchód miasta. W lepszych momentach dziewczyny rozmawiają ze sobą na tematy, o których nie mam pojęcia. W gorszych z kolei mają ze mnie niezłe używanie, przed którym nie potrafię się bronić.

— Powiedz, Rafał, która z nas ma najlepsze cycki? — zagaduje znienacka Olga, gdy zatrzymujemy się przy ławce na skraju parku.

Wszystkie, całe uchachane, skupiają oczy na mnie. W jednej chwili zapominam o chłodzie i robi mi się niewiarygodnie ciepło. Co mam powiedzieć, co mam zrobić? Przecież każda odpowiedź jest zła, bo przynajmniej jednej z koleżanek będzie smutno. Życie to gra, życie to gra… gdybym tylko mógł, natychmiast bym się wylogował, ale to niemożliwe. Próbuję wymigać się od odpowiedzi, ale tak długo mnie dociskają, że wreszcie kapituluję.

— Olga — dukam, licząc, że dadzą mi wreszcie spokój.

Płonne nadzieje.

Zainspirowane jakimś programem z telewizji, wymuszają na mnie podanie także drugiego i trzeciego miejsca w kategorii cycuszków.

— W porządku — akceptuje moją odpowiedź Olga. — A buzię która ma najładniejszą?

W młodzieńczej naiwności stawiam na szczerość i wskazuję Rudą. „Zabawa” trwa, a męczące mnie dziewczyny po kolejnych pytaniach zaczynają reklamować swoje wdzięki w tylko sobie znanych pozach. Pozwalają mi bezkarnie oglądać ich krągłości. Powinno być fajnie, ale peszy mnie, bo one wiedzą, że patrzę i jeszcze chcą bym rozdawał im staty.

Końska dostaje u mnie punkty za swój wspaniały zad, a Ruda wygrywa kategorię „fryzura” za smagnięcie mnie w twarz ognistymi włosami. Mówiąc, że Olga ma najładniejsze nogi, chyba ratuję swoje życie. Dopiero teraz dostrzegam, że jest na mnie wściekła.

Przez blisko pół godziny przebywania daleko poza strefą komfortu przeżywam chyba wszystkie możliwe debuffy: zimne poty, duszności i nieustanny stres. Nic dziwnego, że do dworca wracam na miękkich nogach.

Jakby tego było mało, nie zabrałem z domu legitymacji szkolnej i teraz z trudem wysupłuję golda na bilet powrotny. Już mam chować świstek do portfela, aż tu nagle Olga wyrywa mi go z ręki i ucieka do dziewczyn.

Natychmiast za nią pędzę, ale gdy próbuję odebrać jej moją własność, ta okazuje się w posiadaniu Hani, a następnie Rudej, które dołączyły do swojej liderki. Po kilku chwilach nie mam pojęcia, która dziewczyna trzyma mój bilet.

— Oddajcie — proszę żałośnie.

Ganiam za nimi jeszcze przez chwilę, ale szybko kończy mi się mana. Zrezygnowany siadam na ławce. Podtrzymując głowę dłońmi, udaję obojętność. Próbuję podsłuchać, o czym tam dziewczyny dyskutują, ale trudno coś zrozumieć z takiej odległości.

Po pewnym czasie podchodzi do mnie Olga.

— Chcesz ten bilet, czy nie? — wyciąga do mnie rękę z wejściówką do pociągu.

Podnoszę głowę, by spojrzeć jej w oczy. Patrzy na mnie łagodnie. Chyba wie, że kara za niewłaściwą ocenę jej wyglądu była zbyt surowa. Ciekawe, czy mnie przeprosi. Wstaję i sięgam po bilet, a wtedy Olga cofa rękę i chowa go sobie do stanika.

Próbuję jej na to nie pozwolić, ale bez skutku. Z trudem powstrzymuję dłoń przed dotknięciem jej tam, gdzie nie wypada. Z ręką się udało, ale oderwanie wzroku od widocznego przez rozpiętą kurtkę dekoltu jest ponad moje siły.

— Gdzie się gapisz? No gdzie?! — Stunuje mnie jej donośny głos.

Wreszcie odrywam oczy od piersi i kulę się w sobie pod ciężarem krytyki. Za plecami Olgi staje nasz pociąg.

Mam ochotę na ragequit, ale to w niczym nie pomoże. Dlaczego ona mi to robi?!

— Olga, musimy wsiadać — informuje Ruda.

— Tak, idziemy — odpowiada Olga.

Dziewczyny odwracają się plecami do mnie i Olgi, po czym blondynka porozumiewawczo kiwa mi głową, jakbyśmy nagle zostali najlepszymi przyjaciółmi. Cichaczem podkrada się do koleżanek i dyskretnie wkłada bilet do kieszeni na prawym pośladku Hani.

Co ona sobie myśli?! Nie mogę tego zrobić. Po prostu nie mogę.

Muszę. Życie to gra, uda mi się. Inaczej zostanę w Powiązkach bez kasy na kolejny bilet. Wytłumaczę Końskiej, że to wszystko przez Olgę. Będzie musiała zrozumieć.

Podbiegam do nich i wkładam rękę do spodni Końskiej. Zaskoczona, zaczyna piszczeć i puszcza się galopem do środka wagonu. Ciągnie mnie za sobą, bo moja ręka tkwi w kieszeni, jakby przyklejona do jej pośladka. Próbuję wymacać bilet, ale musiał się zawinąć w materiale spodni. Cholera!

Końska biega w kółko, próbując się mnie pozbyć. Z trudem utrzymuję równowagę.

— Hania, nie ruszaj się — proszę ją.

— Przestań! — wydziera się w odpowiedzi.

Ale wstyd.

Nie chcę, ale muszę. Pomagam sobie drugą ręką i z użyciem siły przyciskam ją do przezroczystej szybki. Po jej drugiej stronie, starsza pani oczami oderwanymi od lektury, wgapia się w rozpłaszczoną na szybie Hanię.

— Co robisz?! — krzyczy Końska.

Sam już nie wiem. Wyściskałem jej dupę na wszystkie sposoby, a po bilecie ani śladu. Zamieszanie zaczyna przyciągać uwagę innych osób.

— Masz z nią jakiś problem, typie? — Podnosi się wielkolud w dresie.

— Co się tutaj dzieje? — Z drugiej strony zbliża się pani konduktor.

No pięknie. Najpierw wlepią mi dwieście złotych mandatu, a potem jeszcze dostanę headshota.

— Mogę to wyjaśnić. — W ostatniej chwili interweniuje Olga.

Serce bije mi jak szalone. Olga ma w sobie coś takiego, że wszyscy jej słuchają. Zamienia kilka zdań z dresem, po czym ten wraca na miejsce. Z dociśniętą do ścianki Hanią patrzę, jak ta blondwłosa cheaterka pokazuje konduktorce mój bilet. Jak ona to zrobiła?

Chwilę nieuwagi wykorzystuje Końska, która wydostaje się z kleszczy. Palę się ze wstydu pod jej smutnym spojrzeniem. Czuję dziwne swędzenie na plecach, jakbym ostatni raz mył się wtedy, co Ruda.

— Nie dziękuj — mówi Olga, jakbym to ja był wszystkiemu winien. — Idziemy.

Całą trójką dołączamy do Basi, która zajęła nam miejsca. Końska siedzi obrażona z rękami założonymi na piersi i nieustępliwie patrzy przez okno. Ja ze spuszczoną głową dalej rozpamiętuję to, co się stało, a Olga z Rudą wspierają nas w trudnych chwilach.

— Już wcześniej mówił, że lubi jej tyłek — rozpoczyna blondynka.

— Rafał jest mężczyzną, który jak czegoś chce, to sobie bierze — wtóruje jej Basia, która z zachowania coraz bardziej przypomina mi Olgę.

— Ale ją docisnął!

— Aż strach pomyśleć, co by się stało, gdyby byli sami…

Wkurza mnie Ruda. Zaczęła się myć i od razu myśli, że jest nie wiadomo kim!

Razem z Hanią zerkamy na siebie nieśmiało i jednoczymy w wielkim rumieńcu. Muszę przyznać, że roztaczana przez dziewczyny wizja nie jest wcale taka zła, ale Końska ma dość.

— Możecie przestać? — prosi. W jej głosie pobrzmiewa jakaś rozpaczliwa nuta, która skłania koleżanki do zaprzestania żartów.

Zaczynają rozmawiać. Po kwadransie Hania zdaje się nie pamiętać sceny. Ja nie zamierzam tak łatwo się poddać i prowadzę strajk milczenia do końca podróży.

Po dojechaniu do Grzeszyna Głównego ogarnia mnie ulga. Wszystko co najgorsze mam już za sobą. Jeśli życie jest grą, to ten wyjazd okazał się survivalem. Nawiedza mnie przygnębiająca myśl, że już lepiej było iść do szkoły. Na całe szczęście zaraz wrócę do domu, napiję się czegoś słodkiego i pogram sobie ze Szczurem.

— Idziemy do mnie, mam dzisiaj wolną chatę — decyduje Olga.

Nie ma mowy!

— Ja idę do domu — protestuję.

Olga nie chce na to pozwolić, ale jestem zaskakująco stanowczy.

— W takim razie musisz nas odprowadzić. Sam rozumiesz. Na wypadek, gdyby ktoś chciał nam wsadzić rękę do spodni.

— Jest jasno — ignoruję jej przytyk.

— Zaraz będzie ciemno.

— Nie będzie — kontruję.

— Rafał, boję się wracać do domu bez faceta. Nie obchodzi cię to?

Nie wiem co powiedzieć. Mam dość. Do Olgi jest blisko kilometr w przeciwną stronę od mojego domu, ale i tak prędzej je odprowadzę niż uda mi się skończyć tę rozmowę. Zresztą trochę ją rozumiem. Ja też nigdzie się nie ruszam bez tanka. Idziemy więc. Przez całą drogę z krzaków nie wyskakuje żaden macacz, a gdy docieramy pod jej dom, wciąż jest widno.

— Na mnie już czas — mówię.

— Idziesz z nami — Olga dalej swoje.

Udaję, że nie słyszałem i rzucam coś na pożegnanie.

— Rafał — mówi tonem, który oznacza „ostatnie ostrzeżenie”. — Zapraszam — dodaje już uprzejmie.

Dociera do mnie, że nikt mnie przed nią nie ochroni. Spuszczam głowę i wchodzę do jej mieszkania.

 

Dom Olgi zachwyca. Za każdym razem, gdy przynoszę jej zeszyty, by mogła odrobić zaległości, boję się cokolwiek dotknąć. Zdejmujemy kurtki i obuwie, po czym gospodyni prowadzi nas do swojego pokoju. Pozwala nam usiąść na dwuosobowym łóżku i zostawia na moment samych. Z Końską mamy niewyjaśnione sprawy, a Basia bez Olgi nie jest już taka mocna w gębie, więc solidarnie milczymy.

Atmosfera zmienia się, gdy Olga wraca z półsłodkim potionem odwagi i nalewa nam do gustownych szkieł. Robi się wesoło. Ku własnemu zdziwieniu, dołączam do babskich rozmów; nawet śmieszą mnie drętwe dowcipy Hani. Dziewczyny w milczeniu wysłuchują opowieści o dżungli, w której farmimy ze Szczurem. Czuję się tak dobrze, że nie przeszkadza mi nawet, kiedy Olga mówi coś do dziewczyn na priv.

— Rafał, dobrze się dzisiaj bawiłeś? — zagaduje Ruda.

— No jasne — przyznaję. W sumie nie było tak źle.

— Niejeden chciałby znaleźć się na twoim miejscu i tak nas pooceniać. Nie mówiąc nawet o tym, co zrobiłeś Hani. Zasługujemy na rewanż — stwierdza Olga.

Jaki rewanż, co ona wygaduje? Przecież same chciały! Widząc, jak dziewczyny z poważnymi minami przytakują Oldze, wycofuję się w głąb łóżka. Plecami docieram do wezgłowia.

— Ale… — próbuję coś powiedzieć.

— Żadne „ale”! — Olga stawia sprawę jasno.

— Brać to by każdy chciał, ale dać coś od siebie to już ciężko. — Nawet Końska zaczyna mnie dojeżdżać. Nawet ona!

Życie to gra, życie to gra… co ja mam zrobić?!

— Zdejmuj koszulkę — rozkazuje Olga.

— Olga, ja nie…

— Pomogę ci.

Dziewczyna dopada do mnie i podciąga mi koszulę do góry. W samoobronie zginam ręce w łokciach.

— Podnieś ręce, no już — ponagla mnie.

Długo się wzbraniam, ale finalnie się poddaję, bo dalszy opór może tylko pogorszyć i tak już nieciekawą sytuację. Unoszę ręce, a gdy zostaję bez koszulki, opieram się o wezgłowie i wstydliwie zakładam ręce na piersi, chcąc choć trochę się zasłonić. Czerwienię się od prześwietlających mnie damskich oczu.

— Jak jakiś heros — chwali Ruda.

Ta, chyba suchoklates. Zerkam na Olgę, a potem na Końską.

— Jesteś z nas wszystkich zdecydowanie najlepszym facetem — komentuje Hania.

W pierwszej chwili biorę to za drwinę, ale żadna się nie nabija. Może naprawdę im się podobam? Z uwagą przysłuchuję się komentarzom o szerokich barkach i dużych dłoniach. Czuję się coraz mniej skrępowany i odsuwam ręce, by mogły przyjrzeć mi się dokładniej. Tracę czujność. Gwałtownie wyskakuję z łóżka, gdy Końska z Rudą na spółkę próbują ściągnąć mi spodnie. Już mam zapytać, co one wyprawiają, ale gasi mnie spojrzenie Olgi, które jasno daje do zrozumienia, że jeszcze się nie zrewanżowałem. Nie zamierzam pozwolić im ściągnąć sobie spodni. Wolę zrobić to sam, modląc się w duchu, by mój assassin pozostał w ukryciu.

Fartownie udaje mi się schować podniecenie, a potem ze zdumieniem odkrywam, że dziewczyny wstrzymują oddech. Zachowują się dokładnie tak, jak ja podczas zabawy w parku! Przestaje mi przeszkadzać, że mam tak owłosione nogi. Próbuję z pełnym luzem zająć swoje miejsce na łóżku, ale sztywne ruchy chyba mnie zdradzają.

Ledwo przyjmuję wygodną pozycję, a Olga unosi się nieco i podciąga do góry swój kolorowy bezrękawnik. Mimowolnie zerkam na jej brzuch. Dokonuję niezwykłego odkrycia. Jesteśmy do siebie bardzo podobni. Tak jak ja potrafię dobrym buildem wykrzesać z postaci cały potencjał, tak ona swoim sposobem bycia wyciska z siebie maksimum seksapilu. Uśmiecha się do mnie powabnie. Głośno przełykam ślinę i obserwuję, jak Olga zrzuca z siebie zbędny item.

Co?!

Pod spodem nie ma stanika. Nic nie ma. Zostaję dosłownie wbity w wezgłowie łóżka. Doznaję laga mózgu i z rozdziawionymi ustami nie mogę oderwać wzroku od radośnie podskakujących półkul. Kiedy Olga zbliża się do mnie na kolanach, Końska z Rudą rozpływają się we mgle wojny. Jestem tylko ja i Olga. Chyba coś do mnie mówi, ale nie słyszę. Jestem więc właściwie ja i jej cycki.

Blondynka bierze moją rękę, żeby ostrożnie przyłożyć do swojej piersi. Jest miękka i leży w dłoni jak najlepszy kontroler. Mija dłuższa chwila, zanim pozwalam sobie na własną inicjatywę i lekko ją ściskam. Boję się, że zrobię coś źle i będzie game over, ale chyba jej się podoba. Mnie podoba się bardzo. Nic bym w jej cyckach nie zmieniał, ani jednej tekstury. Są doskonałe w każdym pikselu.

Niestety, nic nie trwa wiecznie. Zimna dłoń Olgi na moim udzie sprawia, że ponownie łączę się z serwerem. Cycek wymyka mi się z ręki i nie wiedzieć kiedy, blondwłosa piękność trzyma oburącz moje gatki.

Uciekaj albo walcz.

Mój wojownik ani myśli wiać. Zamierza stawić czoła wyzwaniu i kiedy Olga rozbiera mnie do naga, on wyskakuje z majtek w pełni gotowy. Jestem w takim stanie, że trudno już mówić o wstydzie. Nie przejmuję się, nawet kiedy Końska z Rudą wracają na mapę, by obejrzeć z bliska mojego final bossa.

— Ej! — Olga wydarła się nagle swoim wyszkolonym głosem. — Nie słyszeliście, co mówił? Laskom w stanikach wstęp wzbroniony.

— Właśnie… — potwierdzam.

Dziewczyny patrzą na siebie skonsternowane, ale Olga nie zamierza odpuszczać. Wstrzymuję oddech, gdy chwyta mnie za joystick, kusząc koleżanki swoją zdobyczą. Odciąga mi napletek, ale chyba nie ma za wiele expa, bo robi to bez wyczucia. Au! Tymczasem Końska z Rudą wreszcie pozbywają się części EQ i zdobywam kolejne znajdźki. Pierwsza z nich jest niczego sobie, a cycki Basi mają śmiesznego zeza. Pozostaję wierny Oldze.

Coraz trudniej wytrzymać mi jej „pieszczoty”. Grymaszę, zapieram się rękami i wydaję z siebie żałosne odgłosy. Próbuję być twardy, ale gdy game over ponownie zagląda mi w oczy, interweniuję:

— Proszę, bądź delikatna.

To chyba nie jest męski tekst, ale przecież to żadne zaskoczenie, że w łóżku jestem noobem. Nie wiem czemu, Olga wygląda na dotkniętą.

— Zobaczymy, co ty potrafisz.

Blondynka pozbawia mnie swojego dotyku i zostawia samego. Wykorzystuję moment, by popatrzeć sobie na Basię. Cieszę się, że ma takie śmieszne cycki, a za te wszystkie docinki chętnie bym ją uszczypnął.

Niespodziewanie Olga łapie mnie za nogi i z całych sił pociąga do siebie. Moja głowa opada na materac łózka. Chcę się podnieść, ale blondynka siada mi na brzuchu, przesuwa się dalej na klatkę i zatrzymuje przed szyją.

To właśnie wtedy zauważam, że nie ma na sobie majtek.

— Na co czekasz? Zrób mi raffaello.

Raffaello, tak. Wiem, o co chodzi. Olga jest niecierpliwa, bo  chyba myśli, że to moje ulti. Chwyta mnie za ręce, by położyć je na swoich biodrach. Zaproszony, przysuwam ją do siebie, mając przed oczami już tylko jej cipkę wraz z cienkim paskiem jasnych włosów.

Ten quest jest ponad moje skille, dlatego mobilizuję swój umysł do wzmożonego wysiłku. Wpierw dotykam ją językiem, na co wzdryga się momentalnie i wydaje z siebie wstydliwy pisk. Jej reakcja jest cudowna, ale szybko orientuję się, że wynikała bardziej z zaskoczenia, bo oswojona z moimi ruchami wzdłuż jej szpary nie odpowiada już z tym samym entuzjazmem. Podskórnie czuję, że da się zrobić to lepiej i zaczynam eksperymentować. Kiedy rozpycham jej wrota dungeonu, widzę po unoszących się piersiach, że jej oddech przyspiesza. Raz nawet zasłania dłonią usta, by powstrzymać głośniejszy odzew. Później odkrywam to miejsce u góry, które wydaje się wyjątkowo wrażliwe.

— Umhh! — próbuję coś powiedzieć, bo Ruda z Końską gankują mnie na bocie!

Olga chyba nie rozumie, że nasza gra zamienia się w multiplayer, a ja cofam wszystko, co mówiłem o jej braku wyczucia. Kurde, one mi go chyba uszkodzą!

Wiedząc, że nie mogę liczyć na support blondynki, godzę się z sytuacją i ponawiam badania. Moje podejrzenia się potwierdzają, to miejsce jest wyjątkowo value! Z determinacją exploituję tego buga i walę jej crita za critem. Olga nie może już powstrzymać głębokich wdechów i wydechów. Ha! Chyba nie spodziewała się, że ma do czynienia z mistrzem minigierek. Jestem pewien, że jeszcze trochę i dam jej satysfakcję, ale coraz trudniej skupić mi się na jej szparce, gdy tamte dwie bez przerwy zadają mi damage.

Zaczyna przegrzewać mi się procesor i przestaję pracować nad Olgą. Ta nie zamierza się z tym pogodzić. Łapie mnie za głowę i dociska do swojej cipki, ale ja po prostu nie mogę. Mówię coś niewyraźnie, bo dziewczyny robią mi takiego combosa, że nie wytrzymam ani chwili dłużej. Mój penis wystrzeliwuje przy głośnych piskach dziewczyn. Olga zerka za plecy i widzi, co się stało. Nie jest zadowolona.

— Jeszcze raz dotkniecie mojego penisa, to wam go w dupy wsadzę! — Olga wstaje ze mnie i wścieka się na koleżanki.

Nie mam nic przeciwko temu, by nazywała go swoim.

Końska ucieka do rogu łóżka. Basia przez chwilę chce się Oldze postawić, ale szybko rezygnuje i dołącza do Hani.

Moja kochanka była na skraju orgazmu i teraz to wszystko przepadło. Mam nadzieję, że istnieje jakiś checkpoint. Siada obok miejsca, które splamiłem nasieniem i ze smutkiem zerka między moje nogi. Czuję się winny, że moja strzelba jest na cooldownie. Kolejne dziesięć minut, może więcej, jest niezręcznych. Dziewczyny boją się odezwać, a Olga próbuje wskrzesić mojego wojownika. Gdy jej się to udaje, zakłada mu armor i siada na nim okrakiem.

Jedna z najlepszych lasek, jakie znam, nabija się na mnie do oporu, wykonując biodrami koliste ruchy. Z zaskoczeniem odkrywam, że to dla niej nie pierwszyzna. Patrzę na rozanieloną twarz i schodzę w dół, przez falujące cycuszki do roztańczonej cipki. Przez intensywność doznania, wbrew wszelkiej logice, ogarnia mnie niepokój. Co, jeśli nie wytrzymam?

Przypominam sobie, że życie to gra. Z trudem odrywam oczy od jej wspaniałego ciała i zaczynam recytować w myślach kody na staminę.

Chyba coś mi się popieprzyło, bo wchodzę w godmode.

Widząc, że Olga opada z sił, przejmuję dowodzenie. Łapię ją za biodra i narzucam własne tempo.

— Och, ach! — Jej krzyki roznoszą się po całej lokacji.

Opiera się dłońmi o moją klatę, by utrzymać równowagę. Dociera do mnie, że zbliżamy się do lategame’u. Jej wykrzywiona w rozkosznym grymasie buzia mobilizuje mnie do wzmożonego grindu. Tempo jest dla niej zabójcze. Załamują się pod nią ręce i opada na mnie swoją piersią. Wtłacza mi do ucha swój cudowny soundtrack. Ma drżący głos. Zaczyna się szarpać, więc obejmuję ją za plecami i dociskam do siebie, chłonąc wibracje jej ciała.

Wreszcie wydobywa z siebie triumfalny krzyk. Dźgam ją jeszcze kilka razy i sam zastygam w rozkoszy.

Save z tego dnia zostawię sobie do końca życia.

Milczę przez kilka minut, w pełni skupiony na ciężkim oddechu wtulonej we mnie Olgi. Odsłaniam z jej twarzy blond włoski. Ma zamknięte oczy, chyba jest offline.

Unoszę wzrok, a tam Końska z Rudą. Mają wielkie oczy.

GG EZ.

 

Drogi Czytelniku! Przeczytałeś do końca? Pozostaw po sobie komentarz. To najlepsza nagroda dla twórcy.



Słowniczek:
armor — pancerz
assassin — skrytobójca
boost — wzmocnienie, bonus
bot — tu: dolna aleja, dół
bug — błąd w grze
build — sposób budowania postaci
cheater — oszust
checkpoint — autozapis. Jeśli gracz zginie, powróci do miejsca ostatniego checkpointu, skąd będzie mógł kontynuować grę
combo — sekwencja ruchów dająca graczowi przewagę nad przeciwnikiem
cooldown — czas, jaki gracz musi odczekać przed ponownym wykonaniem określonej akcji
crit — trafienie krytyczne. Wiąże się ze zwiększonymi obrażeniami
damage — obrażenia
debuff — negatywny efekt, czasowo osłabiający atrybuty postaci
dungeon — w grach: lochy, których eksploracja przynosi graczowi duże korzyści
EQ — ekwipunek. Należy do niego także ubranie
exp — doświadczenie
expienie — zbieranie doświadczenia, rozwijanie postaci
exploit — wykorzystywanie
farmienie — konsekwentne atakowanie określonego przeciwnika, celem zbierania przedmiotów lub doświadczenia
final boss — ostatni, najtrudniejszy przeciwnik, stanowiący największe wyzwanie w grze
GG EZ — zbitka skrótowców rozumiana jako podziękowanie za grę. GG w dosłownym tłumaczeniu oznacza „dobra gra”, zaś dodając EZ (łatwo) okazujemy naszą wyższość nad pokonanym oponentem
game over — koniec gry
gankowanie — sytuacja, w której dwóch lub więcej graczy atakuje innego gracza, mając nad nim przewagę liczebną
gildia — drużyna
godmode — tryb boga. Daje nieśmiertelność
gold — złoto, pieniądze
grind — powtarzalna czynność, która przynosi graczowi określone korzyści
headshot — strzał w głowę. Zazwyczaj od razu zabija
item — przedmiot
joystick — dosłownie: patyk radości. Kontroler do gry o fallicznym kształcie
kody — hasła, których wpisanie wywiera w określony sposób wpływ na rozgrywkę, zazwyczaj ją ułatwiając.
lag — opóźnienie wynikające z wolnego łącza internetowego. Mocno zakłóca grę
lategame — końcowa faza gry
level — poziom postaci
lucker — farciarz
mana — energia wykorzystywana do rzucania zaklęć lub wykonywania specjalnych ataków
mgła wojny — niewidoczny dla gracza obszar świata
multiplayer — gra wieloosobowa
noob — słaby gracz (prześmiewczo)
offline — być niedostępny, poza siecią
party — grupa
potion — mikstura, której wypicie przynosi postaci określone korzyści
quest — zadanie
ragequit — wyjście z gry spowodowane złością
save — zapis
skill — umiejętność
soundtrack — ścieżka dźwiękowa, która pojawia się w grze
stamina — kondycja
staty — parametry postaci, np.: życie, siła, szybkość
support – wsparcie
survival — rodzaj gry, w której celem jest przetrwanie
tank — postać cechująca się dużą wytrzymałością, gotowa przyjmować na siebie obrażenia i chronić innych
ulti — umiejętność specjalna, zazwyczaj znacznie potężniejsza od pozostałych
value — opłacalne
znajdźka — sprytnie ukryte przedmioty. Ich znalezienie daje dużą satysfakcję

Ten tekst odnotował 25,445 odsłon

Jak Ci się podobało?

Średnia: 9.33/10 (59 głosy oddane)

Pobierz w formie ebooka

Komentarze (36)

+2
-1
@Marc, komentuję czasem Twój dobór ilustracji do moich tekstów, ale tym razem przebiłeś wszystko 😀
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+2
-1
Znakomity chwyt ze slangiem. Poza tym jest jeszcze coś dzięki temu zabiegowi - czytelnik dostaje w prezencie możliwość podwójnej interpretacji fabuły. Jedna jest do bólu realna, fizyczna. Druga daje wizję nerda, robiącego sobie dobrze w wirtualnym świecie gier. Wszak gra to też życie🙂
Gratuluję i doceniam adekwatną oceną.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+2
-1
10
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+8
-2
Ponieważ Vee jest Atestowanym/ą Autorem/ką, mogę pozwolić sobie na zupełnie subiektywny komentarz.
Daleko mi do aplauzu przedoceniających. Zapewne nie czaję klimy. A może bazy. A może obu.
Dla mnie naładowanie żargonem graczy jest sztuczne, takie na siłę, żeby się popisać. "Ja znam, a wy nie". Wiem, że MrHyde'a (i pewnie wielu) to bawi. Dla mnie to sztuka dla sztuki.
Konieczność przechodzenia do słowniczka rozbija percepcję i zaburza ciągłość narracji.
Czy ktoś mi wytykał, że w "Selkie" były obce słowa? Było ich siedem razy mniej, a już przeszkadzały. 😉
Sama fabuła nie powala, bo nie ma w niej niczego odkrywczego. Brak zwrotu akcji, zakończenie takie sobie. Zachowanie postaci jakieś nienaturalne. Przypuszczam, że Autor(ka) poszło w formę, a na treść zabrakło pomysłu. Bo co tu mamy: przetłumaczmy to ze slangu młodych graczy (wierzę, że został oddany prawdziwie) na polski i wyjdzie... PierDolnik. Znaczy – proste jebanko. Może stąd wysokie noty?
Pomysł ze słowniczkiem ZA tekstem średni. I tak zacząłem od niego, by przygotować się do czytania. Natomiast pomysł, by hasła umieszczać w kolejności występowania krytykuję, bo utrudnia szukanie. Nie tylko tym, którzy lecą słówko po słówku (zakładki do tekstu w pokatne nie ma), ale przede wszystkim takim jak ja, którzy sięgają do wyjaśnień co dziesiąte (na przykład). Moim zdaniem, jeśli Autor(ka) nie zdecydowało się na odnośniki, to alternatywą jest tylko układ alfabetyczny.
I na koniec tradycyjnie. Przyjrzyj się Autorze/ko tym wypisom:
piastują
Raffaello
bo one wiedzą, że patrzę i jeszcze chcą
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
Empirio, cieszę się, że założyłaś konto i to jeszcze z takim ładnym nickiem. Super też, że dałaś mi szansę 🙂 Interpretacje rzeczywiście są dwie, może trzy. Lubię myśleć, że miejsce akcji (real/virtual) nie jest zero-jedynkowe i Rafał im częściej powtarza, że życie to gra, tym bardziej życie tą grą się staje. Celowo z biegiem akcji coraz gęściej umieszczam nawiązania do gier. Myślę, że taka interpretacja dosyć dobrze wyjaśnia, dlaczego Rafał tak dobrze poradził sobie z dziewczynami, mimo że przez cały dzień mu raczej nie szło. Oczywiście każda interpretacja jest równie dobra.

Dzięki za docenienie tekstu i zdecydowanie się zgadzam, że gry też bywają życiem 😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+2
-1
Tompie, zbliżam się do jubileuszowego, dziesiątego opowiadania, więc na pewno nie potrzebuję taryfy ulgowej 😀

Przemyślę alfabetyczną wersję słownika, choć całe to tłumaczenie uważam za mocno asekuracyjne. Daleko mi do miana gracza, a znam każde z tych określeń. Ty, mimo że lat masz trochę więcej, także odczytujesz bez problemu prawie cały tekst. Oczywiście nie wypieram się podwójnych standardów w mojej uwadze pod "Selkie", ale myślę, że więcej ludzi rozumie słowa assassin czy multiplayer, niż tajniki celtyckiej mitologii.

Trudno mi oceniać, czy slang został wpleciony na siłę, ale odrzucam zarzut "ja znam, a wy nie", bo właśnie — większość czytelników użyte przeze mnie słowa zna doskonale, a zaryzykuję stwierdzenie, że nawet lepiej ode mnie. Bo ja kontakt z grami mam nikły. Większość pojęć znam z akademika, bo za często używanych ostatnio w dyskusji "moich czasów", co drugi student grał w LoLa, a sam tekst pisany był przy pomocy kilku słowników gracza. Szczerze mówiąc, zachwyca mnie bogactwo słów odnoszących się do gier. Samego tylko penisa można by opisać na 50 sposobów i każdy budził mój uśmiech. Wydaje mi się, że tam, gdzie Ty nie czaisz bazy, a ja ledwo-ledwo, niektórzy otrzymują bogatą paczkę skojarzeń, które mogą być bardziej atrakcyjne niż publikowane tu czasami kwieciste metafory.

Co do pierdolnika (PS. tekst inspirowany był zawodem, że "Games people play" Pierre'a nie jest o grach), to... nie wiem. Gdyby skupić się na samej akcji, to pewnie niewiele niższy poziom rozbudowania co w docenianej "Księżniczce", przy czym tam wnikamy w psychikę młodej dziewczyny i zgłebiamy relacje między nią i jej ojcem, a tu dostajemy bombę skojarzeniową. Rozumiem Twój punkt widzenia i nie będę go zmieniać. Uważam to za preferencje. Może warto w tym miejscu przyznać, że mając do dyspozycji slang, sensownym sposobem na uniknięcie przerostu formy nad trescią wydało mi się uproszczenie języka. Tutaj akcja dzieje się na dwóch płaszczyznach jednoczesnie i to jest mała satysfakcja tego tekstu. Uważam, że to i tak dosyć kreatywne opowiadanie. Klasycznie już — zobaczymy, jak to widza inni 😀

A z tą rzekomo wysoką oceną to jakaś prowokacja? 😉 W chwili, w której piszę komentarz, spośród 30 opowiadań na głównej tylko 3 mają niższą notę i dziwnym trafem wszystkie są moje 😛 Dość powiedzieć, że pod samą "Księżniczką" jedna osoba wystawiła mi przeszło 20 ocen skrajnie negatywnych (znasz to z minusów pod komentarzami), z czego kilka zostało usuniętych. Czy jest tu ktoś, kto z takimi ocenami publikuje kolejne twory? Wzorem Ewy z Uwagojada, schlebia mi cudza uwaga, nawet ta negatywna i nie zrozum mnie źle, bo mało kto w ostatnim czasie otrzymuje równie wiele pozytywnego feedbacku (wszystkim serdecznie dziękuję!), ale trudno mi się zgodzić ze stwierdzeniem, że ten tekst ma wysoką średnią 😀

Skoro dla odmiany umieściłeś uwagi na końcu, zrobię to samo:
Piastowanie faktycznie nie pasuje do narracji, a to koślawe zdanie zmienię na pewno, choć sprawiło mi sporo kłopotu w trakcie pisania i nie wiem jeszcze jak to zrobić. Nie wiem, co jest nie tak z Raffaello. I dziwo, właśnie tak się to pisze. Może wolałbyś z małej, tak jak "adidasy"?
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
-1
Piastowanie pomyliłaś z plasowaniem 🙂 🙂
Nazwy produktów w polszczyźnie piszemy małą literą (taka ciekawostka). Zresztą w drugim użyciu piszesz małą.
Jak wystawiałem komentarz, była jedna jedynka, jedna ósemka lub dziewiątka i cztery dziesiątki.,
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+3
-1
@Vee Twój ostatni wpis jest jednym z najcelniejszych ever. Nie tylko w sensie odniesień do tekstu, ale i do komentujących i oceniających. Do psychologii generalnie.
Rzecz jasna akurat TO Twoje opowiadanie będzie miało duży rozrzut wartości ocen, bo:
- jedni zwyczajnie nie zrozumieją zawoalowanego przekazu
- drudzy uznają, że za mało w nim perwersji i w ogóle porno
- pozostali Cię zwyczajnie nie lubią 😀


Przy okazji - co do pisowni "Raffaello"...
Pisownia nazw produktów nie jest wcale tak oczywista, a zasady nie tak proste, zero-jedynkowe, jak konstrukcja cepa i sposób rozumowania Tompa. Widać to zresztą na przykładzie nazw win (francuskich zwłaszcza).
Nazwa "Raffaello" pochodzi od imienia (to tak poza tym, że jest nazwą własną par excellence). To samo mamy z polskimi "Michałkami". I jeżeli nawet przyjąć, że pisze się "mercedes", pomimo że "Mercedes" jest imieniem córki Jellinka, to i tak rzecz jest bardziej skomplikowana, a pisanie dużą lub małą nazwy kokosowej kulki - zdaniem wielu bystrych ludzi - nie podlega generalnym regułom o "produktach" i wymaga podejścia indywidualnego. Nazwy własne, intuicja jzykowa i te rzeczy...😉

Tomp był łaskaw zwrócić Ci uwagę na pozorny paradoks polegający na użyciu przez Ciebie słowa "Raffaello" raz pisanego dużą, a raz małą literą. No i znów pokątny guru nie doczytał kontekstu lub go nie pojął.
Bo trudno wyobrazić sobie, że dowcipny synonim pieszczot oralnych (a jego sens zauważamy w jednej z wcześniejszych scen opowiadania) miałby być pisany literą dużą.

A co do uwagi: /Dla mnie naładowanie żargonem graczy jest sztuczne, takie na siłę, żeby się popisać. "Ja znam, a wy nie"./ to Himalaje hipokryzji ze strony autora tejże krytyki. Nie mówiąc o tym, że tradycyjnie nie dostrzegł tego, co zostało ukryte, a bez mocnego nasycenia żargonem nie byłoby odkryte.
I nie zamierzam tego tematu rozwijać, bo jaki jest koń, każdy widzi. I nie chodzi mi tu o urodę jednej z postaci Twojego opowiadania😉

P.S. Zdarzało mi się grać w różne gry i słowniczek nie był mi potrzebny. To samo, per analogiam, mam z językami, w tym zwłaszcza - ojczystym.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0

Piastowanie pomyliłaś z plasowaniem


Za mną trudny wieczór, ale kurczę, że dwa razy udało mi się tego nie zauważyć... 😀

Empirio, co do R(r)affaello, to dokładnie o taką logikę mi chodziło. Wpierw jako nazwa własna produktu, później jako określenie czynności seksualnej. Macie w tej kwestii odmienne zdania, a ja nie siedzę w sprawach lingwistycznych tak głeboko. Być może z wygody wierzę, że język powinien być choć trochę elastyczny. Zastanowię się co z tym zrobić.

Pozostałe uwagi zostały już naniesione.

drudzy uznają, że za mało w nim perwersji i w ogóle porno



To w ogóle ciekawe zagadnienie. Na Pokątnych dominują opowiadania długie. Tylko w części z nich jest praktycznie sam seks, a niektóre są rozwleczone przez styl autora lub jego braki warsztatowe. Ja, chcąc utrzymać czytelnika przy fabularnym wstępie i poznawaniu postaci, staram się krążyć wokół seksu (tu jest tego niewiele) lub wprowadzać jakieś sceny akcji. Ze skutkiem pewnie różnym, ale akurat kilka dni temu ktoś na innym portalu ten zabieg pochwalił.

Co do slangu czy w ogóle tematyki gier, Empirio, to już pisząc ten tekst (w trakcie dyskusji o wrogim przejęciu) przeszła mi przez głowę myśl, że Tomp będzie sobie rwał włosy z głowy. Jeśli więc macie zamiar dalej drzeć koty, a Ty, tu w zasadzie pytanie: zamierzasz opublikować jakiś tekst(?), to masz tu ode mnie darmowy... pro tip 😉
Krytycznych słów zresztą do siebie nie biorę, bo Tomp rzadko kiedy podkreśla, że wyraża opinię, a z gustami trudno dyskutować (choć można). Zazwyczaj staram się osadzać opowiadanie w jakimś kontekście, żeby nie tworzyć utworu, jakich na tym tylko portalu dziesiątki, a to oczywiście zwiększa ryzyko, że komuś się nie spodoba.

Uważam, że "na rynku" opowiadań erotycznych eksperymentów jest zdecydowanie za mało. Ostatnie, jakie sobie przypominam to właśnie Selkie z motywe celtyckim, foką i wspaniałymi pieśniami.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+2
-1
@Vee "tu w zasadzie pytanie: zamierzasz opublikować jakiś tekst(?), to masz tu ode mnie darmowy... pro tip 😉"

Publikować za darmo? Sorry, ale etap takiej promocji mam dawno za sobą😉 TU wyłacznie czytam.
Co do "darcia kotów" to raczej chodzi mi o obnażanie narcyzmu. Tomp jest znakomity jako korektor elementarnych błędów. Natomiast gdy trafi na tekst wykraczający treścią, skojarzeniami, metaforami, podświadomością poza słowniki - jest jak dziecko we mgle. W dodatku dziecko potrząsające groźnie wiaderkiem swojego ego.
Przy czym czasem robi tym potrząsaniem więcej szkód niż pożytku, co z kolei aktywuje mnie, gdyż "primum non nocere"😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+2
0
@Vee I jeszcze jedno... I`m watching you... Znaczy szybki wzrost jakości Twoich opowiadań. Jeśli to nie jest chwilowe zjawisko hossy giełdowej, to się odezwę z innej, nieoczekiwanej strony świata. Napisz jeszcze kilka. I nie dopytuj, o co mi chodzi😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0

Publikować za darmo? Sorry, ale etap takiej promocji mam dawno za sobą


No wiesz? Widząc kto ostatnimi czasy publikuje na głównej, zaraz wyjdzie, że jestem jak ten robol-kopacz z mema, wokół którego sami dyrektorzy, menedżerowie i nadzorcy... oczywiście gratuluję i nie namawiam 😉

Na darcie kotów zwracam uwagę dlatego, że każda aktywna osoba dodaje temu miejscu nieco kolorytu, a Wy do tego macie coś do powiedzenia i potencjalne wzajemne zwalczanie się byłoby ze stratą dla wszystkich 😀

I nie dopytuj, o co mi chodzi


Empirio, dopytywać nie będę, a pisać możesz do mnie z dowolnej strony świata — zawsze chętnie rozmawiam. Poczekam na Ciebie robiąc swoje, czyli ciesząc się pisaniem. Chętnie za to dowiem się, skąd teza o "szybkim wzroście jakości". Są tu osoby, które komentują mnie sporadycznie, często, a nawet zawsze (!) i tylko na tej podstawie czerpię informacje. Dlatego wedle mojej (nie)wiedzy to pierwsze, może drugie opowiadanie, jakie czytałaś. Jeśli jest inaczej, zadowoli mnie nawet zdawkowy feedback, bo z mojej perspektywy opowiadania może nie są równe, ale ich poziom warunkuje nie tyle mój warsztat, co koncepcja, którą zawsze staram się udźwignąć.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+3
-7
Nie ma nic gorszego, niż mącenie ex cathedra w głowach prostych ludzi przez kolejnego członka ligi antygramatycznej. Poniższe adresuję nie do obrażającej mnie komentatorki, ale do innych, którzy CHCĄ PISAĆ POPRAWNIE.
Pisownia nazw towarowych i marek jest ściśle ustalona i choć (moim zdaniem) jest niepotrzebnie zawikłana, jest jednoznaczna. W ogólnym zarysie przystępnie wyjaśniona jest tu: https://www.jezykowedylematy.pl/2016/06/nazwy-wyrobow-i-marek-kiedy-wielka-kiedy-mala-litera/
Reasumując: w pierwszym użyciu raffaello NALEŻY pisać małą literą, a w drugim i trzecim (znaczenie przenośne, aluzyjne, nieugruntowane) "raffaello" i "Raffaello", a więc w cudzysłowie. (Duże R ze względu na początek zdania, gdyby nie to – małą).
https://www.jezykowedylematy.pl/2017/09/jak-powstaja-slowa-zbrodnia/
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+2
-1
Gwoli ścisłości:
"UWAGA: Nie należy ujmować w cudzysłów wyrazów użytych przenośnie, w znaczeniu wtórnym, oraz związków frazeologicznych w wypowiedziach potocznych i artystycznych. Błędy polegające na nadużywaniu cudzysłowu są bardzo częste w rozmaitych publikacjach, a także w tekstach prasowych."
https://sjp.pwn.pl/zasady/445-98-C-2-Cudzyslow-uzyty-do-wyodrebnienia-w-tekscie-wyrazu-obcego-stylistycznie;629877.html
Ja bym zostawiwił tę nieszczęsną raffaellę golutką, bez cudzysłowu. Ewentualnie z dużym R w celu podkreślenia, że bohaterce nie o byle jakie raffaello chodzi. 😉 W pierwszym użyciu jednak oczywiście tylko małe r, bo to tylko cukierek, w dodatku dość mało wyszukany. 😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
... A wystarczyło napisać "cukierek" 😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+6
-1
Zaliczyć MNIE do jakiejś tajemniczej "ligi antygramatycznej" to tylko Tomp potrafi😀
On wielbi kilku językoznawców, z profesorem Bańko na czele - innych, mających odmienne poglądy, nie trawi i próbuje dyskredytować

@Vee, zaręczam Ci, że Twoja pisownia "Raffaello" jest dopuszczalna, a interesujące rozważania na temat pisowni adekwatnych nazw możesz przeczytać choćby tu:
https://dobryslownik.pl/kompendium/regula/79/

I szczerze powiedziawszy nie interesuje mnie zdanie anankastycznego Tompa. Zauważmy słynną niedawno różnicę zdań w "kwestii ukraińskiej" -czy używać "na Ukrainie", czy "w Ukrainie".
Okazało się, że panowie Miodek i Bralczyk mają w tej materii zdania przeciwne, co polecam wziąć pod rozwagę😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
-6
@MrHyde Cytowana przez Ciebie uwaga w formie dopisku do reguły przestrzega przed cudzysłowem w zastosowaniu do ugruntowanych znaczeń przenośnych, na co jednoznacznie wskazują przykłady. Gdy zapytasz kogokolwiek (oczywiście poza Vee i czytelnikami jego/jej opowiadania) co znaczy "zrób mi raffaello", nikt nie udzieli odpowiedzi zgodnej z "Życie to gra".
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+2
-1
Tompie, to jest utwór artystyczny. W nim znaczenie raffaella jest jasne. Nie ma najmniejszej potrzeby, by narrator lub bohater dystansował się (graficznie) od używanego przez siebie słowa. Ale jeśli chce, to oczywiście może.
Uściślenie: raffaello w tym tekście nie jest "wyrazem obcym stylistycznie".
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
-1
"Zauważmy słynną niedawno różnicę zdań w "kwestii ukraińskiej" -czy używać "na Ukrainie", czy "w Ukrainie".
Okazało się, że panowie Miodek i Bralczyk mają w tej materii zdania przeciwne, co polecam wziąć pod rozwagę."
Naprawdę przeciwne?
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
-5
@MrHyde Argument z pisownią bez cudzysłowu w wypowiedzi dialogowej:

— Na co czekasz? Zrób mi raffaello.


...jest wart rozpatrzenia. Edytor musi zadecydować między niebezpieczeństwem niebacznego dystansowania się nieuważnego lektora (czytelnika) wobec raffaello a regułą, o której pisałem wcześniej. Bo jednak tak użyte raffaello JEST wyrazem TU obcym stylistycznie, nie można bowiem frazy "Zrób mi raffaello" traktować dosłownie na wzór "Zrób mi kawy".
Natomiast nie znam argumentu, by w następnym użyciu:

"Raffaello", tak.


... pominąć cudzysłów. Argumenty są nawet dwa:
1. Cytowanie (w mowie myśli) żądania wyrażonego w wypowiedzi zdanie wyżej. Od lektora (czytelnika) należy wymagać, by odczytał ten cudzysłów w standardowy sposób, a więc inną wysokością/siłą/prędkością wypowiadania głosek. Instrukcja dla lektorów mówi: Przy nawiasach, cudzysłowach i zdaniach wtrąconych ton spada lub podwyższa się, w zależności od treści.
2. Nadal występująca obcość stylistyczna.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
-2
Tompie, obcości stylistycznej nie ma, bo całe opowiadanie jest raffaellowe. Co innego gdyby to był artykuł naukowy na temat bogini Minnetty czy innej świętej Kościoła Fallicznego. Wtedy oczywiście obcość stylistyczna byłaby ewidentna. 😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
-1
To ja pozwolę sobie jeszcze dopytać, gdyby ktoś miał ochotę odpowiedzieć. Męczyła mnie Końska z Rudą. Zastanawiam się, czy ich postacie są dość wyraziste i czy ich pseudonimy i imiona nie mieszały się Wam w trakcie czytania. Dopóki nie przyszedł mi do głowy pomysł mgły wojny, na potrzebę sceny seksu jedyną ideą było uczynienie z nich NPC, ale nie uśmiechało mi się odzierać z charakteru postaci, które sprawiły mi tyle trudu 😀
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
-1
Skoro pytasz: Zerkłem i obaczłem, co następuje. Ruda jest ruda, Końska jest szatynką, dziewczyn jest trzy, więc można się domyśleć, że blondynką jest nie Ruda i nie Końska, więc Olga. Ale nigdzie nie jest to powiedziane wprost. A pierwsze zdanie, w którym się pojawia kolor blond:

Dziewczyny odwracają się plecami do mnie i Olgi, po czym blondynka porozumiewawczo kiwa mi głową

można odczytać tak, że blondynka i Olga (oraz dziewczyny) to nie ta sama osoba. Jakaś prawdziwa NPC? 😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
@MrHyde Można, ale nie trzeba... 😀
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+2
0
Jak się wszyscy tak obszernie wypróżniają nad tym tekstem... ;P to ja także zostawię swoje trzy grosze. 🙂)

Fajnie z tą grową terminologią ale jednak odrobinę za dużo. N.b. "lokacja" także jest raczej używana w kontekście gier, a nie znalazła się w słowniczku. Mi - bardzo przeszkadzała kursywa. Ale ja ani z terminami growymi ani Celtyckimi nie mam specjalnych problemów. Zresztą - język żyje, i bardzo dobrze, że się rozwija. 🙂

Poza Olgą, pozostałe dziewczyny to zdecydowanie NPC, są w tle. Pojawiają się kiedy trzeba - zaprezentować tylek czy końską twarz. I słusznie - tu Olga gra pierwsze skrzypce i tylko w dłuższej formie mielibyśmy - mam nadzieję - poznać je bliżej.
W dodatku nie jestem pewien, czy znam gracza, z tak głęboką immersją w grach, jak bohater, który zauważałby czy ktoś jest zakompleksiony albo czy się akurat nie umył...
W sumie to zdecydowanie materiał na dłuższe opowiadanie! 😛 Bohater zauważa, że dla Olgi to nie pierwszyzna, ale enpecki to zdecydowanie nooby, bardzo przydałoby się wyjaśnić tę całą intrygę, jej cel i zachowanie pozostałych dziewczyn, ich punkt widzenia.
To aż prosi się o głębszą analizę psychologiczną, zwłaszcza, że dziewczyny rzadko grają, a tu są aż trzy.

Mamy tu chociażby niesamowitą Olgę, ktora z marszu wyzwala w zakompleksionych, niemytych enpeckach ukryte wampy.
Mamy Szczura, enpeca, który zalicza wpierdol na każdej przerwie, czemu nikt z party nie zapobiega ani nawet o tym nie wspomina.
Jak rozumiem z konfliktu w pociągu, Olga mogłaby to zrobić z łatwością (zapobiec), jednak pozostaje na los Szczura i jego... hmmm... złotej halabardy in spe - obojętna.

Złota halabarda jest innym przykładem nadmiaru terminologii związanej z grami - w LoL akurat, skąd większość growego flow pojawią się w opowiadaniu, taki przedmiot nie istnieje w kontekście sugerowanym przez tekst. Ekspienie także nie ma takiego sensu, a build to przepis na postać, który trzeba tworzyć w każdej rozgrywce od nowa, zdobywając doświadczenie i przeznaczając je na zakup wybranych przedmiotów. Komplet takich przedmiotów, wzmacniających wybrane cechy postaci, właśnie nazywamy buildem. Każdą grę postaci zaczynają od zera a doświadczenie gracza polega na tym, że wie, którą postacią, z jakimi przedmiotami i w jakiej lokalizacji na planszy da sobie radę. Więc tutaj to Szczur będzie lepszy w Lola po dniu ekspienia, ale jego postaci w tej grze nie będą miały z tego powodu żadnych bonusów czy specjalnych przedmiotów…

Powiązki… to jakaś teoretyczna miejscowość, a nie, że brakuje "d"? 🙂) Mam wrażenie, że już o to pytałem... 😀

Co do oceny - zdecydowanie dobrze się czytało mimo wszystko. Choć od pewnego momentu w zasadzie całą treść stała się bardzo domyślna. Brakowało mi bardzo choć trochę uczuć, ale… to w końcu gra.

Kody na staminę!? Cziiiter! 😛
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
-4
Hajdzie, szukajka chyba wyprowadziła Cię w pole. Olga jest określona jako "blondwłosa" w drugim zdaniu wprowadzenia postaci.

Uścisku drogi! Odnosisz się do wielu kwestii i to bardzo konkretnie, postaram się to jakoś sensownie spiąć:

Mam wrażenie, że już o to pytałem...


Mam wrażenie, że zniknąłeś pod dyskusją, w której o tym rozmawialiśmy 😀 Nie jestem bez winy, bo na moim profilu wciąż brakuje zapowiadanego opisu.

Jeśli chodzi o slang, to mnie kursywa także się nie podoba — znajduje się w tekście tylko w imię poprawności, choć jej nagromadzenie każe się zastanowić, czy nie warto z niej zrezygnować. Dla narratora te słowa są absolutnie normalne i chyba tak powinny być przedstawiane czytelnikowi, by ten w pełni mógł cieszyć się dwuznacznościami. Lokacja z kolei nie znajduje się w słowniku, bo to słowo typowo polskie o dosyć oczywistym znaczeniu.

Co do Rudej i Końskiej jako NPC, to może i są one w tle, ale chyba nie na tyle, by okreslać je jako "non player character".
Krótko o wątkach szkolnych: co prawda nie mam ze szkołą traumatycznych wspomnień, ale wydaje mi się, że ze świecą szukać bardziej brutalnego i poznawionego empatii społeczeństwa, niż szkolne... community. Niemycie się Rudej jest pewnie powszechnie znane, a Olga może nie mieć potrzeby, żeby chronić Szczura. Może też lubić go mniej albo po prostu zbyt rzadko pojawiać się w szkole, by widzieć szansę powodzenia w takim protektoracie.

Zaskakuje mnie stwierdzenie, że opisywane dziewczyny są graczkami. Skąd taki pomysł? Wydaje mi się, że cała ta obudowana skupiona na grach jest tworem Rafała. Co do psychologii jednak dopowiem, że tekst jest inspirowany studium przypadku, w którym analizowano psychologiczne aspekty immersji właśnie. Immersji graczy spotykających się na gry role-play i potrafiących czuć się swoimi postaciami także po skończeniu sesji. Trochę przypomina to poczucie fanów seriali czy sitcomów, że aktorzy w realu (tu w odniesieniu do fikcji serialowej) są tymi samymi bohaterami, których grają. To tym bardziej szokujące, gdy sprowadza się do zmian w postrzeganiu samego siebie. I owszem, to temat na dłuższą opowieść lub nawet cykl. Korci, żeby się tego podjąć, ale uważam to za bardzo duże wyzwanie, by wciąż interesować czytelnika i unikać poczucia wtórności. Zobaczymy 😉

Mamy tu chociażby niesamowitą Olgę, ktora z marszu wyzwala w zakompleksionych, niemytych enpeckach ukryte wampy.


Trochę racja, ale z tymi wampami to chyba lekka przesada 😛 Dziewczyny "korzystają" z Marcina w mocno ograniczonym stopniu i tylko za plecami Olgi.

Na koniec jeszcze powrót do slangu. W tekście faktycznie dominuje LOL, ale słówka odnoszące się do innych gier nie są błędem merytorycznym. Mnie nie zależało na przedstawieniu życia jako Ligi Legend, tylko jako gry. Różnej, rozmaitej. Myślę, że tak z 30% słówek do LOLa nie pasuje, a niektóre, jak mgła wojny, mogą sie odnosić (chyba?) też do strategii tych takich z lotu ptaka. Twoja wiedza nt. gier jest zapewne większa od mojej. Życie przypomina mi trochę te paskudztwa, w których 5h klikasz na potworki, żeby na koniec dnia móc poprawić cyferki swojej postaci. To o to chodziło z expieniem i tą halabardą 😀

Dzięki za wnikliwy komentarz!
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
-5
Aha, jeszcze jedno, a propos naszej niedokończonej rozmowy pod innym opowiadaniem. Staram się wykorzystywać moje postacie w wielu opowiadaniach, a ich losy mają się czasami przecinać. Mam koncepcję na zupełnie inne opowiadanie ze Szczurem w roli głównej, a i pozostali bohaterowie na pewno jeszcze się przydadza. Być może znajdzie się miejsce i czas by nawiązać do historii z "Życie to gra" 🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
-1
Rzeczywiście. W takim razie przepraszam za zamieszanie.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
Kierowany wskazówką z innego komentarza - znalazłem. To samo powiem: I like it.
Może dlatego, że lubię podejście typu "combo wirtualu i realu". Sam je tu i ówdzie stosuję, chociaż innymi środkami.
@Vee dawaj dalej. Klimat zacny.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
SENSEIHu, bardzo miły i zaskakujący odkop. "Gra" jest lżejsza od Potężnych Artefaktów o zanurza czytelnika w nierealnym świecie zupełnie innymi środkami. Cieszę się, że doceniasz tę miniserię. Mam jednak kilka innych postaci, które zasługują na więcej uwagi i w najbliższym czasie pewnie to im poświęcę czas. W oczekiwaniu na nowy pomysł dla Rafała, Szczura i dziewcząt, których w pełnym inspiracji świecie wirtualnym zapewne nie zabraknie 🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
@Vee Doceniam, bo płynność granicy pomiędzy "realem" a "wirtualem" mnie od dawna fascynuje. Kiedyś to się nazywało "metafizyka", "parapsychologia" itd., a rozwój techniki wszelakiej wzbogacił środki zarówno te rodem z gier sensu stricto, jak i literackie powiewy Weny.
Nawiasem - mam w planach (po skończeniu bieżących i priorytetowych) napisanie czegoś , czemu już nadałem tytuł. "Efekt Mandeli".
Więcej, póki co, nie zdradzę 😉
Zaś co do gdzieś tam poruszanych neologizmów (chyba @Agnessa pisała) - jak nazwać rezultat rozbieranej sesji zdjęciowej PO imprezie?

"AFTER AKT" 😉 (Rzecz jasna nawiązuję do tytułu Twojego najnowszego opowiadania 🙂 Pozdro serdeczne.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
Nie lubię słowa "metafizyka", bo kojarzy mi się z akademickim zakuwaniem. Faktem jest jednak, że ten termin znaczeniowo rośnie. Osobiście uważam, że świat nie jest taki, jaki jest, tylko taki, jakim go widzimy i marzenia senne, wyobraźnia czy gry RPG nie muszą być mniej warte od realu. Tak więc jeśli Mandela miał umrzeć w latach 80. to w światach wielu ludzi tak jest i nic nam do tego 😉 Co tam wymyślisz? Ciekawe!

A afterakt rzeczywiście fajny. Przy całej mojej niechęci do ograniczania afteru i biforu do wydarzeń okołoimprezowych. Dlaczego moja kawa nie może być biforem do odpisów na komentarze? 😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
@Vee z efektem Mandeli już wymyśliłem... No, zarys. A ma to być "pełen metraż", zatem efekt, dwojako rozumiany, będzie za kilka miesięcy.

A... dzięki za bodziec do stworzenia żarciku dialogowego 🙂 Oto i on:
- Wyniki z egzaminu maturalnego z waszego ulubionego przedmiotu zostaną wywieszone jutro przy gabinecie dyrektora. Mam nadzieję, że dla wielu z was prawdziwa przygoda z fizyką dopiero się zaczyna.... że to start do kariery naukowej.
- A co, panie profesorze, z tymi, którzy nie zdali?

Siwy nauczyciel uśmiechnął się nieco złośliwie.
- No cóż... Nie antycypujmy. Ale jedno mogę powiedzieć. Dla ciebie, Kowalski, to może być meta. Metafizyka.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
Zachęcony Artefaktami zdecydowałem się cofnąć nieco w czasie.
Ciężar Artefaktów, tak ten dosłowny, fizyczny (choć atrybuty Olgi są chyba tez całkiem całkiem 😉) jak i ten literacki, jest nieco większy. Niemniej gdy chodzi o dobrą zabawę to Gra jest jak kruche ciasteczko – do schrupania na jeden raz 🙂 Przeczytałem jednym tchem i uśmiałem się co niemiara. Dowiedziałem się przy okazji skąd Rafał nabył doświadczenia, które pozwoliło mu przygotować scenariusz gry życia dla Szczura.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
Sajmonie, zawsze miło, gdy tak wierny czytelnik zostawi pod opowieścią kilka literek 🙂

To co zauważasz na końcu, że Gra wyjaśnia drogę Rafała do stworzenia rozgrywki dla Szczura było jedną z moich głównych intencji. Staram się tak łączyć moje teksty, by można je było czytać w dowolnej kolejności i zawsze wyciągnąć dla siebie jakieś smaczki. Tę historię z Artefaktami łączą męscy bohaterowie oraz tematyka gier, ale klimat jest zgoła inny. Tam jest dramatycznie i momentami może przykro, a tutaj opowiadanie jest niemal od początku do końca komediowe. Tak rozumiany ciężar rzeczywiście jest mniejszy. Nie wiem co rozumiesz przez „ciężar literacki”, ale moim zdaniem brak piątego dna, a nawet metafor (!) nie degraduje literacko tego tekstu. Wiem, że budzi mieszane uczucia, ale jest u mnie wysoko na liście najciekawszych.

Postaram się dostarczyć jeszcze niejedno kruche ciasteczko i trzymam kciuki za wiadomo co!
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
Pisząc "ciężar literacki" miałem na myśli dokładnie tylko to, że tam mamy bardziej dramat, a tu czystą komedię. Bez wartościowania, ani bynajmniej degradowania któregokolwiek tekstu 🙂 Chciałem tylko zauważyć, że pomimo wspólnej tematyki i wspólnych bohaterów to dwa odmienne gatunki literackie.
Zgadzasz się z tym komentarzem?

Dodaj komentarz

Zaloguj się

Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.