Co drzemie w głębi umysłu - Sadystka
16 listopada 2014
Co drzemie w głębi umysłu
Szacowany czas lektury: 7 min
Ludzie potrafią ukrywać rzeczy o jakich się Freudowi nie śniło.
Zajrzyj przez okno. Co widzisz? Pokój, oczywiście. Pozwolę sobie jednak doprecyzować twoją odpowiedź. To pokój nastolatki. Można poznać po plakatach na ścianach i natłoku ubrań, najwyraźniej leżących wszędzie tylko nie w szafie. Spójrz jednak na łóżko. Kto w nim śpi? Słodka blondynka, mówisz. Cóż, nie powiedziałbyś tego znając treść jej notatnika. Mówisz, że nie powinno się tego robić? Och, nie zgrywaj świętoszka Fausto! Jesteśmy demonami, czy nie?! No i widzisz, znów mam rację! Trzymaj i czytaj!
Siedziałam ze skrzyżowanymi nogami pod drzwiami sali, w której odbywały się zajęcia z historii. Pomysł dyrekcji, żeby lekcje zaczynały się o 7:30 i kończyły pół godziny wcześniej niż w pozostałych szkołach, był - przynajmniej według mnie - kompletnie nietrafiony. Zapiekły mnie oczy. To pewnie z niewyspania. Przymknęłam powieki i w tym samym momencie usłyszałam chichot. Nie musiałam otwierać oczu, żeby wiedzieć, że to Ona. Myślałam, że usiądzie przy uwielbiającej Ją koleżankach, ale po chwili poczułam jak (zapewne przypadkiem) zahaczyła torbą o moje kolano. Zerknęłam na nią kącikiem oka. Ciekawe, czego chce tym razem.
Należy wspomnieć, że wśród wszystkich trzydziestu osób (w tym czterech jej imienniczek), które chodziły na profil biologiczno-chemiczny, tylko Ola wzbudzała we mnie tak skrajne uczucia. Jeśli chodzi o wygląd, nie wyróżnia się niczym szczególnym, choć przyznać muszę, że ma ładne oczy. Szkoda tylko, że tak często są one pełne nienawiści. Zawsze otoczona przez wianuszek koleżanek (które obgaduje, gdy nie ma ich w szkole) wpatrzonych w nią jak obrazek, zawsze najgłośniej narzekająca na nielubianych przez większość profesorów (robi to pod publiczkę, bo sama ma ze wszystkimi nauczycielami dobre lub przynajmniej poprawne relacje) i zawsze gotowa by kogoś podręczyć (jakimś sposobem najczęściej jej ofiarami padają ludzie, których zna z czasów gimnazjum lub jeszcze wcześniejszych lat). Krótko mówiąc; jest jedną z tych dziewczyn, o których na pierwszy rzut oka wiesz, że są przewodniczkami stada lub - używając bardziej dosadnego języka - wrednymi sukami. Ja siedziałam wraz z Gosią (dawną znajomą Olki) przed Nią na historii (dwa razy w tygodniu), a że w przeciwieństwie do Małgoś, nie daję się wykorzystywać - wzbudziłam Jej zainteresowanie. Często mnie przedrzeźniała lub starała się wkręcać w różne (często nawet nieistniejące) akcje, takie jak zawody sportowe, czy zbieranie pieniędzy na chore dzieci. Widząc jednak, że zazwyczaj ignoruję to, jak usilnie stara się wyprowadzić mnie z równowagi, obierała na cel kogoś innego. Najczęściej kogoś niepewnego siebie i samotnego - choćby taką Gośkę. I takiego właśnie zachowania w niej nienawidzę. Z drugiej jednak strony, za to ją kocham.
Nawet jeśli zamierzała mi dokuczyć - przeszło Jej. Przesiedziała obok mnie całą przerwę, obgadując z koleżankami "Karasia" - że musi być niewyżyty, skoro robi takie trudne sprawdziany z historii. Zadzwonił dzwonek i przeszliśmy wszyscy do sali. Otworzyłam podręcznik, ale jakoś nie mogłam skupić się na "Kulturze i gospodarce II Rzeczypospolitej".
- Dlaczego właściwie darzę osobę taką jak Ola uczuciem? - zapytałam w myślach i sama sobie udzieliłam odpowiedzi. - Bo zdominowanie osoby o takim charakterze byłoby cudowne. Fetysze to jednak straszna rzecz. A w to, że moimi są seksualna dominacja oraz krew, zapewne nie uwierzyłoby wielu moich znajomych. Opanowana, spokojna, cicha, drobna - tak mnie widzą. Ale pod tym wszystkim, czai się ta moja "zła" strona, która pragnie zlizywać krew z czyjegoś związanego, opierającego się ciała. A najbardziej pociągające są oczywiście osoby, których związanie byłoby trudne. Czyli takie jak Olka. Niekoniecznie ze względów fizycznych, bo jestem silniejsza niż na to wyglądam. Raczej ze względu na to, że musiałaby ze mną pójść w jakieś miejsce, w którym będziemy same. Pokój w hotelu odpada z powodu kosztów. Ponadto pozostaje kwestia tego, że ktoś mógłby usłyszeć krzyki lub szarpaninę i wezwać policję. Zresztą, co tam policja - już wezwanie ochrony byłoby dla mnie problemem. Wątpię też, by dobrowolnie przyszła do mojego domu, a nawet gdyby, to musiałabym na jakiś czas pozbyć się z niego rodziców i zdobyć gdzieś mocne i długie sznury. To było po prostu nierealne. Od czego jednak jest wyobraźnia?
Usiadłam wygodniej i wciąż udając, że czytam, oparłam głowę na dłoni w taki sposób, by włosy zasłoniły twarz. Ten trik przydaje się, gdy chcesz odespać nockę, ale nie chcesz by ktoś to zauważył. Teraz oczywiście użyłam go w innym celu. Wyobraziłam sobie scenę, w której chciałabym się znaleźć.
Jakaś piwnica albo loch.
Jeśli nie liczyć wiszącego między obojczykami, jak naszyjnik, nożyka oraz długich, czarnych kozaków, jestem naga. Przede mną leży, a właściwie kuli się, na podłodze dziewczyna. Ręce i nogi ma związane grubym sznurem. Choćby chciała - nie będzie mogła się uwolnić. Przyklękam za jej plecami i nachylam się nad jej uchem, uważając, żeby naszyjnik nie naciął jej skóry. Jeszcze nie pora na to. Zabawmy się nią troszkę.
- Wróciłam - szepcę i śmieję się, widząc jak nieudolnie próbuje się wyszarpnąć z więzów. Przewracam Olę na plecy i siadam okrakiem na jej nogach. Widzę w jej oczach przerażenie, gdy przesuwam paznokciem po ciele. - Jak myślisz skąd napiję się twojej krwi dzisiaj? Z szyi? Nie, to już było. Z twoich niewielkich cycków? Kuszące, ale tak bardzo stereotypowe. A może cipka? - mocniej przyciskam paznokieć, powodując piśnięcie. - Nie, to lepkie miejsce też mi nie odpowiada. Wybredna dziś jestem, co?
- Proszę... - głos Olki jest słaby. - Proszę nie rób tego. Zrobię co zechcesz, ale nie rób tego.
- Czego mam nie robić? - bawię się wiszącym na mojej szyi ostrzem. Skupiam na nim całą swoją uwagę.
- Nie... nie używaj noża.
- Dlaczego? Dlaczego miałabym zrezygnować z czegoś co sprawia mi przyjemność?
- Zrobię co zechcesz! - Skąd wzięła siłę by krzyknąć?
- Dobrze - rozwiązuję jej ręce, ale nogi zostawiam bez zmian. - Znaj łaskę swej pani. Widzisz tamte pręty przy ścianie?
Kiwa głową.
- Podczołgaj się do nich.
Przez czas, który zajmuje Olce dotarcie do wyznaczonego miejsca, uważnie przyglądam się wystającemu ze ściany żelastwu. Jest idealne. Dziewczyna w końcu dociera do celu.
- Dasz radę wstać?
Gdy niepewnie kręci głową, uśmiecham się i pomagam jej się podnieść. Plecy ma zgięte, nogi lekko rozstawione, a z tyłu, choć o tym nie wie, żelazny, ostro zakończony pręt. Popycham ją lekko. Cofa się pod naporem moich rąk i krzyczy, zapewne czując zimny metal między pośladkami.
- Nadziej się na niego.
Patrzy na mnie z przerażeniem, a ja uśmiecham się perfidnie.
- Obiecałaś, że zrobisz co zechcę. A może zmieniłaś zdanie? Wolisz, żebym pocięła twoją skórę i zlizywała krew, a ty nie będziesz mogła się ruszyć z obawy o to, że przetnę ci gardło?
Opuszcza głowę, włosy spadają jej na twarz. Widzę, że obie możliwości przerażają ją równie mocno. Chwytam ją za podbródek i zmuszam do spojrzenia na mnie.
- Zawrzyjmy układ. Jeśli parę razy nadziejesz się na ten pręt, to cię wypuszczę.
W jej oczach widać tak wiele emocji. Niedowierzanie, strach, a w końcu determinację. Zaciskając zęby, robi to o czym jej powiedziałam. Krew tryska wesoło z jej wnętrza. Albo była dziewicą albo robi coś źle. Nieistotne. Widok krwi jest tak podniecający, że patrzę jak zahipnotyzowana. Po chwili Ola pada na kolana, dysząc ciężko. Związuję jej ręce za plecami.
- Obiecałaś... - mówi zdezorientowana.
- Kłamałam, kociątko - zwracam się do niej pieszczotliwie i gryzę w szyję.
Z fantazji wyrywa mnie dźwięk dzwonka. Pakuję się i wychodzę z sali. Następną lekcję mamy piętro wyżej. Jest tam ławeczka, więc nie musimy siadać na podłodze. Olka znowu zostawia koleżanki i przysiada się do mnie. Ciekawe, czy gdyby znała moje fantazje, nadal chciałaby przebywać tak blisko mnie.
Dalej myślisz o niej jak o słodkiej blondynce Fausto? Fausto?! Uch, i pomyśleć, że ktoś taki jak ty jest moim bratem. Nigdzie cię więcej nie zabieram! Naprawdę, zrozumiałabym gdybyś był ludzkim facetem, ale demon, choćby młody podniecający się czymś takim... to poniżej wszelkiej krytyki, doprawdy. Wracaj do domu! Ja? Ja mam jeszcze coś do załatwienia! Więcej demonicznej roboty, której my demony z wydziału "succubusów" zawsze mamy piekielnie dużo. No już młody, zmiataj! I... zostałyśmy same. Mój skarbie... Czas się zająć pracą. Za każdym razem zadziwia mnie jak podatny na erotyczne sugestie jest Twój umysł. Kto wie, jeśli dalej będziesz spisywać swoje sny, może kiedyś uda ci się zarobić pieniądze, które wy ludzie, tak bardzo kochacie? I ja też dostałabym premię... Ech, awans w naszym wydziale jest trudny, więc bardzo byś mi pomogła. Pocałuję cię na dobranoc. Uśmiechasz się, więc urok działa. Śpij dobrze, moje kociątko i nie zapomnij spisać swojego snu!
Obudziłam się przed wschodem słońca. Co dziś mamy? Sobota. Czemu więc nie śpię? Sen... mam wrażenie, że powinnam o czymś pamiętać... o czymś ze snu właśnie... hmm... nie. Jestem zbyt zaspana, żeby intensywnie o czymś myśleć. Zasłoniłam żaluzje w oknie i walnęłam się z powrotem na łóżko. Odpoczynek w dni wolne to rzecz święta. A rzeczy świętych się nie zaniedbuje.