Życie pary, sceny wybrane – Akt I: Koniec początku

4 stycznia 2024

Opowiadanie z serii:
Życie pary, sceny wybrane

Szacowany czas lektury: 1 godz 30 min

"Każda para ma dwie historie – tę na pokaz i tę prawdziwą, której lepiej nie rozpamiętywać."

Na serię "Życie pary, sceny wybrane" składają się trzy akty:
I – Koniec początku
II – Przeszkody
III – Miłość nas rozdzieli


Dla osoby, która pierwsza wskaże wszystkie nawiązania ukryte w tekście i napisze je w komentarzu, przewidywana nagroda – sesja zdjęciowa "Zuzy", która stała się inspiracją do powstania całego cyklu; szukajcie i odkrywajcie.

Pierwszą rzeczą, jaką Zuza zrobiła po przekroczeniu progu swojego nowego mieszkania, było zrzucenie całego swojego życiowego dobytku na ziemię. Następnie rozebrała się do samej bielizny i wyszła na balkon, trzymając w jednej ręce świeżo kupione i jeszcze zimne piwo, a w drugiej nieotwartą paczkę złotych cameli i zapałki.

Usiadła na starym drewnianym krześle, zapalając pierwszego z wielu papierosów, które tego wieczoru wypaliła. Wrześniowy, chłodny wiatr pieścił jej skórę pokrytą tatuażami, gdy patrzyła za żelazną balustradę.

Miała dwadzieścia dziewięć lat i przeżyła wiele związków, które były skazane na porażkę od samego początku – jednak po raz pierwszy w życiu czuła prawdziwy ból rozstania.


Urodziny Pauliny, które odbywały się w domu jej rodziców, szybko przekształciły się z kameralnego przyjęcia, przy którym podawano wino, w dziką imprezę, na której wódka lała się w niekontrolowanej ilości.

– Zuza, powiedz mi prawdę – zaczął Wojtek, bujając się na krześle i wskazując na pokaźny biust kobiety siedzącej naprzeciwko niego. – One są prawdziwe?

Zuza w zamian wskazała go szyjką trzymanej butelki piwa.

– Ty mi zaś powiedz. Czy nadal wkładasz sobie latarkę do gaci, żeby udawać, że masz tam coś więcej niż wróbelka w gnieździe?

– No weź. Masz tyle tatuaży na rękach i nogach, że pewnie też sobie zrobiłaś sztuczne cycki.

Odstawiła butelkę.

– Moon, kochanie. Czy twoim zdaniem moje cycki są sztuczne?

Monika, która siedziała obok, odwróciła głowę i z uśmiechem zanurzyła twarz w wielkim dekolcie Zuzy, ściskając jej piersi dłońmi. Wydawała przy tym pełne zadowolenia pomruki.

– Nakalm mnie mamooo…

Zuza palcem przywróciła ją do pionu.

– Ogarnij mamie coś dobrego, to i deser się znajdzie. Pyszna, soczysta brzoskwinia. – Spojrzała na Wojtka. – Moon chce powiedzieć, że są bez wątpienia prawdziwe.

Chłopak był zaszokowany.

– Ja jebie, siostra! Powiem rodzicom!

Monika wybuchnęła pijackim śmiechem.

– Mamo, a Monika ma większe wzięcie niż ja i mój krótki pindolek! Powiedziałam ci to wiele razy, zainstaluj w końcu Grindr, znajdziesz kogoś, kto cię pokocha… na przykład od tyłu.

Zuza również wybuchnęła śmiechem. Natychmiast opróżniła resztkę piwa z butelki i wzięła swoją torebkę, która wisiała na krześle, ruszając w kierunku drzwi prowadzących na taras. Pod nimi zauważyła grupę rówieśników Moniki, którzy właśnie otaczali jakiegoś niższego chłopca ledwo stojącego na nogach i wskazywali na nią palcem. Wiedziała już, co się święci.

W kapciach, które pewnie należały do właściciela domu, stanęła na tarasie i oparła się o balustradę. Nocne powietrze, zapowiadające rychły koniec lata, owiewało jej obnażone, zgrabne ramiona i nogi; były pokryte na całej długości sobie tylko zrozumiałymi, skomplikowanymi wzorami tatuaży. Wsunęła jednego papierosa do ust, osłaniając płomyk zapałki przed wiatrem.

– Przepraszam… – usłyszała cicho za swoimi plecami. – Czy ma pani może jeszcze jednego papierosa?

– Mam, dziękuję za troskę. Powiem od razu, że koledzy cię podpuszczają. Wróć do środka, zanim się przeziębisz.

– Naprawdę palę! Po prostu… zostawiłem w domu i…

– Ostatni facet, który próbował podrywu na papierosa, tego samego wieczoru skończył z twarzą w mojej cipce. Jeśli więc nie chcesz udawać, że jesteś psem samotnej kobiety, a ja miałam małą wysmarowaną masłem orzechowym, polecam uciekać.

Odpowiedziało milczenie, więc pomyślała, że odpuścił.

– Dlaczego pani sądzi, że koledzy mnie podpuszczają? – zapytał po chwili głosik.

– A lubisz masło orzechowe?

– Mam alergię…

Wypuściła chmurkę dymu.

– No i co ja mam z tobą począć? Dam ci papierosa, a po imprezie jak zobaczysz, że wychodzę, to podbiegniesz i weźmiesz do siebie. Położę się w twoim łóżku, a ty staniesz się moim cudownym husky, którego pani nauczyła używać jęzora i kocha masło orzechowe. W drugiej wersji wracasz do środka. Mówisz, że papierosa ci nie dałam, ale całowaliśmy się długo i namiętnie, ścisnęłam ci przy tym ptaszka tak mocno, że ci łzy stanęły w oczach. Dlatego teraz płaczesz. Wolisz tłumaczyć rodzicom, czemu szczekałeś w nocy, czy odejść z kopniakiem w dupę i kłamać?

– Mieszkam sam. Zresztą, obserwuję panią cały wieczór… i nie sprawia pani wrażenia kobiety tego rodzaju.

– Jeśli naprawdę to robisz, to jakiego koloru mam paznokcie?

Znów cisza.

– Ciemne – odpowiedział po chwili. – Nie tak czarne, jak pani, podobne do piór kruka włosy, sukienka albo tatuaże. Zdaje się pani tutaj kimś ważnym, może nawet wyjątkowym. Kiedy inni raczyli się jeszcze winem, Paulina przyniosła pani od razu piwo. Kiedy zaczęli pić wódkę, pani pozostała przy swoim piwie. Siedzi pani zaraz obok Moniki, chodzimy razem na kilka zajęć. Muszę przyznać, że jest pani bardzo ładna, roześmiana… piękna.

– Młodziutki jesteś, jak studiujesz razem z Moon. No dobrze, podejdź i powiedz mi, czy są ciemne.

Kiedy stanął obok, uświadomiła sobie, że jest jeszcze niższy, niż oceniła go na początku; mogłaby mu dosłownie włożyć cycki w twarz, ale bała się uszkodzić jego duże, okrągłe okulary w cieniutkiej oprawce. Nie pomyliła się z tym husky, miał naprawdę piękne, niebieskie oczy, ozdabiające jego pocieszną, dziecięcą buzię, bez choćby najmniejszego zarostu.

Drobną nadwagę tuszował luźniejszą, choć idealnie zapiętą pod szyją koszulą. Gęste blond włosy zdawały się buntować przeciwko temu, że próbował je uczesać.

Im dłużej mu się przyglądała, tym mniej mogła się oprzeć wrażeniu, że bardziej przypomina słodką małą dziewczynkę niż prawie dwudziestoletniego mężczyznę. Była gotowa wyjąć tusz z torebki i umalować mu oczka, które patrzyły na nią z przerażeniem.

Uniosła dłoń i pokazała mu swoje paznokcie w kolorze grafitu.

– O co się założyliście?

Westchnął ciężko, opuszczając twarz.

– Jeśli wejdę z panią do środka, nie będę musiał więcej pić, a oni opróżnią połowę wódki na raz. W innym przypadku ja będę musiał to zrobić.

Zuza uśmiechnęła się, wydmuchując dym bokiem ust.

– I tyle? Trzeba było powiedzieć, że ci strzepię tutaj na balkonie i w zamian wybrać sobie najlepsze auto.

Znów westchnął.

– Nie mam prawa jazdy…

– Czyli wziąłbyś mnie do siebie taksówką?

– Wracam nocnym autobusem.

– Damę do autobusu? Rozczarowujesz mnie, piesiu. Stanika bym ci za coś takiego nawet nie pokazała.

– Przepraszam… po prostu, już nie mogę. Nigdy nie piłem alkoholu, a teraz jest go za dużo. Jeśli oni każą mi to zrobić, zwymiotuję i nie będę mógł pokazać się na uczelni. Proszę, niech będzie pani tylko tak dobra i wejdzie ze mną do środka… Oczywiście, kiedy skończy pani palić! Nawet nie za rękę, czy coś…

– Ty przyszedłeś się targować, nie ja. Wydajesz się mówić szczerze i sympatycznie. Odprowadzisz mnie na moje miejsce, pójdziesz do lodówki i przyniesiesz mi jeszcze jedno piwo. Pasuje?

– Tak… Naprawdę przepraszam, że przeszkadzam… Zawsze postępuje pani w ten sposób z obcymi mężczyznami?… Zmusza ich, by zaspokajali panią oralnie?

– Myślałeś, że jak jakiś do mnie podbija, to lecę za nim do kibla grać na fiucie Odę do radości, jakby miał tam flet?

Przeraził się.

– Nie! W życiu bym tak o pani nie pomyślał ani o żadnej kobiecie! Przepraszam! Pewnie się teraz pani obrazi i…

Wrzuciła niedopałek do popielnicy, gdzie leżały inne, i złapała go za mokrą, miękką dłoń. Pociągnęła go do środka, mijając jego osłupiałych kolegów.

Z namiętnością i głośno powiedziała:

– Tylko pamiętaj, piesku, że mam straszne podrażnienia od truskawkowych. Idealne byłyby karbowane, ale nie będę wybrzydzać. Rzadko się zdarza taki ogier.

Okularnik zatrzymał się lekko osłupiały, jakby nieprzytomny, ale już ciągnęła go dalej do swojego krzesła. Kiedy puściła, pędem rzucił się w tył, zderzając się z ludźmi i meblami.

Wrócił, niosąc butelkę piwa, jakby była jakimś świętym Graalem. Bezgłośnie powiedział: „Dziękuję”.

Odszedł, przez ramię obserwując, jak kruczowłosa otwiera piwo nożem.

Monika dźgnęła Zuzę łokciem.

– A ten to kto?

– Zbłąkany, słodki szczeniak. Śpisz dzisiaj u mnie? Kaśka pojechała na weekend do rodziców.

– A czy dzik sra w lesie? Zgaduję, że bilet wstępu to amerykański Kubuś.

– A czy niedźwiedź sra w lesie?

– Czy akceptuje pani system ratalny? Krucho z kasą, a takie rzeczy kosztują…

– No nie wiem, nie wiem, Moon. Bez Kubusia to co najwyżej jedna pralinka do wyboru i tulenie bliźniąt do snu przez koszulę nocną. Deseru nie będzie.

Monika znów zaśmiała się pijacko.

– Wyobraź sobie, co by poczuła Kaśka, gdyby sprzątając, znalazła pod twoim łóżkiem pudełko czekoladek. Umarłaby na zawał, a ty musiałabyś znaleźć nowe miejsce na szybko!

Zuza wybuchnęła śmiechem.

Tymczasem na drugim końcu sali, wśród kolegów próbujących pokonać własne wyzwania, Kajetan wpatrywał się w roześmianą czarnowłosą kobietę i w jego głowie kołatała tylko jedna myśl: „Kim pani jest?”.


Dla Zuzy, starszej o dziewięć lat, Moon była ekwiwalentem; nie stanowiła kochanki per se, ale raczej stanowiła jakiś swoisty dorosły odpowiednik dziecięcej przytulanki. Pojawiała się regularnie między kolejnymi nieudanymi związkami z mężczyznami.

W łóżku wylądowały razem po raz pierwszy krótko po tym, jak Monika stała się pełnoletnia i tym samym stała się stałym elementem w jej życiu. Zuza, która uważała się raczej za heteroseksualną, dużo bardziej korzystała z bliskości, niż ją odwzajemniała. Czasem co najwyżej realizowała się jako jej domina.

Monika widziała to inaczej. Zakochała się w Zuzie od czasu, gdy skończyła trzynaście lat i zaczęła rozumieć swoją seksualność. W swojej wyobraźni wielokrotnie odtwarzała oglądane namiętnie sceny z lesbijskiego porno z jej cudownym ciałem. Z zazdrością spoglądała na mężczyzn przy jej boku, udając, że to jej nie rusza. Przynosząc Zuzie po raz pierwszy jej ulubiony trunek, straciła dziewictwo z pomocą jej ulubionej zabawki. Kłamała, że miała już zbliżenia z koleżankami z liceum, ale tak naprawdę była w siódmym niebie z tego powodu. Nie przeszkadzało jej, że czułość kochanki ograniczała się do masturbacji dłonią lub używania „pudełka czekoladek”, jak sama Zuza nazywała plastikowe pudło z Ikei, w którym znajdowały się fikuśne dildo i wibratory. Lekkie skłonności masochistyczne nadawały całemu charakterowi uległości; czuła rozkosz wobec tego, że tylko ona musiała lizać piersi lub cipkę Zuzy, często przy tym była związana i otrzymywała klapsy.

Do jej nowego mieszkania weszła z papierowymi torbami, w których były naprędce zrobione zakupy spożywcze. Widok rozrzuconych toreb i kochanki siedzącej na balkonie w negliżu, palącej papierosy, przywołał tylko jedną myśl: “Jestem w domu”.

Pospiesznie ustawiła zakupy obok rozrzuconych bagaży, wygrzebała z dna małej torebki otrzymany od ukochanej na dziewiętnaste urodziny prezent w postaci różowego chokera z serduszkiem i założyła go sobie na szyję. Podeszła na czworaka po brzydkich panelach, ale Zuza nawet nie spojrzała w jej stronę.

Odwróciła twarz, dopiero kiedy Monika polizała dłoń wciąż mokrą od butelki. Widać było, że mocno się starała uśmiechnąć, pomimo strużek tuszu na policzkach.

– Mam tutaj wspaniałą wannę i cholerną ochotę na zimną kąpiel.


Rafał zorganizował imprezę w knajpie z prostym założeniem: “Ma być dużo, głośno i dziko”. Nielimitowany alkohol i głośna muzyka były najlepszymi wyznacznikami tego wydarzenia.

Wojtek posyłał do Zuzy i swojej siostry uśmiechy, znacząco wskazując na towarzyszącą mu, pomarańczową od wybielacza na włosach, wypindrzoną lalunię. Jej push-up był widoczny nawet przez szeroki blat, a po kolejnej kolejce baisley’s zaczęła skarżyć się na swoje doświadczenia z castingu do Top Model.

– Uznali, że mam za duży biust i raczej nie zrobię kariery w modelingu…

Monika spojrzała w stronę czarnowłosej towarzyszki.

– Czemu? Zuza, ile zarabiasz na swoich zdjęciach?

Zuza od razu podchwyciła temat, odsuwając butelkę piwa od ust.

– Topless? Sporo. Jeśli mam zdjąć też dół, to więcej. Najlepiej płacą za te, gdzie się czymś bawię. Mówię ci, Moon, nie wiedziałam, że jest tyle fetyszystów gęstych bobrów. Zapuść się, jakby był grudzień i miało odmrozić małą, a otworzysz drogę do tysięcy portfeli. Olać te komercyjne programy, które rzucają jakieś dziwne wymogi.

Wojtek momentalnie wydał się zaszokowany.

– Zuza ma takie zdjęcia i ja ich nie widziałem?

– Wojtuś, w kategoriach z gejami mnie nie ma. Ja nadal mam tam konchę, a nie bakłażana. Idę palić.

Towarzyszka Wojtka od razu poderwała się, wyciągając ze swojej malutkiej kopertówki vap-pena.

– Pójdę z tobą!

Zuza wywróciła oczami.

– A futro masz? Piździ tam jak co najmniej w Kieleckim.

– Na chwilę!

Zuza wyciągnęła nową paczkę papierosów z torby, którą potem podłożyła sobie pod tyłek, by usiąść na kamiennych schodkach. Wypindrzona puszczała białe chmurki dymu o zapachu gumy balonowej, obserwując ją.

– Naprawdę tak zarabiasz?

Zuza zrywała już folijkę.

– Jestem wydziaraną niunią z dużymi cycami. Myślałaś, że siedzę w żabce na kasie i daję budowlańcom małpki, czy że w szpitalu operuję? Jestem ładna i lubię czuć się kobieco. Jak nie trafisz na oblecha ze ślinotokiem i erekcją po drugiej stronie obiektywu, a kogoś, kto ma wrażliwość i pomysł, jest przyjemnie pozować. Obecnie współpracuje z bratem Danieli, to ta mała ruda z piegami na twarzy. Czasem śmieje się, że przez to, jak dobrze mu to wychodzi, miewa ciche dni ze swoim chłopakiem.

Panna wybielacz podskakiwała już z nogi na nogę, aby się nieco rozgrzać, i nadal wypuszczała swoje białe chmurki.

– Wojtek byłby zazdrosny…

Zuza włożyła papierosa do ust.

– Jebać Wojtka. Jemu staje dopiero na widok twardego kutasa. Moon może ci opowiedzieć, jak oglądał gejowskie porno na telefonie bez słuchawek.

Wypindrzona uciekła do środka, mijając ją na stopniach. Zuza ucieszyła się z nowo nabytej samotności i zapaliła zapałkę.

– Przepraszam… – powiedział znajomy, nieśmiały głos. – Czy pani ma może jeszcze jednego papierosa?

Uśmiechnęła się pod nosem.

– Całą nową paczkę, ale co z twoją alergią na masło orzechowe?

– Wziąłem leki.

– Ale nadal byś ciągnął damę autobusem do siebie?

– Wyliczyłem budżet na taksówkę.

– Słódź jeszcze, może coś z tego będzie.

– Podsłuchałem co nieco i chciałbym zapewnić, że nie mam nic przeciwko czemuś tak naturalnemu, jak bardzo gęste owłosienie łonowe…

Zuza parsknęła, zaczynając kaszleć. Zapałka zdążyła zgasnąć.

– Słodzić, nie próbować mnie udusić.

– Owłosienie w tym miejscu na ludzkim ciele to spadek ewolucyjny. U niektórych jest gęstsze, u innych rzadsze… Jego usuwanie to współczesna naleciałość kulturowa…

– Powiem ci, że gdy się kąpałam przed imprezą, wyglądało to całkiem dobrze. Co prawda nie na gładko, bo jednak wole się czuć, jakbym miała trzynaście, a nie sześć lat. Ładnie wystrzyżone i umyte. Wcisnęłam się w moje czarne jednoczęściowe koronki, coby pasowały do pończoch, więc nie pójdę sprawdzić, czy przypadkiem nie odrosło jakoś dziko.

Wykorzystała jego milczenie, żeby zapalić nową zapałkę i przypalić papierosa.

– Odszedłeś czy doszedłeś tam z tyłu? – zapytała. – Mam mokre chusteczki, co najwyżej wytrzesz sobie, żeby nie było wstydu.

Spokojnym, trzeźwym krokiem przeszedł obok niej i stanął poniżej. Wydawał się jeszcze bardziej pocieszny niż wtedy, ale nadal jakoś dziwnie niedopasowany. Jak dziewczynka w ubraniach dużo starszego brata.

– Musi pani lubić czarny. Włosy, tatuaże, ubrania i nawet bielizna…

– A także dusza i płuca. Jaki kolor lubi mój mały piesio?

– Zieleń pani oczu. Przypominają mi oczy kobiety, którą widziałem w dzieciństwie na okładce National Geographic u dziadków.

– Słynna afgańska dziewczyna? Kusisz mnie, żeby dać ci tego papierosa.

– A jeśli… jeśli nie mówię tego, bo nie chcę pani zabrać do siebie i uprawiać miłość? Może po prostu chciałem panią bliżej poznać? Móc się dosiąść i porozmawiać?

Wydmuchnęła dym w jego stronę.

– Powiem ci, że tam na sali obok mnie i Moon jest wolne krzesło. Jakbyś usiadł, zębów by ci nie wybili. To twoja koleżanka ze studiów.

– Wstydziłem się.

– No tak, moja psina się wstydzi. Przychodzi, zna moje stawki i wyobraża sobie bujny żywopłot między moimi udami. Zadam ci jedno pytanie, a ty odpowiedz szczerze. Choćby skały srały, a ja miałabym dzwonić pod 112, że mały antropolożek ze wstydu mi zemdlał. Poradzisz sobie?

– Chyba…

Znów zaciągnęła się papierosem i wypuściła wolno dym przez dzióbek.

– Czy po powrocie do swojego łóżeczka albo gdy wejdziesz do łazienki, będziesz sobie wyobrażał moje nagie ciało i masturbował się, jakbyś chciał go urwać, a potem nadal go maltretował, gdy już się zrzyga z wysiłku?

– Nie – odparł bez najmniejszej chwili namysłu. – To byłoby niewłaściwe wobec pani. Czasem wyobrażam sobie pani skórę, zwłaszcza na twarzy i szyi. Pani dłonie są cudowne, więc jakie muszą być miejsca, o które zwykle kobiety dbają najbardziej? Myślę o długich nogach, jak byłoby ekscytująco móc się do nich przytulić i oprzeć o nie swoją głowę… Jednakże nigdy się przy tych rzeczach nie masturbuję ani nie wyobrażam sobie pani pozbawionej ubrań.

– Nawet ociupinkę?

– Jestem gotów to przysiąc na grób dziadka.

Uniosła lekko brwi, zaciekawiona.

– Ciekawy przypadek. Opowiadasz takie rzeczy wszystkim dziewczynom na podryw?

– Jednej. Pani. Tajemniczej i pięknej kobiecie, która trzyma się swojego piwa. Każdy na tej sali patrzy na nią z pożądaniem lub zazdrością. Jednakże oni widzą tylko zaspokojenie seksualne… Ja czuje się znów małym chłopcem, siedzącym przed dużym telewizorem na dywanie i oglądającym Xenę Wojowniczą Księżniczkę. Silną i piękną kobietę, która niesie pomoc i nadzieję tym, którzy jej potrzebują. Kiedy jednak moja Xena zaczyna się śmiać, przemienia się w jakąś boginię starożytnej cywilizacji. Musiała się dostosować, żeby przetrwać, ale nadal pragnę być tym, który oddaje jej cześć.

– Oj piesiu, piesiu… Powinieneś sobie znaleźć jakąś miłą i sympatyczną dziewczynę, której powiesz takie słówka na ucho. Myślę, że będzie miała szansę dzielić życie ze wspaniałym chłopcem.

– Nie chcę jakiejś. Chcę tylko… Nie wiem. Zaprosić panią gdzieś? Nigdy tego nie robiłem i chciałem, by wyszło porządnie… Może się poznać lepiej. Nigdy nie byłem na randce, więc nie wiem, czy tak to działa…

– Nawet po szkole z jakąś koleżanką na lody?

– Zawsze, gdy proponowałem, mówiły po prostu „fuj”.

– Miały powód? Nie wyglądasz na brzydkiego.

– To, co widać. Dodatkowo jestem nerdem, ulubionym wnukiem babci i kocham naukę, interesowałem się superbohaterami, zanim stali się modni. Moim jedynym towarzystwem była grupa od gier planszowych. Dopiero na studiach trochę to ludziom przestało przeszkadzać, ale… nadal nie umiem podejść do kobiety. Kiedy próbuję, czuję, jak mnie odpychają, jak bym nie był dość dobry… No i dopiero teraz przestali mnie nazywać: „Kajtek siusiumajtek”.

Zuza uśmiechnęła się rozczulająco.

– Masz na imię Kajetan?

– Po dziadku. Nie lubię tego imienia przez to zdrobnienie.

– Jest ładne. Śliczny szczeniaczek Kajtuś… – Pstryknęła niedopałek do wielkiej popielnicy. – Daj mi swoją rękę, Kajtuś.

Niepewnie podniósł rękę, spodziewając się, że znów go zaprowadzi w ten sposób do środka. Złapała jednak mocno za nadgarstek i pociągnęła ku sobie, przykładając tuż obok oka. Jego dłoń drżała nerwowo, bo jej skóra była miękka i przyjemna.

Poprowadziła jego palce po swoim policzku, po linii szczęki, po szyi i zatrzymała się pośrodku głębokiego dekoltu.

– Teraz masz powód, żeby wsadzić rękę do majtek. Nie goń za romantycznymi marzeniami. Mogą się okazać nie takie, jak tego pragniesz, i ugryźć cię w dupę. À propos, ja też lubiłam oglądać Xenę. Zawsze była moją idolką.

Wspięła się po schodach, zabierając swoją dziwnie dużą i ciężką torbę. On patrzył na nią, wciąż trzymając sztywno ramię przed sobą; gotów krzyczeć, że nigdy nie był tak blisko kobiety, która nie była jego mamą, ciocią lub babcią.


Monika leżała na Zuzie, w wannie pełnej wody z kostkami lodu, tuląc się do jej piersi Opowiadała o tym, że kupiła zapiekankę do podgrzania na wspólną kolację i butelkę jej ulubionego napoju. Jednak jej kochanka zdawała się oddalona myślami i Monika nadal nie potrafiła przyciągnąć jej uwagi.

Wiele kilometrów i ulic dalej, na drugim końcu miasta, Kajetan siedział na łóżku. Na swoich kolanach trzymał rozłożoną swoją ulubioną koszulkę, tę wzorowana na zbroi Stevena Rogersa – zawsze stanowiła największą w jego szafie, jednak zakładana przez jego pierwszą, i dotychczas jedyną, dziewczynę zdawała się mała i krótka. Pachniała ukochaną; jej osobliwą i cudowną mieszanką potu, perfum, nikotyny i whiskey.

Był gotów umieścić ją w worku strunowym, aby uczynić z niej swoistą relikwię. Wyciągać tylko wtedy, gdy ból będzie zbyt silny. Nie potrafił oderwać od niej wzroku, ponieważ całe jego mieszkanie, zbudowane w stylu nowoczesnego open space, było teraz klaustrofobicznie ciasne i pełne jej śladów.

We wspomnieniach jego ukochana stała przy regale, wybierając kolejne komiksy lub książki do czytania. Leżała na kanapie, czekając, aż zrobi popcorn i ułoży się na jej nogach. Jadła przy stole pizzę, z połową obsypaną papryczkami i polaną tak dużą ilością sosu, że nie było widać innych składników. Bosa kręciła pupą w samych majtkach i koszulce, która służyła jej jako piżama, smażąc naleśniki przy soulowej piosence. Depilowała ciało w wannie. Siedziała na sedesie, wymieniając tampony, i krzyczała na swoją małą, że krwawi jak samobójca.

Kajetan unosił koszulkę na wyciągniętych ramionach przed siebie, z nadzieją, że jeszcze raz poczuje dłoń na policzku i usłyszy to zalotne pytanie:

– Czy piesio ma ochotę na masełko orzechowe?


Polubił posiadanie samochodu, ponieważ jako kierowca nie musiał korzystać z transportu publicznego i stał się całkowicie niezależny. Jego koledzy częściej go zapraszali, ponieważ jego hybrydowa panda mogła ich dowieźć pod same drzwi, nawet jeśli byli nieprzytomni.

Norbert, Piotr i Błażej właśnie otwierali trzecią butelkę bolsa, gdy wrócił z łazienki.

– No kurwa, nie wierzą – powiedział Norbert. – Dawała mu nawet w drugą dziurę, kiedy się z niej lało! Jest tak dzika, że potrafiła się z nim rżnąć w przymierzalni w galerii, a raz nawet połamali łóżko!

– Jasne, a potem dosiedli różowego słonia i pojechali do McDonalda na szejki – odpowiedział Błażej przez śmiech. – Stary, ona wygląda na taką, co lubi facetów z hajsem na jej zachcianki, a nie robotników jeżdżących z Januszem volkswagenem T4 na budowę.

Kajetan usiadł na swoim krześle.

– O kim rozmawiacie?

Piotrek też się śmiał.

– Szejk uważa, że ta czarna cytata dziunia z dziarami, co bawi się butelką piwa, jakby trzymała fiuta… Ta, co siedzi obok Moniki z etniczności… Widzisz ją? No. Szejk twierdzi, że chodziła z jego kuzynem.

Norbert znów się obruszył.

– No przecież! Miała mniej dziar wtedy i była trochę młodsza, ale to na pewno ona! Ponoć nawet załatwiła mu trójkąt z drugą laską i patrzył, jak się bawią przywiązany do łóżka! Tamta ją rżnęła w dupę takim wielkim kutasem z plastiku! No kurwa, nie wierzą!

Błażej i Piotrek nadal się śmiali.

– Twój kuzyn – rzucił Piotrek – ponoć jest ojcem dziecka anglistki z liceum.

Norbert posłał mu wściekłe spojrzenie.

– Bo ta głupia rura mówiła, że bierze pigułki i robili to bez gumy. Dlatego teraz zapierdala po budowach u Janusza, żeby płacić alimenty, a nie studiuje.

Kajetan już go nie słuchał, tylko wpatrywał się w puste krzesło obok kruczowłosej kobiety. Chciał podbiec i je zająć. Powiedzieć, że już ma samochód i zawiezie ją, dokąd tylko będzie chciała. Zapewnić, że nic nie wydarzyło się tamtej nocy. Co więcej, przestał szukać z takim uporem zdjęć topless Lucy Lawless i przeglądać oferty sklepu z damską bielizną.

Może się śmiać, próbować go onieśmielać, ale teraz czuł w sobie nową, nieznaną dotąd siłę. Chce jej użyć, aby wykuć coś dobrego.

Ruda dziewczyna z piegami, Daniela, zbliżyła się, kręcąc swoimi chudymi biodrami.

– Któryś zatańczy?

Norbert spojrzał na nią.

– Dani! Wiesz, mam rewolucyjny środek na usuwanie piegów. Mogę ci posmarować w łazience, ale musisz wycisnąć tubkę. Najlepiej ustami.

Daniela wywróciła oczami.

– Dżentelmen jak zwykle.

Oparła się o Kajtka i również skierowała wzrok w stronę, na którą patrzył.

– O mój Boże – powiedziała z pogardą – jeśli myślisz, że dałaby ci zrobić to, co oferuje twój kolega, to jesteś w błędzie. Ona zna swoją wartość. Widziałam jej zdjęcia u Dominika. Gdybym wyglądała jak ona, miałabym kolekcję wibratorów i używała ich do lustra, a nie pozwalała się zbliżać typkom z małymi fiutkami.

Błażej się zaśmiał.

– Ale masz jeden i mięknie, kiedy tylko się rozbierzesz?

Daniela wytknęła do niego język.

– Kalina nie wspomniała, że atrakcją będą małpy, a Kajetan je przywiezie. Jeśli nikt nie chcę, to idę szukać dalej.

Kajtek odwrócił głowę i spojrzał na dziewczynę.

– Mogę iść, jeśli ci to nie przeszkadza…

Daniela uśmiechnęła się lekko.

– Choć jeden dobry w narodzie.

Wyszli na parkiet pomiędzy innymi parami szykującymi się do tańca. W większości byli to zakochani, wtuleni w siebie i kręcący małe kółeczka ze śmiechem. Daniela położyła mu wyciągnięte ręce na ramionach, a on oparł swoje na jej biodrach; między nimi istniała niewidzialna strefa oddzielająca ich ciała.

Również pokręcili kilka kółeczek, raz nawet obrócił ją w piruecie. Puścił ją zaraz z końcem piosenki, ale Daniela nadal trzymała go, patrząc nad jego ramieniem z coraz bardziej zdziwioną miną.

– Odbijamy – powiedział głos jego bogini zza pleców.

Daniela nadal stała z otwartymi ustami, jakby przetrawiała, co się dzieje. Zdjęła jednak wreszcie swoje ręce i pokryty tatuażami grzbiet dłoni zajął miejsce na ramieniu Kajetana, a po chwili przed jego oczami pojawił się duży biust podkreślony głębokim wcięciem kusej, czarnej sukienki i ponad którym wystawał zarys biustonosza w tym samym kolorze.

Zamknął oczy, uznając, że nie wypada na to patrzeć. Przed buchającym ciepłem i mieszanką zapachów nikotyny, piwa i perfum zbiec już nie mógł.

– Czekałam z kupionymi psimi przysmakami – mówiła, niecierpliwie, bębniąc palcami o jego plecy – a ty tutaj wyrywasz rude małolaty. Nieładnie piesio. Zero wierności.

Wzbierające gorąco uniemożliwiało Kajetanowi składanie myśli.

– Ja… Ja…

– Ty, ty. Dobrze tańczysz?

– Cio… Ciocia. Ciocia prowadzi szkołę taneczną! Zakochała się po obejrzeniu DirDirty Dancing! Uczyła mnie… Trochę…

– Piesio, antropolog i tancerz. Może wreszcie z kimś naprawdę popłynę. O ile w końcu puszczą moją piosenkę… Ej ty! Tak ty za tą konsolą! Pospiesz się! Piwo mi się grzeje! W gardło ci je wsadzę, jak będzie miało powyżej dziesięciu stopni!

Wielkie głośniki puściły pierwsze nutki Shallow, które znał. Wiele młodych par wybierało tę piosenkę na pierwszy taniec, a ciocia ćwiczyła z nimi dość skomplikowany układ taneczny. Nie był jednak pewny, czy tego właśnie oczekuje od niego jego Xena.

Ciocia Tola nazywała taniec rozmową bez słów. Wiedział też, że w niektórych kulturach pełnił on funkcję niemal rytualnej modlitwy, zagrzewającą do bitwy lub sposób na świętowanie. Bale minionych epok zawsze były sposobem na poznanie się lub pełniły funkcję rozrywkową.

To jednak, co robiła z nim Xena, nie miało z tym żadnego związku.

Płynął przez ciemność i eter, słysząc jedynie muzykę i czując swoją kruczowłosą boginię przy sobie. Jego ciało samo reagowało na jej ruchy. Jeśli zarzucała mu udo na biodro, chwytał je. Zmuszała go do wykorzystania siły w ramionach, wychylając się daleko w boki. Przyciskała go do swoich miękkich, pachnących cudownie piersi, całą twarzą, tuląc go. Stopy same znajdowały kroki, by nadążyć za nią.

Czuł się jak Bellerofont gnający na obłaskawionym pegazie ku szczytowi Olimpu.

Tak jak koryncki książę, nie dotarł tam.

Muzyka umilkła, a on nadal stał ze sztywnymi rękami zawieszonymi na jej biodrach. Nie potrafił się przemóc, by otworzyć oczy.

– Powiedz cioci, że nauczyła cię perfekcyjnie – mówiła w ciemności. – Ani razu nie złapałeś mnie za tyłek, a to już wyczyn. Jednakże broń albo zostawiłeś w szafce, albo ci się jednak nie podobam.

Oderwał ręce gwałtownie niczym poparzony. Liczył w głowie od dziesięciu w dół, zanim otworzył oczy. Nie było jej już tu, siedziała przy stole i piła swoje piwo, rozmawiając znów z Moniką, która miała zdziwioną minę.

Powoli, walcząc z niewidzialną wichurą i nogami, które nie mogły utrzymać ciężaru jego ciała, wrócił do stolika i zobaczył tę samą reakcję u swoich kolegów, co u dziewczyn. Ciężko usiadł na krześle, gdy wciąż patrzyli na niego, jakby właśnie dokonał jakiegoś brutalnego morderstwa na środku sali.

– Kurwa jak?! – udało się wreszcie powiedzieć Norbertowi.

Piotr chrząknął.

– Może to przez to, że tańczył z Danielą?

Błażej już wyrywał się od stolika.

– Pierwszy!


Kajetan w embrionalnej pozycji leżał na podłodze, trzymając kawałek materiału przy twarzy. Nie miał siły na wycie, rzucanie się, lub nawet najmniejszy ruch. Wiedział, że zadał swojej ukochanej tak bolesny cios, że już nigdy nie wróci. Oszukiwał się, myśląc, że może to jeszcze naprawić, ślepo wierząc w miłość.

Odbyta kilka godzin wcześniej rozmowa z przyjacielem pomogła mu znacznie bardziej niż sugerowane przez mamę spotkanie z psychologiem; był przecież u wielu, zawsze mówili mu to, co chciał usłyszeć i udawali, że wszystko będzie w porządku.

Wiedział, że wkrótce będzie musiał podjąć działania. Teraz również mógł coś zrobić, jak choćby doczołgać się do laptopa i wrócić dzięki zdjęciom Dominika do tego, co utracił. Nigdy przecież nie chciał jakiejś innej kobiety, poza swoją ukochaną.

Zresztą, to słowo. Jakiejś.

Przez to, co zrobił, brzydziło go jeszcze bardziej.


Otwarte spotkania dla miłośników gier planszowych odbywały się zawsze w ostatni piątek miesiąca. Próżno szukać nowych twarzy, najczęściej to drugie połówki stałych bywalców chcących zobaczyć, co robią ich partnerzy. Dzieciaki, które jak młodszy Kajetan miały łatkę outsiderów lub przegrywów i szukały tutaj przyjaciół, którzy ich zaakceptują.

Kajtek na szczęście dmuchnął na kostkę i wrzucił do swojej wieżyczki. Jeśli wynik będzie większy od trzech, znów zbliży się do wygranej.

– Jedynka! – ryknął ze złością.

Siedzący dookoła towarzysze odetchnęli z ulgą. Mieli wciąż szansę na zwycięstwo, jeśli w jakiś sposób usuną go z Korony Władzy lub pozbawią talizmanu.

– Użyję topora, by zrobić tratwę – powiedział Atlas, którego wojownik stał na polu lasu.

Kajetan skubał wargę, analizując sytuację na planszy do Talismana. Zrobił jednak zeza, kiedy tuż przed nosem wyrosła ręka z tatuażami.

– Daj okulary, piesiu – powiedział głos Xeny. – Ember tłumaczy to tak mętnie, że sama muszę przeczytać zasady.

Kajtek odwrócił się gwałtownie i spojrzał na siedzącą bokiem przy sąsiednim stole swoją czarnowłosą boginię. W towarzystwie trzech innych dziewczyn, będących stałymi bywalczyniami, choć niebrzydkich, była jak nowiutkie, ekstremalnie drogie porsche zaparkowane przy komisowym szrocie. W ręku trzymała instrukcję do Odjechanych Jednorożców.

Kajetan jęknął przeciągle w strachu.

– Ale… Ja mam minusy i…

– To nic, muszę wyglądać mądrzej, jeśli mam wygrać. Ty wygrywasz? Wygląda na trudniejsze od chińczyka.

– Prawie… Jak… Skąd… Skąd pani się tu wzięła?

Pokazała mu język.

– Łaskotałam Moon przez pół godziny i opowiedziała mi o tych spotkaniach. Chciałam, żeby przyszła ze mną, ale stwierdziła, cytuję: „Muszę się uczyć do kolosa, a poza tym chodzą tam same dziwne typy”. Dziwaków żadnych nie zobaczyłam, jedynie te trzy sympatyczne dziewuszki. Poznaj Ember, Doris i Kanę. Może zaprosisz którąś na pizzę? Bardzo ci zależało. Jeśli nie, to ja je zaproszę, tylko będę musiała złączyć łóżka swoje i współlokatorki, bo się nie zmieścimy w tym czworokącie na jednym. Dasz mi te okulary?

Dziewczyny siedzące przy stole zachichotały i szepnęły coś między sobą. Najwyraźniej odpowiadało im takie nowe towarzystwo i nie zerkały zazdrośnie w jej stronę, jak miało to zwykle miejsce na imprezach.

– Ale tylko na chwilę… – jęknął znów Kajtek. – Zresztą to proste. Efekty są opisane na kartach. Zaklęcia działają natychmiast, magiczne mają specjalny efekt, kary się zagrywa przeciwnikom, a ulepszenia sobie. Wygrywa się, jak ułoży się siedem jednorożców przed sobą…

– To już wiem. Co powiesz na zakład, skoro je lubisz? Jeśli wygrasz przy tamtym stole, pójdę z tobą na pizzę i piwo. Jeśli ja wygram tutaj, umówisz się z którąś z miłych dziewczyn.

Po obu stołach przeszedł pomruk podziwu.

– Niesprawiedliwe – odparł Kajtek. – Teraz one dadzą pani wygrać, a mnie będą jeszcze mocniej cisnąć.

Zabrała mu okulary z nosa.

– Co zaproponujesz w zamian, piesku? Zależy ci przecież na randce.

– Odwrotność. Jeśli przegram, umawiam się ze wszystkimi trzema. Jeśli pani przegra, pójdzie pani ze mną na kolację i do kina.

– Piesio talent. Antropolożek, tancerz i jeszcze negocjator. Masz tę przewagę, że ja nie grałam w to nigdy, a ty pewnie masz swoje obcykane na bum-cyk-cyk.

Atlas odwrócił się ku niej.

– Pani się nie martwi, rozwalimy go.

– Trzymam za słowo misiu. Ja bym się bała z tobą wygrać, wyrwałbyś mi pewnie ręce ze złości.

Atlas zarumienił się i odwrócił do planszy.

– Przegrywasz, dziewczyny zgarniają darmową pizzę i co tam lubią do picia. – Xena założyła okulary na nos i wyglądając tylko jeszcze piękniej. – Wygrywasz, ja idę z tobą. Przegrywam, dorzucam drugą randkę w kinie. Wygrywam, umawiasz się z jedną wybraną przez siebie na indywidualne spotkanie.

Kajetan ugryzł się w wargę, szukając w jej słowach kpiny lub tego, że go podpuszcza. Nie, teraz był u siebie, a ona… ona nigdy nie próbowała zrobić mu na złość.

– Niech tak będzie – odpowiedział.

Zuza ruchem zawodowego szulera przetasowała ogromną talię ze wszystkimi dodatkami i rozdała między wciąż chichoczące dziewczyny. Atlas dźgnął go łokciem.

– Vuko, pobudka. Twoja tura.

Teraz jeszcze mocniej pragnął wygrać.


Nie skasował numeru Roksany, jak naprawdę miała na imię Ember. W swoich kolorowych kardiganach z ekologicznej wełny jawiła się jako milutka i dobroduszna istotka; patrzyła na świat przez różowe okulary o bardzo grubych szkłach.

Tamtego wieczoru, kiedy był na swojej pierwszej randce z dziewczyną w wegańskiej knajpce, po tym, jak w czasie pizzy z całą trójką wybrał ją, opowiadała o studiowaniu botaniki i o tym, że planuje ruszyć w świat kamperem; chciała podróżować i opisywać nowe gatunki roślin.

Gdyby sięgnął po telefon, wybrałby jej numer i powiedziałby:

– Rozstałem się z panią Zuzią. Chcesz znów wyjść gdzieś razem?

Jednak podświadomie czuł, że odpowiedź, jaką usłyszy, brzmiałaby:

– Przykro mi, Kajetan. Świat nie stoi w miejscu, bo ty jesteś szczęśliwy. Poznałam już miłego i lepszego od ciebie mężczyznę z krwi i kości. Daje mi radość, którą ty odebrałeś swojej ukochanej.

Zuza nie miała takich dylematów. Wiedziała, że przecież w końcu wszystko się ułoży. Zawsze tak się działo. Siedziała teraz w swojej nowej kuchni na podłodze, jedząc zapiekankę z mikrofalówki plastikowym widelcem i piła swój eliksir z kwadratowej butelki. Nie miał jednak odpowiedniego smaku, którego tak uwielbiała. Wiedziała, że jutro odwiedzi mamę. To tam będzie mogła płakać. Dzisiaj miała swoją przytulankę.

Przytulankę, która leżała przyssana do jej piersi i wydawała kolejne pomruki radości, kiedy Zuza manipulowała regulacją natężenia wibracji zabawki umieszczonej w jej kroczu. To był ich stały rytuał, na kolejne upadłe związki. Wkrótce powinna nadejść fala poczucia zwycięstwa. Nieważne, ile czasu będzie potrzebowała, aby dotrzeć do Zuzy.

Myśl, której nie dopuszczała do siebie to ta, że przecież żaden poprzedni facet nie był jej piesiem.


Monika pochyliła się, jak zwykle korzystając z okazji, by wsadzić głowę w piersi Zuzy.

– Widzisz go?

Zuza nie zwróciła na to uwagi, pijąc swoje piwo.

– Którego? Otylia chyba zorganizowała tutaj specjalne spotkanie grupy wsparcia dla facetów pod nazwą: „Mój penis był w Zuzie”.

Monika zachichotała.

– A nie kongres: „Wysłałem zdjęcie pindola Zuzie”?

– Nie pomieściliby się. Czasem mam ochotę wydrukować wszystkie te fotki w wielkim formacie, wynająć galerię i zorganizować wernisaż pod nazwą Ptactwo. Pośrodku bym podstawiła swój odlew bez głowy, obklejony ziarnkami. Czy zbyt wymownie?

– No dobra, wiesz, którego mam na myśli.

– Chyba go nie ma. Może go nie zaprosili albo się obraził za tamto, że wysłałam go na dwie randki. Nie moja wina, że zrobiłam super combo, a ten misiek walnął mu podobne.

– Nadal nie rozumiem, po co tam poszłaś. Masz jakiś fetysz grubych facetów z tłustymi włosami?

– Ej! Po pierwsze, dobry gospodarz trzyma konia pod dachem. Po drugie, takich tam nie było, sami mili ludzie. Dziewczyny zaproponowały mi roleplay. Stwierdziłam, że jak chcą, to włożę strój zdzirowatej nauczycielki. Dam im kilka klapsów linijką.

Monika uniosła się gwałtownie, patrząc prosto w twarz kochanki.

– Kim jesteś i co zrobiłaś mojej Zuzie?! Jak przejęłaś jej ciało?! Oddawaj ją natychmiast!

– Oj, ktoś tu ma zamiar zapoznać się z moim najnowszym nabytkiem. Końskie dildo z limitowanej edycji. Imponujące dwadzieścia cztery centymetry, nawet ja się boję go rozdziewiczyć.

Monika zachichotała.

– Idealne dla Kaśki. Stawiam orzechy przeciw dukatom, że fantazjuje o tym swoim ogierze pod prysznicem i ma na laptopie sekretny folder z takimi filmami. Dobra, cicho. Wojtek idzie. Pruderia, jakbyśmy były gimnazjalistkami na lekcjach biologii i nie wiedziały, co to cipka i siusiak.

Wojtek usiadł naprzeciwko. Od razu sięgnął po butelkę wódki, zalał do połowy szklanki i uzupełnił resztę colą. Pociągnął mocny łyk.

– Co Wojtuś? – zagaiła go Zuza. – Dzisiaj bez Baśki? Widziałam ją na fotkach Dominika. Pręży się co prawda jak ostra gwiazda porno, ale kocura to ona ma majestatycznego, szczotką bym jej go wyczesywała.

Wojtek nawet nie spojrzał w jej stronę.

– Zamknij się, głupia harpio. Rozstałem się z nią.

– Przykro mi. Nie podobało jej się wkładanie rzeczy do twojej dupy?

Tym razem obrócił się ze wściekłością.

– Czy był kiedyś jakiś facet, który wsadził ci chuja tak głęboko do gardła, że nie mogłaś gadać?

Nim jednak odpowiedziała, do stołu podszedł wysoki mężczyzna w garniturze.

– Zuza?! O Jezu Maria! Myślałem, że stamtąd źle widzę! Wyglądasz jeszcze lepiej!

Zuza przyjęła sztuczny uśmiech.

– Patryk! Ile to już lat? Dziewięć?

– Jedenaście. Do dzisiaj boli mnie wątroba po tym, jak próbowałem przepić twojego brata. Za to z biologią pomogłaś mi tak, że miałem celujący z układu rozrodczego.

– No widzisz, mam tę moc. Co tam u ciebie?

– W sumie nic ciekawego. Ożeniłem się, mam dziecko w drodze. Syn. Ty nadal prowadzisz bujne życie?

– Się wie. Przy rozstaniu przecież nazwałeś mnie jebaną suką bez serca. Mama lamentuje, że zajdę w ciążę albo wykończą mnie weneryki. Powiedziałam jej, że podwiąże sobie jajowody i wymagam badań lekarskich z tego samego dnia albo sobie mogą popatrzeć w internecie na inne laski z dużymi cycami.

Mężczyzna podrapał się po łysinie.

– Wiesz… To, co wtedy powiedziałem… Chyba nie było najlepsze. Byłem młody, głupi… Myślałem, że jest coś między nami więcej niż seks za alkohol. Głupio mi teraz…

– Patryk, zluzuj gacie. Ty masz bobo w drodze, ja wciąż jestem jebaną suką bez serca. Ze wszystkich, byłeś najmilszy. Kolejni nazywali mnie kurwą za flaszkę jacka danielsa, pierdolniętą pizdą z problemami z tatusiem lub wiecznie niedojebaną nimfomanką. To ostatnie akurat traktuję jako komplement. O, kolega tu przed chwilą nazwał mnie harpią i pytał, czy któremuś udało się mnie dusić chujem.

Patryk spojrzał na zaskoczonego Wojtka.

– O kolego! Byłem z nią pół roku, to się nauczyłem czegoś o niej. Tequila z jej brzucha smakuje jak łzy aniołów, za cycki ją mógłbyś tarmosić, jakbyś chciał wydoić krowę. Jeśli dałeś jej pindola do ręki, rzucała nim prawdziwe zaklęcia. Stopami człowieka doprowadzała do gorączki. Jednak, jak zdejmowała majtki, klękajcie narody. Co ona potrafiła tyłem i przodem to słowami nie da się opisać. Jeśli jednak zapytałbyś, czy to ciebie obsłuży oralnie, w końcu fajnie wygląda laska ze spermą na twarzy albo połykająca… Ba, pocałować spróbujesz lub do twarzy rękę uniesiesz… Ponoć był jeden odważny, co chciał ją tak podejść, bo była zalana w trupa… Otworzyła tylko oczy i zobaczyła jego fiuta kilka centymetrów od ust… Rozjebała mu lampkę nocną na głowie!

Zuza zaśmiała się.

– Boguś! To ten w piaskowym garniaku z blizną nad okiem, co stoi i na nas patrzy! Byłam z nim cztery miesiące! Potwierdzi. Wyjebał mnie z domu swoich rodziców, mówiąc, że mam się leczyć.

Patryk obejrzał się i znów spojrzał na Zuzę.

– Za jedno mogę ci podziękować. Oduczyłaś mnie wkładać w laski, które walą browary, jakby były facetami, i palą paczkę Camel na dzień, jakby nie słyszały o raku. Whiskey z gwinta mają za jakąś swoją komunię świętą i dopiero jak dostaną, to dopuszczają do siebie. Bywaj Zuza.

Pomachała mu butelką z piwem.

– Ciao Patryk. Ucałuj żonę ustami, którymi całowałeś moje kakaowe oczko.

Wzięła duży łyk i wygodnie usiadła na krześle, obserwując coraz bardziej przerażonego Wojtka.

– Ty jesteś pojebana… – powiedział wreszcie.

– Ja? Ja nadal mam to piękne nagranie, całe piętnaście sekund, jak sobie walisz i jęczysz moje imię. Tak, dokładnie to, które mi wysłałeś, bo podjebałeś od Moon mój numer. Myślałam, żeby przesłać to twojej mamie, żeby pochwalić się twoją walką z rakiem prostaty.

– Kurwa! Jebana kurwa!

– A ty całujesz matkę tymi ustami? Moon, twój brat mnie obraża. Może naprawdę jej to prześlę? Chociaż taki z niego krótkodystansowiec, ledwo kapie.

Wstał, biorąc butelkę wódki i szklankę.

– Skasuj to! I odpierdol się ode mnie i mojej siostry! Nie wiem, gdzie jeszcze znajdziesz jakiegoś pojeba, który będzie cię chciał!

Zuza złapała za twarz swoją smutno wyglądającą przyjaciółkę, tarmosząc jej policzki.

– Ty mnie, chociaż kochasz, prawda? Jestem twoją pojebaną, niewyżytą kurewką za butelkę amerykańskiego Kubusia, prawda?

Monika uśmiechnęła się słabo.

– Najwyraźniej mam jednak konkurencję.

Kajetan pewnym ruchem odsunął krzesło i usiadł, stawiając butelkę nowego piwa IPA tuż obok pustej; kropelki perliły się na schłodzonym szkle.

– Mam samochód. Wziąłem leki, kupiłem największy słoik masła orzechowego, jaki mieli w sklepie, i ładnie pachnące świeczki. Wywietrzyłem i dokładnie posprzątałem mieszkanie, założyłem nowo kupioną pościel.

Zuza otworzyła nowe piwo.

– Ember się ucieszy, że tak o nią dbasz. Pisała, że byłeś bardzo spięty na waszej randce, ale kupiłeś dla niej bukiet gerber. Czy wśród twoich licznych talentów jest też gotowanie piesiu?

– Radzę sobie z tym. Może nie jestem mistrzem, ale potrafię przygotować smaczne i proste dania.

– No to na co czekasz? Zadzwoń do niej i powiedz, że jest premiera Kapitan Marvel. Potem zabierz samochodzikiem do siebie, pokaż garnuszek samodzielnie zrobionego smacznego papu i lodówkę z jej ulubionym cydrem. Zapal świeczki, porozmawiajcie, wypijcie trochę dla odwagi. Potem jeszcze trochę wypijcie i połóż ją w swojej dziewiczo czystej pościeli. Zdejmij jej powoli majtki i wyobraź sobie, że musisz wylizać jogurt z dna kubeczka. Będzie twoja do końca życia. Trzeba czegoś jeszcze piesiu? Kolejne porady płatne ekstra, za jedno piwo mogę ci dać tyle.

Kajetan złapał piwo i przesunął je w swoją stronę.

– Jednej. Co powinienem zrobić, aby dostać pani numer? Chciałbym zadzwonić, że w kinie leci Kapitan Marvel, potem przewieźć swoim samochodem do mieszkania. Pokazać patelnię z łososiem w warzywach i lodówkę pełną schłodzonego piwa IPA. Spędzilibyśmy wspólnie wieczór, rozmawiając, a potem zawiózłbym panią z powrotem do pani domu.

– No zobacz, Moon, zaczął tak ładnie. Niereformowalny przypadek. Co złego jest w Ember?

– Nie jest panią. Żadna nigdy nie będzie. Czuję się jednak jak jojo. Raz mnie pani przyciąga do siebie, roztacza tą swoją dziwną aurę… pozwala na rzeczy, za które każdy zdrowo myślący mężczyzna byłby gotów na największe tortury. Kiedy jednak proszę o bardziej przyziemny rodzaj bliskości, odpycha mnie i najchętniej posyła w ramiona innej kobiety.

– Kilku tutaj to dostało piesiu, teraz przeklina moje imię, jakbym była diabłem w klasztorze nawróconych. Myślą, kto wymyśli lepszą wiązankę na mój temat. Nie chcę, żebyś dołączył do nich, jesteś zbyt uroczy. Może jestem po prostu jak wilcza jagoda? Jestem przepełniona trucizną, ale błogosławiona pięknem i żądzą.

– Więc pragnę spocząć w cieniu jej wielkiego krzewu, podziwiać jego piękno i drobne kwiecie. Wiem, że jej łacińska nazwa to Belladonna, co oznacza piękną panią i w to wierzę. Znam też prawdziwe zastosowanie jej leczniczych zdolności, które wykorzystywane są od wielu wieków.

Zuza wpatrywała się w te piękne niebieskie oczy, od których odsunęły się lekko okulary. Gotowa przysiąc, że takie nie mogą należeć do mężczyzny.

On cały zresztą nie mógł być takim ze swoją pocieszną słodką mordką. Pragnęła uczynić z niego małą dziewczynkę, która nie zagrozi jej w żaden sposób…

Mężczyźni, którzy ją wybierali, byli ociosanymi siekierą i młotami klocami z odstającymi twardymi penisami i otworami gębowymi z widoczną tylko dla niej strzałką „tutaj przyłóż krocze”. Nawet Monika, będąc kobietą, oferowała jej tylko to samo, charakterem i sposobem relacji pokrywając się z wybieranymi partnerami.

W nim dostrzegała tylko błękit bezchmurnego nieba. Może już mu pozwoliłam na zbyt wiele? – zastanawiała się.

Położyła dłoń na jego dłoni, również chwytając butelkę.

– O której zaczyna się seans?

– Kiedy?

– Dzisiaj. Za chwilę? Pół godziny? Godzinę?

Jęknął. Powrócił dziwny, niepewny i onieśmielony, androgenicznej urody chłopiec.

– Ale… Ale ja nie mam nic przygotowane… Myślałem, że…

– Kupiłeś specjalnie dla mnie nową pościel, masło orzechowe i świeczki. Trzy razy więcej niż każdy twój poprzednik. Co najwyżej buchniemy jakieś kwiatki ze stołu, a po filmie kupisz mi ostrego kebaba i czteropak z lodówki. Zjemy sobie u ciebie w kuchni przy świeczkach.

Znów jęknął przeraźliwie, puszczając butelkę.

– Wyobrażałem sobie to inaczej… Lepiej…

Na raz opróżniła prawie jedną trzecią butelki.

– Witaj w moim świecie. Na dzisiejszy wieczór zaplanowałam kilkukrotny orgazm, a dostałam dżentelmena, szukającego zamiast drogi do moich gaci, tej do serca. To będzie trudne, wielu powie, że wyrzygałam je, kiedy się najebałam po raz pierwszy.

Monika pochyliła się tak, że oparła się dosłownie o jej uda.

– No właśnie! Sama widziałam, jak je spuszcza do kanalizacji! Jak nie chcesz być szambonurkiem, poszukaj sobie własną mamcię z dużym biustem.

Zuza strzeliła jej siarczystego klapsa, przez którego dziewczyna wydała jęk podobny do czegoś pomiędzy rozkoszą, bólem a zaskoczeniem.

– Przybywa mój koń na białym rycerzu, a ta zazdrosna puścić mnie nie chce! – powiedziała Zuza, patrząc prosto w jej oczy i znów, wypijając sporą część piwa z butelki. – Zresztą wolę zniknąć, nim ktoś jeszcze postanowi, jak Patryk, powspominać stare złe czasy. Bardzo ostry na cienkim i dodatkowy czteropak ipek brzmi znacznie bardziej kusząco niż słuchanie o tym, jak poprawiłam ich życie. To co Kajtuś? Pelerynkę spakowałeś, by być bohaterem dla damy w opałach?

Kajetan wahał się.

– Ja naprawdę odwiozę panią do domu…

Ostatnim łykiem wypiła resztę piwa z butelki i odstawiła ją na blat.

– Sądzę, że gwarantem mojego bezpieczeństwa będzie Morze Czerwone występujące z brzegów. Ewentualnie dowiem się, że mój piesio ma też dziwne fetysze.


Zuza zawsze była wdzięczna matce za wiele rzeczy, takich jak ogromna uroda i doskonały metabolizm, które pozwalały jej żyć na bakier ze wszystkim. Elena jednak włożyła wiele wysiłku, aby przekazać córce swoje najważniejsze życiowe nawyki, które stały się niemal trzema filarami życia Zuzy.

– Zuziu, pamiętaj, że nie ma nic złego w posiadaniu większej torebki zawsze przy sobie. Małe torebeczki są dla dziewczynek liczących na wybawienie. Kobiety noszą torby pełne rzeczy, które mogą im pomóc w każdej sytuacji.

Dlatego Zuza stała się trzecią posiadaczką Starej Mary, po babci i mamie. Żyły ze sobą jak bliźniaczki syjamskie, zrośnięte biodrami, i towarzyszyła jej niemal wszędzie, gdzie szła. Jednak inne aspekty wyglądu Zuzy odwracały uwagę od jej brzydoty i ciężaru.

– Zuziu, zawsze należy posiadać tylko tyle, by móc spakować się w środku nocy w ciągu piętnastu minut i nieść samodzielnie, często całą bardzo długą drogę. Jeśli coś jest za ciężkie, by nieść, uznamy to za zbędne i będziesz musiała to porzucić.

Do prawie dwunastego roku życia Zuza nie miała zabawek, książek ani innych przedmiotów o jakiejkolwiek wartości. Każdy z nich mógł ciążyć mamie lub jej, kiedy podrosła, aby sama nieść swoje tobołki. Dwadzieścia dziewięć lat jej życia mieściło się w trzech torbach, które teraz leżały koło drzwi jej nowego, własnego mieszkania.

Rozglądając się i czując, że po raz drugi w tym roku, a może nawet w przeciągu całego życia, w końcu znalazła swoje miejsce na świecie, urządzała wnętrze według swojego gustu. Malowała ściany na piękne pastelowe kolory i wieszała na nich obrazy. Urządzała kuchnię, by w niej gotować. Skręcała wciąż leżące w Ikei regały, aby wypełnić je książkami i małymi drobiazgami, które nadadzą wnętrzu pewną przytulność. Uzupełniała kocią kuwetę w łazience żwirkiem, bo wreszcie przygarnie kotka.

– Tam, gdzie zjemy naleśniki i będziemy mogły usłyszeć naszą piosenkę, będziemy znów bezpieczne. Twój prawdziwy tata w końcu nas odnajdzie dzięki temu. Mężczyzna, który nas goni i przez którego ciągle uciekamy, chcę cię tylko zabrać. Nieważne, co powie, on nigdy nie był i nie będzie twoim prawdziwym ojcem.

Dorastającą Zuze w miejscach, gdzie zabrały ich kolejne podróże autostopem, pieszo lub pociągami na gapę, budził zapach smażonych naleśników i słowa piosenki Niny Simone Feeling Good.

Zawsze siadała pospiesznie do stołu i wpatrywała się w drzwi z nadzieją, że się otworzą i wejdzie przez nie mężczyzna tak piękny i dobry jak Brute, a jednocześnie mądry i zagubiony jak profesor Wilczur. Pewnie on też nie pamiętał o mamie i o niej, dlatego nie przychodził. Jednak w końcu ich odnajdzie, ucałuje mamę i nie będzie ona już więcej płakać, pogłaszcze Zuzię po głowie i będą zawsze razem jako rodzina. Nikt nie będzie chciał jej odebrać matce.

Był jednak czwarty filar, zamykający całe jej życiowe równanie i czyniący je pełnym. Słowa jej osobistego Bandyty:

– Dobre piwo lepiej zabija strach przed całym światem niż cała butelka wódki. Jednak to tennessee whiskey smakuje jak wolność i zwycięstwo. Ten, kto ją pije, nie może być zniewolony i zawsze wygrywa.


Kajetan unikał spoglądania na wijące się nogi w śliskich, czarnych rajstopach, które znajdowały się na dodatkowych krzesłach. Zamiast tego skupiał się na świeczce, która płonęła na środku stołu, oraz na swojej rozmówczyni.

– Trochę się zmieniło, ale było fajnie – powiedział.

Zuza wyciągnęła kolejny długi kawałek mięsa ociekającego gęstym, krwistoczerwonym sosem, który, ku jego zaskoczeniu, wyjęła ze swojej ogromnej torebki, by polać kebaba.

– Nie znam się, ale było zajebiście. Szczególnie podobało mi się, jak w finale wykurwia mu fajerwerkami w ryj, żeby pokazać, że teraz to ona dyktuje zasady. Faceci zawsze tacy są. Największy kogut w kurniku, a ty mała koszko, znoś grzecznie jajka.

Kajetan zawahał się, ponownie spoglądając na płomień świeczki.

– Coś jeszcze się pani podobało?

– Goose! Jaki ten futrzak był cudowny! Zawsze marzyłam, żeby mieć kotka. Niestety, będąc z mamą, mogłam tylko czasami się z jakimś pobawić, a w domu starego i jaśnie pierdolniętej, to by mnie zajebali, jakbym przyniosła coś z ulicy. Ich bachory by zdechły w męczarniach. A tobie co się podobało, piesio?

– Skrulle, które okazują się kimś innym, niż myślała Carol Danvers i decyduje się im pomóc, buntując się przeciwko Kree… Moja mama hoduje maine coony. Mógłbym zapytać, czy przy kolejnym miocie nie mogłaby pani sobie jednego wybrać i przygarnąć.

– Kaśka i właścicielka mieszkania by mnie wyrzuciły, jakbym przyszła z kontenerkiem i powiedziała: „To jest Nina, od dzisiaj mieszka z nami”.

Znów się zawahał.

– Nie musi pani odpowiadać, jeśli to nieprzyjemne, ale… pani rodzice też się rozwiedli?

Zuza przełknęła kolejny kawałek mięsa.

– Najpierw by musieli być małżeństwem. Stary był olimpijczykiem w skoku w bok. W sumie nie dziwię mu się, biorąc pod uwagę to, jak wyglądała mama i fakt, że jaśnie pierdolnięta dawała mu dopiero, jak potrzebowali kolejnego dziecka do ich anielskiego chórku. Wszystkie one takie same jak ona, złotowłose i płaskie jak deska kreślarska w jego gabinecie. Jak mnie ten babsztyl wkurwiał, to aż mi niedobrze. Przyszedł do mnie kolega z zeszytami, bo byłam chora? „Zuzanno, wolałabym, żebyś nie sprowadzała chłopców do domu, bo to ma zły wpływ na twoje siostry”. Siostry? Chyba zakonne. „Zuzanno, zauważyłam u ciebie tampony, wolałabym, żebyś poinformowała o swojej zbliżającej się menstruacji, a wtedy zakupię dla ciebie odpowiednie podpaski”. Niech temu, co wymyślił szkoły z internatem, dadzą najciaśniejszą i najbardziej cytatą anielicę, jaką mają wśród obłoczków. Jak najstarsza doznała niepokalanego poczęcia, stary musiał kupić mieszkanie dla niej i tego chudego fagasa w prezencie ślubnym, bo jaśnie pierdolnięta wykluczyła ją z grona rodzinnego. Jak potem już mieszkałam z Kaśką, to Aneta ciągle do mnie przychodziła z dzieckiem na rękach i płaczem w oczach. Znów ją bije i nie ma gdzie pójść po pomoc, a nie rozwiedzie się, bo jeszcze gorzej ją potraktują. Poszłam do niego i powiedziałam, że jeśli jeszcze raz podniesie na nią rękę, to go wykastruję tulipanem i udowodnię staremu, że przyznał się do dziecka dla hajsu. Ta głupia pizda potem załatwiła mi audiencję u starego, że grożę jej mężowi.

Kajetan połknął ślinę.

– Zawsze jest pani… Taką…

Zuza uniosła i wycelowała w niego widelcem.

– Jeszcze się nie bzykaliśmy, żebyś mógł mnie określać. Noc jest jeszcze młoda, przód nieczynny, ale umiem też inne rzeczy.

Puścił to mimo uszu.

– Hedonistyczną nihilistką?

– O, coś nowego i nawet zaskakującego.

– Zawsze myślałem, że kobiety to piękne i delikatne istoty, które należy pielęgnować i obdarzać uczuciem. Pani, natomiast… z jednej strony wydaje się nie lubić być oceniana przez pryzmat swojej seksualności, ale w kontaktach z płcią przeciwną stawia to na pierwszym miejscu i skupia się na własnej rozkoszy… Dużo pani pije i pali, jakby jej nie zależało, ale z drugiej strony bardzo dba o to, by ładnie się prezentować… Wydaje pani się mieć bardzo surowe osądy o ludziach, ale potrafi pani wyciągnąć pomocną dłoń, kiedy tego potrzebują… Jest pani pełna dziwnych sprzeczności…

– Chcesz bajeczkę i cycka na dobranoc? Jak stary zjebał całe moje dzieciństwo z mamą, a potem okres nastoletni? Nie byłam małą, słodką różyczką wyrośniętą w pięknym ogrodzie, przycinaną, pielęgnowaną najlepszymi nawozami i której szeptano czułe słówka. Nie wypuszczę pięknego pąka, który ktoś kiedyś zetnie, utnie mu kolce i podaruje jako wspaniały dar, jak miało to miejsce z jego córeczkami. Jestem bardziej ostem, który wyrósł na autostradzie, wdycha spaliny i cieszy się, że nic go nie rozjechało. Lubię też taką być. Czuć się silna, wolna i móc zawsze wygrać. Jak mówi klasyk, żyć szybko i umrzeć młodo.

Posłała gładkim rzutem widelec do zlewu, po czym z gwinta opróżniła resztę, drugiego już otwartego od przyjazdu, piwa, pomimo że przygotował dla niej szklankę. Nawet nie było po niej widać, że od początku wieczoru wypiła przynajmniej cztery.

– Mam iść palić przed budynek, czy mogę skorzystać z balkonu?

– Może pani z balkonu… Jeśli pani chce, zadzwonię do mamy i zapytam, jakie zioła pije na te dni miesiąca? Bardzo pomagają jej z bólami… Moglibyśmy w drodze powrotnej znaleźć jakąś aptekę i je kupić…

– Piesiu mi na ból pomagają przyjemności jak alkohol, nikotyna i orgazm. Dwa z trzech mam, może jednak się przekonasz, by dać mi trzecie. Zresztą, jak teraz wrócę, Kaśka będzie gderała, że śmierdzę, jakbym wypełzła z kadzi w browarze, i znów ją budzę po nocach. Jak ona wraca ze stadniny i wali od niej, jakby nie na koniach, ale pod nimi jeździła, to nic jej nie marudzę… Długo się tym sztacha, zanim pójdzie pod prysznic, gdzie będzie myślała, że nie wiem, co tam robi, wyobrażając sobie pewnie tego swojego ogiera Farosa. Pewnie ma piździsko rozjechane gorzej niż moje. W każdym razie grzechem będzie nie skorzystać z czystej pościeli. Mogę ci zrobić ręką albo stopami, jak cię rajcują takie rzeczy w nagrodę za trud.

– Nie! To znaczy… Jeśli pani tak zależy, to może zostać, ale ja będę spał na kanapie!

Położyła paczkę papierosów i zapałki ze swojej wielkiej torby na stole i złapała się za piersi, kiwając nimi.

– Dam ci się tym pobawić, przemyśl to dobrze. Oferta limitowana czasowo i gwarantuję pełną dyskrecję. Ember nie usłyszy nawet słówka o tym. Jest słodka w tych swoich kolorowych sweterkach i z aparatem na ząbkach. Powiedziałam jej, gdzie chodzę do fryzjera, bo sama się rozjaśnia na tę platynę i wtedy jej straszne żółte tony wychodzą. Pytała też, czy tatuaże na dłoniach bolą. No, a jak chichocze, to nawet mi w środku coś tam się rusza. Acz to może teraz przez to, że mam małą samobójczynię w majtkach.

Wyszła przez przeszklone drzwi na balkon, a Kajetan uśmiechnął się, że wreszcie dowiedział się, jak ma na imię jego Xena. Zuzanna, co oznaczało lilię bądź lotos.

Nie jest różą, co kochać uczyły mnie mama i ciocia – pomyślał jednak, sprzątając po kolacji. Ember taką może być, ale pani Zuzanna jest innym rodzajem kwiatu…

Kiedy wróciła, zdążył już ułożyć się na kanapie z kocem i zostawił lekko przyciemnione światło, by dać jej nieco intymności. Obserwował ją, jak kręci głową, wrzucając niesione paczki do torby i wyciąga stamtąd tampon. Ruszyła do łazienki, mijając go i ocierając się o jego nos udem. Nie podniósł jednak głowy, chociaż zostawiła drzwi szeroko otwarte.

Patrząc bez okularów w sufit, słuchał, jak szeleści pościel i lekko skrzypi metalowa rama łóżka. Potem nawet usłyszał coś w stylu cichego: „Czemu ja nie mam takich luksusów?”.

– Piesiuu – zawołała głośniej – nooo choodź przytul się do pani. Będzie tak sama leżała niezaspokojona?

– Nie. Chce się pani do mnie dobierać, prawda? Robi pani to z litości i tak naprawdę pewnie wcale tego nie chce…

– Chciałabym pójść znów do kina. Pod salą stałbyś ty i Ember, trzymalibyście się za ręce jak zakochani. Chichotałaby, gdy opowiadałbyś jej swoje historyjki, tuliłaby się do twojego ramienia zadowolona, że jesteś jej chłopakiem. Ponieważ lubicie podobne rzeczy, łatwo znaleźlibyście wspólny język. Wyobrażam sobie, jaka jest szczęśliwa, przez co parę lat później bierzecie ślub, rodzi ci malutką blondyneczkę i wkrótce chodzi znów z brzuszkiem.

– Ona to nie pani.

– Nie ja. Mnie też nie chcesz piesiu. Nie da ci się dogodzić.

– To nie tak… Przed Ember i tym dzisiaj z panią, o ile możemy nazwać to randką… ja nigdy nie miałem kontaktu z płcią piękną. Zresztą, mówiłem, zawsze się mnie brzydziły jak trędowatego. W liceum mieliśmy taką Lilianę, każdego na powitanie i pożegnanie mocno przytulała. Mnie mocno wyciągniętą rękę podawała tylko, kiedy naprawdę wymagały tego formalne okazje… Brakowało, żeby zakładała lateksową rękawiczkę. W końcu byłem tylko głupim prosiakiem, Kajtkiem siusiumajtkiem. Może więc pani zrozumieć, że moja wiedza w tych sprawach jest… żadna.

– Prawiczków też miałam. Żodyn nie narzekał na swój pierwszy raz ze mną. Zresztą jesteś naprawdę słodki i zasługujesz na coś miłego. Zrobiłeś dzisiaj dla mnie tyle fajnych rzeczy, że należy ci się nagroda za trud. Możesz spełnić marzenie każdego faceta, który oglądał dość porno, i przejechać mnie w dupę, myśląc, że dzięki temu będę miała jeszcze większy orgazm.

– Nie… Nie chcę tego doznać w ten sposób. Chciałem, by to było jakieś wyjątkowe. Świeczki, muzyka i powolne rozbieranie się w tańcu… Pani o tym naprawdę nigdy nie marzyła?…

– Skoro jestem hedonistyczną nihilistką, to mogę ci opowiedzieć, jak wyglądał mój pierwszy raz. Późny letni wieczór w leśniczówce, dookoła pachniał las i nocne owady zaczynały swój koncert. Słońce dopiero miało się skryć za horyzontem i tworzyło niemal magiczną aurę pomarańczowo-różowej poświaty. W swojej ulubionej różowej piżamce w jelonki szybko pobiegłam pisiu do wygódki na dworze, a kiedy wracałam, pod domem zobaczyłam nikogo innego, jak Bandytę. Starszego ode mnie mężczyznę o najpiękniejszych oczach, jakie było mi kiedykolwiek dane zobaczyć. Pił coś z kwadratowej butelki z czarną etykietą. Ponieważ zawsze byłam ciekawska, zapytałam, co on takiego pije, skoro ma taką zadowoloną minę? Odparł, że to specjalny magiczny napój i jak chce, mogę go powąchać. Powiedział wtedy zdanie, które mogą mi wyryć na grobie: „Dobre piwo lepiej zabije strach przed całym światem niż butelka wódki. Jednak ta tennessee whiskey smakuje jak wolność i zwycięstwo. Ten, kto ją pije, nie może być zniewolony i zawsze wygrywa”.

Uśmiechnęła się, tuląc się do poduszki.

– Pomyślałam wtedy, że gdybym ja ją miała, też bym była wolna i zawsze mogłabym wygrać. Nie musiałabym się bać tego strasznego mężczyzny, przed którym uciekamy z mamą, bo on nigdy mnie jej nie zabierze, i w końcu przyjdzie mój prawdziwy tata. Zapytałam, czy i ja mogę się jej napić. Zgodził się, ale postawił swoje warunki. Mężczyźni wywalczają wolność i zwycięstwo w imieniu kobiet, a te odpłacają im odrobinką swojego bólu. To nie było mi jakieś obce, mama nie kłamała, że sprowadzenie mnie na świat sprawiło go jej wiele, ale kocha mnie najbardziej na świecie i nigdy nie chciałaby mnie zostawić. Moje ciało krwawiło i cierpiało, bo pragnęło, żebym była taką silną kobietą jak ona. Kiedy się zgodziłam, podał mi ciężką butelkę i kazał wypić tak dużo, jak dam radę. Paliło w ustach i gardle, ale przełknęłam wszystko. Potem polecił zdjąć całą piżamę i stanąć na czworaka na takim krześle z bali i być cicho. Jeśli ktoś nas usłyszy, cała magia pryśnie. Robiłam wszystko, o co prosił, był w końcu Bandytą i dał mi wypić swoją miksturę. Uszczypnął mnie lekko w pośladek, złapał za łydki i nagle poczułam ból jeszcze potężniejszy niż przy miesiączce. Zupełnie, jakby coś mnie chciało rozerwać tam od dołu. Po chwili jednak przerodził się w przyjemność, inną od słodyczy, jakie dostawałam, czy tego, że przytulałam się do mamy. Zalewała moje ciało, a ja wbijałam zęby w belkę przed swoim nosem, byle nie wydać najmniejszego dźwięku i zepsuć zaklęcia, chociaż od eliksiru było mi tak dobrze. Wreszcie puścił. Kazał z powrotem włożyć piżamę i usiąść, choć czułam coś mokrego na udzie. Kiedy to zrobiłam, pochylił się przede mną, złapał za brodę i patrząc tymi swoimi oczami w moje, powiedział mi tak: „Dzisiaj byłaś odważną dziewczynką, więc musisz pozostać taką na zawsze. Nie pozwól, by ktoś zabrał twoją odwagę z ust i twarzy, bo będzie miało to smak goryczy i porażki. Jeśli jednak do tego nie dopuścisz, zawsze będziesz wolna i wygrasz wszystko, czego zapragniesz”. Po czym odszedł w stronę zachodzącego słońca, niosąc butelkę z resztą swojej mikstury. Nigdy go już nie spotkałam.

Westchnęła cicho.

– Więc, odcinając ten cały romantyzm… Dziewictwo straciłam z najebanym pedofilem w środku lasu, który mnie też chciał upić i brał na pieska na krześle z bali. Miałam dwanaście lat, tydzień wcześniej skończył mi się pierwszy okres, moje cycki dopiero stanowiły jakiś śmieszny zalążek, a cipka była gładka jak pupa niemowlaka.

Kajetan wolno otarł łzy płynące po policzkach.

– Przykro mi… To musiało być straszne doświadczenie…

– Nie, przeciwnie. Kładąc się na łóżku polowym w kuchni i słuchając, jak leśniczy za ścianą posuwa moją mamę, dosłownie piałam z dumy. W końcu niczego się nie przestraszę. Kiedy w naszym nowym domu odbędziemy nasz mały rytuał bezpieczeństwa, w końcu przybędzie do nas tata. Kiedy stamtąd uciekałyśmy dwa dni później, też się nie bałam. W końcu nikt już nigdy nie rozdzieli mnie z moją mamą, ten człowiek mnie nie zabierze od niej… Za to swój prawdziwy orgazm przeżyłam po Wigilii u starego i jaśnie pierdolniętej, na desce kreślarskiej w jego gabinecie, mając szesnaście lat. Piłam prosto z gwinta jacka danielsa, którego rozpoznałam jako miksturę Bandyty wśród prezentów dla starego, i miałam między udami uszy bratanka jaśnie pierdolniętej, który go dla mnie ukradł. Obiecałam, że jeśli zrobi mi dobrze ustami i ukradnie dla mnie butelkę, to pokaże mu moje cycki, bo od spotkania z Bandytą urosły do tego, co widzisz teraz. Jego mózg, przeżarty oglądanym po kryjomu porno, uznawał to za interes życia. Walił sobie przy tym konia. Stary otwierający drzwi miał inne zdanie. Wydzierał się na cały dom, że dosłownie wszystko się trzęsło. Odegrałam wtedy oskarową scenę płaczu: „Tatusiu, on powiedział, że jak wypiję dość dużo, to nie będzie bolało to brzydkie coś, co chciał mi zrobić!”, a moje ciało uznało, że to idealny moment na rozpoczęcie okresu. Wydawało się, jakby to on mnie rozdziewiczył swoją paskudną mordą. Bandyta miał rację. Byłam wolna, nie bałam się i wygrałam. Moc powróciła.

Kajetan nadal tarł łzy.

– A pani mama? Jak ona to znosi?

Zuza westchnęła ciężko.

– Myślisz, że to przypadek, że po dwunastu latach uciekania trafiłam do domu jaśnie pierdolniętej i starego? Tego, przed którym potrafiłyśmy wbiegać do ruszającego pociągu i na gapę jechać, póki konduktor nas nie zauważył? Albo mama musiała robić gałę z siedzenia pasażera kierowcy, który zgodził się nas przewieźć do najbliższego miasta, a ja leżałam z tyłu z głową pod jej chustą, aby nie patrzeć? Że z dziką radością dawała każdemu mężczyźnie, który zaoferował nam nocleg? Czasem ją odwiedzam, kupuję uwielbiane przez nią frezje i rozmawiamy. Opowiadam, że mój prawdziwy tata nadal się nie zjawił, by mnie zabrać. Zamiatam, grabię liście i zapalam znicz. Bajkę dostałeś, teraz chcesz sobie possać cycka?

– Nie! Jak może pani… Jak potrafi pani tak łatwo przechodzić z łzawych opowieści do takich dowcipów? Przecież to okrutne! Teraz czuję się gorzej z każdą myślą, że mógłbym chcieć coś pani zrobić…

– Jesteś pierwszym i ostatnim facetem, który poznał całą tę historię. Nawet moi bracia jej nie znają do końca. Zresztą, myślę, że Ember takich traum by ci nie załatwiła. Przyrównujesz mnie do Xeny, ona też się rypała na prawo i lewo, powiła nawet kilkoro dzieci, w tym jedno z centaurem. Sufitu porodówki nie widziałam, więc chyba nie jest ze mną tak źle. Co rusz jednak pojawiają się sezonowi zachwyceni widokiem takiej niuni i marzący jakby wyglądała jej twarz w ich nienarodzonych potomkach. Pakuję im się na głowę i robię mongolskie siodło, tak długo, aż stracą przytomność lub mnie zaspokoją. Jeśli chociaż są uprzejmi i pogadają, to może im nawet pomacham ręką i pozwolę pobawić się bliźniętami, ale jak zaczynają narzekać, że za mało, to robię imadło. Dopiero jak są dostatecznie mili i ciekawi, wchodzę z nimi w związek. Wtedy orzą moje podwozie, jakbym miała tam pole na Podlasiu. Zdradzę ci jeszcze jeden sekret. Tylko cztery osoby przez ostatnie siedemnaście lat dotknęły mojej twarzy, a jedną z nich był Bandyta. Stary próbował kiedyś pogłaskać mnie po policzku, kopałam go w jaja tak długo, aż się przewrócił i zrzygał z bólu. Dał mi za to tak po dupie, że nie mogłam tydzień siedzieć. Warto było, bo nigdy już nie próbował. O swoich ustach nawet nie wspominam.

Kajetan patrzał przed siebie.

– Mi przecież pani pozwoliła…

– Mówię przecież, że cztery. Masz cierpiętniku.

Coś spadło na jego twarz. Przyłożył blisko oczy, aby się przyjrzeć w ciemności, pachniało ładnie i było miękkie.

– Co to?

– Mój stanik.

Odłożył go powoli na oparcie, trzęsącymi się rękami.

– Robi pani to specjalnie!

– Bo mnie to srogo to bawi. Nigdy nie spotkałam tak zabawnego faceta, jak ty, a uwierz mi, było ich naprawdę wielu. Masz teraz dwie opcje, tak jak wtedy, gdy pół roku temu zagadałeś do mnie po raz pierwszy, przerażony. Pierwsze łatwiejsze. Zasypiamy, rano wychodzę stąd bez pożegnania i jak się znów spotkamy, udajemy, że się całkowicie nie znamy. Dzwonisz do Ember, umawiacie się na kolejną kolację i prowadzisz szczęśliwe życie. Córkę możecie nazwać moim imieniem i modlić się, żeby nie urosła na zołzę.

– Nie chcę jej! Nie jest panią! Mój dziadek był kulturoznawcą. Opowiadał mi zawsze o japońskiej sztuce wabi-sabi i jej motywie kintsukuroi. Wady czynią rzeczy piękniejszymi, pełniejszymi. Pani ze swoich opowieści też wydaje mi się taka. Tańcząc z Danielą, miałem wrażenie, że ona chce tylko idealnego tańca, gdzie będzie mogła poczuć się dobrze. Rozmawiając z Roksaną, czyli Ember, miałem wrażenie, że ona tylko pudruje wszystko i chce pokazywać z najlepszej strony, jakby cały świat był jedną wielką landrynką. Pani zaś jest Xeną! Zahartowaną ogniem bitwy, potężną postacią o dobrym sercu i mogącą kierować zasadą, że należy robić rzeczy w imię większego dobra! Nie pudruje pani prawdy o tym, kim jest, jest z niej dumna!… Nie chcę więc innej!… Nie chcę kogoś, kto wierzy, że wszystko się ułoży, bo on tak chce!… Nieważne jak będzie pani chciała mnie odstraszyć i zniechęcić, rzucając biustonoszami…

– Zaraz polecą moje rajstopy, one już pachną wszystkim. Stopami, cipką i dupką.

– Nie… Nie chcę być debilem śliniącym się, ponieważ ma pani większe gruczoły mleczne… Marzącym jedynie o tym, że między pani nogami jest jakaś droga do przedłużenia mojej puli genetycznej… Nie chcę być jak mój tata, który roztrzaskał serce mojej mamy, wybierając sobie niewiele starszą ode mnie kochankę! Mówiący o mojej kochanej mamie jako tej, która interesuje się tylko swoimi jebanymi futrzakami, wraz ze swoją siostrą robiącego ze mnie tylko głupiego mięczaka i zmieniającego swoje kochanki jak bieliznę, kiedy przekroczą dwudziestkę! Jest pani jak onyksowy posąg Isztar, naznaczony wieloma złotymi żyłami, czyniącymi go najpiękniejszą rzeczą świata! Przebywając z panią… nawet nie wiem, jak to ująć… Czuję wewnątrz siebie siłę! Mogę i pragnę walczyć! Nie dlatego, że inni patrzą, ale dlatego, że to właśnie pani przy mnie jest! Chcę odkryć, dokąd by mogła mnie zawieść ta ścieżka. Może i ja posiądę zdolność rzucania chakramem…

Zuzę zatkało.

– Przepraszam… – powiedział Kajtek z kanapy, przez łzy. – Chyba mnie poniosło.

– Przed chwilą ci opowiadałam ci o gwałcie i tym, jak rozjebane jest moje życie, a ty przepraszasz, że żywisz do mnie takie uczucia?

Pociągnął nosem.

– Tak… Miała pani o wiele gorzej niż ja i narzekam. Ma pani rację… po prostu rano zadzwonię do Ember i dam sobie spokój z uganianiem się za panią… Nie zasługuję. Jestem tylko brudnym niewolnikiem, który skalał schody pięknej świątyni dostępnej jedynie kapłanom i zasługuje na chłostę. Marzę o czymś, co nigdy nie będzie mi dane…

– Czyli nie mówić o drugim wyjściu? Tym, w której pytasz, czy zostanę twoją dziewczyną? Czekaj, wiem, co powiesz: „Nie tak sobie to wyobrażałem”.

Kajetan leżał z szeroko otwartymi oczami i patrzył w sufit, całkowicie rozbudzony.

– Nawet nie znamy się dobrze! W dodatku… ja nie wiem, jak się to robi!

Zuza zaśmiała się cicho.

– Proste. Idziesz w niedzielę do kościoła, przekupujesz organistę, żeby puścił „I wanna be your dog”. Idziesz na ambonę, przepychając się między aniołkami ze złotymi włosami. Wyrywasz mikrofon księdzu i mówisz do niego na cały głos: „Wy małe głupie deski z dziurką, będę teraz chłopakiem waszej siostry!”. Rzucasz go na ziemię i powolnym krokiem wychodzisz wśród eksplodujących płomieni, a za tobą niesie się smród obsranych reform jaśnie pierdolniętej. Zawsze marzyłam, żeby ktoś tak zrobił. No dobra, dzisiaj możemy się ograniczyć do mojego imienia plus formułki. Dajesz Kajtek, wierzę w ciebie. Uganiasz się za mną za długo, by nie spróbować.

Wahał się. Czuł, jak serce wali mu w piersi.

– Pani Zuzanno…

– Zuzo.

– Pani Zuziu… Wiem, że nie jestem najpiękniejszym mężczyzną i mam całą masę wad. Nie wiem, co należy i co można robić w związkach damsko męskich, mam jedynie jakieś kulturowe pojęcie o tym i pewne fikcyjny obraz relacji. Chcę jednak powiedzieć, że nauczyłem się prowadzić samochód, umiem gotować i gwarantuję, że zawsze podnoszę i opuszczam deskę…

Zuza zdławiła śmiech.

– Mów dalej!

– Chcę… Chcę powiedzieć, że zawsze będę starał się być możliwie najlepszym. Zasługiwać na wszystko, co zrobiła pani dotychczas, i to, co być może nastanie w naszej wspólnej przyszłości. Wierzę, że kiedyś oboje będziemy mogli nazwać to uczucie miłością, ale nie dzisiejszej nocy… Przysięgam też, że jeśli takie jest pani pragnienie, nigdy nie tknę pani ust… Pani Zuziu, czy uczyni pani mi ten zaszczyt i zostanie moją dziewczyną?

– Masz już pewien ogląd na to, kim jestem. Sam mnie nazwałeś hedonistyczną nihilistką. Faceci o mnie marzą, ale też się przede mną wzajemnie ostrzegają. Mogę być trudna, mogę rozczarować. Jesteś pewien, że właśnie tego chcesz?

– Od przypadkowo otrzymanego zaproszenia na imprezę, pierwszego kontaktu z alkoholem i prób zrobienia ze mnie pośmiewiska pokonuje trudności, których nigdy nie dane było mi napotykać. Nowa siła, jaką pani mi daje, pozwalała mi je pokonać, a nie przed nimi uciekać lub się z nimi jedynie zderzać. Jestem tak pewien tej decyzji, jak tego, że jutro wstanie nowy piękny dzień.

– Dobrze, piesiu. Będę twoją dziewczyną.


Kajetan po raz pierwszy od czasu, kiedy mieszkał sam, obudził się nie budzikiem, a zapachem naleśników i piosenką, w której wokalistka opowiadała o swoim szczęściu związanym z nadchodzącym dniem.

Potem dostrzegł krążącą po jego aneksie kuchennym postać w jego własnej, ulubionej koszulce wzorowanej na pancerzu Kapitana Ameryki, tak krótkiej przez pokaźny biust, że odsłaniającej brzuch, boczki z kolejnym tatuażem i biodra. Poniżej były tylko zgrabne pośladki opięte czarnymi figami, kiwające się w rytm muzyki.

Ten widok sprawiał, że czuł się niesamowicie dziwnie, nie dlatego, że mu się podobał, ale dlatego, że był jego świadkiem. W końcu w jego głowie pojawiła się odpowiedź na pytanie, które go nurtowało od czasu, kiedy stał wśród kolegów i patrzył na nią.

– Jest pani moją dziewczyną…

Odwróciła się i wysłała mu miły uśmiech.

– Pozwoliłam sobie zrobić śniadanie dla mojego piesia.

Zuza miała prostsze zdanie na temat tego, co się działo. Czuła się bezpieczna.

Ten tekst odnotował 12,621 odsłon

Jak Ci się podobało?

Średnia: 9.42/10 (22 głosy oddane)

Pobierz w formie ebooka

Z tej samej serii

Komentarze (20)

+5
-2
Zwykle nie komentuję na Pokątnych ale jak sama Autorka zachęca do szukania nawiązań i smaczków w tekście to nie mogę się powstrzymać. 🙃

Najpierw kilka uwag:
Bardzo przyjemnie się czyta opowiadanie, dobre otwarcie minicyklu, jasno rozrysowane postacie Zuzy i Kajetana. Tekat nie szczuje seksem, a Zuza szczuje cycem z odrobiną klasy, więc czytelnika nie męczą długie i powtarzalne opisy erotyczne. Za to bohaterowie w tle przewijają się jak w kalejdoskopie. Przyznaję to życiowe, ale jako czytelnik lekko się gubię w postaciach w tle, na szczęście. No i gratulacje dla autorki, po nie wyłapałem ani jednej pomylonej postaci lub imienia, winszuję. Fabuła skupiona na scenach może wydawać się rwana, ale ja jestem zdania że jest przez to bardziej ekscytująca, pokazuje punkty kluczowe i prowadzi nas przez długi okres czasu.

Żaden ze mnie prereader, nie czytam tekstu wyszukując brakujących przecinków i odróżniając dywizy od półpauz, ale wyłapałem dwa błędy. W jednej ze scen bohaterowie piją "baisley’s" zamiast zacnego "bailey's". Przy planowaniu przez dziewczyny czworokąta ze ździrowatą belferką Zuzą napisałaś "rolę play" zamiast "role play". Więcej twoich grzechów nie pamiętam, za wszystkie serdecznie nie żałuję.

Przechodzimy do konkretów. Co my tu mamy poukrywanego.

Na pewno całą gamę nawiązań filmowych, od Narodzin Gwiazdy, przez włoskiego bohatera filmowego Brute po Znachora - ale to pomijam, każdy może wygooglać. Mamy całą sekcję Marvela, żodyn się tego nie spodziewał. Żodyn.

Tekst o całowaniu matki przeklinającymi ustami to wrzutka z Nicka Fury, też z jakiegoś tasiemca Avengersów, bodajże Ultrona, ale kto je tam wszystkie zapamięta.

Pod pseudonimem Talizman w opowiadaniu znajdziemy też klasyczną gre planszową Talisman: Magia i Miecz. Klasyka nerdozy, aż dziwne że nie grają w Catan, Twilight Imperium lub Ticket to Ride. Autorka punktuje Odjechanymi Jednorożcami, dobra imprezówka, polecam też Eksplodujące Kotki tego samego wydawnictwa.

Ten przewijający się przez tekst o psie i przyrównywaniu do niego Kajetana to stara legenda internetowa o dziewczynie która świętuje samotnie swoje urodziny. Widziałem ją chyba jeszcze w zamierzchłych czasach na YAFUDzie i Demotywatorach. Zuza odwiedza bardzo nietypowe strony w necie i ma nieskrępowaną wyobraźnię. Absolutely disgusting. xD Nic dziwnego, w opowiadaniu hintuje też pegging, zabawę bielizną i sporo innych fetyszy.

Kubuś, ta maspexowa mieszanina chemikaliów jest dalej sprzedawana w Polsce? Jeszcze tego sanepid nie zamknął i rozgonił? Uroczy akcent.

Powoli kończąc, warto dodać że materiał który państwo czytają jest sponsorowany przez piwo IPA Żywca, papierosy Radomskie - bo Franz i Zuza mają Camele oraz Brown-Forman Corporation, ale czy to źle? Monotonia pitego przez Zuzę alkoholu podkreśla jej charakter i ucieczkę od życiowej monotonii oraz strach przed słabością. Ucieka oczywiście głęboko w szklankę i w stronę imitacji zachowań swojego gwałciciela.

Między Bogiem a prawdą, nie wierzę że wyłapię wszystko - harpia dusząca się chujem brzmi jak fabuła zaginionego opowiadanie Sapkowskiego do którego tylko Autorka ma dostęp. Niech ktoś sięgnie po wiktoriański język kwiatów i wyczyta znaczenie gerber i frezji - вот герой.

I niemal na pewno Autorka gdzieś cytuje Kapitana Bombę grubasa Walaszka. Jak nie w tym opowiadaniu to w innym.

Jak to podsumować? Historia o nerdowskim brzydkim kaczątku które zmienia się w łabędzia. No i oczywiście o bohaterce na pierwszym planie. Komu nie zawróci w głowie cycata dominująca typiara w stylu glam goth? W dodatku z nimfomanią, pasją do kraftów i podejrzeniem bordera? Istne fusion Dity von Teese i Billie Eilish, nawet Lady Gaga śpiewa Shallow w tle. Opowieść może trochę ckliwa, ale nieszablonowa, czekam na ciąg dalszy. Mam nadzieję że będzie w nim miejsce na omlety i piosenki Sharon Jones, bo ile można jeść naleśniki.

Daję 9tkę i komentuję jeszcze w poczekalni, bo na zewnątrz deszcz i ziąb, a do pociągu sporo czasu jeszcze było. Trzymam kciuki za dalszą twórczość, Rascal. 😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
-1
Nie będę szukał nawiązań bo ktoś przede mną zrobił to doskonale.
Mam nadzieję że wąchał pancerz z smutkiem nie dlatego że się rozstali.
A prostacie są zarazem tak sztampowe i nietypowe że nie wiem jak można było to pogodzić.
Wspaniałe opowiadanie a obie postacie po prostu budzą moją sympatię.
Plus za lekki nabijanie się z onlyfansiar
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
-1
Sorry, ale nie dygnoł a nie po to tu weszłem. Ale napisane ładnie 6/10
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
To co, po kolei?

@Nidaros – przez długość twojego komentarza i styl pisania, mój przyjaciel B., który śledzi moje poczynania, zapytał, czy majonez już tak rzucił mi się na mózg, że założyłam multikonto i skomentowałam sama siebie… i ciągle nie dowierza, że naprawdę może istnieć ktoś taki jak ja! *Ja też nie, może jesteśmy zaginionym rodzeństwem!*
Bardzo mnie cieszy twój komentarz i za każdym razem, kiedy go czytam, chichram jak głupia, bo moja samoocena pisarska poziomu "zdechły kret" (czy krety wychodzą umrzeć na powierzchnię, by zostać ponownie zakopane czy tak naprawdę wędrujemy po setkach zdechłych kretów, nie wiedząc, że one kiedyś istniały?) wówczas nawet zaczyna się ruszać (to pewnie larwy).
Za literówki dziękuje, zawinił program do poprawiania tekstu; znajdzie się pewnie takich jeszcze kilka, podobnie jak przecinków – ale w czasie rzeczywistym staram się to regenerować. Znalazłam choćby tennessee pisane wielką literą, a przecież @Tomp zawsze krzyczy "marki piszemy z małej!" (prawdopodobnie w przeszłości miał utarczkę z jakimś markiem i dlatego ich nie szanuje).
Tradycyjnie, przyjmując zasadę "śmierci autora" więc co miałam na myśli, nie napiszę i nie będę też tłumaczyć samej treści – tym bardziej że pewnie z kolejnymi częściami bardziej się rozjaśni.
Za kciuki dziękuje, ja mam nadzieje, że dotarłeś bezpiecznie i się nie przeziębiłeś.

Za to możemy sięgnąć do twojego Popdexu i sprawdzić, ile Nawiązanionów złapałeś (a przy okazji napisać @Xe, żeby się nie poddawał, tylko szukał innych, niewymienionych – piłka nadal w grze, sam @Nidaros się poddał):

Na pewno całą gamę nawiązań filmowych, od Narodzin Gwiazdy, przez włoskiego bohatera filmowego Brute po Znachora - ale to pomijam, każdy może wygooglać. Mamy całą sekcję Marvela, żodyn się tego nie spodziewał. Żodyn.


– Polecam sprawdzić tekst samego Shallow
– Til Schweiger z 1997 płacze, że odwołujesz się do makaroniarzy.



Autorka punktuje Odjechanymi Jednorożcami, dobra imprezówka, polecam też Eksplodujące Kotki tego samego wydawnictwa.



Kotki są zajebiste!
Na gwiazdkę dostałam Nokaut (gierka utrzymana w klimacie OJ i tych samych twórców), ale ponoć najlepiej się gra w układzie 2v2, więc szybko nie pogram.

Zuza odwiedza bardzo nietypowe strony w necie i ma nieskrępowaną wyobraźnię. Absolutely disgusting. xD


Na pokątnych też jest "Moje wyznanie" o byciu lizanym przez psa, touche!

materiał który państwo czytają jest sponsorowany przez piwo IPA Żywca, papierosy Radomskie - bo Franz i Zuza mają Camele


A za to masz kopa w dupę i przypinkę z uśmiechniętą buźką.
Kopa za Żywiec IPA (które nawet nie ma startu do prawdziwej IPA z lokalnego browaru, dlatego piję wyłącznie *tu tu tu tu* Little Rascal z Czarnej Owcy) a przypinkę uśmiechu za nawiązanie do Psów (pewnie dlatego B. uznał, że jesteśmy jedną osobą).

@Xe no niestety, jeśli wrócisz do ostatniego zdania 1 sceny, to ujrzysz odpowiedź.

@Alfredo przykro mi, że nie spełniłam twoich pragnień – *autopromocja nie hańbi* może więc sięgnij po pisane przeze mnie i @Tomp teksty "Wszyscy jesteśmy zwierzętami"? Jest tam znacznie więcej seksu. *koniec autopromocji*

Obu panom rekomenduje założyć konto, nie będziecie musieli czekać na moderację komentarzy.


Cóż, nadal dużo sekretów kryje tekst, więc:
Przygody krążą wokół nas na wyciągnięcie dłoni,
Do dzieła bierzcie się rycerze, przygodę ktoś dogoni,
Do dzieła bierzcie się, tak brzmi rycerska pieśń.

A stawka jest wysoka, bo Zuza jest naprawdę piękna.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+2
0
Przeczytałem to opowiadanie 2-3 razy. Naprawdę muszę przyznać, że jest niesamowite. Z pewnością jedno z lepszych jakie tu czytałem. Opis postaci Zuzy jest bardzo wyrazisty, tak jak poprzednik powiedział komu nie zawróci w głowie młoda, seksowna gothka z dużymi piersiami? Tekst czyta się szybko i przyjemnie, nie doszukiwałem się błędów. Czytelnik jest stopniowo wdrażany w mroczny i pełen bólu świat Zuzy. Dialogi wypowiadane przez nią i kreacja jej charakteru to mistrzowska klasa - wredna, bezpośrednia, chamska kiedy trzeba, w środku kryjąca dziewczynę skrzywdzoną, która poszukuje prawdziwej miłości i bezpieczeństwa. Dla mnie bezdyskusyjne 10/10. Przyznam, że nie mogę się doczekać kontynnuacji więc zapytam - kiedy możemy spodziewać się 2 i 3 części?

Pozdrawiam.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+2
0
Jeszcze nie czytałem opowiadania, więc odnoszę się (chwilowo) tylko do komentarzy.

Znalazłam choćby tennessee pisane wielką literą, a przecież @Tomp zawsze krzyczy "marki piszemy z małej!"


Tomp krzyczy, że MARKI piszemy dużą literą, a WYROBY małą. W tym przypadku owa "tennessee whiskey" to wyrób i piszemy małymi literami.
@Nidaros pisze, że dał "9" ale żadnej dziewiątki nikt nie dał. Coś ktoś pomylił. 🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
Masz mnie @Tomp, nie potwierdził mi się głos. Kara śmierci dla mnie za to podłe oszustwo, a jadąc autem na wykonanie wyroku jeszcze mandat za przekroczenie prędkości, ot co.

@Rascal - dziękuję pięknie za komplementy i polecanie karcianek, jak lubisz Kotki i Jednorożce to polecam Ci Autorko wspaniałą grę "Smoki" wydawnictwa Nasza Księgarnia. Problem z nią jest taki że im więcej graczy tym lepiej, ale jeśli przyjaciel B. lubi planszówki, to potrzeba wam tylko jakichś trzech znajomych lub jednej solidnej osobowości wielorakiej. 😉

Co do treści Twojego komentarza odniosę się jak nie będę akurat przysypiał, miło się zrobiło czytając tyle komplementów. Jestem tylko mężczyzną, mogę je sobie dawkować przez najbliższe pół roku, inaczej jeszcze bym przypadkiem się zarumienił.

Dobrze wiedzieć że zostały jeszcze ukryte easter eggi w tekście opowiadania. Kilku archeologów jeszcze się znajdzie. I może ja sam jeszcze raz poszukam, nie tyle dla mirrora sesji w stylu Suicide Girls, co ze wrodzonej przekory 🤔
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Szanowny @tajemniczyyy – niezmiernie cieszę się, że się spodobało.
Jeśli chodzi o akt drugi, to ukaże się on pewnie w ciągu tygodnia/półtora (na moment pisania tego komentarza), potem podobny czas oczekiwania będzie na ostatnią część; są one napisane i poddane wstępnej korekcie, ale tak naprawdę głównie przechodzą dopieszczanie (gdzieś znów jakieś słowo nagle okazało się zbędne, a to jakieś zdanie jednak dziwnie brzmi) i robię to w wolnym czasie.
Nie chcę też przejeść czytelników (choć jak w przyszłości ktoś natrafi na ten tekst, to od razu będzie mógł przeskoczyć dalej), a okres między świętami a nowym rokiem nie jest idealny do wrzucania długich tekstów (Akt drugi ma ~56k znaków, trzeci podobnie jak pierwszy ~72k) – stąd zachęcam bardziej do szukania smaczków, które ukryłam i sądzę, że po tym, jak będzie znana fabuła całości, powrót do pierwszej będzie jeszcze dziwniejszym uczuciem.

Również pozdrawiam, a ponieważ idzie Nowy Rok, to życzę wszystkiego najlepszego w nim.

@Tomp przygotuję lodowe okłady na tyłek i większy termos melisy – dosłownie słyszę jak klniesz grając w roomhack (tudzież homebrew) "Błędomonów", powstałych z "Nawiązanionów" (chociaż jak zobaczyłam przy czytaniu tuż przed wrzuceniem "gnący na pegazie" zamiast "gnający" to dosłownie usłyszałam, jak twoje zęby zgrzytają mi za plecami i ujrzałem obrazek Kajtka siedzącego na pegazie i gnącego pręty).

@Nidaros akurat wielokrotne obcowanie z dziełem (niekoniecznie w myśl inżyniera Mamonia) bywa przyjemne, kiedy znajdujesz w nim co rusz nowe elementy (a zwłaszcza po tym, jak pisałam do @Tajemniczyyy – kiedy będzie dostępna całość).
Ja na przykład potrafię sobie dwa razy do roku odświeżać KINOWĄ WERSJĘ* "Donniego Darko" od piętnastu lat i co rusz wyciągać kolejne małe elementy z tego filmu. Marzę, że kiedyś stworzę coś na takim poziomie i wtedy przejdę z szufladki "ambitny amator" do "wartościowy twórca".

* – Wersja reżyserska DD nijako stała się moją wolą do podejmowania po skończeniu i udostępnieniu tekstu "śmierci autora" (nie przedstawiaj intencji i tego, jak czytać twoje dzieło – tak było z moim poprzednim Człowiekiem Domino i tak będzie z całym Życiem Pary, to czytelnik ocenia bohaterów i zdarzenia, nie ja). Jak rozumiem, że Scott chciał sobie zrobić "Ostateczną Wersję Reżyserską" swojego Łowcy Androidów (po latach), tak w przypadku DD ma więcej z okaleczenia świetnego filmu. Domyślam się, że decyzji Kellyego, dlaczego jej chciał (studio go wyruchało), ale nadal kinowa >>>> reżyserska.
To taka rzadka sytuacja, kiedy twórca gorzej rozumie swoje dzieło, niż odbiorcy – podobną rzecz ma w sobie Christmas Evil (1980).
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
-1
Przepraszam bardzo, ale czy świeżo kupione i jeszcze zimne piwo, nieotwarta paczka papierosów i zapałki nie wliczają się do "całego swojego życiowego dobytku" rzuconego na podłogę? Bielizna też nie? 😉

Co to znaczy "być jak ekwiwalent"?
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+2
-1
Ufff…
Zaczynam rutynowo – od języka.
Błędów jak na pokatne standardy i tak długi tekst zadziwiająco mało, ok. 50; bardziej uchybień, bo większość to literówki, plus drugie tyle błędów interpunkcyjnych. Wykaz przesyłam na priv.
Strona językowa nie do podrobienia! Wyrastasz, Autorko, na mistrzynię dialogu!
Edycja dialogu też z tylko jednym uchybieniem. Niesamowicie barwny język pełen slangowych wyrażeń i sformułowań. Na dodatek niemal Ci się udało nie przenieść slangu z dialogów do narracji, co oznacza świadomą stylizację. Chapeau bas!
Postać Zuzy nakreślona wspaniale; barwna, kontrowersyjna, ale konsekwentna, co wyjaśnia ostatnie 15 procent tekstu opowiadającego historię życia bohaterki.
A teraz o moich subiektywnych odczuciach czytelniczych.
Z początku trudno mi się przebijało przez opowieść, bo nie wiedziałem, na co zwracać uwagę, co jest istotne, a co jest tłem. Bo też Autorka przekaz trochę gmatwa, a ja przywykłem do prostych treści. Męczy mnie rozsupływanie, kto, co i do kogo mówi i oddzielanie rzeczywistości od wyobrażeń. Jeślibym miał postulat wobec Autorki, to właśnie taki: popracuj nad tym, by niektórzy niedomyślni (jak ja) nie czuli się zdezorientowani.
Później ta trudność minęła i wraz ze skupieniem się Autorki na dwóch głównych osobach moja dezorientacja zanikła, zwiększając przyjemność z czytania.
W zakresie ogólnej tematyki widzę dużą zbieżność z Człowiekiem Domino – w obu tych opowiadaniach mężczyzna zachowuje się i wyraża jak nie z tej bajki, jak postać „śniona nieprzytomnie”, choć w Życiu pary Kajetan chyba miał być bardziej realny niż Tuweni. Tu i tam kobieta jest do bólu rzeczywista, stanowiąc kontrast wobec mężczyzny.
Zakończenie (cząstkowe, jak rozumiem) jest niezłe, a w każdym razie w moim stylu.
Po usunięciu usterek, dam głos. Jeśli zdobędziesz jeszcze jednego promotora na Główną, portal zyska drugie, obok Vee, młodzieżowe pod względem twórczości Autoryzowane Autoro.

Ponieważ jest tajemnicą poliszynela, że w pewnych (dotąd jednym) przypadkach tworzę z Rascal spółkę autorską, wyjaśniam, że Życie pary powstało całkowicie poza mną i jego publikacja była dla mnie taką samą niespodzianką, jak dla innych czytelników.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Tekst doczekał się poprawek mistrza "Błędomonów", który pokonał Elitarną Czwórkę Wielkich Nieprawidłowości – @Tompa.
Dzięki, @Tomp! Masz mema w nagrodę https://imgflip.com/i/8avg63
Liczę, że dotrzyma słowa i przyzna się do odkrycia pewnego nawiązania, które znalazł a @Nidaros przegapił i pomoże kolejnym szukającym <3


@MrHyde – czytając dalej, dowiesz się, że Zuza nie posiadała wiele rzeczy, stąd cały dobytek = tylko trzy, niewielkie, sztuki bagażu (powody tego pewnie domyślniejsi czytelnicy wyłapali). Czy świeżo kupione piwo, papierosy, zapałki i bieliznę (w której została) można za takowy uznać… chyba tak. Jednocześnie jednak stały się dobytkiem Schrödingera, jednocześnie będąc wciąż ze Zuzą, jak i na podłodze w mieszkaniu (bo balkon za jego część można uznać, a także później Zuza leży na podłodze).

Co do bycia jak ekwiwalent (za sugestią @Tomp zmienione "była ekwiwalentem") to może być to interpretowane na wiele sposobów i choć nie chcę sugerować żadnego, tak kolejne zdanie wskazuje choćby zastępstwo przy zaspokajaniu swoich potrzeb seksualnych (podobnie późniejsze, że Monika mimo bycia kobietą, jest taka jak faceci, których wybiera Zuza). Jest też coś, co być może ujawni nam (wkrótce) część druga i spowodować kolejną interpretację tego spostrzeżenia.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
Weź se to popraw:

Gotowa przysiąść, że takie nie mogą należeć do mężczyzny.



Jeśli chodzi o język i całą techniczną stronę, to wypowiedziano się już mądrze powyżej. Nie trzeba jeszcze moich trzech groszy.

A co do subiektywnych odczuć:
Piesio i Zuza pasują do siebie mniej więcej jak Werter ze swoimi cierpieniami i gruby budowlaniec, gwiżdżący z rusztowania za dupami. O ile Wertera mogę jakoś zdzierżyć, tak Zuza... No, kneblowałabym ją. I to nie z przyczyn natury sadystycznej, a raczej pragnąc spokoju i harmonii. Tylko ja i siła wyższa (jeśli istnieje) wiemy, jak bardzo chciałam, żeby odpowiedź na poniższe pytanie była twierdząca.

Czy był kiedyś jakiś facet, który wsadził ci chuja tak głęboko do gardła, że nie mogłaś gadać?


A także, jak bardzo czekałam, żeby ktoś to w końcu zrobił, jeśli jednak nie zrobił.

Ale napisane jest dobrze i widzę sens w tym, o czym chciałaś nam opowiedzieć, Rascal. Czytając widziałam tę opowieść rysowaną komiksem i masz ode mnie obiecanego kopa.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
No i jest 😁
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+2
0
@deal Tego obiecanego kopa jak mam rozumieć? Jeśli to nie tajemnica między Tobą a Rascal oczywiście!
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
@Tomp to nie tajemnica 🙃
Chciałam wykopać ją z poczekalni, ale ktoś ubiegł mnie o kilka sekund 🫠
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
Kongratulejszonz, @Rascal, za wyjście z piwni... poczekalni. Fajowo widzieć ten tekst na głównej, szeroko dostępny dla czytelników!

Zjadłem już całego łososia i sałatkę jarzynową, przehulałem sylwestra, morsowałem (ale to ty dzwonisz) i nawet wróciłem do domu, ale poszukać nawiązań nie miałem czasu.

Może kiedyś. I tak konkurencja do sesji zdjęciowej i wiecznej chwały w Valhalli jest jaka jest. 😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
Ja również dziękuję wszystkim, którzy pomogli (@deal za obietnicę, @Agnyzie za bycie cichym diabłem, @Tompowi za poprawki).
Liczę, że odbiór części drugiej, w której zamiast stalkingu dostaniemy wreszcie odpowiedzi "dlaczego postacie, które mają takie podejście do siebie, gorzko przeżywają swoje rozstanie" będzie równie pozytywny.

@Nidaros, żeńskie piwniczki to mylna obserwacja gatunkowa.
My samice, żyjemy na poddaszach z kocurami słuchając playlisty zbudowanej na podstawie Myslowitz, fińskiego folk metalu śpiewanego po szwedzku, Lany Del Rey, The Cure, Offspring, przebojów z lat 80 i Edyty Bartosiewicz… boże, mój algorytm na Spotiffy mnie nienawidzi.

Nadal nie ma zwycięzcy tego pościgu, chociaż @Tomp miał namiastkę widoku Zuzy w zamian za korekty i może powiedzieć jedno: "Ooooh". Zapraszam, chociaż podejrzewam, że tego jednego Mew to nikt nie znajdzie.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
@Rascal - ja swoje wcześniejsze ogólne opinie na temat Twojej twórczości podtrzymuję, dlatego już po wstępnym rzucie oka (i cycków 😀 ) na to opowiadanie, wypuszczam je z poczekalni. Dlaczego? Tak po prostu, bez dorabiania do tego piętrowych teorii i tłumaczenia się bez końca w komentarzach. Bo masz ewidentny talent do tworzenia oryginalnych historii z nieoczywistymi bohaterami i jeszcze bardziej intrygującą fabułą. Bo masz entuzjazm, chęci i jak na razie cokolwiek chaotyczny, ale już widoczny własny styl i wizję tego, co chcesz osiągnąć. Bo... nie interesujcie się, bo wiadomo, czego dostaniecie 😛

A nie rozpisuję się dłużej, ponieważ na wyłuszczenie z tekstu wszystkich smaczków, nawiązań, easter-eggów i najzwyklejszej przyjemności z lektury nie mam obecnie czasu i możliwości. Stąd masz ode mnie plusik nieco awansem, niemniej nie ciesz się na zapas - jeszcze się nad Tobą i Twoim pisarstwem poznęcam 😀
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
Dzień dobry Szanownej Autorce

Co do opowiadania oceniam/oceniłem je wysoko, aczkolwiek niekoniecznie lubię opowiadania, które budowane są na zasadzie retrospekcji, ujawniają przynajmniej w części co się wydarzyć może, czy też co napotkają bohaterowie. Oczywiście będąc niezwykle konsekwentnym bardzo często przy lekturze nowej książki szybko otwieram ją blisko zakończenia.

W zakresie skojarzeń kulturowych, w tym popkulturowych, literackich, cóż bohaterka opowiadania jakoś bliska jest tej z trylogii „Millenium” Stiega Larssona. Aczkolwiek na razie znajomość jej osoby ograniczona jest do relacji damsko - męskich, damsko - damskich i imprezowych. No i z lekkim zarysowaniem trudnego dzieciństwa/młodości/inicjacji, chociaż scenę opisaną w opowiadaniu trudno określić inaczej jak traumatyczną.

I skoro dopuszczalne są wolne skojarzenia jeszcze może bohaterka mangi autorstwa Isutoshi pod tytułem Slut Girl. Bardziej w zakresie wizerunku postaci, jak i sposobu traktowania męskiego protagonisty owej mangi.

W razie braku lektury w tym zakresie, zachęcam.

Ukłony dla Autorki.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+2
-1
Za sam motyw Eleny i Bruta masz u mnie bonus. Uwielbiam ten film, a ścieżka dźwiękowa z tańcem Eleny należy do mojej Top Ten.
Ktoś rzucił, że Zuza przypomina Salander. Też mi to przyszło na myśl, choć ma z pewnością fajniejsze cycki i woli młodszych.
Taki tam lapsus, żeby nie było za różowo:
"Zakochała się w Zuzy od czasu, gdy skończyła trzynaście lat"
Zgadzasz się z tym komentarzem?

Dodaj komentarz

Zaloguj się

Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.