Zaniedbany mąż

2 października 2017

Szacowany czas lektury: 22 min

Od pewnego czasu piszę sam dla siebie, realizując swe fantazje, nawet te najbardziej chore. Pomyślałem, że może warto się podzielić tym z moim ulubionym portalem i jego użytkownikami. Wszelkie opinie mile widziane. Pozdrawiam!

Jestem Marek, trzydziestodwuletni żonaty facet, który wraz z żoną dorobił się już pociechy, naszej siedmioletniej Mai. Córa ostatnio zaczęła sporo opowiadać o nowej koleżance z klasy, że chciałaby się z nią spotkać poza szkołą, zaprosić do nas. Dla mnie to żaden problem niech przyjdzie, lecz musiałem mieć pewność, że rodzice Diany o tym wiedzą. Któregoś dnia po południu odebrałem telefon.

- Szpakowski, słucham.

- Dzień dobry, tutaj Anna Jecher, mama Diany. Pańska córka dała mojej numer telefonu, aby się z państwem skontaktować, dziewczynki chciałyby się spotkać.

- A racja, witam. Chciałem mieć pewność, że pani o takim spotkaniu wie, jestem rodzicem i wiem, że każdy chce wiedzieć, gdzie są jego dzieci.

- Bardzo miło z pana strony. Nie byłoby problemu, aby Diana przyszła do państwa dzisiaj o szesnastej? Oczywiście ją przywiozę.

- Jasne, zapraszam. Wie pani, gdzie mieszkamy?

- Tak, kojarzę. Do zobaczenia!

- Do widzenia. - Zakończyłem i zająłem się swoimi sprawami. Krótko przed szesnastą słyszę dzwonek do drzwi. Córka przybiega ucieszona.

- To Diana! Poznasz ją tatusiu.

- Tak, tak, chodźmy słonko.

Otwieram drzwi. Młoda dama krzyczy "Dzień dobry!" i rzuca się z tuleniem do mojej córki. Faktycznie dziewczynki się lubią. Patrzę na matkę, kobieta uśmiecha się nieśmiało.

- Dzień dobry panu.

- Dzień dobry, proszę do środka, napije się pani kawy, czy herbaty.

- Przepraszam najmocniej, muszę pilnie podjechać do pracy, jestem potrzebna. Innym razem bardzo chętnie. - Znowu się uśmiecha, widać, że głupio jej odmówić. Muszę przyznać, że kobieta zrobiła na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Na pierwszy rzut oka widać, że to nie żadna zdzira, tylko kobieta doświadczona życiowo, która mimo to potrafi się uśmiechać i podchodzić do życia pozytywnie. Takie kobiety są wspaniałe. Bije od niej pozytywna energia, takiej dobrej, uczynnej, miłej, wspaniałej matki i żona. Taka co zadba o rodzinę, bo to jej daje radość życia. Co więcej mogę rzec? Fakt, że dopiero ją poznałem, więc mogła to być nieprawda, jednak czułem, że mam rację. Abstrahując od charakteru, zauważyłem, że ta miła blondyneczka jest również całkiem atrakcyjna. Ubrana była akurat na sportowo, zielone (czy też oliwkowe jakby to powiedziały kobiety) spodnie dresowe, biała, dość dopasowana koszulka na ramiączkach, gdzie dekolt lekko, lecz nie wulgarnie uchylał rąbek tajemnicy tego, co schowane pod bluzeczką. Cholera, spodobała mi się, choć z racji mojego stanu cywilnego powinienem się trzymać od takich myśli z daleka.

- Rozumiem, trzymam za słowo! - Odpowiedziałem, również ze szczerym uśmiechem na twarzy, odrywając się od dzikich myśli. Może się wydawać, że do tej pory byłem nieco gburowaty, lecz nic z tych rzeczy. Starałem się przyjąć ją tak samo ciepło.- Wpadnę o siódmej po córkę, nie będzie problemu?

- Z tego, co widzę, nasze dziewczynki byłyby zadowolone, nawet jakby pani córki nie odebrała dzisiaj. - Zażartowałem, widząc, jak świetnie się obie dogadują.

- Hah, ma pan rację.

- Skończmy z tym pan. - Wyciągnąłem rękę. - Marek jestem.

- Ania. - Uścisnęła dłoń.

- Miło mi. Teraz przepraszam, naprawdę muszę lecieć, przykro mi.

- Nie szkodzi, szerokiej drogi!

- Pa! - Pożegnała się, po chwili zniknęła z podwórka, odjeżdżając samochodem.

Przy dziewczynkach nie miałem wiele do robienia, same się sobą zajęły. Tyle, co podałem im kolację, bo żony niestety nie było, była w delegacji. Warto wspomnieć, że żona zrobiła się "businesswoman", a to ja byłem tą stereotypową kurą domową. Nie przeszkadzało mi to, byłem pisarzem, więc mogłem spokojnie pracować w domu i międzyczasie zajmować się nim i rodziną. Niestety, żona dała się nieco za bardzo wciągnąć w robienie kariery, przez co więcej jej nie było niż była. Miałem nawet podejrzenia, że może mnie zdradzać, lecz nigdy jako tako tego nie potwierdziłem. Oddaliliśmy się od siebie znacząco, a córka, mimo że pytała często o mamę, też swój rozum miała, widziałem, że woli spędzać czas ze mną niż z nią. Żona, gdy już była w domu to zajęta albo zmęczona. Skoro miała problem z czasem dla córki, to co dopiero dla męża. Od miesięcy nie byliśmy nigdzie razem, nie wspominając już o chwili sam na sam w łóżku. Żona unikała seksu ze mną jak ognia, co też potwierdzało moją teorię o zdradzie. W sumie to małżeństwo ciągnąłem chyba tylko ze względu na córkę.

Już prawie kończyłem rozdział nowej powieści, gdy rozległ się dźwięk telefonu.

- Szpakowski, słucham.

- Dobry wieczór... znaczy cześć! Tu Ania, Ania Majcher.

- A cześć! - Powitałem z entuzjazmem.

- Słuchaj Marek, strasznie mi głupio... czy córka może zostać u ciebie jeszcze dwie godzinki?

Spojrzałem na zegarek, dochodziła dziewiąta.

- Ok, ale coś się stało? - Spytałem troskliwie.

- Pracuję w markecie, dwie dziewczyny wzięły lekarskie i szef koniecznie chce, żebym została do końca zmiany. Nie mogę mu odmówić, choć powinnam. Niedługo mi się kończy umowa, jak mi nie przedłuży to... to... - Zaczęła się jąkać, wyraźnie zmieniając ton w kierunku płaczu.

- Spokojnie Aniu, nic się nie dzieje. Dzisiaj piątek, więc zróbmy tak, że Diana przenocuje u nas. Nie ma potrzeby dziecka po nocy wozić, a na pewno ucieszy się, jak zostanie u koleżanki.

- Dziękuję ci bardzo! Pewnie masz mnie teraz za jakaś wyrodną matkę...

- Daj spokój! Kto z nas nie miał szefa dupka. To jego wina, nie twoja. Wpadniesz rano po córkę i nie będzie problemu. Albo czekaj... - Tu mnie naszedł ciekawszy pomysł.

- Wpadnij do mnie po pracy. Ja nie śpię do późna, będę miał z kim pogadać, a i tobie chyba się towarzystwo przyda. - Przysięgam, nie wiem skąd w mojej głowie nagle ten pomysł, ale nie miałem w tym momencie na celu żadnych nieprzyzwoitych propozycji.

- Zaskoczyłeś mnie. Skłamałabym, jakbym powiedziała, że nie chcę. No dobrze, wpadnę.

- Super! Czekam, pa.

- Pa! - Rozłączyliśmy się, a ja zastanawiałem się, co też właśnie robię. Widziałem w niej zagubioną, dobrą kobietę. Była taka, o jakiej zawsze marzyłem. Może to przez to, że moja żona niejako "odcięła pępowinę" ode mnie i stałem się dla niej zbędnym elementem? Może to właśnie dlatego wizja pomocy zagubionej kobiecie była dla mnie taka kusząca? Stałem się nagle komuś potrzebny, istotny. Chyba nic bardziej nie buduje ego faceta. Przygotowałem Dianie łóżko w pokoju córki i powiadomiłem ją o tym, że ma u nas nocować. Obie młode damy były zachwycone pomysłem, więc sądzę, że dobrze zrobiłem.

Obejrzałem film w telewizji. Leciał jakiś kryminał, nic wybitnego, ale zawsze coś dla zabicia czasu i zbędnych myśli. Dziewczynki już spały w jednym pokoju, choć ciężko im było usnąć z wrażeń. Błądziłem po domu, szukając dla siebie miejsca, gdy rozległ się wreszcie dzwonek. Poszedłem, czy nawet podbiegłem do drzwi.

- Jestem. - Stała uśmiechnięta Ania z torebką w ręce trzymaną oburącz przed sobą, jak taka nieśmiała dziewczynka chcąca się zasłonić.

- Wejdź, proszę. - Machnąłem ręką, zachęcając do wejścia.

- Tu możesz zostawić płaszcz. - Rozpięła go, a ja odebrałem jej odzienie i powiesiłem na wieszaku.

- Chodźmy do kuchni, zjesz coś, na pewno zgłodniałaś.

- Nie chciałabym ci robić kłopotu. - Wciąż nieśmiała.

- Daj spokój, mam jeszcze spaghetti z kolacji. Widzę, że nie tylko ja z córką lubimy, twoja pociecha też wcinała ostro.

- Haha, tak. Ona makaron wcina, jakby jej ojciec był Włochem, a nie był... - Tu się nagle zatrzymała, jakby omyłkowo dotarła do rodzinnej tragedii.

- Znaczy, był draniem. Zostawił ją, jak jej jeszcze na świecie nie było. Przepraszam, że o tym wspomniałam, nie powinnam.

- Daj spokój, każdy z nas coś w życiu przeszedł, lub przechodzi, nie masz się czego wstydzić. - Uspokoiłem ją, lecz chciałem się czegoś dowiedzieć.

- Rozumiem, że sama wychowujesz córkę?

- Tak, od samego początku. Bliskiej rodziny nie mam, a panny z dzieckiem nikt nie chciał, heh. - Robiła się nieco niemiła atmosfera, lecz i taka jest czasem potrzebna, aby przełamać pierwsze lody w znajomości.

- Podziwiam cię. Wychować samemu dziecko to potężne wyzwanie, zwłaszcza bez wsparcia.

- To ona mi daje siłę, dla niej wszystko. - Zadeklarowała.

- O tak, nasze dzieci wartują wszystkiego. - Podsumowałem.

Ania zajęła miejsce przy ladzie, po chwili podałem jej spaghetti, które wsunęła ze smakiem, widać, że była głodna.

- Wspaniale gotujesz! To twoje dzieło, na pewno? - Pochwaliła, jednak nie była ufna co do moich kulinarnych umiejętności.

- Tak, moje. Nie chwaląc się, jakoś mi gotowanie wychodzi, kwestia wprawy.

- A żona? Nie gotuje? - Teraz to ona trafiła na grząski grunt.

- Żona hmm... niezbyt ma na to czas. - Powiedziałem z wyraźnym wyrzutem wobec mojej ślubnej.

- Wybacz, widzę, że nie masz ochoty o tym mówić.

- Powiedzmy, że nie taka rodzina szczęśliwa jak się może wydawać. - Sprytnie wyminąłem temat. Jakoś nie miałem ochoty wspominać o żonie, mając przy sobie taką kobietę. Chciałem napawać się jej towarzystwem, a nie rozdrapywać rany. Chciałem jedynie miłej pogawędki. Każda myśl o żonie napełniała mnie niemiłym uczuciem, coś w rodzaju poczucia winy, dlatego, że widziałem w Ani wspaniałą kobietę, a nie tylko matkę.

- Napijesz się wina? Mam tu jakieś takie no, przynajmniej nie siarkowe, z marketu. - Zaśmiałem się.

- Nawet chętnie, dawno nie piłam. Gorzej, jak się szybko upiję. - Zawstydziła się, znowu, nawet to słodkie.

Wyciągnąłem korkociąg, zręcznie wyeliminowałem korek i rozlałem nam do kieliszków.

- Chodźmy do salonu, mam tam też przekąski.

Cały wieczór nabierał coraz to przyjemniejszej atmosfery. Zajęliśmy miejsca obok siebie na kanapie i sącząc wino oraz zagryzając je ciasteczkami, rozmawialiśmy wesoło o zwyczajach naszych dzieci, o tym, co nas wkurza w ich szkole i nauczycielach. Typowo rodzicielskie rozmowy, choć nie tylko. Było naprawdę przyjemnie, wreszcie mogłem się oderwać od tego wszystkiego i porozmawiać z kimś miłym. Po kilku lampkach Ani zebrało się na szczerość.

- Jesteś świetnym facetem, twoja żona to szczęściara! - Przybliżyła się i dała całusa w policzek.

- Gdybym miała kogoś takiego jak ty, to pilnowałabym jak oka w głowie... Twoja żona powinna cię lepiej pilnować, bo się znajdzie taka zołza, która cię jej zabierze...

Zawstydziłem się. Serce mi zaczęło walić jak nastolatkowi przed pierwszym pocałunkiem. Pełno emocji, ten strach i napięcie w klatce piersiowej... a jednocześnie przyjemność i nieodparta chęć brnięcia w to dalej. Podchwyciłem temat.

- A znasz taką zołzę? - Zapytałem prowokacyjnie, delikatnie się do niej zbliżając.

- Zdaje się, że chyba nawet nią jestem. - Jej głowa również zbliżała się w moim kierunku, aż nasze usta się spotkały i rozpoczął się namiętny pocałunek. Tańczące wargi, przeplatające się języki i nasze ręce błądzące wzajemnie po swoich ciałach wskazywały jednoznacznie na to, jak ten wieczór się zakończy.

- Wspaniale smakujesz. - Pochwaliłem ją, gdy oderwaliśmy usta od siebie.

- Nie tylko tutaj tak smakuję. - Skokietowała mnie, dopiero co taka nieśmiała kobieta.

Znów przystąpiliśmy do pocałunku. Tymczasem moje dłonie chwyciły końcówki jej bluzeczki i podwinęły aż pod szyję. Krótka przerwa w pocałunku, aby bluzka mogła górą opuścić permanentnie jej ciało i znowu się do siebie przyssaliśmy. Moje ręce zaczęły błądzić po jej plecach, zatrzymując się na zapięciu stanika. Chwila moment i zapięcie puściło, uwalniając jej cudowności z uścisku. Zepchnęła szelki z gołych już ramion i pozbyła się stanika na dobre, odsłaniając swą górną partię ciała. Uśmiechnęła się do mnie prowokacyjnie, po czym trąciła mnie na oparcie kanapy, a sama zajęła miejsce na mym kroczu, przodem do mnie. Machając kusząco piersiami, zaczęła rozpinać moją koszulę.

Mój penis, mimo iż pobudzony znacznie wcześniej teraz zaczął wyraźnie dopominać się o swoje. Gad poczuł dobrze, że tylko nędzne skrawki materiału dzielą go teraz od słodkiej szparki, którą mógłby wypełnić sobą. Ułożyłem ręce na biodrach partnerki, a ta zaczęła wiercić się tyłeczkiem na moim kroczu. Gdy rozpięła ostatni guzik mojej koszuli, zaczęła obsypywać moją szyję pocałunkami. Nie przerywając pocałunków, zsuwała się coraz niżej, przez klatę, pępek aż dotarła do paska spodni. Nie wiele czekając, rozpięła go, szybko poradziła sobie z zamkiem od spodni i nie tracąc czasu na drobnostki, zsunęła moje spodnie od razu z bielizną. Mój penis ciesząc się wolnością, od razu wyskoczył na baczność, witając swoją wyzwolicielkę i nieskromnie oferując jej siebie. Ta nie pozwoliła mu długo czekać, lecz szybko nachyliła się do niego, wsuwając go sobie w usta.

- Fajniutki! - Pochwaliła, a ten z dumy chyba jeszcze bardziej powiększył się w jej ustach. Dziewczyna wzięła się za robotę, wsuwając go sobie do ust i wysuwając w coraz to szybszym tempie, a ja podziwiałem widok uroczej kobiety, robiącej mi dobrze. Już niemal zapomniałem, jak to jest. Moja żona... A chuj z żoną! Teraz jest w ustach Ani i bardzo mu ten fakt odpowiada.

Nie chciałem, by wieczór skończył się jedynie na lodziku. Skoro już oboje doprowadziliśmy go do takiego stanu, a zdrada wisiała w powietrzu, chciałem przelecieć tę niewiastę, dlatego też w pewnym momencie nie pozwoliłem jej na ponowne wprowadzenie penisa do ust, lecz ją delikatnie odepchnąłem. Spojrzała na mnie z wyrzutem, jakbym odebrał jej radość życia.

- Teraz czas dla ciebie, słonko. - Uspokoiłem drzemiącego w niej, napalonego na seks potwora.

Podniosła się, a ja ułożyłem ją półnagą na kanapie. Położyłem się obok, całując po szyi, podczas gdy moja ręka od razu powędrowała w miejsce, gdzie łączą się jej nogi. Cienki materiał jej dresów, a w zasadzie legginsów pozwolił mi od razu wyczuć jej szparkę. Zdecydowanymi ruchami zacząłem ją drażnić, lecz Ania szybko chwyciła moją rękę i nakierowała ją w pobliżu gumki od spodni. Zrozumiałem zachętę i wsunąłem dłoń pod materiał. Szybko wyczułem następną tkaninę jej majteczek, pod którą również się wślizgnąłem, aż poczułem ciepło i wilgoć bijącą od jej kobiecości. Nawilżyłem palec, korzystając z wilgoci, jaką zrodziła przyjemna atmosfera wieczoru i rozpocząłem zabawę z łechtaczką. Masowałem delikatnie jej guziczek na wszelkie sposoby, starając się sprawić maksymalną przyjemność, a efekty wyraźnie odczuwałem po dyszącej i wijącej się delikatnie kochance. Jej piersi falowało kusząco w rytm jej coraz głębszych oddechów, a ja napawałem się widokiem kobiety otrzymującej rozkosz. Chyba nie ma dla faceta piękniejszego widoku niż naga kobieta wijąca się z rozkoszy właśnie dzięki niemu. Dotarłem w końcu do etapu, gdzie ręką w majtkach za bardzo ograniczała. Musiałem przerwać na chwilę, wyciągając rękę z jej wrażliwych okolic. Chwyciłem jej spodnie i chwytając od razu za majtki, pozbyłem się tej warstwy odzienia z jej tyłeczka. Pomogła mi w tym, delikatnie unosząc pupę. Wreszcie miałem ją przed sobą całkiem nagą, tylko moją. Bez słowa zachęty rozsunęła nogi, opierając jedną z nich o kant kanapy i swoją miną zachęcając, abym wrócił tam, gdzie skończyłem. Ukląkłem przed nią i pochyliłem się, nurkując między nogi. Rozchyliłem kciukiem jej wargi, aby ujrzeć jak bardzo jej szparka, jest już mokra i chętna do dalszej zabawy. Zbliżyłem język i zanurzyłem go w soczystych płatkach dziewczyny, mlaszcząc od ujścia waginy po samą łechtaczkę.

- Miałaś rację, tu też wspaniale smakujesz. - Roześmiała się.

- To smakuj mnie głuptasie, ile chcesz. - Zachęciła słodkim głosem i pogłaskała po głowie.

Kontynuowałem pieszczoty różowej jamki, starając się działać możliwie aktywnie swoim językiem. Nie ukrywajmy, kto miał okazję to robić, ten wie, że jest to trochę męczące dla szczęki, dlatego też dając jej chwilę odpoczynku, wsunąłem do środka palec i delikatnie nim posuwałem partnerkę. Sam w tym czasie się podniosłem i obdarowałem kochankę soczystym całusem.

- Mmm... potrafisz zadbać o kobietę. - Wymruczała.

- Masz jakieś zabezpieczenie?

- Coś się znajdzie. - Poinformowałem.

Podniosłem się, podszedłem nagi do kredensu, gdzie jakimś cudem w górnej szafce uchowały się prezerwatywy i nałożyłem jedną. Obróciłem się w kierunku Ani, a ta uśmiechała się do mnie, spoglądając iskrzącymi się oczami.

- No chodź do mnie koteczku...

Podszedłem żwawym krokiem.

- Usiądź. - Poprosiła, a ja posłusznie wykonałem jej prośbę. Oparłem się o oparcie kanapy i siedziałem tak ze sterczącym drągiem. Dziewczyna szybko usiadła na mnie, przez chwilę podrażniła się z moim penisem, przesuwając po nim swoim nagim tyłeczkiem, po czym uniosła pupę i delikatnie wprowadziła go do środka. Powoli zaczęła opuszczać tyłeczek, siadając na moich nogach, a ja czułem, jak pod moim naporem rozszerza się jej wnętrze. Jej słodka mina wyrażała więcej, niż są w stanie wyrazić słowa, jakby wreszcie, po latach wyrzeczeń otrzymała to, czego jej tak bardzo brakowało. Pomimo upojnej atmosfery nie śpieszyła się, wyraźnie delektowała się całym aktem, uśmiechając się błogo do mnie i przesuwając delikatnie penisa w swoim wnętrzu.

- Marzyłam o tym cały wieczór.

- Ja też. Od pierwszego spojrzenia mi się podobasz. - Odpowiedziałem zgodnie z prawdą, głaszcząc ją po policzku, na co odpowiedziała mi słodkim uśmiechem.

- A więc wierzę, że nie będziemy tego żałować. Dajmy się ponieść.

- O tak! - Przytaknąłem z entuzjazmem.

Przyśpieszyła nieco. Oparła się o mnie jedną ręką, przenosząc część ciężaru na moją klatę i zaczęła skakać na bolcu jak szalona, wydając z siebie coraz głośniejsze okrzyki. Zacząłem się bać, by nas dzieci nie usłyszały, ale nie było opcji, by to przerwać, niech się dzieje co chce.

Pot zaczął spływać po jej ciele, zaczęła głośno dyszeć z wysiłku, a jej piersi podskakiwały jak szalone, sprawiając wrażenie polujących na mój nos. Chwyciłem ją mocno za pośladki i zacząłem ugniatać je mocno jak ciasto, od czasu do czasu sprzedając im solidnego klapsa, dodającego do seksu nieco pikanterii. Wyprostowała się i odchyliła nieco do tyłu. Teraz oparła się ręką o moje kolano i ujeżdżała mnie, prezentując wdzięcznie swe rozgrzane ciało. Po czole spływał jej pot, szyja się zaczerwieniła od wysiłku, a szaleńczo podskakujące piersi uspokoiłem, chwytając je w dłonie i obdarzając je masażem.

Widać było, jak bardzo była wygłodniała, jak jej brakowało seksu. Ciekawe jak długo musiała się bez niego obejść. Nie sądzę, by samotna matka miała do tego wiele okazji, poza tym wolałem, żeby tak było. Myśl o tym, że ktoś inny mógłby ją posuwać, napawała mnie szaleńczą zazdrością, tak jakby teraz należała już tylko do mnie. Cóż za ironia, że stwierdza to żonaty facet, jednak tak właśnie było. Zaczęło mi na niej zależeć bardziej niż na żonie, żona w zasadzie stała mi się prawie obojętna.

Z zamyślenia wyciągnęły mnie jej coraz głośniejsze oddechy, dyszenie czy jak to zwał. W zasadzie było wszystko naraz. Głośne jęki zadowalanej kobiety połączone z głębokimi oddechami i zadyszką z powodu solidnego wysiłku, do tego pluskający dźwięk obijania się o siebie naszych genitaliów aż wreszcie po jej ostateczny krzyk koronujący przyjemność całego wieczoru.

- Tak! - Zakrzyknęła, zatrzymując swoje ruchy i delektując się upragnionym orgazmem z moim penisem wciąż schowanym głęboko w jej wnętrzu. Czułem na nim gwałtowne skurcze jej cipki, jak ścianki zaciskały się na nim coraz to mocniej i agresywniej pulsując. Wytrzymała tak wyprężona w bezruchu kilka sekund, po czym opadła zdyszanym ciałem na mnie, wtulając się w moje piersi.

- Ale się zmęczyłam. Warto było. - Ledwo wysapała.

- Kocham cię Marku. Możesz w to nie wierzyć, ale tak jest. - Złapała oddech.

- Czuję to. - Dodała.

- Czujesz to mojego penisa w środku. - Zaśmiałem się.

- To też. - Odpowiedziała śmiechem. - Ale co do moich uczuć to jestem tego pewna, choć to szalone, tak krótko się znamy.

- Krótko, lecz bardzo intensywnie.

- O tak! - Potwierdziła.

- Tak czy siak wierzę ci, czuję to samo, słonko. - Pocałowałem ją w czoło, czule, jak swoją dziewczynę, nie kochankę.

- Gdy odpoczniemy, pościelę ci w salonie. Lepiej by nas dzieci razem nie widziały.

- Hola, hola! Nie skończyłam. - Zerwała się, krzycząc na mnie.

- Nie doszedłeś, nie zostawię cię tak! - Wyjaśniła.

- Hehe, uczciwa z ciebie kobieta. - Odrzekłem rozbawiony.

- No ba!

Wstała ze mnie, wysunęła już lekko opadłego penisa z wnętrza i zdjęła z niego prezerwatywę. Uklękła i wzięła do ust.

- Wybacz, połykać nie będę, bo się udławię, hehe. Możesz mi za to skończyć na piersiach. - Zachęciła, prezentując swoje dwa śliczne walory, po czym wzięła się do pracy. Wiedziałem, że długo to nie potrwa, bo choć mój towarzysz już zdołał nieco opaść, to wciąż był mocno pobudzony całą akcją. Ledwo go włożyła do ust i polizała delikatnie, a ten zaczął rosnąć, niczym materac pompowany kompresorem.

- I ty chciałeś, bym go biedaka tak zostawiła po tym wszystkim, co mi zrobił? Musiałbyś sam dokończyć, a ja na to nie pozwolę. - Zadeklarowała i ponownie schowała go w jamie ustnej. Ssała delikatnie, patrząc mi prosto w oczy, nakręcając mnie tym widokiem. W końcu poza widokiem szczytującej kobiety innym wspaniałym widokiem jest obserwowanie, jak z zaangażowaniem sprawia nam przyjemność ustami. Przyśpieszyła nieco ruchy, a ja czułem, że wiele mi już nie trzeba.

- Ania, dochodzę. - Uwolniła penisa i zaczęła solidnie tarmosić go rączką. Niebawem biały płyn wytrysnął w jej kierunku, zalewając piersi, a także kawałek szyi. Zlizała to, co zostało na penisie, a resztę wytarła i wtuliła się we mnie.

Zasnęliśmy.

Obudził mnie jakiś hałas. Zorientowałem się w półśnie, że leżę nagi z Anią a nad nami stoi jakaś postać. Szlag! To moja żona.

Ten tekst odnotował 67,646 odsłon

Jak Ci się podobało?

Średnia: 9.63/10 (183 głosy oddane)

Pobierz w formie ebooka

Komentarze (12)

+1
0
Fajne opowiadanie pomimo kilku błędów
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Fajna historia, chociaż może trochę zbyt szybka. Gdyby tylko nie te błędy interpunkcyjne. Przecinków brakuje nawet w oczywistych miejscach, przed „że”, „co”, „gdy”, „jak”… Bez poprawek, usunięcia przynajmniej tych najpoważniejszych usterek, nie zagłosuję za opuszczeniem poczekalni. Np.:


Znowu się uśmiecha, widać[,] że głupio jej odmówić. Muszę przyznać[,] że kobieta…
Oddaliliśmy się od siebie znacząco, a córka[,] mimo że pytała często o mamę[,] też swój rozum miała, widziałem[,] że woli spędzać czas ze mną niż z nią. Żona[,] gdy już była w domu[,] to zajęta albo zmęczona.
Uśmiechnęła się do mnie prowokacyjnie[,] po czym trąciła mnie na oparcie kanapy[,] a sama weszła na mnie[,] zajmując miejsce na mym kroczu przodem do mnie i machając kusząco piersiami[,] zaczęła rozpinać moją koszulę.


„Mimo że” nie rozdziela się przecinkiem. I to ostatnie zdanie niezbyt szczęśliwie zbudowane, straszne nagromadzenie zaimków osobowych.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
Dziękuję za oceny i komentarze, tu zwłaszcza tobie Indragor. Masz rację, asem interpunkcji nie jestem. Poprawiłem tekst, pomagając sobie programem, dzięki temu się trochę podszkoliłem, nie jest to jednak takie trudne 🙂 Mam nadzieję, że dla odmiany nie przesadziłem. Co do samej fabuły to fakt - jest może szybka, lecz o to tu chodzi. W końcu to chwila zapomnienia, magia chwili, konsekwencje i dylematy będą później, jeśli zdecyduję się wypuścić kontynuację. Chcecie? Ostrzegam, że później jest bardziej nudno. Wiadomo, nie można zrobić bezdusznych bohaterów, a dylematy nie zbliżają do seksu. Pozdrawiam i dziękuję!
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
-1
Teraz znacznie lepiej 🙂 . Co prawda masz jeszcze drobne problemy z zapisem dialogów (rzuć tu okiem), ale według mnie „Zaniedbany mąż” może opuścić poczekalnię. Polecam.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
-3
Dla mnie fajne, ciekawe, ale za szybkie... można by to rozwinąć, a nie tak rach-ciach. Mimo to podobało mi się 🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Początek niezły wprowadza w nastrój a później akcja nabiera szybkości wodospadu. Za szybko to wszystko poszło ale mimo szybkości akcji, interesujące i zachęcam do dalszego pisania. Tylko trochę wolniej do tego orgazmu, zachowaj samokontrolę. :-)
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Cóż, człowiek podświadomie dąży do szybkiej akcji 🙂 Macie rację z tym tempem, natomiast nie chcę już tego zmieniać, bo pojawi mi się znowu efekt motyla i pogubię się we własnym zbiegu zdarzeń. Obecnie pracuję nad różnymi opowiadaniami, gdzie akcja posuwa się znacznie wolniej i bardziej skupiam się na ogólnej otoczce. Doświadczenie uczy 🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
Anna Majcher czy Jecher? (lubię się czepiać)

Ponadto naprawdę niezłe 😀
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Miłość od pierwszego włożenia. Irytuje mnie to "heh", automatycznie pojawia mi się obraz Seby z Karyną. Fajna scena seksu. 7 będzie uczciwą, według mnie, oceną. Pozdrawiam. 🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Kobieta po kilku godzinach pracy w tych samych dresach napewno bardzo dobrze "smakuje"...
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0

Pot zaczął spływać po jej ciele,


Kojarzy ktoś tę reklamę na nadpotliwość, gdy gościu siedzi przy biurku a z niego spływa pot strumieniami? 🙂

Po czole spływał jej pot,


Mówiłam!

- Ale się zmęczyłam. Warto było. - Ledwo wysapała.
- Kocham cię Marku. Możesz w to nie wierzyć, ale tak jest. - Złapała oddech.
- Czuję to. - Dodała.


Można było to zapisać po jednym myślniku. Trudno jest się połapać w tekście, ale on w sumie bardziej mnie rozbawił, niż podniecił 😀
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Jej piersi falowałY kusząco
Zgadzasz się z tym komentarzem?

Dodaj komentarz

Zaloguj się

Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.