Zajazd i Litwin
25 kwietnia 2009
Szacowany czas lektury: 10 min
Urlop się skończył i wróciłam do pracy. Wróciłam też do swojego układu "zajęć pozalekcyjnych", czyli we wtorki i czwartki siłownia i basen, w środy kosmetyka i masaż, a w soboty rower.
Przeszła piękna jesienna sobota, więc nie zastanawiając się wsiadłam na rower i pojechałam na swoją tradycyjną już przejażdżkę. Jak zwykle, w połowie drogi zajechałam do zaprzyjaźnionego Zajazdu.
Basia, jak mnie zobaczyła, bardzo się ucieszyła. Z Basią zaprzyjaźniłyśmy się już dobrze, bo na początku lipca zaprosiła mnie na basen, a jak wyglądała nasza wizyta na basenie opisałam w opowiadaniu "Dubeltowa rekreacja". Opisałam pierwszą naszą wizytę, ale na przestrzeni lipca i sierpnia było ich cztery, co spowodowało, że nasza znajomość osiągnęła odpowiedni poziom przyjaźni. Nawet trochę dziwiłam się, że nie ma od niej w tej sprawie telefonu.
Ale ucieszyła się, bo miała dla mnie propozycję spotkania z Litwinem. Wyjaśniła mi, że ona, z różnych względów, dzisiaj spotkać się z nim nie może, po południu wyjeżdża do miasta i żebym ją zastąpiła. Popatrzyłam z niedowierzaniem - a ona mówi, przecież Ci kiedyś mówiłam, kto to jest.
Kilka słów na temat Barbary z Zajazdu. Zajazd jest własnością rodzinną, w której pracują jej Rodzice, Brat z Bratową i Ona. Ponieważ Bratowa ma małe dzieci, Basia często zastępuje ją za barem, pozostając w zajeździe również na noc. Basia jest kobieta 40-letnią, samotną. Kilka lat temu, w wypadku samochodowym zginął jej mąż i syn. Dlatego czasami zaspakaja swoje potrzeby seksualne podrywając klientów, będących w Zajeździe. Tym sposobem kiedyś poderwała Litwina.
Faktycznie, rozmawiałyśmy w lutym, że dosyć często nocuje u nich pewien kierowca Litwin, jeżdżący z Wilna gdzieś do Austrii i z powrotem I za każdym razem nocuje u nich. Pewnego razu sprowokowała go i dała mu pokój służbowy na drugim piętrze, gdzie jest duże podwójne łóżko, a nie pokój hotelowy na pierwszym piętrze, gdzie są pojedyncze tapczany. Okazało się, że Litwin szybko się połapał, co jest grane, ale Basia tym razem się przeliczyła, bo on, okazał się być wyjątkowo sprawnym mężczyzną. Podczas nocy, między godziną 24 a 4 rano doszło między nimi do 6 pełnych, bardzo mocnych zbliżeń. Baśka mówiła, że wysiadła w połowie, ale on ciągnie dalej i tym sposobem dał jej mocno popalić.
Akurat mijały dwa tygodnie, kiedy pożegnali mnie w Długopolu znajomi "Ludzie z Lasu". Cipka zaczynała mnie lekko swędzieć, więc pomyślałam, że jak jest okazja, to czemu nie skorzystać. Umówiłyśmy się, że przyjadę na 2030. Pojechałam do domu, zrobiłam dobra kąpiel po rowerowej wycieczce, zjadłam obiad i położyłam się, aby trochę odpocząć.
Kiedy przyszła stosowna godzina, ubrałam się i pojechałam do Zajazdu. Rzeczywiście, Basi nie było, a za barem stała jej Bratowa. Była wtajemniczona i skinieniem głowy dała mi znać, że gość jest już w pokoju. Weszłam, a tam podniósł się z krzesełka średniego wzrostu mężczyzna, krępej budowy ciała, o bardzo miłym wyrazie twarzy. On też wiedział, że Basi nie ma, ale że będzie miał niespodziankę. Przywitał się bardzo szarmancko, całując mnie w rękę, przedstawił się, że nazywa się Władymir i za nim zdążyłam dobrze położyć torbę już zdejmował ze mnie sweterek. Dalsze rozbieranie poszło nam gładko i po chwili ujrzałam bardzo mocno owłosionego mężczyznę, gotowego już do pieszczot. Na sam widok tak dobrze zbudowanego i takiej urody mężczyznę Cipka zrobiła się mokra czekając, kiedy zostanie wypełniona.
Nie musiałam długo czekać, bo nasze ręce spowodowały, że tzw. wierzchnia odzież szybko spadła i nadzy znaleźliśmy się w łóżku. Nie było mowy o żadnych wstępnych pieszczotach, bo Władymir był już gotowy do wejścia we mnie. Dlatego ja też się nie wzbraniałam i po chwili byłam już gotowa, aby go przyjąć. Rzeczywiście, wszedł we mnie mocno, poczułam go bardzo głęboko i każde jego pchnięcie powodowało narastający stopień podniecenia. Dłuższy moment to trwało, kiedy wbijał się we mnie coraz mocniej, poczułam, że tężeje, ja już też byłam w pełnej rozkoszy i spełnił się ten akt miedzy nami. Poszedł się umyć, a ja zwinęłam się w fasolkę, przezywając jeszcze to spotkanie. Spojrzałam na zegarek, była 2125. On wyszedł, poszłam ja, umyłam się, założyłam szlafroczek i zasiedliśmy do stołu.
Na stole naszykowana była kolacja, jakaś woda do picia i nasze piwo "Tyskie" Wlał nam po piwie i rozpoczęła się sympatyczna rozmowa. Nawet nie wiem kiedy, ale minęła 22-ga, a on kładzie mi rękę na kolanie, odsuwając je od drugiego. Spojrzałam na niego wymownie, on tylko kiwnął głową i ponownie znaleźliśmy się w tej samej sytuacji. Można powiedzieć, że sytuacja się powtórzyła, z tą jednak różnicą, że ja szybko osiągnęłam pełen stan zadowolenia a Władymir jakby dopiero się rozpędzał. Tak, że kiedy on szczytował, ja już odlatywałam w pełnym orgazmie. Podobnie, jak poprzednio on poszedł się umyć, a ja odpoczywałam, bo już nieźle go czułam. Była 2235. Pomyślałam, nieźle, trochę więcej niż godzina i dwa zbliżenia.
Po mojej toalecie ponownie zasiedliśmy przy stole i popijając piwko dyskutowaliśmy na temat Wilna, które słabo znam. Ale tym razem jakby rozmowa się nam rozwinęła, bo była prawie 23-cia, kiedy ponownie Władymir miał chęć iść do łóżka. Ja względnie odpoczęłam, więc tego zbliżenia nie czułam tak mocno, co wcale nie oznacza, że w ogóle. Czułam go bardzo dobrze i kiedy on szczytował, ja też już gubiłam oddech.
Była 2315 kiedy ponownie zasiedliśmy przy stole dopijając piwko. Rozmowa była nadal żwawa i minęła prawie godzinna, kiedy Władymir zaproponował ponowne pójście do łóżka. Popatrzyłam na niego, ale on wstał, a ja już nie miałam wątpliwości, że należy to zrobić. Było to jego 4 wejście we mnie i zaczynałam już odczuwać skutki tego systematycznego wbijania się jego pałki. Po skończonej toalecie oboje ułożyliśmy się w łóżku, była godzina 0020, ja miałam nadzieje, że już będziemy spali, a przynajmniej przez jakiś czas.
Tak to mogło wyglądnąć, ale nie wyglądało. Władymir, leżąc obok mnie zaczął pieścić moje Piersi, Brzuszek, aż w pewnym momencie jego ręka zsunęła się ze wzgórka, zanurzając się w Szparce, szukając Łechtaczki. Oczywiście wyczuł ja natychmiast i przesuwając po niej palcem mocno mnie podniecił. Te pieszczoty podnieciły również jego i przesuwając moja rękę na swoje podbrzusze dał mi do zrozumienia, że już czas na następne zbliżenie. Ja czując już zmęczenie poprzednimi zbliżeniami w pozycji klasycznej odwróciłam się na brzuch, unosząc biodra do góry.
Nie usiałam długo czekać na jego reakcję. Za chwile był już za mną i po chwili po pokoju rozchodził się charakterystyczny odgłos odbijanych od siebie ciał. Czułam go bardzo mocno w sobie, a on, trzymając mnie za biodra, wbijał się tak, jak by za moment miał wejść we mnie cały. Tym sposobem, po kilku takich pchnięciach ja już mocno pojękiwałam zarówno z powodu narastającego podniecenia, jak też z powodu, można powiedzieć, "zmęczenia materiału". Ale przyszedł ten wspaniały moment szczytowania, ja tylko głośniej jęknęłam i odjechałam w pełnym orgazmie.
On poszedł się myć, ja leżałam zwinięta w fasolkę, przeżywając 5-te zbliżenie, była godzina 105. Basia, opowiadając mi o Władymirze, mówiła, że skończyła na 6-ciu zbliżeniach, więc teoretycznie przede mną było jeszcze jedno spotkanie. Kiedy wróciłam z łazienki okazało się, że Władymir leży spokojnie w łóżku popijając piwko. Mój kufelek też na mnie czekał, stuknęliśmy się, wznosząc symboliczny toast "Na zdrowie", wolno sącząc ich zawartość. Kiedy były już puste, a trwało to dosyć długo, kufle zostały odstawione i Władymir spokojnie położył się obok mnie. Niestety, ten spokój nie trwało to długo, uniósł się na ramieniu i zaczął pieścić ustami Piersi. Oczywiście, Brodawki natychmiast "stanęły na baczność", dając mu możliwość swobodnego pieszczenia ich ustami. Ale w pewnym momencie jego głowa zaczęła osuwać się w dół, aż język trafił w zagłębienie Pępkowe. Jest to u mnie również wrażliwe miejsce i zaczęłam się podniecać. Ale jego głowa zaczęła wędrować dalej w dół, prześlizgnęła się przez Wzgórek Łonowy, lekko go podszczypując ząbkami i już zupełnie przekładając swoje ciało w dół, znalazła się w szparce. Rozsunęłam szeroko nogi, dając mu możliwość dalszego wejścia. Nastąpiło to niebawem i poczułam jego język na Łechtaczce.
Buszował po niej swobodnie, ja podniecając się, uniosłam lekko biodra do góry, po chwili jego język już wwiercał się w sam otworek. I tak trwało to nie wiem jak długo, ja wypinałam biodra do góry, on wędrował po całej przestrzeni, od Łechtaczki po dziurkę Pupy. Przyszedł moment, kiedy byłam już bardzo mocno podniecona, Cipka roniła obfite łzy namiętności, on wyczuwszy ten moment uniósł się i po chwili siedział we mnie.
Ja mocno jęknęłam, bo wypełnił mnie całkowicie, ale czułam też już dół podbrzusza. Rozsunęłam mocno nogi na bok i przyjmowałam go w sobie. Każde jego pchnięcie powodowało jakby podwójny bodziec, zarówno podniecenia, jak i zmęczenia już Cipki. Ale wytrzymałam, przyszedł moment spełnienia, opadł na mnie i chwile tak leżeliśmy, ale po chwili się wysunął do łazienki, ja odpoczywałam, była godzina 145. Idąc się myć założyłam, że 6 zbliżeń to kres jego możliwości i teraz będziemy już spali. Niestety, nie był to jeszcze koniec naszych pieszczot. Owszem, nastąpił dosyć długi odpoczynek, po którym Władymir dał mi do zrozumienia, abym zaczęła pieścić go ustami. On mnie pieścił ustami, więc oczekiwał rewanżu. Zsunęłam się tak, że leżałam między jego nogami, mając pałkę na wysokości swoich ust. Pieszczenie mężczyzny ustami nie było dla mnie problemem, ale nie przypuszczałam, że spowodują one tak szybkie jego podniecenie. Kilka ruchów języka wokół żołędzi, kilka ruchów wpuszczania go sobie w głąb ust i czuję, że on mi tężeje. Kilka następnych, a on jest prawie twardy, jeszcze kilka i Władymir daje mi znać, abym na nim usiadła. Podciągnęłam się, usiadłam na jego biodrach, o czym unosząc się do góry wprowadziłam go w Cipkę.
On złapał mnie za biodra i zaczęła się jazda bez trzymania. Czułam go mocno w sobie, na dodatek każde jego podrzucenie do góry kończyło się mocnym opadnięciem, mocno odczuwanym w głębi Cipki. Jęczałam, bo już mnie wszystko w środku bolało, ale jęczałam, bo narastało też odpowiednie podniecenie. Aż przyszedł moment, kiedy wyrzucił mnie bardzo wysoko, a kiedy opadałam, czułam, jak się we mnie wlewa. Opadłam na niego i dłuższą chwile leżałam bez ruchu. Tym razem to ja musiałam wstać pierwsza, a kiedy wychodziłam z łazienki spojrzałam na zegarek - była 250. Po pewnym czasie przyszedł też Władymir, kładąc się obok mnie, nasunął na nas kołdrę. Dyskretnie spytałam - czy to już koniec, on stwierdził, być może tak, aczkolwiek nadal ma na mnie bardzo dużą chęć. Stwierdziłam, odpocznij, zobaczymy.
No i rzeczywiście odpoczywaliśmy, po kilku minutach usłyszałam jego miarowy oddech, świadczący o tym, że śpi. A miał ku temu pełne powody, pomiędzy 21 a praktycznie 3 nad ranem mieliśmy 7 pełnych zbliżeń. Ja też już znużona po chwili usnęłam. Obudziłam się, dochodziła 8-ma. Kiedy ja ruszyłam się do łazienki, on obudził się też.
Zanim wrócił z łazienki naszykowałam kawę, z przyjemnością się jej napił, po czym stwierdził, że jest bardzo zadowolony z naszego spotkania, ale uważa, że należy je we właściwy sposób zakończyć. W tym momencie rozchylił szlafrok, patrzę, a jego pałka w jednoznacznej pozycji. Stwierdziłam, że dobrze, ale od tyłu. Zgodził się i po chwili ułożyłam się na łóżku, wypinając mocno do góry Pupę. On wolniutko się za mną ustawił, po czym poczułam, jak wdziera się we mnie. Cipka nie zdążyła jeszcze puścić swoich soków namiętności, a on już w niej siedział. Wręcz rozdarłam się, ale to nie miało już większego znaczenia. Trzymał mnie swoimi dłońmi za biodra, jak kleszczami, systematyczne się we mnie wbijając.
Ja jęczałam, bo narastało podniecenie, Cipka puściła swoje soki, to zbliżenie robiło się przyjemne, pomijając, że gdzieś w głębi czułam ból podbrzusza. Aż przyszedł moment spełnienia, poczułam, jak się we mnie wlewa, kwitując to bardzo głośnym jękiem. On wysunął się, a ja opadłam na łóżko i zwinięta w fasolkę przeżywałam jeszcze to zbliżenie. Umyłam się, dopiłam swoją kawę i pożegnaliśmy się. Władymir stwierdził, że jeszcze przez kilka godzin będzie odpoczywał i dopiero po południu ruszy w trasę. Ja nie czekając już dłużej wsiadłam w samochód i wróciłam do domu, wychodząc z założenie, że 8 zbliżeń w przeciągu 12 godzin to zupełnie dobry wynik. Ale również pomyślałam sobie, że sprawność Władymira jest niesamowita. No cóż - Litwin.
Kończę, standardowym stwierdzeniem. Opowiadanie to jest relacją moich osobistych doznań i przeżyć. Jakakolwiek zbieżność faktów lub sytuacji jest absolutnie przypadkowa i niezamierzona.
brak komentarzy