Walentynkowy samochód

25 kwietnia 2009

Szacowany czas lektury: 10 min

Od czterech lat posiadam samochód Renault Megan II SCENIC. Ponieważ mijał czteroletni okres eksploatacji, umówiłam się na 5 stycznia, na główny przegląd samochodu. Przywitałam się z zaprzyjaźnionym pracownikiem serwisu, Krzysztofem, który już dalej załatwił za mnie wszystkie sprawy przyjęcia samochodu do przeglądu. Ale po załatwieniu tych formalności Krzysztof zaprosił mnie na kawę, podczas której zaproponował wymianę samochodu na nowy. Praktycznie nie miałam żadnych zastrzeżeń do tego samochodu, ale faktycznie ta moja Meganka była dla mnie trochę za duża. Krzysztof pokazał mi nowy model Renault Thalia Expression 1,4, 16V, 98 KM.

Był to bardzo zgrabny samochodzik, jakby odpowiadający mojej figurze i mojemu usposobieniu. Mały, zgrabny, sama nazwa nawiązywała do Kobiety, bo Thalii. Wyposażenie też było odpowiednie, jak na tę klasę samochodu. Po bliższej analizie okazało się, że jeżeli oddałabym swój samochód w rozliczeniu, to do tego nowego samochodziku zbyt dużo nie dopłacę.

Dopiłam kawę i wróciłam do domu, bo samochód zostawał w salonie. W domu usiadłam przy komputerze i zaczęłam szukać innych samochodów, oraz porównywałam je z otrzymaną propozycją. Dosyć ciekawą alternatywą była Honda Jazz oraz Ford Fusion. Następnego dnia poprosiłam do siebie, do gabinetu swojego kierowcę, przedstawiłam mu problem i poprosiłam o opinie przed końcem pracy. Wychodząc z pracy otrzymałam od niego informację, że biorąc pod uwagę upusty, jakie może mi dać Firma Renault ta transakcja mi się opłaca.

W tej sytuacji pojechałam do salonu odebrać swój obecny samochód i podpisaliśmy umowę wstępną na zakup nowego samochodu. Poprosiłam Krzysztofa, aby czuwał nad realizacją tej umowy, sugerując mu, że na pewno będę mu odpowiednio wdzięczna. W poniedziałek, 13 lutego otrzymałam telefon, że następnego dnia będę mogła odebrać swój nowy samochód.

Absolutny zbieg okoliczności, ale był to wtorek, 14 luty, Walentynki. Ale jak to w życiu jest, kiedy nam na czymś mocno zależy, wtedy jest masa innych problemów. Tak było i tym razem. Przyjechali jacyś tam nasi kontrahenci i nie mogłam punktualnie wyjść z pracy, zadzwoniłam do Salonu, że będę około 17-tej. Na tę godzinę rzeczywiście zdążyłam i rozpoczęła się procedura zdawania starego samochodu i kupowania nowego. Trwało to ponad godzinę, ale tylko dzięki temu, że Krzysztof czuwał nad całą sprawą i praktycznie o 19-tej mój nowy samochód już wyjechał z Salonu.

Krzysztof podszedł do mnie, chcąc pożegnać się, ale ja stwierdziłam, że bez niego to ja nigdzie nie jadę. Przecież ten samochód musi być we właściwy sposób przywitany w domu, a poza tym dzisiaj są "Walentynki" i chyba w taki dzień samą mnie nie zostawi. Spojrzał na mnie i widząc moje stanowcze spojrzenie, stwierdził, że dobrze, ale jeszcze na chwilę musi wrócić do Salonu.

Czekając na niego oglądałam samochód, poznając jego tajniki. Minęło parę minut, przyszedł i przyniósł dwa serduszka Walentynkowe, które przykleił na tylnej szybie, po czym wsiadł i mogliśmy jechać.

W domu szybko przygotowałam kolację, postawiłam na stół oraz butelkę wódki. Podczas tej kolacji wznoszone były toasty za poszczególne części samochodu. Kiedy już praktycznie wszystko było opite, mocno nie zastanawiając się podeszłam do Krzysztofa i prosząc, aby wstał, proponując mu toast za "Jego drążek zmiany biegów", w znaczący sposób kładąc mu rękę na rozporku. Oczy jego w tym momencie zrobiły się jak talerze, ale uśmiechnął się, jednocześnie w znaczący sposób obejmując mnie. W tym miejscu należy stwierdzić, że Krzysztof jest wysokim, dobrze zbudowanym młodym mężczyzną.

Pracuje w tym salonie niecałe dwa lata, ale zdołaliśmy się poznać, kiedy przyjechałam ponad rok temu do salonu na wymianę lusterka. Pojechałam do miasta, zostawiłam samochód na ulicy na niecałą godzinę, jak wyszłam, było tylko miejsce po urwanym lusterku. Wówczas poznaliśmy się z Krzysztofem. Byłam u niego jeszcze dwa razy, bo zaczął szwankować mi centralny zamek. Podczas naprawy okazało się, że zamek jest w porządku, tylko ja nie wymieniłam baterii w karcie - kluczyku.

Więc teraz wypiliśmy ten toast, po czym po odstawieniu kieliszków usta nasze zwarły się w wyjątkowo namiętnym pocałunku. Łapiąc w pewnym momencie oddech szepnęłam - idziemy do sypialni. Kiedy już tam się znaleźliśmy, nasze ubrania spadły z nas w wyjątkowo szybkim tempie i chwytając go za pałeczkę szepnęłam - kieruj się do garażu. Uścisk naszych ramion zelżał, ja wsunęłam się na łóżko, a on za mną, już zajmując odpowiednia pozycje, aby swoją pałeczką wjechać w Cipkę. Najpierw delikatnie się namierzył, ale po chwili już był w środku, wypełniając mnie do końca. Starałam się trzymać szeroko nogi, kiedy od, opierając się na ramionach systematycznie wsuwał się we mnie. Duży stopień podniecenia spowodował, że szybko osiągnęliśmy odpowiedni poziom podniecenia i poczułam, jak strzela we mnie tym swoim sokiem namiętności.

Czułam go bardzo mocno, jeszcze przez chwilę we mnie tkwił, ale po chwili wysunął się, idąc do łazienki. Ja zwinięta na fasolkę leżałam, przeżywając jeszcze ten mocny moment uniesienia. Po nim ja się umyłam, przeprowadziłam z kuchni podręczny barek, na którym były nasze kieliszki, wódeczka i inne napoje. Krzysztof nalał, wypiliśmy "za piękne garażowanie" i przez chwile leżeliśmy obok siebie. Po chwili wywiązała się drobna rozmowa na temat eksploatacji samochodu, podczas której ręce nasze zaczęły szukać tych naszych "dobrych" miejsc. Ne efekty nie trzeba było czekać długo, bo "drążek" Krzysia nabrał stosownych kształtów i zaprosiłam go, aby wszedł we mnie od tyłu.

Zaakceptował, a ja za moment wystawiłam Pupę. Nie miał żadnych trudności, aby wejść we mnie, a z racji różnicy wielkości ciał, praktycznie wchodząc we mnie, wyrzucał mnie do góry. Nie trzeba było czekać, abym zaczęła jęczeć z podniecenia, a kiedy dochodził do szczytu, ja już głośno pojękiwałam, tłukąc ręką w łóżko. Opadliśmy oboje na siebie bokiem, leżąc bez ruchu. Ponownie toaleta i odpoczynek przerywany spożywaniem odpowiednich napojów.

W pewnym momencie Krzysztof stwierdził, że powinniśmy jeszcze podejść do samochodu, bo on powinien dokładnie pokazać mi otwieranie klapy samochodu. W salonie była ona otwierana, ale to oni otwierali, a nie ja. Więc założyłam szlafroczek, on slipki i koszulę, po czym poszliśmy do garażu. Rzeczywiście, trzeba wyczuć ten zamek, ale za drugim razem już nie miałam żadnego problemu.

Wróciliśmy do sypialni, a właściwie do łazienki umyć ręce, po czym ja poszłam po coś do kuchni, a Krzysztof swobodnie wyciągnął się na łóżku. Zsunęłam z siebie szlafrok i zaczęłam wsuwać się na łóżko, ale od strony jego nóg. Ocierałam się swoimi piersiami to o jedną, to o druga, pięknie owłosiona nogę, aż doszłam do wysokości bioder. Dałam mu znać, uniósł je, a ja lekko kładąc się na boku, zsunęłam je dosyć daleko, dalej już je zsunął sam i jakby wyczuwając moja intencje, lekko rozsunął nogi na bok. To pozwoliło mi zając wygodna pozycję i opierając się na rękach zaczęłam pieścić ustami tę jego pałeczkę. Ponieważ była jeszcze trochę "senna", zsunęłam napletek i zaczęłam intensywnie ją oblizywać, starając się jak najczęściej zahaczać językiem sama dziurkę.

To po pewnym czasie zaczęło dawać efekty, jego pałeczka zaczęła budzić się do życia. Nie da się ukryć, że sprawiało mi to przyjemność, jak mogłam już zacząć pochłaniać ją coraz głębiej w swoje usta. Cały czas jednak nad nią "pracowałam", a to wysuwając ja z ust i oblizując, atakując dziurkę, a to wpuszczałam ją głęboko w usta. Czując, że jest już odpowiednio mocna wykonałam manewr, którego ktoś mnie kiedyś nauczył. Wysunęłam go z ust, naciągnęłam elegancko cały napletek, po czym wzięłam ponownie w usta i lekko przytrzymując ją ząbkami za główką, mocno pchnęłam ją sobie w usta. Krzysztof już tylko jęczał. Zatrzymała się gdzieś głęboko w gardle, ale od tego momentu już systematycznie wykonywałam ruchy wysuwania i wsuwania jej w usta.

Ocierając się mocno o podniebienie jego pałeczka robiła się coraz sztywniejsza, aż przyszedł moment, kiedy zaczął prężyć się, dochodząc do szczytu. Lekko przytrzymując ja rękoma przyjęłam pierwszy strzał w usta, ale później szybko wysunęłam się i skierowałam ją w kierunku moich piersi, gdzie za chwilę wylądowała pozostała cześć wystrzelonych jego soków namiętności. Poczułam ich ciepło na swoich piersiach i jęknęłam z zadowolenia. Dłuższą chwilę tak leżeliśmy, ale trzeba było wstać i umyć się.

Poszliśmy oboje do łazienki na piętro, gdzie jest natrysk i przez dłuższą chwile staliśmy pod strumieniem ciepłej wody, a ręce nasze systematycznie poruszały się po całym ciele. Umyci, zeszliśmy ponownie do sypialni, stojąc przy łóżku wypiliśmy po kielonku, popiłam kilkoma łykami soku i kiedy odstawiłam szklaneczkę Krzysztof dosyć zdecydowanym ruchem pchnął mnie na łóżko, jednocześnie samemu klękając przy nim. Nie było wątpliwości, chciał wziąć odwet za moje pieszczoty ustami. Podciągnęłam się wyżej na łóżku i szeroko rozsunęłam nogi. Po chwili jego twarz już zbliżyła się do mojej Cipki, a jego język rozpoczął swój taniec namiętności. Zaczął buszować w Dziurce, ale tylko przez moment, bo za chwile już drażnił Łechtaczkę. Po chwili ponownie był niżej i znowu wyżej.

Podłożył sobie ręce pod moje pośladki i tak unosząc mnie lekko do góry i opuszczając cały czas buszował w Cipce. Ona, tak pobudzona błyskawicznie puściła soki namiętności, a było ich tak dużo, że zaczęły spływać w dół, zwilżając Brązową Dziurkę. Widząc to Krzysztof rozszerzył swój obszar operowania językiem i zaczął językiem buszować również w niej. Doprowadziło mnie to do odpowiedniego stanu podniecenia, a z Cipki zaczęły płynąc moje soki namiętności. Buszując cały czas swoimi ustami w Cipce spowodował wypływ dużej ilości soków, które spływając, zwilżyły również Brązową Dziurkę.

Widząc jej duży stopień zwilżenia wysunął się, prosząc, abym ponownie ustawiła się na kolanach, po czym wsunął mi od dołu energicznie palec w Cipkę, a drugi od góry w Pupę. Po chwili poczułam, jak buszują we mnie te jego paluszki, zrobiło mi się bardzo dobrze i odwracając głowę do tyłu zapytałam go, czy nie miałby ochoty popieścić mnie trochę inaczej.

Widząc jego zakłopotanie poprosiłam, puść mnie, po czym poszłam do łazienki, przyniosłam kuferek z "zabawkami" i wysypałam je na łóżko. Przez chwile jego oczy zrobiły się bardzo okrągłe, po czym patrząc na mnie spytał, które? Odpowiedziałam, ty decydujesz. Dłuższą chwilę przyglądał się, po czym wybrał Jaja Rasputina, chyba dla tego, że obijając się o siebie, dawały wyraźny dźwięk.

Wzięłam je od niego, mówiąc, ułożę się na placach, a Ty je wsuniesz w Cipkę i będziesz mnie nimi pieścił, wsuwając i wysuwając. W momencie, kiedy będę odpowiednio podniecona, wsuniesz mi je w Pupę, a samemu wejdziesz w Cipkę. Popatrzył, ja ułożyłam się na łóżku, szeroko rozsuwając nogi a on widząc całe gniazdko wolniutko zaczął wsuwać pierwsze jajko. Weszło bez problemów, wsunął drugie, Cipka wypełniła się praktycznie w całości. Ale okazał się być domyślnym, wciskając jednym palcem kulki do środka, drugim palcem zaczął pieścić wyraźnie wystający do przodu Guziczek Łechtaczki. Efekt był prawie natychmiastowy, zaczęłam jęczeć, czując narastające podniecenie. Widząc, jak narasta we mnie podniecenie zintensyfikował swoje pieszczoty, aż przyszedł moment pierwszych skurczów.

Wówczas szepnęłam mu, przełóż. Wolniutko wysunął pierwsze jajko i kiedy znalazło się na wysokości Pupy, mocno pchnął, po chwili zrobił to z drugim jajkiem. Czując, że już mocno wsunął je w Pupę, poprosiłam, poczekaj, obrócę się. Szybko obróciłam się, wystawiając wysoko Pupę do góry, Krzysztof szybko ulokował się za mną, i już po chwili jego pałeczka znalazła się w Cipce.

Wykonywane systematyczne ruchy wchodzenia i wychodzenia we mnie powodował wydobywanie się z Pupy charakterystycznego odgłosu jajek. Powodowało to dodatkowy stopień podniecenia, osiągnięty zarówno przeze mnie, jak i przez Krzysztofa. Jego wytrysk był tak mocny, jakby to był pierwszy, a nie któryś z kolei strzał. Oboje opadliśmy na łóżko, głęboko oddychając po obopólnym uniesieniu. Tym razem dłuższy odpoczynek, poszliśmy pod natrysk umyć się, Krzysztof delikatnie pozbawił mnie "bagażu", ale wycierając się doszliśmy do wniosku, że już dosyć dawno minęła północ, że jutro jest też dzień i zarówno on jak i ja pracujemy, więc, niestety, trzeba się rozstać. Stwierdziłam, że na pewno nadal będzie mi potrzebna pomoc serwisu, więc na pewno jeszcze nie raz się spotkamy.

Wznieśliśmy ostatni toast za moje autko, Krzysztof się ubrał i wyszedł. Ja szybko posprzątałam i szybko poszłam spać. Rano bez problemów wstałam, zjadłam śniadanie i pojechałam do pracy. Podjeżdżając na parking mocno trąbiłam, aby wszyscy zobaczyli moją "Walentynkę" Śmiechy było, co nie miara. No cóż, jak widać, za każdym razem moje Walentynki mają inny wyraz.

Kończę, standardowym stwierdzeniem. Opowiadanie to jest relacją moich osobistych doznań i przeżyć. Jakakolwiek zbieżność faktów lub sytuacji jest absolutnie przypadkowa i niezamierzona.

Ten tekst odnotował 18,082 odsłon

Jak Ci się podobało?

Średnia: 1.92/10 (6 głosy oddane)

Pobierz w formie ebooka

Komentarze (1)

+1
0
Opowiadanie poprawne. Mężczyzna chyba był bogiem seksu, bo mógłby to pod rząd robić w kółko. Niestety opowiadaniu zabrakło jakiejś iskry zapalnej.
Zgadzasz się z tym komentarzem?

Dodaj komentarz

Zaloguj się

Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.