Wakacje nad morzem

19 października 2011

Szacowany czas lektury: 24 min

Stoję w kuchni i dokańczam robienie sałatki z tuńczykiem na wieczorną kolację. Marek siedzi na kanapie, przed telewizorem i bezmyślnie "strzela" pilotem po kanałach. Jesteśmy ze sobą już, prawie, dwa lata i z nikim, do tej pory, nie było mi tak dobrze. Jest bardzo interesującym facetem, ciągle mnie czymś zaskakuje. Miłośnik gór, zwiedzania jaskiń i zdobywania najwyższych szczytów. Rysy to dla niego pestka. W zeszłym roku zdobył Orlą Perć. Ja, niestety, nie mam tak dobrej kondycji i wolę raczej podczas urlopu wylegiwać się na plaży. Po skończeniu sałatki usiadłam obok niego na kanapie, pogładziłam ręką jego kręcone, kasztanowe włosy i dałam słodkiego całusa.

- To co, w te wakacje może pojedziemy w Bieszczady? - powiedział z uśmiechem na twarzy.

- Znowu w góry a może tym razem nad morze? - odparłam.

- Morze to nuda, większość czasu będziemy leżeć na plaży do góry brzuchami i prażyć się na słońcu - dodał z lekkim grymasem na twarzy.

- Wcale nie, możemy przecież wskoczyć na mini-malibu i nieźle się zabawić. - Próbowałeś kiedyś surfingu? - zapytałam.

- Nie.

- Widzisz, jak jeszcze mogę cię przekonać?

- No, nie wiem, zaskocz mnie - uśmiechał się do mnie w oczekiwaniu na to co uda mi się wymyślić.

Podciągnęłam, nieco, do góry moją niebieską, letnią sukienkę na ramiączka i usiadłam na nim okrakiem. Jego wzrok powędrował w kierunku moich cienkich majtek, przez które prześwitywał wąski, ciemny paseczek włosów. Patrząc głęboko w jego szare oczy, zaczęłam bezwstydnie ocierać się swoim kroczem o jego.

- Uważaj, bo zbudzisz bestię - powiedział z zawadiackim uśmiechem na twarzy.

- Wcale się nie boję. Chętnie pobawię się z jednookim cyklopem - mówiąc to zaczęłam jeszcze mocniej ocierać się o jego spodnie. Uśmiechnęłam się do niego, czując jak robi się coraz większy i twardszy. Chwycił mnie za włosy i zdecydowanym gestem przyciągnął moją twarz do swojej, wpijając się w moje usta. Poczułam jak wsuwa mi, w rozchylone wargi, swój gorący, wilgotny język. Z każdą chwilą moje majtki były coraz bardziej mokre. W tym momencie głośno zadzwonił dzwonek do drzwi.

- Cholera, nie teraz - wypowiedzieliśmy te słowa, praktycznie, jednocześnie.

Otworzyłam drzwi i zdębiałam.

- Oooo, ciocia Krysia. Jak miło, że do nas wpadłaś. Właśnie... myśleliśmy o tobie - powiedziałam uśmiechając się do niej.

- Witajcie kochani - mówiąc to wparowała do środka. Najpierw wycałowała mnie z każdej strony, a potem rzuciła się na Marka. Z jego miny wywnioskowałam, że nie jest, zbytnio, tym zachwycony. Weszła do salonu i wygodnie rozsiadła się w fotelu. Jej jasnoróżowa sukienka w kwiatki, idealnie podkreślała jej pokaźne wałeczki na brzuchu. Krótkie, blond włosy odejmowały jej lat. Dzięki temu wyglądała na mniej niż sześćdziesiąt.

- Czego się, ciociu, napijesz? Może czegoś zimnego? - zapytałam.

- Tak, poproszę, najlepiej wodę.

- Co cię, ciociu, do nas sprowadza? - zapytał Marek.

- Mam dla was wspaniałą propozycję. Czy zastanawialiście się już gdzie spędzicie wakacje? - zapytała.

- Myśleliśmy o wyjeździe nad morze - odparł Marek.

Podeszłam do cioci i podałam jej szklankę z wodą.

- To świetnie się składa. Słuchajcie, trzy miesiące temu byłam na dancingu. Poznałam tam przystojnego, interesującego mężczyznę, pana Edzia. Po miesiącu intensywnych spotkań, przeszliśmy ze sobą na - ty. Edziu zaproponował wspólne wakacje. Nad morzem, jego przyjaciel wynajmuje małe domki letniskowe. Oczywiście, po znajomości policzy dużo taniej. Dlatego pomyślałam o was. Pojedziecie z nami, samochodem Edzia.

- Musimy się jeszcze zastanowić - odparłam. - A gdzie dokładnie mielibyśmy jechać?

- Oj, zapomniałam. Najważniejsze, żeby pogoda dopisała. Nie ma co się zastanawiać, jedziemy - oznajmiła ciocia.

Po wyjściu cioci Krysi, Marek spojrzał na mnie smętnie i powiedział:

- Jedziemy nie wiadomo gdzie, z nieznajomym panem Edziem. To będą "zajebiste" wakacje.

***

- Zaniosłeś wszystkie walizki na dół? - zapytałam Marka.

- Tak.

- Dobrze, powyłączam wszystko i zaraz zejdę - dodałam.

Przy samochodzie przywitałam się z ciocią Krysią. Obok niej stał uśmiechnięty, starszy pan. Na oko sześćdziesiąt pięć lat, lekko łysiejący, duże wąsy i mocno rozwinięty "mięsień piwny". Omiótł mnie spojrzeniem, od góry do dołu. Na chwilę, zatrzymał wzrok na moim dużym biuście. Ukłonił się i szarmancko pocałował w rękę.

- Jestem Edek - powiedział.

- Ola, miło mi - odparłam.

- Piękne imię dla pięknej, długowłosej blondynki - dodał rozpromieniony. - Marek wsadził już wszystkie walizki do bagażnika, więc możemy jechać.

Podróż była długa i bardzo męcząca. Oczywiście, jak zawsze w sezonie wakacyjnym, większość polskich dróg w remoncie. Korki i upał dały nam mocno w kość. To, co zobaczyłam po przyjeździe na miejsce, mile mnie zaskoczyło. Ładne, nieduże, drewniane domki otoczone z każdej strony lasem. Tuż obok złocista plaża i widok na bezkresne morze.

- Boże, jak tu pięknie - powiedziałam zachwycona.

- Może nie będzie tak źle, jak myślałem - odparł Marek uśmiechając się do mnie.

Bardzo serdecznie przywitał nas pan Mirek, przyjaciel Edka. Ciocię Krysię i jej ukochanego umieścił najbliżej swojego domu, aby mogli spędzać wspólnie wieczory, wspominając stare, dobre czasy. Mnie i Marka zaprowadził do domku, znajdującego się na skraju lasu, abyśmy mieli piękny widok z okien. Wnętrze schludne, składające się z jednego, dużego pokoju, małej kuchni i łazienki. Pozytywnym zaskoczeniem było dla mnie duże, wygodne, dwuosobowe łóżko i telewizor. Szybko rozpakowaliśmy walizki, zjedliśmy kolację i wzięliśmy prysznic. Włożyłam na siebie białą, prawie przeźroczystą koszulkę nocną, bez majtek pod spodem. Jak na dłoni widać było ciemne obwódki brodawek, moich dużych piersi i wydepilowaną szparkę. Na mój widok, Markowi naprężyły się bokserki. Leżąc w łóżku, zaczął wymownie głaskać mnie po ramieniu.

- Mam straszną ochotę na ciebie - powiedział.

- Marek, proszę cię, jestem bardzo zmęczona i nie mam dziś ochoty - odparłam. - Obiecuję, że jutro zrobię co tylko zechcesz.

- Dobrze, trzymam cię za słowo - mówiąc to odwrócił się do mnie plecami i zasnął.

Wczesnym rankiem poczułam przez sen dłonie, sunące po moim ciele w tą i z powrotem. Usta całujące moje powieki. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Marka pochylonego nade mną.

- Dzień dobry, kotku. Coś mi wczoraj obiecałaś - powiedział i uśmiechnął się do mnie.

Schylił głowę i poczułam jak wsunął mi w usta, swój ciepły, wilgotny język, świdrujący coraz głębiej i coraz bardziej natarczywie. Uwielbiam, kiedy się ze mną liże, w tak cholernie wyuzdany sposób. Wsunął dłoń pod koszulkę nocną i zaczął masować mój brzuch. Przeszył mnie, na wskroś, przyjemny dreszcz podniecenia. Z każdą chwilą stawałam się coraz bardziej mokra i napalona. Moje udo uciskał, jego twardy jak skała, penis, zostawiając mokre ślady.

- Ściągaj to, natychmiast - rozkazał, pomagając mi przy tym zdjąć koszulkę nocną.

Chłonął wzrokiem moje oswobodzone, ze zbędnego materiału, nagie ciało. Chwycił w obie dłonie moje wielkie, krągłe piersi. Zaczął je mocno ściskać i miętosić. Po kolei wkładał sobie w usta moje nabrzmiałe sutki, delikatnie je przygryzając. Jego ogromny narząd coraz bardziej napierał na moje udo. Szepnęłam mu do ucha:

- Skarbie, daj mi go.

Marek położył się na plecach i odsunął kołdrę. Mój wzrok omiótł jego wysportowane, umięśnione ciało i zatrzymał się na najbardziej odstającej części.

- Boże, jaki on wielki - powiedziałam.

- Bierz go, kotku. Jest cały twój - odparł.

Pochyliłam się nad nim i chwyciłam ręką u nasady. Zaczęłam powoli smakować sam czubeczek, a potem lizałam go po całej długości.

- Mmmmm, kotku - wyjęczał Marek. - Jesteś najlepsza.

Po chwili wsadziłam go sobie do buzi, najgłębiej jak tylko mogłam. Bardzo podniecała mnie myśl, że sprawiam mu tak ogromną przyjemność. Intensywnie poruszałam głową w górę i w dół. Marek jęczał coraz głośniej, a ja czułam, że zaraz mi cipa eksploduje z podniecenia. Wystarczyło kilka posuwistych ruchów i złapał mnie za włosy, krzycząc:

- Oooo, tak, kurwa, tak!

W buzi poczułam słodko-słony smak spermy, którą łapczywie połykałam. Wymownie oblizałam usta, patrząc mu głęboko w oczy.

- Połóż się. Cipka nie może być nie pocieszona - mówiąc to, Marek, rozchylił mi uda i zaczął delikatnie pieścić najczulsze miejsce. Moja łechtaczka stała się tak nabrzmiała, że wyraźnie czuł pod palcami. Po udach ciekły mi mokre strużki, zalewając prześcieradło. Moja cipa pulsowała, błagając o więcej rozkoszy. Moje szybkie oddechy przeistoczyły się w donośne pojękiwania. Zobaczyłam, że Marek znowu ma wzwód. Jego twardy drąg, mocno uciskał mi na brzuch.

- Marek, ja zaraz...

- Ciiii, dziecinko, jeszcze nie teraz - wyszeptał.

Wsadził głowę między moje mokre uda i zaczął intensywnie wylizywać mi cipę, rozpalając ją do czerwoności. Lizał mnie jak zwierze - dziko i z pasją. Co chwilę zerkał na mnie, a jego szare oczy pałały pożądaniem. Wsunęłam palce w jego kasztanowe włosy i mocno docisnęłam go do krocza.

- Nie przestawaj, Marek, nie przestawaj - jęczałam jak szalona. - Oooo, tak, tak, uwielbiam cię.

Miotałam się na łóżku w szaleńczych spazmach, gdy potężny orgazm zawładnął moim ciałem. Półprzytomna zdołałam wydusić z siebie:

- Kocham cię.

- Tak, skarbie - odparł.

- Wypieprz mnie najostrzej jak potrafisz - dodałam.

Marek szeroko rozłożył mi nogi i z siłą dzikiego mustanga, wbił się we mnie do samego końca. Głośno jęknęłam, gdy doświadczyłam przyjemnego uczucia wypełnienia. Był tak ogromny, że intensywnie czułam każde pchnięcie. Pieprzył mnie tak ostro aż soki rozchlapywały się po pościeli. Moje wielkie piersi bujały się w rytmie jego pchnięć. Pożerał je wzrokiem, śliniąc się jak pies na widok suki, która ma cieczkę. Złapał mnie oburącz za biodra i z impetem nadziewał na stojący pal. Nasze nagie ciała ocierały się o siebie owładnięte dzikim, pierwotnym instynktem.

- Oooo, tak, pieprz mnie, mocniej! - krzyczałam. - Aaaaa, Marek, ja już...

Wygięłam się w łuk, czując jak fala orgazmu przepływa przez moje ciało. Cała drżałam, a po policzkach płynęły mi łzy. Po chwili Marek doszedł, wyjąc w szaleńczych spazmach. Czułam jak jego ogromny penis pulsuje. Spuścił się we mnie, kończąc tą szaloną "jazdę". Leżeliśmy na łóżku uśmiechnięci i wyczerpani, patrząc się na siebie.

- Musimy zjeść śniadanie. Jestem strasznie głodna - powiedziałam.

- Ja, też jestem bardzo głodny.

Po śniadaniu Marek pierwszy poszedł pod prysznic, a ja postanowiłam trochę posprzątać w pokoju. Podniosłam z podłogi jego czarne spodnie, w których z prawej kieszeni, wystawała mała, biała karteczka. Wyjęłam ją i zaczęłam czytać. Okazało się, że to paragon ze sklepu jubilerskiego, opiewający na kwotę dwóch tysięcy złotych.

- Co on mógł kupić za taką kwotę? Boże... pierścionek zaręczynowy.

Oszołomiona krążyłam po pokoju, nie mogąc w to uwierzyć. Serce tłukło mi się w piersi jak szalone. Po raz pierwszy w życiu poczułam się taka szczęśliwa. W przypływie radości zrzuciłam z siebie koszulkę i poszłam do łazienki. Marek stał pod prysznicem nagi, namydlony i taki męski. Wślizgnęłam się do kabiny. Spojrzał na mnie zdziwiony i uśmiechnął się.

- Co kotku, jeszcze ci mało? - mówiąc to przyciągnął mnie do siebie. Zarzuciłam mu ręce na szyję i przytuliłam się.

- Kocham cię i pragnę - wyszeptałam.

Delikatnie ssałam jego usta, cicho mrucząc z rozkoszy. Jego penis, po raz kolejny, stanął na wysokości zadania.

- Odwróć się tyłem i oprzyj rękami o kafle - powiedział.

Zaczął mnie obmacywać, poczynając od obfitego biustu. Masował go kolistymi ruchami, pocierając opuszkami palców sterczące sutki. Cichutko jęknęłam. Przesunął dłonie na moje biodra, a następnie na pośladki. Porządnie je ścisnął, a potem dostałam mocnego klapsa.

- Ałłaaa! - krzyknęłam.

- Lubisz tak, dziecinko? - zapytał.

- Tak, zlej mnie - odparłam.

Dawał mi klapsy, na przemian, w jeden i drugi pośladek. Strasznie mnie to "podkręciło".

- O tak, lej mnie mocniej!

Czułam jak szczypią mnie pośladki. Byłam pewna, że są całe czerwone. Marek wsadził mi do ust swój palec.

- Pośliń go, porządnie - rozkazał.

- Mmmm - mruczałam ssąc go.

Kiedy był już mocno pokryty śliną, skierował go w stronę mojej najciaśniejszej dziurki. Poczułam jak powoli wsuwa mi go w odbyt. Napierał i cofał, napierał i cofał, i jeszcze raz. To było niesamowite uczucie, tak inne od tego co zwykle. Cała trzęsłam się z podniecenia.

- Wsadź mi go tam, błagam!

- O niczym innym nie marzę, skarbie - odparł.

Poczułam jak jego ogromny penis wypełnia maksymalnie mój odbyt. Poruszał się we mnie coraz szybciej i mocniej.

- Lubisz rżnąć w dupę swoją dziecinkę? - zapytałam.

- Aaaaa, uwielbiam rżnąć twoją dupę! Jesteś taka ciasna! - krzyczał. - Długo nie wytrzymam.

Ostatkiem sił świdrował mnie swoim wiertłem. Po kilku ruchach trysnął z okrzykiem ulgi.

- A teraz, ogierze, muszę się umyć.

Marek owinął się ręcznikiem i wyszedł z łazienki. Stałam pod prysznicem, rozkoszując się gorącą wodą, obmywającą moje ciało. Moje serce wypełniała radość. Czułam, że jestem szczęściarą, bo mam cudownego faceta. Zdałam sobie sprawę z tego, że niejedna kobieta chciałaby być na moim miejscu.

Ubraliśmy się skąpo, spakowaliśmy niezbędne plażowe akcesoria i ruszyliśmy w poszukiwaniu dogodnego miejsca do opalania. Słońce prażyło, zawieszone wysoko na horyzoncie, a my brnęliśmy przez plażę. Czułam przyjemny, gorący piasek na bosych stopach. Delikatna, ciepła i wilgotna morska bryza, muskała nasze prawie nagie ciała. W tym momencie usłyszeliśmy wołanie:

- Hop, hop, uuuuchuuu!

W oddali czyjaś ręka machała w naszym kierunku. Okazało się, że to ciocia Krysia leży na kocu z Edkiem. Postanowiliśmy położyć się obok nich. Moje skąpe, różowe bikini eksponowało największe walory. Dzięki temu wzbudzałam zainteresowanie wśród innych plażowiczów. Marek postanowił od razu wskoczyć do wody, zbierając ze sobą Edka, który z niemałym ociąganiem, zgodził się pójść popływać. Ciocia czytała "Poradnik pani domu", a ja poddałam się rozmyślaniom, na temat mojego związku. Patrzyłam jak zahipnotyzowana na Marka i wyobrażałam sobie jak to będzie, mówić do niego - mężu.

- Jak to dziwnie brzmi - przez przypadek wypowiedziałam to głośno.

- Co dziwnie brzmi? - zapytała ciocia.

- A nic... mam przeczucie, że Marek mi się oświadczy. Znalazłam w jego spodniach paragon od jubilera. Kupił coś wartego dwa tysiące.

- Oooo, to gratuluję. Olu, czy nie jesteś jeszcze za młoda na małżeństwo? Masz, tylko, dwadzieścia lat i dopiero wkraczasz w dorosłość.

- Wiem, ciociu, ale jestem w nim zakochana do szaleństwa.

- Dziecko, jeszcze nie raz zdążysz się w życiu tak zakochać. Jestem od ciebie sporo starsza i wiem, co mówię. Pierwszy raz wyszłam za mąż, mając dziewiętnaście lat. Stanisław był dla mnie, wtedy, całym światem. Z upływem lat zaczęłam dojrzewać. Zmieniły się moje poglądy, życiowe wartości, marzenia i pragnienia. Pewnego dnia, okazało się, że już do siebie nie pasujemy. Więcej na dzieli, niż łączy. Dopiero, mając prawie trzydzieści lat, poznałam smak prawdziwej miłości. Była to miłość zupełnie inna, dojrzała. Czułam, że na kogoś takiego, jak Mirek, czekałam całe życie. Do tej pory nie mogę pogodzić się z jego przedwczesną śmiercią. Nigdy nikogo, tak mocno, nie kochałam.

- To strasznie smutne. Niestety, nie pamiętam wujka Mirka - stwierdziłam.

- Kiedy zmarł, miałaś pięć lat - odparła ciocia.

Wieczorem, Marek poprosił, abym włożyła na siebie coś eleganckiego. Oznajmił, że zabiera mnie na kolację do "wypasionej" restauracji. Byłam tak podekscytowana, że nie byłam w stanie na niczym się skupić. Lokal okazał się być, rzeczywiście, elegancki, o przyjemnej nazwie "Lazurowe wybrzeże". Wnętrze przytulne, przypominające wyspę, z mnóstwem palm. Marek zarezerwował dla nas stolik na tarasie. Widok zachodzącego słońca zapierał dech w piersi. Niebo pokryte smugami w odcieniach żółci, pomarańczowego, czerwieni i różu, nakładającymi się na siebie i zanurzającymi w niebieskich odmętach spienionych fal. Byłam bardzo podekscytowana. Zamówiliśmy do jedzenia owoce morza, a do picia czerwone, wytrawne wino. Potrawy były pyszne, a wino wprawiło nas w błogi san. Marek zjadł, odłożył sztućce na talerz i spojrzał na mnie.

- Zaprosiłem cię tu dzisiaj, ponieważ muszę z tobą poważnie porozmawiać - powiedział.

- Tak?

- Długo zastanawiałem się nad naszym związkiem...

- I... do jakiego wniosku doszedłeś? - zapytałam.

Czułam, że za chwilę serce mi wyskoczy i zacznie żyć, własnym życiem. Wiedziałam, że za chwilę spyta - czy chcę być jego żoną? Pragnęłam mieć to już za sobą i powiedzieć sto razy tak. Marek spojrzał mi głęboko w oczy i powiedział:

- Doszedłem do wniosku, że nie ma sensu dłużej tego ciągnąć.

- Co? - odparłam zdziwiona. Czułam, że zaraz zemdleję.

- My nie pasujemy do siebie - powiedział.

- To dlaczego przyjechałeś ze mną tutaj?!

- Uznałem, że należy ci się ode mnie pożegnalny wyjazd.

- Co? Łaskę mi robisz? Pocałuj mnie w dupę! - krzyknęłam i jednocześnie wylałam mu na białą koszulę lampkę czerwonego wina.

- Ty wariatko! Nie rób scen! - krzyczał.

Nie miałam ochoty dłużej słuchać tego, co do mnie mówił. Uciekłam czym prędzej i stojąc pod restauracją rozpłakałam się. Szłam powoli przed siebie, łkając. W odbiciu witryny sklepowej zauważyłam, że rozmazał mi się tusz do rzęs. Mocno umalowałam sobie oczy, żeby ładnie wyglądać dla tego idioty. Zacieki spływały mi aż na brodę.

- Boże... jak ja fatalnie wyglądam. Kiedy uświadomiłam sobie ten fakt, rozbeczałam się jeszcze bardziej. Postanowiłam pójść na plażę i zastanowić się nad tym co się stało. Zanim doszłam na miejsce, zapadł zmierzch. Zdjęłam szpilki, które również założyłam specjalnie dla Marka i moje bose stopy, zapadły się w piasek. Szłam zrozpaczona w kierunku brzegu morza.

- Chyba pójdę się utopi... aaaaaaa. W tym momencie potknęłam się o coś i upadłam, jak długa.

- Ałłaaaa, jak łazisz?! Głupia blondynka!

- Sam, jesteś głupi - odparłam widząc chłopaka owiniętego kocem, leżącego na plaży. - Co tu robisz? - zapytałam.

- Śpię. A co nie widać? - mówiąc to zaczął mi się intensywnie przyglądać. - Dziewczyno... jak ty wyglądasz? Idź się umyj. Jest ciemno, ale i tak widać, że masz czarną twarz.

- No, tak. Jeszcze, ty, mnie dobij - odparłam i głośno zaniosłam się płaczem.

- Sorry, nie becz. Co ty taka wrażliwa na krytykę?

- Nic nie rozumiesz - powiedziałam.

- To mnie "oświeć" - odparł.

- Moje życie, właśnie, legło w gruzach. Chłopak mnie rzucił, a ja myślałam, że się oświadczy. Jestem załamana.

- No, to "grubo". Nie martw się, nie pierwszy i nie ostatni.

- Ale on był moim pierwszym. Strasznie go kocham. I z nim... straciłam dziewictwo.

- Ile masz lat? - zapytał.

- Dwadzieścia - odparłam.

- To całe życie przed tobą. Nie przejmuj się jednym kolesiem. Teraz powinnaś skupić się na sobie. Zrób coś tylko dla siebie. Korzystaj z młodości i "zaliczaj" chłopaków. Wiem, co mówię. Mam dwadzieścia trzy lata i żyję chwilą - mówiąc to objął mnie ramieniem.

- Chyba masz rację - odparłam i przytuliłam się do niego. Wypite wcześniej wino jeszcze wirowało mi w głowie.

- Fajna jesteś, ale weź chusteczkę i wytrzyj twarz.

Zrobiło mi się trochę głupio. Wyjęłam z torebki lusterko, chusteczki nawilżane i starłam zacieki. Nieznajomy odwinął się, nieco, z koca i w świetle księżyca zobaczyłam, że jest całkiem przystojnym, obciętym na "jeża" brunetem.

- Jak masz na imię? - zapytałam.

- Czarek, a ty?

- Ola. Czarek, umiesz czarować?

- Tak, a chcesz się przekonać? - zapytał z uśmiechem.

- Bardzo tego, dzisiaj, potrzebuję. Przytuliłam się do niego. Dłonią uniósł do góry moją brodę i delikatnie pocałował. Miał cudownie miękkie, pełne usta. Wsunął mi głęboko swój język i oplatał nim mój. Oralne igraszki sprawiły, że poczułam znajome mrowienie i wilgoć między nogami. Czarek zaczął nieśmiało pieścić dłonią moją pierś. Podszczypywał palcami sterczący sutek. Cicho jęknęłam. Zaczęłam dotykać ręką jego krocza. Pod materiałem spodni jego penis stawał się coraz większy i twardszy. Czarek szepnął mi do ucha:

- Zaraz mi spodnie rozerwie. Po chwili rozpiął rozporek i wyciągnął swój potężny narząd. Jego żołądź lśniła od wilgoci w księżycowym świetle. Podciągnął mi sukienkę i włożył rękę w majtki. Szorstkimi opuszkami palców bawił się moją łechtaczką, doprowadzając do szaleństwa. Jęczałam coraz głośniej i coraz więcej soków wylewało się z mojej gorącej dziurki. Czarek mocno podniecony, przyciszonym i chrapliwym głosem powiedział:

- Zdejmij majtki. Chcę cię wylizać. Położę się na kocu, a ty usiądź mi na twarzy.

- To może zrobimy sześć-dziewięć? - zaproponowałam.

- O tak.

Usiadłam na jego twarzy i zaczęłam jeździć cipką do przodu i do tyłu. Tarłam kroczem o jego usta i nos. Głośno jęknęłam, gdy wsunął mi język do środka. Chwyciłam jego wyprężonego drąga i skierowałam go, prosto, do mojego głębokiego gardła. Rytmicznie poruszałam głową do góry i na dół. Słyszałam jego ciche stęknięcia, które mocno mnie podniecały. Czułam, że niedługo zacznę szczytować. Ruch moich bioder przybrał na sile. Zaczęłam szaleńczo "jeździć" cipą po jego twarzy.

- Uuuuuu, mmmmmm - wyłam, dławiąc się jednocześnie jego wielkim drągiem. Przez moje ciało przetoczył się potężny orgazm, zalewając Czarka moimi wydzielinami.

- Chodź, wezmę cię od tyłu - powiedział.

Ja, w pozycji na czworaka, a Czarek klęczał za mną. Rozchylił mi uda i splunął na szparkę. Rozsmarował ślinę penisem. Następnie położył dłonie na moich biodrach i z impetem wdarł w ciasne, gorące wnętrze. Czułam jak drgają moje okrągłe, wydatne pośladki. Obfity biust bujał się w przód i w tył, ocierając o drapiący koc.

- Aaaaa, ale jesteś ciasna - wyjęczał Czarek. Miał znacznie grubszego penisa, niż Marek. Idealnie wypełniał całą dziurkę. Wiedziałam, że nie będę musiała długo czekać na orgazm. Kręciłam zachęcająco pośladkami, nadziewając się mocno na jego pulsujący pal.

- Oooo, mocniej, mocniej - jęczałam. Mięśnie cipki zaczęły zaciskać się na jego penisie. Potężny dreszcz i orgazm jak strzała, przeszył mnie na wylot. Po chwili Czarek, sapiąc zapytał:

- Gdzie mam trysnąć?

- Do środka. Biorę pigułki. I trysnął, wypełniając moje wnętrze białym, słodkim nadzieniem. Po wszystkim, wytarłam się chusteczkami i włożyłam majtki. Czarek założył spodnie. Spojrzałam na niego i czule pocałowałam w usta.

- Dzięki. Byłeś rewelacyjny. Tego było mi trzeba - powiedziałam uśmiechając się do niego.

- Ty, też byłaś świetna. Może to jeszcze kiedyś powtórzymy? - zapytał.

- Może... muszę już uciekać, bo zrobiło się późno - odparłam.

- Odprowadzę cię - oznajmił.

- Nie, dzięki. Chcę przespacerować się sama.

Wstałam i powoli ruszyłam w drogę powrotną. Byłam pewna, że w domku letniskowym, po Marku nie ma już śladu. Powinnam nadal być wściekła i zrozpaczona, a byłam dziwnie spokojna. Czarek tak cudownie mi dogodził. Na myśl o tym uśmiechnęłam się sama do siebie. Mam dopiero dwadzieścia lat i jeszcze nie jeden facet przede mną. Wczoraj Marek, dzisiaj Czarek, a jutro...

Ten tekst odnotował 30,759 odsłon

Jak Ci się podobało?

Średnia: 6.2/10 (12 głosy oddane)

Pobierz w formie ebooka

Komentarze (5)

0
0
Świetne opowiadanie, bardzo mi się podobało. Jest dramatyzm, są przyzwoicie opisane sceny erotyczne. Gratuluje!
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
fajne, bardzo fajnie piszesz, gratuluję! 🙂
tylko uwaga techniczna - zwróć uwagę na interpunkcję - masz za dużo przecinków. 🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
-1
Piszesz coraz lepsze opowiadania Magdaleno.
I zgadzam się z anonimem, wstawiasz za dużo przecinków. Jeżeli chcesz być dokładna w interpunkcji po prostu sprawdź gdzie i jakie znaki powinnaś postawić.
:-)
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Bardzo zgrabne opowiadanie i chyba ostrzejsze od poprzednich. Jest także zaskakujący zwrot akcji. Jedna drobna uwaga. Lepiej jak dziewczyna używa słowa cipka niż twardego cipa jakby to mówił żul z pod budki.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Opowiadanie 🙂) Super🙂 to się nazywa talent🙂 Gratuluję. Można się rozmarzyć
Zgadzasz się z tym komentarzem?

Dodaj komentarz

Zaloguj się

Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.