Świat według Emilii (III)
18 listopada 2014
Świat według Emilii
Szacowany czas lektury: 19 min
Pora na kolejną część mojego dzienniczka. Książe, księżniczka, porno, Dorotka i coś więcej, ale nie do końca.
Pamiętacie. Ostatnio jechałam taksówką przez uśpione miasto. Tak, z tym Księciem od Okien. No więc jestem w jego domu. Domu? To jest pałac! Niezłą rezydencję można wybudować sobie za te okna. W taksówce ledwo się opędziłam od jego łap. Jak już faceci zauważą, że kobieta chodzi bez majtek, to myślą że po to, aby właśnie oni mogli tam wtykać co im tylko na myśl przyjdzie. Ciekawe gdzie jest jego żona. Pewnie w jakimś Spa. Lądujemy w salonie. Jest szampan i zmrożona wódka. Nie mam czasu na pierdoły. Zrzucam sukienkę. Zbaraniał. Pewnie chciał jeszcze przez chwilę poopowiadać mi o tych swoich oknach, a tu nic. Goła laska w salonie z rodzinnym zdjęciem na ścianie. Podchodzę do niego, rozpinam mu koszulę i... Nagle do salonu wchodzi jego żona. W negliżu. W zasadzie to bez negliżu. Starannie wydepilowana wszędzie. Ja pierdolę. Co tu jest grane. Będzie awantura. Łapię sukienkę, ale on trzyma mnie mocno.
- Nie bój się. Marta też lubi takie gorące dziewczyny.
No i wszystko jasne. Taki duecik. On poluje dla ich obojga. Odstawiam jeszcze trochę cyrku z cyklu – jestem taka porządna, ale ona podchodzi do mnie, bierze mnie za rękę i siada ze mną na sofie. Ciało ma nawet niezłe. Cycki – chirurg, ale dobry. Ponaciągana tu i tam, ale nieźle. Jednak okna umożliwiają wiele.
- Nie gniewaj się. Jeżeli nie chcesz, to możesz się ubrać i pojechać do domu. Wiesz, my z Albertem po prostu lubimy jak w łóżku mamy jakieś urozmaicenie.
Boże. On ma Albert na imię. Nawet go nie zapytałam. Rozebrał się już całkiem. Jest cały wydepilowany. Nawet ładny. Okna to potęga. Fiut mu sterczy. Ciekawe z mojego, czy jej powodu. Ona ładnie pachnie. I jest taka ciepła. Trochę jestem skrepowana mimo, że za pruderyjną się nie uważam. Po prostu nie tego się spodziewałam. Mimo wszystko jest ciepło, miło więc postanawiam podejść do tematu jak Forrest Gump. Życie jest jak pudełko czekoladek – nigdy nie wiesz na jaką trafisz. Ale czekoladka to czekoladka. Nie ma co wybrzydzać. Może będzie smaczna. Szkoda, że nie ma z nami Dorotki. W czwórkę byłoby może milej. I nie byłabym, na wszelki wypadek, sama.
- Napij się szampana. Zrelaksuj się. – Podaje mi i żonie kieliszek i siada obok nas. Bierze pilota i włącza olbrzymi telewizor. Siedzimy tak gapiąc się na TVN 24 i popijając alkohole. Marta wstaje i podchodzi do półki z płytami. Wybiera jakąś i wrzuca do odtwarzacza. Na ekranie pojawia się czołówka filmu. W języku niemieckim. No tak. Pornus. Ciekawe jak się to dalej rozwinie? W końcu przyjechałam się tu pieprzyć, więc czego chcę? Zamiast jednej osoby mam dwie. O moich poglądach na wieloosobowość w seksie już pisałam wcześniej, więc nie będę się więcej usprawiedliwiać.
W salonie jest bardzo ciepło. Na podłodze zachęcający, puchaty dywan. W kominku płonie ogień. Marta podchodzi do męża i siada mu na kolanach. Cały ginie pod jej krągłościami. Swoją drogą mimo kilku lub nawet kilkunastu kilogramów nadwagi wygląda apetycznie.
- Jeżeli się skusisz oferujemy ci niezły, niezobowiązujący seks. Albert naprawdę jest w tym dobry, a i ja nie jestem najgorsza. Zawsze podniecało nas oglądanie, jak któreś z nas kocha się z innym partnerem, więc dlaczego byśmy mieli z tego nie korzystać? – rzuca odwracając się do mnie. Jej pośladki falują na kolanach męża. Ciekawe czy on przedarł się już do środka?
- To może zaprosimy jeszcze Dorotkę? – to ja, tak trochę dla podtrzymania konwersacji. Od patrzenia na nich zrobiło mi się trochę wilgotno i sutki mi stwardniały. Widzę że moje słowa robią na nich wrażenie.
- A przyjedzie? To ta z którą byłaś na przyjęciu?
- Ta. I pewnie przyjedzie, chyba że upolowała już kogoś.
- To niech przyjedzie z tym upolowanym. – Marcie drży z podniecenia głos.
Dzwonię do Dorotki. Odbiera od razu. Słyszę w tle jakieś sapanie. No tak. Ta dziwka, tak zresztą tak jak ja, odbiera telefon nawet w czasie bzykanie.
- Co, Milka?
- Przyjedź.
- Nie mogę teraz. Właśnie rżnie mnie ten teatralny amant.
- To przyjedź jak już cię przerżnie. – Podaję adres.
- A co jest?
- Para, która potrzebuje pomocy w seksie małżeńskim.
- Nie żartuj. Ałła! Nie pchaj się tam! – Przez chwilę słyszę jak ostro ruga gościa. Po chwili znowu słyszę jej zdyszany głos w słuchawce. – Okej. Jeszcze parę minut i zawołam taksówkę. W tej rekwizytorni jest niewygodnie i śmierdzi molami. A tam jest przyjemnie? No co? I tak zaraz skończysz. – To już chyba nie jest adresowane do mnie. Potwierdzam tylko, że jest przyjemnie i rozłączam się.
Odwracam się do Marty i Alberta, i widzę, że nie czekają na koniec rozmowy. Marta opadła na dywan. Widzę jej wielkie pośladki wypięte w moją stronę. Jej głowa ginie gdzieś między nogami męża, który odchylił głowę do tyłu i zaczyna lekko posapywać. Wstaję i idę do barku zrobić sobie drinka. Szampan jest raczej za słaby na ten wieczór, a z Martą sobie teraz raczej nie pogadam. Po drodze zrzucam szpilki i zostaję w samych pończochach. I tak jestem w tej chwili najbardziej ubraną osobą w tym pomieszczeniu. W telewizorze jakiś czarnoskóry jegomość pakuje właśnie swojego olbrzymiego fiuta pomiędzy białe pośladki jęczącej monotonnie panienki. Czyli standard. Albert wzdycha, Marta mlaszcze a ja czekam na Dorotkę popijając jakiegoś single malta z jedną kostką lodu.
Trochę o filmach porno. Jak każdego, od czasu do czasu nachodzi mnie ochota na obejrzenie bzykania na ekranie. Nawet mam w domu małą kolekcję filmików. Ja mam je starannie wyselekcjonowane. Nie jest to takie proste, bo w przeważającej masie dominują produkcje z nieskomplikowaną fabułą polegającą na:
Spotkaniu – część krótka, słowa ograniczone do minimum, uczestnicy, a szczególnie uczestniczki ubrane w sposób niepozostawiający złudzeń co do dalszego przebiegu spotkania.
Grze wstępnej – polega to najczęściej na wyciągnięciu ze spodni faceta imponujących rozmiarów członka i łapczywym wpakowaniem sobie go do ust przez osobę płci przeciwnej. Czasem osobę płci tej samej, jeżeli poruszamy się w kręgu kina gejowskiego. Przy kinie les połykanie członka zastąpione jest zamaszystym lizaniem waginy.
Dalszym ciągu gry wstępnej – tu następuje zamiana ról i lizany zostaje liżącym. Albo lizani liżącymi.
Akcie płciowym właściwym – następuje wepchniecie w odpowiedni otwór partnera/ki (niepotrzebne skreślić) tego co kto ma do wepchnięcia przy akompaniamencie stękań i wywracania oczami ze szczęścia.
Wariacjach na temat aktu płciowego – następuje zmiana pozycji, konfiguracji, otworów, końcówek i wszystkiego co tylko można sobie wymyślić. W dalszym ciągu wszystkie osoby zaangażowane wywracają oczami stękają, jakby bili rekord świata w podnoszeniu ciężarów.
Grande Finale – gdy ilość stękań przewyższy już ilość smyczków w finale hollywoodzkiego melodramatu dochodzi do finału. Mężczyźni produkują hektolitry spermy ochoczo rozlewając ją najczęściej w łakomie otwarte usta partnera/ki (niepotrzebne skreślić) którzy oblizują się tak, jakby nagle zaoferowano im „lody od Brody". Kobiety ochoczo zraszają wszystko naokoło wydzieliną tryskającą wprost z pomiędzy ich ud.
Fazie plateau – wszyscy zlizują wszystko z wszystkich mlaskając przy ty niemiłosiernie i przytulając się do siebie z cielęcym wyrazem twarzy świadczącym o mega satysfakcji z wykonanego zadania.
Oczywiście to wszystko można obejrzeć w najróżniejszych kombinacjach. 1+1, 2+1, 2+2, 3+1 i tak dalej. Aż do wszyscy przeciw wszystkim lub raczej wielu przeciw wielu gdzie pod kolejne cyfry można podstawić osobniki dowolnej płci...
Osobnym tematem jest kadrowanie, montaż i ścieżka dźwiękowa.
Zaczyna się od planu ogólnego, na którym koniecznie musi być widać jakąś luksusową rezydencję i luksusowy samochód. Główni bohaterowie kręcą się przy nich w pewnym oddaleniu sugerując, że jest to ich własność. Potem następuje cięcie i od razu przenosimy się do pomieszczenia w którym dominującym sprzętem jest sofa. Nie łóżko, tylko właśnie sofa. Bohaterowie siedzą na niej popijając najczęściej różnokolorowe drinki. W tej scenie zazwyczaj wykorzystuje się 90% dialogów z filmu. Pozostałe 10% zarezerwowane jest na koniec. Po wymianie kilku zdań bohaterowie przystępują do akcji. Z początku jest to filmowane w planie pełnym, ale dość szybko operator przechodzi do wielkiego zbliżenia, i raczej nie dba o pokazywanie twarzy. Obserwacja za pomocą kamery posuwisto-zwrotnych ruchów trwa długo, do momentu zmiany konfiguracji. Teraz dla odmiany plan amerykański, aby widać było kto jest gdzie i natychmiastowy powrót do wielkiego zbliżenia na ruchome części ciała. I tak przez wszystkie konfiguracje. Grande finale najczęściej filmowany jest w zwolnieniu i powtarzany kilkakrotnie aby widz nie uronił ani kropelki z tych wszystkich kropelek i aby kropelki wydawały się lawiną bez końca. Na końcu znowu plan ogólny, gdzie bohaterowie znowu siedzą na sofie i popijają drinki nie zwracając w ogóle uwagi na spoczywające na nich lub w nich płyny ustrojowe. Tu zazwyczaj pada te pozostałe 10% słów i pojawiają się napisy końcowe, lub gwałtowne przejście do następnej sceny z rezydencją i samochodem w tle. Może też być wariacja z nowym bohaterem płci dowolnej, który wchodzi do pomieszczenia z sofą i, udając zaskoczenie, po chwili przyłącza się do siedzących na kanapie nie dając im odpocząć a wręcz zmuszając ich do kolejnych stękań i wywracań oczami.
Ścieżka dźwiękowa ogranicza się do tych kilku zdań wypowiadanych na tle muzyki, która w założeniu ma być chyba romantyczna a śmierdzi z daleka tanimi produkcjami właścicieli najtańszych modeli Casio. Na to wszystko nakładają się odgłosy sapania, mlaskania, pojękiwania i chlupotania tak, że po pewnym czasie widzowi wydaje się że znajduje się w jakimś błotno-wodnym środowisku. Bohaterowie od czasu do czasu wydają z siebie jakieś wyrazy którymi okraszają jakieś wybitnie karkołomne zadanie. Na naszym rynku dominują swojsko brzmiące okrzyki „schnell, schnell", „ja, gut" i „ich liebe", ale zdarzają się też „fuck me", „give me your dick" czy „je t'aime" lub „mon amour".
Przyznacie, że ciężko się podniecić mając to wszystko przed oczami. Nie wiem jak facetom może stawać, gdy oglądają takie mechanicznie powielane ruchy penisów wszelakich. No i jeszcze mogą się kompleksów nabawić, bo te wszystkie prącia rozmiarów są raczej kosmicznych. Widziałam ich wiele, ale takich spotkałam zaledwie kilka. I nie byli to moi najlepsi kochankowie. Ja wiem, że rozmiar ma znaczenie, ale do pewnego momentu. Później kończy się to najczęściej zapasami mającymi na celu umieszczenie owego giganta w cipce. I te kilogramy lubrykantu. Wolę rozmiary ciut większe od standardów. Ale figlarne. I żeby przymocowany do nich osobnik posiadał jakąś wyobraźnię, nie wywracał oczami, nie stękał jak zarzynany wieprzek i mówił więcej, niż ci w tych filmach. Język jest mi obojętny.
Wracam do początku wtrętu. Moja mała kolekcyjka utworzyła się przez lata. Lata eliminacji wszystkich niemieckich porykiwań i litrów spermy lejącej się w rozwarte usta kobiet. Najczęściej są to produkcje francuskie, czasem amerykańskie. Tam też istotą rzeczy jest pokazanie dogłębne zwykłego ruchanka, ale znalazłam tam jakąś finezję, czy w ogóle myśl przewodnią. Przede wszystkim nie mam żadnego filmu z sofą. Wszystkie dzieją się na zwykłym, dużym łóżku. I bohaterowie, a w zasadzie bohaterki nie chodzą ubrane jak panienki z burdelu, tylko występują w normalnych ubraniach. Czasem wieczorowych, ale w takich w jakich ja sama mogłabym się udać na jakiś raut. Dialogów wiele nie ma, bo wiadomo o co w takich filmach chodzi, ale stawiam zawsze na rozwój akcji inny od standardów które opisałam powyżej. Czasem jest to ruchanko bez zdejmowania ubrań i bez wcześniejszego lizania się po genitaliach. Czasem są to scenki zbiorowe swingersów, którzy najpierw spotykają się popijając drinki nago a potem, jakby mimochodem parują się i zaczynają uprawiać niespieszny seks do którego tez powoli dołączają się inni uczestnicy. Lubię widzieć, jak po takim bzykaniu bohaterowie idą pod prysznic zmywając z siebie wszystko i przygotowują się do następnej odsłony.
Trochę mnie ta łapczywość Marty zaczyna podniecać. Siadam na wielkim, skórzanym fotelu i czuję jak moje uda lepią się do obicia. Waginy nie oszukasz. Fizjologia jest prosta. Mózg rejestruje, że zaraz, być może, do jej środka dostanie się coś sporego i włącza na wszelki wypadek małą pompkę której zadaniem jest zmniejszenie ryzyka urazów mechanicznych. Tak na wszelki wypadek. Z biegiem lat pompka zaczyna szwankować i trzeba wspomagać się innymi specyfikami, jednak w moim wieku nie ma jeszcze takiej potrzeby. Przynajmniej przy standardowych gabarytach. Czekam na Dorotkę, popijając whisky i patrząc na zabawę na kanapie. Marta w końcu zaspokoiła swój apetyt. Ociera usta, siada na kanapie i bierze do ręki kieliszek z szampanem. Unosi go ku mnie.
- I co? Nie przyłączysz się do nas?
- Czekam na Dorotkę.
- Dorotka nie zając – śmieje się Albercik bezwiednie gładząc swojego kutasa. Mało brakuje a podrapie się przy nas po jajkach. Jestem pełna podziwu. Mimo zabiegów Marty cały czas sterczy. – Może ty chcesz posmakować?
- Na razie wolę popatrzeć. Tak ładnie wyglądacie razem. – Dorotka, przyjeżdżaj, potrzebuje wsparcia moralnego. Albo raczej niemoralnego. Uśmiecham się w duchu na to stwierdzenie.
- Okej. – Przestał się gładzić i złapał za kieliszek z szampanem. - Ja muszę się przygotować na przyjście Dorotki. Dopiero za trzecim razem mam odpowiednią wytrzymałość, więc pozwól, że będę najpierw kopulował z żoną. Możesz się oczywiście w każdej chwili przyłączyć.
Nic nie odpowiadam, bo co tu odpowiedzieć. Kiwam tylko głową. I chyba jednak się czerwienię. A na fotel wycieka jeszcze więcej soków.
Marta już jest na kolanach i wypina ku mnie swój nawet ponętny tłuściutki tyłek. Pomiędzy pośladkami jest wielka, obszerna i różowa jak stroje Barbie. Albercik kończy szampana i klęka za nią. Zanurza się powoli. Rozstawił nogi, więc widzę wszystko dokładnie. Drętwieje mi dół brzucha. Zaczyna rytmicznie uderzać udami w jej pośladki. Kleję się już do fotela. Pośladki Marty falują od uderzeń, ona sama tylko lekko postękuje. Nagle odzywa się do mnie, trochę zadyszana.
- Możesz go trochę popieścić to prędzej dojdzie. A im prędzej dojdzie, tym prędzej będzie gotowy do następnego numerku.
Tego jeszcze nie przerabiałam. Konwersuje jakby nie zauważała wbijającego się w nią od tyłu Alberta. Czuję się zobowiązana coś odpowiedzieć.
- A ty co? Nie lubisz długiego dymanka?
- Lubię, ale to dopiero początek wieczoru. – Zaczyna trochę bardziej dyszeć. – Jeszcze mam czas na odloty. Teraz chodzi o to, aby go trochę uniewrażliwić. Wiesz, późniejsze podniety nie będą go tak mocno absorbować. A wtedy to możesz liczyć nawet na godzinne ruchanko. Bez przerwy... Albert! Mocniej! I nie wyskakuj tak ze mnie! Ja lubię jak mnie masujesz na końcu a nie przy wejściu!
Ja pierdolę. Tak sobie siedzimy i gadamy. To znaczy ja siedzę a ona klęczy z wypiętym tyłkiem atakowanym przez swojego męża. Wstaję z fotela. Ledwo się odkleiłam. Między nogami czuję coś w rodzaju budyniu. Podchodzę do nich, ale nie wiem, co miałabym robić. Przykucam, ale ich ruchy stają się coraz szybsze. Słyszę już tylko klaskanie, chlupot i coraz głośniejsze oddechy obojga. I co ja miałabym tu robić? Na szczęście słyszę dzwonek do drzwi.
- To pewnie Dorotka – mówię i z ulgą wstaję.
- Bądź tak łaskawa i otwórz. – To Marta pomiędzy coraz głośniejszymi Ooch i Aach. Mało nie parskam śmiechem, bo brzmi to przekomicznie. Marta kontynuuje.
- Uuuch... My zaraz... Oooch... skończymy. Aaach... Czujcie się jak... Uuuch, tak, tak, Oooo... u siebie w domu... Ooooo.
No nieźle. Otwieram drzwi tylko w pończochach nie zastanawiając się, że może to być po prostu sąsiad. To jednak jest Dorotka.
- Cześć piękna. Ty już bez ciuchów. Gdzie gospodarze.
- Pieprzą się właśnie w salonie.
- Żartujesz?
- Nie. Możesz wejść i pogadać. Tylko radzę ci od razu się rozbierz. Ja jestem w tym towarzystwie najbardziej ubrana.
Dorotce nie trzeba dwa razy potarzać. Zrzuca sukienkę. Majtek oczywiście pod spodem już nie ma. Nie ma zresztą niczego. Wchodzimy do salonu. Tam nic się nie zmieniło. W telewizorze pornus z olbrzymimi murzynami, a na podłodze Marta i Albercik tak jak ich zostawiłam. Tylko trochę więcej sapią.
- Dorotka. To jest Marta i Albert. – Oboje kiwają tylko głowami nie przerywając stękania. – Marta rzuca tylko. – Uuuaaa... Rozgośćcie się... Ooouuuch... Nalej Dorotce drinka... Auuu... Oooch...
Widzę że oczy Dorotki robią się wielkie, a na twarzy pojawia się ten kurewski uśmieszek, który tak dobrze znam. Ciągnę ją na kanapę.
- I jak ten amant teatralny?
- Nie warto mówić. Podarł mi pończochy i majtki, a potem wskoczył na mnie i kopulował jak królik. Całe dwie minuty. Wiem bo patrzyłam na zegarek. W zasadzie dwie minuty i siedemnaście sekund.
- I ja właśnie wtedy zadzwoniłam? Co za traf. Trafić w coś, co trwa dwie minuty z kawałkiem. – śmiejemy się obie.
- On miał kłopoty z trafieniem w moją cipkę a koniecznie chciał trafić w moją pupę. Powiedziałam mu, żeby najpierw potrenował na lalce dmuchanej gdzie co jest, a później zabierał się za prawdziwą kobietę. I to był koniec, bo wtedy mu opadł i nie chciał powstać. Ja się nie starałam.
Albert przyspiesza ruchy. Marta chowa głowę w ramiona tak, że z naszej perspektywy składa się w tej chwili z samych pośladków.
- Ale wielka dupa. – Dorotka wpatruje się w scenę rozgrywającą się przed jej oczami z wyraźnym podziwem.
- Zobaczysz jej waginę. Też niezłe gabaryty.
- To ona nic nie czuje. Musi mieć w sobie tarana, żeby doznać orgazmu. – znowu się śmiejemy.
Co do wielkości cipek to przypomniało mi się jedno z babskich spotkań, które organizowała Dorotka. Była tam jakaś jej koleżanka, chyba na nią mówili Elżbancja. Otóż jak sobie wypiła opowiadała, że ma ogromna dziurę i mąż nie jest w stanie jej zadowolić. W związku z tym ona głownie zajmuje się poszukiwaniem chłopaków bardzo sowicie obdarzonych przez naturę. Ma takich kilku i jedynie oni zatykają ją tak, że może dojść do upragnionego orgazmu. Zapytałam, czy tak ma od urodzenia, ale ona z rozbrajającą szczerością odpowiedziała, że po drugim dziecku pozszywali ja co nieco felernie i tak już zostało. No to ja - co na to mąż? Czy nie czuje dyskomfortu? Ona, że tak. Już dawno nie spuścił się w środku. Wypuszcza z niego nasienie za pomocą ust albo ręki. Ja - To czy nie mogła zrobić sobie jakiejś plastyki pochwy? Ona - A po co? Duże kutasy to jest coś co lubi. A mąż zawsze może sobie obejrzeć jakiegoś pornusa i zaspokoić się sam. Bezpieczniej, bo nie będzie dzieci.
Nie rozumiem takiego podejścia. Ja dbam o moją cipkę. Musi być ciasna, ale elastyczna. Lubię czuć jak jestem rozpychana. I myślę że moi partnerzy też to lubią.
O wielkości już pisałam. Ciut większy od standardu. Najlepiej mocno pożyłkowany, taki „chropowaty". Lubię też takie z dużymi główkami. No i wolę dłuższe i cieńsze niż krótkie i grube. Lubię, jak uderza mocno w sklepienie pochwy. Czuję wtedy jakbym go miała prawie w gardle, oczywiście od tej drugiej strony. Uwielbiam też, jak wsunięty do końca wypuszcza z siebie strugi nasienia. Jestem jak zakorkowana i czuję tylko ciepło i pulsowanie. Potem, jak wyskoczy, sperma wypływa ze mnie dopiero po chwili. Czasami dopiero wtedy jak założę majtki, a jak pisałam lubię bardzo to uczucie.
Ciekawa sprawa jest z tymi skręconymi. Zauważyłam że mnie najwięcej radości dają takie zagięte do góry. Takie banany. Miałam chyba w sobie takie dwa albo trzy. Nie pamiętam. Inaczej czuje się wtedy uderzenia i ja to uwielbiam. Oczywiście wiele zależy od pozycji. Natomiast to, czy skręcone są w lewo czy w prawo to nie ma znaczenia. Zauważyłam, że takie skręcenia są źródłem kompleksów u samców. Nie wiem dlaczego.
Albert westchnął, zwarł pośladki, opadł na żonine plecy i zamarł. Z naszej perspektywy widzimy, jak unoszą mu się jądra pracowicie pompując małżeńskie nasienie do małżeńskiej cipki. Chwile trwa w bezruchu, by po chwili wyśliznąć się ze słyszalnym chlupotem. Wstaje z kolan i podchodzi do nas. Wita się z Dorotką, która dyga jak pensjonarka nie spuszczając oczu z jego nadal nieźle się prezentującego członka. Oblizuje się bezwiednie. Szturcham ją w bok. Albert idzie do barku nalać sobie drinka zostawiając przed naszymi oczami szeroko rozwartą Martę z której kropla po kropli wycieka mężowska sperma. Ciekawe jak często piorą dywan?
- I jak się podobało? – Marcie wrócił już do normy oddech, podnosi się z kolan poprawiając trochę zmierzwiona fryzurę.
- Dla mnie bomba – Dorotka jest wyraźnie zachwycona.
- Też lubicie pozycję od tyłu? Ja ją lubię, bo czuję się taka zdominowana. No i czuję jego końcówkę gdzieś w okolicach kręgosłupa.
- Ja w zasadzie preferuję pozycje na jeźdźca. Mogę wtedy sama sobie dozować rozkosz. Ale kutas musi być spory. Przy małym najlepszy jest misjonarz. A pani jakie kutasy woli? Ups. Może nie powinnam pytać przy mężu? – Dorotka teatralnie zakrywa sobie usta dłonią.
- Nic nie szkodzi. My nie mamy przed sobą tajemnic. Jak widziałyście jestem tam na dole dość duża. Tak zawsze było, więc małe chujki nie mają co tu szukać. Nawet nie są w stanie się spuścić. Kręcą się w środku jak Żyd po pustym sklepie. Ja nic nie czuję i oni też chyba nie. Muszę załatwiać ich spuszczenie w inny sposób. Albert ma wielkość w sam raz. Ale mieliśmy tu kiedyś kilku mężczyzn z naprawdę gigantycznymi penisami. Tak wielkimi, że jak brali mnie od tyłu to nawet nie mogli dotknąć mnie swoimi udami. Albert śmiał się, że wyglądałam jakbym była nadziana na rożen. Dopiero jak skorzystaliśmy z innych dziurek to wróciło wszystko do normy. Tam z tyłu jest więcej miejsca.
Stoi przed nami a my podziwiamy jej rozłożyste biodra i pokaźny, wyraźnie pobudzony bezwłosy wzgórek. Dorotka znowu bezwiednie przesuwa językiem po uszminkowanych wargach. Ta to oblizuje się na widok wszystkiego, co stoi. Obojętne jej – kutas czy łechtaczka. Wrócił Albert. Wyrósł przed nami z kieliszkiem w ręku, nagi i dosłownie dynda przed naszymi oczami. My siedzimy, oni stoją, ciekawa perspektywa. W zasadzie nie ma gdzie uciec wzrokiem. Ale nie ma po co uciekać. Dorotka zaraz zliże całą szminkę, a ja za chwilę nie odkleję się od tej skórzanej kanapy.
- No to pora zadbać o gości. – Mówi to wpatrując się we mnie. Ciekawe, czy czuje, że mam ochotę złapać go za to, co znajduje się najbliżej mnie. Jednak porno na żywo nieźle rajcuje.
– Idziemy do sypialni? – No nareszcie. Oczywiście, że tak. Nic nie mówię, tylko kiwam głową a on, nie czekając na odpowiedź łapie mnie za rękę i ciągnie na schody. Idę powoli po tych pałacowych schodach księcia od okien. Za sobą słyszę chichot Dorotki i Marty, ekstatyczne krzyki kobiet i zwierzęce porykiwania mężczyzn dobiegające z telewizora. Jestem ciekawa, co jeszcze wydarzy się w tym domu pełnym niespodzianek. No i nie będę ukrywać, czas już na bzykanie. W końcu ile można oglądać, choćby na żywo, dorodnego mężczyznę i nie poczuć go na sobie i w sobie. Mam wrażenie, że znaczę drogę kroplami swoich soków. Jedno jest pewne – nie zatrę się, nie mam mowy. Jesteśmy już na górze. Wielkie łoże, przyćmione światło. Pałac i Książe ze sterczącym kutasem. Zapowiada się stosunkowo udana noc. Ale o tym napiszę troszeczkę później. Mogę wam tylko zdradzić, że będzie miło w różnych konfiguracjach. Na razie pa.