Sucze ziele (III)
7 czerwca 2021
Sucze ziele
Szacowany czas lektury: 17 min
Nie zwiędło.
Gdy doszedł do wielkiego buku opieczętowanego tabliczką „Pomnik przyrody”, zwolnił. Zapadła już prawie kompletna ciemność. Ośrodek był niedaleko, a on potrzebował chwili, by zebrać po raz kolejny myśli.
Do końca turnusu zostały dwa dni, a jemu stale brakowało odwagi i determinacji. Gdy okazało się, że skrawki legend, plotki i anonimowe zapiski noszą znamiona prawdy, poczuł nieopisaną siłę. Przepełniały go entuzjazm i determinacja. Czuł możliwości, jakie się przed nim otwierały. Moc, jaką mogły dać mu odkrycia.
A jednak nie był w stanie się zdobyć na to, by z niej skorzystać. Odebranie komuś woli, potajemne, podstępne skradnięcie sprawczości przepełniało go strachem i poczuciem winy. Sukces stawał się próżny i niezasłużony.
Bez woli drugiej strony, bez przekonywania, ulegania, przeciągania liny pragnień, uwodzenie i zdobywanie kogoś zmieniało swój sens i wyraz.
Do tego siła mocy, którą odkrył przerastała go. Śliczna, długonoga kelnerka w kawiarni, wystawiona na działanie odrobiny, którą roztarł na szyi, niemal potłukła zastawę i nie była w stanie przyjąć żadnego zamówienia, oglądając się na niego, jak na zjawę. Chowała się za barem, poprawiając spódniczkę i skubiąc drażniący piersi stanik.
Musiał popracować nad dawkowaniem, zgłębić wiedzę. W warunkach stęchłego, pokrytego igliwiem domku letniskowego.
Co gorsza, mikstura nie miała wpływu na niego samego. Rozumiał i znał ze strzępów zebranych informacji jej działanie, jednak nawet uzbrojony w nią pozostawał tym samym mężczyzną. Był w stanie zniewolić, ale nie posiąść.
Do kawiarni nie wrócił, choć widział, że dziewczyna wyglądała.
Instynkt jako ofiarę eksperymentów podsuwał namiętną piękność o banalnym, lecz potężnym seksapilu, pełnych piersiach, mocnych udach i mocnej świadomości swego oddziaływania. Zmysłową królową turnusu o fantazyjnej fryzurze i fantastycznych kształtach.
Wiedział, że to kobieta daleka od jego wyobrażeń, miała jednak wszystko to, co zwracało uwagę mężczyzn. Mogła być ofiarą wzorcową, jednak była strzeżona a odwaga potrzebna do tak śmiałego zagrania, była nieosiągalna. Moc śmierdzącego błota z Sanu nie uwalniała od strachu.
Myśli wracały stale do kogoś innego. Maria. Odosobniona, widocznie zraniona i zdystansowana. Budziła w nim uczucia, które utrudniały podjęcie ryzyka. Dostrzegał jej zmysłowość, gładką skórę talii pod krótkimi koszulkami, smukłą szyję i ramiona pokryte opalenizną. Zgrabną pupę, która nie chciała opuścić jego myśli.
Dziewczyna miała jednak urok i wigor kogoś, kogo nie da się sprowadzić do ofiary leśnych mikstur. Każda rozmowa pozostawiała pragnienie. Potrafiła wymianą zdań sterować tak, by słowa były czymś więcej niż suma ich znaczeń. Starał się unikać banałów i szukał wszystkiego, co w nim interesujące, miał jednak wrażenie, że ona jest w stanie przejrzeć każdy wybieg. Wspólne chwile, choć rzadkie były ekscytujące.
Dostrzegał jednak jej stan ducha. Widział w niej niepokój, nieufność i zahamowanie.
Rozmowa w stołówce, gdy powiedziała mu więcej niż kiedykolwiek, była jedną z ostatnich. Spotykał ją parokrotnie, jednak czuł, że zdarzyło się coś poza jego zrozumieniem. Miał niewytłumaczalne wyrzuty sumienia. Próbował przykryć je siłą jaką dawało mu odkrycie, jednak zostawał z moralnym kacem.
Dwa dni. Podświadomie wiedział, że nie zdobędzie się na nic. Zaczął już planować scenariusz, w którym zaczepia ją przed wyjazdem, może wymieniają numery, może jakieś znaczące, punkt zaczepienia na przyszłość.
Frustracja przerabiania po raz kolejny tej samej batalii z samym sobą sprawiła, że zatopiony w myślach, odciął się od rzeczywistości wieczornego lasu. Gdy więc zza zakrętu wyłoniła się postać, miał wrażenie, że to jego myśli się zmaterializowały.
Siedziała pod drzewem i masowała kostkę, z kwaśnym grymasem bólu na twarzy.
Zaskoczony, czuł się niepewnie, jednak sytuacja wymagała zaangażowania.
- Hej Marysiu, co się stało? - zapytał zdając sobie sprawę z bezsensowności pytania zadanego w takich okolicznościach - Skręciłaś kostkę?
- Chyba. Źle stanęłam, myślałam, że doczłapie, ale musiałam zrobić przerwę.
- Spuchła?
- Sama nie wiem, sprawdź.
W normalnych okolicznościach zląkłby się, teraz jednak, po świeżo przebytej wewnętrznej debacie, postanowił się nie cofać. Ukląkł i delikatnie położył jej nogę na swoich kolanach. Starał się ukryć ekscytację.
Syknęła.
- Nie wygląda na zwichniętą. Zimny okład i wizyta u pielęgniarki pewnie nie zaszkodzą.
- Dziś może być ciężko.
Rzeczywiście, pora była późna, ambulatorium w ośrodku przyjmowało przez parę godzin dziennie.
- Prześpię się z tym i zobaczymy, co będzie rano. Pomożesz mi wrócić?
- Jesteś pewna?
- Jasne, skręciłam już kiedyś tę nogę i było znacznie gorzej. Potrzebuję dostać się do domu.
Do ośrodka był niecały kilometr po piaszczystej drodze. Kuśtykanie po niej byłoby mocno uciążliwe. Wahał się co zrobić, w milczeniu analizując sytuację. Gdy spojrzał niepewnie na Marysię, ta, bez zastanowienia zarzuciła mu ręce na szyje. Chwycił ją pod kolanami i uniósł. Przejęcie redukowało wysiłek. Byłby ją w stanie nieść znacznie dalej. Czuł jej ciało pod dresowymi spodniami i bluzą. Skóra rąk, które zarzuciła mu na szyję, pachniała kwiatowym mydłem.
Gdy zbliżali się do ośrodka, czuł narastające napięcie. Jej półuśmiech i spojrzenie wbite w twarz mężczyzny wydawały się mieć ukryte znaczenie.
- Tu w lewo, domek na końcu - odezwała się dopiero gdy doszli do ośrodka. Czuł spływającą po plecach kroplę potu. Chyba nie ze zmęczenia.
Przeszli drzwi, Maria bez schodzenia z ramion pstryknęła włącznikiem światła. Zapach wilgoci przykrywał delikatny aromat kokosa. Tu i ówdzie leżały rozrzucone ubrania. Stał, nie wiedząc co dalej.
- Rzuć mnie byle gdzie – zażartowała. - Jesteś moim bohaterem.
Odstawił ją delikatnie na zdrową nogę i wyprostował, nie wiedząc co zrobić z uwolnionymi rękami.
- Ostatnia prośba, bohaterze. Chciałabym się umyć, a jak źle stanę, to zostanę tak do rana. Popilnujesz mnie kwadrans? Zabiorę Cię na wino, jak odzyskam władzę w nogach.
Spociły mu się dłonie. Dokładnie tego szukał. Czegoś, do czego będzie mógł wrócić, nawiązać.
- Jasne. Tak. Mogę jakoś pomóc?
Roześmiała się.
- Prysznic jest mały, więc będę musiała się zmieścić sama. Rozgość się, tylko się opłuczę i przebiorę.
Włączyła lampkę przy małym stoliku z fotelem.
- A, właśnie. W Sielnicy zlikwidowali bibliotekę i wysprzedawali książki. Znalazłam coś, co może Cię zainteresuje - wskazała na książkę leżącą na stoliku - jeśli nie, zostaw, będę miała pamiątkę.
Zniknęła w drzwiach łazienki.
Wziął książkę i obejrzał pożółkłą okładkę. “Zioła lecznicze i magiczne”. Znał ją doskonale i widział wielokrotnie, była jednak dobrym zajęciem dla oczu i rąk gdy za ścianą dziewczyna zażywała kąpieli.
Przerzucił parę stron, gdy poczuł, przedmiot ukryty pod kolejną kartką. Zdjęcie. Maria patrzyła mu z niego prosto w oczy. Miała na sobie koszulę zawiązaną na biodrach i szarą spódniczkę do pół uda. Onieśmielała jak zawsze.
Zawstydzony odkryciem, przewrócił stronę. Książka rozłożyła się na kolejnym zdjęciu. Dziewczyna zrzuciła koszulę z ramion. Miała na sobie jednoczęściowy, czarny kostium obramowany w dekolcie i ramiączkach białą koronką. Ręce zaczęły mu drżeć. Odkrycie wymykało się kategorii przypadku.
Kolejna strona i zdjęcie.
Spódniczka i koszula znikły. Stała bokiem w samym kostiumie. Kontrast białej koronki i czarnej materii pokrywał nie tylko dekolt, ale dół kostiumu. Studiował centymetry jej odkrytego ciała. W rękach miała książkę, którą trzymał.
Sprawdził dotykiem, czy kryje dalsze zdjęcia. Na kolejnym kostium zakrywał jedynie dół jej pleców. Stała bokiem, nadal wbijając wzrok w niego. Obejmowała ramionami piersi, nie zakrywając jednak ich zupełnie. Profil krągłości sprawiał, że stał na zesztywniałych nogach, nieświadomy otaczającego go pomieszczenia. Zdał sobie jednak sprawę, że poznaje miejsce, gdzie zrobiła zdjęcia. Rzeka płynąca w tle i znajome drzewa.
Przerażony próbował zamknąć książkę, jednak wypadło z niej jeszcze jedno zdjęcie. Gdy rzucił się, by je podnieść, mignęła mu zawartość. Rozchylone usta i włosy rozgarnięte wiatrem. Nagie ciało odsłaniające krągłości piersi, gładkość brzucha i kępkę włosów nad kroczem. Uda zanurzone do połowy w wodzie rzeki, dłoń wspartą o biodro.
Zastygł oszołomiony obrazem. W głowie słyszał jedynie szum pulsującej krwi.
Jednym uderzeniem wytrąciła mu z rąk książkę, tak że ukryte w niej zdjęcia rozsypały się po podłodze. Nim zdążył podnieść wzrok, błyskawicznym ruchem zatrzasnęła mu na przedramieniu obrączkę kajdanek i z całą siłą przyparła do ściany pokrytej zakurzonym kilimem. Przyparła go przez moment wypełniony jego wystraszonym oddechem, po czym zaczęła mówić.
- Milcz, albo zacznę krzyczeć. Powiem, że ukryłeś się i chciałeś mi coś zrobić kiedy wróciłam. Próbowałeś mnie skrępować, ale się wyrwałam. Będziesz mówił kiedy Ci w końcu pozwolę. Zrozumiałeś?
Wbity w niego wzrok potrzebował jedynie drgnienia na potwierdzenie.
- Nie wiem, co robiłeś i co planowałeś, ale się domyślam. Nie wiem, na kim chciałeś to wykorzystać, ale widziałam, jak studiowałeś te zdjęcia.
Gdy poruszył ustami, boleśnie szarpnęła nadgarstkiem spętanym kajdankami. Przylgnęła do niego z całej siły.
Zmysły miał stępione zaskoczeniem i ekscytacją. Zobaczył jednak, że ma na sobie tylko jednoczęściowy kostium, ten sam, w którym widział ją na zdjęciach. Koronka jaśniała w półmroku. Nagie ramiona, nogi i stopy. Mendelejew poczuł, że od dłuższej chwili, czuje uciążliwy ucisk spodni w kroku.
Dziewczyna wspięła się na palce, trąc ciałem o ciało.
- Widzisz, ja też mam magiczne sposoby oddziaływania.
Wsunęła udo między jego nogi.
Ślina stanęła mu w gardle.
Przesunęła dłonią po wybrzuszeniu spodni i odsunęła się, nie przerywając jednak ani na moment kontaktu wzrokowego.
Ich skrzyżowane spojrzenia, na trwającą się przez wieczność chwilę, stały się całym światem. Nie było nic poza nimi. Poczuł jej dłoń na pasku, potem guziku i suwaku spodni.
Uwolniony członek wyślizgnął się jak sprężyna z bokserek i natychmiast znalazł w dłoni dziewczyny. Mendelejew miał ochotę się wić, ale ciało odmawiało posłuszeństwa. Poczuł, że chwyta go mocno i jednym ruchem ściąga napletek a dłoń sunie do nasady.
Nogi ugięły się pod nim kiedy dziewczyna łaskawie uwolniła go od spojrzenia.
Przeniosła wzrok na odsłoniętego fiuta.
- Nie jesteś tak imponujący, jak kiedy taplasz się w błocie, ale chyba cieszysz się, że mnie widzisz.
Drżał i napierał z całej siły na ścianę za plecami, by utrzymać się na nogach. Zabroniła mu mówić, jednak gardło miał tak ściśnięte, że choćby się starał, wydobyłby z siebie jedynie szept.
Przysunęła się znowu i oparła, tym razem o ścianę. Wtuliła się w jego bok. Sięgała mu zaledwie do ramienia, tak, że ze wzrokiem wbitym przed siebie słyszał jedynie jej głos, nie widząc twarzy. Czuł ciepły oddech na szyi. Mówiła powoli, półszeptem, harmonizując głos z dłonią wędrującą na przemian w górę i w dół.
- Udało Ci się jakąś zniewolić?
Potrząsnął głową.
- Ale próbowałeś?
Znów zaprzeczył.
- Kłamiesz.
Gwałtownie zacisnęła palce. Zgiął się, jakby dostał cios w podbrzusze.
- To może być bardzo przyjemne, albo wręcz przeciwnie.
Odsunęła się na moment, tak by mógł zobaczyć jej twarz. Zebrała ślinę w ustach i oblizała dłoń. Gdy chwyciła go znów, poczuł ciepło.
- Próbowałeś, ale brakowało Ci wykończenia? Sam nie wiesz jak sobie z tym radzić? Pewnie gdyby blondyna nie miała swojego byka, od niej byś zaczął, bo nie miałbyś wyrzutów sumienia?
Odetchnął nerwowo i pokiwał głową.
- Ale skoro zaszedłeś tak daleko, musiałeś tu przyjechać przygotowany. Wiesz, czego szukałeś i co chciałeś znaleźć. I okolice masz już zbadane.
Potwierdził.
- Mówiłeś mi, że jest tu coś, co pozwala zapomnieć, co uwalnia od ciężaru przeszłości. Kłamałeś?
Spojrzał w jej stronę, poczuł jednak bolesny ucisk. Potrząsnął głową.
- Potrzeba do tego intensywności, namiętności? Że im przeżycia są mocniejsze i wszechogarniające, tym lepiej działa. Co to znaczy?
Facet powoli zaczynał mieć dość. Nogi przeciwnie do innych członków, miast sztywnieć, miękły. Uwolniła go i stanęła przed nim.
- Możesz mówić, ale mów do rzeczy i odpowiadaj na pytania.
Skrzyżowała ramiona w oczekiwaniu.
Minęła chwila, zanim otrząsnął się i zebrał myśli.
- To coś jak ze skakaniem ze spadochronem. Skaczesz i potem wszystkie problemy wydają się drobne, oczyszczasz się i uwalniasz. Ziele działa intensywniej, ale potrzebuje zbliżenia. Im silniejsze pożądanie, im większe spełnienie niezaspokojonej żądzy, nienasycenia, tym działanie silniejsze.
- Czyli dwoje ludzi, z niezaspokojoną żądzą musi przeżyć najintensywniejsze spełnienie i narodzą się na nowo?
- Podobno.
- Zabierzesz mnie jutro tam, gdzie rosną.
- Maria, ja tego nie próbowałem, nie wiem nawet od czego…
- Milcz. Zgodziłeś się gdy mi o tym powiedziałeś. Zgodziłeś się, gdy widziałam Cię nad rzeką. Będę czekała jutro, o świcie, pod dębem gdzie mnie znalazłeś. Jeśli nie masz zamiaru przychodzić, zapinaj spodnie i spieprzaj.
Stała z twarzą pełną gniewu, złożonymi na piersiach rękami i skrzyżowanymi nogami. Mięśnie ud i łydek ujawniały napięcie.
Mijały kolejne sekundy. Stali nieruchomo. On bojąc się ruszyć, ona intensywnie wpatrując się w każde drgnienie jego twarzy.
Czuł, że każdy gest jaki wykona, będzie znaczący, a kompletnie nie wiedział co zrobić. Westchnął głęboko i opuścił ręce.
- Coś Ci pokaże - powiedziała.
Sięgnęła w stronę bioder i podniosła materię kostiumu. W kroku tył i przód stroju spinały dwa guziki. Rozpięła je jednym gestem. Skrawki materii opadły luźno. Podciągnęła dół kostiumu na biodra i podeszła bliżej.
Przylgnęła do niego, tym razem delikatnie. Sięgnęła w dół i wsunęła go między swoje uda. Oszałamiające ciepło i wilgoć. Przesunęła pupą delikatnie. Raz i drugi. Westchnęła przy tym lekko, tak że znów poczuł jej oddech na szyi.
- Chyba mi się udzieliło - szepnęła.
Poruszała się bardzo wolno. Objęła go dwoma palcami u nasady, tak by móc kontrolować natężenie ich kontaktu. Po upływie chwili, jego penis był kompletnie oblepiony wilgocią jej szparki. Miał wrażenie, że puls zaraz rozsadzi mu skronie.
Przesunął dłonie na jej pośladki. Były miękkie i chłodne. Gdy ich dotknął, dziewczyna jęknęła i przyśpieszyła. Cała jego wola natrętnie skupiała się na tym, by w końcu w nią wejść. Chwycił ją mocniej i po raz pierwszy spróbował przejąć kontrolę.
Reakcja była natychmiastowa. Dziewczyna odsunęła się od niego, otwierając oczy i łapiąc oddech. Jej wzrok był nadal gniewny, choć zmącony podnieceniem.
Gwałtownym ruchem chwyciła go za włosy, przyciągnęła go do siebie i wpiła w usta. Poczuł jej smak. Trzymała go tak przez chwilę i uwolniła, przesuwając językiem wargach.
Gdy spróbował się zniżyć i dotknąć ustami jej dekoltu, zamiast tego zsunął się niezgrabnie na klęczki. Dziewczyna stała z dłonią w jego włosach, a on znalazł się na poziomie podciągniętego kostiumu, mając przed oczami jej brzuch, uda i to, co kryły.
Stała, oddychając przez rozchylone usta. Po raz pierwszy nawiązało się między nimi niewerbalne porozumienie. Ścisnęła w dłoni jego włosy, gestem przyzwolenia. Zbliżył twarz do jej ciała i pocałował delikatnie, wnętrze jej uda. Potem kolejny raz. I kolejny. Coraz bliżej lśniącego wilgocią złączenia. Gdy zanurzył w niej język, westchnęła głęboko. To go niesamowicie podnieciło.
Stała na rozstawionych nogach, przyjmując pieszczoty. Pozwoliła mu się smakować przez parę chwil, wydając narastające westchnienia. Jednak, gdy przyśpieszył, wsunęła obie dłonie w jego włosy i zrobiła krok w tył.
Cofnął się, usiadł na stopach zastanawiając się co dalej.
Położyła mu dłoń na twarzy niemal z czułością. Przyjrzała mu się i otarła wilgoć z jego ust i brody.
- Nienasycenie - powiedziała.
Starał się coś powiedzieć, ale gdy spróbował wydać z zaciśniętego gardła głos, ucięła.
- Zamknij się. Z całych sił staram przekonać się sama siebie, że nie jesteś gościem, który chciał kogoś skrzywdzić, bo nie umie posiąść dziewczyny w inny sposób. Z drugiej strony znalazłeś się tu tylko dlatego, bo jestem w stanie uwierzyć w bajki zlęknionego doktorka, byle się uwolnić. Nie wiem, czy jesteś tchórzem, czy nie rozumiesz tego co proponuję, ale będziesz coś z tego miał. I z dużym prawdopodobieństwem będziesz jedyną osobą, która na tym skorzysta. Nie wierzyłam i nadal Ci nie wierzę, ale doświadczyłam nad rzeką czegoś, co sprawiło, że muszę zaryzykować. Więc zamknij się, to nie jest układ oparty na zaufaniu. Jeśli szukasz czułości i namiętności, to weź się kurwa w garść i je sobie zdobądź.
Mówiła półszeptem, jednak moc jej słów przytłaczała.
- Nie chciałem Cię skrzywdzić.
- A czego chciałeś?
- To, co znalazłem nad rzeką, to ruta bagnista. Jest sukulentem, który występuje w Europie bardzo rzadko, w Polsce prawie niespotykana, jak większość łużnikowatych.
W połowie zdania zauważył narastający w twarzy dziewczyny gniew - Jest bardzo silnym afrodyzjakiem. W połączeniu z paroma innymi roślinami jest psychodeliczna. Ale nie jest pigułką gwałtu. W Peru smarują się nią kochankowie w dzień ślubu, kiedy kochają się pierwszy raz. Wiem, że ta, którą przygotowałem była, wyjątkowo silna. Nie rozumiem do końca, jak działa, ale nie nie jest drogą na skróty. Mógłbym nią skłonić kogoś, żeby się ze mną przespał z własnej woli. Ale nic więcej.
- To wystarczy.
- Z Tobą mi się nie udało.
Zrozumiała, że ma rację. Tego wieczoru postępowała z nim wedle uznania, choć przecież dysponował narzędziem zniewolenia. Pamiętała, w jakim była stanie, gdy odkryła jego tajemnicę i jakie myśli sprawiły, że błąkała się w zakolu rzeki. Moc ziół spotęgowała napięcie, rozpacz i upokorzenie, jakie przywiozła nad San. Czy gdyby się z nim pieprzyła, wtedy czy teraz, nie byłaby to jej ucieczka i jej wola?
Nowy tor myśli, sprawił, że poczuła swoją nagość. Stała przed klęczącym mężczyzną, którego zwabiła.
Zsunęła kostium na biodra, spojrzała na niego łagodniej. Mężczyzna przyglądał się jej, pierwszy raz bez strachu.
- Od czego chcesz się uwolnić?
Mrok przykrył jej rumieniec. Lampka na stoliku dawała odrobinę światła w części pomieszczenia, oni jednak szeptali w prawie pełnych ciemnościach.
Usiadła przed nim i skrzyżowała nogi. Spojrzała mu jeszcze raz w oczy i zaczęła mówić półszeptem.
- Przez ostatnie siedem lat byłam z jednym facetem. Wcześniej spotykałam się z innymi, ale nigdy nie wychodziło to poza jakiś kluczowy etap. Trwaliśmy, póki wszystko było ekscytujące, póki odkrywaliśmy się i poznawaliśmy każdego dnia coś nowego. Wtedy się wycofywałam. Sama nie chcąc, podążałam koleiną. Potem spotkałam kogoś. Na pierwszym spotkaniu powiedział, że mnie zdobędzie. Że będę jego i będę prosić, by ze mną był. Był bezczelny, ale nie sposób odmówić takiemu wyzwaniu. Trzymał mnie na idealny dystans. Wkurwiałam się, kiedy nie odzywał się dniami, po czym wyciągał mnie gdzieś jakby nigdy nic. Ale kiedy byłam z nim, czułam się najważniejsza. Nie tylko dla niego. Czułam, że wszystko, co mnie otacza,a jest lepsze i chce mi służyć. Uzależnił mnie w ciągu paru miesięcy. Zaczęłam łaknąć zbliżeń. Byłam z nim kiedy mogłam, a cierpiałam, gdy mnie zostawiał. Chciałam się obracać tylko wśród ludzi, których znał, bo mogłam być przy nim. Gdy podrywali mnie jego koledzy, brałam to za komplement, nie za lekceważenie naszej relacji. Gdy widziałam, jak próbują go uwodzić inne kobiety, byłam szczęśliwa. Był mój.
W pewnym momencie inni zaczęli mi mówić rzeczy, które mnie złościły. Że nie jestem pierwsza, że dla każdej kobiety staje się narkotykiem. Daje szczęście, a potem zabija.
Podobno zdradzał mnie od samego początku. Ale kobiety, z którymi to robił, nie próbowały wejść na moje miejsce. Aż zdarzyła się ta jedna. Po prostu zaczęła się z nim pokazywać. Tak się dowiedziałam. W dniu, w którym to odkryłam, dostałam od niej zdjęcia, które nie pozostawiały złudzeń. Z dnia na dzień spała w moim miejscu w jego łóżku i malowała się przed lustrem, w którym stałam każdego ranka. Nawet jej nie poznałam. Ale ona znała mnie i wiedziała gdzie uderzyć. Poniżyła mnie przed wszystkimi, którzy się dla mnie liczyli. I przede mną samą.
W ten sposób straciłam przyjaciółki, które mnie ostrzegały. Straciłam kontakt z rodziną, bo nie potrzebowałam nikogo więcej.
To było miesiąc temu. Za dwa dni wracam w miejsca, gdzie od siedmiu lat nie byłam sama. Szukać ludzi, których odrzuciłam.
*
Razem z ostatnim wypowiedzianym słowem, zdała sobie sprawę, od jakiego czasu w pokoju nie było żadnego dźwięku poza jej głosem. Formułowanie i opowiadanie samej sobie, w myślach, było zupełnie odmiennym doświadczeniem.
Szybkim gestem otarła spływające po policzkach łzy.
- Dlatego mam nadzieję, że to Twoje sucze ziele jest naprawdę skuteczne.
Roześmiała się przez łzy i spojrzała na Mendelejewa.
W jego twarzy nie było już cienia strachu. Patrzył na nią z powagą i smutkiem. Po raz pierwszy od dawna Maria poczuła, że nie jest sama.
Wstał, zapiął spodnie, zatrzymał się na chwilę.
- O świcie po dębem.
Niespodziewanie role się odwróciły. Stał, patrząc z góry na nią, klęczącą na drewnianej podłodze.
- Zaczekaj.
Wstała, zbliżyła się i objęła ramionami szyję mężczyzny.
- Przepraszam - powiedziała miękko.
Gdy ich spojrzenia spotkały się, przeszedł ją dreszcz. Podniosła się na palcach i zbliżyła do jego twarzy, czekając, żeby ją pocałował. Gdy ich usta się spotkały, spletli się całą siłą ciał. Całowała go długo i namiętnie. Objął ją, w końcu z siłą i pewnością. Wpierając podbrzusze w jego krok, poczuła, że znów nabiera pełnych rozmiarów. Jej dłoń natychmiast zareagowała, wędrując w dół, by go uwolnić. Odwdzięczył się, wsuwając dłoń pod materiał kostiumu i głaszcząc jej plecy.
Nerwy sprawiły jednak, że plątała się z jego spodniami o moment za długo. Mendelejew pocałował ją lekko i odsunął się o krok.
- Nienasycenie - powiedział.
Patrzyła na niego przez włosy opadłe na oczy, dysząc niecierpliwością.
Po chwili odgarnęła je, westchnęła i stwierdziła z uśmiechem w głosie:
- Jeśli ma tak zostać, musisz spać u siebie.