Rosyjska ruletka (I)
19 stycznia 2016
Rosyjska ruletka
Szacowany czas lektury: 16 min
Powrót do pisania po dość długiej przerwie, proszę o wyrozumiałość i konstruktywną krytykę, jeśli takową ktoś uzna za konieczną. Opowiadanie nie dla fanów delikatnego miziania :D
Niektórzy z was, drodzy czytelnicy, wyrazili nadzieję iż "Korporacyjne Intrygi" będą miały swą kontynuację. Oto i ona...
Iga zmierzała właśnie w kierunku rezydencji pana Karola. Jak zwykle umówiła się z Mariuszem na wieczór. Był początek stycznia, najcięższy okres zimy. Mróz zmusił ją do przywdziania niezbyt seksownych czarnych glanów. Na nogach miała grubo szyte jeansy. Pod grubą zamszową kurtką ubrana była w wełniany sweter z reniferem. Ale to tylko pozory, gdyż pod jeansami ukrywała grube, czarne pończochy, przypięte do seksownego, czarnego pasa do pończoch. Nie miała stanika. Materiał swetra przyjemnie drażnił jej sutki. Skąd taki kamuflaż? Cóż, rodzice Mariusza wyjechali wczoraj na jakąś firmową wycieczkę w góry, mieli więc kilka dni dla siebie.
Po ostatniej przygodzie z ojcem Mariusza, Karolem, zdecydowała iż trzymanie się z dziewictwem do ślubu nie miało dalszej racji bytu. Po pierwsze – zmęczyły ją jej własne podwójne standardy i hipokryzja – z miną świętej odmawiała klasycznego seksu, ale pozwalała Mariuszowi na robienie niebywałych rzeczy ze swym tyłkiem. Po drugie – chciała w końcu poczuć kutasa swego ukochanego w jej cipce. Oboje wiedzieli, że robi się mokra na samo wspomnienie upojnych wieczorów. Dlaczego więc mieliby z tym dłużej zwlekać?
Iga zdała sobie właśnie sprawę z tego, iż ma mokre majtki. Cóż, i tak zrzuci je na progu domu.
Już widziała latarnie oświetlające podjazd rezydencji, gdy z drugiej strony usłyszała warkot silnika. Była godzina 20, w dodatku niedziela, nie spodziewała się więc ujrzeć samochodu na tak spokojnym osiedlu o tej porze, ale cóż, zdarza się. Szła przed siebie, gdy nagle usłyszała trzask otwieranych drzwi.
Dopiero wtedy odwróciła się. Okazało się iż źródłem dźwięku były tylne drzwi furgonetki, która jechała powoli na pierwszym biegu. Kolejną rzeczą jaką ujrzała było dwóch rosłych mężczyzn, biegnących w jej kierunku. Odwróciła się w kierunku domu i zaczęła biec. Nie zdążyła. Pierwszy z mężczyzn rzucił się na nią i razem wypadli na pobliski trawnik. Przygniótł ją swoim ciałem, ale tylko na chwilę, bo impet skoku sprawił i przetoczył się pod nią na plecy. Wykorzystała to. Wstała najszybciej jak potrafiła i wbiła opancerzony czubek prawego buta w udo mężczyzny. Już miała zerwać się do biegu, gdy poczuła silne uderzenie w prawą skroń. Osunęła się na ziemię, lecz nim zdążyła upaść ktoś złapał ją w ramiona. Spojrzała na twarz podtrzymującego ją mężczyzny.
- Petrov... - wyjęczała, po czym straciła przytomność.
***
Największe serwisy biznesowe od prawie tygodnia trąbiły o niezwykłym przejęciu francuskiej korporacji przez polskiego giganta. Niespodziewana i nadzwyczajna operacja zachwiała rynkiem transportu i nieruchomości, którymi zajmowały się obie firmy.
Jednocześnie w mainstreamowych mediach przebijała się informacja o samobójstwie prezesa FRANQ-TRANS-u i o zaginięciu jego zastępczyni, Sophie Lacroix. Sprawa nabrała rumieńców, gdy do sprawy wkroczyła policja. Odnaleziono pokój hotelowy w którym miała przebywać panna Lacroix na czas pobytu w Polsce. Według zapisków FRANQ-TRANS-u miała spotkać się tego dnia z prezesem POL-CORP-u, Karolem Błaszczykiem. Poproszony o złożenie oświadczenia w tej sprawie, pokazał tylko sms'a otrzymanego od panny Lacroix na cztery godziny przed planowanym spotkaniem. Treść wiadomości była krótka: "odwołuję spotkanie".
Zapytany o to, dlaczego w takim razie, kilka minut po godzinie 16 pojawił się w hotelu pomimo odwołanego spotkania, odparł iż potrzebował spokojnego miejsca do ponownego rozplanowania grafiku, a wynajęty wcześniej pokój, był do tego idealnym miejscem. Podczas przeglądania nagrań monitoringu okazało się, iż panna Lacroix brała około godziny 15 udział w spotkaniu z jednym z udziałowców GAZPROMU – Vladimirem Petrovem.
Petrov znany jest z tego iż za czasów zimnej wojny służył w bezpiece. Po upadku ZSRR dorobił się ciepłej posadki dzięki znajomościom i szantażom. Powód spotkania był nieznany, jednakże zarówno media, jak i policja jako najbardziej prawdopodobnego porywacza uznały Petrova, zważywszy na fakt, iż kilka minut po godzinie 17 wyszedł w towarzystwie dwóch ochroniarzy z kobietą w ramionach.
***
Iga powoli dochodziła do siebie. Nie wiedziała gdzie się znajduje. Pierwszą rzeczą jaką poczuła był wszechogarniający ból, promieniujący z otwartej rany w pobliżu prawej skroni. Próbowała otworzyć oczy, lecz jasne, białe światło raziło jej źrenice. Kolejną rzeczą jaką poczuła były grube, szorstkie powrozy wokół jej nadgarstków i kostek. Ktoś przywiązał ją do krzesła – a przynajmniej do czegoś, co mogło kiedyś służyć za krzesło. Siedziała bowiem na jego brzegu, nie czując żadnej poduszki czy platformy oprócz ramy krzesła.
Powoli przywykała do jasnego światła. Otwierając powoli oczy, rozejrzała się po pomieszczeniu. Nie potrafiła ocenić jego rozmiarów, jednakże od razu zorientowała się iż nie jest tu sama. Ktoś krążył wokół niej, słyszała stukot obcasów o twardą, betonową podłogę. Dźwięk ten rozsadzał jej głowę. Z resztą, wszystko ją bolało. Czuła też że coś gęstego i klejącego spływa po jej twarzy. Nie wiedziała co to, dopóki ciecz nie spłynęła na czubek jej nosa. Wtedy poczuła gorzki zapach własnej krwi.
- Witam w świecie żywych - powitał ją krążący wokół niej mężczyzna. Silny, wschodni akcent utrudniał nieco zrozumienie wypowiadanych słów, jednakże usłyszała drwinę w jego głosie.
- Gdzie jestem? - spytała. W końcu udało jej się otworzyć oczy nie mrużąc ich. Próbowała odnaleźć wzrokiem mężczyznę, lecz ten znajdował się za jej plecami. Dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego iż jest naga. Jej nogi okrywały strzępy pończoch, reszta ciuchów leżała w rogu pokoju. Po raz pierwszy od kiedy się ocknęła, poczuła strach.
- Gdzie jestem? - powtórzyła pytanie.
- To nieistotne. - odpowiedział mężczyzna. - Istotne jest to, dlaczego tu jesteś. A jesteś tu, ponieważ pewien człowiek, i myślę że wiesz o kim mówię, zakpił z nas.
- Nie wiem o co Ci chodzi. - odparła Iga pospiesznie, czując dreszcze na plecach. Zdała sobie sprawę z niskiej temperatury panującej w pomieszczeniu. Poczuła gęsią skórkę na ramionach.
- Nie udawaj greka, dziwko. Myślisz że nie wiemy kim jesteś? - odparł mężczyzna kładąc swe ciężkie dłonie na jej ramionach. Zacisnął je niczym imadło, lecz Iga, mimo bólu, nie wydała z siebie żadnego dźwięku. Czuła że mężczyzna wpatruje się w nią, czekając na jakąkolwiek oznakę słabości. Widocznie doszedł do wniosku że jednak się jej nie doczeka, ponieważ po chwili wyprostował się.
- Jak sobie życzysz. Do zobaczenia. - powiedział krótko. Usłyszała jak odchodzi w kierunku jednego z rogów pokoju i podnosi coś z podłogi.
Nagle jej skóra wybuchła. Poczuła się jakby ktoś rzucił w nią garścią igieł. Wrzasnęła z bólu, napinając wszystkie mięśnie, co sprawiło że powrozy wbiły się głęboko w jej przeguby.
- Może to pomoże Ci w odzyskaniu pamięci. - rzekł mężczyzna, po czym obrócił jej krzesło o 180 stopni i wyłączywszy światło, wyszedł z pomieszczenia trzaskając drzwiami.
Iga trzęsła się z zimna. Łajdak zostawił ją tu, w nieogrzewanym pomieszczeniu. Zgaszone przez mężczyznę światło przyniosło przynajmniej ulgę jej oczom. Zastanawiała się ile czasu spędziła w nieoświetlonym pomieszczeniu, gdy oprócz zimna poczuła coś jeszcze.
Coś wibrowało pomiędzy jej nogami. Wiedziała już dlaczego krzesło nie miało siedziska. Rama krzesła powodowała ból, wbijając się w jej uda, a coś - wibrator jak mniemała - muskało jej obnażone wargi sromowe. Nie wiedziała przy tym co jest gorsze. Ból i nieznośne zimno, czy to, że w miarę upływu czasu czuła że jej ciało zaczyna ją zdradzać. Jej uda drżały z podniecenia i strachu. Po bliżej nieokreślonym czasie uświadomiła sobie, że cieszy się z tego że jest przywiązana do krzesła, gdyby było inaczej, niedługo by z niego spadła.
Po dłuższym czasie zauważyła, że woda na jej ciele wyschła. Zdała sobie również sprawę z tego, że pomieszczenie od dłuższego czasu jest ogrzewane. Oznaczało to że jej oprawcom nie zależy na jej śmierci. Przynajmniej na razie.
***
Nie wiedziała ile czasu minęło od wyjścia mężczyzny. Jej ciało drgało w konwulsjach. Urządzenie wibrujące pomiędzy jej nogami sprawiało jej niewyobrażalną rozkosz, z którą przestała walczyć już jakiś czas temu. Słyszała tylko pracujące urządzenie, bicie swego serca i własne soki, skapujące na podłogę pod jej stopami, gdy nagle, ściana przed nią rozbłysła światłem.
Coś co wzięła za ścianę okazało się lustrem weneckim, po przeciwnej stronie którego znajdowało się kolejne pomieszczenie. Z pozoru nie różniło się niczym od tego, w którym przebywała Iga, z małym wyjątkiem.
Na środku pomieszczenia, zamiast krzesła znajdowały się zatopione w betonie dyby. W nich zaś, zwrócona do niej twarzą, uwięziona została dziwnie znajoma kobieta. Jej niegdyś proste, długie włosy koloru jasnego brązu, kleiły się do pokrytej jakimś płynem twarzy. Iga w końcu przypomniała sobie kto to. To Sophie Lacroix, jeden z partnerów biznesowych ojca Mariusza.
Media od tygodnia nadawały o jej zaginięciu. Cóż, przynajmniej Iga wie co się z nią stało. W miarę jak jej oczy przyzwyczaiły się do słabego oświetlenia, dostrzegała coraz więcej szczegółów. Jednym z nich był fakt, że kobieta poruszała się na zmianę w przód i w tył.
Źródłem tego ruchu był stojący za nią osiłek, zapewne wpychający swe przyrodzenie w ciało Francuzki. Iga widziała jej łzy, skapujące obficie z jej twarzy na podłogę pomieszczenia. Sądząc po ogólnym stanie kobiety, jej drżących nogach i zdartych do krwi nadgarstków, znajdowała się w tej pozycji przynajmniej od wielu godzin. Wszystko wskazywało też na to, że mężczyzna tak zapamiętale pracujący lędźwiami, nie był jedynym jej gościem w tym czasie. Iga z przerażeniem zdała sobie sprawę z tego, czym jest płyn oblepiający twarz kobiety.
- Czy to zamierzają ze mną zrobić? - pomyślała ze strachem. Właśnie wtedy ciałem Igi wstrząsnął kolejny orgazm, nie wiedziała już który. Jęknęła cicho, osłabiona i odwodniona. Jej ciało zdradziło ją już dawno, lecz wola starała się nie poddać tej mimowolnej pieszczocie. Gdy skurcz minął Iga ponownie spojrzała w stronę Sophie. Ciekawe czy mnie widzi? - pomyślała. Miała nadzieję że nie, gdyż jej widok raczej nie dodałby kobiecie odwagi. Zastanawiała się dlaczego właściwie pokazują jej to, co robią z niegdyś tak potężną w swej branży kobietą. Jeśli mają nadzieję na jej zastraszenie, to, musiała to przyznać, udało im się. Współczuła kobiecie po drugiej stronie lustra, lecz nie chciała by wybawić jej swoim kosztem.
Nagle, drzwi pomieszczenia w którym znajdowała się Sophie, uderzyły z impetem o ścianę, gdy weszło przez nie pięciu mężczyzn. Ten który gwałcił ją przed chwilą skończył, z głośnym okrzykiem wystrzeliwując swe nasienie w jednej z jej dziurek.
Sophie łkała cicho, co jeden ze zgromadzonych uznał najwyraźniej za przejaw niesubordynacji, bo otwartą dłonią uderzył kobietę w twarz. Spojrzała na niego z nienawiścią, po czym splunęła krwią pod jego nogi. Pozostali w pomieszczeniu faceci roześmiali się głośno. Jeden z nich podszedł do urządzenia w którym zamknięta była Francuzka i otworzył je, uwalniając ją.
Iga myślała że wystrzeli ona w kierunku otwartych na oścież drzwi, lecz godziny, a może i dni podobnych tortur, odbiły swe piętno na jej sprawności. Sophie upadła na podłogę niczym szmaciana lalka, co sprowokowało kolejną salwę śmiechu pośród zgromadzonych mężczyzn. Jeden z nich, mierzący pewnie ze dwa metry, łysy bandzior z maoryskim tatuażem na czaszce, przyniósł z rogu pokoju kubeł, po czym wylał jego zawartość na drżące ciało kobiety.
Wrzask jaki dobył się z jej piersi przyszył Igę na wskroś. Nie chciała wiedzieć ile razy "budzili" ją w ten sposób. Sophie łkała cicho, trzęsąc się z zimna, podczas gdy wytatuowany osiłek podszedł do niej i pomógł jej uklęknąć, w embrionalnej pozie. Uklęknął za nią, umieszczając jej nogi pomiędzy swoimi, po czym uniósł jej lędźwie na wysokość swego kutasa.
Kobieta nawet nie próbowała się bronić, nie miała jak. Mężczyzna wbił się w jedną z jej dziurek, Iga nie potrafiła dostrzec w którą, po czym zaczął poruszać się w szybkim tempie.
Zebrani wokół niego faceci zaczęli dopingować go, śmiejąc się i od czasu do czasu trącając drżące ciało kobiety nogami. Po kilkudziesięciu ruchach gwałcący kobietę oprawca ustąpił miejsca jednemu z kolegów. Ten ukucnął nad jej ciałem, zamierzając najwyraźniej spenetrować jej odbyt.
Gdy tylko Sophie poczuła jego penis na swej dziurce, korzystając z ostatków sił zerwała się z krzykiem na nogi, kierując się w kierunku wyjścia. Mężczyźni jednak byli przygotowani na taki rozwój wydarzeń, gdyż zanim zdążyła się wyprostować, już była w ramionach jednego z nich. Ten który ją złapał, skinął na kolegów.
Ci podeszli do kobiety z obu stron i siłą rozwarli jej nogi. Trzymający ją facet, korzystając z ich pomocy, nadział ją na swą sterczącą pałę. Iga patrzyła z niedowierzaniem jak jego wielki kutas dosłownie znika w cipce Sophie. Była ona już tak wyczerpana, że nie wydała z siebie żadnego dźwięku.. Po policzkach Igi popłynęły łzy. Tak bardzo pragnęła jej pomóc, jedyną rzeczą powstrzymującą ją przed tym był jej własny strach i liny którymi była przywiązana do krzesła. Zresztą – pomyślała po chwili - nawet gdyby była wolna, to co mogłaby zrobić pięciu rosłym facetom? Pozostało jej jedynie przyglądać się bezceremonialnemu gwałtowi, jaki rozgrywał się na jej oczach.
Osiłek w którego ramionach znajdowała się właśnie Sophie, posuwał ją bezwstydnie. Wyglądało na to że straciła przytomność; jej głowa zwisała luźno do tyłu. Mężczyzna zarzucił sobie jej ramiona na szyję po czym skinął na jednego z kolegów. Ten bez słowa podszedł od tyłu do Sophie i korzystając z tego że kumpel z przodu na chwilę przestał wpychać swego kutasa w kobietę, wbił swe przyrodzenie w jej tyłek.
Gwałciciele szybko dostosowali wzajemnie tempo rżnięcia, dzięki czemu ich ofiara podskakiwała w równomiernym rytmie na ich drągach. Nadal była nieprzytomna, lecz w pewnej chwili po nogach obu mężczyzn popłynął strumień jakiegoś płynu. Iga nie wiedziała czy był to mocz kobiety, czy jej soki, mężczyzn po drugiej stronie tafli szkła najwyraźniej to nie interesowało bo nie przerwali swej pracy.
Pozostała trójka krzyczała i dopingowała kolegów w trakcie ich szaleńczego galopu, lecz w końcu jeden z nich, najwyraźniej ich herszt, wyraźnie zniecierpliwiony, kazał im odstawić dziewczynę na podłogę.
Jak powiedział tak zrobili, i z nadzwyczajną delikatnością odstawili Sophie na ziemię. Jeden z nich napełnił kubeł wodą z kranu znajdującego się w rogu pomieszczenia i ponownie wylał jego zawartość na kobietę.
Sophie ocknęła się i jęknęła z bólu. Próbowała podnieść się na nogi, lecz nie zdołała tego zrobić, ze względu na wyczerpanie oraz falę dreszczy, które paraliżowały jej ciało. Drżała z zimna, i być może z podniecenia, tego Iga nie potrafiła określić.
Spektakl rozgrywający się za lustrem, co z nienawiścią do samej siebie musiała przyznać Iga, już jakiś czas temu zaczął ją podniecać. Z całego serca pragnęła teraz aby ktoś uwolnił choć jedną jej dłoń, aby mogła dopomóc wibratorowi w dążeniu do kolejnego orgazmu.
Ilość soków jaka wypływała z jej cipki była wręcz nieprawdopodobna. Pod krzesłem utworzyła się już spora kałuża, która zaczęła docierać do jej stóp. Wibrator nieprzerwanie windował ją na kolejne szczyty rozkoszy. Była wyczerpana i skonfundowana, lecz, nie wiedzieć czemu, nie czuła już strachu. Po oddaniu się na chwilę w objęcia rozkoszy, powróciła do wydarzeń mających miejsce za weneckim lustrem. A było na co patrzeć.
Sophie klęczała na czworakach na zimnej podłodze. Od tyłu brał ją bandzior z wytatuowaną czaszką. Jej usta zapychane były przez jednego z jego kolegów. Ponadto, pod kobietą znajdował się kolejny gwałciciel, zapychający wspólnie z z wytatuowanym kolegą jej dziurki. Dwaj pozostali czekali z boku na swoją kolej.
Iga patrzyła, jak całkowicie poddana woli oprawców kobieta, stara się zadowalać ustami jednego z mężczyzn, w rytm pchających ją kutasów jego kolegów. To co teraz oglądała można by bez zająknięcia nazwać doskonałą synchronizacją. Mężczyźni zapychali wszystkie dziurki biednej Francuzki, ta zaś poddała się całkowicie ich woli. Mężczyźni zmieniali się systematycznie i sprawnie, Sophie zaś stymulowała dłońmi tych, którzy akurat mieli przerwę.
Kobieta raz po raz trzęsła się w spazmach orgazmu. Na jej twarzy nadal widniała niechęć, lecz świadomość swego losu skłoniła ją do uległości. Wiedziała że nic już nie jest w stanie jej uratować. Jeden z mężczyzn, penetrujących akurat jej tyłek, napiął wszystkie mięśnie, i wbił się mocno w kobietę, przytrzymując jak w imadle jej biodra. Sophie jęknęła i wypuściła z ust kutasa którego akurat przyszło jej ssać, co spotkało się najwyraźniej z dezaprobatą gwałciciela, który zdzielił ją na odlew w twarz.
Osiłek z tyłu najwyraźniej skończył pompować swe nasienie, bo pożegnał się z kobietą z użyciem potężnego klapsa, od którego łzy zalśniły w jej oczach. Jego miejsce natychmiast zajął kolejny ze stojących obok mężczyzn. Pracował lędźwiami w szybkim tempie, dążąc do własnego spełnienia. Już po kilkunastu ruchach ze stękiem wypuścił swe nasienie wewnątrz gwałconej kobiety. Przeciągły jęk Sophie przeszył powietrze, gdy wychodzący z niej mężczyzna ugryzł jej pośladek, po czym wyszedł z pomieszczenia.
Wewnątrz zostało trzech gwałcicieli. Jeden z nich od dłuższego już czasu znajdował się pod kobietą, rżnąc ją w szybkim tempie. Sophie podskakiwała lekko w rytm jego ruchów, wykończona i upokorzona. Jednocześnie jej usta wypełniał kutas jedynego czarnoskórego mężczyzny w grupie. Najwyraźniej plotki o ich "uposażeniu" były prawdziwe – pomyślała Iga. Ogromny, żylasty penis raz po raz wbijał się w usta kobiety, jądra mężczyzny uderzały zaś z mlaskiem o mokry podbródek Sophie. Trzeci z mężczyzn najwyraźniej nie potrzebował już kobiety aby dojść, gdyż po kilku minutach masturbacji nad jej bezczeszczonym ciałem, wystrzelił strumieniem spermy na jej plecy. Jednocześnie z nim doszedł pracujący w cipce kolega. Przycisnął kobietę do siebie, sprawiając że jej nogi rozsunęły się na boki, boleśnie ocierając o twardy beton podłogi.
Po chwili obaj wyszli, zostawiając Sophie sam na sam z murzynem. Ten zaś, ku wyraźnej uldze kobiety, wyszedł w końcu z jej ust. Bezwładne ciało kobiety upadło na podłogę, jego właścicielka zaś zaczęła krztusić się, przy próbie złapania oddechu.
Mężczyzna podszedł do niej od tyłu, uklęknął, po czym wbił swe ociekające śliną przyrodzenie w odbyt Sophie, rozpoczynając morderczy galop. Sophie była wykończona i złamana. Nie próbowała się opierać ani wyrywać. Poddała się miarowym pchnięciom wykonywanym przez gwałciciela. Iga nie zarejestrowała na jej twarzy żadnej reakcji, gdy mężczyzna w końcu doszedł wewnątrz jej ciała.
Skończywszy "pracę", mężczyzna podniósł się bez słowa i wyszedł, zamykając drzwi.
Iga wpatrywała się w wyniszczoną i złamaną kobietę. Pamiętała ją z telewizji, w tamtych chwilach biła od niech pewność siebie i pogarda dla wszystkiego co wokół. Teraz zaś Iga nie mogła oprzeć się wrażeniu że jedyną rzeczą jakiej pragnie kobieta po drugiej stronie tafli szkła, była śmierć.
Sophie łkała cichutko, wpatrując się w odległy, widoczny tylko dla siebie punkt.
***
Iga nie wiedziała i nie chciała wiedzieć ile czasu minęło odkąd ostatni z mężczyzn wyszedł z pokoju znajdującego się za weneckim lustrem. Sophie nadal leżała w tym samym miejscu, niezdolna do jakiejkolwiek fizycznej aktywności. Łzy od dłuższego już czasu nie spływały po jej twarzy – Iga nie wiedziała czy to ze względu na wyczerpanie, odwodnienie, czy zwyczajne pogodzenie się ze swym losem.
Z zamyślenia wyrwał ją spazm kolejnego orgazmu, wywołanego przez pracujący niestrudzenie wibrator. Ktoś kto wymyślił to urządzenie powinien smażyć się w piekle. Albo zażywać wiecznych wakacji na chmurce, o tym Iga jeszcze nie zdecydowała.
Poczuła nagłą senność, gdy drzwi jej celi otworzyły się. Nie słyszała stukotu obcasów, człowiek który wszedł do pokoju był bosy. Przeszedł za plecami unieruchomionej Igi, po czym stanął po jej prawej stronie, tak by mogła na niego spojrzeć.
To był ten wytatuowany osiłek, który nie tak dawno używał sobie na leżącej w pomieszczeniu obok kobiecie. Był całkowicie nagi. Iga zwróciła przy tym uwagę na specyficzny zapach jego ciała, wskazujący na to, iż nie zaznał jeszcze kąpieli po tym, co zrobił Sophie. Iga miała ochotę wypruć mu flaki. Już miała powiedzieć to co ślina przyniosła jej na język, gdy mężczyzna odezwał się.
- Więc jak, dziwko? Będziesz współpracować? - spytał, przekrzywiając głowę na prawe ramię. Wpatrywał się w nią długo. Iga z przerażeniem stwierdziła iż ma niezwykle błękitne, nie pasujące do ogólnego wyglądu, oczy.
- Dobrze. - dodał po dłuższej chwili. Po tym słowie uniósł trzymaną do tej pory za plecami dłoń, uzbrojoną w pistolet, w kierunku tafli szkła. - Jakieś słowa pożegnania dla koleżanki? - spytał z lubieżnym uśmiechem. Nie doczekawszy się odpowiedzi, obrócił głowę w kierunku szkła i wystrzelił dwukrotnie.
Pierwszy pocisk rozbił szkło na kilka wielkich odłamków, które spadając na podłogę rozprysły się na miliony małych kamyczków.
Drugi pocisk trafił prosto w czoło leżącej na podłodze Sophie, pozostawiając w jej głowie maleńki otwór wlotowy i ogromną, ziejącą dziurę w potylicy, przez którą mózg kobiety wytrysnął na przeciwległą ścianę.
Uszy Igi wypełniał nieznośny, wysoki dźwięk. Z początku myślała że strzały ogłuszyły ją permanentnie, lecz po kilku kolejnych sekundach zdała sobie sprawę, że dźwiękiem raniącym jej uszy jest jej własny krzyk. Umilkła dopiero wtedy, gdy wytatuowany zabójca wsunął dymiącą jeszcze lufę pistoletu pomiędzy jej drżące uda. Spojrzał na nią swymi nienaturalnie błękitnymi oczyma.
- Więc jak? - szepnął. - Pogadamy?