Rock and Roll (I)
25 lutego 2013
Rock and Roll
Szacowany czas lektury: 13 min
To moje pierwsze opowiadanie, mam nadzieję, że się wam spodoba :)
Opadłem na Julie zdyszany, seks z nią zawsze był dobry. Leżała pode mną uspokajając oddech, miała zamknięte oczy, Po czole spływała kropla potu. Pocałowałem jej usta przygryzając delikatnie dolna wargę.
- Jak zawsze było nieziemsko. - Wyszedłem z niej opadając obok. Odszukałem ręką swoich spodni na podłodze. Wyciągnąłem z kieszeni paczkę papierosów. Zapaliłem jednego. Poczułem jak nikotyna wypełnia moje płuca. Tego mi było trzeba. Byliśmy parą od 3 lat. Ostatnio nie za dobrze nam się układało. Spojrzałem na Julie. Spała, była naprawdę ładna. Długie, ciemne włosy rozrzucone na pogniecionej poduszce. Pełne usta. "Co ja do niej czuje?" ta myśl wypełniała moja głowę. Pogłaskałem dziewczynę po policzku okryłem kołdrą. I poszedłem do łazienki. Była godzina 16. O 16 45 mieliśmy próbę na scenie. Tak, jestem wokalista kapeli rockowej, nagraliśmy już dwie płyty. Ostatnio było o nas głośno. Przetarłem zaparowane lustro w łazience i spojrzałem na swoje odbicie. Nie było źle, brunet, włosy w nieładzie, lekko podkrążone brązowe oczy. Szczupła twarz. Założyłem na siebie koszule, bokserki spodnie na końcu trampki. Wróciłem do pokoju, pochyliłem się nad Julką.
- Kochanie, jedziesz ze mną? - pogłaskałem ja po ramieniu.
- Nie... jedź sam - odparła sennym głosem i obróciła się na bok. Jak zwykle, nigdy nie była na naszym koncercie. Nie interesowało ją to, co się dzieje. Nic prócz jej kota, nienawidziłem tego futrzaka. Wziąłem z wieszaka skórzana kurtkę, założyłem ciemne okulary i zarzuciłem gitarę na plecy, "no to jazda" mruknąłem do siebie i zamknąłem drzwi do domu.
Po 10 minutach byłem pod klubem. Zaparkowałem w oddalonym miejscu na parkingu. W środku wszystko było już gotowe, chłopaki rozkładały sprzęt na scenie.
- Stary! Nareszcie, już myślałem, że zaspałeś - krzyknął ze sceny Marcin, perkusista. Po jego minie wywnioskowałem, że jednak miał co innego na myśli
- Nigdy. - Przywitałem się z każdym uściskiem dłoni.
Wszystko przebiegało tak jak zawsze, idealnie. Tu czułem się dobrze, na scenie z gitarą w ręce. Aż do pewnego momentu. Wtedy ją zobaczyłem...
***
Leżałam na łóżku, zakopana w kołdrę. Nie miałam na nic ochoty. Chciałam po prostu żeby ten dzień się skończył. Nie było żadnego sensownego powodu, dla którego było tak źle. Po prostu było. Poczułam obok siebie wibracje telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz, "Kuba". Czego chcieć więcej niż telefon od przyjaciela, odebrałam.
- Słuchaj, zwlekaj tyłek z łóżka. Mam 3 bilety na dzisiejszy koncert. Pomyśleliśmy z Kasią, że się z nami wybierzesz, za 30 min będziemy po Ciebie. - Rozłączył się. Naprawdę nie miałam ochoty na żaden koncert. Ale Kubie się nie odmawia. Wstałam, ubrałam na siebie sukienkę, jedną z tych retro w kwiatki. Na twarz nałożyłam lekki makijaż, rozpuściłam włosy. Spojrzałam w lustro, efekt był w miarę zadowalający. Zarzuciłam na siebie sweter i wyszłam z domu.
Do klubu dojechaliśmy kilka minut później. Sala była już zapełniona. Jednak Kuba z Kaśką uparli się aby dostać się pod scenę. Znałam tą kapele. Pochodzili stąd, jeden ich utwór słyszałam kilka razy w radiu. Gdy zaczęli grać, muzyka pieściła uszy, wokalista miał naprawdę niezły głos, sam też był niezły. Wysoki, przystojny brunet. Teksty piosenek były niebanalne. Stałam oparta o ścianę, słuchając, wpatrując się w tego nieprzeciętnego mężczyznę. Marzyłam o tym, że śpiewa do mnie, cóż marzenia! Zawsze byłam marzycielką, chciałam tego co nieosiągalne. Wtedy na mnie spojrzał, podtrzymałam to spojrzenie przez chwile, uśmiechając się. Jednak tego już nie zauważył.
Koncert nie trwał długo, godzinę, nie więcej, poszliśmy na piwo, Kuba zamówił dla nas piwo z sokiem, twierdził że to odpowiednie dla kobiet. Nie słuchałam za bardzo o czym rozmawiali, ciągle myślałam o wokaliście, nie wiem dlaczego teraz przecież widziałam go już kilka razy w telewizji. Mój wzrok przykula grupka osób zbierająca się przy stoliku nieopodal. Podeszłam zobaczyć co się dzieje. No tak zespół rozdawał autografy. Co mi szkodzi pomyślałam, wzięłam ze stolika serwetkę i stanęłam w kolejce.
- Dla kogo? - zapytał nie podnosząc nawet wzroku, gdy podałam mu serwetkę
- Nie jestem zainteresowana autografem, poproszę numer telefonu do Ciebie. - Co mi tam pomyślałam, raz się żyje. Uśmiechnęłam się niepewnie. Zerknął na mnie zdziwiony, odwzajemnił uśmiech, po czym spokojnym zmęczonym głosem powiedział.
- Powiesz dla kogo ma być ten autograf czy po prostu mam się podpisać? - przyglądał mi się z zaciekawieniem przez chwile, po czym podpisał się na serwetce.
- Dla Magdy – odpowiedziałam - czyli nie dostane numeru? - uśmiechnęłam się bardziej zalotnie. Ale wiedziałam, że w moim wykonaniu nie jest to możliwe, pewnie wyglądałam jak wykrzywiająca się kaczka..
- Niestety... - odparł i podał mi serwetkę, więcej już na mnie nie patrząc.
Odeszłam od stolika, ale ze mnie idiotka, pomyślałam śmiejąc się w duchu. Spojrzałam na świstek, który trzymałam w dłoni. "Dla tajemniczej Magdy." Tajemniczej? Ja byłam tajemnicza? Zmięłam serwetkę i wyrzuciłam do kosza. Wróciłam do stolika w trochę lepszym humorze niż go opuściłam. Wypiłam do końca moje piwo, impreza powoli dobiegała końca. Kuba z towarzyszką postanowili wracać do domu, oświadczyłam im, że jeszcze zostaje. Sama nie wiem dlaczego, po prostu czułam, że mam ochotę na jeszcze jedno piwo, pożegnałam się ze znajomymi i zamówiłam kolejny napój. Siedziałam zastanawiając się, co dalej, jak zakończyć ten i tak ponury dzień. Jednak nic nie przychodziło mi do głowy. Kiedy wszyscy zaczęli wychodzić usiadłam na ławce przed klubem, odpaliłam papierosa, oparłam się i wpatrywałam w gwiazdy, jednak one, jakby na złość mi milczały. Dlaczego on? Zawrócił mi w głowie totalnie. Czekałam, nie wiedziałam na co, ani na kogo... Wtedy usłyszałam kroki, spojrzałam w tamtą stronę i zobaczyłam tego faceta, szedł patrząc przed siebie, paląc papierosa, nucąc pod nosem znaną mi melodię.
- Cześć. - Nie wiem po co to powiedziałam. - To jak będzie z tym numerem? - Idiotka! Zaśmiałam się w duchu z samej siebie Przystanął, odwrócił się w moja stronę zdziwiony. Patrzył na mnie przez chwile zaciągając się papierosem.
- Uparta jesteś, nie ma co. - Odrzucił resztkę papierosa na bok. - Magda, dobrze pamiętam?
- Dobrze... - odparłam lekko zdziwionym głosem, byłam w szoku, że zapamiętał
- Czekałaś na mnie? - rozglądnął się wokoło jakby kogoś szukał
- Właściwie... tak, czekałam. - wstałam z ławki i zbliżyłam się w jego stronę.
- Miło mi to słyszeć, ale jest 1 w nocy. To niebezpieczne. - Zmierzył mnie wzrokiem. - Paweł.
Ścisnął moją dłoń. Staliśmy przez chwile w milczeniu, wtedy dotarło do mnie, że zrobiłam z siebie idiotkę. Na co ja w ogóle liczyłam.
- Przepraszam, pójdę już. Nie powinnam była tu na Ciebie czekać. - Mówiąc to ruszyłam drogą. Po chwili usłyszałam, że ruszył za mną.
- Nie... nic nie szkodzi. Jak wrócisz? O tej porze nie kursują żadne autobusy - spojrzał na mnie, wydawało mi się, że z troską. Jestem marzycielką, więc pewnie mi się przewidziało. - Daleko stąd mieszkasz? Odprowadzę Cie.
- Kilka ulic dalej. - Nie wiem dlaczego to powiedziałam. - Nie ma potrzeby, dam sobie rade.
Popatrzył na mnie z powątpiewaniem.
- Odprowadzę Cie. - Ruszył przed siebie pewnym krokiem. Wpatrywałam się w niego zdziwiona. - No chodźmy, chciałbym jeszcze wrócić do domu.
Powoli ruszyłam za nim nie mówiąc nic, byłam zdziwiona tym całym zachowaniem. Gdy się z nim zrównałam mogłam się mu dokładnie przyjrzeć. Był dużo wyższy ode mnie. Dobrze zbudowany. Poczułam się w pewnym sensie bezpiecznie.
- Zawsze odprowadzasz swoje fanki po koncercie? - Uśmiechnął się spoglądając na mnie z góry.
- Nie każda fanka prosi mnie o numer telefonu, a potem czeka aż do końca imprezy aby ponownie o niego poprosić. Jesteś inna.
Inna. Trafił idealnie, byłam inna nigdy nie pasowałam do społeczeństwa.
Szliśmy jakiś czas w milczeniu. Czułam, że alkohol, który wypiłam powoli daje mi się we znaki. A to źle, po alkoholu zawsze zbierało mi się na zwierzenia. Paweł szedł pewnie nucąc coś pod nosem. Melodia ta pieściła moje uszy sięgając gdzieś głębiej. Spojrzałam na niego, może to wpływ tego cholernego piwa. Zapragnęłam poczuć jego dotyk, ciepło skory... Oczami wyobraźni widziałam siebie w jego silnych ramionach. Idiotka. Głupia idiotka. Pokręciłam głową, odsuwając od siebie te myśli. - Powiedz coś o sobie - te słowa wyrwały mnie z zamyślenia
- Jestem Magda. - Co mogłam mu powiedzieć? Że od kilku godzin nie myślę o niczym innym tylko o nim?
Zaśmiał się cicho, był to wspaniały śmiech
- Ile masz lat Magdo? - spojrzał mi w oczy, zamarłam
- W lipcu skończę 23 - odpowiedziałam bez namysłu.
- Młoda jesteś, czyli studiujesz? - odwrócił wzrok sięgając po papierosa - palisz?
- Nie... dzięki - zamyśliłam się przez chwile – studiuję, ale teraz są wakacje... Nie robię nic konkretnego.
Nie zapytał o nic więcej. Szliśmy powoli, cieszyłam się, że mieszkam tak daleko, przeszedł mnie dreszcz, było już zimno. Spojrzał na mnie i bez słowa ściągnął z siebie kurtkę. Zatrzymał się i założył mi ją na ramiona. Spojrzałam mu w oczy, było zbyt ciemno abym mogła coś w nich dostrzec. Staliśmy tak w bezruchu, poczułam zapach jego na kurtce, był przyjemny... Taki męski. Wyciągnęłam przed siebie dłoń i położyłam ją na jego torsie, objęłam go i mocno się przytuliłam. Tego potrzebowałam. Przytulić się do mocnej, ciepłej osoby. Przez chwilę stał nieruchomo, następnie delikatnie mnie od siebie odsunął.
***
Była taka drobna, miała nietypowa urodę. Piegowatą twarz, duże niebieskie oczy. Była inna i ta jej cholerna inność strasznie mnie pociągała. Już wtedy, gdy zobaczyłem ją pod sceną. Taką samotną w tłumie rozwrzeszczanych ludzi. Zerknąłem na nią z ukosa zauważyłem, że się objęła. Jest środek nocy. Zimno. Bez namysłu ściągałem z siebie kurtkę i nałożyłem jej na ramiona, była o wiele za duża. Było jej do twarzy w tej mojej kurtce. Chyba wyglądała w niej lepiej niż ja. Wtedy położyła dłoń na moim torsie. Nie spodziewałem się, że taka zwykła czynność może być tak przyjemna. Wciągnąłem powietrze, gdy przesunęła rękę na moje plecy i wtuliła się we mnie. Chciałem ją objąć, przytulić i trzymać w ramionach, poczułem zapach jej włosów, pachniała kwiatami. Była taka ciepła. Wtedy przypomniałem sobie o Julii czekającej na mnie w domu, odsunąłem dziewczynę od siebie.
- Robi się późno, chodźmy już - powiedziałem patrząc na nią.
- Przepraszam, nie powinnam... - mówiła zakrywając twarz dłońmi.
Nie powiedziałem nic tylko ruszyłem przed siebie. Gdy tak szliśmy fantazje same wkroczyły w mój umysł. Widziałem jak całuje jej usta, jak dotykam jej nagą skórę, pieszczę piersi. Zerknąłem na nią z ukosa, dyskretnie. Zastanawiałem się jakby wyglądała wijąc się pode mną z rozkoszy. Jak brzmiało by moja imię w jej ustach. Kurwa! Opanuj się stary. Poczułem przyjemne mrowienie w podbrzuszu. Wziąłem głęboki wdech, wkładając rękę do kieszeni spodni.
- Daleko jeszcze? - spytałem, starając się na nią nie patrzyć.
- Jeszcze jedna ulica. - Możesz już iść. Trafie sama - powiedziała uśmiechając się. Ten uśmiech mnie poruszył.
- Dotrzymam ci jeszcze towarzystwa. - Ruszyłem pewniej przed siebie. Chciałem z nią być jak najdłużej.
Gdy dotarliśmy pod jej dom, zatrzymałem się i spojrzałem na nią. Wpatrywała się we mnie. Co teraz cholera.
- Dziękuję. - Zaczęła ściągać moją kurtkę.
- Zatrzymaj ją jeśli chcesz. - Nie wiedziałem, co mam mówić ani jak się zachować, czułem się jak nastolatek po pierwszej randce, a przecież miałem 28 lat. Wiedziałem, że jeśli czegoś nie zrobię to będzie ostatni raz, kiedy widzę jej twarz.
Otuliła się mocniej kurtką wciągając jej zapach. Popatrzyła na mnie tymi swoimi dużymi oczami. Przybliżyła i pocałowała. W tym pocałunku było coś innego. Całowała mnie tak delikatnie. Na początku miałem ja odepchnąć. Jednak moje dłonie automatycznie powędrowały na jej plecy przyciągając mocniej do siebie.
Pocałunek trwał. Zatracaliśmy się w nim coraz bardziej. Nie chciałem nad sobą panować, niech się dzieje, co chce. Szlak wziął moje sumienie, a może to ona je wzięła, zgniotła i wyrzuciła do kosza.
Powoli odsunęła się ode mnie, cofając się o krok. Bez niej zrobiło mi się zimno. Chciałem ją znowu pocałować. To co się działo ze mną... to wszystko było takie nowe, nieznane. Żaden pocałunek nie sprawił mi tyle radości co ten. Żaden nigdy na mnie tak nie zadziałał. Chciałem więcej.
- Może... wejdziesz do środka? - te słowa wyrwały mnie z tego małego świata, który zaczął powstawać w mojej głowie
- Jaaa... tak... chętnie. - Cholera, co ja robię! W domu czeka na mnie dziewczyna. - Jeśli tego chcesz...
- Chcę... - mówiąc to wzięła mnie za rękę i poprowadziła przez ogród. Otwarła kluczem drzwi do domu i poprowadziła na górę po schodach. Otworzyła drzwi do pokoju. Chciałem ją objąć, całować. Głaskać jej włosy.
Zamknęła za nami drzwi i zarzuciła mi ręce na szyje. Pochyliłem się i zatopiłem usta w jej ciepłych wargach. Pocałunek był delikatny, tak subtelny, jednocześnie tak podniecający, poczułem jak ciasno robi mi się w spodniach. Pogładziłem dłońmi po jej plecach, zjechałem niżej ściskając jej pośladki. Były jędrne, wspaniale w dotyku. Uniosłem ją do góry, objęła mnie nogami w pasie. Nasze pocałunki stały się namiętne. Kątem oka namierzyłem łózko, skierowałem się w jego stronę. Położyłem się z nią delikatnie. Oderwałem na chwile usta, spojrzałem w jej oczy, odgarniając niesforny kosmyk z jej twarzy.
***
Cholera, co ja robię! Prowadzę obcego faceta do swojego pokoju. Jednak czułam, że to nie jest zwykły facet. Jeśli wierzyć w miłość od pierwszego wejrzenia, to właśnie jej doświadczyłam. A on chyba po prostu chciał to wykorzystać. Cóż, trudno ja też tego chce.
Weszliśmy do pokoju, przekręciłam klucz w drzwiach. Spojrzałam na niego i zobaczyłam pragnienie w jego oczach, Pocałowałam go z całą namiętnością jaka się we mnie wzbudziła, chciałam go i nic poza tym się teraz nie liczyło. Upadliśmy na łózko. Spojrzał na mnie, odgarniając kosmyk włosów z mojej twarzy, w tym geście było tyle czułości... Tyle pragnień i nadziei. Całował moją szyję, włosy. Po paru chwilach zostałam bez sukienki i biustonosza. Pieścił moje piersi, cale ciało. Każdy dotyk przyjemnie parzył, czułam jak zaznacza się na mojej skórze. Rozpinałam jego koszule powoli uwalniając jego ciało z niej. Moje dłonie jeździły po jego ciele zrzucając koszule. Chciałam nasycić się każdym kawałeczkiem jego ciała, czując jego zapach, smak. Gdy faktura jego ciała była mi znana zsunęłam dłonie do rozporka jego spodni, był napięty, mocowałam się przez chwile z paskiem. Pomógł mi jedną ręką rozpinając go z uśmiechem. Chwile potem jego spodnie wraz z bokserkami wylądowały na podłodze. Przejechałam dłonią po jego męskości, był spory, twardy i gotowy. Chciałam go w sobie. Całował moją szyje, schodząc niżej. Dłuższą chwilę pieścił moje piersi. Następnie brzuszek, jednym zwinnym ruchem wyswobodził mnie z majteczek. Kiedy dotknął mnie tam dłonią zadrżałam. Uniósł się znowu do góry i pocałował mnie, objął mocno i wszedł, powoli. Ciesząc się każdym centymetrem. Objęłam go mocno. Kilka pierwszych pchnięć było niepewnych. Następne były pełne namiętności, pożądania, tęsknoty za bliskością. Nasze ciała idealnie do siebie pasowały, współgrały ze sobą jakby znały się od zawsze. Czułam dreszcze rozkoszy, rumieńce na twarzy i słyszałam mój szybszy oddech oraz jęki. Doszliśmy w tym samym momencie. Leżał na mnie wyrównując oddech. Czułam pod palcami krople potu na jego karku i ciepły oddech na szyi. Zsunął się ze mnie.
***
To był chyba najlepszy seks w moim życiu. Nie chyba, na pewno. Leżałem obok niej, czując w powietrzu unoszący się zapach seksu. Spojrzałem na nią, była piękna.
- To było... cudowne - podniosłem się wyżej żeby spojrzeć w jej oczy. Spojrzała na mnie z uśmiechem i wypiekami na twarzy.
- Nic nie mów - wyszeptała i zamknęła oczy, leżała tak, czułem jak jej oddech robi się płytszy, zasnęła.
Usiadłem na łóżku, obrałem się. Nie odrywałem od niej wzroku ani na moment. Poczułem wibracje telefonu w spodniach. Pięć nieodebranych połączeń sprowadziło mnie na ziemie. Cholera. I co teraz. Wstałem, musiałem iść, to wszystko nie miało sensu. Pocałowałem ją w policzek na pożegnanie, nie obudziła się. Wymknąłem się z domu, zamówiłem taksówkę i pojechałem do domu. Obraz Magdy śpiącej samotnie prześladował mnie cały czas. Chciałem wrócić i przywitać ją rano pocałunkiem. Po powrocie do domu wziąłem prysznic, chyba po to by zmyć z siebie wyrzuty sumienia, nie pomogło, było jeszcze gorzej. Kiedy zobaczyłem Julkę śpiącą, niewinną i tak mi oddaną chciałem wyjść, uciec, zginąć. Patrząc na nią nie czułem nic, żadnego uczucia, pożądania, nic. Położyłem się obok niej i zasnąłem.