RealDoll. Tożsamość

23 maja 2024

Szacowany czas lektury: 31 min

"Tożsamość to potężny obraz, który często zaczyna żyć własnym życiem, co może mieć niezamierzone konsekwencje."
Robert Ludlum, Eric van Lustbader – Imperatyw Bourne’a



RealDoll. Tożsamość to część antologii RealDoll przygotowanej przez @Tomp. Nie jest wymagana znajomość całej serii, ale może uprzyjemnić znajdowanie nawiązań do niej.

Ezekiel zakończył kopanie dziury w zamarzniętej ziemi między korzeniami wielkiej sekwoi. Oparł się o szpadel i starł pot z czoła; bardziej niż zmęczony pracą, był wyniszczony przez bezsenną noc. Wrócił wydeptaną ścieżką do swojego terenowego mercedesa i otworzył bagażnik – zawiniątko wykonane z prześcieradła leżało dokładnie tak, jak je umieścił przed wyjazdem do Parku Narodowego Sekwoi.

Z troską uniósł ciężki dla niego pakunek i ponownie ruszył ścieżką, aby umieścić go w świeżo wykopanym dole. Niechętnie sięgnął do środka prowizorycznego całunu i odnalazł klips obroży, którą rozpiął i wyjął. Mocno zgniatał przyczepioną do niej plakietkę w kształcie serca, a dopiero po chwili schował ją do kieszeni swojego płaszcza.

Od kilkunastu tygodni wiedział, że ta chwila w końcu nadejdzie – jednak zasypywanie ciała swojej jedynej i ostatniej przyjaciółki od lat męczyło go znacznie bardziej niż kopanie jej grobu, czy całonocne czuwanie, w czasie którego poił ją wodą i obserwował przegraną walkę o jeszcze chwilę życia dla niego.

Pozwalając sobie na chwilę zadumy nad mogiłą, niechętnie rozplątał swoją chustę.

– Żegnaj…

Ponownie owinął nią swoją szyję i przysłonił tors, po czym wziął szpadel i ruszył z powrotem w kierunku samochodu.

W Stanach Zjednoczonych spędził z dużymi przerwami ostatnie kilka lat, ale nie potrafił przyzwyczaić się do tego stylu życia, gdzie wszystko musiało być większe: broń, niezdrowe posiłki, smrodzące samochody i zakorkowane drogi.

Wiedział, że przed nim długa podróż do Sacramento i filii korporacji RealDoll Co.


Fragmenty książki autorstwa Honoraty Lipy: Moc Boża. Ezekiel Lindenieautoryzowana biografia.

Nie znamy pochodzenia Ezekiela Linde, ale najczęściej mówi się o nim jako o Szwajcarze bądź Niemcu – o czym świadczyć ma jego germańskie nazwisko oraz że pierwsze zapiski na temat jego działań pochodzą znad Renu. Wiarygodne źródła wskazują jednak, że multimiliarder ma polskie korzenie i urodził się na północy nadwiślańskiego kraju, ale dokładna data nie jest znana – jego, zaskakująco młody, wiek najczęściej szacuje się między dwudziestoma ośmioma a trzydziestoma pięcioma latami.

Trudno jest dotrzeć do jakichkolwiek pewnych informacji, ponieważ Linde bardzo dba o swoją prywatność i, co jest nietypowe dla osoby o takiej pozycji, całkowicie unika życia publicznego.

(…)

Zrobiło się o nim głośno niespełna dziesięć lat temu, kiedy w ciągu sześciu dni w sześciu państwach Wspólnoty Nowej Europy przejął kontrolę nad sześcioma wielkimi koncernami przemysłowymi. Do dzisiaj trwają spekulacje dotyczące legalności tego procederu oraz źródła środków, z których Linde miał skorzystać, aby to osiągnąć. Pewne jest, że wówczas ruszyła jego niezatrzymana machina, która prowadzi do dalszego bogacenia się i zdobywania kolejnych wpływów.

Obecny majątek Lindego wynosi setki miliardów euro, a jego jawny roczny dochód przekracza łączne PKB najmniejszych państw członkowskich WNE. Na Starym Kontynencie Linde stał się monopolistą w usługach medycznych i produkcji farmaceutycznej, zbrojeniowej i produkcji paliw, żywności i energii.

(…)

Wizerunek Linde nieustannie budzi kontrowersje.

Często jest opisywany jako mężczyzna głównie ze względu na swoje imię, które nie jest związane z anglosaską formą zapisu semickiego „Jechezkel”, lecz pochodzi od upadłego anioła opisanego w apokryficznej Księdze Henocha, oraz na podstawie relacji osób, które go poznały.

Jednocześnie już pierwsze zdjęcia ukazują łagodne, niemalże kobiece rysy gładkiej twarzy, niepodkreślone jednak żadnym makijażem. Linde nie pojawia się publicznie bez swojego prochowca, który kryje prawdziwą budowę ciała oraz szerokiej chusty, zasłaniającej znaczną część torsu, co prowokuje dyskusje na temat jego rzeczywistej budowy ciała.

Zwolennicy jego nieoficjalnych rządów nazywają go „Prawdziwym i Jedynym Panem i Władcą Starego Świata”, podczas gdy nieprzychylni powtarzają: „Wszystko, czego mu dzisiaj trzeba to makijaż i sukienka, będzie z niego jebana panienka”. Środowiska LGBTQ+ apelują, aby traktować Ezekiela jako osobę niebinarną, nieidentyfikującą się z żadną płcią.

Sam Linde nigdy nie odniósł się do żadnego z tych stanowisk.

(…)

Jego nierozerwalna więź z psem, mieszanym wilczurem, jest widoczna – pies wszędzie mu towarzyszy i zawsze jest puszczany luzem. To właśnie do niego Linde odczuwa największą sympatię; większą niż do ludzi.

Przywoływana jest anegdota, jakoby w pięciogwiazdkowej restauracji odmówiono mu wejścia na główną salę w jego towarzystwie – w ciągu kwadransa stał się właścicielem całej ziemi, budynku i samej jadłodajni, po czym całkowicie ją zamknął. Obsługa musiała wypraszać gości, chociaż kolację tego wieczoru spożywała monakijska para książęca. Obecnie znajduje się tam największy w Europie psi park nazwany po tymże lokalu.

(…)

Wygląda na to, że Ezekiel Linde przestał być człowiekiem, a stał się autokreacją, w którą uwierzył świat; postacią bezwzględnego bogacza, który pragnie dotrzeć na szczyt, gdzie widzi miejsce tylko dla siebie i swojego psa.

Wydaje się także zdawać sobie sprawę, że nie ma przyjaciół, lecz jedynie wspólników lub wrogów, których wykorzystuje i bezlitośnie pcha w przepaść.

 

Przypis: Książka została wydana wyłącznie na terenie Polski w tradycyjnej formie, jednak tylko jeden egzemplarz opuścił magazyn i trafił do Biblioteki Narodowej. Została ona uznana za kolejną próbę podpięcia się pod sławę E. Linde przez anonimową pisarkę.


Owen Thron czuł mdłości.

Zastanawiał się, czy spowodowane są one bardziej przez zjedzenie tłustego burgera na szybko, alkohol z poprzedniego dnia czy, stres. Nancy, która była w ostatnim trymestrze ciąży, nadal liczyła, że Owen zacznie poświęcać jej więcej uwagi zamiast ciągłego przesiadywania w pracy.

Z pijackiego snu, w którym zamiast różowego noworodka położna wyjmowała z ciała jego żony oblepionego śluzem i krwią kudłatego szczeniaka, obudził go telefon ze stanowiska obserwacyjnego w Visalii. Komunikat był krótki:

– Przed świtem cel opuścił swój dom, niosąc coś owiniętego w prześcieradło. Umieścił to w bagażniku i odjechał na teren starego Parku Narodowego.

Natychmiast otrzeźwiał i wyskoczył z łóżka, całkowicie ignorując wściekłość żony, która również się obudziła – ta wiadomość była wyzwalaczem zaplanowanego pół roku temu siódmego scenariusza jego operacji Upadły, skierowanej przeciwko europejskiemu bogaczowi. Najszybciej, jak tylko było możliwe, dotarł do biura na szczycie szklanego budynku – w drodze tylko zamawiając dostawę śniadanie dronem.

Być może to właśnie tej nocy Owen, podniecony wizją pierwszego znaczącego sukcesu od początku programu, tak mocno i namiętnie kochał się z Nancy, że wkrótce urodzi jego pierwsze dziecko.

Tylko teraz… niech idzie w diabły tłusty, syntetyczny burger z nędznego dinera, z którym nie radził sobie jego żołądek pełny bourbona! Niech idzie w diabły zła, ciężarna żona, która znów skaże go na spanie na kanapie! Nawet wizja pierworodnego, który może szczekać i merdać ogonem!

Za chwilę stanie naprzeciwko niego! Człowieka, który narzucił swoją tyranię staremu kontynentowi i być może teraz dąży do tego samego poprzez zniszczenie ponad czterystu lat dorobku Ojców Założycieli ostatniego bastionu wolności!

Nie wytrzymał – z dłonią na ustach wybiegł z biura do łazienki.


Lisa Hazel wpatrywała się w pana Ezekiela ponad swoimi okularami od momentu jego powrotu do posiadłości i wskazaniu jej miejsca z przodu samochodu; zajmowała je po raz pierwszy i czuła się z tym fatalnie.

Było to uczucie o wiele gorsze niż trzy lata temu, kiedy leżała w środku zimy w Hells Kitchen, tuż po tym, jak wyrzucono ją z trzeciego piętra.; otoczona kontenerami na śmieci, naga po brutalnym gwałcie i na granicy przedawkowania

Wtedy to Noemi, zazwyczaj zajmująca miejsce pasażera w Gercie, znalazła ją i ogrzewała własnym ciałem, aż pojawił się pan Linde, który pomógł jej wrócić do życia i nadał nową tożsamość.

Zastanawiała się, czy powinna już przed świtem pojechać z nim, ponieważ również kochała Noemi… ale spacery wśród ogromnych drzew na obczyźnie były dla nich obojga świętością, której nie powinna była bezcześcić.

Wysiedli z windy na szczycie szklanego wieżowca w centrum Sacramento. Od razu dostrzegła dzbanek z kawą i białe kubki, więc bez pytania napełniła jeden z nich i wręczyła swojemu szefowi, który ciężko usiadł na kanapie.

Ze szklanego blatu wyskoczyła animacja AR z katalogiem opisanym jako RealDoll. Rozkosze tylko dla ciebie! z prezentacją seryjnie produkowanych modeli biotycznych sekslalek. Na dywanie zmaterializowała się naga, słowiańskiej urody blondynka opatrzona informacją: „Znany i uwielbiany model Kate znów w sprzedaży! Teraz z funkcją imitowania orgazmu! Poczuj, jakby była jeszcze bardziej realna!”.

Lisa pospiesznie pochyliła się nad blatem, by implantem hakować wyświetlacz i zmienić pornograficzną reklamę na coś bardziej kojącego… ale zaraz dostrzegła, że pan Ezekiel trzymał wyciągniętego z kieszeni Tutu i ignoruje ten widok.

Potem zauważyła kątem oka, że drzwi oznaczone holograficznym „WC” otwierają się tuż za jej plecami.


Owen wyszedł z toalety, wciąż trzymając się za brzuch. Jego spojrzenie natychmiast padło na postać siedzącą na kanapie przy szklanym stole, która wpatrywała się w starego pluszowego królika.

Żadne z setek zdjęć nie oddawały w pełni jej dziwności. Bez wątpienia, tam siedział mężczyzna… ale coś w jego twarzy budziło wątpliwości. Dziwacznie delikatne rysy twarzy upodobniały go do obrzydliwych osób transgender lub Nancy, gdy ta zmywała makijaż przed snem.

Następnie jego wzrok mimowolnie przeniósł się ku wypiętej nad szklanym stolikiem jędrnej pupie, owiniętej białą sukienką. Jej posiadaczka – wysoka i znacznie młodsza od Owena – czarna dziewczyna w okularach, gwałtownie się wyprostowała i odwróciła ku niemu swoją twarz. Wydawało się, że nawet olimpijskie sportsmenki mogłyby jej pozazdrościć figury, a topowe modelki z pisemek Nancy – urody.

To sprawiło, że Owen został niespodziewanie zaatakowany przez przeraźliwie dziwne uczucia, głównie spowodowane kolorem skóry kobiety. Poczuł tęsknotę za czasami liceum i college’u, gdy fantazjował o podobnych koleżankach (ale wyłącznie białych)… a także, że od momentu, gdy test ciążowy okazał się pozytywny, Nancy przestała go dopuszczać do siebie.

Nawet gdyby spędził kolejne dwie dekady za biurkiem w służbie ojczyzny, nie mógłby sobie pozwolić na coś podobnego do tego, co zaraz będzie starał się wcisnąć dziwnemu Niemcowi; czegoś, co ulżyłoby jego obciążonemu libido lepiej niż skrywany przed żoną budżetowy Masturbator Osobisty model Lexi, który kupił sobie podczas wycieczki do Sexlandu. Pojechał tam z okazji wieczoru kawalerskiego kolegi z biura – Nancy zgodziła się, pod warunkiem że będzie tylko obserwować, a nie korzystać. Za to otrzymał biurowe przezwisko „pantofel”, miał pamiątkę na pocieszenie i wypijał więcej alkoholu.

Zmusił się, by oderwać wzrok od dziewczyny.

– Witam, mister Linde! Bardzo mi miło poznać naszego najlepszego klienta! Jestem Owen Thron i…

Dziewczyna skinęła głową, ponieważ siedzący na kanapie mężczyzna nawet nie zareagował.

– Dzień dobry, mister Thron. Jestem Lisa Hazel, osobista asystentka oraz tłumaczka mister Linde. Proszę wybaczyć mu, miał bardzo ciężką noc i poranek, a dodatkowo ze względu na swój silny akcent trudno go zrozumieć. Jeśli to nie sprawia problemu, będę mówić w jego imieniu.

Owen zastygł na chwilę. Po pierwsze, w żadnym z niezliczonych dokumentów, raportów i nagrań nie było wzmianki o nazwisku Hazel ani o czarnej dziewczynie, co skłaniało go do wątpliwości co do ich dokładności. Po drugie, jego plan zakładał bezpośrednią konfrontację z celem i był na to przygotowany. Po trzecie… jej nowojorski akcent, który kojarzył mu się z rodzinnymi stronami, spotęgował te dziwne uczucia i doprowadzał zamkniętą wewnątrz ciała wygłodniałą bestię seksu do szaleństwa.

Pokiwał szybko głową i zmusił się do uśmiechu.

– Oczywiście… być może niegrzecznie byłoby zapytać o powody tej sytuacji, dlatego może przejdziemy do przyjemniejszych tematów? Zamówienie mistera Linde dotarło do nas o świcie! Czyż to nie jest jakiś znak z nieba?

Zielone oczy gwałtownie oderwały się od maskotki i przeszyły Owena; Lisa szybko, lecz bardzo delikatnie, położyła dłoń na okrytym chustą barku, jakby uspokajając go gestem.

„Pieprzą się?” – zamyślił się Owen. „Bogaty naziol, a lubi czarne cipki?”. Równocześnie bestia zawyła zazdrośnie przez ten niewinny gest… może i była czarna, ale nadal była Amerykanką; piękną Amerykanką.

Dziewczyna nie przestawała się do niego uśmiechać.

– Będziemy wdzięczni, mister Thorn.

– Wystarczy Owen, miss Hazel.

– W takim razie proszę mówić do mnie po imieniu. Sądzę, że to spotkanie dobrze zrobi misterowi Linde.

Prowadzący swoje bitwy i niewychodzący ze swojej specyficznej roli sprzedawcy używanych samochodów Owen eskortował ich do sali odbiorczej na innym piętrze. Cały czas szukał jakichkolwiek reakcji ze strony Niemca, ale co rusz jego uwagę całkowicie kradła Lisa – wprawiała go w podniecenie, ilekroć odpowiadała na pytania skierowane do swojego pracodawcy. W wyobraźni zaczął zastępować jej ustami swoją zabawkę z Phalion Inc… i widział już nawet mieszankę śliny i spermy cieknące po brodzie i biuście.

Pocieszała go myśl, że gdyby w XIX wieku wygrało Południe, byłaby tańsza niż produkty RealDoll i bez wątpienia mógłby sobie na nią pozwolić.

– Dział badawczy, że pozwolę sobie zażartować, stawał na rzęsach, aby wszystko było dokładnie takie, jak mister Linde sobie życzył… – mówił Owen. – Jak z pewnością sobie zdaje sprawę, że stawiamy zgodnie z nazwą na pełną realność naszych produktów z pewnymi udogodnieniami dla nabywców, ale w tym wypadku przekroczyliśmy granice. Można by powiedzieć, że kupuje żywego człowieka, pomimo tego, że niewolnictwo zostało już zniesione…

Lisa pokręciła głową.

– Dzięki środkom finansowym mistera Lindego rozbito największą grupę przestępczą wschodniej części globu, która zajmowała się tak ohydnym procederem handlu żywym towarem. Mister Linde wszystkim jej ofiarom zapewnił całkowitą rekonwalescencję po tych traumatycznych wydarzeniach. Z tego, co nam wiadomo, wasza firma w przeszłości miała epizody związane z takimi praktykami?

– Och, nie zaprzeczam tej mrocznej przeszłości, ale… – zaczął, chcąc przypomnieć o tym, co robili Niemcy w Europie w XX wieku i jak sytuację ratowali Amerykanie, ale ugryzł się w język. – Pomimo całego patriotyzmu, uważam, że potęga dawnego USA została zbudowana na krzywdzie wobec rdzennych mieszkańców tych ziem i masowo sprowadzanych z Afryki niewolników.

Kłamstwo sprawiło, że kolejny spazm bólu przeszył zestresowany żołądek. Już nie wiedział, czy gorsza była ta dziwna żądza, kolejny atak mdłości czy strach przed tym osobliwym osobnikiem.

Weszli do sali, w której znajdowały się zapakowane i zahibernowane lalki; teraz pojawiła się chęć, aby wziąć jedną z nich i rozładować napięcie po zakończeniu spraw. Podszedł do czegoś przypominającego wysoką lodówkę z przezroczystymi drzwiami wypełnioną mgiełką.

– Jedyna i niepowtarzalna… tylko dla naszego mistera Linde.

Wieko odskoczyło, a spojrzenie całej trójki padło na stojącą nago wewnątrz Shepherd.


Zapis z przygotowań siódmego scenariusza operacji Upadły”, opracowanego przez Owena Throna, agenta operacji kontrwywiadowczych DIA.

Zaszyfrowane kopie ulegające zniszczeniu po odczytaniu otrzymali: szefowa DIA Joyce Grant, szef kalifornijskiego FBI John Wheels, przewodniczący DoD Nicolas Sanders oraz czterech innych odbiorców.

#

Ezekiel Linde, zwany dalej „celem”, skontaktował się z firmą RealDoll Co. Chce on, aby współistniejąca spółka BrAIn dokonała pełnego skanowania mózgu jego psa i przeniosła go do ciała biolalki. Potwierdza to stworzoną przez naszych ekspertów z uniwersytetów Stanford, Harvard i Yale tezę przedstawioną przy przygotowywaniu sześciu poprzednich scenariuszy – poza silną mizantropią cel cierpi także na kompleks Boga. RealDoll Co. zgodziło się nam pomóc w zamian za większą swobodę w eksperymentowaniu.

#

Nasi agenci dołączyli do grupy pracowników filii w Sacramento, która miała przyjąć cel. Pojawił się punktualnie w towarzystwie dużego i starego psa w typie wilczura; ślepy i głuchy, poruszał się przy pomocy egzoszkieletu. Zarówno badacze, jak i nasi agenci, przyjęli ich z należytą uwagą, dokonując subtelnej mistyfikacji mającej przekonać cel, że rzeczywiście prowadzone jest skanowanie obszarów mózgowych psa – jednak to on był w centrum naszego zainteresowania. Przeprowadzono dokładny wywiad na podstawie portretu psychologicznego, pod pretekstem poznania jego oczekiwań, ale jednocześnie dyskretnie wypytywano o jego plany dotyczące pobytu w USA. Według raportu agentki Carter, która miała z nim kontakt, cel był: „Niechętny do rozmowy i nerwowo zerkający w stronę zwierzęcia, aż w końcu dał mi do zrozumienia, że jeśli przeszkodą w tym, aby była prawdziwa, są pieniądze, to on takowej nie widzi”.

#

Początkowy plan zakładał wytypowanie siedmiu kandydatek i umieszczenie pełnej kopii mózgu w ciele biotycznej lalki, która udawałaby zamówienie. Eksperci zwrócili uwagę na specyficzne słowa celu: „Była prawdziwa”. Carter potwierdza, że to właśnie takiego sformułowania wielokrotnie użył cel w rozmowie z nią. Psychologowie uważają, że cel „wyraźnie nie szuka zaprogramowanej na swoje zaspokojenie seksualne niewolnicy, a prawdziwej kobiety będącej taką, jak jego pies” – ma to potwierdzić ich tezę o kompleksie Boga.

#

Po zmianie strategii idealną kandydatką na misję uznano dwudziestopięcioletnią kapitan marines – Evelyn Shepherd. Jako oddana patriotka, zgodziła się na wszelkie ekstremalne procedury szkoleniowe i dostosowania, które miały ułatwić jej wykonanie zadania w służbie kraju. Przeprowadzi szczegółową infiltrację celu, co może pozwolić nam znów uratować świat.

#

Przyjęliśmy już założenie, że to właściwie misja samobójcza. RealDoll udostępniło nam specjalne środki farmakologiczne, które stosowano w przypadku ich azjatyckiej linii produktów; ułatwi to jej „znieczulanie” na przemoc fizyczną, jak i seksualną, ale może doprowadzi do nieodwracalnych zmian w mózgu. Eksperymentalnie wszczepiono również nowe talenty pobrane z przechwyconej przez FBI rosyjskiej agentce. Obecnie Shepherd przebywa na Alasce w hodowli psów, gdzie uczy się żyć jak one. Po powrocie dokonamy ostatecznych modyfikacji chirurgicznych w obrębie jej ciała – zostaną usunięte narządy rodne, wymodelowana sylwetka i poprawione rysy twarzy. Nie będzie w żaden sposób odbiegać od syntetycznych tworów korporacji.

#

Przesłaliśmy nagrania do weterynarza. Potwierdził, że zwierzę jest już bliskie śmierci, a nawet dziwi się, że wciąż ono żyje – ustaliśmy, że moment jego fizycznego końca stanie się wyzwalaczem początku operacji „Upadły”.

 

Nigdy nie odnotowano wycieku danych. Podzielona na sześć części kopia trafiła na sześć serwerów w sześciu krajach WNE – odbezpieczona i odszyfrowana, trafiła na prywatny komputer w bliżej nieokreślonej lokacji w centralnej Europie.


Evelyn Shepherd siedziała przy stoliku w niemalże pustej restauracji… i po raz pierwszy od wczesnego dzieciństwa czuła się przerażona i całkowicie bezbronna.

Mimo upływu prawie miesiąca od momentu, kiedy stanęła przed nim zupełnie naga, nie zbliżyła się nawet do początku realizacji planów… a w dodatku z każdym dniem stawało się dla niej coraz trudniej utrzymać pozory.

Wszystko było jakby na opak.

Cel jej unikał, wyjeżdżając ze swojej rezydencji wczesnym rankiem i wracając do niej późną nocą. Do towarzystwa Evelyn miała czarnoskórą Lisę, bardzo dziwną i nieco starszą dziewczynę o przesadnie optymistycznym podejściu do życia i przez to sprawiająca wrażenie wyrwanej z sitcomu babysitter. Połową jej kwestii było: „No wiem, kochanie, masz teraz nowe ciałko i musisz się do niego przyzwyczaić”.

Każdego dnia Lisa ładnie ją ubierała i przygotowywała dla niej prawdziwie przepyszne posiłki. Następnie pozwalała jej robić wszystko, na co miała ochotę, wieczorami przygotowywała przyjemnie pachnącą kąpiel, czesząc jej rude włosy i układając do snu w mięciutkim łóżku. Dla Evelyn nie było to normalne – zwłaszcza na wrogim terenie – ale z każdym dniem stawało się coraz bardziej pożądane.

Jednak korzystała z możliwości swobodnego poruszania się po posiadłości. Instalowała pluskwy i mikrokamery otrzymywane od przez stanowiska obserwacyjnego. Dostarczała im raporty pod pretekstem chęci przebiegnięcia po terenie przyległym do tego dziwnie skromnego domu w stylu rustykalnym. Dotarła w ten sposób praktycznie wszędzie z wyjątkiem pokoju ze wzmocnionymi drzwiami i biometrycznym zamkiem, gdzie znajdowała się sypialnia Lindego – nawet jej opiekunka nie miała tam wstępu.

Teraz siedziała elegancko ubrana i perfekcyjnie umalowana naprzeciwko celu, który spokojnie spożywał dużego steka w ekskluzywnej restauracji jakby czekającej tylko na nich. Przed nią stał dziwnie pachnący i wyglądający burger. Bez wątpienia nie było to syntetyczne mięso wypełnione wzmacniaczami smaku, do którego dla zwiększenia objętości wstrzyknięto stary olej.

Właściciel wyraźnie znał Lindego, ponieważ po serdecznym powitaniu zapytał jedynie, czy chce zamówić to samo co zwykle. Cel odpowiedział kiwnięciem głową – ponieważ Evelyn nigdy nie słyszała jego głosu, zaczęła się zastanawiać, czy nie jest on niemy. Później młoda dziewczyna przyniosła dwa talerze i z uśmiechem postawiła przed nią ten imponujący posiłek, wyjaśniając: „Jak zawsze podwójny cheeseburger z czystej, stuprocentowej wołowiny. Bułka została upieczona z dodatkiem bakalii i smażonego bekonu, użyto ulubionego prawdziwego cheddaru i dodano dodatkową porcję specjalnego sosu na bazie masła orzechowego… no i oczywiście, krwisty stek ze smażonymi batatami dla mistera Linde”.

Nawet w marzeniach malutkiej Evelyn, której pewien starszy chłopak opowiadał, jak kiedyś wyglądały prawdziwe burgery i można było je kupić właściwie wszędzie, nie wydawały się one tak wspaniałe… a Linde ot tak kupował je dla swojego psa.

Nie wiedziała, czy powinna pochylić się i jeść go prosto z nakrycia, czy podnieść jak człowiek i ugryźć – przecież RealDoll coś takiego mogło zaszkodzić… jednak ślinka jej ciekła za każdym razem, gdy jego zapach znów docierał do nosa.

Oderwała spojrzenie od dania i popatrzyła na miejsce naprzeciwko siebie, ale okazało się puste. Złapał ją za nadgarstki, obejmując zza pleców – była gotowa odeprzeć ten atak, ale dostrzegła, że to cel usiadł obok. Pomógł jej umieścić dłonie na bułce i unieść ją do ust – zachęcająco kiwnął przy tym głową.

Niepewnie ugryzła i… jej ciało zalała fala dziwnego, nieznanego nigdy wcześniej gorąca i szczęścia. To było nawet bardziej przyjemne niż dni spędzone w towarzystwie Lisy. Słodki smak mięsnego sosu doskonale komponował się z orzechowymi nutami, a miękka bułka dosłownie rozpływała się w ustach, więc długo delektowała się tym posiłkiem.

Być może dziwny spokój mężczyzny przeniknął ją; mężczyzny, który milczał, zamiast krzyczeć i zadawać jej krzywdę, aby nauczyć ją siły. Jego ciepło i delikatny dotyk były tak przeciwstawne wobec brutalności, której zawsze doświadczała i do której była przyzwyczajona…

No i smak tego królewskiego dania!…

Całkowicie nieświadomie zaczęła się do niego przytulać, układając swoją głowę na miękkiej chuście i pozwalając się w ten sposób karmić. Strach, który jeszcze przed chwilą sprawiał, że jej serce waliło niczym galopujący koń… ustępował z każdym kęsem i śmielszym wsuwaniem się w ramiona pana Ezekiela, a nawet przeniesieniem się z krzesła na jego kolana, przeradzał się w wolno opływającą ją błogość.

Po kolacji i powrocie do domu zabrał ją do jej pokoju, pomógł jej się rozebrać oraz zmyć makijaż… i przez chwilę miała przy tym nadzieję, że to wreszcie ten moment, gdy będzie mogła skorzystać ze swojego szkolenia – zamiast tego po prostu pomógł jej założyć piżamę w zastępstwie nieobecnej Lisy.

Przez długą chwilę obserwował ją swoimi dziwnie kobiecymi zielonymi oczami, po czym podrapał ją za uchem i wyjął z kieszeni zniszczonego, pluszowego króliczka. Wręczył jej go i wskazał łóżko, wychodząc bez słowa.

Evelyn była gotowa całkowicie zaprzepaścić misję i odrzucić rolę lalki-psa, byle móc za nim krzyknąć:

– To był najlepszy wieczór w całym moim życiu!

Zamiast tego po prostu położyła się w miękkiej bawełnianej pościeli, tuląc do siebie prezent… dar od człowieka, którego zgodnie z nowym wytycznymi miała zabić.


Owen czuł się niczym zbłąkany prawiczek, który po balu wylądował w hotelowym pokoju z kapitank drużyny cheerleaderek. Mimo że leżał na plecach w samych skarpetkach na łóżku hotelowym, widok przed jego oczami zmieniał się jak w kalejdoskopie. Dostrzegał czyste, rozgwieżdżone niebo nad dziką prerią w ciepłą noc… a zaraz potem Lisa unosiła się swoimi biodrami i okazywała mu swoje obłędne ciemne ciało w pełnej krasie… i znów, opierając mocno pięści na jego brzuchu, chowała sterczącą męskość w swoim wnętrzu, na powrót czyniąc go podróżującym po dzikim zachodzie kowbojem.

Żadna przed Nancy, ani nawet ona sama… Nie! Nawet najbardziej ekskluzywne produkty Phaliona, zaawansowane RealDoll ze wszystkimi swoimi wymyślnymi technikami nie byłyby w stanie czegoś takiego mu dać!

W ciele tej czarnoskórej dziewczyny z Nowego Jorku… w jej słodkim, malinowym wnętrzu kryła się droga do złotych czasów Ameryki.

„Jakim naprawdę jest POTWOREM Ezekiel Linde, że wziął sobie obywatelkę WOLNEGO PAŃSTWA całkowicie na własność?!” – krzyczały głosy w jego głowie jakiś czas temu. „I w dodatku ŚMIAŁ ZMUSZAĆ do TAK OHYDNYCH RZECZY?!”.

– A co z tobą i Linde? – zapytał Owen podczas kolacji, na którą to Lisa go zaprosiła, aby porozmawiać na temat Shepherd. – Sypiasz z nim?

Prychnęła.

– Ten nazista? To psychopata. Kiedy jego wyliniały worek pcheł jeszcze dobrze funkcjonował, raz w tygodniu dawał mi strzykawkę z pomarańczowymi psimi sikami. To śmierdziało tak, że byłam gotowa się porzygać. Musiałam się tym smarować, potem otwierał drzwi, a ja na kolanach robiłam za sukę dla jego kundla. Nawet musiałam obciągać tego czerwonego fiuta i połykać. Linde się przy tym masturbował i śmiał.

Owen patrzył na nią z przerażeniem.

– Dlaczego… Dlaczego więc nie uciekłaś? Dlaczego godziłaś się na to i z tak szerokim uśmiechem mówisz o sobie jako jego asystentce?

Zaczęła podwijać kolejne elementy odzieży, odsłaniając stare blizny.

– Jestem jego własnością. Bliżej mi do cyborga z masą wszczepów niż człowieka. Jeśli się sprzeciwie, po prostu mnie wyłączy. Dzisiaj poszedł na kolację z tą nową suką, więc mam chwilę wolności od tego więzienia. Nie możesz sobie nawet wyobrazić, jak bardzo cieszę się, że daliście mu sukę! Gdyby miała penisa, pewnie czekałaby mnie ta sama historia. Chyba że wpadnie na pomysł, aby kupić jej strapon albo coś podobnego.

Zimny pot oblał Owena – Shepherd otrzymała polecenie wykonywania wszystkich poleceń Linde, aby idealnie imitować prawdziwą lalkę, ale czuł ukłucia żalu przez świadomości, że Lisa, taka słodycz może ucierpieć; bestia seksu szalała – dziewczyna stawała się coraz piękniejsza w jego oczach.

Nagle poczuł jej bosą stopę na swoim napuchniętym kroczu, gdy powiedziała:

– Może zaoferujesz mi coś lepszego niż taka marna kolacja? Tęsknię za prawdziwym, stuprocentowym mężczyzną. Mam złotą kartę Lindego, możemy spędzić noc w apartamencie prezydenckim…

Nie miał obrączki, więc mogła go wziąć za wolnego… a BESTIA, jaka całkowicie straciła zainteresowanie pamiątką z wycieczki i domagała się Lisy Hazel, właśnie kończyła rozgryzać kraty zdrowego rozsądku.

Pół godziny później pozwalał jej rozsupływać węzeł krawatu w najdroższym pokoju hotelowym w całej Kalifornii. Wymieniane pocałunki i zapach ulatniający się z jej nagrzanego, czekoladowego ciała utrudniały mu myślenie. Rozważał, czy coś takiego czuje Linde, mający ją na własność? A może to właśnie takich rozkoszy doświadczał jego pies, wabiony jak mucha do miodu? Pies, którego Linde tak pragnął zachować przy życiu, że pozwolił podejść się jak dziecko, gdy podrzucili mu kukułcze jajo? 

Nagłe przerwanie tego nurtu myśli nastąpiło, gdy Lisa ukucnęła przed nim, spuszczając mu spodnie do kostek i biorąc jego twardego – jakby zażył słoik viagry – penisa do głębi swoich ust tak jak wtedy w jego wyobraźni… i już nic się nie liczyło poza rozgwieżdżonym niebem.


Zapiski osobiste – szósta podróż do Nowego Świata, wpis sześćdziesiąty szósty.

Coraz trudniej mi działać, gdyż z fazy planowania postanowili przejść do działania. Kuszące staje się umocnienie pozycji Lisy – zwłaszcza po dywersji wobec DIA i Throne… jednak mam wrażenie, że staje się zbyt śmiała. Na nagraniach, które mi przyniosła, widać, że używane przez nią w charakterze perfum syntetyczne feromony całkowicie pomieszały mu w głowie.

Powstają pytania. Jak wiele w niej jest Lisy Hazel, a jak często odzywają się echa przeszłości kobiety zepchniętej na margines, szukającej zemsty? Czy możliwe jest, że jeśli dam jej więcej władzy, całkowicie im ulegnie? Jak często swoje najgorsze czyny usprawiedliwia rzekomym długiem wdzięczności wobec mnie i Noemi?

Być może lepiej poczekać, aż znajdzie kogoś, kto pomoże jej wyleczyć do końca ból? Kogoś, kto będzie jej głosem rozsądku i sumienia?

Pewne jest, że Noemi ją lubiła – a to najlepiej o niej świadczy.

Dużo większe zmartwienie mam w związku z panną Shepherd. Chociaż dostrzegam pewną subtelne podobieństwa między nią a Lisą – obie młode, dotknięte przez system i poszukujące nadziei w tym mrocznym świecie, ale Evelyn… pochodząca prosto z sierocińca, trafiła do szkoły wojskowej, a stamtąd do armii; już wtedy była tresowana na posłuszną poprzez zimno i ból.

Nie umyka mi, jak trudny jest bój, który toczy, starając się grać swoją rolę – co z kolei często utrudnia utrzymanie powagi Lisie, która często z niej żartuje, mówiąc: „Masz nowe ciałko, musisz się do niego przyzwyczaić”. Przy tym dostrzegam, jak wiele radości przynosi jej każdy kolejny dzień.

Ciągle nosi przy sobie Tutu i całkowicie zaniechała odwiedzin miejsca, które wyznaczyli jej obserwujący mnie agenci. Od kilku wieczorów nawet zaczęła sama z siebie przychodzić wieczorami do salonu – układa się na kanapie, przytula się, łasi o pieszczoty lub po prostu ze mną ogląda kolejne filmy i sezony seriali.

Wydaje się, że to już nie szkolenie czy warunkowanie przemawiają przez nią, a szczera potrzeba bliskości. Może po raz pierwszy dano jej szansę na bycie szczęśliwą i teraz się w tym rozsmakowała?

Jednak nadal nie potrafię określić, co ja czuję w tych chwilach i dlaczego daję ku temu przyzwolenie.

Rude loczki przypominają mi sierść Noemi, gdy była szczeniakiem. Co tydzień zabieram ją do tej samej restauracji, gdzie z tą samą radością pałaszuje burgery. Zajmuje miejsce zarezerwowane i robi rzeczy, które były zarezerwowane tylko dla psa.

Tylko Noemi… ona najpierw była moją przyjaciółką, a dopiero potem psem. Nigdy niczego nie udawała i nienawidziła, że ja to robię.

Już niedługo minie trzy miesiące od czasu, gdy udała się do idealnego miejsca, a ja wciąż nie potrafię się do tego przyzwyczaić…

Powrót do domu i normalności bez niej budzi obawy – szczyt, na jaki zmierzałyśmy wspólnie z Noemi, nagle stał się pusty. 

Nie wiem, czy ta biedna zagubiona dziewczyna, jakiej nadano tożsamość mojego zabójcy, mogłaby stać się moim najlepszym psem. Może powinnam jej pozwolić się tam posłać?

Tak dużo pytań, a ja wciąż jestem za nisko, aby dostrzec niebo.


Owen usłyszał śmiechy dochodzące z apartamentu. Zdziwił się, ponieważ Nancy nie wspominała, że planuje kogoś zaprosić na wieczór, ale jego myśli krążyły między pracą (Shepherd przestała składać raporty!) a pragnieniem ponownego znalezienia się w łóżku z Lisą.

– Wreszcie jesteś! – warknęła Nancy na jego widok. – Przyszła moja koleżanka ze szkoły rodzenia. Zastępuje mi ciebie, bo ciągle jesteś zapracowany… Liso, poznaj mojego męża, Owena.

Wysoka, czarnoskóra kobieta w okularach odwróciła się i posłała mu szeroki uśmiech.

– Och, jak miło wreszcie cię poznać. To przykre, że mając tak wspaniałą żonę, nie masz nawet kilku godzin, aby wybrać się z nią na te zajęcia. – Pogłaskała pękaty brzuch Nancy. – Może będzie bardziej podobny do mamy?

Owen stał jak wryty, a bestia seksu miotała się w panice. Kochanka nadal obserwowała go ponad szkłami swoich okularów, gładząc brzuszek Nancy z obrzydliwą czułością.

– Dzisiaj trudno o dobrych mężczyzn, Liso… – mruknęła wciąż zła Nancy. Obserwowała go, układając dłoń na dłoni Lisy. – Może gdyby to kobiety rządziły światem, żylibyśmy teraz jak w Europie. Tylko w wizji mojego kochanego mężulka panuje tam tyrania tej całej Lynde! Jeśli ma ona taki charakter, to jestem gotowa zrzec się obywatelstwa i pójść z nią do łóżka, byle mnie przygarnęła!

Lisa zaśmiała się.

– Och, nie martw się, kochana. Może i kiedyś tutaj dotrze, by uczynić to miejsce lepszym. Może to wtedy my będziemy pieprzyły facetów? W końcu Phalion Inc. ma taką szeroką gamę zabawek dla kobiet; ponoć równouprawnienie? Byłoby to całkiem zabawne.

Nancy też się roześmiała.

– Czytasz mi w myślach, Lisiu! A teraz przepraszam, ale znów muszę siusiu.

Ostrożnie podniosła się i ruszyła do łazienki, nadal chichocząc. Owen wciąż patrzył na swoją kochankę, a ta napiła się wina z obojętnością. Wycedził do niej przez zęby:

– Czego tu chcesz?!

Wykonała pistolet z palców i strzeliła nimi w telewizor. Ekran uruchomił się, a na nim pojawiło się coś, co przypominało amatorski film porno z peggingiem. Dopiero po chwili Owen uświadomił sobie, że to właśnie on sam klęczy w psiej obroży, a za nim stoi Lisa – miał mgliste wspomnienia, że któreś z ich spotkań mogło wyglądać podobnie… jednak wydawało mu się to jednym z tych pijackich snów.

– Zastanawiałam się, czy nie pokazać tego mojej uroczej Nenie… ale widok męża, który szczeka, gdy w jego tyłku znajduje się osiemnastocalowy strapon, raczej niebezpiecznie by przyspieszył poród. To chyba najdelikatniejsza rzecz, jaką robiliśmy… a ponieważ kamery cyfrowe pokazują mnie taką, jaką chcę, albo wcale, postanowiłam dodać trochę pikanterii. W końcu preferujesz tylko białe kobiety. – Znów strzeliła w ekran, a nagranie zmieniło się, teraz przedstawiając Owena w roli gwałciciela, a ofiarą była przykuta do łóżka dziewczynka, wyglądająca jak kilkuletnia córka jego szefowej. – Piękne, prawda? A z dźwiękiem robią jeszcze większe wrażenie.

– Ty… Przecież mówiłaś…

Podeszła do niego. Znów poczuł ten zapach – jej cudowną woń, która sprawiała, że jego ciało reagowało natychmiast, gotowe bezwzględnie spełnić każdą jej zachciankę.

Spojrzała mu prosto w oczy.

– Właściwie, mówiłam prawdę. Naprawdę mam wszczepy, które trzymają mnie przy życiu i należę do mister Lindego. Nie wspomniałam jednak, że tego nie lubię i że Noemi była suczką, która uratowała mi życie. Jutro ogłosisz niepowodzenie waszej śmiesznej Operacji Upadły i przypadkowo skasujesz całą zebraną dokumentację na temat Ezekiela Linde, a nikt się o tym nie dowie.

– Myślisz, że Nancy lub ktokolwiek ci uwierzy?!

Znowu strzeliła palcami w ekran i po chwili dostrzegł nagą Nancy – w wyraźnie wcześniejszej fazie ciąży – leżącą w ich wspólnym łóżku i… obściskującą się z tą samą, czarną dziewczyną.

– Nie tylko ty się przygotowywałeś, Owen. Wiesz, ile razy płakała, że czuje się samotna z powodu twojej pracy i braku czasu dla niej? Że ostatnio nawet nie wracasz do domu? Albo to, że nigdy nikt nie zrobił jej nawet minety? To takie smutne… może maluszkowi lepiej będzie z dwiema mamusiami niż z takim tatusiem.

Owen trząsł się z wściekłości. Chciał ją uderzyć, ale ciało odmawiało mu posłuszeństwa… czuł, że jedyne, co mógłby zrobić, to upaść na kolana i wsadzić głowę pod jej sukienkę, byle tylko ponownie dotknąć tych wrót.

– Zniszczę cię i tego twojego jebanego Niemca… – wysyczał, walcząc z tym pragnieniem.

– Na razie masz szansę zniszczyć swoje małżeństwo i karierę. – Ostatni raz strzeliła w ekran i ten zgasł. – Powtórzę. Skasujesz całą dokumentację i przekażesz, że wasza „operacja” się nie udała. Do końca tygodnia ogłosicie podatnikom, że straciliście kilka miliardów zielonych na polowaniu na niewinnego człowieka, próbując zrobić z niego niebezpiecznego terrorystę i tyrana… albo udostępnię poprawione wersje całemu światu. Nancy zobaczy prawdę i z uśmiechem pojedzie ze mną do Visalii. Pamiętasz, że ta ziemia to właściwie teren ambasady WNE? Wkroczenie tam będzie oznaczało wypowiedzenie wojny całemu kontynentowi. Mister Linde zadbał, aby jego koncerny zbrojeniowe intensywnie pracowały. – Poklepała go po policzku. – Uśmiechnij się. Zadbam, by miała dobre życie… takie, o jakim marzy.

Wróciła do stolika i naraz opróżniła kieliszek. Wciąż unieruchomiony, wycedził przez zęby w jej stronę:

– Myślisz, że kim jesteś?!

– Ja? Jestem Lisa Hazel. Tak nazwał mnie Ezekiel Linde po tym, jak podobne ci śmieci wyrzuciły mnie uwaloną fentanylem i zgwałconą z trzeciego piętra.

Z łazienki wróciła Nancy, nadal zadowolona i nieświadoma tego, co tu się działo.

– Ach, jak dobrze… a właśnie, wymyśliłam wreszcie, jak nazwiemy naszego synka, Owen!

Spojrzał na nią kątem oka, aktówką zasłaniając swoją erekcję.

– Robert Edward, po moim ojcu. Rozmawialiśmy już o tym.

– Nie, z Lisą ustaliłyśmy, że ładniej mu będzie Ezekiel! Bóg umacnia! – Jej wzrok padł na przyjaciółkę. – Idziesz już?

Lisa podeszła do niej i objęła ją, uważając na brzuch.

– Tak, obiecałam Evelyn wspólną kąpiel.

– Chyba mam być zazdrosna o moją Lisię?

Wymieniły pocałunki w policzki.

– Czy ja wiem? Bywa tak, że straszna z niej suka. – Spojrzała jeszcze raz ku Owenowi. – Kto wie, może twoje marzenie się spełni, Nene.

– Które?

– By zamieszkać na farmie. Znam pewno piękne miejsce w malowniczej okolicy stanowiące namiastkę Europy. Pa, Owen.

Kiedy wyszła, Owen opadł na kolana i zaczął płakać z bezsilności. Nancy, pomimo złości na męża, pochylała się z trudem i próbowała dopytywać, o co chodzi.


Evelyn była niezmiernie zadowolona z możliwości spaceru w towarzystwie pana Ezekiela. Szli w milczeniu przez park, w którym rosły gigantyczne, wieczne drzewa, a w dodatku miała ze sobą swojego ukochanego króliczka.

Nagle się zatrzymali. Evelyn spojrzała na pana Ezekiela pytająco, a on przyjrzał się jej i delikatnie podrapał ją za uchem. Ten gest zawsze zapowiadał coś miłego, więc mocno wtuliła się w jego ciało. On pokręcił głową, odwrócił ją i wskazał dość spory kamień.

– Ten powinien wystarczyć, aby rozwalić moją czaszkę, Shepherd.

Evelyn gwałtownie się od niego odsunęła. Usłyszenie jego strasznego, ochrypłego głosu po raz pierwszy przeraziło ją, zwłaszcza gdy nazwał ją nazwiskiem. Patrzyła na niego przerażona, ale on uśmiechnął się do niej.

– Jeśli masz zamiar mnie zabić, to teraz masz okazję. Po południu planuję powrót do Europy i nie będzie mnie tutaj przez dłuższy czas. Masz swoją szansę, aby wykonać ich polecenia, chociaż już nie będą potrzebowali tak zniszczonego narzędzia w swojej służbie.

Następnie skręcił w boczną, ledwo widoczną ścieżkę, a Evelyn niepewnie ruszyła za nim. Na małej polance obserwował surowy pagórek. Zatrzymała się kilka kroków od niego.

– Jak długo już o mnie wiesz, Linde?

– Od chwili, gdy cię wybrali. Przeczytałem wiele o tobie i wiem, że od urodzenia nadano ci jedynie tożsamość wojennego instrumentum vocale. Wiem również, że nie da się odtworzyć Noemi, bez względu na to, ile bym na to wydał pieniędzy.

Evelyn nadal drżała, obserwując jego plecy, gdy kontynuował:

– Wiesz, co napisałem na końcu mojej autobiografii, Evelyn? Zdaje się, że bardziej niż człowiekiem jestem postacią, którą sam wykreowałem i w którą uwierzył świat. Postacią bezwzględnego bogacza, który pragnie dotrzeć na szczyt, gdzie widzi miejsce tylko dla siebie i swojego psa… ale mój pies leży teraz tu, trzy metry pod ziemią i żrą go robaki, a ja przemawiam głosem, od jakiego to miejsce miało być wolne.

Evelyn poczuła, jak łzy spływają po jej twarzy.

– Skoro cały czas mister wiedział, czemu mnie nie powstrzymał?! Czemu był dla mnie taki dobry?!

– Nie powstrzymałem cię, bo Noemi by tego nie chciała. Przyniosłaś kamień?

– Nie… mam tylko Tutu.

Kiwnął głową.

– Należał do niej i tylko on ją uspokajał, gdy znów musiałem udawać Ezekiela Linde. To też należało do niej… – Wyciągnął z kieszeni obrożę z serduszkiem. – Pozwól, że zapytam, Evelyn… Jakie to uczucie udawać kogoś? Zmuszać się do tego każdego dnia?

– Kiedy już się uświadomi… boli. Tylko pan i Lisa sprawiacie, że czuję, że nie muszę! Jakbym…

– Mogła się przed kimś odsłonić? Ja mogłem to robić tylko przed moim psem. Może mogę ci coś zaproponować? Założysz ją i zostawisz za sobą wszystko, co było. Nigdy już nikt nie będzie mógł cię do czegokolwiek zmusić, bo staniesz się psem tego, który idzie ku niebu. Wtedy razem zrzucimy to, co świat chce w nas widzieć.

Evelyn stała jeszcze przez chwilę czując się tak samo, jak tamtego wieczora w restauracji… i przypomniała sobie, jak to mężczyzna stojący przed nią zmienił ten strach w coś innego i potem dał jej po raz pierwszy Tutu. Wolno, niepewnie podeszła i wzięła z jego dłoni obrożę. Powoli zapięła ją na swojej szyi i patrząc, jak mężczyzna rozplata chustę – od razu zauważyła wyraźny prześwit biustu pod jego koszulą.

– Witaj z powrotem – powiedziała już normalnym głosem do swojego psa Honorata Lipa.

Ten tekst odnotował 9,115 odsłon

Jak Ci się podobało?

Średnia: 8.85/10 (17 głosy oddane)

Pobierz w formie ebooka

Komentarze (15)

0
0
Tytułem wyjaśnienia:
Po napisaniu "RealDoll. Finał sezonu pierwszego" zwróciłem się do osób, które zostawiły pod elementami cyklu RealDoll swoje komentarze z propozycją (może raczej z prośbą) by stworzyły swoje opowiadanie na tle realiów RealDoll. Kilkoro odmówiło, kilkoro odpowiedziało pozytywnie. Oto, co ujrzało światło dzienne jako pierwsze i – mam nadzieję – nie ostatnie...
Nadmieniam, że zostawiłem autorom całkowitą dowolność co do treści i nie uczestniczyłem w żaden sposób w procesie twórczym.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+3
0
Cała @Rascal!
Mamy coś, co ona nazywa dystopią, mamy depresyjność, mamy niekonsekwencję płciową głównego bohatera.
Mamy sążniste opisy postaci, które nie wyjaśniają motywów jej działania.
Mamy brzydką, trudną całość, która zapewne wielu urzeknie... jakimś pięknem?
Niestety, usterek językowych niemało, o czym piszę na priv.
Jednakże DZIĘKUJĘ za podjęcie rękawicy napisania czegoś na bazie moich wprawek.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
-1

Mamy brzydką



Powiedział ten, co napisał Pilot i epizod 3.
photo

Za resztę komentarza jak zawsze dziękuje, to było miłe skakanie przez dmuchanego rekina.

Gdyby mój amerykański producent Tom P. Glacier obdarzył mnie swoim darem łaski i przymknął oko na limit, zamiast kazać mi spiłowywać kawałki tekstu, znacznie lepiej by było wyjaśnione, co tak naprawdę Linde robi w Stanach Zjednoczonych Ameryki oraz jak wygląda "jego" Europa, o której marzy żona Owena.

Za pomoc w naprawie usterek jak zawsze serdecznie dziękuje – nadal mi daleko do tego, by samej rzucić ci rękawice w odwecie.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
Najpierw po zakończonym czytaniu byłem trochę wkurzony. Tak po męsku. Wkurzony, że dwuznaczna postać głównego bohatera ma te dwie twarze: złowrogą i cyniczną twarz Ezekiela, oraz wrażliwą, pełną miłości dla zwierząt i kobiet (jakby taka miłość była lepsza) ukrywaną jednak z powodu nie wiem, wciąż męskiego świata u schyłku XXI w , twarz Honoraty. Kobiety. Byłem wkurzony dopóki nie zrozumiałem, że to nie jest ani schizofrenia, ani nowe wcielenie dr. Jekyll i mr.Hyda ( tu pozdrowienia dla pana Hyda ).
Ezekiel był i jest przecież Lipą. Czyli jednak kobietą :-) (nie rozgryzłem niestety znaczenia nazwiska Lipy i tego czy ma coś wspólnego z Dua Lipą).
Poza tym @Rascal wiesz, jak lubię twój melancholijny klimat. Jak zawsze czyta się to po prostu smacznie.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
@sajmon
Wg mnie Lipa to proste tłumaczenie rzeczownika "Linde". Może to wszystko na ten temat, ale jak znam @Rascal, to pewnie nie. 😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
@Tompie, bardziej Linde jest tłumaczeniem Lipa.
A czemu Lipa, a nie na przykład Dąbska i Oak?
Pomogę wam ten jeden raz -> Kliknijcie tutaj, to poznacie odpowiedź
@Sajmonie, dziękuje za komentarz!
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Phi, też coś! To rzeczy znane i bez pomocy. Dodam, że Słowianie po narodzinach córki sadzili lipę, a Germanie po narodzinach syna – dąb.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
Bardzo dobre. Podobały mi zwłaszcza się zabawy narracją, które moim zdaniem wykorzystałaś wzorowo. Końcowy twist również znakomity. Gdybym miał się czegoś czepiać to chyba tylko tempa – przez to, że mamy w opowiadaniu co najmniej kilka relacji pomiędzy różnymi postaciami, które po częstokroć na początku i na końcu wyglądają zupełnie inaczej, odniosłem wrażenie, że część przemian dokonuje się w pośpiechu. Na myśli mam zwłaszcza Evelyn, bo chociaż nie liczyłem, podejrzewam, że akceptuje ona swoją nieoczywistą sytuację na przestrzeni raptem kilku tysięcy znaków.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+3
0
@ 🥝, odpowiedzią na twój największy zarzut (a właściwie czepialkę) będzie etiuda pt. Problemy z Tożsamością.


Problemy z Tożsamością

Dzwoni telefon z melodyjką intro do Batman TAS. Kobieta odbiera.
– Moczi, moczi?
– HalO? Czy dodzwoniłem się do europejskiej reżyserki niezależnej R.A. Skalskiej?
– Tak, przy telefonie.
– Och, wspaniale. Mam nadzieję, że miss nie obudziłem? Ciągle mi się mylą te strefy czasowe, dlatego niektórzy odnoszą wrażenie, że żyje głównie nocą, bo często odpisuje i komentuje o drugiej lub trzeciej nad ranem. My, Wielkostanowianie tak już mamy. Moje miano Tom P. Glacier, amerykański producent serii RealDoll. Czy zna miss moją produkcję?
– Oczywiście! Czytałam wszystkie części. Kiedy będzie drugi sezon? Pewnie prace rwą? Będzie opowiadał o czymś jeszcze pikantniejszym?
– Ekhem. Jak na razie nasza firma ma inne priorytety jak wytwarzanie łez hejterów. W każdym razie planujemy serię spin-offów i szukamy młodych i ambitnych twórców. Może chce się miss podjąć?
– No pewnie, że tak! Są jakieś specjalne warunki czy coś?
– Nie, nie. Jedynie tytuł RealDoll i czas lektury do 45 minut.
– Mało… Nie da się więcej?
– Cóż, wierzę w miss zdolności, miss europejska reżyserko niezależna R.A. Skalska.

(w tym samym czasie w bardzo pustym miejscu)

Osamotniona szara komórka pali szluga, grając w Balatro w wielkiej pustej przestrzeni. Z cichym puf pojawia się druga z masą papierów.
– Szybko! Mamy zlecenie! Tutaj mam pomysły i…
– Nowy w tej robocie, co? Pokaż no to. Wiktoriańskie RealDoll, postapokaliptyczne RealDoll, rewolucja RealDoll… O, to wygląda obiecująco. Pies w ciele człowieka. – Wyłącza grę i otwiera edytor tekstowy. – Kojarzysz tę scenę z teledysku Rammsteina, jak rodzi owczarki niemieckie? To było coś. Bogaty Niemiec, jego ukochany owczarek niemiecki… I cyk, wysłane.
– Ej, deformuje się! Wypacza!
– Nowy w tej robocie, co? Kiedyś byłem jak ty i przyniosłem "Baba masturbuje się bananem" to w końcowym efekcie wyszedł dramat o autodestrukcyjnym uzależnieniu i szukaniu swojego miejsca w ramionach starszego mężczyzny, który tylko pogłębia ten stan i uzależnia od siebie.
– Ale… Zawsze tak jest?
– Zawsze.
– Dlaczego?
– Istnieje niezliczona ilość teorii na ten temat. Jedni mówią, że to przez poczucie spojrzenia Czarnej Bozi, jaka widzi nawet w ciemnościach, inni o ciągłym zapaleniu zatok przez pijackie spacery na bosaka o czwartej nad rano w celu znalezienia kebaba. Niektórzy zaś, że najbardziej ceni ludzi. Ludzi, którzy podali jej pomocną dłoń, kiedy sobie nie radziła. Inni mówią o PTSD po Wietnamie… Jednak chyba nie ma jednej odpowiedzi. Pilnuj, aby ta wajcha była przełożona i masz poinstalowane tam gry.
– Przecież ona jest zablokowana na ciągłym włączeniu… Co robi?
– Służy do tego, by ciągle grała muzyka, leciały podcasty, odpowiada za masochistyczne zapędy do Soulsów i pisanie dziwnych rzeczy… A także wiele więcej, kiedyś mieliśmy od tego książkę na tysiąc stron. Jeśli ktoś ją wyłączy, to ona umrze. Na mnie już pora.
– Jak to pora? Zostawisz mnie? A co z prawem dwóch ostatnich szarych komórek? Przecież zawsze są dwie! Musimy dyskutować, pracować razem i…
Starsza podnosi palec i wskazuje tabliczkę "Przy konsoli sterowania może być tylko jedna szara komórka".
– Idę na zasłużoną emeryturę.
– A projekt? Kto go dokończy?
– Ty, młody. Pamiętaj, pozwól tej lawie spływać i tężeć w bazalt, a reszta przyjdzie sama za jakiś czas. Bywaj!
Starsza komórka znika, a młodsza spogląda na ciąg liter na ekranie. Z rezygnacją, uruchamia w tle Balatro i playlistę W Tajnej Służbie Wrót Baldura.

(jakiś czas później)

– Dodzwoniłeś się na pocztę głosową Tom P. Glacier. Zostaw wiadomość, to pewnie ci odpowiem.
–Halo? Chciałam powiedzieć, że skończyłam projekt, ale wyszedł nieco dłuższy, niż zakładałam i…
– O, miss R.A. Skalska! Nie, nie. Nie może być dłuższy. Proszę założyć sztuczną brodę na gumce, wziąć do ręki strzelbę na korki, nalać sobie do kubka melisy, usiąść wygodnie w fotelu i redukować metodą Taco Hemingwaya.
– Ale…
– Taco Hemingway, miss.
Tego dnia, drapiąc się po twarzy, Skalska z bólem wycięła z opowiadania ponad 10 tysięcy znaków.

(mniej czasu później)
– Dodzwoniłeś się na pocztę głosową Tom P. Glacier. Zostaw wiadomość, to pewnie ci odpowiem.
– Zadał pytanie, jak się liczy czas opowiadań i z moich rachunków wychodzi pięćdziesiąt minut… Może jednak przymknie pan oko?
– Nie, nie. Czterdzieści pięć, Miss! Czterdzieści pięć!
– Ale…
– Taco Hemingway, miss!
Z rezygnacją, Skalska skasowała kolejne pięć tysięcy znaków.

Następuje uroczysta premiera RealDoll. Tożsamość – całość według SzCzCz wynosi 47 minut.

Glacier, kręcąc swoim oszronionym wąsem, po pokazie podchodzi do Skalskiej.
– Całość jest… Hm, jakby to delikatnie ująć. Mocno w miss stylu, tak. Brzydka, trudna z sążnistymi bohaterami, ale wydaje się nie prowadzić donikąd… I przekroczyła miss czas.
– Bo kazał mi pan redukować i dużo elementów wyleciało…
– O, mister Saj-Mun wrzucił Transformację!
– Chyba wszystkie spin-offy będą na T. Tragedia, Truteń, Trójkąt, Trendy, Traktaty… O, RealDoll. Termomix. W stylu food porn.
– Pomysły miss zawsze mnie zaskakują bez końca. Prawdziwy z miss Wulkan Pomysłów.
– A kiedy drugi sezon RealDoll?
Glacier już odchodzi.
– Mister Saj-mun, pańskie dzieło…
Skalska ciężko wzdycha i wraca do grania w Timberborn i early acces Hades II.

(dużo, dużo czasu później)

Dzwoni telefon, Coral Crown z Hades II.
– Moczi, moczi?
– Miss R.A Skalska, europejska reżyserka niezależna? To znów ja, amerykański producent Tom P. Glacier! Mam dla miss wspaniałe wiadomości!
– Zaczynacie wypuszczać drugi sezon RealDoll i tym razem będziecie skakać przez rekina na całego?
– Co? Nie, nie! Widzi miss, zrobiłem niewielkie śledztwo. Okazało się, że SzCzCz źle działał i nie zawsze zmieniał 200 słów na minutę tekstu. Wszystkie teksty magicznie zmieniły swoje wartości! Tekst miss, Tożsamość, również teraz mieści się w oczekiwanych czterdziestu pięciu minutach! Co więcej, został mu duży zapas! Jakże to wspaniałe, prawda? Halo? Miss Skalska? Musi miss mówić głośniej, bo słyszę straszne bluzgi za oknem!

Koniec

Zgadzasz się z tym komentarzem?
+2
0
@RASCAL!!!!!
Sam nie wiem, w czym jesteś lepsza, czy w opowiadaniach, czy w komentarzach.
1. NAPRAWDĘ zazdroszczę inwencji.
2. Weź się może za groteskę? Dobrze Ci idzie w komentarzach, a w tekstach (jeszcze) jej nie masz.
3. Skoro inwencja Cię dopadła, wpuść coś na główną. Wystarczy skompilować parę komentarzy i już... 😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+2
0
Ponieważ zostałem poniekąd wywołany do tablicy, chciałem poniżej przedstawić moje zdanie dotyczące problemów z transformacją weny autorskiej.

Renata Alina Skalska siedziała wpatrzona w pusty monitor swojego MacBooka, kiedy zadzwonił telefon. Niechętnie rzuciła okiem na wyświetlacz. Marek Pokącki, jej wydawca, próbował się skontaktować już chyba piąty raz. Nie odebrała i tym razem. Co mogła mu powiedzieć.? Że numeru 8 nie ma i nie będzie? I że to jego wina, bo to on poprosił ją rok temu, żeby zajęła się prozą Salomona Muntza.

– Pani Renatko. Daję pani wolną rękę. Niech pani zorganizuje mu jakieś korepetycje, bo jak się nie poprawi, będziemy musieli rozwiązać z nim umowę.
Pamiętała dobrze tamtą rozmowę. Wahała się wówczas, ale była nowa w firmie i chciała koniecznie pokazać się z jak najlepszej strony.
Dlatego się zgodziła.
Salomon Muntz też dobrze pamiętał tamten dzień. Właśnie otrzymał po raz kolejny, chyba piąty już raz z rzędu odmownego maila na jego wniosek z prośbą o przyjęcie do Loży Autorskiej. Renatę Skalską kojarzył zaś z kuluarów – młode, ambitne dziewczę. Jeśli jej pomoc umożliwiłaby mu awans do jakże upragnionej Loży, dlaczego nie miałby spróbować?

W umówionym terminie wsiadł w samochód i udał się pod wskazany adres.
To, co zobaczył, wchodząc do mieszkania młodej autorki, sprawiło jednak, że mało brakło, a zrezygnowałby już u progu jej drzwi. Ledwo ją rozpoznał.
Po anielskich blond loczkach nie było śladu. Włosy miała zaczesane do tyłu i splecione w długi warkocz. Skórzane spodnie i wysokie glany zastąpiły szarą, kopertową spódnicę, a zwyczajową, białą koszulę, o zgrozo, czarne, nabijane ćwiekami pasy, ledwo zasłaniające sutki jej drobnych piersi.
– To takie korepetycje? – spróbował zażartować, ale natychmiast został przywołany do porządku.
– Nie śmiałabym się na twoim miejscu Salomonie.
W jednej z jej pokrytych czarnymi rękawiczkami dłoni zmaterializowały się, podzwaniając łańcuchami kajdanki, a w drugiej krótki pejcz.
– Zaraz zobaczysz, co to znaczy dobra, mocna fabuła, Salomonie. Kładź się na brzuchu! Natychmiast! – warknęła, wskazując mu wąską pryczę.
Efekt zaskoczenia, który udało jej się uzyskać, sprawił, że natychmiast wykonał polecanie. Po chwili jego ręce i nogi zostały przykute do metalowego stelażu łóżka. Zacisnął zęby, gdy na jego pośladki spadł pierwszy, przeszywający cios pejcza.
– Czujesz teraz, co to znaczy, kiedy mówię, żebyś nie zdejmował nogi z pedału gazu? – Kolejny cios. – Tak będzie za każdym razem, kiedy w najbardziej nieodpowiednim momencie przyjdzie ci do głowy wcisnąć hamulec.– Kolejny cios. – Może to cię w końcu nauczy, jak zadowolić czytelników…


Minęło kilka miesięcy.
Renata Skalska właśnie skończyła liczyć pieniądze zarobione dzięki nowej powieści o tematyce bdsm, kiedy zadzwonił jej wydawca.
– Słucham cię Marku – zaćwierkała do słuchawki. – Jakie tym razem dobre wieści mi przynosisz?
– Renatko. Powiedz, co się dzieje z Salomonem? Miałaś mu udzielić korepetycji. – Ton głosu Pokąckiego był nieprzyjemnie surowy.
– Przychodzi do mnie raz w tygodniu…
– Czytałeś to, co teraz pisze? – przerwał jej. – To przecież już nie jest porno, ani nawet erotyka. Nie wiem, co mu zrobiłaś, ale jego najnowsza proza to jakiś horror. Nikt tego już nie czyta. Proszę cię, zrób coś z nim!
– Oczywiście. Zajmę się tym – odparła, zgrzytając zębami.

Salomon Muntz przybył na korepetycje jak co tydzień, o tej samej porze. Mimo że Renata przyjęła go jak zwykle, zauważył coś niepokojącego w jej spojrzeniu.
– Musimy pogadać Salomonie. – Ton głosu Skalskiej nie zwiastował niczego przyjemnego. – Słuchaj, albo z tobą jest coś nie tak, albo ze mną… Nasze sesje nie przynoszą żadnego postępu. Mało tego. Marek twierdzi, że jest tylko gorzej. – Chwilę mierzyła go wzrokiem, po czym eksplodowała: – Nie mógłbyś w końcu pokazać, że jesteś mężczyzną i masz jaja!
Zaległa krępująca cisza
– To jest chyba ten czas… – przerwał ją wreszcie Salomon. – Jestem ci winien wyjaśnienia. Widzisz… ja jestem trochę inny.
– To akurat wiem… – weszła mu w słowo.
– Widzisz Renatko… ale ja nie do końca jestem mężczyzną.
Renata Skalska spojrzała na niego nagle jak na kosmitę. Nie, to co przyszło jej do głowy, nie mogło być prawdą. Salomon Muntz był prawdziwym, przystojnym mężczyzną, a siwiejący zarost i androgeniczne zakola nie pozostawiały wątpliwości co do jego płci.
– Coś ci pokażę… – rzekł, nieśmiało kładąc dłonie na klamrze paska. – Ale ostrzegam… To jest coś, nad czym nie do końca jestem w stanie zapanować.
To mówiąc, wysunął pasek z klamry i zaczął rozpinać rozporek.
Renata Skalska z otwartymi ustami i oczami wielkimi jak pięciozłotówki śledziła poczynania jej protegowanego. Kiedy opuścił spodnie, dostrzegła to, czego wcześniej nie było jej dane zauważyć, gdyż lała go zawsze po tyłku. Spod jego białych slipów Calvina Kleina, ponad gumką i przez nogawki zaczęły wyłazić małe fioletowe macki, tak jakby kłębiło się pod spodem całe gniazdo węży.
Coś nagle szarpnęło jego tułowiem i rozrywając w strzępy męską bieliznę, rzuciło się wszystkimi łapami na zastygłą w bezruchu dziewczynę. Nie zdążyła nawet krzyknąć, kiedy nieludzka siła powaliła ją na łóżko. Uzbrojone w chwytne przyssawki odnóża momentalnie zerwały z niej skórzane spodnie, pod które nigdy nie zakładała bielizny i wijąc się jak pędy dzikiego bluszczu, oplotły ramiona i uda, nie dając żadnych szans ucieczki. Wreszcie największa z macek wypełzła spomiędzy jej kolan i zawisła wysoko nad dziewczyną niczym głowa wielkiej kobry. Skalska zadrżała. Rozległ się głośny plask i wtedy poczuła, że lepka od śluzu macka sięgnęła celu…

Tomasz Lodowy oglądał właśnie w telewizji swój ulubiony paradokument, gdy zadzwoniła jego najlepsza autorka. Korektę jej najnowszej, ósmej powieści, miał już ukończoną, dlatego zrelaksowany sięgnął po telefon.
– Co słychać Renatko?
– Tomek. Skasuj, proszę cię, całą ósemkę.
– Słucham? Nie rozumiem!
– Ja już wcisnęłam delete. Ty zrób, proszę, to samo!
– Dlaczego? To twoja najlepsza, najodważniejsza i najbardziej wyuzdana erotycznie powieść…
– Tomek! Po tym, czego ostatnio doświadczyłam, ona jest może dobra, ale dla kółka różańcowego.

Zgadzasz się z tym komentarzem?
+2
0
Aż żal nie wziąć udziału w tak zacnej zabawie:

Tomasz Lodowiec był wstrząśnięty, ale nie zmieszany.
– Ty, Renato, nie masz pojęcia, co się dzieje w kręgach zbliżonych do kółek różańcowych! Nawet twoja nieokiełznana fantazja nie wymyśli ekscesów, jakie mają miejsce na plebaniach i w klasztorach. O, właśnie! Może napiszesz coś o wikarym i jego kochasiu, który kojfnął z nadmiaru wrażeń seksualnych?
– To już było…
– Tak, wiem. Dwa razy. Znaczy – o dwóch ostatnio pisali. To o innym, który miał stałą kochankę, a gdy ta rodziła jego dziecko w pokoju plebanii, to zamiast odwieźć ją na porodówkę, modlił się, by się nie wydało? A potem biskup wysłał go za granicę, gdzie, jak sam twierdzi, ma jeszcze lepsze branie?
– To też już było…
– To może o zakonnicach, które w domu sierot prowadziły burdel dla notabli-pedofilów?
– To też było…
– Ale we Francji; może nie każdy czytał. Życie dostarcza takich tematów, że niczego ostrzejszego nie wymyślisz. To co?
Odpowiedziała po chwili, z wahaniem:
– Może kiedyś spróbuję. Bo teraz kończę moją nową opowieść. Tylko jakiś seks muszę do niej dopisać. Mam już połowę napisaną, tylko 100k znaków, ale mi puchnie jak Pogłosowi, Udfogahihywxikowi i Salomonowi. Coś mi mówi, że na 200k się nie skończy. Fabula longa, sex brevis…
Lodowiec zadrżał. Znów czekają go miesiące nad korektą. A niech to diabli!
– A co z Salomonem? – zapytała.
– A co z nim?
– Macki mu wyrosły. Wiesz… zamiast…!
–To mu urżnij!
– Wszystkie!?
– No, jedną zostaw. Zobaczysz, będzie ci wdzięczny.

Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
A czemu ucinacie w najlepszym momencie, co Lodowiec?

Tomasz odłożył powoli słuchawkę swojego Lodo-Telefonu i wrócił do oglądania Cienie kształtów. Czerwona syrena alarmowa rozbrzmiała jednak blaskiem, wyrywając go z marazmu. Podbiegł do garderoby umieszczonej w swojej Lodo-Jaskini, otwierając ją. Wisiały tutaj – ponad zapasem szamponu koloryzującego, jaki regularnie przysyłała mu Renatka – wszystkie jego stroje, odpowiednie do sytuacji: panama i hawajska koszula Zabawnego Lodowca, bluza z kapturem i czapka z daszkiem Slangowego Lodowca, Lodowy Garnitur Karcenia Renatki i wreszcie ona… Błękitna Opończa +20 do nienawiści i +40 do poprawności językowej z autografem Wolańskiego!
Czym prędzej zarzucił ją na swój masywny grzbiet zbudowany z mas lodowych i ruszył do Lodo-Mobilu, wjeżdżając nim po pionowej ścianie Poczekalni i Głównej. Przez swoją Lodo-Lornetkę spojrzał w stronę szturmujących ją debiutantów. Zaciągnął się zapachem spermy, brzoskwiniowego soku, potu i łez; uwielbiał te zapachy o drugiej w nocy.
Czuł, że czeka go ciężka bitwa.
Zerwał brezent z dużego działa na słowniki, które ustawił tutaj i wycelował w pierwszego – ciężkie pociski "brak wcięć", "fatalna edycja dialogów", "liczne usterki językowe i stylistyczne" dosięgnęły celu. Przeładował i zapakował kolejne "orgazmy z nieba", "monotonne opisy stosunków"… Odwrócił się i na konsoli przekręcił kluczyk, otwierając czerwony guzik z wiórami, wystrzeliwując rakietę ziemia-powietrze "T.A.R.T.A.K.".
Dumnie otrzepał pelerynę z kurzu, znów spoglądając na pole bitewne. Z białą chorągiewką został tam jeden, samotny wojownik. Zwiększył przybliżenie w swojej Lodo-lornetce i przyjrzał się dokładnie długopisem, na tacce oznaczając podpunkty. Były wcięcia, były dobrze postawione duże litery i kropki. Jak uczyła go Renatka, nie traktowano kobiet jako mięsa, a nawet nie było dziwnych rzeczy. Wyjął Lodo-Gołębia Pocztowego marki "Listę usterek przesyłam na PW" , dał mu jeden z dwóch kluczy do bramy prowadzącej na główną.
Potem zjechał i zobaczył ekipę telewizyjną u wejścia pod jaskinią.
– To tótaj mierzka niezławny Tomasz Lodowy, ktury od lat uniemoszliwia dobrym tekztom opuszczanie poczekalni – mówiła brodata dziennikarka do mikrofonu. – Panie Tomaszu, jag to moszliwe, że tekzty ze średnio 9+ som w poczekalni, a nie na głównej?
Spojrzał na nią ze wstrętem (nie dlatego, że miała brodę i cycki, ale przez to ile błędów w mowie popełniła). Niepewnie dotknął głowy, by sprawdzić, czy nie osiwiał.
– Na to pytanie odpowie moja rzeczniczka.
– Kto?
– Widzi pani tamten dym?
– Ten, gdzie eksplodował wulkan?
– Nie, to Renatka ćmi szluga po seksie z mackami. Proszę jej zapytać.
Słychać dźwięk otwieranej bramy i debiutant, który dostał klucz od Tomasza, wjeżdża na główną. Tomasz unosi brew i sprawdza pieczątki na tyle, aby zobaczyć, kto go wspomógł w tym.
– Jeśli to wszystkie pytania, to jestem bardzo zajęty. Tworzę właśnie skomplikowany esej i… Ej, ej! Czemu tam nie ma moich poprawek?! Co to jest?!
Po czym ciężko wzdycha, wraca do środka do dużego ekranu komputera. Wyświetla się Baldur Gate 3, jego paladyn właśnie romansuje z Lae'zel. Wciska alt+tab, otwiera e-mail i próbuje zrozumieć, co tym razem Renatka wymyśliła. W tle słychać skowyt Agnyzy dobiegający z jakiejś nory. Rozpoczął się kolejny dzień na Pokątnych Równinach.

Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
To opowiadanie nadaje się bardziej do kolejnego tomu “Drogi do Science Fiction” albo na odcinek “Dark Mirror” niż na pokątne.
Wolałbym jedynie, by całość była trochę dłuższa. Mam duży niedosyt wątku Evelyn, który wydaje mi się najciekawszy.
Jak często u Ciebie — wiele rzeczy pozostaje niejasnych. Tekst zmusza do myślenia, a jak wiadomo — myślenie boli. Jakby tego było mało, to po przeczytaniu (wraz z komentarzami) jeszcze bardziej bolesna staje się nieobecność autorki.
Pozostaje podziękować za tę podwójną dawkę cierpienia.
Szóste z siedmiu.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+2
0
@unstableimagination Z tą zakrótkością jest tak, że ja postawiłem ograniczenie do 45 minut czytania. Rascal skreślała (jak Hemingway! 😉 ), aby się zmieścić w limicie, a potem Marc skorygował sposób przeliczania tekstu na czas, stąd teraz wychodzi 31 minut. Jak teraz myślę, można było napisać dłuższe i podzielić na części, ale wtedy żadne z nas na to nie wpadło.
Zgadzasz się z tym komentarzem?

Dodaj komentarz

Zaloguj się

Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.