Mr G. (II)
2 lutego 2016
Szacowany czas lektury: 6 min
Otworzyłam szeroko oczy, nie potrafiąc zapanować nad własnym zdziwieniem. Gabriel stał w moim mieszkaniu. Z bułkami. Z różami. I uśmiechał się łobuzersko.
- Klucze zostawiłaś na wierzchu więc pozwoliłem sobie zejść na chwilę do sklepu i kupić co trzeba.
- Eeeee... No... tak... Zostawiłam... - dopiero wtedy dotarło do mnie, że siedzę na łóżku nago i szybko złapałam prześcieradło żeby chociaż trochę się zakryć. Moje zachowanie skomentowane zostało trochę zdziwionym spojrzeniem w zestawie z krzywym półuśmiechem.
- Zaraz wracam. Zostań tu. I... nie ruszaj się. – Puścił mi oczko i ruszył do kuchni.
Ledwo zniknął za ścianą szybko przeczesałam palcami włosy i wykopałam z torebki podręczne lusterko żeby ocenić stan swojej twarzy. Hm, policzki zaróżowione, usta dalej opuchnięte od wczorajszych pocałunków. Ogólnie? Nie wyglądałam źle. Powiedziałabym, że nawet całkiem nieźle jak na image z serii „dopiero co wstałam”. Szybko wyciągnęłam z szafki czarną koronkową koszulkę nocną i wciągnęłam na siebie. Ledwo zdążyłam to zrobić, Gabriel wszedł do pokoju z przekrojonymi bułkami na talerzu, konfiturą, świeżą kawą i uśmiechem niegrzecznego chłopca, ukazując śnieżnobiałe, równe zęby.
Usiadł na łóżku i pocałował mnie delikatnie w nagie ramię.
- Podano do stołu. – Jego schrypnięty głos odebrał mi mowę, przyglądał mi się spod długich rzęs.
Co raz zerkając na Gabriela z ukosa smarowałam bułkę truskawkową konfiturą. Za każdym razem gdy zwróciłam ku niemu wzrok wpatrywał się we mnie bardzo intensywnie. Obydwoje zgodnie milczeliśmy i konsumowaliśmy kanapki co raz popijając kawę. W końcu Gabriel przerwał ciszę:
- Cóż, nie spodziewałem się takiego obrotu sprawy. – Szelmowski uśmiech – ale nie ukrywam, jestem zadowolony, że mogłem Pani podać dzisiaj śniadanie, Pani Julio.
- Cóż, nie spodziewałam się, że poda mi Pan cokolwiek oprócz faktury.
Roześmiał się gardłowo i spojrzał z rozbawieniem na moją koszulkę.
- Ładna. Czy będziesz miała coś przeciwko jeżeli przejdziemy na „ty”?
- Myślę, że wszelkie zwroty grzecznościowe per pani i pan możemy sobie darować. –uśmiechnęłam się niby sama do siebie.
- Tak właśnie myślałem – uśmiech nie znikał z jego ust. Tak samo jak moja uwaga nie koncentrowała się gdziekolwiek indziej niż jego usta. Musiał to zauważyć, bo pochylił się w moją stronę i pocałował w szyję, drapiąc zarostem. Zamruczałam co musiał wziąć za zachętę bo odstawił tacę z jedzeniem i popchnął mnie delikatnie żebym położyła się na łóżku. Mając usta cały czas przy mojej skórze wymruczał:
- Wolałem Cię nago. Musimy to naprawić. – Podsunął moją koszulkę do góry i zaczął całować mnie po brzuchu, wyznaczając mokrą ścieżkę na całym moim ciele.
- Jesteś bardzo słodka, ale ja uwielbiam nadmiar słodyczy – i mówiąc to sięgnął po słoiczek z konfiturą i nałożył ją na każdy sutek, jak również na pępek i nad moim skarbem. Głośno wciągnęłam powietrze gdy kawałki chłodnych owoców dotknęły mojej skóry, a Gabriel pochylił się i okrążył jedną pierś językiem, przygryzając ją, koniec wędrówki jego język odnalazł na sutku ,który zassał głęboko razem z konfiturą, a na końcu go przygryzł. Ten sam zabieg powtórzył przy drugiej piersi, a następnie przesunął się do pępka i ostatniego miejsca, w którym pozostawił konfiturę. Moje podniecenie było już bardzo silne. Ale Gabriel nie miał w planach od razu dać mi tego na czym mi najbardziej wtedy zależało. Wiedział, że na to czekam. Palcami gładził mnie po piersiach, a ustami przesuwał po wewnętrznej stronie moich ud by po chwili je podgryzać. W końcu rozchylił płatki mojego skarbu i bardzo delikatnie zaczął lizać, przygryzać i zasysać. Jęczałam z rozkoszy, a on jak tylko mógł patrzył mi w oczy i na to jak rozkosz wpływa na moje ciało. Włożył we mnie jeden palec i zaczął nim delikatnie poruszać. Po kilku chwilach dołożył drugi palec, ale ja nie byłam gotowa, aby znowu znosić te słodką katorgę. Złapałam go za rękę i pociągnęłam na siebie, po czym odwróciłam go na plecy i rozpięłam mu koszulę, potem spodnie. Rozebrałam go całkowicie,
- Zamknij oczy. Zaraz wracam. – rzuciłam - uśmiechnął się, a ja prawie biegiem ruszyłam do kuchni. Z zamrażarki wzięłam kostkę lodu i popędziłam do pokoju.
- Ja z kolei uważam, że jesteś bardzo gorący, może przyda Ci się coś na ochłodę. – Włożyłam kostkę lodu do ust i uważając żeby nie dotknąć Gabriela niczym innym niż tym co trzymałam między zębami pochyliłam się nad nim i zaczęłam objeżdżać fragmentem kostki lodu wokół jego sutków. Następnie przeniosłam się na jego przedramiona, a wracając w dolną część jego ciała zahaczyłam również o jego pępek i dotarłam do jego ud, które także mogły nacieszyć się chłodem. Uniosłam się i dotknęłam wargami jego ust, gdy tylko je otworzył oddałam mu resztkę lodu, który miałam w ustach. Po czym z zadowoleniem spojrzałam na jego penisa, schyliłam się i wzięłam go do ust. Czując zimno moich warg na efekcie jego podniecenia przeciągle jęknął.
Samym językiem objeżdżałam główkę, co chwilę zjeżdżając do nasady. Gdy jego oddech stał się bardzo szybki i głęboki, przestałam robić mu dobrze, podniosłam się i namiętnie pocałowałam go w usta. Jego penis ocierał się o gotową już szparkę. Soki ciekły ze mnie już po udach. Gdy poczułam, że jego penis jest już u wejścia z całej siły nadziałam się na niego. Oboje wydaliśmy pełen zadowolenia jęk. Przytulił mnie i zaczął te cudowne ruchy, budząc we mnie zapomniane dawno instynkty. Zwarliśmy się w intymnym uścisku. Położył się na boku, obrócił mnie i zaczął we mnie wchodzić, trzymając mnie mocno za piersi. Jęczałam i wiłam się a on całował mnie po szyi. Po chwili położył mnie na brzuchu i nie wychodząc ze mnie jednocześnie całując mój kark i pieszcząc piersi. Pobudzając tyle punktów w moim ciele, nie mogłam pozostać na to bierna. Już chwilę po tym nadszedł ogromny orgazm, a ja doszłam znowu krzycząc jego imię. Gabriel, doszedł kilka sekund po mnie i wypełnił mnie gorącym nasieniem. Zmęczony, opadł na mnie, całując mnie po karku cicho mruczał. Po chwili położył się obok i znów się przytuliliśmy.
- Jesteś taka piękna i wrażliwa. Delikatna. Chciałbym cię pieścić każdego dnia. Każdego dnia patrzeć jak doprowadzam Cię na szczyt.
- Och, bez obaw, też mam na to ochotę. – Uśmiechnęłam się lubieżnie i sięgnęłam po resztkę kaw, które zostały i podałam jedną Gabrielowi.
- Nie masz dzisiaj pracy? – uśmiechnął się figlarnie
- Jak widać – powiedziałam z kwaśną miną – musiałam coś napomknąć przez telefon, że jestem niedysponowana.
- Niedysponowana niekoniecznie, ale zajęta na pewno. – Znów ten fantastyczny, zapierający dech w piersiach uśmiech.
- A Ty? Nie masz dzisiaj żadnych biznesowych spotkań?
- Spokojnie, wszystko już załatwiłem. I mam cały dzień tylko dla Ciebie...
Uśmiechnął się, zabrał ode mnie kubek po kawie i złapał za rękę.
- Ale teraz... jest czas na prysznic.
Podniósł mnie z łóżka i wziął na ręce. Próbowałam się wyrwać, ale tylko ze śmiechem przełożył mnie sobie przez ramię i zadowolony ze zdobyczy zaniósł do wanny.
brak komentarzy