Mr G (I)

5 stycznia 2016

Szacowany czas lektury: 10 min

Debiut. Czekam na opinie :)

Myślałam, że będę bardzo cierpieć. Że ledwo będę dawać sobie radę z bólem. Nic bardziej mylnego. Czuję się normalnie, tak jakby nic się nie zmieniło, jakbym wcale nie straciła partnera z ostatnich 3 lat.

Na dobrą sprawę wiele w moim harmonogramie dnia się nie zmieniło. Ze względu, że widywałam się z nim rzadko, a nasz kontakt fizyczny ograniczał się do przelotnych buziaków i leżenia w jednym łóżku... Seks? Och tak, raz na półtora miesiąca, czasami na dwa. Może i dałoby się to znieść gdyby nie fakt, że mój już były partner kompletnie nie rozpoznawał czy jest mi dobrze, kiedy mam orgazm, a przede wszystkim nie potrafił „rozszyfrować” kiedy miałam ochotę się kochać, a gra wstępna ograniczała się do zdjęcia bokserek. 3-letni związek plus rok przerwy przed nim daje 4 lata bez dobrego seksu. Nic więc dziwnego, że teraz nie mogłam myśleć o niczym innym.

Parę dni temu po pracy byłam umówiona na spotkanie biznesowe. Kompletne zmęczenie i pulsujący ból z tyłu głowy bardzo zachęcał do przełożenia tego co nieuniknione - rozmowy z kolejnym nastroszonym bufonem przy kasie. Udałam się więc do jednej z kawiarni nieopodal centrum. Ze względu, że miałam jeszcze parę chwil do przyjścia klienta, włączyłam laptopa i zaczęłam sprawdzać czy w przygotowany projekt nie wkradł się jakikolwiek błąd.

Gdy już miałam wychodzić, do kawiarni wpadł mój klient. Pan K. Tego to się nie spodziewałam. 190 cm wzrostu, atletyczne ciało, głęboko niebieskie oczy i blond włosy, które w nieładzie opadały mu na czoło... Obrazka dopełniał granatowy, idealnie dopasowany garnitur i okulary, które nieco zsunęły mu się z nosa.

- Proszę wybaczyć to nietaktowne spóźnienie, Pani Julio. Niestety, abym wszędzie był na czas musiałbym zainwestować w helikopter, a uważam to na razie za zbędny wydatek.

Mój profesjonalizm ulotnił się przy jego "proszę" i jeszcze nie wrócił, ale na szczęście udało mi się względnie opanować.

- Mmmmm... Nie ma problemu Panie K. Mam nadzieję, że szybko ustalimy szczegóły dotyczące projektu i będzie mógł Pan wrócić do swoich zajęć.

Jego lewy kącik ust delikatnie się uniósł, a jego wzrok zatrzymał się na moich ustach.

- Teraz na szczęście nigdzie mi się już nie spieszy i mam dla Pani cały wieczór – tu uśmiechnął się szelmowsko.

Nieco skołowana zaprosiłam go do swojego stolika zamówiłam kawy, po czym po kolei zaczęłam omawiać projekt oraz jego wykonanie.

Po około godzinie mój monolog przerywany niewielkimi uwagami Pana K. dobiegł końca. A jego wzrok po raz kolejny utkwił w moich pomalowanych na krwistoczerwony kolor ustach. Nie pomagał przy tym jego tajemniczy uśmiech.

Po chwili milczenia, szorstkim, przyciszonym głosem powiedział:

- Pani Julio, proszę przesłać projekt mailem. Natomiast poproszę jeszcze Pani numer telefonu, abym mógł podzielić się z Panią moimi... sugestiami... w tej kwestii. – Po raz kolejny tajemniczo się uśmiechnął, a moje kolana były jak z waty. Co się z Tobą dzieje kobieto, ogarnij się.

- Tak, tak oczywiście. Dzisiaj wieczorem go Panu wyślę. – I tu podałam moją wizytówkę.

Bądź co bądź bardzo denerwowało mnie, że na służbowych wizytówkach widniał mój prywatny numer telefonu, ale teraz dziękowałam mojej firmie za ich skąpstwo i brak tego służbowego.

Uśmiechnęliśmy się do siebie, pożegnaliśmy i każde poszło w swoją stronę.

O 21:55 zadzwoniła moja komórka. Numer nieznany. Pora na pogaduszki była co najmniej późna, a numer mojej przyjaciółki jest zapisany. Z czystej ciekawości odebrałam więc telefon i ociężale rzuciłam się na kanapę.

- Tak, słucham.

- Mmm... dobry wieczór Pani Julio. Doprawdy, przepraszam, że niepokoję o tak późnej porze, jednak chciałbym Panią poinformować, że uwagi dotyczące projektu wysłałem Pani mailem. Ze względu, że zależy mi na czasie realizacji tego projektu, czy będę żądał zbyt wiele, jeżeli poproszę aby jeszcze dzisiaj je Pani przejrzała? – 5-sekundowa pauza, odchrząknął i mówił dalej - W zamian proponuję wyjście na drinka lub kawę. Jeżeli ma Pani oczywiście ochotę. Choćby dzisiaj.

- Proszę się nie przejmować. Zaraz przejrzę Pana uwagi.

- Dziękuję Pani bardzo, czuję się zobowiązany w jakiś sposób to Pani wynagrodzić. Jak więc będzie z tym drinkiem?

- ... może innym razem, ale dziękuję za zaproszenie. Miłego wieczoru.

Rozłączyłam się szybko i w przypływie adrenaliny, rzuciłam telefon na stolik. Nakryłam głowę poduszka i głęboko westchnęłam. O Boże! Niech moja wyobraźnia mnie nie ponosi. Julia, myśl trzeźwo. To twój klient. Nie łączymy pracy z życiem prywatnym. Nie łączymy. Nie można. To nieprofesjonalne. Ale... tylko mały drink... malutki. Nic się nie stanie. Okłamując samą siebie włączyłam laptopa i odpaliłam skrzynkę mailową. Najszybciej jak tylko mogłam odpowiedziałam na maila pana K. powtarzając już prawie na głos, że muszę sobie go wybić z głowy. W momencie gdy kliknęłam „wyloguj” przyszedł mail. Zdenerwowana ponownie wklepałam hasło. Pan K.

Czy mogę więc liczyć na tego drinka?

G.

Julia, raz się żyje, może on chce tylko Ci to zrekompensować.

Możemy się na niego umówić, ale dzisiaj jest już dość późno.

J.

Dosłownie po kilku sekundach przyszła odpowiedź. Z niecierpliwości prawie zaczęłam obgryzać paznokcie.

To nie byłoby problemem. Mogę po Panią przyjechać. Proszę tylko o Pani adres.

G.

Nie zastanawiając się nad tym za bardzo, bo mogłabym zmienić zdanie, lub za bardzo deliberować nad decyzją, wysłałam adres i wyłączyłam laptopa.

Szybko wciągnęłam na siebie czarne rajstopy i bordową, krótką sukienkę, która sięgała mi przed kolano, poprawiłam makijaż i usiadłam na moim ulubionym fotelu. Nie czekałam długo. Po 5 minutach odezwał się mój telefon. SMS.

Czekam.

G.

Wiele nie myśląc, złapałam płaszcz, torebkę, rzuciłam szybkie spojrzenie w stronę lustra i zbiegłam na dół.

Jego czerwone Volvo od razu rzuciło mi się w oczy. Podeszłam więc do samochodu, w międzyczasie on wysiadł i czekał przy moich drzwiach. Gdy podeszłam otworzył je przede mną i zaprosił do środka.

Po kwadransie dojechaliśmy na miejsce, jakim była niewielka restauracja schowana między drzewami, na skraju lasu, urządzona w bardzo nowoczesny sposób, jednak tak, aby każdy z gości czuł się swobodnie.

Weszliśmy i zamówiliśmy po drinku. Na moje szczęście, bądź nieszczęście jestem bardziej ekonomicznym konsumentem alkoholu i już po 3 drinkach, język znacznie mi się rozwiązał, a rozmowa zeszła na bardziej prywatne tematy. Rozmawialiśmy o wszystkim, o naszych dawnych związkach, rodzinach. Mój instynkt podpowiadający szybką ewakuację i niebezpieczeństwo zwinął toboły i wyniósł się do Ameryki Południowej w połowie czwartego Cosmo. Wyszłam do łazienki i dopiero po chwilowym zebraniu się w sobie i powrocie do naszego stolika zauważyłam jak Gabriel się na mnie patrzy. Miałam nadzieję, że nie odbieram tego tak przez alkohol krążący w żyłach. Pożerał mnie wzrokiem. Całą. Po raz kolejny nogi miałam jak z waty. Gdy zauważyłam już jak na niego działam, nie potrafiłam się pohamować i nie dać mu fizycznego sygnału, że on na mnie też. Bardzo. Za bardzo. W trakcie rozmowy musnęłam więc delikatnie jego kolano. Kilkakrotnie. Za każdym razem w jego oczach wybuchały dzikie ogniki. Po kolejnym pół godziny zaproponował, że odwiezie mnie do domu taksówką, a rano wróci tu po swój samochód. Nie myśląc za długo, zgodziłam się na taki układ.

W 20 minut byliśmy pod moimi drzwiami. Oparłam się o nie, nie bardzo wierząc moim reakcjom gdy 20 centymetrów ode mnie stał młody bóg i wbijał we mnie wzrok swoich głęboko niebieskich oczu. Zapadła niezręczna chwila ciszy, w której oboje delikatnie uśmiechaliśmy się do siebie i staliśmy w bezruchu. Po chwili uniósł rękę i delikatnie ujął mój podbródek. Spojrzałam na niego, a wtedy on dając mi możliwość powstrzymania go, powoli pochylał się aby mnie pocałować.

Gdy tylko jego wargi musnęły moje, mój zdrowy rozsądek skapitulował w co najmniej 100% i pozostawił mnie samą sobie, na pastwę zwierzęcych instynktów. Wspięłam się na palce i objęłam go za szyje, z dużo większą energią oddając pocałunek. Delikatnie odsunął mnie od siebie i popatrzył mi pytająco w oczy. Złapałam go za rękę i weszliśmy razem do mojego mieszkania. Ledwo drzwi się zamknęły i zdążyliśmy zdjąć płaszcze, już trzymałam jego krawat i przyciągnęłam bliżej do siebie. Ponownie się pocałowaliśmy, ale teraz nie było w nim tyle delikatności. Rozbudził we mnie żar, o który sama bym się nie podejrzewała. Teraz liczyło się tylko to, aby całował mnie mocniej, głębiej, jego dłonie na mojej skórze, bliskość jego ciała. Zanim zdałam sobie z tego sprawę, moja sukienka dawno leżała na podłodze, a ja rozpinałam mu jego koszulę. Po omacku ruszyliśmy do mojej sypialni. Po drodze pozbyliśmy się ubrań zostając w samej bieliźnie. Gdy już tam dotarliśmy złapał mnie pod kolanami, a ja oplotłam go nogami w pasie. Oparł mnie o ścianę i całował po szyi, co jakiś czas podgryzając delikatną skórę. Przez cienki materiał bielizny czułam już jego podniecenie i to jaki jest wielki. Gdy uczepiłam się go już jak małpka, odpiął stanik i uwolnił napęczniałe piersi, domagające się pieszczot. Usiadł na łóżku, cały czas mnie trzymając, a ja zdjęłam do końca stanik. Ujął moje piersi i zaczął je ssać i ugniatać. Jęczałam z rozkoszy. Jeszcze trochę i zaczęłabym błagać go o więcej. Przerwałam mu więc i popchnęłam go, żeby się położył. Nie mogłam pozostawać mu dłużna. Językiem i pocałunkami wyznaczałam drogę przez jego muskularną pierś do jego męskości. Spojrzałam na niego z uśmiechem i zdjęłam mu bokserki. Moim oczom ukazał się niesamowitych rozmiarów penis, który pachniał wręcz erotyzmem. Nie mogłam wytrzymać, musiałam wziąć go do ust. Zaczęła delikatnie pieścić go językiem, biorąc go co raz głębiej. Pomagałam sobie ręką, a moją pracę wynagrodziło mi wciągnięte przez Gabriela ze świstem powietrze. Co raz szybciej i mocniej brałam go do ust i może po chwili, a może po wieczności podciągnął mnie ku górze i rzucił na łóżko. Teraz to on przejął kontrolę. Odwrócił mnie tak, że miał przed sobą moje plecy w całej okazałości. Zaczynając od szyi zaczął mnie całować, lizać i podgryzać. Wiłam się rozkoszy i ściskałam pościel, łapiąc ją jak koła ratunkowego. Gdy dotarł do pośladków, uniósł delikatnie moje biodra i kazał mi rozszerzyć nogi. Położył się bezpośrednio pod moim skarbem i zaczął go lizać. Najpierw delikatnie, ledwo go dotykał, aby w końcu dojść do jak najgłębszego zanurzania języka w mojej dziurce. Po chwili doszedł do tego jeden paluszek, który sprawiał mi męki powolnym wsuwaniem się i wysuwaniem. Gdy już jęczałam i błagałam o więcej, dołożył drugi palec i po raz kolejny, nieznośnie wolno zaczął je wkładać i wyjmować. Gdy orgazm zbliżał się do mnie wolnymi krokami, odwrócił mnie i zaczął całować i podgryzać moje sutki, ocierając się przy tym swoją męskością po mojej cipce. Myślałam, że oszaleję, skandowałam jego imię tak głośno, że pół osiedla na pewno wiedziało kto zaraz we mnie wejdzie. Po niemiłosiernie długich kilku minutach, bardzo powoli zaczął się we mnie wsuwać. Chyba moje oczy źle oceniły jego wielkość, bo gdy wsunął się do końca, co najmniej 1/3 jego długości pozostawała na zewnątrz. Zdążyłam tylko wydyszeć

- Bierz mnie... błagam...

Nieznacznie się uśmiechnął, wyszedł ze mnie i z całej siły wepchnął go tam gdzie na pewno było teraz jego miejsce. Krzyknęłam głośno, a on zaczął się we mnie wolno poruszać, stopniowo przechodząc w galop i już po jakichś 5 minutach myślałam, ba, wiedziałam że zaraz dojdę, na co on jeszcze bardziej przyspieszył i wbijał się we mnie jeszcze mocniej i jeszcze głębiej. Moja cipka rozciągnęła się do tego stopnia, że wszedł już cały, a ja nadal czułam go idealnie, wypełniał mnie całą. Gdy myślałam, że jeszcze jeden jego ruch i dojdę obrócił mnie i zmienił pozycję tym razem brał mnie od tyłu, a na dobry start dał mi klapsa w prawy pośladek. Jęki były dla mnie już niewystarczające, krzyczałam, żeby rżnął mnie jak najmocniej, żebym zapamiętała go na całe swoje życie. Oczywiście spełnił moja prośbę i dysząc zaczął ostre pieprzenie. Nie byłam już sobą. Byłam orgazmem. Ogromnym, przejmującym długim orgazmem. Czułam tylko jak moje piersi kołyszą się w rytm jego ruchów. Ponownie obrócił mnie i wziął mnie szepcząc:

- Patrz mi w oczy, Julka, chcę słyszeć jak krzyczysz moje imię gdy dla mnie dojdziesz...

Te słowa doprowadziły mnie do kolejnego orgazmu. Patrząc mu w oczy wykrzyknęłam jego imię i drapałam jego pośladki w ekstazie. Czując skurcze mojego skarbu wciągnął ze świstem powietrze i wybuchnął we mnie wydając z siebie przeciągły jęk. Po czym objął mnie i podgryzając moje ucho wymruczał:

- Jesteś cudowna...

Wtuleni w siebie usnęliśmy.

Obudziłam się o 10 rano. Kurwa. Zaspałam. Wzięłam telefon do ręki. Pięć nieodebranych połączeń. Zadzwoniłam do firmy tłumacząc, że mam L4 i koszmarnie się czuję, a świstek doniosę jutro. Jakoś to się załatwi. Rozłączyłam się.

- Julka coś Ty sobie myślała... było wiadomo, że będzie Cię chciał tylko przelecieć...

W tej samej chwili drzwi frontowe otworzyły się i pogwizdując wszedł Gabriel trzymając w ręku świeże bułki i ogromny bukiet ciemnoczerwonych róż...

Ten tekst odnotował 17,470 odsłon

Jak Ci się podobało?

Średnia: 9.35/10 (49 głosy oddane)

Pobierz w formie ebooka

Komentarze (3)

0
0
Jak na debiut to nieźle. W paru miejscach bym dorzuciła przecinki, ale to jedyne, o co mogę się przyczepić.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
To w końcu Pan K. czy Mr. G.? 😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
Na imię miał Gabriel a nazwisko zaczynało się na K. Z tego, co zrozumiałam.
Zgadzasz się z tym komentarzem?

Dodaj komentarz

Zaloguj się

Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.