Razem. Na zawsze razem. Do końca.

5 września 2013

Szacowany czas lektury: 5 min

Witam:)
Jest to mój całkowity debiut; oddaje w wasze ręce tekst, który jest w 100% wytworem mojej wyobraźni. Powstał w natchnieniu jednego wieczoru i przy dźwiękach Linkin Park :P Tak więc mam nadzieję na wiele komentarzy i rad co zmienić.

Za wszelkie błędy przepraszam, nigdy nie byłam orłem z ortografii, ale myślę że nie będzie aż tak źle.

Miłego czytanka!

Razem

Na zawsze razem.

Puste słowa,

które cisną się na usta,

a nie znaczą nic,

jeśli nie znajdują poparcia w sercu.

Ty.

Ty i ja.

Nazwa gry,

w którą grają ci,

którzy jeszcze nigdy

tak naprawdę nie cierpieli.

Druga połówka.

Moja druga połówka.

Złe określenie czegoś,

co nigdy nie istniało...

A jednak, naprawdę wciąż wierzę.

***

Spadasz, widzę w twoich oczach, że mnie zostawisz, że już nie walczysz o siebie, o mnie, o nas.

Powiedz... czemu ja wylewam potoki łez, a ty się uśmiechasz?

Kilka słów, które wypowiedziałeś, które tak po prostu bez emocji wypłynęły z pomiędzy twoich sinych warg. Które zostały sformułowane w amoku, rozumiem że nie jesteś sobą, ale ja i tak płaczę. Teraz wiem, że tobie chodziło tylko o seks. Teraz wiem, że mnie chodziło aż o miłość.

***

- Krew. Krew Kuba, nie mogę. Przepraszam - wypowiedziałam to bez cienia skruchy, ale na tyle dobrze, że naćpany chłopak odebrał to właściwie.

- Czekaj w sypialni...

Łza, jedna cholerna łza przedostała się przez kamienny mur i spłynęła mi po policzku, znacząc ślad swojej drogi połyskiem. Odwróciłam się i wyszłam z Bunkru - miejsca spotkań klubu odlotów.

Był to maleńki budynek, który można by uznać za naturalną jaskinię, jeśli wiedziałeś jak tam dostać to tylko dlatego, że ktoś tak chciał. Ktoś czyli mój chłopak. Jakub.

Jestem Marlena. Mam 22 lata. Jestem sierotą. Jestem więźniem... własnego serca, własnego chłopaka - narkomana. Studiuję resocjalizację. To najlepszy dowód na to, że życie ze mnie zadrwiło. Postawiło sobie za cel wywołać u mnie łzy. Ale ja się nie złamię. Naprawdę wciąż wierzę...

To było kilka lat temu. Ja pewna siebie, trochę zadziorna, on przystojny i uległy. Spacerowałam z psem. On szedł z kotem na rękach. Jedno spojrzenie. Moje ciemno brązowe, jego zielone. Kilka tygodni znajomości. Czułam się jak roślinka zasadzona w idealnej glebie. Niczego mi nie brakowało; dbano o mnie, podlewano, pielono chwasty, czasami częstowano bonusami, które działały jak nawóz. Trwało to pół roku, czułe pocałunki i słowa. Z czasem każdy dotyk stawał się śmielszy. Ten dzień pamiętam dokładnie. Każdą drgawkę i każde muśnięcie palcem...

***

- Kubuś, mam dzisiaj wieczorem dużo luzu, może poszlibyśmy gdzieś?

- Spoczko. Tylko tak sobie myślę, że przecież możemy zostać w domu. Zamówimy jakieś jedzenie...

- W sumie to tak będzie lepiej. - Zakończył temat uśmiechem. To był taki zwykły uśmiech, dopiero później, trzepiąc wspomnienia doszukałam się w nim planu, gotowego już od wielu dni...

Przyszedł do mnie około osiemnastej. W rękach trzymał białe, styropianowe pojemniki z jedzeniem. Odebrałam je od niego i zaniosłam do kuchni, on w tym czasie rozgościł się w saloniku.

Razem zjedliśmy kolację i napiliśmy po lampce czerwonego wina. Puściłam muzykę, gdy on sprzątał. Usiadłam na sofie, Kuba podszedł i siadając obok objął mnie ramieniem.

- Tylko moja Kochana! - szepnął mi do ucha.

- Tylko twoja Kochany... - powiedziałam i wpasowałam swoje usta w jego. Zatopiłam się w pocałunku który dawał obietnicę spełnienia.

Trwało to może kilka minut i w końcu Kuba rozplątał nasze języki i nie odrywając ode mnie czoła szepnął:

- Pragnę Cię! Chcę się z tobą kochać, teraz i tutaj.

- Kocham cię. Zróbmy to...

- Pocałuj mnie, tak jakby to miał byś ostatni pocałunek. - Magia jego oczu, ten zapach; czułam, że jeśli go nie pocałuję, jeśli nie położę rąk na jego torsie i jeśli się mu nie oddam to po prostu rozpadnę się na kawałki. Tak więc bez zbędnych słów przykleiłam swoje usta do jego i rozepchnęłam je językiem.

- Całujesz jakbyś nic innego nigdy nie robiła... - wydyszał łapiąc oddech, ale ja byłam tak wygłodniała, że nie zdołał powiedzieć nic więcej. Podwinęłam jego T-shirt do góry przeciągając go przez głowę i rzuciłam w kąt, to samo zrobiłam ze swoją koszulą. Całując mnie po całym ciele rozpinał guziki spódnicy, czułam gorąco tam na dole, położyłam rękę na jego spodniach i przesunęłam ją opiekuńczym gestem aż do rozporka. Nawet przez gruby materiał dżinsów wyczułam nie-byle-jaką męskość. Spojrzałam w jego źrenice, były rozszerzone, i świecące; nie odrywając oczu od jego twarzy pozbyłam się spodni i bokserek. Dotknęłam go! Pierwszy raz w życiu trzymałam w rękach, ba, pierwszy raz w ogóle dotykałam największego skarbu każdego faceta.

Wtedy chyba miarka się przebrała, bo sturlał się razem ze mną na miękki dywan i ostatecznie pozbył się reszty mojej garderoby. Dotknął palcami mojego kwiatu, do tej pory jeszcze nie zakwitł, nikt nie był w stanie przedostać się przez kolce i zdobyć szczyt. Teraz rozchylałam nogi najbardziej jak potrafiłam i otwierałam ten właśnie zadbany kwiat, oplewiony z wszystkich chwastów, jasno różowy. Patrzył między moje nogi jak urzeczony.

- Jestem dziewicą - oznajmiłam. Nic nie powiedział tylko delikatnie przyłożył penisa do cipki, jakby chciał sprawdzić czy będzie pasował. Wycofał się, a ja wtedy zauważyłam, że założył prezerwatywę, byłam tak oszołomiona, że nawet nie wiedziałam, kiedy to zrobił.

- Jesteś pewna?

- Jestem. Tylko zrób to gwałtownie, mocno... AAAA!!!! - Poczułam, przeszywający ból promieniujący aż do kręgosłupa. On tak jak prosiłam wbił się szybko i z siłą. Od razu przeszedł do galopu, bolało jeszcze chwilę, ale potem oddech przerodził się w krótki jęk zadowolenia. Odchyliłam głowę do tyłu i podciągnęłam kolana opierając mu je na szyi. Czułam każde pchnięcie, to było cudowne, chciałam żeby trwało i trwało w nieskończoność. Nagle zarejestrowałam huragan rodzący się we mnie. Nie docierało do mnie nic poza jego i moimi jękami.

- Och, nie przestawaj proszę, proszę, błaaaaagaaam!!!!!! - krzyczałam; nadeszła ekstaza... rozlała się po moim ciele z kilkusekundowym opóźnieniem. Dyszałam i wyłam, wycierałam plecami podłogę, on też doszedł równo ze mną. Minęło kilka minut, a każdy z nas był zatopiony w tym pierwszym wspólnym orgazmie. Chwilę potem doszliśmy do siebie, wyszedł ze mnie i zsunął gumkę, oparłam się o jego pierś. Odwrócił głowę, ze spokojem spojrzał na mnie i wyszeptał:

- Razem, na zawsze razem, do końca. - Zabrzmiało to jak groźba.

C.D.N

Ten tekst odnotował 16,352 odsłon

Jak Ci się podobało?

Średnia: 5.78/10 (20 głosy oddane)

Pobierz w formie ebooka

Komentarze (3)

0
0
Podoba mi sie i zapowiada sie fajnie, ale stanowczo za krotkie, mam nadzieje ze kolejna czesc bedzie dluzsza
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
dla mnie te określenia, to trochę grafomania, ale co kto lubi : )
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Hmm... Myślę, że grafomaknką nie jestem, takie wrażenie może brać się z tego, że to moje pierwsze opowiadanie w tym stylu... W każdym razie napewno sprawia mi to dużo frajdy 😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?

Dodaj komentarz

Zaloguj się

Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.