Puste miejsce przy stole. Opowieść grudniowa (III)
2 stycznia 2025
Szacowany czas lektury: 19 min
Jak minęły Wam święta? U Mikołaja w domu było bardzo miło, zwłaszcza, że pojawił się niespodziewany (no, tak nie do końca) gość. Trzecia część Opowieści grudniowej skupia się na zaledwie jednej nocy, ale jakże bogatej w wydarzenia.
Pierwsza gwiazdka dopiero zabłysła na niebie, gdy pod domem Państwa Nowakowskich zaparkował samochód dostawczy firmy cateringowej. Dwaj kelnerzy w czarnych płaszczach zaczęli wnosić do salonu, przyozdobionego setkami lampek, półmiski z sushi, deski serów i butelki francuskiego wina.
– Chodź na górę, Aruś, tylko tu przeszkadzamy – zaproponowała długonoga tleniona blondynka i nie czekając na odpowiedź, pociągnęła swojego świeżo upieczonego chłopaka w stronę szerokich schodów.
Ledwie znaleźli się w pokoju, bez ceregieli zaczęła rozpinać jego śnieżnobiałą koszulę.
– Musimy się pospieszyć, bo za godzinę mam być w domu na Wigilii.
– Ale rodzice zaraz wrócą z kancelarii, mogą nas usłyszeć – zaprotestował młody mężczyzna, ale niezbyt stanowczo, bo długie hybrydowe paznokcie dziewczyny przyjemnie drapały jego klatkę piersiową.
– No i co? – prychnęła. – Myślisz, że będą mieli coś przeciwko? Podobno na christmas party w firmie twoja stara powiedziała mojej, że… jak to dokładnie było? „Arek wreszcie znalazł sobie dziewczynę ze swojej ligi”.
– Pola, ale ja naprawdę nie wiem, czy to jest odpowiedni moment na…
Nie dokończył, bo przyjaciółka bezceremonialnie chwyciła go przez spodnie za przyrodzenie.
– Ty może nie wiesz, ale on doskonale wie – stwierdziła, wzrokiem wskazując na pokaźne wybrzuszenie w jeansach. – W wigilię trzeba być dobrym dla zwierząt, więc uwolnij wreszcie tego orła z klatki. Od kilku godzin próbuje się z niej wyrwać – zachichotała. – W nagrodę dostaniesz piękniejsze bombki, niż te na waszej wypasionej choince – dodała, sięgając do guzików swojej kremowej bluzki z kołnierzykiem.
Arek pomyślał, że jakoś inaczej wyobrażał sobie ten wieczór, ale hormony zrobiły swoje. Posłusznie pozbył się koszuli i spodni. Przymknął oczy, po czym zsunął także bokserki.
– Za chwilę czekają mnie straszliwie nudne dwie godziny przy stole ze starymi i dziadkami – powiedziała Pola z bardzo niegrzecznym uśmiechem na ustach. – Spraw, abym przy kutii myślała o czymś innym na „ka”.
Zrobiła kilka kroków do tyłu i usiadła na dębowym biurku, niecierpliwymi ruchami strącając torebkę z podobizną świętego Mikołaja. Arek skrzywił się na myśl, że zawartość mogła uszkodzić się, upadając na podłogę.
Dziewczyna uniosła szarą rozkloszowaną spódnicę i rozchyliła nogi; młodzieniec nie miał pojęcia, kiedy zdążyła pozbyć się majtek. Gdy podszedł do niej, rozchylił poły rozpiętej bluzki i dotknął nabrzmiałych sutków, od razu głośno jęknęła.
– Ale nie chcę tak, jak ostatnio – wysapała chłopakowi do ucha. – Takie mizianie to mogły się podobać co najwyżej tej twojej poprzedniej cnotliwej niuni.
– To czego chcesz Pola? – zapytał, powoli tracąc cierpliwość.
– Jaka wigilia, taki cały rok. A ja chcę mieć naprawdę zajebisty przyszły rok, więc postaraj się nieco bardziej, Aruś!
Gdy w nią wchodził, z dołu dobiegły pierwsze wersy piosenki „All I Want for Christmas Is You” Mariah Carey. Arek pomyślał, że wolałby to zaśpiewać komuś innemu, ale trzeba korzystać z tego, co się ma. Po chwili z lampy w salonie urwał się jeden z papierowych lampionów ze świątecznym zdobieniem i wpadł w sam środek półmiska z sashimi.
Jakieś pół godziny później atrakcyjna studentka prawa wyszła z zadbanego domu na przedmieściu. Uważnie się rozglądając, wsiadła do SUV-a mecenasa Nowakowskiego, zaparkowanego kilkadziesiąt metrów dalej.
– Dziękuję – powiedziała, odbierając z rąk kierowcy niewielką paczuszkę. – Ale to już ostatni raz, nic z tego nie będzie. Wycofuję się.
– Jak to, Pola? – zdziwił się mężczyzna. – Wydaje mi się, że jesteście dobraną parą.
Blondynka otworzyła drzwi samochodu, szykując się do wyjścia.
– To się panu źle wydaje – prychnęła. – Wy chyba w ogóle nie znacie Arka. On wciąż nie może zapomnieć o tej Anieli.
– Waż słowa, młoda damo. Wiemy doskonale, co mu potrzeba.
– Pojebało was. Arek nie jest już marionetką dyndającą na waszych sznurkach. Nie będziecie mu dyktować, kogo ma wpuścić do łóżka, a kogo nie.
Demonstracyjnie trzasnęła drzwiami i odeszła, ostrożnie stawiając kroki, nieprzyzwyczajona wciąż do chodzenia w tak wysokich szpilkach. Pomyślała, że zadzierając z Nowakowskimi, najprawdopodobniej właśnie mocno skomplikowała sobie życie, ale nie zamierzała stawać na drodze prawdziwego uczucia.
Z willi na wzgórzu do starej dzielnicy przemysłowej był niecały kilometr, więc normalnie Aniela dotarłaby na miejsce najpóźniej po kwadransie. W ten szczególny wieczór zajęło jej to prawie dziesięć minut dłużej, a to za sprawą aż trzech SMS-ów, które nadeszły po drodze. Każdy z nich spowodował, że przystanęła na dłuższą chwilę.
Pierwszy raz telefon zawibrował, zaledwie zdążyła przekroczyć bramę posesji. Wiadomość pochodziła od mamy:
„Mój Aniołku, przepraszam, że cię skrzywdziłam. Chodzę na terapię. Mam nadzieje, że masz gdzie spędzić Wigilię, może u tego chłopaka? A może wrócisz do domu? Kocham cię, choć pewnie w to nie wierzysz”.
Kiedy jeszcze zastanawiała się, co – i czy w ogóle – odpisać, na ekranie pojawiła się druga wiadomość. Tym razem od Arka:
„Hej Aniela. Potrzebowałem trochę czasu, aby zrozumieć, czym cię tak wkurzyłem. To moi starzy to wymyślili, oni zawsze próbują kontrolować moje życie, nawet to, z kim się spotykam. Byłem głupi, że ich posłuchałem. Sorry. Mogę liczyć na drugą szansę?”
Opuściła już dzielnicę willową i zapuściła się w ciemne uliczki dawnych kwater robotniczych, gdy nadszedł trzeci SMS. Numer nieznany, a treść bardzo tajemnicza:
„Nie zawsze należy wierzyć plotkom z netu. W Wigilijną Noc życzę Ci, abyś odkryła prawdę”.
– Ciociu, zabłąkany wędrowiec jednak przyszedł!
Drzwi otworzyła młoda dziewczyna z grubym warkoczem do pasa. Po chwili w obszernym przedpokoju pojawiła się także starsza kobieta w odświętnej, ale skromnej sukni.
– Mam na imię Aniela – przedstawiła się cicho nastolatka. – Przepraszam, że w taki wieczór przeszkadzam, ale Mikołaj…
Nie zdążyła dokończyć, bo gospodyni podeszła do niej i po prostu wzięła ją w objęcia.
– Wiem, jak masz na imię i kim jesteś – odpowiedziała. – Zgodnie z tradycją mamy przy stole pusty talerz i strasznie cieszę się, że wreszcie raz się przyda. Zresztą Mikołaj uprzedził mnie, że może pojawisz się na Wigilii.
Dziewczyna zawiesiła swój płaszczyk na wieszaku, oprócz dość zniszczonej, ale czystej męskiej kurtki w kolorze ciemnej szarości.
– Aniela! Mikołaj namówił Anielę! Jak fajnie! – młodsza dziewczynka z uroczymi warkoczykami również wpadła do przedpokoju i przytuliła się do gościa jak do znanej od lat przyjaciółki. Dwaj nieco starsi bliźniacy tylko zerkali z zaciekawieniem zza drzwi rozświetlonego pokoju.
– No to skoro jesteśmy w komplecie, to możemy chyba zaczynać – zaproponowała właścicielka imponującego warkocza.
Przeszli do jadalni i zajęli miejsca przy odświętnie udekorowanym stole nakrytym dla dziewięciu osób. Grono biesiadników uzupełniał zarośnięty chłopak ubrany na czarno, trzymający pod stołem za rękę na oko siedemnastoletnią dziewczynę z krótkimi włosami i kolczykiem w nosie. Aniela miała wrażenie, że już się kiedyś spotkały, choć nie mogła sobie przypomnieć gdzie i kiedy.
Jako ostatni w jadalni pojawił się Mikołaj, a gdy licealistka zobaczyła swojego szkolnego kolegę schodzącego po schodach, przetarła oczy ze zdumienia. Nie podejrzewała, że ten niepozorny młodzieniec posiada w swojej szafie tak doskonale skrojony garnitur. Nigdy też do tej pory nie widziała, aby uśmiechał się tak szeroko. W dodatku najwyraźniej do niej.
„Bardzo trudno jest składać życzenia komuś, kogo się kompletnie nie zna” – zmartwiła się nastolatka, kiedy talerzyk z opłatkiem zaczął krążyć wśród zgromadzonych. Szybko okazało się jednak, że jej obawy były całkowicie płonne. Mimo że w pokoju było dość chłodno, panowała bardzo ciepła, serdeczna atmosfera. Nie trzeba było wielu słów, wystarczyło spojrzenie w oczy, przytulenie, poklepanie po ramieniu.
Kilka słów wypowiedzianych przy tej okazji utkwiło jednak dziewczynie w pamięci.
– Mam nadzieję, że odnajdziesz swoje miejsce na ziemi. Wiem, jak to jest ważne dla każdego młodego człowieka – życzyła ciocia Basia.
– Wiem od Mikiego, że jesteś bardzo pozytywnie nastawioną laską – oświadczyła krótkowłosa Agata, podając swój opłatek. – Niech nigdy nie ogarnia cię zwątpienie, bo nawet to, co wydaje się kompletnie nierealne, może być na wyciągnięcie ręki.
– Aniela to chyba od aniołka, prawda? – szczebiotała najmłodsza domowniczka. – Niech wyrosną ci prawdziwe skrzydła, abyś przefrunęła nad każdą przeszkodą.
A Mikołaj? Nie powiedział nic, ale chwycił ją za rękę i pocałował w policzek. Mogła się mylić, ale odniosła wrażenie, że to nie był czysto kurtuazyjny całus.
Zanim zasiedli do wieczerzy, bliźniacy roznieśli wszystkim prezenty. O dziwo okazało się, że pod choinką znaleźli całkiem sporą paczuszkę dla (nie do końca) niespodziewanego gościa. Była w niej czarna elegancka sukienka.
– Kupiłam Agacie na promocji parę tygodni temu – szepnęła jej do ucha lekko zawstydzona gospodyni. – Ale okazało się, że jest za wąska w talii.
Obdarowana wpatrywała się w podarunek, jakby pochodził z najdroższego butiku w Paryżu. Podeszła do lustra i przyłożyła do swojego ciała.
– Przymierz! – zaproponowała Agata i wskazała na drzwi od łazienki.
– Przymierz! Przymierz! – skandowali po chwili niemal wszyscy domownicy. Nawet Mikołaj, choć milczał, patrzył na nią prosząco.
Nie była przyzwyczajona do takiego zainteresowania, więc, czerwieniąc się, ruszyła niepewnym krokiem w stronę toalety. Ale gdy się przebrała, natychmiast zyskała pewność siebie. Musiała przyznać, że w podarowanej kreacji wyglądała rewelacyjnie; o niebo lepiej niż w białej bluzce i brązowej spódnicy, w której przyszła na Wigilię. Tafta z dodatkiem lycry idealnie opinała to, z czego była całkiem zadowolona, czyli kształtne piersi i zaokrąglone biodra. Szeroki trójkątny dekolt całkiem odkrywał ramiona, ale był w sam raz na oficjalną uroczystość. Długość do kostek świetnie maskowała zbyt chude nogi.
I wtedy naszła ją gorzka myśl, że wprawdzie rozwiązał się jej pierwszy studniówkowy problem, bo miała już co na siebie włożyć, ale w jego miejsce pojawił się inny: brak partnera. Choć nie podjęła jeszcze ostatecznej decyzji, czy wybaczyć Arkowi, ale na razie jakoś nie wyobrażała sobie, aby mogła go zaprosić na bal. Mikołaj byłby spoko, nawet więcej niż spoko, ale skoro przez lata nie odpowiadał nawet na jej listy, nie ma co liczyć, że teraz da się namówić na taką imprezę, zwłaszcza że jest bez wątpienia introwertykiem. Chociaż z drugiej strony te ukradkowe spojrzenia, które rzucał w jej stronę przy wigilijnym stole, dawały trochę do myślenia. Czy ma prawo się łudzić, że sytuacja się zmieniła?
Dziewczyna ocknęła się. Wciąż stała przed lustrem, a cieniutka warstwa pudru, który nałożyła na policzki, nie była w stanie ukryć rumieńca. Wzięła trzy głębokie oddechy i lekko schłodziła się zimną wodą.
Kiedy wróciła do pokoju ubrana w swój najnowszy nabytek, przy stole na chwilę zapanowała cisza.
Aniela wstała z krzesła i podeszła do choinki, gdyż jej przepełniony żołądek domagał się chwili przerwy. Stół nie uginał się wprawdzie od ilości jedzenia, ale wszystko było proste i smaczne, zupełnie jak w domu. Gdy mama mniej piła, potrafiła wyczarować niesamowitą zupę z przysłowiowego gwoździa. Drzewko też nie kapało złotem i srebrem drogich świecidełek; większość ozdób była zrobiona najwyraźniej przez domowników: nieco koślawe domki z kolorowego papieru, lekko podniszczone bałwanki, ręcznie malowane bombki.
A wśród nich na honorowym miejscu na środkowej gałęzi wisiał piernik. Doskonale znany dziewczynie lukrowany piernik w kształcie serca.
– Piękny, prawda? – zapytała Agata, która bezszelestnie wyrosła za plecami gościa. – Wyobraź sobie, że dzięki niemu poznałam mojego Darcka – dodała ciszej, wskazując wzrokiem towarzysza, siedzącego w kącie na kanapie.
Aniela nagle przypomniała sobie, skąd zna tę dziewczynę i skojarzyła wiszącą w przedpokoju kurtkę. Wprawdzie kufajka młodego metalowca była porządnie wyprana, a Agata najwyraźniej zmyła zieloną farbę z włosów, z pewnością to oni szóstego grudnia w galerii handlowej dokonali pamiętnej wymiany: piernik za dwa piwa.
– Darek, pamiętasz, od kogo dostałeś to serce, które wisi na choince? – zapytała, podchodząc do kanapy.
– Cholera, byłem wtedy w najgorszym dołku, głodny i na haju. – Głos chłopaka zdradzał zażenowanie. – Ale coś mi tam świta; chyba od takiej jednej niuni. Niewysoka lekko ruda, całkiem spoko, trochę podobna nawet do ciebie.
– Gdybym spotkała tę dziewczynę, musiałabym jej bardzo podziękować – wtrąciła się Agata. – Jak już ci mówiłam, od tego piernika zaczęła się nasza znajomość. Darek dał mi go za dwa piwa, ale gdy już miał odejść, zapytał, czy nie chciałabym wpić jednego z nim. Też miałam zły dzień, więc się zgodziłam. A gdy poznałam jego historię i zrozumiałam, że to nie jest pierwszy lepszy ćpun, wpadłam po uszy!
– Ja też się momentalnie zabujałem – przytaknął młodzieniec, przytulając ją czule. – Dzięki tamtemu spotkaniu w galerii cziluję tu dzisiaj z wami, a nie zdycham gdzieś na melinie albo w pudle.
Aniela chciała coś powiedzieć, ale w ostatniej chwili ugryzła się w język. Popatrzyła na zakochanych, siedzących teraz obok siebie na kanapie i pomyślała: „Babciu, twoje pierniki mają naprawdę cudowną moc”.
Czy mając do wyboru spędzenie wigilijnej nocy w ciepłym domu pełnym życzliwych ludzi albo w zimnej pustej willi, ktokolwiek wybrałby to drugie rozwiązanie? Trudno się więc dziwić, że gość nie dał się zbyt długo namawiać na pozostanie z domownikami do rana. Nastolatka dostała do dyspozycji malutki pokoik na piętrze, niedawno zwolniony przez jednego z pełnoletnich podopiecznych, który wyjechał za granicę.
Krótko przed północą niemal wszyscy uczestnicy kolacji ruszyli na pasterkę. W domu zostali jedynie Agata z Darkiem, którzy zniknęli gdzieś na górze, oraz nieco przeziębiona ciocia Basia. Aniela od dawna nie chodziła do kościoła, więc chętnie zadeklarowała pomoc gospodyni w zmywaniu naczyń.
– Chciałam ci podziękować – powiedziała starsza z kobiet, gdy młodsza stanęła obok z niej przy zmywaku.
– Podziękować? Za co?
– Za Mikołaja – wyjaśniła zakatarzona. – Za to, jak się w ostatnich dniach zmienił, najwyraźniej pod twoim wpływem.
– Naprawdę? – nastolatka była szczerze zdziwiona. – Nawet jeżeli ma pani rację, to czemu ja miałabym mieć z tym coś wspólnego?
– No jak to co? – Ciocia uśmiechnęła się znacząco. – Przecież widzisz, jak na niego działasz. Chyba w życiu nie widziałem go tak wystrojonego.
– To dla mnie?
Pani Basia uśmiechnęła się szeroko.
– Moja droga, chyba jesteś ślepa. Nasz Mikołaj jest tobą zauroczony. A to nie jest zwykła rzecz. Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę, że jesteś pierwszą kobietą, która zawróciła mu w głowie.
– No właśnie – odpowiedziała Aniela, nieco zbita z tropu. – Do tej pory byli sami faceci.
Chochla, właśnie płukana przez gospodynię, nagle wypadła z jej rąk i z brzdękiem uderzyła w dno zlewu.
– Czy ty myślałaś… – zaczęła. – Naprawdę myślałaś, że on… – Kobieta szukała przez chwilę właściwego słowa. – Woli chłopaków?
Po czym wybuchnęła takim śmiechem, że zakołysały się wszystkie świąteczne ozdoby rozwieszone na gałkach od kuchennych szafek.
– Mój skarbie, wychowałam ponad dwudziestkę dzieciaków – wyjaśniła, gdy już się nieco uspokoiła. – Różne sytuacje się zdarzały, naprawdę. Nie jestem takim dinozaurem, na jakiego wyglądam. Jeden z moich podopiecznych, Marcin, jest dziś Martyną i nadal mamy dobry kontakt. Ale zapewniam cię, nasz Mikołaj, owszem, nie przepada za dziewczynami, ale z zupełnie innych powodów, niż myślisz.
Sterta mokrych naczyń urosła na ociekaczu, gdyż kompletnie skołowana pomocnica od dłuższego czasu stała nieruchomo ze ścierką w ręku.
– To skąd się wzięła ta niechęć? – odważyła się wreszcie zapytać.
– Długa historia – odpowiedziała ciocia, machając ręką. – Sama do końca nie jestem w stanie tego wyjaśnić, radziłam się nawet kilku specjalistów. Mówili, że to musi mieć związek z jego matką. On ją wciąż doskonale pamięta, trafił do mnie dopiero osiem lat temu. Próbowałam już bardzo wiele, aby to zmienić, ale mi się nie udało. I dopiero gdy poznał ciebie, skała w jego sercu zaczęła się kruszyć. Nie od razu oczywiście, ale dwa lata temu uciekał nawet przed przybranymi siostrami, a teraz, jak słyszałem, nawet odwiedził cię w szpitalu i w pomagał ci z porządkami w tym wielkim domu. Uwierz mi, to wielka zmiana i mam ci za co dziękować.
Pod pretekstem nagłego bólu głowy Aniela wymknęła się do swojego pokoiku; dopiero tam spostrzegła, że wciąż ma na sobie lekko mokry kuchenny fartuszek. Ściągnęła go, rzuciła się na tapczan, nawet nie zapalając światła, i zaczęła rozmyślać o faktach, które dziś zebrała. Nie za bardzo mogła je wszystkie połączyć w spójną całość, zwłaszcza że przeszkadzały jej jakieś hałasy.
Wsłuchała się dokładniej; to było skrzypienie łóżka w sąsiednim pomieszczeniu. Drewniana ściana była bardzo cienka, więc gdy się do niej przysunęła, bez trudu rozpoznała niezbyt ciche szepty Agaty i Darka. Gdy jeszcze bardziej wyostrzyła słuch, mogła zrozumieć przynajmniej niektóre zdania wypowiadane przez tę parę.
– Darck, coś taki narwany? Nie tak szybko!
– Kurde, laska, o co ci chodzi. Przecież gadałaś, że jak nie tknę prochów do Bożego Narodzenia, to będziemy zdejmować simlocka.
– Wiem, obiecałam! Ale nie musimy tego robić zaraz kilkanaście minut po północy!
– Nie rób sobie jaj. Wiesz, jaki napalony chodzę od kilku dni? – odpowiedział męski głos. – Na początek zajmij się moją knagą, bo cały wieczór nie mogłem się doczekać, kiedy znajdzie się w tych twoich ślicznie wymalowanych usteczkach. A potem się zobaczy.
Przez chwilę było całkiem cicho, a potem łóżko zaczęło skrzypieć mocniej. Aniela, wstrzymując dech, niemal przykleiła się do ściany i usłyszała coś, co przypominało mruczenie albo ciche pojękiwanie chłopaka.
– Wystarczy! – ostra komenda zabrzmiała wyraźnie w ciszy nocy. – Ściągaj te majtki, czas zabawić się na fulla.
– Ale Dario, nie jestem chyba jeszcze gotowa…
– Żartujesz? Jesteś mokra jak foczka w rui.
Aniela nie była w stanie dłużej tego słuchać. Zbyt dobrze pamiętała pewien wieczór, który spędziła z Arkiem przed zaledwie niecałym miesiącem. Celowo hałasując, ile tylko potrafiła, zbiegła po schodach i wpadła do kuchni.
– Ciociu, daj mi, proszę, numer telefonu do Agaty! – krzyknęła od progu. – To bardzo pilne.
Zdumiona gospodyni odłożyła trzymane w rękach talerze i sięgnęła po komórkę. Parę sekund potem w pokoju na piętrze rozległ się dźwięk dzwonka.
– Aniela? Czego chcesz? – Głos rozmówczyni brzmiał inaczej niż zwykle.
– Nie pytaj o nic. Za parę minut przy choince! – odpowiedziała nastolatka.
– Ale teraz nie mogę… Jestem… no, zajęta.
– Powiedz mu, że to coś super ważnego. Proszę cię, Agata, posłuchaj mnie!
O dziwo rozmówczyni nie opierała się dłużej. Wyglądało nawet na to, że chętnie skorzystała z pretekstu do przerwania miłosnych igraszek. W każdym razie po chwili usiadła na kanapie w salonie, dopinając ostatnie guziki bluzki
– Powaliło cię? Jest prawie pierwsza w nocy. – Młodsza z dziewczyn skarciła starszą, ale niezbyt ostro. – Jesteś zazdrosna o Darka, czy co?
Starsza popukała się po głowie.
– Ratuję ci tyłek. A raczej nie tyłek, tylko… no wiesz sama, co.
Agata popatrzyła na Anielę jak na wariatkę. Ale ta nie dała się zbić z tropu.
– Kiedyś mi podziękujesz. Domyślam się, co obiecałaś Darkowi. Nie rób tego, przynajmniej nie z tego powodu.
– Co ty możesz o tym wiedzieć – krótkowłosa popatrzyła z lekką pogardą na koleżankę. – Pewnie sama jeszcze cnoty nie straciłaś, a będziesz mnie pouczać?!
Właścicielka długich loków zaczerwieniła się tak, że jej policzki upodobniły się do miedzianej barwy włosów. Trochę z gniewu, a trochę z zażenowania, że musi o takich sprawach mówić.
– Otóż tak się składa, że mam to za sobą – wyjaśniła, starając się zachować spokojny głos. – Odbyło się to w bardzo podobnych okolicznościach. I uwierz mi, Agata, żałuję. Choć jeszcze niedawno chodziłam cała dumna, że stałam się wreszcie kobietą.
W salonie zapadła dłuższa cisza.
– Aga, seks jest świetny – nastolatka wyznała szeptem. – Ale nie w takich okolicznościach. Nie pod przymusem. Wtedy, kiedy będziesz naprawdę pewna. Jego i siebie.
O dziwo, blondynka nie obraziła się za jej mentorski ton. Popatrzyła nawet z wdzięcznością.
– Masz rację – przyznała. – Niepotrzebnie się na ciebie złoszczę. Tak naprawdę jestem ci wdzięczna.
Aniela machnęła ręką.
– Właściwie to wystraszyłam się i chciałam się wycofać, ale Darek nalegał. – ciągnęła dalej Agata. – Więc dziękuję, że mnie stamtąd wyciągnęłaś.
Po chwili namysłu dodała:
– I jeszcze coś. Przepraszam. Głupio mi, że ci to zrobiłam, ale wydawało mi się, że tak będzie lepiej dla Mikołaja.
– O czym ty bredzisz?
Młodsza z dziewczyn westchnęła.
– OK, nadszedł czas na realizację życzenia. Tego dotyczącego odkrywania prawdy.
Licealistka niemal natychmiast skojarzyła to z treścią SMS-a otrzymanego w drodze na Wigilię. Po chwili komórka potwierdziła jej podejrzenia. Nieznany numer, z którego dostała trzecią wiadomość, należał do Agaty.
– Mów – szepnęła z kamienną twarzą. – Cokolwiek to jest, jakoś zniosę.
– Pamiętasz te zdjęcia sprzed dwóch lat na profilu Mikiego? – zapytała starsza dziewczyna, ale nie czekała na odpowiedź. – To fejk. Ja mu je zmontowałam.
– Jak to? – Aniela zerwała się z miejsca. – Te zdjęcia z innymi facetami?
– Jestem niezła w grafice komputerowej – odpowiedziała Agata z lekką nuta dumy – Uwierzyłaś w to. Był tak zadowolony, że się wreszcie od niego odczepiłaś, że kupił mi butelkę wina, i to przyzwoitego, nie jakiegoś sikacza. Dzisiaj, kiedy cię poznałam, nie zrobiłabym tego nawet za beczkę whisky.
„Raz kozie śmierć” – pomyślała Aniela, wstając z tapczanu, ale zaraz przypomniała sobie, że czasami o takich jako ona mówi się „głupia koza”. Nie lubiła jednak czekać bezczynnie na to, co przyniesie jej los. Od kilkudziesięciu minut przewracała się z boku na bok, myśląc o słowach Agaty; do świtu pozostało już niewiele, a więc najwyższy czas, aby działać. Wciąż nie wszystkie wydarzenia układały się w spójną całość, jakby brakowało jakiegoś istotnego kawała puzzla, ale w sercu pojawiła się bliżej niedookreślona nadzieja, a ona była specjalistką od chwytania się każdej rzuconej jej liny.
Był jeden sposób, aby zweryfikować słowa Agaty i cioci Basi. Narzuciła na siebie tylko cienką sukienkę i boso, na palcach zakradła się na przeciwległy koniec korytarza i nacisnęła na klamkę.
Kiedy drzwi skrzypnęły, Mikołaj pakował akurat do torby starannie poskładane ubrania. Prawdę mówiąc, spodziewał się jej, był wręcz zdziwiony, że czekała tak długo. Mimo to, słysząc kroki, skulił się, siedząc na łóżku w najciemniejszym kącie pokoju. Było chłodno, ale poczuł, że zalewa go pot. Bojąc się nawet poruszyć, obserwował, jak Aniela na palcach wkrada się do pokoju. Gdy spostrzegła błękitnawy blask ekranu laptopa stojącego na biurku, najwyraźniej zorientowała się, że cały ten wysiłek na próżno, bo gospodarz nie śpi.
– Co ty tu robisz? – wydukał z trudem.
Nie odpowiedziała. Jej oczy, jasnozielone, niczym rozbłysk Wenus po dużej słonecznej burzy, wpatrzone były dokładnie w niego. Miedzianozłote loki w nieładzie przypominały chaotyczne turbulencje w śladzie aerodynamicznym, piękne, ale groźne.
– Nie powinnaś tu być – szepnął.
Zignorowała go. Cofnęła się o krok i chłopak zobaczył ze zdumieniem, jak sięga do dekoltu i powoli uwalnia swoje ciało z ciemnej materii sukienki. W dodatku ani przez chwilę nie przestawała patrzeć mu prosto w twarz, jakby chciała z niej coś wyczytać.
Nie wytrzymał, spuścił oczy.
– Aniela, ja… – próbował coś powiedzieć, ale na widok jej bosych stóp nieposłuszne struny głosowe za nic nie chciały wpaść już w rezonans. Przez chwilę odważył się spojrzeć wyżej, ocenił idealną symetrię szczupłych łydek, zgrabnych kolan i zaokrąglonych bioder. Klepsydra jej ciała pociągała go bardziej niż najnowocześniejszy zegar atomowy. Niewymierne wręcz piękno piersi przywodziło mu na myśl układ gwiazd podwójnych.
Zanim jednak zdążyła całkowicie pozbyć się ubrania, Mikołaj zdołał odzyskać kontrolę.
– Natychmiast wyjdź! To mój pokój, nie masz prawa tu przychodzić nieproszona!
Serce chłopaka pękało, gdy dziewczyna ze łzami w oczach w pośpiechu zbierała sukienkę z podłogi, ale mózg, najważniejszy przecież organ u mężczyzny, podpowiadał, że przecież tak trzeba. Gdyby zwlekał chwilę dłużej, jego uporządkowane życie mogłoby zapaść się, niczym jądro gwiazdy przekształcającej się w czarną dziurę.
Ledwo ucichły kroki na korytarzu, pomyślał, że kobiety są jak fraktale. Mają nietrywialną strukturę, opartą na nieskończonej złożoności, ale tworzą formy tak nieprawdopodobnie piękne, jak łodygi trawy, pustynne wydmy czy kryształy kwarcu.
O poranku Aniela niepewnym krokiem zmierzała do jadalni. Miała wątpliwości, czy pozostanie na noc w tym domu było dobrym pomysłem. Była niewyspana, nie miała się jak uczesać, nie czuła się dobrze we wczorajszych ciuchach, a nie wzięła nic do przebrania, ale najbardziej obawiała się, jak zachowa się Mikołaj po jej głupiej nocnej wizycie. „Co mi odbiło?” – pytała sama siebie.
Otworzyła drzwi. W pokoju zgromadzili się już wszyscy domownicy, zajadając z apetytem świąteczne śniadanie. Dokładniej mówiąc, prawie wszyscy. Brakowało najstarszego z chłopaków. Miejsce przy stole, normalnie przeznaczone dla Mikołaja, było puste. Nie było nawet nakrycia.
(c.d.n.)