Przypadkowy turysta

6 sierpnia 2004

Szacowany czas lektury: 22 min

Moja wyprawa w góry okazała się klapą. Najpierw zasiedziałem się w schronisku delektując się widokami i kubkiem gorącej czekolady. Później ruszyłem przed siebie schodząc z góry. Nie minęło, nie pamiętam już dokładnie, dwadzieścia minut, kiedy zerwała się śnieżyca. Przyśpieszyłem kroku naciągając kaptur na głowę i osłaniając oczy przed zacinającym śniegiem. Nie trzeba było długo czekać na efekt. Zgubiłem się zupełnie w leśnej gęstwinie. Szedłem a las stawał się coraz bardziej gęsty i gęsty. Kiedy zorientowałem się, że coś jest nie tak było już o wiele za późno. Zatrzymałem się przy ogromnym drzewie łapiąc oddech.

Pięknie, rzuciłem w przestrzeń, ale moje słowa zostały porwane przez wiatr i stłumione gęstym śniegiem. Zakląłem siarczyście, czego nie powstydziłby się najstarszy baca i ruszyłem przed siebie szukać wyjścia. Kiedy zaczynało się ściemniać przyszła pierwsza fala paniki. A co jeśli trafię na niedźwiedzia albo jakieś wilki? Zastanawiałem się w duchu. Czy tu są w ogóle jakieś wilki? Rozważałem te dylematy podczas szybkiego niemal karkołomnego marszu w dół. Że też zachciało mi się gór, kląłem samego siebie za swoją lekkomyślność. Nie wiem, co chciałem sobie udowodnić, może chciałem pokazać, że człowiek z miasta nie jest zupełnie do niczego wobec dzikiej przyrody. Że bez komórki i samochodu również potrafię przeżyć. Nie pamiętam, ale najprawdopodobniej była to najzwyklejsza głupota. Samotny i coraz bardziej zaniepokojony nie zatrzymywałem się nawet na chwilę. Nie pamiętam ile tak szedłem. Co rusz potykałem się o jakieś ukryte korzenie. Było mi coraz zimniej. Chociaż szczelnie się opatuliłem kurtką, wiatr niezrażony i wszechobecny wdzierał się pod moje ubranie. Dźwinie wygląda świat, kiedy stoi się czy biegnie samotnie przez las w ciemności pod wiatr i zacinający śnieg. Dziwny ten świat, dzisiaj przypominają się słowa piosenki. Muszę przyznać, że wtedy byłem po części zafascynowany i przerażony. Wiedziałem już wtedy, że nie mogę dopuścić do paniki. Panika nie wyprowadzi mnie z lasu, tłumaczyłem sobie w myślach. Nic nie pomoże bieganie na oślep i w kółko po lesie. Czasami przychodziła mi do głowy taka myśl, że być może robię z siebie idiotę a gdzieś tam za wzgórkiem znajdują się domy czy szlak. Ale kiedy puszczałem się biegiem w wybranym kierunku za wzgórze, napotykałem kolejne a potem kolejne i tak bez ustanku.

Czas mijał nieubłaganie a słońce już dawno zaszło, znikło gdzieś w czeluściach drzew. Spojrzałem na zegarek i omal włosy nie stanęły mi dęba, kiedy zobaczyłem, że jest już dziesiąta wieczorem. No to pięknie, kurwa, pięknie, zakląłem i znowu ruszyłem przed siebie. Jedno jest pewne, myślałem, nie mam się, co obawiać, że napotkam tu jakąś bandę rozszalałych pseudo kibiców czy innych oszołomów. Ludzi raczej nie miałem się, co spodziewać. To by był nagłówek w gazetach. Zgubił się w górach i został rozszarpany na strzępy przez grupę zwariowanych drwali. Próbowałem drwić żeby dodać sobie animuszu. Chociaż było już ciemno, śnieg sprawiał, że z ziemi biła jakaś niesamowita poświata. Sam nie wiem czy byłem z tego zadowolony czy nie. Ale już w wojsku, kiedy stałem na warcie przerażało mnie, że jestem taki widoczny przechadzając się pod latarniami, niemal wystawiony do obserwacji przez kogokolwiek. Kiedy tak szedłem nie napotykając żadnego śladu cywilizacji czułem się coraz bardziej irracjonalnie. Jakbym w jednej chwili przeniósł się do innego świata. Ten nie był zbyt przyjazny. Pomyślałem nawet, że jeśli wszystko skończy się dobrze to zawsze będę mógł iść w zaparte jak to postanowiłem wziąć się za bary z przyrodą. Może laski na to polecą. Ale to były tylko rozważania podczas morderczego niemal marszobiegu. W pewnym momencie drzewa skończyły się a ja beztroski jak ostatni osioł nie zatrzymałem się i w ostatniej chwili, kiedy pod nogą nie czułem już ziemi padłem w śnieg jak długi. Niewiele brakowało wtedy żebym zleciał, chyba aż do samej wioski. Leżąc w śniegu zauważyłem pode mną jakieś dwadzieścia metrów niżej jakiś dom. W oddali majaczyły już światła miasteczka. Pieprze miasteczko, pomyślałem ruszając w kierunku domu. Udało mi się obejść urwisko i w końcu popychany wiatrem zapukałem do drzwi. Dom nie był zbyt okazały, z ogromnych bali drewna jak mogłem się zorientować. Zapukałem ręką i po sekundzie, która wydawała mi się wiecznością drzwi otwarły się a ciemności, w których stałem zostały zalane ciepłym żółtym światłem z przedpokoju.

Drzwi otworzył mężczyzna. Starszy człowiek może gdzieś pod pięćdziesiątkę. Kiedy zobaczył mnie, natychmiast wciągnął do środka. Zamykając za sobą drzwi odetchnąłem z ulgą. Świszczący wiatr już nie zagłuszał moich myśli no i śnieg nie padał mi już na głowę. Rozebrałem się z grubej kurtki w przedpokoju i wszedłem zaproszony do izby. Była dość przestronna a w rogu stał ogromny gliniany piec. Odruchowo niemal ruszyłem w jego kierunku. Usiadłem na drewnianej podłodze wyciągając ręce w kierunku ognia.

- Bardzo panu dziękuję - wyrzuciłem z siebie z niekłamaną wdzięcznością.

Dziadek pokiwał ze zrozumieniem głową, zupełnie jakby, co dzień znajdował turystów idiotów zabłąkanych w lesie.

- Pan z miasta? - Zapytał przeciągając sylaby w góralskim akcencie. Tym razem ja przytaknąłem jakby to miało wszystko wyjaśnić. Jakbym przyznał się do winy. Tak jestem z miasta. Wysoki sądzie, na swoją obronę mogę powiedzieć, że dotychczasowy las, z jakim miałem do czynienia to kilkaset metrów kwadratowych parku miejskiego. Ale moja ironia nie była na miejscu. Chociaż mówiłem ją w myślach. Gospodarz okazał zrozumienie i krzyknął w głąb domu.

- Hanka! - a po chwili zjawiła się starsza kobieta z butelką jakiejś nalewki. Widać rozumieli się bez słów. Zastanawiałem się przez moment czy kobieta wyczuwała w intonacji jego głosu, czego od niej chce? Kobieta, o której marzy każdy mężczyzna. Krzyknąłbym Iwooona i natychmiast zjawiłaby się moja kobieta z butelką zmrożonego piwa. Innym razem Iwwwona, a tu zjawia się moja kobieta w seksownej bieliźnie. No cóż rozmarzyłem się za bardzo, ale w tym ciepłym pomieszczeniu musiałem dać upust swoim skołowanym nerwom.

W końcu zasiadłem z nimi do stołu. Okazało się, że nalewka miała, co najmniej czterdzieści procent. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, dodałem sobie w myślach przełykając mocny trunek. Boże jak on wtedy cudownie rozgrzewał mój przełyk i żołądek. Nic nie smakuje tak dobrze, kiedy przychodzi zbyt łatwo.

- Pan pewnie głodny? - zapytała moja gospodyni z troską w głosie i natychmiast, kiedy dziadek skinął z przyzwoleniem głową znikła gdzieś w innym pomieszczeniu. Widać dziadek tutaj władał niepodzielnie. Dobra staropolska rodzina, pomyślałem sobie, choć natychmiast skarciłem samego siebie. W końcu okazywali mi wiele łaski. Po kilku minutach na stole stała już miska z czymś parującym. Smakowało jak żurek. Wyśmienite. Dostałem do tego dwie pajdy chleba. Były naprawdę duże i grube. Myślę, że z tych dwóch kromek, można by przygotować kolację, dla co najmniej trzech osób. Jadłem przerywając tylko, kiedy gospodarz podnosił kieliszek. Wtedy dołączałem się do rytuału. Zaczęliśmy rozmawiać. Głównie ja z dziadkiem. Babcia przysłuchiwała się nam posłusznie. Nie każda kobieta wie, kiedy milczeć. Ech te góry, może powinienem się tam wyprowadzić.

W końcu dziadek zrobił się senny i zakończyliśmy biesiadę. Zniknął w swoim pokoju a mnie gospodyni zaprowadziła do pokoju, w którym pozwolili mi przenocować. Była to niezbyt duża izdebka, ale całkiem przytulna. Ten folklor, pomyślałem rozglądając się po pomieszczeniu. Zostałem poinstruowany, że gdybym chciał jeszcze przed snem wziąć gorącą kąpiel to drzwi obok jest łazienka. Kobiecina znikła zamykając za sobą drzwi. Spojrzałem przez okno. To niesamowite, że jeszcze, przed co najmniej dwoma godzinami patrzyłem na to wszystko zupełnie inaczej. A wtedy w tym pokoju, w bezpiecznym i ciepłym domu spojrzałem znowu jakoś inaczej. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, dotarły do mnie wtedy słowa tego przysłowia czy powiedzenia. Zdjąłem sweter i w spodniach z nagim torsem poszedłem zobaczyć łazienkę. Jak należało się spodziewać nie było bieżącej wody. Łazienka składała się w zasadzie z dużej przestronnej nawet drewnianej balii. Obok stało metalowe wiaderko, którym można było napełnić balię. Wodę podgrzać można było na piecyku stojącym na końcu łazienki. Stanąłem nieco zagubiony. Cholera, co robić. Moje rozmyślania zostały przerwane, kiedy drzwi otworzyły się i stanęła w nich dziewczyna.

- O przepraszam - wycofała się natychmiast, kiedy mnie zobaczyła.

- Nic nie szkodzi, proszę - zaprosiłem ją do środka. Weszła. Miała jakieś dwadzieścia lat. Młoda dziewczyna z miłą aparycją. Była może nieco zaokrąglona, ale mimo to dość ładna i skrzywdziłbym ją gdybym powiedział, że była gruba. Po prostu miała dość mocną budowę.

- To pan jest pewnie tym turystą, który się zgubił - mówiąc to miała dość zadowoloną minę. Widać bawiła ją moja niezdarność.

- Śmiało, proszę się pośmiać ze mnie, już zrobiłem dzisiaj z siebie idiotę - zachęciłem ją bez żadnego przekąsu. Mogłem wyjść z twarzą jedynie z poczuciem humoru.

- Przepraszam, już nie będę - uśmiechnęła się odsłaniając dwa równe rzędy białych jak śnieg zębów.

- Będzie się pan kąpał? - zapytała.

- Właśnie chciałem, ale nie bardzo wiem skąd wziąć wodę.

Odsłoniła kotarę pod ścianą za drzwiami i naszym oczom ukazała się spora beczka. Podszedłem do niej i zauważyłem, że jest wypełniona wodą. Uśmiechnąłem się w podziękowaniu. Zaczęliśmy podgrzewać wodę na piecyku. Trochę to trwało, ale dziewczyna postanowiła mi pomóc. Miałem już dwa wiadra wlane do balii. Gorąca woda przyjemnie parowała. Dolałem jedno zimnej wody i postawiłem jeszcze jedno wiaderko na piecu.

- Da pan sobie radę? - zapytała mnie zatroskana moją nieporadnością.

- Chyba nie mam innego wyjścia - rzuciłem uśmiechając się do niej.

- Ma pan.

- Tak? - byłem zaskoczony - a jakie?

- Może pan mnie poprosić o pomoc. Zmieszałem się nieco.

- Ale przecież - zrobiłem wymowną pauzę - będę musiał się rozebrać do naga.

- Nie wiedziałam, że jest pan taki wstydliwy - rzuciła uśmiechając się.

Dziękowałem bogu za czterdziestowatową żarówkę, która nie do końca rozświetlała mrok panujący w pomieszczeniu. Woda piszczała na piecu radośnie a ja stałem i głowę bym dał, że zrobiłem się czerwony.

- Tak w ogóle, mam na imię Arek.

- Ilona - rzuciła stojąc oparta o drzwi. Miała na sobie wełniany sweter i długą do kostek spódnicę. Zerkała na mnie tak jakoś dziwnie tymi swoimi dużymi okrągłymi jak gwiazdy oczami, że poczułem się podniecony tą propozycją.

- Więc jak - nie zakopywała gruszek w popiele.

- A rodzice?

- To moi dziadkowie, spokojnie już dawno zasnęli.

- W takim razie, jeśli jesteś taka miła to pomóż mi.

- Oczywiście, że jestem miła - powiedziała to takim głosem... Głębokim i przyprawiającym mnie o dreszczyk podniecenia. Zabrałem się za zdejmowanie spodni. Wciąż stała oparta o drzwi i obserwowała mnie. Zostałem już w samych slipkach, ale nie odwróciła głowy. Widziałem, że zerka na moje majtki a raczej na to, co kłębiło się pod nimi. Spojrzałem na nią.

- No śmiało, zaskocz mnie - znowu ten uśmiech. Ponaglała mnie do zdjęcia slipek. Sięgnąłem już dłońmi żeby je zdjąć, kiedy odezwała się.

- Albo wiesz, co?

- Co? - zapytałem trzymając już slipy w dłoniach gotowy do zdjęcia.

- Jeśli poczujesz się lepiej to ja zdejmę sweter.

Chrząknąłem tylko podniecony i miałem nadzieję, że nie widać moich wypieków na twarzy. Dziewczyna zaskakiwała mnie, co chwila. Czułem, że staje mi i nie mogłem nad tym zapanować. Zerknęła w tamtą stronę.

- Widzę, że chcesz - uśmiechnęła się.

Zdjęła z siebie sweter i rzuciła go na podłogę. Stała przede mną rozebrana do pasa. Od pasa w górę miała na sobie tylko stanik opinający duże jak na jej wiek piersi. Wpatrywałem się w nie jak zahipnotyzowany.

- Teraz lepiej? - zapytała, choć nie trzeba było słów. Zdjąłem slipy. Spojrzała na mnie, po czym prześlizgnęła się wzrokiem w dół. Patrzyła bezczelnie na mnie jak stoję nagi z porządnym wzwodem. Wiedziała, że to przez nią. Na jej twarzy malował się jakiś grymas. Była najwidoczniej podniecona.

- Teraz możesz wskoczyć do wody.

Zanurzyłem się ostrożnie w ciepłej wodzie. Zaczęła mnie polewać wodą z wiaderka. Trzeba jej przyznać, że miała do tego rękę. Woda nie była ani zbyt gorąca ani za zimna. Siedziałem chwilę a ona miotała się po pomieszczeniu przestawiając wiadra i zakrywając beczkę.

- Teraz może wstaniesz, namydlę cię.

Znowu byłem zaskoczony. Wstałem posłusznie a ona podeszła z mydłem. Zaczęła mnie namydlać. Od ramion w dół. Dotarła do nóg muskając tylko mojego członka, niby to przypadkiem. Ale doskonale wiedziała, że aż zaczął pulsować z podniecenia po tym nieoczekiwanym spotkaniu. Namydlała mnie powoli. Nie śpieszyła się wcale. Czułem jej palce jak ślizgają się po moim ciele. To było niezwykle intrygujące i podniecające. Zerkałem na jej kołyszące się piersi. Stanik wydawał się pękać w szwach. Wreszcie było mi tak przyjemnie, że przymknąłem oczy. Właśnie wtedy poczułem jej dłoń na swoim członku. Bez większych ceregieli i żadnego wstydu zaczęła go namydlać wodą. Jednak robiła to powoli. Ostrożnie jakby sama napawała się tą chwilą. Nie tak bardzo chyba jak ja. Czując jej dłoń jak przemyka się po nim aż do jąder i wraca omal nie straciłem równowagi. Nogi stały się jak z waty. Aż zamruczałem z rozkoszy. Wydawało mi się, że cała krew spływa ze mnie w to jedno miejsce. Prężyłem się dumny i zachwycony taką kąpielą. Dziewczyna wzięła kubek i nabierając wody zaczęła mnie nim polewać. Od samej góry tak, że woda zmywała ze mnie mydliny. Kiedy już stałem cały wypłukany poczułem jak palcami zdejmuje skórkę napletka. Po sekundzie już żołądź dumnie pulsowała odkryta i pobudzona do życia jej gorącym oddechem. Zamknąłem oczy znowu. Czułem jej gorący oddech jak zbliża się do mojego twardego członka a po chwili poczułem, że mnie liznęła. Zrobiła to ostrożnie jakby smakując mnie. Jednak widocznie smakowało jej, bo po chwili zanurzyła go całego w ustach. Zaczęła mnie pieścić w ten sposób a ja stałem w balii po kostki w ostygłej już wodzie. W jednej chwili pomyślałem o szalonym marszu przez las i strachu, przed oczami przesunęła mi się również para staruszków aż w końcu skupiłem się na Ilonie, która obciągała mi mrucząc z zadowolenia. Ściskała ręką moje jądra nie wypuszczając go z ust. To ssała mocno żeby po chwili lizać go całego i pieścić delikatnie. Zerknąłem w dół, ale zobaczyłem tylko czubek jej głowy i blond włosy rozrzucone na wszystkie strony. Czułem, że dochodzę, ale nie wiedziałem jak mam się zachować. Czy powinienem się spuścić w jej buzi czy może dać jej jakiś sygnał. Jednak było mi tak dobrze, że nie mogłem się na wiele zdobyć. Zacząłem mruczeć i prężyć się żeby dać jej do zrozumienia. Kiedy nie zareagowała i przyśpieszyła swoje pieszczoty wystrzeliłem spuszczając się w jej ustach. Bez najmniejszego gestu ssała mnie aż spiła ostatnią kroplę. W końcu wypuściła mnie i natychmiast usiadłem w balii wyczerpany i zaspokojony. Przetarła usta dłonią patrząc na mnie.

- Podobało ci się?

- Bardzo - nie mogłem znaleźć lepszych słów wdzięczności.

- To nie zamykaj pokoju. Kiedy to powiedziała wyszła podnosząc z podłogi swój sweter.

Zaskoczony zostałem sam. Wsłuchiwałem się w chwilę w skwierczące drewna w piecyku aż w końcu opłukałem się i wyszedłem z balii zawijając się dużym ręcznikiem. Wycierając się podszedłem do małego okienka. Śnieg za oknem wciąż sypał jakby się wściekł. Jednak ja byłem już bezpieczny i było mi ciepło. Wyszedłem do pokoju.

Pamiętając, że mam się nie zamykać zostawiłem drzwi niemal uchylone minimalnie. Położyłem się i zacząłem sobie przypominać to, co mnie spotkało. Nie mogłem w to wciąż uwierzyć. Ale wystarczyło zerknąć na mojego spokojnego członka leżącego na boku i niemal wycieńczonego żeby uwierzyć. Wokół panowała cisza i jedynie można było słuchać wyjącego hulającego wiatru za oknem. Robiłem się coraz bardziej senny. Pomyślałem, że zapomniała a może sam się przesłyszałem. Jednak popadałem w ten wspaniały błogostan, pół sen pół jawę. Wszystko zaczynało mi obojętnieć. Powoli odpływałem coraz dalej i dalej zatapiając się pod grubym ciepłym prześcieradłem. Powieki opadły mi zmęczone i w tym samym momencie ktoś wszedł.

- Halooo - szept dziewczyny wyrwał mnie z tego błogostanu sprowadzając na ziemię - czekałeś?

- Oczywiście - wychrypiałem zaspanym głosem.

Przetarłem oczy z niedowierzaniem. Do pokoju weszła jeszcze jedna osoba. Zerwałem się niemal na równe nogi siadając na łóżku.

- Spokojnie - odezwała się Ilona - to jest moja siostra Aldona.

Odetchnąłem z ulgą. Sam nie wiem, kogo się tak obawiałem, ale po prostu byłem zbity z tropu. Może jeszcze dobrze się nie obudziłem. Przetarłem oczy raz jeszcze. W pokoju nie paliło się światło i wszystko, co widziałem to tyle, na co pozwalało światło księżyca. Dopiero po chwili ktoś zapalił niewielką lampkę naftową. Nawet jej nie zauważyłem wcześniej. Ciemność ledwie rozpraszało światło z naftówki. Jednak na tyle żebym mógł zobaczyć moją nieco zaokrągloną Ilonę i jej szczupłą siostrę. Obydwie były w białych koszulach nocnych i boso.

- Cześć - Aldona wyciągnęła do mnie drobną dłoń.

- Witaj - przedstawiłem się jej.

- Opowiedziałam jej o naszej kąpieli i chciała cię poznać - rzuciła Ilona.

- Mam siedemnaście lat, nie przeszkadza ci to? - Odezwała się nieśmiało Aldona.

- W czym? - byłem ogłupiały i zaskoczony. Jednak jej starsza siostra pośpieszyła mi z pomocą.

- Ona jeszcze nie miała faceta, ale chce to zrobić.

- Ze mną? Przytaknęły obie.

Poczułem dłoń Ilony na mojej nodze. Głaskała mnie powoli jakby od niechcenia jednak systematycznie poruszała się wyżej wzdłuż uda. W końcu dotarła do majtek i zaczęła pieścić już bezceremonialnie.

- A ja? - zapytała jakby zagubiona siedemnastolatka. Wtedy Jej siostra skinęła jej żeby się przysunęła a kiedy to zrobiła coś jej powiedziała na ucho. Tamta zaśmiała się i dałbym głowę zaczerwieniła. Poznałem to po zawstydzonym spojrzeniu, jakie mi rzuciła. Jednak widocznie posłuchała wskazówki i zbliżyła się do mnie. Usiadła nade mną okrakiem i zadarła nocną koszulę odsłaniając zgrabne uda. Trzymając kłęby materiału w dłoni przesunęła się jeszcze do przodu aż widziałem wyraźnie jej włosy łonowe. Odwróciła się na chwilkę do siostry, tamta kiwnęła jej żeby nie rezygnowała. Wtedy Aldona przysunęła swoją cipkę pod moje usta. Ja, choć wielce zaskoczony posłusznie zacząłem ją pieścić. Czułem, że ma rozpalone uda. Jej norka była już bardzo mokra, kiedy ją polizałem pierwszy raz. Położyłem jedną dłoń na jej pośladku i zacząłem go ugniatać wpijając usta w jej miękką mokrą dziurkę. Ilona już wyjęła mi z majtek twardego członka i zaczęła go znowu obciągać. Złapałem ją za włosy i poruszałem jej głową. Młodsza siostra zaczęła już falować udami nad moją głową. Najwidoczniej dochodziła. Nie chciałem jej sprawić zawodu, więc zacząłem masować języczkiem na wszystkie strony. Ssałem jej wargi aż zapiszczała cichutko. Kiedy drażniłem jej łechtaczkę dziewczyna doszła. Opadła bezładnie na łóżku obok mnie. Ilona przerwała swoje pieszczoty.

Spojrzała na siostrę ze zrozumieniem. Potem na mnie.

- Jesteś dobry - uśmiechnęła się - to jej pierwsze lizanko w życiu.

- Cieszę się, że byłem pierwszy.

- A pewnie, założę się, że już dawno nie miałeś takiej dziewiczej cipki?

Przytaknąłem. Aldona już odzyskała siły i usiadła obok siostry.

- I jak ci się podoba? - zapytała Ilona pokazując mojego członka trzymanego w dłoni.

Dziewczyna nie odpowiedziała tylko przełknęła ślinę podniecona tym widokiem.

- Weź, śmiało - zachęcała ją do pieszczot.

Po chwili poczułem, że Ilona puszcza mojego twardego penisa i bierze go w dłoń jej młodsza siostra. Złapała mnie jakoś niepewnie i jakby nieporadnie. Jednak w tym wszystkim było coś niezwykle podniecającego. Właśnie ta jej nieporadność i czuwająca starsza siostra, która złapała dłoń młodszej i pokazała jak ma obciągnąć go żeby odsłonić żołądź. Przez chwilę dziewczyna bawiła się moim penisem jak jakąś maskotką i patrzyła na niego zachłannie.

- Mogę spróbować? - zapytała niewinnie odwracając się do mnie.

- Śmiało - wydusiłem z siebie podniecony.

Po sekundzie Aldona pochyliła głowę i zaczęła mnie lizać języczkiem. Robiła to naprawdę nieporadnie a Ilona udzielała jej instrukcji. Po chwili obydwie leżały przy moim ptaku i lizały go. Raz brała go Ilona pokazując siostrze jak powinna to robić. Później czułem, że trafia do budzi Aldony. Obciągały go wzajemnie to jedna to druga. Długo się w ten sposób zabawiały. W końcu udało mi się je namówić żeby zrzuciły z siebie swoje nocne koszule. Siedziały na łóżku zupełnie nagie. Aldona ze swoimi drobnymi piersiami i Ilona z ogromnymi cycuszkami. Obydwie miały sterczące sutki. Dotykałem ich na przemian. Łapałem również pierś Ilony i dotykałem jej sutkiem o sutek jej siostry. Dziewczyny wydawały się dobrze przy tym bawić. Nawet przez moment zaczęły się pieścić wzajemnie. Leżałem patrząc jak głaszczą swoje cipki jedna drugiej. Myślałem, że oszaleję z radości i podniecenia.

- Wiesz nie obraź się - powiedziała Aldona do swojej siostry - ale on robi to lepiej.

Ale Ilona nie wydawała na zagniewaną. Uśmiechnęła się widząc moją konsternację na twarzy.

- Dotychczas tylko ja lizałam jej szparkę - uśmiechnęła się do mnie puszczając oko.

- Ale teraz już wystarczy - wyszeptała Ilona - zostawiam was i bawcie się dobrze.

Ilona wyszła zamykając po cichu za sobą drzwi. Spojrzałem na siedzącą w tyle łóżka Aldonę. Wydawała się onieśmielona brakiem siostry i zerkała na mnie z niepewnym uśmiechem. Złapałem ją za rękę i przyciągnąłem do siebie.

- Chodź skarbie, mamy jeszcze parę godzin do świtu - rzuciłem do niej a ona z radością przylgnęła do mnie zupełnie naga. Po chwili nasze ciała splotły się w jedno a Aldona krzyk tłumiła przygryzaniem wargi. Wszedłem w nią.

Ten tekst odnotował 38,213 odsłon

Jak Ci się podobało?

Średnia: 9.03/10 (21 głosy oddane)

Pobierz w formie ebooka

Komentarze (3)

0
0
Ciekawie napisane, bez wulgaryzmów.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Dobre, tez tak chce🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
-1
Dziewczyna 20lat przypuszczalnie rodzice 20lat jak ją zmajstrowali, a dziadek ma 50 lat? To dmuchnął babkę jak miał 10 lat?
Zgadzasz się z tym komentarzem?

Dodaj komentarz

Zaloguj się

Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.