Sylwia (I)
29 kwietnia 2009
Szacowany czas lektury: 11 min
Największą popularnością cieszyła się w miasteczku pani Sylwia. Zawsze nienagannie ubrana; w kapeluszu, spódniczce i szpilkach. Wprawnym obserwatorom było wiadome, że pani Sylwia nosi zawsze pończoszki, a pod spódniczkę zakłada białą haleczkę. Sylwia mieszkała nieopodal rynku w willi z ogrodem.
Historia Sylwii była bardzo dziwna i tajemnicza. Wychował ją wujek Albert, który zresztą do dzisiaj przyjeżdża do miasteczka raz na kilka miesięcy i zamyka się z Sylwią w sypialni na drugim piętrze. Rucha ją regularnie, tak jak ruchał regularnie od lat.
Mężem Sylwii jest Apard, kuzyn Alberta. Apard dużo podróżuje i często nie ma go w domu. Apard ma syna z pierwszego małżeństwa, osiemnastoletniego Romcia, któremu zostawia Sylwię w opiece. Romcio za całkowitym przyzwoleniem i aprobatą ojca rucha regularnie Sylwię. Jej obowiązkiem zresztą jest być grzeczną i regularnie się oddawać. Sylwia jest mimo wszystko osobą nieśmiałą i łatwo się peszy. Łatwo się też podnieca. Jest ciaśniutka i gorąca. Nic więc dziwnego, że każdy chciałby ją poruchać, chociaż przez chwilkę. Wielu już zresztą rżnęło Sylwię w takich lub innych okolicznościach.
Tak więc cała trójka szczęśliwie rypała Sylwię, która przy swojej nieśmiałości bardzo lubiła być ruchana, tak w cipkę jak i w buzię. Wszyscy panowie oczywiście najbardziej lubili spuszczać się w gorącą i ciasną cipkę Sylwii. Musieli oczywiście uważać, by przypadkiem nie zapłodnić naszej bohaterki.
- Aniu - powiedział któregoś dnia Apard - muszę wyjechać na miesiąc. Zostawiam cię pod całkowitą opieką Romcia. Masz mu być posłuszna i robić to co on ci powie.
- Dobrze... - wyszeptało cudowne stworzenie - będę grzeczna. Warto nadmienić, że raz w tygodniu, w sobotę, Sylwia kładła się na łóżku w sypialni na dole pomiędzy mężem i przybranym synem. Zawsze nienagannie w czarnych albo ciemnobrązowych nylonach i białej haleczce. Panowie rozmawiali sobie wtedy, obmacując ją i pieszcząc. Sylwia leżała cichutko i udawała że śpi. Krępowała się ich obojga w jednym łóżku. Kiedyś przewiązywali jej oczy pończochą, teraz leżała sobie po prostu pomiędzy nimi mokra i gorąca.
- Tato - rzekł Romcio - chciałbym mamę oddać mojemu koledze...
- Jakiemu koledze? - zapytał ojciec podciągając jej haleczkę i obmacując mokre spojenie.
- Dużemu Jankowi...- szepnął podniecony Romcio - tak na trochę...on bardzo chce...
- Lubisz się przyglądać jak mamę inni ruchają, co? - podciągnął jej halkę aż pod piersi.
- Tak, bardzo... lubię mamę trzymać tak mocno jak inni spuszczają się do środka... - Romcio gładził uda opięte szorstkimi czarnymi nylonami podpiętymi do białych pasków. Sylwia oblała się rumieńcem wstydu i podniecenia.
- Sylwia pracowała kilka dni w sklepie u ojca Dużego - ciągnął Apard - ale zgwałcili ją kilka razy na zapleczu.
- Zgwałcili...- powtórzył Romcio przyglądając się jak Apard obmacuje Sylwię.
- Zgwałcili cię kilka razy, prawda?
- Tak... gwałcili mnie w trójkę... na starej kanapie... - wyszeptała nie otwierając oczu. Apard zarzucił jej halkę na głowę i ścisnął mocno piersi.
- Spuszczali ci się do buzi? - spytał Apard.
- Tak... - szeptała Sylwia - Zrobiłam manko, zabrali mnie na zaplecze i zgwałcili w trójkę.
- Tak, w trójkę...dwóch mnie trzymało a trzeci gwałcił, i tak na zmianę... Jeden nie zdążył i spuścił mi się do środka...
Romcio pocierał twardym penisem o szorstki nylon pończoch.
- A w jakich pończoszkach mamę gwałcili? - wysapał Romcio.
- W tych ciemnobrązowych ze szwem, które dostałam od twojego kolegi Dyzia...
- Powiedz to Dyziowi to się ucieszy - rzucił Apard - No i co, spuszczali ci się do środka?
- Nie...- szepnęła - spuszczali mi się do buzi i na piersi.
- A kto jeszcze był oprócz Starego Dady i Dużego?
- Nie wiem...- odparła - zasłonili mi oczy spódnicą...ten trzeci trzymał mnie za włosy i gwałcił w usta...poznałabym go po smaku spermy...
- Ja bym chciał, żeby mama założyła dzisiaj te ciemnobrązowe od Dyzia...ja chcę mamę oddać mojemu koledze dzisiaj wieczorem...
- Och...- jęknęła cichutko - ja się wstydzę...
- Nie wstydź się - rzekł do niej mocno już podniecony Apard - bądź grzeczna dla kolegi Romcia. Duży cię lubi przecież...- to mówiąc wszedł na żonę i wepchnął twardy wał w jej mokrą, gorącą szparkę.
- Tak... - jęknęła cichutko. Zaczął ją rżnąć silnymi pchnięciami. Romcio trzymał ją za włosy i pierś czując jak wibruje pod ojcem.
- Jak nie będziesz grzeczna - sapał Apard - to Romcio odda cię porucznikowi, który tylko czeka by zamknąć w areszcie.
- Och nie... nie - pojękiwała i piszczała - ja się wstydzę...
- Jak będzie niegrzeczna to zwiążcie ją i oddajcie porucznikowi, tak... - sapał Apard - albo zawołajcie dzielnicowego. On już będzie wiedział co zrobić z Sylwią. Rżnął ją przy tym z całej siły a ona orgazmowała pojękując. Romcio szarpał ją za włosy i za pończochy, aż poleciały oczka.
- Pokaż jak cię gwałcili na zapleczu, pokaż... - stękał a ona podciągnęła kolanka pod brodę i rozłożyła ręce. Apard rżnął jak dziki.
- Tak!.. tak! - szeptała - róbcie co chcecie!.. tak..! Sylwią szarpały spazmy orgazmu. Apard wyskoczył, a Sylwia posłusznie nadstawiła ust. Spuszczał się długo i obficie przyglądając się jak resztki spermy wyciekają z jej ust.
- Dołóż jej - opadł obok na plecach i zapalił papierosa.
- Nie... nie - szeptał podniecony Romcio - ja poczekam do wieczora. Duży powiedział, że ma kolegę... mieszka pod lasem w starej willi. Zabierzemy tam mamę...
- Jaki kolega? - zainteresował się przelotnie Apard.
- Nie wiem jeszcze... Pan Zazybar...
- Pan Zazybar... - powtórzył Apard - opowiesz mi później...
Wstał, zgasił papierosa i wyszedł do łazienki.
- Mamo - szepnął do Sylwii - niech mama się przebierze i przyjdzie do mnie do sypialni o ósmej...
- Dobrze... - wyszeptała.
***
- Czy wiesz co się robi z niegrzecznymi mamusiami? - zapytał mnie ojciec, przyciskając do siebie moją macochę i opiekunkę Sylwię.
- Trzeba mamę oddać panu porucznikowi...
- Nie od razu tak radykalnie - uśmiechnął się Paweł - Pochyl się - rzucił do Sylwii. Pochyliła się grzecznie, opierając się o schody przy których staliśmy. Paweł obnażył jej pupę, podciągając spódniczkę. Ściągnął jej cieliste rajstopy na pół uda i czarne majteczki z pupy. Trzasnął ją lekko w pośladek.
- No, spróbuj sobie - klepnąłem Sylwię w pupę i zacząłem gładzić po obnażonych udach i szorstkim nylonie rajstop.
- To jakieś nowe rajstopy? - zdziwiłem się.
- Tak - odparł - dostała kilka par od porucznika, przyjechał z Paryża.
- Nic o tym nie wiem - coraz bardziej podniecony ściskałem uda i rajstopy. Przypomniały mi się początki, gdy przychodziłem do Sylwii do łóżka i kładłem się na niej. Zgodnie z poleceniami, czekała na mnie w rajstopach. Pomagała mi wtedy ręką i zaraz spuszczałem się między uda, Ojciec kazał jej zakładać rajstopy, ażebym jej przypadkiem nie zapłodnił. Najbardziej lubiłem te szorstkie, nylonowe, w stylu pończoch z lat 50-tych, takie jakie miała teraz na sobie.
- Sylwia nic ci nie mówiła? - zdziwił się.
- Nie, nic...- przypomniał mi się dzień w którym po raz pierwszy spuściłem się Sylwii do środka. Po prostu ją wyruchałem, jak nazywali to koledzy. Właściwie zgwałciłem. Od tego dnia Sylwia była nasza wspólna. Poskarżyłem się ojcu, że mam już dosyć. Inni ją ruchają, a ja tylko do buzi albo na rajstopy.
- No to weź ją - powiedział mi wtedy i określił dzień - weź ją nagle, zgwałć ją, a jak będzie się opierać to ją zwiąż albo mnie zawołaj - Sylwia nie bardzo się opierała. Zgwałciłem ją w minutę. Ojciec przyglądał się zza parawanu.
- Sylwio - zwrócił się do niej, ciągle wypiętej i obnażonej - miałaś wszystko meldować Ryśkowi do jego ewidencji - co teraz z tobą zrobimy...
- Bardzo lubię się przyglądać jak inni panowie gwałcą Sylwię - szepnąłem do Pawła - lubię podglądać jak spuszczają się jej do środka...
- Oh... - jęknęła Sylwia.
- Cicho - upomniał ją ojciec - dobra myśl.
- Ale najpierw niech przyjdzie do mnie, o ósmej - rzuciłem podniecony - w tych właśnie rajstopkach, w białej haleczce i staniczku, bez majtek i w czarnych szpilkach - przypomniał mi się strój w jakim widziałem Sylwię jak złapał ją pan Perwo i obmacywał w piwnicy. Związał ją, potem bawił się nią pół godziny, oblewając jej uda i pończochy spermą. Perwo uwielbiał Sylwię w bieliźnie.
- Słyszałaś? - rzucił Paweł.
- Tak... - odparła - ale ja...
- Cicho - Paweł ścisnął ją za mokrą już cipkę - potem oddamy cię... - zastanowił się chwilę.
- Pan Perwo chciałby pożyczyć od nas Sylwię na kilka godzin... poza tym chłopcy z Zarzecza...
- Oh nie - jęknęła Sylwia - ja się wstydzę. Zrobię wszystko co chcecie, będę grzeczna i posłuszna - Ojciec trzasnął ją w pupę otwartą dłonią, potem drugi i trzeci. Dziewczę jęknęło.
- Zrób z nią porządek i wymyśl coś - rzucił odchodząc - Będę z powrotem po dziesiątej.
Dochodziła siódma wieczorem. Na dworze było jasno i ciepło.
- Idź do siebie - naciągnąłem jej rajstopy na pupę - I niech mama przyjdzie tak jak powiedziałem. Proszę przynieść te rajstopy - zakończyłem oficjalnie.
***
Siedziałem przy biurku gdy zapukała dziesięć minut po ósmej. Weszła, tak jak jej kazałem, w białej haleczce z paczką w dłoni.
- Spóźniłaś się - wstałem i podszedłem do niej. Stanęła ze spuszczoną głową, posłuszna. Wziąłem od niej kilka paczek rajstop, które przyniosła.
- Przepraszam... - wyjąkała - ubierałam się... dla ciebie...
- Dlaczego nic mi nie mówiłaś, że porucznik dał ci rajstopki w prezencie?
- Zapomniałam...- chciała się przytulić, ale wykręciłem jej rękę i pchnąłem w stronę łóżka - rozbieraj się. Posłusznie zdjęła haleczkę i staniczek, potem szpilki...
Gdy chciała zdjąć rajstopy przytrzymałem ją.
- Lubisz mnie w rajstopkach, prawda...- przypomniała mi się znowu, jak obmacywałem ją gwałtownie w pierwszych dniach i jak spuszczałem się między jej rozchylone uda.
- Ile razy brał cię porucznik za te rajstopki? - położyłem ją na łóżku i usiadłem obok.
- Raz, tylko raz... - szepnęła - ja się wstydzę tak opowiadać... nie pytaj mnie...
- Chcę żebyś została zgwałcona. Pójdziesz w jedno miejsce i tam cię napadną i zgwałcą.
- Och nie, proszę, nie - szeptała - ja zrobię wszystko co chcesz, ale nie oddawaj mnie... Zwiąż mnie i zbij mnie, będę posłuszna i zrobię wszystko, zawsze.. - szeptała.
***
Stanęła pomiędzy nimi, grzecznie, ze spuszczoną głową. Siedzieli na krzesłach przy stole, dopijając kawę i podgryzając kruche ciasteczka. Sylwia stała grzeczna, gotowa w czarnej spódnicy i szpilkach. Apard wsunął jej dłoń pod spódnice i gładził delikatnie uda opięte szorstkim ciemnym nylonem. Uniósł spódnicę do góry obnażając w całości uda i pupę opiętą białymi majteczkami.
- Kochanie - szepnął do Sylwii - pończoszka ci się odpięła - to mówiąc zręcznie odpiął jeden z białych pasków przytrzymujących podpięte pończochy.
- Przepraszam, nie zauważyłam - chciała ją sobie poprawić, ale Apard wykręcił jej ręce do tyłu i mrugnął na kolegę.
- Kochanie, jak będziesz grzeczna dla Pana Józia, to on nic nie powie ojcu i nie zabiorą cię na komendę.
- Dziękuję - dygnęła w kierunku podnieconego i ośmielonego kolegi, który coraz bardziej i głębiej obmacywał Sylwie.
- Tylko dlaczego nie zdjęłaś majteczek, powinnaś za to dostać w pupę - wyciągnął z szuflady parę czarnych pończoch - wkropisz jej w pupę?- zapytał czy też stwierdził Apard ściągając jej białe majteczki z pośladków.
- Sylwia lubi być ruchana - wstał i jedną z pończoch zasłonił jej oczy przewiązując ją wokół głowy. Rozpiął jej bluzkę ukazując piersi opięte białym koronkowym staniczkiem. Obydwaj obmacywali ją przez chwilę, przyglądając się jak podpina obluzowaną pończoszkę.
- Widziałem jak ojciec i pan Dzielnicowy razem Panią...- zaciął się podniecony, ściskając bujny trójkącik owłosienia - ojciec mówił że Pani jest ciaśniutka, ale bardzo mokra..- Sylwia stała onieśmielona i zawstydzona.
- Będziesz grzeczna dla Józia, prawda... Józio ciebie później zabierze i pokaże koledze.
- Och.. ja się wstydzę.. ja.. ja będę grzeczna dla Pana Józia, ale ja się wstydzę tak do obcego kolegi...
- Nie wstydź się...to jest nasz starszy kolega...on już widział jak byłaś gwałcona w piwnicy przez chłopaków - Apard podniecał się coraz bardziej - wstał i poprowadził Sylwie na środek salonu - połóż się i pokaż nam jak Pan porucznik cię ruchał. I pamiętaj bądź grzeczna dla Józia, bo oddam cię żołnierzom...
- Och nie, jęknęła, proszę... - położyła się na białym włochatym dywanie i podciągnęła kolana pod brodę, wypinając ciepły mokry, słodki srom. Usiedli obok niej... - Pan Porucznik najbardziej mnie właśnie lubi tak...to mówiąc rozwarła lekko kolana. Drżący Józio rozpiął rozporek i klęknął przed nią wywalając nabrzmiałą pałę na wierzch. Apard pocałował ją w usta, gładząc uda opięte szorstkimi nylonami.
- Oddaj się teraz ładnie Józiowi - szepnął jej do ucha - lubię jak cię ruchają...Józio zabierze cię zaraz do jednego Pana... naszego kolegi, Pana Jarosława...nie bój się ja też będę, tylko będę udawał że mnie nie ma a oni...
- Ja się wstydzę...ja się boję do obcego...jaki kolega, Pan.. - Józio zwalił się na nią i wbił mocno w jej nabrzmiałą ciasną cipkę. Apard całował Sylwie w usta czując jak tamtym szarpią skurcze przedorgazmowe. Powstrzymał go ruchem dłoni.
- Jeszcze nie teraz, poczekaj na Pana Jarosława.. - Józio z trudem się powstrzymał by nie wybuchnąć w tak słodkiej cipce.
brak komentarzy