Przygoda Rekii
7 września 2015
Szacowany czas lektury: 9 min
Początkująca awanturniczka Rekia postanawia pomóc mieszkańcom pewnej wioski.
Rekia szła polną drogą. Minęły już dwa tygodnie od opuszczenia rodzinnej wioski. Zawsze chciała podróżować, zwiedzać świat i pomagać ludziom, tak jak jej rodzice. Oni kiedyś też byli awanturnikami. Ale chociaż Rekia po kryjomu zawsze ćwiczyła mieczem ojca, to słyszała od rodziców, że jej przeznaczeniem jest życie w wiosce. Miała tego dość. Długo się szykowała i pewnego wieczora zabrała zbroję matki i miecz taty, trochę jedzenia i wyruszyła w podróż. Marzyła o wielkich przygodach, walce z potworami i pomaganiu innym.
Miała dwadzieścia lat, długie, rude włosy, który połyskiwały w słońcu. Czerwone, metalowe elementy pancerza odbijały słońce. Rekia była zmęczona. Od dwóch tygodni niewiele zjadła, a nie udało jej się osiągnąć niczego bohaterskiego. Wędrowała przez drogi i lasy. Jedynie z czym walczyła to zwierzęta, na które polowała, żeby coś zjeść. Miała już dość i myślała, czy nie powinna wrócić do domu. I wtedy dotarła do tej wioski.
Wioska Niube położona była przy opuszczonych już szlakach i Rekia trafiła do niej tylko przypadkiem. Gdy weszła, zdziwiło ją, że wokół jest cicho i pusto. Domy były pozamykane, nikt nie wychodził jej na spotkanie. Ale czuła, że tu są ludzie, że patrzą na nią przez okna. Czy się bali? Kiedy dotarła na środek wioski, zauważyła gospodę. Weszła więc do środka. Drzwi były otwarte, ale w środku było też cicho. Podeszła do szynku.
- Czy ktoś tu jest? – spytała. – Chciałabym kupić coś do jedzenia.
Z za drzwi wyszła stara kobieta, na której twarzy widać było strach.
- Proszę... - mówiła. – Już nic nie mamy...
- Jak to?
- Zabraliście nam wszystko...
- My? Ale ja jestem sama.
- Panienka nie jest z tych zbójców, co tu byli?
- Nie! Jestem tylko samotną wędrowniczką. Nic nikomu nie chcę złego zrobić.
- O jak dobrze – kobieta uśmiechnęła się i podeszła. – Przepraszam, ale żyjemy w strachu. Kilka dni temu w ruinach zamku, niedaleko stąd zamieszkała banda zbójców. Zabrali nam wszystkie pieniądze i jedzenie, a oprócz tego...
- Co?
- Dziewczęta z wioski...
- Łotry – Rekia zacisnęła pięść. – Pomogę wam! - rzuciła bez namysłu. Oto nadchodziła sposobność dokonania czegoś prawdziwie bohaterskiego.
- Ale panienko...
- Spokojnie, jestem wojowniczką. Paru zbójców to dla mnie żaden kłopot! Gdzie jest ten zamek?
Widziała już w oddali baszty zrujnowanego zamku. Z tego, co mówili wieśniacy, zbójców było tylko kilku. Powinna dać sobie z nimi radę, jeżeli uda jej się ich zaskoczyć i po kolei eliminować. Postanowiła poczekać do wieczora, podkraść się do ruin po cichu i zająć się jednym po drugim. Wiedziała, że nie ma szans ze wszystkimi na raz, ale nie miała zamiaru tak walczyć. Odczekała w ukryciu, a kiedy słońce ukryło się za chmurami, wślizgnęła się w mury zrujnowanego zamku. Zobaczyła pierwszego ze zbójców, śpiącego pod bramą, z halabardą u boku - zapewne wartownika, który nie spodziewał się żadnego zagrożenia. Uśmiechnęła się, podeszła do niego i bez słowa przycisnęła dłoń do jego ust, żeby w tej samej chwili przejechać mieczem po gardle. Krew splamiła jej dłoń, ale zbój padł martwy. Wytarła rękę i ostrze miecza o ciuchy trupa i zostawiła go pod murem, żeby wyglądał jakby siedział tam i spał.
Ruszyła dalej, zastanawiając się, gdzie ukryto porwane dziewczyny. Widziała światło palące się w jednej z wież. Postanowiła więc to sprawdzić. Cicho jak kot dotarła do wieży, przy wejściu do której stał uzbrojony w dzidę zbój. Rekia podeszła do niego od tyłu i nagle z całej siły wbiła miecz w jego plecy, tak że ostrze wyszło tam, gdzie powinno być serce. Zbój zabulgotał, i osunął się na jej ostrze, martwy. Zachwiała się, bo ciężar mało jej nie przewrócił. Odepchnęła ciało i ruszyła po schodach na górę. Słyszała dobiegające stamtąd jęki kobiet. Zadowolona z łatwych sukcesów i pewna siebie, wpadła do środka, z mieczem ciągle ze śladami krwi na ostrzu. Zatrzymała się. W sali, na podłodze siedziało kilka dziewcząt. Większość była naga, ale część miała na sobie dość frywolne, niewiele ukrywające stroje. Na środku, na tronie siedziała młoda kobieta o ciemnych włosach, ubrana w obcisły, fioletowy komplet, przypominający strój sado-maso. W reku trzymała bat. Jej wysokie buty lizały cztery klęczące dziewczyny. Rekia dostrzegła, że przy ścianie komnaty było łóżko, na którym siedział zbój. Między jego nogami klęczała inna dziewczyna.
Na widok Rekii ciemnowłosa uśmiechnęła się. Kopnięciem odsunęła od siebie dziewczyny i wstała, patrząc na przybyłą.
- O, widzę, że nowa ofiara sama przyszła... No, na co czekasz, rozbieraj się...
- Tyyy.... – Rekia nie czekała, rzuciła się w jej stronę z mieczem, tnąc z furią powietrze. Kobieta jednak bez trudu uniknęła jej ciosu, który spadł na drewniany tron. Miecz wbił się głęboko w drewno. Zanim Rekia zdążyła go wyciągnąć, usłyszała świst. Bicz owinął się wokół jej ręki, pociągając ją do tyłu i na ziemię. Widziała jeszcze oddalającą się rękojeść wbitego w tron miecza.
- Brać ją! – krzyknęła kobieta i nagle wszystkie dziewczyny dookoła rzuciły się na Rekię. Ich ręce zacisnęły się na jej kończynach, rozrywały ciuchy i chwytając mocno. Wojowniczka szarpała się, ale nie mogła z nimi walczyć, było ich za wiele, atak nadchodził ze wszystkich stron. Czyjeś palce wślizgnęły się między jej nogi, inne dłonie zamknęły się na piersiach. Czuła przesuwające się po niej języki. Ktoś, nie widziała już nawet dobrze kto, pocałował ją, sprawiając, że nie mogła krzyczeć.
Po chwili została ustawiona na kolanach. Jej strój był cały w strzępach, a elementy pancerza leżały porozrzucane na ziemi. Ciemnowłosa kobieta podeszła do niej.
- Gotowa na dołączenie do mojego haremu? – spytała.
- Ty zboczona suko... co im zrobiłaś?
- To, co zaraz zrobię z tobą...
- Nigdy... - Rekia szarpnęła się mocno, ale niewolnice kobiety nie pozwalały jej na najmniejszy nawet ruch.
- Czas się przekonać... Achim, chodź tu!
Po tych słowach podszedł do nich zbój. Jedna z dziewcząt wzięła w ręce jego członka i zaczęła go masować, aż stał się sztywny. Wisiał na wysokości twarzy Rekii. Dziewczyna patrzyła na naprężoną, sztywną męskość wycelowaną w nią.
- Bierz go do buzi.
- Nie ma mowhmmmm!!! – Rekia chciała odpowiedzieć, ale w tej samej chwili mężczyzna złapał wojowniczkę za głowę i zanurzył swojego penisa w jej ustach. Dziewczyna szarpała się i krztusiła. W tym samym czasie trzymające ją dziewczyny lizały jej kark, masowały piersi, a ich palce delikatnie muskały łono. Było tego za dużo, nawet dla niej. Słyszała śmiech tamtej kobiety, kiedy głowa Rekii poruszała się rytmicznie do przodu i do tyłu. Jej czerwone usta owinięte były wokół członka, jądra zbója ocierały się o twarz. Czyjeś palce boleśnie szczypały nabrzmiałe sutki wojowniczki, podczas gdy inne dłonie masowały brzuszek, uda, pośladki. Ciepły język lizał kark. Któraś z kobiet całowała ją w ucho, inna pokrywała pocałunkami plecy.
- Ghmmm!! Mhhmmm!!! – wielki członek kneblował ją. Nie mogła jednak powstrzymać tego, że czuła się coraz lepiej. Intensywne pieszczoty kobiet rozpalały jej ciało, podniecając schwytaną wojowniczkę. Rekia przeklinała własną słabość, czuła gromadzącą się między nogami wilgoć, ciepło rozbudzone we wnętrzu ciała, dziwną przyjemność, rozchodzącą się od stóp do głowy. Dłonie rytmicznie masowały i ugniatały duże, pełne piersi, a palce zaciskały się mocno na jej twardych jak diamenty sutkach. Palce coraz głębiej zanurzały się w mokrej kobiecości Rekii, a kiedy dotknęły też jej guziczka rozkoszy, Rekia poczuła, że nie ma już sił walczyć.
Wydała z siebie pełen rozkoszy okrzyk dokładnie w tej chwili, w której mężczyzna przed nią jęknął i wystrzelił nasienie, prosto w jej twarz. Strumień gęstego, ciepłego płynu okrył policzki, wargi, nos, powieki, oczy, spływał po brodzie. Rekia jęczała z rozkoszy. Czuła, jak palce wędrują po twarzy, jak czyjeś usta zlizują nasienie z jej warg, żeby zaraz potem połączyć się z nimi w długim, namiętnym pocałunku. Nikt już nie trzymał, ręce Rekii same owinęły się wokół jednej z kobiet, z którą połączyła się w uścisku. Czuła się tak dobrze, że zupełnie zapomniała, co się stało, po co tu przyszła i jak się tu znalazła. Język kobiety odkrywał jej usta, a ona odwdzięczała się tym samym. Kolano tamtej poruszało się między nogami Rekii, sprawiając, że wojowniczka znowu czuła nadchodząca rozkosz.
Nie doczekała jej jednak, bo w tej samej chwili ktoś złapał ją za rude włosy i szarpnął do tyłu. Rekia opadła na ziemię, oddychając głęboko, a nad nią stała kobieta o ciemnych włosach. Głośny świst znowu wypełnił pomieszczenie, gdy trzymana przez tamtą szpicruta spadła na tyłek Rekii, zostawiając na nim czerwony ślad. Dziewczyny odsunęły się od niej. Wojowniczka klęczała na zimnej, kamiennej podłodze, zaciskając zęby, kiedy kolejne razy znaczyły czerwonymi śladami jej okrągłe, jędrne pośladki. Spadał na nią cały deszcz ciosów. Co gorsza, Rekia czuła, że mimowolnie ją to podnieca, że znowu zaczyna robić się wilgotna. Nie liczyła nawet, ile ich spadło, zanim skończyły się. Kobieta podeszła do niej bliżej i podsunęła jej pod twarz swój wysoki obcas.
- Liż! Pokaż, że jesteś moją niewolnicą. Teraz i zawsze!
Rekia posłusznie wysunęła język, który dotknął lśniącej, czarnej skóry. Pocałowała czubek buta, stopniowo posuwając się coraz wyżej, czując na skórze buta ślady śliny pozostałych niewolnic. Gdy podniosła wzrok, zobaczyła, jak kobieta sięga po wiszącą u jej pasa błyszczącą, złotą obrożę i otwiera ją, żeby założyć ją swojej niewolnicy. Przypomniała sobie, że widziała takie u tamtych dziewczyn. Wszystkie emanowały jakąś energią, pewnie magiczną.
- Czas na ciebie – powiedziała kobieta, pochylając się nad Rekią. – Dołącz do nich i zostań kolejną z moich niewolnic.
Wiedząc, że drugiej szansy nie będzie miała, Rekia wytężyła wszystkie siły i zerwała się do góry, wyrywając z pasa kobiety sztylet, który tam wisiał. Wyciągnęła go z pochwy w powietrzu i z okrzykiem rzuciła się na tamtą. Obie padły na ziemię, ale kobieta nie poruszała się już. Ostrze sztyletu trzymanego w obu rękach Rekii wbiło się w jej serce. Wokół martwego ciała powiększała się kałuża krwi.
- Uważaj! – Rekia usłyszała dziewczęcy krzyk i zaraz zeskoczyła z ciała martwej kobiety, na które spadło uderzenie zbója. Jego druga ręka zdążyła jednak sięgnąć ku wojowniczce i zacisnęła się na jej ramieniu. Był to mocny uchwyt, którego osłabiona Rekia nie była w stanie zerwać. Zbój przyciągnął ją do siebie. Jego dłoń zacisnęła się na jej nadgarstku i sztylet opadł na ziemię.
- Suko! – wychrypiał, patrząc na nią z nienawiścią. – Zapłacisz za to, co zrobiłaś mojej pani!
Rekia krzyknęła, kiedy wszedł w nią, jego wielki penis bez trudu rozchylił jej wargi sromowe i wcisnął się do środka.
- Ahhhh!!!! – głośny jęk Rekii wypełnił salę. Czuła, jak coś pęka w środku. Mężczyzna nie zwalniał, podniecony odebraniem jej dziewictwa. Aż nagle zachrypł. Jego uchwyt osbałb, a z ust wystrzelił strumień krwi. Padł na ziemię, do tyłu, a Rekia w ostatniej chwili uratowała się przed upadkiem. Za martwym zbójem stała jedna z dziewczyn, trzymając sztylet. Wojowniczka dostrzegła, że tamta nie ma szyi obroży. Pozostałe też nie.
- Dzięki – powiedziała, podnosząc się. – Przyszłam was uratować, wysłali mnie ludzie z wioski...
Siedzące do tej pory niepewnie na ziemi dziewczyny zaczęły krzyczeć z radości. Rekia popatrzyła na martwe ciała. Widziała też strużkę krwi po wewnętrznej stronie swoich ud. Drogo zapłaciła za swoją pierwszą przygodę, za swoją chęć pomagania innych. Gdy odprowadzała dziewczyny do wioski, zastanawiała się, czy dalej chce tak żyć. Wiedziała już, jakie niebezpieczeństwa mogą czekać na samotną wojowniczkę. Pomyślała jednak też, ilu ludzi, którzy mogą potrzebować jej pomocy, jest na świecie. Zrozumiała, że nie może zawrócić ze swojej drogi...