Przez szparę w drzwiach (II)
9 września 2011
Przez szparę w drzwiach
Szacowany czas lektury: 4 min
Rano wstałem wcześnie, żona jeszcze spała, więc zwlokłem się z łóżka i poczłapałem do łazienki. Niestety była zajęta, ale z rozpędu chwyciłem za klamkę - o dziwo drzwi nie były zamknięte i tak zatrzymałem się w uchylonych drzwiach - zaskoczony, nie wiedząc co mam zrobić. Już chciałem powiedzieć przepraszam i wycofać się zamykając drzwi, ale zauważyłem, że moje wtargnięcie nie zostało zauważone. Pod prysznicem za szklaną zaparowaną szybą widać było kontury ponętnego kobiecego ciała. Widocznie Magda brała prysznic.
- Nie będę jej peszył moimi przeprosinami - pomyślałem z zamiarem cichutkiego zamknięcia drzwi, ale jakaś siła nie mogła się zdobyć, bym oderwał wzrok od tego, co działo się pod prysznicem. Natychmiast przypomniałem sobie poprzedni wieczór, gdy przez przypadek obserwowałem pieszczącą się Magdę. Wszystkie pragnienia wróciły, adrenalina zaczęła buzować we krwi, zacząłem mocniej oddychać. Co tu dużo mówić - podnieciłem się. Poczułem, że w slipkach mi ciasno - ale mógł to być jeszcze poranny wzwód - nie zwróciłem uwagi czy miałem go wcześniej.
W każdym razie stałem w tych uchylonych drzwiach i gapiłem się na szybę prysznica. Magda tymczasem nieświadoma niczego oddawała się porannym ablucjom. Przyglądałem się z zapartym tchem, jak sztubak pierwszy raz odkrywający kobiecą nagość, choć przez zaparowaną szybę nie było widać zbyt wiele. Chociaż zarys samej sylwetki był zachwycający, kształtne biodra i nieco kołyszące się piersi robiły niezapomniane wrażenie.
Właśnie skończyła golić nogi i zajęła się okolicami bikini, po ruchach maszynką mogłem się domyślić, że zostawia tam mały trójkącik, zapewne elegancko przystrzyżony. Przynajmniej jeden dylemat miałem rozwiązany. Niestety, wszystko co dobre, szybko się kończy, Magda właśnie opłukała wzgórek i zakręciła wodę. Spłoszony zamknąłem drzwi i cichutko wróciłem do sypialni.
Niestety wrażenia wyniesione z łazienki nie pozwoliły mi spokojnie leżeć, wypychały spodenki i coś trzeba było z tym zrobić. Zrzuciłem slipki, położyłem się obok żony i zacząłem delikatnie gładzić jej ramiona, plecy, biodra. Lekko się poruszyła, więc przeszedłem do dalszej części planu. Przytuliłem się "na łyżeczkę", objąłem ją jedną ręką i zacząłem gładzić jej piersi, raz jedną raz drugą. Mój wyprężony członek przycisnąłem do jej pośladków i zacząłem całować jej kark. Wędrowałem dalej, lizałem i całowałem szyję, lekko przygryzałem ucho. Ania była coraz bardziej rozbudzona, zaczęła lekko kręcić biodrami masując w ten sposób mojego Wacka, który robił się coraz twardszy i większy. Po kilku minutach tych pieszczot uznałem, że jest już gotowa, sięgnąłem ręką, chwyciłem mojego kutasa i lekko rozchylając pośladki wszedłem w nią od tyłu. Przez chwilę posuwałem ją w takiej bocznej pozycji, lekko się odchyliłem od jej pleców, robiąc coś w rodzaju litery V. Ani było jednak za mało, mój członek widocznie wchodził zbyt płytko, bo powoli przekręciła się lekko na plecy, kładąc się na mojej lewej nodze. Prawą położyłem na jej brzuchu, teraz mój członek wchodził w nią głęboko a udo pocierało łechtaczkę. Była to jedna z ulubionych pozycji mojej żony, pewnie ze względu na głęboką penetrację. Ja też na nią zazwyczaj nie narzekałem - mogliśmy się prawie bez wysiłku kochać w ten sposób wiele minut, taka pozycja nie wymagała zbyt wiele wysiłku, lecz tym razem nie o to mi chodziło. Byłem zbyt napalony, chciałem ją zerżnąć, więc podniosłem się na kolana z powrotem przewracając żonę na bok, ale nie wysuwając z niej kutasa. Siedziałem teraz na jej jednej nodze, drugą położyłem na swoim ramieniu i mając pełny, nieograniczony dostęp do jej cipki zacząłem ją rżnąć, jakbym chciał pobić jakiś pieprzony rekord świata w dymaniu. Jedną ręką głaskałem ją po piersiach, drugą gładziłem plecy, pośladki, w końcu chwyciłem ją za kark jak szczeniaka i pchałem tak głęboko jak się tylko dało. Jej ciche pojękiwania mówiły mi, że podoba jej się takie traktowanie. Z reguły przede wszystkim staram się sprawiać swojej kobiecie przyjemność, zależy mi na jej zadowoleniu, bo to też daje mi satysfakcję i przyjemność. Nie ma lepszego uczucia niż to, gdy czujesz, że mięśnie cipki zaciskają się w orgazmie na twoim członku.
Tym razem jednak najbardziej zależało mi na własnym zaspokojeniu, więc rżnąłem ją dziko trzymając za kark, nie pozwalając na jakąkolwiek inicjatywę. Krew zaczęła uderzać mi do głowy, skronie pulsowały, serce ledwo nadążało pompować krew, płuca z trudem dostarczały tlenu, a ja finiszowałem jak kolarze na górskiej premii, kiedy wypluwają ostatnie strzępy płuc na kolejne naciśnięcie pedałów. Moje ruchy były coraz szybsze, pieprzyłem się jak królik, na wyścigi z nadciągającym orgazmem. Pot zalewał mi oczy, cienką strużką spływał do lekko otwartych, dyszących ust, przed oczyma pojawiły się mroczki. Kutas powiększył się do nieosiągalnych wcześniej rozmiarów, rozpychał cipkę mojej żony tak bardzo, że ze zdumienia szeroko otworzyła oczy, nie wierząc, że to ja ją tak dymam i zaczęła jęczeć coraz głośniej. Ścisnąłem dłońmi jej pośladki i udo i wystrzeliłem w nią cały ładunek jąder, zgromadzony przez noc. O dziwo mój członek nie sflaczał w ogóle, dalej był twardy jak skała, więc po chwilowym zatrzymaniu, powróciłem do ruchów posuwisto-zwrotnych. Robiłem to jednak już nieco wolniej i łagodniej. Żona zdawała się lekko rozczarowana tą łagodnością, ale nie miałem siły na podtrzymanie tempa. Widocznie jednak nie było tak źle, skoro po chwili jej ciałem wstrząsnął jeden orgazm, drugi trzeci - a może były to tylko kolejne fale tej samej rozkoszy. Nigdy nie udawało mi się tego dowiedzieć.
W końcu wyczerpany padłem na poduszkę obok żony. Byłem cały zlany potem, nie przykrywałem się, leżałem tylko i odpoczywałem. Sumienie kazało mi choć przez chwilę przytulić żonę, ale nie miałem na to siły. Wreszcie okazałem się egoistycznym samcem myślącym tylko o własnej przyjemności. Choć przez chwilę stałem się Macho!