Przepraszam, Panie

8 września 2016

Szacowany czas lektury: 12 min

Dla M.

Siedzę na kanapie. Właściwie prawie leżę. Podkładam sobie pod plecy poduszkę i opieram się o nią. Przez chwilę jest mi wygodnie. Jednak tylko przez chwilę. Wyciągam nogi, nakrywam się kocem. Chyba od tego siedzenia zrobiło mi się zimno. Podkurczam nogi. Tylko chwilę jest mi dobrze w tej pozycji. Znowu je prostuję. Włączam telewizor. Leci jakiś film, ale chyba zaraz się kończy. Nie ma sensu wczuwać się w jego treść, bo i tak nie wiem, co było na początku. Zaczyna mnie drażnić bezmyślne wpatrywanie się w ekran. Wstaję. Po raz kolejny podchodzę do okna. Który to już raz dzisiejszego wieczoru? W sumie, po co podchodzę? I tak za wiele przez nie nie zobaczę. Za oknem jest ciemna noc. Nie widać księżyca. Niebo zaciągnięte chmurami, bo nie widać nie tylko księżyca, ale gwiazd również. Okno to dziwne miejsce. Daje złudzenie, że zobaczę przez nie inny, może lepszy świat. A tak naprawdę zawsze widać tam to samo – widok na ciemny las i majestatycznie rosnące w nim drzewa. Takie ponure w tę dzisiejszą, pochmurną noc. Czekam na ciebie, na Twój powrót, który znowu się opóźnia. Jestem zdenerwowana i coraz bardziej rozdrażniona.

Wreszcie słyszę, jak w zamku przekręcasz klucz. Jak otwierasz drzwi. Jak wchodzisz do środka. Jak wchodzisz do pokoju, w którym czekam na ciebie. Podchodzisz do mnie, lekko się uśmiechając. I kiedy jesteś tuż przy mnie, zamiast miłych słów powitania, z moich ust wydobywa się niemal krzyk.

   – Mam dosyć tego! Słyszysz? Mam już dość!!!

Nie tłumaczę, o co mi chodzi, co mam na myśli mówiąc, że mam już dość. Z twojej twarzy znika uśmiech. O nic nie pytasz, tylko bardzo uważnie mi się przyglądasz. Podnoszę rękę. Chcę cię nią dotknąć. Poczuć, że jesteś. Realny. Pogłaskać. Ale zamiast tego uderzam cię. Potem uderzam cię drugą ręką. Pięści same się zaciskają. Teraz uderzam cię pięściami. Coraz szybciej i coraz mocniej, powtarzając:

   – Dosyć! Dosyć!!!

Spokojnie przyjmujesz moje razy. W żaden sposób nie próbujesz mnie powstrzymać, ani nie robisz uników. Jakbyś uważał, że na nie zasługujesz.

I nagle, jakby uchodzi ze mnie złość, rozdrażnienie. Czuję się zmęczona swoim wybuchem. Bezsilnie opieram głowę o twój tors i zaczynam płakać. Z oczu płyną mi wielkie, ciężkie łzy bezsilności. Obejmujesz mnie i mocno przytulasz do siebie. Gładzisz mnie po plecach, włosach. Powoli się uspokajam, łzy przestają lecieć. Jesteś blisko mnie, znowu cię czuję. Czuję twój opiekuńczy, czuły dotyk, twoje ciepło, twój zapach. Znów jesteś przy mnie; znów czuję się bezpieczna.

   – Nie zostawiaj mnie więcej samej na tak długo. Nie każ mi czekać na siebie w takiej niepewności. Ta niepewność mnie wykańcza – szepczę do ciebie.

Wtulam się w ciebie mocno. Chcę chłonąć całą sobą twoje ciepło, twój zapach, twój dotyk. Tylko kiedy jesteś blisko, czuję bezpieczeństwo, którym mnie otaczasz. Obejmujesz mnie mocno, czule tuląc do siebie. Szepczesz do ucha słowa, których tak potrzebuję, których tak bardzo mi brakuje, kiedy ciebie nie ma. Dotykam ustami twojego torsu. Całuję każde miejsce, na które jeszcze chwilę temu padały razy moich zaciśniętych pięści. Gładzisz mnie po włosach, twarzy. Ustami szukam twoich dłoni. Twoich palców. Chwytam je wargami. Pozwalasz mi objąć je stęsknionymi ustami, pieścić językiem. Łapię je zębami kolejno, jeden po drugim. Zaciskam je na nich mocniej i przytrzymuję, jakbym nie chciała już więcej pozwolić im wysunąć się z mych ust. Próbujesz wyjąć palce, ale zaciskam na nich zęby z jeszcze większą siłą. Zerkam w twoje oczy i nagle uśmiecham się. Przez chwilę, przez ułamek sekundy mam wrażenie, że to ja mam nad tobą władzę, bo nie pozwalam ci na wyjęcie ich. Wtedy podnosisz drugą rękę i wymierzasz mi nią klapsa w policzek, jakbyś mówił do mnie: O nie Maleńka. Z nas dwojga to ja tu rządzę!

Momentalnie się reflektuję. Takie myśli, nawet na najkrótszą chwilę, nie mają prawa zagościć w mojej głowie. Posłusznie luzuję uścisk i znów delikatnie pieszczę językiem twoje palce, dłonie. Znowu jestem pokorna. Taka, jaką lubisz. Stoimy tak przytuleni do siebie. Już jest dobrze. Już jestem spokojna i posłuszna.

Wtedy odsuwasz się ode mnie. Odchodzisz, siadasz wygodnie na kanapie i rozsuwasz nogi. Stoję patrząc na ciebie. Już przeczuwam, co zaraz nastąpi. Spoglądam uważnie, nie chcąc przeoczyć żadnej zmiany na twojej twarzy, żadnego, nawet najmniejszego gestu twoich dłoni. Wstrzymuję oddech, jakby ta czynność mogła przeszkodzić mi w skoncentrowaniu się. Jestem bardzo skupiona, a jednocześnie coraz bardziej podniecona. Serce wali mi niczym dzwon na kościelnej wieży. Niemal słyszę jego bicie w ciszy, która przepełnia pokój. Podnosisz głowę. Chwilę wpatrujesz się we mnie uważnie, jakby zastanawiając się co dalej. I nagle wykonujesz nieznaczny ruch dłonią, lekko klepiąc nią o swoje udo.

   – Noga – mówisz cicho, niemal szeptem.

Na ten gest, na to słowo czekałam. Czekałam nie tylko teraz, czekałam na nie cały dzień. Cały ten długi czas, od kiedy wyszedłeś z domu. Podchodzę do ciebie, z jednej strony spokojna, że przywołujesz mnie do siebie, a z drugiej pełna obaw, co będzie, na jaką karę, według ciebie zasłużyłam. Klękam obok twojej nogi i pokornie opuszczam wzrok. Czuję na sobie twoje spojrzenie, ale nie śmiem podnieść oczu. Nastaje chwila pełna wyczekiwania z mojej strony.

   – Przeproś za swój wybuch! – mówisz to cicho, ale głosem nie uznającym sprzeciwu.

   – Przepraszam. Bardzo cię przepraszam! To się nie powinno było zdarzyć. Nie miałam prawa tak się zachować. To już się nie powtórzy. Przepraszam! Wybacz! – powtarzam te słowa, oczekując wybaczenia.

Może mnie rozumiesz. Może rozumiesz moje zdenerwowanie, mój niepokój o ciebie. A może zwyczajnie masz dobry humor, bo słyszę:

   – Możesz się przytulić. Pozwalam. Już dobrze. – Padają wyczekiwane przeze mnie słowa.

Czuję ogromną ulgę. Nie jest źle. O nie! Jest bardzo dobrze – myślę, już o wiele spokojniejsza. – Zostało mi darowane!

Kładę policzek na twoim kolanie. Pocieram nim o nie. Potem na drugim. To samo. Obejmuję rękoma łydkę. Tulę się do niej mocno. Nie, nie tulę. Ja się łaszę. Jestem spragniona ciebie. Przesuwam dłonie wyżej. Sięgam uda. Jest takie ciepłe, przyjazne. Tak bardzo pragnęłam znowu przytulić się do twoich nóg. Poczuć je przy swoim policzku. Ktoś, kiedyś, zadał mi pytanie: Jak on cię do tego zmusił? Dlaczego tak się zachowujesz? Dlaczego to robisz? A to raczej ja powinnam zadać pytanie: Dlaczego ty tego nie robisz? Czy jest piękniejsza chwila niż ta, kiedy on pozwala łasić się do siebie? Czy jest lepsze miejsce, niż przy jego nogach? Z tych rozmyślań wyrywa mnie twój głos.

   – Zsuń mi spodnie. Chcę poczuć, jak bardzo się za mną stęskniłaś – mówisz to, wygodniej rozsiadając się na kanapie.

Wsuwam się pomiędzy twoje kolana. Dłońmi sięgam paska. Drżą mi palce. Jeszcze pewnie całkiem nie minęło mi zdenerwowanie. A może to rosnące podniecenie daje o sobie znać? Nieporadnie idzie mi rozpięcie klamry. Z uśmiechem pomagasz mi w tym.

Uśmiechasz się – zauważam, uważnie obserwując każdą zmianę na twojej twarzy, każdy twój nawet najmniejszy gest. – To znak, że mimo tego, co się stało, nie gniewasz się na mnie – myślę z radością. Chwytam za suwak i rozpinam zamek. Rozchylam spodnie. Nie masz nic pod spodniami. Nie założyłeś bielizny. To dla mnie wyraźny znak, że myślałeś o mnie. Tak jak ja pragnąłeś mojego dotyku, moich pieszczot. – Na tę myśl na mojej twarzy również pojawia się uśmiech, a oczy zaczynają skrzyć płomieniem pożądania.

Widzę uśpioną męskość leniwie budzącą się z letargu. Penis zaczyna lekko drgać, jeszcze daleko mu do pokazania pełni swojej mocy, wielkości. Mam go przed oczami. Przytulam twarz do twojego, nagiego krocza. Jest takie gorące. Pachnie twoją intymnością. Wiem, że jest dla mnie, tylko dla mnie. Sięgam dłonią do jąder. Są tak cudownie twarde, wypełnione, czekające na tę chwilę. Z całą swoją zawartością przeznaczoną dla tej jedynej, którą dla ciebie jestem. Otwieram usta. Wystawiam język i zaczynam je nim pieścić. Potem chwytam je wargami. Całe. Mam ochotę zacisnąć na nich swoje zęby, chwycić za skórę. Jest jednak tak napięta, że jest to niemal niemożliwe. Wypuszczam je z ust. Czas zająć się penisem. Jego też liżę. Długimi, wolnymi pociągnięciami języka. Biorę do ust. Przesuwam wolno od nasady po sam czubek. Czuję jak rośnie, jak się pręży, jak staje się coraz twardszy. Kładziesz mi dłoń na głowie, palce wplatając we włosy. Tego właśnie było mi potrzeba. Czuję się teraz cała twoja. Zdana na twoją łaskę. Lekkimi naciśnięciami nadajesz tempo moim ruchom. Kiedy moje wargi schodzą do samej podstawy, a penis wypełnia całkowicie usta, naciskasz mocniej i przytrzymujesz. Czekasz do chwili, kiedy czujesz, że zaczyna brakować mi tchu. Wtedy zwalniasz ucisk i pozwalasz zaczerpnąć powietrza. Znowu go liżę. Zachłannie. I znowu powoli wsuwam go po samo gardło. Znowu twoja dłoń nadaje tempo moim ruchom. Coraz prędzej i głębiej. I znów przytrzymujesz, kiedy przeciska się między migdałkami. Zaczynasz liczyć...

   – Jeden, dwa, trzy... – doliczasz do dziesięciu i luzujesz nacisk dłoni. Łapczywie chwytam powietrze szeroko otwartymi ustami.

   – Teraz spróbujemy na maksa, ile wytrzymasz. Gotowa? – pytasz mnie, uśmiechem dodając mi wiary w siebie.

Biorę kilka głębokich wdechów i czuję, że jestem gotowa. Chcę być dzielna... dla ciebie. Nachylam się i biorę w usta sterczący objaw twojego pożądania. Wpycham go głęboko, po same migdały. Wtedy zaczynasz liczyć:

   – Jeden, dwa, trzy, cztery, pięć.

Mam oczy pełne łez. Ale łez szczęścia. We mnie wzbiera pożądanie. Wypełnia całe moje ciało. Przelewa się gorącą falą. Wypełnia łono. Powoduje, że zbierają się w nim moje soki, gotowe wypłynąć i ułatwić ci wniknięcie.

   – Sześć, siedem, osiem, dziewięć, dziesięć – liczysz dalej, a ja czuję, że dam radę więcej.

   – Jedenaście, dwanaście, trzynaście, czternaście. Piętnaście! – Piętnaście wymawiasz głośno, z naciskiem.

Piętnaście to mój rekord. Tyle wytrzymałam ostatnim razem. Dzisiaj go pobiję. Pobijemy razem! Z oczu płyną mi łzy. Nadmiar nagromadzonej w ustach śliny, wycieka z nich i spływa po brodzie, by następnie ściekać na jądra. Nadal silnie przyciskasz dłonią moją głowę, gotowy w każdej chwili poluzować nacisk.

Mam jeszcze siłę. Nie luzuj jeszcze! – proszę w myślach. – Dzisiaj udowodnię ci, ile jestem w stanie zrobić dla ciebie.

   – Szesnaście! Siedemnaście! Osiemnaście! – wymawiasz cyfry coraz głośniej, z coraz większą dumą.

   – Dziewiętnaście!!!

Odpycham się mocno. Dłużej nie dam już rady. Brakuje mi powietrza. Uwalniam usta od nabrzmiałego członka i zachłannie zaczynam łapać powietrze. Czuję silne klapsy na swoich policzkach. To powoduje, że całkowicie wraca mi świadomość.

   – Tak mi rób. Dobrze to robisz – szepczesz zdławionym głosem. Nadal trzymając moją głowę podnosisz ją zdecydowanym ruchem.

   – Wystarczy. Teraz chodź ze mną.

Wstajesz, podnosisz mnie i podprowadzasz do stołu. Każesz mi położyć się na jego blacie, na brzuchu. Posłusznie wykonuję twoje polecenie. Podnosisz mi spódnicę i zarzucasz mi ją na plecy. Zdejmujesz majtki i pozwalasz im opaść na podłogę. Przesuwasz dłońmi po pośladkach.

   – Co czujesz?

   – Przyjemne ciepło – odpowiadam, uśmiechając się do siebie.

Dajesz klapsa pierw w jeden, potem w drugi pośladek.

   – Co czujesz?

   – Zapiekło, ale lekko.

Dajesz kolejne klapsy. Tym razem mocniej.

   – Co czujesz?

   – Zapiekło, ale tym razem mocniej. Dużo mocniej.

Kolejne klapsy. Teraz już dużo silniejsze.

   – Co czujesz?

   – Ból – odpowiadam zgodnie z prawdą.

Przysuwasz swoje biodra do mnie. Wyraźnie czuję na nich twój wzwód. Penis przesuwa się po pośladkach, pieszcząc je gorącą główką i zostawiając na nich śliski ślad. Schodzi niżej, wciskając się pomiędzy rozsunięte uda. Dotyka wilgotnych warg. Przesuwa się po nich, rozsuwając je. Za chwilę wniknie we mnie głęboko. Tak wyczekiwany!

Nagle odsuwasz się ode mnie. Słyszę Twoje oddalające się kroki. Nie śmiem spojrzeć za siebie, zapytać, dlaczego przerwałeś. Ponownie podchodzisz. Kładziesz przede mną na stole skórzany pas. Zaczynam się domyślać, co będzie dalej, ale milczę.

   – Byłaś dzisiaj bardzo niegrzeczna, suko! – odzywasz się do mnie po chwili. – Jaka była suka?

   – Niegrzeczna. Bardzo niegrzeczna, Panie! – szybko się poprawiam.

   – Na co zasługuje niegrzeczna suka? – pytasz, jakbyś miał wątpliwości.

   – Na karę. Na surową karę! – dodaję skruszona.

Bierzesz ze stołu pas i przesuwasz nim po pośladkach, jakbyś chciał mnie z nim oswoić.

   – Dostaniesz tyle razów, ile byłaś w stanie wytrzymać bez oddechu! Pamiętasz? – pyta, jakbym zdążyła zapomnieć swój nowy rekord.

   – Dziewiętnaście – odpowiadam, z lekkim przestrachem w głosie. – Zasłużyłam sobie. Wytrzymam – dodaję w myślach.

   – Jeden, dwa, trzy, cztery, pięć – wymawiam głośno, po każdym otrzymanym razie. Czuję pieczenie połączone z bólem.

Na moje pośladki padają kolejne razy, równie mocne, co poprzednie. Zapewne obie półkule są już mocno czerwone. Zaciskam usta, aby nie wydobył się z nich żaden dźwięk, żaden jęk skargi. To nie wystarcza. Zaciskam pięść i wpycham ją sobie w usta. Zagryzam na niej zęby. Ból dłoni ma mi pomóc zapomnieć o tym drugim, silniejszym. Po każdym razie muszę jednak zluzować ucisk i liczyć na głos kolejne uderzenia.

  – Siedemnaście – mówię to drżącym głosem, ale pozbawionym skargi. – Jeszcze dwa i koniec – pocieszam sama siebie w myślach.

   – Dziewiętnaście! – wymawiam z ulgą i padam na blat. Łkam cicho. Moje ciało drży, ale stopniowo się uspokaja. – Dałam radę, wytrzymałam i tylko to się liczy. – Czuję radość z zakończenia kary i dumę, że nie okazałam słabości.

Słyszę, jak klamra z metalicznym dźwiękiem uderza o podłogę.

   – To za twoje wcześniejsze zachowanie. Za twój wybuch. Abyś zapamiętała, że więcej ma się to nie powtórzyć!

   – Wiem. Zasłużyłam. Panie.

I wtedy rozsuwasz mi nogi i twardym kutasem przesuwasz po pośladkach. Pieścisz rowek pomiędzy nimi. Zsuwasz go coraz niżej, aż docierasz do cipki. Masujesz ją główką penisa. Wciskasz ją pomiędzy nabrzmiałe wargi. Są już wystarczająco wilgotne, co daje przyjemny poślizg. Odnajdujesz dziurkę. Napierasz na nią. Mocnym chwytem łapiesz mnie za biodra i przyciągasz do siebie. Czuję, jak twoja twarda męskość wnika we mnie głęboko. Jak rozpycha ścianki pochwy. Wykonujesz kolejne pchnięcia. wbijając się we mnie coraz mocniej. Czuję, jak jądra, przy każdym kolejnym pchnięciu obijają się o nabrzmiałe, mokre od soków wargi. Jak fale gorąca przebiegają przez moje ciało. Wtedy tryskasz we mnie silnymi strumieniami gorącego, lepkiego ładunku. Czuję jego uderzenia o moje wnętrze. Mięśnie pochwy wykonują skurcze, które mocnym uściskiem obejmują penisa, jakby chciały zatrzymać go w środku. Całe moje ciało przeszywa dreszcz rozkoszy; jeden, potem kolejny i kolejne. Opadam bezwładnie na blat stołu, wyczerpana właśnie przeżytym orgazmem. Nachylasz się nade mną, kładąc się na moje plecy. Jesteś cały spocony, gorący. Nasze ciała kleją się do siebie. Chwilę leżysz tak na mnie, ciężko oddychając. Wolno wyciszamy się oboje. Po chwili czule całujesz mnie po karku. Wychodzisz ze mnie. Obracasz przodem i przyciągasz do siebie.

   – Moja Su. Moja grzeczna dziewczynka – wyszeptujesz mi czułe słowa.

Trzymasz mnie w swoich objęciach.

   – Dziękuję, Panie – tylko tyle jestem w stanie wydobyć z siebie.

Ten tekst odnotował 34,703 odsłon

Jak Ci się podobało?

Średnia: 8.56/10 (55 głosy oddane)

Pobierz w formie ebooka

Komentarze (14)

+1
-1
Wow, fajnie, czekałem na kontynuację, standardowo, kawał dobrej roboty. Miło się czytało, wczułem się, pozdrawiam 😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
-1
Cyprian dziękuję za wstawienie komentarza. Jeżeli Twoje: wczułem się dotyczy wczucia się w klimat opowiadania, w odebranie motywów zachowań bohaterów, to jest to dla mnie pochwałą. Jeżeli tylko sposobem na podniecenie, to już nie bardzo. Głęboko wierzę, że jednak pierwsze, chociaż to erotyk i nie mogę tego wykluczyć. 😉
Również pozdrawiam.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+2
0
Nie wiem dlaczego upodobałaś sobie archaiczne słowo pierw. Serwujesz je we wszystkich swoich opowiadaniach. To nie błąd, ale na widok owego słowa dostaję szczękościsku :-)
Opowiadanie mnie nie zachwyciło. Zdarzyło Ci się popełnić lepsze.
Pozdrawiam
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
-1
Tusia trudno jest mi odpowiedzieć na Twoje pytanie. Podejrzewam, że używam tego słowa w mowie i dlatego umieszczam też w opowiadaniach. Przykro mi, że wywołuje ono u Ciebie taki objaw. Mam w związku z tym pewną propozycję. Skoro zauważyłaś je w każdym moim opowiadaniu, potraktuj jako mój znak rozpoznawczy. A to, że Cię nie zachwyciło. Rozumiem i szanuję. Tak już jest, że jedne opowiadania podobają się bardziej, inne mniej, nawet tego samego autora. Też tak mam. Dziękuję, że przeczytałaś i skomentowałaś. Może kolejne spodoba się bardziej? Również pozdrawiam 🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
-2
Klasyka. Klimatycznie poprawne. Relacje opisane cudnie. Poproszę o więcej- z ochotą zagłębie się w ten świat.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
-1
Suka wytrenowana właściwie.
Dobry tekst, opowieść, można było wyczuć bliskość i relację.
Ocenka 7/10
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
-1
Fantastycznie ukazany klimat... gratuluję. Przeczytałem z ogromną przyjemnością.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
-1
Michał takie słowa z Twoich ust... Dziękuję.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
-2
Witaj Krysiu. Świetne , klimatyczne opowiadanie. Budowanie scenerii imaginacyjnej sytuacji sprawia,że odbiorca wczuwa się mocniej w potok słów. Plynace emocje oddają stan ducha i nakreslaja zaangażowanie w tę relację. "Dzień z zycia Su :Spotkanie"
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
-1
M witam 🙂 W swoich opowiadaniach nawiązujących do "klimatu", chcę ukazać go przez pryzmat związku klimatycznego, a nie przez pryzmat sesji. To dwie odrębne i bardzo różniące się sprawy, chociaż przez większość ludzi postrzegane są jako jedno. Jeżeli, chociaż w nieznacznym stopniu mi się to udaje, to jest to dla mnie komplement. Dziękuję za tak pozytywny komentarz 🙂
Pozdrawiam Krystyna.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
-1
Zajrzałem do komentarzy -mój błąd 😉 Przez to przyjemną i wygodną rolę czytelnika zamieniłem na kostropatą rolę krytyka.
Jako czytelnik mogłem się nacieszyć fabułą, narastającymi emocjami, miłym oczekiwaniem na dalszy rozwój wydarzeń., a nade wszystko łatwością z jaką oddajesz nastrój chwili,
Jako krytyk czuje się zobowiązany coś podpowiedzieć, czy będzie to celna podpowiedź, sama musisz ocenić.
Pomyślałbym nad "wygumkowaniem" kilku niepotrzebnych słów. Wszędzie tam gdzie można się bez nich obejść. Przykład: "słyszę jak przekręcasz klucz w zamku", wystarczy "słyszę jak przekręcasz klucz" > Wiem wiem, takie czepianie się.. ale cóż rola krytyka zobowiązuje.
Na pocieszenie: w tym komentarzu piszę: "dalszy rozwój wydarzeń" jakby mógł być np bliższy 😉 .wdod atku sam tego nie "wygumkowałem" : ))))
Pozdrawiam ciepło 🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
-2
Tekst działa na wyobraźnię tak mocno, że ciężko utrzymać stały oddech. Krysiu, jestem z Ciebie dumny.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+2
0
Oto i kolejny puzzel do układanki pod tytułem "Zrozumieć psychikę kobiety" 🙂 Przeczytałem z zaciekawieniem...
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
Przeczytałem z przyjemnością, acz bez ochów i achów. Wypowiem się TYLKO na temat treści.
Koniec jest OK. Środek też, acz obie te części są typowe dla opowiadań BDSM. Natomiast początek zawiera niekonsekwencję psychologiczną.
Związek dom-sub wymaga silnych i bardzo stabilnych osobowości, tymczasem w pierwszych akapitach czytam:
– Sub nie potrafi opanować tęsknoty podczas (nie wiadomo jak długiej, ale w domyśle nie wielodniowej) rozłąki.
– Sub po okazaniu słabości (histerii, a to w związku dom-sub najcięższe przewinienie) liczy, że ujdzie jej to na sucho. Nie zna zasad? Nie obowiązują w tym związku? To na czym on się opiera? Źle to świadczy o dominatorze.
– W efekcie sub NIE PROSI o karę, a cieszy się z (pozornego) przebaczenia.
To mi nie gra. Taki związek uważam za niebezpieczny i niestabilny, tym bardziej, że nie wspomniano o safe word.
Zgadzasz się z tym komentarzem?

Dodaj komentarz

Zaloguj się

Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.