Pieprzone połączenie oczekujące

16 maja 2021

Szacowany czas lektury: 11 min

Poniższe opowiadanie znajduje się w poczekalni!

Czasami wkurwisz niewłaściwą osobę. Tym razem opowiadanie z przymrużeniem oka. Opowiadanie inspirowane znalezionym w sieci tekstem anglojęzycznym.

Monika lekko przygryzła rękę. Nie mogła dopuścić do głośnego orgazmu, mimo że tak bardzo go pragnęła. Mariusz posuwał ją z pasją. Wciąż miał sporo sił. W końcu tylko zdążyła mu szybko obciągnąć pałę. Jego kutas nie był w stanie dokładnie jej wypełnić. Czuł jednak, jak starała się mu pomóc, ściskając go mięśniami swojej pochwy.

Nigdy mu o tym nie powiedziała, ale Heniek, jej mąż, miał o wiele większego. Wyczuwając, że to może trwać jeszcze wieczność, Monika złączyła kolana. W ten sposób chciała jeszcze bardziej zwiększyć opór tak, by Mariusz mógł w końcu dojść. Udało mu się to kilka minut później.

Wiedzieli, że mają już niewiele czasu. Po skończeniu przekradli się przez zaciemnioną salę konferencyjną. Szczeliny w roletach wpuszczały jedynie odrobinę światła.

- Ruszałeś moje rzeczy? - Mariusz wyczuł irytację w głosie Moniki.

- Nie. Niby po co?

- Nie wiem, ale nie ma ich tam, gdzie je zostawiłam.

- Ciszej. Nie chcemy, chyba by nas ktoś usłyszał - Mariusz ostrzegł.

- WIEM! A ty swoje znalazłeś? - starała się nie krzyczeć.

- Nie, ruszałaś je?

- Oczywiście, że nie - starała się uspokoić.

- Cholera. Gdzie mogły się podziać? - głośno zastanawiał się Mariusz.

- A skąd mam wiedzieć? Podnieś trochę rolety, żebyśmy cokolwiek widzieli.

Mariusz wcisnął przycisk, wpuszczając trochę światła. Światła, które ukazało jedynie dywan leżący na podłodze.

- O cholera! Ktoś zabrał nasze ubrania. Miałam tam telefon - w szepcie Moniki słychać było strach. 

- Żartujesz sobie? Przejmujesz się telefonem? Uważaj, sperma ścieka ci po nodze.

- Są tu jakieś serwetki? Chyba zwykle jest kilka obok dzbanka na wodę? - próbowała wytrzeć spermę ręką.

- Nie widzę żadnych.

- Po prostu świetne. Co teraz?

- Zamknę drzwi, dopóki czegoś nie wymyślimy.

- To znaczy, że wcześniej ich nie zamknąłeś?- zapytała podniesionym głosem Monika.

- JA? Ty ostatnia tu weszłaś.

- NO I JE ZAMKNĘŁAM TY DUPKU - odpowiedziała głośniej, niż powinna.

I dodała już cichszym głosem:

- Spokojnie. Były otwarte. Ja je zamknęłam. Cholera. Mamy przerąbane. Zobaczę może znajdę w szafce coś przydatnego?

Cycki Moniki podskakiwały, gdy przemykała przez salę do szafki. Mariusza zawsze bardziej kręciły cycatki niż te dupiaste.

Jednak w tak skąpym świetle trudno było cokolwiek dokładnie zobaczyć. Monika znalazła w końcu paczkę serwetek. Otwarłszy ją, wyczyściła swoją ociekającą spermą, niewierną cipkę. Drugą serwetką wytarła nogi. Dzisiejszy dzień był całkiem do dupy. To chwilowe opanowanie sytuacji na niewiele się zdało.

Czas się dla nich zatrzymał. Żadne nie odezwało się przez kilka dobrych minut.

W końcu to Monika przerwała ciszę.

- Musimy zaczekać, aż wszyscy pójdą do domów. Kiedy biura będą puste, będziemy mogli przynajmniej stąd wyjść.

- Jest pierdolona jedenasta. Z pewnością ktoś będzie dziś potrzebował tej sali! Chcesz siedzieć tutaj przez kolejne pięć godzin? Zresztą myślisz, że nikt nas nie będzie szukał?

- Nie usłyszałam od ciebie, dupku, żadnego lepszego pomysłu. Wiem, mam spotkanie o czternastej na trzecim piętrze. Jeśli nie pójdę, to już po mnie.

- Cóż, skarbie, myślę, że i tak już po nas. Ktokolwiek ma nasze ciuchy, może od nas żądać, czegokolwiek chce. Gotowa, zostać czyjąś dziwką?

- Pierdol się. A może to gej, i to ty skończysz w kiblu, na kolanach, robiąc mu loda.

Mariusz poczuł, że zaraz puści pawia.

- Proszę, niech to będzie kobieta - poprosił cicho.

Po kilku kolejnych, milczących minutach Mariusz zapytał:

- Jest ktoś, do kogo możemy zadzwonić?

Ledwie to powiedział, kiedy odezwał się telefon stojący na stole. 

- Telefon do Moniki na linii trzeciej.

Monika zamarła. To znaczyło, że ktoś wiedział, że tu jest, a to było bardzo niepokojące. Drżąc lekko z nerwów, Monika nacisnęła przycisk z trójką na konsoli telefonu.

- Tu Monika.

- Hej kochanie. Proponujesz wspólną przerwę? Świetnie. Wpadnę do twojego biura koło dwunastej. Jestem teraz zajęty, więc pa. Do zobaczenia wkrótce.

- Heniu, zaczekaj, ja…- zaczęła, ale połączenie zostało już zakończone. Monika osunęła się na podłogę, łzy same spłynęły jej po twarzy. Płacz nie pozwolił jej mówić.

- Co się stało? Kto to był? - zapytał zaskoczony Mariusz.

Monika zbierała się, by mu odpowiedzieć, ale nie zdążyła. Telefon znowu się odezwał: 

- Połączenie na drugiej linii do Mariusza.

Ostrożnie podszedł do telefonu i wcisnął przycisk oznaczony dwójką.

- Tu Mariusz.

- Cześć, kochanie. To jemy wspólnie na przerwie? Razem z małym będziemy w południe po Ciebie. Oj, mama dzwoni, papa!

Mariusz zwykle nie płakał, ale teraz nie potrafił powstrzymać łez. Wiedział, że miał przejebane. Ktokolwiek miał jego telefon, chciał zrobić z jego życia piekło.

- U ciebie to samo? Przerwa z żoną? - wykrztusiła Monika.

Mariusz pokiwał głową z rezygnacją. Oboje siedzieli, szlochając, byli w tej samej sytuacji.

Tłumaczenie, że to był tylko seks, prawdopodobnie nie uratuje ani ich małżeństw, ani pracy.

Kiedy wydawało się, że ich dzień nie może być już gorszy, odezwał się głośnik. 

- Comiesięczne spotkanie w południe, piąte piętro, sala konferencyjna.

- O Boże, zapomniałam o tym - westchnęła Monika.

- Myślisz, że okna są otwarte?

- Jesteśmy na piątym piętrze, Einsteinie! Nie potrafię latać i założę się, że ty też nie.

- Uspokój się ty suko! Masz jakiś lepszy pomysł?

- NIE! Otwórz to cholerne okno. Wolę umrzeć, niż stanąć nago przed nimi wszystkimi, zwłaszcza w twoim towarzystwie.

- A wiesz, że zamierzam opowiedzieć wszystkim, jako to policzyłaś mi dwie stówy za obciąganie i ruchanie.

Monika rzuciła się na Mariusza z pazurami gotowa rozorać mu twarz. On jednak chwycił ją za nadgarstki, zanim jej świeżo pomalowane paznokcie zdążyły dosięgnąć go. Nie zdążył jednak ochronić swoich klejnotów przed jej kolanem. Padając, pociągnął ją za sobą, wyrzucając w powietrze, tak że zrobiła salto. Sunąc jeszcze kawałek, Monika obtarła sobie boleśnie pośladki. Dywan w sali konferencyjnej bardziej przypominał papier ścierny niż materiał.

Mariusz zerwał się na nogi. Jaja bolały go jak diabli. Jednak kiedy masz przed sobą kobietę, która chce cię podrapać, potrafisz pokonać nawet taki ból. Używając stołu konferencyjnego jako ochrony, mógł kontrolować ruchy Moniki. Kiedy jednak zanurkowała pod stół, Mariusz wszedł na blat, czekając, aż ona wyłoni się spod spodu.

Trwało dobre kilka minut, zanim Monika się opanowała. Mariusz był w zbyt dobrej formie, by mogła go dorwać. Nie spuszczając wzroku z Moniki, sprawdził okna. Były szczelnie zamknięte i zbyt solidne, by je wyłamać. Zresztą, nawet gdyby w oknie nie było szyb, wiedział, że nic to nie da. Na zewnątrz nie było żadnej półki umożliwiającej ucieczkę.

---

Była jedenasta dwadzieścia. Wciąż mieli jeszcze czterdzieści minut, nim ich życie się zawali. Mariusz nagle wpadł na pomysł. Sufit! Może tędy mogliby przejść do innej sali? Warto spróbować.

Płyty sufitowe dały się łatwo zdjąć. Niestety, stelaż podtrzymujący je nie był na tyle mocny, by utrzymać ciężar człowieka.

Podczas gdy, Mariusz szukał jakiegoś wyjścia, telefon ponownie się odezwał.

- Połączenie do Moniki na drugiej linii.

- Co znowu? - zapytała Monika.

- Tu Monika - starała się opanować nerwy.

- Moniko, tu Jerzy. Chcę, żebyś natychmiast przyniosła akta Kowalskiej do mojego biura. Pani Kowalska właśnie do nas idzie.

- Szefie, ale ja nie dam rady - zdążyła tylko zaprotestować, ale umilkła słysząc prezesa.

- TO NIE BYŁA PROŚBA. NATYCHMIAST! ZROZUMIAŁAŚ? - odłożył z trzaskiem słuchawkę.

Jerzy był prezesem firmy. Jeśli Monika nie dostarczy tych dokumentów, jej kariera będzie skończona. Jeszcze tylko tego brakowało. Kolejny napad płaczu, ale to przecież niczego nie zmieniało. Mariusz uśmiechnął się złośliwie, widząc, jak Monika cierpi. Jednak uśmiech zniknął mu z twarzy, gdy znowu odezwał się telefon.

- Połączenie do Mariusza na czwartej linii.

- Dobijcie mnie - wyszeptał do siebie, odbierając.

- Tu Mariusz.

- Tu Beata. Pan Jerzy chciałby, abyś przeprowadził kalkulację dla pani Kowalskiej. Proszę ją wydrukować i dostarczyć w ciągu dziesięciu minut.

- Pani Beato, niestety mam problem z komputerem.

- Masz dziesięć minut - i telefon zamilkł.

Mariusz zamknął oczy i odchylił głowę do tyłu. Co się, kurwa, jeszcze wydarzy - pomyślał.

- Dwie stówy, palancie! - tylko usłyszał i poczuł najgorszy ból w życiu. Monika zamachnęła się pustym dzbankiem na wodę, trafiając go w odsłoniętego penisa i jaja.

Krzyk i dźwięk upadającego ciężko ciała spowodowały, że telefon znowu się odezwał.

- Proszę, bądźcie tam ciszej. NIEKTÓRZY próbują tu pracować.

Mariusz z trudem łapał powietrze.

- Pierdol się suko - krzyknęła Monika do telefonu.

---

Minęło pięć minut. Mariusz wciąż leżał zwinięty w kłębek. Zdążył już dwukrotnie zwymiotować. W sali śmierdziało. Monika rzuciła Mariuszowi kilka serwetek. Telefon nie dawał im spokoju.

- Połączenie do Moniki na pierwszej linii.

Monika zastanawiała się przez kilka sekund, czy odebrać.

- Tu Monika.

- Co jest do jasnej cholery? Prosiłem o akta Kowalskiej, a ty przesyłasz mi torbę ze swoim identyfikatorem, ubraniami i telefonem?

Monika odłożyła słuchawkę i padła na podłogę. Jak tak wszystko mogło się tak spieprzyć?

- Połączenie na trzeciej linii do Mariusza.

Monika wcisnęła guzik z trójką i rzuciła słuchawkę Mariuszowi.

- Tu Mariusz - odezwał się, biorąc głęboki oddech. Nadal przychodziło mu to z trudem.

- Mariusz, Janusz z tej strony, kierownik działu kadr. Otrzymałem właśnie skargę dotyczącą molestowania seksualnego od pani Beaty. Twierdzi, że poprosiła cię o kalkulację, a ty wysłałeś jej torbę z ubraniami i telefonem. Twierdzi, że w komplecie z ubrudzonymi majtkami. Co ty, żarty sobie robisz?

- To nie jest tak jak pan myśli.

- Do mojego biura. NATYCHMIAST! - Mariusz usłyszał odgłos odkładanej słuchawki.

- Ktokolwiek to robi, świetnie się bawi naszym kosztem - zwrócił się do Moniki.

Kiedy się przekręcił, na dywanie ukazały się plamy krwi. Celne trafienie dzbankiem w pachwinę spowodowało krwotok.

- O mój Boże Mariusz. Ty krwawisz! Przepraszam!

- Zadzwoń po karetkę. Potrzebuję pomocy.

- Ale...

- Żadne ale. I tak już mamy przejebane. Dzwoń!

Monika złapała za słuchawkę i poprosiła o karetkę do sali konferencyjnej na piątym piętrze.

Była jedenasta czterdzieści pięć, kiedy zapukali ratownicy medyczni. Monika próbowała schować się za drzwiami, gdy weszli dwaj przystojni mężczyźni.

- To musi być BARDZO ciekawy piątek - zachichotał młodszy.

- PANI MONIKO PROSZĘ SIĘ NATYCHMIAST UBRAĆ! - krzyknął pan Jerzy, który pojawił się zaraz za medykami.

- Nie mogę! Ktoś mi ukradł ubranie!

- Niech ktoś poda jej coś do okrycia. Gdzie ubranie Mariusza?

- Też mu ukradli - Monika odpowiedziała cicho.

- Czy ktoś groził wam bronią? Kazał wam się rozebrać?

- Nie, proszę pana. Wykorzystaliśmy salę konferencyjną, by się spotkać i wtedy nasze ubrania zniknęły.

W tym czasie któraś z pracownic biura podała Monice jakiś płaszcz, by się nim okryła. Sanitariusze wezwali policję celem zbadania podejrzanego urazu Mariusza.

W miarę zbliżania się południa coraz większa ilość pracowników przychodziła na spotkanie, które wkrótce miało się tutaj rozpocząć. Pikantne plotki już krążyły wśród nich. Policjant chwilę rozmawiał z Mariuszem, potem wziął Monikę na bok, by ją również przesłuchać.

Zakryty na wózku, Mariusz został przewieziony przez zebrany tłumek.

- Dzięki, że nie pomogłeś mi w awansie - rzuciła do niego po drodze Lucyna, sekretarka. 

Mariusz wzdrygnął się. Próbując ją przelecieć, chwalił się swoimi koneksjami w firmie. Jednak gdy okazało się, że Lucyna nie była zainteresowana żadną relacją pozazawodową, zaczął traktować ją, jak zwykłą podwładną mu sekretarkę. Przebiegły uśmieszek, jakim obdarowała go, podpowiedział mu, kto stał za tym wszystkim.

Do tłumu dołączył Henryk, mąż Moniki. Zaraz za nim zjawiła się żona Mariusza z dzieckiem w wózku. Nadeszła właśnie, gdy przewozili Mariusza.

Lucyna upewniła się, że pan Jerzy był obecny, gdy odezwała się głośno:

- Hej, Moniko, nadal myślisz, że byle sekretarka nie ma na tyle wyobraźni, by odnieść sukces w świecie biznesu?

- Młoda damo, kim jesteś i co wiesz o tym wszystkim? - zapytał Jerzy z zainteresowaniem.

Również obydwoje małżonkowie, którzy dopiero co przybyli słuchali uważnie.

- Proszę pana, nazywam się Lucyna Wójcik. Jestem sekretarką. Podejrzewałam, że coś jest między Moniką i Mariuszem. Bardzo często zamykali się w sali konferencyjnej. Robili to regularnie. Gdy weszli tutaj dzisiaj rano, weszłam za nimi. Byli tak zajęci sobą, że nie zauważyli, jak zebrałam ich rzeczy z podłogi. Wyszłam tak samo cicho, jak weszłam.

Na twarzy Jerzego pojawił się szelmowski uśmieszek, pstryknął palcami:

- No nieźle się zaczyna! Proszę dalej.

- Przekazywałam połączenia przychodzące z ich biurek do sali konferencyjnej. Używając ich telefonów komórkowych, wysłałam SMS-y do ich małżonków. Zaprosiłam ich na przerwę w południe. Napisałam, żeby zadzwonili do biura potwierdzić spotkania. Również Pana połączenia przekierowałam do sali. Za każdym razem wywoływałam ich do telefonu.

Uśmieszek Jerzego zmienił się w szeroki uśmiech. Większość zgromadzonych chichotała przy każdym jej zdaniu. Oczywiście poza małżonkami, którzy dosłownie gotowali się z nerwów .

- A ubrania wysłane do mnie i do pani Beaty?

- Też moja sprawka. Przepraszam. Chciałam, żeby to był gwóźdź do ich trumny.

- Rozumiem. No to pani się to udało. Dlaczego jest pani tak źle do nich nastawiona?

- Poza tym, że uważam ich postępowanie za dalece niewłaściwe? Obydwoje traktowali mnie z góry, jakby byli ode mnie lepsi. Być może dzięki temu w przyszłości już tacy nie będą.

- Pani Lucyno, moja osobista sekretarka, pani Anna, za kilka miesięcy przechodzi na emeryturę. Chciałbym, aby złożyła Pani podanie o tę posadę.

Rozległy się pojedyncze brawa, które po chwili przerodziły się w prawdziwą owację.

- Czy można odzyskać torbę z ubraniami pani Moniki? Przydadzą jej się, zabieram ją do aresztu za napad na pana Mariusza - odezwał się policjant do Jerzego.

Jakiś czas później Monika szła już w asyście policjanta.

- Nie waż się wracać do domu, suko! - krzyknął za nią Henryk.

- A co z Mariuszem? - zapytała zapłakana żona Mariusza.

Jerzy zaprowadził załamanych małżonków do swojego biura. To wszystko mocno dotknęło Monikę i Mariusza. Żonie Mariusza dano niezłą sumkę odszkodowania, ponieważ Monika była w zarządzie firmy, a wszystko to zdarzyło się w godzinach pracy. Henryk nie przyjął, jak zapowiedział, żony do domu.

Sąd orzekł wysokie alimenty do zapłaty przez Mariusza. Również Henryk bez problemu uzyskał rozwód z winy żony. Monika i Mariusz zostali zwolnieni dyscyplinarnie za naruszenie zasad panujących w firmie, wkrótce po zakończeniu spraw rozwodowych.

Lucyna została osobistą sekretarką pana Jerzego. W biurze boją jej się bardziej niż samego prezesa.

Ten tekst odnotował 9,075 odsłon

Jak Ci się podobało?

Średnia: 5.01/10 (17 głosy oddane)

Komentarze (3)

+1
0
Genialne. Dawno nic tak śmiesznego nie czytałem. 😀
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Brzmi trochę jak ostrzeżenie przed romansowaniem w pracy? Byłem prawie pewien, że napisane przez kobietę, a tu nie...
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
To może troszkę wyjaśnię co miałem na myśli pisząc to opowiadanie. Po kilku opowiadaniach bardziej "na temat" chciałem stworzyć coś bardziej dla żartu. Stąd seksu tutaj tak niewiele. Wiem, że w sumie opowiadanie nie kończy się może zbyt wesoło dla naszych bohaterów, ale wydźwięk całości miał być właśnie lekki i przyjemny w odbiorze. Wydaje mi się, że efekt osiągnąłem. Zresztą patrząc na rozkład głosów myślę, że udało mi się osiągnąć cel. To opowiadanie albo się bardzo podoba, albo w ogóle 🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?

Dodaj komentarz

Zaloguj się

Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.