Opiekun (III)

20 marca 2016

Opowiadanie z serii:
Opiekun

Szacowany czas lektury: 34 min

Mam nadzieję, że nie ma błędów... Miłego czytania ;)

- Ta, czy ta? – pokazałam Tomkowi dwie sukienki. Obie miały ten sam krój, rozkloszowane, bez ramiączek i bez żadnych wzorów, czy zdobień. Różniły się jedynie kolorem, jedna w ognistej czerwieni, druga w kolorze soczystej wiśni.

- Żadna, są takie typowe... - przyjrzał się uważnie robiąc pozę „na stylistę” i przykładając palec do warg.

- Może i tak, ale za to bardzo ładne... - próbowałam dyskutować z Tomkiem, ale on tylko podszedł, chwytając za biodra przyciągnął ku sobie i wyszeptał prosto do ucha:

- Kotku... te sukienki mają bardzo duże dekolty... znam swoich kumpli i wiem, że nie ominą okazji do nacieszenia swych gałek ocznych takimi skarbami jakie ty masz...

- Tomeczku... po to je chyba mam, prawda? – wyeksponowałam swoje walory w jego stronę.

Wciągnął powietrze, gdy naparłam na niego bokiem i otarłam się.

- A poza tym... przywłaszczasz sobie wszystkie prawa do mnie? – przygryzłam wargę, a on znowu wciągnął powietrze i oczy mu pociemniały.

- Nie wszystkie... ale cholernie wkurwiałoby mnie to, gdyby każdy facet gapił się na twoje cycki.

- Wkurwiałoby cię to? – nie chciałam tak szybko kończyć tej ekscytującej rozmowy.

- Tak, nawet nie wiesz jak bardzo... - uśmiechnął się skurczybyk w taki sposób, że zmiękły mi kolana.

- A dlaczego?

I tu go miałam! Zacisnął usta w cienką linię, zaczął szybciej oddychać i wpatrywał się we mnie jak zahipnotyzowany. Przestraszyłam się jego czarnych oczu i szybko pożałowałam tego pytania. Już chciałam coś powiedzieć, wytłumaczyć się z tego co palnęłam, ale nie umiałam wydusić z siebie żadnego słowa. Zaschło mi w gardle.

- I jak te sukienki? – na głos ekspedientki odskoczyliśmy od siebie jak oparzeni.

- Jednak nie, bardzo dziękujemy – Tomek wyjął mi z ręki zdobycze i podał kobiecie, a ja wydałam z siebie teatralne westchnienie, które skierowane było do Tomka.

Wyszliśmy ze sklepu i poszliśmy dalej. Już od dwóch godzin szukaliśmy sukienki, ale musiałam przyznać, że Tomek dzielnie znosił nasze zakupy. Potrzebowałam kiecki, która pasowałaby do mnie i do butów, które już wypatrzyłam w pierwszym sklepie. Były to beżowe szpileczki w szpic, takie jak zawsze mi się podobały. Pasowały idealnie. Oczywiście przy kasie stoczyłam bój z Tomkiem o to kto płaci, jednak on był nieugięty i już po chwili wymaszerował ze sklepu z miną zwycięzcy. Teraz tachał torbę z moimi bucikami, a ja próbowałam znaleźć odpowiednią sukienkę. To znaczy, już dużo było tych odpowiednich, ale tylko dla mnie. Tomek zawsze znalazł coś, co dyskwalifikowało każdą przymierzaną kieckę. Weszliśmy do kolejnego butiku (w duchu liczyłam, że to ostatni przystanek na naszej drodze, bo bardziej to ja niż Tomek miałam dość) i dałam nura w głąb. Przeglądałam poszczególne sukienki, gdy trafiłam na kolejną, która bardzo przypadła mi do gustu.

- Piękna. Idę przymierzyć – machnęłam nią tylko i powędrowałam do przymierzalni, nie czekając na reakcję Tomka. Ekspedientka wskazała odpowiednią kabinę i szybko się przebrałam. Nawet bez zapinania stwierdziłam, że leży wręcz wzorowo. Jednak odsunęłam zasłonę i jakież było moje zdziwienie, gdy zaraz przede mną wyrósł Tomek dzierżąc klasyczną małą czarną.

- Zosia, przymierz tą, czuję, że będziesz wyglądać w niej olśniewająco.

- To jest z najnowszej kolekcji, pani chłopak ma naprawdę dobry gust – ekspedientka uśmiechnęła się po czym odeszła, bo do sklepu weszli kolejni klienci, a ja uśmiechnęłam się na określenie „chłopak”.

- Widzisz... - mruknął.

- No dobrze, ale ta...

- Nie ma żadnego ale! – bez pardonu wszedł do przymierzalni i ściągnął ze mnie poprzednią kreacje. – Teraz ta – objął mnie od tyłu i pomógł założyć sukienkę.

Trzymałam się za jego ręce, gdy po kolei przekładałam nogi. Subtelnie wciągał ją na mnie cały czas utrzymując ze mną kontakt wzrokowy w lustrze. Coraz bardziej zaciskałam nogi, bo czułam pulsowanie łechtaczki przy każdym dotyku Tomka. Jednak on się nigdzie nie śpieszył, on miał czas, dużo czasu. Zawsze spokojny i opanowany. Chyba, że akurat był we mnie i właśnie szczytował to wtedy nie był spokojny ani opanowany. W czasie, gdy ja rozmyślałam próbując odbiec od jego świdrującego wzroku on już skończył dopinać sukienkę. Wciągnął powietrze i pokręcił głową, a potem przyciągnął do siebie.

- Wyglądasz bosko... - wyszeptał.

Cholera... to szeptanie doprowadzało mnie do szału. Zarost drażnił wrażliwą skórę za uchem, gorące powietrze obijało się o policzek, a jego zapach docierał do mojego nosa. Obezwładniająca mieszanka. A co do sukienki była naprawdę śliczna i spodobała mi się. Sięgała do połowy ud i była lekko rozkloszowana. W sumie nic szczególnego, jednaka to góra sukienki grała pierwsze skrzypce. Mocno obcisła, na szerokich ramiączkach z koronkowymi prześwitami. I to jakimi! Koronka wszyta była na dekolcie i biegła między piersiami, aż do dolnej linii biustu, oraz na plecach, gdzie odkrywała je całe.

- Prześwity w strategicznych miejscach nie przeszkadzają panu? – zarzuciłam mu ręce na barki, wcześniej robiąc obrót w jego stronę.

- Nie, nie przeszkadzają... podniecają jeszcze bardziej niż te cycki wywalone na zewnątrz... taka zajawka tego co się kryje pod tym materiałem.

- No właśnie co do podniecenia... mówiłeś coś twoich kumplach... którzy będą chcieli się napatrzeć... a teraz mówisz, że ta sukienka potrafi nakręcić ...

Nie zdążyłam skończyć zdania, które i tak nie grzeszyło składnią, bo Tomek wpił się w moje usta, aż syknęłam. Przyciągnął jeszcze bardziej do siebie, aż poczułam coś twardego na brzuchu.

- To-m-ek! – próbowałam się wyrwać z jego ramion, ale na nic to było.

Już poznałam jego możliwości i wiedziałam, że nie ma lekko. Był silniejszy.

- Jesteśmy w miejscu publicznym! – warknęłam, gdy na chwilę odessał się od moich warg.

- I to jeszcze bardziej kusi, prawda? To ryzyko nakrycia in flagranti – uśmiechnął się łobuzersko, a potem puścił i zostawiwszy mnie samą zniknął z przymierzalni.

Odwróciłam się do lustra i spojrzałam na siebie.

„Wariatka!”- podsumowałam swoje zachowanie w myślach, gdy dostrzegłam głowę Tomka.

- Co? – krzyknęłam.

- Bierzesz ją, prawda?

- Tak, biorę. – pokiwałam głową i szybko się przebrałam, a potem wyszłam z przymierzalni.

Tomek już czekał na mnie przy kasie. Jak zawsze seksowny i pewny siebie, tak ta pewność siebie czyniła go tak cholernie seksownym. Już widziałam zalotny uśmiech sprzedawczyni i niewzruszony wyraz twarzy Tomka. Zdałam sobie sprawę, że był wpatrzony tylko we mnie i nie słuchał tego co mówiła do niego kobieta zza lady. Uznałam to za bardzo przyjemne uczucie. Ocknął się dopiero, gdy przeszłam cały sklep i stanęłam przy nim. Już nawet nie miałam co z nim dyskutować na temat płacenia, bo na tej pozycji byłam przegrana.

- Oby służyła pani ta sukienka, bo jest naprawdę śliczna – uśmiechnęła się do nas sprzedawczyni podając torbę z zakupem po czym odeszła do klienteli.

Ja, uradowana wywędrowałam za sklepu i przypomniałam sobie, że brakuje mi pewnego ważnego elementu do mojej kreacji.

- Tomek?

- Hmm? – objął nie ramieniem.

- Muszę jeszcze coś dokupić, zaczekasz?

- Tak... a co? – widać było jak się zaciekawił na moje słowa.

- A nic... zobaczysz potem, dobrze? – cmoknęłam go w policzek i udałam się w odpowiednią stronę.

Moim celem był sklep z bielizną, przecież do takiej kiecki nie mogłam założyć zwyczajnych jak majtek i zwyczajnego stanika, a właśnie takie ze sobą przywiozłam.

- Dzień dobry, w czym mogę pani pomóc? – ledwo co weszłam, a od razu znalazła się przy mnie sprzedawczyni.

- Dzień dobry, potrzebuję bielizny do sukienki.

- Jak dokładnie wygląda pani sukienka?

Reszta moich zakupów upłynęła w przyjaznej atmosferze, bo pani ekspedientka była bardzo miła i pomogła mi wybrać odpowiednią bieliznę. Byłam zadowolona i miałam plan na ten wieczór, do zrealizowania mojego pomysłu właśnie były potrzebne odwiedziny w sklepie bieliźniarskim.

- Już kupione? – Tomek uśmiechnął się na mój widok, a potem wstał. – Dzwoniła moja sekretarka i właśnie poinformowała mnie o konferencji zarządu, na której muszę być... za 20 minut... - jęknął.

- No spoko, nie ma problemu, ja mogę sobie tu pochodzić jeszcze, mam kasę.

- Chyba, że zamówię ci taksówkę, co?

- Carlos... - ostrzegłam.

- A okej, odpada... To wezmę cię do biura i pójdziesz z moją koleżanką na obiad, pasuje?

- Tak. – ucieszyłam się i poczułam, że mój żołądek domaga się pożywki.

- To chodź. – wziął mnie za rękę i poprowadził do windy, którą zjechaliśmy na parking.

Jedno mnie zastanowiło, a mianowicie, dlaczego tyle osób obracało się za nami i czasami coś komentowało. Chciałam o to spytać Tomka, ale gdy wsiedliśmy do jego Nissana GT-R to wyrzuciłam z siebie te myśli. Uwielbiałam szybkie samochody, a co za tym idzie, szybką jazdę. Miałam już przyjemność jeździć taką bestią, ale teraz o wiele więcej przyjemności czerpałam z jazdy z Tomkiem. Prowadził pewnie, a seksowny mężczyzna za kierownicą tego „Japończyka” stanowił cudowny widok. Silnik pracował na pełnych obrotach i wydawał ten jedyny i niepowtarzalny dźwięk i właśnie dla tego dźwięku wyłączyłam nawet radio. Tomek skomentował to tylko śmiechem. Sama chętnie bym się z nim zamieniła, ale niestety musiałam poczekać niecały rok na ten przywilej. Na moje nieszczęście biuro Tomka mieściło się niedaleko galerii, dlatego długo się nie nacieszyłam jazdą.

- Chodź, mała – Tomek znowu chwycił mnie za rękę i wiedliśmy do windy. Do drugiego piętra byliśmy sami, a potem mała puszka zaczęła się zapełniać śpieszącymi się wszędzie ludźmi. Wszyscy co wchodzili do windy witali się z Tomkiem, a on odpowiadał im tak jakby od niechcenia. Zauważyłam, że zmienił się. Stał oparty o przeciwległą ścianę z rękami w kieszeni. Wyglądał na bardziej stanowczego i władczego i chyba zamknął się w sobie albo tylko zamyślił, bo spoglądał w jakiś odległy punkt i marszczył czoło. Teraz w końcu był prawie prezesem. Za chwilę miał ważne posiedzenie, musiał się skupić. Milczałam do momentu, gdy nie stałam przyciśnięta tyłem do Tomka w ciasnej windzie i nie wsłuchiwałam się w jego słowa. Czyli od 7 piętra.

- Uwielbiam tłok... A zwłaszcza w twoim towarzystwie... - szeptał mi do ucha takie i inne podobne miłe rzeczy, aż w końcu dojechaliśmy na piętro, na którym mieściło się biuro Tomka.

- Dzień dobry, panie prezesie – sekretarka wstała i od razu przywdziała uśmiech zarezerwowany pewnie tylko dla ważnych person.

- Dzień dobry, Anetko. Wszyscy już są?

- Tak, czekają tylko...

- Dobrze, dziękuję. Proszę im przekazać, że zaraz będę – sekretarka oblała się rumieńcem i poszła do sali konferencyjnej, a Tomek zaprowadził mnie do jakiegoś biura. Bez pukania wpadł do środka, ale zamiast kobiety zastał tam jakiegoś faceta, z którym bardzo uprzejmie się przywitał:

- Cześć złamasie! Gdzie Wera?

- Cześć cipo, poszła do księgowości. Powinna wrócić za chwilę. A co? Nie masz gdzie tej swojej dupeczki zostawić?

- Wyrażaj się – warknął i przełożył rękę na moje plecy przyciągając ku sobie.

- Ulala... Tomuś się zakochał! - ryknął i byłam pewna, że tam obok w sali to słyszeli.

Poczułam się trochę niezręcznie i chciałam coś powiedzieć, ale Tomek tylko uciszył mnie spojrzeniem. Natomiast mężczyzna zza biurka przyglądał się nam, a największą uwagę poświęcał mi. Zlustrowałam go spojrzeniem do pasa, bo dalej już nie byłam w stanie dojrzeć. Był przystojny, ale zupełnie inaczej niż Tomek. Na pierwszy rzut oka można było pomyśleć, że jest nawet młodszy od Tomka, ale po głębszej obserwacji zauważało się drobne zmarszczki pod oczami. Zacznijmy od tego, że był blondynem o jasnej karnacji i dość mocno zarysowanej szczęce. Oczy niebieskie, prosty nos i usta. Cholera... moja słabość do ust. Zacisnął je w cienką linię, dlatego nie mogłam stwierdzić jakie są naprawdę. Jadąc wzrokiem niżej zatrzymałam się na muskularnych ramionach i szerokiej klatce piersiowej. Domyśliłam się, że facet ma karnet na siłownię i z niego korzysta, bo pod garniturem majaczyły napięte mięśnie. Ponownie spojrzałam na twarz mężczyzny, na której rysował się złośliwy uśmiech. Zostałam zdemaskowana! Wbiłam wzrok w podłogę i więcej nie spojrzałam na niego, dopóki nie usłyszałam głosu Tomka:

- Przygotowałeś te dokumenty, o które prosiłem?

- Tak, są na stole i czekają, aż książę łaskawie poświęci im krztynkę uwagi.

- Dzięki i wal się!

W tym momencie drzwi gabinetu otwarły się i zobaczyłam w nich kobietę, która zapewnie była Weroniką.

- O cześć Tomek! – cmoknęła go w policzek i podeszłą do biurka, odkładając dokumenty. – A ty co tu robisz? – warknęła do blondyna, który dopiero teraz spuścił ze mnie wzrok przenosząc ją na kobietę stojącą przed nim.

- Czekam, aż mi podziękujesz... - rozparł się wygodnie na fotelu.

- Nie! Nie obciągnę ci! Jarek, pierdol się!

Wstał i mrucząc coś pod nosem wyszedł z gabinetu trzaskając drzwiami.

- Nie powinieneś być na spotkaniu? – zwróciła się do Tomka, ale patrząc na mnie. – I kto to?

- Powinienem, ale mam prośbę. Wyskoczysz gdzieś na lunch z Zosią? W ogóle poznajcie się. Zosia, a to jest Weronika. – przedstawił nas sobie i chciał jeszcze coś dodać, gdy Weronika mu przerwała.

- Idź, bo te ważniaki tam sfiksują. – chwyciła go za ramię i popchnęła w stronę drzwi. – My sobie tu zorganizujemy czas. Tomek pocałował mnie, a ja nadal stałam i szczerze mówiąc nie wiedziałam co się dzieje. To wszystko było tak szybkie i poplątane, że tylko byłam w stanie patrzeć przed siebie w nieokreślony punkt.

- No! W końcu spokój! – westchnęła Weronika po wyjściu Tomka i usiadła na brzegu biurka. – Chodź, siadaj, rozgość się – wskazała na krzesło obok – Przepraszam za to zamieszanie, ale ważniaki się zbuntowały, bo im jakiś projekt nie przypadł do gustu i od razu zwołali całą naradę. Zwariować można. A teraz powiedz coś o sobie, bo ja się rozgadałam, a ciebie to pewnie nie rusza. –roześmiała się i podparła rękami o krawędź biurka.

- Nie, w porządku... - nie wiedziałam co powiedzieć.

- To może wyskoczymy coś zjeść, co? – uśmiechnęła się.

- W sumie to możemy. – wróciłam do żywych i trzeźwo myślących.

- No to chodź, pogadamy sobie przynajmniej, znam fajną knajpkę, dają świetne makarony. – znowu obdarzyła mnie uśmiechem ukazując rząd białych zębów. Chwyciła mnie pod rękę i razem wyszłyśmy z gabinetu, po drodze Weronika krzyknęła do sekretarki:

- Wychodzę, przez jakąś godzinę będę zajęta, z nikim mnie nie łącz - po czym weszłyśmy do windy i zjechałyśmy na parter.

Knajpka, którą wybrała Weronika była bardzo przytulna, panował w niej typowo włoski wystrój charakterystyczny dla południowych rejonów Italii. Pozwoliłam sobie wybrać danie i jak kelnerka odeszła od naszego stolika dziewczyna wbiła we mnie wzrok.

- Widziałam, że byłaś osłupiała jak cię Tomek do nas przyprowadził.

- Tak, ale aż tak to było widać? – speszyłam się trochę.

- No trochę... ale nie martw się, u nas zawsze taka atmosfera panuje, jak to w agencji reklamowej.

- Rozumiem... - wydukałam i trochę się rozluźniłam.

- A teraz powiedz mi coś o sobie, skąd jesteś i takie tam... - machnęła ręką i wzięła łyk wody.

- Zakładam, że jesteś ciekawa co robię u Tomka?

W odpowiedzi tylko pokiwała głową.

- Moi rodzice w trosce o dom... i o mnie – dodałam już mniej pewna – przywieźli mnie do państwa Kolewskich, aby się mną zajęli... tak wiem głupio to brzmi... - próbowałam się usprawiedliwiać.

- Luz... - zaśmiała się.

- No, ale siostra pani Basi miała zawał i...

- Co? Kiedy? – Weronika, aż podskoczyła na krześle.

Poczułam ścisk w żołądku, bo dotarło do mnie, że ktoś coś pokręcił. Jeszcze tylko nie wiedziałam kto i w jakim celu.

- No... w piątek... albo w czwartek... - jąkałam się, wyraz twarzy Weroniki z każdą sekundą coraz bardziej się zmieniał, była coraz bardziej rozbawiona.

- Oj, ale się porobiło... - zanosiła się od śmiechu.

- Ale co?

- Przepraszam cię, ale nie mogłam się powstrzymać... przepraszam, już ci wyjaśniam. – oparła się łokciami o stół i wsparła brodę o złożone ręce. – Ty tam jesteś od piątku, tak?

- Tak, od późnego popołudnia, dokładnie.

- Nic się nikomu nie stało. Wszyscy mają się dobrze. Myślę, pani Basia zgodziła się, abyś przyjechała do nich na te parę dni, bo oni bardzo chcą Tomka wyswatać z kimś.

- Co? Ale ja przecież za młoda jestem – jęknęłam.

- Nie no spokojnie, nie chodzi o ślub od razu – Weronika uspokoiła mnie, chwytając za dłoń. – Chodzi tylko o to, żeby Tomek poznał jakąś fajną, miłą dziewczynę. Ty wyglądasz na ideał.

- Ale po co? Przecież on może mieć każdą, a mi do ideału daleko... - zastanowiłam się nad sensem słów Weroniki.

- No właśnie w tym rzecz... czekaj, wyjaśnię ci od początku, wtedy zrozumiesz.

- Okej... to zamieniam się w słuch – rozsiadłam się wygodnie.

Cała ta sytuacja była tak posrana i irytująca, że miałam dość, a jeszcze Wera miała mi teraz jakieś rewelacje zaserwować.

- Nie wiem, czy wiesz o wypadku, o pobycie w Stanach i o tym jak bardzo pan Adam chce zmienić Tomka w swoją kopię...

- Tak wiem, to mi mówił.

- To dobrze, to już część mam z głowy. Teraz też wiem po co oni tak szybko ściągnęli Tomka do ich domu... Obstawiam, że musiało to wyglądać tak, że gdy twoja mama zadzwoniła z prośbą o nocowanie to pani Basia była wniebowzięta. Pewnie razem z panem Adamem wpadli na ten pomysł, że ściągną Tomka na cito do siebie, a po południu powiedzą, że coś się stało i muszą pilnie wyjechać. Jednak, żeby wymyślić zawał... trzeba mieć polot... - Weronika pokręciła głową i kontynuowała dalej – Ich misterny plan powiódł się doskonale, bo jesteś pierwszą dziewczyną od jakiś sześciu lat, z którą pokazał się publicznie. Najpierw byłam ja, jeszcze za czasów liceum, ale potem znalazłam swoją drugą połówkę w odległej Rosji i plan pana Adama, brzydko mówiąc, poszedł w pizdu – skrzywiła się, a ja aż otworzyłam buzię ze zdziwienia. – No co?

- Nie nic, ale naprawdę mnie zaskoczyłaś...

W międzyczasie podano nam nasze dania, dlatego teraz wsuwałam pyszny makaron i przez chwilę panowała cisza, a ja nadal trawiłam informacje zaserwowane przez Weronikę

- Nie wiń Tomka, bo on za to nic nie może, że dziadkowie tak bardzo chcą go wyswatać – Weronika pierwsza zabrała głos.

- No nie, ale tak głupio się czuję, no wiesz..

- Nie czuj się głupio. Przecież to nie twoja wina.

- A o co ci chodziło jak mówiłaś, że ich misterny plan się powiódł?

- No jak to co? Nie widzisz tego?

- Ale czego? – przygryzłam wargę ze zdenerwowania.

- Tego, jak Tomek szaleje za tobą. Zresztą po tobie też to widać... pierwszy raz od wielu lat pokazał się z kimś o przeciwnej płci publicznie! Zresztą ja go znam od dziecka i doskonale wiem jak on się zachowuje, gdy się zakocha...

Dobrze, że akurat przełknęłam to co miałam w buzi, bo słowa Weroniki wbiły mnie w krzesło. Jednak, gdzieś tam głęboko, jakaś część mnie dostała skrzydeł i właśnie wykonywała piruety w powietrzu. Taki facet! Zakochał się we mnie!

- A po tobie też widać to szczęście... a przynajmniej teraz! – Weronika się roześmiała, a ja pewnie przypominałam dorodnego buraka.

- A Carlos? – spytałam, gdy już emocje trochę opadły.

- Jest tutaj? – zdziwiła się.

- Tak, od soboty.

- No tak... kolejne dziecko z przypadku – pokręciła głową – Pani Basia i pan Adam mają trójkę wnuków, trzech chłopców, Tomka, Carlosa i Jarka. To jest ten co już miałaś przyjemność lub nieprzyjemność poznać u mnie w gabinecie. Dość nieprzyjemny typ... jak sama zauważyłaś...

- No tak...

- Do kiedy tu jesteś?

- Do czwartku popołudnia.

- No to jeszcze masz trochę czasu, aby zaszaleć – puściła do mnie oczko.

Reszta rozmowa przebiegła w typowo kobiecy sposób, poplotkowałyśmy trochę, pogadałyśmy o ciuchach i takie tam podobne. Uznałam, że Weronika jest bardzo miłą osobą. Cały czas jednak miałam w głowie jej słowa, że on się we mnie zakochał. Majaczyły gdzieś w tyle głowy i za każdym razem przyprawiały o przyjemny skurcz tam w dole. Było już po trzeciej, kiedy zapłaciłyśmy za posiłek i wróciłyśmy do biurowca.

- Naprawdę miło się gawędziło, dziękuję.

Na piętrze, gdzie odbywała się konferencja było słychać ożywione głosy.

- Chyba wszystko dobrze sądząc po odgłosach dobiegających z sali – uśmiechnęła się Weronika. – Ja też bardzo dziękuję, świetnie spędziłam czas, może kiedyś uda się nam ponownie spotkać.

- Oby.

- A teraz wybacz, ale muszę cię zostawić, obowiązki wzywają, zaczekasz na Tomka tutaj? Chyba, że wolisz w jego biurze.

- Obojętnie...

- Tak tylko wspomnę, że gabinet Tomka jest tam – wskazała na drzwi na końcu korytarza i uśmiechnęła się - ja już muszę iść.

Uścisnęłyśmy się i Weronika poszła do swojego gabinetu odbierając po drodze telefon. Jednak w połowie drogi zatrzymała się:

- A i jeszcze jedno ci powiem. Tomek uwielbia zaskakiwać... i po nim można się spodziewać wszystkiego... - uśmiechnęła się i wróciła do rozmowy. Usiadłam na krześle za mną i wzięłam do ręki jedną z pierwszych ulotek, przeglądnęłam ją i po chwili odłożyłam. Podniosłam głowę, gdy usłyszałam otwierające się drzwi i z sali zaczęli wysypywać się mężczyźni. Wstałam i czekałam na Tomka, wyszedł ostatni rozmawiając z jakimś starszym panem, już mocno siwiejącym. Od razu, gdy mnie zobaczył na jego warzy pojawił się uśmiech. Jego towarzysz zauważył to i również spojrzał w moją stronę. Nieśmiało podeszłam bliżej i chciałam stanąć w bezpiecznej odległości, gdy Tomek przyciągnął mnie ku sobie i złapał za rękę. Wszyscy, za wyjątkiem Tomka mieli na sobie garnitury, a mimo tego i tak to on prezentował się w tym towarzystwie najlepiej. Jak już wszyscy rozeszli się pociągnęłam go za sobą prosto do gabinetu. Stęskniłam się i miałam nieprzeniknioną ochotę na niego. Jednak pamiętałam co wymyśliłam na wieczór i chciałam go tylko odpowiednio nakręcić. Weszliśmy z hukiem go biura po czym zostałam przyciśnięta do ściany. Całował mnie brutalnie, jakby był po co najmniej tygodniowym odwyku od seksu, a nie po godzinnej konferencji. Odsunęłam go od siebie i spojrzałam prosto w oczy. Jak zwykle źrenice miał poszerzone, oddech przyśpieszony, a w brzuch wbijał mi się twardy członek. Szybki był.

- Dzisiaj wieczorem mam dla ciebie niespodziankę – powiedziałam powoli uśmiechając się tajemniczo.

- Niespodzianka? – mruknął i ponownie wpił się w moje usta.

- Ychy...

- Już nie mogę się doczekać...

Na te słowa jego usta dotknęły mojej rozgrzanej skóry szyi, a ręce błądziły po pośladkach, ugniatając je z całej siły. Wziął mnie na ręce i zaniósł na biurko, poczułam zimny blat pod udami i syknęłam.

- Cichutko – roześmiał się tylko i ponownie pocałował.

Zarzuciłam mu ręce na szyję i oddałam pocałunek. Położył mnie, a ja wygięłam się jak kotka, gdy znów poczułam chłód przez cienki materiał mojej koszuli. Wtulił się we mnie jeszcze bardziej, a ja zarzuciłam nogi na jego biodra. Było już tak cudownie, powoli odpływałam, gdy usłyszeliśmy trzask otwieranych drzwi i mignęła mi postać Jarka. Tomek odskoczył jak oparzony, a ja o mało co nie spadłam z biurka, gdy się podnosiłam.

- Nie rób burdelu z naszej agencji! – warknął.

- A ty się naucz pukać!

Wzrok Tomka był naprawdę groźny, Jarek chciał już coś powiedzieć, ale widać było, że ugryzł się w język i zrezygnował z dokopania kuzynkowi.

- Czego chcesz?

- Szukam zszywacza.

- Nie stać cię na nic lepszego? – prychnął.

- Dobra, idę.

Po chwili usłyszeliśmy trzask drzwi.

- Chyba już rozumiesz czemu tak bardzo nie chcę tu pracować.

- On tak zawsze?

- Tak... Jego rozmowa to przeklinanie i wyzywanie przy akompaniamencie trzaskających drzwi. Naprawdę mam walnięte kuzynostwo

- No to rzeczywiście chujowo się masz.

- Doskonale to ujęłaś, a teraz chodź, wracamy do domu.

W windzie podeszłam ku niemu i się przytuliłam. Objął mnie, a brodę oparł o moją głowę.

- Jutro znowu muszę być w biurze, kolejne ważne spotkanie... A dziadek wraca dopiero w środę, muszę go zastąpić.

- Jasne, coś sobie wykombinuję. A tak w ogóle to rozmawiałam z Weroniką i coś mi powiedziała.

- Głupio wyszło... nie chciałem cię wplątywać w te wszystkie nasze popaprane sprawy.

- Czyli wiedziałeś o wszystkim?

- Domyślałem się, a w piątek wieczorem wysłałem dziadkowi tylko jednego SMS- a, i wtedy już wszystko wiedziałem.

- Często cię swatali?

- Tak, niestety tak... Ale nie gadajmy o tym co? - westchnął, a drzwi windy otworzyły się.

- Widzę, że korzystasz z przywilejów pasażera – Tomek odezwał się, gdy włączyłam radio w aucie.

- A jakże!

Do mych uszu dobiegł głos Adele, która zawodziła o niespełnionej miłości. Oparłam głowę o zagłówek i oddałam się przyjemności płynącej z jazdy.

- Już jesteśmy... - szepnął mi do ucha Tomek, a ja zdałam sobie sprawę, że przysnęłam.

Wysiadłam z auta i zabrałam swoje rzeczy, po czym weszliśmy do domu. Z salonu dobiegał dźwięk włączonego telewizora.

- Carlos?! – krzyknął Tomek.

- Cooo? – dało się słyszeć z sąsiedniego pokoju.

- Ja idę do siebie, wezmę prysznic – poinformowałam Tomka i pobiegłam do siebie.

Zamknęłam za sobą drzwi na klucz i rzuciłam torby na łóżko. Rozebrałam się i weszłam pod chłodny prysznic. Tego było mi trzeba, letnia woda obmywała moje ciało, a myśli zaryzykowały i zeszły na Carlosa. Ręka zabłądziła w rejony mego królestwa. Wyobraziłam go sobie nade mną i odchyliłam głowę do tyłu powoli masując łechtaczkę. Mokre włosy opadły na twarz, ale nawet nie byłam w stanie ich odgarnąć. Przygryzłam wargę i oparłam nogę o ścianę. Już prawie doszłam, gdy moje cudowne dążenie do orgazmu przerwał mój telefon albo raczej ktoś, kto pisał tego SMS-a. Nie dokończyłam tego co zacząłem tylko owinęłam się w ręcznik i odczytałam wiadomość:

Jak ci życie mija?

No tak, Emma. Wiedziałam, że nie lubiła czekać, dlatego też szybko odpisałam:

Good! Wróciłam z zakupów i mam niespodziankę dla Tomka.

Usiadłam na podłodze i wycierając włosy. Mój telefon zadźwięczał ponownie.

Wow, szalejesz... A jak tam ten troglodyta?

Jeszcze żyje... Tylko ciężkie jest życie z dwoma taki facetami pod jednym dachem. Właśnie się masturbowałam... myśląc o nim!

Czekałam, aż Emma odpisze i przeglądałam fejsa.

Padłam... serio... a teraz tak poważnie! Widać, że nie masz doświadczenia z facetami, dlatego muszę się za ciebie wziąć. Jak na razie jedno pytanie, którego wolisz bardziej? Jeśli twoja odpowiedź brzmi, że nie wiesz to weź się za dwóch.

Za dwóch? Raczej nie brałam tego pod uwagę. Carlos wkurwiał i to solidnie.

Akurat wiem, którego chcę bardziej! Tomka! A poza tym nawet nie wiesz czego się dzisiaj dowiedziałam... A to, że pojawił się on w moich myślach, to nie znaczy, że coś do niego czuję i chce aby mnie przerżnął. Chcę ci przypomnieć, że ty masturbowałaś się do plakatu David’a Beckham’a.

O weź... musiałaś... A wracając do ciebie to idź do Tomka i niech ci do reszty wybije te zapędy lesbijskie z głowy!

Cała Emma! Kochałam ją za to.

No to idę się przygotować! I wiem, że nadal ten plakat w twojej łazience wisi.

Wstałam, a ręcznik spadł ze mnie. Wyschłam już całkowicie dlatego wyciągnęłam z reklamówki moje zakupy i dostałam ostatniego SMS-a od Emmy.

Tak wisi! Czasami się przydaje! Dzięki za przypomnienie, idę na randkę! A ty baw się dobrze!!! Ale będę miała porno- opowieść po twoim powrocie!

Już nic nie odpisałam tylko zaczęłam się ubierać. Najpierw wciągnęłam pończochy i obejrzałam się w lustrze. Spodobało mi się i to bardzo. Następnie założyłam majteczki i pas oraz przypięłam paseczki do pończoch. Na koniec zapięłam biustonosz. Całość prezentowała się doskonale. Zrezygnowałam z makijażu, bo wiedziałam, że i tak mi się rozmaże. Stanęłam przed lustrem i zamyśliłam się. W końcu naładowałam się pewnością siebie i zakładając po drodze cienki szlafroczek wyszłam z pokoju. W domu było cicho, zbyt cicho dlatego wyszłam na taras. Znalazłam tam Tomka. Podeszłam i usiadłam obok niego.

- Co z tą niespodzianką? – zagadnął.

- Nadal aktualna.

- Czy to się wiąże jakoś z tym co masz pod spodem? – przejechał palcem po koronce pończochy i uśmiechnął się.

Zorientowałam się, że szlafroczek ukazał co nie co.

- No to już wiesz – zrobiłam niewinną minę.

Nie powiedział nic, tylko wyciągnął coś z kieszeni i przewiązał mi oczy. Nie wiedziałam skąd to wytrzasnął, przecież nic nie wiedział o moim planie na dzisiejszy wieczór.

- Ufasz mi?

- Tak – odparłam coraz bardziej podniecona.

- To chodź – pociągnął mnie za rękę i zamknął drzwi tarasowe. – Wiedziałem, że coś kombinujesz, bo jak wracaliśmy do domu to ciekawość wzięła górę i zatrzymałem samochód, a potem sprawdziłem co kupiłaś. Mam nadzieję, że nie jesteś zła.

- Nie...

Tomek wziął mnie na ręce i zaniósł na górę. Już po chwili siedziałam na łóżku.

- Czekaj tutaj na mnie, za chwilę wracam. – szepnął i już go nie było.

Nie było go tylko chwilę, poczułam zapach perfum, gdy wszedł do pokoju przekręcił klucz w drzwiach, odgradzając nas od reszty domu. Postawił coś na stoliku nocnym i materac ugiął się pod jego ciężarem.

- Jak bardzo chcesz, żebym cię pieprzył?

- Bardzo... - jęknęłam.

- To powiedz co mam z tobą zrobić.

- Jezu! Tomek! Wszystko co chcesz!

- Wszystko?

- Tak! Nie gadaj tyle tylko to zrób!

- Jak sobie życzysz... W taki razie chcę abyś wykonywała moje polecenia.

Pokiwałam tylko głową.

- Wstań i rozbierz szlafroczek oraz stanik.

Posłusznie wykonałam to, o co prosił, a gdy zdejmowałam biustonosz z jego ust wydarł się jęk. Poczułam przyjemny chłód i sutki jeszcze bardziej mi stwardniały. Nie zdawałam sobie sprawy, że mogą być tak twarde.

- Nawet nie wiesz jak pięknie wyglądasz.

- To mi to opowiedz.

Wstał i podszedł ku mnie na kolanach, poczułam jego obezwładniający zapach. Nie dotykał mnie, a ja i tak miałam oszaleć.

- Odwróć się do mnie tyłem.

Jak zmieniałam pozycję to parę razy się o niego otarłam i przeszyły mnie błyskawice przyjemności.

- Opowiesz mi jak wyglądam? – zapytałam niewinnie.

- Nie. Ręce do tyłu i na krzyż.

Ton w jakim wypowiedział te słowa przyprawił mnie o zawrót głowy. Spodobało mi się to jak mnie traktuje, a jeszcze bardziej mi się spodobało jak związał mi ręce, chyba krawatem. Byłam już nieobecna i ledwo nad sobą panowałam. Musiałam się pilnować, aby się o niego nie oprzeć. W końcu mnie pocałował, a ja zdałam sobie sprawę, że pragnęłam tego bardziej niż kolejnego oddechu. Składał pocałunki na rozgrzanym karku, a ręce wsparł na moich biodrach i palce włożył za gumkę majteczek. Jednym zamaszystym ruchem zerwał je ze mnie, aż otworzyłam buzię ze zdumienia. Myślałam, że w końcu poczuję jego palce na swojej cipce, ale się przeliczyłam, bo jedynie co poczułam to jak materac się porusza. Wysiliłam wszystkie swoje zmysły, aby dowiedzieć się co on robił, ale gdy już się skupiłam znowu był za mną.

- Moja, śliczna – mruknął.

- Tomek...

- Hmmm?

- Dotknij mnie!

- Ależ proszę!

Przenikliwe zimno rozlało się po moim karku, aż odgięłam się do tyłu napierając dłońmi na jego twardą męskość. Za to zarobiłam pierwszego klapsa i o dziwo spodobało mi się to mimo tego jak mocno dostałam. Ostatkiem sił powróciłam do poprzedniej pozycji i przygryzłam wargę, gdy schodził coraz niżej wzdłuż kręgosłupa. Lód szybko się topił, kropelki wody spływały po plecach i spadały na pościel. Tomek co rusz brał nowe kawałki i kontynuował zimną wycieczkę po moim ciele. Przyłożył dwie kostki do piersi, a językiem liznął płatek ucha. Wciągnęłam powietrze i cała się spięłam. Lód stopił się już cały, ja czekałam na więcej. Ponownie złożył pocałunki ma moim karku, a do cipki włożył mi kostkę lodu. Krzyknęłam. Już nawet nie wiedziałam dlaczego. Czy to z tego zimna, które rozlało się po całym wnętrzu, czy to dlatego, że otrzymałam kolejnego solidnego klapsa, gdy w amoku ponownie na niego naparłam kładąc głowę na ramieniu.

- Maleńka, niegrzeczna jesteś... to dopiero początek, a już masz całą dupcię czerwoną...

- Gdybym ci kostkę lodu do fiuta przyłożyła to też byś był niegrzeczny...

W odpowiedzi rozwiązał mi ręce i odwiązał przepaskę. Jęknęłam, gdy zobaczyłam się w lustrze.

- Chciałaś wiedzieć jak wyglądasz – uśmiechnął się.

Nie byłam w stanie się dalej powstrzymywać. Odwróciłam się ku niemu przodem i pocałowałam. Ścisnął moje pośladki, a mój cichy jęk wdarł się w jego usta. Ściągnęłam z niego koszulkę na moment tylko odrywając się od ust, a potem popchnęłam na plecy. Patrzył na mnie jak urzeczony, udało mu się jeszcze wyciągnąć prezerwatywę z kieszeni zanim rozebrałam go ze spodni i bokserek za jednym zamachem. Chyba zrozumiał, że dłużej już nie przeciągnie tych słodkich tortur dlatego założył kondoma, a ja nadziałam się na niego do samego końca. Pierwsza fala była tak intensywna, że musiałam odczekać moment, aby dojść do siebie. Widziałam się w lustrze, które wisiało nad łóżkiem. Włosy rozkopane, twarz czerwona, oczy zamglone i do tego podskakujące cycki przy każdym ruchu. Nie potrzebowaliśmy długiego pieprzenia, orgazm obezwładnił moje ciało do tego stopnia, że chyba straciłam na ułamek sekundy przytomność, bo gdy się ocknęłam to leżałam na Tomku, a on oplatał mnie swoimi ramionami. Nie wiem ile tak leżeliśmy, ale w końcu zeszłam z niego, opadłam na poduszkę i od razu pogrążyłam się we śnie.

Ten tekst odnotował 24,174 odsłon

Jak Ci się podobało?

Średnia: 9.54/10 (33 głosy oddane)

Pobierz w formie ebooka

Z tej samej serii

Komentarze (5)

0
0
Akcja bieży wartko... a błędy... zawsze jakieś się znajdą 🙂

Chyba, że – bez przecinka (w 2. miejscach).
...szlafroczek ukazał co nie co. – co nieco.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Dziewczyna wraca ze spotkania z swoim księciem z bajki. Facetem inteligentnym, przystojnym, bogatym, który wyznaje jej miłość i zaczyna mieć mokre myśli na temat jakiegoś oberwańca. Ten fragment nieco mnie raził (wybacz ale musiałem się przyczepić).

A po za tym to opowiadanie ....zręcznie napisane i przyjemnie się czyta,a to jest najważniejsze.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Niezdecydowana z niej kobietka... ha ha
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
kiedy kolejna część?
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Za niedługo
Zgadzasz się z tym komentarzem?

Dodaj komentarz

Zaloguj się

Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.