Ilustracja: Tejido

Opiekun (II)

28 lutego 2016

Opowiadanie z serii:
Opiekun

Szacowany czas lektury: 35 min

Zapraszam na drugą część.

Poranek powitał mnie wpadającymi przez okno czerwcowymi promieniami słońca, męskim zapachem unoszącym się w powietrzu i smrodem przypalonej jajecznicy. Lekko podniosłam się i przeciągnęłam. Poczułam okropne pulsowanie w głowie. Od razu odezwało się moje sumienie. No proszę, wróciło do mnie skubane. Wplotłam dłonie we włosy i dotarło do mnie co wczoraj zrobiłam. Ponownie walnęłam się na poduszkę.

Ale ja głupia... - pomyślałam. Sięgnęłam po telefon, ale niestety sam z siebie nie naładował się. Przypomniał mi on od czego ta koszmarna i śmieszna sytuacja się zaczęła. Leżąc postanowiłam, że nie będę się narzucać, nie popełnię żadnego głupstwa, będę grzeczna, miła i uczynna i jakoś wytrzymam jeszcze te pięć dni. Byle do czwartku! Z westchnieniem wstałam, wzięłam prysznic, po czym założywszy moją ulubioną zieloną sukienkę zeszłam na śniadanie.

Zastanowiło mnie, który przypalił jajca, bo akurat tego, aby to była pani Lidia nie brałam pod uwagę.

- Dzień dobry. – uśmiechnęłam się. Męska część miała tak grobowe miny, że myślałam, czy aby ktoś nie umarł. W jednym momencie pomyślałam o siostrze pani Basi.

- Zosiu, co zjesz? – pani Lidia zwróciła się do mnie zastygając z łyżką w ręku i wpatrując się we mnie. Przez cały ten czas uśmiech nie znikał z jej twarzy i wymiótł z mojej głowy przykre myśli. Przynajmniej ona wnosiła choć trochę ciepła do tego pomieszczenia, bo Tomek i Carlos nadal siedzieli jak zahipnotyzowani. Nie wiedziałam, czy byli obrażeni, wściekli, czy jeszcze coś innego. Chociaż nie umknęło mojej uwadze jak Tomek przelotnie zerknął w moją stronę. Zbytnio mnie to nie ruszyło. Spojrzałam w poczciwe oczy gosposi i dojrzałam w nich taką babciną miłość. Zresztą taką babcią już była. Dawałam jej pod siedemdziesiątkę albo nawet więcej. Siwe włosy zaczesane w kok, skóra pomarszczona pod oczami. Była niziutka i drobniutka, a jednak potrafiła tyle rzeczy zrobić i to bez niczyjej pomocy.

- Nie jestem za bardzo głodna... - spojrzałam na panią Lidię.

- Musisz jeść, zaraz coś ci wyczaruję. Zobaczysz, poprosisz o dokładkę. – znowu obdarzyła mnie tym ciepłym uśmiechem.

- Dobrze, zdaję się na panią. – odpowiedziałam równie miło, a potem odwróciłam się do kuchennej wyspy, przy której naprzeciw siebie siedzieli kuzyni. Uderzył mnie chłód, kiedy obaj spojrzeli na mnie w jednym momencie jak się sadowiłam. Również na nich popatrzyłam. Odwrócili wzrok z takim złem w oczach jakbym wypominała im wszystkie grzechy z całego życia. Przygryzłam tylko wargę i potrząsnęłam głową. Ten ruch przypomniał mi o bólu towarzyszącym od pobudki.

- A pani Lidio... ma pani jakiś lek przeciwbólowy. Głowa mnie boli. – skrzywiłam się, gdy usłyszałam za sobą prychnięcie, a potem szuranie stołkiem i w końcu kroki. Doskonale wiedziałam do kogo należało, ale kierując się zasadami ustalonymi jeszcze w łóżku nie zareagowałam.

- Już ci dam, ale najpierw musisz zjeść. Zaczekaj chwilkę.

Odwróciłam się i moja intuicja nie zawiodła mnie w co do osoby, do której należało owo prychnięcie. Zostałam sama z Tomkiem. Siedział i wpatrywał się w swój kubek. Nie wiedziałam co w nim takiego interesującego. W końcu pani Lidia postawiła przede mną kanapki. Przypomniało mi się dzieciństwo, tata zawsze mi takie przygotowywał. Kolorowe, z różnymi ludzikami, czasem nawet udało mu się stworzyć jakiegoś bohatera ulubionej kreskówki. Podziękowałam i ochoczo zabrałam się do jedzenia.

- Tomeczku, ja idę na mszę. Już po dziewiątej. Wrócę i podam wam obiad kole dwunastej. Jak zawsze. – Pani Lidia zdjęła fartuch, a potem wyszła z kuchni. Tomek jak siedział, tak siedział i nic nie zapowiadało jakiejś zmiany. W końcu, gdy zostaliśmy sami odważyłam się odezwać i przerwać tę krępującą ciszę.

- Tomek?

- Tak? – wzdrygnął się. Był mocno zamyślony, a ja go wyrwałam z jego świata.

- Coś się stało? To co wczoraj... ja... - nie umiałam dobrać słów.

Wbił we mnie spojrzenie swoich ciemnych oczu, a ręce spuścił na uda.

- Nic się nie stało, a to co potem... – uśmiechnął się w końcu, wstał i podszedł ku mnie. – To było cudowne. – pocałował w policzek i wyszedł tylnymi drzwiami kuchennymi. Siedziałam skonfundowana jak mało kiedy. Choć muszę przyznać, że od przyjazdu tutaj zdarzało mi się to nad wyraz często, ale teraz to dopiero mnie zaskoczył. Jednak z drugiej strony motylki w brzuchu tańczyły kankana, a serce miało wyskoczyć z piersi. Dokończyłam śniadanie, zapiłam tabletkę i poszłam do siebie. Postanowiłam, pójść nad jezioro, bo była tak piękna pogoda, że żal siedzieć w domu. Będąc już przed swoim pokojem, poczułam silne odciągnięcie do tyłu, a już po sekundzie stałam przywalona do ściany. Tak, to był Carlos. Nie miałam ochoty na jego towarzystwo dlatego dałam nura pod jego ramieniem i już prawie udałoby się, gdyby nie silny chwyt za talię. Takim sposobem wróciłam do wcześniejszego położenia.

Cholera, on mnie na jednej ręce podniósł. – przeleciało mi przez głowę i ponownie utkwiłam wzrok w jego prawie błękitnych tęczówkach. Jak można mieć tak niebieskie oczy?

Już pogodziłam się ze swoją sytuacją, założyłam ręce i czekałam, aż raczy się pierwszy odezwać. Jednak zamiast usłyszeć jego głos zobaczyłam przed swoimi oczami tę koronkę, którą ze mnie zerwał.

- Co to? – Tak! Odezwał się!

- Moje majtki – pewnie odpowiedziałam.

- A co one robią pod moją poduszką? – kontynuował, a ja próbowałam się nie roześmiać, bo jego mina była naprawdę genialna, powiedziałabym, że wręcz aktorska.

- Zostawiłam ci na pamiątkę... żebyś mógł sobie pofantazjować o czymś przyjemnym...

- Ahm... - kolejna reakcja godna Oscara.

- Jak ich nie chcesz to sobie je wezmę, chociaż i tak do niczego się nie nadają. – próbowałam mu je zabrać, ale on cofnął płochliwie rękę i schował ją do kieszeni razem ze strzępką materiału. W końcu oparł się rękoma o ścianę, a nasze twarze znalazły się niebezpiecznie blisko siebie.

- Skąd u ciebie taka odwaga i pewność siebie, co? Wczoraj taka nie byłaś. – wyszeptał prosto do ucha, a gorące powietrze obiło się o moją skórę.

W tym momencie podziękowałam swoim hormonom za to co ze mną robią i pocałowałam go. Pewnie macie mnie za idiotkę, która nie wie czego chce i rzuca się w ramiona każdego przystojniaka. Stojąc jednak przyciśnięta do tej ściany bez drogi ucieczki uznałam to za najlepsze i najprzyjemniejsze rozwiązanie. Stojąc postanowiłam też, że warto czasem zaszaleć, aby móc potem co wspominać i nie mieć sama do siebie pretensji, że miałam młodość taką do bani. A co najgorsze, że ją straciłam. Potem wyłączyłam myślenie i skupiłam się na mężczyźnie przede mną, zwłaszcza na jego ustach. Pocałunek był krótki, za krótki. Oparłam głowę o ścianę i spojrzałam w niebieskie oczy, które z takim żarem wpatrywały się we mnie. Myślałam, że przewierci mnie na wylot.

- Idę stąd, bo za chwilę wybuchnie tu armagedon jak twoja dziewczyna wstanie. – zdrowy rozsądek powrócił. Widocznie zaspokoiłam swoje hormony i teraz byczyły się gdzieś w pełni zrelaksowane.

- Nie ma jej, rzuciła mnie. – dobra, te słowa mnie dobiły. Wczoraj byli razem, dzisiaj już nie.

- Rozumiem, że to moja wina? – pokiwałam głową spuszczając wzrok i gapiąc się w podłogę. W tym momencie była nad wyraz interesująca. Musiałam na chwilę uciec od jego spojrzenia.

- Raczej zasługa. – odsunął się ode mnie i oparł o ścianę naprzeciwko.

- Zasługa? Nie rozumiem. – bąknęłam tylko.

- Nie układało się nam już dawno. – Carlos zamyślił się na chwilę i między nami zapanowała cisza. Nie chciałam wnikać w ich problemy, to nie moja sprawa. Poczułam się skrępowana przedłużającym się milczeniem i chrząknęłam nieśmiało. Podniósł głowę.

- Mam bardziej przyziemne pytanie.

- Tak? – zauważyłam, że się zaciekawił.

- Masz ładowarkę do Iphone’a?

- Mam.– uśmiechnął się i pierwszy raz zdałam sobie sprawę, że był to naprawdę szczery uśmiech. Odwzajemniłam go, a po chwili dzierżyłam w dłoni upragniony kabel.

- Pójdę na taras. – wydukałam przytłoczona uprzejmością mężczyzny i skierowałam się do swojego pokoju. Musiałam się najpierw przebrać.

Wyciągnęłam z torby bikini, tak to którego nie miałam i szybko się w nie przebrałam. Zeszłam na dół. Zapowiadał się kolejny upalny dzień. Rozłożyłam leżak i podłączyłam w końcu telefon. Poczułam się wyluzowana, bo od czasu jak tu przyjechałam nie zaznałam tego uczucia. Cały czas coś się działo i to głównie za sprawą mnie. Przeraziłam się jak zobaczyłam ile mam nieodebranych połączeń i powiadomień. Najpierw oddzwoniłam do mamy.

- Cześć mamo.

- Cześć Zośka, czemu nie było z tobą kontaktu? – od razu lepiej się poczułam jak usłyszałam jej głos. Zawsze działał na mnie kojąco, jak to głos matki.

- Zapomniałam ładowarki, a tyle się działo, że nawet zapomniałam o tym.

- Tyle się działo? Mam nadzieję, że nie narozrabiałaś. - mówiła trochę ciszej, miałam wrażenie, że konspiracyjnie.

- Nie... opowiem ci w domu, dobra?

- Czyli znowu coś odwaliłaś. Następnym razem w kokonie cię zamknę. – chyba chciała, żeby zabrzmiało to groźnie.

- Albo weźmiesz ze sobą. – zasugerowałam.

- Pomyślimy... pomyślimy...

- A jak tam w Anglii? – zmieniłam temat.

- Leje... ale nadrabiamy z tatą wyjściami na zakupy, do barów i oczywiście konferencjami. Widzisz! Dobrze, że nie jechałaś z nami. Nie lubisz deszczu, zanudziłaby się tutaj. Tam przynajmniej masz atrakcję...

- A u nas słoneczko... piękna pogoda. A co do atrakcji to nie narzekam. - mruknęłam.

- Już nie mogę się doczekać, aż wrócimy. Dobija mnie ta pogoda... Czyli wszystko dobrze? – znałam ten ton.

- Tak dobrze. Mówiłam, że opowiem ci w domu.

- No okej okej, kończę, bo tata chce iść na śniadanie w końcu. Zadzwonię wieczorem. Buziaczki kochanie.

- Pa mamo, baw się dobrze. – pożegnałam się z nią i rozłączyłam.

Spojrzałam na ekran telefonu i poczułam przykre uczucie w żołądku. Ewa. Moja dziewczyna. Ręka mi się zaczęła trząść, ale dzielnie wytrzymałam to napięcie i w końcu zadzwoniłam. Nie odebrała. Ponowiłam połączenie. Też nic. W końcu przejrzałam całą resztę. Poza ostrzeżeniami, a raczej groźbami od mojej przyjaciółki nie było nic ciekawego. Wysłałam przy okazji dwa snapy i odpisałam Martynie. W końcu ponownie próbowałam się dodzwonić do Ewy, ale odpowiedziała mi tylko poczta. Wysłałam jej SMS-a, bowiem wiedziałam, że na Facebook’a wchodzi tak często, że prawie nigdy.

Hej kochana... przepraszam, że się nie odzywałam... nie wzięłam ładowarki. A teraz odpisz mi, bo wiem, że masz telefon w ręce i robisz te celowo.

Nie musiałam długo czekać. Odpowiedź przyszła po chwili:

Kochana? Dwa dni nie ma z tobą kontaktu... kurwa dziewczyno!

Byłam zła, bowiem nie czułam się winna z powodu nieodpisywania jej. Miałam sobie za złe co zrobiłam z Tomkiem. Byłam zła na siebie, że tak odpłynęłam i się mu oddałam. Czułam rosnący żal i przygnębienie rozlewające się w moim sercu. Zagryzłam wargę i odpisałam Ewie:

Dobra, masz prawo być zła, ale w końcu poczułaś jak to jest, gdy ktoś nie odpisuje. Tak jak ty to robisz! Bardzo często!

Zebrała się we mnie złość i potrzebowała ujścia, lecz czekałam cierpliwie na odpowiedź mojej dziewczyny. Oparłam głowę o zagłówek fotela i czekałam. Wyobraziłam sobie Ewę, jak zawsze pewną siebie i wrogo nastawioną do otoczenia. Wychowana przez ojca, który po śmierci żony rozpił się, była zagubioną młodą dziewczyną, która potrzebowała miłości i kogoś kto wspierałby ją. Taką osobą byłam właśnie ja. A zaczęło się to od wakacji w 2012 roku. Mała miejscowość – Darłowo. Tata wykupił tam domek i razem ze znajomymi rodziców i ich córką Emmą, czyli moją najlepszą przyjaciółką od „kołyski” pojechaliśmy do tego urokliwego miejsca. Na prawie miesiąc. Cieszyłam się jak małe dziecko na ten wyjazd. Tak się złożyło, że niedaleko nas mieszkała grupa kolonijna i pewnego dnia siedząc z Emmą na plaży zobaczyłam ją. Stała z boku i mimo zachęt opiekunów nie zamierzała się z nikim bawić. Zdziwiłam się czy nie jest jej za ciepło, bo miała czarne spodnie i czarną bluzkę z logo mojego ukochanego zespołu – Guns N’Roses. Zaciekawiła mnie i już po chwili razem z moją przyjaciółką podeszłyśmy ku niej. Najpierw miała minę, jakby chciała nas wymordować, a po paru minutach ożywiła się i zaczęłyśmy gadać. Była ode mnie dwa lata starsza, czyli w wieku Emmy. Przez te dwa tygodnie jej kolonii polubiłyśmy się bardzo i spędzałyśmy razem prawie cały czas. Byłam wdzięczna mojemu ojcu, że załatwił z główną organizatorką, że Ewa może z nami przebywać bez względu na porę. Niestety dwa tygodnie minęły jak z bicza strzelił i było się trzeba pożegnać. Po wakacjach udało nam się parę razy spotkać, bo też mieszkała w Katowicach, a potem to już samo poszło. W pewnym momencie naszej znajomości utkwiłam w martwym punkcie. Poczułam do niej coś więcej i nie wiedziałam, czy ona odwzajemni moje uczucia. Zebrałam się w sobie i po pół roku znajomości zostałyśmy parą. Wiedziały tylko mama i Emma, reszcie bałam się powiedzieć. Bałam się reakcji zwłaszcza ze strony taty i konserwatywnych dziadków. W tym momencie odezwał się mój telefon:

Chyba oszalałaś! Mam być na każde twoje zawołanie? Mam też swoje życie i powinnaś wiedzieć, że mam prawo być niedostępna.

Przeczytałam to wielokrotnie i nie umiałam uwierzyć.

Mądrala się odezwała... - pomyślałam ze złością i już miała jej odpisać, gdy przyszła kolejna wiadomość:

A i jeszcze jedno... przepraszam Zosia... między nami już jest koniec... poznałam kogoś i chyba się zakochałam... wybaczysz?

Kolejny już raz wbiło mnie w fotel. Zerwała ze mną. Przez sms’a. Wiedziałam, że nie była dobra w tych sprawach, ale nie pomyślałam, że zrobi to w taki sposób. Odpisałam tylko tak:

Nie... no co ty Ewka, mną się nie przejmuj. Ktoś uleczy moje złamane serduszko... a co do wybaczenia... może kiedyś...

Wysłałam. Byłam na nią kurewsko wściekła. Dobrze, że byłam sama w ogrodzie, bo inaczej polałaby się krew. Nie czekałam na odpowiedź tylko wykręciłam numer do Emmy. Odebrała po dwóch sygnałach.

- Zośka! Będziesz się spowiadać zaraz! – bez pardonu wyjechała z tą swoją spowiedzią i już wiedziałam, że nie ma lekko.

- Tak jest! Ale posłuchaj mnie najpierw ty. – wstałam z fotela, odłączyłam telefon i poszłam w kierunku stawu. – Jestem wolna. Ewa właśnie ze mną zerwała! – myślałam, że powiedziałam to pewnie, ale oczy mnie zapiekły i poleciały łzy. W słuchawce usłyszałam tylko świst wypuszczanego powietrza.

- Wiem, że zaboli, ale cieszę się. Cieszę się, bo nie lubiłam jej. Ale dajesz radę? – jej głos był dużo spokojniejszy.

- Daję, właśnie idę do stawu.

- Ty? Do stawu? Nie wierzę! – Emma była wyraźnie zaskoczona. Dało się to wyczuć.

- Tak, ja idę do stawu. Nieźle co? – płacz już przeszedł. Nie sądziłam, że tak szybko sobie z tym poradzę. W końcu stanęłam na pomoście, włączyłam głośnomówiący i położyłam telefon kole siebie po czym zanurzyłam nogi w wodzie. Była zimna. Nie zdążyła się jeszcze nagrzać.

- Kiedy wracasz do Katowic? Przyjadę do ciebie, dobrze?

- Tak przyjedź, przydasz mi się. Wracam w czwartek wieczorem. Może uda mi się namówić rodziców, aby zostać w domu w piątek.

- No i pięknie, a teraz spowiadaj się. – Emma wrzasnęła, a ja weszłam do wody wisząc na rękach. Oparłam się rękami o pomost i zaczęłam swój monolog przyczynowo- skutkowy zaczynając od końca. Dokładnie opisałam wszystko co związane z Tomkiem i Carlosem oraz nieoczekiwany wyjazd szatynki. Emma słuchała grzecznie i co jakiś czas słyszałam tylko jej teatralne wzdychanie. – Dziewczyno... - po tym zapanowała długa cisza.

- Emmuś? Wszystko gra?

- Jestem w szoku... Naprawdę... I jestem z ciebie dumna.

- Dumna? – wytrzeszczyłam oczy do telefonu.

- Tak dumna, bo ja wierzyłam, że nie jesteś lesbą. To nie w twoim stylu. Znam cie za dobrze. I teraz nie przerywaj mi, teraz ja nawijam. – warknęła, gdy chciałam coś powiedzieć. – Jeśli chodzi o Tomka to po prostu skorzystaj z okazji. Obudź w sobie tą wewnętrzną dziwkę i daj się ponieść chwili. Skoro mówisz, że w łóżku był naprawdę dobry to czemu masz nie skorzystać. Carlosa sobie odpuść. Wkurza mnie, nie znam go, ale mnie wkurza. I naprawdę zabaw się i zaszalej. Przynajmniej ja bym tak zrobiła. Czemu to mnie rodzice nie wywiozą na drugi koniec Polski i nie zostawią z takimi ciachami... - zawyła żałośnie.

- Obudź wewnętrzną dziwkę, co?

- No pewnie! Pamiętasz naszą zasadę?

- Żyj tak, abyś miała co opowiadać wnukom! – przytoczyłam ją i się roześmiałam.

- Zresztą może coś z tego będzie... wiesz miłość jak z filmu... - chyba próbowała to zanucić.

- Oczywiście, że miłość jak z filmu... ale z tego, co dziewczyna kończy w ramionach przyjaciółki z płaczem. – zauważyłam

- Oj, nie bądź taka pesymistka. Ja kończę... babcia z dziadkiem przyjechali... ratuj...- roześmiałam się tylko na jej słowa i skończyłam rozmowę.

Nadal wisiałam na rękach i zaczęło już być to uciążliwe. Odepchnęłam się od pomostu i odpłynęłam kawałek dalej. Woda nadal do najcieplejszych nie należała. Położyłam się na tafli jeziora i zamknęłam oczy. Naprawdę było przyjemnie i dobrze i żadnego zagrożenia z głębin. Wyłączyłam myślenie i dryfowałam jak kłoda. Ocknęłam się dopiero, gdy usłyszałam czyjeś wołanie. Powoli wróciłam do pozycji pionowej i zobaczyłam Tomka, który stał z rękami w kieszeni i patrzył na mnie.

- Myślałem, że boisz się wchodzić do jeziora. – zadrwił ze mnie.

- Patrz! Już się nie boję. – zaczęłam rozpluskiwać wodę w każdą stronę.

Jak już się uspokoiłam to podpłynęłam do pomostu i wyczołgałam się na niego. Tomek podszedł do mnie i owinął mnie ręcznikiem. Musiał go przynieść, bo ja na pewno go nie brałam. Poczułam jego zapach, gdy stanął tak blisko mnie.

- Kiedyś trzeba pokonać własne słabości. Nie było tak źle. – uśmiechnęłam się i zdałam sobie sprawę, że Tomek nadal otulał mnie ręcznikiem i stanął jeszcze bliżej mnie.

Położyłam mu dłonie na klatce piersiowej i pocałowałam. Najpierw powoli, muskając lekko wargi. On sam nie poruszył się, czekał na więcej z mojej strony. Zarzuciłam ręce na jego kark i tym razem pocałunek był intensywniejszy, poczułam jak jego palce zacisnęły się na moich pośladkach, a ręcznik opadł na biodra. Przylgnęłam do niego jeszcze mocniej i wsunęłam dłonie we włosy. Nie odrywając się ode mnie usiadł na ziemi pociągając mnie za sobą. Gdy już siedziałam na nim ściągnął ze mnie ręcznik i odrzucił na bok. Składał pocałunki na mojej szyi, ramionach w końcu na dekolcie. Schodził coraz niżej, a ja odgięłam ciało do tyłu i brałam wszystko co mi ofiarował.

- Tomek... - jęknęłam. – Zostaw to, Carlos jest w domu. – przystopowałam go w momencie, gdy zaczął rozwiązywać moją górę od bikini.

- Nie ma go... - szepnął między pocałunkami. – Pojechał do miasta, czy gdzieś. Jesteśmy tu sami.

- Aha... - tylko na tyle było mnie stać. Chwilę później nie miałam na sobie biustonosza.

Tomek wtulił twarz w zagłębienie między piersiami i poczułam jak jego język sunie w bok okrążając prawą pierś. Nie ominął żadnego skrawka. Jęczałam coraz głośniej, gdy poczułam twardą męskość przez materiał spodni. Zaczęłam się o niego ocierać, a on przytrzymał mnie.

- Nie... zaczekaj... - wystękał i oderwał się od biustu. Spojrzał na mnie oczami przepełnionymi pożądaniem. Ujął twarz w dłonie i wpił się w usta. Tym razem pocałunek był gwałtowny, a mi powoli brakowało powietrza. Oderwaliśmy się od siebie i zaczerpnęliśmy tlenu. Wpatrywał się we mnie sunąc rękami w dół, aż dotarł do krawędzi majtek.

Powiedział zachrypniętym głosem:

- Wstań.

Wykonałam to proste polecenie i już po chwili stałam między jego nogami, a on powoli ściągał ze mnie wilgotny materiał. Już połowa wody zdążyła wsiąknąć w jego spodenki. Tam gdzie siedziałam widniała duża plama. Gdy już pozbył się majtek zaczął podróż do mojego skarbu od kolan ku górze. Ponownie wplotłam dłonie w jego włosy, dawało mi swego rodzaju podporę, bo podniecenie kumulowało się w dole brzucha i potrzebowało ujścia. Natychmiast. Jednak on się nie śpieszył, jak już dotarł do wzgórka łonowego zręcznie omijając łechtaczkę powtórzył te tortury na drugim udzie. Zaczęłam przestępować z nogi na nogę, ale on tylko spojrzał na mnie spode łba i zawadiacko się uśmiechnął.

- To- mek! – wypuściłam powietrze, gdy w końcu dotknął najwrażliwszego punktu.

- Mała... jesteś wspaniała... - cały czas utrzymywał ze mną kontakt wzrokowy. Oblizał wargi, a mnie ten prosty gest o mało z nóg nie zwalił. Popatrzyłam błagalnym wzrokiem, a on w mgnieniu oka posadził mnie na swoich biodrach. Sam się położył i podłożył ręce pod głowę. Popatrzyłam na niego z góry i przejechałam paznokciami po torsie podnosząc tym samym koszulkę. Posłusznie pomógł mi ją z siebie ściągnąć i już po chwili leżała gdzieś za nami. Nachyliłam się ku niemu i złożyłam delikatny pocałunek. Wyczułam, że chciał więcej, ale ja w zamian za te zabawy mną postanowiłam się mu odwdzięczyć. Zeszłam z niego i uklękłam między jego nogami. Uporałam się z zamkiem od spodenek i cały czas utrzymując z nim kontakt wzrokowy ściągnęłam je z niego. Równie szybko pozbyłam się jego bokserek i moim oczom ukazała się potężna erekcja. Syknął, gdy polizałam czubek. Nie miałam wprawy, ale chciałam zrobić to tak aby było mu naprawdę dobrze. Drażniłam się z nim. Lizałam każdą żyłkę z osobna i wielokrotnie oblizywałam czubek. Na moment przycisnęłam go do twardego brzucha i poświęciłam więcej uwagi dwóm towarzyszom poniżej. Powtarzałam tortury do tego stopnia, że Tomek wplótł palce w moje mokre włosy. Miło było patrzeć na mężczyznę, który już błagał o orgazm. W końcu wzięłam go do ust. Było to nowe, nieznane mi wcześniej uczucie. Kierowałam się jego jękami, gdy wyjmowałam i wkładałam z powrotem do ust cały czas obciągając mu ręką.

- Zosia! Tak... - jęknął i nawet się nie zorientowałam, gdy wystrzelił prosto w usta. Zachłysnęłam się. Było tego na tyle dużo, że połknęłam tylko trochę, a reszta znalazła ujście przez kąciki ust. – Mała... jesteś boska... - wyszeptał mi do ucha, gdy już leżałam na nim. Doszedł do siebie. Zatykając mi usta pocałunkiem chwycił za pośladki i wszedł we mnie. Cudowne uczucie wypełnienia rozlało się po całym moim ciele. Zaczął się poruszać, cały czas nadawał rytm. Czułam całą sobą przyjemność jaką mi dawał.

- Mmm... - jęknęłam, gdy zwolnił tempo.

- Powiedz jak jest ci dobrze! Powiedz to! – warknął, a w jego oczach szalała czysta żądza.

- Tomek, jest mi wspaniale z tobą! – prawie wrzasnęłam i wyprostowałam się żłobiąc bruzdy w twardym brzuch, bo członek wbił się we mnie jeszcze bardziej.

Przejęłam nad nim kontrolę, poruszałam się jak oszalała. Zapomniałam o całym świecie, gdy nadszedł orgazm. Obezwładniający moje ciało, cudowny orgazm. Ostatkiem sił poruszyłam się, ale Tomek chwycił mnie za biodra i nadział ostatni raz doznając spełnienia. Opadłam na niego jakbym zaliczyła maraton. Chociaż nasz seks do takiego maratonu można było zaliczyć. Wsłuchiwałam się bicie serca Tomka.

- Zosia... to było... brak mi słów. – pocałował mnie w czubek głowy i mocno przytulił. Dało mi to poczucie bezpieczeństwa. Podniosłam głowę i oparłam ją o czoło mężczyzny. Nasze usta znalazły się dosłownie parę centymetrów od siebie. Chciał mnie pocałować, ale tym razem odsunęłam głowę, nie pozwalając mu na to.

- Znowu się droczysz... - westchnął.

- Lubię to. Zwłaszcza z tobą. – wstałam z niego. Członek trochę opadł, lśnił od moich soków i jego spermy. Ściągnął gumkę, a ja znowu nie pamiętałam kiedy ją założył. Ale byłam zadowolona, że pamiętał i się zabezpieczał. Poszukałam części swojej garderoby przy okazji rzucając mu gacie. – Ale jesteś pewien, że nikt nie widział? – upewniłam się i rozglądnęłam dookoła.

- Jestem pewien. Sąsiedzi nie mają tu widoku, bo tuje zasłaniają. Jedyną publiczność jaką mieliśmy to zwierzątka. – powoli się ubierał przyglądając się mi jakby rejestrował każdy mój ruch.

Sięgnęłam po telefon. Zawiodłam się. Żadnej wiadomości od Ewy. Usiadłam obok Tomka i zasmuciłam się. Była mi naprawdę bliska. Zastanawiało mnie kim był ten ktoś w kim się rzekomo zakochała. Przeleciałam w głowie naszych wspólnych znajomych, ale nie zauważyłam, że między nią a kimś było coś więcej. W dodatku trzy dni przed przyjazdem do Poznania widziałam się z nią i nic nie wskazywało, że coś jest nie tak. Tym bardziej dało mi to do myślenia.

- Zosia? Co się stało? Jesteś taka jakby nieobecna. – nachylił się i spojrzał głęboko w oczy.

- Co? – otrząsnęłam się i umknęłam wzrokiem, aby na niego nie patrzeć. Poczułam zbierające się w oczach łzy.

- Czemu płaczesz? – otarł moją zdradziecką łzę, która dumnie spływała po policzku.

- Możemy o tym nie rozmawiać? Nie chce, okej?

- Dobrze, ale pamiętaj, że jakby co to jestem. – puścił oczko i uśmiechnął się.

- Dobra, dobra... będę pamiętać. – też się uśmiechnęłam.

- No to idziemy do domu. Coraz cieplej się robi... znowu będzie upał... - spojrzał w niebo, a potem chwycił mnie za rękę i zaprowadził na taras.

Słońce chyliło się już ku zachodowi, gdy siedziałam na tarasie z jakąś książką, którą znalazłam w dużej biblioteczce pani Basi. Jadłam lody porzeczkowe z polewą truskawkową, które przygotował dla mnie Tomek. On sam siedział na fotelu obok z laptopem na kolanach. Gdy tak patrzyłam na jego profil dotarło do mnie, że w sumie nic o nim nie wiem, ile ma lat, czy studiuje, czy pracuje. Gdy spostrzegłam, że zapisał jakiś plik i przeciągnął się zadałam mu pytanie:

- Tomek?

- Hmmmm? – odwrócił głowę i odłożył komputer na stolik.

- Ile ty masz lat?

- Dwadzieścia pięć, w czerwcu skończę.

- Studiowałeś?

- Tak, mechatronikę. Od dziecka chciałem być mechanikiem samochodowym.

- Ale mechatronika to nie do końca motoryzacja. – zauważyłam

- Tak, ale do zawodówki pójść nie mogłem. Skandal na pół Polski. – zażartował. – Dlatego wybrałem ten kierunek, zresztą popularny się zrobił i dużo osób było zadowolonych.

Pokiwałam tylko głową, on kontynuował dalej.

- Rodzice nie byli zbytnio zadowoleni, dziadkowie tym bardziej. Chcieli, abym przejął ich agencję reklamową. Takie coś to nie dla mnie. – zdziwiło mnie, że tak się otworzył. Nie wiedziałam, czy to fakt powszechnie znany, czy jego tajemnica, ale i tak cieszyłam się, że coś mi o sobie opowiedział.

- I skończyłeś studia?

- Nie. Życie bywa przewrotne. Na drugim roku miałem wypadek, poważny. – otworzyłam szeroko oczy, a on kontynuował dalej. – Zawrotna prędkość, alkohol w żyłach i to pieprzone drzewo. Na szczęście tylko ja tak ucierpiałem. Reszta, czyli moja dziewczyna i kumpel wyszli z tego bez szwanku. - Czyli miał kogoś, zaniepokoiło mnie to, czy nadal z nią jest.

Gdyby był z nią to chyba nie sypiałby ze mną – próbowałam uspokoić się w duchu.

- Przykro mi. – jak to ja... nigdy nie wiem co powiedzieć w takiej sytuacji.

- Byłem głupi! Zapadłem w śpiączkę, mało brakowało abym nie mógł chodzić, do tego moja dziewczyna, ani razu nie odwiedziła mnie w szpitalu. Wyjechała gdzieś do Hiszpanii, czy Portugalii. Podobno jest szczęśliwa. Dobrze, że jest. A wiesz co było najgorsze? – popatrzył na mnie.

- Nie wiem...

- Reakcja rodziny, najbliższych mi osób. Cieszyli się, bo opuściłem rok studiów. Po świętach Bożego Narodzenia wywieźli mnie do Stanów, gdzie odbyłem długą rehabilitację i zostałem. Spodobało mi się to. Wyszalałem się w Ameryce. Wróciłem dopiero cztery miesiące temu, ale nie opłacało mi się zaczynać od nowa studiów. Jak na razie skończyłem w agencji... – uśmiechnął się. Lubiłam jak się uśmiechał.

- Każdy taszczy za sobą bagaż. Niektórzy większy, niektórzy mniejszy.

- To prawda, o mnie już co nie co wiesz. Teraz twoja kolej. – wskazał na mnie palcem.

- No co ja ci mogę powiedzieć... Chodzę do liceum, jestem jedynaczką. – zamyśliłam się.

- Masz chłopaka?

- Nie, miałam dziewczynę. – niemal słyszałam brzęk upadającej szczęki Tomka, sama się roześmiałam. – No co? – przywołałam go do żywych.

- Nie, po prostu naprawdę mnie zszokowałaś... - poprawił się na fotelu i wziął łyk piwa.

- Wiem, nie jesteś pierwszy, który tak reaguje.

- A dlaczego miałaś, już nie masz?

- Bo niecałe osiem godzin temu ze mną zerwała. – szczęka Tomka ponownie wylądowała na ziemi.

- Dlatego wtedy płakałaś? – zamyślił się.

- Tak, jednym sms’em. Wyobrażasz sobie? Jedna wiadomość i już nie ma nas... Można? Można. A ja myślałam, że tylko w filmach tak się to robi.

- Jaka była twoja dziewczyna? – zauważyłam, że ten fakt bardzo go zainteresował. – Oczywiście jeśli chcesz, jak nie to spoko. Obejdę się bez tej informacji.

- Nie, mogę ci opowiedzieć. Co chcesz dokładnie wiedzieć? O niej? O naszym związku? Pikantne szczegóły? - domyśliłam się o co może mu chodzić.

- Hmmmm, dobra skoro już tak pytasz to dajesz. Opowiedz mi jak się kochałyście, jak to jest... - oblizał usta i rozsiadł się wygodniej w fotelu.

- A możemy iść do środka? Zimno mi się zrobiło i komary gryzą. – odgoniłam coś brzęczącego mi nad uchem.

- Okej, idziemy. – zabraliśmy graty z tarasu i weszliśmy do domu.

- To opowiadaj. – polecił mi Tomek, gdy w końcu ulokowaliśmy się na łóżku, na moim łóżku.

- No dobrze. – siedziałam naprzeciw niego. – Nazywała się Ewa, poznałyśmy się w Darłowie. Przyjechała z grupą kolonijną, ale jakoś nie bardzo lubiła spędzać czas z nimi. Zawsze była sama. Któregoś razu razem z Emmą podeszłyśmy ku niej i tak się zaczęło. Polubiłyśmy się, choć miała ciężki charakter. Czasami miałam wrażenie, że bez kija to nie podchodź ku niej. Była wredna i pyskata. Jednak nie przeszkadzało mi to. - Z oczu Tomka wyczytałam, że chce już te pikantne szczegóły, ale miałam w planie go jeszcze trochę pomęczyć. – Okazało się, że mieszka tam gdzie ja, w Katowicach. Po wakacjach zaczęłyśmy się spotykać. Dopiero wtedy zrozumiałam co ta dziewczyna przechodzi. Jej matka zmarła, a ojciec pił. W sumie to wychowywała się sama. Stąd też jej podejście do życia. Nie minęło dużo czasu, gdy coś bardziej nas do siebie pociągnęło. Już w grudniu zostałyśmy parą. Wiedziała tylko mama i Emma. Przyjaciółka jej nie lubiła i na każdym kroku okazywała jej to. Zresztą z wzajemnością.

- Ile byłyście razem? – zadał pytanie, gdy ja przypominałam sobie jak to między nami było na początku.

- Prawie dwa lata i sześć miesięcy.

- Długo.

- Długo, ale widać nic nie może wiecznie trwać.

- Byłoby za dobrze. – mruknął, a ja domyśliłam się o czym myśli.

- A więc teraz coś na co tak bardzo czekałeś. – roześmiałam się. – No to opowiem ci nasz pierwszy raz. – moje wspomnienia przerwał dzwoniący telefon Tomka.

- Kumpel dzwoni, odbiorę. – wstał i wyszedł z pokoju, chociaż widziałam po minie, że wolał nie odbierać.

Chwilę to trwało, gdy wrócił nakazał mi kontynuować.

- No dobrze, to było zimą. Dokładnie 13 grudnia. Rodzice pojechali na zabawę i mieli wrócić późno w nocy. Zaprosiłam ją do siebie. Rodzice wiedzieli, dla taty była to po prostu moja druha najlepsza przyjaciółka. Przed wyjazdem zostało mi napalone w kominku. Pogasiłam światła i pozapalałam świeczki. Zrobiła się przytulna i romantyczna atmosfera. W końcu usłyszałam dzwonek do drzwi. Miałam na sobie tylko piżamkę, taką szarą, jednokolorową z koronką na brzegach. Wiedziałam, że bardzo ją lubiła. Otworzyłam i serce mi stanęło. Wyglądała naprawdę pięknie. A teraz Tomek nie patrz się tak mnie, wiem, że byłam młoda... ale naprawdę wiedziałam czego chcę, mimo tych 15 lat. – ostrzegłam go, gdy spojrzał na mnie niepewnym wzrokiem. – Zresztą wiesz, że dziewczyny inaczej podchodzą do spotkań z koleżankami, wspólne noce, czasem nawet kąpiele, pogaduszki i takie tam. Opisuję ci co ja czułam.

- Dobrze, dobrze, Kontynuuj. – poprawił się na łóżku.

- Znała mój dom, bardzo dobrze. Ja poszłam zrobić nam herbatę, a ona ulokowała się już w salonie. Z mojego pokoju przytachała ogromną pufę. Razem bez problemu się na niej mieściłyśmy. Postawiłam herbatę obok i usiadłam przy niej. Poczułam gorąco jej ciała, gdy przytuliłam ją. Nie mówiłyśmy nic, panowała całkowita cisza przerywana jedynie trzaskaniem ognia w kominku. Było tak przyjemnie, gdy za oknami szalała zawierucha, a my siedziałyśmy w ciepłym pokoju i popijałyśmy naszą ulubioną herbatę o smaku leśnych owoców. Wtuliłam się w nią, a ona głaskała mnie po włosach. Ten błogi stan trwał i trwał i nie miałam serca nic przerywać. Jednak Ewa miała zupełnie inne plany co do naszego wieczoru. Nie wspomniałam ci jeszcze, była starsza dwa lata. Miała już 17 lat. Sięgnęła po telefon i puściła jakąś muzykę. Nie znałam jej, to była sama melodia. Taka uwodzicielska, powolna, ale miała w sobie pazur. Zaczęła nucić mi do ucha, przerywając tylko pocałunkami. Rozluźniłam się, gdy zaczęła masować mi kark. Chwilę to trwało. Gorąca herbata, muzyka i sama jej obecność przy mnie robiła swoje. Kazała mi się położyć na dywanie obok kominka, rozebrała mnie i na chwilę opuściła. Poszła do łazienki, domyśliłam się, że zabierze olejek od mamy. Ten co zawsze rodzice używają do masażu. Nie myliłam się, po chwili po pokoju unosił się cudowny zapach pomarańczy. Ułożyłam się wygodnie, a ona usiadła na moich pośladkach. Wmasowywała we mnie olej ugniatając moje ciało. Co do tego, że była mistrzynią masażu nie miałam wątpliwości. Masowała ramiona, łopatki i kierowała się coraz niżej. Byłam już podniecona, a pomarańcza w powietrzu tylko wzmacniała mój stan. Poczułam jej ręce na pośladkach, oraz na udach. Wierciłam się, aby w końcu mnie tam dotknęła, ale ona wiedziała co robi. Chciała przedłużyć grę wstępną czym przedłużała moją rozkosz. Gdy dotarła do stóp znowu kazała zmienić pozycję. Poza wydawaniem mi rozkazów nie mówiła nic, ja też milczałam. Wylała trochę olejku i tym razem zaczęła od dołu. Masowała moje zgrabne nogi. Pięła się coraz wyżej, była coraz bliżej mojego skarbu. Chciałam ją dotknąć, ale nie pozwoliła mi na to. Spojrzała mi prosto w oczy i palcem przejechała po gładkiej cipce. Jęknęłam. Wiłam się jak wąż pod jej dotykiem, nie wytrzymałam już dłużej. Chwyciłam ją za ramiona i przyciągnęłam do siebie. Pocałowałam ją w momencie, gdy jej ciało opadało na mnie. Twarde sutki wbiły się w skórę. Sama jęknęła całując mnie leniwe. Złapała za nadgarstki i przycisnęła do podłogi. Wyszeptała, że mam leżeć i się nie ruszać. Sięgnęła po coś do swojej torebki i wyciągnęła stamtąd czarną apaszkę. Rzuciła ją na mnie i poszła naga do kuchni. Przyniosła krzesło. Postawiła je za mną i rozkazała, żebym usiadła. Zrobiłam to co chciała i już po chwili byłam skrępowana. Ręce miałam związane za oparciem krzesła. Nie była to najwygodniejsza pozycja, ale w tamtym momencie nie miało to żadnego znaczenia. Liczyło się to, że Ewa klęczała przede mną i całowała wewnętrzną stronę uda. Oplotła ręce wokół nóg i zbliżyła usta do łechtaczki. Dmuchała na nią i całowała. – zauważyłam jak Tomek odstawił pustą butelkę i coraz częściej się wiercił. W dodatku zdradzał go jego kutas, który dumnie unosił materiał spodni. Chciałam sprawdzić gdzie kończą się granice chłopaka. Podeszłam ku niemu na kolanach i usiadłam na biodrach.

- Zosia? – zaczął niepewnie, a ja uciszyłam go krótkim „ciii”

- W końcu wpiła się w moją cipkę. Bez pardonu zaczęła przygryzać i ssać moją perełkę, a ja tylko jęczałam. Cholera! Orgazm był tak niesamowity, że straciłam na chwilę kontakt z otoczeniem. Byłam w innym wymiarze, ale ona nie chciała kończyć. To był dopiero początek. – zagryzłam wargi i mocniej otarłam się o Tomka. Z trudem już nad sobą panował, ale ja chciałam go jeszcze bardziej wykończyć. Chciałam mieć nad nim przewagę, dosłownie. – Tym razem na mojej cipce zagościł wielki wibrator. Ewa nastawiła go na maksimum, już po niespełna paru sekundach doszłam kolejny raz. Czułam spływające soki po nogach, czułam, że pod tyłkiem mam mokro, lecz nie chciałam aby przerwała. Pot lał się ze mnie, w pokoju było naprawdę gorąco. Ja chciałam więcej. Chciałam, aby doprowadziła mnie na skraj, abym krzyczała z tej rozkoszy, wręcz chciałam się drzeć, aby sąsiedzi słyszeli.

- Taki fetyszyk? – jego oczy zdradzały więcej niż penis.

- Powiedzmy... lubię być wiązana... lubię być pod czymś władaniem. Ale lubię sama sprawować kontrolę.

- No proszę... ale mi się trafiło... - przełknął głośno ślinę.

- Chcesz więcej?

- Tak! – chwycił mnie za biodra i mocniej przycisnął do siebie.

- To proszę! Straciłam rachubę gdzieś w połowie. Czułam, że wyszły ze mnie wszystkie siły. W końcu mnie odwiązała i położyła na dywaniku. Całowała, Boże jak ona całowała. Była najlepsza! – zaczęłam się ocierać o Tomka z coraz większą siłą. Tam w dole moje brzucha tworzył się wielki balon, który miał zaraz pęknąć. – Przejęłam pałeczkę. Ułożyłam ją na brzuchu i kazałam wypiąć się w moją stronę. Włożyłam w nią palec a usta zacisnęłam na łechtaczce. Posuwałam ją tak długo dopóki nie poczułam jak jej gorące i mokre wnętrze zacisnęło się na moim paluszku. Zaczekałam, aby doszła do siebie i położyłam się na dywanie. Wyczaiła co ma zrobić. Kucnęła nad moją twarzą i nakierowała mnie na cipkę trzymając za włosy. Smakowała cudownie, wręcz wybornie. Soki skapywały mi na twarz, oddałam się chwili, gdy po raz kolejny orgazm przeszył jaj ciało. Chciałbyś mieć dwie takie w łóżku? – zakończyłam opowieść w tym miejscu i nachyliłam się do Tomka. Pragnęłam, aby mnie pocałował. Patrzyłam w jego oczy i nie umiałam odczytać co za chwilę zrobi. Widziałam w nich niepewność, która i tak zdominowana była przez pożądanie. Nawet się nie zorientowałam, gdy leżałam pod nim. Zerwał ze mnie sukienkę i majteczki. Biustonosza nie założyłam. Przyjmijmy za powód, że było mi po prostu za gorąco. Założył prezerwatywę i wbił się we mnie przyciskając nogi do klatki piersiowej. Łóżko się pod nami trzęsło, ja z trudem łapałam powietrze, gdy czułam jego penisa w sobie, a on zaciskał palce na moich biodrach z taka siłą, że pogodziłam się z siniakami na drugi dzień. Lecz w tym momencie nie było to istotne, liczyło się to co za chwilę miało nastąpić.

- Zosia! – krzyknął i wbił go po same jądra, a ja zobaczyłam mroczki przed oczami. Tego co działo się przez te kilka sekund nie byłam w stanie pamiętać. Serce biło mi z prędkością trzystu na godzinę i chciało wyskoczyć. Tomek leżał na mnie cały czas z penisem we mnie. Już nie pamiętałam ile potrzebowaliśmy, aby wrócić do żywych.

- Wiesz, że ja nie chciałam ty przyjeżdżać?

- Żałujesz? – w końcu podniósł głowę z zagłębienia w mojej szyi.

- Nie... nie żałuję i nigdy żałować nie będę.

- To dobrze, a teraz prysznic?

- Tak, ale osobno, bo trzy dni i cztery noce...

- Boisz się, że nie damy rady? – uśmiechnął się i ściągnął gumkę.

Nie odpowiedziałam nic na to tylko pomaszerowałam do łazienki. W połowie drogi zatrzymał mnie głos Tomka.

- Miałem coś ci powiedzieć, a właściwie to zapytać.

- Tak? – zaciekawił mnie tym.

- Mój kumpel Sławek urządza imprezę w SQ Klub w środę. Miałabyś ochotę pójść?

- Bardzo chętnie, ale nie mam żadnych ciuchów godnych założenia na taką okazję. Moja jedyna sukienka leży w strzępach na dywanie.

- Nie ma problemu, jutro skoczymy na zakupy. Czyli pójdziesz ze mną? – Tomek ucieszył się jak dziecko i ucałował.

- A to jakaś specjalna okazja?

- Nie, po prostu lubi imprezować... czasami aż za bardzo. Ale jest bardzo fajny, mówię ci polubisz go. – zapewniał mnie.

- No dobrze! To jutro zakupy, a teraz idziemy pod prysznic. – zarządziłam.

- Oczywiście, jesteś głodna? – Tomek już stał w drzwiach.

- Bardzo... - dopiero teraz poczułam jak burczy mi w brzuchu.

- To coś przyrządzę, makaron lubisz?

- Jasne... jestem uzależniona!

- No to smakowicie, czekam na ciebie na dole. – już go nie było.

Weszłam pod prysznic i zamoczyłam się cała. Woda spływała po mnie i przynosiła ukojenie, gdy znowu obudziły się we mnie wspomnienia naszego pierwszego razu z Ewą. Stojąc pod prysznicem nie musiałam się przejmować, że mnie ktoś usłyszy. Tomka się nie obawiałam, bo swoją łazienkę miał po drugiej stronie domu. Zjechałam po zimnej ścianie w dół i zaczęłam ryczeć. Płakałam i płakałam. Potrzebowałam tego. Słone łzy mieszały się z wodą i czasami spływały do ust. Połykałam je i wyłam tak długo, aby pozbyć się wszystkiego co zalegało mi na sercu. Spojrzałam na zegar łazienkowy. Było już po siódmej. Zebrałam się w sobie w uznając, że wszystko ze mnie uszło dokończyłam kąpiel. Wysuszona i jak nowo narodzona zeszłam do salonu, gdzie czekała już na mnie kolacja. Pachniało bosko. Przypomniał mi się zapach spalonych jaj i doszłam do wniosku, że to chyba nie Tomek był autorem tamtego dania. Zasiedliśmy do stołu, gdy wszystko było już podane.

- Ale smaczne... - zachwyciłam się, gdy skończyłam swoją porcję. – kto spalił dzisiaj jaja? –wyjechałam bez pardonu.

- Carlos. On jest dupa z gotowania. Przypali nawet wodę w czajniku.

- Serio?

- Jeszcze mu się nie zdarzyło, ale kto go tam wie. Chodź na kanapę, zobaczymy co tam w telewizji leci. – zwlokłam się od stołu i walnęłam na kanapę.

- O ludzie... będzie to trzeba jutro spalić na zakupach.

- Będzie maraton? – zauważyłam, że się skrzywił.

- Nie, oszczędzę cię za to, że zabierasz mnie na imprezę. – puściłam do niego oczko i włączyliśmy telewizję.

Nie leciało nic ciekawego, poza filmem „Z ust do ust”, który widziałam już milion razy. Jednak zostawiliśmy go, bo dało się pośmiać. Tomek miał ubaw z łzawych tekstów. Ja tam nie uważałam ich za tak złe, ale to był facet, więc w pełni go rozumiałam. Po jakże interesującym seansie posprzątaliśmy po wykwintnej kolacji i poszliśmy na górę.

- Nie śpimy razem? – wspięłam się na palce i pocałowałam go.

- Nie kotku. Dziadek zostawił mnie tu z paroma dokumentami do przejrzenia. Chcę to poprawić jeszcze dzisiaj. Słodkich snów, Mała. – wyszeptał i ostatni raz przed rozejściem się pocałował.

- Dobranoc. – weszłam do siebie i nie zdążyłam zamknąć drzwi, gdy usłyszałam walenie w drzwi. W te wejściowe. Gdy wyskoczyłam jak oparzona z pokoju Tomek już był na dole. Otworzył drzwi, a do holu wtoczył się półprzytomny Carlos.

- Zna go pan? – zapytał facet, który go przyprowadził.

- Tak, to mój kuzyn. – Tomek spojrzał na leżącego Carlosa.

- Zabrałem go z centrum, kurwa z trudem dosłyszałem się gdzie mieszka. Jakiś nietutejszy. – nadawał taksówkarz.

- Bo to Hiszpan jest. – mruknął tylko Tomek, zapłacił facetowi i podziękował. Tamten szybko się zmył.

Ja stałam na schodach i obserwowałam rozgrywającą się scenę.

- No dawaj idioto. – Tomek złapał Carlosa i zarzucił jedną rękę na swoje ramiona. Mężczyzna z trudem szedł, a właściwie to był ciągnięty przez kuzyna. – Zosia, otwórz drzwi. – pobiegłam pierwsza i już po chwili dwóch mężczyzn wtoczyło się do pokoju. Carlos został rzucony na łóżko i rozebrany. – Przyniosę mu tu wodę i tabletkę. Będzie miał kaca, że ho ho. – Tomek pokiwał tylko głową i wyszedł.

Zostałam sama z prawie nieprzytomnym facetem. Poprawiłam mu poduszkę i przykryłam.

- Dobra, chodź. Niech się wyśpi i jutro będzie zwalczać skutki upijania się. – młodszy z kuzynostwa pociągnął mnie za rękę i zamknął drzwi.

- Co mu się stało, że się tak spił? –założyłam ręce.

- Nic, jest głupi i tyle. – Tomek wzruszył ramionami. – Idź spać. Odpocznij. – ponownie mnie ucałował, ale tym razem w czoło. Było w tym buziaku tyle miłości i czułości, że od razu poczułam się o niebo lepiej.

- Tomek? – złapałam go jeszcze za rękę.

- Tak?

- W usta chcę!

- Wymagająca dziołuszka... - podszedł i dał mi to co chciałam. Muskał moją dolną wargę, aż w końcu poczułam go w środku. Bombardował wnętrze moich ust zachłannie. – Już! Wystarczy. Spać! – odwrócił mnie w stronę drzwi i dostałam mocnego klapsa. – I ani słówka. –podporządkowałam się mu i zamknęłam za sobą drzwi.

Ten tekst odnotował 22,667 odsłon

Jak Ci się podobało?

Średnia: 9.86/10 (36 głosy oddane)

Pobierz w formie ebooka

Z tej samej serii

Komentarze (3)

0
0
Czekam na 3 część! 🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Opowiadanie trzyma poziom, to się chwali. Najgorsze jednak, że inni się lenią i na mnie spada obowiązek wytknięcia błędów. W dodatku w dniu pisarza (3 marca) 🙂 Ech, co za życie...

Z westchnieniem wstałam, wzięłam prysznic i wcześniej ubierając moją ulubioną zieloną sukienkę zeszłam na śniadanie.


Po pierwsze: ubiera się choinkę, nie sukienkę!!!
Po drugie: trochę niezręcznie to brzmi. Poszłaś pod prysznic w sukience? Niby można... Nieśmiało proponuję tak: Z westchnieniem wstałam, wzięłam prysznic, po czym założywszy moją ulubioną zieloną sukienkę zeszłam na śniadanie.

Dawałam jej pod siedemdziesiątkę, albo nawet więcej.


Już przy pierwszej części pisałem o zbędnym przecinku przed „albo” i znowu!

Musisz jeść, zaraz coś ci wyczaruje


wyczaruję

do której należało owe prychnięcie.


owo

Pani Lidia rozebrała fartuch


Fartucha nie można rozebrać, można za to zdjąć, odwiązać.

- Moje majtki. – pewnie odpowiedziałam.


Pierwsza kropka niepotrzebna. Masz problemy z zapisem dialogów – zobacz tu jak to robić: http://goo.gl/kMyYaA

Wyciągnęłam z torby bikini, tak ten którego nie miałam


te, którego...

Ale stojąc tak przyciśnięta do te ściany bez drogi ucieczki


„tej ściany” i od „ale” nie należy zaczynać zdania.

Opadłam na niego i jakbym zaliczyła maraton.


Sądzę, że bez „i” będzie lepiej.

co ta dziewczyn przechodzi.


dziewczyna

lubię być pod czymś władaniem.


pod czyimś

nie chciałam ty przyjeżdżać?


tu

Moje jedyna sukienka


Moja...

- Zabrałem go z centrum, kurwa z trudem dosłyszałem się gdzie mieszka.


Bardzo bym się zdziwił, gdyby taksówkarz użył w takiej rozmowie słowa „kurwa”.

SMS-a, nie sms’a (również SMS-em).
Acha – „A cha” albo „Aha”.
Nie chce, – Nie chcę,

I jeszcze przecinki, przecinki, przecinki....

Za „rozbieranie fartucha” i „ubieranie sukienki” odejmuję jeden punkt, czyli daję 7. Podobnie jak Marta czekam na następną część, mam nadzieję, że z mniejszą liczbą błędów 🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Mówisz, że bardzo byś się zdziwił na takie słownictwo taksówkarza. Ja już się zdziwiłam, bo osobiście miałam "przyjemność" z takim taksiarzem jechać. Takie i podobne słownictwo padało z jego ust nad wyraz często...
Oczywiście wielki dzięki za znalezienie byków 😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?

Dodaj komentarz

Zaloguj się

Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.