Ilustracja: Sergey Torbik

Oceny szkolne

22 lutego 2024

Szacowany czas lektury: 12 min

Hejka, dziewczyny :)

Dawno mnie tu nie było, ale mam nadzieję, że nie zapomniałyście o moim blogu, bo chcę wam opowiedzieć coś, czego nie mówiłam jeszcze absolutnie nikomu!

Miałam wczoraj okienko między szkołą a chórem, więc wstąpiłam do biblioteki szkolnej. Jak to zwykle po lekcjach bywa, w środku świeciło pustkami. Oprócz pani za ladą, w samiusieńkim rogu siedział tylko Rafał z 2b. Zwykły chłopak trzymający się trochę na uboczu. Nigdy o nim nie mówiłam, bo znamy się raczej słabo. W każdym razie nie chciałam być niemiła, więc powiedziałam „cześć”. Usiadłam obok niego, na co ten się przywitał, obrócił krzesłem przodem do mnie i szybko zasłonił notes, w którym coś tam gryzmolił.

Nie przykuło to wówczas mojej uwagi. Zajęłam się zadaną na piątek lekturą, ale zmęczona i zaziewana nie mogłam się na niczym skupić. Co rusz odkładałam książkę, by się trochę poprzeciągać, a przy jednej z takich prób zerknęłam na Rafała. Był jak w transie. To zastygał w pozach godnych greckich myślicieli, to zapisywał coś zadowolony w swoim zeszycie, dbając o to, żeby każde słowo pozostało tajemnicą. Jeszcze uroczo się przy tym rumienił! Jakby tego było mało, nie tylko ja go obserwowałam, ale on mnie też. Patrzył trochę jak na dziewczynę, a trochę na intruza. Co było na tyle ważne, żeby tak tego pilnować?! Wiersz? Może miłosny? Moja rozpalona wyobraźnia domagała się odpowiedzi. Uznałam, że najlepiej po prostu zapytać.

– Co robisz? – wypaliłam znienacka.

– Nic takiego.

– No powiedz. Wyglądasz na bardzo skupionego.

– Naprawdę… nie mogę ci powiedzieć.

– Aha, w porządku. – Uśmiechnęłam się zawiedziona.

Nie pozostało mi nic innego, jak wrócić do swoich zajęć, ale dzieło Rafała nie dawało mi spokoju. Normalnie nie mogłam myśleć o niczym innym! Raz czy dwa próbowałam nawet coś podejrzeć, ale chłopak pilnie strzegł swoich notatek. Między nami pojawiło się jakieś dziwne napięcie, które przerwał swoją wizytą dopiero ksiądz Arek. Zlustrował nas wzrokiem, po czym ku mojemu rozczarowaniu zwrócił się do Rafała:

– Mamy problem z nagłośnieniem na sali gimnastycznej. Mógłbyś przyjść, zobaczyć do sprzętu?

– Ee… tak. Momencik. – Nie w smak mu było porzucanie swojego ważnego zajęcia, ale przecież nie mógł odmówić.

Poprosił mnie o przypilnowanie plecaka, na co oczywiście przystałam. Z mocniej bijącym sercem patrzyłam, jak chowa notesik do głównej kieszonki i poklepuje tornister. Obiecał wrócić w ciągu piętnastu minut.

Tak, dobrze myślicie… Wystarczyło, że zamknęły się za nim drzwi, a natychmiast doskoczyłam do jego plecaka. Cichutko pociągnęłam suwak, tak by nie zaalarmować bibliotekarki, wyciągnęłam zeszyt i otworzyłam na losowej stronie. Kurka, zakazany owoc! Wytrzymałam góra trzy sekundy. A wiecie, co jest najgorsze? Że gdybym mogła cofnąć czas, zrobiłabym to samo raz jeszcze. Bo nie uwierzycie, co znalazłam w środku. NIE UWIERZYCIE!

Zaraz po otwarciu notesu moim oczom ukazało się mnóstwo wypełnionych liczbami tabelek. Zupełnie jak w dziennikach nauczycieli. Co to ma być? – pomyślałam, zanim dotarło do mnie, że zamiast szkolnych stopni, chłopacy oceniali wygląd dziewczyn! Mało nie krzyknęłam z wrażenia nad tym odkryciem. I całe szczęście, bo gdyby ktoś zobaczył co robię, zaraz by na mnie nakrzyczał i odebrał bezcenny skarb.

Wiele nie myśląc, przewertowałam wszystkie kartki. Gdzieś w połowie znalazłam swoje imię i nazwisko, a poniżej kilkudziesięciu ukrytych za inicjałami chłopaków rozbierało moje ciało na czynniki pierwsze… Byłam wściekła, ale jednocześnie taka zaciekawiona. Ledwo mogłam złapać oddech, skanując wzrokiem te wszystkie rubryki. Bzika można dostać! Poważnie. Nie znałam skali ocen i nie rozumiałam niektórych kategorii, takich jak „ruchable”, ale nie mogłam tak po prostu odpuścić. Pod wpływem chwili wpadłam na genialny pomysł! Migusiem wyciągnęłam telefon i zrobiłam zdjęcie, a następnie drugie i trzecie, żeby mieć pewność, że rozmazany obraz nie utrudni mi rozczytania się w tych bazgrołach. Potem miałam zamknąć zeszyt, naprawdę taki był plan, ale jakaś dziwna siła pchała mnie dalej i dalej. Wróciłam na pierwszą stronę. Zaczęłam uwieczniać wszystko, jak leci, oglądając się nerwowo za siebie. Początkowo obiecałam sobie poprzestać na kilku kartkach, później na połowie… Po prostu nie mogłam się powstrzymać! Zapisałam w pamięci telefonu dosłownie caluśki zeszyt i dopiero wtedy odłożyłam go na swoje miejsce, w niepokoju oczekując powrotu Rafała.

– Naprawiłeś głośniki? – zapytałam na wejściu. Zdradzała mnie wybrzmiewająca w głosie fałszywa nuta.

– Tak. Dzięki za przypilnowanie.

Naprawdę niczego się nie domyślił! Usiadł w tej swojej dziwnej pozie i dalej uzupełniał tabelki. Właśnie wtedy zauważyłam, jak przez okładkę przewieszony dyndał mój długi, brązowy włos. Dostałam tak silnej migreny, jakby cały świat wywinął orła. W panice powiedziałam, że muszę już iść i czym prędzej wyprysłam z biblioteki.

Do domu wróciłam wieczorem. Zjadłam szybko kolację i zamknęłam się w swoim pokoju, gdzie udało mi się zwalczyć męczące od wielu godzin poczucie winy. Zrobiłam zapasową kopię zdjęć na komputerze, żeby łatwiej mi się czytało. Pewnie nie możecie się doczekać, aż powiem wam co tam znalazłam, ale sprawa okazała się znacznie bardziej skomplikowana. Przez blisko dwie godziny w pocie czoła łamałam szkolną enigmę, rozszyfrowując inicjały oceniających. Posiłkowałam się mediami społecznościowymi, a raz nawet z niemocy zapytałam Martynę, nie mówiąc jej oczywiście do czego mi to potrzebne. Dotąd nie udało mi się zdemaskować wszystkich, bo – uwaga! – inicjałów było o kilka więcej niż chłopaków w całej szkole, a jakiś dowcipniś podpisał się A. Ż., że to niby ksiądz Arek. Wyobrażacie sobie!

No ale nic, opowiem wam o ocenach i ich kryteriach. Pierwsze dwie kategorie: „dupa” i „cycki” (tak to zapisali) były oddzielone od pozostałych grubą kreską. Dalej znajdowały się między innymi twarz, włosy, nogi, figura, ubrania, fryzura czy charakter. Tu kolejna gruba kreska, a na końcu ogólne i to zagadkowe „ruchable”. Chłopacy przyjęli skalę od jeden do dziesięć.

Nigdy nie miałam chłopaka. Dopiero od niedawna się nimi interesuję, a nagle stanęłam przed możliwością czytania im w myślach, tak jak wy czytacie w moich (jeśli doceniacie to co robię, możecie kupić mi wirtualnego kwiatka, czym wspomożecie rozwój bloga!). Nie dziwcie się więc, że wciągnęłam się bez reszty. Jak natchniona stukałam w kalkulator, wpisując kolejne oceny i wyciągając średnią ze wszystkich kategorii. Rosłam przy każdym odczycie wysokiej noty, a na widok dwój i trój aż kłuło mnie serce. Okazało się, że zdaniem chłopaków mam piękną twarz i ładnie się ubieram, ale nogi pozostawiają sporo do życzenia. Jestem świadoma swoich niedoskonałości, więc nie zraziłam się, zresztą byłam zbyt przejęta męskim uznaniem w innych miejscach. Podeszłam nawet do lustra, żeby popatrzeć na swoją buzię, a że w tabelkach moje pośladki budziły skrajne emocje, odwróciłam się też tyłem. Pamiętacie, co mówiła xGrejs, gdy opowiadałam Wam o przygodzie z Markiem? Najważniejsze, że nie jestem im obojętna.

No więc ja przeglądałam się w lustrze, a tymczasem do pokoju wszedł mój tata…

– Jeszcze nie śpisz? Już po jedenastej.

– Kończę pracę domową. – Mało nie spaliłam się ze wstydu!

Wiem, nie powinnam była tak mówić, ale cel uświęca środki. Zresztą tata chyba mi uwierzył, bo przez tę całą cyferkową obsesję mój pokój zmienił się nie do poznania. Zazwyczaj mam w nim porządek, ale troszkę się zapomniałam… Wszędzie walały się pogniecione kartki papieru, turlały wytępione ołówki, a jeden z trzech rozłożonych na biurku kalkulatorów ogłaszał wszem wobec, że Olga ma nogi bliskie ideału.

Po spławieniu taty, nie zważając na późną porę, wróciłam do pracy. Byłam zdeterminowana, żeby dowiedzieć się z tej wspaniałej księgi wszystkiego, co tylko możliwe. Przysięgam, że gdyby pozwoliło mi to się czegoś dowiedzieć, z ocen obliczyłabym nawet tangens i cosinus.

Doszłam do wniosku, że dla głębszego wglądu muszę porównać się z innymi dziewczynami. Okazało się na przykład, że mój ubiór oceniany jest pomiędzy Rudą a Olą. Za charakter dostałam znacznie więcej od Alicji, za to sromotnie przegrałam z nią w piersiach (ona ma chyba pięć razy większe!), gdzie chłopacy jednomyślnie wystawili jej nie dziesięć, a sto, dorysowując pośrodku okrągłych zer sutki… Zdecydowanie najbardziej zabolało mnie, że moje nogi dostały tyle samo co Basi, która ma naprawdę nieciekawe, a największym szczęściem było zwycięstwo ze śliczną Olgą w kategorii twarz.

Od tych wszystkich informacji zakręciło mi się w głowie. Zresztą nigdy nie chodzę tak późno spać. Odepchnęłam się od biurka i niemal od razu fotelowe kółka zatrzymały się na stercie śmieci. Uporałam się ze sprzątaniem, wzięłam prysznic, a potem cała wypachniona uklękłam przed łóżkiem. Mając na uwadze moje występki, dałam sobie więcej czasu na rozmowę z Panem. Po amenie położyłam się spać. Ledwie zamknęłam oczy, a tu nagle chocholi szept nakazał mi raz jeszcze zajrzeć do zdjęć. Bez oporu sięgnęłam po telefon i włączyłam losową kartkę, tak jak na chybił-trafił czyta się czasami Pismo, a tam wyjaśnienie kwestii, która nurtowała mnie niemal od początku.

Być może co wnikliwsze z was zauważyły, że wśród kryteriów ocen znajdowały się osobno włosy i fryzura. Pierwsze z nich, jako jedyne nie było oceniane liczbowo, a poprzez ptaszek lub krzyżyk. Wszyscy dali mi ptaszek i myślałam, że podobają im się moje długie włosy. Nie do końca. Odkryłam, że to taka zgaduj-zgadula, czy dziewczyna goli się między nogami i wszyscy (wszyscy!) stwierdzili, że ja nie… No do jasnej Anielki! Podniosłam się na łóżku, oburzona nielicho. Jeszcze nigdy nie wyszłam z domu z nieogolonymi nogami. Nawet pod pachami depiluję się regularnie, choć bardzo tego nie lubię, a tu takie coś. Nie mówcie, dziewczyny, że to widać!

Im dłużej przeglądałam zdjęcia z tabelkami, tym więcej dostrzegałam niuansów, jak choćby to, że Marek dał mi dziesięć za tyłek i jeszcze w zerze domalował serduszko. Tak, wiem co sobie myślicie: „Ulka, tylko nie zaczynaj znowu o tym klapsie!”, ale przecież po to tu jestem, żeby się zwierzać, prawda?

No dobra, tym razem sobie daruję, bo mam dla was coś lepszego. Otóż w notesie znajduje się trochę pustych pól. Nie wiem przez to chociażby, co myśli o mnie Marcin. Za to Rafał nie skończył wystawiać mi not. Oznacza to, że oceniał mnie podczas pobytu w bibliotece! Dajecie wiarę? Jakby tego było mało, w dwóch miejscach („cycki” i twarz) pojawiają się skreślenia, a obok znacznie wyższe stopnie! Czyżbym swoim przeciąganiem się wodziła go na pokuszenie? Niemożliwe, że tak na niego oddziałuję… Zresztą dziwne, że w ogóle zmienił zdanie. Analizując oceny odnosiłam wrażenie, że oni wszystko mają już dobrze przemyślane. Jakby nie spuszczali z nas oczu, a potem wymieniali się opiniami. Może tak jest? Jeśli macie jakąś wiedzę na ten temat, koniecznie napiszcie w komentarzu. Analia69, patrzę na Ciebie!

Było koło trzeciej w nocy, kiedy zauważyłam coś dziwnego. Wszystkie dziewczyny mają bardzo podobną notę ogólną i „ruchable”, a ja w tej ostatniej kategorii mam średnio dwa i pół punktu więcej. Chyba czas Wam powiedzieć, bo dowiedziałam się co to znaczy. Im więcej ma się tam punktów, tym bardziej chłopacy chcą mieć z nami stosunek… Jakie straszne uczucie! Nie wiem, czy rozbieżność w tych kategoriach wynika z mojej osobowości, czy faktu, że jestem dziewicą, ale nie miałam jeszcze czasu o tym pomyśleć. Drżącą ręką przewinęłam do ostatniej w dzienniku Końskiej i kiedy wydawało mi się, że nic już dalej nie ma, pojawiła się jeszcze jedna, ostatnia strona, a tam:

„Uroczyście przysięgamy godnie reprezentować Bractwo i dokonać wszelkich starań, by jego tajemnice nigdy nie wpadły w niepowołane ręce”.

Odrzuciłam komórkę, bo poczułam, jak mnie parzy. Co teraz będzie?! – pomyślałam. W pokoju zapanowała nieznośna cisza. Po długim czasie nabrałam odwagi, żeby przeczytać to jeszcze raz. Słowa przysięgi drwiąco przecinał pozostawiony w zeszycie włos.

Tylko nie to.

Oparłam się mocno o wezgłowie, nie mogąc złapać tchu. Wiedziałam, że oni wiedzą. Być może zorientowali się dopiero wieczorem, ale niewykluczone, że wszyscy członkowie bractwa zostali poinformowani zaraz po moim zniknięciu. Ciekawe kto tam rządzi. Założę się, że Filip. Na pewno on. O mój Boże…

Oczyma wyobraźni widziałam, jak wchodzę do szkoły, a tam w opustoszałym korytarzu Filip zastępuje mi drogę. Bez słowa ostrzeżenia wykręca rękę i dociska mnie do ściany (kiedyś podejrzałam, jak tak komuś robił). Nie widzę go, za to doskonale czuję ciepły oddech i przyspieszone bicie serca. Szarpię się raz, może drugi, ale tylko w grze pozorów, podziwiając jego siłę.

– Byłaś niegrzeczną dziewczynką – szepcze do ucha.

Włoski na karku stają mi dęba.

Jego ręka trafia do tylnej kieszeni moich spodni. Nie mogę nic zrobić, kiedy zaciska palce na pośladku. To nie ulotny klaps. Ma mnie na wieczność. Delektuje się moją miękkością. Dociera do niego, że popełnił błąd, dając mi tylko czwórkę…

To wszystko działo się w mojej głowie, podczas gdy dłoń sama z siebie zawędrowała pod kołdrę. Znalazła drogę za gumką piżamy i niespiesznie wsunęła się niżej, spoczywając na łonie. Pojedynczy palec odważył się dotknąć wzgórka… Jakże inny był to dotyk! Delikatny, czuły i wszechmocny zarazem. Zdałam sobie sprawę, jaka jestem wilgotna. Pierwszy raz, miesiące temu dzięki śmiałości Marka, a teraz za sprawą Filipa. Ach, Filip!

Nie miałam pojęcia jak to się robi, ale przesuwałam palcem po muszelce w górę i w dół, zaskoczona własną sprawnością. Wiedziałam, że to jest złe, a i tak nie mogłam przestać, bo postępujący masaż był niesamowity. Przynosił uczucie, jakiego dotąd nie zaznałam. Trudno było je porównać z innymi przyjemnościami, takimi jak taniec, lody waniliowe czy duchowe uniesienie, a jednak niewątpliwie było przyjemnością. Uniesieniem chyba też! Robiło mi się cieplej i cieplej. Coraz trudniej było oddychać po cichu. Nie wiem jak to możliwe, ale im większa była śmiałość moich poczynań, tym bardziej realny stawał się Filip. Z jednej strony chciałam, by ta chwila trwała wiecznie, z drugiej zaś rozpaczliwie pragnęłam dowiedzieć się, co będzie dalej. Zaczęłam intensywnie poruszać biodrami, ocierając się o prześcieradło i rozpostartą dłoń. O, raju! Niemal czułam stalowy chwyt na tyłku i towarzyszące karze przebaczenie win.

Silne drgawki przemknęły po udach, rozchodząc się na całe ciało. Nie krzyczałam, ani nic z tych rzeczy, ale opadłam bezsilnie na łóżko i zanurzyłam się w tym błogim zapomnieniu, za którym teraz tak mi tęskno.

Niestety, chwilę po nim nadeszła rozpacz. Jeszcze większe poczucie winy i brutalny powrót do rzeczywistości. Dlaczego tyle miłych rzeczy musi być grzechem? Myślałam o tym wszystkim może dziesięć minut, a może dwie godziny. Straciłam rachubę. Nie zasnęłam ani na minutę, a niedługo później do pokoju weszła mama. Powiedziała mi, że została godzina do szkoły, ale nie mogłam pójść w takim stanie. Wymówiłam się bolącym gardłem.

Pisząc te słowa czekam, aż rodzice wyjdą do pracy. Nie wiem co robić. Jutro już na pewno będę musiała pójść do szkoły, ale boję się reakcji chłopaków. Myślicie, że powinnam napisać do Rafała? A może od razu wyrazić skruchę Filipowi… Naprawdę nie wiem! Po południu przychodzi do mnie z zeszytami Martyna, ale boję się, że wypapla dziewczynom i wtedy znajdę się w tarapatach, z których nie wykaraskam się już nigdy… Tymczasem ja muszę się przespać, a Wy koniecznie napiszcie, co powinnam z tym wszystkim zrobić. Jak ja się cieszę, że Was mam!

 

Drogi czytelniku! Wciel się w czytelniczkę bloga i odpisz Ulce w potrzebie.

Ten tekst odnotował 23,311 odsłon

Jak Ci się podobało?

Średnia: 7.68/10 (43 głosy oddane)

Pobierz w formie ebooka

Komentarze (18)

+3
-2
Tylko i wyłącznie szantaż Rafała. I dluuuuga zabawa jego kosztem.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+5
-2

zamiast szkolnych stopni, chłopacy oceniali wygląd dziewczyn!


Fejsbuk? 😉

Nigdy nie miałam chłopaka. Dopiero od niedawna się nimi interesuję,


Mało młodzieżowe.

nie powinnam była


Coś takiego! Młodzież wraca do podstaw językowych?

wytępione ołówki


...a tu owa młodzież nie odróżnia stępienia od wytępienia 🙂 Nadmienię, że jeszcze może jej się pomylić z potępieniem. I co na to ks. Arek? 😉

w piersiach


Na piersi?

Odkryłam, że to taka zgaduj-zgadula


Proponuję zostać detektywem. Koniecznie w Londynie AD 1900. 😉 Sherlock czeka, a Enola wypatruje siostry po fachu.

Dociera do niego, że popełnił błąd, dając mi tylko czwórkę…


Cała Vee! 😉

Pierwszy raz, miesiące temu


Ten przecinek moim zdaniem zniekształca sens zdania.

Po południu przychodzi do mnie z zeszytami Martyna, ale boję się, że wypapla dziewczynom i wtedy znajdę się w tarapatach, [...] Wy koniecznie napiszcie, co powinnam z tym wszystkim zrobić. Jak ja się cieszę, że Was mam!


Publiczna tajemnica, zwana dawniej tajemnicą poliszynela, jest bezpieczniejsza niż Martyna i inne realne postacie? Tak świat wirtualny stracił kontakt z realnym.

Całość przyjemnie się czyta, jak Twoje inne szkolne opowiadanka, ale to takie nic. Zakończenie z szukaniem rady u followersów w kontekście zachowania tajemnicy w realu trochę naciągane i zepsuło mi odbiór. Czyli zakończenie w porównaniu do kompatybilnego Klapsa słabsze znacznie.
Kilka błędów i niedoskonałości językowych kładę na karb stylizacji na mowę młodzieżową (narracja pierwszoosobowa to całkowicie usprawiedliwia), ale w poprzek temu idzie "nie powinnam była".
W sumie po licznych tartakach innych autorów miła, "cukiernicza" odmiana.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+3
-1
Za coś takiego... za taki pomysł stawiam bezapelacyjnie 10.

Chociaż brakuje mi tego, że w tej tabeli z uczennicami nie dopisano choć dwóch-trzech nauczycielek 🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+2
-1
Coś innego, pomysł z ocenami wybitny. Grzeczna Julka robi się niegrzeczna i wsadza nos w nie swoje sprawy (w nie swój plecak 😁), więc może jeszcze będą z niej ludzie.🤣 Jestem z niej wręcz dumna. Dycha leci. 😜
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0

W sumie po licznych tartakach innych autorów miła, "cukiernicza" odmiana.


I pod tym mogę się podpisać.

Podoba mi się obranie stylizacji na nostalgiczny dla mnie blog nastolatki, który mógłby powstać w okolicach roku drugiej połowy dekady lat 00 (jakieś 2008-09 roki – sama wówczas prowadziłam podobny, aż wstyd przyznać), ale jak wchodzi określenie "socjalmedia" to trochę to burzy. Również fajna jest intryga trochę w stylu amerykańskich filmów dla nastolatków z tego okresu (czyli ranking ocen dziewcząt ze szkoły).

Nie mogę jednak pojąć decyzji o wstawieniu tutaj opisu masturbacji – nawet jeśli opisanej jak zwykle bardzo przyjemnym językiem. Niemal mam odczucie, jakby została tutaj wklejona na siłę, jakby z obawy, że bez niej opowiadanie przejdzie do rejonów tekstów "bez seksu". Więcej, gdyby pozostać w rejonach fantazji i stworzyć ją w przerysowanej pruderyjności, które kończy wybudzenie się Julki z transu i poczucie "to było dziwne, też kiedyś coś takiego mieliście?" byłoby zabawniejsze i stanowiło swoistą wisienkę na deserze.
Tak wchodzi w rejony tych fejkowych blogów o nastoletnich prostytutkach, których w tamtych czasach było na pęczki i stanowiły bardziej POV tartaki.

Niemniej, po tym, jak dużym zawodem była dla mnie Pułapka i chrupał mi nieco Benek, Oceny uważam za lekturę dobrą. Mam nadzieję, że inni wezmą przykład i zaczną również szukać takich eksperymentalnych zabaw i umiejętnego budowania charakteru postaci – bo jeśli miałabym oddać Cezarowi, co należy do Cezara, to fakt, że Julka potrafi istnieć poza swoją muszelką.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0

Fejsbuk? 😉


Niezłe, ale obawiam się, że assbook 😉

Coś takiego! Młodzież wraca do podstaw językowych?


„Nie powinnam była” ma w sobie coś julkowego.

...a tu owa młodzież nie odróżnia stępienia od wytępienia 🙂 Nadmienię, że jeszcze może jej się pomylić z potępieniem. I co na to ks. Arek? 😉


Rzeczywiście powinno być stępienie, ale wytępienie jakoś mi się podoba. Pomyślę. Potępienie jest ekstra 😉

Proponuję zostać detektywem. Koniecznie w Londynie AD 1900. 😉 Sherlock czeka, a Enola wypatruje siostry po fachu.


To by było coś! Lubię pierwszą część przygód Enoli.

Cała Vee! 😉


Nie wiem, czy ten fragment kojarzy mi się ze sobą, ale także jest to moje ulubione miejsce w tym tekście 😀

Publiczna tajemnica, zwana dawniej tajemnicą poliszynela, jest bezpieczniejsza niż Martyna i inne realne postacie? Tak świat wirtualny stracił kontakt z realnym.



Tompie, „Julka” jest konwencją samą w sobie i pisząc jej przygody z automatu pozwalam sobie na więcej. Piszesz potem, że trochę zepsuło Ci zakończenie odbiór i to jest OK, ale jest to raczej wynik rozmijających się gustów niż jakiegoś kardynalnego błędu. Julka w sieci czuje się bezpieczna, ponieważ przedstawia się jako Ulka. Imion jej koleżanek i przyjaciół nie zmieniam, żeby czytelnik wiedział o kim mowa, zresztą wielkość julkowego bloga pozostaje zagadką.

Nie piszę teraz kolejnej „Księżniczki” czy „Tytułu”, bo muszę mierzyć siły na zamiary. Próbowanie dorównać „Klapsowi” byłoby samobójcze, ale wierzę, że udaje mi się misternie budować mój światek i piętnaste opowiadanie nie jest ani krzty mniej świeże od pierwszego :-)
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
Ale nudy. Co się stało z błyskotliwą Vee która napisała pierwsze opowiadanie z tej strony?
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Historyczko! Wspaniale, że spodobał Ci się mój pomysł. Idea szkolnego notesu pewnie gdzieś się już w przeszłości pojawiła, ale nie znam innego opowiadania, w którym odgrywałby on tak fundamentalną rolę. Chcę Cię też uspokoić – co prawda Ulka nie wspomina nic o ocenianiu nauczycielek, ale nie wykluczam, że i one otrzymały swoje tabelki. Jeśli więc pojawi się jakiś fajny pomysł, to z pewnością go podejmę!

PS. Myślę, że przygody tej postaci czytałoby Ci się znacznie lepiej po zapoznaniu się z Różowymi Okularami ;-)


Agnes, pójdę nawet o krok dalej – Julka nigdy nie była tak grzeczna, na jaką się malowała… Im dłużej ją znam, tym bardziej wygląda mi na człowieka, co samo w sobie jest już godne pochwały 🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
-1
Rascal, dzięki za docenienie fabuły! Blog niestety nie mógł mieć miejsca w dawnych czasach, żeby zachować spójność z innymi opowiadaniami, ale nic straconego. Ludzie przecież wciąż piszą blogi. Ja niestety nie mam doświadczeń z tymi minionej epoki, ale fajnie, że chociaż odrobinkę je czujesz w tym opowiadaniu ;-)

Kwestia masturbacji. Prawdą jest, że nie uśmiechało mi się pisać drugiego z rzędu bezseksowego opowiadania, wszak mamy tu portal erotyczny, ale najważniejsze dla mnie było dalsze uczłowieczanie Julki. Pierwsze opowiadania z jej udziałem zostały opublikowane parę miesięcy przed Twoim przybyciem. Tam albo idealizuje ją zakochany chłopak, albo ona – już dorosła – skrywa się za maską. Przyznam, że nie siedzę w blogosferze i nie mam przykrych skojarzeń z nastoletnimi prostytutkami. Julka ma swój świat, a jej świat jest wyjątkowy. Rozumiem wątpliwości, ale ta scena i jej infantylna fantazja dodają nieco pikanterii 😀
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+2
0
Skojarzenie z Fejsbukiem jest oczywiste. I on powstał, by studenci mogli stworzyć ranking koleżanek. A czy only faces or with asses, never mind. 😉
PS Trochę dziwna ta hardcopy (notes) w epoce internetu i związanych z nim środków wirtualnych.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
-1
Teraz już wiem dlaczego facebook stał się taki popularny!

PS Trochę dziwna ta hardcopy (notes) w epoce internetu i związanych z nim środków wirtualnych.


I tak, i nie. W szkołach nauczyciele od lat pracują na e-dziennikach, a uczelnie wycofują papierowe indeksy, z drugiej jednak strony ludzie siedzący po 8h+ przed monitorem jeżdżą pod namiot, bawią się w reko. Zeszyt jako przedmiot materialny ma niewątpliwe zalety. Przekazywany z rąk do rąk buduje więzi i zaufanie w bractwie, a jego zapisana długopisem treść jest niezmywalna. Człowiek po latach nie wyprze się żadnej dychy dla "pasztetu" czy innej dziołchy, którą w międzyczasie znielubi 🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0

Blog niestety nie mógł mieć miejsca w dawnych czasach, żeby zachować spójność z innymi opowiadaniami, ale nic straconego.


Nie chodzi, że miałby być – ma po prostu klimat i urok tamtych (utraconych) czasów dla mnie (zwłaszcza przez to właśnie typowe "moje życie").

Prawdą jest, że nie uśmiechało mi się pisać drugiego z rzędu bezseksowego opowiadania, wszak mamy tu portal erotyczny, ale najważniejsze dla mnie było dalsze uczłowieczanie Julki


Cóż, nadal "psychiczna" masturbacja i niedokładne zrozumienie "co się dzieje" byłoby (IMHO) lepsze niż takie łopatologiczne (ponownie, napisane naprawdę przyjemnym językiem – tutaj zawsze łapiesz mnie jak Nabakov i jego romantyzowanie pedofilii) dotykanie się i pisanie o tym w ten sposób. Stąd mój zarzut smrodku "fejkowych blogów seksualnych" (również produktu tamtych czasów), gdzie były treści łudząco podobne do tartaków z poczekalni.
Do dzisiaj pamiętam czytanie, jak na jednym opisano dziwną fantazję o tym, że klient wyssał krew menstruacyjną z cipki podającej się za nastoletnią prostytutkę autorki – spotkał się z nią, gdy ta miała okres. Byłam za młoda na takie rzeczy, tak jak na to, że dzisiaj nie umiem patrzeć bez rozbawienia na wiertarki udarowe…

Rozumiem wątpliwości, ale ta scena i jej infantylna fantazja dodają nieco pikanterii 😀


Tym bardziej przeżycie choćby szczątkowego orgazmu przez wyobrażanie sobie swojego crusha byłoby w moim odczuciu takim dupnięciem. Swego czasu była kontrowersja dookoła sceny z jakiegoś serialu/filmu Netflixa, że dziewczynka (7 letnia bodajże) ogląda western z siostrą i udając, że jedzie na koniu, zaczyna skakać po poduszce. I nagle jest po prostu zbliżenie na jej twarz w takim lekkim zaskoczeniu, z rozszerzonymi źrenicami. "CZY WY POKAZUJECIE ORGAZM U MAŁEJ DZIEWCZYNKI?!"
Jestem więc w stanie sobie wyobrazić, jak nieświadoma i pobudzona fantazjowaniem bohaterka zaczyna tulić poduszkę, wycierać się o nią a tarcie robi swoje.
Bo jak pisałam @Agnyzie – najfajniej pisze się o seksie bez pisania wprost o seksie. Nie chodzi o jakieś uniesione metafory, ale stworzenie klimatu, który przenika cię na wskroś i do głębi (na ciebie patrzę, @deal spoczywająca w grobie!), nawet jeśli się nie dotyka.

Pierwsze opowiadania z jej udziałem zostały opublikowane parę miesięcy przed Twoim przybyciem.


Przyznaje się do niewiedzy, swoją przygodę zaczęłam od Bejby bodajże.
Może zacznij oznaczać to jako serię? Jakieś Veersum? Z niecierpliwością będę wypatrywała dwuczęściowego crossoveru "Dildo Bez Granic" i "Ostatnie Pchnięcie".
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
@Mariusz – och, ten pomysł pojawił się już w innym miejscu Internetu, ale potrafisz sobie wyobrazić, że akurat Ulka decyduje się na taki krok? 😉

@Podaj... jeśli masz ochotę, to napisz na czym polega wyższość pierwszego tekstu nad kolejnymi. Wydaje mi się, że później też zdarzały się opowieści głębsze, też zdarzały się akcyjniaki, ale jak dowiem się czego konkretnie Tobie brakuje, to odniosę się szerzej :-)

(Posty osób nieposiadających konta pojawiają się z opóźnieniem, stąd często mi umykają.)
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Rascal, bez przesady z tą łopatologią. Seks jest prostą czynnością. Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że sam w sobie jest szpadlem 😉 Mnie się Twój pomysł podoba i w niejednym tekście się sprawdzi, ale zależało mi właśnie na tej pikantności i uczłowieczeniu Julki. Gdyby ona się nie dotykała, w oczach czytelników wciąż byłaby cnotką. To właśnie ten akt zmienia jej postrzeganie.

Z tworzeniem serii jest u mnie problem, bo niektóre z opowiadań byłoby trudno przypasować do tej czy tamtej (takich tekstów będzie pewnie niedługo coraz więcej). Myślę, że każde opowiadanie jest czytalne z osobna, kolejność także nie ma większego znaczenia. Niemniej nazwa Veersum jest super! A znać poprzednich (następnych zresztą też) moich tekstów obowiązku rzecz jasna nie masz, więc to nic takiego. Choć wydaje mi się, że przyznawałaś się kiedyś do znajomości „Gry”, która na pewno była przed „Bejbe” 🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
Pisząc "Seria" miałam na myśli coś al'a Marvel – po prostu postacie się przenikają w różnych historiach, a nie koniecznie teksty są chronologiczną ciągłością I, II itd. Łatwiej będzie wtedy ogarnąć czytelnikom, że postać Makaronika z tekstu XYZ jest tą samą co w tekście ABC – bo tekst jest jednym z wielu w Veersum.
Reszta to po prostu postaci z podobnymi imionami.
A zrobisz to tak naprawdę w kwadrans, półtora?

Seks jest prostą czynnością


Mówimy o Simsowym "Postaraj się o dziecko"? Bo pamiętam, że bara-bara to można było zrobić w najróżniejszych miejscach, więc co do prostoty bym się kłóciła. *patum tss*

Nie no, po prostu gryzie mi się to. Z jednej strony taka cukierkowa komedyjka w stylu Highschool, fantazjowanie o chłopaku, oh ho ho, BĘC opis pierwszej masturbacji.
Na blogu, który by mogła prowadzić laska 12-15 lat.
Aż dwa razy zwalałam to na nieuwagę, bo cały dzień ślęczałam nad korektą i dosłownie mózg mi się posklejał w lodową kulkę czy ja gdzieś coś nie przegapiłam. Nie, wszystko tak samo.
I wtedy właśnie przypomniał mi się Wietnam własnej młodości i neostrady bez blokady rodzicielskiej.
Był późny wieczór. Siedziałam w gnieździe CKM, wiatr niósł się smród spalenizny od nalotów napalmem, moskity cięły zajadle moje spocone ciało okryte jedynie białą żonobijką...
Zakończenie z pytaniem czytelników o zdanie jest takie w tym właśnie guście.

Anyway, nadal jest lepiej niż w 2 poprzednich historiach. Choćby przez stylizację na wpis bloga, właśnie Julkę mogącą istnieć poza dogadzaniem się samodzielnie (czyli cukiernia!) i tym, jak zawsze dobrze jest opisana intymność.
Dej wincyj.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0

Pisząc "Seria" miałam na myśli coś al'a Marvel – po prostu postacie się przenikają w różnych historiach, a nie koniecznie teksty są chronologiczną ciągłością I, II itd.


Rascalko, tak właśnie tworzę. Pomysł ten jest realizowany w zasadzie od pierwszego mojego tekstu, w którym zalążek tej idei (nazwy miast) budził emocje.

A zrobisz to tak naprawdę w kwadrans, półtora?


Masz na myśli przedmowy w stylu RealDoll Tompa?

Na ten moment tworzenie takiego małego światka mi się sprawdza. Każde opowiadanie jest czytalne jako całość sama w sobie, a kto jest ze mną dłużej wyłapie od czasu do czasu jakieś smaczki 🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+2
0

Masz na myśli przedmowy w stylu RealDoll Tompa?



Nie, wejście w Edycję Tekstów, zakładka serie, stworzenie "Veersum" i zaznaczenie "otwarta", a potem w edycji tekstów wybieranie tych, które mają należeć do niej i wybieranie "Veersum". A później, jak znów wkładasz cegiełkę do tego świata, to po prostu już automatycznie to zaznaczasz, że są one złączone z tym.

Tak jak pisałam, byłoby to raczej oznaczenie "Marvel" przed filmami MCU -> a to że w ramach tego powstał Iron Man 1, Iron Man 2, Thor i później się spotkali w Avengers to już inna bajka.
I wtedy, nawet jak ktoś by zrobił film o Thorze z Chris Hemsworthem i nie dał tego oznaczenia, wiem, że to nie jest część MCU.

Bo zakładając, że któregoś dnia się obudzisz i stwierdzisz "A dzisiaj napiszę opowiadanie w stylu bluesowych tekstów Rascal, postać będzie się nazywała Małgorzata jako nawiązanie do Bułhakowa [bo Rascal uwielbia nawiązywać do wszystkiego] i miała fioła na punkcie czarnych kotów przez swoją schizofrenię, przez którą wszędzie jej towarzyszy mający półtora metra antromorficzny kot" to nie będzie przecież tą samą Małgorzatą, co mama bohaterki Księżniczki lub ta rozprawiająca w Pułapce z Veersum, jednak czytelnik może stwierdzić "no przecież nazywa się tak samo, ma córkę to pewnie ona!".

Podczas gdy takie oznaczanie ich IMO ułatwi to rozgraniczenie, bo:

Rascalko, tak właśnie tworzę. Pomysł ten jest realizowany w zasadzie od pierwszego mojego tekstu, w którym zalążek tej idei (nazwy miast) budził emocje.



Czy wtedy Benka, Bejbe, Tytuł lub Kulturkę też traktować w ten sposób, czy raczej są to stand alony?

Stąd właśnie myślę, że spięcie tego w "serię" (chociaż tak, samo pojęcie może być mylące) wydaje mi się dobrym posunięciem dla czytelnika, który chciałby więcej historii z tymi postaciami, jak i dla ciebie, by nie musieć teraz rozpisywać szczegółów, które mają odkleić tę postać od innej lub przeciwnie, przypominać "Ej, wiecie, że ta postać pojawiła się tam i tam?" – choćby wskazywały na to pewne szczegóły z jej tożsamości.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Pomyślę. Szczerze mówiąc nie przyszło mi do głowy tworzenia opowiadań jako „seria”. Prędzej np. dzielić motywy skupione wokół jakiejś postaci, ale i to wydało mi się karkołomne. Zasadniczo każdy mój tekst ląduje u mnie w jednym i tym samym świecie. Niektóre z wymienionych nie doczekały się jeszcze dobudówki, ale i tak pojawiają się w nich te same miejscowości, wspominani są inni bohaterowie. Nie wiem na ile czytelnik to „czuje” ani czy to istotne. Do pomyślenia :-)
Zgadzasz się z tym komentarzem?

Dodaj komentarz

Zaloguj się

Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.