Nowe życie (IIIb)
25 lipca 2015
Nowe życie
Szacowany czas lektury: 32 min
Tak, wiem, że może uznajecie to trochę za romansidło, ale naszła mnie taka wena i tak napisałam. Czytajcie do końca, lubię pisać zaskakujące zakończenia, o czym przekonacie się w moim następnym opowiadaniu "Wielka improwizacja".
Po tym cierpliwie czekałyśmy na dzień, w którym odbierze wyniki, choć nie były nam potrzebne. Jednak w przeddzień tego wydarzenia nastąpiło to, czego tak bardzo się obawiałam.
- Idę do sklepu, chcesz coś? - Zapytała.
- Rożka. Tego orzechowego. - Odpowiedziałam zapatrzona przez okno w dal. Z 7 piętra było widać naprawdę wiele.
Spojrzałam w dół, po chwili na chodnik wyszła Kate. Zrobiła kilka kroków, zatrzymała się... I upadła.
- Kate! - Krzyknęłam i wybiegłam na korytarz nerwowo wciskając guzik od windy. Do oczu napłynęły mi łzy, czułam rozrywający ból gdzieś na środku klatki piersiowej. W końcu winda się pojawiła, wsiadłam i wcisnęłam odpowiedni guzik. Ruszyła leniwie. Pewnie w moim stanie szybciej bym zbiegła schodami. Mijałam powoli piętra, aż zatrzymała się na parterze. Wybiegłam na chodnik, jakiś facet robił jej masaż serca, kobieta dzwoniła.
Nie mogę jej stracić, tak bardzo ją kocham, pomyślałam. Tak rzadko to sobie mówiłyśmy...
Stałam, patrzyłam i płakałam, dopóki nie przyjechało pogotowie. Kate do tej pory nie odzyskała przytomności, choć facet dzielnie ją reanimował. Wzięli ją na nosze i wsadzili do karetki odjeżdżając na sygnale, a ja zostałam nie mogąc się otrząść z tego, co widziałam. Mężczyzna do mnie podszedł i zapytał:
- Wszystko w porządku?
- Tak... Chyba tak.
- To był ktoś z pani rodziny? Siostra?
- Dziewczyna. - Był zaskoczony.
- Zawieźć panią do szpitala? Akurat tam jechałem, jestem lekarzem.
- Poprosiłabym. Czy poczeka pan chwilę? Wrócę tylko na chwilę do mieszkania.
- Nie ma sprawy, poczekam.
I poszłam. W mieszkaniu napiłam się wody i chwilę ochłonęłam, niezbyt kontaktowałam ze światem. Byłam przerażona stanem zdrowia Kate. Wyszłam i zamknęłam na klucz mieszkanie, zjechałam na dół, gdzie czekał ten facet. Dopiero teraz zauważyłam jak wyglądał. Z boku szyi miał skośną bliznę, niebieskie oczy o inteligentnym spojrzeniu, czarne krótkie włosy i lekki zarost. Biała koszula i czarne spodnie zabrudzone na kolanach od klęczenia dodawały mu powagi.
- Chodźmy – powiedział gdy mnie dostrzegł i ruszył w zaparkowane po drugiej stronie ulicy samochody. Podszedł do srebrnego mercedesa i wsiadł, zajęłam miejsce obok kierowcy.
- Przepraszam za mój stan... - zaczęłam, ale on mi przerwał.
- Jaki stan? Płacz to naturalna reakcja, codziennie widzę rozpacz i ból na twarzach pacjentów i ich członków rodziny.
Wycofał i odjechaliśmy, w głębi duszy modliłam się, by żyła. Nic więcej teraz nie miało znaczenia. Ból w klatce piersiowej i ścisk w gardle nie ustępował, zbierało mi się na płacz. Dość szybko dojechaliśmy do szpitala, wysiadłam zanim zdążył zgasić silnik.
- Zapewne teraz nadal walczą o jej życie i nie będziesz mogła wejść do sali, więc nie masz co się tak spieszyć. – Powiedział spokojnym tonem. Co on tam wie? Szłam dalej, zatrzymałam się tylko przy rejestracji pytając, gdzie się znajduje Kate, kobieta odpowiedziała, że jest na OIOM-ie i na razie nie będę mogła wejść. Zapytałam retorycznie czy żyje, ale ona odpowiedziała, że tak, z tego co widziała. Ale musiałam się upewnić. Szłam szybko korytarzem szukając Sali aż w końcu znalazłam. Przez przeszklone drzwi widziałam co się działo. Za nie do końca odsłoniętą zasłonką leżała moja ukochana, wokół niej kręcili się dwaj lekarze i jeden ratownik z karetki. Podłączali ją do czegoś, zapewne będzie mieć dializę nerek. Stałam tak i patrzyłam na fragment jej kościstej ręki, kiedy podszedł do mnie facet, który mnie przywiózł.
- Mówiłem, że pani nie wejdzie. – Kiedy zobaczyłam, że w rurce zaczyna płynąć jej krew, zrobiło mi się słabo. Odwróciłam wzrok i usiadłam na krzesełku pod ścianą. Usiadł obok mnie. – Posiada pani jakieś informacje o jej zdrowiu?
- Ma chorą nerkę.
- Hmm to by się wszystko zgadzało, pewnie przestała pracować i zaczęła cofać do organizmu szkodliwe substancje. Przepraszam, czasem myślę na głos.
- Nie szkodzi. Wyjdzie z tego?
- Jeśli nerka przestała pracować, nie obędzie się bez operacji jej wycięcia. Oczywiście z jedną nerką można żyć, więc nie ma obaw. Tylko dlaczego ją dializują? – zerknął przez drzwi. - Czyżby z drugą nerką też były jakieś kłopoty? W tym momencie wyszła z sali lekarka.
- Co z Kate?
- Jest pani z rodziny?
- Tak. – Skłamałam.
- Przywrócono ją do życia jeszcze w karetce. Na razie śpi, robimy jej dializę nerek. Mogę panią na słówko?
- Tak, pewnie. - Odeszłyśmy parę kroków.
- Skarżyła się na jakiś ból? Wie pani, jej nerki nie wyglądają za dobrze. Jest wręcz fatalnie, przestały pracować.
- Obie?!
- Tak. Wpiszemy ją na listę biorców i będziemy czekać.
- Ile osób jest na liście?
- 1500. - Przeklęłam w myślach. - Konieczna jest natychmiastowa operacja, ale brak dawcy. Zna pani jeszcze kogoś z jej rodziny?
- Niestety nie. Mogę do niej wejść?
- Tylko w fartuchu.
- Dziękuję.
Uśmiechnęła się i podeszła do tego lekarza, który mnie przywiózł. Załatwiłam fartuch i weszłam do niej po cichu, jak jakiś złodziej. Na widok stanu Kate łzy napłynęły mi do oczu.
- Kochanie... - Szepnęłam. Chwyciłam jej dłoń (tą niepodpiętą żadnymi rurkami i kablami) i pocałowałam ją. Powolne pikanie maszyny obok jej łóżka jakoś mnie uspakajało. - Nie waż się powtarzać tego numeru.
Pochyliłam się i pocałowałam ją raz w usta, po chwili drugi raz. Teraz wiedziałam jak się czuła, gdy ja byłam w śpiączce. Zrobiłabym wszystko, by żyła. I dokładnie w tym momencie doznałam olśnienia i wyszłam z sali. Pędziłam przez korytarze, pokonywałam zakręty, aż znalazłam tą lekarkę, z którą rozmawiałam o stanie Kate. Szła, przeglądając jakieś papiery.
- Niech się pani zatrzyma! – powiedziałam, zatrzymała się i obróciła przodem do mnie.
- Dobrze, że panią widzę, jej wyniki przyszły przed chwilą...
- Chcę być dawcą. – Naprawdę tego chciałam i wiedziałam, że mogę. Dać cząstkę siebie potrzebującej osobie... Normalnie miałam łzy w oczach.
- To nie jest rozmowa na korytarz. Zapraszam do gabinetu.
Więc ruszyłyśmy, zdjęłam z siebie zielony fartuch. Prowadziła mnie, a ja myślałam o Kate. Weszła do jakiegoś pokoju i usiadła za biurkiem, usiadłam przed nią.
- To, co pani chce zrobić, jest szlachetne, ale niesie ze sobą pewne ryzyko. Tu chodzi także o jej zdrowie.
- Niech pani kontynuuje.
- Jeśli wyraża pani dobrowolnie zgodę na pobranie organu, czeka panią szereg badań. – Zaczęła szukać czegoś w szufladzie, po chwili wyjęła jakąś ulotkę. – Tu znajdzie pani wszystkie informacje na temat transplantacji. Proszę w domu to spokojnie przeczytać i przemyśleć swoją decyzję.
- Dziękuję pani bardzo. Co z wynikami? – Zapytałam, westchnęła.
- Obustronny rak nerek. – Czułam, jak krew odpływa mi z twarzy. – To rzadkie, że rak usadowił się na nerkach, a jeszcze rzadsze, że jest obustronny. Tylko dializa trzyma ją przy życiu. Musi pozostać w szpitalu, tak będzie lepiej. Tu będzie pod fachową opieką, która w razie czego natychmiast zareaguje... Rozumie pani?
- Tak, dziękuję.
- Więc... Proszę stawić się jutro. Zrobimy badania, porozmawia pani z psychologiem... Liczy się każda chwila, choć zapewne operacja odbędzie się za jakieś dwa miesiące.
- Na pewno będę. Nie zostawię jej w takim stanie. Do widzenia. – I wyszłam.
Czułam się niesamowicie, byłam jakaś przepełniona miłością do Kate. Wróciłam do domu spokojniejsza, przysiadłam do czytania ulotki. Było w niej wyczerpująco dużo informacji, również o przebiegu zabiegu,
„zgodność tkankowa niezbędna jest ocena stanu zdrowia dawcy. Dawcą nerki może zostać osoba zdrowa, u której na podstawie wykonanych badań klinicznych (badanie lekarskie, pomiar ciśnienia tętniczego), laboratoryjnych (analiza krwi i moczu) i obrazowych (USG jamy brzusznej z oceną nerek, zdjęcie radiologiczne klatki piersiowej, scyntygrafia nerki, tomografia komputerowa) wykluczono choroby nerek, choroby układu krążenia (choroba wieńcowa, niewydolność krążenia), choroby przewodu pokarmowego, choroby układu oddechowego oraz innych układów i narządów. Konieczne jest oznaczenie serologicznych markerów wirusów HCV, HBV, HIV, CMV oraz EBV. Lekarz opiekujący się biorcą wstępnie ocenia stan zdrowia potencjalnego dawcy, według przyjętego schematu i jeśli nie znajdzie przeciwwskazań, kontaktuje się z wybranym ośrodkiem transplantacyjnym i umawia wizytę pary dawca- biorca w tym ośrodku.”
Czytałam z zapartym tchem, byłam przejęta. Przerażał mnie ogrom badań, ale dla Kate byłam w stanie zrobić wszystko.
Następnego dnia stawiłam się w szpitalu kilka minut przed 10. Lekarka czekała na mnie wraz z panią psycholog. Rozmowa przebiegła pomyślnie, powiedziała mi, że ja nie ponoszę żadnych kosztów operacji, mogę się wycofać w każdej chwili nie podając przyczyny i upewniała się co chwilę czy to na pewno jest moja wolna wola. Czekały mnie dwa długie miesiące.
Po rozmowie poszłam do sali, gdzie leżała Kate. Weszłam ubrana w fartuch, nie spała.
- Witaj kochanie... - szepnęłam, zbierało mi się na płacz.
- Hej... przepraszam, że to tak wyszło.
- Nie przepraszaj, proszę cię. – Powiedziałam. Uśmiechnęła się lekko, pocałowałam ją w usta. Zapraszającym gestem wskazała na brzeg łóżka, więc ostrożnie usiadłam. O dziwo, tej maszyny do dializacji i kilometrów kabli już nie było. – Odłączyli cię?
- Będą mi to robić co dwa- trzy dni przez 5 godzin.
- Boli?
- Jak się wkłuwają. – Była taka słaba.
- Dobrze chociaż karmią?
- Jestem na jakiejś diecie. Bynajmniej tak słyszałam. I muszę dużo pić, jeść niewiele białka, dużo świeżych warzyw. O ile 5 brokuł można nazwać „dużą porcją” – Zaśmiałyśmy się.
- Polskie standardy, kochanie.
- Wiem. Cieszę się, ze przyszłaś. Trochę tęskniłam.
- Tylko trochę?
- Tak, troszkę – uśmiechnęła się. – Gdyby chociaż było coś do roboty...
- Pozostaje ci tylko czekać na dawcę.
Postanowiłam nic jej nie mówić o tym, że się zgłosiłam, niech to będzie niespodzianka.
- Oczekiwanie zawsze jest najgorsze.
Gadka- szmatka a tak cieszyła. Spędziłam przy niej większość dnia. Cieszyłam się nawet ciszą, bo obok była Kate. Przy niej chciało się żyć. Dotarło do mnie, jak bardzo ją kocham i nie chcę stracić. Miałam do niej pretensje tylko o to, że się nie leczyła. Wróciłam późnym popołudniem do domu, który nagle stał się za duży dla mnie. Byłam jednak trochę zmęczona psychicznie, więc wzięłam długi i gorący prysznic, odrywając się na chwilę od rzeczywistości i tworząc idealne scenariusze mojego życia z Kate.
Kładąc się spać w sypialni, gdzie czułam zapach ukochanej, zaczęłam się zastanawiać, jak ona w szpitalu znosi te nocne napady podniecenia. Wymyśliłam jakąś teorię, ale zasnęłam.
Nowy dzień rozpoczęłam od kubka kakao i kilku kromek chleba z serem żółtym. Po tym poranna toaleta i przed wyjściem do ukochanej, wzięłam jej książkę, którą tak często czytała, na pewno się ucieszy.
Wchodząc do jej sali, zastałam dwóch policjantów, jeden z nich pisał coś w notatniku. Wycofałam się i grzecznie poczekałam na korytarzu, zastanawiając się o co chodzi, w jakiej sprawie przyszli. Kilka minut później wyszli.
- Hej kochanie... - powiedziałam wchodząc do niej.
- Hej...
- Co oni chcieli?
- Byli w twojej sprawie. To znaczy, ze względu na mój stan zdrowia nie będę mogła się zjawić na rozprawie o zepchnięcie ze schodów i gwałt, więc postanowili przepytać mnie tutaj.
Zamyśliłam się na chwilę, przypominając sobie to, co mi się przytrafiło u boku Roberta. Tak bardzo się cieszyłam, że już go nie ma w moim życiu. Że na jego miejscu jest Kate, przy której jestem szczęśliwa i czuję się bezpiecznie, mimo, że jest teraz taka słaba. Chroniła mnie jej miłość, choć prawie nie mówiłyśmy sobie „kocham”.
- Już po wszystkim, on mi nie zagraża. – Podałam jej książkę. – Przyniosłam ci, żebyś się czymś zajęła gdy mnie nie ma.
- Dziękuję, kochana jesteś. Chodź tu do mnie...
Pochyliłam się z uśmiechem, przyciągnęła mnie delikatnie i pocałowała namiętnie. Odwzajemniłam kładąc dłoń na jej policzku i zatraciłam się w tej pięknej chwili, gdy jej usta przeniosły mnie w inny świat a nasze języki tańczyły ze sobą. Po chwili przerwała i spojrzała mi w oczy z lekkim uśmiechem, a ja podziwiałam zielony odcień jej tęczówek. Pocałowała mnie jeszcze raz w usta i powiedziała:
- Kocham cię do szaleństwa... może i tego nie okazuję, ale kocham cię.
- Wiem, czuję to. Ale ja kocham ciebie bardziej...
- Nie, ja bardziej...
- Nie... - Odpowiedziałam z uśmiechem.
- Cicho bądź i całuj, nawet nie wiesz, jak mi tego brakuje...
I znów złączyłyśmy swoje usta w pocałunku tak samo szczerym jak za pierwszym razem kiedy to ja leżałam na łóżku w szpitalu. Przy kolejnej przerwie zapytałam:
- Może... Pójdziemy o krok dalej?
- Seks? – Kiwnęłam twierdząco głową. – Obiecuję, jak tylko wyjdę i ułożą się moje sprawy...
- Jakie sprawy?
- No wiesz, to w nocy...
- To coś złego?
- Dla mnie tak. Proszę, nie spieszmy się. Przecież mamy na to całe życie...- Zamyśliła się – Który dzisiaj jest?
- 3 sierpnia. – Odpowiedziałam zdziwiona. – Coś się stało?
- 16 listopada będziemy się seksić. – Puściła mi oczko.
- Czemu ta data?
- Pierwsza lepsza... A jesień to fajna pora na tego typu sprawy. Tak samo zima... Wiesz, za oknem zimno, ciemno, pada deszcz, a u nas w łóżku będzie gorąco... - Mruknęłam cicho wyobrażając sobie ten wieczór.
- Co byś mi robiła? – Zapytałam prowokująco.
- Na początek wspólna gorąca kąpiel...
- Kontynuuj...
- Po tym zrobiłabym ci masaż erotyczny... Bardzo rozgrzewa... Obróciłabym cię na plecy i przyssałabym się do twojej szyi... Resztę zostawiam twojej wyobraźni.
- Jesteś taka okrutna... - Zaśmiałyśmy się. Jej uśmiech sprawiał, że zapominałam o jej chorobie.
- Oj, jeszcze mnie nie znasz. – Powiedziała groźnym tonem, jednak po chwili znów się roześmiałyśmy.
Dni upływały, stan Kate się nie poprawił, ja w tajemnicy przed nią rozpoczęłam przygotowania do transplantacji. Dodatkowo dostałam wezwanie na rozprawę z Robertem, co było ostatnią rzeczą, jakiej w tych chwilach potrzebowałam. Odbyła się kilka dni przed moim wyjazdem, został skazany na karę łączną 13 lat więzienia, kamień spadł mi z serca. Jeden kłopot mniej. Ukochana bardzo ucieszyła się, gdy jej powiedziałam, że znaleziono dla niej dawcę, gdy lekarka potwierdziła zgodność tkankową i krwi (co graniczyło z cudem). Wręcz popłakała się ze szczęścia, czego się nie spodziewałam. Ciekawe jaka byłaby jej reakcja, gdyby wiedziała, że to moja nerka. Na początku października po przejściu przez wszystkie badania, prześwietlenia, USG, rezonanse, pobrania krwi i tym podobne, przetransportowano mnie do najbliższego Ośrodka Transplantacji Nerek, gdzie miałam oczekiwać na pobranie ode mnie tego narządu. Kate przywieźli kilka dni po mnie. Wiedziałam, że było jej smutno, że nie było mnie przy niej w tych chwilach, ale nie mogłam jej powiedzieć o tej niespodziance. Bo nie byłaby już niespodzianką. Operacja miała trwać około 2 godziny, a ja się cieszyłam, że dam ukochanej cząstkę siebie. Po tym zapadłam w narkozę i tyle pamiętam.
Obudziłam się gdzieś w szpitalu, zapewne w sali pooperacyjnej, gdzie moje funkcje życiowe były monitorowane przez najróżniejsze urządzenia pikające i wyświetlające coś na ekranach. Po chwili przyszło dwoje lekarzy w tym jedna kobieta, zrobili ze mną krótki wywiad i wywieźli do innej sali gdzie, jak mówili, miałam wypocząć po operacji. Pomyślałam o Kate. Gdzie była, jak się czuła i tak dalej. Bo teraz pozostawało tylko mieć nadzieję, że nerka „się przyjmie”. Pragnęłam jak nigdy przedtem położyć się przy niej, poczuć ciepło jej ciała, kościste chude palce na ramieniu i tulić się do niej, nawet do końca życia. Słysząc od lekarza, że operacja się powiodła, uspokoiłam trochę moje myśli. Ze szpitala wyszłam tydzień później, przez cały czas nie widziałam się z Kate. Zapewne leżała w innej sali. Wróciłam do miasta autobusem, przebrałam się, zjadłam specjalny obiad. Specjalny, ponieważ musiałam być na diecie, tak samo Kate. Unikanie mięsa, soli, alkoholu, dużo świeżych warzyw i umiarkowana aktywność fizyczna, pić dużo wody i takie tam. Nic nadzwyczajnego, po prostu musiałyśmy dbać o siebie bardziej niż przeciętni ludzie. Kate wróciła następnego dnia. Czułam, że miała do mnie żal, ale nic nie mówiła. W dalszym ciągu nie wiedziała o moim prezencie.
- Powiedz mi, masz kogoś na boku? – Zapytała przy kolacji.
- Nie! Oszalałaś? Mam tylko ciebie... Nie mogłam cię odwiedzić... Miałam kilka spraw na głowie... Ale nie zdradzam cię!
- Przepraszam... Po prostu potrzebowałam cię trochę przed operacją.
- To ja przepraszam.
Nie wiem, czy mi uwierzyła, ale przez resztę kolacji się nie odzywała. Kąpałyśmy się osobno, w sypialni pokazała mi duży opatrunek na boku, miałam taki sam w tym samym miejscu. Pomyślałam, że nasze blizny będą tworzyć pewnego rodzaju obrączki. Wiem, że to głupie, ale poczułam jeszcze głębszą więź między nami. Leżąc w łóżku opowiadała mi wszystko, ja natomiast zmyślałam. Jeszcze nie teraz. Pocałowałam ją namiętnie na dobranoc i zasnęłyśmy grzecznie. Nareszcie razem, w jednym łóżku. Tak bardzo mi tego brakowało...
Pierwsze, co do mnie dotarło następnego ranka, to fakt, że nie obudziło mnie nic tej nocy. Kate nie miała żadnego ataku podniecenia. Może coś jej zrobili w szpitalu? Albo te wszystkie lekarstwa tak na nią działały? Leżałam na boku i patrzyłam, jak ukochana słodko śpi. Pogłaskałam ją po bladym policzku i zaczęłam zastanawiać się nad przyszłością. Co dalej? No tak, rozwód z tym bydlakiem. Po tym pojadę z Kate w długą podróż, być może nawet dookoła świata...
Obróciła się na bok przodem do mnie i objęła mnie ręką. Uśmiechnęłam się i kontynuowałam głaskanie ukochanej po policzku. Nachodzące na twarz czarne włosy zgarnęłam za ucho. Mruknęła cicho i przysunęła się jeszcze bliżej. Również ją objęłam i leżałam szczęśliwa nie wiadomo jak długo, jakby czas stanął w miejscu. Bo czego można chcieć więcej? Idealny związek, idealna kobieta... zapewne seks również będzie idealny.
Przerwałam na chwilę głaskanie jej policzka bo zmęczyła mi się ręka.
- Nie przestawaj, tak bardzo za tobą tęskniłam... - powiedziała cicho, więc zaczęłam przeczesywać jej włosy palcami. Po tym chyba znów zasnęłam. Następne, co pamiętam, było puste łóżko i odgłosy krzątania się po kuchni. Wstałam i poszłam do ukochanej.
- Wyspałaś się? – zapytała z ciepłym uśmiechem, odrywając wzrok od krojenia czegoś, co chyba było marchewką.
- Tak. Jakieś plany na dziś?
- Idę do pracy na noc...
- Chciałabyś...
- Przecież żartuję – odpowiedziała nie odrywając ode mnie wzroku. Ukradłam jej pasek marchewki i poszłam się ubierać. Zaciekawiona stanem mojej rany pooperacyjnej, odkleiłam fragment plastra. I w tym momencie do sypialni weszła Kate. Opuściłam szybko koszulkę i spojrzałam na nią jak dziecko, gdy coś nabroi. Obserwując mnie uważnie podeszła i podwinęła mi koszulkę.
- To chyba jakiś żart. – Powiedziała.
- Pogadamy o tym później...
- Nie, pogadamy o tym teraz. – Przerwała mi i usiadła na brzegu łóżka pocierając twarz rękami. – Coś ty najlepszego zrobiła...
- Uratowałam ci życie przecież... - W moim gardle pojawił się długo nieobecny ścisk.
- Osłabiając tym samym swoje! Gdybyś mi chociaż coś powiedziała... Cholera jasna! To wszystko wyglądałoby inaczej. To wszystko miało wyglądać inaczej... - Myślałam, że ma na myśli swoje zachowanie poprzedniego wieczora.
- Co niby? – zapytałam, nie wiedząc dlaczego.
- Myślisz, że spotkałyśmy się przypadkiem?
- Kate... O czym ty mówisz? – To wszystko działo się tak szybko. Jak nie przypadkiem, to jak?
- To wszystko było zaplanowane... - Tak naprawdę to teraz czas stanął w miejscu. – Ale ja cię naprawdę kocham.
- Nie pierdol mi tu, tylko gadaj wszystko od początku. – Powiedziałam wkurzona. Co to w ogóle miało być?
- Pamiętasz dzień, w którym się poznałyśmy? Kiedy usiadłam obok ciebie w autobusie? Och, tak łatwo było cię w to wszystko wkręcić... Miałaś być tylko dawcą. Ale ja cię kocham...
Teraz to ona miała minę skarconego dziecka. Po śpiączce przypomniałam sobie wiele rzeczy, oraz to, jak poznałam Kate. Wracałam autobusem od matki do domu Roberta, gdy na jednym z przystanków wsiadła Kate i zajęła wolne miejsce obok mnie. Przeglądała jakąś mapę, gdy się przyjrzałam, zauważyłam, że to mapa mojego miasta. Zapytałam czy w czymś pomóc, była taka zestresowana. Poprosiła, bym pokazała jej na mapie położenie osiedla, na którym mieszkałam. Zaproponowałam, że zaprowadzę ją, bo tam właśnie mieszkam. Po tym szłyśmy, podała numer bloku, w którym również ja mieszkałam, i tak została moją sąsiadką a później przyjaciółką. Pewnego wieczora pokłóciłam się z Robertem i poszłam do niej zanim kolejny raz mnie uderzył, popiłyśmy trochę i przespałam się z nią. Nie wracałam do domu przez 3 dni, na okrągło się kochałyśmy. Następnie wróciłam, była ostra kłótnia, ja wyszłam, on za mną i zepchnął mnie ze schodów.
- Mów dalej.
- Ja cię naprawdę kocham...
- Mów kurwa dalej! Miałaś mnie zbajerować, rozkochać w sobie czy co?!
- Tak. I z miłości dobrowolnie miałaś mi oddać nerkę.
- Ty szmato...
- Kochanie...
- Nie mów tak do mnie. Najlepiej nic nie mów. – Zaczęłam się ubierać, łzy same cisnęły mi się do oczu. Życie mnie nie oszczędza, nie ma co.
- Ja cię naprawdę kocham no...
- Zamknij się. – Wyszłam do salonu, ale ona mnie złapała za rękę.
- Ty... Ty zostań, ja się wyniosę. – Głos jej drżał.
- Wypierdalaj. Najlepiej natychmiast, dla własnego bezpieczeństwa.
- Daj mi 5 minut na spakowanie się i zniknę z twojego życia, tak jak chcesz...
- Ostatnie 5 minut. Czas start. – Odeszłam do kuchni. Nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam. Te minuty upłynęły bardzo szybko, równie szybko pakowała się Kate, Otworzyła drzwi.
- Zaczekaj. – Powiedziałam. Widziałam w jej spojrzeniu, że czeka, bym powiedziała, żeby nie odchodziła. Ale nie, w tym momencie stałam się bezuczuciową suką. Wręczyłam jej marchewkę. – Na drogę.
Zapewne nigdy nie zapomnę wyrazu jej twarzy w tamtym momencie. Zamknęłam za nią drzwi zamykając tym samym ważny rozdział w moim życiu i rozpoczynając nowy – nie dać się wyruchać.
Jak mogła obmyślić w ogóle taki plan?
Minęło kilka miesięcy, ułożyłam swoje życie na nowo – ponownie, przeprowadzając się do Wrocławia, znajdując pracę kelnera w restauracji i żyjąc w samotności, która mi nie przeszkadzała. Przynajmniej nikt mnie nie ranił. Żaden Robert ani Kate. Matka się nie odezwała ani razu, najwyraźniej zerwała kontakty ze mną. Co do Roberta – uzyskałam od Sądu rozwód. A Kate? Od tamtego dnia przepadła jak kamień w wodę. Zapewne wróciła do Stanów Zjednoczonych. Jedyną pamiątką po mniej była blizna po usunięciu nerki i, jak się okazało przy ostatnim sprzątaniu przed moją wyprowadzką, jej pamiętnik, który zostawiła pod łóżkiem. Stałam się inną osobą, silniejszą i bardziej niezależną. Pogodziłam się z moją lesbijską orientacją, nawet dobrze mi było z tym, że jestem inna od większości społeczeństwa.
~Koniec
~Haha żartowałam XD
Marzec nigdy nie był moim ulubionym miesiącem, głównie ze względu na pogodę. Prawie codziennie deszcz, zero słońca. Czasem dopadały mnie słabsze dni, jakaś mini wersja depresji. Wtedy wracały te wszystkie wspomnienia a ja na ulicy uznawałam każdego za Kate. Czasem chodziłam do jakiegoś klubu w nadziei, że ją spotkam na stanowisku DJ-a, ale na próżno. Z zamyśleń o mojej ex wyrwał mnie głos kolegi z pracy.
- Ruszaj się, zamówienia czekają. - Wpakował mi na tacę jakieś dwie zupy. - Na stolik numer 13.
Więc poszłam i podałam zamówienie ostatniej parze w lokalu. Wróciłam i ściągnęłam z siebie fartuch, pożegnałam się z kumplami na kuchni i wyszłam, przygotowana na uderzenie mrozu w twarz. Ku mojemu zdziwieniu, nocna pogoda była dosyć łagodna, choć zapowiadali przymrozki. Stąpając ostrożnie po chodniku dotarłam na przystanek. Chciałam usiąść na ławce ale zakapturzona postać w kącie była wystarczającym argumentem na "nie". Gdybym chociaż widziała twarz, w razie czego mogłabym później opisać wygląd na policji. W dzisiejszych czasach nie można czuć się bezpiecznie.
Autobus nareszcie przyjechał i po skasowaniu e- karty zajęłam miejsce przy oknie w tylnej części autobusu, skąd mogłam obserwować wszystkich. Nie wiem dlaczego, ale zawsze siadałam tam, gdzie po lewej stronie miałam szybę. Nie wiedząc co robić przez 15 minut jazdy, rozejrzałam się dokładniej po autobusie szukając kogoś z LGBTQ, ale na próżno. W tym momencie samotność zaczęła mi doskwierać niesamowicie.
"nie wyobrażam sobie wracać do domu i wiedzieć, że nikt tam na mnie nie czeka". Teraz zrozumiałam, jak się czuła Kate. By oderwać od niej myśli, obserwowałam grupę ludzi wsiadających na jednym z przystanków. Oni przynajmniej mają znajomych. Zamyślona wpatrywałam się w rękę jednego z pasażerów, która właśnie łapała się rurki. Chude, długie palce, przycięte paznokcie, blada skóra. Heh, skąd ja to znam? Kate. To wkurzające, że moje drugie "ja" się ostatnio uaktywniło i nie zostawiało na mnie suchej nitki. A może miałam coś nie tak z głową.
Weszłam do mojego małego ale przytulnego mieszkania na 2 piętrze. Zrzuciłam buty i kurtkę, od razu pomaszerowałam do łazienki wziąć gorącą kąpiel. Nic innego nie pozostawało mi do roboty w piątkowy, samotny wieczór, kiedy dodatkowo nie miałam na nic ochoty. Ale wkrótce będzie lato, więcej słońca więc będę mieć lepszy humor. Wcierając powoli żel w ciało przypomniały mi się walentynki, które były nadzwyczaj dobijające. Wszędzie pary, faceci z kwiatkami, denerwujące piosenki o miłości w każdym sklepie, wszystko wokół czerwone i w kształcie serduszka. W porównaniu z tamtym dniem dziś byłam wręcz szczęśliwa. Gdybym chociaż mogła pić... A tu co? Skazana na bezalkoholowe piwa do końca życia. Walić to, jutro się upiję. Nawet fajnie będzie, jeśli już się nie obudzę.
Wytarłam się w ręcznik i ubrałam w czerwoną koszulkę w rozmiarze XXXL dla otyłych, choć miałam normalną wagę. Idealny materiał na jednoczęściową piżamę. Bo po co przepłacać, jeśli nikt mnie wieczorem nie widzi? Trzeba to zmienić. Dosyć życia wspomnieniami i Kate, która być może nie żyje. Zapewne nerka się nie przyjęła i umarła. Cholera, o czym ja myślę?
Rozsiadłam się na łóżku opierając się o ścianę i wzięłam na kolana laptopa, włączając go. Cel – założy konto na portalu randkowym i znaleźć swoją drugą połowę. Plan idealny. Kliknęłam w ostatnią propozycję na stronie i po założeniu konta wypełniłam wyczerpujący test, po którym okazało się, że tylko 4 dziewczyny do mnie pasują: Nikita33, Black Rose, Upadły Anioł i Gwiazdka Na Twoim Niebie. Co to w ogóle za nicki? Dobra, mój nie lepszy – Samotny Podróżnik.
Zaczęłam od wysłania wiadomości do Nikity33, tylko ona miała zdjęcie. Młoda kobieta o blond włosach do łopatek, z promiennym uśmiechem, w tle chyba żywopłot. Napisałam zwykłe „Hej” i po chwili dostałam odpowiedź „Witam, co słychać?”
- Jesteś jedną z kilku osób, które według testu do mnie pasują.
- To miłe. Rozumiem, że jesteś lesbijką, tak?
- Tak.
- Spotkajmy się jutro, lubię ryzyko, dlatego nie opowiadaj mi dziś nic o sobie, proszę, zrobimy to przy jakiejś kawie.
- Chętnie. Kiedy i gdzie?
- Masz jutro czas?
- Pewnie.
- W rynku przy fontannie, będę czytać gazetę. Taka moja sobotnia rutyna. Jak rozpoznam ciebie?
- dżinsy, niebieska kurtka.
- Bądź przed trzynastą. Pa.
- Na pewno będę. Do zobaczenia.
Łatwo poszło. Mogłam to zrobić wcześniej. Po tym obejrzałam kilka filmików na YouTube i po północy poszłam spać. Zapowiadał się dobry weekend. Nareszcie.
Obudziłam się przed 9 i zjadłam na śniadanie dwa jabłka. O ile można to nazwać śniadaniem. Ubrałam się i poszłam do sklepu kupić jakieś warzywa na obiad. Zrobię jarzynową. I zrobiłam, zjadłam szybko i wyszłam na spotkanie z tajemniczą Nikitą33.
Do rynku miałam pół godziny na piechotę spokojnym spacerem, na szczęście nie padało, choć były chmury. Już z daleka widziałam fontannę i obok niej starszego mężczyznę czytającego gazetę. Na chwilę byłam zdezorientowana, ale po chwili zauważyłam drugą osobę z gazetą. Kobietę łudząco przypominającą tą ze zdjęcia. Podeszłam niepewnie, uśmiechnęła się na mój widok.
- Więc to ty jesteś Samotnym Podróżnikiem? – zapytała kobiecym głosem.
- Tak. Nikita33?
- Tak. Mów mi po prostu Nikita. To moje prawdziwe imię.
- Niespotykane tak często jak moje – podałam swoje imię, podałyśmy sobie ręce.
- Kawa?
- Pod warunkiem, że ja stawiam.
- Niech ci będzie. Ale ja wybieram kawiarnię. – Uśmiechnęłyśmy się i poszłyśmy razem. Już prawie zapomniałam, jakie to uczucie iść z kimś przez miasto.
Wypiłyśmy wspólnie kawę, ona okazała się nauczycielką rosyjskiego. Okazała się ciekawą osobą tętniącą życiem, ale nie czułam „tego czegoś”. Była hmm... zbyt kobieca. Rozstałyśmy się w zgodzie, mówiła, że jak by co, to mogę do niej napisać. Wróciłam i zjadłam jeszcze talerz zupy, po czym zasiadłam do laptopa w celu napisania wiadomości do następnej osoby. Ułożyłam sobie ranking osób na podstawie nicków. Miejsce 3. Black Rose, miejsce 2. Gwiazdka Na Twoim Niebie, miejsce 1. Upadły Anioł i to do niej napisałam. Okazała się być satanistą, więc zrezygnowałam natychmiast.
Po tym napisałam do Gwiazdki, okazała się sympatyczną osobą, nie była tak bardzo tajemnicza jak Nikita i umówiłyśmy się na kolację jeszcze tego samego popołudnia. Na co mam czekać? O osiemnastej zjawiłam się w restauracji, w której się umówiłyśmy. Czekałam pół godziny, nie zjawiła się. Wystawiła mnie do wiatru, wróciłam poirytowana. Napisałam do niej, ale już mi nie odpisała. Może napisze do mnie jutro. Cóż, w tym czasie napiszę do Black Rose. Zaczęłam od zwykłego „Cześć”, jednak tego dnia nie dostałam od niej odpowiedzi.
Niedzielę rozpoczęłam od sprawdzenia, czy któraś z dziewczyn mi odpisała. Jedna wiadomość. Od Black Rose. „witam”. Uśmiechnęłam się i odpisałam „wypełniony test wskazał mi ciebie” i w dobrym humorze poszłam do kuchni zrobić sobie śniadanie, jakim było przygotowanie kilku kromek chleba z sałatą, pomidorem i ogórkiem. Zjadłam 4 i sprawdziłam ponownie, czy mam wiadomość. Była, od Black Rose. Pisała „Fajnie, mam tu konto od miesiąca. Ty jako pierwsza do mnie napisałaś.”
- Opowiedz mi coś o sobie.
- Nie mam zbyt ciekawego życiorysu, dziewczyna mnie rzuciła i nie mogę się pozbierać, dlatego założyłam tu konto.
- Ja trochę przeszłam już w życiu, które mnie nie oszczędza. Oprócz tego, że mój mąż (były) zepchnął mnie ze schodów i zapadłam w śpiączkę, to w sumie też nie jest ciekawe.
Po tym przez jakąś godzinę mi nie odpisała. Pomyślałam, że może zraziła się do mnie bo kiedyś byłam hetero. Niektóre lesbijki takie są, inne potrzebują czasu na określenie się, tak jak ja. Jest wiadomość!
- Spotkajmy się.
- A jak zacznie padać?
- No to co, spotkajmy się.
- Kiedy?
- Jeszcze dziś, na co czekać? Co powiesz na Wyspę Słodową? O szesnastej?
- Chętnie. Jak cię rozpoznam?
- Będę na czarno. Czarne rurki, czarna bluza, czarna kurtka. Uprzedzając twoje następne pytanie. Nie, nie jestem satanistą. Po prostu nic innego nie nadaje się na taką pogodę.
- Spokojnie, rozumiem.
- Długo mieszkasz we Wrocławiu?
- Kilka miesięcy.
- Co cię skłoniło do tego kroku?
- Raczej „kto”. Mianowicie moja ex. W sumie to wspomnienia z nią. Albo raczej chciałam rozpocząć nowe życie.
Chwilę jeszcze porozmawiałyśmy na jakieś ogólnikowe tematy, po czym zaczęłyśmy się zbierać na spotkanie. Szłam na nie pełna nadziei, choć bardziej martwiłam się, że również wystawi mnie. Przechodząc przez most widziałam ją, stała tyłem. Cholera, właśnie zaczęło padać. Stała oparta o barierkę i patrzyła na drugi brzeg rzeki. Podeszłam niepewnie.
- Black Rose?
Odwróciła się. To była Kate. Wszystko wróciło, a mi zaczęło zbierać się na płacz.
- Cześć. - Odwróciłam się by odejść, ale złapała mnie za rękę i przyciągnęła mnie do siebie, całując namiętnie. Tak bardzo za tym tęskniłam... Ale musiałam być twarda.
- Zostaw mnie! – Wyrwałam się jej.
- Daj mi to wszystko wytłumaczyć!
- Nie, to ty mi daj spokój! – Ruszyłam przed siebie, ona krzyknęła:
- Będę tu na ciebie czekać codziennie o tej porze, bez względu na pogodę! – Odeszłam szybko ledwo powstrzymując łzy, czując smak jej ust na moich.
Wróciłam cała przemoczona, rozpadało się na dobre. Co ona sobie w ogóle myślała?! Niech sobie czeka, nawet do usranej śmierci. Usunęłam natychmiast konto. Po tym długo płakałam. Musiałam się ogarnąć, jutro idę do pracy, muszę jakoś wyglądać. Jednak Kate nie chciała wyjść mi z głowy. Wieczorem dotarło do mnie, że tak naprawdę to ja zniszczyłam nasz związek. To ja kazałam jej odejść. A ona mnie kochała.
Chwyciłam z szuflady jej pamiętnik, zaczęłam czytać wszystko od początku. Sposób, w jaki opisywała swoje uczucia do mnie był cholernie piękny. Czytając, ponownie się rozpłakałam, aż zasnęłam.
Obudziłam się nad ranem, nad moim łóżkiem stała Kate. Przetarłam oczy, a ona zniknęła. Czułam się fatalnie, byłam rozpalona. Czułam się tak przez cały dzień. Musiałam się spotkać z nią, miała rację. Zbierałam się na to cały tydzień, w sobotę przełamałam się i poszłam na Wyspę Słodową, kilka minut po 16 byłam na miejscu. Ona też.
- Nie sądziłam, że spotkam cię na portalu randkowym. – powiedziała. – Przejdziemy się?
- Chętnie. - Więc ruszyłyśmy przez most. – Opowiedz wszystko od początku.
- Co mam ci opowiadać? Poznałaś prawdę. Początkowo taki miał być plan ale zakochałam się. Koniec historii. Normalnie czeka się na nerkę nawet rok czasu, dlatego chciałam cię wykorzystać. Nie znałam cię, nie wiedziałam jaka jesteś, ile przeszłaś... Dlatego później chciałam zniknąć i cierpliwie czekać na moją kolej. A ty zapadłaś w śpiączkę.
- I mam w to uwierzyć?
- Nie musisz, ale taka jest prawda.
Nie wiem już co było najbardziej przytłaczające. To, że ją wyrzuciłam zanim wysłuchałam czy to, że tyle cierpiała przez mnie. Tak bardzo chciałam cofnąć czas, oszczędzić jej tego wszystkiego. Ale... czy nie jest już za późno? Zaryzykowałam.
- Mogę to jakoś naprawić? – zapytałam cicho.
- Tak... Po prostu wróćmy do siebie, to wszystko. Zrozumiem, jeśli powiesz, że już nie kochasz...
- Kocham. – Zatrzymałam się i spojrzałam na nią. – Nadal cię kocham. I mam cholerne wyrzuty sumienia. Naprawdę doceniam, że byłaś w stanie powiedzieć mi coś takiego.
Nic nie odpowiedziała, tylko przytuliła mnie. Mocno, bym nie odeszła, nie odtrąciła jej. Objęłam ją równie mocno.
- Wybaczam ci wszystko, ale już mnie nie zostawiaj... - Szepnęła.
- Ja ci też wybaczam i obiecuję, że nie zostawię.
- Nie sądziłam, że w ogóle cię jeszcze spotkam, a co dopiero odzyskam.
- Ja też nie... Co tu właściwie robisz?
- To, co ty, zaczęłam nowe życie. Jednak bez ciebie nie mam sił na nic.
- Gdzie mieszkasz?
- Z dziewczyną z ogłoszenia, która szukała współlokatora. – Puściła mnie i spojrzała na mnie.
- Zamieszkamy z powrotem razem czy potrzebujesz czasu?
- Nie potrzebuję żadnego czasu by zamieszkać z miłością mojego życia.
Ujęła mnie za podbródek i pocałowała mnie namiętnie, co odwzajemniłam. I choć padał deszcz, my byłyśmy zajęte sobą. Wpiła się w moje usta z niesamowitą namiętnością, zapragnęłam być bliżej niej... Bardzo blisko...
- Chodź, pokażę ci moje mieszkanie...
- Dobrze... Prowadź. - Uśmiechnęła się słodko i poszłyśmy.
Już od progu ściągałyśmy z siebie ubrania. Nienasycone i stęsknione całowałyśmy się raz po raz. Przyparła mnie do ściany i zaczęła mi całować szyję, sapałam i trzymałam ją lekko za wilgotne włosy. Oderwała mnie od ściany, zaciągnęłam ją do sypialni. Położyłam się na łóżku ciągnąc ją na siebie, rozebrałyśmy się szybko nawzajem, rzucając wilgotne ubrania na podłogę. Jak zawsze nie miała stanika, ja pod nią leżałam w bieliźnie, którą właśnie mi ściągała. Pieściłam dłońmi jej ciało a ona uklękła i pozbawiła mnie majtek
- Ściągnij swoje, proszę. Chcę cię całą nagą.
Pocałowała mnie namiętnie i zrobiła to. Dotknęłam jej krocza, uśmiechnęła się i zrobiła to samo wsuwając we mnie palec. Wygięłam się lekko i znów się pocałowałyśmy.
Zaczęła mi masować punkt G, ja się zajmowałam masażem jej skarbu. Całowała i lizała mi klatkę piersiową i piersi, ssała na zmianę sutki zsuwając się coraz niżej, aż do krocza. Przerwała palcówkę i zastąpiła na chwilę palce językiem. Jęknęłam, to było bardzo przyjemne. Po chwili zaczęła lizać mi perełkę i wypełniła mnie dwoma palcami. Językiem zsunęła się niżej, co wzmogło rozkosz. Kate była mistrzynią.
- Proszę cię, nie przestawaj... - Powiedziałam, ona się tylko zaśmiała. Masowała mi mocno punkt G aż zaczęłam dochodzić. Jęczałam i jęczałam, rozkosz przelewała się przez moje ciało wyginając je w łuk. Opadłam i oddychałam szybko, czułam te odprężenie. Pochyliła się i pocałowała mnie w usta. Uśmiechnęłam się i przewróciłam ją na plecy.
- Pokażę ci, co ci robiłam gdy spałaś... Wersja easy.
Pocałowałam ją w usta i spojrzałam na chwilę w jej piękne zielone oczy, za którymi tak tęskniłam. Zaczęłam obcałowywać jej szyję trzymając dłoń między jej nogami i masując delikatnie perełkę. Jęknęła cicho, zsunęłam się ustami na jej piersi. Pieściłam je długo na wszystkie sposoby : lizałam, całowałam, ssałam, przygryzałam. Tak samo z sutkami, Kate wierciła się i pojękiwała. Ucałowałam jej umięśniony brzuszek i zjechałam między jej nogi. Przejechałam kilkakrotnie palcami między jej płatkami, wygięła się. Dobry znak. Wsadziłam w nią palec i drażniłam nim punkt G. Jęczała, a ja nie mogłam przestać robić jej dobrze. Zapatrzona w jej ciało ocknęłam się dopiero wtedy, gdy dochodziła. Nie przerywając ruchów zajęłam się jej piersiami. Gdy się rozluźniła, objęła mnie.
- Naprawdę się nie obudziłam...?
- Nie, kochanie... - Położyłam się obok niej i oblizałam palec. W dalszym ciągu nie mogłam uwierzyć w to, jakie mam szczęście.
- A... jak wygląda wersja hard? – zapytała.
- Spodobało ci się... - Uśmiechnęłam się, powróciłam do poprzedniej pozycji ustawiając się między jej nogami. Ucałowałam jej bliznę po operacji, miała ją w tym samym miejscu co ja. Widząc, że się uśmiecha, moja ręka ponownie znalazła się między jej nogami. Zaczęłam palcem drażnić jej wejście do pochwy, dokładniej to ujście cewki moczowej (przeczytałam w książce od Kate, że jest to bardzo wrażliwy punkt). Uniosła lekko biodra pojękując cicho, po chwili palec zastąpiłam językiem, położyła dłoń na mojej głowie. Po chwili wsunęłam w nią dwa palce i zaczęłam ją posuwać, jednak chwilę później zmieniłam ruchy na takie, jakbym coś przykręcała. Tej sztuczki nie miałam jeszcze opanowanej, więc wychodziło mi to trochę niezdarnie, ale chyba właśnie to najbardziej podnieciło Kate. Wiła się i błagała o więcej, więc dołożyłam trzeci palec. Chwilę jeszcze jej tak robiłam, po czym przerwałam i powiedziałam:
- Obróć się na brzuch.
Zrobiła to, zwinęłam szybko koc i podłożyłam go pod podbrzusze ukochanej. Powróciłam do wcześniej wykonywanej czynności, już mi szło lepiej. W pewnym momencie oblizałam palec drugiej ręki i wsunęłam go do połowy do odbytu. Jęknęła chyba bardziej ze strachu, ale ja wiedziałam, co robię. Pracując w jej ciele obiema rękami, doprowadziłam ją do orgazmu, który zapamiętam na zawsze. Trwał z minutę, może i dwie, a Kate wyglądała, jakby była rażona prądem. Ze spiętymi mięśniami próbowała jakoś opanować spazmatyczne ruchy, co jej nie wyszło. Na koniec wykrzyczała moje imię. Padła, teraz przypominała mi sflaczałą lalkę lub nienadmuchany balon, jak kto woli. Położyłam się obok niej z uśmiechem na twarzy.
- Chciałaś wersję hard...
- Gdzie ty się tego nauczyłaś?
- Dałaś mi bardzo ciekawe książki.
- No tak, zapomniałam. Poszło ci świetnie, dziękuję. – Dźwignęła się na kolana i pocałowała mnie namiętnie. – Kocham cię.
- Ja ciebie też, kocie.
- Więc... czy wrócisz do mnie? Zostaniesz ponownie moją dziewczyną? Księżniczką? Kimkolwiek chcesz?
- Tak... - Dałam jej całusa w usta. – Wiesz, że jestem twoja na zawsze.
- Myślisz, że to przeznaczenie? – Zapytała.
- Nie ma na to innego sensownego wytłumaczenia. – Uśmiechnęłam się. – Opowiesz mi, co ci dolegało w nocy, przed wizytą u lekarza?
- Nie zapomniałaś... -Odpowiedziała z uśmiechem. -Ale nie uciekniesz?
- Nie, obiecuję. No, mów.
- To była tak jakby nimfomania. Wiesz, miałam złe dzieciństwo, niskie mniemanie o sobie, pierwsze doświadczenia seksualne nie były zbyt fajne. Dodatkowo wpłynęło na to ćpanie. – Byłam trochę przerażona, ale rozumiałam ją i współczułam.
- Przeszło ci już?
- Tak, jeszcze zanim mnie wyrzuciłaś. Psychoterapia, środki farmakologiczne... To wszystko. Dlatego nie chciałam się z tobą kochać ani spać przy tobie. A uwierz, bardzo chciałam.
Spojrzałam w jej śliczne oczy i dotarło do mnie, jak bardzo mi na niej zależy. Zrozumiałam, jak wiele przeze mnie i dla mnie wycierpiała, dlatego będę ją szanować i kochać za to do końca życia. Wiedziałam, że to na nią czekałam całe życie i byłam pewna w stu procentach, że ona czuła do mnie to samo. Tak bardzo ją kochałam.
~Koniec