Moja legenda (II)
3 stycznia 2011
Moja legenda
Szacowany czas lektury: 8 min
Yuković przerwał na chwilę nagrywanie, odłożył także na bok zapisane na moment obecny osiem zapisanych kartek A4.
- Ivan, posłuchaj - powiedział. - Masz jeszcze trochę sił?
- Mam ich wiele. Spałem w dzień, gdy wy łapaliście moich pobratymców.
Antonyi złożył ręce w piramidkę i spojrzał gangsterowi w oczy.
- Zrobimy tak. Twoją legendę będziemy spisywali w nocy, w dzień odpoczywali. W ten sposób nikt nie zorientuje się, kiedy prowadzimy przesłuchanie i czego ono dotyczy.
- Zgoda - odparł beznamiętnie. - Dostarcz mi kawę, ciemną i mocną, do tego ciastko i jedziemy dalej. Zgłodniałem i odrobinkę zaschło mi w ryju. Migiem piesku - powiedział prowokacyjnie.
Inspektor wyszedł przed drzwi, wymienił kilka zdań ze zwykłym śledczym, po czym wrócił na swoje miejsce. Siedział chwile milcząc, aż wreszcie się odezwał.
- Przez te wszystkie lata nie mogliśmy pojąć, kto porwał córkę Trockiego. Szukaliśmy jej pięć lat, potem zrezygnowaliśmy. Tymczasem Katiusza jest czyjąś prywatną dziwką. Powiedz mi, to jej porwaniem otworzyłeś sobie drzwi na to pieprzone stanowisko?
- Nie, nie tylko jej. Widzisz... dokonałem kilku zabójstw, chyba 3 na zlecenie, jednego pokazowego. Do tego masa porwań na zlecenie i lojalność wobec Ługiewnika. Każdy grosz jaki się jemu należał oddawałem. Zawsze w terminie i zawsze tyle ile było trzeba. Wskakując na miejsce Aleksieja zyskałem na ważności. Stałem się bossem wśród bossów. Kontrolowałem, ale też wciąż byłem zależny.
- Ługiewnik wiedział o palcówce i niedoszłej minecie na Katiuszy?
- Nie, nie wiedział.
- Gdzie ona teraz jest?
- Nie mam pojęcia. Unikam zbędnych pytań. Im mniej wiem, tym większa szansa, że nie będę dla moich szefów nie wygodny.
- Rozumiem.
Zapadła cisza. Obaj milczeli. Król kier i król pik. Ogień i woda. Yin i Yang. Uzupełniali się, będąc niezwykle kontrastujący ze sobą. Jedną rzecz mieli wspólną. Potrafili przewidzieć ruch przeciwnika i obrócić go na swoją korzyść. Potrafili i umiejętnie z tego korzystali.
Drzwi otworzyli się i śledczy wniósł ciasto oraz kawę i postawił ją przed Sevetowem. Gdy tylko wyszedł, Sevetow pociągnął długi łyk gorącego trunku.
- Włączaj lepiej ten dyktafon - powiedział.
Inspektor nie czekał, tylko wykonał polecenie wydane przez zbrodniarza.
- Pierwszy mój dzień to była podróż limuzyną Ługiewnika. Ponieważ stałem się bossem musiałem też tak wyglądać. W centrum miasta był salon Hugo Boss. Kupił mi tam garnitur i drogie buty. Do kompletu przyciemniane okulary. W samochodzie rozmawiał ze mną, przedstawiał aktualną sytuację.
Gdy dojechaliśmy na miejsce nie spodziewałem się, że Rebetov tak to zostawił...
- To znaczy?
- Istna ruina - podsumował. - Była to waląca się kamienica w centrum miasta. Strategicznie była beznadziejna, a do tego ten syf... Wziąłem wtedy Ługiewnika na rozmowę. W piwnicach było przeszło 30 dziewcząt. Świadczyły usługi za ten sam pieniądz, oferując różną urodę i doświadczenie. Musiałem ten burdel ogarnąć i przebudować. Zacząłem od znalezienia lepszego miejsca. Był to motel, dwu piętrowy, coś a la amerykańskie. Moim zdaniem to było idealne miejsce, poza tym 10 minut drogi z miasta, tak więc klient nigdy nie wiedziałby, gdzie co się dzieje.
- Tak utrudniłeś mi prace... Moi gdy składali raporty nie mieli pojęcia co się dzieje, jak, dokąd ich wieziecie.
- Widzisz? Nakłoniłem więc Ługiewnika, aby kupił ten motel. Poszło 8 luźną ręką. Za kolejne 3 przebudowaliśmy i odnowiliśmy wszystko. Zabudowaliśmy korytarze i osłoniliśmy, pokoje zostały wykonane na różny sposób. W sumie miałem dwadzieścia dziewięć pokoi. Było kilka nowoczesnych, tradycyjnych, kilka pokojów dziecięcych, kilka sal lekcyjnych, szatni, a nawet pokusiłem się o dwa stylizowane na średniowiecze.
Tym razem Yuković milczał. Słuchał uważnie i notował informacje, które go ciekawiły.
- Za kolejne 3 uruchomiliśmy siatkę. Nasi działali w krajach europejskich na zachód od Nas, w Indiach, Turcji, kilku nawet mieliśmy w Japonii. To miało poszerzyć gamę dziewcząt z jakimi można się było bawić. Potem doszedł kolejny milion, aby nakupić różne stroje dla dziewcząt. Wszystko zajęło dwa miesiące.
Sięgnął po kawę, a po kilku łykach poprawił ją kawałkiem ciasta.
- Gdy ten etap był skończony, wziąłem od Tyszki jego kilka prostytutek, które odpowiadały za szkolenie nastolatek.
- Jakim cudem uzyskałeś ich takie poddaństwo?
- Zapewniałem im dobre warunki życia. Porwane pochodziły z biedoty, a także z domów, gdzie rodziny były wielodzietne. To ułatwiało utajnienie porwań, przy najmniej czasowe. A to, że robiły to bez oporów z ludźmi, jacy do nas przyjeżdżali, uzyskałem poprzez zasianie w ich sercach okropnego strachu...
***
Była ciemna noc, gdy obudzono Sevetowa. Jedna z jego nastoletnich prostytutek nie mogąc wytrzymać zachowania klienta, odgryzła mu członka. Ludzie Sevetowa natychmiast przetransportowali go do Grossa, lekarza mafii, który aktualnie ratował jego organ.
Ubrany w czarny garnitur i czerwoną koszulę, obciążony srebrnym łańcuszkiem na lewej ręce Ivan jechał swoim Mercedesem do miejsca przeznaczenia - jego burdelu. Cała sprawa gnębiła go nie miłosiernie. Bella, bowiem tak nazywano dziewczynę, nie należała do pokornych. Zdarzało się że uderzyła, czy opluła klienta, ale teraz przekroczyła granice. Sevetow wiedział, że problem należy wyrwać wraz z korzeniem, inaczej wyda pęd, który oplącze pozostałe dziewczyny, doprowadzając do powstania. Na to nie mógł pozwolić.
Zajechał na miejsce około czwartej nad ranem. Kluczyki rzucił Piotrowi, który zaparkował samochód w garażu. Boss natomiast udał się do piwnic, gdzie znajdowały się przygotowane dla dziewcząt pomieszczenia do codziennego życia.
W jednej potężnej piwnicy znajdowało się kilkadziesiąt dwu piętrowych łózek. W sumie nocowało tu 50 dziewcząt. Każda miała swoje miejsce, każdej zapewniano trzy posiłki na dzień, każdej także dostarczano kosmetyki, mydła, płyny do higieny. Każdej dawano drogie ubrania. Tutaj miały także ciepłą wodę. Coś, czego nie miały tam, gdzie żyły poprzednio.
Wszystkie aktualnie spały, poza Bellą, ale Sevetow wszystkie obudził.
- Wstawać do cholery! Wszystkie już! Do głównej Sali! Przemyć ryje abyście mi nie zasypiały i won na góre! - wrzeszczał cały czerwony.
W ciągu dwunastu minut dziewczęta w swoich strojach do snu znalazły się w głównym hallu motelu. Patrzyły na swojego Pana, Ivana, który stał na schodach, obok przytrzymywanej przez Fiodora Belli.
Nie była to drobna piętnastolatka. Miała przeszło 1,8 metra wzrostu, piersi rozmiaru D oraz pokaźną pupę. Mało było na nią klientów, ale jednak byli, płacąc nie najgorsze sumy. Jednakże jej zachowanie powodowało, że blond czarnulka odstraszała klientów od siebie, powodując nie kiedy duże straty w liczbach.
- Może wiecie, może nie - zaczął - ale to dzięki mnie żyjecie w takich warunkach - powiedział, rozkładając ramiona. - Śpicie w mojej, ciepłej pościeli, macie gorącą wodę, kosmetyki, ubrania, coś czego nigdy byście nie miały. A wy co? Odpłacacie mi się w taki sposób za moje dobre serce! - krzyknął wyciągając broń. Był to Magnum 357.
Wszystkie momentalnie zrobiły się białe na twarzy, przerażone takim widokiem. Nigdy nie widziały Ivana w takim stanie.
- Bella robiąc laskę odgryzła klientowi jego członek. Co z facetem będzie, tego nie wiem, ale wiem jedno - powiedział. - Dla Belli to koniec.
- Nie! - wrzasnęła jakaś z tłumu. Była to nie wielka, licząca sobie 1,6 m blondyneczka, wyjątkowo szczupła.
Tym razem Sevetow nie tracił czasu. Wyprostował dłoń, wymierzył w jej stronę i oddał dwa strzały. Jedna kula przeszyła serce, druga gardło. Dziewczyna zesztywniała i upadła, brudząc krwią kamienną posadzkę hallu. Żadna z dziewcząt nie wydała z siebie odgłosu, wiedziały czym to grozi.
- Fiodor, do dzieła - oznajmił beznamiętnie.
Wysoki na dwa metry ochroniarz zerwał z Belli jej majteczki, oparł ją o pobliską ścianę i wszedł w nią. Robiła to już wielokrotnie i była troszkę szersza niż nastolatki zwyczajnie są.
- Nie będę tolerował niekompetencji. Nie będę tolerował buntu ani sprzeciwu. Każde takie zachowanie będzie karalne śmiercią. Jasne?
Wszystkie dziewczęta milczały, jedynie kiwnęły głowami oznajmiając, że zrozumiały instrukcje nadane im przez ich Pana.
Fiodor w międzyczasie posuwał Bellę od tyłu. Dziewczyna delikatnie wygięła się w łuk. Nie opierała się, wiedziała, że opór nic nie da. Posuwał ją miarowymi ruchami, powoli, rozkoszując się tym, że robił to z tak młodą dziewczyną. Czuł jak jej szparka mimo wszystko zaciska się na jego penisie, będąc bardzo słabo wilgotna. Wejście w dziewczynę było dla niego niezmiernie trudne. Rozpychał ją i masakrował, powodując ogromny ból. Dziewczyna wijąc się, stękała, krzyczała z doświadczanego bólu. Fiodor kontynuował mimo to, a Sevetow czekał. Ochroniarz odwrócił dziewczynę, podniósł, przyparł do ściany i dalej ją posuwał. Wreszcie robiła się coraz bardziej mokra, więc seks stał się dla niej przyjemniejszy. Pojękiwała ze sprawianej jej przyjemności, a na ustach powstał niewielki, już ostatni uśmiech dziewczyny. Jej krótkie blond włosy drgały rytmicznie, tak samo jak jej ciało niesione na potężnym członku ochroniarza. Wreszcie stopniowo ochroniarz zaczął zwiększać tempo, posuwając ją głębiej aż do samej granicy. Dziewczyna wrzeszczała, oddając się ekstazie wynikającej z jej doskonałego seksu. Wreszcie bez ostrzeżenia, Fiodor wypełnił dziewczynę życiodajną spermą, co doprowadziło i ją do orgazmu. Oboje krzyczeli nie mogąc się powstrzymać od fali uczuć nimi targającymi.
Zaraz potem Fiodor ściągnął dziewczynę ze swojego członka i postawił ją na ziemi na jej nogach. Ona pływała gdzieś, wciąż niesiona przez niezwykłe doświadczenie. Momentalnie Ivan podszedł do niej i strzelił jej bezpośrednio w czaszkę. Mózg rozprysnął na ścianie za dziewczyną, a ta opadła na ziemie.
- Za błąd jest kara. - Rzekł półgłosem. - Jeśli któraś z Was taki popełni, czeka ją ten sam los. Fiodor, weź kogoś i sprzątnijcie ciała. A Wy wracać na dół.
Posłusznie dziewczęta poszły na dół, do piwnic gdzie mieszkały, a Fiodor wraz z dwoma towarzyszami zebrali ciała, wynosząc je gdzieś, a następnie wywożąc. Sevetow nie chciał wiedzieć gdzie. Nie interesowało go to. Jego zajęciem był dobrze prosperujący zakład i nic więcej.
Antonyi Yuković siedział na krześle, notując nieustannie i gapiąc się w Ivana Sevetowa. Wreszcie odłożył długopis i zapisane kartki. Patrząc mu w oczy wypalił:
- Wiedziałem, że jesteś bestią. Nie wiedziałem tylko jak wielką. Teraz wiem, że nie jesteś bestią, a potworem.
Zapadła cisza. Cisza, którą wypełnił dźwięk odstawianego, pustego kubka i pustego talerzyka.