Laura
5 lutego 2004
Szacowany czas lektury: 4 min
Laura zamknęła za sobą drzwi, stanęła w pustym przedpokoju i leniwie zsunęła buty. Jej palce u nóg wreszcie zaznały dotyku delikatnego dywanu.
- Dzięki Bogu, to już sobota - pomyślała, wygodnie sadowiąc się na kanapie. Zamknęła oczy i powoli w myślach przywoływała wydarzenia dzisiejszego dnia.
Gdy rano udała się na zakupy do jej ulubionego (i zarazem jedynego) centrum handlowego w mieście, nie miała pojęcia co ją czeka. Zakupy były co prawda tym, co sprawia jej największą frajdę. Tym razem jednak buszowanie pomiędzy półkami z odzieżą nabrało trochę innego wymiaru. Wyruszyła z zamiarem nabycia nowej, letniej sukienki. Sukienki, i owszem były interesujące, nie można powiedzieć. Przymierzając kolejne modele Laura nie mogła powstrzymać się od wyrażenia niemego podziwu dla swojej młodej, prężącej się w lustrze sylwetki. Stała w samej bieliźnie i raz to w lewo, raz w prawo obracała się ponętnie pozując.
Gdy nagle odwróciła się żeby sięgnąć po kolejną sukienkę, za ścianą oddzielającą kabiny przymierzalni usłyszała dziwny stukot. Spojrzała do góry i blady pot oblał jej prawie nagie ciało. Całkiem blisko, nad przepierzeniem zauważyła twarz obcego mężczyzny. Najciekawsze było jednak co innego, bo twarzy tej, nawet dokładnie nie zdążyła zapamiętać. W ułamkach sekund spostrzegła, że podejrzany dotąd stukot dziwnie współgrał z energicznie pracującym ramieniem podglądacza. Tak, tak, facet niewątpliwie zaspokajał swoją żądzę, przyglądając się przebierającej się Laurze. W pierwszym odruchu chciała głośno krzyknąć. Lecz gdy tylko szeroko otworzyła usta podglądacz tak jak nagle się pojawił tak też nagle znikł. Przez chwilę stała zaszokowana. Nie wiedziała co zrobić. Wezwać ochronę? Powiadomić sprzedawczynię? To wszystko nie miało sensu, szczególnie teraz gdy stała i lekko (aczkolwiek wyraźnie) uśmiechała się do siebie. Tak, to spojrzenie obcego mężczyzny schlebiało jej. Już nie miała ochoty krzyczeć: - Pieprzony zboczeńcu!
Postanowiła szybko się ubrać, oddać sukienkę i po prostu wyjść ze sklepu. Gdy już wróciła do domu (bez sukienki niestety) i choć czuła się bezpiecznie, jeden obraz krążył jej po głowie. Wizja faceta z ręką w spodniach, zadowalającego się na jej widok. Ten nie dający się odgonić obraz sprawił, że czuła się dziwnie podniecona. Widok obcego mężczyzny masturbującego się na jej widok sprawił, że wilgotne miejsce między jej nogami stawało się powoli faktem. Poluzowała pasek u dżinsów i delikatnie wsunęła rękę do środka. Teraz nic nie mogło jej powstrzymać. Bez opamiętania delikatnie pieściła swoją muszelkę. To jej jednak nie wystarczało. Z komody wyciągnęła swojego niezmordowanego i niezawodnego przyjaciela - 20 centymetrowy, różowy wibrator. On nigdy jej nie zawiódł. Zawsze był gotowy do pracy.
- Może jesteś marnym substytutem faceta, ale w łóżku jesteś dziesięć razy lepszy - zwykła mawiać gdy jej palce wolno wędrowały wzdłuż plastikowej zabawki.
Usiadła w wygodnym fotelu, uniosła do góry pupę i zsunęła do kolan spodnie wraz z majtkami. Teraz gdy częściowo uwolniła się z ubrania mogła rozpocząć zabawę z plastikowym fallusem. Przykładała jego główkę do każdego skrawka swojego brzucha, drażniła wibracjami pępek, przyciskała do nabrzmiałych sutków, gdy w tym samym czasie palce drugiej ręki delikatnie gładziły łechtaczkę. W tej chwili nie potrzebowała żadnego faceta. Obraz podglądającego ją mężczyzny w jej głowie i różowy substytut penisa w jej dłoni zadowalały ją kompletnie. Wyobrażała sobie jak obcy mężczyzna nie zważywszy na jej krzyki nagle wtargnął do jej kabiny i swoim wzrokiem przyparł ją do ściany. Próbowała się osłonić kwiecistą sukienką, ale on bez pytania włożył jej rękę do majtek. Bez słowa przylgnęła do ściany z szeroko otwartymi ustami. Widok wystającego z jego rozporka naprężonego, pięknego członka nie dawał jej spokoju. Oniemiała, przyglądała się zwisającej bordowej żołędzi. Miała ochotę uklęknąć przed nim złapać go za biodra i wziąć jego majestatyczny obiekt do ust. Tajemniczy podglądacz jednak nie to miał w głowie. Energicznie, czasami wręcz brutalnie pracował dłonią w jej wilgotnych majteczkach. Jego - początkowo dwa - a potem nawet trzy palce wsuwały i wysuwały się z jej ciasnego gniazdka. Twarz Laury powoli wykręcał spazmatyczny orgazm. Jej dłonie na oślep próbowały znaleźć jakiś punkt oparcia. Nic z tego, w tym momencie zarówno cała przebieralnia jak i cały jej świat wirował. Krzyk jaki mimowolnie wydawała nie docierał do niej wcale, a jej układ nerwowy zmagał się z tymczasowym przeciążeniem.
Gdy ochłonęła z nad wyraz rzeczywistej fantazji, odnalazła się znowu w swoim szerokim, miękkim fotelu. Jej różowy przyjaciel wyglądał (jak zwykle) na zadowolonego. Umorusany jej sokami wciąż namiętnie drgał. Wstała, podciągnęła ubranie i z uśmiechem na ustach ruszyła do łazienki. Za takie przyjemne chwile nikomu nie musiała dziękować. Od czasu do czasu tylko wymieniała zużyte baterie.