Konyoku onsen
14 listopada 2021
Szacowany czas lektury: 21 min
Konyoku onsen - to rodzaj łaźni z gorącymi źródłami umiarkowanie popularny w Japonii. Do takiego właśnie przybytku trafili Lina i Gourry. (bohaterowie anime "Slayers")
Fanfic pisany dawno temu i do szuflady (i "nieco" grafomański) może też być odrobinę kontrowersyjny, ale na wypadek gdyby komuś mógł się spodobać...
Nie posiadam praw własności intelektualnej do serii "Slayers" ani serii pobocznych. Nie czerpię żadnego zysku z tytułu pisania lub publikowania tego opowiadania.
Ciepła woda przyjemnie otulała ciało. Nie przeszkadzała nawet wyraźnie wyczuwalna woń siarki. Choć raz odciski na stopach, otarcia na łydkach i w pachwinach oraz obolałe od spania na ziemi plecy przestawały dawać o sobie znać i mogła czuć się jak dama. Którą przecież była. Nie ważne jak rzadko trafiała do ekskluzywnych gorących źródeł i jak wiele bandyckich szajek trzeba było rozbijać, żeby było ją stać na ten luksus. Kąpiel w prywatnej łaźni, to uczucie, które warte było każdych pieniędzy i oczekiwania.
To dla takich nielicznych chwil warto było żyć w drodze bez miejsca nazywanego domem. Wróć. W takich chwilach, było się w domu. Brzuch pełen jedzenia, sakiewka pełna złota, wanna pełna gorącej wody i łóżko pełne poduch z miękkim puchem. O tym można było tylko śnić w obozach w głuszy. Pieniądze spełniały wszystkie potrzeby damy. No może, prawie wszystkie, ale ostatnią która przychodziła do głowy zapewniała chwila prywatności… Zagwarantowana przez pieniądze.
Powieki same opadły, przesłaniając świat. Dłonie tajemniczo zniknęły w sino-żółtej toni. Nareszcie sama. Nie słyszała twardych kroków po kamiennej posadzce. Nareszcie… Ani otwieranych drzwi. … sama?
Złotowłosy młodzieniec wszedł do pomieszczenia pod otwartym dachem. Patrzył dokoła prawdziwie ciekawym wzrokiem nie zaszczycając jej choćby spojrzeniem. Wyglądało, że nie przejmował się przebieraniem w ręcznik.
Najbardziej zdziwiło ją to, że dłonie błyskawicznie nie zacisnęły się na najbliższym twardym przedmiocie i że nie cisnęła nim w twarz intruza. Mogła znaleźć tylko dwie przyczyny. Skrajny szok spowodowany nagłym wtargnięciem, oraz wstyd spowodowany faktem, że rzeczone dłonie były aktualnie zajęte głęboko pod lustrem wody. To ostanie, wraz z powrotem opanowania, uwierało ją coraz bardziej. Najszybciej jak tylko mogła złączyła nogi i zanurzyła się głębiej w wodzie, chroniąc przed wzrokiem niewielkie piersi.
– Gourry? – zapytała pozbawionym wściekłości głosem.
– Hej – powiedział chłopak patrząc wreszcie na nią i uśmiechając się szczerym i prostym uśmiechem.
Fechmistrz najwyraźniej zupełnie nie przejął się sytuacją. Zresztą nie tylko tym się nie przejął. Nie doskwierał mu także fakt, ze nie przebrał się w ręcznik. Żadnym gestem ani ruchem nie czynił starań by zakryć wiszącą wesoło wstydliwość. Prawda mogło być to trudne, gdy w obu rękach trzyma się tace z poustawianymi dzbanuszkami i czarkami, ale mógł się przynajmniej odwrócić. Jego męskość i jądra jak magnes przyciągnęły jej wzrok mimo, że nie chciała na nie patrzeć. Policzki zapłonęły jej szkarłatem gorętszym od wody. Gapiła się jak w transie gdy kołysała się z każdym krokiem bliżej.
Krokiem bliżej? Chciała się cofnąć, ale nie mogła. Wszystkie mięsnie zgodnie uznały, że nie pozwolą by choć centymetr skóry więcej wyłonił się z wody. W końcu, gdy był ledwie kilka kroków od niej i mogła wyraźnie dostrzec każdy szczegół jego przyrodzenia, chłopak usiadł wzdychając wesoło i chowając dolną połowę ciał pod wodą. Niemoc minęła momentalnie. Wysunęła rękę przed siebie czując gromadzącą się w niej magię.
– Ma– Ma– Masz pięć sekund, żeby się wytłumaczyć zanim zamienię cię w grzankę – wydusiła z siebie. – Co ty tutaj robisz?
– Jak to co? – odrzekł kładąc tacki na powierzchni i pozwalając by jedna posunęła po niej w stronę Liny. – Przecież sama tak to załatwiłaś.
– Co załatwiłam? – Wściekłość w jej głosie zaczynała być niemal namacalna.
– Powiedziałaś, że mogę „odłożyć twoje rzeczy i też pójść się wykąpać.” Myślałem, że wynajęłaś nam osobne łaźnie, ale właścicielka powiedziała, że tylko jedną. Koenduracyjną, czy jakoś tak.
– Koedukacyjną meduzo-mózgi i na pewno nie.
–Też tak powiedziałem, ale podobno zaznaczyłaś tak samo na wszystkich formularzach. Poprosiłem, żeby przygotowała drugą, bo byłem pewny, że wyjdę stąd razem z Dio Brano – powiedział wciąż spokojnym głosem, odkorkowując sake. – Przemiła właścicielka powiedziała, że tak będzie dużo drożej, ale jeśli okaże się, że nie ma pomyłki nie policzy nas za drugą łaźnie.
Wstyd momentalnie zniknął z jej głowy. Zastąpiła go chciwość.
– Drożej?
– No tak. Powiedziała, że ta bransoleta, którą zostawiłaś nie pokryje wszystkiego.
Lina zerwała się na równe nogi zupełnie nie dbając o to, że jest całkiem goła i dość blisko faceta by ten mógł zobaczyć każdy skrawek jej ciała. Z pluskiem ruszyła w stronę wyjścia traktując Goury’ego jak mebel.
– Nie pokryje?! Już ja się z nią rozmówię! Za dwie takie można by–
Chłopak również wstał zagradzając jej drogę.
– Uspokój się Lina! Jeśli jedno z nas wyjdzie przed czasem i tak policzy nam za dwie łaźnie – zauważył nad podziw przytomnie.
Zatrzymała się patrząc złowrogo ponad nim na drzwi łaźni. Miał rację. Uparte babsko zażądałoby całej należności niezależnie od wszystkiego. Mogła wprawdzie nie zapłacić, ale wtedy nie wpuścili by jej już do żadnego uczciwego przybytku. Babsztyl zadbałby o to. Musiała ochłonąć.
Przez chwilę stali w milczeniu dopóki czarodziejka nie poczuła jak przedziwna grawitacja znowu ściąga jej spojrzenie w dół. Tym razem była szybsza obróciła się plecami i skuliła chowając się po nos w wodzie.
– Dobrze, zostań – powiedziała w końcu siląc się by głos jej nie drżał. – Tylko zakryj się jakoś. I mnie nie podglądaj, jasne?
O dziwo po pierwszym szoku towarzystwo w wodzie szybko przestało jej dokuczać. I tak spędzali razem niemal każdą chwilę, jedna więcej nie zmieniała wiele. Nie mały udział miał w poprawie humoru miał też zapewne alkohol. Nawet obecność przygłupiego obrońcy przestawała być uciążliwa kiedy miała przy sobie pełną czarkę. Przynajmniej dopóki się nie odezwał.
– A w zasadzie co ci przeszkadzało w tym, że paradowałem goły? – Wystrzelił niespodziewanie.
Westchnęła pociągając kolejny łyk.
– Może cię to zdziwi, ale dama wcale nie ma chęci patrzyć na twój interes. Dziękuję bardzo.
– Skoro tak, to czemu się tak na mnie gapiłaś?
Uparty osioł. Uparty i głupi.
– Zawodowa ciekawość. Nie pochlebiaj sobie – mówiła najbardziej monotonnym tonem jaki znała. – Mag jest zawsze zainteresowany zjawiskiem, którego dotąd nie widział. Tylko mężczyźni chcą zaglądać każdej dziewczynie pod ubranie.
Fechmistrz zrobił minę jakby głęboko się zastanawiał. To będzie to. Pomyślała. Zaraz powie coś tak głupiego, że będę musiała zdzielić go po łbie. Nie ma innej możliwości.
– Nie.
– Co nie? – Zapytała nim zdążyła ugryźć się w język.
– Nie przypominam sobie, żebym chciał kiedyś oglądać kogoś nago.
– Czyżby?
– Zawsze mówiono mi, że to niegrzecznie, więc nigdy nawet o tym nie myślałem.
Ten chłop naprawdę był prosty. I ciemny. Jak cień wieży zegarowej. Zaczynała się zastanawiać czy w ogóle wie co to jest prokreacja. Pomijając samo słowo, którego z pewnością nie zna, czy mógł wiedzieć chociaż dlaczego istnieją dwie płci. Spojrzała na twarz zaciętą w wyjątkowo tępym grymasie. Dla dobra ludzkości i gatunku lepiej, żeby nie wiedział.
– Skoro to dla nauki – powiedział w końcu a ona już wiedziała co nastąpi. Stanął może krok przed nią w pozie żywcem wziętej z pokazu mody, prężąc muskuły. Penis zadyndał pół metra od jej twarzy, magnetycznie przyciągając wzrok.
Serce na chwile załomotało szybciej. Krew zarumieniła policzki. Męski zapach, który poczuła pomimo siarki sprawił, że poczuła mrowienie między nogami. Nie wiedziała czy to był kwestia alkoholu, czy zawsze taka była natura, ale poczuła autentyczne podniecenie. Nim jednak zdążyła się napatrzeć ciało znowu zareagowało automatycznie. Noga wyprostowała się i uderzyła go piętą w wewnętrzną stronę uda powodując pojawienie się miny wyrażającej ból i posyłając mężczyznę w tył, do wody.
– Nie! Ty branie! Jak będę chciała popatrzeć to ja dam ci znać! A w ogóle widziałam już męskiego… – Urwała zdając sobie sprawę co prawie wykrzyknęła. – Znaczy widział ryciny w podręczniku do anatomii.
Gourry wypłynął plując wodą.
– Trzeba był powiedzieć! Nie musiałaś od razu mnie bić.
– Musiałam. Inaczej nic byś nie zrozumiał. Dla twojej informacji. Nic mnie nie nauczysz o budowie męskiego ciała. O organach płciowych też wiem wszystko. Nie widziałam ich tylko w akcji.
Bardzo szybko pożałowała, że i tym razem nie dała rady przestać mówić o kilka słów wcześniej.
– W akcji? – Fechmistrz pomyślał. Dość szybko i wysnuł wniosek nim zdążyła zaoponować. – Masz na myśli coś takiego?
Jej ochoniarz wstał po raz kolejny, ujął członek w ręce… I zaczął sikać wprost do wody, w której się kąpali.
Szok trwał tylko chwilę. Bez słowa złapała za tacę, nie zważając, że sake i kubeczki z pluskiem wpadły do łaźni, i cisnęła nią w chłopaka z całą siłą jaką posiadała. Taca zagrzechotała i pękła na głowie Gourry’ego jednocześnie ścinając go z nóg i wyrzucając poza brzeg basenu. Ciało łomotnęło głucho padając na plecy.
Była tak wściekła, że miała problem z oddychaniem. Wyskoczyła z wody jak oparzona i nie zważając na nic podeszła do nadal oszołomionego mężczyzny. Zatrzeszczały palce układane w pięść. Tym razem spierze go do nieprzytomności.
– Czyś ty do reszty zwariował bałwanie?! Kto chciałby oglądać coś takiego?! I jak śmiałeś zapaskudzić mi kąpiel?! Myślisz, że przyjemnie myć się w czyichś szczochach?! To może sam spróbujesz?
Raz jeszcze ciało i usta reagowały szybciej niż zdążyła pomyśleć głowa.. Nim zdała sobie sprawę co chce zrobić ułożyła nogi po dwóch stronach tułowia fechmistrza, ukucnęła i ulżyła sobie na jego brzuch.
Ich oczy spotkały się. Niemal synchronicznie wodzili wzrokiem między swoimi twarzami i tym co się dział poniżej. Ciężko było zgadnąć kto był bardziej zaskoczony tym co właśnie miało miejsce. Mocz spływał po umięśnionym brzuchu wprost na kamienną posadzkę pomieszczenia. Choć Lina szczerze chciała przestać okazało się, że nie mogła.
– No co?! – Próbowała warknąć. Nie udało się.
– Ej Lina.
– No?
– Wiesz, że wyglądasz naprawdę ślicznie?
Poczuła, że rumieni się bardziej niż kiedykolwiek. Surrealizm sytuacji był tak olbrzymi, że momentalnie odzyskała władzę nad pęcherzem, ale straciła ją w nogach. Stopy poślizgnęły się po mokrej posadzce. Z głośnym plaskiem usiadła na nim okrakiem. Poczuła na pośladkach i swojej kobiecości ciepło jego ciała. Przez cały czas ani ona ani on nie przerwali kontaktu wzrokowego.
– Co ty wygadujesz, idioto? I to w takiej sytuacji. Przecież ja… Ja właśnie... Jesteś… – Zamknęła oczy, nie wiedząc czemu czując w nich pieczenie i zbierające się łzy. – Mam dość. Wychodzę. Nie ważne ile to będzie kosztować.
– Poczekaj!
Zaczęli wstawać w tym samym momencie. Jego ręka zacisnęła się na jej ramieniu. Szarpnęła się. Źle stanęła. Kiedy próbowała ustabilizować pozycję druga noga trafiła na śliski owalny przedmiot. Mydło, zdołała pomyśleć zanim świat zawirował w karkołomnym fikołku. Czuła, że zderzyła się z Gourrym już w powietrzu. Chyba chciał ją złapać, ale zamiast tego poczuła jak jej łokieć trafia w jego miękką twarz. Usłyszała przekleństwo, odgłos stóp ślizgających się po kamieniach, oboje byli w powietrzu. Ona wylądowała pierwsza. Zderzenie plecami z posadzką zagruchotało jej kośćmi i sprawiło, że pociemniało jej przed oczami. Chwilę później przygniotło ją ciało ochroniarza, pozbawiając tchu.
Przynajmniej udało im się ochronić głowy przed zderzeniem z bezlitosnym gruntem. Znakiem tego, oboje przeżyli. Po bokach twarzy czuła bliskość jego przedramiona. Musiał wyrzucić je do przodu by nie uderzyć w nią czołem. Była mu wdzięczna choć za to. Nos wypełniła woń jego perfum.
Coś miękkiego musnęło jej usta. Otworzyła oczy.
Nie, pomyślała gdy dotarło do niej co widzi, wszystko było na odwrót.
Znów patrzyła na jego przyrodzenie. Bliżej niż kiedykolwiek dotąd i zdecydowanie bliżej niż kiedykolwiek chciała. Jajka bujały się tuż ponad jej nosem, a końcówka fiuta wygodnie oparła się o jej usta. Widziała go. Czuła zapach. Czuła smak. Nie sądziła, że przydarzy jej się dziś coś gorszego od bycia oglądanym podczas tak intymnej sytuacji jaką było sikanie, ale teraz właśnie miało to miejsce. Goły facet klęczał na nią i dźgał ją kutasem w usta. A propos, gdzie w zasadzie była jego głowa. Ciepły oddech na wewnętrznej stronie uda szybko rozwiał jej wątpliwości.
Zaparła się z całych sił i próbowała go z siebie zrzucić, ale na próżno. Był o wiele za ciężki. Jej obrońca podniósł się opierając wielkie dłonie na jej kolanach i przypilając je do posadzki. Leżała w lekkim rozkroku. Jeżeli ona widziała jego to i on z pewnością też…
– Jesteś śliczna – powtórzył bardzo cicho.
Znowu się pochylił a Lina poczuła jego oddech na swojej cipce. Był naprawdę blisko. Nie zdążyła nawet nic powiedzieć, kiedy poczuła na sobie jego język. Wdarł się między jej fałdki i skrupulatnie lizał jej kobiecość. Powoli. Stanowczo. Głośno. Co kilka ruchów skupiając uwagę tam gdzie chciała go poczuć najbardziej.
– Stój. Ja przed chwilą… – Zaczęła, ale mówienie było trudne.
W zasadzie żałowała, że powiedziała cokolwiek. Gdyby trzymała usta zamknięte i obserwowała, w porę dojrzałaby pęczniejący organ, który teraz ciepłym i fioletowym żołędziem wdarł się pomiędzy jej wargi. Przez chwilę zastanawiała się czy go nie ugryźć, ale rozkosz między nogami nie pozwalała jej zawrzeć szczęk. Ciekawość i podniecenie wygrały. Delikatnie otoczyła go ustami i zaczęła muskać językiem. Niezdarnie i niedoświadczenie, ale wyraźnie sprawiając przyjemność fechmistrzowi. Szybko rósł w jej ustach, zmuszając by otwierała jej coraz szerzej i wpuszczała coraz głębiej. Czuła słonawy i cierpki smak, pomieszany z trudną do opisania męską nutą. Mając na uwagę całość sytuacji powinna chyba być obrzydzona, wściekła albo przynajmniej zawstydzona jednakże jedyne co teraz odczuwała to podniecenie i pragnienie więcej.
Problem było to, że nie wiedziała jak to osiągnąć. Lizała i delikatnie ssała fiuta, teraz już dumnie prężącego się przed nią, ale czuła, że robią za mało. O dziwo Gourry działał jakby miał w tym wszystkim już bogate doświadczenie (Lina podejrzewała czysty zwierzęcy instynkt pozbawiony barier ludzkiego mózgu.) Wzbogacił pieszczoty wkładając w nią dwa palce i poruszając nimi, nieco na oślep. Były chłodniejsze i bardziej chropowate od jej własnych. Poruszały się silniej i mniej przewidywalnie. Ze zdziwieniem odkryła, że pragnie by zagłębiały się w nią głębiej i głębiej. Nowe uczucie, połączone z językiem bezlitośnie atakującym najczulszy punkt jej kobiecości sprawiło, że wyprężyła się na posadzce niemal zapominając o swojej roli. Fechmistrz nie zapomniał. Opuścił nieco biodra zagłębiając swojego kutasa głębiej w jej ustach po czym równie delikatnie się wycofał. Poruszał się tak, imitując fiutem zachowanie swoich palców, każdym kolejnym suwem trąc żołędzią o jej język i przyciskając go do dna ust oraz wciskając się coraz głębiej. W pewnej chwili opuścił się dużo niżej i silniej chowając cały członek głęboko w jej gardle. O dziwo nie poczuła ani bólu ani odruchu wymiotnego, co najwyżej lekki dyskomfort. Dwa pokaźnej jądra oparły się o jej nos wypełniając go samczym zapachem. Oczy mimowolnie uciekły do góry.
Już nic jej nie obchodziło. Była w całości jego.
Gourry przestał poruszać biodrami, zamiast tego wzmocnił atak na jej cipkę. Palce zaczęły poruszać się z dużo większym tempem. Lina czuła jak mimowolnie rozsuwa nogi. Jak staje się coraz wilgotniejsza. Czuła jak kropelki jej soków wzbite do lotu przez intruza lądują na jej nogach. Słyszała jak siorbał spijając je bezpośrednio z niej. Ostatnim co pomyślała to to, że chyba nie masturbowała się tak intensywnie od ostatniej wizyty w gorących źródłach. Później wybuchła.
Poczuła jak intensywne ciepło rozlewa się od podbrzusza przez ręce, nogi aż do końcówek palców i włosów. Chciała krzyknąć, ale kutas w ustach skutecznie ją przed tym powstrzymał. Wydała z siebie jedynie długi niekoherentny pomruk, który wibracjami przeniósł się na mięsisty obiekt w jej gardle.
Wyglądało na to, że samo to wystarczyło Gourriemu
– Lina… Ja… – zdołał wystękać po czym spuścił się w jej gardło.
Czarodzieja obserwowała jak jego jądra kurczą się i rozluźniają pompując pięć solidnych ładunków, ciepłej i lepiej substancji wprost do jej żołądka.
Przez chwilę żadne z nich nie było w stanie się ruszyć. Gourry dyszał ciężko i sapał, Lina zaś czuła się jak sparaliżowana. Chciała podnieść rękę i zepchnąć go z siebie by wreszcie zaczerpnąć porządny haust powietrza, ale nie mogła poruszyć nią choćby o milimetr. W końcu jednak fechmistrz wycofał się powolnym, jakby zmęczonym ruchem.
Wcześnie nie czuła smaku jego nasienia, bo penis był w niej za głęboko. Teraz jednak poczuła. W pierwszej kolejności jej nos wypełnił zapach. Słony, nieco drażniący i całkowicie niepowtarzalny zapach spermy. Zapach mężczyzny, napalonego samca. Zapach deprawacji i rozwiązłości. Zapach, który miała nadzieję poczuć dopiero po poznaniu swojego księcia z bajki. Przesiąkała nim. Wypełnił ją całą i po raz kolejny rozpalił do czerwoności. Gdy fallus wysunął się z niej cały, zawisł jeszcze na chwilę kilka centymetrów nad jej nosem jakby podziwiając swoje dzieło. Nagle stężał znowu i wystrzeli jeszcze jeden ładunek białego płynu, który z plaskiem wylądował częściowo na jej brodzie a częściowo wewnątrz nadal otwartych ust. Niemal w tym samym momencie doszła po raz drugi.
Fechmistrz stoczył się z niej, sapiąc. Z plaskiem usiadł na posadzce kilka kroków dalej. Kiedy Lina odzyskała dość władzy nad własnym ciałem z wielkim wysiłkiem odwróciła twarz by spojrzeć na niego. Ich spojrzenia spotkały się i czarodziejka poczuła, że wbrew sobie rumieni się. Nagle dotarło do niej jak żałośnie musiała teraz wyglądać. Goła, z potarganymi włosami i spermą na policzku leżała z rozkraczonymi nogami w kałuży własnych soków i sików. W dodatku pomimo tego nie poruszyła się a jedynie patrzyła się cielęcymi oczyma na swojego ochroniarza. Gourry nie powiedział nic. Lina wątpiła by było coś co mógłby powiedzieć.
Czarodziejka po raz pierwszy przyjrzała się ciału swojego kompana. Poprzednio unikała intensywnego patrzenia by nie wywołać krępującej sytuacji, ale po tym co właśnie miało miejsce, nie miało to żadnego znaczenia. Chłonęła wzrokiem jego umięśnione ciało, złote włosy, mokre przylepione do szerokich ramion. Ale przede wszystkim obserwowała szczegół anatomiczny, który najbardziej odróżniał ją od fechmistrza. Na fioletowy, śliski od śliny i spermy i z wolna wiotczejący fallus. Na organ, który zbrukał jej ciało. Na organ, który oczyścił jej umysł. Pozbawił wątpliwości i uzmysłowił prawdę, której wstydziła się przyznać przed samą sobą. Prawdę, że tylko jego posiadacz jest dla niej naprawdę istotny. Bałą się go. Uwielbiała go.
Nagle fiut przestał maleć. Przez sekundę pozostał w stanie pośrednim pomiędzy wzwodem, po czym znów zaczął pęcznieć i prężyć się dumnie podnosząc fioletową głowę.
Lina spojrzała na twarz Gourriego. W jego oczach zobaczyła coś co sprawiło, że nagle poczuła przemożną chęć ucieczki. Nadal była zbyt słaba by wstać, ale udało jej się obrócić na brzuch i wesprzeć na kolanach i łokciach. Chwiejnym tempem zaczęła odczołgiwać się od siedzącego za nią samca, zmierzając w stronę azylu wodnych źródeł. Nie uszła daleko.
Silne, pokryte zgrubiałą skórą palce zacisnęły się na jej tyłku niczym imadło. Nie powodowały bólu, ale wiedziała, że nie będzie w stanie wyzwolić się z ich uścisku. Rozwarły jej pośladki obnażając najbardziej wstydliwe obszary jej ciała przed ich posiadaczem. Czarodziejka zamknęła oczy i czekała. Nie wiedziała jak długo to trwało, ale w końcu poczuła to czego się spodziewała. Gorący śliski kształt dotknął jej cipki. Przez chwilę wodził po niej jak pies szukający drogi do celu, ale w końcu znalazł jej wejście, oparł się o nie i czekał, jakby w niemym pytaniu.
– Nie – wyszeptała tak cicho, że nie wiedziała czy mógł ją usłyszeć. – Nie tam.
Kształt pozostał nieruchomy jeszcze przez chwilę po czym cofnął się, uniósł i docisnął tym razem do drugiego z jej otworków. Znów zadając to samo pytanie. Tym razem Lina nie odezwała się, jedynie delikatnie kiwnęła głową. Kształt naparł na nią rozpłaszczając się na jej odbycie. Kilkakrotnie ponawiał atak. Lina zdała sobie sprawę, że nie da rady go powstrzymać choćby spinała mięśnie z całej siły, zamiast tego postanowiła rozluźnić się i dać ponieść temu co miało się stać. Na chwilę przed tym jak zwieracze ostatecznie ustąpiły, czarodziejka ze zdziwieniem odkryła we własnej głowie dziwną myśl: „Za chwilę Gourry przeleci mój zadek”.
W tym samym momencie świat zawęził się do nowego, gorącego odczucia. Do nieopisanego wrażenia rozpierania i rozciągania. Do podniecającej i strasznej świadomości, że ktoś inny jest w twoim ciele. Że wykorzystuje je, żeby zaspokoić pierwotną zwierzęcą rządzę. Do myśli, że dla dwojga ludzi na świecie jedynym co liczyło się w tamtej chwili było odczucie w jej tyłku.
Czarodziejka otworzyła usta, ale nie krzyknęła ani nie wydała z siebie ani słowa, zamiast tego wydała z siebie gardłowy pomruk
Fechmistrz z początku poruszał się powoli, jakby badając teren, ale bardzo szybko zwiększał tempo. Wchodził w nią głębiej i szybciej. Lina nie była w stanie się odezwać, wydać słowa sprzeciwu czy dezaprobaty. Sama zresztą nie wiedziała czy zrobiłaby to, gdyby mogła. Strach i podnieceni zlały się w jedno nowe nieznane uczucie. Tyłek jej płonął, choć było to odczucie tak samo niewygodne jak i przyjemne. Na przemian czułą pełność jakby miała za chwilę pęknąć i ulgę, gdy to uczucie mijało.
W końcu Gourry jednym silnym suwem, schował się w niej cały. Niemal w tym samym momencie czarodziejka doszła. Nie będąc w stanie zapanować nad własnym ciałem jednocześnie popuściła, zalewając swoje nogi oraz jądra partnera resztkami moczu z pęcherza. Wojownik zdawał się opacznie zrozumieć to zdarzenie
– Nic ci nie jest? – Zapytał z troską w głosie. – Przepraszam, nie mogłem się powstrzymać. Czy to bardzo nieprzyjemne?
– N- Nie – dała radę wystękać, ledwo formułując słowa. – W zasadzie… jest nawet… przyjemnie… Kontynuuj… proszę… Ruchaj mnie… dalej…
Kiedy wypowiedziała ostatnie słowo sama zdziwiła się, tym co w zasadzie powiedziała. Pomijając już dobór słownictwa (którego Gourry na bank nie zrozumiał) czy naprawdę chciała dobrowolnie oddawać mu się w taki sposób? Dać się ponieść własnej chuci tak daleko? Pozwolić by samiec dalej brukał jej zgrabny tyłek tylko dlatego, że było to przyjemne?
Gourry jednak nie miał żadnych wątpliwości. Gdy tylko skończyła mówić wznowił krycie.
– Nie w pełni rozumiem, ale jeśli mogę robić to dalej to chce – sapnął. – W tobie jest tak ciepło i ciasno... Nigdy nie czułem się tak przyjemnie. Chciałbym móc robić to… częściej.
Fechmistrz przyśpieszał i przyśpieszał, aż doszedł do tempa, którego nie dałoby się ująć inaczej niż królicze. Lina nie sądziła, że będzie w stanie utrzymać je długo, ale nie doceniła jego kondycji. Raz po raz twardy fallus wbijał się w nią po nasadę a następnie wychodził niemal cały. Patrzyła na własny brzuch i ze zdumieniem spostrzegła, że widzi jak pęcznieje, gdy w nią wchodzi i jak rozluźnia się, gdy ją opuszcza, O dziwo nie czuła żadnego związanego z tym bólu. Czuła jedynie przyjemność i pulsowanie w otworze pomiędzy pośladkami.
W końcu mężczyzna był gotów. Dobił do jej pośladków ostatni raz. Wydał z siebie niby zwierzęcy pomruk i doszedł w jej środku. Lina czuła jak wystrzeliwuje. Jak zalewa jej wnętrze tą samą substancją, która wcześniej była na jej brodzie i języku. To uczucie oraz świadomość, że ktoś… że Gourry zaspokoił się jej ciałem. Wykorzystał je do zrealizowania własnych potrzeb seksualnych i zalewał spermą. Doprowadziła do tego, że doszła.
Wyszedł z niej zostawiając uczucie pustki i obnażenia. Lina nie była w stanie utrzymać się w tej pozycji. Nogi ślizgnęły się po mokrej posadzce i uderzyła brzuchem o ziemię. Nie miała siły ani chęci się ruszać, ale po chwili poczuła jak czyjeś ręce podnoszą ją z dziecinną łatwością. Gourry przerzucił ją sobie przez ramie i bez słowa odniósł w stronę gorącego źródła. Delikatnie usadził ją w płytkiej części. Lina była wdzięczna za troskę, gdyż po wszystkim co się stało, naprawdę potrzebowała się spłukać. Woda nie wydawała się tak ciepła jak poprzednio, a wręcz chłodziła jej ciało i jedynie delikatnie piekła spuchnięty odbyt.
Wojownik wszedł do wody naprzeciwko jej i posunął jej pozostałą tacę z sake. Przez dłuższą chwilę nic nie mówili i nie patrzyli na siebie. Co jakiś czas spoglądali tylko na siebie. W końcu ich spojrzenia spotkały się. Gorry patrzył się na jej ciało i twarz, ale tym razem wytrzymała spojrzenie. Po chwili mężczyzna odwrócił się speszony. Czarodziejka szybko zrozumiała powód owego zawstydzenia. Nawet przez mętną wodę, ich ciała były doskonale widoczne. I w tej chwili penis jej towarzysza raz jeszcze prężył się gotowy do akcji.
Westchnęła i uniosła się siadając na brzegu basenu.
– Ej głąbie! – Warknęła w kierunku swojego ochroniarza. – Nie zrobiłeś nic złego, jasne?
Mężczyzna spojrzał na nią, ale szybko znowu odwrócił głowę.
– Nie. Napadłem na ciebie i nie zapytałem o zgodę. Myślałem tylko o sobie, przepraszam.
– Szybko sobie przypomniałeś o zapytaniu, co?! – dziewczyna uniosła się rozdrażniona. – No ale mniejsza. Nie zapytałeś, ale i tak się zgodziłam. Chyba nie masz mnie za taką słabą? Gdyby mi się to nie podobało, bo na przykład byłby to ktoś inny niż ty, usmażyłabym go zaklęciem bez problemu.
Szermierz przytaknął, ale nadal nie patrzył.
– Rozumiesz co mówię? Dla mnie też to było przyjemne, dlatego ci pozwoliłam, zgoda?
Znów przytaknął.
– Chcę przez to powiedzieć… że gdybyś chciał to powtórzyć… to ja też z chęcią… – zawiesiła głos, po czym dokończyła ledwie słyszalnie. – ot choćby i teraz…
Tym razem na nią spojrzał a w jego oczach dostrzec można było mieszaninę zaskoczenia, niezrozumienia i pożądania. Czarodziejka uśmiechnęła się. Postanowiła pozwolić akcjom mówić głośniej niż słowom. Położyła się na brzegu zbiornika na plecach i podciągnęła nogi wysoko do góry. Jej tyłek i mokra od wody cipka znalazły się idealnie na wysokości głowy mężczyzny. Niemal czuła jak pochłania je wzrokiem.
Usłyszała plusk wody, gdy szermierz nieco nieśmiele wstał i zbliżył się.
– Jesteś tego pewna? – Zapytał. – Na pewno tego chcesz?
– Pośpiesz się – szczeknęła z bardzo mało wiarygodną złością. – To krępujące leżeć w takiej pozycji.
Gourry podszedł do niej i ujął delikatnie za nogi, rozdzielając je i przyginając bliżej jej głowy. Lina chwyciła jego przyrodzenie i nakierowała główkę na wejście do swojego odbytu. Może byłoby nieśmiesznym żartem nazwanie siebie dziewicą, po tym co przed paroma chwilami zaszło, ale nie chciała oddawać mu tego miejsca w takich okolicznościach. Gourry naparł całym ciałem i tym razem jednym suwem wszedł w jej dupkę aż po jądra.
Poruszał się powoli. Teraz kiedy patrzyli sobie w oczy czarodziejka widziała, że na jego twarzy oprócz wyrazu przyjemności błąka się nieskrywana troska i ślad jeszcze jakiegoś uczucia, którego nie rozumiała, albo zrozumieć nie chciała.
– Żeby była jasność – zaczęła by ukryć swoje zawstydzenie. – To tylko seks. Robimy to bo podoba nam się obojgu, nic więcej. Dlatego pod żadnym pozorem nie próbuj mnie…
Nie zdążyła dokończyć bo twarz przed nią pochyliła się i zamknęła jej usta swoimi. Reszta zdania rozpłynęła się w niekoherentne westchnięcie.
‘Dobra’ pomyślała Lina. ‘Na razie niech będzie i tak’