Koło fortuny
26 kwietnia 2016
Szacowany czas lektury: 42 min
Ostrzegam czytelnika, że to nie jest opowiadanie o miłości. Jest kontrowersyjne, epatujące mocnym, wulgarnym seksem i ostrym językiem. Dodam jeszcze przemoc i zniewolenie. Jeśli nie lubisz takich klimatów, nie czytaj.
Co mnie opętało, że wyszłam za takiego buca? – pomyślała patrząc tępo w okno Jola. Właśnie wysłuchiwała porannej połajanki ze strony swojego męża, Krzysztofa. Ostatnio stało się to śniadaniowym rytuałem. Właściwie, to nawet nie śniadaniowym. Całe jej życie stało się ostatnio pasmem połajanek i upokorzeń.
- Co z tobą, co ty wyprawiasz?! Przecież wiesz, że w piątki nigdy nie zakładam tej koszuli! Czy ty kobieto nie potrafisz nawet tak prostej rzeczy zapamiętać? – perorował Krzysztof jawnie demonstrując swoje niezadowolenie.
Ich syn, Tomek, w milczeniu skończył swoje kanapki i szybko wybiegł z domu. Jak co rano. Do szkoły miał na dziewiątą, ale nie miał ochoty przysłuchiwać się porannemu upokarzaniu matki. W sumie, nie jego sprawa. Jej wina, że całe życie przytakiwała, więc teraz ma co chciała – pomyślał zatrzaskując drzwi wyjściowe.
Krzysztof tymczasem miotał gromy szukając właściwej, jego zdaniem koszuli.
- Może byś ruszyła cholerną dupę i podłączyła żelazko!? – dobiegał jego gniewny głos z garderoby - przecież za godzinę mam cholernie ważne spotkanie!
Pan mąż włączył na pilocie funkcję „prasowanie biegusiem” - dotarło do jej otępiałego umysłu. Pełna automatyzacja. Naciskasz guziczek i się dzieje. Po kilku minutach Jola, starając się być nieobecna, jak zaprogramowany robot, prasowała koszulę swojego męża. Swojego pana i władcy, któremu przecież zawdzięczała wszystko. Zawdzięczała mu dom, drogie wakacje, samochód, kosmetyki, ubrania. Wszystko!!! – przypominał jej za każdym razem kiedy był z jakiegoś powodu niezadowolony.
Krzysztof był człowiekiem sukcesu. W wieku czterdziestu dwóch lat był właścicielem dobrze prosperującej agencji reklamowej. Współpracował z największymi. Jego nazwisko cieszyło się poważaniem, co napawało go straszną dumą. Posiadał piękny dom w podmiejskiej dzielnicy, gdzie mieszkali ludzie zamożni. Pod domem dumnie błyszczało nowe BMW X5. Wizerunku błyskotliwego biznesmena dopełniała piękna, młodsza o trzy lata żona, oraz siedemnastoletni syn uczący się w najlepszym liceum w mieście. Jednym słowem, rodzina idealna.
Gdy w końcu pan i władca dostał swoją wyprasowaną koszulę i z piskiem opon ruszył z podjazdu przed domem, Jola zapadła się w myślach.
Jak ja właściwie żyję? Czy tak ma już być zawsze? Czy mam być dekoracją domu, praczką, sprzątaczką, guwernantką? – jej wargi zaciskały się w coraz większym gniewie. Co mogę zrobić? – coś w niej próbowało walczyć z otaczającą rzeczywistością. Gdy poznała Krzysztofa, myślała, że złapała samego Boga za nogi. Był przystojny, szarmancki i zamożny. Imponował jej wystawnymi randkami, wizjami wspólnej przyszłości. Zawsze był trochę zaborczy i egoistycznie podchodził do seksu, ale coś za coś. Finał tej wzajemnej fascynacji był taki, że w wieku dwudziestu dwóch lat urodziła dziecko. Oczywiście, w rodzinie Krzysztofa nieślubne dziecko było nie do pomyślenia. Odbyło się huczne wesele. Równie oczywiste okazało się, że Jola musi zrezygnować z własnych ambicji. Przerwała studia prawnicze, które były jej marzeniem. Wtedy pierwszy raz przekonała się jak bardzo zaborczy i pewny swego jest Krzysztof, oraz jak silny wpływ roztacza jego ojciec.
- Po co ci to wszystko – przekonywał ją Krzysztof, a wtórował mu jej teść. - Ja zabezpieczę twoją przyszłość. Będziesz miała wszystko. Większość z tego „wszystkiego” Krzysztof zawdzięczał ojcu, który mając swoje koneksje wykorzystał moment transformacji ustrojowej najlepiej jak umiał. W tym czasie biznes robił się sam, a liczne znajomości tylko pomagały. To ojciec poznał Krzysztofa z przyszłymi klientami, zasponsorował dom i wyłożył gotówkę na start biznesu. To jednak nie było niczym złym. Jola miała za złe swojemu teściowi głównie to, że wychował Krzysztofa na nadętego buca, którym się stał w kilka lat po ślubie. Wtedy jednak było już za późno. Wtedy była już jak mucha w sieci pająka. Owinięta nicią, bezradnie podrygująca, gdy pająk wysysa jej witalność. Po rezygnacji ze studiów i urodzeniu syna zajęła się domem, organizacją przyjęć dla przyjaciół Krzysztofa oraz pełnieniem roli... pojemnika na spermę.
Tak! Właśnie tak – krzyczała wewnątrz. Krzysztof zawsze miał w dupie jej odczucia. Ich seks ograniczał się w zasadzie do szybkiego stosunku bez żadnej gry wstępnej. Prawdę mówiąc, nie miała na tym polu żadnych wcześniejszych doświadczeń. Mąż był jej pierwszym facetem. Z początku myślała, że tak to właśnie ma wyglądać. Oczywiście, z czasem dowiedziała się więcej. Odkryła swoją seksualność. Zapragnęła przeżywać orgazmy. Żywiła nadzieję, że jak mały trochę podrośnie, a firma stanie się stabilna, to Krzysztof zwolni tempo, stanie się mniej nerwowy i poświęci jej więcej uwagi. Miała nadzieję, że stanie się znowu tym szarmanckim gentlemanem, jak na pierwszych randkach, kiedy to kupował jej kwiaty i prawił komplementy patrząc w oczy. Ale co z seksem? – szeptał chochlik do ucha. Prawdę mówiąc, to Krzysztof zawsze był do dupy w łóżku – olśniło Jolę – zawsze! Był cholernym egoistą. Tylko kutas. W łóżku nie było Krzysztofa i jej. Był kutas i cipa. Jeśli przypadkiem miała ochotę na szybki, mocny seks, to miała szansę coś przeżyć. Jeśli nie, to... jej pech. Krzysztof właził na nią, pieprzył, spuszczał się po kilku minutach, po czym oświadczał:
- Nieźle było, co? Ale miałem na ciebie ochotę. Zawsze mi stoi jak o tobie myślę.
I tyle. Odwracał się na bok i zasypiał. Ona zostawała niezaspokojona z bajorkiem spermy między nogami. Coraz częściej rozładowywała narastającą frustrację masturbując się. Robiła to po kryjomu. Nawet nie chciała sobie wyobrażać jaką karczemną awanturę zrobiłby jej mąż gdyby ją przyłapał na pieszczeniu swojej muszelki. To byłaby zadra na jego męskości.
- Kurwa, gdzie ty miałaś oczy! – wykrzyczała na głos. – Dałaś sobie zmajstrować dziecko jak jakaś naiwna nastolatka!!! Przesrałaś studia, przesrałaś życie!!! Siedzisz w tej willi jak jakiś cholerny ptaszek na uwięzi, a łańcuch pozwala dolecieć najdalej do furtki – kontynuowała w myślach swój monolog. Po policzkach zaczęły płynąc łzy.
Miała wrażenie, że jej krzyk odbija się od ścian przepastnego salonu w ich eleganckiej willi, a postaci z obrazów je zdobiących wpatrują się w nią drwiącym wzrokiem. Nie, nie ich willi – sprostowała zaraz. Jego. Tak naprawdę to wszystko było Krzysztofa. Cały ten pieprzony Wersal pod Warszawą był tylko jego. Jakieś dziesięć lat po ślubie, kiedy Krzysztof stał się człowiekiem znanym w branży, a jego pozycja się ugruntowała, ego rozrosło się do niebotycznych rozmiarów. Wtedy właśnie zaczął coraz częściej przypominać, że to jemu wszystko zawdzięcza, że bez niego jest nikim. Jego nastawienie stało się coraz bardziej pogardliwe, a awantury domowe częstsze. Na początku próbowała walczyć, bronić się, ale po kilku przeżytych upokorzeniach Jola poddała się. Zamknęła się w sobie, jednocześnie będąc uwięzioną w złotej klatce.
Obrazu nieszczęścia dopełniał jeszcze fakt, że Krzysztof ją zdradzał. Nie miała dowodów, ale wiedziała. Coraz częściej wracał później z biura, czy wychodził z kumplami do pubu. Musiał się przecież odstresować, jak mawiał. W końcu biedaczysko miał sam na głowie całą firmę i cały dom, z którym jego niezbyt rozgarnięta żona nie mogła sobie dać rady. Z tych eskapad często wracał mocno zalany co oczywiście nie przeszkadzało mu żądać od niej spełnienia małżeńskiej powinności. Gdy wrzucała do pralki jego koszule, to łatwo było zauważyć ślady szminki, czy wyczuć zapach damskich perfum. Jola kilka razy próbowała zrobić awanturę, ale zawsze kończyło się to lekceważącym zbyciem. Krzysztof coś tam mętnie tłumaczył, że przecież kumple, jakieś tańce, nic wielkiego. O co ona w ogóle się czepia? Przecież ma wszystko w życiu – męża, dziecko, dom, samochód. O co więc chodzi?
- Wszystko oprócz miłości – łza potoczyła się po policzku Joli. Z czasem on przestał się tłumaczyć, a ona przestała pytać. A przecież była inteligentną, atrakcyjną kobietą. Dobiegała do czterdziestki. Przy swoich stu sześćdziesięciu pięciu centymetrach wzrostu i wadze pięćdziesięciu pięciu kilogramów wyglądała świetnie. Brązowe oczy, kasztanowe włosy do ramion, dziewczęca twarz. Kilka niewielkich zmarszczek tylko dodawało jej twarzy uroku. Podkreślało, że nie jest jakimś podlotkiem, a dojrzałą, piękną kobietą. Wiele razy czuła się mile połechtana wzrokiem mężczyzn, którzy taksowali ją na ulicy, czy na zakupach.
I co kurwa z tego? Mogło być świetnie, a wszystko się spieprzyło! – pomyślała Jola. Jak na ironię z radia, którego tak lubiła słuchać, po salonie niósł się właśnie refren Lady Pank – „na co komu dziś wczorajsza miłość...”
Reszta przedpołudnia minęła na podobnych, smutnych przemyśleniach i obowiązkach domowych. Krzysztof oczywiście zadzwonił, żeby nie czekała z obiadem. Zje na mieście, bo ma spotkanie z klientem, a potem wyskoczy się gdzieś odstresować z kumplami. Generalnie – wróci późno.
Pewnie kurwa, przecież jest piątek! – wściekła się Jola. Wróci późno, będzie pijany i przeleci ją po swojemu jak gumową lalę. Może wróci tak zalany, że od razu pójdzie spać? Chyba nawet tak by wolała.
Krzysztof zapatrywał się na całą sytuację zgoła inaczej. Jako pewny siebie samiec alfa brał od życia to, co mu się należy. W końcu to on kuł pracowicie swój sukces przez ostatnie lata. Nieustająca walka o klienta, błyskotliwe kampanie reklamowe, które przyniosły mu upragniony majątek i pozycję. Nie bardzo chciał pamiętać o roli swojego ojca, w którego zresztą wdał się bez reszty. W końcu zawsze lepiej brać przykład z ludzi sukcesu – pomyślał popijając winem stek wołowy, który konsumował w eleganckiej restauracji, w centrum miasta. Spotkanie z klientem zakończyło się podpisaniem kolejnego kontraktu. Trzeba to uczcić. Spotykali się w stałej paczce. Sami ludzie sukcesu. Razem chodzili na siłownię, razem grali w squasha. Wreszcie, razem imprezowali. Piątek weekendu początek - ucieszył się Krzysztof. Najpierw coś wypiją w pubie, potem wyskoczą do jakiegoś klubu na łowy. Panowie robili zakłady, kto poderwie lepszy towar i ile czasu minie zanim wylądują w toalecie, czy w jakimś innym ustronnym miejscu. To jest życie! Praca, potem rozrywka, adrenalina, a potem jeszcze Jolkę przeleci – podniecał się Krzysztof. Żyć nie umierać. W końcu mógł sobie na to pozwolić. Był przystojny i miał pieniądze. Nie krył się z tym i zawsze w klubach miał powodzenie u kobiet. Samica wyczuje samca alfa – ego Krzysztofa rozwijało skrzydła.
Z otchłani snu wyrwał Jolę jakiś rumor. Przez chwilę myślała, że to sen, ale trzaśnięcie drzwi sypialni niczym dźwięk młota pneumatycznego pozbawiło ją złudzeń. Jakaś postać, sapiąc i coś mamrocząc wtoczyła się do pomieszczenia. Jola otworzyła oczy szerzej. Była druga, a nad łóżkiem stał Krzysztof. Nieudolnie zmagał się z paskiem od spodni. Był oczywiście pijany. Był pijany w najgorszy możliwy sposób. Pijany i napalony. Gdy uporał się ze spodniami i slipami, zaczął gramolić się na łóżko. Mamrocząc coś podtykał swojego na wpół wzwiedzionego penisa pod nos Joli.
- Widzisz kto wrócił? Twój mąż wrócił. Nie martw się już jadłem kolację – bełkotał pod nosem. Zaraz ci dogodzę, że hej – ekscytował się sepleniąc po pijaku.
Kutas Krzysztofa zaczął ocierać się o jej twarz. Próbował wetknąć jej go w usta. Poczuła intensywny zapach. Znała ten zapach. Zapach cipy. Podziałało to na nią jak wiadro zimnej wody.
Kurwa, on znowu to zrobił! Znowu przeleciał jakąś dupę, a teraz chce żebym robiła mu loda?!!!! Ja pierdolę – Jola była coraz bardziej zła, a jednocześnie przestraszona. Krzysztof nie lubił gdy mu się odmawia. Z drugiej strony, fiut coraz natarczywiej wpychający się między jej wargi napawał ją obrzydzeniem.
- No dalej mała. No dalej – bełkotał jej mąż przytrzymując jej głowę, gdy próbowała uniknąć tego co miało się stać.
Jola poddała się. Poddała się jak zwykle. Powoli jej zaciśnięte szczęki rozchyliły się, a coraz sztywniejszy kutas znalazł drogę do środka. Zapach cipy był wszechobecny i odstręczający.
Nawet nie wiem, jakie cholerstwo ten buc mógł przynieść na swoim śmierdzącym fiucie – pomyślała z rezygnacją Jola, kiedy Krzysztof zaczął ją regularnie rżnąć w usta. Wydawał przy tym pijacki bełkot. Obrzydliwości sytuacji podkreśliła roztaczająca się woń alkoholu.
Jola walczyła z odruchem wymiotnym. Z jej oczu popłynęły pierwsze łzy. Gdy poczuła, że pchnięcia stają się coraz szybsze i nieskoordynowane spróbowała zrobić unik, ale było za późno. Krzysztof chwycił ją za włosy, wpychając jednocześnie kutasa do samego gardła i sapiąc wystrzelił swój ładunek.
- Ooooohhhh – wysapał, trzymając ją za włosy. Nie puszczał jeszcze przez chwilę, wykonując pchnięcia. Na szczęście, w miejsce rozładowanego podniecenia pojawiło się zmęczenie.
- Byłaś świetna kochanie – mamrotał jej oprawca rozpychając się na wznak obok niej na łóżku. Próbował jeszcze ją objąć, ale Joli udało się wymknąć na drugi koniec szerokiego łóżka. Kiedyś śmiała się, że mają takie wielkie łóżko, w którym nie będą mogli się znaleźć. Teraz dziękowała losowi, że może chociaż trochę odsunąć się od tego potwora.
Na szczęście zapomniał o tym, że ma mi dogodzić – pomyślała Jola płacząc do poduszki. Poczekała aż głośne, pijackie chrapanie oznajmiło jej, ze samiec alfa po licznych podbojach udał się na zasłużony odpoczynek. Teraz jeszcze będzie charczał całą noc jak świnia - poczuła kolejną falę obrzydzenia. Czy to pijane cielsko obok, to był jej mąż? Czy to możliwe, że związała się z czymś takim? Szybko wstała i poszła spłukać usta. Czuła się zbrukana i zgwałcona.
Ten cholerny skurwysyn właśnie cię zgwałcił!!! – krzyczało coś w jej głowie, kiedy próbowała pozbyć się tego smaku i zapachu. Nawet go nie usprawiedliwiaj! Zgwałcił twoje usta! - krzyczała gniewna natura Joli, która coraz częściej dochodziła do głosu. Nie wróciła już do łóżka. Na palcach wymknęła się do pokoju gościnnego. Drzwi zamknęła na klucz i przez chwilę poczuła się bezpieczna. Krzysztof pewnie pośpi do południa.
Koniec! Musisz coś z tym zrobić! Po prostu musisz! – nieustająco krzyczał głos w jej umęczonej głowie. Jola sięgnęła po telefon. Było późno, ale liczyła, że jej jedyna przyjaciółka, Justyna odbierze. Musiała się komuś poskarżyć. Czuła, że jeśli zostanie z tym sama, to może coś sobie zrobić. Osiągnęła punkt, w którym nie była w stanie znieść kolejnych upokorzeń. Dziś zresztą stało się oś, co przepełniło czarę. Do tej pory ten bydlak przynajmniej stwarzał pozory przyzwoitości. Dziś wziął ją przemocą. Potraktował ją jak gumową waginę. Wsadził kutasa w dziurę, bo taką miał potrzebę. Nie była człowiekiem, była dziurą. Pojemnik na spermę! – coś krzyknęło z tyłu głowy.
- Co się stało? Co jest Jolu? – odezwał się zaskoczony i zaspany głos w słuchawce. Ulga. Jola poczuła wielką ulgę, słysząc głos Justyny. Ktoś był przy niej w tej trudnej chwili. Rozmawiały prawie do piątej rano. Po rozłączeniu się, Jola jak najciszej ubrała się, spakowała kilka ciuchów i bieliznę. Wychodząc z domu zawahała się. Na stole w salonie leżała marynarka Krzysztofa. A co tam! Pieprzyć! – pomyślała sięgając do kieszeni w poszukiwaniu portfela. Wyciągnęła ze środka plik banknotów.
- Skoro ten skurwysyn tyle przyniósł do domu, to ile do cholery musiał przepuścić? – spadło na nią olśnienie – a mnie rozlicza z każdego, przysłowiowego „wacika” – jej wściekłość narastała.
Świtało już kiedy Jola skierowała samochód w kierunku mieszkania swojej przyjaciółki. Jedynej prawdziwej przyjaciółki, która nie odsunęła się od niej pomimo presji wywieranej przez Krzysztofa, aby obracać się w starannie wyselekcjonowanym towarzystwie. Wyselekcjonowanym przez niego rzecz jasna.
Justyna była stuprocentowym przeciwieństwem Joli. Była niezależną feministką. Nosiła spodnie, krótkie włosy i prowadziła aktywne życie zawodowe. W wieku trzydziestu dziewięciu lat nie znalazła jeszcze faceta, który sprostałby jej wymaganiom. Była świadoma swojej wartości. Przeżyła kilka, a może kilkanaście romansów. Tak dla zdrowia psychicznego, bo już nawet nie pamiętała imion swoich kochanków. Justyna nigdy nie mogła zrozumieć jak Jola mogła związać się z kimś pokroju Krzysztofa. Nadętego barana, który dorobił się na kontaktach ojca i był skończonym chamem. Kilka razy miała okazję się z nim spotkać, gdy składała wizyty Joli. Nie przypadli sobie do gustu. Krzysztof czuł, że ta kobieta sprawia kłopoty, że miesza w głowie jego małżonce. Co gorsza, sprawiała wrażenie jakby była całkowicie odporna na jego urok osobisty. Pewnie lesbijka – wyciągnął prosty wniosek. Przecież żadna normalna kobieta nie była w stanie oprzeć się jemu. Starał się utrudniać Joli te kontakty. Coraz częściej Jola wylewała Justynie swoje żale związane z małżeństwem. Justynie w głowie się to wszystko nie mieściło. Sam fakt, że Jola zrezygnowała ze studiów pomimo świetnych wyników był nie do pojęcia. Cóż, taka była Jola. Dobra, pokorna i cicha. I jak to w życiu bywa, trafiła na kogoś, kto zrobił z tego użytek.
- Jakbym ja związała się z taką szmatą jak Krzysztof, to już dawno jego ciało leżało by w kawałkach, w walizce na dnie jakiegoś jeziora! – prychnęła gniewnie Justyna, popijając kawę, którą zaparzyła oczekując na Jolę. Aromat postawił ją szybko na nogi. Poza tym, historia, która usłyszała przez telefon wyzwoliła w niej pokłady gniewu.
Nie dopuszczę do tego żeby ona do niego wróciła. Muszę jej jakoś pomóc. Od czego ma się przyjaciółkę – dodała w myślach.
Długo trzymały się w ramionach, zanim Jola przestała płakać.
- Chodź, nie stójmy tak – rzuciła Justyna – chcesz kawy? Jakieś śniadanie?
Kolejne godziny minęły im na rozmowie. Sytuacja Joli wydawała się nie do pozazdroszczenia. Nie miała pieniędzy, nie miała pracy.
- Jak mogłaś pozwolić żeby ten skurwysyn tak cię zniewolił? – kręciła głową Justyna.
- Głowa do góry. Na razie zostajesz u mnie. Mam wolny pokój. Coś wymyślimy – pocieszała Jolę przyjaciółka.
- Wiesz, że jak on zobaczy, że mnie nie ma, to dostanie szału? On mnie zabije, pobije, zablokuje karty bankowe, nie da mi żyć – z przerażeniem w oczach wydukała Jola.
- Nie martw się, przy mnie jesteś bezpieczna. Ten palant boi się mnie jak diabeł wody święconej. Dla niego kobieta, która osiągnęła coś zawodowo, to istota z innej planety – zaśmiała się ponuro Justyna.
Przyjaciółki rozmawiały w najlepsze gdy z torebki Joli rozległ się dźwięk telefonu. Jola spojrzała na zegarek. Dziesiąta. Tak wcześnie wstał?! Nagle ogarnęła ją panika. Zaczęła się trząść. Co ja narobiłam – pomyślała – zdenerwowałam Krzysztofa! On mi nie daruje – mówiły jej przerażone oczy wypatrujące pomocy u Justyny.
Justyna sięgnęła do torebki Joli. Telefon dzwonił raz po raz natarczywie. Bez przerwy. Justyna spojrzała na wyświetlacz. Już pięć razy dzwonił i nie przestaje. Musi mu się we łbie gotować – pomyślała. Spojrzała na Jolę. Nie, Jola nie będzie z nim rozmawiać – stanowczo postanowiła. Przeciągnęła palcem po wyświetlaczu.
- Słucham – powiedziała siląc się na spokojny głos.
- Co!!! Kto mówi? Jolka? – natarczywie odezwał się głos.
- Nie, nie Jolka.
- To kto do cholery! Aaaaaa, już wiem kto. Poznaję. Pieprzona lesba Justyna! – wrzeszczał głos po drugiej stronie słuchawki.
No proszę, lesba. Kobieta, która nie ulega aurze Krzysztofa musi być lesbą – skwitowała w myślach, gdy słuchawka wyrzucała z siebie nie kończący się potok słów.
- Powiedz mojej kochanej żonce, że ma pół godziny na ruszenie swojej żałosnej dupy do domu. Ma być prędziutko i niech po drodze kupi świeże pieczywo, bo głodny jestem!!! I powiedz jej, że jak, do kurwy nędzy, zaraz nie wróci, to ją tak urządzę, że popamięta. Już jej kurwa blokuję karty bankowe!!! Nie będzie mi tu cwaniakować pinda jedna!!! – kontynuował wrzaski głos w słuchawce.
Krzysztof wrzeszczał tak głośno, że Jola siedząca metr dalej słyszała każde słowo. Justyna patrzyła z niepokojem jak jej przyjaciółka drży i jakby kurczy się w sobie, wpatrując się w telefon coraz bardziej przerażonymi oczami.
- A z tobą też się policzę głupia pizdo!!! - kontynuował głos – zobaczysz...
W momencie kiedy Justyna dotknęła palcem czerwonej słuchawki na wyświetlaczu, zapadła cisza przerywana jedynie cichym szlochem Joli. Przyjaciółka przezornie wyłączyła telefon. Niech sobie do ściany wrzeszczy skurwysyn – pomyślała. Była wściekła. Ta menda śmie jej grozić. Skrzywdził jej koleżankę i jeszcze śmie jej grozić?! – Nie dowierzała. W jej głowie zaczął świtać plan. Szatański plan.
- Musimy się pozbyć tego karalucha – powiedziała zdecydowanym głosem, podnosząc do góry opuszczoną twarz Joli – i już chyba nawet wiem jak! – obwieściła triumfalnie.
- Zobaczymy kto będzie się śmiał ostatni – dodała sięgając po swój telefon.
Krzysztof jeszcze przez godzinę miotał się po całym domu. Jak ona śmiała? Jakim prawem? Tyle lat ją żywił, dawał na kosmetyczkę, ciuchy, pokazał jej świat. I jak ta pokraka się odwdzięcza? Wielkie mi co – kontynuował rozważania. Będzie mi tu focha stroić bo raz na jakiś czas się zabawię? Niewiele pamiętał z ostatniego wieczoru. Ostatnie co, to chyba ta młoda dupka, którą przeleciał w kiblu. Takie jak ona zrobią wszystko za drinka – poczuł rosnące zadowolenie.
A moja żonka, miernota jedna nie będzie mi psuć soboty. Wróci w podskokach. W końcu co ona może bez niego? Nic! – utwierdził się we własnej zajebistości Krzysztof.
Nie skalał się własnoręcznym zrobieniem śniadania. Szybki prysznic, świeże ciuchy i po chwili był gotowy do wyjścia. Zjem coś na mieście, wpadnę do biura, potem na siłownię, a wieczorem się odstresuję w pubie – snuł plany. Zupełnie już pogrążony w samozadowoleniu Krzysztof raźnym krokiem wysiadł z auta, kierując się w stronę baru. Dzień zleciał mu dokładnie tak jak zaplanował. Jeszcze kilka razy próbował dodzwonić się do tej niewdzięcznej suki, ale abonent był czasowo niedostępny.
I dobrze – pomyślał – niedługo w ogóle wyłączy jej ten telefon i tyle.
Krzysztof posiedział w biurze trochę dłużej. Zrobił sobie drinka, potem drugiego. Po co miał wracać do domu. Tomek pewnie ucieszy się, że ma wolną chatę. Chociaż nie – przekonywał siebie – ta mała cipa pewnie już tam się trzęsie w sypialni ze strachu. Niech się jeszcze trochę potrzęsie. Był już umówiony w pubie i miał to gdzieś.
Wyskoczę jeszcze na jakiś obiad i bawmy się – jak pomyślał, tak zrobił i za kolejne półtorej godziny siedział przy barze w swoim ulubionym pubie, w którym zawsze odbywała się rozgrzewka przed wędrówką po klubach w poszukiwaniu łupu. Przez kolejne piętnaście minut zdzwaniał się z kumplami, którzy mieli dołączyć do towarzystwa. Nie zwrócił nawet uwagi, kiedy przy barze obok niego zajęła miejsce rudowłosa piękność. Dostrzegło ją dopiero po chwili, kiedy sączyła drinka, spoglądając ze znudzeniem na telewizor wiszący za barem.
Fiuuuuu, takie rzeczy. A to co za cudo? – pomyślał Krzysztof – kobieta z klasą. Elegancka, piękna, co ona tu robi? Nigdy jej tu wcześniej nie widziałem - kontynuował rozważania.
Obserwował ją tak jeszcze przez dziesięć minut i widząc, że kobieta spogląda co chwilę na zegarek postanowił zacząć działać.
- Czekasz na kogoś królowo? – zapytał szarmanckim tonem przesiadając się jednocześnie bliżej.
- Może. Chyba nie przyjdzie – odpowiedziała obdarzając Krzysztofa przeciągłym spojrzeniem.
- Czy mógłbym postawić ci drinka – chwytał szansę – Krzysztof – przedstawił się skwapliwie.
- Dominika – odparła rudowłosa piękność podając dłoń.
Wyglądała świetnie. Na oko trzydzieści kilka lat. Rude, raczej nienaturalnie, włosy, zielone oczy, szczupła, ale odpowiednio zaokrąglona gdzie trzeba, figura. Ubrana była w czarną, obcisłą w talii bluzkę i granatowe rurki. Całości dopełniały eleganckie szpile na bardzo wysokim obcasie. Górne guziki bluzki były rozpięte i Krzysztof, który siedział już tuż obok mógł dojrzeć prowokacyjnie wyłaniające się co jakiś czas koronki ciemno czerwonego biustonosza. Największy urok roztaczały oczy, które obdarzały go przenikliwym, wręcz hipnotycznym spojrzeniem.
Niczego sobie cycuszki – rozmarzył się. Oczywiście podając jej dłoń upewnił się, że dostrzegła jego drogi zegarek. Niech wie, że nie ma do czynienia z jakimś leszczem.
Okazało się, że z Dominiką bardzo szybko znaleźli wspólny język. Co więcej, dziewczyna wydawała się z nim flirtować, co dawało Krzysztofowi nadzieję na spędzenie udanego wieczoru.
Gdy wyszła na moment do toalety szybko zadzwonił do jednego z kolegów.
- Słuchaj, klub odwołany dziś. Ja już złowiłem swoją rybkę – chełpił się.
- Nie, nawet mi tu do pubu nie wpadajcie. Jestem zajęty – dodał jeszcze.
W myślach już wyobrażał sobie jak ugniata jej jędrne piersi, jak ją całuje i wreszcie posiądzie dając rozkosz.
Szybko idzie, ona nie wygląda na taką, co pakuje się do łóżka po godzinie znajomości – jakiś sygnał ostrzegawczy zabrzęczał w głowie Krzysztofa. Może jednak jestem dobry w te klocki, a może laska w potrzebie? – wyjaśnił sobie w najprostszy, możliwy sposób. Uspokoiwszy wątpliwości kontynuował zaloty.
Spędzili w pubie jeszcze jakiś czas. Przesiedli się w bardziej zaciszne miejsce, gdzie kontynuowali rozmowę i flirt. Po chwili dłoń Krzysztofa spoczywała już na dłoni Dominiki, a po kolejnej na jej udzie. Łatwo idzie - ekscytował się Krzysztof. Takiego towarka to jeszcze nie wyrwałem odkąd pamiętam – jego wyobraźnia weszła już na wyższy poziom. Dość płynnie przeszli od przytulania do pocałunków. Dominika całowała bardzo zmysłowo. Nie mieliła jęzorem jak te głupie nastolatki z dyskotek. Dawkowała mu swoje usta bardzo oszczędnie, co chwilę przygryzając jego wargi, co szybko doprowadziło Krzysztofa do wrzenia. Dziś rzeczywiście mam szczęście – błysnęła Krzysztofowi złota myśl.
- Chodźmy stąd – wyszeptała Dominika, zmysłowo trącając czubkiem języka jego ucho – mieszkam niedaleko.
Krzysztofa nie trzeba było długo prosić. W jego lędźwiach już dawno gromadziło się podniecenie. Czuł, wiedział, że ten wieczór będzie niezapomniany. Dominika mieszkała w starej kamienicy, kilka ulic dalej. Mieszkanie było przestronne. Urządzone skromnie i dość ekstrawagancko, jak na gust Krzysztofa. W jego pojęciu oznaką dobrego gustu były ciężkie drewniane meble połączone z dużą ilością skórzanych foteli. Jakiś krajobraz w złoconej ramie komponował się idealnie. Mieszkanie Dominiki było zaprzeczeniem tego stylu. Urządzone ascetycznie. Kilka prostych regałów. Na ścianach jakieś nowoczesne bohomazy. No i łóżko. Duże, proste, na metalowej ramie. Co mnie zresztą obchodzi jej gust? – pomyślał. Bardziej mnie obchodzi, co ma pod spodniami – żądze dały znać o sobie.
- Mieszkam skromnie, ale wynajęłam to mieszkanie dopiero miesiąc temu. Jak się urządzę, to będzie przytulniej – Dominika jakby przeczytała jego myśli.
Cały czas wymieniając się pocałunkami zmierzali w kierunku łóżka. Drżącymi palcami rozpinał guziki od jej bluzki. Miał ochotę ją zedrzeć . Pod rozpiętą bluzką pojawiły się pełne piersi uwięzione jeszcze w bardzo seksownym biustonoszu.
- Pieprzę, jakie cycki!!! – ekscytował się w myślach Krzysztof. Jego usta łapczywie przyssały się do sutków prześwitujących przez materiał biustonosza. Dominika odpowiedziała westchnieniem.
- Dooooobrze tygrysie, dobrze. Pieść moje piersi – szeptała zmysłowo, a jej dłonie błądziły po torsie Krzysztofa. Ma bardzo zmysłowe dłonie – pomyślał Krzysztof.
On też nie miał się czego wstydzić. Regularne wizyty na siłowni utrzymywały jego ciało w niezłej formie. Wiedział, że podoba się kobietom. Czuł coraz mocniejsze uwieranie w spodniach. Stare nawyki zaczęły dawać osobie znać.
Muszę ją zerżnąć! Teraz! Zaraz! – dyszało zwierzę w jego głowie.
Zdecydowanym ruchem pchnął Dominikę na łóżko. Dość szybko uporał się z jej spodniami. Leżała teraz kusząca patrząc na niego i zmysłowo pieszcząc swoje piersi przez stanik. Krzysztof już prawie nad sobą nie panował. Omal się nie przewrócił zdzierając z siebie spodnie. Na podłogę powędrowały również slipy i w powietrze uniósł się dumnie przyzwoitych rozmiarów kutas.
- Co my tu mamy? – dobiegł go lubieżny szept rudej bogini prężącej się na łóżku. Jej dłoń powędrowała do krocza i zaczęła pieścić cipkę przez materiał seksownych majteczek.
- Zaraz zobaczysz mała, zaraz ci pokażę co my tu mamy!!! – wycharczał niemal zwierzęco Krzysztof i jednym ruchem ręki zdarł z niej majtki.
- Wolniej brutalu – wysyczała Dominika, gdy gwałtownym ruchem rozszerzył jej nogi. Spojrzał na otwierający się różowy kwiat. Jakby spojrzał w oczy bazyliszka. Zapadł się całkowicie w otchłań pożądania. W tym momencie nie było już Krzysztofa. Był tylko dymiący żądzą kutas. Splunął na dłoń. Nawilżył członka i opadł na nią wbijając swoją męskość w cipkę.
- Oooooo, powoli dzikusie, rozerwiesz mnie tą swoją dzidą – Dominika łechtała jego próżność.
Tak, rozerwie ją. Pokaże jej jak pieprzy prawdziwy facet. Na pewno jeszcze nie miała takiego kochanka jak on. Zaczął przyspieszać dysząc ciężko.
- Zwolnij, zwolnij, zabawmy się trochę – wyszeptała Dominika.
Przecież się bawimy – pomyślał Krzysztof pieprząc z całych sił. Ani myślał przestawać. Przy odrobinie szczęścia bzyknie ją dwa razy – błysnęło mu w głowie.
Dominika niespodziewanie odsunęła się do tyłu. Jego członek znalazł się w powietrzu.
- Kładź się ogierze – zakomenderowała bogini władczym głosem.
Krzysztof nie nawykł do takiego tonu, jednak ta kobieta miała coś w sobie. Szybko zajął pozycję leżącą, nie chcąc tracić ani chwili, a po sekundzie ta mała diablica już kusząco balansowała nad nim. Delikatnie wsunęła sobie do pochwy czubek jego fiuta. Powoli kręcąc tyłkiem uwolniła swoje piersi z biustonosza. Były jędrne i okrągłe, zwieńczone dużymi, sterczącymi sutkami. Krzysztof miał już całkiem zamglone oczy, gdy próbował podnieść się aby chwycić wargami te cuda.
Dominika miała jednak inne plany. Zdecydowanym ruchem nabiła się na jego członka. Kilka razy uniosła i opuściła swój seksowny tyłek, po czym znowu zostawiła jego kutasa na pastwę powietrza. Cały czas patrząc mu w oczy, przesunęła się wyżej. W końcu spojrzenie urwało się, a zamiast oczu kochanki Krzysztof miał nad swoją twarzą jej piersi. Przyssał się do nich gwałtownie. Jak zwierzę. Jeszcze nigdy, żadna kobieta tak z nim nie igrała. Czuł pulsowanie w podbrzuszu. O tak! – pomyślał – jeszcze chwila takiej zabawy i zerżnie ją porządnie, jak na to zasługuje. Będzie piszczała z rozkoszy. Nawet nie zauważył jak dosiadająca go kocica podciągnęła jego prawą rękę do góry. Jej język zaczął wędrować od ramienia aż do dłoni. Poczuł tylko dotyk zimnej stali i usłyszał kliknięcie. Jego ręka została przytwierdzona kajdankami do metalowej ramy łóżka.
Co kurwa?! –pomyślał szybko – co ona wyprawia?
- Eeeej, co jest? Jakieś sado-maso cię kręci? Nie ze mną takie zabawy – pogroził. W odpowiedzi, nad jego ustami znalazła się druga pierś. Wspaniała, krągła, jędrna.
- Ciiiii tygrysie, ssij moje sutki. Dominika pokaże ci co to znaczy prawdziwa rozkosz. Sięgnęła dłonią do jego sterczącego fiuta i wykonała kilka ruchów dłonią. Krzysztof uniósł biodra do góry.
- Jak mi się chce ruchać!!! – wył demon w jego lędźwiach.
- Taaak, chcę tego, pokaż mi. Daj mi rozkosz teraz – był już całkiem w jej mocy. Nie oponował prawie gdy druga ręka również została przykuta do ramy łóżka.
Co za suka! Niech wreszcie wskakuje na tego fiuta – niecierpliwił się Krzysztof
Kochanka miała jednak swój plan. Powoli zaczęła zjeżdżać swoim ciałem na dół. Czuł jej wargi i zęby na sutkach. Gdy ugryzła mocniej, magistrala połączeń nerwowych wysłała miliony nowych, niesamowicie rozkosznych doznań do mózgu. Nikt, nigdy wcześniej... Wreszcie gorący oddech na czubku penisa. Chciał złapać ją za głowę i nadziać zdecydowanym ruchem, ale przecież nie mógł. Szarpnął tylko rękami. Był zdany na jej łaskę.
- Powoli, powoli, mamy czas – szeptała lubieżnie jego dręczycielka. Patrząc mu w oczy powoli omiatała czubkiem języka główkę penisa.
Krzysztof miał trudności w utrzymaniu kontaktu wzrokowego. Ręce były unieruchomione, a ciężko mu było tak podnosić głowę w pozycji leżącej. Jej zielone oczy hipnotyzowały i chciał za wszelką cenę przeglądać się w nich kiedy będzie mu obciągać. Chciał patrzeć w nie, kiedy będzie dochodził w jej ustach, w cipce, gdziekolwiek. Jego penis wypluwał z siebie krople śluzu, które Dominika rozmazywała językiem po główce.
Ja pierdolę, nie wytrzymam – jęczało zwierzę w Krzysztofie – chcę jej cipy, chcę się w nią spuścić!!! Natychmiast!
Pomysłowość tej diablicy nie ma granic - pomyślał, gdy jej język zaczął wędrować po udzie w dół nogi. Dotarł aż do stopy. Jeszcze nikt, nigdy mu tak nie robił. Poczuł tylko lekki niepokój gdy zimna stal zamknęła się na kostce, a po chwili na drugiej. Język kochanki wyczyniał takie cuda, że Krzysztof próbował już pieprzyć powietrze. Jego biodra wypinały się do góry, a z pulsującego penisa wypływało coraz więcej śluzu. Krzysztof tymczasem był już całkowicie unieruchomiony.
- Widzę, że mój tygrys się niecierpliwi, ale w końcu dostanie swoją nagrodę – Dominika zaczęła wędrówkę w górę. Krzysztof pragnął tylko jednego. Żeby w końcu nabiła się na jego kutasa i pozwoliła wytrysnąć w swoje gorące wnętrze. Czuł jak o jego czubek otarły się piersi, potem rozkoszny brzuszek. Jest! Znowu czuć to ciepło i wilgoć. Dziewczyna powoli zatopiła członka w swoim gorącym wnętrzu. Uwięziony kochanek zawył z rozkoszy. Nie na długo. Za chwilę ich usta złączyły się w pocałunku, a dręczycielka przyspieszyła ruchy. Czuł, jak w jadrach zaczyna coś się gotować, jak jego plemniki zwierają szeregi aby wyruszyć w drogę. W drogę bez powrotu. Gorący język zaczął omiatać jego wargi. Odruchowo poddał się temu. Jego usta rozszerzały się szukając kontaktu z wilgocią jej języka, który droczył się niemiłosiernie uciekając na boki. Sperma tymczasem osiągała punkt erupcji.
Z kosmosu na ziemię sprowadził Krzysztofa zimny dotyk metalu wewnątrz ust. Coś kliknęło, przeszył go ból. Inny ból. Nie był to ból rozkoszy, tylko zimny, nieprzyjemny ból, jakby ktoś zdzielił go metalowym przedmiotem w zęby. Jego szczęki niemiłosiernie rozwarły się za dotknięciem niewidzialnej ręki.
- Co jest kurwa! Co się dzieje! Nie mogę zamknąć ust! - przeszył go nagły niepokój.
Yyyyyyyyyyyyy!!! – wybełkotał tylko szarpiąc się w kajdankach. Spojrzał na twarz kochanki. W mgnieniu oka przeistoczyła się ze zmysłowej nimfy w twarz pełną gniewu i obrzydzenia.
Mam cię karaluchu!!! – powiedziała głośno i z wyraźną satysfakcją w głosie zsuwając się powoli z jego pulsującego członka, który upadł na podbrzusze. Na krawędzi, niespełniony.
Niewiele brakowało – pomyślał Krzysztof czując jak oddziały plemników zdezorientowane nagłym odwrotem przeciwnika kręcą się w kółko i powoli zaczynają wracać na pozycje wyjściowe. Z zadumy wyrwała go gorąca i lepka wilgoć rozlewająca się po twarzy. Dostrzegł nad sobą Dominikę, z której ust zwisała resztka śliny. Splunęła jeszcze raz. Prosto w jego usta.
- Yyyyyyyyyy – zaczął protestować nie mogąc wydać z siebie innego dźwięku. Próbował się wiercić, wyrwać, ale kajdanki trzymały solidnie. Dodatkowo, kobieta siedziała na jego klatce piersiowej.
- Nie wierzgaj robaku. Masz szczęście, że się nie zrzygałam... tygrysie – dodała kpiącym tonem. – Napracowałam się trochę. W końcu jednak pajęczyca złapała muszkę w sieć. Teraz się trochę zabawimy, tak jak lubię – dorzuciła schodząc z łóżka.
Zabawimy? O co chodzi? – goniły myśli w głowie Krzysztofa. Zabawa przestała mu się podobać. Policzę się z tą małą dziwką. Jak tylko ściągnie mi te kajdanki, to się policzymy. Dam jej w pysk, a potem zerżnę. Zerżnę dziwkę – obiecywał sobie, patrząc na jej ponętny tyłek oddalający się w kierunku drugiego pokoju.
Po chwili, Krzysztof z narastającym niepokojem obserwował, jak Dominika ubrana teraz w lateksowy komplet, połyskujący czernią gorsetu i pończoch, rozkłada obok łóżka statyw, na którym za chwilę pojawiła się kamera. Po chwili na łóżku pojawił się metalowy kufer. Dominika, zadowolona z siebie spojrzała Krzysztofowi w oczy.
- Pysznie – powiedziała z satysfakcją w głosie. - Teraz się zabawimy po mojemu – dodała jednocześnie szukając czegoś w kuferku. Dostrzegł w jej dłoniach szminkę. Ponownie usiadła na nim. Jej twarz znalazła się blisko jego ucha.
- Taaak, zrobimy tygryskowi dobrze. Będzie pięknie wyglądał mój tygrysek – szeptała lubieżnie, a szminka zaczęła poruszać się po jego wargach.
- Yyyyyyyyy!!! – nic więcej nie mógł zrobić. Próbował kręcić głową, co powodowało, że szminka rozmazywała się po policzkach. Reakcja Dominiki była szokująca.
Spojrzała na niego z obrzydzeniem i ponownie splunęła w twarz.
- Nie chcesz po dobroci, to zrobimy po mojemu - z walizki wyciągnęła jakiś złowieszczo wyglądający przedmiot. Była to stalowa obręcz ze smyczą wykonaną również z stalowej linki. Po chwili obręcz, została pracowicie umieszczona na jego mosznie nad jądrami. Była ciasna i miała dość ostre krawędzie.
- Co tu się kurwaaaaaa dzieje!!! – wrzeszczał Krzysztof – chociaż z jego ust dobiegało tylko znane już – yyyyyyyyyyyy!!!
- Powtarzasz się gnido – argument poparło kolejne splunięcie w usta.
Po chwili znowu siedziała na jego brzuchu. W jednej dłoni dzierżyła końcówkę linki, a w drugiej szminkę.
- Zrobimy to tak – powiedziała podnosząc obie dłonie do góry – teraz zacznę cię upiększać. Jeśli będziesz się wierzgać, to ja będę ciągnęła za linkę. Wiesz co taka obręcz może zrobić z jądrami? – dodała lubieżnym tonem – wiesz?
Za odpowiedź wystarczyło jej narastające w oczach Krzysztofa przerażenie. To zaczynało przypominać jakiś horror. Gdzie on się znalazł? Brakuje jeszcze doktora Frankensteina i Drakuli. Cały czas miał nadzieję, że to jednak jakiś zboczony rytuał seksualny. O tak, ukarze za to tą sukę. Jak tylko go uwolni, to jej pokaże.
- Dobrze. Widzę, że się rozumiemy – szepnęła i wróciła do malowania ust Krzysztofa
- Jednak nie – syknęła, gdy ten znowu szarpnął głową.
- Aaaaaaaaaaa – rozległ się wrzask, gdy palący ból przeszył jego jądra – aaaaaaaa – jęczał Krzysztof.
- Jęcz sobie do woli. Pod nami są biura. Nad nami mieszkanie stoi puste. Jęcz sobie do woli – dręczyła go piękność, która wyglądała teraz jak jakiś demon, jak Sukkub z samego dna piekieł. Siedziała nad nim. Czuł żar jej cipy. Z wulgarnego, świecącego gorsetu wystawały ponętne sutki. W oczach, które wcześniej hipnotyzowały i uwodziły teraz widniała satysfakcja i pogarda.
- To był tylko początek. Następnym razem naciągnę ci je do kolan – zagroziła sycząc.
Już nie protestował, gdy kończyła jego „makijaż”. Za chwilę szminka wylądowała na jego brzuchu, gdzie Dominika z zapałem pisała jakiś tekst.
- Pięknie, pięknie – mruczała.
Krzysztof był coraz bardziej przerażony. Zabawa wymknęła się spod kontroli. Co ona chce zrobić? Po co jej ten sprzęt? Lubi ból? Ok, ale po co kamera? Kurwa, ale ją urządzę – tysiące myśli przewalały się przez jego głowę. Już nie protestował gdy ta mała sadystka kazała mu unieść plecy. Za chwilę na jego klatce piersiowej znalazł się biustonosz.
- Teraz zrobimy tak. Odepnę twoją jedną nóżkę i założę pończochę. Potem drugą. Pamiętaj jeśli mnie kopniesz, czy coś w tym guście, to stracisz jądra – ostrzegła złowieszczo przypinając linkę do skórzanej bransoletki, która w międzyczasie znalazła się na jej nadgarstku. Krzysztof zamarł w bezruchu modląc się w duszy żeby się nie poślizgnęła. Miał ochotę wysłać ją kopem na księżyc, ale zdawał sobie sprawę z konsekwencji. Jeszcze się policzy z tą nawiedzoną wariatką. Po chwili jego nogi były z powrotem przykute do łóżka.
-Świetnie - zdecydowała Dominika – czy misiaczek chce zobaczyć jak bosko wygląda?
Zeskoczyła z łóżka i po chwili wróciła z lustrem. Krzysztof spojrzał.
- Yyyyyyy – wyjęczał po raz kolejny. Wyglądał groteskowo. Jego szeroko rozwarte usta i częściowo policzki były wymazane szminką. Na brzuchu prezentował się napis – „Krzysztof – męska dziwka”.
Tego już za wiele – jęczał torturowany umysł. Ja ją kurwa zabiję, zabiję na bank.
- Dobrze robaku, teraz pora na przyjemności – Dominika zanurkowała w przepastnej walizce.
Zdecyduj się kurwa! Raz misiaczek, raz robak. I tak cię urządzę szmato - wyobrażał sobie co jej zrobi jak to wszystko się skończy.
Z rosnącym przerażeniem odnotował jak w przez jej dłonie przewijały się jakieś klamerki, czarne dildo i długa, wąska sonda. Po co jej to wszystko? – myślał. Będzie się masturbować szmata jedna? – podpowiadał umysł. Przecież wystarczyło, że dałaby mu się porządnie zerżnąć. Byłoby jak należy, bez tego całego szaleństwa. Coś mnie ostrzegało, za łatwo szło. Przecież mówią, że rude są wredne – żałował po niewczasie.
- No dobrze. Teraz mały wstęp – dziewczyna zeskoczyła z łóżka i chwyciła za kamerę.
Powoli kadrowała scenę. Zbliżenie twarzy, zbliżenie napisu na brzuchu, nogi, wreszcie zabawki lezące obok.
- To jest Krzysztof – mówiła słodkim głosem – Krzysztof wpadł do naszego studia bo już dłużej nie mógł ukrywać swojej fascynacji ostrym seksem i bólem. Krzysztof lubi się porządnie zabawić, wierzcie mi – pokiwała głową kadrując jednocześnie swoją twarz, na której gościła pewność i zadowolenie.
- W naszym studiu wiemy jak dogodzić koneserowi. Przecież z tego słyniemy. Więc do dzieła! – dokończyła wstęp i odstawiła kamerę z powrotem na statyw.
Krzysztof nie wiedział już czy jest bardziej przerażony, czy ciekawy co wydarzy się dalej. Obserwował jak dziewczyna włącza jeszcze dwie kamery. Jedna była zamontowana koło lampki nad łóżkiem, druga przymocowana do regału. Te kamery niepokoiły go najbardziej. Może ona chce go szantażować? Może będzie chciała pieniędzy? Miał pieniądze, ale nie widział powodu żeby tracić je na jakąś zdzirę. Nawet tak zabójczo atrakcyjną. Poza tym i tak się z nią policzy.
- Musimy mieć przecież różne ujęcia. Tak dobrą zabawę trzeba dobrze uwiecznić – prowadziła monolog, który brzmiał coraz bardziej upiornie.
Gdy skończyła ustawiać kamery, najwyraźniej zadowolona z efektu podpełzła kocim krokiem do łóżka. Krzysztof próbował dojrzeć co się dzieje. Dominika pojawiła się między jego nogami, pełznąc coraz wyżej jak zjawa piekielna. W zębach trzymała łańcuszek zakończony klamerkami. Gdy znalazła się na wysokości jego sutków, drobne ząbki upuściły łańcuszek. Pojawił się zwinny język tańczący po ciemnych, zarośniętych włosami aureolach.
- Aaaaaaa!!! – wycharczał z rozkosznego bólu gdy język został zastąpiony zębami, które zaczęły bezlitośnie szarpać końce nerwów. Kakofonia bólu i perwersyjnej rozkoszy znów popłynęła szerokim strumieniem do mózgu. Niestety, diablica szybko zastąpiła swoje ząbki zimnymi, metalowymi klamerkami, które z piekącym bólem zacisnęły się na brodawkach. Kolejny strumień bodźców dotarł do mózgu. Dziewczyna z konsekwencją realizowała swój szatański plan. Po chwili poczuł jak paląca obręcz zaciska się znowu na jądrach. Odruchowo uniósł biodra do góry. Ciągnęła mocniej. Jeszcze do góry. Najwyraźniej zadowolona z siebie Dominika przypięła koniec linki do łańcuszka łączącego klamerki. Krzysztof próbował opuścić biodra niżej, co spowodowało palący ból szarpanych brodawek i jąder teraz nie miał wyjścia. Musiał unosić biodra do góry, żeby ograniczyć cierpienie. Nieźle sobie to zdzira wykombinowała. Zaczynało docierać do niego, że to może się źle skończyć. Przecież to jest jakaś wariatka. Zaraz mi wypruje flaki, albo co gorsza jaja utnie – docierały do niego przerażające wizje. Jednocześnie, widok tej wampirzycy o rudych włosach i widok tej gładkiej, różowej cipki, która czasem dotykała jego ciała przy tych bolesnych zabiegach generowały niezrozumiałe i niezdrowe podniecenie.
Krzysztof zaczął realnie bać się o to co będzie dalej. Każdy ruch powodował ból. Niestety, jego ciało reagowało wbrew woli i z zażenowaniem poczuł jak jego członek zaczyna znowu rosnąć i sztywnieć.
- Ooooo, widzę, że tygrys lubi zabiegi Dominiki. A taki był niegrzeczny – szczebiotała jego dręczycielka, jednocześnie wykonując kilka posuwistych ruchów dłonią na po sterczącej męskości.
- Zaraz, zaraz dogodzimy tygrysowi. Tak jak lubi – jej słodki głos brzęczał natrętnie w uszach. Zauważył w jej dłoniach dildo. Wielkie, czarne, połyskujące. Sięgnęła po lubrykant.
Jak ona to chce sobie wsadzić. Przecież jest tam ciasna jak cholera – myślał Krzysztof. Z błędu wyprowadził go dotyk zimnej, śliskiej gumy pomiędzy pośladkami.
O nie, co ta dziwka robi? Zaczął się szarpać i zaciskać pośladki, a z każdym ruchem jego nerwy trafiał piorun bólu.
- Aaaaaaaaa!!! – wrzasnął gdy piekielnica zdzieliła go pięścią w jądra.
- Misiu, tygrysie nie wierzgaj. Przecież lubisz jak Dominika robi ci dobrze. Lubisz, prawda? – szczebiotała tym swoim nieznośnie słodkim głosem jednocześnie napierając zimną, gumową końcówką na jego odbyt. Chciał przywrzeć do materaca, ale nie był w stanie, bo ból maltretowanych brodawek i jąder, które już pewnie były sine stawał się nie do zniesienia. Z oczu popłynęła mu pierwsza łza.
- Wzruszył się mój koteczek, wzruszył. Dobrze, Dominika zrobi dobrze, tak jak miś lubi – puściła oczko do kamery.
- Powoli, nieuchronnie, czubek czarnego potwora zaczął wpychać się do odbytu. Napierała mocniej. Rozdzierający ból narastał. Wycofała się. Poczuł ulgę. Nie na długo jednak.
- Aaaaaaaa!!! – wrzask Krzysztofa niósł się po pokoju, gdy po mocnym, zdecydowanym pchnięciu główka mającego ponad 30 cm instrumentu znalazła się w jego odbycie. Zwieracze niejako z ulgą zacisnęły się poniżej wielkiego, czarnego hełmu.
- Tak kotku, najgorsze za nami. Teraz już tylko przyjemność – szeptała dziewczyna z sadystycznym uśmiechem na twarzy.
Krzysztof czuł rozpieranie i ból gdy pal wsuwał się powoli w jego trzewia. Po chwili poczuł na pośladkach palce dręczycielki.
- Widzisz, wszedł cały. Niegrzeczny Krzyś. Lubi duże fiuty – kontynuowała swój upiornie słodki monolog, na który mógł odpowiedzieć tylko w jeden sposób.
- Yyyyyyyyy – bełkotał próbując pozbyć się blokady rozpierającej szczęki. Jego język wykonywał nieskoordynowane ruchy, szukając punktu zaczepienia żeby zepchnąć elementy zablokowane na zębach. Był bez szans.
- Biedactwo, tyle się nagadało. Pewnie w ustach zaschło – pochyliła się nad nim. Poczuł jak ślina Dominiki spływa mu do gardła.
- Lubisz jak Pani daje pić? Prawda? – pytała pociągając za linkę.
- Yyyyyyy... aaaaaaaaa!!! – wybełkotał chcąc nie chcąc nieszczęśnik.
- Misiu był dzielny. Zasłużył na nagrodę – gładka i pachnąca cipka Dominiki znalazła się nagle nad jego twarzą. Delikatnie opadła. Czuł jak jego nos zagłębia się pomiędzy różowe płatki, jak łechtaczka zaczyna pocierać.
- Oooooooh – wyjęczała Dominika – słodki miś, chce dogodzić swojej pani – taaak, róbmy tak dalej.
Jej ruchy były coraz bardziej natarczywe. Krzysztof zaczął tracić oddech. Na szczęście ta zabawa za chwilę jej się znudziła. Nie spodziewał się, że to była tylko przygrywka dla bardziej demonicznego planu. Znienacka, bez ostrzeżenia, poczuł gorący potop spływający po twarzy i lejący się do ust.
Ta szmata na mnie sika!!! – dotarło do jego świadomości po sekundzie. Próbował pluć i prychać, ale szeroko rozwarte usta nie pozostawiały mu wielkich możliwości. Czuł jak gorący mocz spływa do gardła szeroką strugą i modlił się w myślach żeby się nie udławić, co w tej sytuacji mogło skończyć się, źle. Czuł ostry, intensywny zapach i smak. Dziwne, ale to nie wzbudziło w nim większego obrzydzenia. Utwierdziło go tylko w poczuciu, że ma do czynienia z wariatką. Niebezpieczną wariatką.
- Dobrze! Tygrys napojony, więc możemy dać mu trochę rozkoszy – odgrywała swoją scenkę uśmiechając się słodko do kamery.
Usadowiła się między jego nogami. Ponownie wzięła w dłonie na wpół uniesionego fiuta. Przy całym upokorzeniu nie był w stanie oprzeć się jej zabiegom. Bardzo szybko jego pała prężyła się dumnie. Zdawał sobie sprawę, że wygląda groteskowo. Rozwarte szczęki, cały pomazany szminką, biustonosz, pończochy, mocz pomieszany ze śliną, sterczący członek. Widok roku. Krzysztof, męska dziwka – przypomniał sobie treść napisu na swoim brzuchu. Kamery, wszędzie kamery. Po co ona to nagrywa? – myślał intensywnie.
Tymczasem na jego członka spłynęło nowe doznanie. Zauważył w dłoni oprawczyni długą, metalową sondę, zwieńczoną kulką. Dominika splunęła na czubek penisa. Z wyrazem absolutnej dominacji na twarzy zbliżyła kulkę do otworka, z którego sączył się śluz.
- Yyyyyyy – wydał z siebie znany już odgłos, kiedy kulka zniknęła w otworku. Powoli, sonda zaczęła znikać w jego wnętrzu. Do mózgu popłynęły nowe, nieznane bodźce. Kolejne, nowe bodźce dzisiejszego dnia. Czuł narastające ciśnienie i nieznośne pieczenie. Dwadzieścia centymetrów stali zniknęło w jego penisie.
- Obłęd, czysty obłęd. Skąd ten potwór bierze pomysły? Z podręcznika dla katów? – przez głowę Krzysztofa przetaczały się myśli. Leżał upokorzony, z wielkim dildo w odbycie i stalowym prętem w penisie, a ta mała wampirzyca dodatkowo go masturbowała. Jedną dłonią od zewnątrz, a drugą zaczęła wyciągać i wkładać sondę. Góra – dół, góra – dół. Czuł, że zaraz dojdzie. Jakie upokorzenie!!! Spuści się czy chce, czy nie. Członek zaczął pulsować, a zwieracze zacisnęły się mocniej na czarnym palu tkwiącym w tyłku.
Dominika była jednak mistrzynią w swoim fachu. Powoli wysunęła sondę. Na jej twarzy zagościł kpiąco-uwodzicielski uśmieszek. W dłoniach pojawiła się czarna opaska.
- A teraz niespodzianka. Specjalnie dla mojego misia – powiedział głośno w stronę kamery zakładając mu opaskę na oczy.
Krzysztofa ogarnął mrok. Czuł dłoń Dominiki, która leniwie utrzymywała jego męskość w stanie wzwodu. Usłyszał jakiś ruch. Jakieś dziwne krzątanie.
Ktoś tu jest. Ktoś jeszcze- dopadł go strach (o ile mógł być jeszcze bardziej przerażony). Co się znowu dzieje do cholery? – gorączkowo szukał rozwiązania. Chichot. Ktoś się gramoli na łóżko.
- Taaak tygrysie, teraz w końcu przyjdzie rozkosz – poczuł jak czubek członka zaczyna pocierać o materiał. Chyba rajstopy. Rozległ się charakterystyczny dźwięk dartego materiału. Krzysztof poczuł jak jego penisa zaczyna ogarniać ciepło. Jak wślizguje się z pewnym oporem do ciasnej dziurki. Było przyjemnie, ale to nie była cipka. Czyżby właśnie brał jakąś sukę analnie? Nieważne, byle w końcu dojść. Byle zakończyć tą farsę. Ktoś pochylił się nad jego ustami. Poczuł ciepły oddech. Wilgotny język musnął wargi.
Nawet przyjemnie, po tym wszystkim co się zdarzyło. Oczywiście ból sutków i jąder cały czas dokuczał, ale chyba do tego zdążył się już przyzwyczaić. Jak za dużo nie wierzgał, to dało się wytrzymać. Język nieznajomej muskał wargi. Delikatnie dotykał czasem jego języka. Znowu poczuł jak coś w nim narasta. Coś, co w końcu znajdzie ujście. Jakaś dłoń jednym ruchem zdarła mu opaskę z twarzy. Spojrzał w błyszczące oczy.
- Aaaaaaaaa!!! – rozległo się histeryczne wycie. Krzysztof patrzył na pochylonego nad nim mężczyznę, który właśnie oblizywał swoje umalowane usta.
- Kuuuurwaaaa, to facet!!! Ujeżdża mnie facet!!! Ja pierdolę!!! Szarpnął się. Przeszywający ból. Siedzący na nim mężczyzna westchnął i wyprostował się.
Właśnie ujeżdżał go jakiś cholerny transwestyta. Z makijażem na twarzy wyglądał trochę jak Marilyn Manson. W rozdartych w kroku rajstopach, to coś ujeżdżało go robiąc różne pedalskie miny i wydając lubieżne odgłosy.
- Gdzie ja kurwa jestem? Ratunku? – naprężał swoje ciało próbując uwolnić się. Poza spotęgowaniem bólu nie osiągnął nic. Najgorsze, że ten zdrajca, penis, ochoczo stał na baczność wsuwając się w ciasny odbyt zboczeńca.
Przecież on mnie lizał po twarzy, całował mnie w usta – rozpaczał Krzysztof
W końcu dojrzał kogoś jeszcze. Oprócz Dominiki, która zdjęła kamerę ze statywu i z zapałem robiła zbliżenia jego penisa znikającego w tyłku transwestyty, w pokoju były jeszcze dwie osoby.
Wtedy zrozumiał! Zrozumiał wszystko! Z drugiego końca pokoju całej scenie przyglądały się Jola i Justyna.
To nie dzieje się naprawdę! Zaraz zamknie oczy, otworzy je ponownie i spojrzy w twarz pięknej, zmysłowej Dominice. Spojrzy i opróżni ładunek swoich nabrzmiałych jąder prosto w jej rozgrzanym wnętrzu, a ona zahipnotyzuje go zieloną magią. Otworzył oczy. Sytuacja zmieniła się o tyle, że ten obleśny zboczeniec zlazł z jego fiuta, wyciągnął swojego i masturbował się nad jego twarzą. Krzysztof myślał, że nie może zostać już bardziej upokorzony. A jednak! To ta szmata Justyna musiała wszystko uknuć. Taaak, ona była do tego zdolna! Jego rozmyślania przerwał strumień spermy, który rozlał się po twarzy i ustach. Kolejny, nieznany wcześniej bodziec dotarł do jego umysłu. Który to już dziś?
Dooobrze! Świetnie! To było ujęcie – ekscytowała się Dominika, z zapałem filmując jego twarz.
Po chwili transwestyta zniknął bez słowa, tak jak się pojawił. Zniknęła też Dominika z zabierając ze sobą kamery. W pokoju zostały dwie, wpatrujące się w niego kobiety. A on, Krzysztof, leżał przykuty do łóżka. Groteskowy, zgwałcony, upokorzony. Tępym wzrokiem wpatrywał się w Justynę, która z satysfakcją w oczach podeszła do miejsca jego kaźni. Wyjęła telefon i zrobiła kilka zdjęć.
Zabiję, zabiję, zabiję – dyszał umysł Krzysztofa. Leży tu jak jakiś palant, a ta suka jeszcze robi mu zdjęcia.
- Widzisz gnoju – zaczęła przemowę Justyna – zanim dam ci możliwość przemówić, posłuchaj co ja mam do powiedzenia tobie.
- Przez lata upokarzałeś i gnoiłeś moją przyjaciółkę. Myślałeś, że ujdzie ci to bezkarnie? Że będziesz tak sobie używał do woli?
- Skończyło się – pokręciła głową – nigdy więcej. – Byłeś dziś gwiazdą w bardzo interesującym filmie. Moja serdeczna przyjaciółka zgodziła się pomóc. Prowadzi taki klub dla ludzi mających dość wyszukane potrzeby. Takich jak ty... misiaczku – dodała sarkastycznym tonem. Film w tej chwili montuje się. Tylko od ciebie zależy ile osób obejrzy to cudo. Czy trafi on do mojej prywatnej kolekcji i obejrzę go sobie czasem, jak będę miała ochotę się pośmiać? Może wspólnie z Jolą? – dodała z perfidnym uśmiechem. Czy też może nasz Krzysztof zostanie królem internetu? Nie zapominajmy o kopiach kolekcjonerskich dla przyjaciół, klientów, dla rodziny. Najlepiej z dedykacją – upokorzenie nie miało końca.
Do Krzysztofa docierało, że ta szmata ma rację. Ona wygrała! Ta szmata i jego głupia żona. Mają go w garści. Najchętniej by je pozabijał, ale jeśli ten film rzeczywiście trafi do jego znajomych, do rodziny? Co wtedy. Ojciec go wydziedziczy, a szanowani klienci nie będą z nim chcieli dalej współpracować.
Przez myślenie kutasem możesz stracić wszystko!!! – dopadła go przerażająca myśl.
- Jutro skontaktuje się z tobą adwokat Joli. Omówi z tobą sprawy rozwodowe. Oczywiście będziesz szczodry, nawet bardzo. Nie jakieś tam ochłapy. Sprawiedliwy podział majątku i udziały w firmie. Nie wspominam nawet o ustaleniu opieki nad synem tak, jak będzie sobie tego życzyła Jola. Przez lata znoszenia takiego buca jak ty zasłużyła sobie na godziwy start w nowe życie! – wykrzyczała mu to w twarz z bliska.
- Teraz uwolnię twoją rękę. Z resztą poradzisz sobie sam. Zabawki i bieliznę możesz zatrzymać na pamiątkę. Wiem, że przeżyłeś tu wspaniałe chwile, ale nie przywiązuj się do miejsca – dręczyła go dalej. Za kilka godzin, rano wchodzi ekipa sprzątająca. Mieszkanie jest wynajęte tylko na dziś. My się żegnamy i... nie do zobaczenia nigdy więcej mam nadzieję.
Na odchodne obydwie panie obdarzyły go pogardliwym spojrzeniem. Trzasnęły drzwi. Zapadła cisza. Krzysztof najpierw wyjął ten obrzydliwy przyrząd z ust, potem uwolnił się z kajdanek. Z ulgą odpiął klamerki z sutków, a z jeszcze większą, ostrożnie ściągnął ze swoich jąder palące jarzmo metalowej obręczy. Gdy podnosił się do góry, dildo, o którym zdążył już zapomnieć, szarpnięciem i bólem dało mu znać o sobie, wypadając na materac. Na zdrętwiałych nogach, Krzysztof niepewnym krokiem udał się w kierunku łazienki. Spojrzał w lustro. Nie poznał twarzy, która spoglądała na niego z drugiej strony.
- Kurwa, jaki gnój!!! – krzyknął gdy szkło rozpadło się w drobny mak od uderzenia jego pięści.